10.07.2015 Views

PM Kwiecień 2010 - Tczew, Urząd Miasta

PM Kwiecień 2010 - Tczew, Urząd Miasta

PM Kwiecień 2010 - Tczew, Urząd Miasta

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

www.bip.tczew.plwww. tczew.pl<strong>Urząd</strong> Miejski w <strong>Tczew</strong>ie – Wydział Spraw KomunalnychPRACOWNIA EDUKACJI EKOLOGICZNEJ83-110 <strong>Tczew</strong>, ul. 30 Stycznia 1, tel./fax (058) 531 76 41www.pee.tczew.ple-mail: pee@um.tczew.pl– PUBLIKUJEMY NAJLEPSZE PRACEwieśniaków...– Zamknijcie się idioci!!! – uciszył ichHoosh-Pak. – Bo inaczej skończycie jaktamci wieśniacy!!!*Ojcze! – wydyszał zmęczony Shekherstając przed obliczem Boga.Stwórca wpatrywał się w lśniący,szemrzący strumyk, po chwili zamyślonyrzekł:– Czyż nie uważasz, że ludzie piękniekochają?– Ależ Oj...– Jakież przecudne z nich istoty...– przerwał mu, dalej zachwycając sięStworzyciel.– Panie... – zająkał się Anioł. – Panie,proszę zechciej mnie wysłuchać!– A więc słucham – Bóg spojrzał z uwagąna podopiecznego swymi mądrymi,błękitnymi oczyma.Shekher przez chwilę wpatrywał sięw swego rozmówcę ze strachem i obawą,po czym rzekł:– Czy pamiętasz Ojcze istoty, o którychnam niegdyś opowiadałeś? O upadłychaniołach? One... – tu zatrzymał się nachwilę, by wziąć głębszy oddech. – Onewybiły się, nabrały sił, są teraz potężne.– Potężne? Ale jakże to się stało?– To nie jest mi wiadome, lecz dowiedziałemsię, że chcą posiąść święty artefaktAgkar-Mín. By go zdobyć, chcą zgładzićludzi, a zarazem Nas Aniołów, by w końcupozbyć się i ciebie Panie... Ludzie niemalcałkowicie już wymarli, pozostałomoże kilkuset przedstawicieli gatunku.Cienie, bo tak się teraz nazywają, właśniesą na drodze do Niebiańskich Wrót.Prowadziłem ich, lecz w porę oprzytomniałem.Wybacz mi Ojcze...– Idź, ogłoś swym pobratymcom, by gotowalisię do starcia z wrogiem... – rozkazałBóg. – Ja muszę jeszcze coś zrobić.*W którą teraz stronę? – powiedziałazirytowana Quethiyr patrząc na rozwidlającąsię w trzy strony ścieżkę.– Chodźmy w prawo – rzekł po chwilizastanowienia Tosha.– Głupiś! Przyjrzyj się uważnie... – poradziłKaysed. – Cała jest wydeptana. Totani podstęp Aniołów... Musimy wybraćtę na lewo...– A może jednak pójdziecie na wprost?– usłyszeli delikatny kobiecy głos.Przerażeni odwrócili się. Za nimiw odległości kilkudziesięciu metrówstali Aniołowie. W ich twarzach możnabyło dostrzec nieukrywaną wściekłość.Z tłumu wystąpił Bóg.– I co nam zrobisz? – wykrzyknął Hoosh-Pak. – Spalisz nas? A może ześlesz nasna Ziemię? – zamyślił się. – Zapomniałem...cztery tysiące lat temu już to zrobiłeś!!!Nie masz nad nami żadnej władzy!Nie zdołasz nas powstrzymać...– Owszem, nie zdołam tego uczynić – przemówiłBóg. – Ale istnieje ktoś kto zdoła...– Nie kłam... – rzekł Przywódca Cieni.– Ja nigdy nie kłamię – stwierdził Bóg.– Ale ja tak...Z rozstępującego tłumu wyłonił sięmłody, czarnowłosy mężczyzna o tajemniczymfiołkowym spojrzeniu. W lewej dłonitrzymał czarne, lśniące puzderko.– Czy to jest...?? – zapytał przerażonyKaysed.– Tak, to Puszka Pandory... – odpowiedziałczarnowłosy Lucyfer. – Wygnani z niebatrafiliście pod mą władzę. Złamaliścienajświętszy zakaz i otworzyliście Puszkę.Uwolniliście całe zamknięte w niej złoi nieszczęście, skazując ludzi na wiecznepotępienie. Teraz za to zapłacicie... – mówiącto uchylił wieczko puzderka.Na oczach zebranych Aniołów pudełeczkowciągnęło Cienie do środka. IchPraca laureatki I miejsca za temat „Pamiętajcie o nas, bo wyginiemy!”– kategoria szkoły ponadgimnazjalne.Popatrz na mnie. Spójrz, chociaż raz,właśnie teraz, gdy umieram, bezwstydniepełzając u twoich stóp i błagająccię o łaskę. Czyżbyś nie mógł na mniepatrzeć, mój oprawco? Może to widoki odór mojej krwi napawa cię obrzydzeniem?Chcesz powiedzieć, że maszsumienie i to ono każe ci odwrócić odemnie wzrok? A może nareszcie zauważyłeś,że ja też jestem istotą żywą, żeodczuwam ból i że twoja broń sprawiła,że moje kruche życie wypływa?Chciałeś mnie zabić „czysto”,jak to mówicie. Oczywiście, to mojawina. Gdybym nie zaczęła uciekać,pewnie już bym nie żyła. O, jakżecię przepraszam za swoją… niefrasobliwość.Czy bardzo urazi cię to,że swoje przeprosiny właśnie wyrzygałam,urozmaicając tę dzielącąnas jak mur czerwoną plamę? Mamnadzieję, że tego nie zapomnisz. Niezasługujesz na to, by zapomnieć!Pamiętajcie o nas, bo wyginiemy.Już wymieramy i to właśnie za sprawątakich morderców jak ty. Pracujesz,zarabiasz na nas. Sprzedajesznasze trupy tam, gdzie przerobiąnas na futra, kurtki, dywany, buty,kanapy. Cokolwiek!Ciekawe, czy gdybyś strzelił przypadkiemdo człowieka, byłbyś w staniestać tak spokojnie, czekając, aż wreszcieumilknie jego skowyt? Zapewniamcię, że zraniony człowiek tak jak jarównież umrze. Ja jednak jestem tylkozwierzęciem, nie wyglądam jak tyi chcesz wierzyć, że nie jestem w stanieodczuwać tak samo. Zdziwiłbyś się!Środowiskodzikie wrzaski przez jeszcze jakiś czasniosły się echem po lesie. Gdy było jużpo wszystkim puszka zamknęła się.– Bracie, przechowaj ją w bezpiecznymmiejscu. Minie jeszcze wiele stuleci nimznajdzie się następny głupiec, który jąotworzy – powiedział Lucyfer, wręczającPuszkę Pandory Bogu.*– Wciąż zadaję sobie pytanie, czemu ludziebyli tak podatni na działania Cieni– rzekła Kera.– To ludzie przyczynili się do swojej zagłady– stwierdził Isaac. – Ich serca przepełnionegrzechami, złem i okrucieństwem,stawały się dla Cieni pożywieniem. Todzięki nim odzyskały swą dawną moc.Gdyby nie to, Cienie nie mogłyby ich nawettknąć. Ale to już przeszłość...Karolina Buczkowska z kl. 1 H– Gimnazjum nr 3 w <strong>Tczew</strong>iePatrzę na ciebie i nienawidzę twojejręki, palca, który zaraz pociągnie za spust.Nienawidzę całego ciebie, bo wiem, że będzieszżył. Będziesz zabijał dalej!Cóż to za różnica, wieloryb, lis czyjakiekolwiek inne zwierzę, zagrożoneczy nie? Dla ciebie to zysk!Ja akurat znalazłam się na twojejdrodze. Nie interesuje cię to,że miałam szczenięta, które umrąwkrótce z głodu. Nie interesuje cięfakt, że też chciałabym żyć. Ty niechowasz do mnie urazy. Wiem!Chcesz tylko zarobić te swoje pieniądze!Tak swoją drogą, nigdy nie zauważyłeś,że monety pachną trochę jakkrew? No tak, dla ciebie przecież pieniądzenie śmierdzą. A szkoda. Czy chociażpamiętasz, że masz je dzięki nam, twoimofiarom? Stosom trupów?!Gratulacje, wreszcie spojrzałeśw moją stronę, choć nie w mojeoczy. Czego się boisz? Już nie mamnawet siły, żeby cię ugryźć…Nie bój się, spójrz na mnie. Takwygląda śmierć. Obrzydliwa, cuchnącai pełna krwi. Bolesna, trwającajuż chyba całe wieki, na przemianlodowata i gorąca.Tak właśnie wygląda moja śmierć,prawda?!Ty zasłużyłeś na gorszą, kłusowniku!Morderco! Oprawco…!…Człowieku? Śmiesz jeszczetwierdzić, że nim jesteś? Zastanów się,czy naprawdę zasługujesz na to jakżedumne miano.Dominika Andrzejewska z kl. 1 A– I Liceum Ogólnokształcące w <strong>Tczew</strong>ie17

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!