MiesiÄcznik nr. 118 - ÅlÄ ski Klub Fantastyki
MiesiÄcznik nr. 118 - ÅlÄ ski Klub Fantastyki
MiesiÄcznik nr. 118 - ÅlÄ ski Klub Fantastyki
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
MIESIÊCZNIK<br />
NR<br />
Biuletyn Informacyjny ŒKF 19.10.99<br />
<strong>118</strong>
– I co ty na to Hendersonowie<br />
maj¹ bombê.<br />
– Mówi³em wam, ch³opcy:<br />
wolniej i spokojnie, bo zdarzy<br />
siê w³aœnie coœ takiego...
25 wrzeœnia zmar³a Marion Zimmer Bradley, znana autorka sf<br />
i fantasy. Cztery dni wczeœniej, po ciê¿kim ataku serca, trafi³a<br />
nieprzytomna do szpitala w Berkeley. Mia³a 69 lat.<br />
Marion Zimmer Bradley opublikowa³a swoje pierwsze opowiadanie<br />
w roku 1952, a w 1958 rozpoczê³a swoj¹ s³ynn¹ seriê<br />
Darkover, jedno z najbardziej znacz¹cych dzie³ fantastyki<br />
w podgatunku zwanym „planetary romance”. Jest tak¿e autork¹<br />
bardzo popularnej fantasy arturiañskiej Mg³y Avalonu, która<br />
przez cztery miesi¹ce nie opuszcza³a listy bestsellerów New<br />
York Timesa. Napisa³a póŸniej dwie powieœci, bêd¹ce kontynuacj¹<br />
Mgie³: The Forest House i Lady of Avalon. W 1988 r. za³o-<br />
¿y³a Marion Zimmer Bradley’s Fantasy Magazine, redagowa³a tak¿e doroczn¹ antologiê<br />
„kobiecej” fantasy Sword and Sorceress.<br />
Wieœci<br />
Tradycyjnie pod koniec roku ukazuj¹ siê antologie oceniaj¹ce dokonania<br />
fantastyki w minionym okresie. Do nich nale¿y redagowana przez<br />
Davida G. Hartwella Year’s Best SF 4, wyd. przez HarperPrism (w Polsce<br />
Rebis wyda³ niedawno pierwszy tom antologii Hartwella z 1995 r., zatytu³owany<br />
To co najlepsze w SF). Tom 4 zawiera dwadzieœcia najlepszych opowiadañ 1998 roku. Hartwell<br />
zreszt¹ tradycyjnie zaznacza we wstêpie, ¿e rok by³ wyj¹tkowo udany dla fantastyki, wiêc<br />
jego wybór to tylko próbka. Uwzglêdni³ wy³¹cznie opowiadania, bêd¹ce „czystym” science fiction.<br />
Wœród opowiadañ znalaz³y siê zarówno historie alternatywne (The Twelfth<br />
Album Stephena Baxtera i Near Enough to Home Michaela Skeeta), dwa teksty<br />
satyryczne (The Year of the Mouse Normana Spi<strong>nr</strong>ada i My Pal Clunky Rona Goularta),<br />
kilka opowiadañ o kontakcie, dwa dotycz¹ce spraw p³ci (Whiptail Roberta<br />
Reeda i State of Nature Nancy Kress) i sporo solidnej hard sf, wœród nich A Dance<br />
to a Strange Musics Gregory’ego Benforda i The Story of Your Life Teda Chianga.<br />
Ze znanych nam autorów pojawili siê w antologii tak¿e Alexander Jablokov,<br />
Michael Swanwick, David Langford i Bruce Sterling.<br />
Przepraszam<br />
W poprzednim numerze trafi³o siê kilka b³êdów, niestety moich.<br />
Grafik Hubert Czajkowski otrzyma³ Nagrodê Rassuna za œwie¿e spojrzenie na grafikê<br />
fantastyczn¹.<br />
Osob¹ odpowiedzialn¹ za program dzieciêcy na POLCONie by³a Agnieszka<br />
Ciesielska, nie Tomek Ko³odziejczak, chocia¿ istotnie to on prowadzi³ wiêkszoœæ punktów<br />
programu.<br />
Przepraszam zainteresowanych i czytelników.<br />
Piotr W. Cholewa<br />
3
Po filmie Diuna, budz¹cym doœæ rozbie¿ne opinie, planowany jest telewizyjny miniserial,<br />
trwaj¹cy ³¹cznie ok. 6 godzin. Scenariusz napisa³ John Harrison, natomiast producentem<br />
bêdzie Richard Rubinstein, który pracowa³ przy takich filmach jak The Stand i Langoliery. Byæ<br />
mo¿e szeœæ godzin wystarczy, by pokazaæ na ekranie treœæ dzie³a Franka Herberta. Nic jeszcze<br />
nie wiadomo o obsadzie, natomiast zdjêcia zaplanowano w Pradze i w Tunezji na drug¹ po³owê<br />
2001 roku.<br />
Dochodz¹ kolejne plotki na temat obsady ekranizacji W³adcy Pierœcieni wg Tolkiena. G³ówne<br />
postacie to:<br />
Frodo – Elijah Wood (znany m.in. z roli Leo Biedermanna, m³odego odkrywcy komety z Armageddonie<br />
i niedawno z roli w filmie Oni)<br />
Sam – Sean Astin (zagra³ tytu³ow¹ rolê w pokazywanym nie tak dawno w TV filmie Harrison<br />
Bergeron)<br />
Merry – Dominic Monaghan (m³ody aktor znany dot¹d z kilku ról w TV)<br />
Pippin – Billy Boyd (do tej pory wyst¹pi³ tylko w Urban Ghost Story, nieznanym w Polsce)<br />
Aragorn – Stuart Townsend (wyst¹pi³ w Shooting Fish, Wonderland i jeszcze kilku filmach)<br />
Boromir – Sean Bean (znany m.in. z roli Spence’a w Roninie i Aleca Trevelyana, agenta<br />
006 z Bondowskiego Goldeneye)<br />
Legolas – Orlando Bloom (dot¹d nieznany)<br />
Gimli – John Rhys-Davies (najbardziej znany z roli prof. Arturo w serialu Sliders, ale tak¿e<br />
z Indiany Jonesa oraz z licznych wystêpów w grach komputerowych)<br />
Gandalf – Ian McKellen (zagra³ Theodore Cuzê w Twierdzy, Œmieræ w Ostatnim bohaterze<br />
akcji, znany jest g³ównie z ról szekspirowskich: by³ Makbetem, Hamletem, ostatnio,<br />
w 1995 r., Ryszardem III)<br />
Bilbo – Ian Holm (zagra³ m.in. Asha w Obcym: ósmym pasa¿erze Nostromo, Kurtzmana<br />
w Brazil i ojca Vito Corneliusa w Pi¹tym elemencie)<br />
Arwena – Liv Tyler (np. Grace Stamper, g³ówna rola ¿eñska w Armageddonie)<br />
Galadriela – Cate Blanchett (wkrótce zobaczymy j¹ jako El¿bietê I w nagrodzonym Oscarem<br />
filmie Elisabeth)<br />
Saruman – Christopher Lee (by³ hrabi¹ Rochefortem w Trzech muszkieterach, Dracul¹, udziela³<br />
g³osu Œmierci w animowanych serialach wg powieœci Pratchetta)<br />
Smoczy Jêzyk – Brad Dourif (wszyscy go chyba pamiêtaj¹ jako Pitera de Vriesa, mentata<br />
Harkonnenów w Diunie, wyst¹pi³ tak¿e w Obcym: Przebudzeniu)<br />
Faramir - Ethan Hawke (ostatnio zagra³ g³ówn¹ rolê w filmie Gattaca)<br />
Re¿yser, Peter Jackson, wybra³ aktorów nie najbardziej znanych, co zreszt¹ zapowiada³ od<br />
dawna.<br />
Kim Stanley Robinson, po swojej marsjañskiej trylogii (Czerwony Mars,<br />
Zielony Mars i B³êkitny Mars) powróci³ na Czerwon¹ Planetê w zbiorze<br />
opowiadañ The Martians. Dwa z nich powsta³y jeszcze przed trylogi¹, Exploring<br />
Fossil Canyon (o uczonym, który s¹dzi, ¿e znalaz³ marsjañskie skamieliny)<br />
oraz Green Mars (o grupie wspinaczy wyruszaj¹cych na szczyt Olympus Mons,<br />
najwy¿szej góry w Uk³adzie S³onecznym). Akcja dwóch innych opowiadañ, Michel<br />
in Antarctica i Michel in Provence rozgrywa siê w historii alternatywnej,<br />
w której misja pierwszych stu kolonistów marsjañskich zosta³a odwo³ana. Ponadto<br />
w tomie znalaz³y siê teksty mówi¹ce o bohaterach trylogii, marsjañskie<br />
mity, poezja, fragmenty artyku³ów z marsjañskich magazynów naukowych, konstytucja marsjañska<br />
z komentarzami, a tak¿e trudna do sklasyfikowania opowieœæ o tym, jak Robinson odnosi<br />
4
na pocztê ukoñczony maszynopis, równoczeœnie opiekuj¹c siê swoim dwuletnim synem. Ca³oœæ<br />
niez³a.<br />
Jesieni¹ 2000 na ekrany telewizorów trafi serial godzinnych odcinków zatytu³owany Gene<br />
Roddenberry’s Andromeda. G³ówn¹ gwiazd¹ ma byæ Kevin Sorbo, by³y serialowy Herkules.<br />
W Andromedzie zagra kapitana Hunta, dowódcê ostatniego statku nale¿¹cego do rz¹du Ziemi,<br />
któr¹ wojna domowa obróci³a w ruinê. Kapitan Hunt stara siê przywróciæ planecie jej dawn¹<br />
wielkoœæ. Do pomocy ma wynajêtych jako za³ogê obcych ró¿nych odmian. Ca³oœæ mo¿e byæ<br />
zabawna, miejmy nadziejê, ¿e zgodnie z intencjami producenta.<br />
Miesi¹c temu informowa³em o p³ycie Trying to Forget grupy The<br />
Be Five, stworzonej przez aktorów z serialu Babylon 5: Mirê Furlan<br />
(Delenn), Petera Jurasika (Londo Mollari), Andreasa Katsulasa (G’Kar) ,<br />
Billa Mumy’ego (Lennier) oraz Claudiê Christian (Susan Ivanova). P³yta<br />
CD zawiera dwanaœcie piosenek, nie zwi¹zanych z serialem ani fantastyk¹.<br />
Na ok³adce znalaz³a siê tak¿e Patricia Tallman (Lyta Alexander), s³u-<br />
¿¹ca za chórek. Œpiewaj¹cy aktorzy seriali budz¹ lêk s³uchaczy od czasów<br />
p³yty Williama Shattnera i Leonarda Nimoya z lat szeœædziesi¹tych. Ale<br />
grupa The Be Five wyraŸnie traktuje swoje wystêpy z przymru¿eniem oka<br />
i ca³oœc okazuje siê doœæ zabawna.<br />
W nawale gwiezdnowojennych ciekawostek ukaza³ siê równie¿ wywiad z sir Alekiem Guinessem<br />
czyli Obi-wanem Kenobim. Guiness wyznaje, ¿e to on przekona³ Lucasa, by Kenobi<br />
zgin¹³. Zapewni³, ¿e postaæ bêdzie bardziej interesuj¹ca jako duch. Doda³ jeszcze „Nie powiedzia³em<br />
mu tylko, ¿e nie wytrzymam d³u¿ej tych potwornych, banalnych tekstów. Mia³em dosyæ<br />
tych bzdur”.<br />
Dla uczczenia pamiêci ¿ony, która utonê³a w domowym basenie, William Shattner, kapitan<br />
Kirk ze Star Treka, postanowi³ utworzyæ fundusz, pomagaj¹cy kobietom, które prze¿y³y<br />
uzale¿nienie od alkoholu i narkotyków, znaleŸæ sobie nowe miejsce w spo³eczeñstwie.<br />
Ukaza³a siê drukiem zapowiadana i oczekiwana z lêkiem przez fanów, powieœæ<br />
o Diunie, napisana wspólnie przez Briana Herberta (syna Franka)<br />
i Kevina J. Andersona, znanego dot¹d jako autor powieœci ze œwiata Gwiezdnych<br />
Wojen. Frank Herbert stworzy³ szeœæ tomów, jednak po jego œmierci cykl<br />
pozosta³ niedokoñczony. Nowa powieœæ, Dune: House Atreides jest prequelem,<br />
planowane s¹ tak¿e dwa sequele. Akcja, jak na Diunê przysta³o, jest skomplikowana.<br />
M³ody Leto Atryda z planety Caladan zostaje wys³any na wychowanie<br />
na planetê maszyn Ix. Tymczasem Harkonnenowie zdobywaj¹ Arrakis, jedyne<br />
Ÿród³o przyprawy. Padyszach imperator Elrood IX planuje zemstê na by³ej konkubinie,<br />
która poœlubi³a Dominika, hrabiego Ix. Syn Elrooda, Shaddam, rwie siê do w³adzy<br />
i próbuje otruæ ojca. Harkonnenowie planuj¹ zniszczenie Atrydów. Planetolog Pardot Kynes<br />
przekonuje Fremenów na Arrakis, ¿e potrafi na nowo nawodniæ ich planetê, a Wielebne Matki<br />
w³¹czaj¹ barona Vladimira Harkonnena do swoich planów genetycznych. Niestety, ca³oœæ nie<br />
jest specjalnie udana i nie dorównuje dzie³om Franka Herberta. Byæ mo¿e kolejne powieœci bêd¹<br />
lepsze, ale pocz¹tek okaza³ siê niezbyt obiecuj¹cy.<br />
PWC<br />
5
Nagrody<br />
Nagrodê NIKE, najcenniejsz¹ (przynajmniej finansowo)<br />
polsk¹ nagrodê literack¹ otrzyma³ w tym roku Stanis³aw Barañczak<br />
za tom poezji Chirurgiczna precyzja. Dla nas Stanis³aw<br />
Barañczak jest jednak przede wszystkim t³umaczem Czarnoksiê¿nika<br />
z Archipelagu Ursuli K. Le Guin. Nagrody gratulujemy.<br />
Og³oszono nominacje do World Fantasy Award. Oto one:<br />
powieϾ: Someplace to Be Flying, Charles de Lint; The Antelope Wife, Louise Erdrich;<br />
Sailing to Sarantium, Guy Gavriel Kay; Mockingbird, Sean Stewart; The Martyring, Thomas<br />
Sullivan;<br />
nowela: Cold, A.S. Byatt; Dragonfly, Ursula K. Le Guin; The Hedge Knight, George R.R.<br />
Martin; The Summer Isles, Ian R. McLeod; Mr. Clubb and Mr. Cuff, Peter Straub;<br />
opowiadanie: Shoggoth’s Old Peculiar, Neil Gaiman; Every Angel is Terrifying, John Kessel;<br />
The Death of the Duke, Ellen Kushner; The Specialist’s Hat, Kelly Link; Travels with the<br />
Snow Queen, Kelly Link;<br />
zbiór opowiadañ: The Night We Buried Road Dog, Jack Cady; Black Glass, Karen Joy Fowler;<br />
Last Summer at Mars Hill, Elizabeth Hand; Manitou Man: The Worlds of Graham Masterton,<br />
Graham Masterton; The Cleft and Other Odd Tales, Gahan Wilson;<br />
antologia: The Best of Crank!, red. Bryan Cholfin; Dark Terrors 4, red. Stephen Jones i David<br />
Sutton; Dreaming Down-Under, red. Jack Dann i Janeen Webb; Legends, red. Robert<br />
Silverberg; Starlight 2, red. Patrick Nielsen Hayden;<br />
grafik: Jim Burns; Tom Canty; Alan Clark; Bob Eggleton; Charles Vess;<br />
nagroda specjalna dla profesjonalisty: Les Daniels za Superman: The Complete History; Jo<br />
Fletcher za dzia³alnoœæ redaktorsk¹ w Interzone; Robert Silverberg i Grania Davis za<br />
redakcjê The Avram Davidson Treasury; Jim Turner za Golden Gryphon Press;<br />
nagroda specjalna dla nieprofesjonalisty: Richard Chizmar za Cemetery Dance Publications;<br />
David Marshall za Pumpkin Books; Stephen Pasechnick za Edgewood Press; Jacob Weisman<br />
za Tachyon Publications.<br />
Zwyciêzców poznamy podczas World Fantasy Convention, które w tym roku odbêdzie siê<br />
w Providence, USA, w dniach 4–7 listopada. O nominacjach decyduj¹ uczestnicy obecnego<br />
i zesz³orocznego World Fantasy Convention (po dwie pozycje w ka¿dej z kategorii) oraz panel<br />
sêdziów, którzy równie¿ wybior¹ zwyciêzców. Wœród sêdziów w tym roku zasiadaj¹: Greg Frost,<br />
Don Hutchison, Michael Kandel, Rebecca Ore i Al Sanantonio.<br />
Zwi¹zek Grafików SF i Fantasy ASFA przyzna³ swoje nagrody Chelsey za najlepsze prace<br />
graficzne. Ceremonia mia³a miejsce podczas North American Science Fiction Convention<br />
(konwent organizowany tradycyjnie, kiedy Worldcon odbywa siê poza USA), 27 sierpnia br.<br />
w Anaheim (Kalifornia). Otrzymali je:<br />
ok³adka hardcoveru: Kinuko Y. Craft za Song for the Basilisk;<br />
ok³adka paperbacku: John Jude Palencar za Tales of the Cthulhu Mythos;<br />
ilustracja wewn¹trz ksi¹¿ki: Brian Froud za Good Fairies/Bad Fairies;<br />
dzie³o trójwymiarowe: Lisa Snellings za Short Trip to October;<br />
ok³adka magazynu: Bob Eggleton za The Magazine of Fantasy & Science Fiction;<br />
praca monochromatyczna, niepublikowana: Beryl Bush za Bottom & Titania;<br />
praca kolorowa, niepublikowana: Marc Fishman za Salvation;<br />
produkt: Donato Giancola za Archangel (grafika na talii kart magicznych);<br />
6
najlepszy produkt w dziedzinie gier: Todd Lockwood za Dragonlance Classics – 15th Annual<br />
Game Module<br />
redakcja graficzna: Arnie i Cathy Fenner za Spectrum Design & Underwood Books<br />
Nagrody Z³otej Kaczki za dzieciêc¹ fantastykê wrêczono (podobnie jak Chelsey) podczas<br />
NASFiC w Anaheim. Wyró¿niono:<br />
ksi¹¿ki dla dzieci: Young Jedi Knights, Kevin J. Anderson i Rebecca Moesta;<br />
ksi¹¿ki dla m³odzie¿y (nagroda Hala Clementa): Alien Dreams, Larry Segriff;<br />
ilustrator: Emma Chickster za ilustracje do Noah and the Space Ark autorstwa Laury Cecil.<br />
Nagrodê Prometheus przyznaje Libertarian Futurist Society i jej celem jest uhonorowanie<br />
libertariañskich tekstów fantastycznych. Tak¿e podczas NASFiCu otrzyma³ j¹ John Varley<br />
za swoj¹ powieœæ The Golden Globe, natomiast H. Beam Piper i John McGuire trafili do<br />
Hall of Fame za swoj¹ (wspóln¹) powieœæ Lone Star Planet. W obu przypadkach nagrod¹ jest<br />
z³ota moneta, symbolizuj¹ca „wolny rynek i wolne umys³y”.<br />
Sidewise Award za teksty poœwiêcone historiom alternatywnym wrêczono podczas Worldconu<br />
w Melbourne, w Australii. Wyró¿niono:<br />
forma d³uga: Making History Stephena Fry’a;<br />
forma krótka: The Summer Isles Iana R. MacLeoda.<br />
Rozdano nagrody Emmy za twórczoœæ telewizyjn¹. Tradycyjnie, sporo zebra³y filmy fantastyczne.<br />
Emmy przyznaje siê w bardzo wielu kategoriach, niektórych doœæ zabawnych.<br />
A zatem Trzecia planeta od s³oñca otrzyma³a dwie nagrody, dla Kristen Johnston i Johna Lithgowa<br />
jako aktorki drugoplanowej i aktora w serialu komediowym. W pozosta³ych kategoriach<br />
aktorzy nie zostali wyró¿nieni, natomiast inni twórcy – tak. Film Alicja w krainie czarów (telewizyjny,<br />
emitowany przez NBC) nagrodzono za charakteryzacjê, kompozycjê muzyczn¹, projekty<br />
kostiumów i efekty specjalne w filmie pe³nometra¿owym lub miniserialu. Star Trek: Voyager<br />
nagrodzono za najlepsze efekty specjalne w serialu, Z Archiwum X za charakteryzacjê w serialu,<br />
Spawn otrzyma³ Emmy jako najlepszy program animowany.<br />
PWC<br />
Ach, gdzie¿ jest<br />
niegdysiejszy TRUST<br />
Ani to ¿adna rocznica, ani tzw. okr¹g³a data – a mi siê dziœ akurat zebra³o na rozpamiêtywania<br />
o TRUŒCIE. Sam nie wiem, czemu; mo¿e takie napady stanowi¹ jeden z objawów starzenia<br />
siê, podobnie, jak systematyczny przyrost liczby maœci, ¿eli i od¿ywek na pó³ce pod ³azienkowym<br />
lustrem A mo¿e to tylko uboczny skutek spisywania ¿yciorysu na euroconowy CD To<br />
w³aœnie przy tej okazji uda³o mi siê wreszcie znaleŸæ stosown¹ formu³ê, zwiêŸle oddaj¹c¹ to, co<br />
w powstaniu i istnieniu TRUST-u by³o najwa¿niejsze – choæ wówczas niewypowiedziane.<br />
Owo¿: TRUST by³ reakcyjny. W sensie literackim, ma siê rozumieæ. O tym w³aœnie, jeœli<br />
pozwolicie, chcê dziœ pisaæ.<br />
Œrodowisko m³odych autorów formowaæ siê zaczê³o w warszawskim SFAN-ie gdzieœ w roku<br />
1981; pomys³, ¿eby nazwaæ siê „grup¹ autorsk¹ TRUST” pad³ w nim i zosta³ przyjêty oko³o<br />
7
lutego 1982. Pierwszy artykulik o grupie ukaza³ siê w ³ódzkich Og³osach w czerwcu tego samego<br />
roku, zaraz potem zaczê³y siê prezentacje trustowej prozy, we wspomnianym tygodniku i w pierwszym<br />
Fantomie – z podtytu³em „trust fanzine”. W ówczesnym obyczaju (jak zreszt¹ i w dzisiejszym)<br />
nie le¿a³o zak³adanie jakichœ „grup autorskich”; je¿eli ju¿, by³a to tylko formu³ka umo¿-<br />
liwiaj¹c¹ czerpanie kasy i mocy powielaczowych z ró¿nych socjalistycznych zwi¹zków socjalistycznej<br />
m³odzie¿y. Ale formalizowanie w podobnie buñczuczny sposób faktu, ¿e szeœciu kumpli<br />
spotyka siê i dyskutuje o swoich tekstach Pozerstwo, dziecinada – zdawali siê sugerowaæ wcale<br />
liczni rozmówcy. Wywo³aliœmy tym pomys³em zdziwienie, i to by³ punkt dla nas, bo za zdziwieniem<br />
posz³o i zaciekawienie.<br />
Kawa³ czasu up³yn¹³, zd¹¿yli siê urodziæ i porobiæ matury zupe³nie nowi ludzie, muszê wiêc<br />
przypomnieæ kontekst, w jakim TRUST zaistnia³. Nie by³o jeszcze <strong>Fantastyki</strong> ani Parowskiego<br />
(tzn. by³, ale tylko autorem powieœci Twarz¹ ku ziemi); Jêczmyk, choæ jako twórca Kroków w nieznane<br />
i serii „z kosmonaut¹” cieszy³ siê w fandomie autorytetem nieporównywalnym z nikim<br />
innym, udziela³ siê sporadycznie. Na konwentach i ³amach fanzinów podejmowano z honorami<br />
Trepkê, Borunia, Weinfelda czy Prostaka; Zajdel kojarzy³ siê jeszcze raczej z M³odym Technikiem<br />
i powieœciami dla dzieci ni¿ z social-fiction, a Oramus uchodzi³ za zdolnego debiutanta,<br />
który nied³ugo poka¿e. Gwiazd¹ pierwszej wielkoœci by³ ¯wikiewicz, rzadko widywanych Snerga<br />
i Wnuka otaczano estym¹ nale¿n¹ klasykom. Na rynku ich ksi¹¿ek nie by³o, podobnie jak nie<br />
by³o praktycznie fantastyki amerykañskiej.<br />
Rozpycha³a siê na nim natomiast niemi³osiernie seria KAW-u, od emblematu zwana „seri¹<br />
z d¿d¿ownic¹”. Jej szef, Andrzej Wójcik, mia³ siê, jako wydawca i krytyk, za najwy¿szego prawodawcê<br />
polskiej fantastyki, i co tu gadaæ – krew nas zalewa³a, ale fakty przemawia³y za nim.<br />
W jego serii ukazywa³o siê rocznie kilkanaœcie tytu³ów, prawie same rzeczy krajowe; wiêcej ni¿<br />
w Czytelniku, Iskrach i Naszej Ksiêgarni razem wziêtych. Œredni nak³ad KAW – 150 tysiêcy,<br />
przy czym niektóre tomy mia³y po roku drugie tyle dodruku. Œredni nak³ad w innych wydawnictwach<br />
– 30 tysiêcy. Na dodatek Wójcik mia³ wp³ywy w prasie, gdzie jeœli pisano o SF, to wed³ug<br />
jego wskazówek, lansuj¹c, na przyk³ad, na g³ównego wieszcza œp. Andrzeja Krzepkowskiego;<br />
mia³ wreszcie rozleg³e stosunki partyjne, którym swe niezwyk³e na owe czasy mo¿liwoœci zawdziêcza³.<br />
Dziêki nim, chodzi³y s³uchy, mia³ te¿ wkrótce zostaæ szefem wielkiego, bran¿owego<br />
miesiêcznika Fantastyka. Ostatecznie zosta³ tylko jednym z zastêpców, ale przez pierwszych<br />
parê lat wydawa³o siê, ¿e krêci gazet¹ jak chce – kto ciekaw, niech przejrzy, dajmy na to, dzia³<br />
recenzji w kilkudziesiêciu pierwszych numerach. Dopiero z czasem siê okaza³o, ¿e w osobie œp.<br />
Hollanka trafi³a kosa na kamieñ.<br />
KAW drukowa³ beznadziejne cha³tury, a od czasu do czasu medyczn¹ wrêcz grafomaniê.<br />
Sam Wójcik nie ukrywa³ zreszt¹ swej filozofii, ¿e w SF na jako takim poziomie powinien byæ co<br />
dziesi¹ty tom – reszta to wypychacz. W praktyce szed³ dalej: do czytania nadawa³a siê mo¿e<br />
ledwie co dwudziesta z wydanych przezeñ ksi¹¿ek. Ale nak³ady, nagrody Euroconów (przyznawane<br />
za rozmach i pijarowsk¹ sprawnoœæ), wreszcie potê¿na recenzencka klaka czyni³a z tej<br />
miernoty i grafomanii omal¿e g³ówny nurt polskiej fantastyki. Nie by³o jak ani gdzie tego prostowaæ.<br />
Ba, próbowaæ takich sprostowañ znaczy³o powa¿nie siê naraziæ – a to w warunkach monopolu<br />
nios³o okreœlone skutki.<br />
Dzisiejszy czytelnik wyobra¿a sobie zapewne, gdy tak pogardliwie piszê o serii KAW-u, ¿e<br />
wype³nia³y j¹ jakieœ ma³o ambitne rewolwerówy i bieganiny. Otó¿ – nic w³aœnie, jak mawiano<br />
w pewnym kabarecie. Wype³nia³o j¹ pozowanie na „ambitn¹” literaturê. Blade postacie, drêtwe<br />
dialogi, g³upkowata, w¹t³a fabu³ka, albo, jeszcze lepiej, brak fabu³y, a w zamian za to pseudoartystyczny<br />
be³kot i „eksperymenty formalne” – taka by³a ówczesna moda. I takie w³aœnie pisanie<br />
by³o ha³aœliwie i po hucpiarsku okrzykiwane godnym uznania i naœladowania dowodem, ¿e pol-<br />
8
ska SF siê staje „prawdziw¹” literatur¹, bo pisze „o cz³owieku”. Kiedy na rynku pojawi³a siê<br />
Fantastyka, podjê³a ochoczo ten ton: wszystko, co udziwnione, popaprane i zrywaj¹ce z kanonem,<br />
budzi³o w niej od pierwszego numeru zachwyty. Rzeczy normalne, warsztatowe, daj¹ce siê<br />
czytaæ, traktowano za to ch³odno lub wrêcz pogardliwie. Zachwycano siê Kreksem czy Kurpiszem,<br />
a pod fleki brano Sawaszkiewicza i £ysiaka.<br />
W jakiœ sposób okreœla³o to nasz, ówczesnych m³odych autorów, sposób myœlenia o fantastyce.<br />
Mo¿e nawet wiêcej – mo¿e w³aœnie obserwowanie tego wielkiego szwindlu, tej superhucpy,<br />
wobec której byliœmy ca³kowicie bezradni, wywo³a³o potrzebê grupowego samookreœlenia<br />
TRUST by³ dzie³em ludzi, którzy – cokolwiek powiecie o ich talentach – na fantastyce siê wychowali,<br />
którzy j¹ kochali. Tê w³aœnie rzemieœlnicz¹, warsztatow¹ SF „z³otego wieku”, tê z Rakietowych<br />
szlaków i Kroków w nieznane. I takiej w³aœnie fantastyki wtedy ³aknêliœmy, zarówno<br />
jako czytelnicy, fanowie, jak i jako autorzy. Wierzyliœmy w pracê, w dobr¹ szko³ê, widzieliœmy<br />
w pisaniu szlachetne rzemios³o, w którym stopieñ mistrzowski poprzedziæ musi d³ugie terminowanie<br />
– st¹d nacisk na warsztaty, na jêzyk, konstrukcjê, narracjê. Ale, oczywiœcie, nasz horyzont<br />
na tym siê nie zamyka³, a podsumowywanie TRUST-u postulatem warsztatowej sprawnoœci, jak<br />
to uporczywie czyni Parowski, dalekie jest od istoty sprawy. T¹ istot¹ by³a w³aœnie, jak to pozwoli³em<br />
sobie nazwaæ, reakcyjnoœæ naszych literackich postaw.<br />
Zwróæcie uwagê, ¿e sytuacja by³a dok³adnie odwrotna, ni¿ nakazywa³by potocznie wyznawany<br />
schemat. Zgodnie z tym schematem, silnym zw³aszcza w g³ównym nurcie, literacka m³odzie¿<br />
zbiera siê w grupy po to, by literaturê rewolucjonizowaæ; odrzucaæ tradycyjn¹ estetykê,<br />
odsy³aæ do lamusa klasyków i lansowaæ poetyki awangardowe. W tym konkretnym wypadku,<br />
w 1982 roku, w polskiej fantastyce – by³o odwrotnie. To w³aœnie oficjalny rynek ksi¹¿kowy i ³amy<br />
jedynego wysokonak³adowego pisma zalane by³y postawangardowym badziewiem i zachwytami<br />
nad nim – po fanzinach zaœ sz³a t³umaczona po piracku klasyka, a wyst¹pienia krytyczne<br />
m³odych fanów oddawa³y czeœæ starym mistrzom. TRUST nie by³ wyj¹tkiem, wpisywa³ siê w wiêksz¹<br />
fanowsk¹ kontrrewolucjê.<br />
Tak odwrócona sytuacja wyraŸnie nie mog³a siê pomieœciæ w wizji literatury, jak¹ przyniós³<br />
do fantastyki i <strong>Fantastyki</strong> Parowski – mo¿e tu w³aœnie bije Ÿród³o ca³ej tej ¿ó³ci, jak¹ przez<br />
ostatnich parênaœcie lat wyla³ na autorów warszawskiego œrodowiska. Z pocz¹tku Parowski nie<br />
opar³ siê owemu zaciekawieniu, o którym wy¿ej pisa³em; na kilka miesiêcy przed uruchomieniem<br />
miesiêcznika zaszed³ do SFAN-a poznaæ tamtejszych m³odych autorów. Przywitany ¿yczliwie,<br />
ale – jako cz³owiek Wójcika i autor powieœci dalekiej od wzorców Astouding SF – doœæ<br />
ch³odno, sam te¿ nie dozna³ nad naszymi tekstami specjalnego zachwytu (wybra³ do druku tylko<br />
dziwaczne, akurat ma³o trustowe opowiadanie Piekary). Po m³odych oczekiwa³, ¿e bêd¹ wystêpowaæ<br />
przeciwko tradycji i kanonowi; pali³ siê, by nam w tym pomagaæ, udostêpniaæ na taki cel<br />
³amy i basowaæ nam jako krytyk. Tymczasem zupe³nie dla niego niespodzianie zaatakowaliœmy<br />
go za drukowanie kawa³ków marnie napisanych, s³abych warsztatowo. Przypominam sobie w jego<br />
pierwszej polemice z nami ten zdumiony ton: ej, zaraz, co wy tu, m³odzi, o warsztacie – wy<br />
powinniœcie tworzyæ Nowe, zwalczaæ klasykê! Nic z tego, nie da³o siê z nas wydusiæ buntu m³odych.<br />
To znaczy, bunt w³aœnie by³, ale dok³adnie sprzeczny z oczekiwaniami.<br />
Parowski, nazbyt zanurzony w g³ównonurtowym paradygmacie „¿ycia literackiego”, nigdy<br />
chyba nie by³ zdolny tego poj¹æ. Zw³aszcza, ¿e pozostaliœmy w swych przekonaniach stali i bardzo<br />
odporni na próby „wychowania” nas. W koñcu jedynym dostêpnym jego pojmowaniu wyjaœnieniem<br />
pozosta³o uznanie nas za bandê literackich hochsztaplerów, chc¹cych zarabiaæ na<br />
³atwej rozrywie spod sztancy.<br />
Ta odpornoœæ, o której tu wspomnia³em, to jeszcze jedna wa¿na, a wówczas nie uœwiadamiana<br />
sobie zas³uga TRUST-u – nie samego tylko TRUST-u, ale w istotnym stopniu tak¿e jego.<br />
9
Funkcjonowanie w grupie da³o nam silne poczucie autonomii, wiedzieliœmy, co chcemy pisaæ,<br />
i wiedzieliœmy, ¿e to my okreœlamy swoje pisarskie cele. Takiego uk³adu wczeœniej w polskiej<br />
fantastyce nie by³o. Wczeœniej debiutant trafia³ na redaktora, który si³¹ rzeczy stawa³ siê jego<br />
Mistrzem i lepi³ z niego pisarza, b¹dŸ odrzuca³ – zale¿y. PóŸniej te¿ tak bywa³o, ale dzia³alnoœæ<br />
TRUST-u, od pierwszej chwili nastawiona na poszerzanie pisarskiej wspólnoty, nawi¹zanie jak<br />
naszerszych kontaktów, zgromadzenie wokó³ siebie ilu siê da podobnych nam m³odych zapaleñców<br />
(Kochañski, Kres, Drukarczyk i kupa innych) – owo¿ dzia³alnoœæ ta zmieni³a psychologiczn¹<br />
sytuacjê debiutanta.<br />
Redaktor przesta³ byæ Mistrzem. Sta³ siê formalnoœci¹, problemem do przejœcia – aby wydrukowaæ,<br />
trzeba by³o zdobyæ jego akceptacjê, tak jak ¿eby wyjechaæ za granicê, trzeba by³o<br />
dostaæ zgodê na komisariacie. Ale redaktor nie by³ ju¿ wyroczni¹ (to znaczy – niektórzy redaktorzy<br />
owszem, ale dziêki osobistemu autorytetowi, a nie dziêki funkcji). Jeœli zgani³ opowiadanie,<br />
a podoba³o siê ono kolegom w klubie, pozostawa³o dla autora tekstem dobrym, tyle ¿e takim,<br />
którego siê nie uda³o wydrukowaæ. Powstanie grupy by³o pierwszym krokiem do zdetronizowania<br />
redaktorów – po latach zakoñczy³ ten proces rynek, sprawiaj¹cy, ¿e dziœ autor mo¿e<br />
proponowaæ ten sam tekst w wielu miejscach, gdzie obowi¹zuj¹ ró¿ne kryteria. Myœmy tego<br />
szczêœcia nie mieli.<br />
Kawa³ czasu, myœlê sobie, ale coœ z tego dziwacznego pomys³u, by wystêpowaæ jako grupa<br />
autorska, wynik³o. Zw³aszcza, ¿e TRUST uwolni³ pewn¹ energiê – energiê, któr¹ po¿ywi³ siê<br />
<strong>Klub</strong> Tfurcuf, warsztaty w Chlewiskach, Fantom i jeszcze parê fajnych rzeczy.<br />
Coœ czujê, ch³opcy, ¿e siê dziœ na konto naszych starych przewag zdrowo ur¿... to znaczy,<br />
przepraszam – chcia³em powiedzieæ, ¿e doznam dziœ ciê¿kiego syndromu pourazowego przeci¹-<br />
¿enia goleni prawej.<br />
Rafa³ A. Ziemkiewicz<br />
10<br />
Mroczna cha³a!<br />
Nie, nie, nie – ja wcale nie czeka³em na Mroczne widmo z utêsknieniem.<br />
Nie interesuj¹ mnie ¿adne prequele, sequele czy inquele.<br />
Niemniej poszed³em na ten film Dnia Pierwszego... ach, nawet<br />
w mi³ym towarzystwie (chyba pó³ ŒKF-u i jeszcze parê osób)...<br />
I rozczarowa³em siê. Film oczywiœcie ogl¹da siê œwietnie, czemu<br />
sprzyja rewelacyjny monta¿. Wyœcig Anakina na Tatooine wrêcz<br />
wcisn¹³ mnie w fotel. Sceny walk Jedi z robotami i – zw³aszcza –<br />
Jedi z Sithem, to sekwencje naprawdê genialne, ogl¹da³em je<br />
z prawdziw¹ przyjemnoœci¹. Ale ca³a reszta... Chyba zrobi³ siê ze<br />
mnie stary piernik, bo na takiego Jar Jar Binksa (który z uszu przypomina<br />
Goofy’ego) nie mog³em patrzeæ, a jego kwestie mówione<br />
doprowadza³y mnie do rozpaczy. Mia³ byæ œmieszny, ale by³ zwyczajnie<br />
g³upi. I by³ wszêdzie, taka paskuda – otwierasz lodówkê,<br />
a on tam jest. Brrr, okropieñstwo!
Przede wszystkim w Widmie zabrak³o ducha... To film œwietnie zrobiony, efekty specjalne<br />
i spójna wizja estetyczna s¹ fajne, wiêc pewnie pójdê jeszcze raz, ¿eby przyjrzeæ siê pojedynkom,<br />
wyœcigowi i odleg³ym planom, umykaj¹cym przy pierwszym ogl¹daniu. Ale tego za ma³o,<br />
by uznaæ film za dobry. Powi¹zania z Trylogi¹ istniej¹ w nazwach i imionach, ale ju¿ nie w klimacie.<br />
WeŸmy takich Jedi, na których opiera siê saga. Jak Lucas móg³ pozwoliæ DWÓM rycerzom<br />
Jedi iœæ w bój z jednym Sithem Co z tego, ¿e Darth Maul mia³ miecz o dwu ostrzach<br />
Zawsze mi siê wydawa³o, ¿e Jedi to zakon honoru, wierzy³em w ich uczciwoœæ i prawoœæ, a tu<br />
taki pasztet. Zabola³o mnie to, naprawdê, i chyba w³aœnie w tej chwili uœwiadomi³em sobie, ¿e<br />
jednak tamte Gwiezdne wojny s¹ dla mnie filmem wa¿nym, a Mroczne widmo bêdê pamiêtaæ<br />
jako niez³e obrazki. Ró¿nica, prawda<br />
To, co Lucas zrobi³ Jedi, jest dla mnie najwiêkszym skandalem i kopem w jaja. Ale inne<br />
bzdury te¿ wo³aj¹ o pomstê do nieba. Dlaczego Federacja po zdobyciu Naboo i zajêciu l¹du<br />
natychmiast nie spacyfikowa³a Gungan, tej rasy podwodniaków Przecie¿ obie rasy, naziemna<br />
i podwodna, utrzymywa³y stosunki, wiedzia³y o sobie! W dodatku Gunganie wrêcz zaprosili Federacjê<br />
na rzeŸ, kiedy wyleŸli na l¹d, w œwiête miejsce. Ha, œwiête miejsce rasy podwodniaków<br />
na l¹dzie – to ci dopiero bzdura! Choæ gdyby zostali pod wod¹, nie by³oby takiej ³adnej bitwy...<br />
Wreszcie, statek obs³ugi robotów oraz same roboty<br />
bojowe. W rozs¹dnie zaprojektowanym pojeŸdzie kosmicznym<br />
reaktor ani ¿adne inne newralgiczne instalacje<br />
nie maj¹ prawa znajdowaæ siê w pobli¿u œluzy –<br />
a przypominam, Anakin trafi³ reaktor bêd¹c na l¹dowisku<br />
– nie potrzeba przecie¿ ¿adnego ataku, by zniszczyæ<br />
œluzê i okolice, wystarczy zwyk³y g³upi wypadek,<br />
i co No, a konsekwencje zniszczenia tego statku, to jest<br />
dopiero idiotyzm w postaci czystej i rozumem nie ska-<br />
¿onej. Roboty bojowe, stacjonuj¹ce na powierzchni Naboo,<br />
jednak zasilane i kontrolowane z kosmosu, z tego¿ statku – czemu Lucas od¿a³owa³ parê<br />
dolców na konsultanta Ten powiedzia³by mu równie¿, ¿e zawsze, Jezusie Nazareñski, ZAWSZE<br />
istniej¹ awaryjne Ÿród³a zasilania. Zreszt¹ sam pomys³ takiego statku jest totalnym, choæ efektownym<br />
absurdem. No bo co z opóŸnieniem sygna³u – w skomputeryzowanych dzia³aniach wojennych<br />
sekunda to wiecznoœæ! Co z logik¹ uwzglêdniania strat – czy¿by Federacja uwa¿a³a statek<br />
za niezniszczalny (bo w ka¿dym innym przypadku jego zniszczenie oznacza³o utratê ca³ej planety,<br />
skoro wszystkie automaty przestawa³y funkcjonowaæ)<br />
Takich bzdur, œwiadcz¹cych ¿e Lucas nie mia³ pomys³u na ten film i ratowa³ siê metod¹<br />
barona Münchhausena, jest ca³a masa. Poprzednie czêœci broni³y siê klimatem i postaciami,<br />
w Mrocznym widmie jest tylko œwietny obraz. Ten film to straszliwa cha³a w zachwycaj¹cym<br />
opakowaniu, obrazkowa guma dla dzieci, które ³ykn¹ wszystko, byle ³adnie wygl¹da³o. Rusza<br />
siê, miga, bohaterem jest rozkoszny dzieciak, znaczy fajno jest. Faj-³aj...<br />
Jeœli wiêc NAPRAWDÊ warto pójœæ na ten film, to jedynie dla zapieraj¹cej dech sekwencji<br />
wyœcigu na Tatooine, oraz przede wszystkim dla Dartha Maula, jedynej œwietnie zagranej, ucharakteryzowanej<br />
i ogólnie najfajniejszej postaci. Lord Sith pojawia siê rzadko, ale przykuwa uwagê,<br />
jest demoniczny i z³y, ale przez to ciekawy, podczas gdy reszta postaci jest bezbarwna i nudna<br />
albo g³upia. A pojedynki z jego udzia³em s¹ ZACHWYCAJ¥CE. Tylko ¿e wszystkich tych<br />
dobroci jest razem ze 30 minut, a pó³torej godziny nudzi³em siê jak mops, albo irytowa³em bezczelnoœci¹,<br />
z jak¹ Lucas wciska mi kit.<br />
W³aœnie dlatego, kiedy pomyœlê, ¿e dla wielu nastolatków kultow¹ postaci¹ stanie siê Jar Jar<br />
Binks – a spotka³em siê z takimi zdaniami – to mam ochotê za³o¿yæ koœció³. Mo¿e wspólna mod-<br />
11
litwa o Moc dla Lucasa, gdy bêdzie krêci³ kolejny film, coœ da Zapisy we wtorki w <strong>Klub</strong>ie, albo<br />
te¿ we wtorki, tylko nieco póŸniej, w „Pod pras¹”... Has³o rozpoznawcze – jak tytu³.<br />
Orfin<br />
PS. To druga wersja krótkiego spisu moich rozczarowañ. Pierwsza zosta³a zjechana niemi³osiernie<br />
i nies³usznie przez GGH za styl, co niech jej bêdzie zapisane w Piekle. Bo Moc tego<br />
tekstu le¿y w tezach programowych starego piernika, a nie w retorycznych uszach popisów stylistycznych.<br />
Zw³aszcza, ¿e uszy – patrz¹c po Jar Jar Binksie – chyba przeszkadzaj¹ rozumowi.<br />
Nawet ³adne uszy...<br />
Gwiezdne Wojny: Czêœæ I – Mroczne Widmo (Star Wars: Episode I – The Phantom Menace). Scen. i re¿.<br />
George Lucas; obs.: Ewan McGregor, Liam Neeson, Natalie Portman, Jake Lloyd. Zdjêcia David Tattersall,<br />
muz. John WIlliams, efekty specjalne Industrial Light & Magic. USA (1999). Czas proj. 136 min.<br />
Œwiat jest pu³apk¹<br />
Zastanawia mnie zawsze, ¿e najtrafniejsze diagnozy ducha czasu daje<br />
nie specjalistyczna literatura filozoficzna, nie tzw. literatura wysoka,<br />
ale ta popularna, skierowana do szerokiego odbiorcy. Nie wiem, jak to<br />
siê dzieje. Nie s¹dzê, ¿eby by³o to œwiadome. Wyobra¿enie kultury masowej<br />
jako czegoœ w rodzaju zbiorowego przeczuwania robi jednak na<br />
mnie wra¿enie.<br />
Myœlê o filmie, który ogl¹da³am ostatnio. Matrix to z rozmachem nakrêcony<br />
cyberpunkowy film science fiction, którego efekty specjalne przyprawiaj¹<br />
o zawrót g³owy. Doœæ wyrafinowany scenariusz jest dzie³em<br />
braci Andy’ego i Larry’ego Wachowskich i wyraŸnie nawi¹zuje do twórczoœci<br />
Dicka. £atwo mo¿na siê w nim doszukaæ atmosfery z £owcy androidów,<br />
najlepiej przeniesionego na ekran opowiadania tego autora.<br />
Mia³am kiedyœ ochotê napisaæ horror i kiedy zastanawia³am siê, co jeszcze napawa mnie<br />
lêkiem, uzna³am, ¿e wszystkie pomys³y zosta³y ju¿ wyeksploatowane. By³y wszystkie przejawy<br />
zbuntowanej, monstrualnej zoologii i botaniki, by³y nios¹ce zgrozê wynaturzenia nauki, by³y<br />
wszelkie odmiany szaleñstwa. Horrory jako mroczna, alternatywna strona historii ludzkiego myœlenia.<br />
Mam wra¿enie, ¿e od kilkudziesiêciu lat w literaturze i filmie daje siê zauwa¿yæ pewien fascynuj¹cy<br />
nowy nurt coraz bardziej poszerzaj¹cy swoje wp³ywy. W tym nurcie nie chodzi ju¿ ani<br />
o „dawanie œwiadectwa rzeczywistoœci” (np. kino spo³ecznie zaanga¿owane, kino moralnego<br />
niepokoju), ani testowanie tej¿e poprzez wprowadzanie doñ elementu irracjonalnego (Kieœlowski).<br />
G³ównym tematem tego nurtu, do którego nale¿y Matrix, jest zakwestionowanie realnoœci<br />
rzeczywistoœci w ogóle.<br />
Film opowiada historiê przeciêtnego urzêdnika, Andersona, który po godzinach pracy jest<br />
hakerem (pseudonim Neo) i nocami w³óczy siê po sieci w poszukiwaniu tajemniczego programu<br />
Matrix, choæ nie bardzo wie, czym on jest. Pewnego dnia przez komputer odzywa siê do niego<br />
legendarny haker Morfeusz, o którym mówi siê, ¿e jemu jedynemu uda³o siê dotrzeæ do Matrixa.<br />
On jedyny odkry³ prawdê. Odt¹d bohater filmu jest prowadzony g³osem Morfeusza z telefonu<br />
komórkowego. Prowadzony ku wyjœciu, okazuje siê bowiem, ¿e œwiat dostêpny zmys³om, doœwiadczany<br />
codziennie jako jedyny znany i oczywisty, w którego istnienie nie mia³ podstaw dot¹d<br />
w¹tpiæ, jest w istocie skomplikowanym programem komputerowym, digitaln¹ Maj¹ utrzymuj¹c¹<br />
ludzi w stanie nieœwiadomego zniewolonego poddañstwa prawdziwym w³adcom tego œwiata –<br />
maszynom. To one utrzymuj¹ nas w nieœwiadomoœci, ¿eby bez pardonu wykorzystywaæ potencja³<br />
naszego cz³owieczeñstwa – ludzk¹ œwiadomoœæ. Œnimy, ¿e ¿yjemy, œnimy, ¿e chodzimy po<br />
12
ulicach, ¿e mamy jakieœ sny. Rzeczywistoœæ dostêpna naszym zmys³om<br />
jest czymœ w rodzaju komputerowej gry, jest k³amstwem i precyzyjn¹<br />
manipulacj¹.<br />
Pomys³ istnienia jakiejœ drugiej, ukrytej oczom przeciêtnych ludzi<br />
rzeczywistoœci nale¿y do ulubionych przez s.f. Mnóstwo opowiadañ Lema,<br />
prawie wszystko Dicka, a tak¿e filmy – s³ynna Ucieczka z Nowego<br />
Jorku czy wspomniany ju¿ £owca androidów – to tylko niektóre najbardziej<br />
znane przyk³ady. G³ówny temat – zakwestionowanie prostej wiary<br />
w realnoœæ rzeczywistoœci – jest w istocie zabiegiem filozoficznym.<br />
Poszukiwanie pewnoœci jest konstytutywn¹ cech¹ kultury Zachodu,<br />
powiada³ Husserl. Burzenie pozornych pewnoœci, by zdobyæ te<br />
„prawdziwe”, podawanie w w¹tpliwoœæ wszystkiego, by wyzwoliæ siê<br />
od zw¹tpienia, by³o i jest motorem zachodniego filozofowania, stanowi³o sens zachodniej logiki<br />
i nauki. U podstaw tej tendencji le¿y za³o¿enie, ¿e istnieje jakaœ rzeczywistoœæ a priori, niepodwa¿alna,<br />
podstawowa.<br />
Wydawa³oby siê, ¿e Matrix filozofuje jak sceptycy: poniewa¿ nigdy nie znajdziemy ostatecznych<br />
Ÿróde³ pewnoœci, winniœmy traktowaæ nasz¹ wiedzê nie jako prawdziw¹, ale jako zbiór<br />
praktycznych wskazówek, które s¹ niezbêdne, ¿eby unikn¹æ cierpienia, ale nie mówi¹, jaki jest<br />
œwiat. Jedna z postaci filmu, zdrajca staj¹cy ostatecznie po stronie maszyn i ¿ycia w nieœwiadomoœci,<br />
kieruje siê w³aœnie t¹ zasad¹ – nie obchodzi mnie, co jest prawdziwe – chcê ¿yæ przyjemnie,<br />
nie chcê cierpieæ. Tym, co wiemy, s¹ bezu¿yteczne pojedyncze percepcje, o których sens<br />
ontologiczny nie nale¿y pytaæ; one s¹ po prostu potrzebne do ¿ycia. Postulat ludzi uwiêzionych<br />
w Matriksie to zachowywanie siê tak, jakby prawo Archimedesa by³o prawdziwe, choæ nie mamy<br />
prawa utrzymywaæ, ¿e jest ono jak¹œ sta³¹ w³aœciwoœci¹ œwiata. Kiedy siê jednak odkryje<br />
prawdê, prawa, wydawa³oby siê niezmienne, przestaj¹ dzia³aæ. Mo¿na przeskoczyæ z dachu jednego<br />
wie¿owca na drugi, mo¿na fruwaæ. Wyzwolenie le¿y wiêc w wiedzy o iluzorycznoœci œwiata.<br />
Film, jak to ostatnio bywa, przemawia najbarwniej do widza, którego naturalnym œrodowiskiem<br />
jest kultura. Matrix roi siê od odniesieñ, cytatów, synkretyzmów.<br />
W ten sposób przemawia tradycja – ka¿de dzie³o<br />
jest zamaszystym podsumowaniem dzie³ poprzednich. Mój<br />
wykszta³cony przyjaciel odnalaz³ tam klisze kafkowskie.<br />
Czytelne by³y odwo³ania siê do filozofii Wschodu. Matrix<br />
jako buddyjska i hinduistyczna Maja. Potêga wspó³czucia<br />
i mi³oœci. Przebudzenie.<br />
Nasze interpretacje s¹ sum¹ naszych ulubionych szablonów,<br />
przez które spostrzegamy rzeczywistoœæ. Ca³y wieczór<br />
mo¿emy siê bawiæ w ró¿ne odczytania. Zajêcie o tyle przyjemne, co – wydawa³oby siê –<br />
ja³owe. Wiemy tyle, ile potrafimy zinterpretowaæ.<br />
Je¿eli spojrzeæ na kulturê jako na rodzaj wehiku³u, który prowadzi i rozwija pewne w¹tki<br />
filozoficzne, mitologiczne, a nawet metafizyczne, Matrix wpisuje siê w gnostycki nurt myœlenia<br />
o œwiecie jako wyrafinowanym miejscu wygnania. Œwiat jest pu³apk¹, stworzon¹ przez coœ niedoskona³ego<br />
i z³ego. Œwiat dany zmys³om jest oszustwem, omamieniem. I jedynym wa¿nym<br />
zadaniem cz³owieka jest ucieczka zeñ. W ucieczce jest nam w stanie pomóc tylko coœ z zewn¹trz,<br />
pos³aniec prawdziwego œwiata dostêpnego nam tylko chwilowo, czasami przypadkowo (w filmie<br />
jest nim haker Morfeusz). Odbywa siê ono przez wtajemniczenie prowadz¹ce do poznania.<br />
Gnostycki jest te¿ w¹tek eschatologiczny tego filmu. Wybraniec, przysz³y zbawiciel œwiata,<br />
13
musi doznaæ przebudzenia, z pomoc¹ Pos³añca musi poznaæ prawdziw¹ naturê œwiata, i na dodatek<br />
czynami potwierdziæ swoj¹ to¿samoœæ. Mo¿na by w³aœciwie uznaæ Matrix za jeden z gnostyckich<br />
mitów o duszy, która dziêki wiedzy i mi³oœci uwalnia siê z okowów demiurgicznego<br />
œwiata. I wcale nie dziwi mnie ta koincydencja. K³opoty z rzeczywistoœci¹ s¹ przejawem wspó³czesnych<br />
problemów z „metafizyczn¹ to¿samoœci¹”. Na naszych oczach rodzi siê i rozprzestrzenia<br />
jakiœ nowy rodzaj niepokoju egzystencjalnego zwi¹zanego byæ mo¿e z faktem naszego obcowania<br />
z w³asnymi wytworami w postaci sztucznych œwiatów, takich jak rzeczywistoœæ wirtualna<br />
czy obraz filmowy. Problem chiñskiego mêdrca, który bezradnie pyta, czy jest cz³owiekiem,<br />
który œni, ¿e jest motylem, czy te¿ motylem, który œni, ¿e jest cz³owiekiem, wraca w unowoczeœnionej<br />
postaci. Wydaje mi siê, ¿e proste relacje z rzeczywistoœci¹ zosta³y na zawsze utracone.<br />
GroŸnie dziœ brzmi¹ opowieœci o ch³opcu, który po ogl¹daniu kreskówki o Batmanie wyskoczy³<br />
z okna, chc¹c nauczyæ siê lataæ.<br />
Pytanie o to¿samoœæ cz³owieka i jego miejsce w naturze wraca w socjobiologii<br />
i id¹cej przebojem memetyce. Jest to pytanie o granice ludzkiej<br />
wolnoœci. Pomys³y, ¿e rz¹dz¹ nami geny, œlepy instynkt samozachowawczy<br />
czy maszyny generuj¹ce iluzjê, s¹ równie fantastyczne co<br />
przera¿aj¹ce. Ta podszyta paranoj¹ dociekliwoœæ zastanawia. Co siê sta³o<br />
takiego, ¿e w ogóle stawiamy takie pytania, ¿e proste rozró¿nienie na<br />
„ja” i „œwiat” przesta³o wystarczaæ. Matrix stawia pytania filozoficzne<br />
o naturê rzeczywistoœci i cz³owieka. S³aboœci¹ tego filmu jest sam fakt,<br />
¿e nie poprzestaje na zadawaniu pytañ, ale udziela na nie odpowiedzi.<br />
Bezpiecznie zawraca tam, sk¹d wyszed³. Film w gruncie rzeczy podejmuje<br />
wiêc antysceptyczn¹ tradycjê – prawdziwa rzeczywistoœæ istnieje<br />
poza programem, poza Matrix i ona jest celem wyzwolenia i przebudzenia bohaterów, co zapewne<br />
bêdzie doœwiadczeniem terapeutycznym dla dzieciaków siedz¹cych godzinami przed komputerem,<br />
ale zawiedzie wiernych czytelników Dicka.<br />
Matrix zrobi³ na mnie wra¿enie. Podziwiam scenarzystów za odwagê opowiedzenia historii<br />
niezwykle skomplikowanej. Raz po raz zmieniaj¹cy siê punkt opowiadania sprawia, ¿e widzimy<br />
rzeczywistoœæ wielowarstwow¹, rozcz³onkowan¹. Trzeba co chwilê dokonywaæ wysi³ku oceny,<br />
uk³adaæ sceny w piramidy realnoœci. Pod¹¿amy w ten sposób drog¹ bohatera. Ten film mo¿e byæ<br />
z trudem zrozumiany przez kogoœ, kto wychowa³ siê na, powiedzmy, Sienkiewiczu i Flaubercie,<br />
dla kogoœ, kto nie zna komputera, kto patrzy na kulturê techno z niesmakiem lub ch³odn¹ obojêtnoœci¹.<br />
Matrix to nastêpny krok w kinie fantastycznym, do tego stopnia, ¿e Gwiezdne wojny<br />
przypominaj¹ przy nim Przeminê³o z wiatrem.<br />
Mój zachwyt budzi³y te¿ efekty specjalne doprowadzone do artystycznej maestrii. Pierwszy<br />
raz w ¿yciu z estetyczn¹ przyjemnoœci¹ ogl¹da³am sceny wa³ki, która w Matrix dziêki œwiadomoœci,<br />
¿e patrzê na program komputerowy, stawa³a siê czyst¹ gr¹, baœniowymi mo¿liwoœciami<br />
cia³a, dla którego nie istnieje œmieræ (coœ podobnego próbowa³ mi kiedyœ nieudolnie wyt³umaczyæ<br />
mój syn, kiedy ostro zaprotestowa³am przeciwko jednej z jego gier komputerowych – powiedzia³,<br />
¿e to nie jest walka tylko „walka”; dajê s³owo, ¿e us³ysza³am cudzys³ów).<br />
Mam te¿ w tym filmie swoj¹ ulubion¹ scenê: bohater widzi dwa razy tego samego kota,<br />
w identycznej sytuacji. „Chyba mam deja vu” – mówi. Budzi to zaniepokojenie jego bardziej<br />
wtajemniczonych przyjació³. Deja vu powstaje bowiem wtedy, kiedy Oni zmieniaj¹ coœ w programie<br />
rzeczywistoœci. To drobny b³¹d w programie œwiata. Teraz ju¿ wiem.<br />
Wiêc czego siê boimy najbardziej Nie strasznej zarazy z kosmosu, nie wojny nuklearnej,<br />
nie gigantycznych roœlin, nie duchów i nie zombie. Boimy siê tego, ¿e zostaliœmy opuszczeni<br />
przez Boga, ¿e nie rozumiemy œwiata, ¿e nigdy nie poznamy jego skomplikowanego planu, ¿e<br />
14
nauka nam go nie wyjaœni, ¿e tkwimy uwiêzieni w naszych percepcjach jak muchy w bursztynie.<br />
Tak wygl¹da wspó³czesny horror.<br />
Olga Tokarczuk<br />
[Polityka 39 z 25.09.1999]<br />
Matrix (Matrix). Scen. i re¿. Larry i Andy Wachowski; obs. Keanu Reeves, Laurence Fishburne, Carrie-Anne<br />
Moss, Hugo Weaving. Muz. Don Davis; zdjêcia Bill Pope; efekty specjalne: Mass.Illusions, LLC, DFILM Services,<br />
Makeup Effects Group Studio, Manex Visual Effects, Animal Logic. USA 1999. Czas proj. 136 min.<br />
Wêdrówki po szeœcianie<br />
13 paŸdziernika w Katowicach odby³ siê pierwszy w Polsce pokaz Cube<br />
dla szerszej publicznoœci. Dziêki uprzejmoœci Œl¹skiego <strong>Klub</strong>u <strong>Fantastyki</strong>,<br />
mia³em okazjê go obejrzeæ. St¹d kilka przedpremierowych zdañ... zachêty.<br />
To naprawdê mocny film. Tym, co wrzuci³o go do worka SF, jest miejsce,<br />
w którym znajduj¹ siê bohaterowie (przywodz¹c na myœl twórczoœæ<br />
Philipa K. Dicka – mistrza w osadzaniu zwyczajnych ludzi w przedziwnych<br />
warunkach). Ca³oœæ zaœ to œwietny dramat psychologiczny i kawa³ek ciê¿-<br />
kiego kina.<br />
Szeœæ, z pozoru przypadkowych, osób budzi siê w nieznanym sobie miejscu.<br />
Skazani na siebie w szeœcianie 4x4 m (by byæ œcis³ym – w labiryncie<br />
17576 po³¹czonych ze sob¹ szeœcianów) – walcz¹ o przetrwanie... „Cztery<br />
na cztery metry to wiêcej ni¿ myœla³em” – s³owa Vincenzo Natali, re¿ysera, najlepiej oddaj¹ to,<br />
co uda³o mu siê stworzyæ.<br />
Film trzyma w napiêciu przez ca³e 90 minut projekcji, pomimo „ubogiej” scenerii i niewielkiej<br />
liczby aktorów... (Colin Brunton, producent wykonawczy, stwierdzi³, i¿ „z uwagi na bud¿et<br />
idealnym filmem by³aby opowieœæ o grupie osób zamkniêtych w pokoju bez okien. Gdy bêdziesz<br />
chcia³ zrobiæ coœ wiêcej, wszystko siê skomplikuje.”) Nie brak³o w nim efektów specjalnych –<br />
ju¿ pierwsza scena (poszatkowanie cz³owieka na kostki o krawêdzi rzêdu 10 cm) wprowadza<br />
doœæ drastycznie w realia filmu. Jednak efekty stanowi¹ tu jedynie t³o, formê urozmaicenia. Tym,<br />
co czyni go niezwyk³ym s¹ niew¹tpliwie ludzie.<br />
Dobór aktorów z za³o¿enia nie mia³ ró¿niæ siê od typowego<br />
filmu niskobud¿etowego, który potrzebuje znanych nazwisk, by<br />
siê wypromowaæ. Szukano ludzi, którzy sprostaliby zadaniu<br />
utrzymania widza w napiêciu jedynie swoj¹ gr¹. Zadanie to uda³o<br />
siê zrealizowaæ w ci¹gu 20 dni zdjêæ („nie mieliœmy bud¿etu,<br />
który pozwala³by nam krêciæ zdjêcia d³u¿ej, ni¿ 20 dni” – Mehra<br />
Meh, producent).<br />
Przed projekcj¹ prognozowaliœmy, ¿e bêdzie wypada³o powiedzieæ „Matrix to to nie jest”.<br />
Obecnie bojê siê iœæ do kina, by prezentowanych filmów nie skomentowaæ s³owami „do Cube to<br />
temu daleko...” :]<br />
Piotr „Chlipek” Chlipalski<br />
PS. Film wejdzie do kin 19 listopada.<br />
Cube (Cube). Re¿. Vincenzo Natali; scen. Andre Bijelic, Graeme Manson, Vincenzo Natali; obs.: Nicole de<br />
Boer, Nicky Guadagni, David Hewlett, Andrew Miller, Julian Richings, Wayne Robson, Maurice Dean Wint.<br />
Muz. Mark Korven; zdjêcia Derek Rogers. Efekty specjalne C.O.R.E. Digital Pictures, Cine-Byte Imaging, Inc.<br />
Kanada 1997. Czas proj. 90 min.<br />
15
Trzecia strona medalu<br />
Poni¿sza recenzja z „Kolorów sztandarów” napisana zosta³a po pierwszym wydaniu<br />
powieœci – w 1996 roku, dla redakcji Feniksa, która z sobie znanych przyczyn z propozycji<br />
nie skorzysta³a. Poniewa¿ powieœæ Tomka w³aœnie zosta³a wznowiona, pozwoli³em sobie<br />
wydobyæ niniejszy tekst z komputera i – nie zmieniaj¹c ani przecinka – przeslaæ go do<br />
dyspozycji Miesiêcznika.<br />
Kiedy recenzent nie ma nic, ale to absolutnie nic do napisania, pisze<br />
zazwyczaj, ¿e dany utwór opowiada o walce (najlepiej: o odwiecznej walce)<br />
dobra i z³a. I, co najsmutniejsze, w dziewiêciu wypadkach na dziesiêæ uchodzi<br />
mu to p³azem – wiêkszoœæ bowiem fabu³ literackich, czy to filmowych,<br />
czy scenicznych, istotnie daje siê sprowadziæ do takiego w³aœnie streszczenia.<br />
Walka dobra i z³a to bodaj najsilniejszy z organizuj¹cych ludzkie myœlenie<br />
stereotypów. Ktokolwiek z kimkolwiek gdzieœ walczy, ludzie nie spoczn¹,<br />
póki nie obsadz¹ antagonistów w rolach dobrego i z³ego. Dopiero ustaliwszy<br />
to, mog¹ spaæ spokojnie, ufni, ¿e opowiadaj¹ siê po w³aœciwej stronie.<br />
To, ¿e fabu³y uk³adane przez ¿ycie nie chc¹ siê dopasowywaæ do takiej<br />
dwudzielnej dramaturgii, przeciêtnego ogl¹dacza dzienników telewizyjnych<br />
niewiele obchodzi.<br />
Fakt, ¿e nie jesteœmy na Zachodzie zbyt popularni czy lubiani, to w wielkiej czêœci wynik<br />
w³aœnie opisanego wy¿ej mechanizmu. Czy Hitler by³ z³y Bez w¹tpienia by³ z³y. A kto pobi³<br />
Hitlera Zwi¹zek Radziecki. A wiêc Zwi¹zek Radziecki jest dobry, co i oczywiste, skoro walczy³<br />
z Hitlerem jako sojusznik zachodnich demokracji. Tymczasem cholerna Polska wprowadza w ten<br />
prosty, zrozumia³y obraz potworny mêtlik. Gdyby wzi¹æ jej racje pod uwagê, to w koñcu wysz³oby<br />
z mia¿d¿¹c¹ logik¹, ¿e Zachód skorzysta³ z pomocy wiêkszego zbrodniarza przeciwko mniejszemu,<br />
p³ac¹c mu za oddan¹ us³ugê wolnoœci¹ i ¿yciem milionów ludzi, swoich wiernych sojuszników,<br />
których dla doraŸnej korzyœci zdradzi³ bez chwili wahania.<br />
Czegoœ podobnego, rzecz jasna, tzw. opinia publiczna Anglii czy Ameryki nie jest w stanie<br />
przyj¹æ do wiadomoœci. St¹d te¿, ogl¹daj¹c filmy historyczne na Discovery Channel, dowiadujemy<br />
siê stale, ¿e kampania wrzeœniowa trwa³a dwa tygodnie, Monte Cassino zdobyli Francuzi,<br />
a w Bitwie o Angliê z cudzoziemców wyró¿nili siê piloci czescy. To wszystko zreszt¹ i tak nic,<br />
w porównaniu z tym, czego mo¿na siê dowiedzieæ z podobnych filmów produkowanych przez<br />
amerykañski PBS.<br />
Nie jest przypadkiem, ¿e do takich w³aœnie refleksji sprowokowa³a mnie powieœæ Tomka<br />
Ko³odziejczaka Kolory sztandarów, choæ w swej pierwszej, podstawowej warstwie wydaje siê<br />
ona tak¹ sobie, ot, zwyk³¹ space oper¹. Generalnie, nie jestem mi³oœnikiem, a co za tym idzie,<br />
znawc¹ tego gatunku – wydaje mi siê jednak, ¿e z fabularnych powinnoœci wobec konwencji<br />
wywi¹zuje siê Tomek niezgorzej. Bohater da siê lubiæ, obraz zaludnionego kosmosu jest oryginalny<br />
i starannie odrobiony, fabu³a sprawna i, na ile to w space operze mo¿liwe, oryginalna.<br />
Bardzo siln¹ stron¹ ksi¹¿ki jest scenografia – a¿ kipi tu od rozmaitych pomys³owych bajerów.<br />
Tekst wytrzymuje porównanie z uchodz¹cymi za szczytowe dokonania gatunku utworami McAppa,<br />
Carda czy Bujold, choæ ró¿ni go od nich znacznie wiêksza komplikacja przedstawionego<br />
œwiata i wiêkszy udzia³ partii opisowych oraz dyskursywnych, co czytelnik oczekuj¹cy wy³¹cznie<br />
przygodowej intrygi mo¿e uznaæ za b³¹d. Moim zdaniem przydaje to ksi¹¿ce g³êbi i pozwala<br />
zaspokoiæ tak¿e inne czytelnicze potrzeby ni¿ g³ód przygód.<br />
Mo¿e podobne œwiêtokradztwo kogoœ zszokuje, ale ksi¹¿ka Ko³odziejczaka wydaje mi siê<br />
od Gry Endera czy Strzêpów honoru znacznie ciekawsza. Choæby dlatego, ¿e widzimy tu nie<br />
16
dwie, ale trzy si³y. Wolna Planeta Gladius znalaz³a siê bowiem, niczym miêdzy m³otem a kowad-<br />
³em, pomiêdzy Obcymi a Dominium Solarnym. Patrioci z Gladiusa chc¹ siê nie tylko obroniæ<br />
przed najazdem Korgradów – marzy im siê tak¿e ocalenie wywalczonej przez przodków wolnoœci.<br />
Tymczasem totalitarne Dominium gotowe jest udzieliæ wolnej planecie pomocy, ale tylko za<br />
cenê bezwarunkowego poddania siê jego w³adzy.<br />
Za plecami ¿o³nierzy rozgrywa siê wiêc walka pomiêdzy „niez³omnymi”, zwolennikami niepodleg³oœci,<br />
a „uleg³ymi” – stronnikami Dominium. Dziêki temu dowiadujemy siê sporo o ustroju<br />
Gladiusa – a jest to, podobnie jak w XIX-wiecznej Ameryce, ustrój republikañski (nie myliæ<br />
z demokracj¹!), oddaj¹cy w³adzê w rêce elit. Daje to „niez³omnym” poczucie pewnoœci, które<br />
jednak oka¿e siê z³udne – spo³eczeñstwo w koñcu nie wytrzymuje psychicznego obci¹¿enia wieloletniej<br />
wojny i „uleg³ym” udaje siê obj¹æ w³adzê. Natychmiast owocuje to dostosowaniem<br />
Gladiusa do „standardów” totalitarnego mocarstwa – wolnoœæ s³owa i inne podobne zdobycze<br />
Wolnej Planety id¹ w diab³y, opozycja zostaje bez skrupu³ów wymordowana lub powsadzana do<br />
wiêzieñ przez Solarn¹ S³u¿bê Bezpieczeñstwa, a ¿o³nierze, rozpaczliwie staraj¹cy siê ukoñczyæ<br />
rozpoczêt¹ operacjê, mog¹c¹ zaowocowaæ pokonaniem Korgardów, staj¹ siê ³own¹ zwierzyn¹,<br />
przeœladowan¹ przez formalnych sojuszników.<br />
Jeœli sytuacja bohaterów Gladiusa coœ czytelnikowi przypomina – na przyk³ad losy polskich<br />
„cichociemnych” i AK-owców, walcz¹cych z Niemcami i mordowanych potem w katowniach<br />
UB – to nie jest to skojarzenie niezgodne z intencjami autora. Nie pozostawiaj¹ co do tego w¹tpliwoœci<br />
rozmaite rozsiane po tekœcie sygna³y, na czele z samym tytu³em; Kolory sztandarów to<br />
oczywiste nawi¹zanie do s³awnego wiersza Zbigniewa Herberta Raport z oblê¿onego Miasta.<br />
Zarazem jednak, co muszê tu podkreœliæ na u¿ytek tych, którzy jeszcze Tomka nie czytali, nie ma<br />
w tej powieœci dos³ownych aluzji do historii. Zachowanie mieszkañców Gladiusa przypomina<br />
raczej reakcje spo³eczeñstwa amerykañskiego na niepowodzenia w Wietnamie, a sytuacja polityczna<br />
– sytuacjê zachodniej Europy. Wprawdzie na szczêœcie dla œwiata Zwi¹zek Sowiecki upad³,<br />
zanim has³o „better red, than dead” („lepiej byæ czerwonym, ni¿ martwym” – to znaczy, lepiej siê<br />
poddaæ, ni¿ broniæ) zyska³o sobie popularnoœæ poza elitami intelektualnymi i uniwersytetami<br />
Zachodu – ale gdyby „zimna wojna” potrwa³a dwadzieœcia lat d³u¿ej...<br />
„Fikcyjne historie wywiedzione z rzeczywistoœci” – w taki sposób okreœla³ swego czasu Maciej<br />
Parowski dokonania fantastyki socjologicznej. Ko³odziejczak, choæ uprawia zupe³nie inn¹<br />
konwencjê, wydaje siê w przyjêtej metodzie wiernym kontynuatorem Zajdla i Wnuka-Lipiñskiego.<br />
Swoj¹ fikcyjn¹ historiê ludzkoœci wywodzi (w³aœnie tak – wywodzi, nie przenosi ani nie<br />
ekstrapoluje) z historii prawdziwej. Zyskuje na tym prawdopodobieñstwo opisywanych zdarzeñ,<br />
a tak¿e czytelnicza atrakcyjnoœæ tekstu. Dziêki przywo³aniu przez autora sytuacji w jakiœ sposób<br />
zapisanych w naszej zbiorowej pamiêci i podœwiadomoœci, udaje mu siê tchn¹æ w tekst emocje,<br />
jakich raczej nie wywo³a³yby w czytelniku dole i niedole papierowych ludzi z papierowych œwiatów.<br />
Przy okazji nie mogê oprzeæ siê pewnej refleksji. Otó¿ Ko³odziejczak jest kolejnym ju¿ autorem<br />
z by³ego <strong>Klub</strong>u Twórców, który na dobre zamyka siê w swoim œwiecie – Kolory sztandarów<br />
wspó³graj¹ z kilkoma jego wczeœniejszymi opowiadaniami, na czele ze znakomitym Lotniarzem,<br />
a z ok³adki bije nas w oczy informacja, ¿e rzecz jest pocz¹tkiem cyklu. Dziesiêæ lat temu, jak<br />
pamiêtam, ka¿dy z m³odych autorów mia³ ambicjê uprawiania ró¿nych pól, nawet ró¿nych konwencji.<br />
Ostatnio dopada nas wyraŸnie serialowa choroba sekweli i prekweli – mo¿na siê pocieszaæ<br />
tylko tym, ¿e, odmiennie ni¿ na Zachodzie, nie wywo³ana d¹¿eniem do maksymalizacji<br />
zysku (bo jakie¿ tam u nas zyski z pisarstwa). Czym w takim razie Czy skoñczy³y siê pomys³y<br />
na coraz to kolejne œwiaty, czy dosz³a do g³osu chêæ pog³êbienia opowiadanych historii, wzbogacenia<br />
ich o rzeczy, na które trudno wygospodarowaæ miejsce w utworze kreuj¹cym ca³y œwiat<br />
17
od zera Niech to oceniaj¹ czytelnicy. W wypadku Ko³odziejczaka, jak s¹dzê, odpowiedŸ powinna<br />
wypaœæ na jego korzyœæ – uwa¿am, ¿e obok Szko³y Dukaja, Kolory sztandarów s¹ jednym<br />
z g³ównych kandydatów do przysz³orocznego Zajdla.<br />
Rafa³ A. Ziemkiewicz<br />
Tomasz Ko³odziejczak: Kolory sztandarów, cykl „Dominium Solarne”. SuperNOWA 1996.<br />
Po¿egnanie Daniela Bondaree<br />
Akcja Schwytanego w œwiat³a rozpoczyna siê dok³adnie w miejscu,<br />
w którym zakoñczy³y siê Kolory sztandarów. Daniel Bondaree próbuje opuœciæ<br />
rodzinny uk³ad planetarny, co – jak nietrudno siê domyœleæ – nie bêdzie<br />
³atwe. Choæ w koñcu siê uda.<br />
Druga i ostatnia czêœæ powieœci o gladioñskim tanatorze jest równie dobra<br />
jak pierwsza, a mo¿e i lepsza (choæ zabrak³o jej sekwencji równie porywaj¹cej,<br />
jak szybowanie w atmosferze Spathy). Mamy tu liczne, znakomite opisy<br />
(np. cywilizacji parksów), interesuj¹ce dyskusje, ¿yw¹, choæ nieco standardow¹<br />
akcjê. Solidn¹, choæ zdecydowanie dalekiego zasiêgu science-fiction<br />
wzbogaca nieoczekiwanie teoria nadistot, niew¹tpliwie zapo¿yczona od Snerga.<br />
Która, jeœli jest prawdziwa (a zakoñczenie powieœci wskazywa³oby na<br />
to, ¿e jest), istotnie zmienia ocenê moraln¹ korgardów. Czy bowiem wobec programów komputerowych<br />
obowi¹zuj¹ nas normy etyki<br />
Ten w¹tek, pozostaj¹cy na marginesie opowieœci, zamyka j¹ jednak definitywnie: Daniel<br />
Bondaree przestaje istnieæ jako istota ludzka; system bram hiperprzestrzennych i kosmiczna Sieæ<br />
zostaj¹ zdezorganizowane, jeœli nie zrujnowane – tanator wydaje i wykonuje wyrok ju¿ nie na<br />
pojedynczym cz³owieku, ale na podstawowym narzêdziu Systemu. Dysponuj¹c w ostateczny<br />
sposób w³asnym ¿yciem tak, jak ongiœ dysponowa³ cudzym, okazuje siê rzeczywiœcie wierny do<br />
koñca. Co dalej Chyba nie mo¿e byæ ¿adnego „dalej”. Mo¿na snuæ dalsze opowieœci o Imperium<br />
(pardon, Dominium...) Solarnym – ale czy warto opowiadaæ dalsze dzieje Gladiusa Czy<br />
to, co zdarzy siê teraz w tym œwiecie, jest warte opowieœci<br />
Schwytany w œwiat³a nie jest ksi¹¿k¹ „rozrywkow¹”, choæ mo¿na j¹ czytaæ dla czystej rozrywki,<br />
i bêdzie to rozrywka znakomita. Podejmuje ona jeden z najwa¿niejszych polskich (i nie<br />
tylko polskich) sporów prze³omu wieków. Na Polconie autor mówi³, ¿e w jest w niej mniej polityki<br />
ni¿ w poprzedniej. Bo ja wiem Mo¿e o tyle mniej, ¿e spory wyblak³y, gdy¿ tymczasem na<br />
Gladionie wiele siê zmieni³o, rozstrzygnê³o. Za wiele, jak na nieca³y miesi¹c (Kolory sztandarów,<br />
strona 266), a nawet kilka miesiêcy (Schwytany w œwiat³a s. 9). To jedno z nielicznych<br />
potkniêæ narracyjnych – przemiany spo³eczne, dziel¹ce oba tomy, musia³y jednak zaj¹æ kilka lat.<br />
Ale ta „polityka”, to przede wszystkim przekraczaj¹ce jej potoczne rozumienie pytanie: czy<br />
elity maja prawo nie liczyæ siê z obojêtnoœci¹ spo³eczeñstw, pogr¹¿onych w konsumpcyjnym<br />
marazmie (czy po prostu w zwyk³ym ludzkim ¿yciu). OdpowiedŸ twierdz¹ca wydaje siê nam<br />
„niedemokratyczna”, przecz¹ca podwa¿a sens istnienia elit. Pytanie to jest jednak pozorne –<br />
mówi Ko³odziejczak – mamy jedynie wybór miêdzy elitami troszcz¹cymi siê o pozosta³e spo³eczeñstwo,<br />
trafnie lub b³êdnie okreœlaj¹cymi jego interesy, oraz elitami paso¿ytuj¹cymi na tym<br />
spo³eczeñstwie, manipuluj¹cymi nim, a tym samym potwierdzaj¹cymi jego prawo do bycia manipulowan¹<br />
mas¹ i niczym wiêcej. Pewnie dlatego nie ma w tej powieœci nikogo dobrego (mo¿e<br />
oprócz Diny Tivoli). Daniel Bondaree przynajmniej jest dzielny i pragnie czegoœ nie tylko dla<br />
siebie, inaczej, ni¿ „sieciowiec” Tankred Salerno.<br />
18
Na marginesie – setnie ubawi³o mnie to, jak gladioñscy abolicjoniœci, po przejêciu w³adzy<br />
pos³uguj¹ siê podobnymi metodami, co tanatorzy, z którymi walczyli. Trudno by³o nie przypomnieæ<br />
sobie, jak to parê lat temu elita krakowskich pacyfistów z ruchu Wolnoœæ i Pokój stanê³a<br />
na czele polskich s³u¿b specjalnych i nieŸle sobie z tym radzi³a (nieprzypadkowa zbie¿noœæ,<br />
nieprawda¿). Na szczêœcie – nie to jest point¹ Schwytanego w œwiat³a.<br />
Tadeusz A. Olszañski<br />
SF 2<br />
Trzy lata czekaliœmy na drugi tom „Dominium Solarnego” Ko³odziejczaka;<br />
warto by³o. Dobre, bardzo dobre. To jest dok³adnie to, czego czytelnik<br />
siê spodziewa³ po kontynuacji/zamkniêciu Kolorów. Nie wiem, czy Tomek<br />
od pocz¹tku mia³ w myœli teoriê poziomów organizacji rzeczywistoœci,<br />
ale efekt wygl¹da jak od pierwszego zdania rozplanowana zagadka. I o to<br />
chodzi! To jest to, co tygrysy lubi¹ najbardziej!<br />
Teoria ta jest wyraŸnie zad³u¿ona u Snerga i Lema, jednak w takiej postaci,<br />
na ile siê znam na SF – oryginalna. Oczywiœcie, mój rozpêdzony umys³<br />
natychmiast zacz¹³ produkowaæ kolejne szczeble analogii: jak przedstawia³aby<br />
siê œwiadomoœæ na poziomie idei...<br />
Co mi siê jeszcze podoba³o Postaæ brata Diny. Rozwiniêcia teorii naukowych<br />
(to lubiê!). Parksowie i ich kultura, alternatywna filozofia nauki, bardzo solidnie odrobiona.<br />
Podró¿ przez hiperbramê jako wymuszona redukcja makrofunkcji falowej obiektu na stanie<br />
ze wspó³rzêdnymi przestrzennymi zwi¹zanymi z inn¹ osobliwosci¹ (coœ mi dzwoni, ¿e Baxter<br />
stosowa³ ten numer). Podoba³o mi siê, ¿e spopieli³o Danielowi nogê z kodami; nienawidzê<br />
strzelby Czechowa, takie prawa ergonomii fabu³y tylko zafa³szowuj¹ œwiat przedstawiany. Bardzo<br />
mi siê podoba³o bogactwo kulturalno-technologiczne uk³adu Gladiusa; na palcach jednej<br />
rêki mogê policzyæ SF tak wysokokaloryczn¹ – to s¹ okolice Bestera; absurdalnie popularna<br />
McMaster Bujold do piêt tu Tomkowi nie dorasta.<br />
Wady Jest jedna, podstawowa, i to ta sama, co w Kolorach sztandarów, a wiêkszoœæ pozosta³ych<br />
to jej pochodne: jêzyk, jêzyk. Eufemistycznie rzec mo¿na: „poprawny”. Du¿o, bardzo<br />
du¿o wspania³ych obrazów/scen w znacznym stopniu zosta³o przez to zmarnowanych dla czytelniczej<br />
wyobraŸni. Serce siê kraje, zw³aszcza przy tym podwodnym poœcigu, w pokorgardzkich<br />
ruinach i na Diracu. Parê razy odnios³em wra¿enie ra¿¹cej nieadekwatnosci u¿ytych s³ów i sformu³owañ.<br />
Paradoksalnie, w dialogach najlepiej wychodzi ów demoniczny Tankred – zapewne dlatego,<br />
¿e ju¿ jest karykatur¹ filmowych schwarzcharakterów. O niego mam zreszt¹ do Tomka niejakie<br />
pretensje, ale ju¿ raczej nie w ramach krytyki literackiej. Otó¿ jesli siê chce sportretowaæ negatywne<br />
cechy pewnego systemu jako systemu, idei jako idei, postawy jako postawy – nie robi siê<br />
z ich przedstawiciela komiksowego psychopaty! Po pierwsze, to drastycznie zani¿a ogóln¹ wiarygodnoœæ.<br />
Po drugie, przenosi odpowiedzialnoœæ za z³o (w odbiorze czytelnika) z cech konstytutywnych<br />
uk³adu/idei na cechy osobnicze delikwenta. Po trzecie, tragedi¹ jest, gdy nie-z³y czyni<br />
z³o (i tu brawa za Ramzesa; chocia¿ moment jego konwersji zosta³ trochê „puszczony”), lecz<br />
gdy pod znakiem z³a idzie z³y, mamy tylko amplifikacjê pod³oœci.<br />
Co tu jeszcze Ko³odziejczaka radykalnie odró¿nia od Ziemkiewicza, to aksjologia etyki.<br />
RAZ mia³ chyba zawsze (w Walcu ju¿ explicite), jako podstawê argumentacji prokonserwatywnej,<br />
metaetykê utylitarystyczn¹. Taka jest jego podœwiadoma deontologia: stosujmy siê do etyki<br />
konserwatywnej PONIEWA¯ daje to na d³u¿sz¹ metê wiêksz¹ efektywnoœæ. Ko³odziejczak stoi<br />
19
na stanowisku etyki kodeksowej: stosujmy siê do etyki konserwatywnej POMIMO I¯ nie daje to<br />
¿adnych doczesnych korzyœci. Nie wiem, czy ktoœ to wczeœniej zauwa¿y³, ale mnie ta ró¿nica<br />
uderzy³a po lekturze Schwytanego.<br />
Fakt, ¿e tyle tu miejsca poœwiêcam u³omnoœciom powieœci, nie oznacza, i¿ s¹ one proporcjalnie<br />
tak du¿e lub ¿e mi siê ona nie podoba³a. Jak mówiê, jest dobra, w niektórych aspektach<br />
(œwiat, pomys³y) bardzo dobra. Schwytany jest nieporównanie bardziej na³adowany pomys³ami,<br />
Kolory by³y zaœ gêstsze fabularnie. Co kto lubi; dla mnie rzecz posiada wysoki stopieñ<br />
„miodnoœci”.<br />
Ko³odziejczak jest zreszt¹ obecnie w Polsce udzielnym w³adc¹ w tym królestwie. Rozumie<br />
mentalnoœæ fana-hobbysty (w opozycji do fana-czytelnika, ¿e pos³u¿ê siê takim skrótem myœlowym)<br />
i potrafi daæ mu w beletrystyce dok³adnie to, o czym ten marzy. To jest SF drugiego pokolenia:<br />
pisana z wyobraŸni wyros³ej na SF pierwszego pokolenia. Tê metodê mo¿na nazwaæ Wielk¹<br />
Kompilacj¹; poniewa¿ jednak kompiluje z polotem, ze zrozumieniem kompilowanego i jeszcze<br />
dodaje od siebie oryginalne rzeczy, daje to w efekcie now¹ jakoœæ, SF 2 .<br />
Jacek Dukaj<br />
Tomasz Ko³odziejczak: Schwytany w œwiat³a, cykl „Dominium Solarne”. SuperNowa 1999.<br />
Kosmiczna klapa<br />
Ostrzegam wszystkich przed marnowaniem czasu i pieniêdzy na kit,<br />
jakim jest Kr¹¿ownik „Titanic” Douglasa Adamsa. Terry Jones bezwstydnie<br />
¿eruje na popularnoœci Autostopem przez galaktykê, oferuj¹c nam nêdzn¹<br />
imitacjê, która tak siê ma do ksi¹¿ek Adamsa, jak ciuchy z bazaru do<br />
markowych d¿insów. Równoczeœnie wykorzystuje swoje nazwisko, znane<br />
z Lataj¹cego Cyrku Monty Pythona, licz¹c zapewne, ¿e przyci¹gnie<br />
ono mi³oœników tego programu (i mia³ sk¹din¹d racjê, bo sama da³am siê<br />
nabraæ). Tymczasem zamiast fajerwerków b³yskotliwego humoru otrzymujemy<br />
œmiertelnie nudn¹, na si³ê ci¹gniêt¹ historyjkê trojga Ziemian<br />
b³¹kaj¹cych siê po kosmosie na pozbawionym kontroli statku. Nie ma<br />
zwariowanego klimatu Autostopem.... Nie ma zabawnych dialogów ani<br />
postaci równie wyrazistych co Zaphod, Ford, Artur czy choæby Marvin. Bohaterowie ³a¿¹ z k¹ta<br />
w k¹t, trawi¹c czas na roztrz¹saniu swojego stanu psychicznego albo na zastanawianiu siê nad<br />
przysz³oœci¹, na okrasê zaœ otrzymujemy trochê ziemsko-kosmicznego seksu (nie cieszcie siê,<br />
robaczki – bez szczegó³ów).<br />
Owszem, s¹ w tej ksi¹¿ce œmieszne momenty. Œciœle rzecz bior¹c, znalaz³am trzy. Najlepsza<br />
ze wszystkiego jest roztargniona bomba zegarowa, która ci¹gle traci w¹tek i zaczyna odliczanie<br />
od pocz¹tku. Bardzo „pythonowskim” pomys³em jest fakt zatrudnienia przy budowie Titanica<br />
Brygady Nastoletnich Panien z Dzieæmi, chocia¿ mo¿na by³oby z tego wycisn¹æ wiêcej humoru,<br />
ni¿ to uczyni³ autor. Równie zabawnym – i tym razem konsekwentnie prowadzonym w¹tkiem –<br />
jest rasa Jassakkan: urodzonych in¿ynierów, maniakalnie reperuj¹cych wszystko do tego stopnia,<br />
¿e przerywaj¹ ostrza³ atakowanego przez siebie statku, aby naprawiæ uszkodzenia. S¹ te¿<br />
pacyfistami, wiêc w bezpoœrednim starciu pos³uguj¹ siê broni¹ Niby Zniszczenia, ¿eby nie wyrz¹dziæ<br />
nikomu krzywdy. Trzy dobre pomys³y to jednak za ma³o jak na powieœæ, szczególnie<br />
tak¹, która ma byæ z za³o¿enia œmieszna; wystarczy³oby ich mo¿e na d³u¿sze opowiadanie i na<br />
tym Terry Jones powinien by³ poprzestaæ.<br />
Agnieszka Szady<br />
Terry Jones: Kr¹¿ownik „Titanic” Douglasa Adamsa. Prze³. Jacek Spólny. Zysk i S-ka, 1999.<br />
20
Seminarium 2000<br />
Zmianie uleg³ podany na warszawskim POLCONie termin seminarium<br />
Œl¹skiego <strong>Klub</strong>u <strong>Fantastyki</strong>. Odbêdzie siê ono tydzieñ wczeœniej ni¿ planowano, to znaczy<br />
w dniach 16–18 czerwca 2000, tradycyjnie w hotelu Oœrodka Harcerskiego w Chorzowie. Tematem<br />
seminarium bêdzie „Koniec wieku”.<br />
Sylewster tysi¹clecia<br />
Z inicjatywy Klaudii Heintze i Rafa³a Surmika, planujemy organizacjê klubowego balu sylwestrowego<br />
na koniec tysi¹clecia, to znaczy 31 grudnia 2000. Chêtni proszeni s¹ o zg³aszanie<br />
ju¿ teraz. Konieczna jest bowiem wczesna rezerwacja odpowiednio du¿ej sali.<br />
Manga Power, Make Up!!!<br />
Okolice Gdañska by³y ju¿ œwiadkami wielu konwentów.<br />
W ostatni weekend sierpnia odby³ siê kolejny, pi¹ty ju¿ Œwiat<br />
Mangi. Impreza rozpoczê³a siê 28-go o 10:30 w budynku gdyñskiej<br />
Ymki.<br />
Dla mangomaniaków przygotowano sporo atrakcji. Przy wejœciu<br />
znajdowa³y siê stoiska z cudeñkami, na widok których niejednemu<br />
oczy z orbit wyskoczy³y, a portfel gwa³townie schud³.<br />
Mo¿na by³o nabyæ mangi tak kultowe jak Neon Genesis Evangelion,<br />
X, Magic Knights Rayearth, Sailor Moon, 3 x 3 Eyes,<br />
a tak¿e ciekawostkê w postaci mangowej wersji Star Wars (Chewie<br />
z du¿ymi oczkami!). Oprócz tego sprzedawano plakaty, kasety<br />
z anime, a prawdziwym hitem okaza³a siê piêkna i milusia<br />
maskotka Ryo-okhiego z Tenchi Muyo.<br />
Projekcje odbywa³y siê zarówno na du¿ej sali, jak i w ma³ym Classic Roomie. Czasami trzeba<br />
by³o dokonaæ dramatycznego wyboru: CO OBEJRZEÆ Przebojem konwentu okaza³a siê<br />
byæ twórczoœæ Hayao Miyazakiego – puszczono On Your Mark, Kiki’s Delivery Service, Mononoke<br />
Hime, Nausiccê i Laputê. Trzy ostatnie pozycje mogli obejrzeæ tak¿e widzowie nie znaj¹cy<br />
angielskiego, gdy¿ mia³y polskie napisy. Brawa nale¿¹ siê ludziom z MnS za subbowanie Mononoke<br />
Hime w nocy z soboty na niedzielê! Oczywiœcie filmów by³o du¿o wiêcej – wspomnijmy tu<br />
chocia¿ o Tenchi in Tokyo, Nadesico, Rose Bride, Magic Knights Rayearth, teledysku z Final<br />
Fantasy czy Ranmie 1/2. Spor¹ liczbê publicznoœci przyci¹gn¹³ te¿ clampowski X w niedzielne<br />
21
popo³udnie. Puszczono tak¿e reporta¿ z pobytu Mamoru Oshii (twórcy Ghost in the Shell) we<br />
Wroc³awiu.<br />
Ogl¹daæ mo¿na by³o jednak nie tylko postaci na ekranie. Po raz kolejny odby³ siê CosPlay<br />
czyli Maskarada. Na scenie pojawili siê bohaterowie Fushigi Yugi, X-a, Neon Genesis Evangelion,<br />
Ranmy, Sailor Moon i wielu innych – zwyciê¿y³o trzech zakutych z zbroje panów z Bubblegum<br />
Crisis. Aczkolwiek podejrzewam, ¿e jury mia³o ciê¿ki orzech do zgryzienia, gdy¿ poziom<br />
by³ zdecydowanie wyrównany. Oczywiœcie takiego problemu nie mieli kibice i gracze w turnieju<br />
Tekkena – walki by³y widoczne na du¿ym ekranie.<br />
Goœci jednak nie pojawi³o siê zbyt du¿o – stawili siê Darek Styrna i Mirai z Kawaii, a tak-<br />
¿e Mr. Root. Uczestnicy jednak dopisali, choæ myœlê, ¿e by³oby ich wiêcej, gdyby nie termin<br />
konwentu. Œwiat Mangi 5 odbywa³ siê bowiem w tym samym czasie co Polcon. Ale to jeden<br />
jedyny niezamierzony mankament imprezy. Na konwencie bawiono siê wspaniale (czasem<br />
uwzglêdniaj¹c nawet obecnoœæ rodziców na sali:)), a ludziom z Manga no Sekai (sekcji Collapsu)<br />
nale¿¹ siê gratulacje. Oby tak dalej!!!<br />
Magdalena Filar<br />
a. k. a. Catherine Cutsson<br />
a dark Jedi knight & Dark Lady of the Sith<br />
Co: Œwiat Mangi 5.<br />
Gdzie: budynek Ymca, Gdynia<br />
Kiedy: 28 – 29 sierpnia 1999.<br />
Pozdrowienia z planety Polcon<br />
Ela Gepfert rozmawia z Tomkiem<br />
Ko³odziejczakiem o fandomie<br />
We czwartek, 26 sierpnia rozpoczê³a siê impreza, na któr¹<br />
wszyscy fani czekali z utêsknieniem: Polcon ‘99. Na Wydzia³<br />
Matematyki, Informatyki i Mechaniki Uniwersytetu Warszawskiego<br />
zjechali t³umnie wszyscy, którzy powinni, czyli czo³ówka<br />
polskich twórców fantastyki, g³ówni dzia³acze fandomu, redaktorzy<br />
pism i fanzinów oraz setki fanów. Wyj¹tkowo hojni okazali<br />
siê w tym roku sponsorzy: oprócz zwyczajowych materia-<br />
³ów informacyjnych ka¿dy konwentowicz dosta³ reklamow¹ podk³adkê<br />
pod mysz, ma³y zestaw kart Magic: the Gathering oraz<br />
kilka kolorowych pism o tematyce komputerowej i komiksowej.<br />
Dobrym pomys³em by³o oddzielenie programu wraz z planem<br />
budynku od reszty informatora (zawieraj¹cego g³ównie opowiadania: prawdziw¹ pere³k¹ by³a<br />
króciutka nowelka, w której Jakub Wêdrowycz spotyka... Andrzeja Pilipiuka), co u³atwia³o korzystanie<br />
z niego i sprawi³o, ¿e pod koniec konwentu nadal mia³o siê estetyczn¹ ksi¹¿eczkê zamiast<br />
wymiêtoszonego, zalanego kaw¹ szcz¹tka.<br />
Oficjalne otwarcie Polconu ‘99 mia³o miejsce o 20.00 w klubie Proxima. Po krótkim – i z powodu<br />
z³ego nag³oœnienia niestety s³abo s³yszalnym – przemówieniu organizatorów, zagra³ zespó³<br />
Open Folk; chêtni mogli puœciæ siê w pl¹sy, gdy¿ na parkiecie by³o doœæ miejsca (godzi siê<br />
napomkn¹æ, ¿e powiewaj¹ce w tañcu po³y marynarki Tadeusza A. Olszañskiego by³y niezapomnianym<br />
widokiem).<br />
Niestety, organizacja trochê zawiod³a i nie by³o Manga Roomu ani ¿adnych filmów w kinie<br />
– jedynie wideo z kiepskim repertuarem (czy ktoœ mi mo¿e wyt³umaczyæ, co wspólnego z fantastyk¹<br />
ma Leon zawodowiec). Za to w salach spotkañ by³o doœæ miejsca dla wszystkich, zaœ<br />
gor¹cy bufet pozwala³ na podtrzymanie si³ ¿yciowych bez niepotrzebnej straty czasu. Codzien-<br />
22
Forum Fandomu: prowadzi Micha³<br />
M³otek (na siedz¹co), a Krzysztof<br />
Papierkowski opowiada o Euroconie<br />
i Polconie 2000 w Gdyni<br />
nie ukazywa³a siê te¿ konwentowa gazetka KeFiRek poranny, w której mo¿na by³o znaleŸæ informacje<br />
o planowanych i odwo³anych spotkaniach, program wideo oraz krótkie streszczenie<br />
wydarzeñ z poprzedniego dnia.<br />
W galerii mo¿na by³o ogl¹daæ prace o tematyce g³ównie fantasy.<br />
Szczególnie godne uwagi by³y kolorowe, czêsto ogromnie<br />
zabawne obrazki Barbary Œliwiñskiej (zapamiêtajcie to nazwisko),<br />
inspirowane twórczoœci¹ Tolkiena i Sapkowskiego.<br />
Pierwsze spotkania i prelekcje rozpoczê³y siê ju¿ o czwartej<br />
po po³udniu pierwszego dnia. Anna Brzeziñska mówi³a o mitach,<br />
tabu i przes¹dach zwi¹zanych ze zwierzêtami, a tak¿e<br />
o œredniowiecznym do nich stosunku – na przyk³ad o procesach<br />
s¹dowych. PóŸniej by³o równie ciekawie. Artur Szrejter opowiada³<br />
o œredniowiecznych ucztach, ze szczególnym uwzglêdnieniem<br />
sposobów spêdzania wolnego czasu przez Wikingów.<br />
Ewa Bia³o³êcka powtórzy³a swoj¹ prelekcjê z Arraconu o lykantropii<br />
i hipertrychozie (mylnie zapowiadano j¹ w programie jako<br />
opowieœæ o œwiecie Tkacza iluzji – ale mo¿e i tego z czasem<br />
Przygotowania do konkursu<br />
translatorskiego. Na pierwszym planie<br />
prowadz¹ca Iwona ¯ó³towska<br />
siê doczekamy). Ela Gepfert z Tomaszem Ko³odziejczakiem mieli dyskutowaæ, dlaczego polscy<br />
twórcy nie lubi¹ fandomu, ale zmienili temat i w rezultacie wys³uchaliœmy ciekawej i dowcipnej<br />
dyskusji „Dlaczego polscy pisarze nie mog¹ ¿yæ bez fandomu”. Andrzej £aski z Fenixa przeprowadzi³<br />
instrukta¿ dla m³odych grafików pragn¹cych zaj¹æ siê ilustrowaniem fantastyki – ka¿dy<br />
chêtny móg³ pokazaæ swoje prace i prosiæ o opiniê (generalna rada: nie stosowaæ zbyt du¿o kresek).<br />
By³y spotkania autorskie (Ziemkiewicz, Sapkowski), które zgromadzi³y chyba najwiêksz¹<br />
widowniê ze wszystkich. Z Francji przyjecha³ Wojciech Siudmak, niestety, nie mieliœmy okazji<br />
zobaczyæ ¿adnych jego prac czy choæby reprodukcji. Oczywiœcie trzeba te¿ wspomnieæ o prezentacji<br />
ŒKF-u, na której mo¿na siê by³o dowiedzieæ wszystkiego o historii klubu i planach na<br />
przysz³oœæ.<br />
Pisz¹c o Polconie nie mo¿na pomin¹æ ¿elaznego punktu programu ka¿dego konwentu, czyli<br />
konkursów. Konkurs gwiezdnowojenny nie by³ szczególnie trudny („ile koñczyn górnych zostaje<br />
obciêtych mieczem œwietlnym w klasycznej sadze”), ale i tak na eliminacjach spora czêœæ<br />
osób wy³o¿y³a siê na pytaniu o planetê Wookieech, poniewa¿ Kashyyyk pisze siê przez trzy „y”.<br />
Niektóre pytania dotyczy³y akcji Phantom Menace, co spowodowa³o zarzuty o spoilerstwo i dyskryminacjê<br />
Prawdziwych Fanów (jak wiadomo, Prawdziwy Fan nie ogl¹da marnych, pirackich<br />
kopii, tylko czeka do premiery).<br />
By³ te¿ konkurs translatorski: dostaliœmy do t³umaczenia<br />
pierwsz¹ stronê angielskiego wydania Hobbita (ludzie, którzy<br />
znaj¹ wersjê Skibniewskiej na pamiêæ, mieli z góry przechlapane).<br />
To z pozoru ³atwe zadanie okaza³o siê doœæ skomplikowane<br />
– jak zaznaczy³a prowadz¹ca konkurs Iwona ¯ó³towska, liczy³a<br />
siê przede wszystkim uroda i obrazowoœæ tekstu, nie mówi¹c<br />
ju¿ o poprawnej polszczyŸnie.<br />
Konkurs strojów odby³ siê w sobotê w klubie Proxima. Prawie<br />
ka¿dy z bior¹cych w nim udzia³ czu³ siê zobowi¹zany zaprezentowaæ<br />
jak¹œ scenkê; najd³u¿sz¹ by³ bal na zamku Amber,<br />
niestety, z powodu fatalnej jakoœci nag³oœnienia œliczna, renesansowa<br />
muzyka zamieni³a siê w koszmarny ³omot. Najbardziej interesuj¹cymi postaciami w konkursie<br />
by³ mag Raistlin (Dragonlance), wampirze dziecko, Dama z £adziczkiem oraz Przybysz<br />
23
Ze Œwiatów (w dwóch ostatnich rolach Karolina Stopa i Tadeusz A. Olszañski). Wielki podziw<br />
jury wzbudzi³a suknia Eli Gepfert – niestety nie bior¹cej udzia³u w konkursie.<br />
Po maskaradzie nast¹pi³o oficjalne zakoñczenie Polconu po³¹czone z rozdaniem nagród. Jeszcze<br />
w niedzielê (chwa³a organizatorom!) odby³o siê kilka spotkañ: na przyk³ad Jaros³aw Grzêdowicz<br />
w otoczeniu redakcyjnej œwity roztacza³ przed nami œwietlane wizje tego, jak bêdzie<br />
wygl¹da³ Fenix po zwiêkszeniu formatu; temat ten tak wszystkich zainteresowa³, ¿e spotkanie<br />
przeci¹gnê³o siê poza przewidziany czas i dokoñczyliœmy je w sali klubowej.<br />
Spotkania trwa³y do pierwszej po po³udniu, potem Wydzia³ Matematyki szybko siê wyludni³.<br />
Poniewa¿ wszystko na œwiecie ma swój koniec (no, z wyj¹tkiem niektórych powieœciowych<br />
cykli fantasy), wiêc i ten konwent musia³ siê skoñczyæ, pozostawiaj¹c nas sytych wra¿eñ i ju¿<br />
têskni¹cych za nastêpnym Polconem.<br />
Agnieszka Szady<br />
Co: Polcon 1999;<br />
Gdzie: Wydz. Matematyki, Informatyki i Mechaniki Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa;<br />
Kiedy: 26–29 sierpieñ 1999.<br />
Manga atakuje<br />
25 wrzeœnia 1999 roku w Katowicach-Kostuchnie w Zak³adowym<br />
Domu Kultury KWK „Murcki” odby³ siê konwent fanów mangi i anime<br />
pod nazw¹ Asucon 2, a ja wytyczy³em sobie cel, aby w miarê obiektywnie<br />
opisaæ co siê tam wydarzy³o.<br />
Dotar³em na miejsce oko³o godziny ósmej i – jako jeden z organizatorów<br />
– wzi¹³em udzia³ w przygotowaniach do imprezy. Na miejscu<br />
byli ju¿ nasi ludzie od sprzêtu i jakoœ wspólnymi si³ami uda³o siê nam<br />
wszystko ustawiæ – no prawie wszystko, bo na sali telewizyjnej by³a<br />
jakaœ próba i telewizory ustawiliœmy dopiero podczas trwania konwentu.<br />
By³a to chyba najpowa¿niejsza wpadka imprezy, nie licz¹c kilku drobnych<br />
nieporozumieñ, lecz tego konwentowicze raczej nie zauwa¿yli.<br />
By³a jeszcze sprawa z brakiem miejsca na rozgrywki gry karcianej Ani-<br />
Mayhem, ale Coach obieca³, ¿e na nastêpnym konwencie znajdzie siê trochê miejsca dla graczy.<br />
Trochê za wczeœnie, bo ju¿ po godzinie dziewi¹tej, zaczêli zjawiaæ siê pierwsi konwentowicze,<br />
lecz i tutaj nie by³o problemu, bo nasze dzielne panie przy wejœciu, tzn. Ela i Alex, zajê³y siê<br />
ju¿ sprzeda¿¹ biletów i wszystko by³o w najlepszym porz¹dku.<br />
Oko³o dziesi¹tej przyjechali pierwsi oczekiwani goœcie: Shin Yasuda z J. P. F. i Mr. Root<br />
z Planet Manga. Trochê póŸniej zjawi³ siê RAR i nowe na<br />
naszym rynku wydawnictwo czyli Waneko. To tyle je¿eli chodzi<br />
o firmy obecne na naszym konwencie. Nie mogê oczywiœcie<br />
zapomnieæ o przedstawicielu jedynej polskiej gazety<br />
traktuj¹cej o mandze i anime, czyli Kawaii. By³ nim naturalnie<br />
Mr. Jedi. Przyjecha³a tak¿e jego urocza siostra Mangosia,<br />
która ca³y czas fotografowa³a imprezê, gdy¿ sam Jedi<br />
by³ zajêty rozmowami z fanami.<br />
Mniej wiêcej o tej samej porze co goœcie, zjawi³ siê Singer<br />
z pierwsz¹ wiêksz¹ grup¹ konwentowiczów. Tu nale¿y<br />
Od lewej autor, Mr Jedi, D¿d¿ownica<br />
i Singer<br />
wyjaœniæ, ¿e Singer by³ przewodnikiem ubranym w strój Tenchiego. Wzbudza³o to ogóln¹ ciekawoœæ<br />
wœród ludzi na mieœcie i nawet panowie policjanci nie omieszkali go zapytaæ, czy siê dob-<br />
24
Od lewej: Mr Root, Alex i autor<br />
rze czuje i sk¹d uciek³. Przewodnikiem spod dworca PKP w Katowicach<br />
by³ tak¿e Baloo. Mia³ na trasie niewielki problem: kierowca<br />
zatrzyma³ autobus i próbowa³ uciszyæ grupê rozentuzjazmowanych<br />
mangowców, rozmawiaj¹cych o kilkadziesi¹t decybeli<br />
za g³oœno. Wszystko zakoñczy³o siê pomyœlnie i równie¿<br />
ta grupa dotar³a na miejsce.<br />
Jak na ka¿dym konwencie, nie mog³o siê obyæ bez projekcji<br />
anime. Filmy by³y zró¿nicowane i myœlê, ¿e ka¿dy móg³ znaleŸæ<br />
coœ dla siebie. Na sali konsolowej niepodzielnie panowa³<br />
Artsu, który trzyma³ wszystkich swoich podw³adnych doœæ krótko<br />
i dziêki temu panowa³ tam niesamowity porz¹dek. Obok niego,<br />
w sali konsolowej, by³ obecny Benten, który robi³ Artsu konkurencjê<br />
– puœci³ na swoim pececie kilka powszechnie znanych,<br />
niekoniecznie animowych filmów. Nie powiem, mimo miejsc wy-<br />
³¹cznie stoj¹cych widownia by³a doœæ spora.<br />
Jednym z wa¿niejszych wydarzeñ Asuconu by³a konferencja<br />
prasowa zorganizowana w sali kinowej, na któr¹ zostali zaproszeni<br />
wszyscy obecni goœcie. Jedi mówi³ o Kompendium Kawaii, które<br />
ma zostaæ wydane w najbli¿szym czasie, Waneko i J. P. F. zdradzili<br />
swoje plany wydawnicze na przysz³oœæ, a na koñcu prezes<br />
ŒKF, czyli Ela Gepfert, odczyta³a e-mail z RTL 7. Dowiedzieliœmy<br />
siê z niego, ¿e od pierwszego paŸdziernika stacja ta bêdzie<br />
nadawaæ anime. Na koñcu wydawcy zbierali propozycje, czego<br />
oczekujemy od polskiego rynku wydawniczego, i podali tytu³y które<br />
wkrótce ujrz¹ œwiat³o dzienne.<br />
Sam konwent przebieg³ w dobrej atmosferze i myœlê, ¿e mozna<br />
uznaæ go za sukces Sekcji 9, nale¿¹cej – jakby nie by³o – do<br />
ŒKF.<br />
Stoj¹ od lewej: Kotori jako Misato<br />
Katsuragi (NGE), Haruka jako<br />
Ryoko (Tenchi Muyo), Seiya jako<br />
Esmeraude (Sailor Moon). Z przodu<br />
Kami-chan jako Rally Vincent<br />
(Gunsmith Cats).<br />
Na sam koniec chcê podziêkowaæ bardzo gor¹co cz³owiekowi, który poœwiêci³ nam ca³y<br />
dzieñ, mimo ¿e manga i anime specjalnie go nie interesuj¹. Dziêkujemy Ci Piotrze.<br />
Big THX dla ludzi z Sekcji 9 i ŒKF za to, ¿e s¹ z nami.)<br />
Vulcan from Section 9<br />
Co: Asucon 02 – Judgement Day<br />
Gdzie: Dom Kultury KWK „Murcki”, Katowice Kostuchna<br />
Kiedy: 25 wrzeœnia 1999 r.<br />
25
Wiadomoœci Bucklandu <strong>nr</strong> 105<br />
Moczary Winterfilth 1999<br />
Powszechnie wiadomo, ¿e w Shire trzech rzeczy nigdy chyba nie zabraknie – piwa, ziela fajkowego,<br />
a przede wszystkim kicaj¹cych przez zagony królików. Króliki to utrapienie farmerów –<br />
mnóstwo króliczych siedzib znajdziesz w Leœnym Zak¹tku – liczne skarpy, zakamarki, gdzie nie<br />
uœwiadczysz hobbita i wspania³y widok na ca³¹ okolicê to to, co plemiê ma³ych d³ugouchów przyci¹ga<br />
tu z ca³ego Shire’u.<br />
Dwa kicaj¹ce przez zagon króliki – zdaje siê, ¿e Marchewnik i Bia³obrzuszek - zamar³y nagle<br />
w pó³ drogi ze swej króliczej osady na skarpie do tradycyjnych króliczych jadalni (ogrody warzywne<br />
w Bia³ych Bruzdach s¹ celem codziennych wypadów króliczej spo³ecznoœci Zielonego Pogórza).<br />
Po pustej zazwyczaj drodze ze S³upków do Tukowej Skarpy przetoczy³a siê z chichotem kompania<br />
zakapturzonych postaci. Tajemniczy goœcie zniknêli za zakrêtem, a Marchewnik i Bia³obrzuszek<br />
pokicali co si³ w ³apkach w las... Tak oto zwierzêca spo³ecznoœæ Leœnego Zak¹tka dowiedzia³a siê,<br />
¿e w okolicy dzieje siê coœ niezwyk³ego...<br />
By³o to w ostatni¹ sobotê miesi¹ca<br />
Halimath, na progu jesieni, gdy Melinir,<br />
dziewczê elfów, zaprosi³a wszystkich<br />
swych przyjació³ na dwudniowy piknik<br />
do leœnozak¹tkowego ustronia. Jak wiemy<br />
Elfy nie mieszkaj¹ w Shire, ale wiosn¹<br />
i jesieni¹ zdarza im siê zawêdrowaæ<br />
do Leœnego Zak¹tka z w³asnych krajów,<br />
w drodze do Rivendell albo do Wzgórz<br />
Wie¿owych. Melinir od³¹czy³a od pewnej<br />
grupy Elfów wraz z Eliren¹ i obie rozes³a³y<br />
do znajomych Przyjació³ Elfów<br />
wieϾ o spotkaniu wraz z wczesnojesiennymi<br />
podmuchami wiatru. Zmêczeni<br />
d³ug¹ drog¹ pojawili siê prawie wszyscy<br />
– Halbarad Dúnadan z Annúminas<br />
(nogi jego konia, Halrocha, ugina³y siê<br />
pod ciê¿arem ksi¹¿ek i wielkiej wiedzy<br />
Halbarada) i Evermind HS Took, która<br />
jak zwykle zaskakiwa³a swoich kompanów<br />
opowieœciami nie z tej Ardy – podobno<br />
pewien mieszkaniec Minas Tirith<br />
napisa³ now¹ sztukê o potyczkach Cz³owieka<br />
z Ksiê¿yca z zastêpami gwiezdnych<br />
goblinów – taka oto fantazja. Sztuka<br />
nazywa siê Gwiezdne Wojny Cz³owieka<br />
z Ksiê¿yca.<br />
By³a w Leœnym Zak¹tku pani Elirena,<br />
czcigodna ksiê¿niczka Elfów, pomagaj¹c<br />
Melinir w organizacji przyjêcia i Hanna Stock ze Spytek, która równie¿ pomaga³a. A pojawi³a siê<br />
26
tam tak¿e Marigold S. Burrows, która nie dosyæ, ¿e pomaga³a kole¿ankom – Melinir, Elirenie<br />
i Hannie Stock – to jeszcze ci¹gle coœ tam rysowa³a. By³o w Leœnym Zak¹tku kilkudziesiêciu hobbitów,<br />
elfów, krasnoludów i Du¿ych Ludzi – trudno ich wszystkich zliczyæ, bo co rusz ktoœ znika³<br />
w lesie, albo gania³ po ³¹kach i pluska³ siê w rzeczce S³upiance, ciesz¹c siê ostatnimi gor¹cymi<br />
promieniami letniego s³oñca. Spokój skoñczy³ siê w niedzielê, gdy zjawili siê w Zak¹tku Tom Goold<br />
i Frodo Maggot.<br />
Tom i Frodo od d³u¿szego czasu mêcz¹ wszystkich w zwi¹zku z dziejopisem Gwaihir. Terminy<br />
goni¹... Ju¿ jesieñ i czas zebraæ wszystkie rêkopisy i obrazki w jedn¹ ca³oœæ. Spotkali siê zatem na<br />
³¹ce z Eliren¹, Evermind, Hann¹, Marigold, Melinir i Halbaradem, aby omówiæ wspólne dzia³ania.<br />
Ju¿ nied³ugo wszyscy mieszkañcy Ponownie Zjednoczonego Królestwa zobacz¹ jak piêkn¹<br />
ok³adkê zaprojektowa³a dla Gwaihira Melinir, jakie interesuj¹ce teksty przys³ali do Bamfurlong<br />
hobbici z ca³ego Shire’u. Tom zdradzi³ te¿ pewn¹ tajemnicê – w dziejopisie uka¿e siê pierwszy<br />
autoryzowany wywiad z samym Dziedzicem Bucklandu, Bilbo Brandybuckiem. A teraz uwaga –<br />
wa¿na wiadomoœæ – wszyscy obecni postanowili, ¿e W OSTATNI WTOREK KA¯DEGO MIE-<br />
SI¥CA PARMADILI SPOTYKAÆ SIÊ BÊD¥ W GOSPODZIE PRZY URZÊDZIE POCZ-<br />
TOWYM W BUCKLEBURY. To punkt zwrotny w dziejach tej czêœci Shire’u – od czasu wspania³ych<br />
spotkañ w Brandy Hall – zarzuconych przed wieloma laty – wszyscy entuzjaœci Elfich spraw,<br />
literatury, sztuki i kaligrafii b³¹kali siê samotnie ze swoimi pomys³ami. Teraz przy kufelku piwa<br />
i z fajkami w d³oniach spotykaæ siê bêd¹ w Bucklebury wszyscy Przyjaciele Elfów.<br />
Historiê tê spisali dla Was kronikarze Bucklandu<br />
jeszcze raz to samo, ale trochê inaczej...<br />
Frodo Maggot<br />
i Tom Goold<br />
Z wielk¹ radoœci¹ zapraszamy wszystkich entuzjastów Tolkiena i Inklingów do siedziby Œl¹skiego<br />
<strong>Klub</strong>u <strong>Fantastyki</strong> na spotkanie Sekcji Tolkienowskiej Parmadilich. W ostatni wtorek paŸdziernika<br />
(czyli 26 X 1999) o godz. 17.00 zebraliœmy siê w <strong>Klub</strong>ie, a potem przeszliœmy do pobliskiej<br />
kawiarni ART CAFE na herbatê, kawê itp... Zajêliœmy siê przede wszystkim Gwaihirem i opracowaniem<br />
kolejnego numeru Simbelmynë – prezentowaliœmy nowe prace graficzne, artyku³y, wiersze<br />
i... pomys³y. Mo¿e ktoœ z Was zechce podzieliæ siê z nami swoim wierszem, rysunkiem, szkicem,<br />
krótkim wyk³adem. Chcemy tym samym reaktywowaæ cykliczne spotkania Sekcji Tolkienowskiej<br />
w Katowicach. Wybraliœmy wtorek z dwóch powodów: 1) we wtorki otwarty jest ŒKF,<br />
2) we wtorki spotykali siê w Oksfordzie Inklingowie (a wiêc Tolkien, Lewis, Williams). Zainteresowani<br />
spotkaniem Sekcji mog¹ dzwoniæ pod numer 299-63-56 do Ryœka Derdziñskiego lub kontaktowaæ<br />
siê poczt¹ elektroniczn¹ z Tomkiem Guba³¹: tgubala@figaro.ae.katowice.pl.<br />
Termin kolejnego spotkania to 26 PADZIERNIK 1999, godz. 18.00 w tym samym miejscu<br />
co poprzednio.<br />
Na-govaneth czyli do zobaczenia!<br />
Karolina Stopa, czyli nasza droga Melinir, by³a gospodarzem kolejnego Zjazdu Cz³onków Korespondentów.<br />
Spotkaliœmy siê w uroczym Bukownie, w goœcinnym domu Karoliny. Byli tam równie¿<br />
Parmadili z ca³ej Polski - omówiliœmy wiele spraw, podjêliœmy decyzjê o wtorkowych spotkaniach<br />
(patrz wy¿ej) i spêdziliœmy w Bukownie wiele przemi³ych chwil. W imieniu ca³ej Sekcji<br />
Tolkienowskiej dziêkujemy Karolinie raz jeszcze.<br />
przygotowali TG & FM<br />
27
Dzisiaj, zapewnie nie po raz ostatni,<br />
prezentujemy prace Kotori.<br />
28
Fantastyka z wymiaru Zen<br />
Manga – dawny zapis „mangha” – to w wolnym t³umaczeniu: „niepohamowane obrazy”.<br />
To jedyny w swoim rodzaju japoñski styl rysowania oraz wizualnej narracji. W dzisiejszym rozumieniu,<br />
to przede wszystkim japoñski komiks.<br />
Anime – to japoñski film animowany oparty na mandze. Czasami u¿ywa siê wymiennie okreœlenia<br />
„Japanimation” (Japan + animation = japanimacja).<br />
Naprawdê trudno jest obj¹æ tak obszerny i bogaty temat jakim jest manga, w jednym tak<br />
krótkim tekœcie. Manga to zjawisko, fenomen na skalê œwiatow¹, który, jeœli w ogóle jest to<br />
mo¿liwe, tak naprawdê trudno jest zdefiniowaæ. Manga to jednoczeœnie produkcja masowa i niepowtarzalna<br />
sztuka, popkultura i historia, kicz i dzie³o, rzeczywistoœæ i fantazja... przede wszystkim<br />
fantazja...<br />
Stereotypy i rzeczywistoϾ<br />
Manga to bajki dla dzieci. Manga to rysunkowe bzdury dla ma-<br />
³olatów. Jeœli ktoœ doros³y interesuje siê mang¹, to jest zdziecinnia-<br />
³ym idiot¹ i powinien siê leczyæ, lub te¿ jego preferencje seksualne<br />
– mówi¹c delikatnie – odbiegaj¹ lekko od normy. To najczêstsze<br />
zarzuty, jakie s³yszy ka¿dy mi³oœnik mangi. Aby lepiej zobrazowaæ<br />
tê sytuacjê, przypomnê, ¿e sama fantastyka uwa¿ana jest przez wiêkszoœæ<br />
za bzdury o zielonych ludzikach (one s¹ szare – jak mawia<br />
Mulder) – ale wszyscy dobrze wiemy, ¿e tak¹ opiniê jest w stanie<br />
wystawiæ tylko osoba nie maj¹ca zielonego pojêcia o temacie. Powodem<br />
mo¿e byæ równie¿ totalna ignorancja. Kto jak kto, ale mi-<br />
³oœnicy fantastyki powinni to zrozumieæ najlepiej. A to, ¿e zamiast<br />
z ksi¹¿k¹, czy klasycznym filmem z udzia³em ¿ywych aktorów, mamy<br />
do czynienia z komiksem i animacj¹ I có¿ z tego W mandze<br />
ka¿dy mi³oœnik fantastyki znajdzie to, co ceni w niej najbardziej, trzeba tylko zebraæ siê na odwagê<br />
i uœwiadomiæ sobie, ¿e dawno ju¿ minê³y czasy, gdy animacje przeznaczone by³y tylko dla<br />
dzieci. Ale... zacznijmy od pocz¹tku...<br />
Manga równa siê bajka<br />
Czy powy¿sze stwierdzenie jest prawdziwe Hmm, i tak i nie. Nie da siê ukryæ, ¿e dzieci<br />
i m³odzie¿ stanowi¹ bardzo du¿¹ grupê odbiorców mangi i anime, ale twierdzenie, ¿e manga jest<br />
wy³¹cznie dla dzieci jest zarówno nieprawdziwe, co i krzywdz¹ce dla jej fanów. Równie dobrze<br />
mo¿na powiedzieæ, ¿e film jest dla dzieci, gdy¿ w telewizji regularnie pojawiaj¹ siê seriale przeznaczone<br />
dla najm³odszej widowni, a przecie¿ ka¿dy wie, ¿e sztuka filmowa jest tak obszerna<br />
i uniwersalna, ¿e praktycznie nie ma osoby, która by nie znalaz³a dla siebie jakiejœ wartej uwagi<br />
pozycji. Identycznie ma siê rzecz z mang¹, trzeba tylko pozbyæ siê ze swojej œwiadomoœci (i<br />
podœwiadomoœci) mitu, jakim jest stwierdzenie, ¿e „to co rysunkowe, jest wy³¹cznie dla dzieci”.<br />
Albo inaczej – zadajcie sobie pytanie: czy fantastyka jest tylko dla dzieci Jeœli odpowiecie na to<br />
pytanie przecz¹co, jesteœcie ju¿ tylko o krok od zrozumienia sedna problemu...<br />
Osamu Tezuka<br />
Osamu Tezuka – to nazwisko powinien znaæ ka¿dy, nie tylko mi³oœnik mangi, ale ka¿dy fan<br />
komiksu, filmu animowanego i w ogóle fantastyki. To w³aœnie ten twórca po raz pierwszy pokaza³,<br />
¿e komiks mo¿e poruszaæ ka¿d¹ tematykê, jak¹ tylko mo¿na sobie wyobraziæ – science fiction,<br />
przygoda/akcja, romans, horror, dramaty dla doros³ych. W ten sposób stworzy³ Tezuka no-<br />
29
w¹ grupê odbiorców, która obejmowa³a ka¿d¹ mo¿liw¹ grupê wiekow¹.<br />
W roku 1963, kiedy to Tezuka by³ ju¿ s³ynnym artyst¹ komiksowym,<br />
postanowi³ wkroczyæ na pole animacji. Sta³ siê pionierem japoñskiej<br />
animacji, tworz¹c legendarny ju¿ dzisiaj czarno-bia³y serial<br />
rysunkowy, zatytu³owany Tetsuwan Atom, znany na Zachodzie pod tytu³em<br />
Astro Boy. Jego prace nad animacj¹ popchnê³y do przodu ca³¹<br />
istniej¹c¹ dziedzinê sztuki. By³ równie¿ twórc¹ pierwszej w swoim kraju<br />
kolorowej serii rysunkowej zatytu³owanej Jungle Taitei, znanej bardziej<br />
pod tytu³em Kimba the White Lion (emitowanej swego czasu<br />
w Polsce na niektórych kana³ach regionalnych). Zapewne wielu z Was<br />
skojarzy ten tytu³ z Disneyowskim Królem Lwem – Simb¹. Tak – skojarzenia<br />
jak najbardziej prawid³owe. (A przysi¹g³bym, ¿e przy okazji<br />
reklamowania tej produkcji w Polsce, ktoœ wspomina³ o nowej fali produktów wytwórni Disneya<br />
i nowych oryginalnych pomys³ach... hmm, ciekawe...). Niestety wiêkszoœæ japoñskich dzie³,<br />
jeœli pojawia³a siê w zachodniej telewizji, to dok³adano wszelkich starañ, aby usun¹æ z nich ka¿dy<br />
akcent mog¹cy sugerowaæ, ¿e mamy do czynienia z filmem produkcji japoñskiej – dubbing oraz<br />
wszelkiego rodzaju napisy i nazwiska. Ca³e pokolenie wychowa³o siê na Astro Boyu i Kimbie...,<br />
nie zdaj¹c sobie nawet sprawy, ¿e ich idole pochodz¹ z dalekiego kraju zwanym Japoni¹. A tak<br />
na marginesie – taki sam los spotka³ miêdzy innymi emitowan¹ równie¿ u nas (i to z wielkim<br />
powodzeniem!) na prze³omie lat siedemdziesi¹tych i osiemdziesi¹tych seriê Za³oga G, pamiêtacie...<br />
Zreszt¹ nie jest to przypadek odosobniony, takich produkcji w Polsce by³o naprawdê wiele,<br />
ale... to temat na oddzielny artyku³.<br />
Si³a twórcza<br />
Japonia w czasach przed i powojennych boryka³a siê z trudnoœciami ekonomicznymi, tote¿<br />
nic dziwnego, ¿e trudno by³o znaleŸæ pieni¹dze na sfinansowanie takich przedsiêwziêæ jak film.<br />
Wielu twórców by³o pod wra¿eniem Hollywood, wielu z nich chcia³o tworzyæ swoje w³asne<br />
filmy, niestety czêsto na chêciach siê koñczy³o. Znaleziono zatem inny sposób na wyjœcie z problemu.<br />
Oto jak wspomina owe czasy Noboru Ishiguro, re¿yser animacji do legendarnych ju¿ tytu³ów,<br />
takich jak: Space Battleship Yamato (Star Blazers), Macross, Megazone<br />
23: „Wielu artystów mangowych mojego pokolenia zwróci³o siê w stronê animacji,<br />
poniewa¿ wszyscy byli oczarowani przez Hollywood, tak jak ja. Wszyscy<br />
ci ludzie, którzy zaczêli rysowaæ wtedy mangê, bez w¹tpienia chcieli tworzyæ<br />
swoje w³asne filmy. Ale ³atwiej by³o mówiæ, ni¿ to robiæ, zatem odtwarzali swoje<br />
wizje w³asnymi rêkami, przy pomocy papieru i tuszu. Jeœli tylko okolicznoœci<br />
by pozwoli³y, wiêkszoœæ tych, którzy stali siê artystami mangowymi, prawdopodobnie<br />
sta³aby siê re¿yserami filmowymi. To, ¿e tak siê nie sta³o, jest nieodwracaln¹<br />
strat¹ dla przemys³u filmowego.” A mo¿e przyczyny by³y inne Wszak<br />
dzisiaj Japonia jest potêg¹ ekonomiczn¹ i mo¿e sobie pozwoliæ na realizacjê<br />
swoich „zachcianek”, a przecie¿ faktem jest, ¿e wiêkszoœæ re¿yserów japoñskich,<br />
bêd¹cych u szczytu s³awy, pracuje nie nad filmami z udzia³em aktorów,<br />
lecz w³aœnie nad animacjami. Doprawdy trudno znaleŸæ przyczynê takiego stanu<br />
rzeczy. Byæ mo¿e nie bez znaczenia jest tutaj fakt, ¿e Japoñczycy rysowanie maj¹ po prostu<br />
we krwi, w koñcu od japoñskiej kaligrafii do rysunku ju¿ nie tak daleko...<br />
Zadziwiaj¹ce jest równie¿, za jak niewielkie œrodki Japoñczycy s¹ w stanie stworzyæ animacje,<br />
które w ka¿dych innych warunkach kosztowa³yby prawdziw¹ fortunê. Tymczasem w Japonii<br />
powstaj¹ filmy o stokrotnie ni¿szym bud¿ecie, a czêsto stoj¹ce na o wiele wy¿szym poziomie,<br />
30
ni¿ najdro¿sze produkcje najwiêkszych œwiatowych producentów animacji. Dla przyk³adu, anime<br />
Ghost in the Shell, wyprodukowana za niespe³na piêæ milionów dolarów, to prawdziwe dzie-<br />
³o. Zarówno grafika – w du¿ej mierze komputerowa, animacja, scenariusz i re¿yseria (Mamoru<br />
Oshii) wspiê³y siê na wy¿yny jakoœci. Kto by³by w stanie wyprodukowaæ takie cudo na Zachodzie<br />
za tak œmieszne pieni¹dze To, rzecz jasna, jeden z wielu przyk³adów. O wiele szybciej by³a<br />
przecie¿ legendarna ju¿ i kultowa zarazem Akira Katsuhiro Otomo – dzie³o wybitne, zarówno<br />
pod wzglêdem animacji, re¿yserii, jak i reprezentowanych wartoœci.<br />
Dzisiaj nawet tak rdzennie amerykañscy bohaterowie jak Supermen czy Batman przenieœli<br />
siê do Japonii – zerknijcie kiedyœ na listê nazwisk zamykaj¹cych jeden z tych filmów (a nie na<br />
ok³adkê kasety!), a ujrzycie rzecz dziwn¹ – wiêkszoœæ nazwisk nie bêdzie nale¿a³a do Amerykanów.<br />
Oblicza mangi<br />
Obcuj¹c z mang¹ nale¿y sobie uœwiadomiæ jedn¹, bardzo istotn¹<br />
rzecz – czytaj¹c mangê, czy te¿ ogl¹daj¹c anime, wkraczamy<br />
w œwiat stworzony przez inn¹, skrajnie odmienn¹ od naszej kulturê.<br />
Pewne aspekty ¿ycia codziennego tam uwa¿ane za coœ normalnego,<br />
tutaj zadziwiaj¹, a nawet szokuj¹. Albo patrz¹c z innej strony – ka¿-<br />
de anime klasyfikowane jest wed³ug grup wiekowych, identycznie<br />
jak klasyczny film – tutaj mo¿na znaleŸæ absolutnie WSZYSTKO.<br />
Manga i anime jest tak szerokim medium, ¿e mimo, i¿ dokonano<br />
podzia³u tematycznego na liczne gatunki i podgatunki, chwilami nasuwa<br />
siê pytanie o sens takiej operacji, gdy¿ bez przesady mo¿na<br />
powiedzieæ, ¿e nie ma tematyki, której manga by nie poruszy³a. Swoje mangi maj¹ dzieci, nastolatki,<br />
doroœli, uczniowie, sportowcy, kucharze, kierowcy, mi³oœnicy tañca, sztuki, historii, sensacji, erotyki,<br />
horroru, science fiction, romansu – wszyscy, bez wyj¹tku.<br />
Co w takim razie oznacza to dla mi³oœnika szeroko pojêtej fantastyki, czy te¿ dla fana jednego z jej<br />
podgatunków Wnioski s¹ bardzo proste – manga to fantastyka, tyle, ¿e podana w innej formie. ZnaleŸæ<br />
tutaj mo¿na absolutnie wszystko, s¹ opowieœci fantasy (np. Record of Lodoss War, Magic Knight<br />
Rayearth, Slayers, RG Veda), sf/cyberpunk (np. Ghost in the Shell, Akira, Neon Genesis Evangelion,<br />
Armitage III), bardzo wa¿n¹ i niezwykle ciekaw¹ podgrup¹ s¹ tutaj tzw. WIELKIE ROBOTY, potê¿ne<br />
humanoidalne maszyny sterowane przez wykwalifikowanych operatorów – opowieœci z wielkimi robotami<br />
w rolach g³ównych to bardzo charakterystyczny element i wielki rozdzia³ w mandze i anime. S¹<br />
tutaj równie¿ wszelkiego rodzaju opowieœci grozy, pocz¹wszy od tych krwawych, a¿ po te pe³ne mistycyzmu.<br />
Usi¹dŸcie na chwilê i zastanówcie siê, co w fantastyce Wam siê najbardziej podoba, a gdy ju¿<br />
odpowiecie sobie na to pytanie, wtedy siêgnijcie po mangê i w³aœnie tego poszukajcie – gwarantujê, ¿e<br />
na pewno to znajdziecie.<br />
A w czym naprawdê tkwi si³a mangi<br />
Przede wszystkim, w ró¿norodnoœci. Wspó³czesny japoñski komiks dociera dos³ownie wszêdzie:<br />
do dzieci, nastolatków, doros³ych, uczniów, sportowców, kucharzy, szoferów, tancerzy, historyków,<br />
szachistów, wêdkarzy, filatelistów i dewiatów. Ktoœ znajdzie tam wznios³e idea³y, ktoœ – seks i przemoc,<br />
ktoœ inny – po prostu dobr¹ zabawê, ale bez w¹tpienia najwiêksz¹ porcjê prze¿yæ zagwarantowano<br />
nie komu innemu, lecz w³aœnie mi³oœnikom fantastyki. Jeœli dodaæ do tego perfekcjê wykonania i pog³êbiony<br />
wizerunek, powstanie MANGA, w której wszystko mo¿e siê zdarzyæ, w której nie ma miejsca<br />
na sztuczne happy endy i w której wyobraŸnia – tak autora jak i czytelników – dzia³a na najwy¿szych<br />
obrotach.<br />
Pawe³ Musia³owski<br />
Witold Nowakowski<br />
31
Kino<br />
Bardzo Dziki Zachód. Re¿. Barry Sonnenfeld;<br />
obs.: Will Smith, Kevin Kline, Kenneth Branagh,<br />
Salma Hayek. Czas proj. 107 min. USA 1999.<br />
Czego w tym filmie nie ma! Ogromne mechaniczne<br />
paj¹ki, szalej¹ce po szynach poci¹gi, zwariowany<br />
wynalazca. przepiêkne kobiety na z Salm¹<br />
Hayek czele, no i Will Smith w roli g³ównej. Najnowszy<br />
obraz re¿ysera Facetów w czerni, Barry’ego<br />
Sonnenfelda, to pomieszanie kina akcji, komedii<br />
i westernu. Dwaj agenci federalni przybywaj¹ na<br />
Dziki Zachód, by odnaleŸæ niebezpiecznego<br />
przestêpcê.<br />
Gwiezdne wojny: Czêœæ I – Mroczne widmo. Re¿.<br />
George Lucas; obs.: Ewan McGregor, Liam<br />
Neeson, Natalie Portman, Jake Lloyd. USA 1999.<br />
O tym filmie by³o g³oœno, zanim jeszcze powsta³.<br />
Im bli¿ej do premiery, tym bardziej widzów ogarnia<br />
sza³. Bo Gwiezdne wojny to nie tylko film, to wielki<br />
przemys³. Premierze najnowszego dzie³a George’a<br />
Lucasa towarzyszy ukazanie siê ksi¹¿ek, p³yt, gier<br />
komputerowych, zabawek, ubrañ i innych gad¿etów,<br />
zwi¹zanych z postaciami gwiezdnej sagi. Miejmy<br />
tylko nadziejê, ¿e sam film nie zaginie przy tej ca³ej<br />
oprawie.<br />
Carrie 2. Re¿. Katt Shea; obs.: Emily Bergl, Jason<br />
London, Amy Irving, Dylan Bruno. USA<br />
1999.<br />
Historia znana z powieœci Kinga i g³oœnego filmu<br />
De Palmy. Bohaterka filmu, Rachel, posiada niezwyk³e<br />
zdolnoœci telekinetyczne, dziêki którym...<br />
Jeœli pamiêtacie Carrie, to z pewnoœci¹ wiecie, o co<br />
chodzi. Niestety, obraz wyre¿yserowany przez Katt<br />
Shea, niczym nowym was nie zaskoczy. A szkoda,<br />
bo materia³ wyjœciowy jest naprawdê wspania³y.<br />
Wideo<br />
Goœcie, goœcie II. Korytarz czasu. Re¿. Jean-Marie<br />
Poire; obs.: Jean Reno, Christian Clavier, Muriel<br />
Robin. Francja 1998. (W)<br />
Kontynuacja przygód bohaterów niezwykle<br />
popularnego tak¿e w Polsce filmu Goœcie, goœcie.<br />
Okazuje siê, ¿e w czasie wyprawy w przysz³oœæ<br />
zniknê³y rodowe klejnoty pewnego szlachetnego<br />
rodu. Jedynym ratunkiem przed utrat¹ honoru jest<br />
odszukanie owych dóbr. Chc¹c nie chc¹c, trzeba<br />
zorganizowaæ kolejn¹ wyprawê w przysz³oœæ.<br />
Babe – œwinka w mieœcie. Re¿. George Miller;<br />
obs.: James Cromwell, Magda Szubanski, Mary<br />
Stein. USA/Australia 1998. (W)<br />
Kontynuacja niezwykle popularnej opowieœci<br />
Babe – œwinka z klas¹. Sympatyczny prosiaczek<br />
podejmuje siê teraz jeszcze powa¿niejszego zadania.<br />
Wyrusza do miasta, by tam szukaæ pomocy dla farmy,<br />
któr¹ zamieszkuje.<br />
Ksi¹¿ê Egiptu (animowany). Re¿. Brenda Chapman,<br />
Steve Hickner, Simon Wells. USA 1998. (W)<br />
Historia Moj¿esza w wersji rysunkowej. Ten film,<br />
dziêki znakomitym zdjêciom i rewelacyjnej muzyce<br />
(motyw przewodni zaœpiewa³y w duecie Mariah<br />
Carey i Whitney Houston) mo¿e œmia³o konkurowaæ<br />
z najwiêkszymi przebojami Disneya. Zaœ przy okazji<br />
najm³odsi poznaj¹ biblijn¹ opowieœæ o Moj¿eszu<br />
i dziesiêciu przykazaniach.<br />
Vampirella. Re¿. Jim Wynorski; obs. Talisa Soto,<br />
Roger Daltrey, Richard Joseph Paul. USA 1996.<br />
(W)<br />
Jest seksowna, piêkna i elegancka. Vampirella<br />
z planety Drakulon przybywa na Ziemiê w poszukiwaniu<br />
œwie¿ej krwi. Poluje na wampiry, które zabi-<br />
³y jej ojca, i marzy, by poznaæ smak zemsty. Przemierza<br />
wiêc œwiat, a ostrzyæ sobie na ni¹ zêby bêd¹<br />
nawet najbardziej oziêb³e wampiry.<br />
Zaczarowany ogród Tomka. Re¿. Willard Carroll;<br />
obs.: Greta Scacchi, James Wilby, Joan Plowright.<br />
USA 1999. (K)<br />
Dziesiêcioletni Tom spêdza wakacje u wujostwa.<br />
Nie jest z tego powodu zbyt zadowolony, tym bardziej<br />
¿e dom, w którym mieszka, nie ma ogrodu.<br />
Pewnej nocy jednak dzieje siê coœ niezwyk³ego –<br />
ca³y dom, wraz z mieszkañcami, przenosi siê w inny<br />
czas.<br />
Notki o filmach<br />
drukujemy dziêki uprzejmoœci redakcji<br />
magazynu Cinema<br />
32
Philip K. Dick: Czysta gra. Prze³. Magdalena Gawlik.<br />
Prószyñski i S-ka, Warszawa 1999, s. 481. Seria „Nowa Fantastyka”.<br />
Cena det. 24,00 z³.<br />
Philip K. Dick: Inna Ziemia. Prze³. Marta KoŸbia³. Amber,<br />
Warszawa 1999, s. 176. Seria „Mistrzowie SF i Fantasy”.<br />
Cena det. 17,80 z³.<br />
Dwie nowe ksi¹¿ki jednego z najwybitniejszych w ostatnim<br />
pó³wieczu amerykañskich autorów fantastyki. Czysta gra, trzeci<br />
ju¿ tom opowiadañ zebranych Dicka wydawanych przez oficynê<br />
Prószyñski i S-ka, przynosi utwory z lat 50., w których przewija<br />
siê obsesyjny Dickowski temat: „kto jest cz³owiekiem, a kto<br />
tylko siê nim wydaje (lub za takowego podaje)”. Inna Ziemia<br />
to z kolei opowieœæ o przeludnionej Ziemi z przysz³ego stulecia:<br />
typowy Dickowski bohater – czarny kandydat na prezydenta<br />
USA w 2080 r. – choæ pozornie pozbawiony szans, z determinacj¹<br />
walczy o realizacjê swej utopijnej wizji.<br />
Jonathan Kellerman: Bomba zegarowa. Prze³. Pawe³<br />
C³apak. Amber, Warszawa 1999, s. 416. „Srebrna Seria”.<br />
Cena det. 22,80 z³.<br />
Powieœæ sensacyjna amerykañskiego autora, z zawodu pediatry<br />
i psychologa, znanego u nas m.in. z ksi¹¿ek Diabelski<br />
walc, Oczy do wynajêcia, Niedobra mi³oœæ. Tym razem g³ówny<br />
bohater Kellermana, wspó³pracuj¹cy z policj¹ psycholog dzieciêcy<br />
Alex Delaware, stara siê rozwik³aæ zagadkê strzelaniny,<br />
której sprawczyni – m³oda dziewczyna – jest, jak siê okazuje,<br />
tylko narzêdziem w czyichœ rêkach...<br />
Kim Newman: Krwawy Baron. Anno Drakula 1918. Prze³.<br />
Janusz Ochab. Prószyñski i S-ka, Warszawa 1999, s. 352.<br />
Seria „Nowa Fantastyka”. Cena det. 25,00 z³.<br />
Kontynuacja omawianej niedawno w tym miejscu powieœci<br />
Anno Drakula. Krwawy Baron to horror rozgrywaj¹cy siê w ramach<br />
„historii równoleg³ej”. Choæ pomys³, by uczyniæ hrabiego<br />
Drakulê g³ównodowodz¹cym wojsk niemieckich i austriackich<br />
podczas I wojny œwiatowej, wydaje siê, delikatnie mówi¹c,<br />
ekstrawagancki, pomys³owoœæ, poczucie humoru i pracowitoœæ<br />
autora (który akcjê swej powieœci opar³ na szczegó³owych studiach<br />
historycznych) musi budziæ podziw.<br />
Mirek Saski: Kamienie Zapomnianego Boga. Amber, Warszawa<br />
1999, s. 384. Seria „Wielkie Serie Fantasy”. Cena<br />
det. 24,80 z³.<br />
Debiut w dziedzinie literatury fantasy polskiego autora,<br />
którego pisarski pseudonim nie powiniem brzmieæ obco<br />
w uszach czytelników Notesu Wydawniczego. Gratulujê Saskiemu<br />
– tym szczerzej, ¿e Kamienie Zapomnianego Boga to dobrze<br />
wymyœlona i z profesjonaln¹ wpraw¹ napisana opowieœæ<br />
fantastyczna. Historia rozgrywa siê na zniszczonej kataklizmem<br />
atomowym Ziemi, zaludnionej przez nielicznych ludzi i czêsto<br />
zmutowanych potomków innych jej mieszkañców...<br />
T.H. White: Rycerz spod Ciemnej Gwiazdy. Prze³. Jolanta<br />
Kozak. „Œwiat Ksi¹¿ki”, Warszawa 1999, s. 272.<br />
Piêcioczêœciowy cykl powieœciowy jednego z klasyków literatury<br />
fantasy, angielskiego pisarza T.H. White’a, zosta³ oparty<br />
na legendach arturiañskich i zatytu³owany „By³ sobie raz na<br />
zawsze król”. W polskim t³umaczeniu<br />
cykl zosta³ przerwany po dwóch<br />
pierwszych tomach, znakomicie przed laty prze³o¿onych przez<br />
Jolantê Kozak i opublikowanych w wydawnictwie Editions Spotkania.<br />
Na szczêœcie, po d³ugiej przerwie znalaz³ siê wydawca<br />
nastêpnych tomow. Czytaj¹c Rycerza spod Ciemnej Gwiazdy –<br />
pe³n¹ poezji i humoru, zabarwion¹ lekko ironi¹ historiê Lancelota<br />
i jego mi³oœci do królowej Ginewry – warto zdaæ sobie<br />
sprawê, ¿e bez cyklu powieœciowego White’a wspó³czesna literatura<br />
fantasy, a przynajmniej jej nawiêksze osi¹gniêcia – nie<br />
mog³aby prawdopodobnie w ogóle zaistnieæ.<br />
Connie Willis: Nie licz¹c psa. Prze³. Danuta Górska.<br />
Prószyñski i S-ka, Warszaawa 1999, s. 523. Seria „Nowa<br />
Fantastyka”. Cena det. 29,00 z³.<br />
Connie Willis: Zaæmienie. Prze³. Marek Cegie³³a. Prószyñski<br />
i S-ka, Warszawa 1999, s. 288. Seria „Nowa Fantastyka”.<br />
Cena det. 12,50 z³.<br />
Powieœæ i tom opowiadañ autorki, ktora kilka lat temu sw¹<br />
Ksiêg¹ S¹du Ostatecznego niemal natychmiast zdoby³a najwy¿-<br />
sze uznanie œwiatowych – w tym równie¿ polskich –<br />
mi³oœników fantastyki naukowej. Connie Willis dowiod³a<br />
wszechstronnoœci swego pisarskiego talentu; tym razem równie¿<br />
pisarka proponuje nam stylizowan¹ na tradycyjny XIX-<br />
-wieczny romans przygodowy powieœæ o przygodach podró¿nika<br />
w czasie wys³anego do Anglii A.D. 1880 oraz zbiorek znakomitych<br />
opowiadañ science fiction, opatrzonych krótkimi autorskimi<br />
komentarzami.<br />
Orson Scott Card: Alvin Czeladnik. Prze³. Piotr W. Cholewa.<br />
Prószyñski i S-ka, Warszawa 1999, s. 383. Seria „Nowa<br />
Fantastyka”.<br />
Orson Scott Card: Mozaika. Prze³. Ma³gorzata Fia³kowska,<br />
Cezary Fr¹c. Amber, Warszawa 1999, s. 208. Seria „Mistrzowie<br />
SF i Fantasy”.<br />
Orson Scott Card: Zagubieni ch³opcy. Prze³. Dariusz Kopociñski.<br />
Prószyñski i S-ka, Warszawa 1999, s. 447. Seria<br />
„Nowa Fantastyka”.<br />
Trzy wydane ostatnio ksi¹¿ki jednego z najlepszych wspó³czesnych<br />
amerykañskich autorów fantastyki, twórcy m.in. cyklu<br />
powieœciowego zapocz¹tkowanego Gr¹ Endera. Kolejnym,<br />
czwartym tomem innego cyklu Carda – rozgrywaj¹cej siê w na<br />
wpó³ historycznej, na wpó³ fantastycznej XIX-wiecznej Ameryce<br />
„Opowieœci o Alvinie Stwórcy” – jest opublikowany w³aœnie<br />
Alvin Czeladnik. Z kolei Mozaika to zbiór opowiadañ fantastycznych<br />
tego pisarza (który krótsze formy prozatorskie uprawia<br />
doϾ rzadko), opatrzonych jego autorskimi komentarzami.<br />
Najbardziej oryginalny utwór z tego tomu, zatytu³owany tam<br />
Zaginieni ch³opcy, pisarz rozszerzy³ do rozmiarów powieœci,<br />
któr¹ – wydan¹ jako Zagubieni ch³opcy – mamy okazjê porównaæ<br />
z pierwowzorem.<br />
Glen Cook: Zapada cieñ wszystkich nocy. Prze³. Jan Kar-<br />
³owski. Rebis, Poznañ 1999, s. 285.<br />
Powieœæ fantasy otwieraj¹ca nowy siedmiotomowy cykl znanego<br />
polskim mi³oœnikom fantastyki Glena Cooka (m.in. autora<br />
serii ksi¹¿ek o Czarnej Kompanii) zatytu³owany „Imperium<br />
33
Grozy”. Standardowa fabu³a zosta³a sprawnie zrealizowana<br />
przez tego doœwiadczonego producenta fantastycznych seriali.<br />
Philip K. Dick: Trzy stygmaty Palmera Eldritcha. Prze³. Zbigniew<br />
A. Królicki. Rebis, Poznañ 1999, s. 141. Seria<br />
„Salamandra”.<br />
Drugie, poprawione wydanie polskiego przek³adu jednej<br />
z najlepszych powieœci tego wyj¹tkowo oryginalnego autora.<br />
W Polsce jako pierwszy lansowa³ Dicka, chwal¹c go zreszt¹<br />
w³aœnie m.in. za Trzy stygmaty..., Stanis³aw Lem. Ksi¹¿kê<br />
z czystym sumieniem mogê poleciæ mi³oœnikom dobrej (co nie<br />
znaczy ³atwej) literatury, którzy fantastyki w zasadzie nie bior¹<br />
do rêki.<br />
David Eddings: Ukryte miasto. Ksiêga trzecia Tamuli. Prze³.<br />
Paulina Braiter, Proszyñski i S-ka, Warszawa 1999, s. 512.<br />
Seria „Nowa Fantastyka”.<br />
Ostatni (zaledwie trzeci, co u tego autora s³ynnego piêcioksi¹gu<br />
Belgariady i piêciotomowego Malloreonu wcale nieczêste)<br />
tom cyklu fantasy bêd¹cego „odroœl¹” innej trylogii Eddingsa,<br />
Elenium. Laik gubi siê w tym kompletnie, ale entuzjaœci<br />
chwytaj¹ wszystko w lot i z zapa³em poch³aniaj¹ te bardzo<br />
sprawnie i – co najwa¿niejsze – z du¿ym poczuciem humoru<br />
napisane powieœci.<br />
Terry Goodkind: Bractwo Czystej Krwi. Prze³. Lucyna Targosz.<br />
Rebis, Poznañ 1999, s. 600.<br />
Trzeci tom cyklu fantasy „Miecz Prawdy”, którego dwie poprzednie<br />
czêœci – Pierwsze prawo magii oraz Kamieñ £ez –<br />
omawia³em swego czasu w tej rubryce. W zapowiedziach czêœæ<br />
czwarta, ale czy ostatnia Czas oczekiwania mo¿na sobie skracaæ<br />
lektur¹ Bractwa Czystej Krwi, zw³aszcza ¿e rozmiary ksi¹¿ki<br />
– szeœæset stron doœæ œcis³ego druku – zepewni¹ rozrywkê na<br />
d³u¿szy okres.<br />
Stephen King: Podpalaczka. Prze³. Krzysztof Soko³owski.<br />
Prószyñski i S-ka, Warszawa 1999, s. 419.<br />
Wznowienie powieœci Stephena Kinga przed kilku laty opublikowanej<br />
przez wydawnictwo Phantom Press (któ¿ je jeszcze<br />
pamiêta!) pod oryginalnym angielskim tytu³em Firestarter –<br />
z powodów, które nigdy nie bêd¹ do koñca zrozumia³e (zdaje<br />
siê, ¿e chodzi³o o skojarzenie ksi¹¿ki z kr¹¿¹c¹ wówczas na kasetach<br />
wideo pod tym tytu³em filmow¹ adaptacj¹ powieœci).<br />
Podpalaczkê trzeba zaliczyæ raczej do powieœci science fiction<br />
ni¿ do horrorów, a choæ powieœæ nie nale¿y do najwybitniejszych<br />
dokonañ pisarskich Kinga, czyta siê j¹ z zaciekawieniem<br />
i przyjemnoœci¹.<br />
Dean Koontz: Odwieczny wróg. Prze³. Pawe³ Korombel.<br />
Prószyñski i S-ka, Warszawa 1999, s. 388.<br />
Wznowienie jednego z najlepszych horrorów tego niezwykle<br />
p³odnego amerykañskiego pisarza, rywala Stephena Kinga. Otwieraj¹ca<br />
fabu³ê scena przyjazdu dwóch m³odych kobiet do niewielkiego<br />
miasteczka – gdzie mimo wyraŸnych œladów dopiero<br />
co przerwanej ludzkiej aktywnoœci nie ma nikogo prócz kilku<br />
trupów – mimo ¿e wykorzystuje chwyty od dawna stosowane<br />
w literaturze grozy (wystarczy przypomnieæ opisy w zagadkowych<br />
okolicznoœciach opuszczonych statków, w rodzaju Mary<br />
Celeste), jest w swoim rodzaju znakomita. Dalej bywa ró¿nie,<br />
ale na ogó³ nieŸle...<br />
Mary Doria Russell: Wróbel. Prze³. Andrzej Polkowski. Zysk<br />
i S-ka, Poznañ 1999, s. 492. Seria „Kameleon”.<br />
Debiut powieœciowy amerykañskiej autorki pracuj¹cej naukowo<br />
jako antropolog (zajmowa³a siê m.in. kanibalizmem).<br />
Rozgrywaj¹ca siê w XXI wieku historia tragicznej w skutkach<br />
naukowej misji, kierowanej przez jezuitow, ktorej celem ma<br />
byæ kontakt z pozaziemsk¹ cywilizacj¹, zosta³a uznana za wydarzenie<br />
literackie nie tylko w œrodowisku mi³oœnikow fantastyki.<br />
Felicity Savage: Pokora Garden: niedokoñczona biografia.<br />
Prze³. Joanna Wo³yñska. Zysk i S-ka, Poznañ 1999, s. 334.<br />
Debiut powieœciowy m³odej amerykañskiej autorki fantasy.<br />
Historia obdarzonej niezwyk³ym talentem œmiertelniczki w niezwyk³ej<br />
krainie rz¹dzonej przez bogów.<br />
Lewis Shiner: Mgnienia. Prze³. Miros³aw P. Jab³oñski. Zysk<br />
i S-ka, Poznañ 1999, s. 391. Seria „Kameleon”.<br />
Powieœæ „fantastyczno-rockandrollowa”, wyró¿niona nagrod¹<br />
The World Fantasy Award. Bohater, pasjonuj¹cy siê muzyk¹<br />
m³odzie¿ow¹ z lat 60., odkrywa w sobie zadziwiaj¹cy talent:<br />
potrafi powo³aæ do ¿ycia tak¹ muzykê swoich idoli – Beatlesów,<br />
Jima Morrisona i innych – której w rzeczywistoœci nigdy<br />
nie nagrali, ale któr¹ mogli nagraæ. Opowieœæ Shinera jest<br />
oczywiœcie w pe³ni czytelna tylko dla tych, którzy pamiêtaj¹<br />
tytu³y i melodie, o których siê w niej bezustannie mówi, ale nie<br />
trzeba byæ nawet fanatycznym wielbicielem rocka, aby doceniæ<br />
oryginalnoœæ jej pomys³u i sprawnoœæ jego literackiego opracowania.<br />
Robert Silverberg: Czarnoksiê¿nicy Majipooru. Prze³.<br />
Krzysztof Soko³owski. Prószyñski i S-ka, Warszawa 1999,<br />
s. 528. Seria „Nowa Fantastyka”.<br />
Pi¹ta ju¿ czêœæ cyklu fantasy o ogromnej planecie Majipoor,<br />
na której od tysi¹cleci ¿yj¹ ludzie oraz inne gatunki<br />
myœl¹cych istot, ³¹cznie z pierwotnymi mieszkañcami, Zmiennokszta³tnymi.<br />
Tym razem uczestniczymy w skomplikowanych<br />
pa³acowych i dyplomantycznych intrygach (w opisywaniu<br />
których Silverberg jest specjalist¹) maj¹cych rozstrzygn¹æ kwestiê<br />
dziedziczenia tronu na Majipoorze.<br />
Michael Marshall Smith: Zmieniaki. Prze³. Krzysztof Fordoñski.<br />
Rebis, Poznañ 1999, s. 358. Seria „Salamandra”.<br />
Czarna utopia wspó³czesnego brytyjskiego autora fantastyki.<br />
Wizja œwiata przysz³oœci, w którym klony ¿yj¹cych ludzi<br />
(oczywiœcie tylko tych, których staæ na horrendalny wydatek<br />
z tym zwi¹zany) s¹ hodowane na specjalnych farmach jako ¿ywe<br />
magazyny „czêœci zamiennych” dla swoich bliŸniaczych w³aœcicieli.<br />
Neal Stephenson: Zamieæ. Prze³. Jêdrzej Polak. Zysk i S-<br />
ka, Poznañ 1999, s. 495. Seria „Kameleon”.<br />
Powieœæ amerykañskiego pisarza znanego u nas jako autor<br />
Diamentowego wieku, w 1997 r. uhonorowanego nagrod¹ SFinksa<br />
przez polskich czytelników fantastyki. Zamieæ zaliczana jest<br />
do nurtu cyberpunk, zapocz¹tkowanego Neuromancerem Williama<br />
Gibsona, a w zacytowanej na ok³adce ksi¹¿ki recenzji z<br />
The New York Times Book Review nazywa siê j¹ „oryginalnym<br />
dzie³em, ³¹cz¹cym rzeczywistoœæ wirtualn¹, sumeryjskie mity<br />
i niemal wszystko, co by³o pomiêdzy nimi, w jedn¹ wspania³¹<br />
ca³oœæ gigathrillera epoki informatycznej”.<br />
Notki o ksi¹¿kach<br />
autorstwa Marka Gumkowskiego<br />
drukujemy dziêki uprzejmoœci redakcji<br />
Notesu Wydawniczego<br />
34
OTO IDZIE ARLENE... JEDNO<br />
SPOJRZENIE TYCH MGLISTYCH<br />
OCZU, A MIÊKN¥ MI KOLANA.<br />
POSZED£BYM DLA NIEJ NA<br />
KONIEC ŒWIATA.<br />
DOTKNIJ TYLKO MOJEGO<br />
MISIA, PANIUSIU, A BÊDZIESZ<br />
ZDRAPYWAÆ SWOJE SZTUCZNE<br />
RZÊSY Z SUFITU<br />
© 1981 United Feature Syndicate
NOWY DWUMIESIÊCZNIK POŒWIÊCONY<br />
GROM FABULARNYM I FANTASTYCE<br />
ju¿ od 1 paŸdziernika, we wszystkich dobrych ksiêgarniach RPG<br />
(od 15 paŸdziernika w sieci salonów KMPiK)<br />
140 stron czarno-bia³ych<br />
12 stron kolorowej wk³adki<br />
W pierwszym numerze miêdzy innymi:<br />
* „W cieniu” – po raz pierwszy na polskim rynku przygoda maj¹ca miejsce<br />
w kosmosie – autorstwa £ukasza Cychowskiego<br />
* „Opowieœæ zimowa” – scenariusz Ignacego Trzewiczka<br />
* „Innego koñca œwiata nie bêdzie” – nowe spojrzenie<br />
na œwiaty cyberpunkowe – Rafa³a Glówki<br />
* „Smoczy duch” – najnowsze opowiadanie EugeniuszaDêbskiego<br />
* Felietony autorstwa:<br />
Jacka Inglota, Eugeniusza Dêbskiego oraz Andrzeja Pilipiuka<br />
* „Poligon” – prawdziwa gratka dla mi³oœników systemów<br />
bitewnych przygotowana przez Bogus³awa Dawca<br />
* grafiki m.in. braci Tomasza i Michala Oraczów oraz Radka Gruszewicza<br />
* a tak¿e jesienna gawêda, arkana magii, arkana walki, smocze sprawy,<br />
szermierz, teoria spisku, podró¿nik Marceli, skrzynka narzêdziowa,<br />
materia³y do najpopularniejszych gier fabularnych, piêæ stron komiksu...<br />
www.rpg-portal.pl<br />
Fragmenty wszystkich artyku³ów, adresy sklepów, zasady sprzeda¿y wysy³kowej,<br />
informacje o klubach i konwentach...<br />
Miesiêcznik - biuletyn Œl¹skiego <strong>Klub</strong>u <strong>Fantastyki</strong>. Redaguj¹: Piotr W. Cholewa (red.<br />
wydania), El¿bieta Gepfert, Marek Nelec, Piotr Raku Rak, Arkadiusz Sroka.<br />
Adres: ul. Pocztowa 16, skr. poczt. 502, 40-956 Katowice.<br />
Tel. (wtorek 16.00–18.00) 253 98 04. E-mail: skf@skf.w.pl<br />
Konto: PKO BP II O/Katowice, 10202326-51998-270-1-111<br />
Biuletyn dostêpny w Inte<strong>nr</strong>ecie pod adresem http://gate.math.us.edu.pl/~pcholewa<br />
Wydawnictwo bezp³atne.<br />
36