31.01.2015 Views

Szko ła Pod sta wo wa w Rącz nej - e-Gazeta - Liszki

Szko ła Pod sta wo wa w Rącz nej - e-Gazeta - Liszki

Szko ła Pod sta wo wa w Rącz nej - e-Gazeta - Liszki

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Ska za na za nie win ność<br />

Właśnie minęła 60. rocznica Procesu kurii krakowskiej<br />

(21–27 stycznia 1953). Kilkanaście miesięcy po śmierci kard.<br />

Ada ma Sa pie hy wła dze ko mu ni stycz ne aresz to <strong>wa</strong> ły księ ży<br />

pra cu ją cych w ku rii. Bru tal ny mi me to da mi wy mu sza li zeznania,<br />

które miały w złym świetle po<strong>sta</strong>wić duchowieńst<strong>wo</strong><br />

krakowskie. Do sprawy dołączono postępo<strong>wa</strong>nie przeciw ks.<br />

Jó ze fo wi Le li cie (w cza sie <strong>wo</strong>j ny wi ka re mu w Lisz kach),<br />

współpracującemu z polskimi ośrodkami emigracyjnymi za<br />

po śred nic twem by łe go żoł nie rza NOW -AK Ja na Szpon dra.<br />

In ne go ka pła na, wi ka re go w Lisz kach, ks. Jó ze fa Fu da le go<br />

ze wzglę du na zły <strong>sta</strong>n zdro wia (tor tu ro <strong>wa</strong> ny pod czas śledzt<strong>wa</strong>)<br />

są dzo no od dziel nie. O po dzie le nie się wspo mnie nia mi<br />

z tamtych dni poprosiłem Panią Stefanię Szacoń (z domu Rospond)<br />

– bez praw nie aresz to <strong>wa</strong> ną 19 wrze śnia 1952 r.,<br />

i w wyniku tego procesu skazaną na 6 lat więzienia.<br />

Adam Ko<strong>wa</strong>lik – Areszto<strong>wa</strong>no Panią za to jedynie, że działa<br />

ją cy w pa trio tycz <strong>nej</strong> or ga ni za cji emi gra cyj <strong>nej</strong> przy rod ni brat<br />

Jan Szpon der wy słał na Pa ni na zwi sko prze sył kę do ks. Jó ze fa<br />

Fu da le go.<br />

Stefania Szacoń: – Do <strong>sta</strong> łam kart kę od bra ta, że wy sy ła mi<br />

upominek imieninowy. Dołączoną puszkę z napisem „zupa” i„rzeczy<br />

użytku męskiego” miałam oddać ks. Fudalemu. Pół godziny po<br />

doręczeniu paczki wkroczyło UB.<br />

Przed aresz to <strong>wa</strong> niem, jesz cze la tem, mie li śmy w miesz kaniu<br />

lokatora przysłanego przez Gminę. Był u nas d<strong>wa</strong> tygodnie.<br />

Dziwny facet. Przyszedł tutaj jako poborca podatkowy, a przesiady<strong>wa</strong>ł<br />

pod kasztanami… Później w czasie śledzt<strong>wa</strong> pytali o różne<br />

fak ty, kto do nas przy cho dzi itp. Wszyst ko wie dzie li. Po tem po -<br />

znałam go na schodach w UB, na Placu In<strong>wa</strong>lidów. Widziałam<br />

tam tak że „li sto no sza”, któ ry przy niósł pacz kę, w ra mach, jak<br />

twierdził, czynu społecznego.<br />

Gdy wkro czy ło UB ja pra wie mia łam w kuch ni roz ło żo ną<br />

ba lię z pra niem. Po ka za li mi na kaz re wi zji, le gi ty ma cje ubowskie.<br />

Prze wró ci li dom do gó ry no ga mi. Naj pierw za py ta li mnie<br />

czy do <strong>sta</strong> łam pacz kę. Ja mó wię: – „Tak do <strong>sta</strong> łam”. Dzi wi li się, że<br />

nie roz pa ko <strong>wa</strong> na, a mnie jak by Duch Św. na tchnął – nie roz cięłam<br />

tych sznur ków. Ma ma chcia ła roz pa ko <strong>wa</strong>ć, ale ja po <strong>sta</strong> nowi<br />

łam, że nie. Coś mi to już nie gra ło.<br />

Roz pa ko <strong>wa</strong> li ją od ra zu. Pusz kę dla księ dza od <strong>sta</strong> wi li na<br />

bok. Najpierw powysypy<strong>wa</strong>li wszystko z innych puszeczek. Wreszcie<br />

wzię li się za „zu pę”. Za czę li otwie rać. Za u<strong>wa</strong> ży łam, że wewnątrz<br />

była stearyna z kulkami ołowiu. Pomyślałam sobie: „Ładna<br />

spra<strong>wa</strong>”. W środku była puszeczka, niby z sokiem, obłożona<br />

jakimiś instrukcjami. W niej było poupychane 10 tys. w banknotach<br />

100 zło to wych. To ja się tyl ko od wró ci łam do ma my i powiedziałam:<br />

„Parę lat nie moich”.<br />

W tym cza sie aresz to <strong>wa</strong> li tak że mo ją sio strę Sta ni sła wę,<br />

sz<strong>wa</strong>gra Adama Ko<strong>wa</strong>lika, Edka Chachlicę. Tylko Michasia Ko<strong>wa</strong>lika<br />

na razie nie złapali, bo zdążył uciec. Księdza Fudalego nie<br />

było wtedy w domu. Akurat w ten piątek byłam z dziewczynami<br />

z Żywego Różańca w Czernichowie na pogrzebie proboszcza. Lało<br />

wtedy jak nieszczęście. Myśmy przyjechały do Liszek, a ksiądz<br />

Fudali pojechał prawdopodobnie do Krako<strong>wa</strong>.<br />

Z do mu za bra li mnie ok. 18-tej i za wieź li na Plac In <strong>wa</strong> lidów.<br />

Tam by łam ca łą noc do po łu dnia w so bo tę. Nie wpu ści li<br />

mnie do ce li, tyl ko od ra zu wzię li na śledz t<strong>wo</strong>. O 12- tej w po łudnie<br />

przewieźli mnie na Montelupich. I od razu do pokoju śledcze<br />

go. Do celi tra fi łam do pie ro o 24-tej, w nie dzie lę, gdy im po<br />

prostu padłam ze zmęczenia.<br />

Człowiek już halucynacji do<strong>sta</strong><strong>wa</strong>ł, bo w koło jedno i to samo.<br />

Co na pi sa li pro to kół, to zno wuż od no <strong>wa</strong>. Chcie li mnie złapać<br />

na jakimś słówku. W końcu padłam ze zmęczenia. Dopiero<br />

wtedy zapro<strong>wa</strong>dzili mnie do celi. Potem co chwilę zry<strong>wa</strong>li mnie<br />

ze snu i bra li na śledz t<strong>wo</strong>. By ły też stój ki, po 48 go dzin, po 24... Zależało<br />

jaki kaprys miał śledczy. Psychicznie po prostu ludzi wykań<br />

cza li, a już o ubli ża niu to nie wspo mnę.<br />

Kobiety może trakto<strong>wa</strong>li łagodniej. Na mężczyznach mścili<br />

się bardzo. Mam znajomego, który przetr<strong>wa</strong>ł pacyfikację w Rad<strong>wa</strong>nowicach.<br />

Niemcy rozstrzelali żonę, rozstrzelali teścia, zo<strong>sta</strong>ło<br />

tyl ko 8-mie sięcz ne dziec ko. On się ukrył. Po <strong>wo</strong>j nie też sie dział<br />

w sprawie związa<strong>nej</strong> z działalnością mojego brata. Jemu paznokcie<br />

zry<strong>wa</strong>li żywcem.<br />

A. K. – Jak Pa ni za pa mię ta ła sa mą roz pra wę<br />

S. Sz.: -Roz pra <strong>wa</strong> mia ła cha rak ter po ka zo wy. Na du żej sali<br />

w fabryce Zieleniewskiego zgromadziło się mnóst<strong>wo</strong> ludzi. Także<br />

z na szych oko lic. My na ła wie oskar żo nych. Ca ły ten sąd. Da <strong>wa</strong>li<br />

nam lep sze je dze nie, że by śmy mó wi li, to co oni chcie li.<br />

Przed roz pra wą wzię li mnie na stój kę na 48 go dzin. Da li ol -<br />

brzymi arkusz papieru z pytaniami i kazali napisać co będę mówić<br />

w są dzie. Nic im nie na pi sa łam. W koń cu mnie pu ści li. Na<br />

dru gi dzień zno wu po <strong>sta</strong> wi li mnie za ka rę, tak że za ja kiś czas<br />

straciłam przytomność. Nie wiem czy zo<strong>sta</strong>łam polana <strong>wo</strong>dą, nie<br />

pamiętam już. Zapro<strong>wa</strong>dzili mnie do celi. Ale niczego się nie dowiedzieli.<br />

Na rozprawę chcieli mnie elegancko ubrać. Przynieśli jakieś<br />

fu tro. Chcie li zro bić ze mnie da mę. Ja po szłam w tym s<strong>wo</strong> im sfaty<br />

go <strong>wa</strong> nym ubra niu, w któ rym wzię li mnie z do mu. Spa łam<br />

w nim… Zresztą nocami brali mnie na przesłuchania. Tylko człowiek<br />

się po ło żył, za chwi lę drzwi się otwie ra ły.<br />

Kiedyś do celi naprzeciwko wsadzili ks. Fudalego. Myśleli że<br />

bę dzie my roz ma wiać przez drzwi. Ale on tam miał prze cież kapu<br />

sia. Ja też mia łam ka pu sia – ta ką Zo się. Jak chcia łam coś powiedzieć,<br />

mówiłam szeptem, gdy ją wypro<strong>wa</strong>dzali. Prawie w każdej<br />

celi był donosiciel.<br />

A. K. – Przed sądem zezna<strong>wa</strong>ła Pani nie bacząc na naciski<br />

śledczych<br />

S. Sz.: – Mó wi łam to co chcia łam. Lu dzie są tyl ko ludź mi,<br />

je den wy trzy ma wię cej, dru gi mniej. Trze ba się by ło po pro stu zaprzeć,<br />

żeby nikogo nie wsypać, by raczej chronić każdego. Wtedy<br />

siedzi się zupełnie inaczej. Zdarzały się takie przypadki, że ktoś<br />

ko goś wsy pał, to po tem cięż ko by ło mu sie dzieć.<br />

Po wyroku trzymali mnie do października na Montelupich,<br />

czyli w sumie 13 miesięcy. W październiku wywieźli nas do więzienia<br />

w Fordonie. Siostra moja pojechała do Grudziądza. Potem<br />

młodsze koleżanki związane z tą sprawą pojechały do Inowroc-<br />

18<br />

Ziemia Lisiecka • styczeń/luty 2013 (1/65)

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!