Z PIÅKÄ - do strony gÅównej - MaÅopolski ZwiÄ zek PiÅki Nożnej
Z PIÅKÄ - do strony gÅównej - MaÅopolski ZwiÄ zek PiÅki Nożnej
Z PIÅKÄ - do strony gÅównej - MaÅopolski ZwiÄ zek PiÅki Nożnej
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Rozmowa- Niedawno oglądałem całkiem atrakcyjny zestawPolskiej Kroniki Filmowej, którego leitmotivem byłysłynne mecze z udziałem biało-czerwonych. Diapa-zon był jak się patrzy, zahaczono nawet o 1948 (3-1z Czechosłowacją) i 1957 (2-1 z ZSRR). Byli Gracz,Cieślik, Pohl, Lubański. Jedna z kronik była datowanana wrzesień 1975, gdy <strong>do</strong>szło <strong>do</strong> słynnego meczu zHolandią. W roli głównej oczywiście wystąpiły „OrłyGórskiego”, ale Ty wraz z „Andrusami” uczyniliściewiele, aby atmosfera na Śląskim była nadzwyczajna.Daliście koncert jeszcze przed pierwszym gwizdkiem,co widać na ekranie. To był wasz debiut przed takogromną, stutysięczną publicznością?- Tak, to był nasz debiut. Na folderze wydrukowanymna okoliczność spotkania z wicemistrzami świata,znalazła się moja piosenka. Nosiła tytuł „Dziś w Chorzowiewielki mecz”. Zanucę: „Dziś w Chorzowiewielki mecz, będzie piękna gra. Bo Holandia, Polskateż, medal z gier mistrzowskich ma. Choć Holendrzyznani są ze swej świetnej gry i pokonać naszych chcą,wygramy spotkanie my. Polska wygra dzisiaj mecz (iwiara: hip hip hurra), choć gra z nami wicemistrz (hiphip hurra)… Jeśli <strong>do</strong>brze pamiętam, śpiewali wtedyrównież Tomek Hopfer i Włodek Korcz. Z tym, że onipóźniej zrobili „Polska gola, Polska gola, taka jest kibicówwola”. Tych folderów było pięć tysięcy i wszystkieposzły jak woda.- Jaka była wtedy skala popularności piłki…- Ale przecież, to byli kibice. Wielcy sympatycypiłki nożnej. Oni się na wszystkim znali, wspaniale<strong>do</strong>pingowali. Nie zapomnę tego meczu <strong>do</strong> końcażycia również dlatego, że po meczu wygranym 4-1kibice wynosili nas na rękach. Harmonistę wzięli nakobiet jako prezent w dniu ich święta. No i potemjuż regularnie występowałem w Kronice Krakowskiejz różnymi piosenkami, ale szczególnie o Krakowie.Zespół spo<strong>do</strong>bał się, były telefony <strong>do</strong>pytujące się o„Andrusów”. W zasadzie pełna nazwa brzmi „ZespółFolkloru Miasta Krakowa”, tak to się nazywa. Żeby tobyło miejskie, a nie „zabił się Maciek o sosnę”. Krakówto nie, za przeproszeniem, Kryspinów, Brzączowice,tylko pępek świata. Mnie interesował folklor miejski,tym bardziej, że miałem kontakt z poetami krakowskimi.Świetnymi poetami, jak Jerzy Harasymowicz,Jerzy Michał Czarnecki, Leszek Walicki. Wcale niezazdrośników i karierowiczów, tylko takich, co to mająserce na dłoni, a nie legitymację partyjną w kieszeni.- Kto w drużynie „Andrusów” był kibicem futbo-lowym?- Wszyscy. Udzieliłem im to w ten sposób, żesam grałem w Cracovii. Ściągnął mnie <strong>do</strong> niej słynnyIgnacy Książek. Czyli chodząca historia Cracovii i wogóle piłkarstwa krakowskiego. On mnie wypatrzyłna Błoniach i powiedział: - chodźcie we dwójkę, zbratem. No to przyszliśmy i graliśmy w juniorkach, alewcześniej podawaliśmy piłkę. Nigdy nie <strong>do</strong>staliśmy sięchoćby <strong>do</strong> drugiej drużyny juniorów, konkurencja byłaszalona. Wpoiłem kolegom z „Andrusów”, że Cracoviato najwspanialszy klub na świecie. Jeden jedyny.Trzech i tak kibicowało za Wisłą. Ale czterech było zaCracovią. Czyli wynik był jak najbardziej prawidłowy,jak w niektórych derbach, kiedy spojrzysz w kronikꔜwiętych wojen”. Przeżywaliśmy je niesamowicie.Tym bardziej, że byliśmy zapraszani na te cu<strong>do</strong>wnemecze derbowe. Nie bandyckie, ale cu<strong>do</strong>wne „świętewojny”. I to „wojny”, które były rozgrywane na obuAleksander Kobyliński „MakinDziś w Chwielki meplecy, bębnistę i kogoś tam jeszcze to samo. I takpięć godzin, co chwila trzeba było stawać i śpiewać.Ledwo wyszliśmy, a było grubo po północy, bo meczrozpoczął się wieczorem. Niesamowite przeżycie.- Dla „Andrusów” było to zarazem świeże prze-życie, bo drużyna została powołana przez Ciebie 8marca 1975.- No, nie powołana, tylko założona przeze mniespecjalnie na Dzień Kobiet. Jako dla nich goździk,a nie rajtki. Wystąpiłem w telewizji, wtedy szefembył Leszek Mazan i pytał się: co zaśpiewacie? A japowiedziałem, że zaśpiewamy: „Lola, Lola daj siępocałować”, bo to jest piosenka od nas mężczyzn dlastadionach. Grałem na 29 takich meczach. To szmatczasu, były na przykład mecze o „Herbową TarczęKrakowa”, które współorganizowało Twoja redakcja,czyli „Tempo”.- Cracovia, skąd w sercu?-Nie żartuj. Przecież urodziłem się blisko stąd, amieszkam prawie na stadionie. Parę kroków od niego,przy „Placu na Stawach”. Tam wszyscy kibicują zaCracovią, dzielnica jest jakby wymarła, kiedy Pasygrają mecz. I ten słynny plakat, jaki zrobił Jan Kurkiewiczna 60-lecie Cracovii - gdzie Paweł Żmudkapisze na płocie „Cracovia Pany” - ma jak najbardziejzwiązek z hymnem Cracovii, który skomponowałem32 lata temu. Tam nie ma nic w tym rodzaju, że niezejdziemy na psy… Jest to natomiast najprawdziwszyhymn klubowy, <strong>do</strong> którego poprosił mnie znanydziałacz Cracovii, ówczesny prezes Zdzisław Oleszek.No to wziąłem <strong>do</strong> tej roboty Jerzego MichałaCzarneckiego, dziś niestety już nieżyjącego poetę.On to potraktował całkiem serio i napisał 17 zwrotek.Mówię mu: czyś ty zwariował? A Michał spokojnie, żedam sobie radę. - Zrób to tak, jak robisz z Harasymowiczem.Od pierwszej zwrotki pojedź <strong>do</strong> siódmej,z czwartej <strong>do</strong> czternastej i będzie… - poradził mi. Itak zrobiłem. Ale nie wiedziałem jak zacząć. Wreszciewziąłem początek, ten „Cracovio ma” z hejnałumariackiego. I on kończy hymn, taka coda. Chwyciło,nagrałem to od razu i <strong>do</strong> dzisiaj jest sprzedawane wsklepach sportowych.- Michał Czarnecki był też dziennikarzem. Po<strong>do</strong>bnieTadeusz Dobosz, dawno temu filar „Tempa”. Rów-nież z nim współpracowałeś.- No pewnie. Poprosiłem go, aby napisał piosenkę oWiśle i Cracovii. On poszedł <strong>do</strong> szpitala, bo był bardzochory. Powiedział mi, że w związku z tym chyba tegonie napisze. A ja mówię: -Zróbmy tak. Ja pójdę <strong>do</strong>Pana <strong>do</strong> szpitala i będę błagał przy łóżku. ZobaczyPan, że wyzdrowieje. I napisał, to było na 70-lecieCracovii i Wisły: „70 lat stuknęło dwóm klubom wKrakowie”. Nazwał to „Święta wojna”. Śpiewałemto później przez wiele lat. A teraz nie śpiewam, że70 lat stuknęło, tylko 106. Dobosz był wspaniałąpostacią. Miał wątpliwości, na jaką melodię napisać.16