Miesięcznik nr. 140

Miesięcznik nr. 140 Miesięcznik nr. 140

05.02.2015 Views

W międzyczasie ktoś zamknął drzwi na zasuwę, żeby do sali nie zaglądały osoby z zewnątrz, co spowodowało komentarze: „O, już nas odcięli!...” Trzeci etap był najciekawszy i najbardziej malowniczy. Na stoliku przyczepione były cztery jaja (podobne trochę do baloników okręconych krepiną – ależ ci Obcy umieją się maskować...), uczestnicy zaś z zawiązanymi oczami musieli podejść do stołu i jednym ciosem sztyletu je zlikwidować. Kiedy udało im się tylko z dwoma, w konkurencji zaczęła brać udział publiczność. Jeden z chłopaków wziął na siebie rolę detektora i pikaniem naprowadzał ich na cel, żeby było łatwiej. Utrudnienia jednakże też były: czasem chłopcy odsuwali stół, odwracali go o 180 0 , a na koniec nawet wynieśli za drzwi. Cytat dnia: „Nie macać jaj!!” W piątek rano część z nas była niewyspana, bo do późna w noc uczestniczyliśmy w tradycyjnych konwentowych zajęciach w podgrupach, a poza tym Babilon stoi niedaleko kościoła i od bladego świtu co godzina budziły nas dzwony brzmiące tak, jakby ktoś z całej siły walił w cynową patelnię. Ponieważ nie nadaję się do udziału w konkursie muzycznym, poszłam na wykład Edyty Rudolf o istotach fantastycznych; nie wydawał się wnosić nic nowego do mojej wiedzy, więc odlepiłam się od krzesła i poszłam kupić sobie film do aparatu. Zajęło mi to zaledwie pół godziny (w centrum dużego miasta wojewódzkiego) i zdążyłam w sam raz na prelekcję Jo’Asi i PWCa o świecie Dysku. Potem Tadeusz A. Olszański bardzo interesująco opowiadał o micie Potopu i jego związkami z prawdziwą historią. Stwierdził, że być może początki tej opowieści (obecnej we wszystkich kulturach świata) tkwią jeszcze w okresie gwałtownego topnienia lodów po epoce lodowcowej, choć wersja z naszego kręgu kulturowego ma Jo’Asia i PWC opowiadają o świecie Dysku (fot. P. Pluta) najprawdopodobniej związek z zalaniem zamieszkałych terenów u wybrzeży Morza Czarnego. Dyskusja panelowa o mitach nauki przerodziła się w dyskusję chaotyczną, w której nikt nie wiedział, o czym właściwie mowa, ale wszyscy zażarcie przekrzykiwali się nawzajem. Zapamiętałam jedynie, że naziści – wierząc w teorię wklęsłego świata – szukali swoich U– bootów na niebie, i że kara śmierci skutecznie zapobiega recydywie. Wiele zabawy dostarczył nam konkurs „Miliarder”, zorganizowany przez Szymona Sokoła i Jo’Asię Słupek, a poprowadzony przez M.M Rokitę z rozwlekłością godną zawodowego prezentera teleturniejów. Ania Brzezińska na swojej prelekcji o kobietach w fantastyce najpierw długo opowiadała historię niejakiej Adeli, córki Wilhelma (Zdobywcy, jak się okazało), by następnie szybko rozprawić się ze stereotypami kobiet w literaturze przygodowej. Dyskusję poniekąd kontynuowałyśmy w kuluarach, tzn. przy stoliku w holu, gdzie Ania udzielała autografów (komuś podpisała się na książce Eddingsa, bo akurat taką miał). Katarzyna Sawczuk opowiadała nam o pisanej przez siebie powieści fantasy, w której panuje całkowite, absolutne równouprawnienie płci, a my tłumaczyłyśmy jej, dlaczego to nie jest możliwe i że rycerz w ciąży to nie jest dobry pomysł. Ania Brzezińska: Przepraszam na chwilę. Muszę spytać mojego męża, jako dostarczyciela pożywienia, gdzie jest pizza. 26

Chciałam pójść na konkurs „Mroczna zabawa dla niewtajemniczonych”, ale się nie odbył z powodu braku organizatorów, poszłam więc na kalambury, gdzie wraz z Ewą Białołęcką, Edytą Rudolf i Cranberry utworzyłyśmy drużynę pod nazwą Zombies, co dość dokładnie oddawało nasz stan o tak późnej godzinie. Zajęłyśmy drugie miejsce. Całkiem nas to usatysfakcjonowało, zwłaszcza, że wygrałyśmy z chłopcami Puszona, którzy niejedne już kalambury wygrali (trzeba było widzieć, jak profesjonalnie pokazywali hasło „Świat Dysku”). Pierwsze miejsce zajęła drużyna, która na początku była tak nieprzytomna, że na pytanie prowadzącego „Nazwa...” odparli po kilku sekundach milczenia „Nazwa!”, ale potem okazali się najlepsi. Sobota rozpoczęła się legendarnym z dawna oczekiwanym, hiperortodoksyjnym konkursem gwiezdnowojennym, który prowadzili Darth Kasia, Jedi Silvana oraz rebeliancki mechanik Laisar – wszyscy oczywiście w odpowiednich strojach. Konkurs był morderczy, bowiem za błędne odpowiedzi odejmowano punkty, a błędnymi odpowiedziami było również wykazywanie się wiedzą niepochodzącą z filmu, trzeba więc było bardzo uważać, które imiona i nazwy tam nie padają (np. Mon Mothma). Pytania były w sześciu kategoriach – każdą trzeba było wybrać przynajmniej raz. Najszybciej skończyły się „Cytaty”. Dla mnie osobiście najstraszliwsza była „Muzyka”, bo niby muzykę z GW każdy zna doskonale, ale Laisar puszczał wybrane fragmenty od tyłu, w zmienionym tempie albo robił zmyłki. Madzik (po wyczerpującej naradzie swojej drużyny): Nam się wydaje, że to napisy końcowe. Laisar: Dobrze wam się wydaje. To są napisy końcowe. Tyle, że z Supermana. W drugim etapie, do którego tradycyjnie nie udało mi się przejść, pojawiło się jeszcze rozpoznawanie dźwięków oraz cieni, starannie wyrysowanych przez Kasię, a pokazywanych tak, że najpierw trzeba było ustalić, czy nie są bokiem albo do góry nogami. Tym, którym się to wydaje proste, wyjaśniam, że wcale nie jest tak łatwo rozpoznać Luke’a wylatującego przez rozbite okno w Mieście Chmur albo siedzącego w fotelu Yodę (widoczny był tylko czubek jednego ucha). Dogrywka odbywała się już na korytarzu, bo wygoniono nas z sali – konkurs trwał ponad dwie godziny i nie zdążyłam na prelekcję o epigonach Sapkowskiego. Potem Silvana poszła na pokaz broni japońskiej, a my na konkurs sprawnościowy „Zostań Jedi”, organizowany przez Laisara na pokładzie rekreacyjnym czyli dziedzińcu. Obecność niedużej sadzawki nasuwała przypuszczenia, że będziemy z niej musieli wyciągnąć myśliwiec, ale Laisar miał dla nas w zanadrzu inne zadania. Rycerz Jedi musi się wykazać spokojem, sprawnością fizyczną, celnością oraz elokwencją, więc trzeba było kolejno: przenieść kubeczek od kawy na plastikowej łyżeczce jak najdalej, skakać przez skakankę, rzucić butelkę po Coli do oddalonego Demonstracja japońskiego miecza – prawdziwego (fot. Paweł Pluta) o kilkanaście kroków pudełka i z przeżutą krówką w ustach wypowiedzieć zdanie w rodzaju „Stół z powyłamywanymi nogami.” Ci, którzy zakwalifikowali się do drugiego etapu, musieli jeszcze udowodnić, że potrafią rozwiązać każdy problem (= węzeł na sznurku) oraz przejść test na wyczuwanie Mocy, czyli trafić kijem w rzucony zza pleców plastikowy kubeczek. Kasia zrobiła to niesamowicie profesjonalnie i w rezultacie wygrała konkurs, co było swoistą perwersją, jako że cały dzień chodziła w stroju Lady Sith. W nagrodę dostała różne gwiezdnowojenne rzeczy, m.in. tamagochi z Yodą. 27

W międzyczasie ktoś zamknął drzwi na zasuwę, żeby do sali nie zaglądały osoby z zewnątrz,<br />

co spowodowało komentarze: „O, już nas odcięli!...”<br />

Trzeci etap był najciekawszy i najbardziej malowniczy. Na stoliku przyczepione były cztery<br />

jaja (podobne trochę do baloników okręconych krepiną – ależ ci Obcy umieją się maskować...),<br />

uczestnicy zaś z zawiązanymi oczami musieli podejść do stołu i jednym ciosem sztyletu je<br />

zlikwidować. Kiedy udało im się tylko z dwoma, w konkurencji zaczęła brać udział publiczność.<br />

Jeden z chłopaków wziął na siebie rolę detektora i pikaniem naprowadzał ich na cel, żeby było<br />

łatwiej. Utrudnienia jednakże też były: czasem chłopcy odsuwali stół, odwracali go o 180 0 , a na<br />

koniec nawet wynieśli za drzwi.<br />

Cytat dnia: „Nie macać jaj!!”<br />

W piątek rano część z nas była niewyspana, bo do późna w noc uczestniczyliśmy w tradycyjnych<br />

konwentowych zajęciach w podgrupach, a poza tym Babilon stoi niedaleko kościoła<br />

i od bladego świtu co godzina budziły nas dzwony brzmiące tak, jakby ktoś z całej siły walił<br />

w cynową patelnię.<br />

Ponieważ nie nadaję się do udziału w konkursie<br />

muzycznym, poszłam na wykład Edyty Rudolf o istotach<br />

fantastycznych; nie wydawał się wnosić nic nowego do mojej<br />

wiedzy, więc odlepiłam się od krzesła i poszłam kupić sobie<br />

film do aparatu. Zajęło mi to zaledwie pół godziny<br />

(w centrum dużego miasta wojewódzkiego) i zdążyłam<br />

w sam raz na prelekcję Jo’Asi i PWCa o świecie Dysku.<br />

Potem Tadeusz A. Olszański bardzo interesująco<br />

opowiadał o micie Potopu i jego związkami z prawdziwą<br />

historią. Stwierdził, że być może początki tej opowieści<br />

(obecnej we wszystkich kulturach świata) tkwią jeszcze<br />

w okresie gwałtownego topnienia lodów po epoce<br />

lodowcowej, choć wersja z naszego kręgu kulturowego ma<br />

Jo’Asia i PWC opowiadają o świecie<br />

Dysku (fot. P. Pluta)<br />

najprawdopodobniej związek z zalaniem zamieszkałych terenów u wybrzeży Morza Czarnego.<br />

Dyskusja panelowa o mitach nauki przerodziła się w dyskusję chaotyczną, w której nikt<br />

nie wiedział, o czym właściwie mowa, ale wszyscy zażarcie przekrzykiwali się nawzajem.<br />

Zapamiętałam jedynie, że naziści – wierząc w teorię wklęsłego świata – szukali swoich U–<br />

bootów na niebie, i że kara śmierci skutecznie zapobiega recydywie.<br />

Wiele zabawy dostarczył nam konkurs „Miliarder”, zorganizowany przez Szymona Sokoła<br />

i Jo’Asię Słupek, a poprowadzony przez M.M Rokitę z rozwlekłością godną zawodowego<br />

prezentera teleturniejów.<br />

Ania Brzezińska na swojej prelekcji o kobietach w fantastyce najpierw długo opowiadała<br />

historię niejakiej Adeli, córki Wilhelma (Zdobywcy, jak się okazało), by następnie szybko<br />

rozprawić się ze stereotypami kobiet w literaturze przygodowej. Dyskusję poniekąd<br />

kontynuowałyśmy w kuluarach, tzn. przy stoliku w holu, gdzie Ania udzielała autografów (komuś<br />

podpisała się na książce Eddingsa, bo akurat taką miał). Katarzyna Sawczuk opowiadała nam<br />

o pisanej przez siebie powieści fantasy, w której panuje całkowite, absolutne równouprawnienie<br />

płci, a my tłumaczyłyśmy jej, dlaczego to nie jest możliwe i że rycerz w ciąży to nie jest dobry<br />

pomysł.<br />

Ania Brzezińska: Przepraszam na chwilę. Muszę spytać mojego męża, jako<br />

dostarczyciela pożywienia, gdzie jest pizza.<br />

26

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!