10.07.2015 Views

Pokaż treść! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl

Pokaż treść! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl

Pokaż treść! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

ki; Jerzy Witek, lepiący ręcznie biskwitowei szkliwione żółwie i ptaszki9 2oraz Paweł Witek, który wykonywałarchaiczne figurki koni, koniz jeźdźcami i ptaków szkliwione wkolorze brązowym lub zielonym. 93Tradycję wyrobu rzeźby ceramiczneji narzędzi muzycznych kontynuująw Urzędowie Zygfryd Gajewskii jego syn Cezary Gajewski. Obajceramicy do wyrobu używają tłustejgliny z miejscowych pokładów, któraźle przyjmuje glazurę i nie nadajesię do malowania. Gwizdki urzędowskiesą formowane ręcznie imają charakterystyczny ciemnoczerwonykolor czerepu. Pokryte glazurąpo wypale nabierają zielonkawegoodcienia. Wymienieni twórcywykonują gwizdki w kształcie różnychptaszków i żółwi. Zwraca uwagębardzo dobre strojenie wytworów.94W Pawłowie (okolice Chełma)do dziś istnieje znany ośrodek produkcjisiwaków. Większość pawłowskichgarncarzy wyrabiała gwizdki--siwaki niejako przy okazji tworzeniainnych naczyń. Galanterię ceramiczną,w tym narzędzia muzyczne,wypalane na czerwono, malowanepobiałką przy użyciu rożka, niekiedypokryte glazurą, produkowałaKatarzyna Cichomska-Kurcewicz.Kontynuatorką tej tradycji jest jejcórka Bronisława Kurcewicz. TakżeAleksander Filipczuk otworzyłpo wielu latach warsztat prowadzonyprzez ojca Tomasza. Jego wytworynależą do najbardziej staranniewykonanych. Twórca przedstawiawiększość zwierząt w sposób bardzorealistyczny, zarówno pod względemkształtów jak i kolorystyki.Warto zwrócić uwagę zwłaszcza naduże gwizdki-ptaszki naczyniowe ina wodę, formowane ręcznie o ciekawejtonacji głosu (sowy, głuszce,dudki, dzięcioły). Oprócz tegoAleksander Filipczuk tworzy ptaszkiróżnych gatunków odlewane wformie (zimorodki, kukułki). Większośćprac artysta szkliwi, dużączęść maluje podszkliwnie, natomiastniewiele z nich wypala na biskwit.95W Lublinie funkcjonuje manufakturaprodukująca odlewane wformie gwizdki w kształcie uproszczonychptaszków, kogucików. Sąone malowane farbami podszkliwnymii pokryte bezbarwnym szkliwem,rzadziej brązowym, zielonymi niebieskim. Wyroby Renaty Wasilczyk,również tworzącej w Lubli­Henryk Rokita - garncarz z Rędocina na Targach Sztuki Ludowej w Kazimierzu -1998 r.Fot. Alfred Gaudanie, są próbą stylizacji, opartej nagwizdkach odkrytych podczas wykopaliskarcheologicznych. Ptaszki-siwakiartystka zdobi rytem. Wiele zgwizdków maluje farbami. 96Archaiczne w formie flety igwizdki naczyniowe o kształtachornitomorficznych wytwarza KrystynaSioma z Dąbrowy Tarnawackiej(Tomaszów Lubelski). Wytworyswoje twórczyni ręcznie formujei pokrywa zieloną glazurą, ewentualniewypala na biskwit.Ceramiczne narzędzia muzyczneprodukowano w Łążku Ordynackim.W okresie międzywojennymzajmowali się tym dwaj garncarze:Piotr Kuźniarz i Wincenty Całka.Obaj ręcznie formowali prymitywnegwizdki o kształtach ornitomorficznych,na jednej nóżce kolumienkowej,oszkliwione zieloną polewą.Po drugiej wojnie światowej, poukończeniu szkoły ceramicznej, lepiłptaszki Czesław Sikora. 97Gwizdkitworzyli również Kazimierz i TadeuszCzubowie, Henryk Kurzyna,którzy zdobili je pobiałką oraz zieloną,brązową i kanarkową glazurą.Niewielką ilość figurek wypalali nabiskwit. Adam Żelazko z ŁążkaGarncarskiego lepi ręcznie kury i7


Jeż wykonany przez Elżbietę Klimczak(Obice 2003 r.)Ptak wykonany przez Andrzeja Plizgę(Medynia Głogowska 2003 r.)Ptak wykonany przez Annę Kruczyńską(Żywiec 2001 r.)koguciki, pokryte jasnobrązową,zieloną i mleczno-białą glazurą. Nakorpusach gwizdków maluje kropki,schematyczne kwiatki i jodełki.W podobnej konwencji zdobił swojewytwory niedawno zmarły ojciecartysty - Leon Żelazko. 98Gwizdki o formie i zdobnictwiezbliżonym do wytworów z ŁążkaOrdynackiego wykonywali do niedawnatwórcy z Krasnobrodu: WładysławLalik, Józefa Lalik, Jan Kowalczuki Maria Kawka. W latach20. XX w. wykonywano tutaj gwizdkiw kształcie kurek oszkliwiane wkolorze zielono-brązowym i jasnobrązowym.99Niektóre z ptaszkówkrasnobrodzkich oszkliwiano solnąpolewą. 100Gwizdki Lalika pokrytebyły szkliwem ołowiowym, a wzdłużogona miały namalowane dwie zielonewstęgi. 101Większe gwizdki wkształcie ptaków nazywano tam „zazulami",mniejsze "świstawkami".Do dziś w Krasnobrodzie tworzyZofia Gęśla z domu Lalik. Jej ręcznielepione ptaszki są zdobione rytemw formie kreseczek. Na korpusiemają namalowane pobiałką ornamentyroślinne i pokryte są jasnobrązowąglazurą. 102Duży ośrodek ceramiczny istniałw Baranowie Sandomierskim. Spośróddziałających tam twórców wprodukcji gwizdków i fletów naczyniowychwyspecjalizował się WładysławMaśny. Znane są jego wyrobyw postaci ptaszków i chłopków wkapeluszu na głowie. Charakteryzujeje brak zachowania proporcji,pokryte są ciemnobrązową polewąa gwizdek umieszczony jest na <strong>pl</strong>ecach.103Tworzący w tym samymośrodku Antoni Rybaniec, wyrabiałoszkliwiane gwizdki w formie trąbkii ptaszków. 104Gwizdki wyrabiałtakże prawdopodobnie EdwardKłodyński. Do lat 90. Karol Tomczykz Siedleszczan wykonywałgwizdki-ptaszki na wodę. Na korpusiefigurek twórca nożykiem zaznaczałpiórka, a następnie całość malowałlakierem. 105W Szczucinie niedalekoMielca robiono gwizdki okształcie dudka, nazywane „dudkami",co znalazło swoje odzwierciedleniew lokalnej przyśpiewce:„Garncarz stary kręcił gary, a zimądudeczki. Sprzedał dudki, kupiłwódki, wypił se jednego. Aj, dudki,aj, dudeczki, wypił se jednego". 106WPrzemyślu i Starej Soli przed 1939r. działały warsztaty produkującegalanterię ceramiczną, m.in. gwizdkii gwizdki naczyniowe o kształtachkobiet, jeźdźców na koniu, ptaków.Wyroby te były najczęściej ręcznieformowane, znacznie rzadziej odlewanez formy, ryte i malowane (wielobarwne)z miejscowym lub całościowymszkliwieniem. 107W Lubaczowiedo lat 90. XX w. istniałwarsztat garncarski Andrzeja Bernata,wykonującego gwiżdżąceptaszki, przeważnie szkliwione wkolorze zielonym. 108Bardzo ciekawe, małe, prymitywnegwizdki ornitomorficzne, skromniemalowane pobiałką i pokryteglazurą wykonywał Marian Ufnal zJarosławia. Jego kukułki, zwane„zazulami", tylko w zarysie przypominałyprawdziwego ptaka. 109Niektórez ptaszków wykonanych w Jarosławiui Putnowicach w okresiemiędzywojennym miały czarne głowyi szyje. Mniejsze gwizdki jarosławieckiekryte były farbami niebieskimii białymi. 110Edmund Farion,działający w ostatnim z wymienionychośrodków, pokrywał swojeptaszki czarno-brązową polewą,przy czym głowa i szyja miały kolorczarny. 111Piotr Borys z PutnowicGórnych lepił ręcznie postacie zwierzęce,które pokrywal zazwyczajszkliwem. 112Interesujące ceramiczne narzędziamuzyczne wyrabiano w Kazimierzunad Wisłą. Miały one tułówptaka, szyję i głowę konika. Oprócztego w warsztatach kazimierskichlepiono gwiżdżące koniki, ptaki,ludzkie głowy. 113W byłym woj. białostockim najbardziejznanym ośrodkiem ceramicznym,w którym rzemieślnicyzajmowali się wyrobem narzędzidźwiękowych, jest Czarna WieśKościelna. Tutaj tworzył Józef Piechowski,który celowo deformowałkształt ptaków poprzez umieszczenieczęści przyustnej gwizdka najego klatce piersiowej. 114Figurkiptaszków, koników, psów i innychzwierząt pokrywał żółtym, zielono--żółtym, jasnobrązowym, brązowymszkliwem. 115Obecnie rodzinną tradycjęceramiczną kontynuują braciaBolesław i Edward Piechowscy, znaniz produkcji gwizdków biskwitowychi siwaków, odlewanych wyłączniew formie. W Czarnej Wsi Kościelnejczynny jest również warsztatJana Kudrewicza. 116Wyjątkowo archaiczne baranki,ptaszki, kozy i barany o tułowiu ptaka,barany z ptakiem na grzbiecie ijeźdźców na koniu wykonywała8


Aleksandra Guziak ze wsi Wyliny-Ruś. Wyroby te były ręcznie lepione,nieszkliwione, rzadko wypalane,miejscami pomalowane wodnymifarbami. Dzięki wielkiej prostociefigurki te przypominają do złudzeniazabawki z wykopalisk archeologicznych.117Wacław Pietruczak z Tłuszczawykonywał głównie gwizdki okształtach ornitomorficznnych,szkliwione bądź biskwitowe, z rytymwzorem i często nalepianymiozdobnikami. 118W okresie międzywojennym kilkawarsztatów ceramicznych działałow okolicach Suwałk. Gwizdkiprodukowano w Sejnach i Augustowie.Garncarze z tych ośrodków lepiliręcznie figurki zoomorficzne,niekiedy malowane pobiałką i farbami119 .Na Pomorzu Gdańskim, Warmiii Kaszubach działało w XIX w. wielewarsztatów produkujących galanterięceramiczną. W Dobrzyniu naprzełomie XIX i XX w. wytwarzanoręcznie gwizdki naczyniowe. Niecopóźniej, w okresie międzywojennym,wyrabiano tam glazurowane ibiskwitowe czubate kogutki, indykii naczyńka upodobnione do piskląt.120Jednym z najbardziej znanychtwórców pochodzących z tegoośrodka był Roman Ślażyński, któ-ry swoje gwizdki zdobił ornamentemrytym lub malowanym. Pewnepartie wyrobów pokrywał bezbarwną,jasnobrązową lub zieloną glazurą,resztę wypalał jako biskwity. 121W latach 80. XX stulecia w Dobrzyniuwykonywano gwizdki naczyniowe,gwizdki napełniane wodą i fletynaczyniowe odlewane w formie,glazurowane, malowane podszkliwnie.112W miejscowości Kowal-Grodztwotworzył w okresie powojennymWojciech Mularski, który wykonywałgłównie szkliwione ptaszki. 123WLipnie istniał w latach 20. warsztatceramiczny, produkujący gwiżdżąceptaszki pokryte żółtym lub brązowymszkliwem. 124J. Michalski zWłocławka lepił w latach 30. koguty,kryte pobiałką i malowane farbamiceramicznymi. 125Przedwojenne wyroby pochodzącez pracowni kaszubskich częstozaopatrzone były w drewnianegwizdki. 125Małe, glazurowane gęsina podstawkach lepił KazimierzAdamczyk z Chmielna. Jego siostraGertruda Gańska wykonywałagwizdki-ptaszki i kogutki na okrągłychpodstawkach, szkliwione nażółto, bladożółto i brązowo. 127Glinianeptaszki tworzyli także BernardKról z Kartuz i Józef Karczewskiz Zaworów. 128W miejscowościPogódki na Kociewiu do 1945 r.działał warsztat prowadzony przezStanisława Stumka. Wykonywał onręcznie modelowane gwizdki-ptaszkitzw. kukanki i kuronki, polewanei szkliwione. 129W Kościerzynieistnieje warsztat ceramiczny BogdanaWielowiejskiego, wykonującegoptaszki odlewane w formie, malowanefarbami. Podstawową wadąjego wyrobów jest słaba akustyka,wynikająca najprawdopodobniej zniewłaściwej grubości ścianek. Zakłado podobnym charakterze powstałniedawno w Bydgoszczy. 130Na Mazurach aktualnie działakoło ceramiczne w Giżycku. Jegoczłonkini - Irena Gierdal lepi ręcznieptaszki, koniki, rybki i inne zwierzątka.Do zdobienia używa różnobarwnychpolew bezołowiowych.Artystka wszystkie prace pokrywaglazurą. Inni twórcy z tego ośrodka:Czesław Augustyniak, AnnaKarwiel i Magdalena Badowskarównież wykonują gwizdki ceramicznezarówno ręcznie lepione jaki odlewane w formie. Korpusy figurekpokrywają ozdobnym rytem lubdolepiają doń skrzydełka, ogony iłuski. 131Do lat 90. minionego wiekugwizdki ceramiczne wykonywaliHelena i Władysław Iwaszkiewiczowiez Mrągowa. Swoje wytworymalowali farbami olejnymi i akwa-Sowa wykonana przez Leopolda Żychowskiego(Jasło 2003 r.)Ptak wykonany przez Janinę Gozdecką(Odrowąż 2002 r.)Postać w kapeluszu wykonana przezWładysława Kitowskiego (Sudół; lata 90.XX w.)9


elami, a następnie je lakierowali.Nieznaczną część wyrobów wypalalina biskwit. 132Na obszarze Dolnego Śląskagwizdki ceramiczne produkowanow warsztatach bolesławieckich iwałbrzyskich. W latach 70. i 80. XXw. bolesławieckie ptaszki z pawimioczkami można było kupić w każdymsklepie „Cepelii". Aktualniegwizdki te są nadal produkowane,przy czym zajmują się tym główniemanufaktury prywatne. „Pawiki" sąodlewane w formie, malowane farbamipodszkliwnymi lub pokrytestempelkami, a następnie szkliwione.W latach 40. we wsi Golędzinówosiadł garncarz Józef Trześniewski,przybyły z Kut (Pokucie). Ptaszki--gwizdki wykonywał z żelazistej,czerwonej gliny, a następnie powlekałbezbarwną glazurą. Niektóre zwyrobów malował pobiałką. 133Na Górnym Śląsku istniał ośrodekceramiczny w Zawierciu, gdzieprawdopodobnie lepiono koguty--gwizdki, sprzedawane na jarmarkachi odpustach. 134Zamiast zakończeniaJak już wyżej wspomniano,gwizdki stanowiły zawsze w wytwórczościgarncarskiej produkt uboczny.Szczególny rozkwit tego typu galanteriiceramicznej przypadł na okresod początku XX w. do lat 70. XXw. W ciągu ostatnich dwudziestu latzaprzestało działalności wiele warsztatówceramicznych. Duży wpływna taki stan rzeczy mają niewąt<strong>pl</strong>iwienastępujące fakty: po pierwszenieopłacalność produkcji i kłopotyze zbytem wytworów, po drugieśmierć najwybitniejszych garncarzyi brak wykwalifikowanych następców,co spowodowało zaprzestaniekontynuacji rodzinnych tradycji.Jeździec na koniu wykonany przez Władysławę Prucnal (Medynia Głogowska 2001 r.)Pierwsza z wymienionych przyczynjest powiązana z pojawieniemsię w sprzedaży ogromnej ilości tanich<strong>pl</strong>astikowych zabawek produkowanychw fabrykach. Ponadtoręcznie wykonane gliniane ptaszki,koniki są znacznie mniej atrakcyjnewizualnie (uboższa kolorystyka).Zmiana, jakiej dokonano w sposobiefunkcjonowania „Cepelii"(przekształcenie ze spółdzielni wfundację), spowodowała, że większośćtwórców nagle utraciła podstawowerynki zbytu. Obecnie wieluz wytwarzających gwizdki ceramikównastawia się na działalność typowokomercyjną. W efekciezauważalne jest zjawisko rezygnacjitwórców z wykonywania interesującychręcznie formowanych gwizdkówna rzecz produkowania wyrobówodlewanych w formie, lakierowanychbądź malowanych, zwykleposiadających słabą akustykę.Niewielu garncarzy kultywujetradycje wytwarzania pierwotnych,charakterystycznych dla danego regionuform gwizdków (KrystynaSioma, Stanisław Armański, ElżbietaKlimczak, Adam Żelazko, Zygfrydi Cezary Gajewscy, WładysławaPrucnal, Henryk Rokita, AndrzejPlizga). Większość z tychtwórców używa tradycyjnych polewa do szkliwienia - tlenku ołowiu.Nowe przepisy zabraniają stosowaniatej ostatniej substancji do pokrywaniapowierzchni zabawek ceramicznych.Młodsi ceramicy, w większościposiadający wykształcenieartystyczne, używają głównie szkliwabezołowiowe i farby podszkliwne.Niestety, w przypadku ceramikiludowej poważny problem stanowibrak przyuczonych do zawodu następców.Wiele ze znanych rodówgarncarskich wymarło. Aktualniejeszcze istniejące warsztaty prowadząprzeważnie osoby w podeszłymwieku. Artyści wybitni, a do takichniewąt<strong>pl</strong>iwie należą Władysław Berus,Henryk Rokita, AleksanderFilipczuk, Elżbieta Klimczak, KrystynaSioma nie wychowali następcówprezentujących podobny poziomartystyczny. Spośród uczniówWładysławy Prucnalowej wyrobempięknej galanterii ceramicznej zajmujesię Andrzej Plizga. Sztukawytwarzania przepięknych gwizdkówprzekazana została następnemupokoleniu w rodzinie Gajewskich.Stefan Głowiak i Zofia Gęślauczą swoje wnuki ręcznego lepieniaptaszków i kogutków.Osób, które będą w przyszłościwytwarzać gliniane gwizdki pozosta-10


ło zatem niewiele. Może otwarciePolski na rynki europejskie spowodujeożywienie wśród twórców.Ręcznie wyrabiane wytwory rzemiosłasą bowiem bardzo cenione przezzachodnich turystów i kolekcjonerów.Dzięki temu powinien nastąpićwzrost poziomu artystycznegoprac, a twórcy ludowi będą mieliszansę podjąć rywalizację z manufakturamiwytwarzającymi odlewyceramiczne.Autor jest pracownikiem MuzeumWsi OpolskiejPRZYPISYB. Bazielich, Garncarstwo starosądeckie,1„Polska Sztuka Ludowa", War­szawa 1958, nr 2; E. Bieniek, Garncarstwoludowe górnego nadrzecza Wisłoki,„Studia i Materiały Muzeum Okręgowegow Krośnie", Krosno 1982, nr 2; Ceramikaludowa, Wrocław 1987; Ceramikaludowa ziemi radomskiej, Radom 1986;D. Czubala, Folklor garncarzy polskich,Katowice 1978; E. Fryś-Pietraszkowa,Ośrodek garncarski w Łążku Ordynackim,Wrocław 1973; E. Fryś-Pietraszkowa,Konkurs i wystawa garncarstwa ludowegowojewództwa krakowskiego, „Polska SztukaLudowa", Warszawa 1962, nr 2; Z.B. Głowa, Materiały do mapy ośrodkówgarncarskich (cz. V), „Polska Sztuka Ludowa",Warszawa 1957, nr 1; F. Kotula,Rozmowy ze skorupami czyli rzecz o <strong>pl</strong>astycegarncarskiej i jej wymowie historyczno-społecznej,Rzeszów 1969; A. Kopoczek,Ludowe narzędzia muzyczne z ceramikina ziemiach polskich, Katowice 1989;S. Kowalski, Garncarze i garncarstwo wpowiecie bocheńskim, „Orli Lot", 1950, nr8; T. Lewińska, Kolorowy świat zabawek,Kielce 1995; T. Lewińska, Polskie instrumentymuzyczne, Warszawa 2001; L. Malicki,Kociewska sztuka ludowa, Gdańsk1973; O. Mulkiewicz, Wystawa sztuki ludowejPogórzan Gorlickich, „Polska SztukaLudowa", Warszawa 1960, nr 3; M. Polakiewicz,Obróbka gliny, Toruń 1967;Polskie garncarstwo ludowe, pod red. A.Błachowskiego, Toruń 1981; R. Reinfuss,Brzostek - zapomniany ośrodek ludowegogarncarstwa, „Polska Sztuka Ludowa",Warszawa 1951, nr 6; S. Rosiński, Głowaczowskiośrodek ceramiczny, „RocznikMuzeum Rolnictwa w Szreniawie", R. 2,Szreniawa 1970; M. Rynkowski, Ratowaćginące zabawkarstwo, „Zabawy i Zabawki",Kielce 1997, nr 4; T. Seweryn, Zabawkiludowe jako odbicie zwyczajów, obrzędów,magii i legend, „Polska SztukaLudowa", Warszawa 1957, nr 1; T. Seweryn,Polskie zabawki ludowe, Warszawa1960; T. Siemiński, Zabawki, [w:] Sztukaludowa Kaszubów. Przeszłość i teraźniejszość,Bydgoszcz 1995; J. Stankiewiczowa,Wystawa sztuki ludowej w Łańcucie,„Polska Sztuka Ludowa", Warszawa1949, nr 1-2; M. Starzewska, Polska ceramikaartystyczna pierwszej połowy XXJan Gajewski - garncarz z Urzędowa na kiermaszu sztuki ludowej w Lublinie - 1978 r.Fot. Jan Urbanowiczwieku, Wrocław 1952; A. Targońska, Ludowa<strong>pl</strong>astyka ceramiczna w zbiorachMuzeum Okręgowego w Rzeszowie, Rzeszów1981; M. Żwirska, Wystawa sztukiludowej w Katowicach, „Polska SztukaLudowa", Warszawa 1952, nr 2.2A. Kopoczek, op. cit., s. 15-34, 51-66.3A. Kopoczek, op. cit., s. 103-104,106-108.4A. Bruckner, Słownik etymologicznyjęzyka polskiego, Warszawa 1970, s. 165,538.5T. Seweryn, Polskie zabawki..., s. 94.6F. Kotula, op. cit., s. 150.7A. Kopoczek, op. cit., s. 179, 181;Polskie garncarstwo..., s. 29; A. Targońska,op. cit., s.53.8A. Targońska, op. cit., s. 53.9A. Kopoczek, op. cit., s. 179, 181; M.Starzewska, op. cit., s. 96.; A. Targońska,op. cit., s. 46-47.10Informacje uzyskane od W. Prucnalz Medyni Głogowskiej.11A. Targońska, op. cit., s. 65-66.12A. Kopoczek, op. cit., s. 179; T. Lewińska,Polskie ludowe..., s. 99-102, 104-109; A. Targońska, op. cit., s. 68-70.13F. Kotula, op. cit., s. 152.14T. Lewińska, Polskie zabawki..., s. 89.15Tamże, s. 87-89.16J. Stankiewiczowa, op. cit., s.57.17Informacje uzyskane od J. Kota zMedyni Głogowskiej.18A. Kopoczek, op. cit., s. 183; A. Targońska,op. cit., s. 71.11


19A. Kopoczek, op. cit., s. 179, 181.20A. Targońska, op. cit., s. 37.21Informacje uzyskane od A. Plizgi zMedyni Głogowskiej.22Informacje uzyskane od A. Nowakaz Opola; M. Rynkowski, op. cit., s. 84.23A. Kopoczek, op. cit., s. 179, 181,187; T. Lewińska, Polskie instrumenty...,s. 109-110; A. Targońska, op. cit., s. 72-73.24Informacje uzyskane od S. Głowiakaz Pogwizdowa; A. Kopoczek, op. cit.,s. 79, 183 ; A. Targońska, op. cit., s. 55.25Informacje uzyskane od S. Głowiakaz Pogwizdowa.26A. Kopoczek, op. cit., s. 181; A. Targońska,op. cit., s. 72.27A. Targońska, op. cit., s. 38.28Tamże, s. 38.29A. Kopoczek, op. cit., s. 183; T. Seweryn,Polskie zabawki..., s. 97-98; A. Targońska,op. cit., s. 30.30A. Targońska, op. cit., s. 32.31Z. Głowa, op. cit., s. 56.32E. Bieniek, op. cit., s. 138.33A. Kopoczek, op. cit., s. 189.34Informacje uzyskane od LeopoldaŻychowskiego z Jasła.35T. Seweryn, Polskie zabawki..., s. 96.36T. Seweryn, Zabawki ludowe..., s. 4.37A. Kopoczek, op. cit., s. 79-80, 179,183.38Informacje uzyskane od mgr K.Reinfuss z Muzeum Etnograficznego wKrakowie; A. Kopoczek, op. cit., s. 185.39A. Kopoczek, op. cit., s. 175, 187; T.Lewińska, Polskie instrumenty..., s. 103—104, 109.40A. Kopoczek, op. cit., s. 147, 179, 187,193.41Tamże, s. 187; T. Seweryn, Polskiezabawki..., s. 95.42A. Kopoczek, op. cit., s. 175, 185, 191.43Informacje uzyskane od A. Nowakaz Opola.44A. Kopoczek, op. cit., s. 72, 191.45Tamże, s. 189.46B. Bazielich, op. cit., s. 100-101.47Tamże, s. 167-168.48Informacje uzyskane od J. Wiluszaze Starego Sącza.49A. Kopoczek, op. cit., s. 189; T. Seweryn,Polskie zabawki..., s. 95.50Informacje uzyskane od E. Gackaze Skomielnej Białej; Polskie garncarstwo...,s. 39.51T. Seweryn, Polskie zabawki...,s. 96.52Informacje uzyskane od E. Gackaze Skomielnej Białej.53Informacje uzyskane od mgr A. Bąkz Ośrodka Budownictwa Ludowego wSzymbarku.54Tamże.55S. Kowalski, op. cit., s. 135-144.56R. Reinfuss, op. cit., s. 168.57A. Kopoczek, op. cit., s. 179, 189;T. Lewińska, Ludowe instrumenty...,s. 111-113, 140-141, 149.58Informacje uzyskane od StanisławaWydry i Józefa Kazka z Dębiny.59O. Mulkiewicz, op. cit., s. 180, 184.60A. Kopoczek, op. cit., s. 81, 82, 185;Polskie garncarstwo..., s. 42.61E. Fryś-Pietraszkowa, Konkurs i wystawa...,s. 120, 122.62A. Kopoczek, op. cit., s. 68, 185.63Informacje uzyskane od mgr. A. Sepiołaz Muzeum Regionalnego w Jaśle.64A. Kopoczek, op. cit., s. 183.65T. Seweryn, Polskie zabawki...,s. 99.66T. Lewińska, Polskie instrumenty...,s. 104, 140.67Informacje uzyskane od W. Kitowskiegoz Sudoła.68Informacje uzyskane od H. Krawczykz Ostrowca Świętokrzyskiego.69A. Kopoczek, op. cit., s. 73, 187;T. Lewińska, Polskie instrumenty...,s. 128.70Informacje uzyskane w MuzeumInstrumentów Ludowych w Szydłowcu;A. Kopoczek, op. cit., s. 189, 191.71Polskie garncarstwo..., s. 34-35.72Informacje uzyskane od E. Klimczakz Obie.73A. Kopoczek, op. cit., s. 70, 185, 187;T. Lewińska, Polskie instrumenty..., s. 105,129-130, 150.74Informacje uzyskane od mgr. A. Rakowskiegoz Muzeum Wsi Kieleckiej; Informacjeuzyskane od E. Klimczakz Obic; zob. też: M. Rynkowski, op. cit.,s. 83-84.75Ceramika ludowa ziemi s. 32;T. Lewińska, Polskie instrumenty..., s. 104.76Informacje uzyskane od H. Rokity iJ. Kwapisza z Rędocina.77Informacje uzyskane od W. Berusaz Mroczkowa.78Informacje uzyskane w MuzeumInstrumentów Ludowych w Szydłowcuoraz od A. Nowaka z Opola.79T. Lewińska, op. cit., s. 86.80Ceramika ludowa ziemi..., s. 25-26.81Tamże, s. 1882S. Rosiński, op. cit., s. 172.83T. Lewińska, Polskie ludowe..., s. 145,147.84A. Kopoczek, op. cit., s. 78; T. Seweryn,Polskie zabawki..., s. 100.85T. Lewińska, Polskie ludowe..., s. 115,142, 146-148; T. Seweryn, Polskie zabawki...,s. 100-101.86T. Lewińska, Polskie ludowe..., s.144-145, 149.87Tamże, s.144.88Informacje uzyskane od S. Matelskiejz Białobłot.; A. Kopoczek, op. cit.,s. 181, 185.89T. Lewińska, Polskie ludowe..., s. 98,111.90A. Kopoczek, op. cit., s. 70-71, 179;T. Lewińska, Polskie ludowe..., s. 99.91T. Lewińska, op. cit., s. 114-115.92A. Kopoczek, op. cit., s. 175, 181,185.93A. Kopoczek, op. cit., s. 189; T. Lewińska,Polskie ludowe..., s. 104.94Informacje uzyskane od Z. Gajewskiegoz Urzędowa-Bęczyna.95Informacje uzyskane od A. Filipczukaz Rejowca Fabrycznego.96Informacje uzyskane od R. Wasilczykz Lublina.97E. Fryś-Pietraszkowa, Ośrodek garncarski...,s. 145-148.98Informacje uzyskane od A. Żelazkoz Łążka Garncarskiego.99T. Lewińska, Polskie ludowe..., s.145-146.100A. Kopoczek, op. cit,, s. 191; T. Seweryn,Polskie zabawki..., s. 98.101T. Lewińska, Kolorowy świat..., s. 85.102Informacje uzyskane od Z. Gęśli zKrasnobrodu.103A. Kopoczek, op. cit., s. 82-83,187-191.104Informacje uzyskane w MuzeumInstrumentów Ludowych w Szydłowcu.105Informacje uzyskane od W. Tomczykaz Siedleszczan.106D. Czubala, op. cit., s. 52-53107A. Kopoczek, op. cit., s. 123, 126-128, 175, 179.108Informacje uzyskane od A. Barnataz Lubaczowa.109A. Kopoczek, op. cit., s. 73-74, 189-191; Polskie garncarstwo..., s. 22.110T. Lewińska, Kolorowy świat..., s.85-86.111Ceramika..., s. 48.112A. Kopoczek, op. cit., s. 191.113T. Seweryn, Polskie zabawki..., s. 98.114A. Kopoczek, op. cit., s. 73, 76, 175,181.115T. Lewińska, Polskie ludowe..., s.102-103, 106, 138-139.116Informacje uzyskane od A. Nowakaz Opola.117A. Kopoczek, op. cit., s. 73-74, 188-189,192-193; T. Lewińska, Kolorowyświat..., s. 90;T. Lewińska, Polskie ludowe...,s. 130-138.118A. Kopoczek, op. cit., s. 187.119Informacje uzyskane w MuzeumOkręgowym w Suwałkach; T. Lewińska,Polskie ludowe..., s. 116-117, 147-148.120T. Seweryn, Polskie zabawki..., s.101.121M. Polakiewicz, op. cit., s. 19.122A. Kopoczek, op. cit., s. 183.123Tamże, s. 185.124T. Lewińska, Polskie ludowe..., s.144.125Tamże, s. 114.126T. Siemiński, op. cit., s. 222.127Informacje uzyskane od mgr A.Kwaśniewskiej z Muzeum Piśmiennictwai Muzyki Kaszub Pomorskich w Wejherowie;T. Siemiński, op. cit., s. 222.128T. Siemiński, op. cit., s. 222.129L. Malicki, op. cit., s. 29.130Informacje uzyskane w MuzeumKultury Kaszubskiej we Wdzydzach Kiszewskich.131Informacje uzyskane od mgr B.Hludzińskiej z Muzeum w Węgorzewie.132Informacje uzyskane od H. Iwaszkiewiczz Mrągowa.133Ceramika..., s. 71.134M. Żwirska, op. cit., s. 98.12


BARBARA PABIANFolklor stylizowany w repertuarzeZespołu Pieśni i Tańca „Częstochowa"1. Uwagi wprowadzająceWraz z postępem cywilizacyjnym i technologicznym,w dobie szybkiego rozwoju systemów wymiany informacji,dokonują się we współczesnym świecie znacząceprzeobrażenia polityczne, gospodarcze, społeczne ikulturowe. Na przestrzeni lat stopniowej erozji ulegałtakże dawny transcendentny, magiczno-symbolicznyświatopogląd człowieka. Egalitaryzacja różnych dziedzinżycia, wpływ kultury masowej i popularnej, a coza tym idzie, osłabienie więzi sąsiedzkich są przyczynąpostępujących zmian w systemie tradycyjnych wierzeńi praktyk opartych na przekonaniu o sakralnej, sprawczejmocy obrzędów. W świecie o zracjonalizowanejkulturze, w którym labilne stają się dawne wartości,badacze dochodzą do radykalnej oceny, pisząc, że „niema już kultury ludowej, jest natomiast myślenie o kulturzeludowej np. w literaturze odwołującej się do ludowegosłowa. Jest marzenie o kulturze ludowej, jakoutraconej ludzkiej prakulturze. Jest wreszcie w Polscecoś, co można by nazwać przekleństwem kultury ludowej,dziwna niestosowność mówienia o niej. Jest jejnegacja albo apologia". 1Desemiotyzacji, konwencjonalizacjii banalizacji ulegają dawne obrzędy i zwyczaje,„nie ma wszak «nosicieli» branego pod ochronę folkloru- uważa Piotr Kowalski - są jedynie ludzie - działacze,twórcy, uczestnicy kultury - przekonani o specyficznychwartościach dawnej kultury ludowej, któraw tej postaci przestała być produktywna". 2Badania terenowe, które przeprowadziłam w subregionieczęstochowskim w latach 1999-2003, potwierdzajątezę o systematycznym zanikaniu tradycyjnej kulturyludowej, również na tym obszarze. Od wielu latnie przemija tutaj jednak osobliwa moda na tradycyjnąludowość, przejawiająca się m.in. w ekspansywnymrozwoju amatorskiego ruchu widowiskowego. Zainteresowaniefolklorem nie jest jednak tożsame z właściwymrozumieniem tego pojęcia. Pod pojęciem folklorudesygnowana jest przekazywana ustnie wiedza iumiejętności nierozerwalnie związane z warunkami ipotrzebami życia określonych lokalnych społeczności,których przedstawiciele są zarazem twórcami, wykonawcamii widzami. 3Słusznie zauważył Józef Burszta,że „złudzeniem jest, by dało się ten tradycyjny folklorw życiu jego własnego środowiska dzisiaj utrzymać. Niemożna przecież przywrócić warunków, w których onwyrósł i żył". 4Jeżeli młodego człowieka interesują obecnietreści folklorystyczne, to jedynie te wybrane ze spuściznyprzeszłości, odpowiednio przetworzone i zaadaptowanedo współczesności tak, by w tej formie zaspokajaćpotrzeby konsumpcji kulturalnej bądź towarzyskiejzabawy.Ten rodzaj stymulowanej, instytucjonalnie usankcjonowanejkultury, w odróżnieniu od tradycyjnego folkloruchłopskiego, rozpatrywanego w aspekcie strictehistorycznym, specjaliści określają mianem folkloryzmu.W zakresie tego zjawiska mieszczą się treści, którez racji swojej atrakcyjnej formy czy walorów poznawczychzostały wyselekcjonowanie z tradycyjnej kulturyludowej, a następnie przetworzone, opracowane i zaprezentowanew innym od naturalnego środowisku. 5Zespół Pieśni i Tańca „Częstochowa" - grupa młodsza (lata 90.).Fot. archiwum13


Zaliczyć należy więc tutaj wszelkie twórcze działania,jak np.: amatorski ruch sceniczny, rekonstruowaneobrzędy, pieczołowicie odtwarzane stroje ludowe czyseryjnie wytwarzane na potrzeby masowego odbiorcyprzedmioty <strong>pl</strong>astyki ludowej. Prezentowana „tematykaludowa" nie odpowiada rzeczywistemu obrazowiżycia wsi, gdyż podane w wybiórczy sposób treści niesą uwarunkowane dawnymi funkcjami. Folkloryzm jestwięc pojęciem ambiwalentnym, wzbudzającym wśródbadaczy kontrowersje. Z jednej strony służy bowiemprezentacji dziedzictwa tradycyjnych wartości kulturytypu ludowego, z drugiej - jako zjawisko wtórne do tradycyjnegofolkloru, rozwijające się w oparciu o wymogiwidowiskowo-rozrywkowe i komercyjne „kształtujeu odbiorcy nie tyle wiedzę, co zaledwie pewne wyobrażenieo folklorze". 6Oldrich Sirovatka dokonał próby aksjologicznej ocenyfolkloryzmu, który, jego zdaniem, „ma - liczniejsze!- strony negatywne". 7Funkcjonując bowiem wramach kultury wyższej, stechnicyzowanej i masowej,deprecjonuje folklor tradycyjny, prezentując się jakolepsza, wystylizowana forma kultury ludowej. Tymczasemjest zjawiskiem w pełni skomercjalizowanym, zdegradowanym„do czystej atrakcji i towaru na sprzedaż". 8Poprzez oddzielenie publiczności od wykonawców tłumiindywidualizm, aktywność i twórcze uczestnictwo.W zamian proponuje gotowe, jednolite i ponadregionalnerozwiązania modelowe, prowadzące do pasywizmu,uniformizmu i przeestetyzowania formy. W efekcienastępuje ewidentne przesunięcie akcentu z tradycyjnejpolifunkcyjności folkloru 9na dominującą funkcjęludyczną, która „dystansuje wszystkie inne wartości,które niesie ze sobą folklor literacki". 10Przyczyn takiegostanu rzeczy Teresa Smolińska upatruje w„sztucznej sytuacji przekazu" 11 , będącej immanentnącechą folkloryzmu. Istnieje także realne niebezpieczeństwonadużyć ideologicznych, gdyż folkloryzm niewłaściwie,jednostronnie zinterpretowany może stać siępożywką dla wspierających nacjonalistyczne hasła nietolerancji,wrogości i dyskryminacji innych narodów.2. Geneza zespołuTransformacje ustrojowe w Polsce w okresie powojennymstwarzały dogodny klimat dla popularyzacji„autentycznego" folkloru. Nastąpiło wówczas ujednoliceniekultury narodowej, wynikające z połączenianurtu dawnej elitarnej kultury „pańskiej" i „chłopskiej".12Apologia wsi stała się jednym z żywotnych przejawówpropagandy ideologii ludowej. Powstałe wówczasinstytucje i organizacje społeczne, takie jak: „Cepelia",Stowarzyszenie Twórców Ludowych, muzeaodwoływały się w swojej działalności „do tradycyjnejkultury wiejskiej, tej dziewiętnastowiecznej, z przełomuwieków i z początków XX stulecia". 13Na fali modnego wówczas regionalizmu, w 1954 rokuutworzono Częstochowie Zespół Pieśni i Tańca „ZiemiCzęstochowskiej", w skład którego weszło dwudziestuczłonków orkiestry, dwudziestu baletu oraz sześćdziesięciuchórzystów. 14Jego głównym celem było „kontynuowaniepieśni i tańca okolic Częstochowy w odpowiednichdla regionu strojach. W tym celu powołanospecjalną komisję, która zleciła artyście - <strong>pl</strong>astykowi imalarzowi - Wł. Wagnerowi, wyszukanie i opracowaniekostiumów. Nadzór nad tym przedsięwzięciem miałi był głównym konsultantem E. Mąkosza - cenionyznawca naszego folkloru, kompozytor i zbieracz pieśni,który opracował około 2 tysięcy melodii wierniezapisanych z tego terenu". 15Zespół występował, z przerwamispowodowanymi kłopotami personalnymi i finansowymi,do dnia 1 lipca 1967 r., kiedy to odbył sięostatni koncert w klubie „Warta" w Częstochowie. 16W listopadzie 1978 roku, z inicjatywy ówczesnychwładz lokalnych, został powołany do życia nowy ZespółPieśni i Tańca „Częstochowa". W wyniku przeprowadzonegowówczas naboru „zgłosiło się 200 osób,przyjęto 150. Były to dzieci w wieku przedszkolnym,młodzież szkolna i pracująca. Podzielono przyjętych natrzy grupy. «Częstochowa» stała się małą szkółką muzyczną.Edukację rozpoczęto od abecadła muzycznegoi tanecznego. Trzeba też podkreślić, że praca nauczycielinie była łatwa. Liczną grupę zespołu stanowiłyprzedszkolaki i maluchy z pierwszych klas szkoły podstawowej.Trud ich rodziców był nie mniejszy. Trzebabyło małych «artystów» dwa razy w tygodniu przyprowadzaćlub przywozić na próby". 17Obecnie zespół działa pod patronatem OśrodkaPromocji Kultury „Gaude Mater" w Częstochowie.Danuta Morawska wyjaśniła, że nazwa zespołu wiążesię z faktem jego istnienia i działalności w tym mieście:,,«Częstochowa» dlatego, że w Częstochowie, takjak «Sląsk», «Mazowsze»". 18Jest to zespół regionalny,z tzw. opracowanym folklorem 19 . Występuje on okołotrzydziestu razy w ciągu roku, nie tylko w Polsce, ale iw Europie, a także na innych kontynentach (m.in. wAmeryce Południowej, Azji). W przeciwieństwie dowcześniejszego ZPiT „Ziemi Częstochowskiej", w jegoszeregi nigdy nie przyjmowano osób dorosłych i pracujących.Członkami są obecnie głównie uczniowieszkół podstawowych i średnich, także studenci. ZdaniemDanuty Morawskiej, kierownictwo zespołu w swejdziałalności artystycznej nie wzoruje się na wcześniejszymrepertuarze „Ziemi Częstochowskiej".Należy jednak oceniać, iż działalność Zespołu Pieśnii Tańca „Częstochowa" stanowi kontynuację wspomnianegowcześniej ZPiT „Ziemi Częstochowskiej".Pomimo bowiem dokonujących się na przestrzeni latzmian organizacyjnych, personalnych, i repertuarowych,utrzymano główny kierunek działań, zmierzającychdo prezentacji folkloru widowiskowego. Celowowyselekcjonowane i przetworzone treści, rozpisane dlaposzczególnych wykonawców, przedstawiane są w dowolnymczasie i w sztucznie zorganizowanym miejscu,odmiennym od rzeczywistego środowiska, dla celówwyłącznie widowiskowo-rozrywkowych. W konsekwencjitych działań tradycyjna wielofunkcyjność folkloruchłopskiego: magiczno-religijna, społeczno-obrzędowa,ekonomiczno-prawna, estetyczno-rozrywkowa zostałatu zredukowana do dominującej funkcji ludycznej.3. Struktura, kadra, organizacja pracyw zespoleObecnie zespół liczy około dziewięćdziesięciu młodychludzi. Jego strukturę tworzą trzy grupy: dwie dziecięcei trzecia młodzieżowa. Pierwsza z nich obejmujenajmłodsze dzieci, które dopiero zapoznają się z arkanamisztuki estradowej i stawiają pierwsze kroki nascenie. Po pewnym czasie, w miarę zdobywania szlifówartystycznych, mają możliwość awansu do sekcji średniej,bardziej zaawansowanej. Za podstawę oceny ikwalifikacji przyjmuje się kryterium umiejętności, na-14


ytych w drodze systematycznych, ukierunkowanychćwiczeń zespołowych. Reprezentantami trzeciej grupy,najbardziej profesjonalnej, są młodzi utalentowani ludzie,którzy mogą poszczycić się odpowiednim poziomemprzygotowania wokalnego i tanecznego. Występująoni z koncertami w kraju i za granicą.Zajęcia w grupach odbywają się dwa razy w tygodniu,we wtorki i czwartki, w Publicznej Szkole Podstawowejnr 8 im. Haliny Poświatowskiej w Częstochowie.20Kierownikiem artystycznym i choreografem jestJarosław Świątek, znany artysta ZPiT „Śląsk", absolwentStudium Choreograficznego w Krakowie, które„trwało trzy lata, teraz trwa dwa lata, zakończone egzaminemprzy Państwowej Komisji i certyfikatem wydawanymprzez Ministerstwo Kultury i Sztuki w Warszawie".21Asystentką choreografa jest wieloletni członekzespołu, Justyna Marchwińska, która równieższczyci się uzyskanym certyfikatem. Obowiązku kształceniawokalnego młodzieży podjęła się nauczycielkaśpiewu Teresa Turek - na co dzień pracująca w Gimnazjumnr 18 w Częstochowie. Marek Gołdy, z wykształceniainżynier, od wielu lat pełni funkcję akompaniatora.Czyni to, jak sam twierdzi, bardzo chętnie,aby „nie wyjść z umiejętności gry na fortepianie". 22Pracę zespołu koordynuje od ponad 15 lat DanutaMorawska, która mówi o sobie:„Ja po prostu trafiłam, tak jak mówię, przez przypadek dotego zespołu, ponieważ x lat temu po szkole ekonomicznej dostałamsię do pracy. To był wtedy Wojewódzki Ośrodek Kultury,bo wtedy zespół był pod województwem. [...] Chyba po dwóchczy trzech latach pracy tam zmienił się dyrektor i odchodził kierownikzespołu, mój poprzednik po prostu, no, i pani dyrektorwymyśliła, że ja będę świetna na tym stanowisku. [...] Wtedykierownikiem artystycznym zespołu był kierownik artystycznyzespołu „Śląsk" pan Michał Jarczyk, śpiew prowadził pan profesorOcias, Marek chyba był akompaniatorem, tak, jak w tejchwili. Choreografem była świętej pamięci Ewa Mrzygłód" [Inf.:D. Morawska].W ostatnich latach widoczna jest większa aktywnośćdzieci i młodzieży, które chcą uczestniczyć w proponowanychzajęciach artystycznych. Coraz więcej osób zgłaszachęć zapisania się do zespołu. W związku z tymzmodyfikowano nieco sposób naboru nowych członków.Dotychczas bowiem wystarczyło jedynie zapisaćsię do zespołu, natomiast obecnie wprowadzono przesłuchania,których celem jest wyłonienie najbardziejutalentowanych osób, wrażliwych na rytm, posiadającychmuzykalną pamięć i słuch.Z racji amatorskiego statusu zespołu jego członkowienie otrzymują żadnego wynagrodzenia, np. ekwiwalentupieniężnego. Przeciwnie zobowiązani są douiszczania comiesięcznych składek w wysokości 25 zł.Warunkiem uczestnictwa w zajęciach jest nie tylkomuzykalność, ale także dobra kondycja fizyczna młodegoczłowieka, potrzebna przy wykonywaniu ćwiczeńruchowych. Konieczne jest również zaangażowanie samychrodziców, którzy podejmują trud dowozu dzieci,często z odległych miejscowości. W pełni popierają onijednak zainteresowania swych dzieci, akceptując ichudział w tego typu zajęciach pozaszkolnych.„Jako rodzic jestem obserwatorem czasami tych tańców istwierdzam, że faktycznie te dziewczynki wykonują tutaj ciężkąpracę fizyczną. Ja patrzę i podziwiam te dzieci, że one mająchęć tak tańczyć, taki wysiłek wykonywać, bo to jest wysiłek fizyczny.Spocone, zgrzane, przez całą godzinę zegarową tańczą ito dość intensywnie czasami, tak, że naprawdę trzeba podziwiaćte dziewczyny, no, i chłopców, że mają chęć, że mają jakieśmotywacje i mają swoje tutaj właśnie radości wynikające z uczestnictwaw tym zespole" [Inf.: Zuzanna Winnicka-Kowalik, dyrektorGimnazjum we Mstowie, zapis, w 2003 r.].4. Repertuar i strojeZanim Danuta Morawska przejęła zespół, jego repertuarograniczał się do dwóch artystycznie opracowanychsekwencji, a mianowicie krakowskiej i częstochowskiej;„z tego, co pamiętam, to mieliśmy tylko strojeczęstochowskie i tylko krakowskie, więc była tylkosuita częstochowska i suita krakowska". 23Wraz z upływemczasu wprowadzano stylizacje folklorystyczne innychregionów. Obecnie repertuar obejmuje więc folklorrekonstruowany wielu regionów, zestawiony jest onw następujące suity: śląską, opolską, krakowską, łowicką,cieszyńską, górali beskidzkich, kurpiowską, lubelską,częstochowską. Decyzję o przygotowaniu i wyborzekolejnych regionalnych sekwencji podejmowano,kierując się nie tylko osobistymi upodobaniami estetycznymi,ale też względami praktycznymi i przedewszystkim możliwościami finansowymi zespołu.Przede wszystkim wychodzimy od tego, co chcemy, prawda.Zazwyczaj dużo więcej chcemy, niż możemy. Dużo przeliczamyna pieniądze, ponieważ każdy region to, oprócz tego, że trzebazrobić nowe układy, trzeba zrobić aranżację, która kosztuje. Dotego muszą być stroje, np. ostatnie kostiumy, które były szyte,to zwracaliśmy uwagę na to, czy region jest ciekawy i czy staćnas na kostiumy. I to w ten sposób do tego dochodzi [Inf.: D.Morawska].Działalność zespołów folklorystycznych opiera siębowiem obecnie w dużej mierze na zasadach merkantylnych.Osiągnięcie opłacalności i wiodącej pozycji na„polu artystycznym" nie jest sprawą łatwą. Wiąże się ztym konieczność inscenizacji takich treści, które wzbudząpowszechne zainteresowanie. Przy tego typu opracowaniachscenicznych, element autentyzmu służy jedyniejako źródło inspiracji twórczej. Zdaniem choreografa,oprócz profesjonalizmu wykonania, istotne jest,aby prezentowany program był atrakcyjny dla przeciętnegowidza.Zespół musi być też komercyjny teraz w tych czasach i oprócztego, że przekazuje to, co ma do przekazania, a nie jest to zespółautentyczny, taki stricte, po prostu folklor czysty reprezentujący.Jest to zespół stylizowany i w tym momencie musimy sięsprzedawać nie tylko w Polsce, ale też za granicą [Inf.: J. Świątek,zapis, w 2003 r.].Jednym z zadań choreografa jest selekcja utworówwykonywanych później podczas występów. W oparciuo dostępne publikacje, dokonuje wyboru zamieszczonychtam tematów muzycznych i pieśni. Wybrane utworyzleca się następnie do aranżacji zawodowym muzykom.Przy tworzeniu ostatecznej wizji programu artystycznegowspółuczestniczy więc wiele osób, przejawiającychwłasną inwencję twórczą i koncepcyjną. Niekiedychoreograf bazuje także na utworach wcześniej opracowanych,przechowywanych w archiwum zespołu.Ostateczne decyzje dotyczące finalnego kształtu programupodejmowane są jednak kolektywnie.Jeśli chodzi o region, to konkretne utwory wybiera Jarek,bo nawet w Kolbergu mamy jakieś tam linie melodyczne, jakieśprymki, prawda, i on sobie robi zestaw np. dziesięciu utworówdo suity cieszyńskiej i my w tym momencie już tych konkretnychdziesięć utworów na tych prymkach dajemy do opracowania.[...] Opracowują nam to muzycy. Ostatnio kilka rzeczy robiłami pani ze Śląska [ZPiT „Śląsk - B.P.]. Wcześniej mi opracowaniarobił pan profesor Ocias. Kilka opracowań robił pan15


profesor Twardowski z Warszawy. To różnie. [...] To jest pełnaaranżacja i do tego zawsze mamy jeszcze rozpisane to na głosykapeli. Zawsze nam to już robią [Inf.: D. Morawska].Liczba utworów w poszczególnych suitach nie jeststała i może ulegać wahaniom. Co pewien czas, z różnychprzyczyn, rezygnuje się z niektórych utworów,zastępując je nowymi.W zależności od tego, jaką ma wizję [choreograf - B.P.], teutwory są zamieniane w trakcie, tak, że to nie jest, że np. powstajew takiej wersji i w takiej wersji po pięciu latach funkcjonuje,bo pewne utwory np. choreografowi się znudziły, więcwyrzuca, wstawia inny. [...] Kraków [suita krakowska - B.P.] byłprzetwarzany x razy, bo każdy choreograf, który przychodził, abyło ich kilku, ma swoją wizję. Z tym, że on się musi opierać nawymogach, które dany region stwarza, więc nie może np. krokukrakowskiego wsadzić w Kaszuby, no, bo zacząłby w tym momenciezmieniać regiony, a przygotowując regiony korzysta zfachowych źródeł, no, przecież mamy trochę książek, które fachowcynapisali [Inf.: D. Morawska].Przykładowo, w najnowszym prezentowanym obecnieprogramie suita opolska zawiera następujące utwory:Szła dzieweczka, Kusy Jan, Poszła Karolinka; suitaśląska: Skowronek, Waloszki, Zajączek, Trojak; suita cieszyńska:Na cieszyńskim polu, A nie ta ptaszyna, Nie chcęcię, Sołtys, Ustrojący pachołcy, Szot madziar, Grabowy;suita lubelska: Polka podlaska, Świeć miesiączku, Cygan,Mach, Osa; suita krakowska: Oj, na krakowskim,Krakowianka, Palcaty, Walczyk, Sztajerek, Płynie Wisła;suita kurpiowska: Boli mnie noga, Swiniorz, Pofajdok,Przepióreczka. W repertuarze zespołu znajdują się takżetańce narodowe: „krakowiak, kujawiak z oberkiemw ramach suity łowickiej, polonez i mazur w stroju szlacheckimi kontuszu". 24ZPiT „Częstochowa" prezentujetakże, choć co ciekawe, w mniejszym zakresie folklorstylizowany regionu częstochowskiego. Wynika toz obiektywnych trudności, wynikających z niedostatkuopracowań folklorystycznych, prezentujących typowe„częstochowskie" pieśni i tańce. Jednak ze względówambicjonalnych i prestiżowych skomponowano na potrzebylokalnego środowiska suitę częstochowską, któraobejmuje następujące utwory: Gaik, Kogucik, Chusteczka,Michałek, Koza. Jest to ewidentny przykład „wyuczonej"stylizacji, narzuconej widzowi, a realizującejsię poprzez sztucznie zaistniałe funkcje. Prezentacjasuity częstochowskiej wymusza z kolei koniecznośćposiadania odpowiednich kostiumów scenicznych. Kilkanaścielat temu na potrzeby zespołu został więc opracowanyi uszyły „strój częstochowski". 25Obecnie trudnojest jednak ustalić, kto jest jego autorem i na podstawiejakich wzorów został zaprojektowany. 26Jeżeli chodzi o strój częstochowski, ja pani nie udzielę informacjidokładnych. Ja mogę tylko powiedzieć tyle, co gdzieśtam słyszałam, ponieważ mnie nie było jeszcze, ja tego nie szyłam.Pierwsze stroje, które były w ogóle szyte w tym zespole, tobył właśnie strój Ziemi Częstochowskiej. Prawdopodobnie opracowałto etnograf od nas z muzeum, który się do tego w ogólenie przyznaje, bo one są źle zrobione. Kto to szył, nie potrafiępani powiedzieć [Inf.: D. Morawska].Także pozostałe pieśni i tańce, charakterystyczne dlaposzczególnych regionalnych sekwencji, wykonywanesą w kolorowych, stylizowanych strojach, szytych od latprzez wyspecjalizowane zakłady, na zlecenie kierownictwazespołu. Wzory tradycyjnych ubiorów ludowychprzystosowuje się dla potrzeb widowiskowych, zachowującte elementy, które z powodów estetycznych ipraktycznych dobrze prezentują się na scenie. Pomijasię całkowicie aspekt społecznej funkcji stroju jakoznaku. 27Ze względów oszczędnościowych rezygnuje sięz pewnych detali dekoracyjnych, np. wyszytych na tkaninieornamentów, niewidocznych dla widza. Z koleiprzy wyborze kolorystyki ubrań decydujące znaczeniemają względy praktyczne, dbałość o dobry wygląd młodzieżyna scenie, a także potrzeba przyciągnięcia uwagiwidzów. 28Zdarza się, że np. specjalnie pod nasze dyktando pewne rzeczyzmieniają, np. okazuje się, że spódnice w ich wersji są półtorametra szerokie, a my np. chcemy trzy metry, żeby się ładniekręciły, takie niuanse, to już sobie sami zmieniamy. Towszystko jest szczegółowo omawiane zazwyczaj na miejscu, np.kolorystyka. Nie zawsze nam pasuje kolorystyka taka, którą onioferują, np. starsi to inny kolor, dzieci jednak inny. [...] Kawałeczekmniej haftu, 50 zł mniej, prawda, a w niektórych miejscach,np. jak ostatnio robiliśmy Kaszuby... Oryginalne Kaszuby mająhafty w takich miejscach, które są i tak niewidoczne dla widza,więc po co za to płacić. To sobie zmniejszamy i automatyczniecenę obniżamy też [Inf.: D. Morawska],Podczas występów, zwłaszcza odbywających się nawolnym powietrzu, często wykorzystywany jest jakopodkład muzyczny tzw. <strong>pl</strong>ayback. W przypadku natomiastkoncertów prestiżowych zespołowi towarzyszyorkiestra. Cechą charakterystyczną tej kapeli jest jejzmienny skład osobowy. W przypadku zaistnienia koniecznościwystępów przy akompaniamencie, powołujesię każdorazowo grupę muzyków, którzy akurat dysponująwolnym czasem i są chętni do współpracy. Niejest jednak kwestią przypadku dobór właściwych instrumentów.Wymagana jest obecność akordeonisty, dwóchskrzypków, klarnecisty i kontrabasisty.Koncert, wypełniony programem wokalno-tanecznymtrwa około półtorej do dwóch godzin. W kolejnychsuitach, ułożonych „regionami, podobnie jak «Sląsk» i«Mazowsze»" 29 , prezentują się różne grupy młodzieży.Czas trwania poszczególnych sekwencji zależny jest odliczby utworów przygotowanych do wykonania.W ostatnich latach XX wieku, w związku z <strong>pl</strong>anowanymiobchodami 25-lecia woj. częstochowskiego 30 ,kierownictwo zespołu podjęło się zadania rekonstrukcjii scenicznej prezentacji obrzędu tradycyjnego weselaczęstochowskiego. Przedstawienie spotkało się zdużym a<strong>pl</strong>auzem ze strony publiczności. Wkrótce jednakzostało zawieszone i od kilku lat nie jest wprowadzanedo programu. Danuta Morawska wyjaśniła: —„Wesele częstochowskie" nie było stricte nasze, naszymdziełem, ponieważ w tym brało udział chyba pięć czysześć zespołów z województwa. To było na 25-lecie województwaczęstochowskiego. Tam są zastrzeżone prawaautorskie, Zaiksy, cuda, cudeńka. To robiło ileś tamosób. Wie pani, jak coś jest własnością więcej niż jednejosoby, to zaczynają się problemy.Amatorski ruch folklorystyczny stanowi przykładinstytucjonalnej działalności programowanej i stylizowanej.Uprzednio wyselekcjonowane i starannie cyzelowanetreści poddawane są pod względem choreograficznymi muzycznym obróbce artystycznej i kształtowanezgodnie z wymaganiami estradowymi. Oderwaneod rzeczywistego kontekstu dawnej zwyczajowości iwprowadzone na scenę pod hasłem „twórczości artystycznej"tracą swoją autentyczność i wiarygodność.Ginie bowiem w ten sposób ich dawna obrzędowa funkcjamagiczna. Celowo aranżowane prezentacje zawierająw swoim programie wyodrębnione części dawnychrytualnych całości, które pozbawione są jednak tradycyjnejsemantyki metafizycznej.16


Zespół Pieśni i Tańca „Częstochowa" - grupa zaawansowana (lata 90.).Fot. archiwumNie przynosi pożądanego efektu także „osobliwepoprawianie folkloryzmu" 31przez specjalistów. TeresaSmolińska, pisząc o folkloryzacji II stopnia na scenie,stwierdza, że „poddane wcześniej stylizacji zanikającezwyczaje i obrzędy, dawne stroje, tańce, sztuka ludowai inne przejawy dawnego stylu życia na wsi w ostatnichlatach podlegają ze strony fachowców kolejnej stylizacji,jeszcze bardziej precyzyjnej, bo decydują tu prawasceny i perfekcyjna wręcz dbałość o szczegóły oraz chęćprzywrócenia pierwotnych funkcji. A cała ta aranżacjaodbywa się w kategoriach „»spontanicznego« stylu życiawspółczesnych mieszkańców wsi. Kontynuowany zatemjest wcześniejszy wyraźny dysonans kulturowy, awszelka dbałość o detale kulturowe nie uchroni takichprezentacji folklorystycznych przed dystansem kulturowymprzeciętnego, a szczególnie młodego, odbiorcy,który po prostu już nie zna dawnych zachowań kulturowychswych przodków". 32Współcześnie nawet mieszkańcom wsi coraz częściejobcy jest dawny mistyczno-symboliczny porządek świata,nieznana sfera wierzeń ich przodków. Imprezy folklorystycznetraktowane są jedynie w kategorii rozrywkii zabawy. Stylizowane teksty, pozbawione dawnychfunkcji, noszą znamiona uniformizacji i komercjalizmu,a więc cech typowych dla kultury masowej. Z drugiejstrony, entuzjaści amatorskiego ruchu folklorystycznegowciąż mają nadzieję, że w dobie postępującejmacdonaldyzacji i technicyzacji świata stanowi on przeciwwagęi inny punkt odniesienia dla młodego człowieka.Nie tylko bowiem zaspokaja potrzebę przeżyć estetycznych,ale pełni także funkcję poznawczą, inspirująci mobilizując do pogłębienia wiedzy o kulturze danegoregionu. Poprzez sceniczne opracowania dawnychobrzędów i zwyczajów wyraża się także ludzka potrzebaodwołania do tradycji, będącej uosobieniem nieprzemijającychwartości. Znużenie cywilizacją wywołujetęsknotę do czasów minionych i nostalgię za tym,co bezpowrotnie stracone. Słusznie zauważyła MałgorzataRóżewicz, iż „powrotowi do obrzędowości[scenicznej - B.P.] towarzyszy świadomość koniecznościpowrotu do źródeł, poczucie przemijania i kult wzorówtradycji - przeszłości. Zmiany w kulturze katalizujeistnienie konserwatywnej tradycji". 33Tego typurozumowanie nie przesłania jednak faktu, że: „w świetletak postrzeganej instytucjonalnej popularyzacji tradycyjnegofolkloru istnieje niebezpieczeństwo upowszechnieniaw społeczeństwie osobliwego stereotypuosobliwej ludowości (bo fragmentarycznej, stylizowanej,prezentowanej na scenie etc.) i propagowanej,popularyzowanej i upowszechnianej przez specjalistów".345. Zespół Pieśni i Tańca „Częstochowa"w opinii jego członków:Zadomowiłam się tutaj bardzo i ludzie są wspaniali i kogokolwiekby pani nie spytała tutaj z zespołu, każdy powie, że atmosferajest taka, że nie chce się odchodzić, a jeżeli już trzeba,to z wielkim lamentem. [...] Ja uważam, że osoby będące w takichzespołach jak ten, są bardziej tolerancyjne wobec innychludzi, są bardziej otwarte na świat. Mają też większy szacunekdla ludzi kultury. Wiedzą, ile pracy to wymaga, ile wyrzeczeń[Inf.: A. Jędryka].Dla mnie to jest typ takiej przygody ponownej, bo kiedyśtańczyłam w ognisku baletowym i teraz wróciłam znowu do tańcai dla mnie to jest przygoda. Zespół jest świetny, w ogóle ludziebardzo sympatyczni, coś w rodzaju rodziny, takiej ogromnejrodziny, no, i praca jest tu bardzo miła [Inf.: Izabela Jelonek,lat 23, tańczy i śpiewa w zespole od dwóch lat, zapis, w 2003 r.].17


HENRYK GADOMSKIRękopisy pieśnikurpiowskich ocaloneTak mogę powiedzieć o zakończonej pracynad przygotowaniem i wydaniem trzeciego(ostatniego) tomu Puszcza Kurpiowska wpieśni na podstawie zapisów etnograficznychksiędza Władysława Skierkowskiego z lat1913-1939. Niniejszy szkic jest nie tylko kronikarskimzapisem prac nad publikacją rękopisów,które trwały ponad 6 lat, ale także próbąmojej oceny, z natury rzeczy subiektywnej,zgromadzonego materiału etnograficznego(nie tylko pieśni kurpiowskich) przezjednego człowieka, który dokumentacji duchowejkultury Kurpiów poświęcił ponad połowęswojego życia.Kiedy pierwszy raz zetknąłem się z ks. WładysławemSkierkowskim, a właściwie z jego książeczką Wesele naPuszczy Kurpiowskiej, było to w latach 1962-1970, w Zawadach.1Jak się później okazało, owa książeczka to zeszytI Puszczy Kurpiowskiej w pieśni - odbitka z rocznika ITowarzystwa Naukowego Płockiego z roku 1928. TNP,którego członkiem był ks. W. Skierkowski, opublikowałojeszcze kolejne 3 zeszyty z pieśniami kurpiowskimi. Wybuchdrugiej wojny światowej przerwał prace nad przygotowaniemdo druku wielkiego zbioru ok. 2000 pieśni kurpiowskich.Ks. Skierkowski zginął w obozie koncentracyjnymw Działdowie, a ocalałe rękopisy przejęło PolskieTowarzystwo Ludoznawcze we Wrocławiu.Moja wiedza o ks. Skierkowskim i jego niezwykłej pracydokumentacyjnej i popularyzatorskiej, w momencie zetknięciasię ze wspomnianą wyżej książeczką, była niewielka,żeby nie powiedzieć - żadna. To Aleksander Kopećbył dla mnie bym pierwszym źródłem informacji o autorzezbioru pieśni. Opowiadał mi o swoich kontaktach z księdzemw latach 30.; wspominał młodego wówczas ks. Skierkowskiego,który wielokrotnie przyjeżdżał do parafii Baranowoi Brodowe Łąki z odległej Imielnicy koło Płocka, 2by zapisywać pieśni, zwyczaje i obyczaje ludu kurpiowskiego.Kolejnym źródłem wiedzy o księdzu i jego dokonaniachbyła Antonina Wozaczyńska - profesor AkademiiMuzycznej w Warszawie. Od niej dowiedziałem się obogatym zbiorze rękopisów ks. Skierkowskiego i inspiracjachtwórczych pieśnią kurpiowską wielu wybitnych polskichkompozytorów z Karolem Szymanowskim na czele.Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to prof. A. Wozaczyńskapodjęła po roku 1945 pierwszą próbę przygotowaniado wydania drukiem rękopisów pieśni kurpiowskichznajdujących się w archiwum Polskiego Towarzystwa Ludoznawczegowe Wrocławiu. Dowiedziałem się o tymwkrótce po jej śmierci, gdy całkiem przypadkowo natknąłemsię na pracę: Pieśni kurpiowskie, ich struktura i charakterystykaw świetle zbiorów ks. W. Skierkowskiego? Byćmoże wielokrotne rozmowy o ks. Skierkowskim prowadzonez A. Kopciem i z prof. A. Wozaczyńską podczasstudiów w Akademii Muzycznej w Warszawie, wzbudziływe mnie chęć poznania całego dorobku etnograficznegoczłowieka, który dokumentacji kultury i sztuki kurpiowskiejpoświęcił swoje życie, a jego dzieło było, nawet Kurpiom,prawie nieznane.Już na początku lat 80., czyli ponad dwadzieścia lattemu, jasnym było dla mnie, że dorobek ks. Skierkowskiegotrzeba ocalić i upowszechnić. Utwierdziłem się w tymprzekonaniu po odbyciu pierwszej wizyty w Polskim TowarzystwieLudoznawczym we Wrocławiu. Lata 80. towyjątkowo mroczny okres w dziejach Polski (stan wojenny),niesprzyjający realizacji <strong>pl</strong>anów wydawniczych, tymbardziej prac autorstwa osoby duchownej. Aby pozyskaćsprzymierzeńców dla sprawy publikacji, trzeba było przybliżyćpostać i ks. Władysława, i wartość dokumentacyjnąrękopisów nie tylko ówczesnym władzom, ale także ludziomkultury; wówczas mało kto w Ostrołęce i powiecieostrołęckim wiedział, kim był ks. Skierkowski.Przygotować i opublikować biografię księdza to wówczasbyło zadanie konieczne i pilne. Poszukiwania materiałów,informacji, skierowały mnie do Głużka k. Mławy (miejsceurodzenia), Imielnicy k. Płocka (miejsce stałego pobytu księdzaod roku 1925), Płocka (miejsce zamieszkania bratanicyksiędza, siedziba Towarzystwa Naukowego Płockiego, a takżearchiwum diecezjalnego). W Imielnicy k. Płocka miałemszczęście spotkać organistę Stanisława Zielińskiego, wieloletniegowspółpracownika, osoby bliskiej księdzu, członka KurpiowskiegoZespołu Pieśni i Tańca w Imielnicy zorganizowanegoi prowadzonego przez proboszcza ks. Skierkowskiego.S. Zieliński był naocznym świadkiem aresztowania księdzawiosną 1941 roku i wywiezienia do obozu koncentracyjnegow Działdowie. O perypetiach związanych z rękopisami wieleciekawych historii opowiedziała mi bratanica księdza, ElżbietaDzwonkowska mieszkająca aktualnie w Płocku.Zgromadzona wiedza o człowieku, który zostawił takżeswój ślad działalności duszpasterskiej w Myszyńcu, Krasnosielcui Różanie posłużyła mi do napisania i opublikowaniaszkicu o życiu i pracy dokumentacyjnej ks. W. Skierkowskiego.4 W dwa lata później, w 1986 roku, czyli w 100.rocznicę urodzin ks. W. Skierkowskiego, Ostrołęckie TowarzystwoMuzyczne wspólnie z Wojewódzką BibliotekąPubliczną w Ostrołęce zorganizowało sesję popularnonaukowąpoświęconą ks. Skierkowskiemu z udziałem przedstawicieliświata nauki: etnomuzykologa prof. Jana Stęszewskiego,etnochoreografa dr Grażyny Dąbrowskiej, prof.Zofii Jaworskiej z Instytutu Sztuki Polskiej Akademii Naukw Warszawie. W sesji wzięli udział przedstawiciele władzadministracyjnych ówczesnego województwa, animatorzyżycia kulturalnego, nauczyciele muzyki. W lokalnej prasieukazały się artykuły, eseje poświęcone dziełu księdza; stworzonyzostał klimat do podjęcia działań związanych z <strong>pl</strong>anowanąpublikacją wszystkich prac ks. W. Skierkowskiego.Pierwszą próbę podjęto z inicjatywy Ostrołęckiego TowarzystwaMuzycznego wspólnie z Muzeum Okręgowymw Ostrołęce pod koniec lat 80. Niestety, próba ta zakończyłasię niepowodzeniem. Dopiero nowo powstały w 1996roku Związek Kurpiów podjął się opublikowania pracwszystkich ks. Skierkowskiego, uznając to zadanie za szczególnieważne, nie tylko z uwagi na wartość dokumentacyjnąi naukową materiałów, ale także z uwagi na zły i stalepogarszający się, wraz z upływem czasu, stan rękopisów.Całość podzielono na 3 części: tom I i II miały zawieraćpieśni kurpiowskie, tom III - pozostałe prace etnograficzne,m.in. zwyczaje i obrzędy bogato ilustrowane pieśniami.Prace przygotowawcze rozpoczęto w 1996 roku, a już w1997 ukazał się I tom Puszcza Kurpiowska w pieśni, w na-19


kładzie 1000 egz., w twardej oprawie. Ówczesny wicewojewodaostrołęcki i jednocześnie prezes Związku Kurpiów,dr Stanisław Kubeł potrafił przekonać Stanisława Juraszka,prezesa Intercell (największej firmy w regionie), doznaczącego wsparcia finansowego tego przedsięwzięciaq.Tak naprawdę dzięki Intercell udało się w szybkim tempieopublikować I tom Puszczy Kurpiowskiej w pieśni, w którymtechniką reprintu zamieszczono pieśni publikowane wczterech zeszytach w latach 1928-1934. 5Duże zainteresowaniepublikacją animatorów kultury, regionalistów, środowisknaukowych, a także mediów (również ogólnopolskiej)utwierdziło nas w przekonaniu, że dzieło trzeba dokończyći opublikować rękopisy pieśni niepublikowanych,a także pozostałe prace etnograficzne ks. Skierkowskiego.Praca nad przygotowaniem II tomu była o wiele trudniejszaniż nad tomem I. Sporo czasu zajęło dokonanie klasyfikacjimateriału zgodnie z propozycją ks. W. Skierkowskiego,oddzielenie pieśni publikowanych w latach 1928-1934,tematyczne pogrupowanie materiału: ballady, pieśni sieroce,rodzinne, komiczne, żołnierskie, pasterskie, przy żniwach,pieśni różne. Stan rękopisów był zróżnicowany; były zapisymało czytelne, a niektórych nie udało się odczytać. Na szczęścietakich było niewiele. Zdarzały się podwójne egzem<strong>pl</strong>arzetych samych pieśni z poprawkami nie zawsze skreślonymiręką ks. Władysława; przy niektórych poprawkach widniałinicjał A.W. dokonującego poprawki, najprawdopodobniejbyła to, wcześniej wspomniana, prof. Antonina Wozaczyńska,która pracowała nad przygotowaniem rękopisów do druku.Pewną trudność sprawił niekonsekwentny zapis tempapieśni; obok określeń słownych w języku polskim, np. wolno,umiarkowanie, szybko, były określenia włoskie, np., largo,moderato, presto, a czasami tylko oznaczenie metronomiczne.Ostatecznie zdecydowałem się na oznaczeniemetronomiczne, uwzględniając sugestie autora zbioru, aletakże charakter pieśni i własne badania pieśni kurpiowskich.Nie ingerowałem w zapis melodyczny i rytmiczny, chociażw kilku przypadkach - zwłaszcza pieśni leśnych, urozmaiconychrytmicznie - zapisy rytmu wydają się być niedoskonałe.Wspominam o tym dlatego, by korzystający z tychzapisów muzycy mieli także tę świadomość.Warto też zwrócić uwagę na problemy związane z zapisemtekstów w gwarze kurpiowskiej. W zasadzie przyjęto zapisfonetyczny. Poprawne odczytanie tych tekstów przez osobyposługujące się gwarą kurpiowską lub znające gwarę z racjidłuższego przebywania na Kurpiach, nie będzie sprawiaćżadnych trudności, natomiast osoby nie znające gwary kurpiowskiejpowinny wymowę skonsultować z jej znawcą lubzaopatrzyć się w nagrane słowniki gwary kurpiowskiej. Nawetprzyjęcie specjalnych znaków dla oznaczenia samogłosek: a,ą, e, ę, o w niektórych wyrazach do końca nie rozwiązujeproblemu kurpiowskiej wymowy, np. w słowie „będę" pierwszasamogłoska „ę" jest bliższa „ąn", a druga bliższa „a". Ingerencjamoja i Krystyny Mostył, znawcy gwary kurpiowskiej,dokonującej korekty tomu II i III, ograniczyła się w większościprzypadków do tego, by to samo słowo pojawiającesię wielokrotnie w jednej pieśni (jednego informatora), byłotak samo zapisane. Należy zaznaczyć, że w rękopisach ks.Skierkowskiego były w tym względzie rozbieżności. Zachowanonatomiast niewielkie różnice w zapisie tego samego słowaw różnych pieśniach różnych informatorów, np, słowo „będzie"zapisane jest raz: „bandzie", innym razem „będzie". Wychodziliśmyz założenia, że zamieszczony materiał jest materiałemźródłowym i pochodzącym z różnych części Puszczy Kurpiowskiej,zarówno od osób młodych, być może uczących się wszkole, jak i od osób starszych lub bardzo starych, i różnicew wymowie gwarowej są oczywiste. Obok pieśni o rodowodziekurpiowskim jest wiele pieśni znanych na Mazowszu, a takżeo zasięgu ogólnopolskim, jak chociażby wątek Na podolu lezykamień..., Kąpała się Kasia w morzu..., Oj, chnielu, chnielu...Pewnym zaskoczeniem dla uważnego czytelnika będziefakt, że w rozdziale, w którym ks. Skierkowski omawiaposzczególne tańce kurpiowskie, zamieszcza wiele przykładówich melodii, nie wymienia nazw dziś używanych,jak fafur, stara baba, żuraw, natomiast przykłady melodiitych tańców opatruje nazwami: trampolki, okrąglaki. 6Wzbiorach księdza pojawiły się natomiast nazwy starych tańcówkurpiowskich: powolniak i olender.Dla łatwiejszego korzystania z tego obszernego dzieła(493 melodie pieśni i tańców, 515 stron) zamieściliśmy trzyróżne indeksy, a mianowicie: wykonawców, incipitów pieśni,miejscowości i wykonawców-informatorów, a takżemapę obszaru badań ks. Skierkowskiego.Tom III (ostatni) Puszcza Kurpiowska w pieśni zawierapozostałe prace etnograficzne, a w szczególności opisy obyczajów,zwyczajów i obrzędów. Ciekawy i świadczący o głębokiejreligijności ludu kurpiowskiego jest zwyczaj nabożnegogromadzenia się w okresie Wielkiego Postu mieszkańcówwiosek bardziej odległych od kościoła dla rozważaniamęki Jezusa Chrystusa. Innym przejawem religijności,a także głębokiej więzi duchowej z bliskimi zmarłymi, jestzwyczaj organizowania uroczystości tzw. Boże obiady. Ciekawesą opisy zwyczajów związanych z Bożym Narodzeniem,Wielkim Postem, a także opisy obrzędów pogrzebowychna Kurpiach. W tomie III zamieściliśmy także pracewcześniej publikowane, a mianowicie: Król Herod - widowiskodramatyczne, Wesele kurpiowskie (libretto), Muzykalnośćludu kurpiowskiego (szkic popularnonaukowy).Trwająca ponad 6 lat praca nad wydaniem trzytomowegodzieła Puszcza Kurpiowska w pieśni została uwieńczona sukcesemtakże dzięki życzliwości i szczodrobliwości instytucji,firm i osób fizycznych, którym składamy serdeczne podziękowania.W sposób szczególny dziękujemy za okazaną pomocna różnych etapach realizacji naszego przedsięwzięcia: PolskiemuTowarzystwu Ludoznawczemu we Wrocławiu, TowarzystwuNaukowemu Płockiemu, Bibliotece Publicznej wOstrołęce, ks. Tadeuszowi Żebrowskiemu - dyrektorowi ArchiwumDiecezjalnego w Płocku, Elżbiecie Dzwonkowskiej zPłocka - bratanicy ks. W. Skierkowskiego, Władysławowi Niksiez Ostrołęki, Krystynie Mostył, Andrzejowi Sołtanowi.Autor jest redaktorem Puszczy Kurpiowskiej w pieśni zezbiorów ks. W. Skierkowskiego. I, II i III tom dzieła możnakupić w księgarniach oraz zamówić pod adresem: Zarząd GłównyZwiązku Kurpiów, ul. Piłsudskiego 6/100, 07-410 Ostrołęka,tel. (0-29) 764-58-30, e-mail: związekkurpiow@xl.wp.<strong>pl</strong>PRZYPISY1Szkoła Podstawowa w Zawadach była moją pierwszą <strong>pl</strong>acówkąpo ukończeniu Liceum Pedagogicznego w Ostrołęce w1958 roku. Istniał tam już Regionalny Zespół Pieśni i Tańca ztradycjami sięgającymi okresu międzywojennego. AleksanderKopeć, który był kierownikiem Szkoły Podstawowej w Zawadachi jednocześnie kierownikiem tego zespołu regionalnego,ucieszył się bardzo, że od tej chwili będzie mógł powierzyć misprawy związane z przygotowaniem muzycznym zespołu.2Ks. W. Skierkowski był proboszczem w parafii Imielnica k.Płocka od roku 1925 do 1941, do momentu aresztowania, osadzeniai śmierci w obozie koncentracyjnym w Działdowie. Wcześniejbył wikariuszem w Dzierzgowie, Myszyńcu, Krasnosielcu,Różanie, Ciachcinie.3Antonina Wozaczyńska, Pieśni kurpiowskie, ich struktura icharakterystyka w świetle zbiorów ks. W. Skierkowskiego, PolskieTowarzystwo Ludoznawcze, Wrocław 1956.4Henryk Gadomski, Władysław Skierkowski 1886-1941, MazowieckiOśrodek Badań Naukowych im. S. Herbsta. StacjaNaukowa w Ostrołęce, 1984, s. 30.5Cz. I zeszyt 1 - 1928, cz. II zeszyt 1 - 1929, cz. II zeszyt 2 -1933, cz. II zeszyt 3 - 1934.6Nazwy tańców kurpiowskich: stara baba, żuraw, fafur pojawiłysię stosunkowo niedawno i wiążą się z funkcjonowaniem zespołówfolklorystycznych z Kadzidła, Zawad, Czarni, Wykrotu, Olszyn, aw szczególności z działalnością słynnego muzykanta - harmonistyJózefa Mroza z Kadzidła i Aleksandra Kopcia z Zawad.20


MARZENA BURYWycinankize StrzyżewicW zbiorach Muzeum Wsi Lubelskiejw Lublinie znajduje się spora, bolicząca 80 sztuk, kolekcja wycinaneklubelskich pochodząca ze zbioru WiktoraZiółkowskiego. Wśród nich najbardziejinteresującym wydaje się byćzbiór 30 wycinanek z gminy Strzyżewice(woj. lubelskie), autorstwa: EmiliiTeter, Stanisławy Kucharczyk, ZofiiDzióbak, Marianny Kołtun, ElżbietyKowalczyk i Wacława Markiewicza.Te wykonane w 1926 r. wycinanki trafiłydo kolekcji Wiktora Ziółkowskiego,a następnie jako zbiór unikalny odużej wartości muzealnej, kupione w1970 r., wzbogaciły zasoby MuzeumWsi Lubelskiej. 1Poza zbiorem znajdującym sięw MWL pięć wycinanek (m.in.: WacławaMarkiewicza, Katarzyny Kołtuni Zofii Dzióbak) znajduje się w MuzeumLubelskim w Lublinie.Dwie prace Emilii Teter publikowanebyły w „Tygodniku Ilustrowanym"nr 51 z 1925 r. 2Ponadto zbiór prezentowanybył na wystawie pn.„Wycinanka ludowa Lubelszczyzny"w Muzeum Regionalnym PTTK wPuławach.Prezentowane prace - wykonanez arkusza glansowanego papieru, wycinanenożycami do strzyżenia owieclub zwykłymi nożycami, jednobarwne,niewielkich rozmiarów (o średnicykilkunastu cm) - są typowym przykłademregionalnej wycinanki lubelskiej.Obserwujemy też różne rozwiązaniatechniczne: nacięcia papieru (praceZ. Dzióbak), strzępienia, falowaniana obrzeżach (M. Kołtun), ząbkowania,motywy strzałki i geometryczne(E. Teter), wreszcie motywy roślinne(występujące w większościprac) i abstrakcyjne (E. Kowalczyki W. Markiewicz). Wycinankicechuje prosta, zwartakompozycja, z wyraźną przewagąażurów na obrzeżach,raczej zwartym środkiem (zawyjątkiem prac Z. Dzióbak). 3Zakomponowane zostały najczęściejna <strong>pl</strong>anie kwadratu oczterech osiach symetrii (E.Teter, W. Markiewicz), ale sąrównież na <strong>pl</strong>anie kolistej rozety(E. Kowalczyk). Mamy teżprzykłady wycinanki pasowej(tzw. lalki), charakterystycznejdla wycinanki lubelskiej, czylipostacie ludzkie połączone zesobą (S. Kucharczyk, M. Kołtun,W. Markiewicz). Tego rodzajuwycinanki cechuje schematyczna, bardzouproszczona sylwetka człowieka- w prezentowanych przykładach wujęciu asymetrycznym.Powszechnie stosowanymi koloramibyły: czerwony, zielony, szafirowy,błękitny, różowy, fioletowy. 4Te barwydominują w wycinankach z naszegozbioru.Wycinanka w Strzyżewicach niemiała większych tradycji. 5Nie mniejjednak ślady zainteresowania tą dziedziną<strong>pl</strong>astyki widzimy w zachowanychpracach. Z pewnością nie byłaona również zajęciem podstawowymdla mieszkańców gminy, a raczej sposobemna wypełnienie wolnego czasu,wynikała z potrzeby samorealizacjii sprawdzenia swoich umiejętności.A może ma tu związek z miejscowąlegendą mówiącą o obecności odwieków owiec na tych terenach 6- aObraz ozdobiony wycinankami wykonanymi przezEmilię Teter.Fot. K. Wasilczyk i H. Guzco za tym idzie - łatwym dostępemnożyc do ich strzyżenia?Wycinankarstwem zajmowały sięprzeważnie kilkunastoletnie dziewczęta,chociaż umiejętnością posługiwaniasię nożycami wykazał się równieżich kolega Wacław Markiewicz,który stworzył dość różnorodny zbiórwycinanek. Być może dawnym zwyczajemmłodzi twórcy spotykali się wjednej z chałup w okresie poprzedzającymświęta i wspólnie wycinali.Wskazuje na to podobieństwo niektórychprac, np. stryjecznych sióstr:Marianny i Katarzyny Kołtun czy wycinanekStanisławy Kucharczyk iWacława Markiewicza. Skąd czerpaliwzory i pomysły? Prawdopodobniebyły to własne eksperymenty twórcze,ale niewykluczone, że wzorowalisię na pracach starszych lub zdolniejszychtwórców. Zazwyczaj wzorówna papierze nie rysowano i tak jestWycinanki Marianny Kołtun21


Wycinanki Emili Teterw większości prezentowanych wycinanek.Rysunek na odwrocie papierupojawia się w kilku zaledwieprzypadkach u W. Markiewicza i E.Teter.Wiemy, że wycinanki zdobiły dawniejwnętrza izb. Można było zobaczyćje na ścianach 7między obrazami, anawet na samych obrazach, szczególniew okresie świąt Bożego Narodzeniai Wielkanocy. Przykładem wycinankibyły firanki wycinane z białegopapieru, wieszane w oknach wiejskichdomów, a także ozdobne dekoracjeumieszczane przy półkach kredensóww latach 50. XX wieku. 8Na przedstawionejfotografii widzimy małe wycinanki(średnica 3,5-6 cm) , wycięte zbłyszczących papierków po cukierkachw kolorze srebrnym, niebieskim,czerwonym, naklejone bezpośredniona obraz, tworzące rodzaj dekoracyjnejbordiury. To dość ciekawy przykładtakiej dekoracji. 9Niestety, żaden z twórców wycinanekz naszego zbioru już nie żyje.W tej sytuacji nie doszło do spotkaniaz nimi Jednak dzięki życzliwościpana Adama Pidka ze StrzyżewickiegoTowarzystwa Regionalnegoudało się zorganizować spotkanie zich rodzinami. W czasie rozmowy zCecylią Warchoł (ur. w 1935 r.) - synowąEmilii Teter, Anną Janik (ur.w 1939 r.) - córką Marianny Kołtun,Reginą Pikułą i Zenobią Bombą -spokrewnionymi z Wacławem Markiewiczemdowiedziałam się, że pamiętająz lat swojego dzieciństwa wycinankina ścianach domów, pamiętająrównież białe papierowe firaneczkiw oknach.O Emilii Teter wiemy, że była„zdolną kobietą". Urodzona w 1905r. przeżyła 90 lat w KiełczewicachGórnych, woj. lubelskie. To właśnieona, jako dobra krawcowa, w swoimdomu uczyła sąsiadki, koleżanki, potemich córki, a wśród nich swoją późniejsząsynową, sztuki kroju i szycia.Mimo że na co dzień zajmowała sięrównież gospodarstwem, nie brakowałojej czasu i ochoty na wycinanie.Swoimi pracami zdobiła ściany i obrazkiw okresie świątecznym, wycinaław latach 60. XX w. dla swoich wnukówi robiła kwiaty z bibuły. Maszynado szycia, nożyce pozostały do dziś wdomu pani Emilii. Szyty przez nią fartuszek,haftowany obrus z mereżką,zasłonka przy okapie starej kuchni,poszewki na poduszki z dumą przechowujepani Cecylia. Mówi o teściowej,że była osobą z temperamentem,jednocześnie szanowaną, skromną iwyrozumiałą dla każdego. Wycinankijej autorstwa są najbardziej jednolitestylistycznie. Ich charakterystycznymwzorem jest powtarzający się wewszystkich motyw strzałki. Jej wycinanki,tworzone na <strong>pl</strong>anie kwadratu,cechuje wyraźna stylizacja brzegów zzastosowaniem silnych wcięć orazprzewaga motywów roślinnych - lancetowatestylizowane liście.Anna Janik ze wzruszeniem przyjęłafotografie wycinanek swojej matkiMarianny Kołtun (1909-1999).Bardzo ciepło ją wspomina: „Byłabardzo wyciszona i opanowana. Lubiławycinać, szyła. Wycinała malutkiminożycami, żyletką, wzorów nigdynie rysowała, brała sama z siebie.Wycinała proste rzeczy, np. firanki dookien". 10Mama wycinała dla niej irodzeństwa w dzieciństwie. Żadna zprac z tego okresu nie zachowała się.Jako młoda, zdolna uczennica, Mariannazostawała w szkole w Borkowiźniepo lekcjach, by uczyć dziecirobienia wycinanek. W jej pracach na<strong>pl</strong>anie kwadratu o wyważonej kompozycjiprzeważają motywy roślinne -stylizowane liście. Próbowała teżzmierzyć się z wycinanką pasową,przedstawiającą tancerki połączoneze sobą łokciami w ujęciu zwierciadlanym.Na wysokości zadania stanęła rodzinaWacława Markiewicza (1909-1967). Janusz Bomba (ur. 1939) zsympatią wspomina stryja swojej żony.Mówi o nim, że był osobą o silnymcharakterze, chodzącą własnymi drogami.Mieszkał przez kilka lat w Kiełczewicach,chodził do szkoły w Borkowiźnie.Jako młody chłopak wyjechałdo Warszawy, gdzie podjął pra-Wycinanki Wacława Markiewicza22


cę i tam mieszkał aż do śmierci. Prawdopodobniewycinał razem ze swoimirówieśnicami jeszcze przed wyjazdemdo stolicy. 11We wspomnieniach rodzinyzachował się jako człowiek o szerokichzainteresowaniach. Wiele podróżował,interesował się malarstwem,muzyką, przyrodą, malował, rysował,wycinał. Zachowane w naszych zbiorachprace Markiewicza są różnorodne.Wyraźnie na <strong>pl</strong>anie kwadratu, obrzegach równych, falistych. Charakterystycznemotywy to dość częstopojawiająca się strzałka, stylizowaneliście, a w większych pracach motywygeometryczne i abstrakcyjne. W jegowycinankach wzór tworzą wycięte częścipapieru. Również on podejmujepróbę przedstawienia sylwetki tańczącejpostaci ludzkiej w wycinance pasowej.Zbiór ze Strzyżewic to ciekawyprzykład wycinanki z okresu międzywojennegona Lubelszczyźnie. Jestźródłem wielu cennych informacji izarazem doskonałym materiałem dopracy z dziećmi i młodzieżą. Podczaszajęć okazuje się, że jeszcze dziś możnazainteresować ich wycinanką. Kontaktz nią uruchamia wyobraźnię, uczymyślenia twórczego, przewidywaniarezultatów swoich działań. Kierujedziałania od przypadkowości do <strong>pl</strong>anowaniaefektów. Zainteresowanietym tematem dyrekcji i nauczycielilubelskich szkół skłania do zorganizowaniazajęć poświęconych pamięciautorów i wykonaniu przez uczniówkopii ich wycinanek z muzealnychzbiorów.Autorka jest pracownikiemMuzem Wsi Lubelskiej1Protokół z 22 sierpnia 1970 r., spisanyw Wydziale Kultury PWRN w Lubliniew sprawie zakupu wycinanek od WiktoraZiółkowskiego z Lublina.2Jako ilustracja do artykułu EugeniuszaFrankowskiego, O sztuce ludu polskiego,s. 1030-1031.3Która stosuje wyraźnie duże ażury.4Henryk Zwolakiewicz, Wycinanki I.Dobrzyńskiego, [w:] „Polska sztuka ludowa",Warszawa 1958, nr 2, s. 67-84.5Wywiad przeprowadzony w Srzyżewicach21 XI 2003 r. i 23 I 2004 r.5Ferdynand Rymarz, Dzieje Strzyżewicdo 1918 roku, Lublin 1994.7Przy wycinance Z. Dzióbak widniejeadnotacja W. Ziółkowskiego, że zostałaona zdjęta ze ściany w momencie pozyskiwania.8Wywiad zbiorowy przeprowadzony wStrzyżewicach 23 I 2004 r.9Dar przekazany 23 I 2004 r. przezCecylię Warchoł; w posiadaniu DziałuEdukacji w Muzeum Wsi Lubelskiej.10Wywiad przeprowadzony w KiełczewicachGórnych 5 II 2004 r.11Wywiad przeprowadzony z J. Bombą16 i 19 II 2004 r.Wycinanki Zofii DziobakWycinanki Stanisławy KucharczykFRANCISZEKModlitwaGODEKModlitwa to szept duszyKtóry wzlata do niebaNieraz tron Boga wzruszyWięc modlić się zawsze trzebaUczyć trzeba pacierzaGdy dziecko mówi jużI każdy krok mu odmierzaOpiekun - Anioł StróżModlitwy także potrzebaW pierwszej komunii czasDziecku bliżej do niebaWie o tym każdy z nasNiechaj modlitwa gorącaPomoże przy śmierci proguGromnicą gdy ręka drżącaToruje drogę ku BoguWŁADYSŁAW SITKOWSKITym, co odeszliNa 35-lecie STLOdeszli nie wrócąa jednak są z namipiórem i dłutemwciąż Boga czciliz pieśnią szli przecieżw orszaku żniwnymwe wspólnym trudzieten wieniec wiliZejdźcie się wszyscyna tę biesiadęz niebieskich szlakówchłopy spod strzechyza wasze trudyi dzieła naszena pewno Bóg wamodpuści grzechyTu się spotkamyprzy starej studnina kazimierskim rynkubędzie paradniekapela zagra -gościna w szynkuBędą rozgwaryprzy lampce winaza kraj sponiewieranywśród nas zasiądzieKazimierz Wielkiprzyszłością zatroskanyZejdźcie się chłopyjak zwyczaj każeby wzbudzić w sercach wiaręby w imię Bogai praw naturyubarwić życie szare3 maja 2003 r.


PROZAWALERIA PROCHOWNIKKora boskoTo jes sfjynto prowda, ze kto cym wojuje, tołot tego ginie. Zycie to potfierdzo stale, takdowno jak i teros.W jednej duzej wjosce probosc mjoł, jako kozdycłowjek, jedne przyware. Było to zamiłowani do narwistykkoni, które leciały jak wjater. Musiały byś to łogiery,konjecnie jednakij maści. Rod un tes gościł sie połokolicnyk dworak. Jak zawezwali go do chłorego cynogle do ksztu, to tymi konjami potrefił wartko przyjechać.Cós s tego, kjedy ty śkapiska niy jednego młodegochłopa jus dziadym zrobiły. Gryzły sie i kopały, siedymsfjatof ik było zaprzongnyć i potym w gotowościutrzymać na lycak, kjedy probosc sie gościł. Niy dziwota,ze co kfila inny parobek nimi powoził.Jaze przyseł taki dziyj, ze ni mjoł probosc woźnicedo sfojik łogierów, na w njedziele mjoł powjedzieć kozanina łotpuście, jaze w cwortej fsi. Przes cały tydziyjdowjadowoł sie, kto by go zawjos na tyn łotpust, duzepiniondze za to dawoł, nale chyntnego niy było. Dopjyrow pjontek wjecór zjawił sie na <strong>pl</strong>ebaniji niepilicłowiek. Nik go niy znoł, na do tego mizerny był. Wgłowje sie proboscowi niy mogło pomjeścić jak takolebjoda do rady s takimi konjami. Nale ni mjoł wyjścio,musioł na njego przystać. Zeby wyprógować, copotrefi, w sobote wybroł sie do pobliskigo dworu. Uwidziołftyncos, ze nowy parobek daje se rade z łogrami,jak jesce zodyn niy potrefił. Posłusne mu były jak baranki.Łuciesony sposobił sie na łotpust, jino ze ranow njedziele pachołek przyseł do njego z dziwnomgotkom. Powjedzioł, ze nijakik piniyndzy niy kce, inojednego: przes całom droge niy przegodajom do siebieani jednym słowym. Kozdy bydzie robił, co do njegonolezy i do drugigo sie niy ftronci. Proboscowi zdałosie to troche dziwne, nale godać s nim niy musiołpo drodze, byle go na cos przywjos i łodwjos s powrotym.Zaros za fsiom stoła na rozstajnyk drogak mało ka<strong>pl</strong>icka.Kjedy jom mijali, pachołek zatrzymoł konie ikamjyniami ześcigoł s dachu tej ka<strong>pl</strong>icki trzy kruki.Ksiyndzu straśnie sie to niy zwidziało. Jus mjoł go zbesztać,ze skaloł pośfjyncone mjyjsce, co mu tes ptoki zawiniły,jino sie łopamjyntoł, ze mu godać niy wolno.Pojechali dali.W drugij fsi dojechali pogrzyp. Chłowali tamtejsegodziedzica. Probosc cynsto u njego gościł. Przes zaprosynina łotpust niy był na pogrzebie. Kcioł jakosikprzes kfile jesce sie za njego pomodlić, zwolnić jak przejezdzołkole trumny. Tymcasym parobek, kjedy mjelimijać pogrzyb, to śmignył batym po konjak i przejechoł,ze nawet kapelusa niy zdonzył łuniyś. Złoś go strasnowziyna, niy tela ło njeboscyka sło, jino ło jego rodzine.Jak mjoł jim się pokozać na łocy. Ledwie sięstrzymoł, zeby niy skocyć s pjynściami na dziwnegopachołka. Na to jesce niy był konjec.W trzecij fsi, kjedy droga sła pod gore, zaś natrefilina pogrzyp. Jino cołkym jinny niźli pogrzyp dziedzica.Do małego wózka, na którym stoła trumna, zaprzongniyntybył cłowjek. S tyłu pomogało pchać wózek pjynciorodzieci. W trumnie była matka, na łojciec zaprzongniyntyzamiast konja. Kiedy dojychali ku nim, pachołekzatrzymoł konje, które stoły jak spyntane. Skocył spowozu i pomógł wyjechać jim s trumnom jaze na pro-WŁADYSŁAW SZEPELAKZaryteCo i kiedy sie hań zaryło? Co tom wieś Zorytymnazywajom, nie jest to miano od rzykiRaby, ktoro sie hań zacyno, ka się dwa potokiłoncom: Siyniawiański, co mo źródła pod górom, cojom Rabice nazywajom, drugi potok Biylancański moźródła pod górom Wesołe i drugo odnoga mo źródław Rabicy pod górom Zależnicom. Te dwa potoki siełoncom tam, kany som rozstajne drógi, a tam jus jesRaba Wyżnio, potym Rokiciny, dalyj płynie Raba besChabówke, a dalyj bes Rabke, co jom po nasymu Ropkomnazywomy. Jest tys nad rzykom Rabom i RabaNiżnio, ale od cego Zoryte pochodzi?Powiadali dziadkowie, ze leciała roz straśnie downoognisto kula, insi powiadali, ze to była gwiozda i spadław lesie, wyłomała las zaryła się w ziym i hań, ka siezaryła, ostała dziura w ziymi. Na pocontku boli sie ludzieblisko tyj dziury chodzić, bo powiadali: cuć dymymi siarkom. A dym był, bo sie połomane drzewaspolyły. Dobre, ze jesce było to po dyscu i ogiyń dalyjw lasy nie poseł. Kie sie ustało polić, ogiyń zgos, dymićsie przestało, pośli chłopi w to miyjsce zaziyrać. Ale dotyj dziury boli sie wlyś, bo pono siarkom śmierdziało, aprzecie anieli i gwiozdy siarkom nie śmierdzom, inozłe duchy.Opowiadali tys starzy ludzie, ze był tys taki, co hańdo tyj dziury wlos i dojrzoł, ze sie cosi świyci. Nakłodtego do kieśni i pocon wychodzić z tyj jamy, ale mustraśnie cionzyło, co podsed ku wiyrchu jamy, to ujechołrazym z glinom po ścianie. Wyłozył te świyconcekamiynie z kieśnie, ino se malućkom bułke w gorzciostawiył i s tom malućkom bułkom wyseł na wiyrk. Kieotworzył gosz i uźroł, ze to złoto, zamias sie przezegnać,to se zaklon i wte sie sciany uwiezły. Jama siezasuła do połowy glinom, a tyn śmiałek ledwie sie uratowoł.Ale złoto wypuściył z goszci i glina go zasuła,wróciył do wsi bes złota.Próbowali tys insi, ale biyda sie było dokopać, bobyło straśnie głymboko zasute glinom, a jesce po tymprzysły ulywy i jame zamulyło. Na ostatku syćko zrosłolasym, ino na to miyjsce powiadali, ze hań cosi jes zaryte.I tak od tego tom wieś Zorytym nazywajom.24


stom droge. Widzioł, ze probosc był jaze siwy ze złości,ale nic se s tego niy robił.Przyjechali do kościoła na cas. Probosc wyskocył jakłoparzony, pognoł do zakrystyje, ani niy popatrzoł nasfojigo woźnice. Jak przysło do kozanio, to s nerwoffsyćko mu s głowy wysudziało. Łozwodził sie i łowijołw bawełne, jas tu naros jego woźnica zacon strzylać nabacie. Ludzie zacyni sie łobziyrać, nik go niy posuchoł,totes cym pryndzyj skojcył kozani. Wyseł bocnymidzwiyrzami s kościoła siod do powozu i pognali ino jimw usak gwizdało. Zatrzymali sie dopjyro przy <strong>pl</strong>ebaniji.Wysiod s powoza i jaze sie trzons ze złości. Ze jusbyli na miyjscu, to łozdar sie na całe garło, niy baconc,ze ksiyodzu to niy przystoji:- Ty ciortofskie nosiyni, naleś mi ty fstydu narobił!Pachołek jino zrusoł ramjonami i łudawoł, ze niy wjy,ło co jidzie.- Zaros na pocontku kamjyniami ześ rzucoł po ka<strong>pl</strong>icce.- Jo jino ścigoł ty trzy kruki, co tam siedziały. Toniy były ptoki, jino debły. Uny tam niy po próżnicy siedziały,bo ludzi zwodziły na pokusyni, zeby niy śli dokościoła, jino do karcmy.- Na cymu kole pogrzebu dziedzica przejechołeś jakbycie wilki gnały?- Bo niy było cymu się zatrzymować - machnył rynkompachołek. - Ty, jegomościu, niy wiys, ze f tej trumniesame prochy lezały, bo ducha jus debły do pjekiełponjesły.- Nale tym drugim, co bes ksiyndza s pogrzebym śli,toś jesce pomogoł!- Bo ci wjeźli bogobojnom njewiaste. Na ksiyndzani mieli piniyndzy, nale za trumnom sła sama MatkaBosko.Probosc niy wjedzioł, co łotpowjedzieć. Na konjecsie łozdar:- Na mojim kozaniu strzylołeś na bacie, zeby miełublizyć.Pachołek się łośmjoł:- Nady wy zeście, jegomościu, niy widzieli, ze połowaludzi jus ftyncos spała. Jo jik ino kcioł pobudzić.- Jo ci tu zaros pokoze! - niy zdziyrzył probosc ikcioł parobka prasnyć w gymbe.Jak się zagiyrzył, to byłby ło ziym sie bechnył. Parobekkasik sie podzioł, kiby pod ziym się zapod. Probosc łozglondołsie na fsyćkie strony i coros wjynksy strak gobrał. Zacon pomału pojmować, ze jes f tym fsyćkim palecBozy. Jak potrefił se taki mizerota radzić z jego łogrami.To fsyćko, co jik po drodze spotkało i na konjec,ze tak nogle sie podzioł. Przezegnoł sie i zacon sie modlići krzyceć na przemjan. Jesce niy myśloł ło tym, cogo ceko. Dopjyro jak łogjery zacyny sie gryś, bo na kfilespokojnie niy łustoły, strak na njego przyseł. Przeciestrzeba było jik wyprzongnyć i dać łobrok, na tu ni miołkto. Jaze zimny pot na njego wyseł. Niy było inksej rady,musioł som wzionś sie do roboty. Kjela przy tym sie namordowołi strachu podzył, to rynka ludzko niy łopise.Całom noc niy zmrozył łoka. Skoro rano posłoł pohandlyrzy i łogiery im tanio sprzedoł, byle ik się pozbyś.Kupił zwycajne konicki, spokojne, do ktoryk pachołekzaros sie znalos. Zaniechoł sfojik gościn podworak i stoł sie prawdziwym duspastyrzym. Ponbócekpogroził mu palcym i dobrze wjedzioł, ze ś nimjesce nik nigdy niy wygroł, nawet taki który sukjynkeduchownom nosi tes.CECYLIA SŁAPEKOwcorzeUpłyneło juz około jednego wieku, kiedy wnasy Polsce beło duzo folwarków - inacydworów. Temi dworami zarzodzali dziedzice,tzw. jaśnie pany. Mieli duzo rózny słuzby sobie poddany,pocowsy od nojwoznijsego rzodcy az do owcorza,który zawdy posoł owce i mioł w sobie tako mocukryto, co pochodzieła od złego. Wsyscy mieszkali wjedny duzy chałupie - cworoku. W tych casach tylkowe dworach hodowano owce.Beł jeden taki owcorz w nasym dworze i mieskołz rodzinom w cworoku, a koło okna stoł stary dob imioł duzo suchych gałezi. I jednego razu wloz z sikierkomna deba tamtejsy kowol i ścion kilka suchych gałezido palinio. Zoboceł to owcorz, wysed do niego igodo:- Po co to zrobiełeś bez pytanio? Odechce ci sie nawiecy razy obcinać gałezie - i zawrócieł do chałupy.Kowol cuje, ze geba wykreco mu sie w drugo stronei sybko zesed z drzewa na zimie, usiod sobie i widzi, zenogi mo na północ, a gebe na południe i ni moze sobomrusyć, ani do przodu, ani do tełu. Zasmucieł siekowol bardzo, a z somsiadów ani domowych nitko niezblizeł sie do niego. Dopiero wiecorem owcorz przysed,dotknoł jego policków, coś zamamrotoł i wtencosgeba i nogi wrócieły na swoje, a gdy wsed do chałupy,to zona i dzieci nie poznały go, bo beł bardzo zminionyi wsyćkic włosy siwe.Mijały lata, ludzie boli sie owcorza, bo un potrafiełwiele zrobić złego. A kiedy beł troche starsijsy, dziedzicwymówieł mu pasienie owiec, gdyz jest młodsy najego mijsce. Owcorz nic nie powiedzioł, do owiec nieposed, tylko siedzioł w domu, a owce w owcarni przeraźliwiebecały. Poodwracały sie pyskami do ściany, niechciały jeś ani pić, nawet nie dary się wygnać z owcarni.Przychodzieli somsiedzi z prośbom do niego, abyto odminił, bo owce pozdychajo, ale un beł przy swojem.Mineło już pore dni, owce zaceny zdychać, wtedydziedzic widzi, ze to nie zorty. Som idzie do owcorza ibardzo go prosi, aby to odminieł, bo źle jest. Wtedyowcorz spokojnie do dziedzica te słowa:- Pon zawdy z owiec korzysto to nic, ale owce sommoje, gdy jo tu nie bede, tych owiec tyz tu nie bedzie.Jom sie tu zestarzoł, gdzie mom tero iś, tko mie przyjmie?Wtencos dziedzic do niego:- Pilnuj ich tak długo, dopóki ci zdrowio starcy.Wstoł owcorz ze stołka, ubrał się, wzion połke i swojegopsa i posed w strone owcrni, gdy sie zblizeł, wsyćkieowce jak na rozkoz wybiegły z owcami do niego.Postawały przed nim, kozdo uchyliła łeb i posły w poleza niem. Beł do kóńco zycio we dworze i posoł jesceprzez pore lot swoje owce, tkóre beły mu zawdy posłusne,razem ze psem. A kiedy juz naprawde ni móg,uwolnieł sie w taki łagodny sposób, ze owce przezełyto normalnie, tylko pies zdech.Do dzis ludziska starzy wspóminajo, kim beli i copotrafieli owcorze we dworach w downych casach.25


ZOFIA PRZELIORZNieboszczykz przypadkuStary Michalik już od jakiegoś czasu niedomagał.Wtedy, a było to jeszcze w czasie pierwszejwojny światowej, nikt się temu specjalnienie dziwił, no bo przecież swoje lata już przeżył. Naświętego Józefa skończył siedemdziesiąt osiem lat, więcmożna powiedzieć, że dożył pięknego wieku. Do lekarzanie szedł, ani też nikt do niego lekarza nie sprowadzał,bo przecież było wiadomo, że każdy tak długo żyje,jak długo pali się jego świeczka, a niejako obowiązkiemstarego człowieka jest ustąpienie miejsca młodym. Takijest bowiem odwieczny porządek tego świata: jedni sięrodzą, a drudzy umierają.Nie można powiedzieć, żeby się nikt nim nie zajmował.Klara, jego córka, gotowała mu co rano herbatę zrumianku i pokrzyw, zaś stara Michaliczka nawet kuręzabiła i po kawałeczku gotowała mu na wzmocnienie.Ale widać nie było mu pisane dożyć lata. Umarł w ciepłymajowy wieczór, otoczony całą rodziną odmawiającąmodlitwy za konających, z zapaloną gromniczkąw ręce, przy dźwięku srebrnego dzwoneczka konającychi wtórze słowiczych treli za oknem. Dzwoneczekkonających, tak jak i gromnica, był w każdym domu, ajego dźwięk towarzyszył umierającemu w drodze dowieczności. Śmierć w tamtych czasach była czymś naturalnymi każdy umierał w domu, w swoim własnymłóżku, w którym przez najbliższych sześć tygodni niktnie odważył się spać, by powracająca w tym czasie duszazmarłego miała gdzie się położyć.Kiedy Michalik wydał ostatnie tchnienie, rodzinawłaśnie kończyła odmawiać różaniec. Alojz, Michalikówzięć, zatrzymał zegar wiszący na ścianie, a Klarazasłoniła lustro. Od razu też posłano po Wowrzyną,żeby przyszła pomóc umyć i ubrać nieboszczyka dotrumny. Wowrzyno była jeszcze młodą kobietą, ale niebała się zmarłych i chętnie oddawała im tę ostatniąprzysługę, żeby mogli wyglądać jak należy, kiedy stanąprzed obliczem Pana. Teraz też przybiegła od razu, żebyzdążyć go ubrać nim zesztywnieje.Hanka, bo tak miała na imię Wowrzyno, ubierającMichalika, cały czas z nim rozmawiała. Opowiadała mu,że teraz będzie go ubierać do kościoła, gdy wkładałamu rękę do rękawa, to prosiła, żeby ją zgiął w łokciu,chwaliła go, że tak łatwo się daje ubrać i że dzięki temuteraz bardzo elegancko wygląda. Stary Michalik, umytyi ogolony, ubrany w swój odświętny garnitur, wyprostowany,rzeczywiście wyglądał tak, jakby mu kto conajmniej dziesięć lat odjął. Teraz tylko pozostało muwłożyć do rąk krzyżyk, różaniec i książeczkę do nabożeństwa,tę z której się przez całe życie modlił.Tak wyszykowanego ułożono go na przykrytym białymprześcieradłem łóżku. Na drugi dzień rano dzwonkościelny oznajmił wszystkim mieszkańcom, że oto jedenz nich opuścił ten ziemski padół.Jak to w takich przypadkach bywa, trzeba było jeszczezamówić pogrzeb u księdza i kupić trumnę w mieście.Należało się z tym śpieszyć, bo robiło się corazcie<strong>pl</strong>ej i nieboszczyk nie mógł przebywać w domu zbytdługo. Tak więc jak tylko rano skończyli obrządzać inwentarz,Alojz zaprzągł Fuksa do wozu i razem z Klarąi teściową pojechali do miasta. W domu został tylkosyn Michalików, Franek, który wrócił z nocnej zmianyw kopalni i zmęczony położył się spać.Jeszcze nie wyjechali ze wsi, gdy zauważyli idącą znaprzeciwka handlarkę, która skupowała jajka, by potemodsprzedać je z zyskiem w mieście.- A kandyż to tak wczas jedziecie? Dyć przeca dzisioni ma torgu!- Na dziwejcie się Pytlino, jaki nieszczynści się nomprzytrefiło. Wczora we wieczór mój stary umar i potruła jadymy.- Na cóż też nie padocie, Michaliczko, przeca niedownojeszcze taki żyźby był! Roznimóg się na co, czy jak?- Ani tak bardzo ni, yno już tak jakoś bez dwa tydniejeś ni móg i tak jakoś polygowoł, ale my se padali,że jak się odcie<strong>pl</strong>i, to na pewno zaś do siebie przidzie,a tu dziwejcie się, wzion i umar.- Na dyć by się tam jeszcze przi tej chałpie przidoł,choćby yno dziecek prziwachować.- Na toćby się przidoł, ale co człowiek zrobi, przecawszystkich nas to czako, to je ta jedna sprawiedliwośćna tym świecie.- Wiycie, jak byda wele waszej chałpy, to tam wlezai porzykom przi nim.- Ja, możecie tam wlyź, tam ni ma zamknione.- Tóż jedźcie z Bogiym.- Ja, z Panbóczkiem.Michaliczka z zięciem i córką pojechali dalej, a Pytlinoze swoim koszykiem kontynuowała wędrówkę oddomu do domu, wstępując wszędzie tam, gdzie miałanadzieję kupić chociażby parę jajek. Przechodząc obokdomu Michalików, postanowiła tak jak obiecała wstąpićdo niego i pomodlić się przy zmarłym. Weszła więcdo domu, w sieni zostawiła koszyk z jajkami, a samaotworzyła cichutko drzwi do izby. Widząc zasłonięteokno i leżącego w łóżku mężczyznę, była pewna, że tonieboszczyk. Uklękła zatem w pobliżu drzwi i zaczęłagłośno odmawiać „Ojcze nasz". Kiedy była w połowie,wydało się jej, że zmarły się poruszył. Zrobiło jej sięnieswojo, ale postanowiła kontynuować modlitwę. Kiedyzaczęła śpiewać „A ci którzy już dni swoje skończyli",mężczyzna usiadł na łóżku i zapytał:- A co ty tu robisz?W tym momencie Pytlino zamarła z przerażenia.Wszystkiego mogła się spodziewać, ale nie tego, że nieboszczykbędzie z nią rozmawiał. W swym przerażeniuzamknęła oczy, aby nie patrzeć na siedzącego na łóżkunieboszczyka. Kiedy odzyskała władzę w nogach, z przeraźliwymwrzaskiem rzuciła się do ucieczki, wysypującjajka z koszyka.- Retujcie mie, ludkowie! Nieboszczyk mie goni!Jonek Klepek, który mieszkał zaraz po drugiej stroniedrogi, myślał, że ktoś kogoś chce zamordować, chwyciłwięc pogrzebacz i ruszył ofierze na ratunek. Jego zdumienienie miało granic, kiedy zobaczył uciekającą przed niewidzialnymprześladowcą handlarkę jajek. Kiedy wreszciezdołał wyciągnąć z niej czego się tak przeraziła, postanowiłsprawdzić, co się stało. Nie bardzo mógł uwierzyćw to, że stary Michalik ożył, chociaż słyszał o takich przy-26


padkach, że człowiek uważany za zmarłego budzi się zletargu. Kiedy wszedł do sieni, zobaczył Franka zgarniającegołopatką do wiaderka to, co pozostało z jajek.- Na mój Boże! Francek, co się to tu stało!?- A czy jo wiym? Społ żech po nocce, aż mie ta handlyrkaobudziła, kiero zaczła głośno przi mie rzykać.Toch się som zlynk i pytom się ji, co się to robi, a łonazaczła ryczeć jakby diobła ujrzała.- Człowiecze, łona se myślała, że to twój ojciec leżyw tym łóżku i chciała porzykać za niego. A tyś jom takwylynkoł!- Jezderkusie, przeca ojciec leżom w tej drugij,mniyjszej izbie. Boroka baba, dyć jeszcze jom mógł szlagtrefić! Bych był wiedzioł, że łona se myśli, że jo to jemój ojciec, to bych ani nie był dychoł!I tak to czasami najlepsze chęci obracają sięprzeciwko człowiekowi. Biedna handlarka, kiedyokazało się jak się fatalnie pomyliła, przez pół rokuze wstydu nie pokazywała się we wsi i już do końca życianie weszła sama do domu, w którym był nieboszczyk.A starego Michalika pochowano jak Pan Bóg przykazałw solidnej dębowej trumnie i pamięć o nim odeszłarazem z tymi, którzy go znali. Ale opowieści o jegośmierci i modlącej się za niego handlarce jajek przetrwałydo dnia dzisiejszego.ZDZISŁAW PURCHAŁAChcecie, to wierzcieBędąc w którymś roku uczestnikiem TargówSztuki Ludowej w Kazimierzu nad Wisłą,dzieliłem stoisko z Andrzejem Grabczykiem,wykonawcą wspaniałych ptaków-dziwaków, a takżewiększych eksponatów ptactwa domowego. Interesszedł jak woda. W pewnej chwili słyszę, jak starsza pani- raczej gospodyni domowa, niż miłośniczka sztuki ludowej- pyta:- Po ile te kurczaki?Kiedy usłyszała cenę, bardzo zaskoczona mówi:- To więcej niż za prawdziwe na stoisku z drobiem!Dlaczego tak drogo?Niespeszony twórca odpowiada:- Bo prawdziwe wylęgły się same, a te musiałemwyrzeźbić...ZKrzysiem Soleckim - kowalem, którego twórczośćwszyscy w Kazimierzu znają i podziwiają- spotkałem się przy ognisku, tradycyjnie,od lat, rozpalanym w ruinach kazimierskiego zamku.Na długich kijkach pieczemy kiełbaski, przezornie odsuwającsię od żaru, a Krzysiek przy ogniu czuł się jakryba w wodzie. Gadamy o różnych sprawach, o imprezach,w których wspólnie braliśmy udział, i w pewnejchwili Krzysiek, wpatrując się w ognisko, mówi:- Wiesz co, Zdzichu? Jak u nas w okolicy jest jakiśpożar, to do ognia wzywają najpierw mnie, a dopieropóźniej straż pożarną.- A to dlaczego? - pytam zaciekawiony.- Bo kowal na ogniu zna się najlepiej, a innegooprócz mnie już od dawna w okolicy nie ma.Stanisława Jaskułkę zna każdy, kto choćby tylkoraz zawitał do Kazimierza na OgólnopolskiFestiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych. Takżei on zna bardzo wielu, nie tylko spośród muzykującychartystów, ale także tych uzdolnionych manualnie twórców.Późny wieczór, prawie noc. Wszyscy tańczą naRynku, nie zważając na kocie łby pod nogami. Kapelarżnie aż się drzazgi sypią...Kolega Władek dyskretnie rozlewa imieninową nalewkę.Ten, to ma szczęście! Zawsze przy muzyce, pośródtylu znajomych i kolegów. W takiej chwili zjawiaAndrzej Graczyk na Targach Sztuki Ludowej w Kazimierzu.Fot. Alfred Gaudasię pan Stanisław, który na chwilę oderwał się od swoichobowiązków i zdyszany szepcze:- Nalijcie mi, chłopcy, co tam mocie, cobym mógłinstrument przeloć, bo mi straśnie w gardle zaschło,ino nie wody, bom przeciw nie ryba.No to nalali mu. A kiedy już wypił wraz z innymi zapomyślność solenizanta, mówię do niego:- Ja myślałem, że w nocy, to tylko sowy latają, alewidzę, że w Kazimierzu, to nawet jaskółkę o północyna rynku się spotka.- A spotko się, spotko! A to dlotego, ze jo jestemwyjątek łortograficny, cyli Jaskułka przez „u" łotwarte,a nie tak, jak te moje skrzydlate kuzyni.27


KAZIMIERA WIŚNIEWSKA HELENA CHŁOPEKO Matce Do SosnyMARIA SUCHOWADomByłaś dla mnie zapachemmiłego wiejskiego ogródkaod zmartwień nad głową dachemnadzieją pociechy w smutkachByłaś słońcem co świeciponad ziemią codzienniepo burzy spokojem i cisząi przyjaciółką - niezmiennieByłaś dla mnie Tym Wszystkimco piękne dobre prawdziweco krzepi koi i goico zawsze jest sprawiedliweChociaż już dawno odeszłaśw te drogi skąd nie ma powrotuja zawsze Cię mile wspominamw radości i w czasie kłopotuMoja Sosnoz tamtych latdziecinnychgdzie jesteśwołam cięszukamPrzecież to ten lasa ciebie nie maMoże urosłaśi taka dumnaszeptem ciszy leśnejdrwisz sobie ze mnieżeto nie wczoraj nie wczorajzbierałam tu jagodyUstawiam na naszym stolebukiet z kłosów, kwiatów i trawi znów dom pachnie polem,znów rozbłyska sto barw.Na ten nasz byt niepewny,na czasy nieciekawe,balsamem ptasie śpiewyza oknem wczesnym ranem.W zadyszane południeczas przystaje na moment,już nieraz było trudniej,a jakoś przetrwał człowiek.Dopóki dym z kominai póki krzyż nad drzwiami,wszystko można przetrzymać,wszystko można ocalić.ROMANGRABIASWŁADYSŁAWDo JasnogórskiejKOCZOTMatkiZ Jasnej Góry Matka BożaZamojsko-lubaczowskim traktem chodziDo parafii z radością wstępujeDo stęsknionych serc dzieci przychodziZ Jasnej Góry Królowa PolskiNawiedza znów roztoczańską ziemięNa drogach spotyka zatroskanych ludziI to chłopskie tułacze <strong>pl</strong>emięZ Jasnej Góry Pocieszycielka naszaOtrze z oczu łzę niejednąZmęczonych wesprze dobrą nadziejąSamotną matkę dostrzeże biednąZ Jasnej Góry Częstochowska PaniDo Syna wciąż ręce wznosiO nie pozwól sercom błądzićKiedy Cię o łaski kościół prosiZ Jasnej Góry Chrystusowa MatkoCzuwaj zawsze nad polskim domemWeź w opiekę wszystkie dzieci swojeMódl się pod chlebnym zagonemZ Jasnej Góry Przenajświętsza MatkoZaufaj i tym którzy pobłądziliNiech uklękną przed Twoim obrazemI ci co kiedyś z Ciebie zadrwili8 marca 2004 r.Wiersz napisany z okazji rozpoczęcia peregrynacji kopii cudownegoobrazu Matki Boskiej Częstochowskiej po parafiach w diecezjizamojsko-lubaczowskiej od 7 marca do 18 września 2004 r.WigiliaBiały obrus biały śnieg i opłatek białyPierwsza gwiazdka jasno świeciBóg się rodzi małyWszystko białe dziś na świecieJasno w naszym domuKażdy dzisiaj jest uprzejmynie wadzi nikomuKażdy czeka dziś na gościaKtóry ma się zjawićBoże prawo przynieść z sobąI prawdę objawićPłomyk świeczki nam migoceNadzieję nam dajeSam Pan Jezus nas odwiedziNowy czas nastajeKażdy klęka do pacierzaI modlitwę wznosiBogu dzięki za rok dobryI o zdrowie prosiPo modlitwie wszyscy wspólnieOpłatkiem się dzieląWnuki dzieci i dziadkowieRazem się weseląPo wieczerzy wigilijnejBogu pokłon dająWszyscy razem pięknym chóremKolędy śpiewają„Chwała Bogu w wysokościa ludziom na tej niskościniech pokój będzie"28


Promocja „Śpiewanejek moich..."12 lutego br. w siedzibie STL odbyta się promocja książki „Śpiewanejki moje... Najwybitniejsi śpiewacy ludowi Lubelszczyznyi ich repertuar". Część I. Jej autor, prof. Jan Adamowski opowiedział o pracy nad publikacją prezentującą lubelskie pieśni ludowe.Fot. Alfred GaudaI


Współczesne goWyk. Maria Marusarz z Kościeliska.Wyk. Katarzyna Buńda z Kościeliska.II


sety z PodhalaGorset ślubny, wyk. Stanisława Łukaszczyk z Poronina.Wyk. Anna Ogórek, Ciche.Wszystkie twórczynie przedstawionych gorsetów zostały niedawno przyjęte do STL.Zdjęcia Alfred GaudaIII


GaleriajednegotwórcyANTONI KAMIŃSKI (ur. 14 czerwca 1947 r.) -znakomity rzeźbiarz z Kutna, współtwórcatzw. kutnowskiego ośrodka rzeźbiarskiego.Pierwszą nagrodę zdobył w 1974 roku. Jegorzeźby nagradzano potem wielokrotnie w konkursachw całym kraju. Prace Kamińskiegoznajdują się w zbiorach wielu muzeów.Zdjęcia:Wanda DowlaszewiczPaweł OnochinRoman PrószyńskiIV


SYLWETKIZofia Janczewska w drodze na kolejne zajęcia w Bielicach. Marzec 2004.WANDA SZKULMOWSKATaneczna pasjaZofii JanczewskiejFot. Wanda SzkulmowskaW każdą środę o godzinie dwunastej trzydzieści paniZofia udaje się w podróż pociągiem osobowym z Bydgoszczydo Mogilna (to półtorej godziny jazdy). Tamczeka na nią samochód ze Szkoły Rolniczej w Bielicachi po pół godziny jest już na miejscu. Po południuprowadzi cztery godziny zajęć tanecznych z pierwszągrupą młodzieży Zespołu Regionalnego „Białe Kujawy",nocuje w internacie szkolnym i następnego popołudniama kolejne cztery godziny z grupą starszą (grupy sąliczne, po 40 osób). Późnym wieczorem w czwartekwraca do domu. Ten rytm wyjazdów i powrotów trwajuż z górą dwadzieścia lat, od roku 1982, z małą przerwą.Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt,że Zofia Janczewska właśnie przed pół rokiem skończyła90 lat. To nie pomyłka!. Zdumiewające, nieprawdaż?Każdy, kto miał okazję ją poznać, musi przyznać, żejest osobą bardzo pogodną i ludziom życzliwą. Dobrą iserdeczną. Kochającą młodzież. To widać od razu.Gdyby nie te cechy charakteru, jakże mogłaby mieć takdobre kontakty z młodymi ludźmi, od których przecieżtak dużo w swej pracy wymaga - wysiłku i dyscy<strong>pl</strong>iny?Każdego, kto panią Zofię zna dłużej i wie o niejwięcej, zdumienie i podziw nie opuszczają już nigdy.Znam ją czterdzieści z górą lat, więc wiem.Urodziła się w październiku 1913 roku w Bobrujskuna kresach wschodnich. Była „panienką z dobregodomu", tyle tylko, że sielankę dzieciństwa i młodychlat znaczyły daty na tych terenach szczególnie znamienne:pierwszej wojny światowej, rewolucji 1917 roku orazwojny polsko-bolszewickiej. Jej ojciec, Józef Zakrzewski,pułkownik wojsk polskich odznaczony KrzyżemVirtuti Militari, po przejściu w stan spoczynku w roku1921 osiedlił się z rodziną najpierw na Wołyniu, gdzieZofia skończyła gimnazjum, a od 1933 roku w Warszawie.Tu trafiła do słynnej prywatnej Szkoły UmuzykalnieniaStefana i Tacjanny Wysockich; w czerwcu 1939roku po sześciu latach studiów na dwóch wydziałach -muzycznym i tanecznym - otrzymała dy<strong>pl</strong>om. Od półroku była mężatką, żoną Leopolda Janczewskiego, absolwentaPolitechniki Warszawskiej. Na wakacje obojewyjechali do majątku męża na Wileńszczyźnie, alenie zdążyli już do Warszawy wrócić. Po wkroczeniuwojsk radzieckich zaczęły się aresztowania i wywózki -ojciec męża został aresztowany i zesłany do łagru, oniz walizką letnich rzeczy i osiemdziesięcioletnią ciociąznaleźli się w Kazachstanie. Tu urodziła w 1940 rokuich córka Teresa. Mąż dotarł do armii Andersa i zginąłjako lotnik w Anglii 11 listopada 1944 roku. PaniZofia z córką i teściem wypuszczonym z łagru w 1946roku przyjechała do Polski. Zamieszkała w Bydgoszczywłaściwie „przypadkowo", ale dalsze koleje jej życianajlepiej świadczą o tym, że właśnie tu miało byćjej kolejne „miejsce na ziemi".To zdumiewające, ale ona uczyła tańca nawet wKazachstanie. Nie w sowchozach czy kołchozach, dokądją przenoszono, ale gdy ostatnie trzy lata żyła w29


Bułajewie. Wprawdzie „etatowo" pracowała wtedy jakosprzątaczka w firmie spedycyjnej za 100 rubli miesięcznie(tyle właśnie na czarnym rynku kosztowało wiaderkoziemniaków), ale najpierw w szkole uczyła polskiedzieci, a potem nawet w domu pionierów prowadziładziesięcioosobowy dziewczęcy zespół taneczny, którywe wszystkich międzyszkolnych eliminacjach konkursowychzajmował pierwsze miejsca (a startowało zawszeco najmniej 150 zespołów). Przyznaje, że nie znała tańców„ruskich", ale podglądała spontanicznych „taneczników",którzy czas oczekiwania np. na seans filmowy skracalisobie tańcem - ktoś zwykle grał na „harmoszce", a ktochciał, to tańczył. Szkoda, że wyrzuciła gazety, w którycho niej i sukcesach jej zespołu wtedy już pisano.W Bydgoszczy też zaczynała od pracy fizycznej, alejuż w 1950 roku uczy rytmiki w pięciu przedszkolach, aod 1952 roku nieprzerwanie w wielu miejscowościachprowadzi zespoły taneczne i uczy, uczy, uczy polskichtańców ludowych. Do dziś.Od 1959 roku do przejścia na emeryturę w 1973 rokupani Zofia była instruktorką tańca w WojewódzkimDomu Kultury w Bydgoszczy. Swoje wykształcenie wyniesionew młodości ze szkoły Wysockich poszerzyła wtym czasie o czteroletnie Studium Taneczne CPARA wWarszawie (traktowane jako wyższe zawodowe) - ukończyłaje w 1968 roku i jako pierwsza w województwiebydgoskim w 1967 roku uzyskała kwalifikacje instruktorskiekategorii „S". Pracę dy<strong>pl</strong>omową pisała na tematkujawiaka. Zbierając materiały do tej pracy w terenie,miała okazję poznać jeszcze znakomitych informatorówz okolic Brześcia Kujawskiego i Lubania i nauczyć sięod nich wszystkich niuansów postawy, kroku, ruchu, figur,które stanowiły o specyfice „wiejskiego" kujawiaka.Bardzo jej to w dalszej pracy okazało się potrzebne.Wiedzę o tańcach pałuckich i umiejętność ich wykonywaniazdobywała natomiast bezpośrednio od KlaryPrillowej i jej „staruszków". W Kcyni bowiem od 1956roku istniał Zespół Regionalny „Pałuki", „autentyczny",trzypokoleniowy, w którym starzy tancerze przekazywalimłodym nie tylko melodie i teksty dawnychpiosenek, ale i sztukę tańców „żandara", „wilczka",„walcerka" czy „osiemnastu kółek". I pilnowali, abywszystko było tak, jak za czasów, gdy się to powszechnieśpiewało i tańczyło. Nic zatem dziwnego, że prowadzonyprzez panią Zofię po latach (1985-1993) ZespółPieśni i Tańca „Pałuki" w szubińskiej Szkole Ogrodniczejbył wysoko oceniany, właśnie za tak dużą wiernośćw stosunku do tradycji. I dobrze, że w przygotowywanymprzez Polskie Towarzystwo Etnochoreograficznew Warszawie (którego pani Zofia jest członkiem) Leksykonietradycyjnych tańców polskich znajdą się informacjeo tańcach pałuckich przez nią przekazane.Lista zespołów tanecznych, które prowadziła ZofiaJanczewska przez 52 lata, liczy siedemnaście pozycji.W jednych zespołach działała stosunkowo krótko - dwado pięciu łat - w innych po dziesięć i więcej. Najwcześniej(1952-1953) prowadziła zespół taneczny w ZakładachNaprawczych Taboru Kolejowego w Bydgoszczy,następnie (1953-1955) uczyła dwie grupy taneczne wbydgoskim i toruńskim zakładach poligraficznych, którewystępowały razem jako zespół międzyzakładowy. Od1955 do 1961 roku dojeżdżała do Włocławka do ZakładowegoDomu Kultury „Celuloza", gdzie istniałZespół Pieśni i Tańca „Kujawy". Z młodzieżą tego zespołubrała udział w V Międzynarodowym FestiwaluMłodzieży i Studentów w Warszawie (1955). Poznaławtedy toruńskich etnografów - Halinę Mikułowską iKalinę Antonowicz - z którymi później przez wiele latwspółpracowała. W roku 1959 była jednym z choreografówprzygotowujących wielkie widowisko taneczne nastadionie „Polonia" w Bydgoszczy. Występowało wtedy1500 tancerzy z całego kraju, głównym reżyserembyła Bożena Niżańska z Rzeszowa, a pani Zofia wraz zIgnacym Wachowiakiem z Lublina oraz choreografemz Poznania przygotowywali 300-osobową grupę tancerzydo poloneza, kujawiaka i oberka.W roku 1963 rozpoczęły się jej trwające do dziś kontaktyz młodzieżą szkół rolniczych. Przez sześć lat uczyłatańców kujawskich uczniów pierwszych i drugich klasPaństwowej Średniej Szkoły Rolniczej w Bydgoszczy.W roku 1969 budynki szkoły przekazano powstającejWyższej Szkole Rolniczej, a uczniów przeniesiono doszkół rolniczych w Karolewie, Bielicach i Szubinie.Wtedy Zofia Janczewska zaczęła dojeżdżać do Karolewai uczyła tu członków Zespołu Pieśni i Tańca „Karolaki".Przez 25 lat (!) do 1994 roku pod jej kierunkiemkolejne roczniki przyszłych rolników poznawałypolskie tańce narodowe i regionalne, brały udział wwidowiskach obrzędowych i uczestniczyły w dożynkachcentralnych w Bydgoszczy (1974), Płocku (1976), Lesznie(1977) i Piotrkowie (1979), zdobywały nagrody naprzeglądach w województwie i kraju. A także rywalizowałyze swymi kolegami z Zespołu Regionalnego „BiałeKujawy" działającego w Szkole Rolniczej w Bielicach,do których pani Zofia także dojeżdżać zaczęła, jako żeoba w repertuarze miały głównie folklor Kujaw.Współzawodnictwo między szkoły rolniczymi byłonie na żarty, gdyż stawka była wysoka - otóż w latach1984-1989 Związek Młodzieży Wiejskiej zainicjował iprzeprowadził sześć edycji ogólnopolskich przeglądówdorobku kulturalnego młodzieży szkół rolniczych (imprezazmieniała kilkakrotnie nazwę, lecz w województwiebydgoskim cieszyła się wielkim powodzeniem,uczestniczyło w niej aż siedem szkół). Młodzież rywalizowałaaż w dziesięciu różnych dyscy<strong>pl</strong>inach, m.in.prezentowała strój ludowy swego regionu, umiejętnośćwykonywania rękodzieła ludowego, przedstawiała sylwetkętwórcy ludowego oraz popisywała się w śpiewiei tańcu ludowym. Za te ostatnie popisy otrzymywałosię wiele punktów, więc szkołom zależało na posiadaniudobrych zespołów folklorystycznych. A któż mógłbyje lepiej prowadzić niż Zofia Janczewska, której„Karolaki" już były w Polsce znane? Więc o współpracęz panią Zofią zabiegały intensywnie szkoły i w Bieli-„Kujawianki" w Szkole Stefana i Tacjanny Wysockich w Warszawie.Rok 1935. W środku stoi Zofia Zakrzewska (Janczewska).Zofia Janczewska. Rok 2003.30


cach, i Szubinie. No i okazało się, że skutecznie. Taniezmordowana kobieta i w Szubinie prowadziła ZespółPieśni i Tańca „Pałuki" w latach 1985-1993 (ażdo rozwiązania szkoły), i w Bielicach - o czym byłamowa już na samym początku - od 1982 do chwili obecnej(2004)! Dla uzupełnienia obrazu dodać trzeba, żewszystkie trzy zespoły utrzymywały się w absolutnejczołówce laureatów wspomnianych przeglądów wojewódzkichi ogólnopolskich.Czy można coś jeszcze dodać? Okazuje się, że tak:prowadzenie w latach 1974-1979 grupy tanecznej (12par, duża stylizacja) Zespołu Pieśni i Tańca w WyższejSzkole Pedagogicznej w Bydgoszczy i dokładnie w tymsamym czasie w Szkole Rolniczej w Starym Brześciu(na prośbę dyrektorki pani Sikory) prowadzenie zespołutanecznego kujawskiego niestylizowanego. W latach90. pani Zofia uczyła także tańców w integracyjnej SzkolePodstawowej nr 65 w Fordonie (odległa dzielnicaBydgoszczy), gdzie przebywały dzieci niepełnosprawnerazem ze zdrowymi. Jako konsultant dojeżdżała równieżkilka lat do Zespołu Folklorystycznego „Krajna"Nakielskiego Domu Kultury w Nakle i do Zespołu Pieśnii Tańca „Kaszebe" w Chojnicach prowadzonegoprzez Marię Renatę Wróblewską w Szkole Podstawowejnr 3. A jakby tego było mało - aż 10 lat (1993-2003) konsultowała Zespół Pieśni i Tańca „Pomorzanie"pracujący w Gminnym Ośrodku Kultury w Stronnej(obecne woj. zachodniopomorskie) oraz blisko 25pięć lat (1977-2003) - Zespół Taneczny „Algi" w SzkolePodstawowej w Kołobrzegu. Jest to zespół tańca nowoczesnego,ale pani Zofia i w tym zakresie posiadaod dawna kwalifikacje. No i to by było prawie wszystko.Jest Zofia Janczewska niewąt<strong>pl</strong>iwie „tytanem pracy"i to w tym najszlachetniejszym znaczeniu. DziękiBogu, znajduje ciągle jeszcze siły na tę niewiarygodnąaktywność, bez której trudno jej byłoby żyć. - To mnietylko trzyma - mówi, gdy słyszy głosy zdumienia. Toprawda. „Trzyma" ją wciąż żywa pasja tańca i chęć przekazywaniatej pasji młodzieży. Lecz myślę, że jest takżejeszcze jedna przyczyna, bardzo głęboko skrywana,niemal nigdy nie uzewnętrzniana, lecz stanowiąca drugimotor jej działania: to przekonanie, że młodzi Polacypowinni znać polskie tańce narodowe i tańce swegoregionu, w którym żyją. Powinni, bo to ich korzenie,ich dziedzictwo kulturowe. Powinni, żeby nie zagubićsię w Zjednoczonej Europie. I ona, dopóki jej sił starcza,stara się im w tym pomagać.W listopadzie 2003 roku, po raz kolejny w czasie„Limanowskich Ślazów", odbywało się spotkanie i szkolenieinstruktorów tanecznych z Polski południowej.Pani Zofia jest od lat wielu uczestniczką tych spotkań,podobnie jak międzynarodowych festiwali dziecięcychzespołów regionalnych, „Święta Dzieci Gór", organizowanychlatem w Nowym Sączu. Tak bardzo obie imprezyi uczestniczący w nich koledzy i koleżanki są jejbliscy, że pokrywa z własnych funduszy koszty uczestnictwa,jedzie pociągiem na drugi koniec Polski i przezdwa tygodnie oddycha najmilszą dla siebie atmosferą.Jest tu oczekiwanym gościem, widzem, patrzy, podziwiai odpoczywa. Lecz tym razem czekała ją w Limanowejniezwykła niespodzianka - urządzono jej huczneurodziny, dziewięćdziesiąte urodziny! Były kwiaty,życzenia i upominki, powiedziano dużo dobrych i potrzebnychsłów. I było wielu przyjaciół, którzy ją podziwiają,wspierają i kochają.„Drewno mapo prostuduszę".O rzeźbiarzuZygmuncieWalenciukuZygmunt Walenciuk (ur. w 1935 r.) ze wsi Kolanow woj. lubelskim jest jednym z najbardziej uznanychrzeźbiarzy regionu. Należy do Stowarzyszenia TwórcówLudowych, przez wiele kadencji był członkiem zarządu,prezesem, a obecnie jest sekretarzem OddziałuBialskopodlaskiego, a także członkiem Zarządu GłównegoSTL.Na Lubelszczyźnie jest znany od początku lat 70.,początkowo głównie z prac malarskich, które w następnychlatach zdominowała rzeźba. Jako rzeźbiarz zyskałuznanie badaczy i kolekcjonerów oraz wiele nagród iwyróżnień w konkursach sztuki ludowej,Początek zainteresowań artystycznych ZygmuntaWalenciuka wyglądał podobnie jak u większości samorodnychartystów. - Sam nie wiem, skąd to się we mniewzięło - mówi. Może z nudów, gdy jak wielu chłopcówzaczął strugać gałązki, aby umilić czas podczas pasieniakrów, a może z pragnienia stworzenia czegoś pięknego.Zdolności artystyczne Walenciuka zauważyli nauczyciele.Pomagali w zdobywaniu materiałów, podsuwalitematy. Początkowo zajmował się malowaniemdekoracji, portretów ze zdjęć, kopiowaniem obrazów.Chciał uczyć się rzemiosła artystycznego u rzemieślnikazajmującego się odnawianiem kościołów, ale warunkiżyciowe zmusiły go do obrania innej drogi. Musiałzająć się prowadzeniem gospodarstwa rolnego. Niezapomniał jednak o swoich zainteresowaniach, malowałdla siebie.Jego prace zostały zauważone w 1970 roku przezpracowników Wojewódzkiego Domu Kultury w Lublinie,którzy w terenie szukali eksponatów na przygotowywanąwłaśnie wystawę sztuki amatorskiej. Od tejpory nazwisko Walenciuka często pojawia się wśród lubelskichtwórców, jednak wkrótce jako autora rzeźb ipłaskorzeźb, gdyż ta dziedzina okazuje się mu bliższa,bo daje większe możliwości samorealizacji.Rzeźbiarz przez 30 lat swojej pracy wziął udział wwielu konkursach sztuki ludowej, organizowanych przeznajbardziej prężne muzea w Polsce, jak Muzeum Etnograficznew Toruniu| Państwowe Muzeum Etnograficznew Warszawie czy posiadające bardzo bogate zbiorysztuki ludowej Muzeum Lubelskie, jak też w corocznych,odbywających się od kilkunastu lat, edycjach konkursu„Sztuka ludowa południowego Podlasia",31


przygotowywanego przez Muzea Okręgowe w BiałejPodlaskiej i Siedlcach oraz Muzeum Regionalne w Łukowie.Rzeźby Walenciuka, które znajdują się w zbiorachtych <strong>pl</strong>acówek, wielokrotnie pokazywano na wystawach.Twórca wiele czasu poświęca na działalność społecznąi popularyzatorską. Od wielu lat współpracujeze szkołami prowadząc lekcje, także w muzeum w BiałejPodlaskiej, i warsztaty. Chce przekazać swoje umiejętnościmłodym, aby i oni poznali trud i radość tworzenia,pragnie ujawnić nowe talenty. Jest życzliwy, serdeczny,chętnie dzieli się swoją wiedzą. Pracuje takżez dorosłymi. Miewał uczniów, teraz rzeźbi córka.Pomaga innym artystom. Od dwóch lat jest komisarzemPleneru Twórczości Ludowej organizowanego wsąsiednim Jabłoniu - dawnej posiadłości znanego rzeźbiarzahr. Augusta Zamoyskiego. Sam od lat uczestniczyw <strong>pl</strong>enerach rzeźbiarskich, w ostatnich latach weFrancji.Zygmunt WalenciukZygmunt Walenciuk w swoich pracach podejmujeróżnorodną tematykę, ale najbliższe mu są tematy religijne,zagadnienia związane z tradycjami patriotycznyminarodu i ilustracje dawnych ludowych podlaskichzwyczajów. Tematy religijne realizuje na zamówieniekościołów, najbliższych - z Parczewa, Kodnia czy Siedlec.Często są to wieloelementowe Drogi Krzyżoweczy tajemnice różańca. Stworzył także wiele figur ChrystusaFrasobliwego czy oryginalne wyobrażenie MatkiBoskiej Pasterskiej - Opiekunki Podlasia.Zasługą Walenciuka jest przypomnienie tradycjizwiązanych z ludnością wyznania unickiego mieszkającąna Podlasiu. Znane są sceny męczeństwa unitówpodlaskich, ale rzeźbiarz zilustrował wspomnienia irelacje dotyczące obrzędów religijnych - chrztu, spowiedzi- odbywających się w lasach, w ukryciu. Na wspanialezakomponowanych narracyjnych płaskorzeźbachukazuje własną artystyczną wizję tych wydarzeń.Wiele prac poświęcił rodzinnej wsi, okolicy, czasomdzieciństwa. Sceny z kolędnikami,zabawy dzieci, zajęcia rolnicze, czybardzo popularne wizerunki Żydówsą rodzajem lokalnej kronikihistorycznej, ocalają od zapomnieniaprzeszłość najbliższejokolicy.Fot. A. Trochimiuk (1987 r.)Prace Walenciuka to rzeźbypełno<strong>pl</strong>astyczne i płaskorzeźbywykonywane głównie w drewnielipowym. Lubi pracować z tym surowcem,uważa, że „drewno tojakby żywe tworzywo (...). Drewnoma po prostu duszę (...). Szkodami każdego odciętego kawałka,każdego sęka". Często kształtdrewna poddaje sposób opracowaniabryły rzeźby.Cechą wyróżniającą rzeźbyWalenciuka jest oryginalna polichromia.Nie stosuje farb kryjących,pragnie zachować strukturędrewna. Wykorzystuje bejce,akwarelę, kredkę, łączy różnetechniki, eksperymentuje. Dziękitemu nadaje rzeźbom subtelnypastelowy koloryt.Zygmunt Walenciuk jest jednymz najbardziej oryginalnychrzeźbiarzy ludowych regionu. Toartysta o wyraźnej indywidualności,tworzący z wewnętrznej potrzeby,twórca samorodny, o osobowościukształtowanej w kręgutradycyjnej kultury wiejskiej. Jestbardziej świadomy własnej twórczościniż dawni twórcy ludowi, cowynika z warunków życia współczesnegoczłowieka, tempa zachodzącychprzemian.- Dzisiaj nie będzie taki twórca,jak wtedy. Nie umiał czytać, nipisać. Inaczej myślący, więcej spotykasię ze wszystkim na co dzień- mówi twórca z Kolana.Alicja Mironiuk-Nikolska32


Jadwiga Solińska -twórczyni wszechstronnieuzdolnionaJadwiga Solińska na pokazach „ginących zawodów" w Galerii STL w Lublinie w 2002roku.Fot. Alfred GaudaJadwiga Solińska (z domu Orłowska)- wszechstronnie uzdolnionatwórczyni ludowa, urodziła się 1stycznia 1929 roku w Wąsoszu Grajewskim(obecnie woj. podlaskie), wpatriotycznej rodzinie chłopskiej;ojciec należał do POW. W latach1940-1946 przebywała z mamą,babcią i siostrą na zesłaniu w Kazachstanie.Tam w 1943 r. zmarłajej babcia. Pisać zaczęła w 1944 r.pod wpływem doświadczeń zesłańczych.Po powrocie do ojczyznyuczyła się w szkole ogólnokształcącej,a od zamążpójścia prowadziłaz mężem gospodarstwo rolne.Jadwiga Solińska realizuje siętwórczo w dziedzinie pisarstwa, <strong>pl</strong>astykiobrzędowej i zdobniczej, występujejako gawędziarka, jest takżeanimatorką kultury.Zdumiewająco bogaty jest jej dorobekwydawniczy; poza utworamizamieszczonymi w czasopismach iantologiach opublikowała 11 tytułówksiążkowych w 15 wydaniach: Błękitnepiekiełko (2000), Graj Ewo (1998),Krakowski lajkonik (2001), Krasnoludeki myszka (2001), Krzak burzanu(1999) , Pypcio i pchełki (2003), Skarb(1998), Sybiraczka (1993, 1995, 2000),Szczęście (1995, 2001), Teofil i motyl(2000) , Złoty dom (1994,1996),Pisarstwo Solińskiej współtworzągłównie liryki, przekazy wspomnieniowe,opowieści wierzeniowe iwierszowane teksty dla dzieci. Lirykimają charakter osobisto-refleksyjny,właściwa jest im wyznaniowośći symbolizacja. Wspomnieniaautorki mieszczą się w nurcie prozyzesłańczo-łagrowej, traktują takżeo wydarzeniach jej życia domowegoi w sposób kronikarski uwieczniająwspółczesne przedsięwzięciakulturalne. Opowieści wierzeniowesą zespolone z kulturą ludową, aszczególnie z wyobrażeniami fantastyczno-demonologicznymi.Bogatoilustrowane zbiorki utworów dladzieci charakteryzuje dynamizmprzedstawień, humor, <strong>pl</strong>astycznośćśrodków wyrazu, pogodny nastrój,postawa przyjaźni i rodzinna atmosfera.W sumie tę różnorodną gatunkowoi tematycznie twórczość określadobitnie zaznaczona autobiograficzność,głębokie zanurzenie wfolklorze, pasja dokumentacyjna,rodzimość, sięganie do życia społeczno-obyczajowegowsi, więź znaturą oraz dyskretne moralizatorstwoi patriotyzm.W zakresie <strong>pl</strong>astyki obrzędoweji zdobniczej Jadwiga Solińska wykonujewycinanki, kwiaty z papieru,palmy wielkanocne, wyroby zesłomy, kompozycje z suszonych imalowanych traw, ozdoby choinkoweitp. Wystawy jej sztuki miałymiejsce w najbliższym środowisku(Grajewo, Wąsosz), w kraju (Białystok,Ciechanowiec, Kraków, Łomża,Węgorzewo) oraz za granicą(Bułgaria, Niemcy, Szwecja). Prowadziłaindywidualne pokazy wykonywaniaozdób świątecznych (BiałostockieMuzeum Wsi). Jej praceznajdują się w Muzeum Etnograficznymw Warszawie. Od 1988 r.artystka należy do StowarzyszeniaTwórców Ludowych: do SekcjiSztuki Ludowej i Sekcji LiteraturyLudowej. Jest wielokrotną laureatkąOgólnopolskiego Konkursu Literackiegoim. J. Pocka. Uhonorowanazostała m.in. odznaką ZasłużonegoDziałacza Kultury, OrderemSerca Matkom Wsi i NagrodąZygmunta Glogera.Donat NiewiadomskiSylwetki Zygmunta Walenciuka iJadwigi Solińskiej opublikowano w kataloguNagroda im. Oskara Kolberga. Zazasługi dla kultury ludowej, Przysucha2003.33


EdwardPikuła- hafciarzGdy szedłem obrzeżem Krasnegostawu w zimowydzień, na śnieżnym obrusie niczym stado ptaków przycupnęłychaty na ul. Polewanej. W zwartej zabudowiezamieszkują trzy rodziny, w środkowym domu mieszkawraz z żoną Lucyną Edward Pikuła, twórca ludowy- hafciarz.Nie byłoby nic dziwnego, gdyby tą dziedziną zajmowałasię kobieta, ale mężczyzna z igłą w ręku i kolorowyminićmi, z okularami na nosie, haftuje na białymlnianym płótnie swoje pomysły, które przedtemszkicuje na papierze?Edward Pikuła urodził się w Krasnymstawie naLubelszczyźnie 24 września 1946 roku. Matka, będącsłabego zdrowia, nie mogła ciężko pracować, zajmowałasię więc wyszywaniem i prowadzeniem domu.Pewnie czuła, że jej żywot nie będzie zbyt długi i Edkawraz ze starszym o trzy lata bratem sposobiła do samodzielności.Najpierw uczyła ich przyszywać guziki,później cerować spodnie rozdarte o gwoździe na drewnianympłocie. Przyszywanie łatek to już wyższy stopieńwtajemniczenia, a pierwszy wstęp do hafciarstwato nauka haftu płaskiego. Na małych skrawkach płótna,pod okiem matki, chłopcy wyszywali muchomorki,ptaki z gałązką wiśni i kwiaty bzu, które rosły w pobliżu.Wspominając te czasy pan Edward, mówi, że ciągnęłogo do tego zajęcia, a wokół panowała cisza i zgoda.Nagle zabrakło matczynej opieki. Miał 10 lat. Pośmierci matki ojciec szybko ożenił się po raz drugi iten okres Edward wspomina nie najlepiej. Natomiastza igłę chwytał w szkole, na pracach ręcznych, siedzącmiędzy dziewczynami, które zazdrościły mu talentu ipiątek za wyszywanie. Po szkole podstawowej skończyłliceum, podjął pracę i przyszła kolej na żeniaczkę.Wychowując córkę w wolnych chwilach powrócił doulubionego zajęcia, w którym uczestniczy również żona.Najlepszą okazją do prezentacji swoich wyrobówbyła wizyta księdza po kolędzie. Ogromnych rozmia-Edward Pikuła.Fot. archiwumrów obrusy, a na nich serwetki i różne bieżniki zdobiłystoły i ławy, co roku były inne. Wykonanie obrusu dużychrozmiarów zajmuje trzy miesiące, mniejszych krócej- w zależności od rodzaju wzoru. Stosuje przeważniehaft krzyżykowy, choć i płaski nie jest mu obcy.Po kilku latach domowej ekspozycji, wraz z rosnącymrozgłosem „chłopa hafciarza" Pikuła znalazł się wKrasnostawskim Klubie Twórców Ludowych, a następniezostał członkiem STL. Uczestniczył wielokrotniew konkursach regionalnych w Krasnymstawie, Chełmiei Lublinie, zdobywał w nich nagrody. Prowadził cyklpokazów wykonywania ozdób choinkowych oraz palmwielkanocnych, które również robi w sposób mistrzowski.Pokazy przeznaczone są dla dzieci i młodzieżyszkolnej, choć uczestniczą w nich również dorośli.Prace Edwarda Pikuły znajdują się w kolekcjachprywatnych i muzealnych. Łatwo nawiązuje kontakt zludźmi i pełniąc funkcję prezesa KrasnostawskiegoKlubu Twórców Ludowych oraz wiceprezesa OddziałuChełmsko-Lubelskiego STL, sprawia, że co roku naChmielakach w Krasnymstawie z jego inicjatywy nakiermaszu sztuki ludowej pojawiają się nowi twórcy.Jan UścimiakMARIAN KARCZMARCZYKAforyzmyCzasem ci, których życie niczego nie nauczyło, chcąinnych uczyć życia.Niektórzy czują prawdziwą wolność wtedy, gdy mogąją zabierać innym.*Zawsze nam trzeba więcej niż mamy, nawet gdy mamytyle, ile nam trzeba.Nie przychylaj innym nieba, jeżeli przez to masz sprowadzićna nich gromy.*I radość ma swoje złe strony, bo u niektórych ludzi jestona tak wielka, że przesłania im cudze smutki.Czasem trzeba wiele cier<strong>pl</strong>iwości, żeby się jej nauczyć.Tam gdzie sieją ziarna prawdy, jest szansa na dobryurodzaj.34


ARCHIWUMFOLKLORUJAN ADAMOWSKIZapowiedzi śmierci - przekazyz południowego PodlasiaZwyczaje i wierzenia dotyczące śmierci i pogrzebu sąjeszcze stosunkowo dobrze pamiętane, a na obszarzelubelskiej wsi nawet praktykowane. W złożonej strukturzepogrzebowych obrzędów szczególną rolę odgrywająte wierzenia, które odnoszą się do momentu przepowiadaniaśmierci. Ujawniają ale i potwierdzają one szczególnyzwiązek tradycyjnej kultury polskiej, zakorzenienieludowego światopoglądu w wartościach łączących człowiekawsi - z jednej strony ze światem przyrody ale takżeze sferą wierzeń i wyobrażeń. W tej koncepcji życianie ma bowiem zasadniczego podziały pomiędzy światemrealnym, rzeczywistym czy materialnym, a świateminnego, duchowego wymiaru, ujawnianym od czasu doczasu na przykład w projekcji sennej. Śmierć jest tu jedynieprzejściem do innego świata, innego życia. Dlategoten moment przyjmowany jest jako naturalny, a nawetoczekiwany, co wymaga specjalnego przygotowania.Wszystkie te aspekty bezpośrednio unaoczniają przytoczoneponiżej wybrane fragmenty dokumentacji materiałowej.Pochodzą one z badań terenowych przeprowadzonychlatach 1998-2001 na obszarze południowegoPodlasia, w tym głównie z okolic nadbużańskich (od Wisznic,Włodawy i Białej Podlaskiej) oraz z terenów powiatułukowskiego. Swego czasu stały się one podstawą pracnapisanych pod kierunkiem J. Adamowskiego: magisterskiejMałgorzaty Madej i rozprawy dy<strong>pl</strong>omowej autorstwaAgnieszki Łopuckiej. Szczegółowe dane dokumentacyjnezostały podane pod każdym z przytoczonych tekstów.Publikowany poniżej materiał został ułożony w czterypodstawowe grupy tematyczne, które w mniemaniuautora wyraziście segmentują ludową wiedzę i wierzeniaz tego zakresu. Przekazy wariantywne umieszczonow jednym segmencie.Informatorzy:AK - Antonina Korniluk, ur. w 1935 r. w Wołownie,zam. Wisznice;AS - Anna Szymanek, ur. w 1919 r. w Sarnowie, zam.Zofibór;BS - Bolesława Ścioch, ur. w 1922 r. i zam. w Domaszewnicy;JA - Janina Andrzejuk, ur. w 1941 r. w Krasówce,zam. Biała Podlaska;JF - Julian Folusz, ur. w 1920 r. Wólce Domaszewskiej,zam. Zofibór;JW - Jadwiga Wachowiec, ur. w 1941 r. w Krasówce,zam. Biała Podlaska;LS - Lucyna Stachowicz, ur. 1930 r. i zam. w WólceDomaszewskiej;MJ - Maria Jabłońska, ur. w 1932 r., zam. Krasówka;NN - Nina Nikołajuk - ur. w 1925 r. w Kijowcu,zam. Dobryń Duży;SK - Stanisława Ksok, ur. w 1926 r. i zam. w Świderkach;SS - Stefania Stepaniuk, ur. w 1930 r. i zam. w WyrykachWola;TS - Teresa Stańczuk, ur. w 1941 r. w Krasówce,zam. Wisznice.I. Śmierć zapowiadają zwierzęta:• Wycie (szczekanie) psa:Mówio, że psy wyjo. Na pożar to mówio, że wyjo dogóry, a jak w dół, to coś o śmierci. (TS, Krasówka 1999)To pies, tak kiedyś u nas mówili, jak wyje do góry,jak stoji pies ji wyje do góry, no to na pożar. [...] A jakwyje do dołu, morde wsadzi do dołu i wyje, to na nieboszczyka.To pamiętam. (NN, Dobryń Duży 2001)A jak śmirć jest to przeważnie psy wyju, wyju, scekaju.(SK, Świderki 1998)Psy wyjo, straśnie wyjo. Pies to przysed pod jedno"okno zawył, pod drugie, bo tośmy trzy u okna mieli, ipod trzecie. A Soćkowa pado tak: - Wujo juz niedługo"umrze. Wytrwało ji ze trzy godziny. (LS, Wólka Domaszewska1998)Dla mnie to pies, co jak mój mąż umierał, to po prostuja nie wiem, on pewnie wyczuł. Jak mu wskoczył nałóżko, położył głowe na nogi, nie można go było w ogóledo końca śmierci, do końca śmierci. Nawet i umar już,to nie można było psa zabrać. (JA, Krasówka 1999)Psy przeżywajo. Byłam na takim pogrzebie. Umarłanauczycielka młodo [...] i ludzie przychodzili na różaniec.On stał tak jakby u nas, za ogrodzeniem ten piesek.[...] Jak wyprowadzali ciało z domu, to trzy razy zaszczekał,tak jakby tą panią żegnał. (AK, Wisznice 2001)Kiedyś kartofle śmy przebierały, to prowadziły nieboszczyka.A ten pies, co go zabił ten Sławek, to stojałna kopcu i wył niemozlywem głosamy jak prowadziłytego nieboszczyka. (JF, Zofibór 1998)• Zachowania kota:Jak nieboszczyk umar i z tego domu wychodzili, noto właśnie kot wyszedł naprzód i ludzie wszyscy popatrzyli,że co to właśnie, że kot wyszedł. No ji tak było,że jak wyszedł przed nieboszczykiem, tak i nie wróciłponoć. (TS, Krasówka 1999)Mówio też, że [w czasie śmierci domownika] kotydrapio, miałczo. (JA, Krasówka 1999)• Ryczenie krów:Ja nie wiem, jak musi brat zmar, to jak wyprowadzalijuż z domu, wynieśli trumne, to tak krowy w oborzeryczały i pies wył, no, że naprawde. Dziwnie było[...]. Po prostu czuły chyba swego gospodarza. (MJ,Krasówka 1999)35


Zwierzęta, tak to jest, że czujo śmierć człowieka. Jakumiera gospodarz, bo ja sama tego dowiodłam u siebiew domu. Umierał tata, tak zwany teść. Ja byłamwłaśnie w domu ji rodzicielstwo też sie poschodziło,jak tata miał umrzyć, no ji zmarł. [...] A w tym w ogrodzieusłyszeliśmy straszny ryk krów, bo były przygnanez pola. Okropnie ryczały krowy, tak żałośnie, no po prostu,że można powiedzieć, że opłakiwały tego swojegorolnika, tego swojego, co chodził przy nich i tyle pracował.(BS, Domaszewnica 1998)• Rżenie konia:"U nas mieli konia. Jak tato miał "umierać, to takiegosiwego kunia mieli, to strasnie w "oborze rzał. Takrzał. W niedziele to "od południa, a "o cwartej tato"umar. (LS, Wólka Domaszewska 1998)• Ptak stuka w okno:Mówio, że ptak ostrzega. Jak na przykład ptak przylecii stuka w okno, dziobie, to znaczy, że jakieś oznajmia.Ja wiem, że jak siostra nasza umarła, to mama tak siedziałaprzy oknie i tego, i trzy razy tak zastukała jakaśptaszyna. I zobacz, o ósmej pośli. (JW, Krasówka 1999)Czasem jak ma być jakieś nieszczęście to ptaszekprzyleci w okno. I to jest prawdziwa prawda. Ze stukniepare razy w okno i tak ni stąd ni zowąd przylatujeptaszek i puka do okna. (SS, Wyryki Wola 2001)Jak ptaszek w okienko puknie, to mówio, że to już złyzwiastun, że to coś będzie. U męża siostry tak było. Siedziprzy kuchni, je śniadanie, ptaszek przyleciał, w okienkoi puk, i puk. Trzy razy zapukał. Ona przyszła do mniei mówi: - Tola, już u nas jakieś nieszczęście będzie. [...] Imówi, ptaszek przyleciał jakiś, nigdy nie przylatywał, a tomówi przyleciał. I za pare dni pogotowie zabrało mężado szpitala i po zawale umar. (AK, Wisznice 2001)• Śpiew kury i koguta:Jak kura śpiewa, tak śpiewa jak kogut, to ja też słyszała,że jak kura śpiewa, to już coś musi być w domu.Za głowy ciach, głowe odrąbali. Ludzie stare tak rubili.Zarąbywali takie kury. Normalnie kukuryku jak kogut!(NN, Dobryń Duży 2001)A jak śmirć jest to koguty pieju. (SK, Świderki 1998)• Głos sowy:So jeszcze jakieś ptaki, co też tak śpiewajo długo, toteż na jakieś śmierć. [...] Pódźki ptaki. [...] Tak krzyczy,krzyczy, że coś wykrzyczy. (JW, Krasówka 1999)No ji jeszcze jest taka sowa, która wyczuwa. Bo tujak umar dziewiętnastoletni chłopak, o tu po sąsiedzkuumar, to ona przyleciała na drzewo i trzy razy takzawyła okropnie. Ale i przyszed sąsiad i mówi: - Tola,Tola chodź, bo Zbyszek nie żyje! To było może dwienoce przed tym zajściem, bo on nagle umar ten chłopak.Przyszed z zabawy i umar.Jak na rodzenie dziecka będzie inaczej krzyczała,będzie: powik, powik, powik krzyczeć. A na nieboszczykato będzie takim smutnym głosem skrzeczeć. (AK,Wisznice 2001)II. Dziwne zdarzenia z udziałemprzedmiotów nieożywionych:• Gasnąca świeca podczas ślubu:Jak ślub bioro i tam świeca zgaśnie, to znaczy, że jakiśznak, że już jedno z tych umrze. (SS, Wyryki Wola 2001)• Chleb pęknięty lub z dziurą w środku:Kiedyś ludzie piekli chleb co tydzień i był on na całytydzień, siedem takich bochenki. [...] I jak wyjmie chlebi rozkroji ten chleb, albo ten chleb pęknie, albo w środkuczasem w chlebie taka dziura - nie wiadomo z jakichprzyczyn, to mówio: - Oj, już ktoś umrze! (SS,Wyryki Wola 2001)• Pękanie ścian, stukanie i kołatanie:[Nastąpiło] pękanie ścn, kołatanie, pukanie do"okna, ptak przyleci i puknie w "okno, a ja wiedziałam,że u una już życie końcy, bo jesce wtedy siedziałam ipłakałam. (LS, Wólka Domaszewska 1998)Jak mama "umirała, to ja byłem przy mamie, to przysłemdo dumu ji mówie: - Mama "umarła. A Bogdamówi: - Tak, bo babcia przysła ji w regał klap ręku.Tak trzepnena. To już wiedziałam, że babcia "umarła.(SK Świderki 1998)To było bardzo dawno jak umierała moja ciocia, tomoja mama jeszcze żyła, to tak umierała wieczorkiem,już mrok sie robił. To trzy razy, mamusia moja siedziałana łóżku, bo też była staruszka chora, to trzy razy jakbyw ściane uderzył pięścio. Tak mocno trzy razy słyszałatakie stuknięcie. Ji to był właśnie jakiś taki znak. [...] Noi tak to właśnie wyczuła od razu, że "umarła jej siostra.Kiedyś jeszcze więcej było takich znaków, późniejto już ludzie nie wierzyli w to wszystko. (BS, Domaszewnica1998)• Samoistne rozpołowienie się talerza:U męża siostry tak było. Jak miał mąż umrzeć, tomoże dwa dni przed śmiercią jego, bo on miał zawał.Mówi - siedzi, mówi, a tu nagle, mówi, na tej suszarcecoś pyknęło. Tak: pyk! Nikt nie ruszał, stało i normalnietalerze. Ona podchodzi, patrzy, a talerz sie rozpołowił.[...] Gdybym zmywała, to by w rękach sie rozleciał. A tona suszarce stał i pękł na połowe. (AK, Wisznice 2001)• Skrzypienie drzwi:Jest skrzypienie drzwi, klamka "opada, tak jakby siedrzwi "otworzyły i zamknęły. Ale "uny sie nie "otworzyłyi nie zamknęły, bo takie jest. (LS, Wólka Domaszewska1998)• Trzaskające żyrandole:Jak myśmy chowali tego Jańczuka, to myśmy chowalijego w Leśnej, bo jakoś wtedy Jadzia, ja z nią pojechałamdo Leśniej. I wiecie co, te żyrandole jak zaczełytrzaskać. Ja mówie: - Boże, ludzie, coś sie będziedziało. To jakaś przestroga! To niemożliwe i to gdzieśsamo, gdzieś niby nad tą trumną czy koło trumny. Później,za miesiąc i on umar, i ojciec ten jej umar. Takienieszczęścia były. (TS, Krasówka 1999)• Samoczynne zatrzymanie się zegara:Nieraz mówio, że zegar stanie. Kiedyś takie nakręcanezegary były, że stanie. Wypadek był. Zegar stanoł,a w tym czasie o godzinie piątej miał wypadek.Tak. Wtedy on zginoł. (JA, Krasówka 1999)• Pęknięcie szkiełka u lampy naftowej:Było to dawno, jeszcze przed wojno, tak na początkuwojny. Ji brat był chory, leżał w szpitalu w Warszawieji właśnie to było ósmego września, on zmar. To unas kiedyś nie było światła, tylko były lampy ji tak rów-36


niusieńko "obcieło sie szkiełko u lampy, sama szyjkata, tak równiusieńko opadła. Ji mamusia zaraz krzyknęła:- O la Boga, zmarł Bronek! Ji właśnie w ten czas,w tą godzine zmar. To właśnie są przeczucia, duszaczuje ale wymówić nie może. (BS, Domaszewnica 1998)• Spalona lampka w telewizorze:Oglądali telewizor, lampka pękła, tu niedaleko usąsiadów. Umar chłopak - dwadzieścia dwa lata, w rodziniesiostry, u siostry w Warszawie. Umar chłopakna złośliwą anemie, na białaczke. I to też mówili, siedzieli,nic, jak zawsze telewizor oglądaliśmy. A tu nagletrzask i lampka pękła. (AK, Wisznice 2001)III. Przeczucia śmierci własneji osób bliskich:• Staruszka przepowiada własną śmierć:Była staruszka. Ona nie leżała, nie chorowała. I wsobote, to była pierwsza sobota miesiąca, młócili żyto.A ona coraz podchodzi: - A jeszcze dużo macie, bomnie księdza musisz przywieźć, bo ja bede umierać!No, nie wierzyli, no młócili, aż skonczyli, a ona przygotowałajuż w domu stół, zamiotła podwórko, posprzątała,bo jak skończo młócić, przywiozo mnie księdza.No ji rzeczywiście, gwałtu narobiła, że ona chce księdza,bo ona umrze. Przyjechał ten ksiądz i mówi: - Babciu,toż babcia jeszcze taka żywa i gdzież umrze? A onamówi: - Oj, proszę księdza, ja już umre, naprawde umre.I umarła w nocy, w pierwszą sobote miesiąca. (MJ,Krasówka 1999)• Jak mąż przygotowywał się na swoją śmierć:W tym dniu, co miał mąż umrzeć, to już do pielęgniarki,która przychodziła robić zastrzyki, powiedział, żeby nieprzychodziła. - Tola ciebie zawoła, jak trzeba będzie!I w tym dniu ja przychodze koło dwunastej, a on jużsiedzi w kuchni, goli sie i mówi: - Daj mi czysto koszulke.A ja mówie: - A co ty tak dzisiaj sie golisz i koszulkeczysto prosisz. Przecież i ta nie jest jeszcze brudna? Aon mówi: - Bo jak umre, to ty będziesz miała mniej kłopotu,nie będziesz potrzebowała prosić kogoś, żeby mnieogolił. Ja mówie: - Co ty <strong>pl</strong>eciesz? Tak do niego mówie.Chodzisz jeszcze, dobrze sie czujesz. A on tak popatrzyłna mnie i słanie powiedział. I o godzinie pół do ósmejtego dnia umar. (AK, Wisznice 2001)• Żona przeczuwając śmierć męża przygotowuje muubranie:Jesce, rozumis, we cwartek, to jesce posłam do safy.Safa sojała. Tak mnie coś natchneno: zobacz do safy.Patrze cy mam kalesony dla niego, cy su w safie. Kosulajaka tam je biała kupiłam, zeby, mówie: jak brudnabardzo, to trza wyprać. Ale była cystka i nie prałam.Bo takie miałam przecucie. (AS, Zofibór 1998)• Dziadek przed swoją śmiercią zwołuje rodzinę isąsiadów:Mojej mamusi matka to opowiadała. Brat jej, to jeszczeza cara było, kiedy wiara chrześcijańska była prześladowana,został aresztowany za wiare, bo to rodzina religijnabyła. I siedem lat w Rosji siedział za wiare. Babciamówiła, że jak przyszed, to po pas miał brode, bo tamwidocznie nie golili. I wypuścili jego wtedy, przyszed, jeszczedużo lat żył. Ale jak miał umrzeć, on też nie chorował,on już był staruszek, to rano wstał, umył sie, ogolił iubrał sie tak, jak na śmierć. Wszystkie swoje dzieci zwołał.Przekazał co miał przekazać, co majo robić, żeby sienie kłócili i nie powiedział, że on umrze, tylko, że on jużdzisiaj odchodzi w daleką krajine - tak powiedział.Babcia opowiadała, że kazał też poprosić sąsiadów,żeby zmówili różaniec. Położył sie na łóżko, już z nimnic nie robili, tylko w trumne położyli - on tak sie samprzygotował. No ji sąsiedzi przyszli, zaczeli odmawiaćróżaniec, zmówili różaniec. I mówi: - Kobietki, odmówciejeszcze modlitwe za konających. Skonczyli to modlitwe,do niego, a on nie żyje! (MJ, Krasówka 1999)IV. Sny przepowiadające śmierć:• O synu, który wpadł w dołek:Ja nie wiem. Opowiadała znajoma, to taka koleżankamojej siostry. Mąż chorował już dłuższy czas. Onaspodziewała sie, że niedługo ta śmierć nastąpi. Ale jejsie przyśniło, dokładnie nie opowiem tego snu, w każdymbądź razie coś do syna. Syn zupełnie zdrowy, alecoś do syna, że coś z synem sie stało - wpad gdzieś wjakis dół. I ona tak przebudziła sie, i tak sie zastanawia,cóż to jest? [...] W tym samym tygodniu miał wypadeki zabił sie. A mąż zmar jakieś dwa miesiące potym synie. (MJ, Krasówka 1999)• Sen o muchach:Moja teściowa to mi zawsze opowiadała, że jak śniąsie muchy, na przykład w mieszkaniu, że bardzo dużomuch jest, że nie można wypędzić, rój taki, że to jestwłaśnie śmierć. (JA, Krasówka 1999)• O białym koniu:Mówio jeszcze - biały koń, biały koń jak sie śni.Mówio - jaka przestroga. Czy gdzieś zajrzy do okna naprzykład. (JA, Krasówka 1999)• O ściętym pniu:Śniło mi sie, jak mój syn miał umrzeć, że w lesie, bomy mamy swoje lasy. Że zaszłam do lasu, patrze sie,taki zdrowy pień ścięty. Ja tak sie pytam, czegóż tenpień taki duży na naszy działce? Ktoś mówi, no bo terazgo zerżneli tego pnia, to drzewo, dopiero zerżneli.Ja mówie - takie zdrowe!I zaraz, za jakiś czas, no bo potem ten sen sie tak rozproszył,za jakiś czas jednak przychodzi ta wiadomość, żesyn nie żyje, bo był w szpitalu... (SS, Wyryki Wola 2001)• O wypadających lub wyrywanych zębach:Jak ząb wypadnie - to ktoś wypadnie z rodziny. [...]Umrze. To niekoniecznie z tej rodziny, co w chałupie.(NN, Dobryń Duży 2001)Albo sen taki sie przyśni że no, czy zęba wyrywam,czy co i krew mi cieknie z tego zęba, to ktoś jakiś ktośz rodziny. A jak wyrwiesz zęba i nic, znaczy tylko taknie boli niczego, to znaczy, że ktoś tylko ze znajomychodejdzie. (SS, Wyryki Wola 2001)• Taniec, muzyka, wesele:Ludzie tak przypuszczali, mówili, że jak się śni wesele,taniec, muzyka, granie to tak o la Boga już mówio, ktoś"umrze, kiedy już taka zabawa sie śniła. Jak ktoś miał chorego,no to zawsze myślał, że może umrzeć. To właśnietaka rozmowa była o tym. (BS, Domaszewnica 1998)37


TERESA MARCINKOWSKAKról Jan III Sobieski pod Wiedniem- przyczynek do rozważańo źródłach ludowej pieśni religijnejW ubiegłym roku minęła 320. rocznica odsieczy wiedeńskiej.W marcu 1683 roku król Polski Jan III Sobieskii Leopold I Habsburg, władca Cesarstwa RzymskiegoNarodu Niemieckiego, podpisali traktat zobowiązującydo wzajemnej pomocy na wypadek ataku zestrony groźnego imperium osmańskiego. Już w lipcuturecka nawałnica dotarła pod Wiedeń i do pierwszychdni września zadała ciężkie ciosy obrońcom miasta.Wtedy, na wezwanie cesarza, przybył król Sobieski z25 tysiącami jazdy polskiej. Po połączeniu się z wojskamicesarskimi objął naczelne dowództwo. Pod wzgórzemKahlenberg zaatakował turecką armię wezyraKara Mustafy i 12 września 1683 roku odniósł wspaniałezwycięstwo.To historyczne wydarzenie - wzbogacone licznymiludowymi apokryfami - opiewa pieśń pt. O Matce Boskiejw utrapieniu (o wojnie tureckiej). Kiedy i gdziepowstała - trudno ustalić. Jak wiadomo, źródła folklorystycznesystematycznie gromadzono dopiero od XIXwieku. Wcześniej teksty pieśni ludowych istniały wyłączniew żywej pamięci mieszkańców wsi.Oskar Kolberg zapisał wariant tej pieśni, incipit: „Adla Boga, dla Boga, co już to za lata...", przed 1873rokiem w Krakowskiem. 1Natomiast pieśń ta o incipicie:„O Najświętsza Panienko cóż teraz za lata..." śpiewanabyła w 1896 roku przez pielgrzymów z Dobrzechowa(pow. strzyżowski) udających się na odpust podKrosno. Ksiądz Władysław Sarna zanotował te śpiewyi rok później opublikował artykuł na ten temat w czasopiśmieetnograficznym „Lud". 2W tym tekście pieśnipojawia się strofa: „Trzysta lat minęło, jak z królemSobieskim...", której nie znajdujemy wcześniej u O.Kolberga. Ksiądz Sarna zastanawia się, kiedy pieśńpowstała i wysuwa wniosek: „Najprawdopodobniejpowstała ona w czasie obchodów 300-letniej rocznicyWiednia 1883". 3Zapewne chodziło o dwusetną rocz-nicę odsieczy wiedeńskiej, ale pomylono o sto lat datę.Z treści artykułu dowiadujemy się także, że: „Pieśńta... jest dosyć rozszerzona i prawie w każdej wiosceznajdują się egzem<strong>pl</strong>arze tejże". 4Autor, bowiem, dotarłdo druków ulotnych z tekstem pieśni pochodzącychz drukarni W. Lenika nakładem Józefa Zdziebłowskiegow Krośnie i z drukarni Pisza w Tarnowie, w którychjednak brak roku wydania. Jak obecnie wiemy, jestdostępna również na druku ulotnym: Nowe Pieśni...3.O Najświętsza Panienko, cóż teraz za lata. NakładA. Białkowskiego, druk B. Święcicki, Częstochowa(b.r.w). 5Julian Krzyżanowski podaje: „Prawiącą o Sobieskimpod Wiedniem, a szerzoną drukiem pt. Pieśńo Matce Boskiej w utrapieniu, zapisano z ust kompaniiodpustowej pod Krosnem; znana była także dziadomwarszawskim. 6Pieśni ludowe, przekazywane drogą tradycji ustnejz pokolenia na pokolenie lub przepisywane ręcznie naluźnych kartkach, nie są wolne od zmian w treści i ilościzwrotek. Tak też jest z pieśnią o wojnie tureckiej,która zachowała się do dzisiaj w wielu regionach Polski.Kobiety z Henrykowa (woj. dolnośląskie) znają tępieśń od członkini zespołu śpiewaczego, która pochodzize wsi Wydrze koło Łańcuta (woj podkarpackie).Zaśpiewały ją w 2003 roku na XXXVII OgólnopolskimFestiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu.Pieśń zanotowano i nagrano również w okolicachRzeszowa (Hyżne) i Radomia (Skrzyńsko). 7W województwiemało<strong>pl</strong>skim - w powiatach: chrzanowski(Grojec), krakowski (Bibice, Rudno, Smroków), myślenicki(Tokarnia), wielicki (Targowisko, Zagórze) iw innych wsiach - można spotkać wiele osób znającychod swoich przodków pieśń o Sobieskim pod Wiedniem.Panie z Koła Gospodyń Wiejskich w Smrokowie (gminaSłomniki) słyszały wielokrotnie tę pieśń śpiewanąprzez starsze kobiety, przed II wojną światową podmiejscowym, przydrożnym krzyżemw czasie majówek.Oblężenie Wiednia przez wojska Kary Mustafy. Fragment ryciny z 1683 rokuPRZYPISY1Oskar Kolberg, Dzieła wszystkie, Krakowskiecz. II, T. 6, Wrocław-Poznań1963, pierwodruk Kraków 1873, s. 232-4,nr 442.2Władysław Sarna, Pieśń ludowa religijnao odsieczy Wiednia przez Jan III, [w:]„Lud", 1897, T. 3, s. 155-157.3Ibidem, s. 156.4Ibidem.5Podaję za: Polskie śpiewy religijne społecznościkatolickich, Lublin 1990, T. I, s.67, red. Bolesław Bartkowski.6Julian Krzyżanowski, Szkice folklorystyczne,Kraków 1980, T. 2, s. 17.7Polskie śpiewy religijne..., op. cit., s. 328i s. 331.38


Pieśń o wojnietureckiejO, Najświętsza Panienko, cóż teraz za lata,czyli sądny dzień nastaje, czyli koniec świata.Posłuchajcie, ja was proszę, o wojnie tureckiej,trzysta lat temu minęło, jak z królem Sobieskim.A w niedzielę, bardzo rano, płynęły okręty,oni na tem miejscu stanęli, gdzie był obraz święty.JOACHIM RUDZKIBeskidzkiekolędowanieA w niedzielę, bardzo rano, bramy otworzyli,oj, do miasta, do Wiednia, Turcy napuścili.O Wiedniu, Wiedniu, już was teraz mamy,już was tu żaden nie broni, tylko Ten nad nami.I przyjechał pasz turecki, monstrancyję zdjęli,siedemdziesiąt zakonników pod klasztorem ścięli.A pannom zakonnicom, rżnęli piersi nożami,a Najświętszy Sakrament deptali nogami.Dzieci bili, przebijali, na bagnety brali,nieszczęsne matki na to patrząc z żalu umierali.Krew popłynęła strumieniami z okien na ulice,Turek ze wszystkich stron strzelał w kamienice.Już wszyscy potrwożeni, już we krwi stanęli,a o pomoc Matki Boskiej, o pomoc prosili.I przyjechał król Sobieski, do kościoła bieży,upadł przed Najświętszą Panną, upadł, krzyżem leży.Aż zawołała z obrazu: powstań na kolana,o, powstań królu Sobieski na Turka pogana.I powstał król Sobieski, który krzyżem leżał,by na Turka poganina czem prędzej pobieżał.O, Najświętsza Panienko, jakże mam wojować,kiedy już słońce zachodzi, późno się szykować.O, mówiłam ja do ciebie, że z mojej przyczyny,słońce będzie ci świeciło dłużej trzy godziny.O, mówiłam ja do ciebie, żem prosiła Syna,że ci słońce będzie świecić, zbijesz poganina.O, Najświętsza Panienko, dopomóż mi sama,bo ja już idę wojować, na Turka pogana.A Przenajświętsza Panienka sama wojowałai o pomoc swego Syna, o pomoc wołała.I Przenajświętsza Panienka sama w wojnie byłai z pomocą swego Syna Turków oślepiła.Zobaczywszy Bóg Najwyższy z nieba wysokiego,spuścił na nich deszcz kamienny, wybił do jednego.Ci, którzy żywi zostali, wzięli rejterować.Poprzysięgli, że nie przyjdą do Polski wojować.Turoń.Fot. Zbigniew MicherdzińskiPrzełomowym momentom życia człowiekatowarzyszyły zabiegi magiczne dla uczczeniaBoga, zapewnienia spokoju zmarłym duszom,odpędzenia złych mocy dla pozyskania pomocyistot nadprzyrodzonych. Kolędowanie byłoludową wypowiedzią o świecie, związaną zesferą duchowości, odsłonięciem ludowegosacrum. Ważny był obrzęd symboliki zimowegoobumierania, przełomu i odradzania życia.Wierzono w funkcję religijną obrzędu. Powstałyakcesoria kolędnicze, szopki o krótkim żywocielub przechowywane przez rok. Do dziśstarsi wierzą w moc sprawczą przedstawianejakcji. Z czasem zarzucone obrzędy przestająpełnić funkcje magiczne. Odchodzi sięod pierwotnego sensu magicznych obrzędów.Rozbudowano zdobnictwo przedmiotów i formę.Kolędowanie, symbolika praktyk, elementówstroju stały się widowiskową imprezą ludyczną,wręcz zabawą. Przebierańcy robiązwyczajowy numer, skoro czasem młodzichłopcy nie znają przypisanych im przez tradycjęról.39


Na staropolskie Gody (GodnieŚwięta) przypadają:a) pogańskie święto ku czci zmarłychdusz (dziady),b) zimowe przesilenie słoneczne,konieczność zapewnienia ciągłościagrarnej wegetacji, płodności, pomyślności,c) chrześcijańskie święta NarodzeniaPańskiego, nałożone na najważniejszyokres pogańskiego roku obrzędowego.Po świętach Bożego Narodzenia(od Wigilii do Trzech Króli),zaczyna się Mięsopust (rzymskie Saturnalia,karnawał) trwający do WielkiegoPostu.Ważne jest miejsce i czas zimowegoobrzędu. W Milówce, WęgierskiejGórce i innych gminach w dolinie górnejSoły i w Jeleśni nad Koszarawązimą występuje bogactwo różnorodnychform kolędowania. W widowiskuwykorzystuje się obrzędowe rekwizyty.Oświetlone szopki, zdobne wbarwne lampki, wyobrażają stajenkębetlejemską (czasem z ruchomymikukiełkami) w formie beskidzkiegoszałasu pasterskiego, chaty góralskiej,karczmy lub kościółka. Kolędnicy wMałopolsce chodzą z kapelą, owsem,różanką, kulą - światem, rajem (zesceniczną prezentacją Adama i Ewy,drzewa z rajskim jabłkiem i aniołemz dużym mieczem), konikiem, umierającąkozą, turoniem z dzwonkiempasterskim, ruchomą, papierowągwiazdą kolędniczą (na wzór betlejemskiejz nieruchomą szopką pośrodku),Dorotą (6 lutego na cześćmęczeńskiego ścięcia św. Doroty, odgrywanejprzez mężczyznę), trzokróle,sopotniańscy Trzej Królowie, pastuszkowie,pastuszki z aniołami, mięsopustnicy(niesopustnicy), pielgrzymi.Chodzenie z ruchomą szopką kukiełkową,z rajem wywodzi się z tradycjikościelnej. Ludowe dziady, nawet zpostacią księdza spowiednika, mająproweniencję <strong>pl</strong>ebejsko-pogańską.Corocznemu, świeckiemu widowiskuobrzędowemu towarzyszą muzykanci:skrzypek, dudziarz, inni bębniący,trzaskający z bata przy wtórzegwizdków. Kilkudziesięciu dorosłychlub dzieci w stroju pachołka, cyganalub jukaca, strzelając z bata rywalizujew tym konkursie trzaskania, rytmicznie,dynamicznie operując tymrekwizytem w ruchu. Mężczyźni do lattrzydziestu w obrzędzie przebierająsię nawet w panny młode. Kobietamoże być czarownicą lub dzieciątkiempołaźnikiem-dziewczynką z powinszowaniami.Oprócz dorosłych w zespołachkolędniczych występują dzieci,np. podłaźnicy, podchodnicy lub wzespołach inscenizujących obrzęd zkulą, szopką ruchomą.Z kalendarzem liturgicznym łącząsię zanikające obrzędy, wskrzeszanezwyczaje. Od św. Tomasza (na Tomę21 grudnia), winszownicy, połaźnicyprzychodzą z życzeniami, z jodłowąpołaźniczką (sadem), z szopką.Było śpiywani - kolendowanie pozaokna, święcenie (podsucie) owsa naurodzaj.Pierwszego stycznia chodzili nowoletnicy,kolędowały dziady, przebrańce.Ku ogólnej pomyślności gospodarzowiodśpiewano kolędy, pastorałki.Pytano go o przyjęcie kolędników wdomu, występ ze śpiewem w izbie. Pookolendowaniu gospodarza, domownikówdziękowano za zapłatę (kolendę).W wierzeniach ludowych 24 grudniajest najdłuższą nocą w roku, punktemgranicznym końca panowaniaśmierci - zimy z przesileniem słońca.Kolędowanie obywa się bez udziałuwidzów. Pojawiają się oni przy inscenizacjiobrzędu. Od św. Szczepana(26 grudnia) do święta Matki BoskiejGromnicznej na wieś wyruszają barwnekorowody winszujących męskichkolędników w maskach, rytualni przebierańcyz widowiskiem obrzędowym,pastorałką, jasełkami-żłóbkiem, wwierszowanych życzeniach nawiązującydo biblijnych wydarzeń. W herodachżabnickich kolędników dobieranoprzebrania i rekwizyty.Po Trzech Królach następujeświecki, ludyczny Mięsopust, trwająOstatki w trzech dniach zapustu, tańcówna urodzaj. Przebierańcy - mięsopuśnicywystępują w Sopotni Małej, apielgrzymi w Sopotni Wielkiej. WWęgierskiej Górce w Niesopust chłopcypannom stawiali dziady. Wieszalikukły kawalerów na drzewie lubszczycie dachu. W Sopotni Małej,Węgierskiej Górce na zapusty działająniesopustnicy z życzeniami. Na św.Szczepana w Zwardoniu, Kamesznicy,Lalikach w ludycznym widowiskuz wygłaszaniem rymowanych oracjikolędują szlachcice (różne postacie:szlachcic, masarz, górol, skarbnik, pachołek)z heligonistą grającym na guzikówcei skrzypkiem. Jukace bez kapeli,ale z batami, dzwonkami wokółpasa, w maskach, futrzanych czapkach,dochodzili do mostu w Żywcubez prawa wstępu do miasta i zamku.Niektóre karpackie formy kolędowaniaz turoniem, gwiazdą kolędnicząnie dotarły na Sląsk Cieszyński,gdzie kolędnicy prezentowali kilkudziesiątzwrotek tekstu z kancjonału.We wsiach Beskidu Śląskiego 6 grud-Dziad żywieckiGóralscy przebierańcy z kapelą40


Jukace z ZabłociaKonienia chodziły grupy Mikołajów. Barwnekorowody liczyły do 30 przebierańcówpozytywnych: biołych (biskup, kościelny,paterek-wikary, żoczkowie,baba, <strong>pl</strong>aneciorz, koń, dochtór, nowożeńcy)i negatywnych: czornych (medula,niedźwiedzie, dwa debły, Lucyper).W akcji uczestniczą: wojok, kominior,drucior, para cygonów. Pastuszkowiei Trzech Króli chodziło zszopką (betlymkiem).W Beskidzie Żywieckim akcji przebierańcówtowarzyszyła recytowana wgwarze oracja czyli powinszowania dlagazdy, życzenia świąteczne przy rozpoczęciukolędowania od obtańcowaniagospodarza:Na scyńści, na zdrowi na toBoze Narodzyni,cobyście byli zdrowi, weselijak w niebie janieli!Cobyście mieli wsyskiygo dościjak na tej połaźnicce uości,coby sie Wóm rodziło, kopiłoi do stodoły dyślym " Obróciło.cobyście mieli pełne " obory,pełne pudła,coby Wóm gospodyni u piecanie schudła.Co by sie Wóm darzyło zytojak koryto, psynica jak rynkawica,ziomnioki jak buroki, burokijak przetoki,"owiesek wonsaty, zeby byłgospodorz bogaty.Cobyście mieli telo wołków, kielow <strong>pl</strong>ocie kołków,telo "owiecek, kielo w lesiemrowiecek.Cobyście mieli świnie jak skrzynie,cielicki jak jedlicki, koniejak grónie. Tak to Boze dej!Na scyńści, na zdrowi na tenNowy Rok,coby sie Wóm darzyło, mnożyłocały Bozy rok!"Ozwiń Maryjo róncki Jezusowi,niek pobłogosławi tymu domowi.Winsuje, winsuje, winsowaćnie przestanepokiela cego nie dostane.Tak to Boze dej!(fragment cyt. za: Wł. Motyka,Śpiewnik górali polskich, Żywiec, Milówka,2004 r., s. 398)Na przełomie roku żywieckimidziadami są kilkunastoosobowe męskiegrupy barwnych przebierańców wtanecznych pozach z komendantem naczele pachołków, postacie w maskachobrzędowych: diabły, śmierć, jenerał,żyd, sznurkorze - macidule, dziechciorz,kominiorz, druciorz, garnkorz,blachorz, ksiądz składający życzenia,żołnierz, czarownica, anioł i przebierańcyw strojach pary nowożeńców,cyganów, koni. Pojawiają się nowe,barwne postacie z pomalowanymitwarzami lub niesamowitymi maszkarami,np. fotografa, doktora, kowala,golibrody, fryzjera. Wśród obrzędowych,z czasem ludycznych zoomorficznychmaszkar, byli turoń z rogatym,futrzanym łbem zwierzęcym, ruchomą,kłapiącą paszczą, koza, niedźwiedźprzebrany w wywracany naopak kożuch, konik.Kostiumy wykonywano z papieru,tektury, drutu, kolorowej bibuły. Wykonaneprzez użytkownika maski papierowe,rzeźbione z drewna lipowego,od połowy ubiegłego wieku mającharakter dekoracyjny, artystyczny,mniej użytkowy o prostej, wręcz prymitywnej,choć ozdobnej formie. Diabły,niedźwiedzie i ich matka - medulanosiły maski papierowe lub zowczej skóry.Niedźwiedzie symulowały zapładnianieziemi dla urodzajnej obfitościzbioru z symboliką wspomagania siłwitalnych przyrody, przezwyciężaniaśmierci - zimy. Bogato zdobione strojei pantomimiczne przedstawieniaskoków, padania na ziemię koni symbolizująpozorną śmierć, zimowe obumieranie,a ich wierzganie, powstawaniena nogi - proces odżywaniaprzyrody, wiosenne przebudzenie.W pogańskiej obrzędowości zaduszekruch, hałas, strzelanie z bata, niesamowitemaski wypłaszają złe mocei dusze z ziemi w zaświaty. Na barwnystrój konia składa się copa, kapa zkrablicą - obramowanie wokół bioder,trójnik (dzwonki) i drewnianagłowa.Odśpiewując tekst dziady działająw izbie, potem w <strong>pl</strong>enerze przed domem.Przyszliśmy do was po kolędzie,niech wam to przykre nie będzie,A czy będzie, czy nie będzie, tośmyprzyszli po kolędzie.(Janusz Kamocki, Od Andrzejek doDożynek, Warszawa 1986, s. 30)Winszując kapela góralska kończyswój występ śpiewem:Za kolędę dziękujemy, zdrowia,szczęścia wam życzymy, byście żyli tak,jak trzeba, a po śmierci szli do nieba,tak to Boze dej. Hop, hop, hop!Dziadom towarzyszyła „msza dziadowska"odprawiana o północy w Sylwestra.Przełom roku, składanie powinszowaństanowi uniwersalną sytuację,także dla krajów prawosławnych z kalendarzemjuliańskim. Prezentacjeobrzędów i zwyczajów karnawałowychsą popularne w kraju (np. w lutowymXXIII Góralskim Karnawale w BukowinieTatrzańskiej) i za granicą(np. kukeri, surwakari w bułgarskimPerniku, „Kołada" w wołyńskim Równem,busójárás w Mohaczu, karpackiobrzęd w rumuńskim Maramures).Fot. autor41


90-lecie urodzinJana GórakaBADACZE KULTURY LUDOWEJW gronie badaczy kultury ludowej Lubelszczyznyważne i znaczące miejsce zajmuje dr Jan Górak, któryjesienią 2004 roku obchodzić będzie piękny jubileusz90-lecia swoich urodzin. Urodził się bowiem 25 września1914 roku w miejscowości Mircze w pow. hrubieszowskimna Lubelszczyźnie.W latach 1945-1956 studiował w Katolickim UniwersytecieLubelskim uzyskując stopnie magistra naukspołeczno-ekonomicznych, prawa i historii sztuki. Do1961 roku pracował w różnych instytucjach nie związanychz kulturą, by w roku 1962 rozpocząć pracę wMuzeum Okręgowym na Zamku Lubelskim, skupiającsię na intensywnych badaniach ludowej architekturyLubelszczyzny. W 1967 roku uzyskał tytuł doktora naukhumanistycznych w Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiejw Lublinie, na podstawie pracy pt. Wojsławice,miasteczko rolnicze, przygotowanej pod kierunkiemprof. Romana Reinfussa w Katedrze Etnografii i Etnologii.Kontakty naukowe Jana Góraka z prof. Reinfussemprzyczyniły się do opracowania założeń merytorycznychlubelskiego skansenu, noszącego obecnie nazwę MuzeumWsi Lubelskiej. W latach 1967-1968 Jan Górakprzeniósł się do Rzeszowa, gdzie pełnił funkcję wojewódzkiegokonserwatora zabytków. Jednak wrócił doLublina, by organizować wspomniany skansen, któryformalnie rozpoczął działalność w 1969 roku. Przezkilka lat dyrektor Górak wraz z grupą etnografów prowadziłbadania terenowe nad kulturą ludową regionumiędzy Wisłą i Bugiem, dokonując m.in. wielu inwentaryzacjiobiektów architektury ludowej oraz zakupuwyposażenia do nich.Pierwotnie skansen był zlokalizowany w dzielnicyKalinowszczyzna, a pierwszym translokowanym na tomiejsce obiektem był dworek Wincentego Pola, przeniesionyz ulicy Łęczyńskiej w Lublinie. Sprzeciwy organizacjiżydowskich dotyczące lokalizacji muzeum naKalinowszczyźnie, w miejscu obejmującym m.in. zabytkowycmentarz żydowski, spowodowały, że władze miejskiezmuszone zostały do zmiany lokalizacji powstającej<strong>pl</strong>acówki do dzielnicy Sławin, w północnej częścimiasta.W 1975 roku Jan Górak przenosi się do Zamościai rozpoczyna pracę jako wojewódzki konserwator zabytków,by ją kontynuować aż do czasu przejściana emeryturę w 1979 roku. Już jako emeryt, w latach1979-1983, poświęcił się pracy dydaktycznej, będącwykładowcą w Instytucie Wychowania ArtystycznegoUMCS w Lublinie, gdzie był promotorem aż 82prac magisterskich, w tym 40 dotyczących kultury ludowej.Oprócz pracy zawodowej dr Górak sporo czasuprzeznaczał na działalność społeczną. Jest członkiemDr Jan Górak.Fot. Krzysztof WasilczykZwiązku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej, StowarzyszeniaHistoryków Sztuki oraz Polskiego TowarzystwaLudoznawczego, w którym przez kilkakadencji piastował funkcję prezesa Oddziału Lubelskiego.Główne zainteresowania naukowe Jana Góraka dotyczyłyi dotyczą nadal architektury, ze szczególnymuwzględnieniem ludowego budownictwa drewnianegoz obszaru Lubelszczyzny. Poświęcił mu aż 7 z 12 wydanychksiążek: Budownictwo drewniane Lubelszczyzny.Stan badań, bibliografia, inwentaryzacje (Lublin 1977),Dawne cerkwie w województwie zamojskim (Zamość1984), Kościoły drewniane Zamojszczyzny (Zamość42


1986), Miasta i miasteczka Zamojszczyzny (Zamość1990), Zabytki architektury i budownictwa w Polsce, z.48, woj. zamojskie (Warszawa 1991, jako współautor),Regionalne formy architektury drewnianej Lubelszczyznyna tle zagadnień osadniczych (Zamość 1994), Podcieniowazabudowa miasteczek Zamojszczyzny (Zamość1996).Jan Górak wydał także inne cenne książki: Ograniczeniai zakazy wywozu, przywozu i tranzytu wprowadzoneze względu na ochronę dóbr kultury, cz. VII. Zabytkietnograficzne (Warszawa 1975), Materiały do historiiparków zabytkowych w woj. zamojskim (Zamość 1980),Materiały do historii kultury materialnej Zamojszczyzny(Zamość 1992), Kryłów - forteca przeciw Scytom (Lublin2001). Przygotował także do druku kolejne dwiepublikacje: Architektura cerkiewna na Lubelszczyźnie wokresie zaborów oraz Gród Czerwień w świetle kronik ilegend.Wielka pracowitość i wiedza Jana Góraka znalazłaswoje udokumentowanie w postaci 34 rozpraw i artykułównaukowych oraz w ponad 22 artykułach popularnonaukowych.Z wybranych prac o tematyce etnograficznejna szczególną uwagę zasługują publikacje:Budownictwo drewniane miasteczka Wojsławice („Studiai Materiały Lubelskie". Etnografia 2, Lublin 1967),Rumuńskie muzea na wolnym powietrzu („Muzealnictwo",nr 18, Warszawa 1969), Holenderskie domy nadBugiem („Polska Sztuka Ludowa", XXV, 1971, nr 1),Prasy do wyciskania oleju. Rozwój i typy (Z zagadnieńkultury ludowej, T. II-III, Lublin 1981), Nieznane dworkiLubelszczyzny („Studia i Materiały Lubelskie", t. 11,Lublin 1986), Typy i formy drewnianej architektury sakralnejLubelszczyzny („Kwartalnik Architektury i Urbanistyki",XXXII, 1987, z. 3-4), Studnie wiejskie na Lubelszczyźnie(„Studia i Materiały Lubelskie", T. 13, Lublin1988), Wiejski przemysł młynarski (Ginące zawodymiędzy Wisłą i Bugiem, Lublin 1995), Młyny wodne naLubelszczyźnie („Studia i Materiały Lubelskie", t. 14,Lublin 1997), Stodoły („Twórczość Ludowa", nr 4/1998), Tradycyjna architektura ludowa. Zarys problematyki(Dziedzictwo kulturowe Lubelszczyzny. Kultura ludowa,Lublin 2001), Przyczynki do architektury dworówna Lubelszczyźnie (Ziemiaństwo na Lubelszczyźnie. MateriałyII sesji naukowej zorganizowanej w Muzeum Zamoyskichw Kozłówce, 22-24 maja 2002 r., Kozłówka2003).Zdecydowaną większość publikacji opracowanychprzez Jana Góraka cechuje bogata i różnorodna szatailustracyjna wykonana niemal zawsze przez samegoautora (zdjęcia, mapy, rysunki). Szczególną wartośćnaukową i dokumentacyjną mają mapy i doskonałerysunki przedstawiające różne zabytki w rzutach, przekrojachi detalach. Można śmiało powiedzieć, że JanGórak jest autorem „kom<strong>pl</strong>etnym" i należącym do nielicznejdziś grupy takich badaczy ludowej kultury wkraju.Chociaż Jan Górak zainteresował się kulturą ludowądość późno, to jednak w sposób niemal maksymalnywykorzystał swoją pasję, pracowitość, zaangażowaniei wiedzę w tym względzie. Mimo sędziwego wiekujest wciąż aktywny, czego dowodem są publikacje wydanew ostatnich latach, a nad dalszymi z pewnościąpracuje.Alfred GaudaWŁADYSŁAWKOCZOTMadonnoRoztoczańskaMadonno roztoczańskiej krainyw gęstwinie bzu schowanawielkie dobrocią Twoje sercea twarz uśmiechem malowananie masz tronu królewskiegow ręku zakwita jaśminu kwiatzewsząd słychać Ave Maryjatak wielbi Cię siostra i bratwielu przed tobą przystajegłowę do ziemi pochylaTy nadzieję ludziom dajeszz modlitwą niebo przychylaszbądźże pozdrowiona Panienko drogabłogosław nasze pola i pługiz Roztocza niedaleko do Bogachociaż świat szeroki i długimaj 2003 r.WALERIAPROCHOWNIKKa<strong>pl</strong>iczkaPamiętam dawno przed wielu latygdy byłam jeszcze całkiem małaże w naszym sadzie na skraju drogimiędzy drzewami ka<strong>pl</strong>iczka stałaA w tej ka<strong>pl</strong>iczce Najświętsza Pannaw niebieską szatę przyodzianaręce nabożnym gestem złożonena twarzy słodycz nieopisanaMyśmy jej kwiaty polne znosilizimową porą też bibułkoweOna patrzyła w niebo z pokorąwianek mirtowy zdobił jej głowęGdy mrok nastawał to mama co dzieńolejną lampkę w niej zapalaław każdy pachnący wieczór majowyMaryi długo w noc przyświecała.Nie ma już domu i matki nie maka<strong>pl</strong>iczkę halny psotnik pokalałw naszej pamięci jej wizerunekprzez życie całe tylko ocalałZawsze też w maju błądzę myślamiw czasy dzieciństwa wczesnej młodościwidzę dom mały twarz matki w okniewśród drzew jak ongiś ka<strong>pl</strong>iczka gości


KATARZYNA SMYK-PŁOSKARECENZJEMonografia repertuaruKrystyny PoczekKsiążka Jana Adamowskiego Ludowepieśni i oracje z repertuaru KrystynyPoczek 1 , wydana w końcu 2003roku nakładem Zarządu GłównegoStowarzyszenia Twórców Ludowychprzy pomocy finansowej lubelskiegoUrzędu Marszałkowskiego, jest szczegółowąrealizacją zadania, jakie kilkanaścielat temu postawił sobie autor:zatrzymać w społecznej i kulturowejpamięci imiona, nazwiska i repertuarnajwybitniejszych śpiewakówludowych Lubelszczyzny.Urzeczywistnienie powyższegopomysłu ma już swoją tradycję. Trwającedo dziś prace dokumentacyjnerozpoczął J. Adamowski w końcu latosiemdziesiątych przy współpracyWojewódzkiego Ośrodka Kultury(wtedy Wojewódzkiego Domu Kultury)w Lublinie oraz STL. Utrwalił iwstępnie opracował wypowiedzi i pieśnitakich śpiewaczek, jak HelenaGoliszkowa, Krystyna Poczkowa, ZofiaKorpysowa, Walentyna Pakułowai inne. Jednakże pierwszym wydawnictwemo charakterze monografii repertuarowejstała się wydana w 1994roku praca rejestrująca pieśni ludowez gminy Borki oraz ich indywidualnychi grupowych wykonawców. 2Prezentuje ona repertuar trojga solistów(w sumie 25 pieśni) oraz czterechzespołów śpiewaczych (kolejne68 pieśni). W części wstępnej J. Adamowskiprzypomina o ogromnej „roliwybitnych nosicieli tradycyjnej kultury,którzy nie muszą być anonimowi.Funkcją wykonawczą nie jest bowiemtylko czysta, mechaniczna reprodukcja.W folklorze dobry wykonawcajest współkreatorem zarówno sztukisłowa czy strony muzycznej utworujak i swoistym mistrzem, a nawet wirtuozemsamego przekazu". 3Możnarzec, iż tak się przedstawia przyjętaprzez badacza definicja wybitnegośpiewaka ludowego.Ważny moment w realizacji przyjętegocelu naznacza wydanie w 1997roku repertuaru jednej śpiewaczki -Aleksandry Daniluk z Dokudowa 4 -w pełnym usystematyzowaniu typologicznym.Stało się jasne, że dokumentalistafolkloru nie może skupiać sięwyłącznie na utrwalaniu repertuaruzespołów śpiewaczych, ale - równolegle- archiwizować zestawy pieśniwykonywanych przez poszczególnych,znanych z imienia i nazwiska wykonawców.5Dlatego - jak stwierdzaJ. Adamowski - konieczne staje siędostrzeżenie roli tych ostatnich, „którzysą zarówno najlepszymi nosicielamiczy strażnikami ludowych tradycji,ale także w konkretnych warunkachi konkretnych sytuacjach, powołująfolklor do rzeczywistego istnienia.Folklor bowiem żyje tylko w czasieposzczególnych prezentacji konkretnychpieśni, oracji czy bajek. Żyje zatemw konkretnych wykonaniach ipoprzez konkretnych wykonawców". 6Tym samym J. Adamowski nie przeciwstawiasię generalnej tezie głoszącejgenetyczną kolektywność folkloru,ale ją uzupełnia i rozszerza, dodającprzy tym, iż „rozwój badań folklorystycznychmusi [...] uwzględnićkulturową i artystyczną rolę tych osób,które dokumentaliści potocznie nazywająinformatorami, a szczególnietych najwybitniejszych, bo właśnie oniwnoszą największy wkład w rozwójsztuki tradycyjnej". 7Naturalną koleją rzeczy stało sięustalenie obszernej listy 70 najwybitniejszychśpiewaków ludowych Lubelszczyzny.Pierwszych 38 sylwetek wukładzie alfabetycznym (A - N) wrazz notką biograficzną (a nierzadkorównież bibliograficzną) oraz aneksemdokumentacyjnym, złożyło się naważną dla omawianego zadania badawczegopublikację J. Adamowskiego.Mowa tu o pierwszej części Śpiewanejekmoich..?, które jawią się jakonajpełniejszy śpiewnik lubelskich pieśniludowych (w sumie 266 tekstów).Autor przyjął dwie zasady konstruowaniaaneksu dokumentacyjnego.Po pierwsze zamieścił wybór typowych,niekiedy bardzo rzadkich, azawsze kulturowo istotnych przykładówz repertuaru pieśniowego danegowykonawcy, z drugiej zaś stronypokazał bogactwo gatunkowe lubelskichpieśni ludowych i ich reprezentatywnośćgeograficzną. PonadtoŚpiewanejki obejmują zarówno prezentacjeśpiewaków żyjących jak i nieżyjących,zaś długość listy tłumaczyćmożna obawą, że w najbliższym czasienie doczekają się oni osobnychpublikacji. A na takowe bez wątpieniazasługują w pierwszej kolejności:Helena Goliszek z Karczmisk, NinaNikołajuk z Dobrynia Dużego, AnnaMalec z Jędrzejówki, Bronisław Kuśmierowskiz Krasewa, Krystyna Plachaz Janowa Lubelskiego, Józefa Pidek zBychawki, Joanna Rachańska z Łubcza,Edwarda Kowalczyk z KoloniiZawieprzyce, Aniela Gmoch z Bełżca,Janina Chmiel z Wólki Ratajskiej,Józefa Albiniak ze Stojeszyna i inni.Do tego szacownego grona należyrównież Krystyna Poczek z Wólki Kątnej(z domu Piech, 1928-1999). Możnażywić nadzieję, że wydana właśnieindywidualna monografia jej repertuaruotworzy nowy etap w pracy nadutrwalaniem repertuaru pieśniowegoLubelszczyzny - osobne publikacjerepertuaru kolejnych wykonawców.Książka J. Adamowskiego Ludowepieśni i oracje z repertuaru Krystyny Poczekskłada się z dwóch części. Pierwsza(s. 5-21) o wymownym tytule KrystynaPoczek - strażniczka, ludowychtradycji zawiera „próbę artystycznegobiogramu" ludowej poetki, śpiewaczkii animatorki życia kulturalnego swojegośrodowiska (s. 6-11), omówieniegatunkowego zakresu repertuaru pieśniowego(s. 11-14), gwary i językaartystycznego zebranych pieśni (s. 14—19) oraz Notę edycyjną z wykazem incipitówpublikowanych wcześniej tekstówi notą bibliograficzną (s. 19-21).44


Zasadniczą część publikacji stanowi70 tekstów folkloru, które autorpogrupował w swoiste kręgi gatunkowe,z czego najcenniejsze są pieśniobrzędów cyklu rodzinnego. Pierwszykrąg to ściśle obrzędowe pieśni weselne,przyśpiewki dla każdegouczestnika uroczystości oraz oracjeweselne (s. 23-39, 23 teksty). Na ichpodstawie, jak pisze J. Adamowski (s.11), można by z powodzeniem odtworzyćpełne tradycyjne wesele z okolicMarkuszowa. Do drugiego kręgu należąpieśni i oracje „czasu śmierci" (s.65-73, 7 tekstów), przy czym wartowiedzieć, że K. Poczek jest kontynuatorkątradycyjnego, zapisanegoprzez duchownych w wydawnictwachz początku XX w., sposobu konstruowaniatakiej oracji.W kręgu pieśni dorocznych (s. 40-47, 7 tekstów) repertuar K. Poczekwyróżnia się grupą pieśni dożynkowych:Otwórzcie nam szeroko wrota,Wychodź, wychodź dzieweczko, Do stajażniwiarki, do staja oraz Oj, wyleć,wyleć ty pstry sokole. Pieśni te niejednokrotniemogła śpiewaczka wykorzystaćpodczas społecznych, religijnychi państwowych dożynek, których scenariuszybyła autorką.Następnie warto zwrócić uwagę napieśni zalotne, miłosne i o miłości (s.48-59, 12 tekstów), a to z tego względu,że grupa ta stanowi najliczniejsząw pieśniowym repertuarze K. Poczek,a przy tym lubelskie warianty zaledwietrzech pieśni zostały dotychczasopublikowane przez O. Kolberga czyA. Oleszczuka. J. Adamowski podkreśla,że część z nich ma formę opowieścifabularnych (s. 12), które artystkadarzyła szczególną sympatią.Dlatego w omawianym zbiorze poczesnemiejsce zajmują pieśni żołnierskie,wojenne i partyzanckie (s. 60-64, 4 teksty) oraz ballady i pieśni „zkartek" (s. 74-105, 13 tekstów).Wśród ballad znajdziemy te tradycyjne(o podolance - siostrze trucielce,o żonie zbójnika, o uwodzicielu licznychżon) jak też nowsze, związane ztragicznymi wydarzeniami międzywojnia(o Janku Siegiedzie, o zdradliwejkowalce, o Jance, której losy przypominająStefcię Rudecką). Ballady teznała śpiewaczka z przekazu starszychmieszkanek Wólki Kątnej, jednakżewiększości nauczyła się z „druczkówulotnych" kolportowanych na jarmarkach.Sama zgromadziła ceną kolekcjętych „kartek".Z tego źródła pochodzą także pieśniwojenne i partyzanckie, aczkolwieki w tym przypadku dużą rolęodegrała tradycja ustna, o czym K.Poczek opowiadała J. Adamowskiemuw maju 1987 roku: „Wiele nauczyłamsie od ojca. Na przykład jak teballady, czy te pieśni takie wojenne,to właśnie, to właśnie od ojca. To właśnieojciec jeszcze w tysiąc dziewięćsetsiedemnastym roku był w Częstochowiei on te kartki kupił i on słuchałjak tam śpiewali ci śpiewacy, iwłaśnie on śpiewał zawsze. Kiedy byłamtaka nieduża, a były zimowe wieczory,to mama siadała z kołowrotkiemprzy piecu, przędła, a "ojciecśpiewał te różne ballady wojenne... Ija to wszystko zapamiętałam. [...] Apotem już w czasie okupacji, to znówwszyscy słuchali jak ja śpiewałam właśniete pieśni z kartek, które ojciecprzywiózł" (s. 13-14).Osobny krąg gatunkowy repertuaruK. Poczek stanowią utwory religijne,w tym na szczególną uwagę zasługujątzw. „pieśni i przemowy obrazowe"(s. 106-111, 4 pieśni i oracjaZaproszenie Matki Bożej do wsi), czyliteksty związane z nawiedzaniemdomu przez kopię obrazu Matki BoskiejCzęstochowskiej, do których zaliczasię różnego typu „dobranocki"(tj. pieśni na powitanie i pożegnanieobrazu) oraz pieśni o polskim papieżu.Prezentowany wybór tekstów folklorujest wartościowy z kilku powodów,które w całości wynikają z intensywnościi różnorodności - a wręczwszechstronności - wykonawczej KrystynyPoczek. Tak więc jej repertuarłączy stare z nowym. Wykonywała onabowiem archaiczne pieśni, zachowującich język i poetyckie wyróżnikikonstrukcyjne (s. 14-15), ale i te nowsze,np. kolędy aktualizowane do czasówwojny a zwłaszcza pieśni fabularneo charakterze dziadowskim, niezwyklecenne, kolportowane za pomocą„kartek" oraz najnowsze -poświęcone papieżowi czy pisane napotrzeby występów zespołu „Wólczanki"na różnego rodzaju akademiachi świętach. Tworząc zaś tekstyautorskie, czerpała matryce z tradycyjnychwzorców gatunkowych i stylistycznychfolkloru. Po drugie pieśni ioracje K. Poczek funkcjonowały wswoim „naturalnym środowisku", byłyniejako nieustannie zanurzone w kontekściewykonawczym i stosunkoworzadko funkcjonowały w sytuacjisztucznej, konkursowo-koncertowejfolklorystycznej inscenizacji. Tym naturalnymśrodowiskiem jest choćbywyraźna międzypokoleniowa transmisjatekstów, w której K. Poczek świadomieuczestniczyła. Jest nim takżeogromne zaangażowanie śpiewaczkiw sytuację wykonawczą, jaką było prowadzeniemajówek, śpiewy „przyzmarłym", podczas peregrynacji obrazuMatki Boskiej czy prześpiewywaniesię na weselach.Również sposób prezentacji repertuarui sylwetki śpiewaczki zasługujena uznanie. Szczególnie cenny jest artykułwstępny, sposób wyboru i segmentacjatekstów, przypiski zawierającekomentarze K. Poczek dotyczącenp. źródła tekstu, wykaz publikowanychwcześniej tekstów pieśni zrepertuaru śpiewaczki (s. 20) orazprzekazów na temat różnych dziedzinkultury ludowej jej wsi i okolicy (s.21), a także Komentarze czyli Wykazdotychczas publikowanych wariantówz obszaru województwa lubelskiego (s.113-115).Publikacja poświęcona postaciKrystyny Poczek stanowi kontynuacjęmerytoryczną i metodologiczną opracowaniarepertuaru A. Daniluk. 9Miejmy nadzieję, że Jan Adamowski,udoskonalając formę monografii repertuarowejpojedynczych śpiewaków,ocali od zapomnienia ich nazwiska,dorobek i ślad na ziemi.1Jan Adamowski, Ludowe pieśni i oracjez repertuaru Krystyny Poczek, transkrypcjamuzyczna Anna Więclewska i AnnaMichalec, <strong>Biblioteka</strong> „Dziedzictwo" StowarzyszeniaTwórców Ludowych, t.XLVIII (LXXVIII), POLIHYMNIA,Lublin 2003, 126 s., fotografie, nuty.2J. Adamowski, Tam na Podlasiu. Pieśniludowe z gminy Borki i ich wykonawcy,transkrypcje muzyczne Anna Michalec,Wydawca: Gminny Ośrodek Kultury Borkiz siedzibą w Woli Osowińskiej, Lublin1994, 143 s., nuty, fotografie. Do zaistnieniatej publikacji przyczynił się wznacznym stopniu dyrektor GOK Borki- Andrzej Kosek.3Tamże, s. 10-11.4J. Adamowski, Pańszczyznońka. Podlaskiepieśni ludowe z repertuaru A. Daniluk,transkrypcje muzyczne Anna Michalec,Antoni Zoła, Biała Podlaska 1997,158 s., nuty. Publikacja powstała przywspółpracy z Regionalnym OśrodkiemKultury w Białej Podlaskiej.5Por. m.in. wydawane w tym czasiepublikacje: J. Adamowski, Repertuar ludowegoZespołu Śpiewaczego z NiedrzwicyKościelnej, [w:] Zawoła nas pieśń. MonografiaZespołu Śpiewaczego z NiedrzwicyKościelnej, Lublin - Niedrzwica 1995,s. 79-118, 25 pieśni, nuty, Incipitowy zestawcałokształtu repertuaru Zespołu Śpiewaczegoz Niedrzwicy Kościelnej; orazprzygotowany przez J. Adamowskiegowybór 16 pieśni do wydawnictwa zbiorowego:O Tobie ziemio nasza. Opowieść oZespole Ludowym z Wólki Kątnej z wyborempieśni, Markuszowskie TowarzystwoRegionalne, Lublin 2001; i inne.6Wypowiedź J. Adamowskiego podczaspromocji książki jego autorstwa Ludowepieśni i oracje..., op. cit.; siedzibaZG STL, Lublin, 12 lutego 2004.7J. Adamowski, Ludowe pieśni i oracje...,op. cit, s. 6.8J. Adamowski, Spiewanejki moje...Najwybitniejsi śpiewacy ludowi Lubelszczyznyi ich repertuar. Część pierwsza, transkrypcjemuzyczne Anna Michalec, Lublin2003, 242 s., nuty, fotografie.91. Adamowski, Pańszczyznońka...,op. cit.45


MARTA WÓJCICKAPiękno - i tragizmprzemijaniaFranciszkę Ogonowską - autorkętomiku Gdzie kwitną chabry błękitne- autor wstępu Donat Niewiadomskiokreślił jako „jedną z najciekawszychpisarek ludowych regionu zamojskiego"i „poetkę myśli".Autorka urodziła się 29 września1945 roku w Dobużku, gm. Łaszczów,na Zamojszczyźnie. Wiersze, tekstyprozatorskie, pamiętnikarskie i publicystycznepisze od 1984 roku. Ma naswoim koncie ważne nagrody: m.in.w Ogólnopolskim Konkursie Literackimim. Jana Pocka, Konkursie Poetyckimim. Stanisława Buczyńskiego.Jej utwory drukowane były m. in. wantologiach Ziarna wiecznej nadziei(Lublin 1994), Drzewo życia (Lublin1997), Gdzie pył chlebowy sięga słońca(Lublin 2001). Od 1997 roku poetkanależy do Stowarzyszenia TwórcówLudowych.Tomik Gdzie kwitną chabry błękitne,na co wskazuje już sam tytuł, zawieraliczne obrazy przyrody. W ukazywanyprzez poetkę w sposób bardzo<strong>pl</strong>astyczny cykl natury, wpisane jestżycie człowieka - podmiotu lirycznego- kobiety. Między kolejnymi poramiroku i życiem kobiety zachodzipewna analogia polegająca na zmienności,przemijaniu, ukazywaniu pięknakażdego z kolejnych etapów życia.Analogia ta pojawia się np. w sąsiadującychze sobą w tomiku utworachMoje cztery pory roku i Cztery pory rokuziemi (gdzie wiosna to dziewczyna promienna,lato - kobieta brzemienna, jesień- matrona strojna i bogata, a zima- staruszka siwa i zmęczona). Analogiata zachodzi także w obrazach weselaziemi ze skowronkiem oraz snu z nadzieją.W obu występują etapy typowedla zaślubin dwojga ludzi (błogosławieństwo,przed Boga ołtarzem staną,wesele), rekwizyty weselne (bukiet ślubny,ołtarz rozmodlonych pól, podarunekślubny od Wiary) oraz obrazy postaci -bohaterów tego wydarzenia (ziemia iskowronek jako dziewczyna młoda i jejkochanek, świadkująca Wiara).Ta wspólnota życia natury i kobietyzdaje się pozwalać podmiotowi lirycznemuna bliższy kontakt, dialog znaturą. Stąd pewnie ujmowanie naturyw kategoriach przynależnychczłowiekowi, liczne antropomorfizacje:maj zaklaszcze w dłonie, mróz tomłody rozbójnik okrutny, kwiaty stojązbolałe, smutne, idzie sierpień po polachi na miedzach przysiadaNadrzędnym tematem tomiku wydajesię być jednak nie obraz natury,a upływ czasu, przemijanie wartości,piękna. Pokazuje to poetka w przesyconychkolorami obrazach kolejnychpór roku: wiosny (Wiosna na wsi,Majowy świt), lata (Żniwa, Idzie sierpieńpo polach, Rozszalały się barwy...)jesieni i zimy: Uroki zimy (z pełnymeuforii zawołaniem: cuda, cudeńka,bajko ty moja). Każda z opisywanychpór roku wywołuje zachwyt podmiotulirycznego. Każdy następny cudpowoduje jednak także smutek przemijaniapoprzedniego.W pogodne przeważnie utwory,wkrada się często smutek związany zprzemijaniem życia ludzkiego, że gdyprzyjdzie pora stąd odejść, nikt tu zmoich już nie zostanie [s. 11]Mimo, że myśl o przemijaniu iśmierci wywołuje u podmiotu mówiącegoniepokój, jest ona oswajana np.poprzez określenie Kostusia do snuotuli, a ucieczką od niej są wspomnieniai obrazy z dzieciństwa - Czas płynie.W taki układ tomiku dyskretniew<strong>pl</strong>ecione zostały wiersze dotyczącewspółczesnego życia społeczno-politycznego,które także obrazują upływczasu, a wraz z nim przemijanie wartości(Zakupy, Dawniej i dziś, Dzisiejszeracje)„Wino, kobiety i śpiewGrabieże, gwałty i krewKomputeryzacje, ekranizacje, negacje- To dzisiejsze racje" [s. 54]Swój dystans do współczesnościpoetka podkreśla np. poprzez użyciepotocznych, oceniających frazeologizmów.W utworach o tej tematycewyraźnie zaznaczona jest opozycja my(na wiejskich polach pod kopułą niebawalczymy, by nie brakło Polskim dzieciomchleba, s. 8) - oni (co tam sejmyi senaty, co tam politycy, niech się gryząo swe stołki na Wiejskiej w stolicy; s.8). Podmiotowi lirycznemu nieustannietowarzyszy troska o małą ojczyznęA moja wieś umiera - tylko wiekowelipy i dęby gwarzą z poszumem wiatru,wspominają lamenty żydów, s<strong>pl</strong>ecionychw bratobójczym mordzie... [s. 44]Utwory zamieszczone w tym tomikupodzielić można na- erotyki (Jaka jesteś miłości?; kolejnejej oblicza porównywane do obrazówprzyrody: prosta i zwyczajna jakpolne kwiaty? Dzika jak głóg? Delikatnajak płatki róż?) [s. 24]- wiersze-modlitwy (Kolory oczu,Kocham Cię Boże, Stworzyłeś mniePanie, Tak Panie chciałeś, Przed TobąMatko z Nabroża, Matko Nabroska) zlicznymi apostrofami do Pana, mocnegoBoga ziemi, jakże dziękować ciPanie Boże za tren cud zimy na ziemi,ale także do Jego dzieł: młody mrozie,oraz ojczyzny, ludu, poezji oraz- autotematyczne (dotyczące poezjiswojej: Ach, jakbym chciała, Zabieganai innych twórców Pieśń o poezjii Pamięci Stanisława Buczynskiegooraz procesu tworzenia - Mojewiersze).Świat wartości ważnych dla podmiotumówiącego w tych utworach to:miłość, ziemia-cud życia dająca, matkabłogosławiona, rodzina, ojczyzna -bo tu dla mnie wszystko jest święte nakochanym ojcowizny łanie. Miłośćokreślana jest jako bieg po szczęście,a życie jako gonitwa horyzontu aż dozatracenia tego po co się biegło (młodości,urody, miłości), życie z losem topodstępna ara kusi barwami i urokami,a potem ludzi bezczelnie zdrada,koszmarne, przewrotne jak wąż, aletakże jako bajka (a podmiot liryczny- kopciuszek), marzenia to wziąć wramiona świat.W omawianym tomiku autorkadąży do ukazania przemijającegopiękna świata: tego realistycznego (zobrazami natury, ze scenkami z życiawsi) i świata wartości. Wywołuje to wniej różne uczucia: zachwyt, zadumę,tęsknotę, smutek podczas zestawieniaze stanem dzisiejszym. Plastycznie azarazem prosto i szczerze opisaneemocje odnaleźć można w każdym zzamieszczonych tu utworów."Franciszka Ogonowska, Gdzie kwitnąchabry błękitne, wybór, oprac. i posłowieDonat Niewiadomski, STL, Lublin 2003.46


EWA SŁAWIŃSKAMuzykaAdwentu*Problematyka gry na ligawce 1zajmowałaPiotra Dahliga od przeszłodwudziestu lat. Na przestrzeni tegoczasu ukazywały się jego artykuły: Źródłado dziejów ligawki mazowiecko-podlaskiej2 , Ligawka mazowiecko--podlaska w świetle źródeł współczesnych3 , Die Hirtentrompete Ligawkaund das Adventsblasen in Polen 4 orazTrompeteninstmmente in Polen: Normund Individualität in der Konstruktion 5 .Owocem wieloletnich badań i studiówjest książka Muzyka Adwentu. Mazowiecko-podlaskatradycja gry na ligawce- pierwsza polska monografia poświęconatemu instrumentowi, będącazarazem odpowiednikiem prac obcojęzycznycho instrumentach tegotypu 6 , oraz nawiązaniem do prac AlojzegoKopoczka poświęconych instrumentomregionu karpackiego. 7Książkaprzynosi wszechstronną i rzetelnąwiedzę o ligawce w kontekście związanejz nią przestrzeni (Mazowsze iPodlasie) oraz czasu (Adwent).Na Muzykę Adwentu składają sięnastępujące rozdziały: I - Dawne źródłao instrumentach typu ligawki na ziemiachpolskich, II - Nazwa instrumentui próby wyjaśnienia jej pochodzenia,III - Opisy instrumentu i jego zasięg geograficzny,IV - Funkcje instrumentu iokoliczności gry w XIX i I połowie XXw. na podstawie literatury, V - Stanwspółczesny, VI - Sygnały, hejnały i melodie,VII - Uwagi porównawcze i podsumowanieoraz aneks.Monografia dzieli się na dwie zasadniczeczęści: pierwszą stanowią rozdziałyI-IV, które mają charakter historyczny,oparte są na źródłach i literaturze;na drugą część składają sięrozdziały V-VII, łącznie z aneksem,będące opisem stanu współczesnego,wynikiem samodzielnych penetracjiterenowych autora.W rozdziale I zostały scharakteryzowaneźródła (X-XVIII w.): archeologiczne,ikonograficzne, rękopisyśredniowieczne, twórczość literacka idruki. Dokonano w nim także omówieniaroli instrumentu w tekstachświętych - Biblii i Koranie. W rozdzialeII autor zajmuje się interpretacjąnazwy „ligawka", w III - opisami iwzmiankami w literaturze XIX i XXw., w kolejnym - okolicznościami gryna tym instrumencie, jego zastosowaniem(w odniesieniu do bazuny i trombity),uwarunkowaniami funkcjonalnymii symboliką. W rozdziale V - najobszerniejszymi chyba najbardziejdrobiazgowym - Dahlig przedstawiaproblematykę swych badań nad ligawka:dokonuje szczegółowego opisu -począwszy od procesu wyrobu instrumentuzasad jego budowy, poprzezcharakterystykę sposobów i okolicznościgry z uwzględnieniem terminologiiludowej, kończąc na omówieniu dziejówinstrumentu w świetle wypowiedzigrających. W przeciwieństwie do rozdziałuV, w którym dominuje wiedzarzemieślnicza, rozdział VI jest rdzenniemuzykologiczny i składają się naniego trzy podrozdziały: Zasady formotwórcze,Typologia repertuaru oraz Tekstyłączone z melodiami ligawek. Czytelnikodnajdzie tutaj precyzyjne analizy,zestawienia skal i proporcji iloczasu.W ostatnim podrozdziale, dokonanazostała klasyfikacja i charakterystykatekstów do melodii ligawek (pasterskich,adwentowych, dorocznych -dyngusowych i innych).Istotnym uzupełnieniem książki jestaneks, w którym P. Dahlig zamieściłfragmenty wywiadów, wykaz miejscowości,listę osób grających na ligawceoraz 201 przykładów nutowych, spośródktórych dwadzieścia to przykładymelodii ze słowami. Dalej następujeobszerna bibliografia i streszczenie wjęzyku angielskim. Do książki załączonajest także płyta CD, na której znalazłysię nagrania i wypowiedzi legaczy.Praca napisana jest komunikatywnym,przystępnym językiem; ma przejrzystyukład (m.in. dzięki zestawieniomtabelarycznym). Uwagę przykuwają atrakcyjnefotografie, na których możnaobserwować całą różnorodność ligaweki sposobów gry na tym instrumencie.Zaprezentowana w książce konfrontacjaliteratury i stanu współczesnegopokazuje w całej okazałości tradycję gryna ligawce, która - obecnie jeszcze żywa- w znacznej mierze jest podtrzymywanai wspomagana przez instytucje kulturyorganizujące coroczne konkursy gryna ligawce w Ciechanowcu i Siedlcach(dawniej też w Chlewiskach i Liwie).Warto wreszcie zwrócić uwagę na- kluczowe dla zrozumienia sensu tejtradycji - zestawienie kultury ludoweji symboliki religijnej, o którym domyślaćsię już możemy patrząc na okładkęksiążki przedstawiającą grającychna ligawkach aniołów we wrocławskimrękopisie Apokalipsy z około 1250 rokuoraz uczestników VII AdwentowegoGrania w Siedlcach z 2001 roku. Pośródinformacji szczegółowych MuzykaAdwentu przynosi perspektywęszerszą. Ten pozornie nieskom<strong>pl</strong>ikowanyinstrument staje się w interpretacjisymbolicznej narzędziem niezwykłym,biblijnym zwiastunem końcaświata: „«A gdy zabrzmi trąba sroga,przyjdzie sądzić ludzkie czyny» - tośpiewa się w kościele. Kiedyś przyjdzieten dzień, że Archanioł będzie trąbiłna ligawce, aby zmarłych z grobu wzbudzićna Sąd Ostateczny. Cztery tygodnieadwentu co oznaczają - cztery tysiącelat wyglądania Mesjasza. W tych dniachnie ma dyskotek, zabaw, wesel, tylkoligawka przypomina, że nadchodzi Ten,który będzie sądził żywych i umarłych.Trudno, jest wygrać słowa, ale należygrać «Swięty Boże, Święty Mocny,Święty Nieśmiertelny, zmiłuj się nadnami»" (fragment wypowiedzi BogdanaPolkowskiego, s. 131).Swoistej żywości nadają książce wypowiedzigrających na ligawce. Przedstawienietradycji gry na tym instrumencierównież z ich punktu widzeniadaje dodatkową, wartościowąpłaszczyznę postrzegania mazowieckopodlaskiejmuzyki Adwentu. Dowiadujemysię z niej, jak w świadomośćgrających wpisana jest obecność tegozwyczaju, przywiązanie do niego orazufność w jego sens i znaczenie, u podstawyktórego tkwi zjednoczenie ludowościi religii, powinność wypełnianiatradycji ojców i woli Bożej.* Piotr Dahlig, Muzyka Adwentu. Mazowiecko-podlaskatradycja gry na ligawce.Warszawa 2003 (Towarzystwo NaukoweWarszawskie, Instytut Sztuki PAN, InstytutMuzykologii UW), ss. 300, ilustr.,przykł. nutowe.1Ligawka - aerofon ustnikowy, drewniany,długości 100-160 cm, o przekrojukonicznym, lekko zakrzywiony.2„Muzyka" 1985, R. XXX nr 2 (117),s. 89-119.3„Muzyka" 1987, R. XXXII nr 4(127), s. 75-110.4„Rheinisch-westfalische Zeitschriftfür Volkskunde", red. M. Bringemeier, G.Wiegelmann, H. L. Cox, M. Zender, W.Kleinschmidt, G. Schmitz, Bonn-Münster1986, 30/31 Jahrgang, Heft 1-4, s. 125-149.5„Studia instrumentorum musicaepopularis", red. E. Emsheimer, E. Stockmann,Stockholm 1989, t. IX, s. 26-33.6Brigitte Bachmann-Geiser, Das Alphorn.Vom Lock- zum Rockinstrument,Bern, Stuttgart, Wien 1999. RenatęBrockpähler, Signalhorn, Riete, Adventshorn.Volkstümliche Blasinstrumente inWestfalen. „Rheinisch-westfalische Zeitschriftfür Volkskunde", Bonn-Miinster1978, R. XXIV, s. 30-77. Oskar Elschek,Handbuch der europdischen Volksmusikinstrumente,red. E. Emsheimer, E. Stockmann.Die Volksmusikinstrumente derTschechoslowakei, cz. II: Slowakei, Lipsk1983. Jaroslav Marki, Kesselmundstückinstrumenteund das Hirtenblasen inBóhmen, [w:] Studia instrumentorum musicaepopularis, red. E. Emsheimer, t. III,Stockholm 1974. Franz Schüssele, Alphomund Hirtenhorn in Europa, Obermayer,Friesenheim 2000.7Alojzy Kopoczek, Instrumenty muzyczneBeskidu Śląskiego i Żywieckiego. Aerofonyproste i ich repertuar, Bielsko-Biała1984; Ludowe instrumenty muzyczne polskiegoobszaru karpackiego, Rzeszów 1996.47


ALFREDA MAGDZIAK ANNA BOGUCKA ANNA WALUŚLas mój żal ukoi Moja ziemia Godnie świętaNieodżałowanemu mężowiTatry i PodhaleKurzy śniyzekWśród dzikich jeżyn kaliny krzak ziemio ukochana moc się prociwizarosłe trawą leśne drogi tutaj każda skała układoz szelestem skrzydeł gdzieś spod nogi czuje dotyk Pana śrybne gwiozdeckijak duch spłoszony umknął ptakjakoby lilii mroźnynawet Giewont kurzącbioły kwiatłzami rozbłysły kro<strong>pl</strong>e rosy fajkę nad reglami wtedyj dobrociomdrży w leśnym szumie cicha skarga lubi pogawędzić zapachnon światwiatr rozrzucone włosy targa sobie z aniołami Godnik Świąta żal mój ginie w leśnej głuszyw hawtym rokusabałowe nutkipłonawo słoneckoSmutek ulata w drzew korony w lelujach hasają kukało zo chustówłączy się z szumem wysoko gdzieś na redyku dzwonią niewykręconykjak zranionego serca pieśń w potoku <strong>pl</strong>uskają ftore po niebiepłynie hen tam gdzie Boskie tronyozwiysali j anielia nutki wierchowewoda cieknęcyLas moją świątynią spokoju po turniach grasują siana gnijęcywycisza żale osusza łzy kocie łapki łapią coz w twardym żłobiepomoże przeboleć tamte dni po reglach się snują połozym Tobieostatnie nasze dni we dwojeBozo Dziecinoswobodę urodębędzie Ci zimnoBóg wezwał cię w niebiańskie światy po górach i halach fciałabyk Ci daćna wieczyste muzykowanie halny wiatr unosi coby Cie uradowaćchór aniołów przy Tobie stanie żar w sercu zapalatakom dusei popłyną przed tron duetyjako ptoskaTatry i Podhalegila brzusekMnie las przygarnie w mym znękaniu dwie moje tęsknoty coby się ośmiołzielenią ramion ukołysze na waszej urodzie do mniejuż dziś stęsknionym sercem słyszę czuję Boga dotyk Malućki Jezusekjak woła mnie wprost po imieniuFLORIANNASkargapólSzumią pola, szumią,Skarżą się puste łany,Że od wiosny do wiosnyUgór nieorany.Płyną górą pieśni,Skowronkowe granie,A dołem się niesiePłacz i narzekanie.Leci wiatr przez poleI słyszy z dalekaJak rola zawodziI na zasiew czeka.Oj, czeka i pragnie,Żeby zboża rosły,A jak nieobsianaRodzi ciernie, osty.Ziemi tej potrzebaI pieśni, i siewuOj, nie będzie chlebaBez pługa i śpiewu.KISZCZAKBRONISŁAWAList odNichFASTOWIECCzy Ty wiesz jasnowłosa i słowiańskajak zraniłaś czarną Ryfkę z Miastka?Nawet chrzest mi włosów nie rozjaśnił,z ciemnej twarzy nie ujął bojaźni.Pamiętam jak w dalekich Ponarachszliśmy w dół śmierci paramiIzaaka ofiarne barany.I pamiętam jak to w Wilnie było,tam się wszystko zaczęło, skończyło,gdyśmy jękiem narobili hałasu,zapomniawszy, co to dni szabasu,w przekonaniu, że on nas nie słyszy,Adonai powtarzając coraz ciszej.Dla mnie pociąg to ogromna trumna,dla mnie wagon to na prochy urna,w każdym mieście mamy płaczu ściany,tam płaczemy śladów zadeptanych.I chodzimy tak od tysiącleciodrzucane i tracone dzieci.Na kirkutach pobite macewy,na gałęziach słychać krucze śpiewy,jakieś cienie z odkrytymi głowamipowracają zamkniętymi wagonami.Znów Izrael krwią swych synów krwawi,Kain Abla znów życia pozbawił,za opiekę egipskiej dziewczynymy płacimy, płacimy, płacimy...48


INFORMACJEXXXV Żywieckie GodyOd 23 stycznia do 1 lutego 2004roku, po raz trzydziesty piąty, odbyłysię Żywieckie Gody w Milówce, Żywcui Jeleśni. Wystąpiły zespoły kolędniczei obrzędowe, popularyzującetradycje ludowe z okresu od początkugrudnia przez święta Bożego Narodzenia,zwyczaje noworoczne, TrzechKróli do końca Mięsopustu. Zakorzenionyw tradycji, zorganizowany przezGminny Ośrodek Kultury w Milówce(dyr. Andrzej Maciejowski), bielskiRegionalny Ośrodek Kultury (dyr.Leszek Miłoszewski, Anna Strojny) iJeleśni (dyr. Grażyna Patera) przeglądkonkursowy na Żywiecczyźniema specyfikę regionalną. Licznym widzompodczas Godów <strong>pl</strong>enerowo iscenicznie w izbie zaprezentowanoarchaiczne formy kolędowania bożonarodzeniowegow Beskidach (dziady,szlachcice, herody, niesopustnicy,jukace).Dr K. Kwaśniewicz (Zwyczaje dorocznepolskich górali karpackich) opisałaponad pół setki różnych form beskidzkiegokolędowania.Wł. Motyka (Śpiewnik górali polskich)wyróżnia grupy polskich góralikarpackich: śląskich, żywieckich, czadeckich,babiogórskich, orawskich, podhalańskich,spiskich, pienińskich, zagórzańskich,łąckich i nadpopradzkich.W obecnych, sztucznie ograniczonychwarunkach zorganizowanego,konkursowego przeglądu grup, nadaljest okazja dotarcia do takiej prawdy,jak to kiedyś przedstawiano. WXXXV Przeglądzie Zespołów Kolędniczychi Obrzędowych (23-25.01.2004 r.) wystąpiło 300wykonawcóww 32 grupach. Milówka gościłagrupy śpiewacze, autentyczne zespołykolędnicze, zespoły regionalne, inscenizująceobrzędy i zwyczaje. Wywodzącysię z Beskidu Śląskiego, spodPilska i Babiej Góry uczestnicy konkursuwykazali znajomość obrzędówz dbałością o stroje i rekwizyty obrzędowepostaci. Poziom wykonawczyrównorzędnie nagromadzonych zespołów<strong>pl</strong>enerowych był wyrównany.Odmłodzone grupy świadczą o ciągłymprzekazie tradycji młodszymmęskim pokoleniom. W Godachprzeważają inscenizowane (półgodzinne),kultywowane obrzędy (z wykluczeniemjasełek) z powiatów: żywieckiego,bielskiego, cieszyńskiego,suskiego i wadowickiego.W II Międzynarodowych PrezentacjachZespołów Kolędniczych i Obrzędowych(30.01.-1.02.2004 r.) wśnieżnym <strong>pl</strong>enerze uczestniczyli Węgrzy,12 dorosłych grup kolędniczych,obrzędowych, inscenizowanych przebierańców- dziadów, razem 350 wykonawców.Przyznano 6 pierwszychrównorzędnych nagród: Baciarom zCięciny, Kamieńcokom z Milówki,Kiczorze z Kopytnicy, przebierańcomz Żabnicy Górnej, spod Pawlusiej ikorowodowi buszo (busójards) z Mohacza;3 drugie miejsca: Bałamutom zeZwardonia, Bukowinie z WęgierskiejGórki, Romance z Żabnicy; 2 trzeciemiejsca: Awanturnikom z Nieledwi,Jukacom z Żywca Zabłocia; dwa wyróżnienia:Juhasowi z Szarego, przebierańcomz Kamesznicy Górnej.W części konkursowej w sali zaprezentowałosię 105 wykonawców (wtym 70 zagranicznych) w sześciu nagrodzonychzespołach, w tym dwiegrupy słowackie („Briezovka" z Brezovicy,„Radost"' z Radôstki) i „Fialką"z czeskiego Hodonina. Już w ub.r.„Żywieckie Gody 2003" w Milówce iStarym Zamku nad Sołą wzbogaciłysię o I Międzynarodowe Prezentacjez udziałem grup z Czech („Soláň" zRožnova/ Radhošt), Słowacji („Ra-49


Macidula. Żywieckie Gody w Milówce -2004 r. Fot. Joachim Rudzkidost'" spod Čadcy) i Węgier (Szeltoloz węgierskiej wsi Markaz). W obu latachdofinansował je MiędzynarodowyFundusz Wyszehradzki z Bratysławy.24, 31 stycznia i 1 lutego br. zaprezentowanoludowe obrzędy, zwyczajeświąteczne, a także walory turystyczno-kulturoweczęści Żywiecczyzny,słowackiej Orawy, Kysuc, czeskichMoraw i węgierskiego MohaczaOprócz konkursów w Milówceodbyły się też liczne imprezy towarzyszące.30 stycznia br. w miejscowymDomu Strażaka odbyła się międzynarodowabiesiada muzycznych kapel zzagranicy, grup regionalnych i mieszkańcówgminy, a następnego dnia -potańcówka dziadowska, czyli zabawakarnawałową oraz poczęstunek. Degustowano30 potraw regionalnych(np. kwaśnicę, słodkiego kubusia)podczas prógowacki i specjały gościnypo świniobiciu.Kurator Zbigniew Micherdziński(bielski ROK) w miejscowej sali GOKdo 27 lutego br. prezentował międzynarodowąwystawę strojów i rekwizytówobrzędowych „Gwiazdy, maski,turonie..."Na śniegu odbyły się też zabawy<strong>pl</strong>enerowe: zawody w stylu retro,zjeżdżanie na halbijce czyli balii, korytku,starych nartach i w workach.Był kulig z ogniskiem. Ulicami przeprowadzonokorowód zespołów obrzędowych.Beskidzka Szkoła Folkloru(ROK) zorganizowała warsztaty<strong>pl</strong>astyczne dla dzieci. Zaprezentowanoteż autentyczne obrzędy w <strong>pl</strong>enerzei skubanie pierza, przędzenie wełny,łuskanie fasoli w Izbie RegionalnejStarej Chałupie z udziałemkolędników i kapeli góralskiej. Jasełkadla dzieci przedstawił licealny teatrzykAwangarda. Wieczorem wspominanonieżyjącego regionalistę JózefaSzczotkę.J. RudzkiPromocje chłopskiejtwórczościZ inicjatywy Zarządu GłównegoStowarzyszenia Twórców Ludowych ilicznych sponsorów na przełomie2003 i 2004 roku ukazały się kolejnetomiki chłopskich pisarzy i poetówludowych: Wacława Daruka z Chełma,Krystyny Winiarczyk z SiennicyRóżanej, Alfredy Magdziakowej zZamościa, Franciszki Ogonowskiej zDobużka i Florianny Kiszczak z Radzięcina.Dla dwóch ostatnich poeteksą to debiutanckie tomiki. W zdecydowanejwiększości autorem opracowaniatych tomików jest dr DonatNiewiadomski z Sekcji Literatury LudowejRady Naukowej STL.Niektórzy autorzy odbyli już spotkaniaz czytelnikami i słuchaczamiKatolickiego Radia Zamość, na którychpromowali swoją twórczość. Itak, 24 lutego w Gminnym OśrodkuKultury w Łaszczowie, dzięki jegodyrektor Halinie Szymańskiej a takżekierownikowi Gminnej BibliotekiPublicznej Zdzisławie Sobolewskiej,odbyła się impreza pn. „Spotkanie zpoezją Franciszki Ogonowskiej", podczasktórej autorka prezentowałaswoją poezję ze zbiorku pt. Gdziekwitną chabry błękitne, a odbiorcamiwierszy były dzieci z miejscowej szkołypodstawowej. Na promocji obecnebyły także miejscowe poetki - BogusławaLaukamer i Agnieszka Mazurkiewicz-Drążek.Autorka, opróczsłów uznania dla swojej twórczości,otrzymała ogromny bukiet kwiatów zchóralnym odśpiewaniem Sto lat przyakompaniamencie młodzieżowego zespołumuzycznego. W kwietniu FranciszkaOgonowska została zaproszonado Powiatowej Biblioteki Publicznej wTomaszowie Lubelskim na spotkanie zmłodzieżą gimnazjalną. 22 marca, dziękiżyczliwości red. Łukasza Kota z KatolickiegoRadia Zamość, poetka wRegionalnym Informatorze Kulturalnympromowała swój zbiorek.8 marca, na falach eteru, swoją najnowsząksiążkę pt. Rok obrzędowy mojegoregionu prezentowała słuchaczomAlfreda Magdziakowa z Zamościa.Warto tu zaznaczyć, że autorka na kartachtej książki pieczołowicie zgromadziłai zapisała dla potomnych ginące obrzędy,zwyczaje, wierzenia i pieśni kresowejwsi polskiej z okolic Dubienki wpołudniowo-wschodniej Lubelszczyźnie.Jest to więc swego rodzaju dokumentautentycznych zdarzeń i wydarzeń zapamiętanychoraz zapisanych w prosty sposóbprzez osobę urodzoną i wychowanąna kresach wschodnich. Podczas tegorocznegoXXVIII Kiermaszu wielkanocnegona Rynku Wielkim w ZamościuAlfreda Magdziakowa miała swojestoisko, na którym sprzedawała i podpisywałaswoje książki. Po świętach wielkanocnych,w jednej z zamojskich księgarni,za<strong>pl</strong>anowano spotkanie autorskiepisarki z czytelnikami.Miejmy też nadzieję, że rok 2004nie będzie gorszy dla upowszechnianiachłopskiej twórczości literackiejna Lubelszczyźnie.Władysław KoczotNajlepsi młodzi kolędnicyJuż po raz piąty w siedzibie GminnegoOśrodka Kultury w TrzydnikuDużym, pow. kraśnicki na Lubelszczyźnieodbywał się Powiatowy PrzeglądKolęd, Pastorałek i ZespołówKolędniczych. W ciągu dwóch dni nascenie zaprezentowało się 78 zespołówjasełkowych, śpiewaczych, kolędniczych,chórów i indywidualnych wykonawcówz powiatu kraśnickiego.Ogółem ponad 800 osób.W kategorii solistów, zespołówdziecięcych i młodzieżowych jury najwyżejoceniło zespół wystawiający jasełkaze Szkoły Podstawowej w Stróży,chór z Publicznego Gimnazjum wTrzydniku Dużym, Młodzieżowy ZespółWokalny GOK w TrzydnikuDużym i chór szkolny z Gimnazjumnr 2 w Kraśniku.Wśród solistów zwyciężyła AleksandraCmoluch z Centrum Kulturyw Annopolu. W kategorii solistów izespołów dorosłych I nagrody otrzymali:zespół śpiewaczy „Blinowianki"z Blinowa, gm. Szastarka, Męski ZespółŚpiewaczy z Majdanu Obleszcze,gm. Szastarka, Zespół Kolędniczy zBudek, gm. Trzydnik Duży, chór strażackiz Urzędowa i solista Leszek Sitarczykz Marynopola, gm. TrzydnikDuży.Tekst i fot. Andrzej Wojtan50


Międzynarodowa konferencja w WigrachWspółczesne problemyśpiewu tradycyjnego.Mowa a śpiewW dniach 5-7 lutego 2004 roku wDomu Pracy Twórczej w Wigrach odbyłasię II Międzynarodowa konferencja„Współczesne problemy śpiewu tradycyjnego.Mowa a śpiew". W tym roku organizatorzyskupili się na korelacjach międzymową a śpiewem i ich rolą w formowaniusię wizerunku muzycznego lokalnychtradycji.W aspekcie praktycznym zaproponowaliprezentacje metod pracy nad tradycyjnąmuzyką wokalną, wypracowanychw fych ośrodkach Europy Środkowo-Wschodniej, które kontynuują tradycjemuzyczne poszczególnych regionów swoichkrajów.Ihor Macijewski z St. Petersburga wreferacie Komunikacja wykonawcza istruktura tekstowa określa szereg problemów,przed którymi staje wykonawca lubwykonawcy pieśni tradycyjnych. W warunkachnaturalnych kontynuowania kulturytradycyjnej powstawanie strukturytekstu pieśni (w szerokim znaczeniu, toznaczy słowa, melodia, kompozycja, artykulacjaetc.) za każdym razem odbywasię na nowo w procesie bezpośredniejtwórczej komunikacji wykonawcy-artystyi odbiorcy. Charakter komunikacji i formowaniewizerunku dźwiękowego pieśnizasadniczo są związane z istnieniem pieśniw ramach całościowego systemu gatunkówi samej pieśni.lewgienia Redkowa i Olga Iwaszynaz St. Petersburga w prezentacji Problemyzwiązane z przyswojeniem ludowych tradycjiśpiewaczych różnych regionów Rosjiprzedstawiły metody pracy nad tradycyjnąmuzyką wokalna, stosowaną przezuczestników zespołu folklorystycznegoPaństwowego Konserwatorium im. Rimskiego-Korsakowaw St. Petersburgu.Referat Transformacje wiejskiej muzykitradycyjnej we współczesnych warunkachWładimira Iwanowa z Moskwy, odwołujesię do własnego doświadczenia i obserwacjiautora w trakcie prowadzonychprzez niego badań terenowych.Część referatów została poświęconategionalnym tradycjom muzycznym. JelenaSzyszkina z Astrachania w referacieMuzyka tradycyjna Rosjan z dolnego dorzeczaWołgi i problematyka związana z jejinterpretacją przedstawiła wyniki badańprocesów etnokulturowych w dolnymdorzeczu Wołgi w XVI-XIX w. Przedmiotembadań są zarówno transformacjelokalnej kultury, związane z relacjamimiędzy miejscową ludnością a innymi narodowościamii lokalnymi grupami przesiedleńców(najczęściej Ukraińcami iNiemcami).Irina Sawieljewa z Moskwy w referacieSpecyfika zachodniorosyjskich „hukań" :funkcjonalność, przynależność gatunkowai stylistyka muzyczna przedstawiła jeden znajjaskrawszych elementów wykonawczychw lokalnych tradycjach, tzw. „hukanie"- dźwięczny okrzyk w wysokim rejestrze,występujący w pieśniach obrzędowych.Takie pieśni są nazywane przez ludowychwykonawców „hukankami".Termin ten pochodzi od miejscowegoczasownika „hukać", czyli wołać, co wyznaczałofunkcjonalność obrzędową tychpieśni jako wołanie, zawoływanie, skierowanedo adresata poza światem ludzkim.Bożena Muszkalska z Poznania przedstawiławyniki badań nad śpiewem tradycyjnymPortugalczyków w referacie „Głosrozstrojony". Problem szorstkości brzmieniaw portugalskich śpiewach wielogłosowych.Badania prowadzone były w regionachpołożonych na północ od rzeki Tag.Poddany analizom psycho-akustycznymmateriał pochodził ze zbiorów zgromadzonychprzez autorkę podczas badań terenowychprowadzonych w latach 90.Iryna Klymenko z Kijowa w referacieŻniwo-lament. Związki semantyczne pomiędzymelodyką a poetyką znajduje wżniwnym obrzędzie ślady dawnego kultuzmarłych, co przejawia się w melodycepieśni żniwnych, które przypominają lament.W referacie Tradycyjny śpiew ludowy:donośność i lotność dźwięku Jewhen Jefremowz Kijowa opisał tradycje śpiewaczelewobrzeżnej Ukrainy koncentrującsię zwłaszcza na problematyce donośnościi lotności dźwięku. Autora interesująwarunki pozwalające na osiągnięcie ww.efektów, są nimi m.in. możliwości wokalneśpiewaków, warunki fizyko-akustycznei fizjologia śpiewu.Auste Nakiene i Ruta Zarskiene zWilna w referacie Odrodzenie tradycyjnejlitewskiej polifonii przedstawiły rozwój historycznyi współczesny stan badań nadtradycyjnymi litewskimi pieśniami polifonicznymisutartines. Rytis Ambrazeviciusz Wilna w referacie Fonetyka w śpiewiesutartines zaprezentował wyniki badańpsycho-akustycznych nad fonetyką tychpieśni. Jest to rodzaj tak zwanej diafoniiuderzeń (niem. Schwebungsdiaphonie),charakteryzującej się sekundowymiwspółbrzmieniami głosów.W kolejnych referatach szczegółowozostały rozpatrzone problemy praktyczne,związane z przyswajaniem wokalnejmuzyki ludowej przez zespoły folklorystyczne.Klaudia Niemkiewicz z Warszawy,w referacie Specyfika ludowej opowieści.Problem tekstu słownego w pracy muzycznejzespołów folklorystycznych, zastanawiałasię nad różnicą odbioru tekstu przez wykonawcówtradycyjnych i ludzi z miasta,próbujących kontynuować tradycje śpiewacze.Opozycja skierowanej na zewnątrzekspresji właściwej nowożytnej muzyce isztuce profesjonalnej oraz skierowanej dowewnątrz ekspresji w muzyce i sztuce ludowejsprawia, że połączenie współczesnejwrażliwości estetycznej z ludową pieśniąmoże dawać efekty chimeryczne anawet dysproporcjonalne. Fakt oderwaniasemantyki tekstu od aktu wykonaniamuzycznego w trzecim obiegu folklorujeszcze mocniej podkreśla to zjawisko.Gustaw Juzala z Krakowa w referacieManiery wykonawcze na pograniczach polsko-litewskichna podstawie prowadzonychod lat badaniach terenowych w tych regionach,obserwuje charakterystyczne zjawiskadotyczące maniery wykonawczej pieśnitradycyjnych. Pogranicza polsko-litewskie:Suwalszczyzna, Kowieńszczyzna i polskolitewsko-białoruskiena Wileńszczyźniecharakteryzują się bogactwem stylów muzycznych.Jednymi z wyróżników tych stylówsą takie maniery wykonawcze jak apokopa,„szeptany przedtakt", przeskakiwaniegłosu w falset i wokalizacja spółgłosek.Roman Jenenko z Lublina przedstawiłproblemy związane z pracą warsztatowąnad pieśniami tradycyjnymi z innojęzycznymisłuchaczami w referacie Efekttabula rasa. Z doświadczenia pracy z innojęzycznymisłuchaczami.Większości referatów towarzyszyłyprezentacje audio i video.Drugiego dnia konferencji został zaprezentowanyprzez Jana Bernada eksperymentalnyprogram Pamięć tradycjirealizowany od jesieni 2003 przez FundacjęMuzyka Kresów przy współpracyorganizacyjnej z Domem Pracy Twórczejw Wigrach. Program, na który składająsię warsztaty głosowe i taneczne z udziałemmłodzieży z Suwalszcyzny oraz badaniaterenowe, ma na celu rewitalizacjętradycyjnej kultury muzycznej tego regionu.Prezentację programu zakończył koncertjednej z grup warsztatowych. W drugiejczęści wieczoru wystąpił litewski zespół„Auna" z Puńska kierowany przezWitolda Boćwińskiego.Trzeciego dnia, na zakończenie konferencjiwystąpił Zespół MiędzynarodowejSzkoły Muzyki Tradycyjnej z Lublinaprezentując efekty pracy nad tradycjąMarii Bienias z Woli Koryckiej Górnej izespół „Z drogi" z Warszawy, któryprzedstawił wyniki kilkuletniej pracy nadpieśniami tradycyjnymi Polesia Rówieńskiegona Ukrainie.RJ51


„Wisienki" z mistrzynią Ireną Krawiec (z lewej) na Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych - Kazimierz 2003Jubileusz„Wisienek" z KocudzyJubileusz 10-lecia działalności obchodzi zespół dziecięcy„Wisienki" działający przy Gminnym Ośrodku Kulturyw Kocudzy, wsi położonej w powiecie janowskim na Roztoczu,jednym z najciekawszych na Lubelszczyźnie regionówetnograficznych. Zespół składa się z ośmiu osóbw wieku od 7 do 12 lat. Są to: Aleksandra Papierzańska,Agnieszka Piędzio. Monika Dycha, Agnieszka Bielak,Krzysztof Rudnicki, Damian Rawski, Jakub Krawiec i DamianKaproń.Zespół prezentuje zróżnicowany gatunkowo repertuarjednogłosowych pieśni obrzędowych, sierocych, kolędi pastorałek, dla których źródłem jest ustna tradycja ludowa,oparta głównie na przekazach rodzinnych. Pieśnii dialogi wykonywane są przez „Wisienki" w kocudzkiejgwarze, w trosce o oryginalne tempo, głośność i styl. Szczególnemiejsce w działalności zespołu poświecone jest opracowaniui przygotowaniu widowisk o tematyce dziecięcej.Dzieci często biorą udział w widowiskach przedstawianychprzez zespół starszy „Jarzębina", od którego pobierają nauki.Zespół był wielokrotnie nagradzany na różnych festiwalachi przeglądach za popularyzację i kultywowanie tradycji.Wielką radością dla „Wisienek" był wyjazd w rokuubiegłym do Kazimierza na tak znaczący festiwal, zespółzaprezentował się w kategorii „Duży-Mały" z mistrzyniąIreną Krawiec i zaśpiewał jurorom oraz kazimierzowskiejpubliczności pieśni sieroce.Od początku istnienia opiekunem, a zarazem kierownikiemzespołu jest dyrektor GOK Irena Krawiec.Tekst i fot. Andrzej WojtanUczniowie recytowali poezję ludową17 grudnia 2003 r. w Szkole Podstawowej w Radzięcinieodbył się Recytatorski konkurs poezji ludowej. Zorganizowałago nauczycielka języka polskiego Maria Trojanowskaw porozumieniu z twórczyniami ludowymi.W konkursie wzięło udział 26 uczniów z kl. I-VI. Dziecirecytowały wiersze poetek ludowych: Władysławy Głodowskiej,Janiny Radomskiej i Florianny Kiszczak. Recytacjeodbywały się w dwu poziomach: I poziom obejmował dzieciz kl. I-III, a II - z kl. IV-VI.Organizatorka konkursu przygotowała dla recytatorównagrody książkowe i drobne nagrody rzeczowe. Konkursowejury w kategorii dzieci młodszych przyznało I nagrodęAnicie Sudoł, II - Arkowi Maciągowi, III - KaziowiCzerwiowi.W kategorii klas starszych: I nagrodę otrzymała AnetaMaciąg, II - Ania Decyk, III - Małgosia Chmiel.Wyróżnienia otrzymali: Monika Szczerba, Ela Czerw,Marysia Czerw, Michał Furmanek i Marcin Futyma.Bardzo pięknym akcentem w tym konkursie były recytacjeprzez kilkoro dzieci własnych utworów wierszowanych,co rodzi nadzieję, że twórczość ludowa będzie sięrozwijać w trzecim tysiącleciu.(KF)52


Kolędy i pastorałkiw Modliborzycach18 stycznia br. odbył się w Modliborzycach(woj. lubelskie) VI MiędzypowiatowyPrzegląd Tradycyjnych Kolędi Pastorałek. Komisja artystyczna, wskładzie: prof. Jan Adamowski - ZakładKulturoznawstwa UMCS - przewodniczący;Janina Biegalska - z-cadyrektora Wojewódzkiego OśrodkaKultury w Lublinie i Barbara Nazarewicz- dyrektor Muzeum Regionalnegow Janowie Lubelskim, wysłuchała i obejrzała23 prezentacje (w tym 7 solistówśpiewaków, 11 zespołów śpiewaczych i5 prezentacji w kategorii dziecięcej imłodzieżowej). Jurorzy przyznali nagrodyi wyróżnienia w trzech kategoriach.Zespoły śpiewacze: zespół śpiewaczy„Jarzębina" z Kocudzy, zespół śpiewaczyz Blinowa oraz męski zespół śpiewaczyz Majdanu Obleszcze. Wyróżnieniaprzyznano męskiemu zespołowiśpiewaczemu z Godziszowa i zespołowiśpiewaczemu z Momot Dolnych.Soliści śpiewacy: Stanisław Fijałkowskiz Chrzanowa; wyróżnieniaotrzymali: Władysława Świątek zeStojeszyna, Aniela Sulowska z Piłatkii Janina Chmiel z Wólki Ratajskiej.W kategorii dziecięcej i młodzieżowejkomisja przyznała nagrody rzeczowedla wszystkich uczestników.W swoim protokóle jury podkreśliłobardzo wysoki poziom wykonawczyuczestników przeglądu. - Jegoosiągnięciem jest to, że Imprezę zorganizowałyGminny Ośrodek Kulturyw Modliborzycach oraz StarostwoPowiatowe w Janowie Lubelskim.REDKultywujątradycje ludowePo raz drugi w Zespole Szkół -Centrum Kształcenia Ustawicznego wWólce Gościeradowskiej (pow. kraśnicki)na Lubelszczyźnie, został zorganizowanypowiatowy konkurs „Naszetradycje". Jury oceniało prezentacjew trzech kategoriach: tradycji iobrzędów, rękodzieła artystycznego,potraw regionalnych. Hasłem przewodnimkonkursu było „Z tradycjamido Europy". Młodzież gimnazjalnaudowodniła, że tradycje ludowenależy pielęgnować i chronić od zapomnienia.Mówiono, że te ogromnewartości należy wnieść do wspólnejEuropy.Za obrzęd dawnego wesela jurynagrodziło gimnazjalistów ZespołuSzkół w Księżomierzu, gm. Gościeradów.Uczniowie Zespołu Szkół nr 4w Kraśniku zaprezentowali rękodziełoludowe, a więc pisanki, kartki świąteczne,baby wielkanocne. Młodzieżz Publicznego Gimnazjum w TrzydnikuDużym odtworzyła koniec żniwi obrzęd dożynkowy oraz pieczenietradycyjnego pieroga, ciasta kiedyśpowszechnego jako poczęstunek przyżniwach. Gimnazjaliści z ZespołuSzkół - CKU w Wólce Gościeradowskiejprzypomnieli w oryginalny sposóbobrzęd pieczenia chleba. Wszyscyzostali nagrodzeni.Podczas spotkania Zdzisław Latos,emerytowany nauczyciel, miłośnikUczniowie gimnazjum w Wólce Gościeradowskiejpokazali pieczenie chlebatwórczości ludowej, działacz KraśnickiegoTowarzystwa Regionalnegoopowiedział o dawnych zwyczajach iobrzędach ludowych, szczególniezwiązanych z Wielkanocą.AWOJPamięciEleonoryByk26 grudnia 2003 roku, w wieku 79lat, zmarła Eleonora Byk, założycielkai wieloletnia kierowniczka zespołuśpiewaczego „Zarudzianki" z Zarudziaw pow. zamojskim na Lubelszczyźnie.Zespół, który jest członkiem zbiorowymStowarzyszenia Twórców Ludowych,w październiku 2002 rokuświętował jubileusz 20-lecia działalności.Po nabożeństwie żałobnym zmarłąodprowadzono na cmentarz parafialnyw Złojcu. W ostatniej drodzetowarzyszyła jej niemal cała wieś.Kwiaty i wieńce na grobie EleonoryByk złożyli m.in. przedstawicieleMuzeum w Zamościu, ZamojskiegoDomu Kultury, Urzędu Gminy w Nieliszui Zamojskiego Oddziału STL.Władysław SitkowskiMłodzież Publicznego Gimnazjum w Trzydniku Dużym prezentuje obrzęd dożynek.Zdjęcia Andrzej Wojtan53


Twórczość regionalna w gm. Radecznica„Cudze chwalicieswego nie znacie''Pod tym wymownym hasłem w Publicznym Gimnazjumw Gorajcu na Zamojszczyźnie zorganizowano wystawępromującą regionalną twórczość artystów ludowych z terenugminy. Uroczyste otwarcie wystawy miało miejsce12 lutego 2004 roku. Uczestniczyli w nim twórcy, przedstawicielesamorządu, proboszczowie parafii w Gorajcu,Mokrymlipiu i Trzęsinach, młodzież szkolna, nauczyciele.Otwarcia wystawy dokonała dyrektor gimnazjum AlinaSmarkala, która zaakcentowała, że ekspozycja przyczynisię do pokazania uczniom i mieszkańcom gminy niezwyklecennego bogactwa twórczości regionalnej, któraprzez swoje wartości artystyczno-poznawcze służy ochroniedziedzictwa kulturowego w regionie lubelskim. Uroczystośćrozpoczęto montażem słowno-muzycznym pt.„Moja kraina", na który złożyły się piosenki i wiersze FranciszkiBoryty, Leokadii Komornik i Władysława Koczotaw pięknej interpretacji gimnazjalistów.Na wystawie swoje dzieła zaprezentowało 18 twórców,m.in. malarze, poeci i pisarze ludowi, muzycy, twórcy rękodziełaartystycznego i regionaliści: Katarzyna Orłowskaz Gorajca - haft, Janina Startek z Latyczyna, JaninaGlina ze Smorynia i Władysław Koczot z Czarnegostoku- poeci ludowi, Władysława i Edward Jabłońscy z Radecznicy- metalowe rękodzieło i skórzane obrazy, WiesławDumała z Gruszki Zaporskiej - wyroby użytkowe z wikliny,Leokadia Komornik z Podborcza - poetka ludowa,hafciarka i twórczyni <strong>pl</strong>astyki obrzędowej, WładysławKucharski z Zakłodzia - muzyk i budowniczy skrzypiec,Magdalena Buczek z Gorajca pokazała malowane butelki,Bogdan Strusiński z Radecznicy, Paweł Krzak z Czarnegostokui Marek Komornik z Podborcza - malarstwoolejne, Irena, Marian i Małgorzata Śliczniakowie z Mokregolipia- wyroby z wosku, obrazy i haft, Wiesław Osmanz Gorajca-Zastawia - wyroby z drewna, Zofia Krzak zGorajca - haft, Marianna i Stanisław Zybałowie z Radecznicy- korzenio<strong>pl</strong>astyka, pisanki i kronika gminy Radecznica,zespół śpiewaczy „Zaburzanki" z Zaburza pokazałna wystawie strój ludowy i kronikę dokonań zespołu. Zaprezentowanoteż kronikę orkiestry dętej OSP w Zaburzuzałożonej w 1926 r. przez Pawła Smarkalę.Nas twórców cieszy przede wszystkim fakt, iż po razpierwszy na taką skalę zaprezentowano zwiedzającymdzieła artystów z gminy Radecznica.WKEkspozycjaszopekDo końca stycznia tego roku w zamojskim muzeumczynna była wystawa szopek bożonarodzeniowych i obrazówo tematyce świątecznej. Z uwagi na to, że na Zamojszczyźnienie ma zbyt wielu twórców zajmujących sięrzeźbą, wystawę wzbogaciły eksponaty wypożyczone zMuzeum Lubelskiego.Autorami szopek eksponowanych w muzeum są: CzesławLipa, Bolesław Suska, Walerian Mąka, BolesławAdamiak, Zenon Adamski, Mieczysław Zawadzki, MieczysławGaja, Marian Łubianka i Adam Wydra. Ponadtona wystawie prezentowano prace 11 autorów z Zamojszczyzny,byli to: Jan Skrzyński (na zdjęciu jego szopka),Jan Marzec, Antoni Panas, Władysław Sitkowski, JanKorkosz, Jan Wiatrzyk, Cyryla Jedlińska, Weronika Ratyna,Paweł Krzak, Jan Sidor i Maria Nowak.Wystawę zorganizował i dokumentację fotograficznąwykonał etnograf Ryszard Kamiński.WSFot. Ryszard KamińskiANNA* * *RADOMSKAnajłatwiej odchodzićtym którzynie kochajątym których niktnie kochawtedyani jedna łzanie przeszkodziani jedno sercenie staniena drodzeJOLANTAPragnęSENDERPragnę spojrzeć w twoje oczyPragnę dotknąć Twoich dłoniI usłyszeć upragnionyJak od dawna utęsknionyGłos tak piękny z Nieba wziętyKtóry mówi o miłościKażde słowo z ust Twych mknąceJest jak fale morskiej wodyKtóre płyną poprzez światI wołają „Pokój wam"54


25 lat zespołu z KowalinaZespół folklorystyczny „Kowalanki" z Kowalina, pow.kraśnicki w woj. lubelskim powstał w 1978 roku podczaszebrania KGW w tej wsi. Już na pierwszym zebraniu 21kobiet zgłosiło chęć pracy w zespole.Początkowo zespół miał trudne warunki do działalności,głównie ze względu na brak opieki ze strony fachowegoinstruktora i strojów ludowych. Wkrótce nadzór i fachowąopiekę przejęła Maria Borowa - instruktor KraśnickiegoOśrodku Kultury. Urząd Gminy w Kraśnikukupił kom<strong>pl</strong>et strojów. Podczas gminnej uroczystości ŚwiętaKobiet zespół dał swój pierwszy, bardzo udany występ.Potem wielokrotnie występował na przeglądach zespołówfolklorystycznych w Kraśniku, dożynkach miejsko-gminnych.Wojewódzki komitet organizacyjny Dni Miejscowościw 1985 r przyznał „Kowalankom" nagrodę za organizacjętakich Dni w Kowalinie. W ciągu 25 lat było bardzodużo nagród i wyróżnień w różnych konkursach i przeglądach.Obecnie zespołem kieruje przewodnicząca KołaGospodyń Wiejskich w Kowalinie Bożena Lisek.Podczas Międzypowiatowego Przeglądu Teatrów Wiejskichw Jabłonnej zespół, który wystąpił z widowiskiem„Wieczór zapustny na wsi", zdobył pierwsze miejsce i zo-„Kowalanki" na przeglądzie teatrów w GOK Piotrków (gm.Jabłonna) na Lubelszczyźniestał zakwalifikowany do udziału w XXIX MiędzywojewódzkimSejmiku Wiejskich Zespołów Teatralnych w Tarnogrodzie.W końcu lutego widowisko zostało zaprezentowanesłuchaczom w 30-minutowej audycji Polskiego RadiaLublin z cyklu „Z malowanej skrzyni".Tekst i zdjęcie: Andrzej WojtanDEBIUTYAniela Ryń od urodzenia, już 65 lat, mieszka w Niedzieliskach,jednej z wiosek malowniczego Roztocza.Po ukończeniu szkoły podstawowej w 1953 r. kontynuowałanaukę w Technikum Służby Plantacyjnej w Zamościu.Ponad dwa lata pracowała w sekretariacieSzkoły Podstawowej w Bodaczowie, a następnie od1961 r. w Zakładach Tłuszczowych w Bodaczowie.A. Ryń wiersze zaczęła pisać w szkole średniej: drobnesatyryczne teksty o szkole, sobie i rówieśnikach. Potembyła długa przerwa i kontynuacja pracy nad wierszami od1988 r. Tematyka jej utworów jest bardzo różnorodna:dotyczy rodzinnej wsi, pór roku, piękna przyrody, stanówpsychicznych autorki, wydarzeń w gronie znajomych irodziny, bardzo często są to również motywy religijne.Mój DomMój Dom to wiejska chata,Pośród innych chat stojąca,Przed nią ogród kwiatowy,A za nią podwórze i łąka.Na łące żółte kaczeńce,Biała kaszka i dzwonice,A trawę zajadają i krowy, i konie.W domu są dwa pokoje, sień i kuchniaI dwie spiżarki.(...)Tak to pokrótce wygląda ta moja wiejska chata,To moje królestwoNa stare lata.(1997)PytaniePytasz, co mnie jeszcze tutaj trzyma,Gdyż odeszli moi bliscy dawno już.Ja ci powiem, że mi pachnie moja ziemia,Jestem wierna mojej ziemi tak jak stróż.Tutaj żyły bardzo bliskie mi osoby:Moja mama, ojciec, siostra, no i dziad,tutaj rosłam, tutaj żyłam,Tutaj wiedzę też zdobyłam,tu wchodziłam w ten nieznany świat.Tutaj mieszkam w mym drewnianymStarym domu,Od młodości w mej rodzinnejPięknej wsi.Tu nie wadzę, nie przeszkadzam ja nikomu,Tu spokojnie życie płynie mi.W całym świecie nie ma drugiej takiej ziemi,Takich kwiatów, łąk zielonych, no i pól.Chcę być wierna niedzieliskiej mojej ziemi,By nie gościł w moim sercu smutek, ból.Moje śpiewanieŚpiewam ja se, śpiewam,A wiatr mi wtóruje,A moją piosneczkęInnym przekazuje.Leć piękna piosneczko,Hen, w górę, wysoko,W nieznane przestworza,Ku pięknym obłokom.Zanieś tę melodię do Bożej Dzieciny,Powiedz Panu Bogu, że my go wielbimy.Wszechmogący Boże, usłysz to śpiewanie,Twych dzieci z padołu pokorne wołanie.Zmiłuj się nad nami,Nie opuszczaj nasTutaj na ten ziemi po ostatni czas.(5 listopada 2002)55


KSIĄŻKINADESŁANE25 marca br. w Galerii Wystawienniczej Stowarzyszenia TwórcówLudowych przy ul. Grodzkiej 14 w Lublinie otwarto wystawę „Pisankina motywach krzczonowskich", na którą złożyły się prace BogumiłyWójcik (na zdjęciu), pisankarki z Olszanki (woj. lubelskie).Fot. Alfred GaudaZAPROSILINAS• „Gdy się Chrystus rodzi" - wystawę pod takim tytułemotwarto 17 stycznia 2004 r. w Muzeum Regionalnym PTTKw Puławach. Wernisażowi towarzyszył koncert kolęd.• 24 stycznia w Woli Osowińskiej (woj. lubelskie) odbyłysię uroczystości związane z jubileuszami 25-lecia działalnościZespołów Śpiewaczych Kół Gospodyń Wiejskich z Krasewa,Osowna, Sitna, Woli Chomejowej i Woli Osowińskiej.• Kurpiki 2003, czyli nagrody prezesa Zarządu GłównegoZwiązku Kurpiów, wręczono 9 lutego w OstrołęckimCentrum Kultury.• W Muzeum Północno-Mazowieckim w Łomży, 21lutego, otwarto wystawę „Współczesna sztuka ludowaLitwy". Eksponaty pochodzą ze zbiorów Związku TwórcówLudowych Litwy w Wilnie.• Spotkanie autorskie z poetką Krystyną Winiarczykzorganizował 24 lutego Krasnostawski Dom Kultury.• 27 lutego w Galerii Sztuki Regionalnego Ośrodka Kulturyw Bielsku Białej odbył się wernisaż wystawy prac nagrodzonychw XVIII Konkursie zdobnictwa bibułkowego.• Uroczystości z okazji 100-lecia góralskiego ruchu regionalnegoi 85-lecia Związku Podhalan zorganizowano6 i 7 marca w Zakopanem.• „Genowefa Czachor - opowieść o przemijającympięknie" - to wystawa prac, którą otwarto 12 marca wMuzeum Wsi Radomskiej.• V Konkurs recytatorski poezji i prozy ludowej im. WacławaTuwalskiego odbył się 20 marca w Woli Osowińskiej. Towarzyszyłymu m.in. pokazy ginących zawodów i umiejętności.• VI Spotkania z pieśnią i tradycją wielkopostną (4kwietnia) w kościele parafialnym w Woli Osowińskiej rozpoczęłaMsza Święta z procesją, potem były koncerty ludowychpieśni wielkopostnych, degustacja potraw wielkanocnychoraz podsumowanie konkursu na najbardziejokazałą palmę podlaską i potrawę regionalną.• Jarmark Wielkanocny zorganizowano 4 kwietnia wMuzeum Wsi Opolskiej. W programie m.in.: wręczenienagród laureatom konkursu kroszonkarskiego oraz otwarciewystawy pokonkursowej, kiermasz, prezentacje grupobrzędowych, pokazy ginących zawodów.• Promocję tomiku „Mogę barwić tęczę" Wiesławy Szymoniakpołączoną z wystawą jej obrazów zorganizowano19 maja w Krasnostawskim Domu Kultury. REDJan Adamowski, Ludowe pieśni i oracje z repertuaruKrystyny Poczek, ZG STL, Lublin 2003, s. 128, fot., nuty.„Biuletyn Informacyjny Związku Podhalan", ŁapszeNiżne 2002, nr 1, 2, s. 12, 20, fot., 2003, nr 3, s. 12, fot.Jerzy Cetera, Ośrodek garncarski w Czarnej Wsi Kościelnej,Czarna Białostocka 1995, s. 8, fot.Wacław Daruk, Na zdrowy rozum. Zbiór przysłów ludowychi powiedzeń obiegowych używanych na Lubelszczyźnie,ZG STL, Lublin 2003, s. 96.Dawne meble ludowe (informator wystawy), Bydgoszcz1995, s. 26, fot.„Gadki z Chatki. Pismo folkowe", nr 49/2003, Lublin2004, s. 42, fot.Jerzy Kamrowski, Dawne tkactwo, Gdańsk 1994, s. 28,ilustracje.Florianna Kiszczak, W świętości pszenic (tomik poetycki),ZG STL, Lublin 2003, s. 106, fot.Stanisław Klimowicz, Chmieleńska dynastia, czyli 100lat ceramiki Neclów w Chmielnie, Chmielno 1997, s. 28,fot.25 lat ludowych talentów. Kalendarium, Gdańsk - Gdynia1996, s. 56, fot.Alfreda Magdziakowa, Rok obrzędowy mojego regionu,ZG STL, Lublin 2003, s. 184, fot.Marzena Mazur, Do szopki, hej pasterze (katalog wystawy),Słupsk 1999, s. 28, fot.Muzeum Sztuki Ludowej w Otrębusach (folder), Otrębusy2003, s. 6, ilustracje.Muzeum Wsi Markowa (przewodnik), Markowa 1998(woj. podkarpackie), s. 20, fot.Franciszka Ogonowska, Gdzie kwitną chabry błękitne(tomik poetycki), ZG STL, Lublin 2003, s. 94, fot.IV Ogólnopolski konkurs dla rzeźbiarzy ludowych naszopkę bożonarodzeniową (katalog wystawy), Chojnice2003, s. 6, fot.Irena Ostaszyk, Podlaski wieniec, t. I (tomik poetycki),Siedlce 2003, s. 252.„Podhalanin. Biuletyn Informacyjny Związku Podhalan",nr 2, 3, 4/2003, Łapsze Niżne 2003, s. 24, 26 i 46,fot.Agnieszka Pokropek, Marian Pokropek, Boże Narodzeniew tradycji i sztuce ludowej (informator wystawy), Sierpc2003, s. 30, fot.Polonia Natale Festival in Via Giulia (informatorywystawy <strong>pl</strong>astyki bożonarodzeniowej), Rzym 1998, s. 32,fot.Jerzy Probosz, Wytrwam. Zbiór wierszy 1929-1939, Cieszyn(brak roku wydania), s. 48, fot.Katarzyna Szafrańska, Malarstwo na szkle Jolanty Pęksy(informator wystawy), Jelenia Góra 1997, s. 16, fot.„Tatrzański Orzeł", nr 4/2003-4 (czasopismo w jęz.polskim), USA 2003, s. 8, fot.Vystawa betlemu (katalog wystawy szopek), Koprivnice(Czechy) 2001, s. 80, fot.W kręgu Cepelii. Tkanina, malarstwo, rysunek, ceramika,rzeźba (informator wystawy), Gdańsk 1999, s. 48, fot.Krystyna Winiarczyk, Białej malwy kwiat (tomik poetycki),ZG STL, Lublin 2003, s. 64.Aleksandra Wojciechowska, Zwyczaje dożynkowe, [w:]„Wielkopolskie Zeszyty Folkloru", nr 1/2001, Poznań2001, s. 152, fot.Z konopielką - kolędowanie wiosenne, Białystok-Knyszyn2003, s. 32 (z płytą CD).Z ziemi wyrosłe. Z serca utkane (tomik poetycki), Puławy1999, s. 54, fot.Ryszard Zięzio, Leżajskie zabawkarstwo. Historia iwspółczesność, Kielce-Leżajsk 1998, s. 28, fot.Fred


Zdzisław Marczuk, znakomity skrzypek z Zakalinek (woj. lubelskie).Fot. Alfred Gauda


Pod koniec ubiegłego roku ukazały się dwie interesujące publikacje, których wjest Stowarzyszenie Twórców Ludowych. Obie książki można jeszcze kupić w bprzy ul. Grodzkiej 14 w Lublinie. Tel./faks 532 49 74, e-mail: zgstl@op.<strong>pl</strong>KDTL -BIBLIOTEKALublinCz.15Jan Adamowski Śpiewanejkimoje... Najwybitniejsi śpiewacyludowi Lubelszczyznyi ich repertuar. Część I.Publikacja zawiera biogramy (ze zdjęciami) 38wykonawców oraz przykłady najciekawszychskładników z ich często bardzo bogatego repertuaru(z nutami). Daje to możliwość zaprezentowaniacałego bogactwa różnych gatunkówlubelskich pieśni ludowychDzięki temuksiążka staje się również rodzajem śpiewnika -praktycznie dotychczas nieobecnego.Aleksander BłachowskiEtnografia - ścieżka edukacjiregionalnej. Podręcznikdla nauczycieli, tom. I.Ta bogato ilustrowana książka jest adresowanado nauczycieli, ale również do wszystkichdotychczas nie interesujących się ludową częściąkultury narodowej. Naprawdę warto ponią sięgnąć, by przekonać się, że przeszłośćjest godna poznania, zaś teraźniejszość jestprogiem przyszłości.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!