Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
I nadzieja ogarniała go coraz potężniej. Chwilami wydawało mu się rzeczą niemal<br />
pewną, że Danusia wróci do Spychowa, pod Zbyszkową możną opiekę… „A chłop tęgi<br />
jest — myślał — nie da ci jej nikomu ukrzywdzić”. I począł przypominać sobie z pewnym<br />
rozrzewnieniem wszystko, co o Zbyszku wiedział: „Bił w Niemców pod Wilnem,<br />
na pojedynkę z nimi chadzał, Fryzów¹⁷¹⁷, których ze stryjcem pozwali, poćwiertował,<br />
w Lichtensteina też bił, od tura¹⁷¹⁸ dziecko bronił i tamtych czterech pozwał, którym<br />
pewnikiem nie daruje”. Tu podniósł Jurand oczy ku górze i rzekł:<br />
— Ja ją Tobie, Boże, a Ty Zbyszkowi!<br />
I uczyniło mu się jeszcze raźniej, sądził bowiem, że skoro ją Bóg młodziankowi podarował,<br />
to przecie¹⁷¹⁹ nie pozwoli Niemcom z siebie zadrwić, z rąk ich ją wyrwie, choćby<br />
cała potęga krzyżacka nie puszczała. Lecz potem znów jął myśleć o Zbyszku: „Ba! nie<br />
tylko chłop tęgi, ale i szczery jak złoto. Będzie jej strzegł, będzie ją miłował i daj, Jezu,<br />
dziecku jako możesz najlepiej, ale widzi mi się, że przy nim nie pożałuje ni książęcego<br />
dworca, ni ojcowego kochania…” Na tę myśl powieki Juranda zwilgotniały nagle i w sercu<br />
zerwała mu się ogromna tęsknota. Chciałby przecie jeszcze dziecko w życiu widzieć<br />
i kiedyś, kiedyś umrzeć w Spychowie przy tych dwojgu, nie zaś w ciemnych piwnicach<br />
krzyżackich. Ale wola boska!… Szczytno było już widać. Mury rysowały się we mgle coraz<br />
wyraźniej, bliska już była godzina ofiary, więc zaczął się jeszcze pokrzepiać i tak do<br />
siebie mówić:<br />
— Jużci, że wola boska! Ale wieczór żywota bliski. Kilka roków¹⁷²⁰ więcej, kilka mniej,<br />
wyjdzie na jedno. Hej! chciałoby się jeszcze na oboje dzieci pojrzeć, ale po sprawiedliwości,<br />
to człek się nażył. Czego miał doznać, doznał, kogo miał pomścić, pomścił. A teraz co?<br />
Radziej¹⁷²¹ do Boga niż do świata, a skoro trzeba przycierpieć, to trzeba. Danuśka ze<br />
Zbyszkiem, choćby im było najlepiej, nie zapomną. Pewnie, że nieraz będą wspominać<br />
a uradzać: gdzie też jest? żyw-li czy też już u Boga w wiecu?… Będą przepytywać i może<br />
się dowiedzą. Łapczywi są na pomstę Krzyżacy, ale i na wykup łapczywi. Zbyszko by<br />
nie pożałował, aby choć kości wykupić. A na mszę to z pewnością nieraz dadzą. Uczciwe<br />
u obojga serca i kochające, za co ich, Boże, i Ty, Matko Najświętsza, błogosław.<br />
Gościniec stawał się nie tylko coraz szerszy, ale się i zaludniał. Ciągnęły ku miastu<br />
wozy z drzewem i słomą. Skotarze¹⁷²² pędzili bydło. Od jezior wieziono na saniach zmarzłą<br />
rybę. W jednym miejscu czterech łuczników wiodło na łańcuchu chłopa, widać za<br />
jakieś przewinienie, na sąd, gdyż ręce miał z tyłu związane, a na nogach kajdany, które<br />
zawadzając o śnieg, ledwie pozwoliły mu się poruszać. Ze zdyszanych jego nozdrzy i ust<br />
wychodził oddech w kształcie kłębów pary, a oni, popędzając go, śpiewali. Ujrzawszy<br />
Juranda, poczęli spoglądać na niego ciekawie, dziwiąc się widocznie ogromowi jeźdźca<br />
i konia, ale na widok złotych ostróg i rycerskiego pasa pospuszczali kusze ku ziemi na<br />
znak powitania i czci. W miasteczku było jeszcze ludniej i gwarniej, ustępowano jednak<br />
z pośpiechem zbrojnemu mężowi z drogi, ów zaś przejechał główną ulicę i skręcił ku<br />
zamkowi, który otulony w tumany¹⁷²³ podnoszące się z fosy zdawał się jeszcze spać.<br />
Lecz nie wszystko naokół spało, a przynajmniej nie spały wrony i kruki, których całe<br />
stada wichrzyły się na podniesieniu stanowiącym dojazd do zamku, łopocąc skrzydłami<br />
i kracząc. Jurand, podjechawszy bliżej, zrozumiał powód tego ptasiego wiecu. Oto obok<br />
drogi wiodącej do bramy zamkowej stała obszerna szubienica, na niej zaś wisiały ciała<br />
czterech mazurskich chłopów krzyżackich. Nie było najmniejszego powiewu, więc trupy,<br />
które zdawały się spoglądać na własne stopy, nie kołysały się, chyba wówczas gdy czarne<br />
ptactwo siadało im na ramiona i na głowy, przepychając się wzajem, trącając w powrozy<br />
i dziobiąc o pospuszczane głowy. Niektórzy wisielcy musieli wisieć już od dawna, gdyż<br />
czaszki ich były całkiem nagie, a nogi niezmiernie wydłużone. Za zbliżeniem się Juranda<br />
stado zerwało się z wielkim szumem, ale wnet zawróciło w powietrzu i poczęło się sadowić<br />
¹⁷¹⁷�ryz a. �ryzy�czy� — mieszkaniec Fryzji, krainy nad Morzem Północnym, obecnie stanowiącej pogranicze<br />
Niemiec, Danii i Holandii.<br />
¹⁷¹⁸��r — wymarły dziki ssak z rzędu parzystokopytnych.<br />
¹⁷¹⁹�rz�c�� — dziś popr.: przecież.<br />
¹⁷²⁰r���� (gw.) — lat.<br />
¹⁷²¹ra���� (daw.) — chętniej.<br />
¹⁷²²����arz (daw.) — pasterz.<br />
¹⁷²³���a� — mgła a. kłęby pary.<br />
������ ����������� Krzyżacy� ��� ���r��zy 206