09.07.2015 Views

doktorem honoris causa UŚ - Uniwersytet Śląski

doktorem honoris causa UŚ - Uniwersytet Śląski

doktorem honoris causa UŚ - Uniwersytet Śląski

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

wydarzenia11nicami. Pisano, wprawdzie, o gorącym powitaniu,jakie z pewnością spotka tak długooczekiwanych polskich żołnierzy, o triumfieidei niepodległościowej polskiego socjalizmui stworzeniu wreszcie upragnionej „Wolnej,Niepodległej i Trójzaborowej Polski”. Jednakobok pojawia się niepewność i lęk, jakie ogarnęływ tym momencie Górnoślązaków. Jeszczeniedawno wygłaszane zapowiedzi powstania„ludowej ojczyzny”, Polski troszczącej się o bytkażdego robotnika i chłopa, zastąpiły terazstwierdzenia o konieczności podjęcia na powrótwalki „z naszą reakcją, z naszymi klerykałamii wstecznikami”. Dla górnośląskiegorobotnika, tak samo jak kiedyś w państwieniemieckim, wymarzona sprawiedliwość społecznamiała znowu ziścić się dopiero w jakiejśkolejnej, bliżej niesprecyzowanej przyszłości.Robotnik górnośląski dowiadywał się nagle,że to, co przez ponad rok mu obiecywanobez żadnych warunków wstępnych, a więcdobrobyt i spokój społeczny, w odróżnieniuod chaosu politycznego i mizerii gospodarczejw powojennych Niemczech, były iluzjąna miarę „krowy Korfantego”. W czerwcu jużwidoczny był dystans realistów wobec obietnicmarzycieli. Świetnie ówcześnie narastającerozczarowanie ujął Stanisław Rybicki, piszącyo widocznym spadku entuzjazmu wśród Górnoślązaków:„o osłabieniu dawniejszych radosnychuczuć ożywiających każdą pierś polską”,zwątpieniu w marzenia o Polsce na GórnymŚląsku „jako o krainie szczęścia dla wszystkichjej rozproszonych i poniewieranych dzieci”.Przypisywał to brakowi szczerości w kampaniiplebiscytowej i niedoinformowaniu Górnoślązaków:„Państwo polskie, jak ten bajecznyFeniks, odrodziło się z gruzów i popiołów,i dlatego nie może sprostać od razu wszystkimswoim zadaniom, musi mieć swoje braki,swoje niedomagania”.Rybicki, reprezentujący przecież Górnoślązakówpropolsko nastawionych, ma,mimo tych wyjaśnień, kłopot ze zrozumieniem,dlaczego entuzjazmu pierwszych dniniepodległości w Polsce nie przekuto w czyn.Nie chce być bezkrytycznym marzycielem, alerealistycznie patrzącym na możliwości Polskiobserwatorem. I z takiej pozycji, pragmatyka,nie rozumie Polaków z innych dzielnic. Pisze,że nawet nadzieje znajdujące się w skromnychmożliwościach państwa, także zostałyniespełnione. Dokonuje przy tym kluczowegorozróżnienia – to nie wymarzona Polskajest winna, Polska, o której śnili powstańcyw 1921 roku. To Polacy nie dorośli do zadań,jakie przed nimi stanęły: „Rozczarowanie nieodnosi się do Polski, ale więcej do Polaków,którzy, na ogół wziąwszy, nie umieją cenić tegoszczęścia wolności narodowej, którąśmy potak długiej niewoli politycznej i tak krwawychofiarach nareszcie uzyskali”.Górnoślązak wskazuje na deficyty polskiegopatriotyzmu, podkreśla, że nie może on bazowaćtylko na sferze symbolicznej: „Sądzićby należało, że cały naród polski, cierpiącyprzez okrągłe półtora wieku w najokropniejszejniewoli politycznej, smagany knutem rosyjskim,brutalizowany przez Prusaków, czyprzechodzący zmienne koleje w Austrii, rzucisię bez wyjątku do wspólnej i rzetelnej pracynad odbudową zdeprawowanej i zniszczonejprzez wrogów Ojczyzny. Nieliczne są, niestety,szeregi tych obywateli Polaków, którzy nazajętych stanowiskach spełniają bezinteresowniei sumiennie swój obowiązek. Ogromnaich część stara się jedynie żyć kosztem swoichwspółobywateli, kocha się w roli pasożytów,wysysających słabowity i chromający organizmodradzającej się matki Polski”.17 lat dziejów przedwojennego województwaśląskiego, to, w jakiś sposób, dzieje przezwyciężaniaferalnego podziału, który powstału zarania polskiego Górnego Śląska. OsiągnięciemII Rzeczypospolitej było zachowaniespokoju społecznego w województwieśląskim. W 1922 roku bano się zażartychwalk narodowościowych pomiędzy Polakamii Niemcami, destabilizujących sytuacjępolityczną. Statut organiczny województwaśląskiego i Polsko-Niemiecka Konwencja Górnośląskazapobiegły takim zjawiskom, tworzącna wiele lat, do momentu „uwiedzenia”Niemców górnośląskich przez Hitlera, wręczwzorcowe stosunki na pograniczu etnicznym.Dopóki był przestrzegany statut organicznyi obowiązywała konwencja genewska, mieszkaniecwojewództwa śląskiego mógł się czućnie przedmiotem a podmiotem politycznychdziałań. To zaś odpowiadało doświadczeniompolitycznym większości Górnoślązaków, wychowanychw duchu legitymizmu pruskiegoi II Cesarstwa Niemieckiego.Jednak żadne z gwarancji prawnych niebyły w stanie obronić Górnego Śląska przedniszczącymi konsekwencjami prowadzonychz całą bezwzględnością walk politycznychpomiędzy polskimi stronnictwami w II Rzeczypospolitej.Negatywna siła oddziaływaniatych konfliktów na mentalność Górnoślązakówbyła olbrzymia i chyba do dziś nie jestdoceniana. Największe znaczenie należy przypisaćsporowi Korfantego z Piłsudskim. Naterenie województwa śląskiego po zamachumajowym wytworzyło to mechanizm samozniszczeniapolitycznego obozu polskiego.Nie można było popełnić większego błędupolitycznego niż decyzja, którą podjęła sanacjaw Katowicach, aresztując Korfantego powygaśnięciu immunitetu poselskiego w 1930roku. Przewieziony do więzienia wojskowegow Brześciu Litewskim, podzielił los represjonowanychtam polityków polskich i ukraińskich.Kiedy w rok później do opinii publicznejzaczęły przeciekać informacje, co działo sięprzez kilka miesięcy za murami więzienia,Korfanty stał się bohaterem wszystkich Górnoślązaków,stojących w opozycji do Polskistworzonej w 1926 roku.Stworzyło to przepaść między wielomaGórnoślązakami a państwem polskim. Nieobecnośćprzedstawicieli tego państwa w 1939roku na pogrzebie Korfantego tylko potwierdzałasłuszność dramatycznego wyboru, jakiegodokonywało w latach 30. wielu mieszkańcówwojewództwa śląskiego. Tego tragicznegodla polskiego Górnego Śląska rozziewu nieudało się już nigdy zlikwidować. Jak by nieoceniać motywów ekipy sanacyjnej, to skutkijej polityki, czyli wydarzenia brzeskie, a potemtzw. polonizacyjna działalność MichałaGrażyńskiego oraz jego otoczenia, stały się dlaprzeciętnego Górnoślązaka symbolami planupolitycznego Polski niepodległej w latach 30.Korfanty potrafił po 1926 roku dokonaćradykalnej rewizji swych poglądów, zrozumiałwcześniejszy błąd polityczny i uznał zakonieczne, by do walki o demokratyczną Polskęszukać sojuszników zarówno po stroniecentrolewicy, jak i konserwatywno-liberalnychugrupowań niemieckich. W 1936 roku,15 lat po III powstaniu śląskim, już z emigracjiwysłał do „Polonii” dramatyczny list, w którymnie ukrywał, że w jego opinii droga, którąwybrano w 1922 roku, szukając integracjibez zwracania uwagi na polityczne podziaływ obozie polskim, politycznie wyprowadziłaGórnoślązaków na manowce. Na pytanie, którew 1922 roku podczas przemówienia przedTeatrem Miejskim w Katowicach sam retoryczniezadał, czy Polska stanie się „sprawiedliwąi troskliwą Matką”, u schyłku istnieniaII Rzeczypospolitej dawał gorzką odpowiedź:„Wiele z naszych ideałów pozostało niespełnionymimarzeniami. Nie winna temu jednakPolska, ale winniśmy sami, bo zabrakło namwidocznie sił do ich zrealizowania. Pod osłonąurojonej legendy obce, niepolskie zasady,obce poglądy, zaczerpnięte z niemoralnegodorobku naszych zaborców, doprowadziłynasze państwo krwią ludu zdobyte nad brzegprzepaści”. I nie były to poglądy odosobnione.Zofia Kossak-Szczucka, osoba z innej dzielnicy,nie schlebiająca przy tym miejscowym, alejednocześnie bystra obserwatorka życia społecznegoi politycznego na polskim przedwojennymŚląsku, równie ostro dostrzegała corazwyraźniejszą alienację Górnoślązaków w Rzeczypospolitej,stwierdzając: „Powoli Ślązak,właściwy dziedzic, jest zepchnięty pod ziemię.Dusza jego staje się twarda, milcząca i ciężka”.Do wybuchu wojny nikt jednak z politycznychdecydentów nie zdobył się na pozostawienie zasobą historycznych podziałów i wyciagnięciewniosków z tych dramatycznych ostrzeżeń.•Ryszard Kaczmarek#10


12wydarzeniaCzwarty mecz charytatywny „Senat kontra Senat”Dwie drużyny – jeden cel1 czerwca na Stadionie Ludowym w Sosnowcu odbył się charytatywny mecz między przedstawicielami Senatu Rzeczpospolitej Polskieja senatów polskich uczelni wyższych. Podobnie jak w latach ubiegłych, sportowej rywalizacji przyświecał szczytny cel – pieniądze,które udało się zebrać podczas meczu, zasiliły XXIV edycję <strong>Śląski</strong>ego Funduszu Stypendialnego im. Adama Graczyńskiego.Dzięki nim zostaną przyznane stypendia dla najbardziej potrzebującej śląskiej młodzieży, tworząc jej szansę na naukę i rozwijanieswoich zdolności.Pięć stypendiów dla zdolnych, niezamożnych studentów ufundowalitakże: <strong>Uniwersytet</strong> <strong>Śląski</strong> w Katowicach, Wydział Prawa i Administracji<strong>UŚ</strong>, Urząd Miasta w Sosnowcu, Senat RP oraz rodzina tragicznie zmarłejw katastrofie pod Smoleńskiem wicemarszałek Senatu RP KrystynyBochenek. To właśnie Krystyna Bochenek w 2008 roku zainicjowałacharytatywne rozgrywki senatorów z przedstawicielami uczelni wyższych.Przed rozpoczęciem sportowych zmagań, przedstawiciele obudrużyn złożyli kwiaty na grobie wicemarszałek. Biorący udział w meczunaukowcy i politycy podkreślali, że wynik sportowej rywalizacji jestdrugorzędny – przede wszystkim chodzi o wymiar charytatywny orazwspomnienie pomysłodawczyni tej akcji.Ze strony <strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>ego na murawę weszli: dziekan WydziałuPrawa i Administracji prof. dr hab. Zygmunt Tobor, prof. dr hab.Andrzej Matan, dziekan Wydziału Filologicznego dr hab. Rafał Molencki,dyrektor CINiBA prof. <strong>UŚ</strong> dr hab. Dariusz Pawelec, dr MichałKania, dr Krystian Markiewicz i dr Sławomir Tkacz. Nasza drużynawalczyła pod dowództwem kapitana – JM Rektora <strong>UŚ</strong> prof. zw. dr. hab.Wiesława Banysia, i trenera – Leszka Baczyńskiego. Kapitanem drużynySenatu RP był senator RP Stanisław Jurcewicz. Mecz sędziowali:Magdalena Figura i Michał Zając.W przerwie widowiska odbył się konkurs rzutów karnych, w którychwystąpili m.in.: JM Rektor <strong>UŚ</strong> prof. zw. dr hab. Wiesław Banyś,prorektor ds. studenckich, promocji i współpracy z zagranicą prof. drhab. Barbara Kożusznik, prorektor-elekt ds. kształcenia i studentów drhab. Ryszard Koziołek, p.o. kanclerza dr Agnieszka Skołucka i prezydentSosnowca Kazimierz Górski.Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 2:1 dla Senatu RP, a autoremjedynego gola dla senatorów uczelni wyższych był mgr SebastianNowok z Górnośląskiej Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości w Chorzowie.Na widowni sosnowieckiego stadionu licznie zasiedli studenci i pracownicy<strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>ego. Rozgrywkę oglądała także Elżbietafoto: Agnieszka SikoraBieńkowska, minister rozwoju regionalnego. Warto podkreślić, żepołączenie meczu z obchodami Dnia Dziecka przysporzyło impreziewyjątkowego anturażu w postaci gorącego dopingu najmłodszychkibiców. Najgłośniej dopingującej grupie – uczniom ze Szkoły Podstawowejnr 40 w Sosnowcu – senatorowie Senatu RP ufundowaliwycieczkę do Warszawy. •Agnieszka SikoraDrużynę naukowców na murawę wyprowadził dziekan Wydziału Prawa i Administracjiprof. dr hab. Zygmunt Toborfoto: Agnieszka SikoraSenatorzy RP Tadeusz Gruszka i Seweryn Pędzierski oraz dr Krystian Markiewiczfoto: Agnieszka SikoraCzwarty mecz charytatywny „Senat kontra Senat” odbył się na Stadionie Ludowym w Sosnowcu


wydarzenia13foto: Agnieszka Sikorafoto: Agnieszka SikoraNaszych zawodników gorąco dopingowały kibicki ze Szkoły Podstawowej nr 40 w SosnowcuStrzelec jedynej bramki dla senatorów uczelni wyższych mgr Sebastian Nowokfoto: Agnieszka Sikora foto: Agnieszka SikoraW ataku na piłkę mgr Sebastian Nowok, prof. dr hab. Andrzej Matan i dr Michał KaniaRadość zwycięskiej drużyny – senatorów Senatu RPfoto: Agnieszka SikoraDrużyna senatu uczelni wyższych z cheerleaderkami z zespołu „Skandal” z Sosnowca#10


14wywiadRozmowa z Magdaleną Figurą, studentką socjologii <strong>UŚ</strong> i… sędzią piłkarskimNigdy na pół gwizdkaMagdalena Figura jest sędzią głównym w meczach najwyższej klasy rozgrywkowej kobiet w piłce nożnej oraz V ligi mężczyzn. Byłarównież arbitrem podczas trzech ostatnich spotkań „Senat kontra Senat”, a także wielu innych meczów charytatywnych. Kończy studiana Uniwersytecie <strong>Śląski</strong>m w zakresie socjologii reklamy i komunikacji społecznej.• Jak zaczęła się Twoja przygoda z piłkąnożną?– Początek to rok 1998, mundial we Francjii bajeczny Raul Gonzales, który olśniłmnie swoim sposobem gry. Niedługo potemwujek wziął mnie na pierwszy meczOdry Wodzisław, zakładałam zespół cheerleaderektej drużyny, często też bywałamspikerem na turniejach. Arbitrzy na jednychz zawodów zapytali, czy nie chciałabymzostać sędzią. Zaskoczyło mnie to, bobyłam przekonana, że sędziowie piłkarscyto elita, zamknięta grupa. Ale nabrałamodwagi, zrobiłam kurs, kupiłam strój i zaczęłamsędziować. I tak trwa to już 7 lat.• Początki w męskim świecie futbolu byłytrudne?– Owszem, tyle że ja mam zadziorny charakter,co mi w dużej mierze pomagało(choć czasem też przeszkadzało). Jestemrównież człowiekiem, który łatwo niewpada w zdenerwowanie, więc tak naprawdępo poważnym błędzie rozmyślałamo nim, ale to nie był stres destrukcyjnytylko konstruktywny. Nie załamywałmnie, ale chciałam stawać się coraz lepsza.W męskim świecie trzeba zdobyć sobieautorytet. Dziś zawodnicy już wiedzą naco mogą sobie przy mnie pozwolić, a naco nie. Paradoksalnie czasem trudniej sędziujesię mecze kobiet, bo z racji na ichsłabszą technikę na boisku częściej wydarzasię coś niespodziewanego, włączniez chwytaniem piłki rękami przez zawodniczkiw polu karnym, jak to miało miejscena ostatnich mistrzostwach w Niemczech.Jeśli zaś chodzi o drogę zawodową, to zewzględu na mniej pojemne płuca niejesteśmy w stanie zrobić takiej karierysędziowskiej jak mężczyźni, bo nie podołałybyśmylimitom biegów dla wyższychklas rozgrywek piłkarzy. Ale, jak chybakażdy sędzia, chcę zostać arbitrem międzynarodowym.Wymagania są bardzowyśrubowane, ale jeśli się coś zaczyna,to trzeba sobie stawiać najwyższe cele,inaczej to nie miałoby sensu.• Zawodnicy przed meczem truchlejąna dźwięk twojego nazwiska, czy możepo kartki sięgasz raczej oszczędnie?– Tak naprawdę nie mam jakiegoś swojegostylu. Dobry sędzia musi wczuć się w każdymecz. Czasami trzeba być ostrym, bodzieją się „cuda-niewidy” na boisku, a czasemzawodnicy darzą cię respektem i nierobią problemów. Na pewno jestem gadułąna murawie, lubię sobie pożartować,w taki sposób rozładowując atmosferę. Aleteż niekiedy krzyknę, bo to czasami działalepiej niż pokazanie kartki, zwłaszczamężczyźnie.• Jak oceniasz sędziowanie na Euro 2012?– Mamy naprawdę bardzo wysoki poziomsędziowania. Oczywiście są niuansiki –w jednym meczu dałabym czerwoną, w innympodyktowała karnego – ale one będązawsze. Widzowie są w stanie rozstrzygnąćdaną sytuację często dopiero popiątym zobaczeniu telewizyjnejklatki, a sędzia ma sekundyna podjęcie decyzji. Mimoto uważam, że piłce nie potrzebastechnicyzowaniaz powodu sędziowskichpomyłek, a co za tymidzie często negatywnychemocji. Gdyby arbitrzymieli ciągle biegać domonitoringu, futbol straciłbyswoją spontaniczność.Teraz zawsze jesto czym porozmawiać, jalubię kontrowersje.foto:Agnieszka Sikora• Sama masz okazję być blisko turniejujako wolontariuszka. Jak Euro 2012 wygląda„od środka”?– Wzięłam udział w drafcie, udało mi siębyć wybraną spośród prawie 24 tys. kandydatów.Chciałam pomóc, wiedząc, żemogę gdzieś spożytkować moją energię.Mamy bazę w Sheratonie i zapewniamyobsługę transportową gości UEFA z całegoświata. Niesamowite jest choćby to,że na korytarzu w hotelu mówię do Platiniego„bonjour”. Mimo, że muszę kursowaćmiędzy Katowicami a Warszawą,to wolontariat sprawia mi niesamowitąsatysfakcję. Miałam okazję być na meczuHiszpania-Włochy w Gdańsku, przyczym o tym, że dostałam bilet dowiedziałamsię dzień wcześniej. Spędziłam10 godzin w pociągu wypełnionymHiszpanami – studentami z katowickiegoErasmusa. Na miejscunie wierzyłam, że dzieje sięto w moim kraju – wszystkodopięte na ostatni guzik.Byłam dumna, że daliśmyradę. A poza tym grała LaFuria Roja – moi faworycido zwycięstwa w turnieju(chyba że Niemcy pokrzyżująim szyki). Potem pociągdo domu, parę godzin snu, pracai znów do Warszawy. Tempobywa czasem nieludzkie, ale żyjęadrenaliną. Już mi jest strasznieżal, że wszystko się skończyniedługo. Tylkojedna rzecz możedenerwować –nagle wszyscy,zwłaszcza celebryci, stalisię kibicamii znają tajnikipiłki nożnej, alezapytany, czymjest „spalony”,co drugi mężczyzna,niestety,nie wie… •RozmawiałTomaszOkraska


z życia wydziałów18 maja na Wydziale Filologicznym <strong>UŚ</strong> w Katowicach odbyła się ogólnopolska interdyscyplinarna Konferencja Studenckich KółNaukowych: Utile dulci. Wiek XVIII (nie tylko) w szkole. Historia – literatura – kultura – sztuka, zorganizowana przez członkówi naukowego opiekuna Koła Oświeconych <strong>UŚ</strong>Młodzi, oświeceni i nowocześniTemat konferencji zainspirował pasjonatów XVIII wieku do dyskusji nad różnorodnymi sposobami i metodami zaciekawienia współczesnegoodbiorcy (młodego i dorosłego) epoką traktowaną przez badaczy jako niezwykle ważny obszar rodzimego dziedzictwa kulturowego,a zarazem próg naszej współczesności.15foto: Małgorzata MarcinkowskaUroczyste otwarcie obrad. Od lewej: prof. zw. dr hab. Krzysztof Kłosiński, prof. zw. dr hab. Marian Kisiel, prof. IBL PAN drhab. Jacek Wójcicki i dr hab. Bożena MazurekPrzed wystąpieniami referentów, na zaproszenieKoła Oświeconych <strong>UŚ</strong>, wykład gościnnywygłosił, prowadzący później obrady, prof. IBLPAN dr hab. Jacek Wójcicki. Mówiąc O pozornejwspółcześnie znajomości polszczyznyXVIII wieku, podkreślił, że interpretację dziełoświeceniowych winno poprzedzać gruntownepoznanie tekstów konkretnych autorówi obowiązujących wtedy norm językowych,czego w pełni nie zapewnia słownik SamuelaLindego.W porannym bloku obrad, w wystąpieniacho charakterze przekrojowym, referenci objęlirefleksją różne aspekty XVIII-wiecznej rzeczywistości.Małgorzata Marcinkowska (<strong>UŚ</strong>)interesująco przybliżyła spojrzenie poetów naupływający czas: historię, trwanie i przemijanie.Kaja Szymańska (UJ) przedstawiła głównezałożenia i społeczne funkcje angielskiejsztuki konwersacji na łamach „Spectatora”– ważnego periodyku XVIII wieku. O „gorączcewynalazków”, służących rozwojowinauki, rozrywce i opisywanych w literaturze,mówiła Martyna Łapińska (UMK). MonikaBanasik i Natalia Krzemień (<strong>UŚ</strong>) poświęciłyuwagę organizacji i reformie polskiego szkolnictwaXVIII wieku oraz ówczesnym metodomi zakresowi nauczania. Dawid Kliś (<strong>UŚ</strong>)zaprezentował porady medyczne dla oświeceniowychliteratów i uczonych oraz odwołaniado przypadłości zdrowotnych w listach ludzipióra tego czasu.Duże zaciekawienie wzbudził panel na tematliteratury erotycznej i masońskiej, świadczącyo znakomitym warsztacie naukowym oraz wysokiejkulturze mówienia młodych referentówo ludzkiej seksualności, zagadnieniach i tematachz kręgu obyczajowego i społecznego „tabu”.Przemysław Kuliński (UMK) zajął się obecnościąlibertynizmu w programach nauczania oraztwórczością i recepcją dzieł Rétifa de la Bretonne.Berenika Palus (UWr.) przedstawiła intrygująceszczegóły biografii ekscentrycznej MariiTeresy Tyszkiewiczowej, Patrycja Fiuk (<strong>UŚ</strong>)mówiła o udziale kobiet w lożach masońskich,a społeczny awans prostytutek w Polsce XVIIIwieku przybliżyła Anna Krosny (<strong>UŚ</strong>). Poezją poświęconąkobiecym piersiom oraz elementomdamskiej mody zajęły się Joanna Mazur i KamilaRogowicz (<strong>UŚ</strong>), a Szymon Piotr Dąbrowski(<strong>UŚ</strong>) skupił uwagę na rozumieniu i ujmowaniusodomii w polskiej poezji erotycznej.Popołudniowe referaty poświęcone byłyoświeceniowym księgom. Refleksje nad Diabłemw swojej postaci Jana Bohomolca – zabobonamii ludowymi wyobrażeniami szatana,przedstawiła Kamila Adaszewska (UMK).Dydaktyczny potencjał Dziennika podróżyAugusta Moszczyńskiego i kulturotwórcząrolę oświeceniowego podróżopisarstwa omówiłaMagdalena Partyka (UKSW). Literackimikonkursami w Bibliotece Załuskich zajęłasię Katarzyna Janczulewicz (<strong>UŚ</strong>). Strategieprasowej reklamy poradników i książek medycznychnaświetliła Bogusława Pużak (<strong>UŚ</strong>),a Małgorzata Piecuch i Iwona Rak (<strong>UŚ</strong>) mówiłyo kradzieżach ksiąg i ochronie zasobówbibliotecznych.W ostatniej części obrad wystąpienia studentów<strong>UŚ</strong> dotyczyły fenomenu popularnościXVIII wieku we współczesnej kulturze masowej.Realia oświeceniowe w głośnych filmachprzedstawiła Weronika Migdał, kreacją bohatera-geniuszaw obrazach kinowych zajęłasię Martyna Kowalewska, a wizje rewolucjifrancuskiej w teatrze muzycznym omówiłMarek Golonka.Podczas obrad, dopełnionych ożywionądyskusją, zaprezentowano nowoczesnei twórcze spojrzenia na XVIII wiek oraz interesującepomysły na popularyzację różnychaspektów oświecenia m.in. poprzez projektylekcji, plakaty a także wykorzystując nowemedia: zakładki internetowe czy prezentacjemultimedialne. Choć dla większości uczestnikówwystąpienia były naukowym debiutem,w opinii prowadzącego obrady prof. IBLPAN dr. hab. Jacka Wójcickiego dojrzałośćsądów, krytycyzm myślenia i pomysłowośćreferentów w prezentacji poglądów sytuowałyich wypowiedzi na poziomie naukowegodyskursu akademickiego. Referaty i dyskusjebyły interdyscyplinarną wymianą poglądów,dotyczącą nie tylko literatury XVIII wiekui jej obecności w szkole, ale także popularyzacjiróżnych obliczy „wieku świateł”w mediach – w teatrze, filmie, bibliotekachi reklamach.Katowicka konferencja dowiodła, że wiedzai erudycja humanistów, połączona z młodzieńczymentuzjazmem jest w pełni „przekładalna”na konkretne, twórcze realizacje w praktyceszkolnej i szerzej – społecznej. •Małgorzata Marcinkowska#10


16Każda praca z tekstem wymaga przedewszystkim znajomości oryginalnych języków.W przypadku Pisma Świętego, ich liczba jestznaczna. Ksiądz profesor zna biernie grekękoine, hebrajski biblijny, łacinę kościelną, syryjskioraz drugi semicki język Starego Testamentu,jakim jest aramejski. Studiowałponadto neohebrajski w Jerozolimie. Ważnesą również języki nowożytne: niemiecki, którydo niedawna był najważniejszym językiemteologii i egzegezy, angielski, francuski, hiszbadanianaukoweKs. prof. <strong>UŚ</strong> dr hab. Artur Malina prowadzi badania nad ewangeliami synoptycznymi, jest współzałożycielem MiędzynarodowejGrupy Egzegetycznego Studium Ewangelii oraz członkiem Komitetu Nauk Teologicznych PANNiezwykle bliska lekturaZ powołaniem jest tak, że zawsze pytam o sens tego, co robię, w odniesieniu do osoby, która jest dla mnie najważniejsza – do JezusaChrystusa. Nie wstydzę się tej motywacji i jej nie ukrywam – wyznaje ks. prof. <strong>UŚ</strong> dr hab. Artur Malina. Z pewnością nie pomniejszaona naukowej wartości prowadzonych przez biblistę badań nad Pismem Świętym. Ksiądz profesor jest pracownikiem Zakładu TeologiiBiblijnej Starego i Nowego Testamentu na Wydziale Teologicznym <strong>UŚ</strong>.Szczególna wrażliwośćPrzedmiotem badań jest Słowo. Teolog zajmującysię tekstem Pisma Świętego musi być potrosze filologiem, po trosze historykiem. Ważneokazuje się korzystanie z dorobku innych humanistycznychdyscyplin. Jak wyjaśnia ksiądzprofesor, najczęściej wykorzystuje się podejścieegzegetyczne i hermeneutyczne w rozumieniutekstu, ale niewykluczona jest również perspektywapragmatyczna, a przez niektórych egzegetów– szeroko rozumiana lektura postmodernistyczna.„Historyczność”, natomiast, wiąże się z badaniamidiachronicznymi, których celem jest przedewszystkim traktowanie tekstów jako świadectwprzeszłości, stąd pytania o genezę ksiąg biblijnych,kolejność ich powstawania czy późniejszą recepcję.Prace prowadzone przez księdza profesoramają jednak charakter synchroniczny – ichcelem jest pokazanie wybranego fragmentuewangelii z perspektywy każdego z czterechautorów – Mateusza, Marka, Łukasza i Jana.W swej rozprawie habilitacyjnej, biblista zajmowałsię narracjami o chrzcie Jezusa. Jego celembyło pokazanie wkładu każdej narracji dokoncepcji teologicznej danego autora. Innymisłowy, chodziło o to, by wskazać, co w teologiizawdzięczamy owym wybranym narracjomo chrzcie. W tym punkcie otwiera się możliwośćwskazania zaskakujących wyników.Nieraz lektura Pisma Świętego skażona jestpewną harmonizacją. – Mamy, niestety, takątendencję do tworzenia sobie obrazu wspólnotypierwszych chrześcijan poprzez nakładanie nasiebie czterech obrazów pochodzących od różnychautorów. Zamiast poczwórnej perspektywy,otrzymujemy mniej lub bardziej arbitralnietworzony kolaż. Zdarzyło się to nawet papieżowiBenedyktowi XVI w jego dwóch książkacho Jezusie – komentuje ksiądz profesor.Tymczasem różnice są znaczące. Oto dwawybrane fragmenty z ewangelii:Wtedy przyszedłJezus z Galilei nadJordan do Jana, żebyprzyjąć chrzest odniego. Lecz Jan powstrzymywałGo,mówiąc: To ja potrzebujęchrztu od Ciebie,a Ty przychodzisz domnie? [Mat, 3, 13-15]Kiedy cały lud przystępowałdo chrztu,Jezus także przyjąłchrzest. A gdy się modlił,otworzyło się nieboi Duch Święty zstąpiłna Niego, w postacicielesnej niby gołębica,a z nieba odezwałsię głos: Tyś jest mójSyn umiłowany, w Tobiemam upodobanie.[Łuk, 3, 21-22]Tym, na co niewielu czytelników zwracauwagę, jest brak obecności Jana Chrzcicielaprzy chrzcie Chrystusa we fragmencie EwangeliiŁukasza. Jan został, bowiem, wcześniejKs. prof. <strong>UŚ</strong> dr hab. Artur Malina, pracownik Zakładu Teologii Biblijnej Starego i Nowego Testamentu na Wydziale Teologicznym<strong>UŚ</strong>uwięziony. W swoich badaniach biblistaszukał odpowiedzi na pytanie, skąd takaróżnica. Z jednej strony, nie brak tu miejscniedookreślonych: skrótowość i oszczędnośćopisu pozostawia czytelnika w stanie permanentnegoniezaspokojenia. Z drugiej – każdesłowo jest na wagę złota. Żadne nie wydaje sięzbędne. Podążanie tym tropem pokazało, żew odniesieniu do Jana Chrzciciela ważne jestwskazanie zadania, które musi on wypełnić.Ewangelista Mateusz wskazał je przy opisiechrztu Chrystusa, Łukasz, natomiast, uczyniłto samo wcześniej, w tzw. Ewangelii Dzieciństwa,czyli w pierwszych rozdziałach zapowiadającychdziałalność dwóch protagonistów:Jana i Jezusa. Stąd wzmianka o obecnościpierwszego przy chrzcie drugiego okazała sięzbędna. Ksiądz profesor tłumaczy: – Trzebapamiętać o tym, że cel chrztu Chrystusaw każdej ewangelii został precyzyjnie określony.Chodzi o ukazanie, kim jest Jezus i codaje adresatom Jego działalności poznanieJego osoby.Biblista, mówiąc o studiach teologicznych,porównał je do egzaminów na Akademię Muzyczną.Otóż, wiedza muzykologiczna czy historycznaz pewnością przydaje się w analiziedzieł, ale bez wrażliwości muzycznej pozostajejedynie suchym zbiorem faktów. Równieżw studiach teologicznych potrzebny jest dodatkowyzmysł: wrażliwość na rzeczywistośćoznaczaną przez badane teksty. Z tym, że niema gotowego zestawu pytań, który weryfikowałybytę zdolność. Niepotrzebne jest równieżpisemne zaświadczenie. Co więcej, możnarozpocząć studia teologiczne bez żadnegokontaktu z Kościołem instytucjonalnym.Trudne zadanie teologa


adania naukowe17pański czy włoski. Dzięki temu możliwe stajesię przedstawienie wyników badań na areniemiędzynarodowej oraz kontakt z badaczamiz całego świata.Szczególny charakter analizowanych tekstówsprawia, że oczy teologa są skierowaneniejako poza samą literę. Nie wystarczy byćbowiem „uczonym w Piśmie”. Roli tej grupybiblista poświęcił swoją rozprawę doktorską,obronioną w Rzymie. Historycznie była togrupa skrybów, uczonych tamtych czasów.W Starym i Nowym Testamencie nazwa tejkategorii odnosi się do ekspertów w Torze,czyli w prawie Mojżesza, stanowiącym fundamentalnydokument w religii Izraela. Zostalioni ukazani przez Marka jako antagoniściJezusa. – Jest w tym pewien paradoks, w sensienapięcia między rolą ludzi, powołanychdo prowadzenia Izraelitów do prawdy, a ichstosunkiem do Chrystusa, który sam siebienazwał Prawdą. Wobec tego wyznania wystąpilici, którzy wówczas mieli najwięcej dopowiedzenia na temat prawdy teologicznej,religijnej – wyjaśnia ksiądz profesor Malina.Z tym, że uczeni w piśmie stali się ważni dlaMarka jako tło, na którym ukazał najważniejsząpostać narracji. Gdy przedstawia tęgrupę, czyni to nie po to, aby rozstrzygać kontrowersjezwiązane z prawem Mojżeszowym(rytualne obmywanie rąk przed posiłkiem,post, szabat – te, tak ważne dla Żydów kwestie,okazują się w końcu mało istotne), leczna pierwszy plan wysuwa relację człowieka doBoga. W Markowym obrazie konfliktu międzyJezusem a uczonymi w Piśmie, teolog odkrywatakże to, co najważniejsze dla niego.Znaczenie międzynarodoweJednym z osiągnięć biblisty była, przedstawionaw habilitacji, propozycja autorskiejinterpretacji znaczenia symboliki gołębicy.W Dziejach Apostolskich, drugiej księdzeŁukasza, ma początek misja wszystkich Apostołów,kiedy zstępuje na nich Duch Święty.Nad każdym z nich ukazały się języki ognia.Inaczej jest podczas chrztu Jezusa w Jordanie– zstąpienie Ducha Świętego porównane zostałodo zniżania się gołębicy. Łukasz bardzokonkretnie pisze o cielesnej postaci Ducha.Ten szczególny obraz różnie interpretowanow przeszłości. Od starożytności podano prawiedwadzieścia znaczeń rozpowszechnionegoprzez sztukę chrześcijańską symbolu DuchaŚwiętego. – Ja zwróciłem uwagę na znaczącyszczegół – tłumaczy teolog. – Otóż, okazało się,że w odniesieniu do tekstów Starego Testamentu,w których mowa była o obdarzeniu DuchemBożym i dobrami od niego pochodzącymi, daryte dotyczyły wielu zgromadzonych. Nad Jordanemwydarzyło się jednak coś innego. DuchŚwięty zstąpił nie jak deszcz czy ogień ani niezostał wylany jak oliwa, lecz zstąpił właśnie podpostacią gołębicy. To porównanie do zstępowaniajednej gołębicy nie pozostawia wątpliwościco do tożsamości adresata wyznania, które mamiejsce pod koniec sceny nad Jordanem: „Tyśjest mój Syn umiłowany”. W Starym Testamenciesynem Bożym był Izrael albo adoptowanyprzez Boga władca ludu. Choć nad Jordanemzgromadzony był cały lud, to ojcowskie wyznanieodnosi się tylko do osoby, na którą zstępujeDuch, czyli wyłącznie do Jezusa.Ksiądz profesor jest ponadto współzałożycielemMiędzynarodowej Grupy EgzegetycznegoStudium Ewangelii (Gruppo Internazionaledi Studio Esegetico sui Vangeli). W obrębiezespołu pracują bibliści pochodzący z Hiszpanii,Ameryki Łacińskiej, Polski, Słowenii,Czech, Libanu i Włoch. Podczas corocznychspotkań organizowanych w Rzymie, naukowcy,reprezentujący podobną szkołę egzegetyczną,rozmawiają na temat możliwych interpretacjiwybranych fragmentów Pisma Świętego. Tym,co ich łączy, jest podejście synchroniczne doprzedmiotu badań. Starają się nie harmonizowaćtekstów biblijnych. W posiedzeniu bierzeudział również obecny sekretarz PapieskiejKomisji Biblijnej, profesor Klemens Stock, SJ. –Podobnie jak ja, większość uczestników grupyprzeze mnie koordynowanej napisała właśniepod jego kierunkiem swój doktorat.Obecnie biblista zajmuje się głównie NowymTestamentem. Od kilku lat opracowujerównież komentarze naukowe do Listu do Hebrajczykówi do Ewangelii Marka. Przygotowywanyjest wstęp przedstawiający problemyhistoryczno-literackie danej księgi, następnienowy przekład tekstu razem z jego krytyką,główną część stanowi analiza filologiczna poszczególnychperykop, opatrzona komentarzemteologicznym. Istotna jest również próbapokazania, co dany fragment może znaczyćdla współczesnego czytelnika.Naukowy charakter badań nie zmienia jednakfaktu, że bibliści pracują przede wszystkimna Piśmie Świętym, będącym dla nich rzeczywistymświadectwem objawienia Bożego.Czytany jest więc jako tekst mający jednegoAutora, który przemawia przez wiele osóbdo ludzi wszystkich czasów. Ksiądz profesorMalina porównuje tym samym pracę egzegetydo działalności lekarza: – On zainteresuje sięzastawkami w sercu nie dla samych zastawek,lecz ze względu na tych, których potem będziemógł leczyć. Podobnie analiza fragmentówtekstów biblijnych, prowadzona zgodniez kanonami metod historycznych i literackich,nie jest ostatecznym celem, lecz służy rozumieniucałości Pisma, nieobojętnej dla życiajednostek i społeczności. W tym właśnie kryjesię potrójna rola: filologa, historyka i teologa,czyli człowieka, który powinien dostrzegać tocałościowe odniesienie.•Małgorzata KłoskowiczZ wielkim bólem i smutkiem oraz w poczuciuniepowetowanej straty dla świata medycyny i naukiprzyjęliśmy wiadomość o śmierciŚp.prof. zw. dr. hab. n. biol. Krzysztofa Andrzeja Jędrzejkiwybitnego botanika, briologa, geobotanika,specjalisty w zakresie botaniki farmaceutycznej i zielarstwa ogólnego,autora licznych monografii i prac naukowych,profesora zwyczajnego <strong>Śląski</strong>ego <strong>Uniwersytet</strong>u Medycznego,w latach 1969–1978 pracownika Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska<strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>ego w Katowicach.Odszedł od nas Człowiek wielkiej kultury osobistej,życzliwy i całkowicie oddany służbie Drugiemu, autorytet moralny i naukowy.W naszej pamięci na zawsze pozostanie jako Człowiek wielkiego serca i umysłu,mądry, prawy i szlachetny, wspaniały Przyjaciel.Będzie nam Go wszystkim brakowało. Cześć Jego Pamięci.Rodzinie, Najbliższym oraz Uczniom i Przyjaciołom Profesora,których ta śmierć najbardziej dotknęła,wyrazy głębokiego współczucia i żaluskładająłącząc się w bólu i smutkuSenat i Rektorzyprof. zw. dr hab. Wiesław Banyś – JM Rektor <strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>egoprof. zw. dr hab. Janusz Janeczek – Rektor <strong>UŚ</strong> w latach 2002–2008prof. zw. dr hab. Tadeusz Sławek – Rektor <strong>UŚ</strong> w latach 1996–2002prof. zw. dr hab. Maksymilian Pazdan – Rektor <strong>UŚ</strong> w latach 1990–1996oraz Społeczność Akademicka <strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>ego w Katowicach#10


18 liderzy naukiDr hab. Leszek Marynowski, adiunkt w Katedrze Geochemii, Mineralogii i Petrografii na Wydziale Nauk o Ziemi<strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>egoGeolog z przypadkuDr hab. Leszek Marynowski jest m.in.laureatem nagrody im. Ignacego Domeyki,przyznawanej przez Wydział Nauk o Ziemii Nauk Górniczych Państwowej AkademiiNauk, członkiem Komisji Zasobów Kopalinprzy Ministerstwie Ochrony Środowiska,członkiem Komitetu Nauk MineralogicznychPAN, sekretarzem PTM w Oddziale Górnośląskima także edytorem (Associate Editor)w renomowanych czasopismach: „AppliedGeochemistry” (pierwsza kategoria listy filadelfijskiej),„Mineralogia” i „Polish GeologicalInstitute Special Papers”.Dziś geologia jest jego pasją, ale decyzjao wyborze tej dziedziny nauki zapadła przypadkowo,choć z czasów dzieciństwa pozostałopudełko ze zbiorem rozmaitych kamieni. Imbardziej, jako student, zgłębiał wiedzę, tympotęgowała się jego ciekawość. Temat pracymagisterskiej ostatecznie zdecydował o ukierunkowaniuzainteresowań – okazał się byćdziewiczym w polskiej literaturze naukowej,rozniecając chęć wypełnienia tej luki.Obecnie dr hab. Marynowski zajmuje sięzwiązkami organicznym, które występują w litosferze,czyli w skorupie ziemskiej. Występująone m.in. w węglu kamiennym, brunatnym,ropie naftowej i innych skałach osadowych.Standardowe badania materii organicznejprowadzą do odnalezienia miejsc koncentracjiropy naftowej czy gazu ziemnego. Głównymobiektem badań jest materiał z rdzeni wiertniczychoraz pobierany w kamieniołomachi odkrywkach. Poprzez obserwację tzw. dojrzałościtermicznej, czyli stopnia termicznegoprzeobrażenia, można dotrzeć do miejsc kumulacjiciekłych węglowodorów. Interesuje siętakże identyfikacją i charakterystyką związkóworganicznych pochodzenia biologicznego,występujących w skałach osadowych w szerokimprzedziale wiekowym, od paleozoikudo neogenu, poszukując nowych, wcześniejnieodkrytych związków.Liczące wiele milionów lat próbki, pobranew różnych miejscach świata, są źródłemnieocenionej wiedzy, a badający je naukowiecmoże niespodziewanie stać się odkrywcą.Tak było w przypadku dotarcia do najstarszychbiomolekuł (związków, które występująwspółcześnie np. w roślinach i na przestrzeniwieków nie uległy przemianom chemicznym).– W sfosyfilizowanym drewnie okresu środkowojurajskiego,czyli sprzed ok. 160 milionówlat, znaleźliśmy związki organiczne – tłumaczyadiunkt – które nawet w minimalnym stopniufoto: Eligiusz SzełęgPodczas zajęć terenowych w kamieniołomie w Strzegomiunie zmieniły swojej struktury. Identyczne możnadziś odnaleźć np. w grupie roślin cyprysowatych,araukariowatych czy zastrzalinowatych.Jest to najstarsze opisanie tego typu biomolekułw sedymentacyjnej materii organicznej.Czemu służy ta wiedza? – Pewnego typuzwiązki organiczne mogą przetrwać nie tylkodziesiątki, ale i setki milionów lat – wyjaśniadr hab. Leszek Marynowski – a ich długowiecznośćzależy od warunków, w jakichosadzało się i przetrwało drewno. Wiedza taodgrywa ważną rolę podczas poszukiwań,wskazując, że także inne, być może bardziejzłożone związki biologiczne, mają podobneszanse na przetrwanie w zapisie kopalnym.Praca naukowa wymaga żmudnego wertowaniaspecjalistycznej literatury naukowejnie tylko w bibliotekach. Źródłem wiedzy jesttakże internet, ale przede wszystkim umożliwiaon szybką komunikację między badaczamiwszystkich kontynentów. Jak zapewniaadiunkt Marynowski: – Naukowcy na całymświecie są otwarci na współpracę, czasem wystarczyjeden mail.Tym też sposobem koresponduje od szeregulat z wieloma badaczami, m.in. z prof. BerndemSimoneitem ze Stanów Zjednoczonych,jednym z największych autorytetów w dziedziniegeochemii. Wspólnie napisali ponad10 artykułów, zamieszczonych w najwyżej indeksowanychczasopismach. Podobnie zaowocowałakorespondencyjna znajomość z prof.Hope Jahren z <strong>Uniwersytet</strong>u na Hawajach.Dr hab. Marynowski jest autorem blisko 40publikacji z listy filadelfijskiej, z których wielepowstało we współpracy z krajowymi i zagranicznymiośrodkami naukowymi, a fakt, żewspółautorzy czasem nigdy nie spotkali sięosobiście, nie stanowi żadnej przeszkody. Zdarzająsię również wspólne projekty naukowe,których efekty zaskakują naukowców.– Uczestniczyłem w realizacji grantu naterenie Argentyny – wspomina geolog. –Oczekiwaliśmy tam dotarcia do konkretnegomateriału, który miał być obiektem naszychbadań. Pobrane próbki okazały się jednakmało interesujące. W zamian, natomiast, natrafiliśmyna ślady tak zwanych paleopożarówi to one stały się tematem bardzo ciekawychanaliz i późniejszych publikacji.Dr hab. Marynowski niechętnie mówio swoich sukcesach, bez których zapewne nieuzyskałby w tak młodym wieku habilitacji,natomiast wyraźnie ożywia się, kiedy tematdotyczy jego realnej pracy, np. wiedzy zdobywanejpodczas wyjazdów terenowych. – Tobardzo konkretna nauka, nieporównywalnaze zgłębianiem literatury teoretycznej, pracaw terenie daje możliwość uczestniczeniaw całym procesie – od pobrania próbki aż douzyskania wyników badań.Co inspiruje młodego naukowca? Adiunktbez wahania odpowiada – ciekawość! Każde,nawet zamknięte badanie, rodzi kolejne pytanie– co dalej? •Maria Sztuka


Wielu studentów informatyki jest zainteresowanych programowaniem na urządzenia mobilneInauguracja Akademii BlackBerryinformacje19foto:Jakub Sikora22 maja w rektoracie <strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>ego podpisano porozumienie dotyczące powołania Akademii BlackBerry, która powstaniena Wydziale Informatyki i Nauki o Materiałach <strong>UŚ</strong>. Ze strony naszej uczelni umowę podpisał JM Rektor <strong>UŚ</strong> prof. zw. dr hab. WiesławBanyś. Firmę BlackBerry reprezentował David Keane. Tego samego dnia w auli Wydziału Nauk o Ziemi w Sosnowcu odbyła się inauguracjaAkademii BlackBerry, w której wzięło udział ponad 200 studentów i uczniów szkół średnich.Akademia BlackBerry to akademicki program firmy Research In Motion,mający na celu przekazanie najbardziej aktualnej wiedzy na tematmetod oraz narzędzi tworzenia nowoczesnych aplikacji mobilnychoraz umożliwienie studentom rozwijania praktycznych umiejętnościich realizacji. W ramach Akademii BlackBerry realizowane będą wykładyi zajęcia laboratoryjne, a dzięki możliwości pracy z najnowszymiurządzeniami i rozwiązaniami BlackBerry, studenci będą mogli zdobyćunikalną wiedzę oraz umiejętności praktyczne, idealnie wpisującesię w najnowsze trendy rozwoju technologii informatycznych orazich zastosowań we współczesnym biznesie i rozrywce. Sam pomysłutworzenia Akademii na Wydziale Informatyki i Nauki o Materiałach<strong>UŚ</strong> zrodził się podczas wyjazdu studentów i pracowników <strong>UŚ</strong> namiędzynarodową konferencję programistyczną BlackBerry DevConEurope w Amsterdamie (w lutym 2012 roku). Od tamtej pory projektbył koordynowany przez dr. inż. Romana Simińskiego z InstytutuInformatyki <strong>UŚ</strong>.Dwie prelekcje podczas inauguracji były przeprowadzone przezprzedstawicieli RIM – Davida Arnolda i Davida Keane’a (w językuangielskim). Oprócz informacji na temat działania firmy oraz programuakademickiego, prelegenci opowiedzieli o zaletach programowania naplatformy BlackBerry. David Arnold, dla przykładu, napisał kilka krótkichaplikacji na smartfona i tablet Playbook, by zaprezentować przybyłymrozwiązania programistyczne BlackBerry od strony praktycznej.Prelekcję o swoich osiągnięciach mieli również partnerzy z Politechniki<strong>Śląski</strong>ej, którzy prowadzą Akademię BlackBerry już od kilku miesięcy.Spektrum tematyczne reszty prezentacji krążyło głównie wokół biznesowychaspektów programowania na platformy mobilne, zwłaszczaBlackBerry. Niedawno całkowita liczba pobrań przekroczyła 2 miliardy,a każdego dnia użytkownicy pobierają średnio 6 milionów aplikacji.Oprócz faktu, że platforma BlackBerry jest obsługiwana przez ponad75 milionów urządzeń, jest ona również uznawana za jedną z najbardziejdochodowych dla programistów: przeciętnie użytkownicy Black-Berry pobierają więcej płatnych aplikacji niż użytkownicy Android(Yankee Group), aplikacje BlackBerry generują 40 proc. więcej przychodówniż aplikacje Android (Vision Mobile), 13 proc. deweloperówBlackBerry zarobiło ponad 100 tys. USD na aplikacjach BlackBerryInauguracja Akademii BlackBerry w auli Wydziału Nauk o Ziemi w Sosnowcufoto: Jakub SikoraDr Katarzyna Trynda i dr inż. Roman Simiński (oboje z Zakładu Systemów Informatycznych <strong>UŚ</strong>)App World – znacznie więcej niż deweloperzy Android i Apple (EvansData Corp). Platforma BlackBerry, chociaż mniej popularna od innych,na pewno nie odstępuje liczbą aplikacji i ich pobrań, co jest głównymatutem dla developerów.Polish BlackBerry Developer Group ufundowała tableta Playbook,który został przeznaczony na nagrodę dla jednego z uczestników inauguracji.W losowaniu zwyciężyła uczennica liceum im. Janusza Korczakaw Sosnowcu. Po prelekcjach dr inż. Roman Simiński przedstawiłzarys organizacji Akademii BlackBerry na Wydziale: otrzyma on sprzętw postaci smartfonów i tabletów do wyposażenia pracowni. AkademiaBlackBerry będzie powoli zmierzać w kierunku utworzenia nowejspecjalności lub specjalizacji dotyczącej programowania na urządzeniamobilne. Oczywiście, zajęcia nie będą dotyczyć jedynie BlackBerry, alerównież innych platform, by studenci otrzymali kompleksową wiedzęna temat urządzeń typu tablety i smartfony.Zajęcia w ramach Akademii ruszą od nowego roku akademickiego,a chętnych już jest wielu. Podczas jednej z prelekcji padło stwierdzenie,że Polska jest tuż przed etapem wybuchu ekscytacji aplikacjamimobilnymi, czyli tego, co było parę lat temu na Zachodzie, więc terazjest najlepszy moment, by się zainteresować programowaniem naurządzenia mobilne.Po konferencji można było porozmawiać z prelegentami, poznaćszczegóły funkcjonowania Akademii, a także przetestować wiele urządzeńmobilnych BlackBerry.W ramach nowo powstałej Akademii, studenci wraz z pracownikami<strong>UŚ</strong> już w lipcu pojadą na kolejną konferencję programistyczną (tymrazem do Warszawy), dotyczącą najnowszego systemu operacyjnegoBB10. Część z developerów obecnych na konferencji otrzyma od RIMsmartfony wyposażone w najnowszy system operacyjny BB10, któregobędą dotyczyć wykłady i laboratoria na konferencji. •Jakub Sikora#10


20 wywiadRozmowa z dr Izabellą Zielecką-Panek, adiunkt w Katedrze Dyrygowania i Dydaktyki Muzycznej Instytutu Muzyki<strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>egoHarmonia sukcesówW mitologii greckiej Harmonia, córka Aresa i Afrodyty, była personifikacją ładu, symetrii i zgody. Wartości te, obok nazwy, przejąłChór <strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>ego „Harmonia”, tak samo jak mityczna imienniczka, stając się patronem prawdziwej miłości – do muzyki.Od 1998 roku dyrygentem i dyrektorem artystycznym Chóru jest dr Izabella Zielecka-Panek.• Patrząc na osiągnięcia Chóru „Harmonia” w przeciągu ostatnichkilku lat, trudno oprzeć się wrażeniu, że stanowi on jedenz najlepszych „produktów” eksportowych <strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>ego.Nagrody i wyróżnienia przywieźli państwo z międzynarodowychkonkursów m.in. w Szwajcarii, Rosji i Tajlandii.Co decyduje o sukcesach Chóru?– Konkursy międzynarodowe wymagają od nas wielkiego nakładupracy, wielogodzinnych prób, ale także zaplecza finansowego.Gdybyśmy mieli możliwość częstszego uczestnictwa w nich, tomyślę (trochę nieskromnie), że złotych medali byłoby więcej. Przezwiele lat pracy, mimo stałej rotacji w składzie, Chór reprezentacyjny<strong>UŚ</strong> wyrobił sobie wysoką markę. „Harmonia” jest znana odlat z wykonań muzyki współczesnej, szczególnie z prawykonańutworów profesora Józefa Świdra, a także ze stylizacji ludowych.Niezależnie gdzie wykonujemy te utwory, zawsze napotykamywielki entuzjazm i zazwyczaj za nie właśnie jesteśmy nagradzani.Ważne jest też, że „Harmonia” to nie tylko wspólny śpiew, koncerty,wyjazdy i próby, ale przede wszystkim grupa ludzi, którzyuwielbiają przebywać ze sobą. Dziś rano otrzymałam informacjęod organizatorów prestiżowego festiwalu w Korei Płd. o zakwalifikowaniunaszego chóru do udziału w Busan Choral Fetival2012. Konkurencja w tym konkursie jest bardzo duża, przedewszystkim wśród chórów azjatyckich, które obecnie są chybanajlepsze na świecie. W Azji okres przygotowania chórzysty doudziału w składzie reprezentacyjnym trwa kilka lat, więc poziomwykonawczy jest bardzo wysoki. Poza tym, zmienia się sposóbprezentacji chóralnej. Chór nie stoi już tradycyjnie, ale tańczy,bawi się. Koncerty to czasem połączenie gry aktorskiej, choreografiii muzykowania, ale również multimediów: świateł, projekcjiobrazów itp. Staramy się iść tą drogą, choć jeszcze gdzieniegdziew trakcie europejskich konkursów jest to uznawane za zbytniąfrywolność. W październiku będziemy jeszcze na VIII MiędzynarodowymFestiwalu Chórów „Gaude Cantem”, który odbywasię w Bielsku-Białej.• Działalność „Harmonii” to również wydawnictwa płytowe…– Przy okazji nagrywania płyty z okazji 100-lecia chóru udałonam się zaprosić do współpracy wielu świetnych muzykówz Polski, ale również z zagranicy, przede wszystkim zeSłowacji. Ostatnia płyta zaś wydana została z okazji 40-leciaInstytutu Muzyki <strong>UŚ</strong>. Zawierała tylko trzy utwory chóralne.Finale to kompozycja profesora Świdra, którą prawykonywała„Harmonia” i do dnia dzisiejszego tylko ona wykonuje tenutwór. Z kolei w A szel węgierskiego kompozytora GyörgyegoDeáka-Bárdosa wykorzystujemy wszelkiego rodzaju możliwościcałego ciała: pstrykanie, oklaski, stukanie, szemranie– imitując wiatr i deszcz. W przygotowaniu jest kolejna płyta,będąca materiałem przekrojowym – z muzyką, którą kochająchórzyści, tą którą docenili jurorzy i utworami, które uwielbiapubliczność.foto: Jerzy PustelnikDr Izabella Zielecka-Panek jest dyrygentem i dyrektorem artystycznym Chóru <strong>Uniwersytet</strong>u<strong>Śląski</strong>ego „Harmonia”• Gdyby miała pani doktor wybrać swoje ulubione utwory w wykonaniu„Harmonii”, byłyby to…– Wiele miłych słów usłyszeliśmy od największego kompozytoramuzyki chóralnej w Polsce Józefa Świdra, który bardzo dobrze wypowiadasię o interpretacjach jego kompozycji przez „Harmonię”.Lubimy wykonywać jego utwory, ponieważ są z jednej strony bardzowymagające pod względem wykonawczym i interpretacyjnym,a z drugiej – genialnie pisane na chór i, na dodatek, uwielbianeprzez publiczność. Utwór Pater Noster, który śpiewaliśmy na kilkukonkursach, zawsze wzbudza wielkie emocje, włącznie z łzamipubliki, a to przecież (a może dlatego, że to) modlitwa powszechna.Z kolei Rondo czy Finale wywołują olbrzymie rozbawienie, uśmiechi burzę oklasków.• Obok współczesnych osiągnięć „Harmonia” to również historia…– Organizatorzy Festiwalu im. Feliksa Nowowiejskiego w Barczewiepoprosili nas o udział w edycji jubileuszowej, ponieważ „Harmonia”(powstała jako Cieszyńskie Towarzystwo Śpiewacze „Harmonia”w 1908 roku) była jednym z kilku chórów, które w 1910 roku, z okazjiodsłonięcia pomnika króla Władysława Jagiełły w Krakowie,prawykonywały Rotę do słów Marii Konopnickiej pod dyrekcją samegokompozytora. Kiedy się o tym dowiedziałam, ogarnęło mniewielkie wzruszenie, bowiem Rota często funkcjonowała w naszejhistorii jako drugi hymn. Mamy poczucie kontynuacji wielkichrzeczy tworzonych niegdyś przez wspaniałych dyrygentów i śpiewaków„Harmonii” i czujemy się odpowiedzialni za tradycję orazpamięć o poprzednich pokoleniach.•Rozmawiał Tomasz Okraska


Studencki panel naukowy oraz wydarzenia artystyczne poświęcone tematyce OrientuIV Dzień Kultury Arabskiejz życia wydziałów2124 kwietnia na Wydziale Filologicznym <strong>UŚ</strong> w Sosnowcu odbyła się czwarta edycja wydarzenia, mającego na celu popularyzację wiedzyo świecie arabskim. Organizatorem spotkania był Instytut Języka Angielskiego i Studenckie Koło Naukowe Arabistów „Al-Qamar”.<strong>Uniwersytet</strong> <strong>Śląski</strong> już od ponad 12 lat prowadzikierunek filologia angielska: programtłumaczeniowy z językiem arabskim, dziękiktóremu studenci mają możliwość poznawanianie tylko języka, ale i kultury, historii orazliteratury świata arabskiego i muzułmańskiego.Dzień Kultury Arabskiej jest także sposobnościądo przełamywania stereotypów i budowaniadialogu międzykulturowego.Po uroczystym rozpoczęciu, które odbyłosię w Sali Rady Wydziału Filologicznego w Sosnowcu,organizatorzy DKA zaprosili gościna studencki panel naukowy, w programiektórego znalazły się referaty na temat kulturyarabskiej. Spośród tych poświęconych zagadnieniomhistorycznym, wymienić możnatytuły: Z pustyni do Burdż Chalifa – jak rozwijałosię bogactwo Zatoki; Assassins Creed.Prawdziwe dzieje muzułmańskiej sekty orazHistoria Abrahama w Torze, Biblii i Koranie.Część spotkań poświęcono literaturze i językowiarabskiemu – warto wspomnieć o wystąpieniuErotyzm w dawnej literaturze arabskiejoraz Kaligrafia 2.0, czyli o ikonicznościpisma arabskiego. Przy takiej okazji nie mogłozabraknąć studenckich relacji z podróży dokrajów arabskiego kręgu kulturowego, np. Jordaniiczy Maroka. Zaś referat pt.Źródła islamofobii i jej krytykawpisał się w zbiór studenckichkomentarzy współczesnegoświata i stosunków międzynarodowych.Goście moglitakże posłuchaćarabskiej muzyki,obejrzeć pokaz tańcaarabskiego, spróbowaćorientalnych potraw, podziwiaćstroje charakterystycznedla poszczególnych rejonówświata arabskiego i muzułmańskiego.Ponadto, zainteresowanimogli wziąć udziałw pokazie kaligrafii, podczasktórego dla poszczególnychgości przygotowywano wizytówkizapisane w języku arabskim,a także skorzystać z okazjido wykonania orientalnego makijażuoraz zdobień henną. Studencimogli również wziąć udziałw konkursie wiedzy o świeciearabskim.foto: Instytut Języka AngielskiegoCo jest najbardziej fascynujące w kulturzearabskiej i co zachęca do jej studiowania?Na pytanie odpowiada jeden z referentówtegorocznego panelu, Jakub Wesecki,student k i e r u n k ufilologiaangielska:programtłumaczeniowy z językiemarabskim: – Najbardziej pociągamnie jej obcość, orient wciąż pozostajedla nas zagadką. Język arabski jest dla nastrudny. Czasami kłopot sprawia to, żejęzyk, bardziej niż nam się wydaje, jestwyrazem sposobu, w jaki dana kulturapostrzega świat. Trzeba się do tegoprzyzwyczaić. Jakub jest jednymz pięciu studentów z całego świata,którzy otrzymali stypendiumw szkole języka arabskiego Qalamwa Lawh, mającej siedzibę w Rabacie.Wkrótce będzie mógł już samodzielniebadać tę kulturę. Miejmynadzieję, że swoimi doświadczeniamipodzieli się z nami za rok, podczasV edycji Dnia Kultury Arabskiej. •Ewa M. Walewskafoto: Instytut Języka AngielskiegoOrganizatorzy IV Dnia Kultury Arabskiej – studenci oraz wykładowcy Instytutu Języka Angielskiego oraz członkowie Koła Naukowego Arabistów Al-Qamar#10


22 informacjeOd 16 do 24 kwietnia w Katowicach i Chorzowie odbywał się X Ogólnopolski Festiwal Ekspresji Dziecięceji MłodzieżowejNiedyrektywność formułyOd pomysłu zorganizowania Festiwalu i pierwszej jego edycji minęło 10 lat, a zatem tegoroczna – jubileuszowa – edycja była okazjądo wspomnień, podsumowań oraz świętowania. Pomysłodawczyniami Festiwalu były prof. <strong>UŚ</strong> dr hab. Katarzyna Krasoń oraz dr hab.Beata Mazepa-Domagała z Katedry Pedagogiki Wczesnoszkolnej i Pedagogiki Mediów Wydziału Pedagogiki i Psychologii <strong>Uniwersytet</strong>u<strong>Śląski</strong>ego.Ideę Festiwalu wsparł, otwierając dla niegodrzwi Biblioteki <strong>Śląski</strong>ej, jej dyrektor – prof.zw. dr hab. Jan Malicki. Właśnie przy Bibliotece<strong>Śląski</strong>ej powstało Centrum EkspresjiDziecięcej. Skupiło ono osoby zainteresowanerozwojem idei ekspresji w pracy teatralnej,plastycznej, literackiej, tanecznej z dziećmi.Dzielenie się pomysłami dotyczącymi możliwościwydobywania z dzieci ich potencjałutwórczego stało się początkiem zarysowanejna szeroką skalę, w środowisku zarówno akademickim,jak i wśród pedagogów-praktyków,koncepcji pracy łączącej niedyrektywność formułyz odkrywaniem znaczeń różnorodnychmetafor i odniesień w osobistym ich odczytywaniuprzez dzieci. Owa dyrektywna formuła,symbolicznie mieszcząca się na wieluobszarach w pytaniu zadawanym dziecku:„co poeta miał na myśli?”, zastąpiona zostałapytaniami: „jak rozumiesz słowo, obraz,gest?”, „co ważnego możesz odkryć w słowie,obrazie, geście na swój temat lub na tematszczególnie dla ciebie istotny?”. CzłonkowieCentrum Ekspresji Dziecięcej takimi pytaniamikształtowali koncepcję pracy z dziećmi– w przestrzeni warsztatów teatralnych,plastycznych, literackich.Zamysł Festiwalu zawierał ideę stworzeniadzieciom przestrzeni dla ujawnienia ichekspresji, poprzez którą opowiadają o sobie,o własnych przeżyciach i doświadczeniach.Wokół spotkań z dziecięcą ekspresją toczyćmiała się debata naukowa. Festiwal Ekspresjimiał otwierać możliwość rozmowy dotyczącejistoty dziecięcej ekspresji w całej rozciągłościtego zagadnienia, a także dróg rozwoju młodegoczłowieka w obszarze ekspresyjnym. Temuwłaśnie namysłowi naukowemu służyła konferencja„Sztuka i edukacja, edukacja przez sztukę”,w ramach której uczestniczyć można byłow wykładach tak znakomitych naukowców, jakprof. Maria Bogdanowicz oraz prof. KrzysztofSzmidt. Podczas dyskusji panelowych orazspotkań w sekcjach, uczestnicy konferencjimieli okazję porozmawiać na temat prowadzonychprzez siebie badań w różnych ośrodkachnaukowych w kraju. Zwieńczeniem debaty,co roku, była monografia, zawierająca wieleistotnych artykułów – głosów w dyskusji natemat współczesnej pedagogiki.foto: Anna Bautsz-SontagPrzegląd Teatrów Dzieci Najmłodszych w Teatrze Lalki i Aktora „Ateneum” w KatowicachPonadto, z jednej strony, w każdej edycji odbywałysię przeglądy teatralne dzieci najmłodszych(w Teatrze Lalki i Aktora „Ateneum”dzieci prezentowały własne przedstawienia),przeglądy teatralne osób niepełnosprawnych(zazwyczaj miały miejsce w Bibliotece <strong>Śląski</strong>ej),wystawy prac plastycznych oraz literackichdzieci: stacjonarne (również w Bibliotece<strong>Śląski</strong>ej) oraz mobilne (zamieszczane w tramwajachi „szybowych galeriach przystankowych”na terenie Katowic), a także prezentacjewystępów muzycznych i tanecznych małychartystów (w sali koncertowej Akademii Muzycznejw Katowicach). Ponadto odbywałysię warsztaty teatralne i plastyczne dla dzieciorganizowane w Teatrze Ateneum lub happeningi– na przykład przed gmachem Biblioteki<strong>Śląski</strong>ej.18 kwietnia w Bibliotece <strong>Śląski</strong>ej odbyłasię uroczysta gala wręczenia statuetek „LaurFederio Jubileo 2012” osobom i instytucjomzasłużonym dla propagowania idei ekspresjidziecięcej, dzięki wsparciu których możliwabyła realizacja festiwalowych zamierzeń.W kategorii „Instytucja edukacyjna” wyróżnionyzostał <strong>Uniwersytet</strong> <strong>Śląski</strong> w Katowicach,w imieniu którego statuetkę odebrałJM Rektor <strong>UŚ</strong> prof. zw. dr hab. Wiesław Banyś.W kategorii „Osobowość” nagrodę otrzymałdyrektor Biblioteki <strong>Śląski</strong>ej prof. zw. dr hab.Jan Malicki.Jubileuszowy Festiwal Ekspresji Dziecięceji Młodzieżowej objęty był honorowym patronatem:JM Rektora <strong>UŚ</strong> prof. zw. dr. hab.Wiesława Banysia, prezydenta Katowic PiotraUszoka i prezydenta Chorzowa Andrzeja Kotali.Współorganizatorami tegorocznej edycjibyli: Centrum Ekspresji Dziecięcej przyBibliotece <strong>Śląski</strong>ej w Katowicach, BibliotekaŚląska w Katowicach, Akademia Muzycznaim. K. Szymanowskiego w Katowicach, CentrumSztuki Filmowej w Katowicach, GórnośląskaWyższa Szkoła Przedsiębiorczości im.K. Goduli w Chorzowie, Fabryka Kreatywnościw Chorzowie, Polskie StowarzyszeniePedagogów i Animatorów Klanza Koło w Tychachoraz Zakład Pedagogiki Twórczościi Ekspresji Dziecka <strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>ego.Partnerami Festiwalu byli: Teatr Lalki i Aktora„Ateneum” w Katowicach oraz ING Bank<strong>Śląski</strong>. •Anna Bautsz-Sontag


informacje18 maja w Sali Sejmu <strong>Śląski</strong>ego w Katowicach odbyła się konferencja pt. „Aktywna starość jako implikacja wielosektorowychdziałań w polityce społecznej”Rozmawiali o starzeniu sięOrganizatorem konferencji był <strong>Uniwersytet</strong> <strong>Śląski</strong>, Wydział Etnologii i Nauk o Edukacji, Zakład Historii i Teorii Wychowania oraz<strong>Śląski</strong> Urząd Wojewódzki w Katowicach (Wydział Polityki Społecznej). Patronat nad konferencją objął Minister Pracy i Polityki SpołecznejWładysław Kosiniak-Kamysz.23Otwarcia konferencji dokonali: wicewojewodaPiotr Spyra, dyrektor Wydziału PolitykiSpołecznej <strong>Śląski</strong>ego Urzędu Wojewódzkiegow Katowicach Bożena Stępień i dyrektor InstytutuNauk o Edukacji <strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>egoprof. <strong>UŚ</strong> dr hab. Urszula Szuścik. Celemwydarzenia było zwrócenie uwagi na rolęi znaczenie aktywnego starzenia się, zwłaszczaw obliczu zachodzących procesów demograficznych.W tym miejscu warto podkreślić,że rok 2012 ogłoszony został EuropejskimRokiem Aktywności Osób Starszych i SolidarnościMiędzypokoleniowej.Na konferencji zostały zaprezentowanereferaty osób zajmujących się problematykąaktywnej starości, m.in. mgr Bożeny StępieńPotrzeby człowieka starszego w środowisku zamieszkania,ks. prof. dr. hab. Alojzego DrożdżaLudzie starsi z autorytetem pilnie poszukiwani,prof. Marii Zrałek Tworzenie warunkówsprzyjających aktywności ludzi starszych, dr.Jarosława Derejczyka Prawdy i mity o starzeniu,dr Heleny Hrapkiewicz Wpływ uczestnictwaw UTW na wzrost aktywności społecznejosób starszych, dr Wiesławy Walkowskiej Silvereconomy – czy dotyczy każdego? oraz przykładydobrych praktyk realizowanych przezróżne podmioty z województwa śląskiego.Adresatami konferencji byli praktycy, teoretycyi osoby zatrudnione w szeroko rozumianychpodmiotach polityki społecznej,z uwzględnieniem sektora pozarządowego.W związku z konferencją oraz EuropejskimRokiem Aktywności Osób Starszych i SolidarnościMiędzypokoleniowej, studenci z WydziałuEtnologii i Nauk o Edukacji <strong>Uniwersytet</strong>u<strong>Śląski</strong>ego podjęli szereg inicjatyw współpracyz seniorami oraz przeprowadzili aktywizującezajęcia i warsztaty dla seniorów. •Natalia Rumanfoto: Kinga GrygierOd lewej: mgr Natalia Ruman, prof. <strong>UŚ</strong> dr hab. UrszulaSzuścik i dr Wiesława Walkowska (WEiNoE, InstytutNauk o Edukacji)Nietypowe zajęcia studentów z młodzieżąKlasy policyjne11 maja, dzięki współpracy Wydziału Etnologii i Nauk o Edukacji <strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>ego w Cieszynie z Powiatowym Zespołem Szkółnr 2 im. K. Miarki w Pszczynie i Zakładem Karnym w Cieszynie, w ramach cyklu edukacyjnego „Bliższe spotkania z edukacją penitencjarną”,odbyło się spotkanie pod opieką mgr Natalii Ruman.Uczniowie klas pierwszych Liceum PolicyjnegoPowiatowego Zespołu Szkół nr 2 im. K.Miarki w Pszczynie odbyli zajęcia w ZakładzieKarnym w Cieszynie. Wysłuchali wykładu natemat struktury i zasad funkcjonowania zakładu,dowiedzieli się m.in. o relacji i uwarunkowaniachpracy personelu w więziennictwie,umożliwiono uczniom zwiedzenie oddziałuwięzienia. Działania te ożywiły i spotęgowałyzaangażowanie uczniów w zagadnienie służbporządkowych, urozmaicając monotonię edukacjiszkolnej. Tego samego dnia na WydzialeEtnologii i Nauk o Edukacji <strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>egow Cieszynie studenci I roku pedagogikispecjalności animacja społeczno-kulturalna,zintegrowana edukacja wczesnoszkolna i wychowanieprzedszkolne, wraz z koleżankamiz II roku pedagogiki opiekuńczo-wychowawczej,pod opieką mgr Natalii Ruman, przygotowalidla uczniów ćwiczenia i konkursy„szkoły życia”, zaplanowane z myślą o przyszłychpolicjantach. Zajęcia prowadzone byływ powiązaniu z tematyką cyklu edukacyjnego,by ułatwić uczniom usystematyzowanie nabytejwiedzy.Monitoring zaangażowania uczniów orazstopień przyswojenia przez nich nowych informacjipodczas zajęć wyraźnie wskazuje napotrzebę kontynuacji cyklu.Dyrekcja Powiatowego Zespołu Szkółnr 2 im. K. Miarki w Pszczynie dziękuje władzomWydziału Etnologii i Nauk o Edukacji,dyrekcji Instytutu Nauk o Edukacji oraz studentomwraz z opiekunką, za zorganizowanietego przedsięwzięcia, by uczniowie mogli nietylko w teorii, ale i w praktyce przygotowaćsię do świadomego uczestnictwa w życiu społecznym.Wyrazy szacunku składa równieżkierownictwu Zakładu Karnego w Cieszynieza serdeczne przyjęcie, współpracę i chęćfoto: Natalia Rumanpodjęcia dalszych działań, które umożliwiąuczniom i nauczycielom czynną współpracę. •Natalia RumanĆwiczenia i konkursy dla przyszłych policjantów poprowadzilistudenci Wydziału Etnologii i Nauk o Edukacji <strong>UŚ</strong>#10


24z życia wydziałów28 maja na Wydziale Filologicznym <strong>UŚ</strong> w Sosnowcu odbyło się spotkanie z Barbarą Włodarczyk, dziennikarką telewizyjną,reportażystką, autorką programu „Szerokie tory” w TVPNie ma jednej RosjiOrganizatorem wydarzenia było Koło Naukowe „Rosyjska Ruletka” <strong>UŚ</strong>, spotkanie odbyło się w ramach cyklu „Bliżej Rosji”. Patronatnad wydarzeniem objęli portal Korespondent Wschodni oraz Fundacja Rozwoju Inicjatyw Demokratycznych.foto: Agnieszka SikoraBarbara Włodarczyk jest dziennikarką specjalizującąsię w tematyce krajów dawnegoZSRR. W 1985 roku rozpoczęła współpracęz redakcją publicystyki międzynarodowejw TVP, w latach 2004–2009 pełniła funkcjękorespondentki TVP w Moskwie. Obecnie jestkomentatorką TVP oraz prowadzi (od 2010roku) autorski program „Szerokie tory”, w którychprezentuje reportaże o życiu codziennymi problemach mieszkańców krajów byłegoZSRR. Barbara Włodarczyk była wielokrotnienagradzana – otrzymała między innymi: GoldPlaque na festiwalu programów telewizyjnychThe Chicago International Television Awardsw 2005 roku (za najlepszy serial dokumentalny– „Szerokie tory”), Nagrodę Grand Pressw 2004 roku (za najlepszy reportaż telewizyjny)oraz Nagrodę Stowarzyszenia KrajowyKlub Reportażu w 2005 roku (oba za wspomnianyautorski cykl). Ponadto, w 2004 rokuzostała nominowana do finału Nagrody im.D. Fikusa (w kategorii „Twórca w mediach”),uhonorowana Nagrodą Prezesa Zarządu TVPS.A. za profesjonalizm, Nagrodą StowarzyszeniaWspółpracy Polska-Wschód oraz Wiktorem2003 jako twórca najlepszego programu TV.Podczas spotkania ze studentami WydziałuFilologicznego <strong>UŚ</strong>, dziennikarka opowiadałaW swojej karierze Barbara Włodarczyk przeprowadzała wywiady z takimi politykami, jak: Michaił Gorbaczow, LeonidKuczma, Vaclav Havel czy Vytautas Landsbergiso swojej pracy, jej cieniach i blaskach, reporterskichzainteresowaniach i najciekawszychtematach, które dotychczas zrealizowała,ale także o specyfice krajów dawnego ZSRR,w szczególności Rosji, której poświęcony jestcykl spotkań organizowanych przez KołoNaukowe „Rosyjska Ruletka”. Już na samympoczątku spotkania Włodarczyk stwierdziła,że nie ma jednej Rosji, ponieważ jest to krajogromnych kontrastów i różnorodności. Rosjato prawosławie, ale i szamanizm. To kosmopolitycznimiliarderzy, ale i biedacy żyjącyna głębokiej prowincji. Wyzwolona młodzieżi młode dziewczyny chodzące do szkół uwodzenia,ale i skromne muzułmanki. Rosja tonostalgia i tęsknota za ZSRR, ale i chęć zjednoczeniaz Unią Europejską. Włodarczyk znaRosję ze swoich wyjazdów i rozmów z żyjącymitam ludźmi. Wśród jej dotychczasowychrozmówców byli przedstawiciele wszystkichśrodowisk i grup społecznych, zarówno miliarderzy,jak i bezdomni. Dziennikarka najwięcejuwagi poświęciła interesującemu tematowi,jakim jest życie rosyjskich bogaczy.Stwierdziła, że to specyficzna grupa społeczna,wyróżniająca się na tle krezusów z innychkrajów. W samej Moskwie mieszka prawie80 miliarderów oraz blisko 100 tysięcy milionerów,którzy odciskają wyraźne piętno nażyciu innych mieszkańców stolicy. Kim są rosyjscymilionerzy? To osoby, które wzbogaciłysię w latach 90. ub. wieku, wykorzystując chaosi koneksje z elitami społecznymi, to ludziepowiązani z Kremlem i uzależnieni od niego,przez co na każdego z nich – jak stwierdziłaWłodarczyk – na Kremlu „mają jakiegośhaka”. Mówiąc o tym, dziennikarka stwierdziłaotwarcie: – W Rosji nikt nie dostaje pólnaftowych za darmo.Rosyjscy bogacze mają domy w Paryżu,Nowym Jorku i Londynie oraz apartamentyw centrum Moskwy i pałace na słynnej moskiewskiejRublowce. Żyją wystawnie, organizująprywatne koncerty największych gwiazdsceny muzycznej świata, na wakacyjne rejsyna Karaibach pływają statkami wyposażonymiw obronne systemy rakietowe, zapewniająniewyobrażalne zarobki w sektorze towarówluksusowych. Równocześnie irytują zwykłychmieszkańców Moskwy, i to nawet nie tyle z powoduswojego bogactwa i rozrzutności, co zewzględu na sposób poruszania się po zakorkowanychmoskiewskich drogach – na sygnale,pod prąd, nie przestrzegając jakichkolwiekzasad ruchu drogowego, podczas gdy resztazmotoryzowanego społeczeństwa grzęźniew korkach, których łączna długość w stolicykażdego dnia dochodzi do 900 km.Aby pokazać kontrasty społeczne występującew Rosji, Barbara Włodarczyk przedstawiłatakże charakterystykę życia mieszkańców małychwsi, oddalonych od rozwiniętych miast.Dziennikarka opowiedział m.in. o swoim spotkaniuze strażnikiem leśnym w tajdze, który,kłusując, dostarczał skóry soboli producentomfuter, dostając równowartość 200 dolarów zamateriał na jedno futro, sprzedawane potemza pół miliona dolarów. Opowiedziała takżeo niesamowitej transformacji wsi, w którejmieszkał dziadek Dimitrija Miedwiediewa,i którą prezydent postanowił odwiedzić. Natę okoliczność we wsi położono asfalt, doprowadzonowodę, prąd, Internet i telewizję satelitarną,a do szpitala przywieziono sprzęt taki,jak aparat USG, z którego nikt w promieniusetek kilometrów nie umiał skorzystać. Włodarczykz uśmiechem stwierdziła potem, żedla ludu najlepiej będzie, jeśli władza będzieczęsto podróżować po kraju… •Ewa M. Walewska


Studentka pedagogiki <strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>ego laureatką II edycji „Stypendium z wyboru”Z Elą wśród zwierzątsukcesy młodych25W Chorzowie Starym miała owce i kury, kilka lat później w Kenii zajmowała się słoniami. Elżbieta Kawka doskonale wie, że nie marzeczy niemożliwych. W tym roku odbyła praktyki w Kenya Wildlife Service. Dzięki temu mogła przekonać się na własne oczy, jakpracuje się w Sierocińcu i Ośrodku Rehabilitacyjnym dla Słoni im. Davida Sheldricka w Nairobi.Opalona i uśmiechnięta, dwa miesiące temu wróciła do domu z wyprawyswojego życia. Nie trzeba było namawiać ją do wspomnieńi opowieści. Dla Eli świat dzikich zwierząt ma coraz mniej tajemnic.Urodziła się w Chorzowie, tu uczęszczała do liceum im. JuliuszaSłowackiego. W jej domu zawsze pełno było zwierząt: od owiec po rybkiakwariowe. – Nie wiem tylko, dlaczego rodzice konsekwentnie niechcieli kupić mi „zwykłego” psa – śmieje się Ela. Jako magister zootechnik,zakończyła studia w warszawskiej Szkole Głównej GospodarstwaWiejskiego. Obecnie jest na pierwszym roku pedagogiki <strong>Uniwersytet</strong>u<strong>Śląski</strong>ego. – Podczas praktyk w ZOO w Heidelbergu, zobaczyłamspecjalne ośrodki edukacyjne dla dzieci, w których można nauczyćsię wiele o zwierzętach i opiece nad nimi – opowiada. – Chciałabymzałożyć podobne miejsca w Polsce, mam nadzieję, że w tym pomożemi wiedza wyniesiona z drugiego kierunku studiów.W Heidelbergu Ela również po raz pierwszy zetknęła się ze słoniami,które podbiły jej serce, zaś po obejrzeniu programu telewizyjnego o sierocińcudla tych zwierząt w Nairobi, była już pewna, że chce tam pojechać.– Nie wiedziałam jednak, że stanie się to tak szybko – podkreśla.Natalia Strokowska, studentka weterynarii z Krakowa, którą Elapoznała na wyborach Miss SGGW, w zeszłym roku zaproponowałajej wspólny wyjazd do Kenii: – Po chwilach wątpliwości, w listopadziezapadła ostateczna decyzja – próbujemy. Dziewczyny rozpoczęły zbieraniefunduszy i zgłosiły się do drugiej edycji konkursu „Stypendiumz wyboru”, w którym mogły wygrać 5 tys. złotych – kwotę na pokrycieczęści wydatków związanych z wyjazdem. O oddanie na nie głosuprosiły wszystkich znajomych, przekonywały też obcych ludzi, podchodzącdo nich z laptopem w czytelniach bibliotek. Udało się, choćdo Afryki wyruszały, nie znając jeszcze wyników konkursu, któregostały się laureatkami.Studentki planowały wolontariat w Sierocińcu i Ośrodku Rehabilitacyjnymdla Słoni im. Davida Scheldricka. Sprowadza się tamosierocone zwierzęta z całej Kenii, gdzie wykwalifikowani opiekunowiezajmują się nimi do drugiego roku życia. – To niesamowite,jak słonie głęboko przeżywają śmierć matki – wyjaśnia Ela. – Wielez nich, nawet w ośrodku, nie umie opanować swojego smutku. Samebyłyśmy świadkami, gdy jedno słoniątko, w wyniku apatii i tęsknoty zamatką, odmawiało spożywania pokarmu i ostatecznie, mimo wysiłkówopiekunów, zdechło.Pierwsze kontakty z kierowniczką sierocińca – Daphne Scheldrick,nie należały do udanych, ponieważ pozwoliła im tylko na obserwacjepracy wykwalifikowanych opiekunów. Na nudę jednak nie narzekały.Popołudniami spędzały czas ze słoniami, w tym ze swoim ulubieńcem,malutkim Kithaką. Zwierzęta szybko się do nich przyzwyczaiły. – Gdyugryzł mnie szerszeń, słonica o imieniu Tano pocieszała, głaszcząc trąbą– wspomina Ela. Z rana przebywały na terenie Parku Narodowego,współpracując z Kenya Wildlife Service. Ela ze śmiechem opowiadao swoim pierwszym obchodzie Parku i łapaniu nosorożca, który uciekłw wąską otulinę. Strażnicy rzucali w niego kamykami, a następniew popłochu uciekali. Akcja zakończyła się wraz z ich dniówką, po którejmężczyźni czym prędzej opuścili miejsce pracy, licząc, że nosorożec,odczuwając pragnienie, wróci sam do domu. Nie mylili się, następnegodnia zwierzę pojawiło się z powrotem w Parku.foto: Natalia StokowskaElżbieta Kawka, studentka pedagogiki <strong>UŚ</strong>, podczas wolontariatu w Sierocińcu i OśrodkuRehabilitacyjnym dla Słoni im. Davida Scheldricka w Nairobi (Kenia)Eli i Natalii po czasie udało się przekonać do siebie nawet nieufnychwłaścicieli sierocińca. Pani Scheldrick doceniła je, gdy zaopiekowałysię i doprowadziły do operacji rannego guźca. – Chyba wtedy taknaprawdę zrozumiała, że nie jesteśmy tam dla zabawy, ale naprawdęchcemy pomagać zwierzętom, i mamy ku temu odpowiednie kwalifikacje– wspomina Ela.O wadze i znaczeniu swoich działań dziewczyna opowiada z dużymprzejęciem. Widać, że zwierzęta, a w szczególności słonie, są bliskiejej sercu. – Kiedy nauczymy się pomagać zwierzętom, staniemy sięwrażliwsi na ludzi – komentuje.O afrykańskich doświadczeniach Ela opowiada w czasie licznychwywiadów i konferencji. Nie każdy zainteresowany etologią zwierząti ich behawiorem miał okazję odbycia tak interesujących praktyk.Dziewczyna ma szansę zainteresować swoimi przeżyciami nie tylkospecjalistów. Jeszcze przed wyjazdem oswoiła się z mikrofonem i kamerą,pracując jako prezenterka w telewizji internetowej FaunaPlanetTV. Teraz zaczyna przygotowywać się do letniej sesji egzaminacyjnej i,oczywiście, planuje kolejne wyprawy. Podczas wakacji, również razemz Natalią, chce badać zachowania słoni azjatyckich w Parku Chitwanw Nepalu, zaś w nowym roku akademickim wybiera się do Danii,w ramach programu Erasmus.Na pewno im się uda. W końcu dla Eli nie ma rzeczy niemożliwych. •Katarzyna Niedurny#10


26losy absolwentówWspomnienia Aleksandry Dzik, absolwentki psychologii i socjologii w ramach MISH <strong>UŚ</strong>, alpinistki, pierwszej Polki,która stanęła na wszystkich siedmiotysięcznikach byłego ZSRRPoza utarte szlakiDoktorat, praca, wyjazdy w góry – ciężko towszystko pogodzić. Gdybym mogła poświęcićsię tylko nauce, pewnie więcej czasu spędzałabymprzy pisaniu doktoratu, ale chyba bałamsię postawić w życiu wszystko na jedną kartę.Zawsze któraś z tych sfer była odskoczniąod drugiej i dawała energię do działania. Nieoznacza to, że się nie przykładam, po prostujestem w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie,co jest dla mnie ważniejsze w danej chwili.Z wypraw wracam z dystansem, jakiego tutaj,na dole, często ludziom brakuje.Studiowanie w ramach MISH umożliwiłomi ukończenie dwóch kierunków, psychologiii socjologii. Nie wiem, jak to robiłam, dziś jużbym chyba tak nie potrafiła. Zdawałam nawetjedenaście egzaminów, prawie wszystkiew „zerówkach”, po czym wracałam z ostatniego,wrzucałam ubrania do pralki, zabierałamprzygotowany plecak i ruszałam w góry. Nadrugi dzień startowałam już w zawodachnarciarskich. To było samozaparcie, do tegoprzecież jeszcze uczestniczyłam w programieAkademii Artes Liberales – wyjeżdżałam razw tygodniu do Krakowa na zajęcia. Wtedyteż poznałam prof. Piotra Sztompkę, któryjest obecnie opiekunem mojego doktoratu,realizowanego na Uniwersytecie Jagiellońskim.Pamiętam współpracę z moją promotorkąz Wydziału Pedagogiki i Psychologii <strong>UŚ</strong>,prof. Katarzyną Popiołek. Atmosfera panującapodczas seminariów była szczególna.Miały one charakter merytoryczny, częstowywiązywały się ciekawe dyskusje w małymgronie, ale było też luźno, zdarzało się, żerozmawialiśmy o kotach, bo pani profesorjest ich fanką.Praca zawodowa także wiąże się z górami.Właśnie rozkręcamy firmę trekkingową Blu-Emu, która pozwala osobom, niekonieczniezwiązanym ze wspinaczką, dotrzeć do nietypowychmiejsc, takich jak Armenia, Kirgistanczy Syberia. Pierwszy kurs przewodnickizrobiłam w Studenckim Kole PrzewodnikówBeskidzkich. Od tego zresztą zaczęła się mojapoważna przygoda z górami. Były takie wyprawyw Alpy z czasów początku studiów, którezamykały się w kwocie 300 zł, kiedy jechaliśmystopem, spaliśmy w krzakach i jedliśmy zupkichińskie. Niskobudżetowe podróżowaniewprawdzie trochę człowieka ogranicza, alei hartuje. Jeśli na górze uwięzi go niepogoda,jeśli nie ma jedzenia, to nie ma jedzenia, i jakośbędzie musiał sobie z tym radzić. Wtedypieniądze przestają mieć znaczenie.foto: Aleksandra DzikAleksandra Dzik na szczycie Chan Tengri (7010 m n.p.m.), góry położonej na granicy Kazachstanu, Kirgistanu i ChinPodczas studiów byłam w kadrze narodowejPolski w narciarstwie wysokogórskim, i chociażobecnie przekwalifikowałam się na górywysokie, to dalej startuję w zawodach. Tegorocznąmajówkę spędziłam jako przewodnikna najwyższym szczycie Europy. Przy okazjizdobyłam drugie miejsce w zawodach w bieguna Elbrus. Tak udaje się łączyć pasję z pracą.Góry to wolność od przyziemnego życia, odsztywnych reguł. To poznanie siebie w konkretnymdziałaniu. Relacje między ludźmi sąjakby bardziej autentyczne, spontaniczne, możemysię pokłócić, mówimy sobie wprost, żecoś mamy sobie za złe, i to jest ważne. Musimydziałać razem, walczymy przede wszystkim zesobą, z własnymi słabościami, a nie z górą. Zarównosukces, jak i porażka, mają inny wymiarniż tu, na nizinach. To jest często sprawa życiai śmierci. Mogę zdobyć szczyt, ale mogę teżzginąć. Człowiek wraca i przewartościowujeswoje życie – szczególnie, gdy sytuacja byłagraniczna.Nie lubię, gdy ktoś mówi o „zaliczaniu”i „kolekcjonowaniu” szczytów. To jest instrumentalnetraktowanie gór. Nieraz podczaswypraw obok mnie rozgrywał się jakiś dramat.Nie potrafię przejść obojętnie i częstowspomniana sytuacja przyćmiewa tak zwanysukces, chociaż chroni mnie również przedupajaniem się swoimi osiągnięciami. Jestempierwszą Polką, która weszła na wszystkiesiedmiotysięczniki byłego Związku Radzieckiego.Gdy wracałam z ostatniego, wszyscymi gratulowali, a ja patrzyłam na nich, jakbypochodzili z innego świata. Podczas wyprawyzginęli ludzie z innej ekipy, i ja nie byłamw stanie im pomóc, kolega stracił palce. Takiedoświadczenie pozwala na uwolnienie się odmaterialistyczno-korporacyjnych kategoriinaszego świata, gdzie wszystko przelicza sięna: jak najszybciej i jak najwięcej. Długo zastanawiałamsię wtedy, czy w ogóle wrócęw góry.Podczas wyprawy emocje są często skrajnei trzeba o tym rozmawiać. Ryzyko musi byćwyważone. Nie można ulegać ambicji, skłonnościom,że chcę komuś coś udowodnić. Towarunki decydują, czy kontynuujemy wejścieczy wycofujemy się. Podczas każdej wyprawyuczę się też czegoś nowego o sobie. Zdarzasię, że w sytuacji ekstremalnej przejmuję ster.Potrafię podjąć decyzję w oparciu o własnedoświadczenie. Dostałam nie raz po uszachi czegoś mnie to nauczyło, bo zapala się światełkoostrzegawcze w głowie i mogę, na przykład,przerwać wspinaczkę w odpowiednimmomencie. Zmieniła się też moja definicjasukcesu. Wejście na szczyt staje się, paradoksalnie,drugorzędną sprawą. Sukces bowiemto jest ten sam skład ekipy przed i po: żebyzeszli wszyscy ci, którzy weszli, ze wszystkimipalcami, w komplecie i w całości. Tego właśniemożna nam życzyć. •Notowała Małgorzata Kłoskowicz


Czas najwyższywyjechaćJest ciepło, jest skwar, żar się leje z nieba,trzeba myśleć o jakiejś ochłodzie. Człowiekwszedłby do wody, najlepiej krystaliczniezimnej, takiej jak w reklamach wody mineralnej,z siłą wodospadu spadającej narozgrzane członki, głowę i plecy. Ale totylko marzenia, bo w takiej temperaturze nawet góry lodowe niknąw oczach, a akweny przypominają talerze z zupą (co do ciepła, a niekiedyco do koloru, i nie jest to kolor transparentny). Nie masz jednaknadziei. Na próżno niektórzy polarnicy w te ciepłe dni schodzą dopiwnicy, tak jakby tam skryła się ochłoda. Niestety, klimat się ociepla,lodowce się cielą i, w ogóle, coraz bliżej końca świata, który chytrzeodwołano – pewnie tylko dlatego, aby jeszcze bardziej zaskoczyć niczegoniespodziewających się ludzi (nawiasem mówiąc, pisownia „nie”łącznie z różnymi słowami, choć wygodna i zaproponowana przed parulaty przez prof. Polańskiego z naszego uniwersytetu, też w istocie jestoznaką kończącego się świata: przedtem trzeba było wyuczyć się tychwszystkich reguł, co: a) wzmacniało pamięć, b) wzmagało szacunekdo mowy ojczystej, c) powodowało wzrost samooceny, bo jeśli ktośpoznał tajniki rodzimej pisowni, to czuł się lepiej od tych, którzy mieliz tym problemy).W każdym razie, tak sobie wyobrażam lipiec, choć ostatnio trudnocokolwiek sobie wyobrazić (nie takim znów szalony, abym w dzisiejszychczasach co mniemał albo nie mniemał, jak pisał klasyk). Bo możefelietonyteż być zupełnie, ale to zupełnie inaczej. Nie żeby przyszły mrozy,jednak bywają takie lipce, w których człowiek tęskni już nie tylko zaczerwcem, ale nawet za marcem. Temperatura nie przekracza 10 stopni,ciągle pada i w ogóle jest nieprzyjemnie. Mnie się taka nieprzyjemnośćzdarzyła parę lat temu, gdy pojechałem z przyjaciółmi do Paryża. Onibardzo chcieli zobaczyć la ville de lumières, a ja – choć już widziałemParyż parę razy – bardzo chętnie z nimi się wybrałem. Miałem nadziejęna pokazanie im ulubionych zakątków i pooddychanie atmosferąparyską. Trochę się obawiałem pory naszego wyjazdu; był to sierpień,a sierpień jest uświęconą dla Francuzów porą wyjazdów. Obawiałemsię kamiennej pustyni, do której trafimy. Pustki, którą trudno będziewypełnić. I skwaru, przed którym paryżanie uciekają nad morze. Nicz tych rzeczy: od tamtego sierpnia żartujemy sobie niekiedy, że pogodazupełnie jak w Paryżu – zimno, leje, wieje. A ponadto, wcale nie byłopusto, ale to już za sprawą turystów. Niestety, trzeba to powiedziećz całą mocą: jeszcze nigdy w dziejach tak wielu ludzi nie podróżowałow tak wiele miejsc w tym samym czasie. Wjazd na Wieżę Eiffla byłniemożliwy: kolejka zawijała się i mokła, zdeterminowana, by dostać siędo jedynego miejsca w Paryżu, skąd nie widać Wieży. Podobnie dziejesię latem we wszystkich okrzyczanych i rozsławionych miejscach naświecie. A od czasu boomu gospodarczego w Chinach jest jeszcze gorzej;mam niekiedy wrażenie, że miliard Chińczyków wybrał się akuratw to samo miejsce, gdzie ja. W dodatku wszyscy oni (choć niektórzynie różnią się od Europejczyków, dla niepoznaki) jeżdżą samochodami,w związku z czym na drogach i w miastach panuje niesłychany tłok.Samochód jest niezwykle przydatnym wynalazkiem, szkoda jedynie,że aż tylu ludzi jeździ samochodami.Czuję, że zrzędzę: pora na wakacje i odpoczynek. Wszystkim czytelnikomżyczę, mimo powyższych narzekań, wspaniałych dni przezcałe wakacje, gdziekolwiek one będą. •27Żony byłei niedoszłeWe „Wprost” (27.05.2012) ukazał się obszernyi bogato ilustrowany wywiad z byłążoną Janusza Palikota Marią Nowińską.Jest z pewnością spora grupa miłośnikówtakich zwierzeń, ja jednak – o czym z góryuprzedzam – do nich się nie zaliczam.Uważam, choć może nieco przesadnie,że są to tematy lekko nieetyczne. I jeżeli uchodzą jeszcze w prasiebulwarowej, to nie przystoją tygodnikowi, który ma opiniotwórczeambicje. Wszystko, co zostaje ujawnione: cała suma kłamstw i prawd,zależy od stopnia wzajemnej niechęci czy nawet nienawiści byłychmałżonków, oraz od… wysokości kwoty przypadającej po podziale(niegdyś wspólnego) majątku. Trudno też żądać wiarygodności odosoby, przez którą przemawia z reguły: gorycz, żółć i podtrzymująca naduchu żądza zemsty. W zasadzie w Polsce to jedynie Urszula Dudziaki Michał Urbaniak mówią o sobie z sympatią. Reszta to wściekłe furiewbijające codziennie w figurkę byłego współmałżonka setki szpilek.I lepiej się do tego nie mieszajmy. Stąd też, jako osoba przezorna, jużczmycham na bezpieczną odległość od tego tematu. Z drugiej strony,kto wie, czy nie kupiłbym książki Heniek – co ja w tobie widziałam?Wspomnienia byłych żon Henryka VIII. Ale czy takie dzieło byłobykompletne, skoro Jego Wysokość pomniejszył znacząco listę ewentualnychautorek?Proszę nie wyśmiewać się z mojej ostrożności, jeśli chodzi o kobietyzawiedzione. Ja nie mam takiej odwagi jak dr hab. RyszardKoziołek – nasz przyszły prorektor (ach, ta wazelina, zawsze z człowiekawyjdzie), który zamieścił w „Polityce” (29.05.2012) artykuł„Szary geniusz” poświęcony Bolesławowi Prusowi. Myślicie Państwo:– A cóż takiego może być niebezpiecznego w postaci poczciwegoPrusa? Jak to co? Lalka! Dla feministek: czołowy produktpozytywistycznego mizoginizmu. Starając się rozwikłać różnezagadki życia i twórczości Prusa, Ryszard Koziołek zdaje się niedostrzegać całych pokładów męskiego szowinizmu, na jakich zbudowanopowieść. A już dawno nasze wyzwolone panie zwracałyuwagę na fakt, iż prawdziwą ofiarą perfidnie utkanej intrygi nie jestStanisław Wokulski (który, nawiasem mówiąc, za swe podejrzanemachinacje związane z handlem bronią powinien stanąć przedhaskim trybunałem), ale nieszczęśliwa Izabela. Przez setki stronpowieści musimy znosić niezdarne umizgi podstarzałego gbura.Te prostacko wciskane czerwonymi łapskami, prawie za dekolt,ruble. Ruble! Która Prawdziwa Polka zniosłaby dzisiaj taki afront?Wykupywanie weksli, sreber, serwisu, że o zawyżeniu ceny kamienicyjuż nie wspomnę, i do tego wściekła zazdrość. Toż to manierygodne handlowca, który niewątpliwie zaczynał od rozstawionychszczęk pod Pałacem Kultury. I jeszcze do tego próba (na szczęście,udaremniona) wykolejenia pociągu – jakby mało nam było katastrof.I wysadzenie ruin zamku bez zgody konserwatora zabytków. Natakiego to człowieka bezwzględny pan Prus chciał skazać niewinną,subtelną, pełną dowcipu, uroku i, co ważne, młodszą o 20 lat Belcię.Wszystkie chłopy są takie same. Prawda Drogie Czytelniczki? (Uch,wazelina, wazelina).Oczywiście, ta teoria z pewnością była znana panu doktorowi, aleo niej nie wspomniał. Nic dziwnego, podobno egzemplarz Lalki, któryposiada autor „Szarego geniusza”, pełen jest śladów po nakłuciachszpilkami. Niewątpliwie umoczonymi w testosteronie. •#10


28 patronat medialnyKolejny spacer w ramach, organizowanego przez Muzeum <strong>Śląski</strong>e, cyklu „Śląsk na poziomie” odbył się 5 maja na Nikiszowcu.Tę wyjątkową dzielnicę Katowic uczestnikom spotkania przybliżyła dr hab. Irma KozinaMagiczny NikiszHistoria osiedla czerwonych familoków zaczyna się w drugiej połowie XIX wieku, kiedy do Katowic przyjechała komisja badająca warunkimieszkaniowe robotników. Okazało się, że ich sytuacja była tragiczna – niektórzy wynajmowali nie pokój, ale łóżko, i to jedyniena 8 godzin. Postanowiono temu zaradzić.foto: Agnieszka SikoraNa mocy ustawy wydanej w 1904 roku,właściciele wielkich przedsiębiorstw zostalizmuszeni do zadbania o to, by pracownicymieli godziwe warunki bytowe. Na specjalniezorganizowaną w Berlinie konferencję zaproszonotakże robotników, aby zbadać, jakie sąich potrzeby. Okazało się, że robotnicy pochodzącyze wsi nie wyobrażali sobie innejformy mieszkania, jak tylko domek z ogrodem.Natomiast druga grupa robotników, ceniącasobie wspólnotę sąsiedzką, oczekiwała mieszkańw blokach. Te odmienne dążenia wziętopod uwagę przy planowaniu zaplecza mieszkaniowegodla pracowników rozbudowującejsię kopalni Giesche. Domki z ogródkami powstaływ Giszowcu, natomiast w Nikiszowcuzaplanowano zabudowę dla blockerów. Projektosiedla radca Anthon Uthemann powierzył architektom– Emilowi i Georgowi Zillmannom.Budowa Nikiszowca zaczęła się od wzniesieniacegielni w północno-wschodniej częścidzielnicy. Do produkcji cegieł zastosowanomiejscową, bardzo dobrą glinę. Fakt, że nietrzeba było transportować materiałów budowlanych,przyczynił się do szybkiego powstaniaosiedla. Budowę rozpoczęto w 1908 roku,a zakończono w latach dwudziestych. Całezałożenie zaprojektowano na planie podkowy.Składają się na nią trzy prostokątne układyz dziedzińcami oraz dwa mniej regularne,stanowiące zamknięcia podkowy. Przylegafoto: Agnieszka Sikorado nich trójkąt, który tworzą zabudowaniakopalni. Wytyczono też plac pod budowę kościoła.W czasach, kiedy powstawał, działałKulturkampf (nie wydawano zezwoleń na budowękościołów katolickich), w związku z tymkościół w Nikiszowcu zaczęto budować dopierow 1916 roku. W nowej sytuacji politycznej,Nikiszowiec stał się częścią gminy Janów, a tanależała do Polski. Stało się tak na wyraźneżądanie mieszkańców dzielnicy. Niemieckiedane plebiscytowe wskazują, że w Nikiszowcu74 proc. ludności opowiadało się za Polską.Można więc nazwać tę dzielnicę bastionempolskości. Projekt powierzono Zillmannom.Kościół został zbudowany w stylu neobarokowym.Wewnątrz świątyni na uwagę zasługująodrestaurowane freski autorstwa Ottona Kowalskiego.Natomiast w centralnej części wisiimponujących rozmiarów kandelabr. Organy,budowane do lat dwudziestych XX wieku, zaliczasię do najlepszych na Śląsku.W stylu neobarokowym utrzymany jesttakże rynek w Nikiszowcu. Otaczają go budynkiz arkadami o charakterystycznym łukukoszowym, lekko rozciągniętym, eliptycznym.Zamknięcie placu stanowi brama przy zakładziefotograficznym Augustyna Niesporka –jednym z najstarszych w Polsce. Architekcibardzo starali się, aby stworzyć wrażenie różnorodności.Jedne budynki zdobią prostokątneryzality z balkonikami, inne są ozdobione płaskimiwykuszami. Różne są też kształty okien:niektóre półkoliste, inne prostokątne. Dążeniedo zróżnicowania form architektonicznychbyło główną ideą Zillmannów, którzy chcielistworzyć ludziom mieszkania-bajki. Byli równieżzwolennikami dużych wewnętrznychdziedzińców. Pierwotnie tereny dziedzińcówzostały rozparcelowane pomiędzy mieszkańców,stały tu komórki i słynne piece chlebowe.Dziś są to place zabaw dla dzieci. MieszkańcyNikiszowca mogli korzystać z pralni i magla.


patronat medialny29Ten budynek zachował się do czasów współczesnychi obecnie znajduje się w nim filiaMuzeum Historii Katowic. Ekspozycję tworząobrazy nieprofesjonalnych malarzy działającychprzy kopalni Wieczorek, nazywanychGrupą Janowską.W Nikiszowcu, oprócz fascynacji neobarokiem,można dostrzec inne źródła inspiracjiZillmannów. Jednym z nich jest uniwersyteckaarchitektura Oksfordu. Do tej stylistykinawiązują zabudowania szkolne, w którychdzisiaj mieści się szkoła podstawowa i gimnazjum.Kolejną inspiracją dla architektówbyła secesja. Przykładem jest znajdujący się narynku budynek dawnej restauracji, a obecniepoczty. Jego elewację zdobi mozaika z motywemsecesyjnych róż.Uczestnicy spotkania mieli okazję przespacerowaćsię dwiema słynnymi nikiszowieckimiulicami. Pierwsza z nich, ulica św. Anny,słynie z malowniczego widoku na kościół,który znajduje się u jej wylotu. Natomiastrównoległa do niej ulica Odrowążów jestwybrukowana oryginalną kostką granitową.Jest to jedyna ulica na osiedlu, na której niewymieniono bruku. Obie drogi prowadzą odrynku w kierunku szybu Pułaski. Tam zaś stojądwa wagony kolejki Balkan. Kursowała onado lat siedemdziesiątych XX wieku w obrębieosiedli patronackich – od Giszowca, przez Nikiszowiec,aż do Szopienic. Codziennie przewoziłaza darmo od 8 do 8,5 tysiąca ludzi. Samszyb Pułaski z wieżą zegarową to też dziełoZillmannów. Drugi szyb kopalni Wieczorek,szyb Wilson, był ostatnim punktem wycieczki.foto: Agnieszka SikoraMimo iż Nikiszowiec, jako wyjątkowe zabytkoweosiedle górnicze, otrzymał rangęPomnika Historii oraz jest częścią SzlakuZabytków Techniki, nie powiodły się dotądstarania, by został wpisany na Listę ŚwiatowegoDziedzictwa Kultury UNESCO. Przeszkodąjest wymóg oryginalności substancji obiektu.Budynki w Nikiszowcu nie spełniają go, ponieważw większości z nich wymieniono oknaz przyczyn ekonomicznych – ze względu naubytki ciepła i, tym samym, wysokie kosztyogrzewania. Tylko w jednym miejscu zachowałysię oryginalne okna ze szprosami. Każdepółkoliście zakończone okno miało delikatnywachlarzyk z cieniutkich szprosów. Niespełnieniekryterium wymaganego przez UNESCOnie przeszkadza jednak mieszkańcom domówz czerwonej cegły traktować swojej dzielnicyjak miejsca magicznego, przepełnionego atmosferą,w której tradycje robotnicze współgrająze współczesnością. •Olga WitekZ wielkim bólem i smutkiemprzyjęliśmy wiadomość o śmierciŚp.mgr Krystyny Gabryeldługoletniego pracownikaStudium Praktycznej Nauki Języków Obcych<strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>ego,cenionego nauczyciela akademickiego i doświadczonegopedagoga.Będzie nam Jej wszystkim brakowało. Cześć Jej Pamięci.Rodzinie, Najbliższym oraz Przyjaciołom Zmarłej,których ta śmierć najbardziej dotknęła,wyrazy współczucia i żaluskładająRektor oraz Społeczność Akademicka<strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>ego w KatowicachZ wielkim bólem i smutkiemprzyjęliśmy wiadomość o śmierciŚp.Małgorzaty Komorowskiejdługoletniego i cenionego pracownika administracyjnego<strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>ego,Osoby serdecznej i otwartej, służącej pomocąi dobrym słowem, oddanej Uczelni.Życzliwość i dobroć wobec innych czyniły z NiejOsobę powszechnie lubianą i szanowaną.Będzie nam Jej wszystkim brakowało. Cześć Jej Pamięci.Rodzinie, Najbliższym oraz Przyjaciołom Zmarłej,których ta śmierć najbardziej dotknęła,wyrazy współczucia i żaluskładająRektor oraz Społeczność Akademicka<strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>ego w Katowicach#10


30 informacjeNOWE KSIĄŻKIPrace naukoweFILOZOFIA. Wojciech Kaute: W poszukiwaniu „dobrego życia”. U filozoficznychpodstaw głównych orientacji politycznego myślenia. Wyd. 2.LITERATUROZNAWSTWO. Proza polska XX wieku. Przeglądy i interpretacje.T. 2: Z perspektywy nowego stulecia. Red. Elżbieta Dutka,Marta CuberKULTURA, SZTUKA, MUZYKA. Muzyka religijna – między epokamii kulturami. T. 3. Red. Krystyna Turek, Bogumiła MikaPRAWO. „Silesian Journal of Legal Studies”. Contents Vol. 4. Ed. BarbaraMikołajczykPEDAGOGIKA. „Chowanna” 2012. R. 55(69). T. 1 (38): Edukacja a marginalizacjai wykluczenie społeczne. Red. Anna NowakEwa Szadzińska: Podstawy poznawcze procesu kształceniaPodręczniki i skryptyHISTORIA. Aleksandra Golik-Prus: „Historia magistra vitae est”. Podręcznikdo języka łacińskiego dla studentów historii. Wyd. 3.ZAPOWIEDZIPrace naukoweHISTORIA. „Wieki Stare i Nowe”. T. 4 (9). Red. Sylwester Fertacz,Maria W. WanatowiczAnna Glimos-Nadgórska: Szkolnictwo Będzina w latach 1795–1918wraz z tekstami źródłowymiFILOZOFIA. Andrzej J. Noras: Historia neokantyzmu. Cz. 1: Geneza.Cz. 2: RozwójMirosław Tyl: Filozofia – historia – historia filozofii. Filozoficzne kontekstypolskiej historiografii filozofii XX wiekuAgnieszka Wesołowska: Fenomenologia jako możliwość filozofii dramatuJózefa TischneraPOLITOLOGIA I EKONOMIA POLITYCZNA. „Studia Politicae UniversitatisSilesiensis”. T. 8. Red. Jan Iwanek, Mieczysław Stolarczyk,współpr. Rafał GlajcarLITERATUROZNAWSTWO. „Przekłady Literatur Słowiańskich”.T. 1. Cz. 3: Bibliografia przekładów literatur słowiańskich (1990–2006)+ płyta CD. Red. Bożena TokarzOd oświecenia ku romantyzmowi i dalej... Cz. 4. Red. Marek Piechota,Janusz RybaJacek Mydla: The Shakespearean Tide. Essays on the Dynamics of HumanTimeKOMPARATYSTYKA LITERACKA i KULTUROWA. Tadeusz Sławek:NIC-owanie świata. Zdania z SzekspiraFILOLOGIA KLASYCZNA. Jan Kucharski: Pieśni Erynii. Język zemstyi jej figury w attyckich tragediach rodu AtrydówJĘZYKOZNAWSTWO. Andrzej Porzuczek: The timing of tone groupconstituents in the advanced Polish learner’s English pronunciationDYDAKTYKA. „Z Teorii i Praktyki Dydaktycznej Języka Polskiego”.T. 21. Red. Helena SynowiecBIBLIOTEKOZNAWSTWO. Zdzisław Gębołyś: Biblioteki mniejszościniemieckiej w II RzeczypospolitejKULTURA, SZTUKA, MUZYKA. Joanna Aleksandrowicz: Pomiędzypłótnem a ekranem. Inspiracje twórczością Goi w kinie hiszpańskimMagdalena Kempna-Pieniążek: Dziwniejsze niż fikcja. Rola wyobraźniw filmach Marca ForsteraMałgorzata Rygielska: Przyboś czyta NorwidaNAUKI o ZIEMI. „Geographia. Studia et Dissertationes”. T. 34. Red.Tadeusz SzczypekSławomir Kędzior: Przystropowa strefa gazonośna w utworach karbonupołudniowej części Górnośląskiego Zagłębia Węglowego – występowanie,parametry zbiornikowe węgla oraz możliwości pozyskania metanuMATEMATYKA. „Annales Mathematicae Silesianae”. T. 25 (2011).Ed. BoardŁukasz Dawidowski: Scales of Banach Spaces, Theory of Interpolationand their ApplicationsKonkurs na exlibriswybranego wykładowcy Instytutu Sztuki w CieszynieW maju 2012 roku jury pod przewodnictwemprof. <strong>UŚ</strong> Joanny Piech Kalarus, którejtowarzyszyli adi. Krzysztof Pasztuła, dr AdamCzech i mgr Natalia Pawlus, rozstrzygnęłokonkurs na exlibris wybranego wykładowcyInstytutu Sztuki w Cieszynie, zorganizowanyprzez Katedrę Grafiki Instytutu SztukiWydziału Artystycznego <strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>egow Cieszynie. Nagrody zdobyli: 1. miejsce– Anna Chrzanowska za Exlibris PiotraWysogląda, 2. miejsce – Aleksandra Bury zaExlibris J.K. (Józefa Knopka), 3. miejsce – SylwiaWojtkowska za Exlibris Natalii Pawlus.Na konkurs wpłynęło 58 prac. Jury w wyborzezwycięskich prac brało pod uwagę ich zgodnośćz warunkami zawartymi w regulaminie,walory artystyczne, powiązanie tekstu z grafiką.Wystawę pokonkursową zorganizowanow galerii „Pod tęczą” Katedry Grafiki. W konkursiemogli uczestniczyć studenci InstytutuSztuki <strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>ego w Cieszynie.W każdym exlibrisie należało zasugerowaćujęcie portretowe osoby, której praca byłazadedykowana. Każdy twórca mógł zgłosićdowolną liczbę prac wykonanych w wybranejtechnice graficznej. •Adam CzechPrezentacje wybranych prac konkursowychna stronie sąsiedniej.


Nominacja, Agnieszka Jarocka za Exlibris E.D. (Eugeniusza Delekty)1. miejsce – Anna Chrzanowska za Exlibris Piotra Wysogląda2. miejsce – Aleksandra Bury za Exlibris J.K. (Józefa Knopka)3. miejsce – Sylwia Wojtkowska za Exlibris Natalii Pawlus Nominacja, Sylwia Wojtkowska za Exlibris Natalii Pawlus Nominacja, Katarzyna Piróg za Exlibris Ireneusza Botora#10


XVI Koncert Akademicki12 czerwca w sali koncertowej Akademii Muzycznej im. KarolaSzymanowskiego w Katowicach odbył się XVI Koncert Akademickiz okazji święta <strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>ego4Podczas koncertu wystąpili również: Orkiestra Muzyków <strong>Śląski</strong>ch,Chór „Ad libitum” oraz Chór <strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>ego „Harmonia” poddyrekcją dr Izabelli Zieleckiej-Panek2Gości przywitał JM Rektor <strong>UŚ</strong> prof. zw. dr hab. Wiesław Banyś5Utwory akordeonowe wykonał Daniel Lis3Podczas uroczystości wystąpił Chór <strong>Uniwersytet</strong>u <strong>Śląski</strong>ego Dzieci poddyrekcją prof. <strong>UŚ</strong> dr. hab. Waldemara Sutryka6W programie koncertu znalazły się m.in. utwory w wykonaniusopranistki Agnieszki PiassFoto: Agnieszka Sikora

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!