12.11.2012 Views

PDF - Wolne Lektury

PDF - Wolne Lektury

PDF - Wolne Lektury

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

— Bo też to jest obcy obyczaj, a prawdę rzekłszy, głupi, którego u nas ludzie nie<br />

znają, chyba gdzieś na pograniczach. To i ten tu Lotaryńczyk zaczepiał po drodze szlachtę,<br />

każąc jakąś swoją panią nad inne wysławiać. Ale go nikt nie rozumiał, a jam do bitki nie<br />

dopuszczał.<br />

— Jak to? kazał swoją panią wysławiać? Bójcie się Boga! Chyba że wstydu w oczach<br />

nie ma.<br />

Tu spojrzał na zagranicznego rycerza, jakby się chcąc przekonać, jak też wygląda człowiek,<br />

który wstydu w oczach nie ma, ale w duszy musiał jednak przyznać, iż Fulko de<br />

Lorche nie wyglądał wcale na zwykłego zawalidrogę. Owszem, spod uchylonej przyłbicy<br />

patrzyły oczy łagodne i wychylała się twarz młoda, a pełna jakiegoś smutku.<br />

— Sanderus! — zawołał nagle Zbyszko.<br />

— Do usług — odpowiedział zbliżając się Niemiec.<br />

— Zapytaj się tego rycerza, jaka jest najcnotliwsza i najcudniejsza dziewka na świecie.<br />

— Jaka jest najcudniejsza i najcnotliwsza dziewka na świecie? — zapytał Sanderus.<br />

— Ulryka de Elner! — odpowiedział Fulko de Lorche.<br />

I podniósłszy oczy w górę, począł raz po razu wzdychać, Zbyszkowi zaś, gdy usłyszał<br />

takie bluźnierstwo, oburzenie zaparło dech w piersi, a gniew chwycił go tak wielki, że<br />

zdarł na miejscu ogiera; zanim jednak zdołał przemówić, Jędrek z Kropiwnicy przedzielił<br />

go koniem od cudzoziemca i rzekł:<br />

— Nie będziecie się tu wadzić.<br />

Lecz Zbyszko zwrócił się znów do przekupnia relikwij.<br />

— Powiedz mu ode mnie, że sowę miłuje.<br />

– Pan mój mówi, szlachetny rycerzu, że miłujecie sowę! — powtórzył jak echo Sanderus.<br />

Na to pan de Lorche puścił cugle i prawą ręką począł odpinać, a następnie ściągać<br />

żelazną rękawicę, po czym rzucił ją w śnieg przed Zbyszkiem, ów zaś skinął na swego<br />

Czecha, aby ją podjął ostrzem kopii.<br />

Wtem Jędrek z Kropiwnicy zwrócił się do Zbyszka z twarzą już groźną i rzekł:<br />

— Nie spotkacie się, powiadam, póki się moje stróżowanie nie skończy. Nie pozwolę,<br />

ni jemu, ni wam.<br />

— Przecie ja go nie pozwałem, jeno¹²⁸⁹ on mnie.<br />

— Ale za sowę. Dość mi tego, a który by się przeciwił… Ejże!… wiem i ja, jako pas<br />

okręcić.<br />

— Nie chcę się z wami bić.<br />

— A musielibyście ze mną, bo ja tamtego poprzysiągł bronić.<br />

— To jakże będzie? — spytał uparty Zbyszko.<br />

— Ciechanów niedaleko.<br />

— Ale co Niemiec pomyśli?<br />

— Niech mu wasz człowiek powie, że tu spotkania być nie może i że pierwej ¹²⁹⁰musi<br />

być książęce pozwoleństwo dla was, a komturowe dla niego.<br />

— Ba! a jeżeli pozwoleństwa nie dadzą?<br />

— To się przecie znajdziecie. Dość gadania.<br />

Zbyszko widząc, że nie ma rady, i rozumiejąc, że Jędrek z Kropiwnicy nie może istotnie<br />

na bitkę pozwolić, zawołał znów Sanderusa, aby wytłumaczył lotaryńskiemu rycerzowi, że<br />

bić się będą, dopiero jak staną na miejscu. De Lorche, wysłuchawszy słów Niemca, skinął<br />

głową na znak, że rozumie, a następnie wyciągnąwszy ku Zbyszkowi rękę, potrzymał przez<br />

chwilę jego dłoń i ścisnął ją mocno po trzykroć, co wedle zwyczajów rycerskich oznaczało,<br />

że bić się ze sobą gdziekolwiek i kiedykolwiek muszą.<br />

Po czym w pozornej zgodzie ruszyli ku ciechanowskiemu zamkowi, którego tępe wieże<br />

widać już było na tle zarumienionego nieba.<br />

Wjechali jeszcze za widna, lecz nim opowiedzieli się przy bramach zamkowych i nim<br />

spuszczono most, nastała głęboka noc. Przyjął ich i ugościł znajomy Zbyszkowy, Mikołaj<br />

z Długolasu, któren przywodził załodze złożonej z garści rycerstwa i trzystu niechybnych<br />

łuczników puszczańskich.<br />

¹²⁸⁹���� (daw.) — tylko.<br />

¹²⁹⁰���r��� (daw.) — najpierw.<br />

������ ����������� Krzyżacy� ��� ���r��zy 140<br />

Pojedynek

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!