Marek Bem, Wojciech Mazurek Fot. <strong>10</strong>. Teren po byłym obozie zagłady w Sobiborze. Zabezpieczone miejsce, w którym odnaleziono, najprawdopodobniej, prochy ludzkie. Data wykonania fotografii nieznana. Fot. ze zbiorów prywatnych Tomasza Blatta Fot. 11. Teren po byłym obozie zagłady w Sobiborze. Zabezpieczone miejsce, w którym odnaleziono, najprawdopodobniej, prochy ludzkie. Data wykonania fotografii nieznana. Fot. ze zbiorów prywatnych Tomasza Blatta
Sobibór - badania archeologiczne... Przez długi okres, po zakończeniu II wojny światowej, teren byłego obozu zagłady w Sobiborze był miejscem opuszczonym, ale i mało znanym. Nie podejmowano żadnych działań, które zmierzać miałyby do poznania historii i upamiętnienia tego miejsca. Mordechai Zanin, redaktor naczelny gazety “Die letzte Neies”, odwiedził po drugiej wojnie światowej <strong>10</strong>0 zniszczonych gmin żydowskich. Dotarł również do Sobiboru. Sam autor opowiada o tym w następujący sposób: „Podawanie się za angielskiego dziennikarza w realiach powojennej Polski, kiedy komunistyczny rząd i ludzie przepełnieni byli nienawiścią w stosunku do Żydów i zagrabiali żydowskie mienie, otwierało dla mnie serca wszystkich warstw społecznych: rolników, mieszkańców miast, intelektualistów oraz artystów, którzy pragnęli oczyścić swoje sumienia z grzechu. Ujrzałem tragedię żydowską z perspektywy ich sumienia”. Zanin opisał wszystko, co zobaczył, usłyszał i czego doświadczył. Jego opis zamieszczony w nowojorskiej gazecie „Forwards” bez wątpienia poruszył amerykańską społeczność żydowską. „W Sobiborze nic nie zostało” to rozdział z jego książki zatytułowanej „Uber Stein Und Stock”, która ukazała się w 1952 r. Książka opisywała zagładę żydowskiej społeczności Włodawy: […] Około <strong>10</strong> kilometrów od Włodawy wzdłuż torów kolejowych prowadzących do Chełma znajduje się stacja kolejowa „Sobibór”. To w sobiborskim lesie Żydzi z okręgu lubelskiego doświadczyli najstraszliwszej z możliwych katastrof. Obecnie cisza wypełnia małą stację kolejową, las szumi dookoła. Za lasem płynie rzeka Bug. Tutaj biegnie granica polsko – radziecka. Jednak nie musisz się obawiać, że jesteś na obszarze granicznym. Kilku rolników znika w gęstwinie lasu. Wracają do swojego spokojnego życia. Zatrzymuję jakiegoś rolnika i proszę, żeby zabrał mnie na teren obozu zagłady. Rolnik przygląda mi się i nie rozumie moich intencji. Mówię mu, „Nie za darmo!”. Dobrze panu zapłacę. Rolnik prowadzi dosyć ubogie życie. Mogliśmy się dogadać. Nie rozumie jednak, dlaczego chcę mu płacić, skoro i tak nie można tam niczego zobaczyć. Naprawdę nic tam nie ma. Chodzi mi o miejsce, w którym mordowano Żydów – mówię. A… Żydów. Głęboko w lesie przez dwa lata spalono wielu Żydów. Jednak nie pozostało tam już nic. Uzgodniliśmy, że zapłacę mu za pokazanie mi miejsca, w którym niczego nie ma. Przekraczamy tory kolejowe i polną drogę, po czym zagłębiamy się w las. Rolnik opowiada mi, że Niemcy przebili się przez las i transporty z Żydami kierowano bezpośrednio do komór gazowych. Zachowały się tam ślady tego cierpienia. Po dwudziesto minutowym spacerze docieramy do nagiego skrawku lasu. W pierwszej chwili wydaje się, że była tutaj kiedyś wieś, która spłonęła, a ludzie uciekli. Na ziemi wśród nielicznych chwastów leżą porozbijane kawałki cegieł i czerwono - szara ziemia. Grunt pod chwastami jest rozkopany tworząc wąskie i głębokie doły. Cały ten zapomniany teren wydaje się być mniejszy niż teren obozu w Treblince. Na tym obszarze było pięć baraków dla morderców z SS i Ukraińców. Dwa baraki dla Żydów, których wybierano z transportów do pracy (jeden dla kobiet i jeden dla mężczyzn), krematorium i komora gazowa, która mogła pomieścić 500 Żydów. 4 baraki, w których ofiary zdejmowały ubrania, warsztat stolarski i kra-