domnym. Jed<strong>na</strong>k pomysł nie został u<strong>rzecz</strong>ywistnionyz powodu ogłoszenia <strong>na</strong>głego stanu wojennego.” 26W zakończeniu trzeba powiedzieć, że od końcalat 1960-tych aż do wybuchu stanu wojennego13 grudnia 1981r. było szereg starań i postulatów zorganizowaniapomocy dla ludzi <strong>bez</strong>domnych w <strong>na</strong>szejOjczyźnie. Wiele z nich się nie udało.„Aby być sprawiedliwym, trzeba powiedzieć,że pierwszymi, którzy realizowali pomoc dla <strong>bez</strong>domnychw ostatnich latach, byli działacze warszawscyz p.doc. Jadwigą Skierczyńską <strong>na</strong> czele. Jużw roku 1978 utworzyli mały punkt dla <strong>bez</strong>domnychw Warszawie.” 27 Potem utworzyli Dom Przyjaźni przyul. Knyszyńskiej 1.Zachęco<strong>na</strong> przykładem nieformalnie działającejinicjatywy warszawskiej wrocławska grupa ludzi dobrejwoli, działających z potrzeby serca, doprowadziłaszczęśliwie tuż przed wybuchem stanu wojennegow dniu 2 listopada 1981 roku do zarejestrowaniastowarzyszenia dobroczynnego z osobowością prawną,mogącego działać <strong>na</strong> terenie całej Polski. Stowarzyszenieto otrzymało <strong>na</strong>zwę Towarzystwo Pomocyim. Adama Chmielowskiego. W późniejszych latachzmieniło <strong>na</strong>zwę <strong>na</strong> Towarzystwo im. św. Brata Albertajuż po jego kanonizacji 21.11.1989 r.Ostatecznie jed<strong>na</strong>k powstanie i rozwój TowarzystwaPomocy <strong>na</strong>leży przypisać Opatrzności Bożeji wstawiennictwu Matki Boskiej oraz św. Brata Albertaojca ubogich, <strong>bez</strong>domnych i opuszczonych.W uroczystość Matki Bożej Szkaplerznej 16 lipca2004 r. opracowałJerzy Adam Marszałkowicz1J.A.Marszałkowicz „Pomagamy, tak jak to czynił św. BratAlbert”, Niedziela nr 2/2004 (11.01.2004) s.22.2J.A.Marszałkowicz „Prehistoria i początki TowarzystwaPomocy im. Św. Brata Alberta...”, Biuletyn TowarzystwaPomocy nr 7/8 (Luty 1997r.) s.93J.A.Marszałkowicz „Wspomnienia dotyczące historiipowstania Towarzystwa Pomocy im. Adama Chmielowskiego.Referat wygłoszony15.11.1986r.<strong>na</strong> zebraniuczłonków Towarzystwa Pomocy im. A. Chmielowskiegoz okazji pięcioletniej rocznicy powstania Towarzystwa”,Wrocław 1986 s.1 (maszynopis)4W. Kupiec „I w Polsce są <strong>bez</strong>domni”, Prawo i życie nr.2/1989 (14.01.1989) s.45W. Kupiec „List do ks. Jerzego”, Biuletyn TowarzystwaPomocy nr.2/1998 (Luty 1998 r.) s.10.6W. Kupiec „I w Polsce są <strong>bez</strong>domni”... s.4.7J.A.Marszałkowicz „Wspomnienia...” s.2.8J.A.Marszałkowicz „Prehistoria i początki TowarzystwaPomocy...” s.9.9J.A.Marszałkowicz „Wspomnienia...” s.2.10J.A.Marszałkowicz „Prehistoria i początki TowarzystwaPomocy...” s.9.11J.A.Marszałkowicz „Mój pogląd <strong>na</strong> tragiczny los ludzi<strong>bez</strong>domnych w Polsce”, opublikowane w: „Spotkania”,VII 1979, s.6.12J.A.Marszałkowicz „Mój pogląd...” s.6.13J.A.Marszałkowicz „Wspomnienia...” s.3.14S. Grzegorski „Kij w mrowisko-prehistoria Towarzystwa”,Biuletyn Towarzystwa Pomocy nr.4/1996 (Marzec1996r.) s.9-1015J.A.Marszałkowicz „Wspomnienia...” s.3-4.16J.A.Marszałkowicz „Pomagamy tak jak to czynił...” s.22.17E. Szołucha „Bezdomne serca”, Rzeczywistość-tygodnikspołeczno-polityczny nr. 21/1987 (24.05.1987) s.1.18J.A.Marszałkowicz „Wspomnienia...” s.4.19J.A.Marszałkowicz „Prehistoria i początki TowarzystwaPomocy...” s.10.20J.A.Marszałkowicz „Wspomnienia...” s.4-5.21(K. Piotrowski i in.) „List Otwarty w sprawie Caritasudo Komisji Wspólnej do Rozmów między Episkopatema Rządem Rzeczypospolitej Polskiej” Wrocław,22.X.1980r.,Wyzwolenie-pismo młodych katolikównr.2/1981 (styczeń1981) s.37-40.22J.A.Marszałkowicz „Wspomnienia...” s.6.23S. Grzegorski „Kij w mrowisko...” s.11.24J.A.Marszałkowicz „Wspomnienia...” s.6.25Z. Kolarzowska-Sa<strong>na</strong>kiewicz „Świeccy podejmują dziełobrata Alberta”, Słowo Powszechne nr195/1981 (29 września1981)26J.A.Marszałkowicz „Prehistoria i początki TowarzystwaPomocy...” s.10.27J.A.Marszałkowicz „Wspomnienia...” s.1.18
POMOST - O BEZDOMNOśCI BEZ LęKUBezdomność trudniejsza niż alkoholizmSłAWA MAJEWICZW grupach jednorodnych jest zbyt dużo pesymizmui niemożności - „jeden drugiego ciągnie w dół”.Jest to widoczne tam, gdzie <strong>bez</strong>domni są w liczebnejprzewadze.Pracuję w Ośrodku Terapii Uzależnień „Śródka-Rataje”w Poz<strong>na</strong>niu. Od wielu lat pojawiają się tutajosoby przebywające w pobliskich placówkach oferującychpomoc <strong>bez</strong>domnym. Pragnę podzielić siękilkoma refleksjami, które są wynikiem obserwacjiprzebiegu leczenia osób <strong>bez</strong>domnych oraz rozmówz byłymi pacjentami. Przyjmujemy <strong>na</strong> terapię każdego,kto, <strong>na</strong>szym zdaniem, ma szansę zdrowieniaw warunkach ambulatoryjnych, niezależnie od tegoskąd przychodzi i od jakiego środka jest uzależniony.Jedynym warunkiem jest podpisanie kontraktui przestrzeganie dość trudnych jego warunków. Osoby<strong>bez</strong>domne kończące u <strong>na</strong>s program podstawowyniemal zawsze kontynuowały terapię aż do wyczerpaniaoferty placówki. Wszyscy <strong>na</strong>dal utrzymują abstynencję.WYMUSZONA ABSTYNENCJACi, którzy do <strong>na</strong>s trafiają, również zawierają kontrakty.Często czują się skrzywdzeni skierowaniemdo <strong>na</strong>s. Uważają, że zostali potraktowani niesprawiedliwie.Mówią: „przecież wiele miesięcy nie piłem”,„raz wypiłem i mam się leczyć”, „to tylko maławpadka”. Są przeko<strong>na</strong>ni, że nie mają problemu z alkoholem.Utwierdza ich w takim myśleniu „wymuszo<strong>na</strong>abstynencja”- warunkiem pobytu w placówkach dla<strong>bez</strong>domnych jest nieużywanie alkoholu. Wielu z nichrezygnuje z leczenia niemal <strong>na</strong>tychmiast po jego podjęciu;niektórzy po zakończeniu grupy wstępnej. Leczymyosoby uzależnione od alkoholu, hazardu, <strong>na</strong>rkotyków,leków (często uzależnione krzyżowo lubz podwójną diagnozą). Jesteśmy otwarci <strong>na</strong> różnorodność.Być może ten klimat niejednorodności sprawia,że także niektórym <strong>bez</strong>domnym udaje się u <strong>na</strong>s zahamowaćpicie i zacząć trzeźwieć. O wiele trudniejszaokazuje się pomoc w radzeniu sobie z <strong><strong>bez</strong>domności</strong>ą.Ich stosunek do własnej niełatwej sytuacji życiowejjed<strong>na</strong>k się zmienia.ZROZUMIEć BEZDOMNOśćW ostatnich latach zdarza mi się przeżywać przerażającesceny - fala powodzi zalewa mieszkaniai domy zabierając ludziom niemal wszystko, co kiedyśbyło ich własnością. Im <strong>na</strong> szczęście zostają bliscy.Bezdomni alkoholicy stracili - co prawda mniejgwałtownie - zarówno miejsce pobytu, jak i bliskich.Opuścili ich sami lub zostali odrzuceni przez innych.Nie dało się już z nimi żyć. Często cały ich życiowydorobek mieści się w plastykowej torebce. Oni niesą <strong>bez</strong>domni z powodu złego losu. „Zrobili” to sobiesami. I to jest z<strong>na</strong>cznie gorsze - obarczone wstydem,upokorzeniem, często też pogardą ze strony innych.Chcą więc temu zap<strong>rzecz</strong>yć. Mówią, że są „<strong>bez</strong>domniz wyboru” lub szukają nierealnych usprawiedliwieńdla swojej sytuacji. Zap<strong>rzecz</strong>ają i obwiniają innych;często cały świat. I trudno z tego rezygnują. Nierazjest dla <strong>na</strong>s drażniące, że do tego stopnia nie są gotowido wzięcia odpowiedzialności za swoje życie.LECZYć RAZEM CZY OSOBNO?W obliczu braku sukcesów w leczeniu osób <strong>bez</strong>domnych(bo to trudne, choćby, dlatego, że my samiwątpimy w możliwość sukcesu) pojawiają się koncepcjetworzenia dla nich specyficznych, odrębnych programówterapeutycznych. Nie wydaje mi się to dobrympomysłem. Potwierdzają to osoby, które z powodzeniemukończyły <strong>na</strong>sz program. Sądzimy, żebardziej skuteczne jest leczenie alkoholizmu <strong>bez</strong>domnychw grupach różnorodnych, niż jednorodnych.Tak samo, jak niedobrym pomysłem byłobyprowadzenie odrębnej terapii dla <strong>bez</strong>domnych chorych<strong>na</strong> cukrzycę czy reumatyzm (jestem też niechętnie<strong>na</strong>stawio<strong>na</strong> do tworzenia placówek dla uzależnionejelity). Bezdomni sami twierdzą, że terapia z innymiułatwia im zaakceptowanie swojego alkoholizmu -jako choroby „demokratycznej”. Alkoholizm przestajebyć wówczas problemem marginesu czy też zjawiskiem,„rynsztokowym”, jak to sobie dotąd wyobrażali.Mówią: „leczenie z osobami mającymi mieszkanie,rodzinę, stałą pracę czy działalność gospodarczą dodaje<strong>na</strong>m poczucia wartości”. Podkreślają też, że mająod kogo uczyć się umiejętności życiowych, czerpaćenergię, inicjatywę i <strong>na</strong>dzieję. W grupach jednorodnychjest zbyt dużo pesymizmu i niemożności - „jedendrugiego ciągnie w dół”. Jest to widoczne w grupach,w których <strong>bez</strong>domni są w liczebnej przewadze.Zauważamy, że osoby <strong>bez</strong>domne w grupach różnorodnychsą zazwyczaj traktowane z szacunkiem, akceptowanei dostają pozytywne psychiczne wsparciePISMO SAMOPOMOCY 19