30.01.2015 Views

Studentnik nr 98 w formacie *.pdf - Kielce

Studentnik nr 98 w formacie *.pdf - Kielce

Studentnik nr 98 w formacie *.pdf - Kielce

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Opowiadanie<br />

15<br />

SuperRoman powoli otwiera³ oczy. Nie by³o to ³atwym zadaniem. Chcia³ rozetrzeæ rêk¹ obola³y<br />

ty³ g³owy, gdy uœwiadomi³ sobie, ¿e trudno tego dokonaæ bêd¹c przywi¹zanym do krzes³a.<br />

W³aœciwie niewiele jest rzeczy, które mo¿na robiæ bêd¹c przywi¹zanym do krzes³a. A na<br />

pewno nie takich, o których mo¿na by opowiadaæ przed 23. Rozejrza³ siê po pokoju. Wype³niony<br />

by³ aparatur¹. Du¿e skrzynie, ca³e ich rzêdy b³yskaj¹ce nierównomiernie œwiate³kami i wydaj¹cymi<br />

przeró¿ne odg³osy, takie jak ping, tit i... i jeszcze raz ping. A nad drzwiami wisia³ du¿y zegar cyfrowy<br />

i odmierza³ czas. Nieuchronnie w dó³. – No to siê wpakowa³em – pomyœla³.<br />

SuperRoman<br />

i W³aœciwy W³adys³aw odc.1<br />

Kilka godzin wcześniej.<br />

– Romuś!<br />

Roman przyspieszył kroku udając,<br />

że nie usłyszał.<br />

– Romuś, zaczekaj!<br />

Roman przyspieszył jeszcze bardziej.<br />

Gdyby to były zawody w chodziarstwie,<br />

zdyskwalifikowano by go<br />

za podbieganie.<br />

– Dlaczego ona przyczepiła się akurat<br />

do mnie – pomyślał. – Przecież po<br />

ziemi chodzi tylu przeróżnych ludzi o oryginalnym<br />

guście estetycznym. Któremuś<br />

na pewno spodobałaby się. Albo przynajmniej<br />

doceniłby jej kuchnię. Albo poczucie<br />

humoru. Ktoś na pewno znalazłby<br />

sobie w niej coś do docenienia. A ona ze<br />

wszystkich facetów na ziemi musiała<br />

przyssać się właśnie do mnie. Jak glonojad<br />

jakiś. Krwiożerczy glonojad.<br />

Roman nie lubił Marty, ale trudno<br />

mu się dziwić. To tak jakby wymagać od<br />

królików w laboratorium, żeby polubili<br />

laborantów z igłami.<br />

– Na filmach za superbohaterami,<br />

czy to w przebraniu, czy nie, biegają<br />

zawsze fajne dziewczynki. Superman,<br />

Batman. Ci to mają życie! Jeden ma<br />

fajną dziennikareczkę, drugi fajniutką<br />

panią doktor. A za mną biega to... stworzenie.<br />

Nawet Tarzan ma lepiej. Jane<br />

jest niczego sobie, a ten nawet nie<br />

ma kostiumu, tylko gania po dżungli<br />

w gatkach w panterkę. A może to jest<br />

sposób – Nagle oczom Romana ukazało<br />

się wybawienie. Można by rzecz,<br />

że było to wybawienie z gatunku tych<br />

niepozornych. Tak około metra sześćdziesięciu<br />

wzrostu i pięćdziesięciu kilku<br />

kilogramów wagi – słowem Diana.<br />

– Cześć Diana. Co u ciebie słychać<br />

– zapytał Roman nie zwalniając tempa.<br />

– Potowarzyszysz mi w drodze Super!<br />

Też właśnie szłaś zobaczyć się z Władysławem<br />

No to idziemy w tym samym<br />

kierunku. – Mówiąc to Roman chwycił<br />

rozmówczynię pod ramię, przechodząc<br />

obok niej na pełnej prędkości.<br />

– Ale... jak Kto Po co – próbowała<br />

odnaleźć się w tym wszystkim,<br />

Diana.<br />

– Proszę cię, nie zadawaj za dużo<br />

pytań. I nie rozglądaj się. Marta mnie<br />

ściga. Pójdziemy sobie, porozmawiamy<br />

z Władysławem i będzie wszystko<br />

w porządku.<br />

– No dobrze. Właściwie dlaczego<br />

wszyscy mówią o nim Władysław,<br />

a nie na przykład Władek, Vlad, czy<br />

Władimir<br />

– Bo inaczej się zawiesza.<br />

– Co<br />

– Reaguje tylko na Władysław. Inaczej<br />

możesz do niego mówić i mówić,<br />

a on i tak nie słucha. Kiedyś ktoś nawet<br />

próbował mu wytłumaczyć, że Władek<br />

to zdrobnienie od Władysław...<br />

– I co<br />

– I wyłączył się na etapie słowa<br />

Władek. Myślał, że to już nie do niego.<br />

Idąc i rozmawiając Diana i Roman<br />

zgubili pościg, choć raczej to on przestał<br />

ich gonić. Marta miała w zwyczaju, widząc<br />

obiekt swej obsesji w towarzystwie<br />

osobnika przeciwnej płci niż on, zaszywać<br />

się gdzieś i spędzać czas na wbijaniu<br />

szpilek w zdjęcie owego osobnika.<br />

Zardzewiałych. Żeby bardziej bolało.<br />

Władysław siedział w swoim pokoju<br />

na czwartym piętrze jednego z budynków<br />

uczelni. Nerwowo przerzucał<br />

papierki na biurku. Nie wprawiony obserwator<br />

mógłby pomyśleć, że czegoś<br />

szuka. Nic bardziej mylnego. Nerwowe<br />

przerzucanie papierków na biurku to<br />

było jego ulubione zajęcie.<br />

Roman i Diana wsiedli do windy.<br />

Roman lubił jeździć windami. Ale nie<br />

po prostu windami. Windami na uczelni.<br />

Takiej podróży zawsze towarzyszył<br />

dreszczyk emocji. Te trzaski, zgrzyty,<br />

odgłosy szurania. To jak stąpanie nad<br />

przepaścią. W zimie. W śliskich butach.<br />

W czasie odwilży.<br />

– A! – krzyknęła Diana, kiedy winda<br />

zatrzymała się z głośnym zgrzytem.<br />

– Dlaczego stoimy Dlaczego zgasło<br />

światło<br />

– Spokojnie, nic się nie dzieje.<br />

– próbował uspokoić ją Roman. – To<br />

na pewno drobna awaria i za chwilę<br />

pojedziemy dalej.<br />

Roman ocenił w myślach sytuację<br />

– winda zatrzymała się między piętrami.<br />

Przez szybkę w drzwiach zobaczyć można<br />

było samą podłogę czwartego piętra.<br />

Władysław kończył po raz piąty<br />

przekopywać się przez nawierzchnię<br />

swojego biurka, kiedy usłyszał skrzypienie<br />

otwieranych drzwi.<br />

– Roman, no naresz... – kim jesteście<br />

– Zginiemy tu! – beczała Diana.<br />

– Zginiemy marnie! Nikt nas tu nie<br />

odnajdzie, nikt!<br />

– Uspokój się, tu jest cała masa<br />

ludzi. Za chwilę ktoś zawiadomi technika<br />

– pocieszał ją Roman naciskając<br />

niedziałający przycisk alarmowy, gdy<br />

nagle kątem oka zauważył przed oczyma<br />

stopy. Ktoś przechodził w pośpiechu<br />

po czwartym piętrze. Wszedł do pokoju.<br />

Szybki skan w myślach topografii uczelni<br />

dał Romanowi jednoznaczny wynik<br />

– ten ktoś wszedł do pokoju Władysława.<br />

Widział stopy trzech osób. Najpierw<br />

różowe buty, potem dwie pary cięższych<br />

– czarnych. Wiedział, że coś jest nie<br />

tak. Zwłaszcza, że Władysław nalegał,<br />

żeby się dziś z nim spotkać. Mówił, że to<br />

coś ważnego. Był zaniepokojony.<br />

– Diana muszę Ci coś powiedzieć<br />

– powiedział Roman drżącym głosem.<br />

– Chcesz powiedzieć, że zginiemy...<br />

Jestem zbyt młoda...<br />

– Nie, nie to. Wiesz, chciałem ci to<br />

powiedzieć już wcześniej, ale... jakoś<br />

nigdy nie było okazji, nie przeszło mi to<br />

przez gardło...<br />

Diana przestawała powoli płakać<br />

i słuchała z zaciekawieniem. Można by<br />

nawet rzec, że dla niej zacięta winda<br />

przestała już istnieć.<br />

– No i muszę teraz... chciałem to<br />

zrobić jakoś lepiej... – kontynuował<br />

zmieszany Roman – w ciekawszej<br />

scenerii...<br />

– Mów, mów, sceneria nie ma znaczenia.<br />

Oczy Diany przybrały wyraz maślany.<br />

– Bo... ja... nie wiem jak to powiedzieć.<br />

– Oj, wykrztuś to, głuptasie.<br />

Diana miała świeczki w oczach.<br />

– Ja jestem SuperRomanem. Musiałem<br />

ci to powiedzieć, bo tam jest<br />

Władysław, mój przyjaciel i podejrzewam,<br />

że grozi mu niebezpieczeństwo.<br />

– I to mi chciałeś powiedzieć<br />

– w oczach Diany pojawiły się pioruny,<br />

ogień, krew i cała masa nieuzasadnionej<br />

przemocy. – Ty głupi bucu! – skwitowała.<br />

– Ja myślałam, że chcesz mi<br />

wyznać, że mnie ko... W niebezpieczeństwie<br />

– dodała dziewczyna, u której<br />

pragmatyzm zawsze stał wyżej w hierarchii<br />

niż romantyzm.<br />

– Tak, podejrzewam, że coś mu<br />

grozi. Ja mu nie pomogę, ale Super-<br />

Roman...<br />

– To startuj. Na co czekasz<br />

Roman błyskawicznie zamienił się<br />

w SuperRomana przy skrywanej uciesze<br />

Diany, na oczach której tworzyła się historia.<br />

Zwłaszcza, że owa historia nosiła<br />

obcisły kostium.<br />

– I na co czekasz Aż ci brawo zacznę<br />

bić!<br />

– Nie, aż mi nóżkę zrobisz, żebym<br />

mógł wyjść sufitem.<br />

Roman wspiął się na dach kabiny,<br />

otworzył drzwi włazu, wbiegł do pokoju<br />

Władysława i... poczuł jak ogarnia go<br />

błogość, ciemność i migrena. I to ten<br />

typ migreny wywołany wieszakiem na<br />

ubrania uderzającym w głowę.<br />

Ciąg dalszy nastąpi...<br />

rys. M. Szatański<br />

KezloK<br />

kezlok@tenbit.pl<br />

www.studentnik.tu.kielce.pl

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!