Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
można było dostać na obiad kotlet lub kotlet, który to bogaty wybór był przyczyną opisanego<br />
wcześniej zamówienia pizzy. Tymczasem jednak, mimo czarnych przewidywań, zbierali się<br />
uczestnicy. Przyjechali: Jo’Asia z Szymonem Sokołem, uzajdlona ostatnio Ania Brzezińska<br />
z mężem Gregiem Wiśniewskim, Witold „Szaman” Siekierzyński z Agnieszką (żoną), a także<br />
Tomasz Z. Majkowski z nieznaną jeszcze szerzej Małgosią. Następnego dnia samozwańcza<br />
komisja niezależnych ekspertów w składzie mieszanym stwierdziła autorytatywnie, że Majkosz<br />
głupi nie jest.<br />
Ze względu na dość kameralny charakter Zahconu, za dnia życie koncentrowało się w dużej<br />
części w Green Roomie, opróżnianym systematycznie z herbatników i wafelków w kolorowych<br />
opakowaniach, a wieczorami przenosiło do centrum Torunia, za każdym razem do pizzerii. Za<br />
pierwszym razem zaistniała konieczność patrzenia ludziom w talerze w celu wypłoszenia ich<br />
i zdobycia stolików. Nastąpiło nieznaczne przemeblowanie, następnie aneksja połowy menu<br />
leżącego na barze, po czym spis zamówień został przedstawiony kelnerom. Jako że nie wszyscy<br />
dostali równocześnie, Michał Dagajew skorzystał z okazji i drażnił zamawianiem drugiej porcji<br />
TZMa, który jeszcze nie dostał pierwszej. I na tym właściwie skończył się piątek, tylko Saddie,<br />
Witek Witaszewski i Leslie palili sobie daleko na koronie fortu kameralne, indiańskie ognisko.<br />
Sobotę rozpocząłem, znowu zegżdaczony, siedząc na bramce wejściowej i kasując akredytacje.<br />
W okolicy kręcili się organizatorzy LARPów, których zebrało się równocześnie przynajmniej<br />
pięć. Przyjechali Wikingowie w liczbie nieustalonej,<br />
ponieważ ich jarl zapomniał czegoś załatwić do końca. Na<br />
szczęście najpierw dotarł zwiadowca, który uprzedził<br />
organizatorów. Wojownicy przebrali się w stroje ludowe<br />
i natychmiast pobili na dziedzińcu fortu, podczas gdy<br />
kompania irlandzka czekała na swojego wodza udzielającego<br />
się na spotkaniu z redakcją „Magii i Miecza”<br />
w charakterze jednego z redaktorów. Tymczasem jednak<br />
przyjechali przedstawiciele Poznania pod wodzą Marcina<br />
Bronharda i zostawili mi na bramce swoje fanziny, które<br />
dołączyły do papierowej Framzety w oczekiwaniu na<br />
kupujących. Mnie zaś zaczęło się robić trochę zimno i coraz<br />
tęskniej spoglądałem na odległe o zaledwie dziesięć metrów<br />
zalane słońcem podwórze fortu, do którego nie mogłem się<br />
dostać z braku zmiennika.<br />
Z przodu Leslie, w głębi Greg z halabardą<br />
(fot. P. Pluta)<br />
W końcu jednak pojawił się takowy, więc poszedłem się chwilę powygrzewać, a niedługo<br />
później –– wzięty przez zaskoczenie – prowadziłem spotkanie z Anią Brzezińską. Spotkanie<br />
miało temat raczej luźny, a pewien dość nieoczekiwany kierunek nadała mu Ola Mochocka,<br />
zadająca pytania na temat matek-Polek w czasach szlacheckich. Częścią rozrywkową zajęli się<br />
posiadacze aparatów fotograficznych, w tym i ja, robiący zdjęcia Ani w różnych pozach (zarówno<br />
jej, jak i swoich). Wszystkich przebił jednak Michał Dagajew, który włożył do tego celu białe<br />
rękawiczki. Po Ani pałeczkę, a właściwie – biorąc pod uwagę tematykę – raczej pałkę, przejęli<br />
Wikingowie, ja zaś zostałem zaszczycony możliwością towarzyszenia prelegentce i jej dostojnemu<br />
małżonkowi w obiedzie. Po drodze zastanawialiśmy się, acz nie było to dla nas wielkim<br />
problemem, dlaczego Wojtek Orliński jedzie za nami na szosowych światłach. Zdaje się, że<br />
sam nie wiedział. Zwiedziwszy przypadkowo, z braku planu miasta, okolice toruńskiego rynku,<br />
trafiliśmy wreszcie do „Uśmiechu sołtysa”, czy jak się ta restauracja nazywała. Ze względu na<br />
rozmach kucharza na jedzeniu spędziliśmy dość dużo czasu, a i tak nie wszystkim udało się<br />
pokonać całość dań. Zwłaszcza po WO została na talerzu kiełbasa, która odbierała apetyt<br />
31