Pokaż treÅÄ! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl
Pokaż treÅÄ! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl
Pokaż treÅÄ! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
łych i jędrnych chłopaków, chętnych bodaj<br />
w każdej chwili do przysłowiowej bitki i wypitki.<br />
— Tylko czy aby twego wuja nie skrzywdzimy<br />
zbytnio, bo co do mnie, to czuję, że<br />
zjadłbym pieczonego byka, pozostawiając nieznaczne<br />
resztki — zapytał z wyraźną troską<br />
o najbliższą przyszłość przysadzisty blondyn<br />
o pełnych wargach, którego nazywaliśmy<br />
„głodnym Franiem", a którego uradziliśmy zabrać<br />
ze sobą ze względu na entuzjastyczny<br />
stosunek do spraw spożycia.<br />
— Przyda się — powiedział mój przyjaciel<br />
— pan na Kochaniu nie lubi ludzi wstrzemięźliwych!<br />
—<br />
— Czy zaraz na wstępie podadzą ci pieczonego<br />
byka za to ręczyć nie mogę, ale jagnię<br />
na przekąskę znajdzie się na pewno! —<br />
„Głodny Franuś" popatrzył na mówiącego<br />
tak, jakby chciał w jego oczach znaleźć porękę<br />
wypowiedzianych słów, po czym chrząknął<br />
i cmoknął w sposób najwyraźniej upewniający<br />
samego siebie, że wszystko jest w porządku.<br />
Słońce wyciskało z człowieka ostatnie rezerwy<br />
wilgoci, toteż marzyłem o chwili, gdy<br />
będę mógł wypić bodaj jedną szklankę wody.<br />
Rozpalone powietrze drgało i nad pożółkłymi<br />
łanami zbóż układało się w przezroczyste ale<br />
dostrzegalne pasma i kłęby. Po godzinnej jeź :<br />
dzie nagle ukazała się bujna kępa drzew,,<br />
spływająca w szeroki wąwóz, a wśród niej<br />
zamajaczyły zabudowania. Dobijaliśmy do<br />
portu naszych pragnień, w którym „głodny<br />
Franio" widział swego „pieczonego byka",<br />
a. ja tęgie naczynie chłodnego, ożywczego<br />
płynu.<br />
U podjazdu ujrzałem sylwetkę mężczyzny<br />
średniego wzrostu, dość znacznej, aczkolwiek<br />
równomiernej tuszy, rumianego, z dziecinnie<br />
łagodnymi oczami jakby figlarnie spozierającymi<br />
spod wypłowiałych gęstych brwi. Krótko<br />
przystrzyżone włosy i ręce opuszczone<br />
nieruchomo nadawały jego figurze jakiś wojskowy<br />
pozór. Tak czasem wyglądają emerytowani<br />
oficerowie wyższej rangi.<br />
Ale wrażenia te prysły w chwili, gdy powóz<br />
zatrzymał się i piątka nasza wysiadła<br />
a raczej wyskoczyła zeń.<br />
Stojący dotąd prawie nieruchomo mężczyzna<br />
zawołał cienkim z lekka piskliwym głosem,<br />
poklepując się przy tym po bokach:<br />
— A witam, witam kochanych gości, widzę<br />
(tu zwrócił się do siostrzeńca) Tadziu kochany,<br />
że przywiozłeś mi chwackich kawalerów!<br />
I podbiegłszy do nas zaczął każdemu z manifestacyjną<br />
serdecznością ściskać ręce.<br />
— Proszę, proszę — otworzył szeroko wejście<br />
zapraszając do wnętrza. — O, tu jest pokój<br />
gościnny — ręką wskazał na półotwarte<br />
drzwi — wszystko przygotowane: woda, mydło,<br />
szczotki. Zapewne zechcą panowie pozbyć<br />
się kurzu po podróży! —<br />
Czując, że pragnienie doskwiera mi bardzo<br />
silnie, zwróciłem się do niego i poprosiłem<br />
o szklankę wody.<br />
— Przepraszam, że tak od razu na wstępie,<br />
ale naprawdę nie mogę już wytrzymać —<br />
usprawiedliwiałem swą prośbę.<br />
— Ależ drogi poruczniku — zawołał —<br />
świetnie rozumiem, w tej chwili każę podać!<br />
— Mówiąc to wziął mnie pod rękę i wprowadził<br />
do sąsiedniego saloniku.<br />
— Zaraz będzie woda i ugasimy pragnienie!<br />
—<br />
Wybiegł drzwiami prowadzącymi w głąb<br />
mieszkania, pozostawiając mnie samego. Usiadłem<br />
na stylowej kozetce i zacząłem przypatrywać<br />
się meblom i obrazom, wiszącym na<br />
ścianach. Trwało to krótko. Drzwi, za którymi<br />
znikł gospodarz, otworzyły się skrzypiąc<br />
z lekka i ukazał się w nich lokaj w liberii, popychając<br />
przed sobą serwantkę na kółkach:<br />
na górze widniały kryształowe pękate karafki,<br />
ciemne gąsiorki i szklanki, a na dole półmiseczki<br />
z zakąskami. Zatrzymawszy się<br />
przede mną dostojnie się skłonił i nic nie mówiąc<br />
ujął zgrabnie kryształową butlę, chcąc<br />
napełnić szklankę.<br />
-— Przepraszam, ale to pomyłka, prosiłem<br />
o szklankę zwykłej wody. —<br />
Lokaj zatrzymał swą rękę i spojrzał nieporadnie.<br />
W tym momencie do salonu wszedł<br />
gospodarz i widząc wahanie lokaja wziął z jego<br />
rąk karafkę i pochylił ją nad' stojącym<br />
najbliżej mnie pękatym kryształem. Powstrzymałem<br />
jego rękę w chwili, gdy szybkim ruchem<br />
zaczął napełniać pucharek a ciemnobrązowy<br />
płyn zabulgotał obiecująco.<br />
— Przepraszam, że tyle zamieszania robię<br />
swą osobą, ale proszę o wodę, zwykłą wodę<br />
— zaakcentowałem ostatnie słowa.<br />
Chwilę trwała cisza.<br />
26.