“onego” czasu Anamneza w średniowiecznych przedstawieniach ...
“onego” czasu Anamneza w średniowiecznych przedstawieniach ...
“onego” czasu Anamneza w średniowiecznych przedstawieniach ...
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
Dąbrówka 19<br />
niczego nie obiecuje. Grzesznicy “pretendują do łaski Bożej na podstawie już<br />
posiadanej wiary” (Poteet, s. 240), inni zaś, dodajmy, jedynie na podstawie konwersji;<br />
“symbolizują raczej pożądane stany niż stopniowe czy procesualne zmiany w kierunku<br />
owych stanów.”<br />
Poteet idzie jednak zbyt daleko twierdząc (za Pouletem), że owo statyczne<br />
modelowanie postaci ludzkich w misterium “jest spójne z podejściem człowieka<br />
średniowiecza do <strong>czasu</strong>” – człowieka, który “czuł, że właściwym mu sposobem<br />
istnienia jest raczej bycie (being) niż następowanie po sobie” (succeeding). “Zbyt<br />
daleko”, gdyż podnosi misteryjny wzorzec czasowości do rangi nadrzędnego, lub nawet<br />
wyklucza inne modele. Jeszcze we wzorcu mirakularnym działa pewna statyczność,<br />
jeśli zaś następuje zmiana, jest nagłym nawróceniem, którego nie poprzedza żadna<br />
praca czy ewolucja, a jedynie olśnienie bądź cud. Ale i tam już mnożą się warunki, jakie<br />
człowiek powinien spełnić ponad minimum niegdyś wystarczające – zaufania Bogu. 45<br />
Natomiast model moralitetowy mnoży przeszkody i pogłębia wręcz przepaść między<br />
człowiekiem a Bogiem, i cały trud przerzucenia nad nią mostu składa na barki<br />
[174<br />
grzesznika. Ten zaś musi tych prac krok po kroku dokonać na oczach widzów i ku ich<br />
pouczeniu. Musi wykazać, że czas można zagospodarować owocnie.<br />
Błędność tego “pójścia za daleko” polega na ignorowaniu, że obydwa wzorce<br />
niemisteryjne są również właściwe dla “człowieka średniowiecza”, zaś ich przypisanie<br />
nieco późniejszym jego fazom musi być umowne, nie może oznaczać ich genetycznego<br />
następowania po sobie, ale “jedynie” odzwierciedla przemiany w kulturze. Czas<br />
ziemski, ludzki jest w misterium ignorowany nie dlatego, że ówczesny człowiek go nie<br />
odczuwał, ale dlatego, że misterium przedstawia sytuację, kiedy czas zbawienia jeszcze<br />
nie ruszył i dlatego ma wszelkie cechy wieczności. Warto się zastanowić, czy<br />
średniowieczna scena symultaniczna nie znajduje tutaj swojego ideowego podłoża.<br />
Należy w tym miejscu uściślić interpretację motywów anachronicznych. Jeśli<br />
miały one służyć jedynie “zaprzeczeniu jakiejkolwiek wagi przemijania <strong>czasu</strong>”, jak w<br />
takim razie wytłumaczyć, że to Demon – bądź co bądź osoba z wyższych regionów –<br />
zarządza planem doczesnych intryg, całym spiskiem przeciw Jezusowi, nacechowanym<br />
– jak to trafnie przedstawia sam Poteet (244) – silną, zegarową czasowością: wszystko<br />
odbywa się w pośpiechu, musi być skoordynowane co do kolejności. Zatem ludzki czas,<br />
którym kierują szatańskie moce, nie jest bynajmniej nieważny, jest wręcz brzemienny<br />
w skutki. Jest to czas farsowy, o farsie bowiem mówiono, że prezentuje rzeczywistość<br />
irracjonalną bądź absurdalną, ale nie tyle czas nie gra w niej roli, ile panuje w niej “czas<br />
teraźniejszy”, 46 pozbawiony perspektywy eschatologicznej. Dotyczy to oczywiście<br />
tylko punktu widzenia tamtych ludzi. Cały trud artysty polega na wykazaniu, jak bardzo<br />
oni się mylą. Poświadczają to dobitnie sąsiednie panele.<br />
We wszystkich gatunkach operowanie współczesnymi realiami służy<br />
zaangażowaniu widzów. Wytwarza bowiem efekt podobny do przekładu, który<br />
dokonując adaptacji do warunków języka docelowego oddala tekst od świata, w którym<br />
45 Por. podstawy, na jakich Chrystus na krzyżu obiecał jednemu z łotrów: “Dziś jeszcze będziesz ze mną<br />
w Raju.”<br />
46 Pisałem o tym w Teatr i Sacrum, s. 525; powołuję się tam na poglądy gatunkowe Alana Knighta,<br />
omawiam przykład farsy Hansa Sachsa oraz wspominam ocenę kompozycji groteskowych obrazów<br />
Boscha (Jeffrey 1973, s. 330).