10.07.2015 Views

Fronda21-22

Fronda21-22

Fronda21-22

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

wstać, pętała mnie błogość i zamiast wyjść stamtąd jak najszybciej, tkwiłemdo samego zachodu. Tu przynajmniej są ludzie, tu dzieją się rzeczy ważne,matki prowadzą dzieci na spacer, mężczyźni obejmują kobiety, wiatr poruszadrzewa, tam zaś czeka mnie pusty, przeraźliwie pusty dom.***Wracałem bez żalu do Tomasza. W gruncie rzeczy byłem zadowolony, żesię nie pojawił. Czułem, że zakłóciłby spokój i ciszę, jaką miałem w sobie, żedo tego świata zachodu słońca, wierzb, ciepłych lip, wybujałych modrzewii rozrosłych klonów, karpi, dzieci, łabędzi, turystów, lodów, waty cukrowej,Pałacu na Wodzie, wniósłby swój szalony niepokój, nieposkromiony, żądnydowodu umysł.Następnego dnia znowu zadzwoniłem i znowu odpowiedziała cisza. Tojednak nie w jego stylu - pomyślałem. Zwykle się nie spóźniał. Pojechałemdo niego, ale dom zamknięty.Dopiero wtedy ogarnął mnie prawdziwy niepokój. Postanowiłem zajrzećna komisariat i zbadać, czy coś się nie wydarzyło. Mijałem puste korytarze.O dziwo, w środku nikogo. Oczy napotykały brudne, niegdyś żółte ściany.Zapukałem do pokoju, którego numer zdobyłem przy wejściu. Pani oficerdługo wstukiwała imię i nazwisko mojego przyjaciela do komputera.- Tak, jest - powiedziała wreszcie cicho. - To było na szosie krakowskiej,jakieś osiemdziesiąt kilometrów za Warszawą. Badamy sprawę. Ten pan jechałbardzo szybko, wpadł w poślizg przy wymijaniu i - zawiesiła głos - uderzyłw nadjeżdżającego z naprzeciwka tira. Zginął na miejscu.PAWEŁ LISICKIZIMA-2000 313

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!