Żeglować lubiłem zawsze. Zwłaszczauwielbiałem pływać PENDUICKIEM, ponieważ od kiedy pamiętam,zawsze wydawał mi się piękniejszyod innych jachtów. Radość, jakąodczuwałem, gdy ojciec pozwolił mipo raz pierwszy samodzielnie sterować,nigdy nie zatarła się w mej pamięcii nadal we mnie tkwi. Pasja tocoś, czego nie da się wyjaśnić.Statkami interesowałem się jużwtedy, gdy nosiłem krótkie spodenki.Moimi ulubionymi lekturami byłyczasopisma żeglarskie i opowieścio morzu. Ale najbardziej lubiłem siębawić statkami. Z wyjątkiem kilku ołowianychżołnierzyków, dawanie mi innychprezentów niż statki nie miałowięc sensu. W moim pokoju w Bloismogłem całymi godzinami bawić sięmoimi jachcikami. Byty to jarmarcznezabawki, tanie i niezbyt solidnie wykonane.Wertując moje czasopisma,naprawiałem ich osprzęt i szyłem donich miniaturowe żagle...Minął nieco ponad rok od czasu,gdy ojciec stał się nowym właścicielemPENDUICKA. Podobnie jakkażdego lata, 1 lipca wypłynęliśmyw rejs. Lecz to było lato roku 1939.W Europie wszyscy mówią o wojnie.Mam osiem lat i wcale się tym nieprzejmuję. Po zawinięciu do Port-Louis ojciec schodzi na ląd, żeby kupićchleb. Przyglądam się wycelowanymw niebo masztom żaglowcóworaz kominom okrętów wojennychstacjonujących w Lorient. Marynarzprzygotowywał właśnie wraz z mamąposiłek, gdy wrócił ojciec. Wydawałsię spokojny, ale nerwowe ruchyjego szczęki zdradzały, że coś niejest w porządku. Położył okrągłe bochnychleba, po czym oznajmił swymdonośnym głosem:-Zostałem zmobilizowany. Mojakarta mobilizacyjna wisi w piekarni.- Co masz zamiar zrobić? - spytałamatka.-Wracamy piorunem do domu.Muszę dołączyć do mojego oddziału.l tak nasz rejs musiał się przedwcześnieskończyć. W ciągu godzinywyszliśmy w morze. Nasz marynarzz pomocą jednego ze swych kolegówodprowadził PENDUICKA na jego stałemiejsce postoju w Benodet, poczym przygotował go do przezimowaniaw basenie Pen Foul, tam gdzie zazwyczaj.Tym razem jednak jacht miałtam spędzić kilka kolejnych zim.Ojciec dotarł taborem wojskowymdo Lotaryngii. Stamtąd przysyłałdo Blois uspokajające listy, a my słuchaliśmyinformacji radia TSF..Mama naiwnie wierzyła pełnymstanowczości zapewnieniom rządu,że: „Niemcy nie przekroczą Loary".- Schronimy się w Prefailles - oznajmiłanam. - U dziadków będziemybezpieczni.Pogoda była wspaniała, czegonie można było powiedzieć o nastrojach.Klęska militarna Francjii inwazja wroga pogrążają matkęi dziadków w niewypowiedzianymsmutku. Nie minęły trzy dni od czasu,gdy przyjechaliśmy w nasze„bezpieczne miejsce", a już pierwszekolumny niemieckie zaczęływchodzić do Prefailles. Jak widaćLoara nie zatrzymała ich na długo...Pewnego ranka, tuż po zawieszeniubroni, ojciec wrócił do domu.Miał na sobie cywilne ubranie, zupełniena niego nie pasujące i zdobyteBóg wie gdzie. W czasie bezładnegoodwrotu naszych wojsk,z resztkami pułku, dotarł nad rzekęLot, gdzie został zdemobilizowany.Z Lotaryngii do Quercy dotarł więcokrężną drogą.Prefailles było dla rodziny Tabarlytypowo letniskową miejscowością.Region, w którym się znajduje,zwany niegdyś Dolną Loarą, zapewniałnam dotąd szczęście i spokój,kojarzył się z białymi, piaszczystymiplażami, owocami morza, przejażdżkamirowerowymi i niezapomnianympoczuciem wolności. Teraz niebyło wolności. Okupant okupował -wszystko. Choć miejscowa ludnośćpocieszała się wspomnieniem o pancernikuJAN BART, ogromnym okręcie,który jeszcze przed ukończeniemzostał zwodowany i wprost ze stoczniuciekł przed Niemcami, kluczącpomiędzy piaszczystymi mieliznamirzeki, twarze wszystkich ludzi wyrażałysmutek i poczucie upokorzenia,jakiego doznawali, popadłszy w niewolę.Ludzie traktowali obecnośćwroga jako osobistą zniewagę. Sam,jako dziecko, odczuwałem wstyd...Ostatni rzut oka na jacht przed zejściem na lądW Prefailles była tylko szkołapodstawowa. Najbliższe gimnazjumznajdowało się w Tharon, niewielkimmiasteczku odległym o siedemkilometrów. Miejscowy proboszczzorganizował tam specjalny kurs dlatych, którzy chcieli kontynuować naukęw szkole średniej. Tam właśnieukończyłem klasę siódmą, ósmąi dziewiątą...Jest wojna. l bieda. Alianci bombardująbazę, którą Niemcy zbudowaliwSaint-Nazaire... Wybrzeże byłostale patrolowane przez Niemców.Nie mieliśmy prawa spuszczać łodzina wodę. Dla zabawy konstruowaliśmytratwy z pływaków trałowych, jakiemożna było znaleźć na plaży. Przypominałyone katamarany; jeśli płynącutrzymywały równowagę i nie przewracałysię, było to jedynie kwestiąprzypadku. Czasami zapuszczaliśmysię nimi do zakazanych stref. WówczasNiemcy zaczynali strzelać. Oczywiściew powietrze, ale to wystarczało,aby nas przepędzić...Z moją chęcią do zdobywaniawiedzy stało się coś strasznego. Naukazupełnie przestała mnie interesować.Rodzice są zrozpaczeni. Jakoludzie wytrwali, którzy nigdy nierezygnują, usiłują mnie nakłonić do
Misterium cumowania PEN DUICKA IIuczenia się, stosując wszelkie metody,mniej lub bardziej tagodne...W Prefailles jest się narażonym natyle pokus: wieś, ocean, skały i zatoczki.Dla dziecka i nastolatka topełnia wolności, zaś szkoła - to synonimniewoli.Nie pamiętam już, w jakim byłemwieku, gdy ojciec ostatni raz uderzyłmnie w twarz, ale pamiętam, że dostawałemwiele policzków. Byłemtwardy i to stało się wielką udrękąmoich rodziców. Kiedy dostawałemw twarz od ojca, spoglądałem muprosto w oczy i mówiłem: „Wcalemnie to nie boli"... A jednak ojciecmnie kochał. Wiedziałem o tym i podziwiałemgo. Dawniej było inaczejniż dzisiaj: dzieci miały być posłusznei pracować. W owym czasie nikt niezastanawiał się nad tym, czy kary cielesnenie powodują urazów psychicznychu urwisów...Nie będę się rozwodził nad latamiwojny, które inni (wielokrotnie)już opisali lub skomentowali.Chcę tylko wyznać, że dla nas, dziecii dorastającej młodzieży, którzy niezdążyliśmy zasmakować życia w czasachpokoju, głuchy łoskot alianckichbombowców, przelatujących czasamigdzieś wysoko w ciemnej otchłaninocnego nieba i zrzucających niekiedybomby na Saint-Nazaire lub niedalekieNantes, był normalną częściąnaszej codziennej egzystencji - innejnie znaliśmy...W ostatnich miesiącach wojny....Prefailles znalazła się na obszarze takzwanej „kieszeni Saint-Nazaire", którąalianci otoczyli pierścieniemwojsk, aby móc posuwać się doprzodu. Stacjonujący w tej okolicygarnizon niemiecki nie stanowił jużżadnego zagrożenia, toteż nie chcielitracić czasu, aby doprowadzić godo poddania się, a więc chociażwszystkie położone w pobliżu tere-