10.07.2015 Views

Polska Zbrojna nr 13/2012

Polska Zbrojna nr 13/2012

Polska Zbrojna nr 13/2012

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Bariery emerytalneaNNa DąbROWSKaJak funkcjonuje największyRozmowa z pułkownikiem MaRIaNeM babuśKąo tym, na co mogą liczyć żołnierze po zakończeniu służby strona 20 skład amunicji w Polsce strona 25w w w . p o l s k a - z b r o j n a . p lT Y G O D N I KNR <strong>13</strong> (791) 25 marca <strong>2012</strong>INDEks 337 374 IssN 0867-4523Cena 4 zł (w tym 8% VaT)FOTOREPORTAŻPowietrzniszturmaniŚwiadomość, że w pobliżu znajdują sięśmigłowce Mi-24, w czasie walki dodajeżołnierzom odwagi i podnosi morale.strona 42IssN 08674523


POLSKA ZBROJNA towarzyszy żołnierzom oddziewięćdziesięciu lat. Jest jednym z najstarszych tytułówukazujących się na polskim rynku prasowym.Pismo rozwijało się wraz ze zmieniającymi się oczekiwaniamiCzytelników. Przeżyło dwa wyroki śmierci:w 1939 i 1950 roku. Zmartwychwstało w 1991 rokudzięki Bronisławowi Komorowskiemu, ówczesnemuwiceministrowi obrony narodowej, a dziś– prezydentowi Rzeczypospolitej. 1 stycznia 1997roku żołnierski dziennik stał się tygodnikiem. Popiętnastu latach i trzech miesiącach przyszedł czas nakolejne wyzwanie. Trzymacie Państwo w dłoniachostatnią edycję magazynu tygodniowego. Następnewydanie, przed świętami Wielkiej Nocy, ukaże sięjuż jako miesięcznik.POLSKA ZBROJNA w nowej formule wydawniczejpozostanie wierna żołnierzom. Chcemy jeszczewięcej miejsca poświęcić na sprawy bezpośredniozwiązane z wojskiem, prezentować różne oblicza armii.Z drugiej strony, wojsko to nie tylko poligonyi technika. Jeżeli nie ma dumy z barwy i tradycji, niema armii. Jeżeli brak dostatecznej świadomościprawnej, nie ma obywatela żołnierza. Jeśli nie wystarczazrozumienia strategicznych uwarunkowań,nie ma niezbędnej determinacji i jasności celów.POLSKA ZBROJNA służy nie tylko armii. Szczególnieod czasu zawieszenia poboru powszechnegoma poruczenie opowiadania o zawodowym wojsku– cywilom, dla których jest to nieznany, zamkniętyświat, coraz częściej, niestety, pokazywany fałszywieprzez niemających czasu i potrzeby zrozumienia istotysłużby fachowców od szybkiej sensacji.POLSKA ZBROJNA nigdy nie była i nie będziedoskonała. Dawaliśmy jednak nieraz dowody, że potrafimybronić swych racji, ale też przyznać się dobłędu lub uznać argumenty partnerów w dyskusji.I tego nie zamierzamy zmieniać.•POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>3


Bogusław PolitowskiOczynie kłamiąJerzy BesalaTriumf i łzystronaŻołnierze koalicji pomagająafgańskim służbom w tworzeniubiometrycznej bazy danych.30strona59O odtworzeniu granicyRzeczypospolitej z Rosją mieczamibatoriańskich żołnierzyFOT. chAd miLLeRarmia<strong>13</strong> | paulina GliŃSka, maGdalena koWalSka-SendekWędka dla żołnierzaCzy rekonwersja jest szansą dla żołnierzy odchodzącychz wojska?20 | artur GołaWSki Bariery emerytalnerozmowa z pułkownikiem marianem BaBuŚkĄo żołnierskich emeryturach25 | anna dĄBroWSka Leśny arsenałW Stawach zaopatrują się jednostki z całego kraju.27 | katarZyna portianko-GaCa Służba bez rutynyW 2011 roku patrole rozminowania interweniowałyponad osiem tysięcy razy.34 | krZySZtof WileWSki dziesięciu w jednympodpułkownik SłaWomir BĄk – specjalistanie do zastąpienia36 | piotr BernaBiuk Kryptonim „Rybka”felieton o wojsku i rozterkach przyrodniczychmilitaria37 | tadeuSZ WróBel Pływające poduszkia jeśli desant, to czemu nie poduszkowcem?fotoreportaż42 | BoGuSłaW politoWSki Powietrzni szturmaniW afganistanie nad bezpieczeństwem żołnierzywykonujących zadania czuwają mi-24.BeZpieCZeŃStWo47 | miCHał lipa Na dobrej drodzeto, że wojskowi nie zajmują się polityką, paradoksalniesprzyja dziś tunezyjskiej demokracji.52 | tadeuSZ CHaBiera Stracone szanseStaniSłaW koZiej Sojusz ponad ideamipolemika: czy w nato powinniśmy kierować się wspólnąideologią, czy wspólnotą interesów?57 | dominik jankoWSki Odbudowa zaufaniajak w czasach kryzysu budować wiarygodną politykębezpieczeństwa?58 | andrZej jonaS Wiedzieć, rozumiećrzecz o prawie do informacjiWojny i pokoje65 | Waldemar reZmer Przejdziem BzuręW szczytowym momencie bitwy zmagało się nad Bzurą630 tysięcy żołnierzy.68 | andrZej GarliCki Armia ii RzeczypospolitejW świadomości społecznej w dwudziestoleciumiędzywojennym armia stała się symbolemniepodległości.HoryZonty69 | jaCek SZuStakoWSki Król murawySylwetka podpułkownika He<strong>nr</strong>yka reymana77 | andrZej fĄfara <strong>Polska</strong> dla facetówo futbolu i podatkach82 | mariuSZ janiCki Świat nie taki złyżyjemy wciąż w lepszych czasach niż nasi przodkowie.4 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


DYREKTORREDAKTOR NACZELNYMarek SarjuSz-WolSki,tel.: +4822 684 53 65, 684 56 85,faks: 684 55 03; CA MON 845 365, 845 685, faks: 845 503;sekretariat@zbrojni.pl, Al. Jerozolimskie 97, 00-909 WarszawaZASTĘPCA DYREKTORASEKRETARZ REDAKCJI „POLSKI ZBROJNEJ”Wojciech kiSS-orSki,tel.: +4822 684 02 22, CA MON 840 222; wko@zbrojni.plREDAKTORZY PROWADZĄCYkatarzyna PietraSzek, tel.: +4822 684 02 27, CA MON 840 227;joanna rochoWicz, tel.: +4822 684 52 30, CA MON 845 230;aneta WiśnieWSka, tel.: +4822 684 52 <strong>13</strong>, CA MON 845 2<strong>13</strong>;polska-zbrojna@zbrojni.pl, pz@zbrojni.plCertyfikacja dowództwaGłównym celem ćwiczeń dowódczo--sztabowych w Centrum Przygotowańdo Misji Zagranicznych w Kielcachbyła certyfikacja dowództwaXI zmiany, które na przełomie marcai kwietnia wyleci do Afganistanu.W szkoleniu uczestniczyło pół tysiącapolskich i amerykańskich żołnierzypod kierunkiem generała dywizjiJerzego Biziewskiego, dowódcyOfensywa legislacyjnaStabilizacja służby i zatrzymanie żołnierzy w armii to głównecele zmian w ustawie o służbie wojskowej żołnierzy zawodowych.Ministerstwo Obrony Narodowejchce dostosować zapisy ustawypragmatycznej do aktualnych potrzebi realiów służby wojskowej. Jednąz propozycji jest usprawnienie systemurozwoju służbowego przez zaszeregowaniestanowisk oficerów młodszychi szeregowych do dwóch stopniwojskowych, a podoficerów dotrzech. Stworzy widełki, które pozwolążołnierzom służyć na danymstanowisku dłużej niż dotychczas, bezkonieczności przenoszenia go nainne.W przypadku oficerów młodszychpo trzech latach służby na danym stanowiskui uzyskaniu przez nich bardzodobrej oceny w ostatniej opinii służbowejbędzie można zmienić zaszeregowaniestanowiska do wyższego stopnia.Jeśli chodzi o podoficerów, resortproponuje zaliczanie stanowisk dotrzech stopni wojskowych. W przypadkupodoficerów młodszych będą to:kapral, starszy kapral i plutonowy;podoficerów – sierżant, starszy sierżant,młodszy chorąży; podoficerówstarszych – chorąży, starszy chorąży,starszy chorąży sztabowy. Takie rozwiązaniepozwoli na awansowaniepodoficerów bez konieczności zmianyzajmowanych przez nich stanowisk,a także na powoływanie do służbypodoficerów rezerwy. Dla szeregowychproponowane są dwa stopniewojskowe, a ich awans będzie uzależnionyod wolnych stanowisk, czasusłużby na stanowisku w posiadanymstopniu wojskowym, oceny z opiniowaniasłużbowego oraz zaliczenia kursówi szkoleń.Projektowane zmiany dają takżemożliwość wyznaczania żołnierzy zawodowychna niższe stanowiska (zaich zgodą) w przypadku, gdy jednostkawojskowa, w której służą, zostałazlikwidowana lub zredukowana. Nowelapozwoli także przenosić żołnierzysłużby kontraktowej do sześciomiesięcznejrezerwy kadrowej. Planuje2 Korpusu Zmechanizowanego.Uwaga kierownictwa skupiała się nasprawdzeniu i doskonaleniu gotowoścido wsparcia lokalnych władz, realizacjiprogramów pomocy w odbudowiei tworzeniu nowej infrastruktury,ochronie ludności cywilnej w prowincjiGhazni oraz kontynuacji szkoleniaAfgańskich Sił Bezpieczeństwa.Ćwiczenia prowadzono przy użyciu interaktywnegosystemu symulacji polawalki JCATS (Joint Conflict and TacticalSimulation) oraz systemu JEMM(Joint Exercise Management Module),stwarzającego możliwość przygotowaniaplanu podawania wiadomościoraz budowania bazy danycho wojskach własnych i przeciwnikaz równoczesnym zobrazowaniem polawalki. (ANN)•FOT. mARciN SZuBeRTsię ograniczenie żołnierzom możliwościodchodzenia ze służby bezpośredniopo zajęciu wyższego stanowiskasłużbowego. Z wojska nie będą też obligatoryjniezwalniani żołnierze, którzynie złożyli oświadczenia majątkowego(według noweli będzie to naruszeniedyscypliny) oraz dwukrotnieotrzymali ocenę niedostateczną z wuefu.Prace parlamentarne nad ustawąpotrwają prawdopodobnie do końcawrześnia.Zaawansowane są też prace nad nowymiregulacjami w systemie emerytalnymsłużb mundurowych. 8 marca<strong>2012</strong> roku Jacek Cichocki, ministerspraw wewnętrznych, poinformowałprzedstawicieli związków zawodowychsłużb mundurowych, że zakończonokonsultacje w sprawie projektuzmian w tym systemie. Osoby pełniącesłużbę w dniu wejścia w życie ustawybędą mieć zagwarantowane prawowyboru między obowiązującym a nowymsystemem. (MkS) •KIEROWNICY DZIAŁÓWanna DąbroWSka, anDrzej FąFara, Małgorzata SchWarzgruber,taDeuSz Wróbel,tel.: +4822 684 56 04, CA MON 845 604;ppłk artur gołaWSki, tel.: +4822 684 03 55, CA MON 840 355PUBLICYŚCIWARSZAWA: Piotr bernabiuk, Paulina glińSka,krzySztoF PłaWSki, Maciej SzoPa, Piotr zarzycki,tel.: +4822 684 52 44, CA MON 845 244;BYDGOSZCZ: krzySztoF WileWSki,tel.: +4852 378 52 00, CA MON 415 200;GDYNIA: toMaSz goS, tel.: +4858 626 24 <strong>13</strong>, CA MON 262 4<strong>13</strong>;KRAKÓW: MagDalena koWalSka-SenDek,tel.: +48 725 880 221; jacek SzuStakoWSki, tel.: +48 725 880 220;WROCŁAW: boguSłaW PolitoWSki, tel.: +48 725 880 224WSPÓŁPRACOWNICYrobert czulDa, zbignieW FurMan, anDrzej garlicki,januSz grochoWSki, PaWeł henSki, MariuSz janicki,DoMinik jankoWSki, anDrzej jonaS, Marcin kaczMarSki,WłoDziMierz kaleta, WłoDziMierz kalicki, zDziSłaW kryger,Michał liPa, Michał nita, toMaSz otłoWSki, WalDeMar rezMer,Marcin rzePka, he<strong>nr</strong>yk Suchar, Piotr Wołejko, krzySztoFWojcieWSkiFOTOREPORTEReWa korSak, tel.: +4822 684 52 29, CA MON 845 229DZIAŁ GRAFICZNYMarcin DMoWSki (kierownik), PaWeł kęPka, Monika SieMaSzko,tel.: +4822 684 51 70, CA MON 845 170FOTOEDYTORanDrzej WitkoWSki, tel.: +4822 684 51 70, CA MON 845 170OPRACOWANIE STYLISTYCZNErenata groMSka, Małgorzata Mielcarz,urSzula zDunek, tel.: +4822 684 55 02, CA MON 845 502BIURO REKLAMY I MARKETINGUaDaM nieMczak (kierownik), anita kWateroWSka (tłumacz),MagDalena Miernicka, alekSanDra ogłoza, MałgorzataSzuStkoWSka, elżbieta toczek, tel. +4822 684 53 87, 684 51 80,684 04 00, faks: +4822 684 55 03; reklama@zbrojni.plZDJĘCIENA OKŁADCEbogDan PolitoWSkiREDAKTOR WYDANIAjoanna rochoWiczKOLPORTAŻ I REKLAMACJETOPLOGISTIC, ul. Skarbka z Gór 118/22, 03-287 Warszawa,tel.: +4822 389 65 87, +48 500 259 909,faks: +4822 301 86 61; biuro@toplogistic.plDRUKDrukarnia Trans-Druk spółka jawna,Kraśnica k. KoninaNumer zamknięto: 15.03.<strong>2012</strong> r.Treść zamieszczanych materiałów nie zawsze odzwierciedlastanowisko redakcji. Tekstów niezamówionych redakcja nie zwraca.Zastrzega sobie prawo do skrótów.Egzemplarze tygodnika w wojskowej dystrybucji wewnętrznej sąbezpłatne. Informacje: CA MON 840 400POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>5


WarszaWaZmianawartyWedług noWej tradycji coniedzielę w samo południeprzed grobem nieznanego Żołnierzaodbywa się uroczystazmiana posterunku honorowego,dokonywana przez kolejnepododdziały reprezentującepolskie wojsko. 11 marca<strong>2012</strong> roku uczestniczyli w niejżołnierze z Kompanii reprezentacyjnejWojsk Lądowych.Posterunek od szeregowychMateusza Boczara i Marcinadorosza przejęli szeregowiartur ignatiuk i dominikratajczyk, służący w 3 BatalionieZabezpieczenia dowództwaWojsk Lądowych. Zmiany posterunkudokonał kapitanPrzemysław Kubicki, dowódcaKompanii reprezentacyjnejWojsk Lądowych. Po uroczystościpodpułkownik tomaszBieniak z oddziału Spraw reprezentacyjnychdowództwagarnizonu Warszawa przekazałna ręce kapitana Kubickiegookolicznościowy ryngraf. (ad) •Cel minimalnyRedukcja liczebności ordynariatupolowego nie jest skierowanaprzeciwko Kościołowi. Podkreślał to14 marca <strong>2012</strong> roku na spotkaniuz dziennikarzami minister TomaszSiemoniak. Dodał, że chodzi o dostosowanietej liczby do wielkości armiii zaznaczył, że nie da się przekonać dotego, by utrzymywać kościoły garnizonowetam, gdzie nie ma wojska. Planyredukcji ordynariatów minister ogłosiłwspólnie z premierem DonaldemTuskiem 24 lutego <strong>2012</strong> roku. Zadeklarował,że redukcję z 344 do 176 etatówtraktuje jako cel minimum.Szef MON przypomniał, że choćw ostatniej dekadzie liczebność armiimalała, to liczba kapelanów i osób zatrudnionychw ordynariatach wzrosła:„Zlikwidowano dziesiątki garnizonów,zwolniono tysiące oficerów i żołnierzy.W tym czasie nieco wzrosła liczbaetatów w ordynariatach, a więc tenprojekt to jest uwieńczenie pewnegoprocesu, bo na pewno trzeba było torobić wcześniej”. Minister powiedziałteż, że docenia starania biskupa polowegoJózefa Guzdka, by dokonaćw podległej mu instytucji samoredukcji.(ATD)•Weterani na deptakuUstawa o weteranach działań poza granicami państwa wchodzi w życie 30 marca<strong>2012</strong> roku. 29 maja został ogłoszony Dniem Weterana. Już niebawem pojawi siękolejna data, którą poszkodowani powinni zanotować w swoich kalendarzach.Poseł Jadwiga Zakrzewska, wiceprzewodniczącasejmowej KomisjiObrony Narodowej, wystąpiłaz inicjatywą zorganizowania aukcjicharytatywnej na rzecz podopiecznychStowarzyszenia Rannych i Poszkodowanychw Misjach poza GranicamiKraju. Wojskowy InstytutWydawniczy, który od lat wspieraweteranów, objął akcję patronatemmedialnym.Pierwsze spotkanie organizacyjneodbyło się 9 marca <strong>2012</strong> rokuw pałacyku prezydenta w Ciechocinku.Przedstawiciele KancelariiPrezydenta, Sejmu RzeczypospolitejPolskiej, Ministerstwa ObronyNarodowej, Ministerstwa Pracyi Polityki Społecznej, władz miastaCiechocinka oraz Wojskowego InstytutuWydawniczego ustalili, żewydarzenie, którego głównym elementembędzie aukcja obrazówFOT. m. mieRNicKAi rzeźb przekazanych przez studentówAkademii Sztuk Pięknych orazuczniów liceów plastycznychz Warszawy i Włocławka, zaplanowanona lipiec <strong>2012</strong> roku.Licytacji będzie towarzyszyłootwarcie nowego skrzydła hotelowego22 Wojskowego Szpitala Uzdrowiskowo-Rehabilitacyjnegow Ciechocinku,w którym pomoc otrzymująweterani.Organizatorzy imprezy nie zapomnieliteż o kuracjuszach. Dla nichprzewidziano dwa koncerty: ReprezentacyjnegoZespołu ArtystycznegoWojska Polskiego oraz zespołurockowego. Oba odbędą się w muszlikoncertowej. Tam też będzie możnakupić cegiełki, które umożliwiąwzięcie udziału w loterii. Dochódz ich sprzedaży zasili budżet StowarzyszeniaRannych i Poszkodowanychw Misjach poza GranicamiKraju. Będzie to okazja do zdobyciaprzedmiotów przekazanych przezżołnierzy i firmy związane z przemysłemobronnym.Akcję patronatem objęli prezydentRzeczypospolitej PolskiejBronisław Komorowski, kardynałZenon Grocholewski, ministerobrony Tomasz Siemoniak, ministerpracy i polityki społecznejWładysław Kosiniak-Kamysz,minister kultury i dziedzictwa narodowegoBogdan Zdrojewskioraz władze miasta Ciechocinka.(MM)•6 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


m i s j eAFGANISTAN. Działalność polskiegokontyngentu i ogólna sytuacja bezpieczeństwaw prowincji interesowałyMichala Svedę, doradcę politycznegoNATO. Odwiedził on bazę Ghazni, gdziespotkał się z dowódcami Zespołu OdbudowyProwincji. Duże wrażenie nagościu wywarła też działalność informacyjnai psychologiczna grup PSYOPSi INFOOPS. Michal Sveda wysoko oceniłaudycje informacyjne i edukacyjne,w tym szczególnie serię dotyczącąprzestrzegania prawa.AFGANISTAN. Przedstawicielom afgańskichfirm przedstawiono zasadyprzystępowania do procedur przetargowych.Na spotkanie przyszło blisko200 osób. Podobną konferencjęzespół specjalistów PRT zorganizowałrok temu. Ponieważ znów ruszyłyprocedury przetargowe, dzięki którymzostaną wyłonieni wykonawcyprojektów na rok <strong>2012</strong>, aby uniknąćbłędów, które zdarzają się przy składaniuofert, zorganizowano spotkaniedla przyszłych kontraktorów.W <strong>2012</strong> roku zespół PRT ma na liściezasadniczej 21 projektów, naktórych realizację przeznaczono23 miliony złotych. (AD) •FOT. KONRAD KAcZmARZWyrok zapadłTrzech żołnierzy zostało uniewinnionych,a sprawa czterech wróciła do ponownegorozpatrzenia przez sąd pierwszej instancji.Izba Wojskowa Sądu Najwyższego14 marca <strong>2012</strong> roku wydała takiwyrok w procesie dotyczącymostrzelania wioski Nangar Khel. Prawomocnieuniewinnieni zostali kapitanOlgierd C. oraz starsi szeregowiJacek Janik i Roberta Boksa. Jakuznał sąd, kapitanowi C. nie możnaprzypisać wydania rozkazu ostrzelaniawioski, a dwaj starsi szeregowinie mieli zamiaru dokonać zabójstwacywili, bo działali na rozkaz i niemieli podstaw go kwestionować.Przewodniczący składu sędziowskiegosędzia Wiesław Błuś podkreślił,że brak jest dowodów na to, że żołnierze„swoją świadomością i wolą obejmowalistrzelanie do wiosek i działaliz zamiarem zabójstwa cywili”.Za niezasadne Sąd Najwyższyuznał natomiast uniewinnienia czterechoskarżonych: podporucznikaŁukasza Bywalca, chorążegoAndrzeja Osieckiego, plutonowegorezerwy Tomasza Borysiewiczai starszego szeregowego rezerwySztandar ideałówkatedrze polowej Wojska Polskiego10 marca <strong>2012</strong> roku Wzgromadzili się członkowie ZwiązkuPiłsudczyków RP z całej Polski orazmłodzież ze szkół noszących imięmarszałka Józefa Piłsudskiego. Uroczystośćuświetnił oddział honorowyułanów w strojach historycznych.Biskup Guzdek nawiązał w homiliido przypowieści o synu marnotrawnym.Stwierdził, że przypominaona losy Polaków, którzy wzgardzilietosem rycerskim oraz wolną ojczyznąi dopiero ciężki but najeźdźcówuświadomił im, dlaczego wolnośćjest cenna. Nawiązał też do słówDamiana Ligockiego. Według SN,nie należało zastosować wobec nichzasady, że niedające się usunąć wątpliwościrozstrzyga się na korzyśćpodsądnych i uniewinnić ich z brakuwystarczających dowodów winy. Sądpodkreślił, że oskarżeni składalisprzeczne relacje o przebiegu zdarzeń.Najpierw mówili, że ostrzał wioski byłodpowiedzią na strzały oddane przeztalibów, potem, że działali na rozkazlub że amunicja była wadliwa.„Przedwczesna jest odpowiedź napytanie, czy będzie kasacja prokuraturyw sprawie uniewinnionych przezSąd Najwyższy żołnierzy”, powiedziałprokurator pułkownik JakubMytych. Jak podkreślił, wyrok sądujest salomonowy. „Miałem nadzieję,że wszyscy żołnierze zostaną uniewinnieni”,przyznał minister TomaszSiemoniak. Dodał, że cieszy sięz uniewinnienia trzech żołnierzyi ma nadzieję, że w ponownym procesiewyrok w sprawie pozostałychbędzie podobny. (KP)•Biskup polowy Wojska Polskiego jÓZeF GUZDeK poświęciłsztandar Związku Piłsudczyków Rzeczypospolitej Polskiej.FOT. K. STęPKOWSKImarszałka Piłsudskiego, którystwierdził, że Polacy chcieliby wolności,pod warunkiem że będziekosztowała dwa grosze i dwie kroplekrwi. „Pokolenie legionistów walczącycho niepodległość ojczyznypozwoliło Polsce powstać z grobuniewoli”, powiedział biskup, zachęcającjednocześnie, by sztandar gromadziłpiłsudczyków. „Nie odstąpcienigdy od ideałów, które przypominai symbolizuje”.Po mszy i poświęceniu sztandaruMarian Edmund Ząbek, marszałekZwiązku Piłsudczyków RP,podkreślił, że patriotyzm jest słowemniemodnym, a związek starasię to zmienić, dlatego tak bliskowspółpracuje z młodzieżą. W czasieuroczystości Złoty Krzyż za Zasługidla Związku Piłsudczyków otrzymało<strong>13</strong> osób, między innymi biskupJózef Guzdek, generał SławomirPetelicki i Janusz Onyszkiewicz.(KP)•• BYDGOSZCZ. Główne założeniareformy emerytalnej oraz zmianyprzepisów ustawy pragmatycznejbyły jednymi z tematów dyskusjina II Zgromadzeniu mężów ZaufaniaKorpusu Podoficerów ZawodowychInspektoratu Wsparcia SiłZbrojnych. • GDYNIA. Z okazjiosiemnastej rocznicy podniesieniabandery na ORP „Piorun” na pokładzieokrętu zorganizowano uroczystązbiórkę z udziałem przedstawicielimarynarki Wojenneji władz miasta. • MIĘDZYRZECZ.W 17 Wielkopolskiej BrygadzieZmechanizowanej zakończył siępięciodniowy kurs dla strzelcówwyborowych. Wzięło w nim udział16 żołnierzy batalionu manewrowegoWeimarskiej Grupy BojowejUnii Europejskiej (WGB UE).• NADARZYCE. Żołnierze z placówkiŻandarmerii Wojskowejw Wałczu uczestniczyli w zorganizowanymwe współpracy z dowództwem21 centralnego PoligonuLotniczego szkoleniu dotyczącymzabezpieczania miejsca katastrofylotniczej. • SIERADZ. Zintegrowanezajęcia batalionowe, mającena celu między innymi doskonaleniewspółpracy podsystemówłączności cyfrowej oraz usuwaniaawarii sieci komputerowych, odbyłysię w 15 Sieradzkiej BrygadzieDowodzenia. • WARSZAWA. Zaprezentowaniewspółczesnych metodwykrywania i monitoringu skażeńbyło jednym z celów wizyty słuchaczypodyplomowego studiumoperacyjno-strategicznego AkademiiObrony Narodowej w centralnymOśrodku Analizy Skażeń.• WROCŁAW. Żołnierze, którzy będąpełnić służbę w patrolu rozminowaniaw komponencie inżynieryjnymPKW, byli jednymi z uczestnikówkursu obsługi zdalnie sterowanychurządzeń do podejmowaniai neutralizacji przedmiotów wybuchowych.Zorganizowano go w centrumSzkolenia Wojsk Inżynieryjnychi chemicznych. • ŻAGAŃ,ŚWIĘTOSZÓW. Artylerzyści z pododdziałów23 Pułku Artylerii zakończylidwutygodniowe szkoleniepoligonowe w Ośrodku SzkoleniaPoligonowego Wojsk Lądowych.Zwieńczeniem był trening kierowaniaogniem „Huragan ’12” połączonyze strzelaniem amunicją bojową.(PG)•POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>7


K A R T O T E K AGenerał dywizji pilotLeszek Cwojdzińskizostał szefem DepartamentuPolityki Zbrojeniowej mON.PKB na obronnośćZaprezentowano rekomendowane kierunki i sposoby doskonaleniasystemu bezpieczeństwa narodowego Polski na najbliższe dwadzieścia lat.Na IV Konferencji Plenarnej StrategicznegoPrzeglądu BezpieczeństwaNarodowego 9 marca <strong>2012</strong>roku przedstawił je dwunastoosobowyzespół pod przewodnictwem doktoraAndrzeja Karkoszki, przewodniczącegozespołu pierwszego polskiegoStrategicznego Przeglądu Obronnego.Zadaniem przeglądu jest całościowaocena bezpieczeństwa narodowego.Dzięki niemu powstanie raport dlaprezydenta oraz rządu, na któregopodstawie Biuro Bezpieczeństwa Narodowegowyda pierwszą białą księgębezpieczeństwa narodowego. Treściw nich zawarte mają stanowić podstawędo przygotowania nowej strategiibezpieczeństwa narodowego. Obecnyna konferencji prezydent BronisławKomorowski podkreślił, że bieżącezdarzenia kryzysowe – protestyw sprawie ACTA, katastrofa kolejowa,kryzys zadłużeniowy w Europie– potwierdzają znaczenie prac komisjiprzeglądowej.Najciekawsze propozycje, zawartena 383 stronach raportu, w odniesieniudo wojska to: określenie zasad kierowaniaobroną państwa i podległości siłzbrojnych w czasie wojny, urealnieniepozycji ustrojowej naczelnego dowódcysił zbrojnych lub przyznanie jegoFOT. JANuSZ BłASZcZAKkompetencji prezydentowi, ustalenieroli premiera w czasie wojny orazokreślenie zakresu kontroli parlamentunad siłami zbrojnymi.Ponadto zespół zarekomendowałpolitykom utrzymanie w wieloletniejperspektywie nakładów na obronnośćw dotychczasowej wysokości 1,95procent PKB roku poprzedniego, zakończenieinformatyzacji MON i siłzbrojnych, budowanie korzystnego wizerunkuwojska w społeczeństwie jakoatrakcyjnego i wiarygodnego pracodawcy,a także usprawnienie systemurządowych zamówień na sprzęti uzbrojenie dla wojska. (AG) •Generał brygadyLeszek soCzewiCa,ostatnio w rezerwiekadrowej mON, został nowymszefem Zarządu AnalizWywiadowczych i RozpoznawczychP-2 w SztabieGeneralnym WP. Wcześniejbył attaché obrony, wojskowym,morskim i lotniczym w StanachZjednoczonych.Pułkownikwiesław Mitkowskijest komendantem kieleckiegocentrum Przygotowań do misjiZagranicznych. PułkownikMitkowski dowodził wcześniejcentralną Grupą WsparciaWspółpracy cywilno-Wojskowejw Kielcach.PodpułkownikPiotr PawLiCazostał szefem Wydziału KoordynacyjnegoKomendy GłównejŻandarmerii Wojskowej.Podpułkownik pilotandrzej sitarzawansował na starszego specjalistęinstruktora pilota w Oddzialeużytkowania i Prób w LocieStatków Powietrznych w DowództwieSił Powietrznych.(AD, AG, mKS)•S P O T K A N I APOLSKAW centrach szkolenia w całym kraju401 starszym szeregowym wręczonoświadectwa ukończenia szkoły podoficerskiej.W trakcie sześciomiesięcznegoszkolenia zostali przygotowanido pełnienia dalszej służby nastanowiskach dowódców drużyn. Egzaminna pierwszy stopień podoficerskiobejmował sprawdziany z wychowaniafizycznego oraz wiedzy teoretyczneji praktycznej.SŁOWENIAWspółpraca dwustronna oraz szczytNATO w Chicago były tematami rozmówZbigniewa Włosowicza, podsekretarzastanu do spraw politykiobronnej, z przedstawicielami słoweńskiegoministerstwa obrony. Polskiminister spotkał się z PeteremStavanjem, sekretarzem stanu w ministerstwieobrony Słowenii, PrimožemŠavcem, dyrektorem generalnymdo spraw polityki obronnej.TATRYJazdę na nartach, technikę poruszaniasię w zimowych, górskich warunkachi bytowanie doskonalili żołnierzekompanii rozpoznawczej 21 BatalionuDowodzenia z Rzeszowa. Ćwiczylitakże ocenianie zagrożenia lawinowegoi prowadzenie akcji ratunkowej,nawigację i orientowanie w tereniegórskim, a także wspinaczkę lodową.Szkolenie przeprowadzili ratownicyTOPR ze śmigłowcowej GrupyRatowniczo-Poszukiwawczej.WARSZAWA„Dzisiejsze Wojsko Polskie bardzomocno chce się odwoływać do tradycjiArmii Krajowej”, mówił ministerTomasz Siemoniak na spotkaniuz członkami Światowego ZwiązkuŻołnierzy Armii Krajowej. Kombatancipodkreślali, że swoje doświadczeniai poczucie odpowiedzialnościchcą przekazywać następnym pokoleniom.WARSZAWAKwestie współpracy między MinisterstwemObrony Narodowej a MuzułmańskimZwiązkiem Religijnymw Polsce omówiono na spotkaniu ministraTomasza Siemoniaka z delegacjązwiązku, z jego przewodniczącym,muftim Tomaszem Miśkiewiczemna czele.WROCŁAWZ lotniska Strachowice do Afganistanuwylecieli pierwsi żołnierze XI zmiany.Będzie ona liczyć 2,5 tysiąca wojskowych– jej trzonem jest 6 BrygadaPowietrznodesantowa. (AD, MKS) •8 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


USAOstatnia misja „Big E”FOT. us navyW południe 11 marca od nabrzeża w bazie morskiej Norfolk odcumował najstarszy amerykański lotniskowiec atomowy USS „Enterprise”. Towarzyszył mukrążownik rakietowy „Vicksburg” i trzy niszczyciele. Liczący ponad pół wieku okręt udał się w 22. i zarazem ostatni wielomiesięczny rejs. Przez kilka miesięcylotniskowiec ma operować na akwenach, które są w sferze odpowiedzialności 5 i 6 Floty USA. Po powrocie do kraju zostanie 1 grudnia oficjalnie wycofanyze służby. (WR)•Twarde stanowiskoKIRGISTAN. Pierwsza wizytaLeona Panetty w Kirgistanie jakosekretarza obrony USA nie była udana.<strong>13</strong> marca w Biszkeku usłyszał,że Amerykanie nie będą mogli wykorzystywaćpo 2014 roku do celówwojskowych bazy lotniczej Manas –podała AFP. Powiedział o tym me-Mniej TornadoNIEMCY. Luftwaffe redukujeliczbę posiadanych samolotów bojo-wych Tornado ze 185 do zaledwie85 egzemplarzy. Jednocześnie pozo-stałe maszyny mają zostać poddanedaleko idącej modernizacji, do standarduASSTA 3.0. Umożliwi to ichużytkowanie do 2025 roku. ASSTAdiom sekretarz tamtejszej rady obronyBusurmankul Tabaldiew.W grudniu 2011 roku nowy prezydentKirgistanu Ałmazbek Atambajewoświadczył, że goszczenie wojskamerykańskich w Manas jest „bardzoniebezpieczne” dla jego rządu.Waszyngton płaci Kirgizom za korzystaniez niej 60 milionów dolarówrocznie. (W)•Niespodziewana wizytaSekretarz obrony USA przybył do Afganistanu kilka dnipo zabiciu przez arykańskiego żołnierza 16 cywilów.3.0 obejmie integrację z natowskimsystemem wymiany informacji, komunikacjęLink 16, nowe radio orazcyfrowy rejestrator lotu. Tornado będąteż zdolne do przenoszenia bombi rakiet naprowadzanych laserowoZaprzeczenieprzez satelity. Koszt przebudowywszystkich samolotów wyniesie 760KENIA. Islamiści z somalijskiegomilionów euro. (SZ)•ugrupowania Al-Szahab zaprzeczyli,że są odpowiedzialni za atakz użyciem granatów ręcznych,do którego doszło 11 marcaw Nairobi. Napastnicy rzucili je z ja-dącego samochodu na zatłoczoną sta-AFGANISTAN. Z niespodziewanąwizytą przebywał w ubiegłymtygodniu w Afganistanie sekretarzobrony USA Leon Panetta. Udałsię tam, aby zażegnać kolejny kryzys.Jeszcze nie przebrzmiały echaskandalu związanego ze zbezczeszczeniem(domniemanym spaleniem)ksiąg Koranu w bazie Bagram, a jużsytuację zaogniła zbrodnia popełnionaprzez sierżanta US Army. 11 marcażołnierz opuścił bazę Camp Belambayw dystrykcie Panjwai w prowincjiKandahar, udał się do pobliskiejwioski i z premedytacją zastrzelił16 afgańskich cywilów, w tym dziewięciorodzieci. Część zwłok podpalił.Zdarzyło się to w momencie, gdytrwają trudne negocjacje dotycząceporozumienia określającego zasadyobecności wojsk USA w Afganistaniepo 2014 roku. (WRT) •cję autobusową Machakos. Sześćosób zginęło, a ponad 60 zostało rannych.Dziennik „Daily Nation” podał,że jedna z osób rannych w zamachuzmarła. Natychmiast po tym wydarzeniuwładze Kenii oskarżyły o ten aktterroru właśnie Al-Szahab. (WW) •POLsKa ZBROJna nR <strong>13</strong> | 25 maRca <strong>2012</strong>9


USAAlbo śmigłowce, albo samolotySiedemnastu amerykańskich senatorów wystosowało do Pentagonu pismo, w którym zasugerowało, że Stany Zjednoczone powinny zrezygnować z kupnarosyjskich śmigłowców – podała agencja RIA Novosti. USA kupowało do tej pory nowe śmigłowce Mi-17 dla wojsk w Afganistanie. Nadają się one idealnie dosłużby w górzystym terenie, a w dodatku są znacznie tańsze od maszyn produkowanych na Zachodzie. Senatorowie chcą w ten sposób wymusić na Moskwiezaprzestanie wsparcia dla syryjskiego prezydenta Baszara al-Asada. Wątpliwe, żeby przyniosło to skutek, biorąc pod uwagę choćby wielomilionowe zamówieniapoczynione w Rosji przez syryjski rząd. Chodzi między innymi o 36 samolotów szkolno-bojowych Jak-<strong>13</strong>0. (SZP)•Wezwanie szefaPrzewodniczący Kolegium Szefów Sztabów generałJung Seung Jo wezwał marynarkę wojenną, aby szybkoreagowała na prowokacje ze strony Korei Północnej.REPUBLIKA KOREI. 12 marcaw czasie wizyty w bazie morskiej Pyeongtaek,około 70 kilometrów na południeod Seulu, gdzie siedzibę madowództwo 2 Floty, przewodniczącyKolegium Szefów Sztabów generałJung Seung Jo wezwał marynarkęwojenną, aby szybko reagowała naprowokacje ze strony Korei Północnej– podała agencja Yonhap. Jego pobytbył związany z przygotowaniami dodrugiego seulskiego szczytu o bezpieczeństwienuklearnym. Amerykaniejuż zapowiedzieli, że poczynaniaKorei Północnej będzie śledzić w tymczasie ich samolot szpiegowski.W Pyongtaek generał Jung Seung Jowizytował dwa niszczyciele rakietoweprzybyłe na trwające od 1 marcamanewry „Foal Eagle” – amerykańskiUSS „Chaffee” i południowokoreański„Yang Man Chun”. Załoga tegoostatniego zaprezentowała reakcję nasymulowany atak z wykorzystaniempocisku rakietowego ziemia-woda.Szef Kolegium Sztabów był też na pokładziedwóch małych jednostek. Spotkałsię również z trzema ocalałymiczłonkami załogi korwety „Cheonan”,która po trafieniu północnokoreańskątorpedą zatonęła w marcu 2010 rokuna Morzu Żółtym. (WRT) •Kara za gwałtHAITI. Dwaj żołnierze z kontyngentupakistańskiego w misji pokojowejONZ w Haiti zostali skazani zagwałt na 14-letnim chłopcu na rokwięzienia i wydalenie z armii – po-Nowa bombaIZRAEL. Armia izraelska ujawniłaistnienie nowej bomby precyzyjnejsłużącej do niszczenia najcięższychbunkrów i umocnień. MPR-500 toulepszona wersja amerykańskiejMk82, która powstała w państwowychzakładach Israel Military Industries(IMI). Na filmie pokazanympo raz pierwszy 6 marca <strong>2012</strong> rokunowa bomba zdołała przebić czterybetonowe ściany. Co ciekawe,odłamki upadały zaledwieFOT.us dOddało <strong>13</strong> marca BBC News. Sprawaodbyła się przed pakistańskim sądemwojskowym na Haiti, a wyrokzapadł 12 marca. Skazani odbędą zasądzoneim wyroki w kraju. Incydentmiał miejsce w styczniu tegoroku w Gonaïves. (W) •w promieniu trzech metrów. Prezentacjanowej bomby idzie w parzez zapowiedzią powiększenia ładownościpowietrznych tankowców użytkowanychprzez Izrael. Dzięki temuF-15 i F-16 tego kraju będą mogłyzabrać większy ładunek bojowy, jeślizdecydują się na zaatakowanieirańskich instalacji nuklearnych.(SZP)•10POLsKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


Raportw parlamencieSZWECJA. 15 marca do parlamentarnejkomisji obrony trafiłraport dowództwa sił zbrojnychdotyczący modernizacji flotysamolotów bojowych – podałDefense News. Pierwsze nowejgeneracji Gripeny powinny byćdostarczone lotnictwu w 2020roku. W porównaniu z obecnieużywanymi maszynami oczekujesię, że będą miały większykadłub, mocniejszy silnik i będąprzenosić więcej rodzajówuzbrojenia.Szwedzcy wojskowi oszacowalipotrzeby na co najmniej 60 do80 nowych Gripenów. Wedługwstępnych wyliczeń ministerstwaobrony program modernizacjimyśliwców, który zaspokoipotrzeby operacyjne przynajmniejdo 2040 roku, będziekosztować 4–5 miliardów dolarów.(W)•ROSJA. Nieopodal ośrodka szkoleniowegow Torżku rozbił się jedenz najnowocześniejszych śmigłowcówbojowych Federacji Rosyjskiej – podała<strong>13</strong> marca agencja RIA Novosti. Zginęłodwóch pilotów. Dzień wcześniejKamov Ka-52 Aligator zniknął z radaróww trakcie lotu z ograniczoną widocznością.W poszukiwaniu wrakuRotacje w PentagoniePojawiły się nazwiska kilku generałów,którzy mają objąć wysokie stanowiskaw Departamencie Obrony i siłach zbrojnych.USA. Nowym asystentem wojskowymsekretarza obrony Leona Panettybędzie generał porucznik ThomasWaldhauser (na zdjęciu) z KorpusuPiechoty Morskiej, dotąd dowodzącyI Marine Expeditionary ForceFOT.uS dOdKatastrofaAligatoraAfrykańskie misjebrało udział ponad 300 osób. Topierwsza w historii katastrofa śmigłowcatego typu. Do tej pory spadłydwie maszyny – Ka-50. W obu wypadkachprzyczynami katastrofy byłybłędy pilotów, polegające na zbytgwałtownym manewrowaniu, co doprowadzałodo zderzenia się przeciwbieżnychwirników maszyny. (SZ)AUSTRALIA. W dzienniku „SydneyMorning Herald” ukazał się artykułinformujący o tym, że na terenieAfryki żołnierze australijskich wojskspecjalnych prowadzą tajne działania– podała <strong>13</strong> marca AFP. Gazeta sprecyzowała,że chodzi o 4 SzwadronSpecial Air Service. Według anonimowegoźródła rządowego żołnierzetej jednostki prowadzą akcje wywiadowczezwiązane ze zwalczaniem terroryzmu.Innym ich zadaniem jestprzygotowanie strategii ewakuacjiobywateli australijskich z państw afrykańskich,gdyby pojawiła się taka konieczność.Wśród krajów, na którychterenie operuje australijski SAS, wymienionoKenię, Nigerię i Zimbabwe.•ROK 1997Włodzimierz KALETA,podpułkownik:„Potencjał bojowy naszej floty niezapewnia realizacji postawionychprzed nią zadań. Bez planu rozwojuMarynarki Wojennej polskabandera może zniknąć z Bałtyku”.Ryszard ŁUKASIK, wiceadmirał:„Kontynuujemy prace nad założeniamikorwety wielozadaniowej.Przygotowanie i realizacja budowyokrętu to proces trwający co najmniejpięć–siedem lat”.Robert KOWAL, kapitan:„Marynarz powinien orientowaćsię, gdzie jest dziób okrętu,Zdobytą wiedzą Australijczycy dzieląa gdzie jego rufa”.się z sojusznikami. (W) • Andrzej MĘDRYKOWSKI,podpułkownik:„Paradoksem jest to, że Rosja, pozostającpoza strukturami NATO,wywiera przemożny wpływ nakształt i decyzje Sojuszu. Chcektoś, czy nie, rosyjska obecnośćw Pakcie Północnoatlantyckimjest faktem”.BrakzgodyUSA. Komisje sił zbrojnych Senatui Izby Reprezentantów niei jednocześnie szef marines w DowództwieCentralnym – podał 12 mar-porozumiały się co do wysokościplanowanego budżetu DepartamentuObrony w roku budżetocaportal Defense News. Jego poprzednikgenerał porucznik John Kelly,wym 20<strong>13</strong> – podał 12 marca portalrównież z piechoty morskiej, zostałDefense News. W liście z 9 marcawybrany przez prezydenta BarackaBuck McKeon, który jest przewodniczącymkomisji w izbie niższejObamę na szefa Dowództwa Południowego.Generał porucznik CharlesKongresu USA, napisał, że należyDavis z sił powietrznych, który kierowałprogramem F-35, a obecnie dowo-go zwiększyć, aby wojsko mogłozrealizować cele strategiczne. Senatorzysą skłoni zaakceptować wydziAir Force’s Electronic SystemsCenter, zostanie natomiast wojskowymdatki na poziomie 614 miliardówzastępcą szefa zamówień w Pentagonie.Zastąpi generał porucznik Janetdolarów.Pentagon zwrócił się o 525 miliardówdolarów budżetu podstawowegoWolfenbarger, którą nominowano nadowódcę Air Force Material Command.Kolejny trzygwiazdkowy gene-i 88,5 miliarda dolarów na operacjezagraniczne. Przyjęta w sierpniurał lotnictwa Burton Field, dowodzącyamerykańskimi wojskami w Japo-ubiegłego roku ustawa o kontroli budżetuprzewidywała, że w sumienii, ma objąć funkcję zastępcy szefawszystkie wydatki na bezpieczeństwopaństwa w roku budżetowymsztabu do spraw operacji, planowaniai wymagań w Departamencie Obrony.20<strong>13</strong> nie przekroczą 686 miliardówPełniący ją do tej pory generał porucznikHerbert „Hawk” Carlisle ma zaśdolarów. Powyższa suma obejmujepoza Pentagonem budżety trzech innychresortów – stanu, bezpieczeń-być dowódcą sił powietrznych USA naPacyfiku. (WT)• stwa krajowego i do spraw weteranów.(W)•Tadeusz MITEK, pułkownik:„Codziennie na posterunkach stoitylu żołnierzy, że mogliby stworzyćpełną dywizję bojową”.Roman PRZECISZEWSKI,podpułkownik:„Co drugi poborowy odpowiada, żechce iść do wojska. Ale, jak uczyżycie, jest w tym duża doza dyplomacji”.Zbigniew STEFANIAK,podpułkownik:„Niewielu dostrzegło, że kapitalizmzmienił psychikę żołnierza.Żołnierz zawodowy służy za pieniądze,służy temu, kto mu płaci”.Jan BOCZKOWSKI, major:„Wyznaczenie nam 20 lat na osiągnięciekompatybilności językowejz NATO zakrawa na lekką przesadę”.Wojciech PIEKARSKI, pułkownik:„CWKS Legia chyli się ku upadkowi.W potrzebie nie ma zbyt wieluprzyjaciół. Zwłaszcza takich, którzydysponują gotówką”.POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 MARCA <strong>2012</strong>11


Pomimo niesprzyjających warunkóww trakcie pełnieniaprezydencji udało się zrealizowaćwiększość naszych celów”,mówił podsekretarz stanu do sprawpolityki bezpieczeństwa w MinisterstwieSpraw ZagranicznychBogusław Winid. Wiceministermiał na myśli kryzys finansowyw strefie euro, ograniczający wydatkipaństw członkowskich na obronność,różnice w poglądach członkówUnii na temat wspólnej polityki bezpieczeństwaoraz ograniczenia płynącez zapisów traktatu lizbońskiego.Według nich za politykę obronnościodpowiada Europejska SłużbaDziałań Zewnętrznych, co częściowoogranicza rolę prezydencji narodowejw tym zakresie.„Mimo to zdecydowaliśmy się naaktywne działania w obszarzeobronności i zrealizowaliśmy naszezałożenia”, zapewniał posłów sejmowejKomisji Obrony Narodowej wiceministerWinid.Cztery główne cele polskiej prezydencjiw dziedzinie bezpieczeństwai obrony to:GONIECPARlAMENTARNyRedaktor: piotR ZaRZyCki edycja 63.e-mail: piotr.zarzycki@zbrojni.plJak wypadł debiut?W trakcie prezydencji polski w Radzie Unii Europejskiej udało się zrealizowaćwiększość celów w obszarze bezpieczeństwa i obrony.<strong>Polska</strong> zadeklarowała między innymi udział w programach nadzorowaniaobszarów morskich.• zwiększenie użyteczności grupbojowych UE;• harmonizacja wojskowych i cywilnychmechanizmów planowaniaoraz prowadzenia misji reagowaniakryzysowego;• wzmocnienie współpracy UEz partnerami wschodnimi w dziedziniebezpieczeństwa i obrony;• inicjatywa wspólnego pozyskiwaniai wykorzystywania zdolnościobronnych (Pooling and Sharing).W ocenie polskich politykówunijne grupy bojowe powinny byćuzupełniane o ekspertów cywilnych,a ich dyżur należałoby wydłużyćdo dwunastu miesięcy.Istotną kwestią jest też finansowaniedziałalności grup w ramachprogramu Athena (wspólne finansowaniekosztów operacji). RadaUE zadeklarowała dalsze pracenad tym problemem. Do tej poryudało się wynegocjować gwarancjęwspólnego finansowania transportustrategicznego grup do końcaprzyszłego roku. Dla Polski jestto istotne ustalenie ze względu nadyżur grupy z państw TrójkątaFOT. mARiAN KLucZyńSKiWeimarskiego w pierwszym półroczu20<strong>13</strong> roku.Jej efektem jest aktywacja Centrumpoinformował wiceminister Winid.Ważną inicjatywą wspieraną Operacyjnego UE, które zostało powołanejeszcze w 2004 roku, ale doprzez polską prezydencję jest jedenaścieprogramów Pooling and Sharing,które zostały zaakceptowane na potrzeby prowadzonych ćwiczeń.tej pory było wykorzystywane tylkoprzez Radę Sterującą Europejskiej Obecnym przeznaczeniem centrumAgencji Obrony. Dotyczą one: tankowaniasamolotów w powietrzu, wilnych działań prowadzonych przezma być wsparcie wojskowych i cy-inteligentnej amunicji, szkolenia załóglotniczych i morskich, węzłów szkolenie sił somalijskich, rozwójUnię w Rogu Afryki (między innymitransportowych, rozpoznania i łącznościsatelitarnej, zabezpieczenia Zadbaliśmy też o relacje z krajamizdolności morskich państw regionu).medycznego, komunikacji satelitarnej,rozpoznania morskiego, szkole-o przeniesienie części aktywnościPartnerstwa Wschodniego. Chodzinia załóg śmigłowców, oraz powstaniakomórki do spraw rozpoznania z Afryki na Europę Wschodnią orazUnii w dziedzinie bezpieczeństwasatelitarnego.włączenie wschodnich sąsiadów<strong>Polska</strong> zadeklarowała udział (głównie Ukrainy i Rosji) do współpracyszkoleniowej. „Są to małe, alew programach nadzorowania obszarówmorskich i pozyskiwania usług stabilne kroki”, ocenił podsekretarzsatelitarnych. Chcemy też uczestniczyćw projektach dotyczących tan-Wiceminister obrony Czesławstanu w MSZ.kowania w powietrzu, szkolenia pilotówmyśliwców oraz europejskich działania wpłynęły na podniesienieMroczek podkreślił, iż te wszystkiewęzłów transportowych.naszej oceny w oczach partnerów:„W trakcie prezydencji prowadziliśmydebatę na temat poprawy są zadowalające”. Zwrócił również„Warunki były trudne, ale rezultatystruktur planowania operacji UE”, uwagę na rolę licznych spotkań, naktórych omówiono strategię na czasprezydencji:Niemieccy„Harmonogram prac ustaliliśmyna długo przed objęciem przewodnictwa.Bez nich realizacja naszychgościeNcelów nie byłaby możliwa”.a zaproszenie przewodniczącegosejmowej Komisji Obro-Na fakt, iż przebieg naszej prezydencjinie był idealny, uwagę zwróciławiceprzewodnicząca Komisjiny Narodowej (KON) StefanaNiesiołowskiego 23 kwietniaObrony Narodowej Jadwigaw Warszawie będzie przebywaćZakrzewska (PO). „Zabrakło kompatybilnościpomiędzy administra-delegacja osiemnastu członkówkomisji obrony Bundestagu, którzywezmą udział w posiedzeniucją rządową, parlamentem i BiuremBezpieczeństwa Narodowego”, oceniłaposłanka. „Nie jest to krytyka,KON. Posłowie będą wymieniaćpoglądy na temat relacji polskoalezaniepokojenie tym, że ta współpracaw przyszłości nie będzie bar--niemieckich oraz współpracyw ramach NATO i UE. • dziej zacieśniona”. (PZ) •12 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


Redaktor działuaRtuR goławskipaulinaglińskamagdalenakowalska-sendekWędkadla żołnierzaWojskowi nauczyli się korzystać z rekonwersji.Wybierają szkolenia, które zwiększają ich szansena znalezienie pracy w cywilu.FOT. uNPOLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong><strong>13</strong>


peryskop Wędka dla żołnierzaZ badań ankietowych wykonanychw 2011 roku przez przedstawicielisłużby rekonwersji i Wojskowe BiuroBadań Społecznych wynika, że aż94 procent żołnierzy chciało skorzystaćz przekwalifikowania zawodowego.Według niemal 68 procent badanych,w instytucjach i jednostkachwojskowych powinien być specjalistaod rozwoju zawodowego.rozwiązaniom rekonwersyjnymw Polsce wciąż daleko do ideału.Żołnierze mogą liczyć głównie natak zwaną rekonwersję miękką, czyliszkolenia i doradztwo. W krajachzachodnich funkcjonuje system płynnego przechodzeniaze służby do sektorów pozawojskowychczy też podejmowania pracy na własnyrachunek. Tymczasem u nas były żołnierz maszanse przejść od razu tylko do jednostki alboinstytucji wojskowej. Jako emeryt zostaniewięc pracownikiem wojska.Nie udało się w Polsce to, co w innych krajachdobrze działa: przekazywanie mieniazbędnego wojsku byłym żołnierzom, aby moglije wykorzystać przy zakładaniu firm. Widaćrównież brak zaangażowania społecznegow pomoc osobom zdejmującym mundur.W Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytaniii wielu innych państwach istnieją liczne pozawojskowezwiązki i stowarzyszenia, których celemjest wsparcie odchodzących z wojska. Tamteż działają wspierane przez państwo fundacjepomocowe, których kadra kierownicza rekrutujesię zazwyczaj spośród byłych żołnierzy.Mimo to trzeba przyznać, że w kwestii rekonwersjidzieje się w Polsce dziś znaczniewięcej niż jeszcze kilka lat temu.dobry początekW działalności rekonwersyjnej ważny byłrok 2010. Rozwiązania ustawowe politycy dopasowalido potrzeb armii zawodowej, rozszerzyligrono żołnierzy uprawnionych do skorzystaniaz pomocy. Udało się też zaktywizowaćzwalnianych pracowników wojska (w 2010 rokuze wsparcia skorzystało ponad tysiąc dwieścieosób). Zadbano również o członków rodzinżołnierzy, którzy ponieśli śmierć w trakciewykonywania zadań służbowych.Politycy umożliwili skorzystanie z rekonwersjikadry także tym żołnierzom, którzy odchodząze służby na własną prośbę. Dwa lataprzed zdjęciem munduru mogą się oni ubiegaćo przyznanie środków na przekwalifikowanielub podwyższanie kwalifikacji, a jeśli to niewystarczy, to korzystać z pomocy przez dwalata po odejściu z wojska.Warunek otrzymania pieniędzy na przekwalifikowanieto minimum cztery lata służby.Po tym okresie żołnierz może dostać 1875 złotych,po 12 latach – 3750 złotych, a po 15 latach– 5625 złotych. Kwoty te wynikają z takzwanego limitu, który wynosi 75 procent najniższegouposażenia zasadniczego żołnierza,obowiązującego 1 stycznia w roku kalendarzowym,w którym zainteresowany wystąpiłz wnioskiem o udzielenie pomocy.Ponadto pół roku przed zakończeniemsłużby żołnierz może się także ubiegać o od-14 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


o m m e n t a r i u mFOT. uS DODSławomirFilipczakPomoc dotrze do wszystkichW 2011 roku wszyscy uprawnieni starający się o pomocrekonwersyjną na przekwalifikowanie zawodowe ją otrzymali.Główną rolą rekonwersji jestwyrównywanie szans zawodowychprzed zaplanowanymzwolnieniem ze służby, pod kątemoczekiwań cywilnego rynkupracy, a nie nadawanie dodatkowychkwalifikacji cywilnych i szkolenieżołnierza przez całą jegosłużbę.Z danych przekazanych przezośrodki aktywizacji zawodowejwynika, iż ponad dwie trzecie beneficjentówpomocy rekonwersyjnejstanowią podoficerowie, którzypo ukończeniu kursów prawajazdy, ochrony osób i mienia czyoperatorów wózków widłowychnie mają większych trudnościw znalezieniu zatrudnienia. Naprzekwalifikowanie zawodowemożemy przeznaczyć nawet5625 złotych na osobę, a tow dzisiejszych uwarunkowaniachDecyzje finansowe2011 roku dyrektorzywojskowych biur Wemerytalnych wydali2816 zgód na odbycieprzez żołnierzy 3084szkoleń o łącznej wartości6 milionów 407 tysięcy162 złotych (na jednądecyzję mogą przypadaćdwa kursy lub więcej).• Szeregowi zawodowi– 86 decyzji na kwotę159 tysięcy 770 złotych;• Podoficerowie –1962 decyzje na kwotęgospodarczych wystarcza dozmiany zawodu w przypadku żołnierzyo specjalnościach ogólnowojskowych.Przeprowadzone w ostatnichczterech latach zmiany systemurekonwersji doprowadziły dowdrożenia docelowego modelu,który w pełni obowiązuje od1 stycznia 2010 roku. Żołnierzeuzyskali możliwość korzystaniaz pomocy rekonwersyjnej już nadwa lata przed zwolnieniem zesłużby. W starym systemie przysługiwałaona sześć miesięcyprzed odejściem z wojska.Ponieważ żołnierze proszą o obniżeniewysługi, która upoważniado otrzymania na przekwalifikowaniekwoty stanowiącej 200procent przysługującego świadczenia(czyli 3750 złotych dla żołnierzy,którzy przesłużyli minimumdziewięć lat), w resorcieobrony trwają prace nad zmianąprzepisów.Z ankiet prowadzonych w 2011roku przez ośrodki aktywizacji zawodowejwynika, że ponad połowapytanych pozytywnie oceniazmiany w systemie rekonwersji,a tylko 7 procent źle. Wyciągamystąd wniosek, że zmiany były niezbędnei poszły we właściwymkierunku. System aktywizacji zawodowejmusi podążać za zmianamizarówno w wojsku, jak i zewnętrznymi,dotyczącymi gospodarkikraju. Powinien także pozostaćotwarty na sugestie i propozycjeśrodowiska, dla którego zostałstworzony.•PułkownikSłAWOmiR FiLiPcZAKjest dyrektorem DepartamentuSpraw Socjalnych mON.4 milionów 161 tysięcy495 złotych;• Oficerowie – 768 decyzjina kwotę 2 milionów85 tysięcy 897 złotych.bycie półrocznej praktyki w firmie, w którejchce podjąć pracę. Z tej szansy za zgodą dowódcyi dyrektora Departamentu SprawSocjalnych MON mogą skorzystać jednaktylko ci, którzy przesłużyli co najmniej dziewięćlat.Żołnierze mogą dziś otrzymać pomocz Centralnego Ośrodka Aktywizacji Zawodowej(COAZ) w Warszawie i siedmiu ośrodkówterenowych (OAZ). Zgłaszający się dotych instytucji w większości mają już prawaemerytalne, spore doświadczenie zawodowe iznają przepisy sprzyjające nowemu zatrudnieniu.Gdy szukają pracy po odejściu z wojska,muszą jednak rywalizować z młodymi ludźmi,którzy mają specjalistyczne wykształcenie.Aby ułatwić byłym żołnierzom wejście na rynekpracy, ośrodki aktywizacji zawodowejwspółpracują z organami administracji publicznejoraz innymi instytucjami; ich pracownicyuczestniczą w targach i giełdachpracy czy tak zwanych tygodniach kariery.w niewolistereotypówKapitan rezerwy Stanisław Świtała, byłyżołnierz 12 Brygady Zmechanizowanej, napytanie, dlaczego żołnierzom trudno znaleźćpracę w cywilu, odpowiada otwarcie: „Zderzeniez rynkiem pracy może być szokiem.Cywilne firmy rządzą się zupełnie innymiprawami. Inne rzeczy doceniają prezesi firm,a inne dowódcy w jednostkach. Żołnierz musibyć zdyscyplinowany i obowiązkowy, a tonie współgra z oczekiwaną w cywilu kreatywnością.Tam wygrywa ten, kto potrafiwyjść poza utarte schematy”.Jeden z byłych żołnierzy poszukiwał pracyprzez internet. Zamieścił ogłoszenie na portaluspołecznościowym GoldenLine. W odpowiedzina postawione tam pytanie: Dlaczegofirmy nie chcą zatrudniać byłych żołnierzy?,napisał:„Chciałbym prosić o nieuleganie stereotypomna temat byłych żołnierzy. Uważam, żekażdy z nas ma zalety zawodowe oraz osobowościowe,i to właśnie one skłaniają nas dospełniania ambicji nie zawsze w dziedzinie,w której się dotychczas doskonaliliśmy. Chcęmieć możliwość udowodnienia, że potrafięodnaleźć się w realiach innych niż wojskowe,które jednak pozwoliły mi na wypracowaniewielu cech, takich jak: samodyscyplina, odpornośćna stres, doskonała organizacja pracyindywidualnej i zespołowej”.Podobnych ogłoszeń nie brakuje w lokalnejprasie. Nie ma za to pracodawców poszukującychbyłych żołnierzy.Starszy plutonowy rezerwy WłodzimierzPataj, były żołnierz 6 Brygady Powietrznode-POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>15


perysKop WędKa dLa żołnierzasantowej, ze służby odszedł po osiemnastulatach.„Od sierpnia 2011 roku korzystam z rekonwersji.Chciałem zdobyć dodatkowe kwalifikacje,więc ukończyłem kilka kursów obsługiciężkiego sprzętu budowlanego, takiego jakwalce, koparki, spychacze i koparko-ładowarki.Mam też uprawnienia do przewozu rzeczy.Zacząłem szukać nowego pracodawcy, ale dotychczasbez efektów”.Sierżant z gliwickiego wojskowego oddziaługospodarczego po ukończeniu kursu instruktorajazdy kategorii B i C oraz zdaniu egzaminówszuka zatrudnienia w szkołach dla kierowców.„Łatwo nie będzie, bo instruktorów nie brakuje.Jeżeli będę chciał znaleźć zatrudnienie jakokierowca, to będę musiał zainwestowaćw dodatkowy kurs C+E albo zdobyć uprawnieniana przewóz rzeczy, a to niestety sporo kosztuje.Liczę, że kiedyś uda mi się wykorzystaćzdobyte umiejętności. Każdy, kto odchodzącz armii, może dodatkowo się czegoś nauczyć,powinien z tego skorzystać. Nie wie przecież,co się może przydać za pięć czy dziesięć lat”.Kapitan rezerwy Arkadiusz Skoczylas, byłypracownik Wojskowego Oddziału Gospodarczegow Gliwicach, pożegnał się z wojskiemw listopadzie 2011 roku. Przed odejściem postanowiłskorzystać jeszcze z możliwości rekonwersji.„Nie chciałem tracić czasu. Nie szukałempracy w cywilnej logistyce, bo wróciłem w rodzinnestrony, do niewielkiego miasteczka,gdzie możliwości zatrudnienia w tej branży niema. Decydując się na szkolenia, wybrałem kursprawa jazdy kategorii C oraz przewóz rzeczyi osób. Chcę pracować jako kierowca, ale niechcę jeździć za granicę. Mam nadzieję, że udami się znaleźć pracę w Polsce. Dodatkowo zapisałemsię też – ale już na własny koszt – na kursdla pracowników ochrony. Będę próbowałw jednej albo drugiej branży”.Jak zauważa Ryszard Rogoń, kursy powinnywynikać z zapotrzebowania na konkretne zawodyw różnych rejonach kraju, a nie tylko z ambicjikandydatów: „Oprócz konkretnych studiówi kursów, które finansujemy, są i takie, po którychwciąż niełatwo będzie znaleźć pracę”.Dzięki funduszom rekonwersyjnym wojskow 2011 roku wykształciło detektywów, kucharzy,makijażystów, fizjoterapeutów, drwalii hydraulików. Wśród ciekawszych kursówznalazły się również szkolenia dla masażystów,florystów, mediatorów, techników USGi psich fryzjerów. Objęci rekonwersją skorzystaliz szerokiej gamy studiów licencjackichi podyplomowych.Do najpopularniejszych ubiegłorocznychszkoleń wybieranych przez szeregowych należałykursy prawa jazdy, szkolenia okresowe kierowcówi operatorów wózków widłowych. Podobnychwyborów dokonują podoficerowie.Największym powodzeniem wśród nich cieszyłysię kursy kierowców, ochrony osóbi mienia oraz obsługi wózków widłowych.Oficerowie najczęściej wybierali kursyochrony osób i mienia, a także języków obcychi prawa jazdy.JaśnieJszastrona medaluZ informacji przekazanych przez ośrodkiaktywizacji zawodowej wynika, że niektórzybyli żołnierze nie tylko korzystają z doradztwazawodowego, lecz także są kierowani napółroczne staże. Po ich odbyciu często zostająetatowymi pracownikami. Ceni się ich zadyspozycyjność, odporność na stres i gotowośćdo pracy w trudnych warunkach.Część żołnierzy otwiera własne firmy, innirobią kariery naukowe, prowadzą szkoły ochronyi survivalu.Adam Konarski (nazwisko na prośbę rozmówcyzmienione) odszedł z wojska w 2010roku, po ponad trzydziestu latach służby, jakostarszy chorąży sztabowy.„Wojsko zrefundowało mi kursy instruktoratenisa ziemnego oraz przewozu osób taksówką.Pracuję w obu zawodach i lubię to, co robię.Sam jestem sobie szefem, mam stały kontaktz ludźmi. Sądzę, że każdy z nas, byłych żołnierzy,jest dobrym materiałem na pracownika.Ale równie ważne są chęci do podjęcia nowejpracy i nowych wyzwań”.Jarosław Andrzejczak, były żołnierz, terazwłaściciel firmy inżynieryjno-saperskiej Rad--Min, z rekonwersji nigdy nie korzystał, bo gdyw 2006 roku jako starszy sierżant sztabowy odchodziłz wojska, nie miał takiej możliwości.Przydało mu się za to doświadczenie zdobytew służbie, które wykorzystał przy zakładaniuwłasnej firmy. Wcześniej przez siedemnaścielat służył na stanowiskach dowódczych w patroluoczyszczania terenu z przedmiotów wybuchowych,między innymi w Brzegu i weWrocławiu. Jako instruktor nurkowania przezosiem lat pracował również w Ośrodku SzkoleniaNurków i Płetwonurków WP w Gdyni.Jest posiadaczem mistrzowskiej klasy specjalistywojskowego w dwóch specjalnościach:nurka i sapera.FOT. ewA KORSAKInwestycjaw przyszłośćz różnymi firmami, żeby zwiększyćskuteczność w działaniach rekonwersyjnych.Kładą też duży nacisk na stosowanieróżnych form zachęty, główniefinansowej, aby stwarzać korzystnewarunki odchodzenia z czynnejsłużby w wieku, który umożliwiaosiągnięcie sukcesu zawodowego pozakoszarami.Z Lechem KościeLecKim o wyzwaniach stojącychprzed instytucjami zajmującymi się rekonwersjąrozmawia Paulina GlińskaPOLSKA ZBROJNA: KorzystałPan z pomocy rekonwersyjnej?LECH KOŚCIELECKI: Kiedy odchodziłemz wojska w 2003 roku, niebyło takich możliwości jak dzisiaj.Dlatego kiedy jeszcze byłem w dyspozycjiministra obrony narodowej,zacząłem habilitację. Dziś, opróczprowadzenia wykładów na AkademiiObrony Narodowej, robię wieleinnych rzeczy. Uważam, że dobrzeodnalazłem się na cywilnym rynkupracy.POLSKA ZBROJNA: W krajachzachodnich system przechodzeniażołnierzy z wojska do sektora państwowegolub do pracy na własnyrachunek lepiej funkcjonuje.LECH KOŚCIELECKI: W niektórychpaństwach istnieją struktury rekonwersyjneod szczebla ministerstwaaż do jednostki wojskowej. Często resortyobrony nawiązują współpracęPOLSKA ZBROJNA: Jak zatempolska rekonwersja wypada na tleinnych?LECH KOŚCIELECKI: W armiachpaństw NATO dostrzegamwiększą troskę o żołnierzy ze stronyorganów zajmujących się rekonwersją.Więcej jest związków, stowarzyszeńczy fundacji, tworzonych z inicjatywyśrodowisk wojskowych, pomagającychodchodzącym ze służby.Również oferta edukacyjna skierowanado żołnierzy zdejmującychmundur jest obszerniejsza.16 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


„Chciałem sprawdzić się na rynku cywilnym.Kwalifikacje zdobyte w wojsku bardzo mi sięprzydały i na początku były wystarczające doprowadzenia działalności. Później, po zmianieprzepisów, zdobyłem cywilne uprawnienia doprowadzenia działalności związanej ze sprawdzaniemi oczyszczaniem terenów z przedmiotówwybuchowych oraz nadzorów saperskichi saperskich prac podwodnych. Dziś zatrudniamw zdecydowanej większości byłych żołnierzy,mających doświadczenie w rozminowaniu międzyinnymi w Bośni, Chorwacji, Syrii, Libanie,Kambodży, Afganistanie, Iraku”.Niektórzy po odejściu do cywila w niewielkimstopniu zmieniają charakter pracy,choć przestają być żołnierzami. Tak jest międzyinnymi z pilotami wojskowymi. W firmieAeroteka, działającej na rzecz promocji lotnictwaultralekkiego, od 2004 roku pracujekilku byłych wojskowych pilotów. Firma prowadziszkolenia, wypożycza sprzęt, zapewniaobsługę techniczną, finansuje zakup i eksploatacjęsamolotów, świadczy usługi lotniczei reklamowe. Wiesław Antolak „Baca” odpowiadaw niej za szkolenie. Jest zawodowympilotem, wcześniej był oblatywaczemsamolotów naddźwiękowych. Wojskowe doświadczenialotnicze mają również zatrudnieniw Aerotece Wiesław Rusinowiczi Zbigniew Mrozek.W innej oferującej usługi lotnicze firmie,SprintAir Aviation School, szefem profesjonalnegoOśrodka FTO (Flight Training Organisation)jest Władysław Kopeć – były pilotwojskowy klasy mistrzowskiej. Doświadczeniezdobyte w armii wykorzystuje tam takżeDariusz Szulc, który kieruje pracą pilotów.FOT. KAROLiNA PRymLeWicZŻołnierze w ankietach2011 roku cOAZ i OAZW prowadziły badania dotycząceoczekiwań środowiskawojskowego w stosunku doudzielanej pomocy rekonwersyjnej.W instytucjach i jednostkachankiety wypełniło 2140 osób.Okazało się, że respondenci oczekująwszechstronnej pomocyobejmującej wszystkie jej formy,ze szczególnym uwzględnieniemprzekwalifikowania zawodowego(2006 odpowiedzi). WiększośćJeszcze w wojsku zdobywał doświadczeniew lotnictwie transportowym, również jakoinstruktor.W cywilu odnajdują się także mechanicylotniczy. Po odejściu ze służby nadal robią to,co dotychczas – albo w swoich jednostkachPodstawowe formy pomocy:• doradztwo zawodowe,w przypadku gdy żołnierz pełniłzawodową służbę co najmniejtrzy lata. Na zajęciagrupowe w wymiarze dotrzech dni kieruje dowódcajednostki;• przekwalifikowanie zawodowe,nawet na dwa lataprzed zwolnieniem z zawodowejsłużby, gdy żołnierz pełniłtę służbę co najmniej czterylata;• praktyki zawodowe nasześć miesięcy przed zwolnieniemz zawodowej służby,jeśli żołnierz służył co najmniejdziewięć lat.chce podwyższać kwalifikacje zawodowe– odbyć między innymikurs prawa jazdy (283 odpowiedzi),ukończyć studia (262) orazkurs obsługi maszyn budowlanych(145).Zdaniem większości ankietowanych(1457 osób) w instytucjachi jednostkach powinien być specjalistado spraw rozwoju zawodowego(rekonwersji kadr).Szanse dotyczące zatrudnieniana cywilnym rynku pracy po zakończeniusłużby wojskowej dobrzeoceniły w tym badaniu1124 osoby (52 procent).Respondenci stwierdzili, że obowiązującysystem pomocy rekonwersyjnejjest dobry (1163osoby, czyli 54 procent).Źródło: Raport z badań ankietowychprzeprowadzonych przezcOAZ oraz podległe ośrodkiw instytucjach i jednostkachwojskowych od stycznia dogrudnia 2011 roku. •jako pracownicy wojska, albo w firmach cywilnych.Konieczne zmiany?Problemem będzie zagospodarowanie byłychszeregowych, którzy po dwunastu latachPOLSKA ZBROJNA: Jeden CentralnyOśrodek Aktywizacji Zawodoweji siedem ośrodków terenowychto mało?LECH KOŚCIELECKI: Problembyć może nie tkwi w wielkości tychstruktur, ale w celach działania. Rekonwersjaosobowa, jaką przyjętow Polsce, nie jest w stanie rozwiązaćrosnącego bezrobocia w miejscowościach,w których ubywa wojska.Dlatego w przypadku likwidacjijednostki czy garnizonu jestemzwolennikiem łączenia rekonwersjiosobowej z regionalną, ściśle powiązanejz wykorzystaniem powojskowegomajątku. Sprzyja to rozwijaniuprzedsiębiorczości u byłych żołnierzy.POLSKA ZBROJNA: Kiedyś próbowanotworzyć inkubatory przedsiębiorczości.W naszych warunkachnie było to proste.LECH KOŚCIELECKI: W Polscewciąż są problemy z wyjaśnieniem,kto i na jakich zasadach ma przejmowaćtereny powojskowe. Nie myśli sięu nas perspektywicznie i mało kto rozumie,że w ogólnym rachunku takierozwiązanie bardzo by się opłaciło.Skorzystaliby na tym żołnierze, region,a także państwo, ponieważ każdemikroprzedsiębiorstwo jest źródłempodatków. Wiedzą o tym naprzykład w Niemczech, gdziew opuszczonym przez marynarkę wojennąporcie zaczęli rządzić byli żołnierze.W Wilhelmshaven powstałyprzystanie jachtowe, kafejki. Podobniejest w Oulu w Finlandii, Torrejón deArdoz w Hiszpanii, Lancashirew Wielkiej Brytanii czy Gournes(Kreta) i Nea Makri w Grecji.POLSKA ZBROJNA: Jakie rozwiązaniamoglibyśmy przenieśćna polski grunt?LECH KOŚCIELECKI: Tak kompleksowoto chyba żadne. W każdympaństwie są inne uwarunkowaniahistoryczne, społeczne, ekonomiczne.My na przykład ciągle borykamysię z brakiem pieniędzy. Naszymiwadami są też koniunkturalizmi nieumiejętność wypracowywaniastrategii działania oraz przewidywaniaskutków.POLSKA ZBROJNA: Czy możemysię wzorować na Bundeswehrze,w której rekonwersja jest niezwykleskuteczna?LECH KOŚCIELECKI: Pod wielomawzględami tak, choć z powodów,o których mówiłem, trudno byłobywdrożyć u nas rozwiązania sąsiadów.Niemcy mają bezrobocieponiżej 8 procent (my <strong>13</strong>,2 procent)i dużo bardziej „rozpędzoną” gospodarkę.Ponadto tamtejsi żołnierze doodejścia z armii przygotowują sięprzez całą służbę. To resort stara się,aby żołnierze po zdjęciu munduru bezproblemu mogli znaleźć miejsce nacywilnym rynku pracy. Podobnie jestwe Francji czy Izraelu. U nas rekonwersjęzostawiamy na później i żołnierzdopiero dwa lata przed opuszczeniemwojska może zacząć przygotowywaćsię do zmiany zawodu.POLSKA ZBROJNA: To zbytpóźno?LECH KOŚCIELECKI: Uważam,że tak. Żołnierz już w momenciewstąpienia do wojska musi myślećo tym, co będzie robił, gdy zdejmiemundur. Armia powinna mu w tympomóc przez możliwość uzupełnianiawykształcenia lub zdobywanie nowychumiejętności w trakcie służby.Tymczasem przyjęte u nas rozwiązaniasą takie, że prawie połowa badanychszanse na znalezienie pracy pozawojskiem określa jako średnie.POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>17


Środki z UniiCoraz bardziej popularne staje się sięganie po środkipozabudżetowe, między innymi z Unii europejskiej.Ośrodki aktywizacji zawodowejpróbowały uruchamiaćpierwsze projekty wykorzystująceunijne pieniądze już w 2004roku. Wtedy to Wojskowe centrumAktywizacji Zawodowej(dzisiaj centralny Ośrodek AktywizacjiZawodowej) w Warszawieprzygotowało projektpolegający na rozpoczęciuw Żarach, Żaganiu, Krośnie Odrzańskimi Gubinie szkoleń,które miały ułatwić byłym żołnierzomoraz ich rodzinom odnalezieniesię na cywilnym rynkupracy.służby zaczynają opuszczać koszary. Pierwsiz nich już zderzyli się z rzeczywistością.Rozgoryczeni koniecznością odejścia z armiibez uprawnień emerytalnych nie za bardzochcieli skorzystać z pomocy wojska. W efekcieznaleźli się w niekomfortowej sytuacji,tym bardziej że większość z nich nie ma wystarczającegowykształcenia czy przygotowaniado pracy w innym zawodzie.Ryszard Rogoń, szef zespołu metodycznegoCOAZ, przyznaje: „Pomoc dla tych,którzy nie nabywają żadnych uprawnieńemerytalnych, a spełnili wszystkie obowiązkiwobec wojska, powinna być głównym celemrekonwersji kadry”.peryskop Wędka dla żołnierzaWartość trwającego cztery lataprojektu wyniosła prawie 2 milionyeuro. Dzięki niemu udałosię przeszkolić i w różny sposóbpomóc ponad 150 byłymżołnierzom i ich rodzinom.Z czasem wszystkieośrodki aktywizacjizawodowej (OAZ) zaczęłytworzyć z innymipartnerami projektyo różnym gu i profilu.Do końca grudnia2011 roku współpracowałyz nimi przy 27 zasięprzed-sięwzięciach (zakończonychw 2011 roku lub które będą kontynuowanew roku <strong>2012</strong>). ichwartość przekro-czyła kwotę 47milionów zło-tych. Z dokładnejanalizy wynika, żebierze (lub brało)w nich udział:1159 żołnierzy,120 byłych żołnierzy,810 pracownikówwojska oraz 204osóbz rodzin wojsko-wych.•Kolejnych regulacji i praktycznych rozwiązańdotyczących rekonwersji – choć nie będąto zapewne zmiany radykalne – można sięspodziewać wraz z wprowadzeniem nowychprzepisów emerytalnych dla żołnierzy wstępującychdo wojska od 20<strong>13</strong> roku.„Armia, w której będą służyć żołnierze objęcizarówno nowymi, jak i starymi zasadamiemerytalnymi, nadal zapewni wszystkim pomocrekonwersyjną”, mówi specjalistaz COAZ. „Wojsko w społeczeństwie powinnobyć postrzegane jako instytucja kształcącawysokiej klasy specjalistów. W przyszłościbędzie to jedna z ważnych przesłanek umożliwiającychpozyskiwanie do służby najlep-szych kandydatów, bez względu na koniunkturęna rynku pracy”.W tej chwili pracownicy DepartamentuSpraw Socjalnych MON o przyszłym kształcierekonwersji za wiele mówić nie chcą. Jak czytamyw przesłanym komunikacie: „Ponieważplanowane zmiany nowego systemu emerytalnego,w którym uprawnienia emerytalne przysługująpo 25 latach służby, mają odległy termi<strong>nr</strong>ealizacji, resort nie podjął decyzjio ewentualnej zmianie systemu rekonwersji”.Kamila Gralik z DSS MON wyjaśnia, żeresort na razie nie planuje też ujednoliceniastawki na przekwalifikowanie zawodowe żołnierzy:„Gradacja tej pomocy w nowym systemierekonwersji ma, z jednej strony, zachęcaćkandydatów do służby wojskowej, bo już poczterech latach nabędą prawa do pomocy finansowej(1875 złotych), z drugiej zaś – zabezpieczyćprzed degradacją zawodową żołnierzy,którzy pozostają dłużej poza cywilnymrynkiem pracy (15 lat – 5625 złotych)”. I dodaje,że corocznie jest prowadzona analizawydatków na pomoc rekonwersyjną. W 2011roku wydano 2883 decyzji administracyjnych(na kwotę około 6,5 miliona złotych), w 2010roku – 1,2 tysiąca decyzji (na kwotę 2,8 miliona).Przewiduje się, że w <strong>2012</strong> roku osób, którebędą ubiegać się o pomoc resortu, nie powinnobyć więcej niż 2,5 tysiąca.O ujednoliceniu stawki pomocy rekonwersyjnejbez względu na czas wysługi trzebabędzie jednak pomyśleć. Odpowiednio trzebasię zatroszczyć także o żołnierzy, którzyodejdą ze służby po 25 latach, bo choć będzieim przysługiwać emerytura, to mają ją dostaćdopiero w wieku 55 lat.•POLSKA ZBROJNA: Czy opłacisię aż tak rozciągnięta w czasie rekonwersja?LECH KOŚCIELECKI: Rekonwersjajest jednym z najtańszych sposobówaktywizacji zawodowej i dlategosądzę, że warto w żołnierzy inwestować.Jak pokazują analizy przeprowadzonew wielu państwach, wykorzystanieumiejętności byłychmundurowych, nawet przy wyższychkosztach przyuczenia ich do funkcjonowaniana rynku pracy, przynosiewidentne korzyści.POLSKA ZBROJNA: Nie każdyodchodzący z wojska ma wybór corobić dalej. Są tacy, którzy zniechęcenibrakiem zatrudnieniai skuszeni wysokimi zarobkamistają się łakomym kąskiem dlagrup przestępczych.LECH KOŚCIELECKI: Tymbardziej więc nie powinniśmy bagatelizowaćznaczenia rekonwersji.Państwa sojuszu kładą duży naciskna to, aby żołnierze po odejściuz armii wciąż czuli się obywatelamipotrzebnymi.POLSKA ZBRONA: W kwestiizagospodarowania byłych żołnierzyna cywilnym rynku pracy resortobrony nie może jednakdziałać w zupełnej izolacji.LECH KOŚCIELECKI: Toprawda, bo przecież to państwo tworzysiły zbrojne, a nie ministerstwo,dlatego powinien to być problem całegospołeczeństwa i w tej materii powinnywspółpracować na szczeblulokalnym, wojewódzkim i regionalnyminne resorty, między innymi MinisterstwoPracy i Polityki Socjalnej,ale także parlament i samorządy lokalne.Ze strony tych ostatnich zainteresowaniezatrudnianiem byłychżołnierzy jest minimalne.POLSKA ZBROJNA: Jakie sąnajsłabsze strony naszej rekonwersji?LECH KOŚCIELECKI: Choćzałożenia naszego systemu nie sązłe, to ich realizacja ograniczonajest przez kanony polityki kadroweji sytuację gospodarczą kraju. Mamwrażenie, że wciąż idziemy utartymiszlakami, ograniczonymi zresztądo tak zwanej rekonwersji miękkiej,czyli do kursów i szkoleń.Brak jest też dostatecznego monitorowaniaskuteczności rekonwersji.POLSKA ZBROJNA: Co w takimwypadku powinno się zmienićw pierwszej kolejności?LECH KOŚCIELECKI: Przedewszystkim należałoby stworzyć stałysystem zarządzania zasobamiludzkimi w siłach zbrojnych. To ważne,zwłaszcza że dziś służba wojskowa,podzielona na kontrakty, możetrwać znacznie krócej niż w przeszłości.Dlatego rekonwersję powinniśmypostrzegać nieco perspektywiczniei określać jej cele na najbliższe5, 10 czy 15 lat. Kształcenie żołnierzanatomiast powinno odbywać siędwutorowo, tak aby zdobywając wiedzę,umiejętności i doświadczenieprzydatne w warunkach wojskowych,mógł jednocześnie doskonalićsię w specjalnościach cywilnych. Dotyczyto szczególnie szeregowych zawodowych,ponieważ często umiejętności,jakie zdobywają w wojsku, sąnieprzydatne w cywilu. •Doktor habilitowanyLech KOścieLecKi był międzyinnymi pełnomocnikiem ministraobrony do spraw współpracy zezwiązkami zawodowymi oraz jegopełnomocnikiem do spraw rekonwersji.W latach 2000–2003 kierowałDepartamentem Spraw SocjalnychmON. Profesor nadzwyczajnyw Akademii Obrony Narodowej.18 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 MARCA <strong>2012</strong>19


na celowniku Bariery emerytalneBarieryemerytalneFOT. ZBigNiew FuRMAN20 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 MARCA <strong>2012</strong>


Z pułkownikiem MARIANEM BABUŚKĄ o zaletach i wadachnowego systemu emerytalnego dla wojska i podwyżkachuposażeń rozmawia ARTUR GOŁAWSKI<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: Czy żołnierze akceptująpotrzebę zmian emerytalnych?Marian babuśka: Rozumieją, że tonieuniknione. Obawiają się jednak, że modyfikacjezaproponowane w projekciezmian w wojskowej ustawie emerytalnej,który dostaliśmy do zaopinowania 12 stycznia,choć ich nie dotyczą, w zbyt małymstopniu uwzględniają specyfikę służby wojskowej.Wśród uwag, które do tego projektuzgłosił Konwent, znalazła się poprawka namawiającastronę rządową do ujednoliceniazasad ustalania podstawy wymiaru emeryturydla żołnierzy i funkcjonariuszy obecniesłużących.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: Dlaczego?Marian babuśka: Zdarzało się, żezmniejszano uposażenie w ostatnim miesiącusłużby, na przykład w związku z postępowaniemdyscyplinarnym wszczętym wobecżołnierza. Wtedy obwinionemu zawieszanowypłatę połowy pieniędzy. Jeżeliw tym czasie nastąpiło zwolnienie z zawodowejsłużby, emeryturę naliczano z połowyuposażenia.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: Po oczyszczeniuz zarzutów żołnierz ma prawo odzyskaćnależności, których wypłatę zawieszono.Marian babuśka: Tak, ale wynik postępowaniadyscyplinarnego nie możewpływać na wysokość emerytury. Żołnierzepowinni być traktowani na równi z policjantamii strażakami, którzy tak „karani” niesą. Jeśli nowelizacja ma ujednolicić zasadyemerytalne, niech uczyni to także w tymaspekcie.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: jaki będzie nowysystem emerytalny dla mundurowych?Marian babuśka: Przyszli żołnierzebędą mieli gorsze warunki emerytalne niżci służący dzisiaj. Na przykład podstawawymiaru ich emerytury będzie wyliczanaz trzech wybranych lat służby.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: To nie będzie miałoznaczenia, jeśli uposażenia nie będąpodnoszone i w przypadku tych osób,które nie awansowały.Marian babuśka: Za to w odwrotnymprzypadku żołnierze uzyskają niższąpodstawę wymiaru emerytury niż teraz.Obecnie emeryturę wylicza się względemuposażenia na ostatnio zajmowanym stanowisku.W nowym systemie będzie się jąwyliczało na podstawie średniego uposażeniażołnierza z trzech wybranychlat. W kalkulacjachuwzględnione mają być nagrodaroczna i dodatki stałe.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: Czymożna to przełożyć na pieniądze?Marian babuśka: Policzyliśmy,że w przypadku takichsamych uposażeń i wysługiemerytura podpułkownikaz obecnego systemu będziewyższa od emeryturypodpułkownika z nowego systemuo 250–300 złotych, jeśliżołnierz awansował na wyższestanowisko służbowew okresie trzech ostatnich latsłużby.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: Czy stronie społecznejudało się coś korzystnego wytargowaćw trakcie dyskusji emerytalnychz przedstawicielami rządu?Marian babuśka: Po raz pierwszyzdarzyło się, że żołnierze, którzy już służą,przy okazji dużej nowelizacji ustawy emerytalnejbędą mieli zachowane wszystkieuprawnienia. Gdy do tej pory politycyzmieniali wojskową ustawę emerytalną, reformazawsze obejmowała także pełniącychjuż służbę. Pogarszały się warunki, na jakichodchodzili na emerytury, a było i tak,że przekształcenia obejmowały równieżemerytów i rencistów.Do tej pory zawszegdy politycyzmieniali wojskowąustawę emerytalną,reformaobejmowała teżtych, którzy byliw służbie<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: Żołnierze mielinadzieję, że uda się wprowadzić do projektuustawy przepisy, które zachęcą dodłuższej służby, na przykład zwiększającetak zwaną stopę zastąpienia z 75 do 80procent podstawy. nie udało się.Marian babuśka: Szkoda. Z tego powodużołnierze, którzy obecnie służą, niewybiorą nowego systemu.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: Czy była szansa,żeby podwyższyć ową stopę zastąpienia?Marian babuśka: Gdyby na spotkaniu20 kwietnia 2011 rokuzwiązkowcy reprezentującysłużby MSWiA zgodzili sięna wprowadzenie zapisówustalających staż i wiek emerytalnyna 25 i 55 lat, to mogłobydo tego dojść. Wtedystrona rządowa sama oferowałapodwyższenie stopy zastąpienia.Dzięki takiej zachęcie niektórzyobecnie pozostającyw służbie spróbowaliby wytrwaćw niej dłużej. Koledzyz MSWiA się jednak nie zgodzili,a teraz rząd obstaje przytym, aby maksymalna stopazastąpienia wynosiła 75 procent.Było, minęło.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: są jeszcze inne zyskiz negocjacji emerytalnych z rządem?Marian babuśka: Druga korzyść jesttaka, że służący nie wejdą do powszechnegosystemu emerytalnego. Dziękujemy zatempremierowi Donaldowi Tuskowi za dotrzymaniesłowa danego w liście wystosowanymdo mundurowych 25 czerwca 2010roku, a następnie w exposè.Takie ustalenie powinno uspokoić mundurowych:odpada jeden – choć nie najważniejszy– powód, który wskazywali ostatniojako przyczynę zwalniania się ze służby.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: jak właściwie majądziałać bariery emerytalne: 25 lat wysługii 55 lat życia?Marian babuśka: Ich przekroczeniezapewni prawo do świadczenia emerytalnego.Warunki te mają być jednak spełnionełącznie w chwili zwolnienia ze służby.POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 MARCA <strong>2012</strong>21


na celowniku Bariery emerytalneFOT. JANuSZ BłASZCZAK<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: a co z żołnierzamizwalnianymi przed 55.rokiem życia?Marian babuśka: W naszejpragmatyce zawodowej nie mamyprzepisów, które gwarantowałybyzatrzymanie w służbie do osiągnięciawieku emerytalnego. Dlategouważam, że zwalniani ze służbyprzez organ kadrowy powinnimieć prawo do emerytury. Spróbujemyjeszcze przekonać parlamentarzystów,aby złagodzili zmianyw ustawie emerytalnej dla żołnierzyw tym jednym przypadku.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: ale obubarier naraz – stażu i wieku– nie uda się zmniejszyć?Marian babuśka: Dyskutowaliśmyo tym w ramach komisji trójstronnejprzez osiem miesięcy i widzimy,że nawet gdybyśmy wyrazilinegatywną opinię co do zamiaruwprowadzenia limitu wieku, to rządjest zdeterminowany go wprowadzić.Poza tym nie sądzę, by byłomożliwe przeforsowanie takiejpropozycji, skoro wiek emerytalnydla pracowników objętych powszechnymsystemem będzie podnoszonydo 67 lat.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: nie byłojeszcze w historii naszego wojskaustawy, której po kilku latachparlament nie musiałby zmieniać,gdy rzeczywistość okazywałasię zaskakująca dla politykówi prawników. Może i nowerygory emerytalne zostaną poluzowane,jeśli okaże się, że kolidująz potrzebami sił zbrojnych?Marian babuśka: Zmianymają objąć tylko tych, którzy wstąpiądo służby po 1 stycznia 20<strong>13</strong>roku i będą odchodzić na emeryturęod 2038 roku. Zatem będzieczas na przyjrzenie się skutkom,jakie spowoduje zmieniona ustawa.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: Z nowegosystemu wyniknie jeszcze jednakorzyść. Żołnierze nie będą jużmogli objąć wyższych stanowisktylko po to, by wypowiedziećPo raz pierwszyzdarzyło się, żeżołnierze, którzyjuż służą, przyokazji dużejnowelizacjiustawyemerytalnej będąmieli zachowanewszystkieuprawnienia.służbę już miesiąc po awansie i odejśćz wyższą podstawą wymiaru emerytury.Marian babuśka: Nowy system ukróciten proceder, bo żołnierz będzie musiałwybrać trzy lata do wyliczenia podstawywymiaru emerytury. Poza tym w nowymsystemie do podstawy emerytury nie będądoliczane te dodatki do uposażenia, któreteraz są przywracane w ostatnim miesiącusłużby. Choć może to się zmienić, jeśli ustawapragmatyczna zostanie znowelizowana.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: same zmianyw prawie emerytalnym mogą nie wystarczyć,aby nakłonić przyszłych żołnierzyi funkcjonariuszy do dłuższego pełnieniasłużby.Marian babuśka: Mieliśmy nadzieję,że przynajmniej stopa zastąpienia będzie po25 latach wyższa niż dziś, ale „marchewki”nie będzie. Trzeba przy tym jednak zauważyć,że stopa ta i tak jest wyższa niż w systemiepowszechnym.Liczę na to, że politycy zrozumieją, żewzrostowi ich oczekiwań co do długościokresu służby żołnierzy powinno towarzyszyćpodnoszenie uposażeń, co w pewiensposób zrekompensuje nowym pokoleniom22 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 MARCA <strong>2012</strong>


przejście na mniej korzystny system emerytalny.Nowi żołnierze powinni móc odłożyćz wyższych uposażeń pieniądze na starość,a nie liczyć tylko na emeryturę. Wtedy niebędą się martwić o to, z czego będą żyli za25–35 lat.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: a czy wstępującadziś do służby młodzież myśli o emeryturze?Marian babuśka: Na początku młodymzależy na tym, by jak najwięcej zarabiać,bo na ogół to ich pierwsza praca.Chcą wysokich uposażeń. I jeśli zmianyw polityce płacowej pójdą w tym kierunku,że będą zarabiać coraz więcej,to mimo perspektywy otrzymanianiższych emerytur, niepowinni narzekać. Warunekjest jeden: jeśli dzięki inkasowaniurosnącego uposażeniabędą mogli odkładać pieniądzena starość.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: a jeślizadowalających podwyżeknie będzie?Marian babuśka: Wtedyzapewne konieczne będązmiany legislacyjne, któreułatwią uzyskiwanie wojskowejemerytury.Dostrzegamparę propozycji,które sprawiają,że żołnierzsłużyłbypod ciągłąpresją<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: Dobrzeby było, żeby zmianaustawy pragmatycznej sprzyjała długoletniemupozostawaniu w służbie.Marian babuśka: Sądzę, że to raczejustawa o zaopatrzeniu emerytalnym będzieskłaniała do długiej służby. Bo projekt nowelizacjipragmatyki, który mieliśmy okazjęopiniować, nie spełnia oczekiwań w tymprzypadku. Nasze uwagi do niego przekazaliśmyi uczestniczymy w dalszych pracachw resorcie.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: skąd uwagi?Marian babuśka: Pragmatyka przewidujedużo okoliczności, w jakich możnażołnierza zwolnić z wojska. Postulowanezmiany idą w kierunku ograniczenia uprawnieńdla żołnierzy, którzy wstępując do wojska,minęli się z powołaniem. Mam na myśliuznawanie za podstawę wyliczeń do celówemerytalnych i odprawowych uposażeniana poprzednim stanowisku, jeśli nowąposadę żołnierz zajmował krócej niż rok,przywrócenie corocznego opiniowaniasłużbowego, rezygnację z prognozy przebiegusłużby czy odejście od kadencyjnościwiększości stanowisk.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: Co złego widziciew corocznym opiniowaniu?Marian babuśka: Ono obowiązywałoprzed 2004 rokiem i twórcy ustawy pragmatycznejuznali, że się nie sprawdzało– przysparzało papierowej roboty, było prowadzonerutynowo. A teraz, skoro co rokukażdy znów byłby opiniowany, to wzrośnieprawdopodobieństwo zwalniania ze służbytych, którzy dostaną ocenę dostateczną.Uważam, że wystarczy zapisać w ustawie,że opiniowanie odbywa się według potrzeb.Przy okazji kadrowcom i dowódcomnie dołożymy pracy.W nowelizacji pragmatyki jest też pomysł,aby roszczenia kadroweżołnierzy przedawniały się potrzech latach, nawet jeśli ichpodstawą są pomyłki organówkadrowych. Powstała równieżpropozycja, by żołnierz, którydostał z egzaminu z wychowaniafizycznego dwójkę, zasługiwałco najwyżej na ocenędostateczną w opinii.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: Takaocena też umożliwia zwolnieniedo cywila.Marian babuśka: Rozumiem,że kondycja żołnierzajest ważna, ale powinniśmyrozważyć, czy wszędzieaż tak. Wśród propozycji dostrzegamparę rozwiązań, któresprawią, że żołnierz będzie służył podciągłą presją. Pracownik wojska po trzeciejumowie na czas określony, jeśli się sprawdzi,z urzędu podpisuje umowę na czas nieokreślony.Żołnierzowi z nienaganną opiniąpo 10 latach służby można zaś wystawićocenę dostateczną, otwierającą możliwośćzwolnienia.Obawiamy się, że bezpośredni przełożonyzyska niezwykle silną władzę i może jejnadużyć. Dla żołnierza, który poświęcił sięsłużbie i na pewnym jej etapie z przyczynsubiektywnych (niezgodność charakterów,nepotyzm czy uznaniowość) zostałbyw majestacie prawa z niej zwolniony, to niesprawiedliwe.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: rok <strong>2012</strong> to czasszczególnego wysiłku konwentu, skoromacie zamiar pilnować interesów środowiskażołnierskiego przy nowelizacjachdwóch tak istotnych ustaw.Marian babuśka: Tego właśnie sięspodziewam po tym, jak widzę projektyzmieniające obie ważne dla żołnierzy ustawy.Budzą one szczególne zainteresowanieśrodowiska. Nasi koledzy nauczeni doświadczeniemsygnalizują nam, byśmy drobiazgowoprzyglądali się pracom podkomisjii komisji parlamentarnych i właściwiereagowali: bronili przyjętych ustaleń. Spełnimyte prośby.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: Czy konwent śledzizmiany, które zachodzą na fali kryzysuw państwach europejskich, takżew odniesieniu do wojska?Marian babuśka: Obserwujemy to,co się dzieje najbliżej nas: w państwachgrupy wyszehradzkiej, z których przedstawicielamiutrzymujemy bliskie kontakty,ale także w Danii i Niemczech.<strong>Polska</strong> <strong>Zbrojna</strong>: nie wszyscy sojusznicymają tak dobrze, jak my. Grecy,Hiszpanie i Portugalczycy są zmuszenidokonać cięć nawet w świadczeniachemerytalnych. na tym tle jesteśmy szczęściarzami.Marian babuśka: Najbardziej zaniepokoiłanas sytuacja na Węgrzech, gdzie od1 stycznia <strong>2012</strong> roku wszyscy żołnierze, nawetemerytowani, zostali objęci powszechnymsystemem emerytalnym. Nie chcielibyśmybrać też przykładu z systemów czeskiegoi słowackiego, bo nasz jest od ichsystemów faktycznie korzystniejszy.Z systemami duńskim i niemieckim niepowinniśmy zaś naszego porównywać, botam podstawy wymiaru są niższe, za touposażenia – dużo wyższe. Na dodatekw Danii żołnierze są objęci systemem powszechnym,choć na preferencyjnych w stosunkudo cywilów warunkach.Poziom zarobków żołnierzy wymienionycharmii jest dużo wyższy niż polskiej,nawet biorąc pod uwagę średnie płace narynku cywilnym w tych krajach. A w Niemczechprawo gwarantuje żołnierzowi zawodowemumiejsce służby do osiągnięcia wiekuemerytalnego, przejście na wcześniejsząemeryturę musi zaś odbyć się za zgodą zainteresowanego.•W I Z YPułkownikMarianBaBuśkaT Ó W K A2008 roku wygrał wybory na dziekana KorpusuOficerów Instytucji Centralnych MON,Wa 6 grudnia 2010 roku w głosowaniu tajnym zostałwybrany na przewodniczącego KonwentuDziekanów Korpusu Oficerów Zawodowych.1 stycznia 2011 roku minister obrony wyznaczyłgo na trzyletnią kadencję na to stanowisko. •POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 MARCA <strong>2012</strong>23


FOT. ARChiwuMAnnA DąbrowskALeśny arsenałPrzez bramę największych składów w Polsce tygodniowo przejeżdża kilka transportówwiozących w sumie około 200 ton ładunku.Znajdującej się w lesie międzyDęblinem a Rykamijednostki przejeżdżającyw pobliżu kierowcy mogąnawet nie zauważyć.Trudno ją za to przeoczyć, kiedy tenteren ogląda się z lotu ptaka – kompleksw Stawach zajmuje obszar ponad680 hektarów. W 1919 rokumiejsce na Centralną SkładnicęAmunicji numer 2 wybrano nieprzypadkowo.Umieszczono jąw pobliżu węzła kolejowego i lotniskaw Dęblinie.„Ulokowano ją jednocześniew widłach Wieprza i Wisły. Rzekizatrzymują fronty atmosferycznei dzięki temu średnia opadów jesttutaj niższa niż gdzie indziejw Polsce”, tłumaczy podpułkownikGrzegorz Pytlak, ostatni dowódca7 Rejonowej Bazy Materiałowejw Stawach, kontynuatorki przedwojennejskładnicy, obecnie komendant32 Wojskowego Oddziału Gospodarczegow Zamościu.AmunicjA i strzelnicAZ końcem 2011 roku 7 RBM zostałarozformowana. W Stawachpozostał skład i Zakład ElaboracjiAmunicji, podporządkowany 3 RegionalnejBazie Logistycznejw Krakowie. „W latach siedemdziesiątychi osiemdziesiątych,kiedy służyło tu kilkuset żołnierzy,kadra mieszkała na wojskowymosiedlu obok jednostki. Dziś lokalewykupione są przez byłych żołnierzy,pracowników wojska oraz oko-licznych mieszkańców”, wspomina majorJan Żukowski, były szef sekcji wsparciadowodzenia – S6 7 RBM, dziś w rezerwiekadrowej.Jednostka była prawie samowystarczalna– miała własne strzelnice, sad, ogród z warzywami,zarybiony staw, hodowlę trzodychlewnej, stajnię. Do dyspozycji żołnierzyoraz ich rodzin był klub garnizonowy, kinona ponad 200 miejsc, kasyno, przedszkole zeżłobkiem, szkoła podstawowa i stadion.Jak opowiada major Żukowski, teraz, choćz dużo skromniejszym zapleczem, tutejszykompleks nadal się wyróżnia – Stawy są największąw Polsce składnicą amunicji. Dogłównych jej zadań należy gromadzenie,przechowywanie i dystrybucja środków materiałowych.Zaopatruje jednostki wojskowez rejonu odpowiedzialności 3 RBLog. „Choćtak naprawdę przyjeżdżają tu jednostki z ca-POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 MARCA <strong>2012</strong>25


Logistyka Leśny arsenałnajwiększa składnica amunicjiBudowę składnicy amunicji w stawachrozpoczęto w 1919 roku.Wzniesiono magazyny, pomieszczeniadla żołnierzyoraz położono tory. Zalążek obsadystanowiło 20 ochotnikówz 9 Pułku Legionów w Zamościu.Od 1919 do 1928 rokumożna spotkać się z dwomanazwami jednostki: ZakładyAmunicyjne numer 2 oraz CentralnaSkładnica Amunicjinumer 2. W 1924 roku dotychczasowąnazwę terenu przynależnegodo składu zmienionoz Baraki Leśne na Stawy. Budowęzakończono w 1928 rokui z tej okazji wzniesiono pomnik,pod którym umieszczono akterekcyjny: „Zakłady Amunicji budująsię celem magazynowaniai konserwacji amunicji działowej,karabinowej i specjalnejoraz prochów gromadzonych dlaobrony granic całości i niepodległościII Rzeczypospolitej Polskiejmagazynowanych przezSłużbę Uzbrojenia MinistraSpraw Wojskowych”. Odnalezionyw 1973 roku dokument trafiłdo Muzeum Wojska Polskiego.Tuż przed wojną w składnicyprzechowywano jako zapasyoperacyjne: 150 tysięcy karabinów,2,5 tysiąca ciężkich karabinówmaszynowych, 3 tysiąceręcznych karabinów maszynowych,kilkadziesiąt pociągówłej Polski”, mówi major Mirosław Cegiełko,kierownik składu Stawy.W sieCi drógW leśnej jednostce pod Dęblinem mieścisię też jedyny w kraju Zakład ElaboracjiAmunicji. Pierwszą scalarnię i sortownięamunicji wybudowano tutaj w latach trzydziestychXX wieku i działała ona aż do wojny.Nowy zakład powstał na początku latpięćdziesiątych.„Zajmujemy się montażem i naprawąwszelkiego rodzaju amunicji artyleryjskiej,montażem zapalników i elementów inicjujących,oceną jakości środków bojowych, przezbrajaniemi zabiegami konserwacyjnymi”,wylicza major Piotr Suszek, kierownik ZEA.Kiedyś dodatkowym zadaniem zakładu byłorozkompletowywanie amunicji, ale obecnie– z powodu bardziej rygorystycznych przepisówBHP – zostało to wstrzymane.amunicji oraz 600 wagonów surowcado produkcji broni i okołodwóch milionów litrów benzyny.Na początku września 1939 rokuskładnica wydawała brońi amunicję dla oddziałów walczącychna wschód od Wisły,w tym dla Samodzielnej GrupyOperacyjnej „Polesie” generałabrygady Franciszka Kleeberga.Zgodnie z rozkazem naczelnegowodza armia „Lublin” miała, pozaopatrzeniu się w broń i amunicję,zniszczyć tutejsze zapasy,a skład wysadzić. W nocy z 14na 15 września saperzy zniszczylitrzy czwarte rezerw karabinówręcznych, sto procent rkm--ów i większość ckm-ów. W czasieokupacji Niemcy urządzili tuswoje składy amunicyjne.Od wyzwolenia Stawów w lipcu1944 roku jednostka kilkakrotniezmieniała nazwę:była 56 CentralnąSkładnicą Amunicji Artyleryjskiej,3 CentralnymSkładem Amunicji Artyleryjskiej,2 CentralnymSkłademAmunicjii 6 Centralną Bazą Amunicji.W 1974 roku przemianowanoją na 6 Bazę Amunicji, a od2004 – na 7 Rejonową BazęMateriałową. Była ona jednąz najstarszych, jeśli nie najstarsząjednostką w Polsce.W 2011 roku w związku z przekształceniamiw wojskowej logistycebaza przekazała w podporządkowanie3 Regionalnej BazieLogistycznej podległe składy:Stawy, Dęblin, Stężyca i Jawidzoraz Zakład ElaboracjiAmunicji, a z końcem2011 roku została rozformowana.Pod pomnikiemw 1928 rokuzakopano akterekcyjny jednostkiw Stawach.Cechą charakterystyczną kompleksustawskiego jest oplatająca go gęsta sieć torówi dróg. Bocznicę kolejową pociągniętood odnogi trasy Dęblin–Łuków w okresiemiędzywojennym, potem tory były już tylkomodernizowane. Ówcześni projektancibyli na tyle przewidujący, że linii torówwystarczyło do dziś, a jeszcze dwie z nichmożna by zagospodarować, budując przynich nowe obiekty magazynowe. „Na terenieskładu jest ponad 40 kilometrów torówi około 40 kilometrów dróg”, mówi majorCegiełko. Dysponujemy też taborem kolejowymi sprzętem transportowo-przeładunkowym”.Pas bezPieCzeństWaSłowem najczęściej powtarzanym w Stawachjest „bezpieczeństwo”. Cały komplekspodzielono na dwie części: teren administracyjnyoraz techniczny, obejmujący magazy-•ny, zakład i obszar wokół nich. Wszystko jestogrodzone i ochraniane przez Oddział WartyCywilnej. Wokół jednostki rozciąga się strefaograniczonej zabudowy, a teren jest oznakowanytablicami ostrzegającymi przed zbliżaniemsię do ogrodzenia. Na drodze biegnącejwzdłuż jednostki umieszczono zakaz zatrzymywaniasię. „Jeśli leśnicy lub inne firmychcą pracować na terenie składu lub w okolicy,muszą to wcześniej uzgodnić”, tłumaczymajor Cegiełko.Dla bezpieczeństwa magazyny pobudowanow odpowiedniej odległości od siebie, żebyzniszczenie jednego nie doprowadziło do destrukcjinastępnego. Budynki magazynowemają też lekki dach i specjalną konstrukcjęścian, dzięki czemu impet wybuchu idzie dogóry, a nie na boki. „Wiemy, że to się sprawdza,bo tak właśnie stało się z magazynamiwysadzonymi na początku wojny”, podkreślapodpułkownik Pytlak. Na terenie technicznymzabronione jest używanie otwartegoognia, co wiąże się z bezwzględnym zakazemwnoszenia i używania zapałek czy paleniapapierosów.Pracownicy magazynowi zajmują się nietylko załadunkiem, lecz także prowadzą praceporządkowe – wycinają krzaki, koszą trawę,grabią liście. „Bez zgody i obecnościprzedstawiciela Nadleśnictwa Puławy niemożna usuwać drzew, musimy także – nabieżąco – zgłaszać nawet wiatrołomy”, wyjaśniamajor Cegiełko. Sąsiedztwo lasu jestzresztą widoczne w składzie na co dzień.„Na terenie technicznym można spotkać sarny,zające, wiewiórki, dziki czy łosie”,mówi major Żukowski.Ciągły CyklTransporty przyjeżdżają tutaj właściwiecodziennie. Jak wyjaśnia kierownik, doskładu tygodniowo wjeżdża lub wyjeżdżaz niego kilkaset ton amunicji i środków materiałowych.Terminy transportów są wcześniejuzgadniane, a każdorazowy wjazd pojazdówna teren techniczny i wyjazd z niegopoprzedzany jest dokładną kontroląosób i mienia.Magazynierzy też nie mogą narzekać nabrak pracy. Oprócz obsługi transportów razna dwa dni wybierają magazyn, a w nimlosowo partię skrzynek, wyrywkowo kontrolująich zawartość i zgodność ze stanemewidencyjnym. Sprawdzają też zabezpieczeniefizyczne i przeciwpożarowe magazynuoraz warunki przechowywania amunicji.Inwentaryzacja trwa ciągle i prowadzonajest w cyklu dwuletnim. „Kiedykończymy jeden cykl inwentaryzacji, zaczynamywszystko od początku”, dodajemajor Cegiełko.•26 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 MARCA <strong>2012</strong>


Dwutonowy pociskwystrzelony przez Niemcówz najcięższego samobieżnegomoździerza oblężniczegoużywanego w czasiepowstania warszawskiegoKatarzyna PortianKo-GacaSłużba bez rutynyFOT. TOmASZ KuBiAKPonad trzystu saperów z patroli rozminowaniai grup nurków minerów prawie każdego dnia służbyma gwarantowaną porcję adrenaliny.Wznoszone właśnie CentrumŻydowskie na skrzyżowaniuwarszawskich śródmiejskichulic Próżnej i Zielnej byłobyczarną dziurą na mapie stolicy.W ruinę zamieniłyby się wszystkie okolicznebudynki, a odłamki pokiereszowałyby dalszeposesje. Taki sam los spotkałby stację metraŚwiętokrzyska. Ile istnień mógłby pochłonąćewentualny wybuch, lepiej nie myśleć.Pamiątka Po Ziu9 lutego o godzinie 7.30 Patrol Rozminowanianumer 20 z 2 Pułku Inżynieryjnegow Inowrocławiu, stacjonujący w NowymDworze Mazowieckim, dostał zgłoszenieo niebezpiecznym znalezisku na budowie.Niespełna półtorej godziny później przybyłna miejsce. Dowódca patrolu, starszy sierżantTomasz Kubiak, wraz z czterema saperamiprzystąpił do rutynowych oględzin. Szybkoustalili, że niebezpieczny przedmiot, którykierowca koparki rozsądnie ominął, to pociskwystrzelony przez Niemców z najcięższegosamobieżnego moździerza oblężniczego używanegow czasie powstania warszawskiego– Karla Geräta 041 numer 6, zwanego Ziu.Niemcy mieli zaledwie sześć takich moździerzyi nadali im imiona bogów germańskich.Ziu wystrzeliwał ponaddwutonowe pociskina odległość prawie 3 kilometrów. Późniejartylerzyści używali pocisków o masie1,25 tony, co zwiększyło donośność działa do4,6 kilometra, a jeszcze później wydłużyli lufę,dzięki czemu raziło ono na odległość prawie11 kilometrów. Ziu mógł strzelać sześćrazy na godzinę.Pocisk do Ziu to niecodzienne znalezisko.Ten odkryty ostatnio był zardzewiały, uszkodzonyw trakcie upadku i dodatkowo takżeprzez maszynę, która nawiercała grunt. Ponieważskorupa miała aż 10 centymetrówgrubości, powstały jednak tylko powierzchowneubytki.„To mój piąty niewybuch o takich gabarytach”,przyznaje starszy sierżant Kubiak.„Wielki i specyficzny. Stwarza zagrożenie,zwłaszcza w gęsto zabudowanym terenie”.Podpułkownik Paweł Zduniak, rzecznikprasowy Dowództwa Garnizonu Warszawa,nie krył zaskoczenia tym, co się działo 9 lutegow centrum stolicy. Służby zamknęłydla ruchu ponadkilometrowy odcinek Marszałkowskiejoraz stację metra. Opróżniłytakże cztery okoliczne budynki, ewakuującprawie czterysta osób. Nie codziennie interwencjomsaperów towarzyszą takie środkiostrożności. „Pocisk znajdował się około1,5 kilometra od mojego miejsca pracy przyplacu Piłsudskiego. Jego wybuch mógłbyi mnie dosięgnąć. Odetchnąłem z ulgą, gdysaperzy wydobyli pocisk i wywieźli z Warszawy.Byłem pod wrażeniem umiejętnościpatrolu”.Dla saperów każdy niewybuch jest groźny.Bez względu na to, czy waży 40 kilogramów,czy tonę. Dzięki podobnym znaleziskom ponadtrzystu żołnierzy z 39 patroli rozminowaniai dwóch grup nurków minerów rozlokowanychna terenie kraju prawie każdego dniadostaje zastrzyki adrenaliny.„Jestem saperem od 18 lat. Każde takieznalezisko ja i koledzy traktujemy równie serio”,tłumaczy Kubiak. „Bezpieczne podjęciei wywiezienie zależy od naszej fachowościi precyzji używanych maszyn”.Pocisk ze stolicy został zdetonowany 21 lutegona poligonie pod Toruniem. FragmentPOLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>27


wojska lądowe służba bez rutynyCzekając na patrolPodejrzane znalezisko należy zgłaszać służbom porządkowym.Przede wszystkim należy zawiadomićpolicję, straż miejskąalbo sołtysa lub urzędnikaw urzędzie gminy. Znalazca powinienzaczekać na przyjazd pirotechnikaz policji. Ten, jeślistwierdzi, że to niewybuchz czasów II wojny światowej,znaleziska trafił do Muzeum Wojska Polskiegow Warszawie.Używany w czasie powstania moździerzZiu jako jedyny przetrwał wojnę. Obecnieznajduje się w Muzeum Czołgów w Kubincepod Moskwą.łyżka dziegciuW Warszawie jest jeszcze wyjątkowo dużoniewybuchów. Tylko w 2011 roku na388 zgłoszeń ponad 300 dotyczyło niewybuchówi niewypałów o dużych kalibrzei rozmiarach: amunicji artyleryjskiej, min,bomb lotniczych, rakiet, granatów. Uderzenie,poruszenie, przenoszenie, potrząsanie,wysoka temperatura mogą doprowadzić doeksplozji. Dlatego osoby nieuprawnione,nieprzeszkolone i niedysponujące odpowiednimsprzętem nie powinny ich dotykać.Zdarza się, że zanim pozostałości z wojnyzostaną podjęte, potrzebna jest ewakuacjamieszkańców.Warszawiacy do takich akcji i działańsłużb są przyzwyczajeni. Policja szybko reaguje:podstawia autobusy, karetki. Ludziekarnie opuszczają mieszkania i biura. Akcjasaperów trwa zazwyczaj kilka godzin.„Nasze przybycie oznacza dla mieszkańców,że sprawa jest poważna i będą utrudnienia.Ale nie zawsze jest tak spokojnie”, przyznajestarszy sierżant Kubiak. „Czasamipowiadomi dyżurnego patrolusaperskiego i jednocześniezabezpieczy to miejsce do czasuprzybycia patrolu rozminowania.czas oczekiwania na patrolw przypadku zgłoszeń pilnychnie może przekroczyć 24 godzin,a dla zgłoszeń zwykłych– 72 godzin. Na miejscu patrolpodejmuje niewybuch, ładujena specjalny samochód, sprawdzateren wykrywaczem w obrębiekilkunastu metrów i transportujeznalezisko na poligon,gdzie je niszczy.•ewakuowani wyładowują na nas złość, bokrzyżujemy ich plany”.O nierzadko negatywnym nastawieniuludzi opowiada starszy sierżant ArturJałoszyński, zastępca dowódcy 14 PatroluRozminowania:„W Toruniu w lipcu 2010 roku firma układałarury wodociągowe wzdłuż ulicy Matejkii natrafiła na trzy pociski artyleryjskie. Pooględzinach stwierdziliśmy, że niewybuchówjest więcej, w dodatku nieregularnie leżały,zachodziła więc konieczność ewakuacji otoczenia.Policjanci w ciągu godziny ewakuowalikilkudziesięciu mieszkańców trzechokolicznych bloków. Lał deszcz i ludzie niekryli niechęci do naszej interwencji. Przezpięć godzin wydobyliśmy około sześćdziesięciupocisków artyleryjskich o kalibrze 105milimetrów”.FOT. TOmASZ SZuLeJKOlekcje świadomościDo roku 1956 władze państwowe i wojskoweprowadziły akcję rozminowania kraju.Ponad 80 procent terytorium wymagałoszczegółowego sprawdzenia. Najbardziejzaminowane były rubieże obrony, tereny intensywnychwalk, a także regiony miejskieoraz otoczenie ważnych węzłów komunikacyjnych,gospodarczych i szlaków wodnych.W tym czasie saperzy usunęli i zlikwidowaliprawie piętnaście milionów min, niewypałóworaz niewybuchów pocisków i bomb.W tej akcji życie straciło 640 saperów.W 2011 roku patrole rozminowania interweniowałyponad osiem tysięcy razy – podjęłyi zniszczyły przeszło 7<strong>13</strong> tysięcy przedmiotówwybuchowych i niebezpiecznych.Nieszczęśliwych wypadków wśród żołnierzyprowadzących oczyszczanie nie było,ale kontakt z wojennym niewybuchem przypłaciłażyciem czwórka cywilów, w tymdwójka dzieci. Wielu zostało okaleczonych.Generał brygady Bogusław Bębenek,szef inżynierii wojskowej, ocenia, że pozostałościz czasów wojen jeszcze przez jakiśczas będą nam zagrażać. Powód: prowadzeniedużych inwestycji drogowych oraz innychbudów sprzyjających odkrywaniu „pamiątek”.Aby saperzy byli bezpieczni, doposażanisą w nowoczesny sprzęt i środki transportu.Regularnie doskonalą umiejętności i zasadybezpieczeństwa. Pułkownik Marek Stobnickiz Szefostwa Inżynierii Wojskowej, w trakcieostatniego takiego szkolenia dla dowódcówpatroli, które zorganizował w 2 Pułku Inżynieryjnymw Inowrocławiu, podkreślał znaczenietych kursów. „Bo wrogiem saperajest rutyna”, powtarzał jak mantrę.W szefostwie kładą też nacisk na profilaktykę.Starszy chorąży Dariusz Łyszkiewicz,dowódca 15 Patrolu Rozminowania, przypomina:„Często uczestniczymy w spotkaniachi pogadankach, na których ostrzegamy dziecii młodzież, by nie brały do rąk żadnego podejrzanegoznaleziska. I aby natychmiastzgłaszały je rodzicom, dziadkom, policji czypierwszej napotkanej dorosłej osobie”.Chorąży Kamil Książek, dowódca 34 PatroluRozminowania, potwierdza, że najbardziejnarażoną na niebezpieczeństwo kontaktuz niewybuchami grupą są dzieci i młodzieższkolna. Dlatego żołnierze z Dęblina cykliczniespotykają się z uczniami. Lekcjez nimi cieszą się ogromnym zainteresowaniem.„Każdy dzień spędzony przez patrol w tereniedostarcza nowych doświadczeń”, mówipułkownik Krzysztof Sobczak, szef OddziałuInżynieryjnego Inspektoratu WsparciaSił Zbrojnych. Saperzy starają się niemyśleć o najgorszym. Ale dopiero w domumogą się rozluźnić, odstresować. TomaszKubiak czuje się szczęśliwy, gdy patrzy nażonę i dziewięcioletniego syna.„On już wie, czym się zajmuję. Woli jednak,żebym robił to, co teraz, i był w domu,w Polsce, niż na misji”.•Autorka jest pracownikiem Wydziału PrasowegoInspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych.28 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


KURIERwEtERanaRedaktor: MAŁGORZATA SCHWARZGRUBER edycja 58.e-mail: malgorzata.barwicka@zbrojni.plRodziny pod parasolemBliscy żołnierzy, którzy zginęli w misjachpoza granicami kraju, założyli stowarzyszenie.Stowarzyszenie RodzinPoległych Żołnierzy „Pamięći Przyszłość” chce zajmowaćsię między innymi poradnictwemprawnym, pomocą psychologicznąi wsparciem dzieci poległychżołnierzy.na spotkanie założycielskieprzyjechało do warszawy 17osób (wymagana prawemliczba osób, które mogą zawiązać takąorganizację wynosi 15). Prezesem zarząduStowarzyszenia Rodzin PoległychŻołnierzy „Pamięć i Przyszłość”z siedzibą w Elblągu zostałaMałgorzata Murkowska. Jej 17-letniacórka Laura występuje jakorzeczniczka organizacji.Mąż Małgorzaty, starszy sierżantTomasz Murkowski, służył w <strong>13</strong> ElbląskimPułku Przeciwlotniczym. Poraz pierwszy na misję do Iraku wyjechałz trzecią zmianą Polskiego Kontyngentuwojskowego (od 12 lipca2004 do <strong>13</strong> stycznia 2005 roku). Rokpóźniej (27 lipca 2006 roku) wyjechałtam po raz kolejny. Zginął 11 li-stopada 2006 roku, w okolicach al--Kut, gdy terroryści zaatakowali konwójwracający do bazy Delta po rozminowaniustarych składów bronii amunicji. Miał 30 lat.Do dziś na misjach w Irakui afganistanie życie straciło 59 żołnierzy.Ich bliskich, a także rodzinyofiar katastrofy samolotu C-295,który w styczniu 2008 roku rozbiłsię pod Mirosławcem, gromadzić maStowarzyszenie Rodzin PoległychŻołnierzy „Pamięć i Przyszłość”.„Chęć przystąpienia do naszej inicjatywywyraziło około stu osóbz całej Polski. na razie złożyliśmyw sądzie dokumenty i czekamy na rejestrację.Pomaga nam kancelariaprawna radcy Sylwestra Nowakowskiego,która reprezentowała nasFOT. KAcPeR BORKw negocjacjach z MOn o wypłatęzadośćuczynień”, mówi MałgorzataMurkowska.to właśnie wówczas, gdy rodzinypoległych w Iraku i afganistaniewystąpiły do MOn o wypłatęzadośćuczynienia, MałgorzataMurkowska postanowiła powołaćstowarzyszenie, które niczym parasolobjęłoby rodziny poległych żołnierzy,aby jak mówi, „wzajemniesobie pomagać, bo wspólnie możnawiele osiągnąć”.Kilka miesięcy trwały dyskusje,spotkania z prawnikami i pełnomocnikamirodzin, zanim minister obronyTomasz Siemoniak podjął decyzję,aby wypłacić wszystkim członkomrodzin poległych po 100 tysięcyzłotych zadośćuczynienia oraz odszkodowaniado 150 tysięcy złotych.Przez ten czas rodziny zdążyły siębliżej poznać, zawiązały się przyjaźnie.Okazało się, że po śmierci mężówwdowy zostały różnie potraktowane:jedne dostały renty wojskowe,inne nie. Często wsparcia wymagalitakże rodzice poległych, gdy pośmierci syna znaleźli się w trudnejsytuacji materialnej.Stowarzyszenie Rodzin PoległychŻołnierzy „Pamięć i Przyszłość” maambitne plany, chce się zajmowaćmiędzy innymi poradnictwem prawnym,pomocą psychologiczną,wsparciem dzieci poległych żołnierzy,a także ich rodziców, bo ci częstoborykają się problemami zdrowotnymi.Środki na tę działalnośćmają pochodzić ze składek członkowskich.Organizacja liczy także nawsparcie ministerstwa, będzie sięrównież ubiegać o dotacje z Unii Europejskiej.Rodziny żołnierzy chcą się wspieraći wspólnie występować w rozmowachz MOn. także resort obronyjest otwarty na współpracę z nowympartnerem społecznym. wiceszefMOn do spraw społecznychCzesław Mroczek uważa, że powołaniestowarzyszenia to dobry pomysł.„Słuchamy postulatów, uwag,wątpliwości zgłaszanych przez środowiskożołnierzy i ich bliskichi staramy się rozwiązywać takieproblemy, które do tej pory byłynierozwiązywane. Będziemy mielikolejnego partnera. Cieszymy sięz tego”, mówił PaP wiceministerMroczek.Z MOn współpracuje już istniejąceod 2008 roku StowarzyszenieRannych i Poszkodowanych w Misjachpoza Granicami Kraju. Liczyokoło <strong>13</strong>0 członków. na rzecz środowiskaweteranów działa także powstałew 1999 roku StowarzyszenieKombatantów Misji PokojowychOnZ.„Jesteśmy otwarci i chcemywspółpracować z innymi organizacjami”,deklaruje MałgorzataMurkowska. „O ile jednak tamtestowarzyszenia zajmują się żyjącymiweteranami, o tyle my chcemy sięskoncentrować na dzieciach, wdowachi rodzicach poległych żołnierzy”. •POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>29


afganistan Oczy nie kłamiąBogusław PolitowskiOczy nie kłamiąWiększość afgańczyków nie ma dokumentów tożsamości.Wielu nawet nie wie, kiedy się urodziło.Podczas patrolu w małej wiosce żołnierzekoalicji postanowili wylegitymowaćkilku młodych mężczyzn.Okazało się, że nie mają oni żadnychdokumentów tożsamości. Gdy wojskowizaczęli zapisywać ich dane, od jednegoz młodzieńców usłyszeli, że nie wie, kiedy sięurodził. Przywołano matkę chłopaka. Kobietadopiero po zastanowieniu powiedziała: „Urodziłsię w roku, kiedy rzeka bardzo wylała,a naszym sąsiadom ukradziono krowę”.To nie był odosobniony przypadek. W prawietrzydziestomilionowym państwie ponad60 procent społeczeństwa to analfabeci. Trzymiliony obywateli to koczownicy bez stałegomiejsca zamieszkania. Górzysty kraj zamieszkująludy około dwudziestu narodowości,porozumiewający się kilkoma językami,a wielu mieszkańców na skutek okupacji sowieckieji wojny domowej wyemigrowało doIranu i Pakistanu. Nie dziwnego zatem, żepanuje tam wielki statystyczny rozgardiasz.Nikt nie potrafi nawet powiedzieć, ilu obywateliliczy Afganistan. Ostatni spis ludności30 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


Każdy system biometrycznyskłada się z czytnika luburządzenia skanującego,oprogramowania przekształcającegozebrane informacje napostać cyfrową oraz bazy przechowującejdane biometrycznedo celów porównawczych.(mało precyzyjny) przeprowadzono prawietrzydzieści lat temu.Wielkie liczenieDzięki stacjonującym w Afganistanie siłomkoalicji jest szansa, że już niedługo ludnośćtego kraju zostanie policzona. Przeprowadzeniespisu powszechnego mieszkańcówFOT. chAd miLLeRFOT. BOguSłAw POLiTOwSKiAfgańscy mężczyźni bez oporu poddawali się wszystkim badaniom. Na zdjęciu najprostsza czynność– fotografowanie twarzyplanowano już kilka lat temu, ale ze względuna groźby talibów zaniechano go. Władze niezrezygnowały jednak z gromadzenia danycho mieszkańcach.W pierwszej kolejności do bazy danychwprowadza się informacje biometryczne ponadośmiu milionów obywateli. Rejestruje sięgłównie mężczyzn, którzy mają dostać elektronicznedokumenty tożsamości. Zgromadzoneinformacje wprowadzone są do AfgańskiegoAutomatycznego Systemu IdentyfikacjiBiometrycznej (Afghan Automated BiometricIdentification System, AABIS) w ministerstwiespraw wewnętrznych.Zbieranie na dużą skalę danych biometrycznychrozpoczęło się oficjalnie pod koniec2009 roku (znacznie wcześniej zaczęłyto robić wojska koalicji). W pierwszej kolejnościbadaniem objęto osadzonych w więzieniach,a także żołnierzy, policjantów oraz ludzi,którzy zetknęli się z afgańskimi i amerykańskimiinstytucjami, w tym z wojskiem.Żołnierze ankieterzyGromadzeniem informacji biometrycznycho Afgańczykach zajmują się lokalne wojskoi policja oraz żołnierze koalicji. W trakciedziałań w terenie przy każdej nadarzającej sięokazji dokonują pomiarów i wprowadzają dobazy danych parametry napotkanych cywilów.Nie robią tego bezinteresownie. Wspomnianycentralny system identyfikacji powstajebowiem nie tylko na potrzeby politykidemograficznej. Dzięki takiej bazie danychłatwiej ograniczyć napływ kryminalistówi talibskich agentów do służby w miejscowychwojsku lub policji. Żołnierzom ISAFpomaga ona natomiast w identyfikacji sprawcówzamachów bombowych oraz członkówi szefów różnych grup rebelianckich (od początkukonfliktu na miejscu eksplozji każdejminy pułapki, w miejscach potyczek ogniowychlub odkrytych magazynach broni specjaliściISAF zebrali tysiące śladów, międzyinnymi odciski palców).PraWda W źrenicachBadanie biometryczne polega na pobraniuodcisków palców, zeskanowaniu mapy źrenicyoka i zrobieniu zdjęcia twarzy. Czynnościte żołnierze wykonują najczęściej w warunkachpolowych, za pomocą urządzeń HIIDE(Handheld Interagency Identity DetectionEquipment). Od skrótu nazwy tego aparatuPolacy nazwali tę czynność „hajdowanie”.HIIDE to mobilna wersja dużego systemukatalogującego dane biometryczne BAT (BiometricAutomated Toolset). Urządzenie jestmałe i poręczne, nie ma jednak bezpośredniegopołączenia z centralną bazą danych. Dlategoobsługujący je żołnierz za każdym razemprzed wyjazdem na patrol musi podłączyćHIIDE do bazy danych i załadować do pamięciurządzenia aktualną listę poszukiwanychosób. Po powrocie z patrolu ponownie powiniensię z nią połączyć, aby wprowadzić daneosób przebadanych w czasie wyjazdu.Podobno do tej pory udało się zebrać danebiometryczne ponad dwóch milionów Afgańczyków.•POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>31


FOT. dAmiAN FiGAJLech MajewskiLotniczy kanonDo lotnictwa wojskowego wprowadziliśmy standardy szkolenia,jakie dotychczas obowiązywały w lotnictwie cywilnym.Ponad 70 procent wypadków w lotnictwiewynika z błędów popełnionychprzez człowieka. Postęp technologiczny,zaawansowane systemy sterowaniastatkami powietrznymi, a równocześnierosnące zagęszczenie ruchu lotniczegostawiają przed pilotami coraz większe wymagania.Dlatego właściwe przygotowanie personelulatającego i naziemnego do wykonywaniazadań lotniczych jest dziś priorytetem.Wszystkie te kwestie omawialiśmy 6 i 7 marca<strong>2012</strong> roku w Dowództwie Sił Powietrznychna 54. Konferencji Bezpieczeństwa Lotów LotnictwaSił Zbrojnych RP oraz na szkoleniu kierowniczejkadry ze wszystkich jednostek lotniczych.Podsumowaliśmy minione dwanaściemiesięcy, wyciągnęliśmy wnioski ze szkolenialotniczego, określiliśmy też kierunki dalszychdziałań w dziedzinie bezpieczeństwa lotów.Zeszłoroczne, zakrojone na szeroką skalęprzedsięwzięcia profilaktyczne były podejmowanena wszystkich szczeblach dowodzenia.Dzięki dużemu zaangażowaniu lotników zdecydowaniepoprawiło się bezpieczeństwo służby,powstał system gwarantujący dobre wykonaniezadań, wzrósł też poziom wyszkolenia.A lataliśmy wyjątkowo intensywnie. Ustanowiliśmyrekordowy w ostatniej dekadzie nalot– ponad 44 tysiące godzin.Często wizytuję podległe mi bazy lotnicze,dużo rozmawiam z pilotami i wiem, że mająwysoką samoświadomość i samodyscyplinę, coprzejawia się w ciągłym podnoszeniu kwalifikacjilotniczych i pogłębianiu wiedzy. O poziomieumiejętności personelu latającego świadczyprzykład oficerów z 42 Bazy LotnictwaSzkolnego, którzy w lutym <strong>2012</strong> roku w Radomiusamolotem PZL-<strong>13</strong>0 Orlik wzorowo wylądowaliawaryjne bez podwozia.Nasi piloci systematycznie zdobywają wojskowelicencje lotnicze i doskonalą znajomośćjęzyka angielskiego, ponieważ to wszystko jestniezbędne do latania w międzynarodowej przestrzenipowietrznej. Warto pamiętać, że są równieżżołnierzami i oprócz kierowania statkiempowietrznym wykonują wiele zadań bojowychoraz obsługują coraz nowocześniejszy sprzęt.Szkolenie taktyczne, loty grupowe, użycie środkówbojowych – te działania wymagają od nichogromnej wiedzy, doskonałej sprawności psychofizycznej,poczucia odpowiedzialności zakierowanie potężną platformą bojową.Z myślą o bezpieczeństwie szkolimy żołnierzyw dziedzinie zarządzania zasobami załogi– Crew Resource Managament (CRM),współpracy w załodze wieloosobowej – MultiCrew Cooperation (MCC) oraz zarządzania ryzykiem– Operational Risk Managament(ORM). Szkolenia, które od lat są prowadzonew lotnictwie cywilnym, teraz stały się standardemtakże w naszym lotnictwie wojskowym.W trakcie 54. Konferencji BezpieczeństwaLotów Lotnictwa SZRP za istotne uznaliśmyaspekty psychologiczne wykonywania zadańw powietrzu oraz kwestie zarządzania bezpieczeństwemw lotnictwie, analizowaliśmy też ryzykoi rodzaje zagrożeń, odnieśliśmy się do zagadnieńzwiązanych z meteorologią, do wpływusłużby inżynieryjno-lotniczej na bezpieczeństwolatania oraz do metodyki szkolenia pilotówinstruktorów. W ten sposób wytyczyliśmykierunki działań zmierzających do podwyższaniajakości szkolenia lotniczego.Wszyscy uczestnicy konferencji zgodzili sięco do tego, że nie da się podnosić jakości wykonywaniazadań lotniczych bez właściwegosystemu zarządzania zasobami ludzkimi.Właściwego, czyli wykorzystującego najlepszecechy ludzi. Co roku dochodzi jednak dozdarzeń mających związek z błędami człowieka,nieodpowiednią organizacją szkolenialotniczego lub eksploatacją sprzętu. W układzie:człowiek – maszyna – środowisko, towłaśnie ten pierwszy element stanowi najsłabszeogniwo. Musimy robić wszystko, abyje wzmacniać.W lotnictwie pewne zasady są niezmienne.Tak więc bezpieczeństwo w trakcie wykonywaniazadań nadal w dużej mierze zależy odwiedzy, wyszkolenia, zaangażowania ludzi.Dobrze przygotowani, świadomi zagrożeń,będą bezwzględnie przestrzegać przepisówi procedur, respektować zasadę priorytetubezpieczeństwa nad wykonaniem zadania zawszelką cenę.•Generał broni pilot Lech mAJewSKijest dowódcą Sił Powietrznych.POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>33


ludzie dziesięciu w jednymKrzysztof WileWsKidziesięciuw jednymzasłużył na najwyższe uznanieprzełożonych i szacunek podwładnych.Teraz dostał najtrudniejsze zadanie– musi znaleźć swojego następcę.wtrakcie porannej odprawydowódcy 3 Skrzydła LotnictwaTransportowego zepsułsię komputer z prezentacjąo statusie wszystkichstatków powietrznych – 54 samolotówi śmigłowców – którymi dysponuje pięćjednostek 3 SLTr. Kiedy ktoś chciał przynieśćdrugiego laptopa, podpułkownikRoman Bąk, szef służby inżynieryjno-lotniczej(SIL), zaproponował, że zreferujewszystko z pamięci.Na sali zapadła cisza. Pułkownik pilotSławomir Żakowski, dowódca 3 SLTr, badawczospojrzał na podwładnego i pochwili skinął głową. Przez pół godzinypodpułkownik, bez zerkania w papiery, omawiałmaszynę po maszynie: Mówił, że numerX jest na lotnisku Y. Za miesiąc skończy musię resurs na taki i taki podzespół, ponadtotrzeba zamówić taką i taką część, bo za kwartałbędzie do wymiany. Gdy skończył,Żakowski uśmiechnął się pod nosem i zapytałzastępcę: „Po co nam te komputery?”.Ostatnie OgniwOłańcucha3 SLTr dysponuje czterema typami śmigłowców:Mi-2, Mi-8, Mi-17 i W-3, orazpięcioma typami samolotów: C-<strong>13</strong>0 Hercules,C-295M, An-28, An-2 i dwiema wersjamiM-28 Bryza. Podpułkownik Roman Bąkjest w skrzydle nie tylko szefem służby inżynieryjno-lotniczej,lecz także zastępcąszefa szkolenia. Każdego dnia decydujeo tym, czy dany statek powietrzny będzielatał, czy z przyczyn technicznych nie wystartuje.Uważa, że jest tylko ostatnim ogniwemdługiego łańcucha ludzi odpowiadającychza bezpieczeństwo lotów. „Moja pracanie jest niezwykła. Tak, to ja jako ostatnipodpisuję się na dokumencie dopuszczają-FOT. KRZySZTOF wiLewSKi34 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 MARCA <strong>2012</strong>


cym samolot czy śmigłowiec do lotu, alew zasadzie jedynie kończę pracę inżynierówz obsługi”.Kiedy przełożeni i podwładni słyszą takietłumaczenie podpułkownika, znacząco sięuśmiechają. Szef SIL podpisem na stosownymdokumencie zamyka proces dopuszczeniamaszyny do lotu, ale nie złoży go,dopóki nie sprawdzi osobiście każdegoznajdującego się na checkliście urządzeniatestowanego przedtem przez specjalistów odpłatowca i silnika. Bąk musi mieć więc wiedzęna podobnym, o ile nie wyższym poziomie,niż ekipa techniczna, którą kontroluje.„Dziesięciu w jednym”, tak o kompetencjachBąka mówią, przekręcając nazwę teleturniejuomnibusów, jego koledzy.„Mamy kilka rodzajów samolotów i śmigłowców.Roman opanował wiedzę dotyczącąich budowy do tego stopnia, że jego partneramido pogawędki są serwisanci producenta”,podkreśla jeden z mechaników. „Bąkz braku czasu nie był na szkoleniu w Hiszpanii,gdy przyjmowaliśmy C-295M. A kto terazwie o silnikach tych maszyn więcej? Ja,choć byłem na tym kursie, czy on?”.SamodoSkonalenieCały czas się dokształca, spędza nad instrukcjamii fachową literaturą długie godziny.Mówi, że nie ma innego wyjścia, botylko w ten sposób może dorównaćpoziomem wiedzymechanikom, których nadzoruje.„Nie mam czasu jechaćna kurs czy szkolenie. Jeślisię ma tyle obowiązków służbowych,jedynym sposobemna podnoszenie kwalifikacjijest samodoskonalenie. Sporowięc czytam, a późniejstaram się w praktyce, badająckonkretny silnik, dowiedziećreszty. Jak coś jest dlamnie niejasne, pytam specjalistów.Niedługo późniejwiem tyle, co oni”.Pracująca w 3 SLTrMagdalena Wybiera podkreśla,że szefa SIL darzy sięw jednostkach ogromnym szacunkiem.„Nie znam osoby,która powiedziałaby o nim złeCały czas siędokształca, spędzanad instrukcjamii fachowąliteraturą długiegodzinysłowo. W pracy dla innych jest wzorem, a posłużbie to dusza człowiek”.W liceum chciał być zapaśnikiem. Swojepodejście do sportu opisuje jednym słowem:„fanatyzm”. Ze względów zdrowotnych musiałprzerwać karierę zapaśniczą i na ostatnimroku nauki w liceum zawodowym postanowił,że pójdzie na studia do WojskowejAkademii Technicznej, chociaż wychowawcajego klasy stwierdził: „Tam raczej niktz was się nie dostanie”. Interesował go tylkojeden kierunek – lotnictwo, a konkretnieeksploatacja samolotów i śmigłowców. Egzaminywstępne zdał bez problemu. Gorzejbyło na pierwszym roku, kiedy musiał nadrabiaćzaległości z liceum.Tematem pracy inżynierskiej Bąka byłoskonstruowanie wyciągarki do nowego śmigłowcaW-3. Po studiach trafił do Powidza,gdzie pracuje do dziś (z roczną przerwą nasłużbę w Pile). Najdłużej zajmował się obsługątechniczną Su-22, które nadal są dlaniego symbolem nowoczesnej techniki wojskowej.„To była pierwsza maszyna w naszymlotnictwie wyposażona w komputer.Można z perspektywy lat żartować z drukowanych,dziurkowanych kart, którymi wprowadzałosię dane do nawigacji, ale dla nasbyła to supertechnika”.niezaStąpionyBąk podkreśla, że bez znaczenia jest to,kiedy zdobyło się inżynierskie szlify, orazjakim sprzętem – radzieckim czy amerykańskim– się opiekuje, bo fachowiec powinienporadzić sobie z każdym. „Jeśli ktoś ma solidnepodstawy i chce podnosić umiejętności,może pracować przy statkach powietrznychwszystkich typów. Czyjest to silnik rosyjski, czyamerykański, czy ma czterdzieścilat, czy cztery, zasadajego działania jest taka samabądź bardzo podobna. Zaworyjednokierunkowe z F-16i Su-22 działają analogicznie”.Pułkownik Żakowski nieukrywa, że łatwiej się pracuje,gdy ma się takiego szefa SIL.„Myślę, że jeśli obudziłbymgo w nocy, to potrafiłby mi zameldowaćnie tylko o tym, codzieje się z danym statkiempowietrznym, lecz także wyrecytowałby,jakie naprawyi przeglądy czekają go w najbliższymczasie. Pewnie, gdybytrzeba było, większość ustereknaprawiłby sam”.Parę miesięcy temu dowódca3 SLTr postawił podpułkownikowiBąkowi chyba najtrudniejsze zadanie, z jakimmusiał się do tej pory (i nadal musi)zmierzyć – znaleźć następcę. Jak oceniaŻakowski: „To jest specjalista tej klasy, żemożna zwątpić w powiedzenie, że nie maludzi niezastąpionych”.•POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 MARCA <strong>2012</strong>35


do pewnego stopniado pewnego stopnia do pewnego stopniaPiotrBernaBiukKryptonim „Rybka”Wojsko nie jest od dyskutowania, tylko od... ochrony przyrody.Artykuł „W sojuszu z naturą”,który ukazał sięw 10. numerze POLSKIZBROJNEJ, zachwiał wizerunkiemwojska, jakimój kolega, walczący pacyfista, pielęgnowałw sobie, odkąd siły zbrojne brutalnieodrzuciły jego zabiegi o przyjęciedo służby: „Armia była moim naturalnymprzeciwnikiem, symbolem zła i brutalności,siłą ze wszech miar niszczycielską,odległą od bawienia się w jakiekolwieksentymenty. Z wojskiem kojarzyłemsobie wszystko to, przeciwko czemubuntowała się moja pokojowa natura– ryk silników, huk armat i jęki rannych.A tu nagle co? Szum brzóz i śpiew ptakówo poranku”.Kolegę już od dłuższego czasu irytowaływyczyny naszych żołnierzy w operacjachzagranicznych. Twierdził, że „to obłudne głaskanie dzieci pogłówkach, kopanie studni, odbudowa szkół...”, ale bardzo się tymnie przejmował, ponieważ sprawy działy się daleko od niego. Terazjednak nie wytrzymał i zaczął wykrzykiwać: „Jako podatnik stanowczoprotestuję, by siły zbrojne wypadały ze swej roli!”.Cóż, boi się, że wkrótce nie będzie miał z kim toczyć pacyfistycznegoboju. Poligony zamieniają się w rajskie ogrody, na strzelnicachpasą się zajączki, czołgi utykają w pół drogi, bo ich szlakiem pełznieślimaczek. „I co mam w takiej sytuacji robić?”, zadał retoryczne pytanie.Zaproponowałem, by wstąpił do wojska, do plutonu pielęgnacjipoligonowych maków.Nie chciałem się z nim dzielić moimi rozterkami przyrodniczymi,których również mam niemało. Jedna z nich dotyczy miejsca szczególniemi bliskiego, ponieważ przed pół wiekiem chadzałem tamz kolegami na wagary, a powszechnie znanego jako poligon Wesoła. Istniejeon niejako na styku dwóch światów, cywilnego oraz wojskowego,i od lat toczy się tam wielka „wojna przyrodnicza”, w której wojskow zasadzie nie bierze udziału.Na poligon wojskowy oczywiście wstęp jest surowo wzbroniony.Wystarczy jednak wejść na YouTube i obejrzeć kilka filmików, by sięprzekonać, że te tereny to podwarszawski raj off-road. Terenowymiautami, quadami i motocyklami miłośnicy ciężkich przepraw pokonujątu bagna, stawy, czołgowe koleiny i piaszczyste wydmy. Jakimprawem? Wbrew prawu! Minęły bowiem czasy – nie wiem, czy bezpowrotnie– gdy w cywilizowany sposób uzgadniano zasady korzystaniaz obiektu z nadleśnictwem i z wojskiem, żeby zorganizowaćrajdy terenowe. Nikomu wówczas nie wadziły, ponieważ zgodniez ustaleniami jeżdżono po „polach roboczych” (każdy poligon podzielonyjest na kilka części – w jednych najważniejsza jest przyroda,w drugich rządzą transportery opancerzone i czołgi). Teraz natomiastdodatkową atrakcją dla szalonych jeźdźców jest zabawa w ściganegoze strażą leśną. W okolicach poligonu Wesoła podobnychdziwactw jest więcej. Z jednej strony ma tu być raj przyrodniczyNatura 2000, oczywiście po wywaleniuz poligonu wojska. Z drugiej, nikomu nieprzeszkadza wylewisko szlamu z oczyszczalniścieków. Największą jednak wojnęwywołała strzebla błotna (Phoxinus percunurus),niewielka rybka, w dodatku niezłota,podobno przyniesiona w słoiku i wrzuconado stawu przeciwpożarowego. Swąobecnością w tymże stawie powstrzymałabudowę planowanej na obrzeżu poligonuobwodnicy.A co o tym wszystkim myślą wojskowi?Szczerze mówiąc, z premedytacją nie pytałem,świadom, że wojsko nie jest od dyskutowania,tylko od... ochrony przyrody.•36 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


Redaktor działuTADEUSZ WRÓBELTADEUSZWRÓBELPływającepoduszkiFOT. uS NAvyPoduszkowce umożliwiają przeprowadzeniedesantu tam, gdzie nie mogą dotrzećklasyczne barki desantowe.POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>37


przegląd pływające poduszkiSześć amerykańskichpoduszkowców LCACzakupiły w latachdziewięćdziesiątychjapońskie MorskieSiły Samoobrony.wczasie operacji desantowejamerykańscy marines docierająna wrogi brzeg opancerzonymiszturmowymi amfibiami.Pojazdy te transportują piechotę,która po znalezieniu się na plaży potrzebujeszybkiego wsparcia, w tym artylerii, czołgówi ciężarówek z zaopatrzeniem. Działa możnaprzetransportować podwieszone pod śmigłowcami,ale nie da się tego zrobić z kilkudziesięciotonowymAbramsem. Od czasów II wojnyświatowej czołgi i inne pojazdy przewożone sąna brzeg zaprojektowanymi specjalnie do takichzadań okrętami i barkami desantowymi. Od latosiemdziesiątych XX wieku amerykańska marynarkawojenna wykorzystuje do tego równieżpoduszkowce. Ich walorem w stosunku do barekjest możliwość wjechania na brzeg, dziękiczemu pojazdy nie zjeżdżają w wodę, tylkobezpośrednio na suchy ląd. Jest to niezwykleprzydatne, gdy teren jest grząski.Szybki SzturmowiecPoduszkowiec desantowy (Landing Craft,Air Cushion, LCAC) to dzieło firmy TextronMarine & Land. Pierwszą jednostkę dostarczonoUS Navy w 1984 roku, a do służby weszładwa lata później. W sumie zakupiono 91 egzemplarzy.Ostatni z nich został dostarczonyw 2001 roku. Zakładano wówczas, że LCACbędzie użytkowany przez 20 lat. Już jednaktrwa program, który wydłuży ten czas o kolejnychdziesięć. W jego ramach dokonuje się modernizacjinapędu 74 sztuk LCAC. US Navyplanowała, że w końcu tej dekady do służby wejdziepoduszkowiec nowej generacji – Ship-to--Shore Connector (SSC). Wobec koniecznościznacznego ograniczenia wydatków na obronęmożliwe jednak, że zamierzenia te trzeba będziezweryfikować. I jeśli projekt nie zostanie skreślony,to i tak trzeba się liczyć z opóźnieniem.Pierwsze trzy LCAC otrzymał w 1987 rokuokręt desantowy „Germantown” (LSD-42).Czwartą jednostkę w tym samym roku wysłanona japońską wyspę Okinawa. Dziś poduszkowceoperują z różnych typów okrętów desantowych,którymi dysponuje amerykańska marynarkawojenna. Zabierają one od jednego doczterech LCAC. Producent podkreśla, że dziękipoduszkowcom dostęp do wybrzeży, na którychamerykańska piechota morska i flota wojennamogą przeprowadzić desant, wzrósł do ponad80 procent (klasyczne barki desantowe zapewniałytylko do 17 procent). Poduszkowiec Textronujest przygotowany zarówno do działańw warunkach arktycznych, jak i tropikach. Pokonujepionowe przeszkody o wysokości do 1,2metra. LCAC można przerzucić uzbrojeniez okrętów znajdujących się daleko od brzegu,a tym samym mniej narażonych na ataki wroga.Poduszkowiec, jak podaje Textron Marine& Land, może przy stanie morza 2 przebyćz prędkością 50 węzłów 250 mil morskich,z zachowaniem 10 procent paliwa w rezerwie.Stan morza 3 powoduje zmniejszenie prędkoścido 35 węzłów, a na lądzie jest ona jeszczeo dziesięć węzłów niższa. Za napęd LCAC odpowiadającztery turbiny gazowe, każda o mocyokoło 4 tysięcy koni mechanicznych. Potrzebująone blisko 3,8 tysiąca litrów paliwa na godzinę.Po bokach rufy poduszkowca znajdująsię dwa wentylatory z czterołopatowymi śmigłaminapędowymi o średnicy 3,58 metra.Uzbrojenie poduszkowca stanowi broń maszynowa(dwa karabiny kalibru 12,7 milimetra).Istnieje opcja zamontowania automatycznegogranatnika kalibru 40 milimetrów. Testowanebyło też wielolufowe działko systemuGatlinga.LCAC może przewozić ładunki o masie do68 ton. Załadunek i wyładunek ułatwiają rampyna dziobie i rufie. Pojazdy, kontenery czy paletymożna umocować tak, aby zachowywały stabilnośćw czasie transportu. Na pokładzie o powierzchni168 metrów kwadratowych poduszkowiecmoże przewieźć alternatywnie: jedenczołg M1, cztery kołowe transportery LAV,dwie amfibie szturmowe bądź tuzin humvee.Załogę stanowi pięciu marynarzy, ale w dwóchkabinach po bokach pokładu transportowego38 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


MikrusyOprócz dużych poduszkowców istniejąniewielkie jednostki, zabierające 20–40 osób.Brytyjska piechota morska,belgijskie wojska lądowei pakistańska marynarka wojennaużytkują poduszkowce Griffon,które mają zaledwie 3,5 to-ny wyporności. Poza maksymalnietrzyosobową załogą mogąprzewozić do 20 pasażerów.Przy stanie morza 3 osiągająprędkość 35 węzłów.Największą flotyllą małych poduszkowcówdysponuje jednakkomunistyczna KoreaPółnocna – może ichmieć około <strong>13</strong>0. Jako żekraj ten nie ujawnia szczegółówco do wyposażenia swychwojsk, niewiele wiadomo o tychjednostkach.Na podstawie bardzo ograniczo-nych materiałów eksperci podają,że są trzy odmiany typuKongbang, długości 18,5,21 i 23 metrów i szerokości7,8 bądź 9 metrów. Szacuje się,że mogą one przewozić od33 do 55 żołnierzy, jednak ichprędkość nie przekracza 30 wę-złów. Stacjonujące w pobliżu li-nii demarkacyjnej poduszkowcemogą być wykorzystane doniespodziewanego atakuna południowokoreańskiewyspy na morzu Żół-tym lub do rajdówz udziałem wojskspecjalnych. •przewidziano miejsce dla 30 osób. Zamiastsprzętu LCAC może przewieźć 180 żołnierzy.Chiński kuzynAmerykanie nie byli jedynymi, którzy zainteresowalisię poduszkowcami w celach militarnych.W tym czasie, kiedy w USA pracowanonad LCAC, prototyp poduszkowca zbudowanow Chinach. Jednostka typu Jiangshan II byłamniejsza od konstrukcji Textronu. Przed kilkulaty pojawiły się jednak informacje i zdjęciabardzo podobnego do LCAC nowego poduszkowca,który także został skonstruowanyw ChRL. W odróżnieniu od jednostki amerykańskiejjego napęd składa się z dwóch silnikówo mocy 7 tysięcy koni mechanicznych każdy,napędzających dwa wentylatory. Załogętworzy czterech lub pięciu marynarzy. Na upublicznionychzdjęciach widać, że poduszkowiecjest uzbrojony w karabiny maszynowe. Jegoprędkość to przypuszczalnie około 40 węzłów,wyporność – 170 ton i może zabrać 60 ton ładunku.Amerykański ma wyporność 176,9 tony,a niektóre publikacje podają, że nawet 200.Dane, które pojawiły się w prasie, wykazująjednak inne znaczące różnice. Chiński poduszkowiecjest dłuższy od LCAC, ale za to węższy.Konstrukcja z Państwa Śródka ma 33 metrydługości, amerykańska zaś 26,8 metra (wedługTextronu – z poduszką to prawie 28 metrów);FOT. uS NAvyw przypadku pokładów transportowych jest toodpowiednio 28,8 i 20,4 metra. LCAC ma16,8 metra szerokości, zaś chiński poduszkowiecjest o 3,5 metra węższy. Textron podaje, żewymiary pokładu transportowego to 20,42 na8,22 metra.Chińczycy skonstruowali poduszkowce z myśląo nowo budowanych okrętach desantowychtypu Yuzhao (inne oznaczenie to typ 071).Prawdopodobnie każdy z nich będzie mógł zabraćtrzy lub cztery takie jednostki, co oznacza,że może ich powstać dziesięć–dwanaście.To jednak nie Amerykanie czy Chińczycybyli pierwszymi, którzy wprowadzili do wyposażeniaswych flot wojennych poduszkowce.Jednostki takie zaczęto budować seryjniew Związku Radzieckim w połowie lat siedemdziesiątychXX wieku. Poduszkowiec projektu1232.1 Dżejran (natowskie oznaczenie – Aist)był większy od LCAC: miał 45,5 metra długościi 19,4 metra szerokości. Wyposażono gow dwie turbiny gazowe o mocy 9,6 tysiąca konimechanicznych każda, napędzających czteryczterołopatowe śmigła – dwa ciągnące i dwapchające. Dżejran mógł rozwinąć prędkość do70 węzłów. Z szybkością 50 węzłów przepływał120 mil morskich. Zabierał 80 ton ładunku.Na pokładzie mieściły się alternatywnie, naprzykład: dwa średnie czołgi, trzy–cztery czołgipływające PT-76, pięć transporterów kołowychlub 200 żołnierzy. W konfiguracji desantowejpoduszkowiec mieścił dwa czołgi pływającei 50 żołnierzy. Rosyjska jednostka była uzbrojonaw dwa podwójne 30-milimetrowe działkaAK-230, a niektóre źródła podają, że jeszczew wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych. W odróżnieniuod LCAC Dżejran nie był przewidzianydo operowania z pokładów okrętów, leczmiał samodzielnie transportować desant.Z dwudziestu zbudowanych do 1987 roku poduszkowcóww służbie pozostaje jeszcze kilka.Pomimo swych rozmiarów zostały one sklasyfikowanejako „małe okręty desantowe na poduszcepowietrznej”.Potężny żubrNajpotężniejszy poduszkowiec skonstruowanyw Związku Radzieckim to jednak Żubr (projekt1232.2), o wyporności 555 ton. Ma 57,3metra długości i 25,6 metra szerokości. Wyposażonyjest w aż pięć turbin gazowych, każdao mocy ponad 11,8 tysiąca koni mechanicznych.Napędzają one trzy czterołopatowe śmigła,które umożliwiają osiągnięcie prędkościokoło 60 węzłów. Z szybkością 55 węzłów jednostkamoże przebyć 300 mil morskich. ZałogaŻubra składa się z 27 osób. Podobnie jak Dżejranjest on wyposażony w działka automatyczne(dwa AK-630), zestawy przeciwlotnicze Igłai wyrzutnie rakiet A-22 Ogań kalibru 140 milimetrów.Pokład transportowy ma 400 metrówkwadratowych.Żubr może przewozić na przykład: do trzechczołgów podstawowych ważących do 150 ton,osiem bojowych wozów piechoty o masie do115 ton lub dziesięć transporterów opancerzonychze 140 żołnierzami (masa do <strong>13</strong>1 ton).Alternatywnie można zaokrętować na niego500 osób.Udało się zbudować tylko część z planowanychjednostek. Po rozpadzie Związku RadzieckiegoŻubry zostały podzielone międzyfloty Rosji i Ukrainy. Największym ich użytkownikiemjest jednak Grecja, która kupiłacztery poduszkowce tego typu. Pojawiła się informacja,że cztery Żubry postanowiły nabyćtakże Chiny. Dwa z nich mają być zbudowanew ukraińskich stoczniach, następne jużw chińskich. Zakup tych jednostek znaczącozwiększy zdolności desantowe komunistycznejarmii, co stanowi nowe zagrożenie dlaTajwanu.•POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>39


Lotnicze klechdyMaciej SzopaO samolocie, który mógłuratować FrancjęDewoitine D.520 miał szansę stać się bronią na miarę Spitfire’a.W1936 roku we francuskim ministerstwielotnictwa podjęto decyzjęo potrzebie wprowadzeniado użytku nowego typu myśliwca.Dotychczasowe samoloty D.500,będące na poziomie technologicznym podobnymdo polskiego PZL P-11, wyraźnie odstawałyod wprowadzanego właśnie w NiemczechMesserschmitta Bf-109. Do konkursu wystartowałowiele francuskich firm. Największe zamówienieotrzymał koncern Aéroplanes Morane-Saulnier,ale najbardziej obiecujący projektprzedstawiła firma Emila Dewoitine’a.Zaproponowany przez niego myśliwiecD.520, zwany Dewoitine, osiągał imponującąprędkość 550 kilometrów na godzinę, prawietyle samo co Bf-109, był jednak od tego ostatniegoznacznie zwrotniejszy. Maszyna byłauzbrojona w 20-milimetrowe działko i czterykarabiny maszynowe. Na uwagę zasługiwałowiele nowoczesnych rozwiązań, takich jak wygodnepunkty dostępu do wnętrza dla mechanikówczy możliwość błyskawicznego uzupełnieniaamunicji.Do 1938 roku projekt był dopracowywanyi dopiero latem 1939 pojawiły się pierwszewielkoseryjne zamówienia na kilka tysięcyD.520. W czasie wojny zakłady Dewoitine’amiały produkować nawet 300 tych maszyn miesięcznie.Francuzom udało się osiągnąć tę am-bitną liczbę, ale niestety dopiero w czerwcu1940 roku, kiedy ich państwo właśniepadło na kolana. W Dewoitine’yzdołano wyposażyć zaledwie kilkadywizjonów. Latający na nich Francuzidzielnie dawali sobie radę, a wielkie spustoszeniesiali szczególnie wśród atakującychz południa Włochów. W tak zwanej bitwieo Francję zniszczonych zostało85 D.520, podczas gdy ich łupem napewno padło 114 samolotów, a prawdopodobnieteż kolejnych 39.Najdłużej D.520 były wykorzystywane zaczasów kolaborujących rządów Vichy. Gabinetmarszałka Philippe’a Petaina uzyskał zgodęNiemiec na wyprodukowanie tysiąca nowychsamolotów, pod warunkiem, że będą to projektyjuż istniejące, a nie dodatkowo ulepszane.Planowano zastąpić wszystkie posiadane przezVichy myśliwce maszynami Dewoitine’a.D.520 użyto w nieznanym epizodzie II wojnyświatowej, jakim była kampania syryjsko-libańskaw 1941 roku. Dziesiątki francuskich myśliwcówścierały się tam z P-40 Tomahawkamii Hawker Hurricane’ami należącymi do WielkiejBrytanii.W operacji „Torch” Francuzi nie radzili jużsobie tak dobrze, chociaż na D.520 udało im sięwystrzelać cały brytyjski dywizjon bombowylecący na Fairleyach Albacore’ach. Po przyłączeniusię oddziałów afrykańskich do aliantówmyśliwce Dewoitine’a zostały uznane za niekompatybilnez alianckimii przestarzałe. Dokońca wojny pełniły już tylko rolę szkoleniową.Negatywnego zdania na temat D.520 niepodzielali Niemcy. Po zajęciu Francji Vichyi konfiskacie wszystkich myśliwców sami użyliczęści z nich do treningu, ale wiele z tych samolotówprzekazali jako maszyny bojoweswoim sojusznikom: Włochom (60 sztuk)i Bułgarom (100 lub 120 sztuk). Bułgarscy pilocidoskonale sobie radzili na nowych nabytkach.Kilkakrotnie startowali do walki z amerykańskimibombowcami: niszczyli czterosilnikowemaszyny i dwusilnikowe P-38 Lightningi.Stosunek strat w tych walkach wśród myśliwcówobu stron wyniósł jeden do jednego. Dobrapassa zakończyła się dopiero wraz z wprowadzeniemprzez Amerykanów bezkonkurencyjnychP-51 Mustang.Z D.520 zadowoleni byli także Włosi, którzymimo możliwości rozwoju własnej techniki poroku 1940 (co nie dane już było Francuzom)uznawali ten samolot za co najmniej porównywalnyze swoimi najlepszymi konstrukcjami.Podwładnym Benita Mussoliniego szczególnieprzypadło do gustu potężne uzbrojenieD.520 i jego mocny silnik rzędowy, znacznielepszy od tych produkowanych w Italii.Po zakończeniu wojny okazało się, że maszynynie nadają się do służby bojowej i nie masensu dalej ich modernizować. Kilkadziesiąt samolotówużywano jako szkolnych, część zostałaprzebudowana na wersje dwumiejscowe. Prezentowanyegzemplarz znajduje się w Muséede l’Air et de l’Espace w Paryżu. •Do dziśprzetrwałytrzy Dewoitine’yPOLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>41


Bogusław PolitowskiPowietrzniszturManiŚwiadomość, że w pobliżu znajdują sięszturmowe śmigłowce Mi-24, w czasiewalki dodaje żołnierzom odwagii podnosi morale.42 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


FOT. BOguSłAw POLiTOwSKiPOLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>43


Dla żołnierzy z Samodzielnej GrupyPowietrznoszturmowej (SGP) polskiegokontyngentu w Afganistanienie ma łatwych akcji. Każdy lotśmigłowca szturmowego Mi-24lub transportowego Mi-17 jest zadaniem bojowymo największym stopniu ryzyka. Oficerowiewywiadu oceniają, że rebelianci dysponująśrodkami pozwalającymi skutecznierazić wiropłaty. W okolicach Ghazni mająciężki karabin maszynowy, a może i rakietyziemia-powietrze, przemycone z Chin i Pakistanu.Na szczęście ich przeciwlotnicy są źlewyszkoleni i nie zaszkodzili żadnemu śmigłowcowiw czasie X zmiany naszego kontyngentu.Warunki latania w górzystym tereniesą więcej niż trudne ze względu na dużewysokości, nagłe zmiany pogody i silne wiatry.Każde przyziemienie powoduje utratę widoczności,bo z gruntu podnoszą się tumanykurzu.NiebezpieczNe akcjePolskie śmigłowce wzbijają się w powietrzecodziennie. Zgodnie z procedurami zawszelatają w parze. Mi-24 osłaniają żołnierzywykonujących zadania lądowe i powietrzne.Gdy trzeba, wspierają ich ogniem. Mi-17przewożą ludzi i ładunki – uzbrojone jedyniew trzy karabiny maszynowe PK siedemnastkilądują w miejscach niebezpiecznych, narażającsię na ostrzał. Tak było w okolicach Rashidanna północny zachód od Ghazni. Maszynypoleciały z afgańskim generałem policjii nową obsadą na posterunek, na którymkilka godzin wcześniej zginęła cała załoga.Zawieziono nową afgańską obsadę i zabranociała poległych funkcjonariuszy.Nieco wcześniej w tym samym miejscupolskie Mi-24 przypuściły szturm na ukrytew skałach stanowiska ogniowe rebeliantów.Później powietrzni szturmani krążyli nadokolicą, osłaniając załogi transportowców.Lotnicy z Ghazni przez całą dobę dyżurująw siłach szybkiego reagowania (Quick ReactionForce QRF,). Składają się na nie: komponentpowietrzny – dwa Mi-24, i komponentpowietrzno-lądowy – z jednym Mi-17.Lecą ze zgaszonym oświetleniem z użyciemnoktowizji.SGP może wspierać siły specjalne lub pododdziałyogólnowojskowe nie tylko z powietrza.W razie potrzeby dowiezie pluton kawaleriipowietrznej, który wesprze walczących.Żołnierze z pododdziałów bojowych doceniająto, że w razie zagrożenia szybko możedo nich dotrzeć odsiecz. Aby nie stracić cennychminut, każdy dowódca ruszający pozabazę uczy się na pamięć tak zwanego pięciolinijkowca,czyli komunikatu, którym przezradiostację może wezwać wsparcie z powietrza.Na potrzeby kontyngentu lotnicy SGP częstowykonują zdjęcia z powietrza. Specjaliściz komórki rozpoznawczej analizują je uważniew poszukiwaniu stanowisk ogniowychi ruchu wrogich pododdziałów oraz urządzeńwybuchowych podkładanych przez rebelian-FOT. bOgusław pOliTOwski (5)Zgodnie z procedurami śmigłowce zawsze latają wPolskie śmigłowce niemają zbyt mocnychsilników. Ciężkieszturmowe Mi-24 startująw Ghazni metodąsamolotową,z rozbiegiem po pasiedługości 300 metrów.zadaNia specjalNeLotnicy doskonale znają teren, nad którymlatają. Na mapach mają zaznaczone miejsca,gdzie jest największe zagrożenie. Bywa jednak,że Mi-17 muszą wlecieć w obszar nieznany,a zatem niebezpieczny. Tak jest, gdyna miejsce akcji wiozą operatorów sił specjalnych.Są wtedy ubezpieczane przez szturmoweMi-24. Loty specjalne odbywają sięnajczęściej w nocy. Są to precyzyjne operacje,w których piloci i obsługi nie mają czasuna krążenie nad przygodnym lądowiskiem.44 pOlska ZbROJNa NR <strong>13</strong> | 25 maRca <strong>2012</strong>


tów. W ten sposób pod koniec 2011 roku wykrylikilka urządzeń łączności – przekaźnikówustawionych wysoko na szczytach gór,wyposażonych w baterie solarne i odpowiedniozamaskowanych. Wkrótce zostały zniszczoneprzez polskie Mi-24.Załogi śmigłowców oraz analitycy zajmująsię również rozpoznawaniem dróg. Do końca2011 roku obfotografowali ponad 530 kilometrówtras w rejonie polskiej strefy odpowiedzialności.Port lotniczy GhazniSamodzielna Grupa Powietrznoszturmowaskłada się z dwóch zespołów: lotniczego oraznaziemnego. Jeden nie może funkcjonowaćbez drugiego. Wszystkie ich sekcje i pododdziałysą równie ważne, bo mają duży wpływna sprawność działania całej grupy, która liczyw sumie 292 żołnierzy.parach. Mi-24 osłaniają żołnierzy wykonujących zadania lądowe i powietrzne.SGP dysponuje siedmioma śmigłowcami Mi-17 i czteremaMi-24, a ze względu na nieregularność usług lotnictwaamerykańskiego potrzeby transportowe są duże.Z SGP wywodzi się również obsługa wojskowegoportu lotniczego bazy Ghazni. Żołnierzezajmują się tam między innymi koordynacjąwykorzystania przestrzeni powietrznejoraz naprowadzaniem wszystkich statkówpowietrznych, które lądują w bazie.W etacie grupy jest także pluton dowodzeniai zabezpieczenia. Żołnierze ci zajmują sięochroną stanowiska dowodzenia i całego lądowiska.Ponieważ loty do Ghazni odbywająsię w dzień i w nocy, miejsce to jest oświetlonew taki sposób, żeby można było korzystaćz noktowizorów.•POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>45


opowieści starego poligonuBogusław PolitowskiSałosmakowałoKucharz zawinął w gazetę po ćwiartce chleba,dołożył po 25 deko sała, a w szary papier wsypałpo garści cukru... i życzył udanej podróży.Pociąg monotonnie stukotałkołami. W przedzialeczterech pasażerówprzysypiało.Dwóch młodych mężczyzn natomiastprowadziło ożywionądyskusję. Wynikało z niej, że sążołnierzami. Rozprawiali o poli-gonowych przygodach, szefiekompanii, na którego trzeba uwa-żać, o niedawnych wyczynach nastrzelnicy. Wreszcie ich tematemstały się kulinaria. Pochwalili zjedzonąniedawno grochówkę i zganilibrygadowych kucharzy, którzypodobno wyszli z wprawy i olewalirobotę. Drugie dania w poligonowejstołówce serwowano ciepłe tylkowtedy, gdy obozowisko odwiedzałakontrola z dywizji.Owładnięci manią krytykowania wymienialisię opiniami o jakości wydawanych napoligonach esek. Z ich opowieści wynikało,że polowe racje żywnościowe w naszej armiisą beznadziejne, niesmaczne i tak ubogie kalorycznie,że trzeba zjeść ze cztery, aby sięjako tako najeść. Zdołali wymienić składnikipakowane w wodoodporną i termozgrzewalniezamykaną torbę foliową. Według nich nawetserwetki i papier toaletowy, które znajdująsię w eskach, do niczego się nie nadają.Tyrady o serwetkach i papierze rozzłościłyjednego ze współpasażerów. Starszy panwłączył się do rozmowy.„Kiedyś i ja nosiłem mundur. W 1951 rokuzostałem wcielony do Technicznej OficerskiejSzkoły Wojsk Pancernych w Giżycku.Byłem dumny, że mogłem zostać żołnie-rzem, a w przyszłości oficerem”, zagaił całkowicierozbudzony.Wspominał, że jeszcze przed przysięgą zachorował.Jakieś uczulenie spowodowało, żena twarzy zrobiły mu się wielkie strupy. Dowódcauznał, że trzeba zawieźć rekruta doOlsztyna do szpitala. Przed przysięgą niemógł sam podróżować. Na drogę do lekarzadostał opiekuna, kaprala. Zanim jednak wyruszylido szpitala, udali się na stołówkę posuchy prowiant.„Jaką rację żywnościową zafasowałem?”,spytał najstarszy pasażer w przedziale.Onieśmieleni żołnierze próbowali zgadywać.Wymienili kiełbasę, salceson, kaszankę,a nawet konserwę rybną. Nie trafili.„Gdy zgłosiłem się w stołówce, dyżurnykucharz najpierw zawinął nam w gazetę poćwiartce chleba. Póź-niej dołożył po 25deko sała. Do tegow szary papier wsy-pał nam po garścicukru i życzył uda-nejpodróży”,oznajmił wiarus.Żołnierze spoj-rzeli na siebie. „Towszystko? Tylkotyle na całą do-bę?”.Twierdząca od-powiedź starsze-go pana zbiła ichtrochę z tropui zawstydziła.„I to sało wy-starczyło?”, dopytywałśmielszy z żołnierzy.„Wstyd było je jeść przy ludziach.W Olsztynie niedaleko dworca zaszyliśmysię z kapralem w parku na odległej ławcei tam ze smakiem zjedliśmy prowiant. Tylkoz cukrem nie wiedzieliśmy, co zrobić”, odrzekłwiarus.Po tym wyznaniu w przedziale zapanowałacisza. Żołnierze w cywilkach nie wytrzymalijednak długo. Pozostały czas podróżyumilali sobie opowieściami o urlopowychwojażach po kraju. Temat wojska wróciłdopiero, gdy pociąg zatrzymał się nakońcowej stacji. Wychodząc z przedziału jedenz żołnierzy zdobył się na odwagę i zapytałwiarusa:„Proszę pana, a co to takiego to sało, cotak bardzo smakowało?”.•FOT. RSStarych i młodych wiarusów poligonowych prosimy o nadsyłanie wspomnień46 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


Redaktor działumałgoRzata schwaRzgRubeRmichałlipaNa dobrej drodzeFOT. uNPrzemiany w Tunezji dokonują się sprawniejniż w Egipcie. Wybrano prezydenta i zaprzysiężononowy gabinet, a wojsko wróciło do koszar.POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>47


tunezja na dobrej drodzetunezyjczycy, którzy jakopierwsi przepędzili satrapęZina el-Abidina BenAlego, poszli do urn wyborczychpod koniec października2011 roku. Wybrali 217-osobowezgromadzenie konstytucyjne, którew ciągu roku ma opracować projektnowej ustawy zasadniczej. Powstałtakże rząd i wybrano (w wyborachpośrednich) prezydenta. Zastępymundurowych pilnowały, abyelekcja odbyła się zgodnie ze standardamidemokracji. Odnotowanoniewiele nadużyć i uchybień – większośćwynikała z braku praktyki.Wybory nie przyniosły większychniespodzianek. Zwyciężyła umiarkowanieislamistyczna Partia Odrodzenia(An-Nahda), dowodzona przez leciwegojuż opozycjonistę, charyzmatycznegoRashida al-Ghannushiego.Zdobyła niespełna czterdzieściprocent mandatów, nokautując rywalki.O jej popularności zadecydowałylata działalności społecznej oraz etosdysydencki. Al-Ghannnushi spędziłwiele lat w więzieniach, a arabskiezakłady karne do przyjemnych nienależą.Na kolejnych miejscach uplasowałysię ugrupowania centrolewicowe i populistyczne:Kongres na rzecz Republiki,Petycja Ludowa (Aridha) orazDemokratyczne Forum na rzecz Pracyi Wolności (Ettakatol). Rząd utworzyłyAn-Nahda, Kongres na rzeczRepubliki oraz Ettakatol. Premieremzostał Hamadi Dżebali z An-Nahdy,a prezydentem MoncefMarzouki z Kongresu na rzecz Republiki.Przed nimi wiele wyzwań– trzeba zaradzić palącym problemomspołeczno-ekonomicznym, cowymaga sprawnych rządów.Wedługoficjalnychrządowychstatystyk– przeważniezaniżanych– bez pracypozostaje20 procentTunezyjczyków.WojskoWiczy cyWile?Tunezyjscy wojskowi (korpusoficerski), inaczej niż egipscy, niemieszają się do polityki, co znacznieułatwia proces transformacji.Dla odmiany, w Egipcie armia chcemieć wpływ na konstytucję, którama zabezpieczyć jej dotychczasowąpozycję – polityczną i ekonomiczną.W obu krajach wybory wygraliumiarkowani islamiści.Tradycja nieangażowania się armiitunezyjskiej w sprawy państwowesięga lat sześćdziesiątych XX wieku,kiedy władzę sprawował HabibBourguiba. Po nieudanej próbie przewrotu,w którą byli zaangażowani niektórzy wojskowi,prezydent postanowił trzymać oficerówz dala od polityki. Nadzór nad wojskiemprzejęła podlegająca głowie państwa GwardiaNarodowa, co przyczyniło się do późniejszychanimozji pomiędzy obiema formacjami.Prezydent mógł odtąd spać spokojnie.Następca Bourguiby – Ben Ali – kontynuowałstrategię politycznej marginalizacjiśrodowisk wojskowych. Mimo że sam wywodziłsię ze struktur militarnych, sprzyjał raczejsłużbom bezpieczeństwa wewnętrznegoi to na nich opierał dyktatorską władzę. Objąłją w 1987 roku. Z czasem stał się najbogatszymczłowiekiem w Tunezji.Na początku lat dziewięćdziesiątychXX wieku oskarżył grupę oficerów o spiskowanieprzeciwko niemu. Dyżurnym zarzutemwobec przeciwników politycznych(dobrze wyglądającym w oczach sojusznikówzachodnich) było oskarżenie o sprzyjanieislamistom, których Ben Ali celowodemonizował (tak jak Husni Mubarakw Egipcie). Z podobnym zarzutem spotkałasię grupa tunezyjskich oficerów, którzyotrzymali wyroki więzienia lub znaleźli sięw aresztach domowych. Najłagodniej po-48 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


Tunezyjscy wojskowi,inaczej niż egipscy,nie mieszają siędo polityki, co znacznieułatwia procestransformacji.traktowani musieli udać się na wcześniejszeemerytury.W ciągu kolejnych dwudziestu lat BenAli zredukował personel wojskowy do okołoczterdziestu tysięcy osób, co jest liczbąniewielką w porównaniu z kilkusettysięcznymiarmiami innych państw arabskich.Zmniejszano fundusze na cele militarne,jak również zwlekano z awansami. Rola armiisprowadzała się do funkcji czystoobronnych, a nie politycznych czy ekonomicznych.Paradoksalnie, jak twierdzi BadraGaaloul z uniwersytetu w Tunisie, marginalizacjaarmii sprzyja dziś tunezyjskiejdemokratyzacji. Ułatwiła obalenie BenAlego, który nie mógł liczyć na pomocwojska. Co więcej, armia miała szansę naprzejęcie władzy w okresie przejściowym,choćby z uwagi na społeczne poparcie dlaszefa sztabu Rachida Ammara, który odmówiłrozkazu strzelania do protestujących.Skorzystała z tej okazji, co świadczyo jej profesjonalizmie.FOT. US NAvyKwestia retoryKiWygląda na to, że tunezyjską polityką zajmąsię cywile, a nie wojskowi, co w praktyceoznacza (przynajmniej w najbliższej przyszłości)dominację umiarkowanie islamistycznejAn-Nahdy. Jej liderzy na każdymkroku deklarują przywiązanie do demokratycznychwartości i praw człowieka. Kadencjakonstytuanty upływa po roku od późnojesiennejelekcji, co oznacza, że pod koniec<strong>2012</strong> roku powinny się odbyć kolejne wybory(już według nowych zasad), które poprzedzireferendum konstytucyjne.Na kształt konstytucji będą mieć wpływzarówno środowiska islamistyczne, jaki świeckie, szczególnie tePo wybuchurewolucji dochodyz turystyki spadłyo połowę,a bezpośrednieinwestycjezagraniczneo jedną piątąugrupowania, które tworząz An-Nahdą rząd. To dobrawróżba, gdyż przez lata dyktaturypartie lewicowe (podobniejak Ben Ali) straszyłyislamistami, ci zaś nie ufaliświeckim środowiskom. DziśAn-Nahda deklaruje dalekoidące umiarkowanie, choćkrytycy zarzucają jej dwulicowość;twierdzą, że inna jestretoryka na potrzeby zagranicznychmediów, a innaskierowana do sympatykówugrupowania. Opinia ta wydajesię mocno przesadzona.Taktyka An-Nahdy jest racjonalna. Z jednejstrony, nie chce utracić zdobytego w wyborachpoparcia, skoro za niespełna rok masię odbyć nowe głosowanie. Z drugiej zaś,An-Nahda dąży do rozłożenia odpowiedzialnościza losy kraju. Umiarkowani islamiścinie chcą być chłopcami do bicia, zwłaszczaw czasie kampanii przed kolejnymi wyboramido parlamentu. Pewne jest bowiem, żerząd nie zdoła rozwiązać wszystkich problemów,przed którymi stoją Tunezyjczycy.Ben Ali upadł nie tylko dlatego, że torturowałpolitycznych przeciwników, inwigilowałTunezyjczyków i prowadził niezwykle wystawnytryb życia. Upadł, bo społeczeństwu żyło sięcoraz gorzej: rosła ekonomiczna przepaść pomiędzygarstką bogaczy a rzeszą biednych. Aktsamospalenia młodego sprzedawcy warzyw byłtylko kroplą dopełniającą czarę goryczy.W krajach arabskich (rządzonych do niedawnaprzez autokratów) beneficjentami wysokiegowzrostu PKB były osoby i grupy ściśle związanez elitami władzy, co tworzyło specyficznyrodzaj symbiozy polityczno-biznesowej, takzwany kapitalizm kolesiów (crony capitalism).Cóż więc z tego, że Tunezja spodziewała się ponadpięcioprocentowegowzrostu PKB, zanimdoszło do rewolucji? Z drugiej jednak strony,gwałtowne zahamowanie gospodarcze, widocznezwłaszcza w turystyce (z której żyły setki tysięcyludzi), odbiło się na mieszkańcach tegośródziemnomorskiego kraju. Tunezyjską recesjędodatkowo napędzają niepewna sytuacjaw Libii oraz stagnacja ekonomiczna w krajachUnii Europejskiej, które są ważnymi partneramigospodarczo-handlowymi Tunezji.Wkrótce po wybuchu rewolucji dochodyz turystyki spadły o połowę, bezpośrednie inwestycjezagraniczne o jedną piątą, a niespełnasto zagranicznych przedsiębiorstw opuściłokraj. Wzrosło bezrobocie, a do domów musielipowrócić Tunezyjczycy pracujący w sąsiedniejLibii. Dziś bez pracy pozostaje 20 procentobywateli, a należy pamiętać, że oficjalne statystykisą przeważnie zaniżane(przed rewolucją bezrobocienie przekraczało 15 procent).Dużym problemem jestponadtrzydziestoprocentowebezrobocie wśród młodychludzi.Nic więc dziwnego, że jeszczegabinet tymczasowy (któryrządził przed wyborami dokonstytuanty) próbował ratowaćtunezyjską gospodarkę.Wprowadził krótkoterminowyprogram społeczno-gospodarczy,skoncentrowany na tworzeniunowych miejsc pracy,pomocy socjalnej i rozwoju biednych regionów.Znowelizował też budżet, zwiększając wydatkipaństwa na te cele.Cztery zadaniaRząd kontynuuje zadania, które zostałyrozpoczęte w 2011 roku. Niewiele może poradzićna to, iż europejska stagnacja nadal negatywniewpływa na tunezyjską gospodarkę.Może natomiast kontrolować inflację i prowadzićpolitykę sprzyjającą ożywieniu ekonomicznemuw kraju. Optymistyczne prognozyprzewidują na <strong>2012</strong> rok ponadczteroprocentowywzrost PKB.Cztery strategiczne zadania, które stojąprzed dzisiejszymi i przyszłymi władzamiTunezji, to walka ze strukturalnym bezrobociem,prowadzenie spójnej polityki sprzyjającejsektorowi prywatnemu, rozwój biednychregionów (a także wyposażenie lokalnych samorządóww odpowiednie kompetencjei środki) oraz – co najtrudniejsze – walkaz korupcją i oszustwami podatkowymi. Tejostatniej powinna towarzyszyć prorozwojowapolityka fiskalna i budżetowa. Lepiej przytym nie eksperymentować z neoliberalną terapiąszokową, której długotrwałe straty sąwiększe (i kosztowniejsze) niż krótkoterminowekorzyści.•Autor jest doktorantem na Wydziale Studiówmiędzynarodowych i Politycznych UniwersytetuJagiellońskiego w Krakowie. Zajmuje się systemamipolitycznymi, stosunkami międzynarodowymioraz procesami społeczno-gospodarczymina Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej.Publicysta portalu mojeopinie.pl.POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>49


zagrożenia dalekowschodnie manewryFOt. uS NAvyPiotr Wołejkodalekowschodnie manewryna początku stycznia Tajwan ponowniewybrał na prezydenta wywodzącegosię z nacjonalistycznego KuomintanguMa Ying-jeou. Pozornieto dobra wiadomość dla regionu,gdyż Ma opowiada się za ostrożnym kursemwobec kontynentalnych Chin i nie myśli o niepodległościwyspy. Jego ugodowość jest obliczonana osiąganie korzyści gospodarczychdzięki relacjom z ChRL, a nie na faktycznezbliżenie polityczne, na które liczą władzew Pekinie. Irytacja na kontynencie narasta, podobniejak niepewność związana z wymianąkierownictwa w Komunistycznej Partii Chin.Konflikt w Azji, do tego z udziałem Chin, toostatnia rzecz, jakiej chcieliby Amerykanie,gwarantujący niezależność Tajwanu i zapewniającywyspie obronę przed ChRL na mocyustawy Taiwan Relations Act z 1979 roku.Relacje w trójkącie Chiny–Tajwan–USA dalekiesą od sielanki. Pekin uważa wyspę za swojązbuntowaną prowincję i realizuje politykę„jednych Chin”. Chińskie Zgromadzenie PrzedstawicieliLudowych w 2005 roku uchwaliłotak zwane prawo antysecesyjne, umożliwiająceinterwencję zbrojną Pekinu na Tajwanie w razieogłoszenia przez Tajpej niepodległości. Doostrego kryzysu doszło jednak dekadę wcześniej,w latach 1995–1996. Chiny przeprowadziływówczas testy rakietowe na wodach wonapolityczno-militarnej układance w cieśninie Tajwańskiejw najbliższych miesiącach mogą pojawić się rysy.kół Tajwanu, żeby w ten sposób wpłynąć nawynik kampanii prezydenckiej na wyspie. Nachińskie manewry twardo odpowiedzieli Amerykanie,którzy urządzili w Azji pokaz siły, największyod czasów II wojny światowej. PrezydentBill Clinton wysłał do Cieśniny Tajwańskiejdwie grupy bojowe skoncentrowane wokółlotniskowców Nimitz i Independence.Czy dziś USA zdecydowałyby się na podobneposunięcie w razie sytuacji kryzysowej naDalekim Wschodzie? Chiny intensywnie pracująnad rozwojem uzbrojenia, które pozwoliodepchnąć Amerykanów od swojego wybrzeżai uniemożliwi prowadzenie operacji w sąsiedztwiePaństwa Środka, tak zwanym anti-access/area denial (A2/AD). Jednym z ważniejszychelementów takiego systemu obronnego są rakietyDong Feng 21D o zasięgu do 2,7 tysiącakilometrów, zwane zabójcami lotniskowców.Wystrzelone z wyrzutni w głębi Chin mogłybypokonać setki kilometrów nad lądem, zanimdotarłyby do amerykańskich okrętów. Zagrożenieto jest traktowane w Waszyngtonie bardzopoważnie.W wydawanym przez US Naval Institute magazynie„Proceedings” dwójka oficerów strategówzwraca uwagę na możliwy początek końcaery lotniskowców. Autorzy artykułu, kapitanHe<strong>nr</strong>y J. Hendrix i podpułkownik J. NoelWilliams, porównują dzisiejsze czasy do latczterdziestych XX wieku i wyparcia pancernikówprzez lotniskowce. Twierdzą, że te ostatniepowoli stają się zbędne. Są nie tylko coraz bardziejnarażone na zatopienie, lecz także kosztownei drogie w utrzymaniu. W dobie intensywnegorozwoju samolotów bezzałogowychnie ma potrzeby utrzymywania lotniskowcówdzisiejszych rozmiarów.Jak wynika z ogłoszonego w styczniu <strong>2012</strong>roku przez administrację prezydenta BarackaObamy dokumentu strategicznego, Amerykazamierza utrzymać jedenaście posiadanych lotniskowców(inne kraje mają najwyżej jeden takiokręt). Jednocześnie Amerykanie zdają sobiesprawę z rozwoju technologii A2/AD i zamierzająpoważnie zastanowić się nad odpowiedziąna takie systemy. Może nią być kontynuowanierozwoju systemów przeciwrakietowych orazbudowa nowych narzędzi prowadzenia cyberwojny.Jak pokazuje przykład z grudnia 2011roku, gdy Irańczycy przejęli kontrolę nad amerykańskimsamolotem bezzałogowym i sprowadziligo na ziemię, jest dużo do zrobienia.Tym bardziej że w dziedzinie prowadzenia cyberwojnyChińczycy mają spore osiągnięcia.Gdy naprzeciw siebie stoją dwie największepotęgi, zawsze jest ryzyko wybuchu przypadkowegokonfliktu. Tajwan może stać się jednąz przyczyn sporu. Chociaż wojna na pełną skalęjest mało prawdopodobna, potencjał do ograniczonychwalk niewątpliwie istnieje. •PiOtR WOłeJKO jest publicystą specjalizującymsię w polityce międzynarodowej. Od 2006 rokuprowadzi autorski blog: dyplomacjafm.blox.pl.50 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


Omożliwych scenariuszach takiegokonfliktu zbrojnego dyskutują wszyscy,od Teheranu po Waszyngton.Wiele z tych wypowiedzi to jedyniedyplomatyczne straszenie. Równieżeksperci, którzy uczestniczyli w debacie „PolitykaUSA wobec Iranu: w kierunku powstrzymywaniaczy wojny?” zorganizowanej przezFundację imienia Kazimierza Pułaskiego, dalecybyli od ferowania wyroków.Dariusz Krajewski, autor książki „StosunkiUSA i Iranu za prezydentury MahmoudaAhmadinejada. Analiza sfery doktrynalnejirańskiej polityki zagranicznej”, postawiłw niej tezę, że zapewnienie bezpieczeństwaw rejonie Zatoki Perskiej będzie możliwe, gdyzmieni się polityka USA. Nie ma bowiemmożliwości kształtowania ładu w tej częściświata bez udziału Iranu. Tymczasem od kilkunastulat USA prowadzą politykę sankcji,która co prawda wyklucza Iran, ale nie wpływana zmianę stanowiska Teheranu. Wręczprzeciwnie, prowokuje ten kraj do agresywnejretoryki.szaleniec kontra szatanMimo to Iran prowadzi politykę defensywną,o czym piszą również amerykańscy analitycy.Obie strony kreują obraz idealnego wroga: ajatollahAli Chamenei upowszechnia wizerunekUSA jako „wielkiego szatana”, Stany Zjednoczoneprzedstawiają irańskiego przywódcę jako„szalonego mułłę”. Ekspert fundacji PułaskiegoMarcin Rzepka zwrócił uwagę, że nie jest toretoryka typowa dla przeciętnego Irańczyka.Wielu Irańczyków sympatyzuje bowiemz mieszkającymi w USA rodakami, a żyje ichtam około dwóch milionów.Czy Teheran może przejść od słów do czynówi zablokować cieśninę Ormuz? Kraj tenposiada około pięciu tysięcy min, w tymMDM3, które mogą być zrzucane z powietrza,więc teoretycznie jest to możliwe, uważaDariusz Krajewski. Wtedy musiałoby jednakdojść do wojny. Byłby to konflikt rujnujący nietylko dla regionu, lecz dla całego świata,ostrzegł Samad Ali Lakizadeh, ambasadorIranu w Polsce, który także zapewniał, że jegokraj nie chce rozwiązań siłowych i przez ostatnie40 lat nie był nigdy agresorem.Barack Obama wielokrotnie podkreślał, że„nie wyklucza opcji militarnej” wobec Iranu,ale na początku marca stwierdził, że jest przeciwnyjednostronnej akcji zbrojnej Izraela przeciwIranowi i uważa, że „trzeba dać szansęsankcjom i dyplomacji”. Eksperci uznali, że byłato dotychczas najbardziej jednoznaczna wypowiedźprezydenta Stanów Zjednoczonych naten temat. W USA dominuje niechęć do kolejnejinterwencji wojskowej. Trudno sobie wyobrazić,by doszło do niej przed wyborami pre-FOT. uSAFMałgorzata SchwarzgruberKrok przed atakiemNa pytanie, czy dojdzie do wojny z Iranem,padają sprzeczne odpowiedzi.AtAknA IrAn byłbyskomplikowanąoperacją,która miałabyniewielkieszansepowodzenia.zydenckimi, bo skutkiem byłby kolejny,tym razem gwałtowny, wzrost ce<strong>nr</strong>opy. Równie trudno sobie wyobrazić,że do takiego ataku dojdzie bez akceptacjiWaszyngtonu.nikłe szanseAtak na Iran byłby skomplikowanąoperacją, której nie da się porównaćz nalotem na iracki reaktor Osirakw 1981 roku czy na syryjski reaktornuklearny w 2007 roku. Analitycyuważają, że szanse powodzenia byłybyniewielkie. Irańczycy mają nowoczesnesystemy obrony przeciwlotniczej,korzystają też z wsparcia wojskowychspecjalistów z Rosji i Chin.Irańskie instalacje nuklearne są rozproszonepo kraju, wiele z nich jestgłęboko schowanych pod ziemią. Naliście celów znalazłyby się zapewnecztery główne takie obiekty: zakładywzbogacania uranu w Natanz i Fordo,reaktor na ciężką wodę w Araku i zakładobróbki rudy uranu w Isfahanie.Ale czy to wszystkie tajne ośrodki?Niemiecki dziennik „Die Welt” pisał,że atak na Natanz wymagałby użyciaważących 2,3 tony bomb amerykańskichGBU-28, zwanych rozwalającymibunkry (ang. bunker buster),a przenoszonych przez samolotyF-15I. Do ataku na Isfahan wystarczyłybymniejsze bomby GBU-27, przenoszoneprzez F-16, a do ataku na Irak– jeszcze mniejsze GBU-10. Aby uderzyć,izraelskie bombowce musiałybyprzelecieć półtora tysiąca kilometróww jedną stronę. Bez wsparcia logistycznegotrudno byłoby przeprowadzićtaką operację.Długa jest lista argumentów przeciwatakowi: obawa, że nie uda sięzniszczyć wszystkich instalacji nuklearnych,ryzyko eskalacji konfliktu,groźba odwetu – ostrzał rakietowyIzraela przez Hezbollah i Hamas z Libanui Strefy Gazy, oraz pogłębienieświatowego kryzysu ekonomicznegowywołanego zwyżką cen ropy.Co należałoby zrobić, aby Waszyngtoni Teheran porzuciły wojennąretorykę? Książka Krajewskiego kończysię słowami: „Konieczna wydajesię nie tylko zmiana akcentów w polityceUSA i Iranu […], lecz radykalnei natychmiastowe przeobrażenie paradygmatupolityki zagranicznej USA”.Inna sprawa, czy takie przeobrażeniejest możliwe.•POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>51


zagrożenia Stracone SzanSereakcje Polski na operacjęNATO w Libii od początkubyły dość niejasne, żebynie powiedzieć: nieprzychylneczy wręcz krytyczne.Dość szybko podjęliśmy decyzję,że nie weźmiemy udziału w tejkampanii wojskowej, choć w stosownymczasie i wymiarze włączymy siędo akcji pomocy humanitarnej.Od operacji NATOw Libii minęło jużkilka miesięcy.To wystarczającodużo czasu,by możnana chłodnoi z dystansemocenić reakcjępolskich władzna to wydarzenie.Jednocześniewarto sięzastanowić w tymkontekście nadstrategią działańsojuszu, naszymw nim miejscui bezpieczeństwiez tegowynikającym.Publikujemy dwapolemiczne głosyw tych sprawach:TAdeuszAChAbieryi sTANisłAwAKOzieJA.niebezdyskusyjne, w zasadzie możnaprzyjąć ze zrozumieniem.Dużo większe problemy pojawiająsię, kiedy zaczynamy manifestowaćprzy tej okazji negatywne podejściedo całego sojuszu północnoatlantyckiego.Wysoki rangą urzędnik państwowyzwraca uwagę, że tak naprawdędecyzja o operacji libijskiejwłaściwie zapadła poza strukturamisojuszu, a potem dopiero, „niecoz przymusu”, została przyjęta przezNATO. Ktoś inny dodaje, że pewne„mocarstwa zachodnie”, z właściwąsobie „arogancją i gorliwością”, narzuciłynam swoją wolę i interesy.Formułuje się zarzuty o hipokryzjiZachodu i wyborze działań tylko tam,gdzie to dla niektórych wygodne.Gdy podąży się dalej tym tropem, pojawisię radykalny i utopijny postulatwypracowania i przyjęcia jednolitychstandardów reagowania na wszelkiełamanie praw człowieka.Powstają w ten sposób zamieszaniei konsternacja. Przed naszymi oczamirysuje się obraz jakiegoś „zepsutegosojuszu”, rozdartego wewnętrznie,w którym silniejsi dyktują warunkisłabszym. Gdyby ten obraz odpowiadałprawdzie, to trzeba by zapytać,czy do takiej organizacji warto jeszczenależeć. A może tylko chcielibyśmycoś naprawić i zmienić? Ale coi w jaki sposób? Tego aspektu nasikrytycy raczej nie podejmują. Ciekawe,do czego to narzekanie doprowadzi. Jedenz efektów już widać w znaczącym spadku poparciaspołecznego dla działań sojuszniczych.zwycięstwo pożądAneSekretarz generalny NATO Anders FoghRasmussen oraz prezydent Barack Obamaokreślili operację w Libii jako „wielki sukces”.Po pierwsze, NATO otrzymało od RadyBezpieczeństwa ONZ mandat do użycia wszelkichniezbędnych środków w celu ochrony ludnościcywilnej przed agresją sił reżimowych.Liga Arabska ostatecznie poparła interwencję,a przedstawiciele partyzantów wyraźnie zwrócilisię o pomoc. To istotne fakty, zwłaszcza dlatych, którzy przekornie dzisiaj pytają, dlaczegoNATO nie podejmuje podobnej akcji w Syrii.Między innymi dlatego, że żaden z wymienionychczynników nie został jak dotychczasspełniony.Po drugie, operację „Zjednoczony obrońca”przeprowadzono wyjątkowo sprawnie. W ciągudziesięciu dni od przyjęcia rezolucji w RadzieBezpieczeństwa NATO podjęło się wykonaćzadanie. Nikt nie ukrywa, że decyzja była trudnai nie obyło się bez dyskusji, bez różnychobiekcji i oporów. Wydaje się zresztą, że zawsze,kiedy wspólnie trzeba zdecydować o rozpoczęciuakcji zbrojnej, nie uniknie się negocjacjii przezwyciężania pewnych różnic międzysojusznikami co do percepcji zagrożeń czy skalipożądanych działań. Ostatecznie takie decyzjezapadają jednomyślnie – wszyscy muszą sięzgodzić albo akcja zostaje zablokowana.31 marca 2011 roku NATO przejęło odpo-AwersjA do ryzykAPowodów tej niechęci może byćwiele. Nie da się pominąć faktu, żerok 2011 był naszym rokiem wyborczym.Politycy zachowują się w takiejsytuacji z reguły ostrożnie, żeby nienarazić się zbytnio społeczeństwu,które w większości jest przeciwkozbrojnym ekspedycjom naszych żołnierzy.Można usłyszeć także opinie,że Libia jest położona daleko od nasi nie mamy tam istotnych interesównarodowych. Chociaż tu nasuwają sięwątpliwości, co powiedzą nasi niektórzysojusznicy z południa, kiedy cośniebezpiecznego wydarzy się przynaszych granicach.Pojawił się również argument stosunkowotrudny do odparcia, że w dobieoszczędności nie stać nas po prostuna dodatkową wyprawę, bo zbytwiele sił zaangażowaliśmy do działańw Afganistanie, zresztą kosztem modernizacjinaszych wojsk w kraju. Tegorodzaju usprawiedliwienia, choć wiedzialność za dowodzenie tą niezwykleTadeusz ChabieraStracone szanse<strong>Polska</strong> osłabiła własną pozycję i podważyła jednośćsojuszu, o którą tak często sama się upomina.52 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


omplikowaną operacją, a już z końcem paźiernikaogłosiło, że została przeprowadzona.ciągu siedmiu miesięcy założone cele zostawpełni osiągnięte bez strat w ludziachprzęcie. Co najważniejsze, dzięki interwencjijuszu libijska ludność w znacznym stopniuiknęła prześladowań i pogromów. Przed Liczykamiotwiera się szansa na budowę właegodemokratycznego kraju, szansa obarczodużymryzykiem, ale taka, której przedtemmieli. Wiele organizacji międzynarodochi państw, z ONZ i Unią Europejską naele, obiecało dalsze wsparcie dla pozytywchprzemian. Bez operacji NATO Libijczycymieliby takich perspektyw.ozytywy i negatywySukces operacji nie oznacza jednak, żezystko poszło idealnie. W listopadowymdsumowaniu na forum Rady Atlantyckiejbasador Stanów Zjednoczonych przy NATOo Daalder mówił o lekcjach z Libii. Pozynebyło to, że NATO pod przewodnictwemanów Zjednoczonych „wykonało złożoną miszybkoi efektywnie, razem z partneramiuropy i regionu”. Nie wszyscy sojusznicytym <strong>Polska</strong>) brali udział w tej akcji bezpodnio,byli jednak pomocni na różne sposoby.gatywne lekcje, jak to ujął doświadczonyerykański dyplomata, „wymagają od nasrowadzenia zmian i więcej pracy”.Europejskim sojusznikom zabrakło precyzyjchpocisków, których w przyszłości musząeć więcej pod ręką. Za mało było samolotówkujących paliwo w powietrzu. Najbardziejnak dał się odczuć niedostatek środkówiadu i rozpoznania bezzałogowego (ISR). Naczęście i tym razem braki te można było uzułnićdzięki zasobom sił amerykańskich.maju <strong>2012</strong> roku na szczycie NATO w Chicaproblemniezbędnych zdolności wojskowychewnością znajdzie się w centrum uwagi.Jak podają nieoficjalne źródła rządowe, <strong>Polska</strong>również aktywnie pomagała w tej operacji.Podobno dostarczyliśmy libijskim powstańcomsprzęt wojskowy, a nasi oficerowie uczestniczyliw pracach dowództwa w Neapolu i baziePoggio Renatico. Polski minister spraw zagranicznychdwukrotnie odwiedził Libię, gratulowałpowstańcom wyzwolenia kraju i obiecałdalszą pomoc na uciążliwej i trudnej drodze budowynowego państwa. W jednej z tych podróżyministrowi Radosławowi Sikorskiemu towarzyszyliprzedsiębiorcy z branży petrochemiczneji budowlanej, zainteresowani rozwojemkontaktów gospodarczych.Wydaje się zatem, że naszą postawę w czasieoperacji libijskiej i po jej zakończeniu należałobyocenić w gruncie rzeczy pozytywnie. Niewzięliśmy w niej udziału z powodów dobrzeuzasadnionych. Dlaczego wobec tego w środowiskacheksperckich i politycznych pojawiająsię pretensje i żale? Dlaczego nie potrafimyuznać sukcesu naszego sojuszu i cieszyć sięz niego? Czy brak bezpośredniego zaangażowaniaosłabił, czy wzmocnił naszą pozycję w NA-TO? Jak będziemy reagować w przyszłości nawyzwania podobnej natury? Czy będziemy szukaćpoparcia społecznego dla operacji antykryzysowychpoza obszarem sojuszniczym?Odpowiedź na większość tych pytań dotyczynaszego stosunku do sojuszu północnoatlantyckiegoi zrozumienia natury zagrożeń w corazbardziej niepewnym świecie współczesnychi przyszłych technologii. Konflikty pozornieodległe z coraz większą łatwością, niekiedybłyskawicznie, przenoszą się w inne miejsca,czasem bezpośrednio do nas. Czekanie,aż dotrą do nas, to zbyt kosztownai ryzykowna strata czasu.Tam, gdzie to możliwe, trzebareagować jak najszybciej,często w rejonachz pozoru egzotycz-nych. NATO, które przez wiele lat skutecznieodstraszało wroga, ale nie brało udziału w żadnejoperacji wojskowej, odeszło do historii. Silnei realne gwarancje bezpieczeństwa, które zostałypotwierdzone w nowej koncepcji strategiczneji planach obronnych sojuszu, powinny dawaćnam większą pewność siebie, odwagę i skłonnośćdo koniecznego dziś zaangażowania sił pozagranicami sojuszu w rozwiązywanie sytuacjikryzysowych. Tę rzeczywistość można oczywiściekontestować na różne sposoby, ale w takimwypadku trzeba dobrze rozważyć, jakie będą tegoskutki. Niechęć do interwencji czy skłonnośćdo izolowania się? A może jedynie lansowaniefałszywego obrazu NATO, gdzie każdy rzekomociągnie w swoją stronę? A <strong>Polska</strong> też ma ciągnąćw swoją. Czyli dokąd?ważna solidarnośćDecyzję o nieangażowaniu się w wojskowąoperację NATO w Libii należy uznać za błąd.Ponieważ nie przyłączyliśmy się do wspólnejakcji, osłabiliśmy własną pozycję i podważyliśmyjedność sojuszu, o którą tak często upominamysię w innych przypadkach. Nasza decyzjamoże oznaczać zgodę na traktowanie sojuszujako „skrzynki z narzędziami”, w sposób dowolnyprzez każde państwo członkowskie. Wątpliwe,czy taki typ zachowania leży w naszyminteresie narodowym. Dla nas sojusznicza solidarnośćpowinna być największą wartością. •Doktor TADeuSZ chABieRA jest wicedyrektoreminstytutu Prawa międzynarodowego, unii europejskieji Stosunków międzynarodowych WPiA uKSW,członkiem Zespołu interesów Narodowych i celówStrategicznych w Komisji do spraw StrategicznegoPrzeglądu Bezpieczeństwa Narodowego, członkiemRady Stowarzyszenia euro-Atlantyckiego, ekspertemdo spraw polityki międzynarodowej, strategiibezpieczeństwa, trenerem europejskim, publicystąi komentatorem.FOT. uN


zagrożenia SojuSz ponad ideamiTadeusz Chabiera wyspecjalizowałsię ostatnio w inicjowaniu dyskusjina interesujące tematy strategiczne.To dobrze, bo takie rozmowy sąw Polsce niezmiernie potrzebne.Tym razem poddał krytyce polskie stanowiskowobec operacji libijskiej. Uznaje je za błędnei szuka jakiegoś wytłumaczenia, pyta więc:„Niechęć do interwencji czy skłonność do izolowaniasię? A może jedynie lansowanie fałszywegoobrazu NATO, gdzie każdy rzekomociągnie w swoją stronę? A <strong>Polska</strong> też ma ciągnąćw swoją, […] czyli dokąd?”.Nie zgadzam się z krytyczną oceną TadeuszaChabiery. Uważam, że właśnie decyzjadotycząca kryzysu libijskiego była pierwsząw III Rzeczypospolitej decyzją strategicznąw kwestii zaangażowania militarnego podjętąna podstawie realnej kalkulacji interesów,potrzeb i możliwości, a nie tylkona podstawie poczucia emocjonalnychwięzi z sojusznikami. Postąpiliśmy tak,jak postępują zawsze wszystkie dorosłe,strategicznie dojrzałe, świadome swojejpodmiotowości kraje.Nie ma to także nic wspólnego z lansowaniemfałszywego obrazuNATO, gdzie każdy rzekomociągnie w swojąstronę. To są twarde realia,odnoszące się nie tylko NA-TO, lecz także do innychwielopodmiotowych organizacji,w których każdy przedewszystkim kieruje się własnyminteresem. Idealnie jest wtedy,gdy cele partnera lub sojusznikasą zbieżne, ale przecież nie zawsze takjest. Siła działania tych organizacji nie bierzesię z uwzględniania jakichś ponadnarodowychracji, nawet najbardziej szlachetnych (na przykładNATO, OBWE lub UE nie reagują na to,co się dzieje w Syrii, gdzie na masową skalęgwałcone są najbardziej fundamentalne wartościludzkiego życia), ale jest ona tym większa,im bardziej są ze sobą zbieżne interesy poszczególnychpodmiotów, jej udziałowców,w im wyższym stopniu się pokrywają.Realizm, nie idealizmUważam, że zamiast marzeń o idealnych sojuszach,polegających na dawaniu dobregoprzykładu, trzeba po prostu w trudzie budowaćrealne systemy bezpieczeństwa, bazujące nawspólnocie interesów. I tego będzie dotyczyłmój głos w dyskusji. Rozpocznę od postawienianastępującej tezy: trwały międzynarodowysystem bezpieczeństwa można zbudować tylkona fundamencie wspólnych interesów, ponieważgdy dochodzi do godziny próby, samawspólnota wartości okazuje się niewystarczają-STaniSław KoziejSojuszponad ideamiStrategia wspólnoty interesów to najlepsza, jedynarealna i potencjalnie skuteczna strategia na niepewne,ryzykowne czasy.W tych warunkach pojawia się naturalny odruchobronny: zamykanie się w skorupie własnychobaw. Poszczególne państwa patrzągłównie pod swoje nogi, aby się nie potknąć.Patrzenie poza horyzonty taktyczny i politycznynikogo nie interesuje. To krótkowzroczne,ale niestety powszechne podejście. W odniesieniudo spraw ogólniejszych, zewnętrznychmożemy czasami zauważyć tendencję do chowaniagłowy w piasek.Nic zatem dziwnego, że dziś jednymz głównych problemów staje się malejący poziomzaufania między państwami. Tym samymsłabnie siła organizacji międzynarodowych(UE, NATO, OBWE), których fundaca.To podstawowa lekcja, jaką można wyciągnąćz ostatnich kryzysów międzynarodowych.Co – moim zdaniem – uzasadnia tę tezę?Strategiczne środowisko bezpieczeństwa międzynarodowegopodlega dziś niezwykle dynamicznymzmianom. Następuje przyspieszonaderegulacja systemu ustanowionego w erzezimnej wojny (ONZ, NATO, OBWE).Względna stabilizacja wypierana jest przez destabilizację.Chwieją się fundamenty gospodarczebezpieczeństwa (kryzys finansowy). Nabierająznaczenia nowe wyzwania (terroryzmglobalny, cyberzagrożenia, asymetryzacja bezpieczeństwanuklearnego). Mówiąc krótko: rośnieniepewność, zwiększa się ryzyko.© VLAdiSLAV KOcheLAeVS - FOtOLiA.cOm54 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


mentem jest właśnie zaufanie, a to grozi renacjonalizacjąpolityki bezpieczeństwa poszczególnychkrajów.Jeżeli zatem powodem kłopotów z bezpieczeństwemwe współczesnych warunkach jestniepewność, która potęguje ryzyko, to strategicznymlekarstwem muszą być usuwanie niepewnościi redukowanie ryzyka.Trzy koncepcjeAby radzić sobie w sytuacji niepewności,trzeba mieć mocne punkty oparcia. Zwykłeidealistyczne odwoływanie się do potrzebyszlachetnego zaufania jako wartości samejw sobie nie wystarczy. Gdy idzie o bezpieczeństwo,wszyscy zwracają się w stronę twardych,realnych interesów. W budowaniu bezpieczeństwamiędzynarodowego trzeba więc szukaćczegoś więcej niż tylko wspólnychwartości, które w godzinach próbyokazują się niewystarczające. Nie możnaobrażać się, że ktoś ma własne interesy,ani że są one inne od naszych. Tonaturalne. Trzeba natomiast wynajdywaćto, co może być wspólne, wokół czegomożemy jednoczyć nasze wysiłki. Trzeba zidentyfikowaćkatalog (wiązkę) interesów jednakowychdla wszystkichczłonków wspólnoty.W sumie uważam, że ustanowionai bazująca na tymfundamencie strategia wspólnotyinteresów jest najlepsza,jedyna realna w niepewnych, ryzykownychczasach.Jak taką strategię realizować?Najogólniej rzecz biorąc, możnawyróżnić trzy sposoby, które skrótowookreśliłbym koncepcjami budowania bezpieczeństwa:wspólnotowego, sojuszniczegoi partnerskiego. Wyróżniane są one ze względuna kryterium mocy więzi strategicznych istniejącychmiędzy państwami: od luźnego, częstodoraźnego partnerstwa, poprzez mocne, wcześniejzorganizowane sojusze, aż do w pełni zintegrowanejwspólnoty politycznej wielupaństw.Koncepcją, która daje najwięcej pewności,jest zintegrowane bezpieczeństwo wspólnotowe.Jego budowanie polega na zmierzaniu dozorganizowania jednolitego, zintegrowanegosystemu. Dzisiaj w Europie taką szansę stwarzarozwijanie wspólnoty obronnej w ramach konsekwentnej,pogłębionej integracji UE. Oczywiście,aby tę szansę wykorzystać, potrzebnyjest o wiele większy wysiłek woli, koncepcjii organizacji niż podejmowany dotychczasprzez państwa UE. Jego powstanie to dziś więcniestety wizja wciąż jeszcze bardzo odległa.Umacnianie bezpieczeństwa sojuszniczegoto przede wszystkim utrwalanie sojuszu północnoatlantyckiego.Nie wolno zagubić jegopodstawowej wartości, jaką jest więź transatlantycka.Współdziałanie Europy z Amerykąbyło i musi pozostać ważnym fundamentembezpieczeństwa. Sojusz powinien też przedewszystkim utrzymać swoją zasadniczą misję,jaką jest kolektywna obrona jego członków.Wszystkie inne funkcje, także potrzebne, musząjednakowoż być pochodną misji głównej,mogą ją uzupełniać, ale nie wolno im jej zastępowaćani redukować.Podstawą bezpieczeństwa partnerskiego mabyć z kolei zbudowanie strategicznej sieciwspółpracujących ze sobą różnych podmiotów:organizacji międzynarodowych, państw orazpodmiotów pozapaństwowych. Dobrym forumdo myślenia o takim bezpieczeństwie i zapewnieniago na jak najszerszym możliwym obszarzemogłaby być OBWE. Mogłaby, bo dziśjest do realizowania tej funkcji kompletnie niezdolna.Być może prace nad siecią partnerskąożywiłyby jednak tę podupadającą, ale zasłużonąprzecież dla bezpieczeństwa międzynarodowegoorganizację.Unia bez wizjiJeśli naszym celem jest poprawa poziomubezpieczeństwa w Europie, jeśli chcemy redukowaćryzyko, to każda z powyższych trzechkoncepcji (wspólnotowa, sojusznicza i partnerska)może być pomocna. Warto wręcz realizowaćje wszystkie, nie są bowiem konkurencyjne,lecz raczej komplementarne: wzajemnie sięuzupełniają i w jakimś stopniu warunkują.Nie znaczy to jednak, że nie występują międzynimi pewne, w dodatku istotne, różnice.Bezpieczeństwo partnerskie może być najbardziejpowszechne, ale jednocześnie zapewniastosunkowo najmniejszy stopień pewności.Bezpieczeństwo sojusznicze daje dużo większegwarancje i poczucie pewności, ale z naturyjest bardziej ograniczone podmiotowo. Najsilniejszejest naturalnie bezpieczeństwowspólnotowe, jednolite dla wszystkich członkówdobrowolnie tworzących grupę.Na koniec chciałbym szczególnie podkreślićkonieczność wykorzystania szansy zbudowaniamocnego bezpieczeństwa w Europie, jakądaje UE. Doskonale wiemy, że dzisiaj Unia makłopoty, że sprawy bezpieczeństwa schodzą nadalszy plan. Wielka szkoda. Gra pozorów, jakąsą próby zajmowania się drobnymi, szczegółowymikwestiami Wspólnej Polityki Bezpieczeństwai Obrony nie ma większego sensu.Istotą kłopotów związanych z bezpieczeństwemw UE nie są drobne, mimo że z perspektywyindywidualnej nawet ważne kwestie.Trudności wynikają z braku jednolitego pojmowaniafundamentów strategicznych i w konsekwencji– braku wspólnej wizji strategicznej.A taka racjonalna i skuteczna wizja nie jestmożliwa bez zdefiniowania w pierwszej kolejnościwspólnoty interesów strategicznychwszystkich członków. Dopóki tego nie ustalimy,będziemy dreptali w miejscu, bez żadnegowspólnego pożytku.Zasadne wydaje się tym samym to, co już oddłuższego czasu proponowałem – uruchomienieStrategicznego Przeglądu BezpieczeństwaUE (szkoda, że nie uwzględniono tego jakojednego z priorytetów naszej prezydencjiw Unii), który rozpocząłby się od zidentyfikowaniawspólnych interesów członków Uniii doprowadził do przyjęcia nowej, racjonalneji realnej, a nie tylko papierowej, strategii bezpieczeństwaeuropejskiego. Na ostatniej konferencjibezpieczeństwa w Monachium prezydentBronisław Komorowski wskazał na koniecznośćpodjęcia prac nad taką właśnie nowąstrategią. Dałaby ona podstawę do dalszegotworzenia w ramach UE wspólnoty bezpieczeństwa.Ta zaś mogłaby być mocnym ogniwemszerszego systemu: kooperatywnej siecibezpieczeństwa w całej przestrzeni euroatlantyckiej,którą powinniśmy wszyscy budować.Uważam, że tylko tak można uzyskać realnąi bardzo pożądaną solidarność, spójność, a nawetjedność sojuszniczą. Można ją zbudowaćtylko wtedy, gdy istnieją realne interesy poszczególnychpodmiotów NATO i UE. Trzebaprzyjąć do wiadomości, że są one różne,i starać się znaleźć wśród nich te, które sąwspólne (zbieżne, podobne). Zgadzam sięz Tadeuszem Chabierą, że dla nas sojuszniczasolidarność, czyli wspólne działanie w obliczuzagrożeń, jest niezmiernie ważna. Uważamjednak, że prawdziwej solidarnościw dziedzinie bezpieczeństwa nie da się osiągnąćdzięki szlachetnym gestom, przypominaniuo wspólnych wartościach lub nawet za sprawąwłasnych przykładów. Jeśli nie ma być onabalonem złudnych nadziei, który pęknie przypierwszym zderzeniu z konkretnymi zagrożeniami,warto o niej myśleć nie tylko hasłowo,w kategoriach wartości, ale przede wszystkimrealistycznie ją budować w toku strategicznegościerania się różnych interesów, celów, koncepcjii z uwzględnieniem możliwości poszczególnychpartnerów oraz sojuszników. Realia sąlepszym od idei budulcem bezpieczeństwa. •Profesor StANiSłAw KOZieJ jest generałemw stanie spoczynku, szefem Biura BezpieczeństwaNarodowego. wieloletni nauczyciel akademicki,ostatnio profesor na Uczelni łazarskiego orazw Akademii Obrony Narodowej w warszawie. Specjalizujesię w polityce i strategii bezpieczeństwamiędzynarodowego i narodowego (w tym obronności)oraz strategicznym zarządzaniu bezpieczeństwem.Jest autorem ponad tysiąca publikacjiz dziedziny wojska, obronności, bezpieczeństwamiędzynarodowego i narodowego oraz kierowaniabezpieczeństwem i zarządzania kryzysowego,w tym kilkunastu podręczników i książek.POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>55


DROGADO SOJUSZUDominik JankowskiOdbudowazaufaniaCzy z dzisiejszej perspektywy możliwe jest stworzenie wspólnejeuropejskiej armii?mechanizm odbudowywania zaufania politycznego,nawet gdy stanowiska Polski, Francjii Niemiec nie zawsze są zbieżne. Ponadto1 grudnia 2011 roku udało się wypracowaćwspólne rozwiązania na posiedzeniu rady dospraw zagranicznych. To ważny sygnał, żemimo pewnych różnic wszystkie państwaczłonkowskie wyrażają wolę wzmocnieniaWPBiO. W pewnym momencie musi jednakpaść pytanie, czy integracja europejskaw dziedzinie bezpieczeństwa będzie postępowaław gronie 27 państw członkowskich. Nieda się bowiem ukryć, że Brytyjczycy wyrażająstrategiczny sprzeciw wobec dalszegoinstytucjonalnego wzmacniania WPBiO.Z pomocą przychodzi nam traktat z Lizbony,w którym zapisany jest mechanizm stałejwspółpracy strukturalnej, w rzeczywistościoznaczający Europę dwóch prędkości, alew pozytywnym znaczeniu.Przeciętnemu Kowalskiemu czySchmidtowi koncepcja WspólnejPolityki Bezpieczeństwa i Obrony(WPBiO) niewiele mówi. Kryzysfinansowy czy bezrobocie są ważniejszeniż odpowiedź na pytanie, czy UniaEuropejska weźmie udział w misjach w SudaniePołudniowym lub w regionie Sahelui czy nadal będzie prowadziła operację przeciwkopiratom u wybrzeży Rogu Afryki.Z czego wynika słabość Wspólnej PolitykiBezpieczeństwa i Obrony? Przede wszystkimz osłabienia multilateralizmu – instytucjii organizacji międzynarodowych. Nietylko UE i NATO, lecz także OBWE. Te organizacje,choć w różnym stopniu, pogrążonesą w kryzysie, z którego wynika kolejnewyzwanie dla WPBiO. Reakcją państwa nasłabość multilateralizmu jest renacjonalizacjapolityki zagranicznej i bezpieczeństwa.Kraje nie koncentrują się na tym, abywzmacniać stosunki wielostronne, aleprzede wszystkim skupiają wysiłki na budowaniuwłasnej pozycji. To naturalna reakcjaobronna. Jeśli słabe są mechanizmy wielostronne,poszukuje się rozwiązań bilateralnych,tak jak zrobili to Brytyjczycy i Fran-cuzi. Z kolei jeśli te są niemożliwe, chociażbyze względu na różnice w potencjale partnerów,państwa podejmują działania na własnąrękę.Integracja wojskowaZ renacjonalizacją polityki bezpieczeństwawiąże się spadek zaufania między państwami,czego przykładem mogą być stosunkiniemiecko-greckie, niemiecko-francuskieczy polsko-litewskie. Jeżeli27 państw członkowskich UE nie ufa sobie,trudno wyobrazić sobie dalszą integracjęzarówno polityczną, jak i wojskową. Tymsamym można pokusić się o odpowiedź napytanie, czy z dzisiejszej perspektywy możliwewydaje się stworzenie wspólnej europejskiejarmii. W obecnych warunkach napewno nie. Jeśli nie odbudujemy zaufania,kto miałby taką armię nadzorować? Brakintegracji politycznej uniemożliwia integracjęwojskową. Widać jak na dłoni, że w czasachkryzysu trudno budować wiarygodnąpolitykę bezpieczeństwa.Prezydencja Polski w Radzie UE nie miałazatem łatwego zadania. Jej sukcesem byłoożywienie Trójkąta Weimarskiego. To ważnyFOT. NATOgrupa mędrcówCo będzie sprawiało najwięcej trudnościWPBiO w <strong>2012</strong> roku? Duńska i cypryjskaprezydencja z różnych względów będąw mniejszym stopniu zainteresowane sprawamibezpieczeństwa. Kto zatem zadbao wprowadzenie w życie konkluzji wypracowanychw grudniu 2011 roku? Traktat z Lizbonywskazuje na Catherine Asthon, będzieona jednak potrzebowała pomocy.Wsparcie powinno nadejść od państw TrójkątaWeimarskiego. Budowanie silnej UEwymaga kontynuowania dialogu polsko-niemiecko-francuskiego.Trzeba także wskazać na szersze zagadnieniedotyczące bezpieczeństwa europejskiego.Zdezaktualizowała się jego podstawastrategiczna: „Europejska strategia bezpieczeństwa”z 2003 roku. Potrzebna jestjak najszybsza nowelizacja tego dokumentu.Należałoby przy tym wzorować się na pozytywnychdoświadczeniach NATO i powołaćgrupę mędrców. Eksperci (pochodzący z nominacjipolitycznej Catherine Asthoni Hermana Van Rompuya) mogliby stworzyćprojekt tekstu, którym później zajęłybysię państwa członkowskie. To przyspieszyłobyzmiany w europejskiej polityce bezpieczeństwa.Budowanie silnej unijnej kulturystrategicznej nie może odbywać się bez aktualnegodokumentu wyznaczającego strategię.Jeśli będziemy opierać się na tymz 2003 roku, szanse na wzmocnienieWPBiO pozostaną ograniczone. •DOmiNiK JANKOwSKi jest analitykiemw Biurze Bezpieczeństwa Narodowego.wystąpienie na konferencji w Berlinie „Sojuszniczaobrona w Europie: polsko-niemiecki Teamplaypomiędzy wojskiem Polskim a Bundeswehrą”odzwierciedla prywatne stanowisko autora.POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>57


protokółdyplomatycznyprotokół dyplomatycznyprotokół dyplomatycznyAndrzejjonAsWiedzieć, rozumiećOkoliczności sprawiły, że ten felieton jest ostatni.Nie ma wielkiego popytu nawiadomości z zagranicy.Słynny dialog z „Wesela”Wyspiańskiego, „Co tam,panie, w polityce? Chińczykitrzymają się mocno”, odzwierciedlazainteresowania zdecydowanej mniejszości.Na tyle nielicznej, że właściciele i redaktorzynie wkładają zbyt wiele wysiłku,a właściwie nie przeznaczają dostateczniewiele miejsca, by takie zapotrzebowaniezaspokoić. W większości mediów – i drukowanych,i elektronicznych – nawet tychinformacyjnych, niepoświęcających sięwyłącznie rozrywce, królują wiadomościmiejscowe. Te zagraniczne kryją się wstydliwiena ostatnich stronach lub w końcówkachprogramów i koncentrują się jedyniena sprawach najważniejszych; plus katastrofyi ciekawostki. Jedynie media najpoważniejsze bądź publiczne dostrzegająświat we właściwym wymiarze i w odpowiednich proporcjach.Nie narzekam, nie dziwię się, przyjmuję do wiadomości. Choć sięz tym nie zgadzam. Odcinanie ludzi od wiadomości ze świata jest nietylko niesłuszne, lecz także nielogiczne.Wypada w tym miejscu zapytać, po co nam w ogóle jakiekolwiek informacje.Jednym zaspokajają potrzebę rozrywki, innym – potrzeby kulturalnelub intelektualne. Wszystkim służą jednak do zaspokojenia jednejz najważniejszych potrzeb – poczucia bezpieczeństwa. Dzięki informacjomdowiadujemy się, jaka będzie pogoda, jakie decyzje podejmujerząd, jak funkcjonuje kolej i jakie są postulaty związków zawodowych.Ambitniejsi starają się wiązać różne informacje, dostrzegać zależności,wyciągać wnioski i przewidywać przyszłość. Nie można czuć się bezpiecznie,jeśli się nie rozumie rzeczywistości. A nie można jej zrozumiećbez informacji. Niepoinformowani, lub otrzymujący fałszywe informacje,są właściwie bezradni, stają się łatwym łupem manipulantów. W istocietracą wolność, którą przechwytują macherzy. Jest to sytuacja fatalnanie tylko dla nich, właściwie dla wszystkich. Stan zabójczy dla demokracji.De facto bez wiedzy świadomość jest kaleka, a społeczeństwo nieświadomychjest tłumem niewolników, nie zaś wspólnotą obywateli.Ważną częścią bezpieczeństwa, lub niebezpieczeństwa, jest sytuacja międzynarodowa.Szczególnie w dzisiejszym świecie, w warunkach tak zwanejglobalizacji. Gdy każda najdrobniejsza wiadomość błyskawicznie docierado wszystkich i gdy wszyscy wszędzie mają swoje interesy. Któż zaprzeczy,że od irackiego bądź afgańskiego rządu zależeć może powodzenie polskichfirm, a więc i nasze. Jest oczywiste, że od stanu stosunków irańsko-amerykańsko-izraelskichzależy poziom inflacji także w naszym kraju. Nie mówiącjuż o oczywistym wpływie wyborów amerykańskich, rosyjskich, francuskichczy niemieckich na nasze interesy. Jeśli więc codziennie szukamyodpowiedzi na pytanie: „Czy jest bezpiecznie?”, i traktujemy to poważnie,to pomijanie wiadomości z zagranicy jest błędem. Często wśród nich właśnieznajdziemy odpowiedzi. Także na pytania dotyczące zdarzeń tutejszych.Niepoinformowanie w tej dziedzinie również jest kalectwem, gdyżogranicza świadomość i uniemożliwia zrozumienie rzeczywistości.Przez wiele lat, może nawet piętnaście,z Czytelnikami POLSKI ZBROJNEJ dzieliłemsię spostrzeżeniami i refleksjami wynikającymiz dość starannego przyglądania sięwydarzeniom międzynarodowym. To wielkizaszczyt i ogromna przyjemność móc tydzieńw tydzień przedstawiać gronu poważnych ludziswoje opinie i wnioski na tematy, bądź cobądź, istotne. Z nadzieją, że to raczej dialogniż monolog i z poczuciem wielkiej odpowiedzialnościw przypadku, gdyby Państwo darzylimnie zaufaniem. Mam nadzieję, żeprzynajmniej niektórzy z Czytelników nie zawiedlisię na mnie.Okoliczności sprawiły, że ten felieton jestostatni. Mam jednak nadzieję, że ostatni z serii.Mówię więc: do widzenia przy okazji następnejserii. A poza tym wiedzą Państwo,gdzie mnie szukać.•58 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


Redaktor działuandRzej fąfaRa„Bitwa pod Pskowem”– fragment obrazuKarla Briułłowaz 1843 rokujeRzybesalaTriumf i łzyOdtworzona przez BatOregO granicarzeczypospolitej z Moskwą przetrwałaniemal bez zmian aż do rozbiorów.


AFGANISTAN wojNy polSkIe TurySTykA NA wSchodzIe w cIeNIu TrIumF TAlIbówI łzypatrzymy już na Psków. O Jezu, toćwielkiego coś, by drugi Paryż. Pomóżnam do niego, Panie Boże!”,przeraził się sekretarz królewski,ksiądz Jan Piotrowski, gdy zobaczyłtwierdzę. Duchowny był światłym absolwentemuniwersytetu w Padwie i niejedno wielkiemiasto widział. 26 sierpnia 1581 roku królStefan Batory przeprawił się przez rzekę, osobiściedopilnowywał porządku marszu.Rokowania i przyjęcie przez Iwana IV wysłannikapapieskiego, jezuity Antonia Possevina,było mydleniem oczu. W kwietniu 1581 rokuhosudar skoncentrował w Możajsku obliczanąna trzydzieści tysięcy ludzi armię pod dowództwemMichaiła Rostowskiego. W czerwcuwdarła się ona na litewskie ziemie górnegoDniepru przez Orszę, Mohylew, aż po Mścisław.Zamki obroniły się i 27 czerwca chorągwielitewskie starły się z moskiewskimi podSzkłowem. W walkach zginęli wojewodaRoman Buturlin i kniaź Nikita Czerkaski.Niebawem, 10 lipca, król pchnął na pomoc trzytysiące jazdy polskiej i litewskiej pod hetmanempolnym Krzysztofem Radziwiłłem, cozmusiło Moskwę do cofnięcia wojsk za Dniepr.Wtedy Iwan IV wysłał obraźliwy list do króla.Oznaczało to wznowienie wojny. Batory odpowiedział,nie przebierając w słowach: „Ty kacienarodu ludzkiego, nie panie, który poddanymswoim jako bydlętom, nie jako ludziomrozkazujesz”. Król wytknął Iwanowi okrucieństwa,wyśmiał roszczenia i wywyższanie się,a w końcu wyzwał cara na pojedynek: „Usiądźna swój koń, a porozumiemy się między sobąo czasie i miejscu, tam pokaż się mężem, jakosprawiedliwości dufasz, sami ze sobą uczyniwszydwa, tak mniej krwie chrześcijańskiej będzieprzelano”. Iwan IV rzuconej rękawicy niepodjął.Król proponował uderzenie na NowogródWielki, w którym nienawidzono cara. Jednakżejuż jesienią 1580 roku ustalono na sejmie, żeobiektem oblężenia stanie się Psków. Tym razemprzygotowania wojenne Batory złożył nabarki kanclerza Jana Zamoyskiego, któregow sierpniu 1581 roku mianował dożywotnimhetmanem wielkim koronnym. Utworzono liczącą5,6 tysiąca–6 tysięcy żołnierzy, poruszającąsię bez taborów grupę manewrową hetmanapolnego litewskiego Krzysztofa Radziwiłłai wojewody smoleńskiego Filona Kmity. Miałaona osłaniać koncentrację wojsk królewskichna trzecią wyprawę.Marsz na Psków„Okazowanie” wojsk zgromadzonych w Worońcuudowodniło, że kolejny raz król i kanclerzzdołali osiągnąć szczyty możliwości militarnychRzeczypospolitej. Na Psków maszerowało47 tysięcy żołnierzy z Polski, Litwy, Węgier,Niemiec, a nawet ze Szkocji. Wyprawazaczęła się tradycyjnie: w strugach deszczui niewygodach, które Batory dzielił wytrwalez swoim wojskiem. Król zdawał sobie sprawęz tego, jak potężnie ufortyfikowany jest Psków,wcielony do państwa moskiewskiego w 1510roku, ale i jego zadziwił widok twierdzy. Miastoopasane było wodami rzek Wielikieji Pskowy oraz podwójnymi, grubymi na3,5 metra murami ciągnącymi się na obwodziezewnętrznym przez 10 kilometrów. Rzekidzieliły Psków na trzy części: Kreml, Zapskowoi Zawielicze. Tam, gdzie nie płynęły wody,miasto chroniły poczwórne mury, tak wysokie,że nie było widać spoza nich ani domostw,ani nawet kopuł licznych murowanych cerkwi.Trzydzieści siedem baszt musiało robić wrażeniena oblegających. Twierdzy strzegło dwadzieściatysięcy zbrojnych z czterdziestomaciężkimi działami, olbrzymimi zapasami prochui żywności.Ówczesne teorie głosiły, że oblegający powinnimieć co najmniej trzykrotną przewagęnad oblężonymi. Tymczasem pod względemliczby dział te proporcje były zachwiane na niekorzyśćPolaków, którym na dodatek brakowało60 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


„Batorypod Pskowem”– obraz JanaMateJkikul burzących do kruszenia murów. Wrażeniepotęgi twierdzy było tak duże, że dowódcomzdało się, iż „lepiej porzucić Psków i ruszyćprosto do Nowogrodu [...] albo uderzyć na sąsiedniezamki Porchów i Gdów”.Obroną Pskowa dowodzili bracia Szujscy,Iwan i Wasyl. W nocy z 1 na 2 września Polacyi Węgrzy rozpoczęli sypanie aproszy i szańcóww kierunku twierdzy. Dopiero o północyzałoga Pskowa zorientowała się w sytuacjii zaczęła ostrzał kulami zapalającymi, podpatrzonymiu Batorego. O świcie wypad pskowianprzez Bramę Świnuską miał zaskoczyćkopaczy, ale Węgrzy go odparli. Wespół z Polakami,Litwinami i Niemcami ryli nadalaprosze, łącząc je siedmioma rokadowymiokopami. Sypano też reduty wzmacniane koszamiz chrustem i kamieniami.Sukces wydawał się blisko: działa moskiewskiewyrządzały niewiele szkody, ponieważmury były wysokie. Pskowianie wybili więcw nich dziury i rozżarzonymi kulami podpaliliwłasną drewnianą basztę koło Bramy Świnuskiej,by w świetle płomieni trafiać w pozycjepolskie. Wtedy Batory, by odwrócić ich uwagę,nakazał 4 września podszańcować się odstrony Baszty Pokrowskiej.6 września prace inżynieryjne były na ukończeniu.Następnego dnia 19 ciężkich dział królarozpoczęło huraganowy ostrzał wyznaczonegoodcinka murów. Okazało się, że mur pskowskibył mniej solidny niż drewniano-ziemne umocnieniaWielkich Łuk. Węgrzy zdołali wybićdwa wyłomy przy Baszcie Pokrowskiej, któreposzerzyli do 40 metrów. Sama baszta stawałasię kupą gruzów.Do szturmu łacnoW ruinę obracała się też Baszta Świnuska.Pskowianie usiłowali zatkać wyłom fortyfikacjamidrewniano-ziemnymi, ale rankiem8 września zostały one rozniesione ostrzałem.Rozgorączkowani Madziarzy zaczęlipodbiegać do króla, prosząc, aby ich raczył„przypuścić do szturmu”. Do króla przyprowadziliteż hajduka z roty Jana Bornemissy,który twierdził, że zakradł się w nocy, obejrzałową dziurę i ręczył, „iż wszystko doszturmu łacno”.Batory i Zamoyski obdarowali śmiałka, naradzilisię z pułkownikami i postanowili wysłaćna rekonesans kilkudziesięciużołnierzy – aby żadna nacja nieczuła się pokrzywdzona. Doszturmu rwali się nie tylko piechota,lecz także jeźdźcy spodpoważnych znaków, tacy jakStanisław Stadnicki czyJerzy Mniszech, ojciec przyszłejcarycy Maryny. Przywdziawszyna zbroje „białe koszuleniewinności”, po napisaniutestamentów i braterskimpożegnaniu się z towarzyszami,„gdzie żałość i radość byłapatrzeć na to”, pociągnęli doszańców – tam czekali na znak do szturmu.Bartosz Paprocki odnotował w swym herbarzu150 szlacheckich ochotników, którzy oddalisię pod dowództwo rycerza zakonu jerozolimskiegoProkopa Pieniążka.Polacy i Niemcy mieli nacierać przy BaszcieŚwinuskiej, Węgrzy przy Pokrowskiej.Zbyt wielu było jednak pazernych na łupyi sławę wojenną. Za wyznaczonymi żołnierzamii rycerzami, których osłaniał ogień bateriiz polskich szańców, ruszyli rozgorączkowaniWęgrzy, pociągając za sobą Niemców i Polaków.Początek natarcia był nawet udany,gdyż na obydwu basztach zatrzepotały królewskiechorągwie. Przez kwadrans otoczenieBatorego było przekonane, że ta część Pskowa– Okólne Miasto – została zdobyta. Przerażonazałoga na widok chorągwi królewskich zatkniętychna basztach była gotowa się poddawać,ale powstrzymał ją jadący na koniu pokrwawionyIwan Szujski, który przekonywałdo utrzymania obrony.Pskowian podtrzymała też na duchu procesjaigumena Tichona z obrazem NajświętszejNa Pskówmaszerowało47 tysięcy żołnierzyz Polski, Litwy,Węgier, Niemiec,a nawet ze SzkocjiMarii Panny i zwłokami świętego WsiewołodaGabriela wyniesionymi z cerkwi pod wezwaniemŚwiętej Trójcy. Opór obrońców zacząłtężeć. Na dodatek królewscy żołnierze niemogli sforsować obu wyłomów ze względu napowstałe stromizny. Na głowy Węgrów, Polaków,Niemców poszybował grad kamieni,strzał, belek, pocisków donoszonych przez kobietyi dzieci.tragiczny zwrotZamoyski kazał trąbić na odwrót. Szturm8 września, tak szczęśliwie się zapowiadający,po czterech godzinach walki zmienił się w tragedię.Zabitych i rannych znoszono w obecnościkróla, który patrzył na martwego dowódcęWęgrów, syna swego przyjaciela GabrielaBekiesza, na dwóch rotmistrzów, na ciężkoporanionych dowódcę Piotra Kendiegoi Hansa von Redera (obaj zmarli wkrótce).Widział Batory rannego syna księciaGottharda Kettlera, poobijanego faworytaZamoyskiego, rotmistrzaMikołaja Urowieckiego i kilkusetinnych szeregowychżołnierzy znoszonych z polawalki. W ocenzurowanych listachstraty zaniżano. W rzeczywistościwynosiły oneokoło pięciuset zabitych najlepszychżołnierzy. Znaczniewięcej było rannych. WilhelmLucenberger, szef balwierzów(chirurgów), miał pełneręce roboty.Ponowny szturm w następnychdniach okazał się niemożliwy,gdyż pskowianie szybko zbudowalinowe drewniano-ziemne umocnienia i rowy,które zastawiły wyłomy. Wprawdzie armatykróla zaczęły w nie na powrót bić, ale po jakimśczasie niespodziewanie zamilkły. Okazało się,że zabrakło prochu. Trudną sytuację pogorszyłpechowy wybuch wielkiego królewskiegoskładu amunicji w Suszy. To był wojskowyskandal. Marszałek wielki litewski Krzysztof„Sierotka” Radziwiłł uważał, że wina leży postronie króla, który „zaś jedno jeden dzień domiasta strzelał”, nie zadbawszy o prochy.Tymczasem pskowianie szybko zorientowalisię w brakach królewskiej armii. Z radościwieszając na murach jakiegoś Węgra, wołalido bezczynnych żołnierzy Batorego: „Szto toza król wasz? Ziela nie ma [tak nazywanoproch – J.B.] ani dzieng. Pódźcie wy do nas,u nas ziela, dzieng i wszeho mnoho”.Pewną nadzieję dla Batorego stwarzały kolejnepodkopy, prowadzone cichaczemw trzech miejscach. Jednakże dwa z nich zostałyprzez pskowian odkryte i zaminowane.Wybuch w nocy z 22 na 23 września i osuwa-POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>61


wojny polskie na wschodzie Triumf i łzyjąca się ziemia zmusiły walczące przez kilkagodzin strony do wycofania się. Kucia trzeciegopodkopu zaniechano, gdyż górnicy trafilina twardą skałę.Batory musiał przejść do blokady miasta.Czekał na amunicję i działa z Rygi. Prochmiał nadejść z Połocka. Gdy przybyły posiłkihusarskie i piechoty, zablokowały wszystkietrakty. Z listów Szujskiego do cara Batorydowiedział się, że posiłki carskie z amunicjąi bronią z Gdowa popłyną rzeką Wieliką.Wtedy Zamoyski nakazałblokadę Wieliki i przeciągnąćłańcuch z zawieszonymigęsto kłodami. Na stateczkipolskie i przeszkodynadziało się aż szesnaściez siedemnastu barek wiozącychstu pięćdziesięciu bojarzynówmoskiewskichz dowódcą JakubemBezobrazowem. Zadowolonykról, sam uchodzącyprzecież za tęgiego wynalazcę,pojechał nawet obejrzećów hetmański patent. Siłykrólewskie rozproszyły teżodsiecz siedmiuset strzelców NikityChwostowa, a z 6 na 7 października rozbiłykolejny oddział Fiodora Masojedowa o tejsamej liczebności.AtAk mrozuW początkach października spadł śnieg.Armia musiała na gwałt budować drewnianebaraki, kopać ziemianki i chować się przedsilnym mrozem. Z dnia na dzień obok Pskowapowstało wielojęzyczne miasto. Raptowniewzrosły wartość kożuchów i liczba wzajemnychrabunków, w czym odznaczali sięWęgrzy. Coraz większa była więc niechęć donich, podobnie jak tradycyjne animozje międzyPolakami i Litwinami. Polski porucznik,niejaki Piwko, gotując się do zimy, zrabował700 złotych swemu rotmistrzowi, za coZamoyski kazał go „obwiesić”.17 października dotarł wreszcie z Rygi dokróla Mikołaj Korff ze stu pięćdziesięciomaSzkotami, których „czerstwość” i „ochota”wywarły dobre wrażenie. Kilka dni później,22 października, wrócił z długiego rajdu hetmanKrzysztof Radziwiłł, który o mały włosnie pojmał w niewolę hosudara. Pech sprawił,że nie skorzystał z propozycji wspierającegogo Filona Kmity Czarnobylskiego, by uderzyćna Starycę. Sądził, że stojący tam car mapotężną armię, a nie, jak się niebawem okazało,ledwie siedmiuset strzelców. Tatarzy litewscy„kurzyli więc pod nos” przez kilkadni carowi – palili okoliczne wioski, cowzbudziło płacz Iwana przerywany atakamiChorągwie polskiei litewskie zażądałyzaległego żołdu,grożąc, że odstąpiąod Pskowawściekłości. To wtedy car skopał brzemiennąsynową, a następnie śmiertelnie pobił posochemswojego ukochanego syna Iwana, któryzmarł 19 września 1581 roku.Do wzięcia cara w niewolę polską nie doszło,za to hetman litewski zapędził się aż nadźródła Wołgi. Podczas błyskawicznego rajduprzebył 1,4 tysiąca kilometrów, „do Persji”,jak mówiono potem w obozie pod Pskowem,bijąc koło Starej Russy oddział kniaziaOboleńskiego. Dywersja przyczyniła się dodezorganizacji zaplecza moskiewskiego,a błyskawicznyrajd hetmana przyniósł mumiano „Pioruna”.Tymczasem pod Pskowemnajwięcej trudności zaczęlisprawiać królowi Litwini.Dokuczali Batoremu, żeobozowanie pod Pskowemwśród strasznych mrozów towojna nie z Moskwą, leczz Panem Bogiem. Podejrzewali,że król po to uparł się marznąćpod twierdzą, by zamkiinflanckie oddać we władanieswoim pupilkom – Węgrom.Skutek podobnych głosów był taki, że2 listopada na radzie wojennej postanowionozaniechać oblężenia i odstąpić na leża zimowew głąb Rosji, w kierunku północno--wschodnim, by odciąć Psków od zaopatrzenia.Tymczasem sam król zamierzał udać siędo Rzeczypospolitej po pieniądze, nowe rotyi zaopatrzenie.Plan nie był zły, ale wiele krwi napsuł. Chorągwiepolskie i litewskie żądały zaległego żołdu,grożąc, że odstąpią od Pskowa i będą towarzyszyćkrólowi w drodze do Wilna. Batorywielokrotnie przekonywał dowódców, że odmarszoznaczałby stratę efektów dwóch poprzednichwypraw. „Sam Bóg świadkiem,a wolałbym być z nieprzyjacielem in periculosimoconflictu [w najbardziej niebezpiecznymstarciu – J.B.] niżeli doma na sejmie naszym”,powiedział król, potwierdziwszy, że nie cierpipolskiego parlamentaryzmu. Dlaczego jednaknie wysłał tam Zamoyskiego?CAr ChCe rozmów7 listopada przeważająca część chorągwizaczęła przygotowywać się do wymarszu należa zimowe w głąb Rosji, a król do Wilna.I wtedy gruchnęła wieść, że car chce pertraktacji.Legacja Antonia Possevina, zwycięstwa„Pioruna” Radziwiłła, potęga armiikróla zamierzającej osiedlić się na ziemiachmoskiewskich zaczęły przynosić owoce. Dotego doszedł kolejny czynnik: armia szwedzkazajęła Biały Kamień i szykowała się naDorpat. 16 listopada król zgodził się zatemna rozmowy pokojowe, po czym ruszyłw stronę Wilna, przez co naraził się na zarzutywspółczesnych i przyszłych historykówo opuszczenie armii. W rzeczywistości szedłśpiesznie, zrażony do Litwinów, pozostawiwszypod Pskowem siedmiotysięczną armiękoronną Zamoyskiego. Sam chciał zorganizowaćpomoc. Hetman wielki koronny ustaliłz Batorym alternatywne rozwiązanie, polegającena tym, że w razie zerwania pertraktacjiprzez Moskwę uderzy spod Pskowa naNowogród Wielki.Rozmowy zaczęły się <strong>13</strong> grudnia 1582 rokukoło spalonego Jamu Zapolskiego, w zadymionejchacie legata papieskiego. Dramatycznyprzebieg układów był w wielu wypadkachkonsekwencją tego, co się działo podPskowem. „Większa część wojska wymarła,trzecia część chora leży, tym, co zostali, odmrozu nosy, nogi odpadają, ze straży musząpachołki na wozach zmarzłe, na pół martwedo obozu odwozić”, żalił się ksiądz Piotrowski.Wreszcie na 21. sesji 15 stycznia 1582 roku,w mroźną noc, po zaciekłym sporze wokół„ojcowizny” Iwana IV, posłowie z obu stronzaprzysięgli układ. Pokój w Jamie Zapolskimzawarto na dziesięć lat. Był on wybawieniemtak dla wojsk Iwana, jak i dla Zamoyskiego.Król nie chciał ziem należących do Moskwy.Dlatego też Wielkie Łuki, Zawołocze,Krasny Horodek, które zdobył, oddał hosudarowi.Do Rzeczypospolitej wracała natomiastprowincja inflancka do granic Estonii, którątrzymali Szwedzi. Powróciły też Wieliż i Połockutracone w 1563 roku przez Jagiellonów.Poza Rzecząpospolitą pozostał Smoleńsk.Granica Rzeczypospolitej z Moskwą, odtworzonamieczami batoriańskich żołnierzy,energią żelaznego króla i jego otoczenia, przetrwałaniemal bez zmian, aż do rozbiorów. Litwa,która w XVI wieku bezustannie traciłaswoje terytorium na rzecz Wielkiego KsięstwaMoskiewskiego, nie tylko odzyskała większączęść ziem, lecz także przestała je odtąd tracić.Dla Rosji odbicie przez Batorego Inflant byłofatalne: 50 procent zagospodarowanego obszarupaństwa moskiewskiego – około 400 tysięcykilometrów kwadratowych – ogarniętezostało płomieniem wyniszczającej wojny.A przegrodzenie przez Tatarów i Turków drogiprzez Morze Czarne sprawiło, że Moskwa zostałaodcięta od „okien” zachodnich i południowych.Po udanych wyprawach wojowniczy królPolski zastanawiał się w obecności nuncjuszaLaurea: iść na Moskwę czy Stambuł? Jeśli naMoskwę, to po to, by stworzyć wielką unięchrześcijańską do walki z islamskim supermocarstwemtureckim. Nieoczekiwanaśmierć Batorego w grudniu 1586 roku przekreśliłate plany.•62 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


p a t r o n a t


pożegnaniapożegnaniaKomendantowi Centrum Przygotowańdo Misji ZagranicznychPanu PułkownikowiWIESŁAWOWI MITKOWSKIEMUwyrazy głębokiego współczucia i żaluz powodu tragicznej śmierciSYNAze słowami otuchyw obliczu tej bolesnej stratyskładają dowódca oraz żołnierze i pracownicyWojsk Lądowych.W trudnych chwilach po stracieSYNAwyrazy najgłębszego żalui szczerego współczuciaPanu płk.WIESŁAWOWI MITKOWSKIEMUskładajążołnierze i pracownicy wojska CPdMZw Kielcach.Panu PułkownikowiMICHAŁOWIHRESIUKIEWICZOWIwyrazy szczerego współczuciaz powodu śmierciOJCAskładazespół Wojskowego Instytutu Wydawniczego.Panu kpt.RYSZARDOWI NAZIMKOWIwyrazy głębokiego współczuciaz powodu śmierciOJCAskładają kadra zawodowa i pracownicy wojskaJednostki Wojskowej Nil.Panu płk. mgr. farm.MARIUSZOWI CZECHOWIwyrazy głębokiego żalui szczerego współczuciaz powodu śmierciOJCAskładająszef, żołnierze i pracownicy wojskaInspektoratu Wojskowej Służby Zdrowia.Panu PułkownikowiMICHAŁOWIHRESIUKIEWICZOWIradcy prawnemupodsekretarza stanu w MONdo spraw uzbrojenia i modernizacjiwyrazy szczerego współczuciaoraz słowa wsparciaw trudnych chwilach po stracieOJCAskładająpodsekretarz stanu w MON do spraw uzbrojeniai modernizacji oraz żołnierze i pracownicy pionuuzbrojenia i modernizacji.Zastępcy komendanta4 Regionalnej Bazy LogistycznejPanu PułkownikowiANDRZEJOWI SZPONAROWIorazJego RODZINIE i BLISKIMz powodu śmierciOJCAwyrazy głębokiego żalui szczerego współczuciaskładająkomendant, żołnierze i pracownicy wojska4 Regionalnej Bazy Logistycznej we Wrocławiu.RODZINIE i BLISKIMPana MajoraMICHAŁA DOWNARAwyrazy żalu i głębokiego współczuciaz powodu śmierciOJCAskładajądowódca, kadra i pracownicy wojska 9 BrygadyKawalerii Pancernej w Braniewie.Panu PułkownikowiWIESŁAWOWI MITKOWSKIEMUoraz Jego NaJBLIŻSZyMszczere kondolencje i słowa wsparciaz powodu śmierciSYNA – ŁUKASZAskładająkoleżanki i koledzy z Oddziału WspółpracyCywilno-Wojskowej Zarządu OperacjiLądowych – G3 Dowództwa Wojsk Lądowych.Panu MajorowiDARIUSZOWI DUDZIŃSKIEMUwyrazy głębokiego współczucia i żaluz powodu śmierciOJCAskładająkomendant, kadra i pracownicy wojskaWojskowej Komendy Uzupełnień w Żaganiu.Panu ppłk. dr.ROBERTOWIDMUCHOWSKIEMUwyrazy szczerego współczuciaz powodu śmierciTEŚCIAskładająkadra i pracownicy wojska 1 OlsztyńskiegoBatalionu Składowania.Wyrazy szczerego współczuciaoraz głębokiego żaluPanu płk.WIESŁAWOWI MITKOWSKIEMUkomendantowi Centrum Przygotowańdo Misji Zagranicznychoraz Jego RODZINIE i BLISKIMz powodu śmierciSYNAskładająkadra i pracownicy wojska Zarządu OperacjiLądowych – G3 Dowództwa Wojsk Lądowych.64 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


WALDEMAR REZMERPrzejdziem BzuręFOT. NAcW szczytowym momencie bitwy nad Bzurąw zmaganiach brało udział ponad 630 tysięcy żołnierzy.Bitwa nad Bzurą była pierwszą wielkąoperacją okrążającą Wehrmachtuw latach II wojny światowej. Okazałasię nie tylko największą bitwą kampaniipolskiej 1939 roku, lecz takżenajwiększym lądowym starciem pierwszegookresu wojny, czyli do czerwca 1941 roku.Ogółem we wszystkich jej czterech fazach postronie polskiej wzięło udział: osiem dywizjipiechoty, dwie brygady kawalerii (w tym jednawzmocniona), 24 samodzielne bataliony(strzelców, obrony narodowej, karabinów maszynowych),półtora pułku artylerii ciężkiej.Stanowiło to równowartość przeszło 11 dywizjipiechoty wzmocnionych czterema samodzielnymikompaniami czołgów rozpoznawczychi wspartych nielicznym lotnictwem (około30 samolotów), czyli jedną trzecią, a co najmniejjedną czwartą wszystkich sił polskichwalczących w drugiej dekadzie września 1939roku na froncie niemieckim.Po stronie niemieckiej walczyło natomiast:12 dywizji piechoty, jedna brygada piechotyi pułk zmotoryzowany SS „Leibstandarte AdolfHitler”, dwie dywizje pancerne, trzy lekkie,jedna zmotoryzowana, wsparte w końcowej faziebitwy 300–350 samolotami różnych typów,głównie bombowcami. W sumie było to przeszło19 związków taktycznych, co stanowiłookoło jednej trzeciej–jednej czwartej ogółu niemieckichzwiązków taktycznych użytychw kampanii polskiej 1939 roku.W szczytowym momencie bitwy zmagałosię nad Bzurą przeszło 630 tysięcy żołnierzy,w tym około 238 tysięcy żołnierzy polskich.Szef sztabu niemieckiej Grupy Armii „Południe”,generał porucznik Erich von Mansteinw swoich wspomnieniach zatytułowanych „VerloreneSiege” napisał: „Jeśli nawet bitwa nadBzurą nie sięga rezultatów stoczonych późniejw Rosji wielkich bitew okrążających, to aż dotego okresu była największą tego typu bitwą”.Z inicjatywy PolakówPlan uderzenia na Polskę, oznaczony kryptonimem„Fall Weiss”, opracowany przez NaczelneDowództwo Wojsk Lądowych (Oberkommandodes Heeres, OKH), nie przewidywałwykonania operacji okrążającej nad Bzurą.OKH dążyło do rozgromienia sił polskich rozlokowanychna zachód od Wisły, sądziło jednak,że to ono zadecyduje o miejscu i czasie ro-zegrania bitwy. Tymczasem starcie rozpoczęłastrona polska, która przeprowadziła niespodziewaneuderzenie na lewe skrzydło 8 Armii.Bitwę nad Bzurą uwzględniono już w planieoperacyjnym „Zachód”. Zgodnie z nim dwacentralne związki operacyjne – armie „Pomorze”i „Poznań”, aby wykonać zadania osłonowe,wynikające z powodów raczej politycznychi gospodarczych niż wojskowych, zostałyrozwinięte daleko na zachód w stosunku doobszaru, w którym skoncentrowane były pozostałepolskie związki operacyjne oraz niemieckiearmie 8., 10. i 3. Tym samym były dwustronnieoskrzydlone już w momencie wybuchukonfliktu.Uderzenie, które rozpoczęto 1 września 1939roku bez wypowiedzenia wojny, pozwoliłoWehrmachtowi przejąć inicjatywę strategiczną.Pod koniec pierwszej dekady września mimozaciętego oporu oddziałów polskich dywizjeniemieckie odniosły sukcesy o zasadniczymznaczeniu dla wyników kampanii. Najważniejszymz nich było przełamanie głównej linii polskiejobrony. W stronę Warszawy parła część sił10 Armii. Dotarło tam po południu 8 wrześniaczoło 4 Dywizji Pancernej. Próba zdobycia stolicyuderzeniem z marszu zakończyła się jednakklęską. Lewe skrzydło 10 Armii osłaniała8 Armia, która większością sił ścigała armię„Łódź”, a resztą – oddziałami lewoskrzydłowy-POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>65


ii wojna światowa Przejdziem Bzuręzagrożone może być jego własne lewe skrzydło,z drugiej zaś dekoncentrował go pościgprowadzony za armią „Łódź”. Istotnym czynnikiemskłaniającym generała Kutrzebę do aktywnegowystąpienia była też obawa, iż: „nastąpidemoralizacja wojska marszami bez walki,tym bardziej że gros żołnierzy żąda wprost walki,nie rozumiejąc ciągłego wycofywania się”.ogrom stratw bitwie poległo prawie 16,5 tysiąca polskich żołnierzy,około 32 tysięcy było rannych. do niewoli dostało się 170 tysięcy.mi – zaczęła zamykać przejścia naBzurze. Zamierzała zorganizowaćobronę frontem na zachód na wschodnimbrzegu rzeki i w ten sposób zablokować,a później wspólnie z 4 Armiązniszczyć siły polskie wycofującesię z zachodu i północnego zachoduw kierunku Warszawy.NieuchroNNa bitwaZ Wielkopolski w stronę Warszawynadchodziła armia „Poznań”, któradotychczas nie brała udziału w walce,natomiast z Pomorza maszerowała lewymbrzegiem Wisły armia „Pomorze”,niemrawo ścigana przez niemieckiIII Korpus Armijny. W trakcieodwrotu obie polskie armie zbliżałysię do siebie i 8 września znalazły sięw obszarze Kutna, Łęczycy i Włocławka.W sensie operacyjnym byływięc odizolowane od reszty sił polskich,oskrzydlone w wielkim kotlemiędzy Wisłą, Wartą i Bzurą. Corazwyraźniej było widać, że nie dojdą doWarszawy bez stoczenia bitwy z siłamiwroga, który jako pierwszy dotarłdo Wisły i miał oddziały pancerne10 Armii już pod stolicą, a dywizjeNiemieckie straty wyniosłyokoło 7–8 tysięcy zabitychi rannych, 3,5 tysiąca trafiło zaśdo polskiej niewoli.Poniesiona klęska nie może jednakprzekreślić wielkości wysiłkużołnierzy Wojska Polskiegooraz umiejętności i zdolnościdowódczych kadry podoficerskieji oficerskiej. GenerałKutrzeba napisał: „Gdy przyszłeroczniki Wyższej Szkoły Wojennejdla studiów taktycznychzwiedzać będą pola bitwy nadBzurą, niech nie przeoczą, żeformy działań taktycznychsą zmienne, ale prawa wojny sąstałe. Niech więc pamiętają,piechoty 8 Armii w obszarze Łódź––Skierniewice–Łowicz.Niemieckie dowództwa wszystkichszczebli przeoczyły obecność dwóchpolskich armii na lewym skrzydle i tyłach8 Armii. Błędnie oceniały, że zostałyone już wycofane za Wisłę, napółnoc od Bzury maszerują zaś tylkoniewielkie siły, które nie zdążyły jeszczeodejść na wschód.Dowódca armii „Poznań”, generałTadeusz Kutrzeba, kilkakrotniezwracał się do Naczelnego Wodzaz propozycją wykonania uderzenia naskrzydło 8 Armii. Marszałek EdwardRydz-Śmigły nakazywał jednakszybki odwrót w kierunku Warszawy.Generał Kutrzeba wątpił w możliwośćwykonania tego zadania bez stoczeniazakrojonej na większą skalębitwy z przeciwnikiem. Ważnym argumentemprzemawiającym za podjęciemakcji zaczepnej był fakt, że nieprzyjaciel,nieorientujący się dokładniew sile zgrupowania pomorsko-poznańskiegoi dążący do jak najszybszegozajęcia Warszawy oraz przeprawprzez środkową Wisłę, z jednejstrony lekceważył ewentualność, żeże nie ma zwycięstwa bezbitwy. A przechodząc koło grobówżołnierskich nad Bzurą,niech przyszli nasi dowódcysprawiedliwie wspomną, że leżątu jedni z tych, którzy staralisię wykonać niewykonalnyw 1939 roku obowiązek: obronęPolski”.•Niemieccydowódcyprzeoczyliobecność dwóchpolskich armiina lewymskrzydle i tyłachswoich sił.FOT. NAcPoczątkowe sukcesyOstatecznie Naczelne Dowództwo zgodziłosię 8 września na wykonanie zwrotu zaczepnegoznad Bzury. Następnego dnia późnym popołudniemnatarcie ruszyło. W początkowymokresie zmagań, trwającym od 9 do 12 września,wojska generała Kutrzeby uzyskały wyraźnąprzewagę. Ich uderzenie, z rejonu Łęczyca-Sobotana Stryków, odrzuciło 8 Armię na południeo 20–25 kilometrów. Poniosła ona przytym dotkliwe straty, szczególnie 30 DP, osłaniającalewe skrzydło. Najistotniejsze było jednakto, że Niemcy utracili inicjatywę operacyjną.Zatrzymany został marsz 8 Armii na Warszawęi jej pościg za dywizjami Armii „Łódź”, któreodeszły do Modlina i zorganizowały obronętwierdzy. Pozbawione pomocy piechoty jednostkipancerne z 10 Armii, stojące już podWarszawą, nie były w stanie zdobyć stolicy.Następne dni bitwy i kolejne polskie uderzenia,najpierw w stronę Łowicza i Skierniewic,a potem przez dolną Bzurę na Sochaczew, zmusiłyOKH do znacznej korekty planu działań.Dowództwo niemieckie musiało najpierw zrezygnowaćz szybkiego opanowania Warszawy.OKH nie mogło też, jak zamierzało, przerzucićczęści wojsk z 10 Armii na prawe – podkarpackie– skrzydło natarcia na Lwów. Niezrealizowanietego planu przedłużyło obronę Lwowaoraz umożliwiło utrzymanie połączeń z Rumunią,którymi później ewakuowano na jej terenkilkadziesiąt tysięcy żołnierzy. Nie mogło równieżwysłać sił pancernych i zmotoryzowanychna obszar Lubelszczyzny, co przedłużyło kampanięw Polsce do 5 października 1939 roku.Było to ważne nie tylko ze względów wojskowych,lecz także politycznych i moralnych.Siły polskie okrążone na zachodnim brzeguBzury, stanowiące równowartość około ośmiudywizji piechoty, ostatecznie uległy 19 września.Do Puszczy Kampinoskiej przedostały sięjedynie dwie wykrwawione brygady kawalerii(Wielkopolska i Podolska) oraz nadwerężone25 i 15 DP. Do tego należy doliczyć różne oddziałyi improwizowane grupy bojowe, któretakże przekroczyły Bzurę. Podjęta przezNiemców próba osaczenia i zniszczenia tychsił nie powiodła się pomimo wprowadzenia dopuszczy 1 i 2 Dywizji Lekkiej, 29 DywizjiPiechoty (Zmotoryzowanej) i części 31 DywizjiPiechoty. Do Warszawy dotarło około20 tysięcy żołnierzy. •66 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


C o d z i e n n y b i u l e t y n w i wNajnowsze informacjez M O N i W O j s k a P O l s k i e g OCodziennie!Macie prawo żądać informacji!Wyślijcie e-mail o temacie „meldunek” na portal@zbrojni.pl,a każdego dnia rano dostaniecie „Meldunek”z porcją najświeższych wiadomości z resortu obrony i armii.


óżnościróżnościróżnościAndrzejGArlickiArmia II RzeczypospolitejPo przewrocie majowym podziały w armiistosunkowo szybko zniknęły. Zwycięzcy się nie mścili.Przedwojenny dowódca pułkuopowiadał mi przed laty o wydarzeniu,które na trwałe zapisałosię w jego pamięci. Otóżdo jednostki przywieziono poborowych,którzy mieli w niej odbyć służbę.Mój pułkownik zobaczył, że jedenz rekrutów wchodzi na schody na czworakach.Był pewny, że ma do czynienia z karygodnympijaństwem i polecił sierżantowiprzyprowadzić delikwenta. Okazałosię, że poborowy jest trzeźwy, ale nigdyw życiu nie widział schodów. Pochodziłz jakiejś zabitej dechami wioski wewschodniej Polsce i pionowo potrafiłprzemieszczać się tylko z użyciem drabiny.Zastosował więc tę metodę i do schodów.W tym samym kontyngencie znalazłsię też chłopak z Warszawy, który zrobiłsobie kryształkowy odbiornik radiowy.Te dwa skrajne przykłady pokazują, jakie problemy trzeba było rozwiązywaćw wojsku odrodzonej Polski. Aż 30 procent mieszkańcówkraju stanowili ludzie o narodowości innej niż polska, co oznaczało nietylko odmienność języka, lecz także kodów kulturowych, nie wspominająco różnicach poziomu życia: od dostatku i gospodarności w Wielkopolscepo nędzę i często głód Huculszczyzny.Armia musiała z tego rozmaitego „surowca” stworzyć w miarę jednolityorganizm. Nie było to łatwe, ale się udało. Duże znaczenie miałypierwsze lata, gdy przyszło walczyć właściwie na wszystkich frontach– z Ukraińcami, bolszewikami, Litwinami, Niemcami i Czechami.Ta walka o granice odradzającej się Polski integrowała powstającewojsko, tworzyła jego bojową tradycję. Określała również miejscewojska w społeczeństwie.W świadomości społecznej armia stała się symbolem niepodległości,co wpływało na wzrost jej znaczenia w państwie. Zadaniażołnierzy nie ograniczały się jedynie do przygotowań do wojny.Mieli również organizować społeczeństwo, przekonywać je do ideologiipaństwowej. Ten obowiązek spoczywał zarówno na oficerach, jaki podoficerach.Nie było to łatwe, ponieważ w maju 1926 roku armia została użytaw walce politycznej. Zginęło wówczas 25 oficerów i 190 szeregowych.Rannych zostało odpowiednio 66 i 540. Piłsudski zrobił wszystko, by ponowniezjednoczyć armię. 22 maja wydał rozkaz, w którym pisał: „Gdybracia żywią miłość ku sobie, wiąże się węzeł między nimi mocniejszynad inne węzły ludzkie. Gdy bracia się waśnią i węzeł pęka, waśń ichrównież silniejszą jest nad inne. To prawo życia ludzkiego. Daliśmy muwyraz przed paru dniami, gdy w stolicy stoczyliśmy między sobą kilkudniowewalki. W jedną ziemię wsiąkła krew nasza, ziemię jednym i drugimjednakowo drogą, przez obie strony jednakowo umiłowaną”.Ten rozkaz odczytany został również żołnierzom pułków poznańskich,które w dniach majowych wspierały rząd. Wbrew malkontentompodziały w armii stosunkowo szybko zniknęły. Pozostały oczywiście odrębnościwynikające jeszcze z okresu zaborów, a także z czasów dawniejszych,ale te regionalizmy nie stanowiły istotnego zagrożenia. Zwycięzcysię nie mścili, a prosperity gospodarczepierwszych lat pomajowych korzystniewpłynęło także na wojsko. Wzrosły głodowedotąd uposażenia i zaczęły jaśniej rysowaćsię nadzieje na przyszłość.W każdym razie, co wydaje się wręcz niewiarygodne,krwawy przewrót majowy niespowodował głębokich zmian w armii. Tymbardziej że zaczęła ona odgrywać corazważniejszą rolę. Oficerowie, co dawniej byłonie do pomyślenia, obejmowali stanowiskaministerialne nie tylko w wojskowym resorcie,lecz także kierowali rządem. Administracjastawała się miejscem kariery dlabyłych oficerów, podobnie jak instytucje gospodarcze,w których państwo miało udziały.Życie mogło być piękne. Zbliżała się jednakkolejna wojna.•68 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


Redaktor działuANNA DĄBROWSKAJAceKSzuStAKOWSKiKrólmurawyBył zdobywcą tytułu mistrza Polskii korony najlepszego strzelca ligi, a jednocześnieżołnierzem czterokrotnie odznaczonym Krzyżem Walecznych.POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>69


sport Król murawyHe<strong>nr</strong>yk reymanz Wisłą związałsię od dzieciństwai był jej wiernyaż do śmierci.Zokazji 105. rocznicy powstania TowarzystwaSportowego Wisła Krakówzainaugurowano pod Wawelemakcję „Powrót legend na stadionWisły”. Specjalnie utworzonakapituła jednomyślnie zadecydowała, żepierwszą wyróżnioną osobą będzie przedwojennypiłkarz, podpułkownik He<strong>nr</strong>ykReyman. Pod dach stadionu noszącego jegoimię wciągnięto gigantyczną koszulkę z nazwiskiemlegendarnego sportowca. W tensposób symbolicznie powrócił on na nowąpiłkarską arenę Wisły.Ikona WIsłyLudwik Miętta-Mikołajewicz, prezes towarzystwa,podkreśla, że pułkownik Reymanto ikona klubu. „W tym czasie, kiedy był prezesemhonorowym klubu, moje kontaktyz nim były dość ograniczone. Zajmowałemsię wtedy głównie szkoleniem. Parokrotniespotykałem się za to z pułkownikiem prywatniei nasze rozmowy dotyczyły głównie sportui tradycji Wisły”, przyznaje były trener koszykarekWisły i kobiecej reprezentacji Polskiw tym sporcie.Prezes podkreśla, że He<strong>nr</strong>yk Reyman byłniezwykle przywiązany do barw klubowych.„Dzisiaj jest to już pewnego rodzaju przeżytkiemw sporcie, ale pułkownik nie ukrywałswego wielkiego sentymentu do Wisły. Potwierdzałto wielokrotnie, choćby wtedy, kiedyjako oficer musiał pokonywać niemałe odległości,aby dojechać na mecz w Krakowiez jednostki w Wilnie, w której służył”.Reyman z Wisłą związał się w dzieciństwiei był jej wierny aż do śmierci. Do klubu trafiłw 1910 roku. Osiem lat później był głównyminicjatorem reaktywowania go po wojennej zawierusze,a w 1923 roku został kapitanempierwszej drużyny. W tym czasie jedenastkiWisły nie prowadził żaden trener. Obowiązkiszkoleniowca wypełniał więc kapitan zespołu,i z tej roli Reyman wywiązywał się znakomicie.Koledzy szanowali go i cenili jego ambicjęoraz umiejętności piłkarskie.PochWały I krytykaSzczególnie zaimponował Reyman kibicomswoją postawą w czasie meczu z Cracoviąw maju 1925 roku. Dwa dni przed spotkaniem,nie zważając na niewyleczoną kontuzję,ściągnął gips z nogi, aby w niedzielęwybiec na boisko. Do przerwy Cracovia prowadziła5:1. W szatni w nietypowy sposóbpoderwał kolegów do walki. „Nikt nie wymagaod was samych zwycięstw. Czasami70POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


Legenda sportuW 1927 roku strzelił 37 bramek w jednym sezonie – do tej porytego rekordu nie poprawił żaden piłkarz grający w najwyższej klasierozgrywkowej w Polsce.He<strong>nr</strong>yk Reyman barw Wisłybronił od 1910 do 1933 roku.W <strong>13</strong>1 ligowych spotkaniachw latach 1927–1933zdobył 109 bramek. Dwukrotniebył mistrzem Polski i królemstrzelców. Dziewięciokrotnie występowałw reprezentacji Polski,a w 1924 roku był kapitanemnaszej drużyny na igrzyskacholimpijskich. W lipcu 1945 rokuprzez nowo powstałe władzePolskiego Związku Piłki Nożnejzostał wybrany kapitanemzwiązkowym – tak nazywanowówczas stanowisko trenera reprezentacjinarodowej.Po dwukrotnej odmowie wydaniamu paszportu na mecze wyjazdowereprezentacji 30 sierpnia1947 roku zrezygnował zestanowiska. W latach 1956––1958 ponownie kierował narodowąjedenastką. Najwięcejuznania u kibiców zdobył, kiedy20 października 1957 rokuw chorzowie poprowadził nasząreprezentację do zwycięstwa2:1 nad Związkiem Radzieckim.•i przegrać przychodzi. Ale każdy ma prawożądać od was ambitnej i nieustępliwej walki.Nie dopuśćcie do tego, aby ludzie uznali wasza niegodnych podania ręki”. Słowa te takwpłynęły na piłkarzy Wisły, że zremisowali5:5, a cztery bramki w drugiej połowie strzeliłsam Reyman.W POLSCE ZBROJNEJ nazwiskoReymana pojawiło się po raz pierwszy17 maja 1922 roku w relacji A. Burghardtaz meczu w Krakowie pomiędzy Polską i Węgrami.Nasza jedenastka przegrała go 0:3.„W drużynie polskiej zawiodły wszystkie tesiły, na które najbardziej liczono, mianowicieLoth, Reyman i Krumholz. Każdy z nichbył albo słaby, albo zupełnie do niczego.Reyman szczególnie był beznadziejnym. Nakilkanaście strzałów z bardzo dobrych pozycjiani jednego nie trafił do bramki”.Reprezentacyjny napastnik nie zebrał teżnajlepszych recenzji po zremisowanym 2:2meczu Polski ze Szwecją, w którym zdobyłpierwszego gola już w drugiej minucie spotkania.PZ z 7 listopada 1923 roku podałaszczegóły rywalizacji: „Najsłabszą składowączęścią drużyny polskiej był jej napad, w którymzabrakło kierownika, Reyman bowiemokazał się najsłabszym graczem na boiskui zawiódł kompletnie pokładane w nim nadzieje”.Nieco mniej krytyki spotkało go po wygranym1:0 meczu z Finlandią. PZ odnotowała:„Jedyna bramka dla Polski pada w 15. minucieze strzału Reymana, który zdobywa jąz ładnie przeprowadzonej akcji solowej”.Żołnierz na boiskuPOLSKA ZBROJNA w przeciwieństwiedo prasy krakowskiej czy lwowskiej pomijałafakt, że Reyman był oficerem. Lwowski„Sport” na przykład po meczu z Węgramiw 1922 roku, w którym napastnik Wisły debiutowałw reprezentacji Polski, napisał:„Silny i rosły, i osobiście zapewne nietchórz, przecież długoletni oficer w pierwszejlinii bojowej, nigdy nie użył swych walorówcielesnych, nie atakował ciałem Węgrów[…]. Technicznie dobry, poza tem jednakjeszcze bez biegu i startu, w rzutachpechowiec, był najsłabszym naszym napastnikiem”.Dziennikarze i kibice chyba nie do końcazdawali sobie sprawę z tego, jak trudno byłoReymanowi łączyć karierę piłkarską z wojskową.Przede wszystkim był żołnierzem.Jako reprezentant Polski miał zgodę wojskana udział w przygotowaniach do igrzyskolimpijskich w Antwerpii w 1920 roku,POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>71


sPort Król murawya zamiast tego szykował się ze swoimi żołnierzamido walki na froncie. Ostatecznie reprezentacjaPolski, choć zaproszono ją naolimpiadę, z powodu wojny polsko-radzieckiejnie została wysłana na igrzyska.We wrześniu 1923 roku He<strong>nr</strong>yk Reymanbył podstawowym zawodnikiem reprezentacjinarodowej i powinien wystąpić w pojedynkuwe Lwowie z Rumunią oraz dwóchwyjazdowych meczach narodowej jedenastkiz Finlandią i Estonią. Niestety, ani razu niewybiegł na boisko w reprezentacyjnej koszulce.Zamiast tego musiał walczyć o trzeciez rzędu mistrzostwo… Wojska Polskiego. Pucharufundowany przez Ministerstwo SprawWojskowych trafił dzięki Reymanowi do20 Pułku Piechoty Ziemi Krakowskiej, aledziennikarze ostro skrytykowali dowódców,dla których ważniejsze od reprezentacji narodowejbyły ich pułkowe drużyny. Kiedypo meczu z Rumunią prasa zaczęła domagaćsię występu Reymana w Helsinkach,sprawą zajął się podobno sam ministerspraw wojskowych generał broni StanisławSzeptycki. Dowódca 20 pppodpułkownik StanisławKruk-Schuster miał jednakgłos decydujący. Odwołał Dziesięć się do honoru oficerskiegoReymana i piłkarz pozostałw kraju.Szlak bojowyKarierę wojskową traktowałReyman niezwykle poważnie.Zmobilizowanyw 1914 roku do armii austriackiej,ukończył szkołęoficerską w Opawie i walczyłna froncie wschodnimi włoskim. Służbę w polskimwojsku rozpoczął w listopadzie1918 roku w Legii OficerskiejOddziału Konnegow Krakowie. Jako podporucznik3 Pułku Piechotywziął udział w wojnie polsko-ukraińskiej,a w 1919 rokuwalczył o Śląsk Cieszyński.Jesienią tegoż roku zostałżołnierzem zawodowym20 Pułku Piechoty ZiemiKrakowskiej. Przeszedłz nim cały szlak bojowyw wojnie polsko-radzieckiej.Za dzielność czterokrotnieodznaczono go KrzyżemWalecznych. W 1921 rokuwalczył w III powstaniu śląskim,a siedem lat późniejsłużył w 5 Pułku PiechotyPatronziesięć lat po śmierciHe<strong>nr</strong>yka Reymana,, w 1973 roku, miejskaRada Narodowaw Krakowie nadała jegoimię dawnej ulicy miechowskiej,znajdującejsię obok stadionu Wisły.W grudniu 1976 rokuprzy ulicy Reymana odsłoniętopamiątkowyobelisk ku czci piłkarza.Od 2006 roku podpuł-kownik Reyman jestpatronem stadio-nu miejskiegow Kutnie. 23stycznia 2008roku radni Krakowapodjęli decyzjęo nadaniuStadionowi miejskiemuw Krakowie(były stadionWisły) imieniaHe<strong>nr</strong>yka Reymana.W 1996 roku założonow Krakowie Szkołę mistrzostwaSportowegoPiłki Nożnej. Jej patrona-mi są Józef Kałużai He<strong>nr</strong>yk Reyman. ImięReymana nadano równieżpowstałej w 2009roku w SkotnikachAkademii Piłkar-skiej 21.•Legionów w Wilnie. Po studiach w CentralnymInstytucie Wychowania Fizycznegow Warszawie w 1930 roku kapitan Reyma<strong>nr</strong>ozpoczął pracę w CIWF jako wykładowcai instruktor „kursów lekkich”. Od 1935 roku,po ukończeniu kursu dla dowódców batalionówi pułków w Centrum Wyszkolenia PiechotyWP w Rembertowie, dowodził 1 Batalionem37 Pułku Piechoty Ziemi Łęczyckiejw Kutnie. W latach 1935–1939 był prezesemWojskowego Klubu Sportowego „Boruta”.Kariera piłkarska He<strong>nr</strong>yka Reymana zakończyłasię dość nieoczekiwanie. 12 czerwca1933 roku Wisła rozgrywała pojedynekz Cracovią. W 84. minucie gospodarzestrzelili bramkę, którą podwyższyli wynikmeczu do 4:1. Kapitan Wisły zaczął dysku-tować z arbitrem, ponieważ jego zdaniemgol padł ze spalonego. Sędzia kazałFOT. JAceK SZuSTAKOWSKIReymanowi opuścić boisko. Ten spełnił jegopolecenie, a kiedy pozostali piłkarze Wisłychcieli pójść za swoim kapitanem, oficerstanowczym gestem wskazał im, aby zostalina murawie i walczyli do końca. Po minuciejednak wrócił na boisko; z polecenia działaczyWisły kazał kolegom przerwać gręi zejść z murawy.Incydent nagłośnił prezes KrakowskiegoOkręgowego Związku Piłki Nożnej, a zarazemszef Dowództwa Okręgu Korpusuw Krakowie generał brygady BernardMond (był zły po przegranym przez Wisłęmeczu). Wytknął Reymanowi, iż nie przystoioficerowi w służbie czynnej schodzićz boiska wśród okrzyków i gwizdów kilkutysięcznegotłumu. Po rozmowie z generałemnapastnik postanowił zakończyć karieręsportową. Choć kochał piłkę, dla dobra karie-ry wojskowej odszedł na piłkarską emerytu-rę. Ponoć nie zrobił tego tylko dla siebie. Ge-nerał Mond zamierzał bowiem wydać woj-skowym z podległego mu DOK zakaz udzia-łu w meczach ligowych i chciał, aby obowią-zywał on w całej armii.Podwójne zwycięStwoWe wrześniu 1939 roku Reyman zostałranny w walkach pod Gogolinem i trafił doszpitala w Rawie Mazowieckiej, skąd po kil-ku miesiącach uciekł, dzięki czemu uniknąłaresztowania przez gestapo. W czasie oku-pacji ukrywał się w Krakowie i okolicachTarnobrzega. Po zakończeniu wojny po-wrócił pod Wawel i wstąpił do wojska.Został dyrektorem WojewódzkiegoUrzędu Wychowania Fizycznegoi Przysposobienia Wojskowego. Karie-rę wojskową zakończył w 1949 roku,kiedy okręgowa komisja weryfi-kacyjna ludowego Wojska Pol-skiego uznała go za oficera„dla wojska bez wartości”.11 kwietnia 20<strong>13</strong> roku bę-dziemy obchodzić 50. rocz-nicę śmierci Reymana.„W mojej pamięci pozostałprzede wszystkim jako prezeshonorowy TS Wisła i kapitanzwiązkowy PZPN.Reyman jakoselekcjoner reprezentacji narodowejodniósł też historyczne zwycięstwonad Związkiem Radzieckim w Chorzo-wie. Dla Polaków było to niezwykłe wy-darzenie, ponieważ wówczas każde zwy-cięstwo nad ZSRR liczyło się niemalżepodwójnie”, mówi prezesMiętta. I do-daje, że Akademia Piłkarska 21 wy-brała na patronaHe<strong>nr</strong>yka Reyma-na, , aby młodzi piłkarze mieli zawzór tę wielką postać.•72 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


pod ostrzałem Żandarm niemieckich strzelców spadochronowychKolekcjaPolsKi Zbrojnej60.nazwa: żandarmFallschirmjägerDatowanie: 1944 rok,normandiaGrupa: Grupa MiłośnikówHistorii „Warszawa”Żółte patki odróżniały personel latającyi strzelców spadochronowych od innychżołnierzy. Dla żandarmów charakterystycznybył natomiast ryngraf z orłem Luftwaffe.Rękawiczki z cienkiej skóry chroniłyprzed wiatrem.74POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


FOT. mAReK JAśKiewicZ (6)Gracjan StrzeleckiŻandarmniemieckichstrzelcówspadochronowychwpierwszych dniachoperacji „overlord”wnormandii doszło do spotkania amerykańskichspadochroniarzy ze101 airbone divisionz niemieckimi z 6 Fallschirmjagerdivisionw bitwie o carentan.przydomek „Zielone Diabły” (Fall-schirmjäger) niemieccy strzelcyspadochronowi zawdzięczali zielo-nemu kombinezonowi zwanemupotocznie knochensackiem (worekna kości). Skoczkowie nosili też charaktery-styczne hełmy M1938 Fallschirmhelm, wyko-nane na bazie hełmu piechoty M35 – fabrycz-nie usunięto z nich osłonę karku, aby uniknąćurazów przy skokach, oraz wymieniono pasekpod brodą.Strzelcy spadochronowi byli uzbrojeniw karabiny Mauser. Dzięki zawieszonym naszyi bandolierom składającym się z 20 ko-mór (każda na jedną pięcionabojową łódkę)mogli mieć przy sobie więcej amunicji niżzwykli piechurzy. Broń krótka była z koleiszczególnie przydatna w pierwszych minu-tach po wylądowaniu. Każdy spadochroniarzmiał pistolet P08 Parabellum (w brązowej ka-burze). Po 1941 roku Luftwaffe nakazanoprzepastowanie wszystkich elementów skó-rzanych na czarno, ale nie każdy zastosowałsię do tego polecenia.Spodnie spadochronowe uszyte były tak,żeby nogawki dało się wpuścić w buty. Mia-ły specjalną kieszeń na nóż grawitacyjny (po-trzebny skoczkowi w przypadku kłopotówz linkami spadochronu). Największą dumąspadochroniarzy były buty. Pierwszy model,wiązany z boku z wysoką cholewą przylega-jącą do nogi, chronił przed skręceniem nogiw kostce. Kolejny, wiązany z przodu, Ame-rykanie skopiowali na potrzeby własnychwojsk powietrznodesantowych.Na kołnierzach fliegerblusy widać żółtepatki, które wyróżniały w armii III Rzeszypersonel latający i strzelców spadochronowychod innych żołnierzy. Rękawiczkiz cienkiej skóry chroniły przed wiatremw powietrzu i nie utrudniały działania w czasielotu na spadochronie.Niektórzy ze skoczków pełnili służbęw żandarmerii. Można było ich rozpoznać poryngrafie z orłem Luftwaffe noszonym naszyi na łańcuszku – bardzo często z tego powodunazywano ich kettenhunde’ami (psyłańcuchowe).W 1941 roku po kreteńskiej operacji„Merkury” ze względu na dużą liczbę stratHitler zakazał przeprowadzania akcji powietrznodesantowychna wielką skalę. Od tejpory odziały spadochroniarzy byływykorzystywane jako wyspecjalizowanalekka piechota. Do 1944roku ich dywizje reorganizowanoi rozbudowywano na terenachFrancji – wcielano z weteranówfrontu wschodniegoi włoskiego. Uzupełniano jeteż młodymi żołnierzami,mającymi nawet 17 lat. •W następnymnumerze:hoplita greckiPOLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>75


Przewodnk po twierdzachanna dąbrowskaKrólewskafortecaRuiny niezdobytego przez kilka wieków zamkuod stuleci górują nad okolicą.RyS. TOmASZ gOSBudowę warowni w Chęcinach rozpoczętoprawdopodobnie na przełomieXIII i XIV wieku, a wśród jejinicjatorów wymienia się króla czeskiegoWacława II, biskupa Krakowa JanaMuskatę i Władysława Łokietka. Pierwszewzmianki o zamku pochodzą z <strong>13</strong>06 rokui dotyczą nadania go przez Łokietka biskupowiMuskacie. Zapis został cofnięty rok późnieji zamek stał się ośrodkiem władzy książęcej,a potem królewskiej.Wzniesione na skalnej grani wysokiegowzgórza założenie pierwotne składało sięz dwóch cylindrycznych wież oraz budynkumieszkalnego. Dziedziniecotaczały wysokiena dziewięć metrówmury ze strzelnicamii gankiem dla straży.W połowie XIV wiekukról KazimierzWielki rozbudowałwarownię – przy północnejkurtynie postawiono drugi budynekmieszkalny i ufortyfikowano wjazd do zamku.W kolejnych latach od zachodu wzniesionozamek dolny z czworoboczną wieżą. Wjazddo warowni prowadził przez drewniany mostwsparty na murowanych filarach i zakończonyzwodzonym mostem. W czasach swojej świetnościzamek uchodził za jedną z najpotężniejszychpolskich warowni, której przez 250 latnie mogły zdobyć żadne wojska.W <strong>13</strong>10 roku król Łokietek zwołał do Chęcinnajwyższych dostojników państwowych napierwszy zjazd ziem polskich. Wydarzenie touważane jest za początek przyszłych sejmów.Do <strong>13</strong>33 roku u podnóża zamku odbywały sięzjazdy rycerstwa, stąd też w roku <strong>13</strong>31 wojskapolskie wyruszyły na bitwę pod Płowcami.Zamek stał się rezydencją rodzin królewskich.Przebywała tu księżniczka Adelajda, drugażona Kazimierza. Po śmierci króla na zamkumieszkała jego siostra Elżbieta, sprawującachwilowo rządy w imieniu syna LudwikaWęgierskiego. Przez pewien czas w Chęcinachprzebywała również królowa Bona. Gdywyprowadziła się stąd w 1554 roku, zabrała zesobą skarb, do którego przewiezienia potrzebowała24 wozów ciągniętych przez 140 koni.Twierdza służyła też od końca XIV wiekujako więzienie. Dziesięć lat spędził w niejAndrzej Garbaty, przyrodni brat WładysławaJagiełły. Przetrzymywano tutajrównież: oskarżonego o romansz żoną Jagiełły – Zofią,Hincza z Rogowa, WarcisławaVademecumDo ChęCin dojedzie się PKS lub komunikacjąpodmiejską z Kielc. Zmotoryzowani mogą zostawićsamochód na płatnym parkingu u podnóżagóry (koszt to 5 złotych) lub zatrzymać się kawałekdalej przy bocznej drodze. Do warowni prowadziz parkingu stroma ścieżka przez las. Biletwstępu do zamku od 30 marca <strong>2012</strong> rokukosztuje 10 złotych. Na zamku nie ma co prawdażadnej ekspozycji, jest za to sklepik z pamiątkami,a na wieży wschodniej mieści siępunkt widokowy. Zanocować można w chęcinachw gospodarstwach agroturystycznych,a latem w szkolnym schronisku młodzieżowymlub na polu biwakowym „PodChęcinyzamkiem”. To ostatnie miejsce polecamyszczególnie wiosną, kiedy kwitną rosnącena polu drzewa owocowe. •z Gotartowic uwięzionego za szybkie poddanieKrzyżakom zamku Bobrownik orazMichała Küchmeistera, późniejszego wielkiegomistrza krzyżackiego wziętego do niewoliw bitwie pod Koronowem. W XVI wiekuzamek zaczął podupadać, o czym świadczy zarządzeniesejmu z 1588 roku nakazujące przeniesienieksiąg ziemskich z warowni do chęcińskiegokościoła. W 1607 roku twierdza po razpierwszy została zdobyta przez oddziały rokoszaninaMikołaja Zebrzydowskiego, któreograbiły ją i spaliły. Zamek na krótko odzyskałdawną świetność po przebudowie zainicjowanejprzez starostę chęcińskiego, StanisławaBranickiego. Otoczono dziedziniec arkadowymikrużgankami, postawiono nowy mostnad fosą, a wieże nakryto barokowymihełmami.Zamek został splądrowanyponownie w 1655 roku przezSzwedów oraz dwa latapóźniej przez wojska księciaSiedmiogrodu JerzegoRakoczego. Dzieło zniszczenia dokończyław 1707 roku kolejna okupacja szwedzka.Przez następne stulecia chęcińskie mury stanowiłyźródło darmowego materiału budowlanego.W czasie I wojny Rosjanie wykorzystywalibaszty zamkowe do obserwacji.Po II wojnie odremontowano wieże, a najednej z nich urządzono punkt widokowy. Całyobiekt wpisano zaś do rejestru zabytków.Do dziś zachował się pełen obwód zewnętrznychmurów obronnych, obydwie wieże,czworokątna baszta i fundamenty budynkówmieszkalnych. Wiosną tego roku planowanesą dalsze prace prowadzące do zagospodarowaniawzgórza zamkowego. Udostępnionama być turystom druga wieża, a na dziedzińcupowstaną pawilony handlowe. •76 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


strefa sportustrefa sportustrefa sportuAndrzejFąFArA<strong>Polska</strong> dla facetówCi, którzy nie interesują się piłką nożną, też musząpłacić za stadiony i organizację Euro <strong>2012</strong>.I szlag ich z tego powodu trafia.Do grona odszczepieńców,którzy nie wierzą w futboloraz w Euro <strong>2012</strong>, dołączyłaniedawno feministkaKazimiera Szczuka. Naantenie Polskiego Radia ogłosiła, że pieniądzewydane na przygotowania do turnieju,zwłaszcza te, które przeznaczono nabudowę stadionów, zostały wyrzuconew błoto.„Będzie pełno potłuczonych butelek,zdemolowanych przystanków, ludzi zarażonychchorobami wenerycznymii kobiet świadczących seksusługi. To całeEuro <strong>2012</strong> to jest jedno wielkie oszustwo”,rzekła pani Kazimiera. „My, jakospołeczeństwo, nic nie będziemyz tego mieli. Feministki od początkumówiły, że to jest tylko dla facetów i żenie utrzymamy tych wszystkich obiektów”.W kwestii butelek, przystanków i chorób wenerycznychSzczuka ma oczywiście rację. Nie bierze jednak pod uwagę, że zapieniądze zarobione w trakcie turnieju będzie można sprzątać butelkii remontować przystanki do końca świata. Na leczenie kiłyoraz rzeżączki też powinno wystarczyć. Dużo istotniejsza jest zaśsprawa utrzymania stadionów. Gdy widzę pustki na trybunach podczasmeczów Śląska Wrocław, który walczy przecież o mistrzostwoPolski, to zaczynam mieć podobne obawy jak czołowa feministka.No, ale pożyjemy, zobaczymy. Najpierw zróbmy to Euroi policzmy rzetelnie straty i zyski.U podstaw wygłoszonej w radiu przez Kazimierę Szczukę opiniileży troska o wydatkowanie publicznych pieniędzy. Powstajepytanie, czy skoro akceptujemy nieuchronność podatków („Wszystkojedno, którzy wygrają, i tak nas złupią”, powiada mój znajomy,gdy pytam go, dlaczego nie bierze udziału w wyborach), to nie powinniśmymieć wpływu na ukierunkowanie wydatków. Nie chodzitu o sprawy oczywiste: budowę dróg i mostów, opiekę nad najuboższymiczy ochronę zdrowia. To jest poza dyskusją. Chodzi o piłkęnożną, która interesuje sporą część obywateli, ale na jakiejś tam grupiemieszkańców (ciekawe jak dużej?), reprezentowanej właśnie przezKazimierę Szczukę, nie robi żadnego wrażenia. Ci drudzy też jednakmuszą płacić za stadiony i organizację turnieju. I szlag ich z tego powodutrafia.To oburzenie przeciwników futbolu byłoby jeszcze większe, gdybyznali całą prawdę o finansowaniu tej popularnej gry z państwowejkasy. Informuję ich zatem, by mieli argumenty w trakcie ewentualnejmanify: dwie drużyny piłkarskiej ekstraklasy są sponsorowane,a zatem utrzymywane, przez spółki należące do państwa. Chodzio Zagłębie Lubin – oczko w głowie KGHM <strong>Polska</strong> Miedź SA– i GKS Bełchatów – dumę i sławę Polskiej Grupy Energetycznej.Kazimiera Szczuka i ja składamy się więc solidarnie na pensjei premie dla piłkarzy, na transfery oraz wysokie odprawy dla zwalnianychtrenerów. Dołożyliśmy się też bez wątpienia do ustawieniameczu z Cracovią w 2006 roku, a potem, gdy sprawa wyszła na jaw,musieliśmy zapłacić karę. Dużo nie wyszło: grzywna w wysokości300 tysięcy złotych podzielona na wszystkichobywateli RP daje mniej niż grosz.Ale fakt jest faktem.Jedyna rada – sprywatyzować. Wtedy napiłkarskie fanaberie będzie łożył właściciel.Tak jak łożą Józef Wojciechowski(Polonia Warszawa) czy Bogusław Cupiał(Wisła Kraków). Jeśli popełniają błędypersonalne, jeśli przepłacają, to na własnyrachunek. Mogą wyrzucać pieniądzew błoto, bo kto bogatemu zabroni?Niestety Euro <strong>2012</strong> sprywatyzować niebyło można. Chętnych do wzięcia sprawyw swoje ręce na pewno by nie brakowało.Mimo widma potłuczonych butelek, zdemolowanychprzystanków i szerzących sięchorób wenerycznych…•POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>77


FOT. KRZySZTOF STęPKOWSKIbrawurowa akcjaZmarł jeden z ostatnich uczestników zamachuna FrAnZA kutscherę, major w stanie spoczynkuMichAł issAjewicZ „MiŚ”.snajper na stadionieMarcin Gortat, zawodnik Phoenix suns,zaprosił na mecz swojego zespołu polskiego żołnierza.czasie polskiego wieczoru z NBAW Marcin uzyskał dla drużyny15 punktów w wygranym meczuz memphis Grizzlies. Dopingowało gow hali US Airways center około500 rodaków, wśród nich zaproszonyprzez zawodnika starszysierżant PrzemysławWójtowicz. Polski żołnierzjest strzelcemwyborowym, służyw 1 Brygadzie Pancernejw Wesołejjako pomocnik dowódcyplutonu. Jesttakże mistrzem Polskiw strzelaniu precyzyjnymna dystansie 300i 450 metrów, ukończył kanadyjskikurs snajperów oraz kurs dowódcówsekcji snajperskich SDcc 0901.W 2010 roku na VII zmianie PKWkrótka seriakrótka seria22 MArcA 1938 rokuwzór i legendaGenerał brygady w stanie spoczynkuZbiGniew Ścibor-rylski skończył 95 lat.WWarszawie żegnali go w KatedrzePolowej Wojska Polskiegoi na Cmentarzu Wojskowymna Powązkach między innymiżołnierze Jednostki WojskowejAgat, Jednostki WojskowejGROM i Jednostki Wojskowej Komandosów.Major był żołnierzemzgrupowania „Agat” i batalionu„Parasol” Armii Krajowej. W czasiezamachu na Kutscherę 1 lutego1944 roku kierował samochodem,który zablokował pojazd dowódcySS i policji na dystrykt warszawski.To także jego strzały oka-est pan dla nas, osób, które kocha-J zały się śmiertelne dla kata Warszawy.ją Polskę i polskie wojsko, wzoremZa udział w zamachu zo-i legendą”, mówił minister Tomaszstał odznaczony Krzyżem Walecznych,Siemoniak na zorganizowanej z okazjibył też kawalerem Orderu urodzin kombatanta sesji naukowejVirtuti Militari. W ocenie dzisiejszegow muzeum Wojska Polskiego w WarnychDowództwa Wojsk Specjalszawie.List gratulacyjny od prezyden-zamach był modelowo zaplanowanąta Bronisława Komorowskiego dla ge-i brawurowo wykonaną nerała odczytał szef kancelarii głowyoperacją specjalną. (AD) • państwa minister Jacek Michałowski,a list premiera Donalda Tuska – szefresortu obrony, który wręczył też gene-Afganistan dowodził sekcją strzelcówwyborowych i w czasie walk z rebeliantamiw prowincji Ajiristan zostałranny. Teraz działa na rzecz osób poszkodowanychna misjach i rodzin żołnierzy,którzy tam zginęli, jako członekStowarzyszenia Rannych i Poszkodowanychw misjach pozaGranicami Kraju oraz nieetatowypomocnik dowódcydo spraw rannychw misjach pozagranicami kraju. Zaproszeniepolskiego żołnierzabyło kontynuacjąwspółpracy pomiędzyMarcinem, jedynym polskimzawodnikiem w NBA, a wojskiem.W 2011 roku w 1 Pułku Specjalnymw Lublińcu zawodnik trenowałz ponad setką dzieci żołnierzy, którzyw tym czasie służyli na misjach. (AD) •P o l s k A Z b r o j n AŚlub w hełmiePo raz pierwszy polscy żołnierzepobrali się na misji w Afganistanie.Joanna i Piotr poznali się w Afganistaniew 2010 roku. Ona jest pilotemśmigłowca, on żołnierzem jednostkispecjalnej, a jednocześniejednym z najbardziej doświadczonychw polskim wojsku wysuniętymnawigatorem naprowadzania lotnictwa.Ze względu na bezpieczeństwonie są ujawniane ich personalia aniwizerunki.Komandos oświadczył się Joasiw pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia2010 roku, w czasie uroczystejkolacji. Pierścionek zaręczynowy, ręczniewykonany przez afgańskiego jubilera,narzeczona dostała następnegodnia. Ślub planowali w Polsce, ale koledzypodpowiedzieli, że skoro połączyłaich misja, to może warto wziąćślub w Afganistanie. Słowa przysięgiFOT. R. SIemASZKO/DPI mONKapitan BOleSłAWMieCZKOWSKi:„Wszyscy wiemy, jak ważnym czynnikiemw nauczaniu staje się film, którybardziej przemawia do rozumu aniżelinajbardziej popularny wykład, odczytczy też książka. czyż zatem na tej drodzenie powinno się dowiedzieć społeczeństwoi o tem, jak cennemi dla niezależnościkraju są silne rezerwy wojskowe,następnie jak szkolą swe armieczynną i rezerwową nasi sąsiedzi,jak udoskonalają oni technikę wojnyoraz jak wyzyskują wszelkie czynnikidające się zastosować do przyszłejwojny”.•rałowi pamiątkową szablę. „Nie madla mnie dziś większego prezentu niżobecność moich przyjaciół, bo przyjaźńi braterstwo broni są w życiu najważniejsze”,dziękował jubilat.Generał w czasie kampanii wrześniowej1939 roku służył w 1 Pułku Lotniczym,a następnie walczył jako żołnierzSamodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie”generała brygady FranciszkaKleeberga. Został wzięty do niewoli,ale zbiegł z oflagu i przyłączył się dopartyzantki na Kowelszczyźnie. Był teżżołnierzem 27 Wołyńskiej Dywizji ArmiiKrajowej. Kiedy wybuchło w Warszawiepowstanie, wstąpił do zgrupowania„Radosław” i dowodził 2 Kompanią1 Batalionu 50 Pułku Piechoty.Jest prezesem Związku PowstańcówWarszawy, członkiem Kapituły OrderuWojennego Virtuti militari, którymdwukrotnie został odznaczony. (AD) •małżeńskiej wypowiedzieli w ambasadziepolskiej w Kabulu przed BeatąPopiołek, polskim konsulem. Do ślubumłoda para pojechała w pełniuzbrojona, z karabinkami, w kamizelkachkuloodpornych i hełmach.„chociaż jesteśmy w strefie wojny,gdzie podstawowym zadaniem jestwalka z rebeliantami, to jednak właśniew takich warunkach dwoje zakochanychludzi planuje przyszłość dlasiebie i pokonuje wszelkie trudności,aby być razem”, mówił po uroczystościgenerał brygady Piotr Błazeusz,dowódca PKW. Życzenia i prezent nowożeńcyotrzymali także od prezydentaBronisława Komorowskiego i ministraTomasza Siemoniaka. Ślubkościelny planują w czerwcuw Polsce. (AD)•POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>79


po służbiesłużbiepo służbieksiążkaWęgierskamisja specjalnaraul Wallenberg: „moje życie totylko jedno życie, tymczasem tutajchodzi o ratowanie tysięcy istnień”.Ze względów dyplomatycznychnie zdecydowano się na puszczeniew szwedzkich kinach filmu„Pimpernel Smith”. Powstał on bowiemw 1941 roku i opowiadało dziennikarzu, który uratowałtysiące Niemcówprzed nazistami.Raulowi Wallebergowiudało się go jednakobejrzeć na specjalnymzamkniętym pokaziew ambasadzie angielskiej.Film wywarł naSzwedzie tak wielkiewrażenie, że po projekcjipowiedział: „Właśnie cośtakiego chciałbym robić”.Wkrótce jego pragnieniesię spełniło, tyle że okazało się tojego przekleństwem...alex kershaw w książce „misja Wallenberga”opisuje, jak niespodziewaniemłodemu dyplomacie powierzonodo wykonania na Węgrzechzadanie specjalne. Wtedy w tymkraju panowały dość silne nastrojeantysemickie i stopniowo pozbawianoŻydów majątku oraz praw obywatelskich,ale wierzono dość naiwnie,że widmo zagłady temu regionowinie grozi. Jak powiedziała jednaz bohaterek książki kershawa: „Tosię mogło zdarzyć w Niemczechi w czechosłowacji. [...] Ale to sięnie zdarzy w Budapeszcie, gdzie Żydzimieszkają od tysiąca lat”. machinaśmierci jednak ruszyła nawetw miejscu, które stanowiło azyl dlatysięcy ludzi z całej Europy, zanimpojawił się tam adolf Eichmann.Postanowił w rekordowo szybkimtempie rozprawić się z węgierskimiŻydami, żeby móc cieszyć się pełniąsukcesu związanego z oczyszczeniemokupowanej przez hitlerowcówEuropy z „jednostek nieczystychrasowo”. Pierwsze wywózkido Auschwitz miały miejsce jużw maju 1944 roku, a w czerwcukażdego dnia ginęło tam około12 tysięcy węgierskich Żydów, czyliśrednio ośmiu na minutę. Trzebazatem było spieszyć się z pomocą.Raul Wallenberg uzyskał poparcieszwedzkiego rządu i miał wolną rękęw prowadzeniu działań na Węgrzech– mógł się nawet posuwaćdo korupcji lub oszustw. miał byćprzede wszystkim skuteczny.I był:dzięki systemowipaszportówochronnychocalił co najmniejsto tysięcyosób, niektórenawet dwa razy.„misja Wallenberga”to nie tylkoświetnie napisanai udokumentowanahistoria niezwykłegoczłowieka. alex kershawdotarł bowiem również doświadków tamtych dramatycznychwydarzeń – ludziuratowanych przezWallenberga.Niesamowite jestteż zderzeniedwóch postaci:młodegoszwedzkiegodyplomaty,altruisty (który uratował tysiące •ludzi, a następnie przepadł w otchłaniradzieckich więzień i do dziśnie wiadomo nawet, kiedy, gdziei dlaczego pozbawiono go życia)z bezwzględnym nazistowskimzbrodniarzem (przez wiele lat powojnie wiódł spokojne życie w Argentynie).kershaw próbuje ponadto rozwiązaćzagadkę tajemniczego zniknięciaRaula Wallenberga, przez coniejako włącza się w działania jegorodziny, która od wielu lat stara sięgo odnaleźć. Bliscy zaś tak bardzoskoncentrowali się na poszukiwaniach,że poświęcili swój mająteki szczęście osobiste: matka i ojczympopełnili samobójstwo, leczprzekazali misję przyrodniemu rodzeństwuRaula.•ANETA WIŚNIEWSKAAlex Kershaw, „misjaWallenberga”, Znak, 2011Nie przegap Warto Niezłe Nie wartoksiążkaDziczyzna od kuchniKsiążka wpisuje się w coraz bardziej popularnyw Polsce nurt kuchni regionalnych.Autor kucharskiego wydawnictwaJan Akielaszek jest myśliwym,byłym leśniczym i wojskowym.W swojej książce umieściłprzepisy na ponad 170 potraworaz około 50 nalewek, do którychprzyrządzenia wykorzystałprodukty z dolnośląskich lasów.Dowiemy się z niej, jak przygotowaćzarówno dania z dziczyzny:dzika, jelenia, sarny, zająca, bażanta,przepiórki i innego dzikiegoptactwa, jak i potrawy z grzybów,jagód oraz ryb. Smakowicieprezentuje się na przykład bulionz bażanta czy zupa z gołębia.Trudno oprzeć się befsztykowiz kani czy kawiorowi z grzybów.Znajdziemy tu przepisy zarównodla bardziej zaawansowanych kucharzy(faszerowany mostek jelenia),jak i niezwykle proste daniaksiążkadla początkujących (wątróbka pomyśliwsku).Książka jest pięknie ilustrowana.Do zdjęć można mieć jednak dwazastrzeżenia. Po pierwsze, fotografiepotraw nie zostały podpisane.Po drugie, umieszczenie portretuzająca, a kilka stron dalejcombru zajęczego w śmietaniemoże razić co bardziej wrażliweosoby.Pozycja została wydana w trzechjęzykach: polskim, niemieckimi angielskim, na dobrym papierzei w dużym formacie. Przez to trudnojest z niej korzystać w kuchni.Raczej warto się z nią zapoznaćw wygodnym fotelu, a w czasiegotowania korzystać z ksera przepisówz tego albumu. •ANNA DąBROWSKAJan Akielaszek, „Kuchnia borówi lasów DolnegoŚląska”, OficynaWydawnicza„W KolorachTęczy”,Wrocław <strong>2012</strong>O pewnym prezydencieWłaDimira Putina otacza legenda nie tylko w rosji.Ten przeciętny funkcjonariuszKGB był w mniemaniu oligarchówidealnym kandydatem na następcęschorowanego Borysa Jelcyna. miałstanowić narzędzie w rękach wpływowychdecydentów. Jak wielkie musiałobyć ich zaskoczenie, gdy pokazałniezależność i wcielił w życieswoją wizję „nowoczesnej” Rosji,gdzie opozycja praktycznie nie istnieje,dziennikarzy się zastrasza,a informacje, jakie docierają doprzeciętnego obywatela, są kontrolowaneprzez tych na górze.Jesteśmy świadkami wydarzeń politycznychw Rosji. Wybory prezydenckiezajęły sporo miejsca w prasiei telewizji. 5 marca <strong>2012</strong> rokuWładimir Putin został wybrany naprezydenta Rosji. Po raz trzeci. Jegoniezwykłą karierę opisuje w swejksiążce pod tytułem „Putin. człowiekbez twarzy” Masha Gessen, rosyjskadziennikarka.Książka przedstawia wstrząsającyobraz Rosji targanej wojną, terroryzmem,głodem. Fakty dotyczące prezydentapoparte drobiazgowymianalizami i badaniami są niekiedyszokujące. W kontekście historii opisanejw książce nie dziwi, że autorkępróbowano zniechęcić do jej opublikowania.•KATARZYNA PIETRASZEKmasha Gessen,„Putin. człowiek bez twarzy”,Prószyński i S-ka, <strong>2012</strong>80 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>


służbiepo służbiepo służbiemodeleNowy Emil w skali 1:48Niemiecki Messerschmitt Bf 109E Emil to jeden z najsłynniejszychi najbardziej znanych samolotów myśliwskich z lat 1939–1945.nowymi modelami niemieckiegoZ myśliwca messerschmitt Bf 109jest jak z kolejnymi nominacjami doOscara dla meryl streep. Kiedy pojawiasię zapowiedź, wszyscy najpierwwzdychają: „o rany, znowu”, a potemniecierpliwie czekają na premierę. Podobniejest z najnowszym modelemBf 109e-1 w skali 1:48, opracowanymprzez czeską firmę eduard.messerschmitt Bf 109e emil to jedenz najsłynniejszych i najbardziej znanychsamolotów myśliwskich z lat 1939––1945. Pierwowzorem Bf 109 był turystycznyBf 108 taifun opracowanyw 1933 roku. historia interesującegonas wariantu e rozpoczęła się wrazz zamontowaniem na prototypie V-<strong>13</strong>nowego silnika Daimler-Benz DB 601Ao mocy 1100 koni mechanicznychi trzyłopatowego śmigła. Spowodowałoto całkowitą zmianę kształtu przedniejczęści samolotu. tak skonfigurowanamaszyna w listopadzie 1937 roku pobiłarekord prędkości (611 kilometrów nagodzinę). Pierwszym wariantem seryjnymbył Bf 109e-1, napędzany silnikiemDB 601A-1 i uzbrojony w czterykarabiny maszynowe mg-17 kalibru7,92 milimetra.Bf 109e-1 był do wyposażenia jednostekbojowych Luftwaffe wprowadzanyod maja 1939 roku. we wrześniu nadPolską walczyło już około 300 samolotówwersji e-1 i nowszej, e-3. emile byłypodstawowym samolotem myśliwskimLuftwaffe do końca 1941 roku,kiedy to były sukcesywnie zastępowaneprzez wariant F.model firmy eduard przedstawia wersjęe-1, różniącą się przede wszystkimod następnych emili skrzydłowymi ka-brze wykonana kopiasilnika wraz z mocowa-niami oraz ścianąogniotrwałą, a takżekompletne karabiny ma-szynowe mg 17 mocowane nad silni-kiem, widoczne jedynie wtedy, gdy niezałożymy górnej osłony silnika. Oszkleniekabiny jest dzielone i można je zamontowaćtakże w pozycji otwartej.w modelu ster kierunku i klapy przygotowanojako oddzielne detale. Zwracająuwagę również starannie wykonanegolenie, koła i wnęki podwozia.Otrzymaliśmy chyba jeden z najlepszychmodeli emila w skali 1:48.Świetna jakość wykonania plastikowychdetali, zestaw przydatnych dodatków,brak błędów merytorycznychoraz atrakcyjna cena, około 95 złotych,sprawiają, że z pewnością będzieto jeden z przebojów modelarskich<strong>2012</strong> roku.•ROBeRt SAwIcKIBf 109e-1 „Profipack”; producenteduard; numer katalogowy 8261,skala 1:48książkaW czasie i przestrzeniCywilizacja nie jest tworemukończonym, dopiero się kształtuje.Praca Eliasa, wydana po razpierwszy tuż przed II wojnąświatową, przez długi czas nieznanai niedoceniana, po kilkudziesięciulatach od powstania stała sięswoistą legendą. Nie była ogólniedostępna, głównie z uwagi na braktłumaczeń, których kolejne wersjesam autor przez lata konsekwentnieodrzucał.czy możemy się nazywać ludźmi cywilizowanymi?czym w ogóle jest cywilizacja?według Norberta eliasato wypadkowa poczynań ludzkichpowodowanych kontrolą afektów,która prowadzi do wyznaczanianorm zachowań i do formalizacjiobyczajów. „w określonej sytuacjispołecznej zmienia się sposób odczuwaniai postawa emocjonalna”,dowodzi. Zmiana ta zachodzi w danejgrupie czy warstwie, a dopieropotem się rozprzestrzenia.Dla eliasa cywilizacja to wielowymiarowyproces, rozpatrywany zarównow perspektywie jednostki,jak i społeczeństwa czy narodu.Bierze on pod uwagę między innymiuwarunkowania politycznei ekonomiczne, zależności feudalnei warstwowe, ale też aspekty życiacodziennego, takie chociażby,jak zachowanie przy stole czy wyznaczaniegranic intymności. Analizujeprzy tym teksty źródłowe,przede wszystkim dzieło erazmaz Rotterdamu „De civilitate morumpuerilium”.czy zatem jesteśmy cywilizowani?Zdaniem eliasa będziemy mogli takpowiedzieć o sobie wówczas, gdyrozładowane zostaną napięciao charakterze między- i wewnątrzpaństwowym.Żyjemy w ciągłym zagrożeniuwojną – dowodzi autor– i walkami ekonomicznymi. „Od żyjącychwśród nieustających napięćżyciowych ludzi, którzy z własnej wolikroczą od jednej winy do drugiej, niesposób oczekiwać, że będą w stanieodnosić się do siebie w sposób, który– jak to się dziś często mniema– wyznacza najwyższy standard «cywilizowanych»zachowań”. Napisaneponad osiemdziesiąt lat temu, alewciąż aktualne.JOANNA ROchOwIcZNorbert elias, „O procesiecywilizacji”, w.A.B., 2011książkaReligia Hitlerarabinami maszynowymi z lufami niewystającymiprzed krawędź natarciaskrzydła. model został opracowanyw serii „Profipack”, czyli z dodatkowymielementami.w pudełku znajdziemy cztery ramkiwykonane z oliwkowego plastiku, naktórych umieszczono 126 części, jednąz czterema przezroczystymi detalami,jedną blaszkę z 20 fototrawionymi,drugą z 29 barwionymi oraz folię maskującąułatwiającą malowanieoszklenia. wszystkie elementy modeluto nowe formy, ale opracowane nabazie produkowanego wcześniej przezeduarda Bf 109e-1 w skali 1:32.w modelu mamy wgłębne linie podziałublach oraz starannie odtworzonedetale kabiny pilota z tablicą przyrządówi pasami wykonanymi z barwionychblaszek. Do tego dochodzi dowydawnictworeklamuje tę publikacjęjako „jedną z najbardziej twierdził Hitler. Uważał katolicyzm zacem. Jednym i drugim się nie da”,rzetelnych i jednocześnie fascynującychksiążek poświęconych religijne-jak pisze autor, przed opinią publiczną„nieszczęście” dla Niemiec. Jednak,mu obliczu hitleryzmu”.grał pobożnego chrześcijanina, którymichael Hesemann, niemiecki historyki publicysta, specjalista od dzie-opatrzności. Autor dowodzi, że było tokończy przemówienia wezwaniemjów Kościoła katolickiego, twierdzi, że kłamstwo, bowiem Hitler nienawidziłnarodowy socjalizm nie był ideologią kościołów nie mniej niż Żydów.czysto polityczną, lecz światopoglądemmityczno-religijnym. Dowodzi, że ne oblicze nazizmu, ale także religijneHesemann analizuje nie tylko religij-adolf Hitler i osoby z jego najbliższegokręgu wierzyli w to, co robią, byli jego zainteresowanie okultyzmem.doświadczenia wodza III Rzeszy orazprzekonani, że działają z polecenia Okazuje się, że fanatycznym okultystąopatrzności. Autor przekonuje, że był także Hei<strong>nr</strong>ich Himmler, któryHitler uczynił z narodowego socjalizmureligię: faszyzm w III Rzeszy miał sny zakon rycerski.•chciał stworzyć w szeregach SS wła-•mAłgORZAtA SchwARZgRUBeRreligijny wymiar, a jego wyznawcy doprowadzilido holokaustu i do wojny,która pochłonęła miliony ofiar. „Albojest się chrześcijaninem, albo Niem-michael hesemann, „Religia hitlera”,Prószyński i S-ka, 2011POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>81


prawie na pewnoprawie na pewno prawie na pewnoMariuszJanickiŚwiat nie taki złyŻyjemy w czasach globalnego,ale też indywidualnego, ludzkiego niepokoju.Autor jestkomentatorem„Polityki”.Narzekamy na upadek tradycyjnychwartości, na poznawczychaos, na niepewnąprzyszłość. Pojawiłsię nawet lęk przed wojną.Wygląda to trochę tak, jakby znany namświat tracił busolę. Chwieją się dotychczasowestruktury polityczne i ekonomiczne,które zdawały się jeśli nie wieczne,to przynajmniej trwałe na długie dekady.Swoje wady, objawiające się kryzysemi groźbą bankructwa rozwiniętychkrajów Europy, wykazał system liberalnejekonomii i wolnego rynku – ten sam,który od dawna był przedstawiany aspirującymdo grona zamożnych państw jakonienaruszalny wzorzec. Pojawiły sięgłosy kwestionujące zasady samej demokracji,które nie uchroniły rządów i obywateliod głębokich błędów, prowadzącychdo finansowej zapaści.Mimo wszystko, wciąż warto zachowaćspokój. Liczy się długie trwanie,wielkie trendy, tendencje, które są ugruntowane w społecznej świadomościna tyle głęboko, że nie naruszą ich wahania kursu walut,kłopoty banków, długi państw czy ratingi. To wolność słowa, swobodawyboru, kontrola władzy, rosnąca cena życia ludzkiego, prawo dobezpieczeństwa.Dzięki nowym technologiom cyfrowym powstała globalna sfera informacyjna,tworząca wspólną opinię publiczną, przekraczającą granicepaństw i kontynentów. Coraz mniej można ukryć, zmanipulować,przeprowadzić wbrew intencjom tych, których działania dotyczą.Zachodnia cywilizacja przeżywa wstrząsy, trafiła na wyboje, aleszansę na powrót prosperity i optymizmu dają te wartości, które zawszedawały jej siłę. Groźni są właśnie ci, którzy na skutek obecnychtrudności zwątpili w te wolnościowe ideały i gotowi są szukać innychrozwiązań. Ci, którzy pragną testować „inne modele demokracji”, chcą„narodowej godności”, „wielkości”, powrotu do „zdrowego” egoizmu,do zamykania się, wykluczania innych, do większej kontroli, cenzury,surowego wychowania, starej dobrej moralności, porządnych obyczajówbez odmieńców i postępowej fanaberii.To wszystko czasami nawet dobrze brzmi, ale w istocie jest zawracaniemhistorii, przejawem wiary, że istnieje jakiś stary dobry świat, którytrzeba przywrócić, otrzepać z kurzu, a wszystko będzie znowu piękne.Że sprawy poszły za daleko, że rzeczywistość jest zbyt nowoczesna,pozbawiona wiary, patriotyzmu, szacunku dla przeszłości. Problemw tym, że ta przeszłość jest idealizowana. To właśnie w przeszłości byłowięcej wojen, nieszczęścia, krzywdy, nietolerancji, chorób, przesądów,dyskryminacji i niedostatku. Nie ma do czego wracać.Trudno powiedzieć, czy ludzkość dzisiaj jest lepsza niż kiedyś, bonie wiadomo do końca, jakie zastosować kryteria, a niełatwo znaleźćtakie, które zaakceptowaliby wszyscy. Twarde parametry jednak niekłamią. Żyjemy wciąż w lepszych czasach niż nasi przodkowie. I jeślichcemy, aby następne pokolenie żyło jeszcze lepiej, to nie ma sensuproponowanie mu, aby gdzieś zawracało, wyhamowywało. Lepiej iśćdo przodu, szukać nowych dróg, choćby i popełniać błędy na tej drodze.Ale lepsze nowe błędy niż powtarzaniestarych. Zwątpienie, jakie wielu ostatnioogarnęło, powinno dać impuls nie doregresu, lecz do dalszego rozwoju. Tenwiatr nas nie zwieje.Takim nieco górnolotnym może przesłaniemkończę serię felietonów w tym gościnnymmiejscu, gdzie przez ponad dwa latamiałem okazję dzielić się swoimi refleksjami.Stąd może poważny ton. Ale też czasypoważne. I ciekawe. A wbrew znanemu powiedzeniu,jednak warto żyć w ciekawychczasach. Wszystkiego najlepszego dlawszystkich.•82 POLSKA ZBROJNA NR <strong>13</strong> | 25 mARcA <strong>2012</strong>

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!