Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin

Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin

sadeczanin.info
from sadeczanin.info More from this publisher
15.01.2015 Views

WWW.SADECZANIN.INFO 58 SĄDECZANIE GRUDZIEŃ 2011 Wspomnienie o Jakubie Müllerze w pierwszą rocznicę śmierci Ostatni szabas przy Jagiellońskiej Napisano o nim wiele książek i setki artykułów. Dla wielu był świadkiem minionego świata. Jakub Müller – krawiec z ulicy Romanowskiego, syn Mendla i Chany, zajął poczesne miejsce w historii, pośród wielkich i uczonych mężów świętego Sanc. Ciężko było sobie wyobrazić, że te go ro ku już nie przy je dzie do uko cha ne go mia sta. Zaw - sze mar twił się co się sta nie z pamięcią o świecie Jego dzieciństwa, kie dy umrze. Dziś mo gę na pi sać, że są - de cza nie do brze wy peł nia ją te sta ment Ja ku ba – po cząw szy od Pa ni Bar ba ry Ma le czek opie ku ją cej się cmen ta rzem i bożnicą, po organizatorów i uczestników wy da rzeń i im prez zwią za nych z Żydami sądeckimi. JAK ZA WSZE W SZA BAS UKA ZU JE SIĘ NO WE NIE BO By ło to 3 wrze śnia 2010 ro ku. Ja kub Müller tak, jak przez wie ki je go oj co wie pochylał się nad modlitewnikiem w szabasowy wieczór. Co piątek późnym popołudniem modlił się i zapalał dwie świą tecz ne świecz ki. Tak też by ło te go wieczoru. Na dworze zachodziło już słońce, ulice powoli pustoszały. Wewnątrz małej bóżniczki zbudowanej przez Natana Kriszera trwała intensywna rozmowa z Bogiem. Przerywana była co ja kiś czas przez jed ną świecz kę, któ ra tego wieczora natarczywie sama się gasiła. Nie da się zapomnieć atmosfery panującej w tym małym pomieszczeniu. Szczególnie w piątki, kiedy w powietrzu unosił się zapach wypalanej świeczki. Jesz cze dłu go w uszach bę dę miał szept modlitw w języku hebrajskim. Zawsze Jakubowa modlitwa była szeptem. Po skończonej modlitwie, jak zwykle usiedliśmy na chwilę, żeby pogawędzić. Roz ma wia li śmy o dok to rze Ja ku bie Men dle rze i Mau ry cym Ame ise nie. Wspomniałem, że odnalazłem grób rodziny tego ostatniego na cmentarzu żydowskim w Krakowie. Jakub obiecał, że jak bę dzie na Ka zi mie rzu za rok to się tam wybierzemy, bo „tak niewiele zostało grobów”- mówił. Następnym naszym tematem stał się nowosądecki kahał. Jakub wspo mi nał, że aby gło so wać na członków gminy wyznaniowej, Żydzi przy cho dzi li na Wą so wi czów 4, do siedziby kahału. Wspominał władze gminy – bogatego kupca Tenzera i adwokata Hersza Syropa. Ten świat pozosta nie już ta jem ni cą. Tak jak za wsze tajemnicą były świece szabasowe, które paliły się po wyjściu z bóżnicy, według nakazów religii mojżeszowej. Po wyjściu udaliśmy się ulicą Jagiellońską w stronę Rynku. Sądecki zegar ratuszowy, który jeszcze raz stawał się świad kiem hi sto rii, wy bi jał go dzi - nę 18.30. Spacerowym krokiem mijaliśmy ko lej ne ka mie ni ce, a Ja kub sy pał na zwi ska mi: Engländer, Ten zer, Pisz, Pennar. Nagle zrobiła się cisza w naszej roz mo wie. Po wiał chłod niej szy wiatr, a Jakub zapytał, jak wygląda zimą jego uko cha ny No wy Sącz. Za śmia łem się i po wie dzia łem, że trze ba przy je chać. Wygląda bajkowo, jak Narnia. Niestety, nie czy tał On po wie ści Le wi sa, więc nie do koń ca wie dział. Opi sa łem mu, jak wszyst ko po kry wa śnieg, a mróz osre - brza li nie elek trycz ne i ga łąz ki drzew. Akurat podjechał autobus. Jakub wsiadł i od je chał na uli cę Ry bac ką, gdzie mieszkał u państwa Maleczków.

WWW.SADECZANIN.INFO GRUDZIEŃ 2011 SĄDECZANIE 59 Młody Jakub Müller na modlitwie w ohelu cadyka Au tor z Ja ku bem Mül le rem w są - dec kij bo żni cy. 2009 rok Spotkaliśmy się już kolejnego dnia. Była to sobota – szabas. Akurat wychodził z bóżniczki i szedł na rynek maślany. Po wie dział: „Chodź to Cię na uczę handlować!” Jeszcze tej soboty nauczył mnie przedwojennej sztuki handlu. Nabył grzyby, które zabierał do Szwecji, ale ja jek już mu się nie uda ło ku pić po do - brej ce nie. Trze ba by by ło na grać Je go wymianę argumentów z handlarką i dopie ro mo żna zro zu mieć, co to jest han - del. W Ryn ku za ku pił jesz cze, jak co so - botę chałkę i odprowadziłem go na ulicę Romanowskiego – tutaj się urodził i wycho wał. Tu taj też miesz kał po woj nie z żo ną i dzieć mi. Jak co ty dzień po szedł Był ostat nim są dec kim sza me sem. Spra wo wał pie czę nad cmen ta rzem ży dow skim przy uli cy Ry bac kiej i bó żnicz ką Bajs Nusn przy uli cy Ja - giel loń skiej, ale przede wszyst kim na szą pa mię - cią o Ży dach są dec kich. na obiad do dzie ci swo ich daw nych są - siadów, państwa Bocheńskich. Przed wy jaz dem spo tka li śmy się jesz cze wie czo rem. Już ostat ni raz za - mknął bóżniczkę. Przeszedł ulicą Jagiellońską. Zmierzał drobnymi kroczkami do skle pu z an ty ka mi na ro gu Ryn ku. Tam czę sto się spo ty kał się z ludź mi. Tam go po zna łem kil ka lat wcze śniej i tam mia łem się z nim po że gnać. Sie - dząc przy herbatce tradycyjnie już opowia dał o świe cie, któ ry tkwił za Je go nie bie ski mi ocza mi. Tyl ko jesz cze On pamiętał te twarze. Mówił: „Gdybym ja był ar ty stą to bym to na ma lo wał. Tę uli - cę Kra szew skie go, gdzie gar ba rze su - szy li skó ry, to Pie kło, sta rą sy na go gę na Lwow skiej – ja to wi dzę w gło wie. Te go mia sta już nie ma”. I tak te go dnia wy szli śmy na spa cer oczami kilkuletniego chłopca od Przetaków ki, gdzie Gelb na Bo co niu miał fa - bry kę mar mo la dy. Ten prze my sło wiec umarł jeszcze przed wojną na powikłanie po operacji prostaty – przynajmniej tak głosiła plotka. Następnie myśli Jakuba bie gły na ulicz ki miesz czą ce się pod zamkiem i dalej, nad Dunajec. Opowiadał historię metr po metrze, kamień po kamieniu. Tutaj nad największą rzeką w mieście, wraz z kolegami bawił się cały rok – w lecie grali w piłkę, pływali, a w zimie jeździli na sankach. Tutaj je go są siad z Ro ma now skie go Ber ger wypasał kozy, które same były nauczone wy cho dzić z ma łej sta jen ki i sa me wra ca ły do niej. Póź niej po ja wił się w opo wie ści Ja ku ba pie karz Czu chry, mieszkający obok mostu helleńskiego, któ ry ura to wał ma łą dziew czyn kę ży - dowską przed zagładą. Wspomniał fa - bry kę cu kier ków Jur kow skie go na Tar now skiej, dok to ra Moh ra, któ ry prze mie rzał uli cę Pio tra Skar gi idąc do szpi ta la ży dow skie go na Kra szew - skiego. I tak sypały się nazwiska lekarzy: Körbel, Stat ter, Re iss. Ka mie ni cę te go ostat nie go mie li na wet zbu rzyć, kiedy planowano budować nowy most hel leń ski. Oka za ło się to tyl ko plot ką. Rozmawialiśmy o podróży, o Szwecji. Tam w „zło tej klat ce”, jak Ja kub na zwał swo je miesz ka nie w Malmö, miał wszyst ko, ale naj gor sza by ła dla Nie go samotność. Niby dzieci Go odwiedzały, co chwi le ktoś dzwo nił, ale ca łe dnie spę dzał sam. Cze kał na wio snę, kie dy pa ko wał się i przy je żdżał do No we go Sącza, na rocznicę śmierci cadyka Chaima Halberstama. Siedzieliśmy tak sobie dopóki nie zadzwonił telefon od Pani Basi Maleczek. Przyjechali chasydzi z Węgier, aby modlić się na ży dow skim cmen ta rzu, przy grobie cadyka. Szybko wyszliśmy. Pomogłem zabrać Jakubowi sernik i para sol. Po pa trzył na ze gar ra tu szo wy. „Jeszcze raz się popatrzę” – powiedział oglądając rynek, kiedy podjeżdżała taksów ka. On ca ły czas czuł, że to ostat ni raz. W 2009 ro ku też że gna li śmy się w pośpiechu, też zadzwoniła Pani Basia i też na Ry bac ką po je chał tak sów ką. Tradycyjnie pożyczyliśmy sobie, para - fra zu jąc se de ro we ży cze nia na świę ta Pe sach: Na przy szły rok w Są czu! Ja kub od po wie dział i do dał: Wszyst ko w rę - kach Boga. Oby do zobaczenia! Jeszcze ROCZNICA 16 grudnia w nowosądeckiej synagodze będziemy wspominać Jakuba Müllera. Obec ność tych, któ rzy go zna li bę dzie jeszcze jednym wypełnieniem Jego testamentu. Dla tych, którzy nie mieli przyjemności słuchać Jakuba, będzie to okazja to poznania tej niezwykłej postaci i wysłuchania opowieści o ostatnim sądeckim Żydzie.

WWW.SADECZANIN.INFO<br />

58 SĄDECZANIE<br />

GRUDZIEŃ 2011<br />

Wspomnienie o Jakubie Müllerze<br />

w pierwszą rocznicę śmierci<br />

Ostatni szabas<br />

przy Jagiellońskiej<br />

Napisano o nim wiele książek i setki artykułów. Dla wielu był<br />

świadkiem minionego świata. Jakub Müller – krawiec z ulicy<br />

Romanowskiego, syn Mendla i Chany, zajął poczesne miejsce<br />

w historii, pośród wielkich i uczonych mężów świętego Sanc.<br />

Ciężko było sobie wyobrazić, że<br />

te go ro ku już nie przy je dzie<br />

do uko cha ne go mia sta. Zaw -<br />

sze mar twił się co się sta nie<br />

z pamięcią o świecie Jego dzieciństwa,<br />

kie dy umrze. Dziś mo gę na pi sać, że są -<br />

de cza nie do brze wy peł nia ją te sta ment<br />

Ja ku ba – po cząw szy od Pa ni Bar ba ry<br />

Ma le czek opie ku ją cej się cmen ta rzem<br />

i bożnicą, po organizatorów i uczestników<br />

wy da rzeń i im prez zwią za nych<br />

z Żydami sądeckimi.<br />

JAK ZA WSZE W SZA BAS<br />

UKA ZU JE SIĘ NO WE NIE BO<br />

By ło to 3 wrze śnia 2010 ro ku. Ja kub<br />

Müller tak, jak przez wie ki je go oj co wie<br />

pochylał się nad modlitewnikiem w szabasowy<br />

wieczór. Co piątek późnym popołudniem<br />

modlił się i zapalał dwie<br />

świą tecz ne świecz ki. Tak też by ło te go<br />

wieczoru. Na dworze zachodziło już<br />

słońce, ulice powoli pustoszały. Wewnątrz<br />

małej bóżniczki zbudowanej<br />

przez Natana Kriszera trwała intensywna<br />

rozmowa z Bogiem. Przerywana była<br />

co ja kiś czas przez jed ną świecz kę, któ ra<br />

tego wieczora natarczywie sama się gasiła.<br />

Nie da się zapomnieć atmosfery panującej<br />

w tym małym pomieszczeniu.<br />

Szczególnie w piątki, kiedy w powietrzu<br />

unosił się zapach wypalanej świeczki.<br />

Jesz cze dłu go w uszach bę dę miał szept<br />

modlitw w języku hebrajskim. Zawsze<br />

Jakubowa modlitwa była szeptem.<br />

Po skończonej modlitwie, jak zwykle<br />

usiedliśmy na chwilę, żeby pogawędzić.<br />

Roz ma wia li śmy o dok to rze Ja ku bie<br />

Men dle rze i Mau ry cym Ame ise nie.<br />

Wspomniałem, że odnalazłem grób rodziny<br />

tego ostatniego na cmentarzu żydowskim<br />

w Krakowie. Jakub obiecał, że<br />

jak bę dzie na Ka zi mie rzu za rok to się<br />

tam wybierzemy, bo „tak niewiele zostało<br />

grobów”- mówił. Następnym naszym<br />

tematem stał się nowosądecki kahał. Jakub<br />

wspo mi nał, że aby gło so wać<br />

na członków gminy wyznaniowej, Żydzi<br />

przy cho dzi li na Wą so wi czów 4,<br />

do siedziby kahału. Wspominał władze<br />

gminy – bogatego kupca Tenzera i adwokata<br />

Hersza Syropa. Ten świat pozosta<br />

nie już ta jem ni cą. Tak jak za wsze<br />

tajemnicą były świece szabasowe, które<br />

paliły się po wyjściu z bóżnicy, według<br />

nakazów religii mojżeszowej.<br />

Po wyjściu udaliśmy się ulicą Jagiellońską<br />

w stronę Rynku. Sądecki zegar<br />

ratuszowy, który jeszcze raz stawał się<br />

świad kiem hi sto rii, wy bi jał go dzi -<br />

nę 18.30. Spacerowym krokiem mijaliśmy<br />

ko lej ne ka mie ni ce, a Ja kub sy pał<br />

na zwi ska mi: Engländer, Ten zer, Pisz,<br />

Pennar. Nagle zrobiła się cisza w naszej<br />

roz mo wie. Po wiał chłod niej szy wiatr,<br />

a Jakub zapytał, jak wygląda zimą jego<br />

uko cha ny No wy Sącz. Za śmia łem się<br />

i po wie dzia łem, że trze ba przy je chać.<br />

Wygląda bajkowo, jak Narnia. Niestety,<br />

nie czy tał On po wie ści Le wi sa, więc nie<br />

do koń ca wie dział. Opi sa łem mu, jak<br />

wszyst ko po kry wa śnieg, a mróz osre -<br />

brza li nie elek trycz ne i ga łąz ki drzew.<br />

Akurat podjechał autobus. Jakub wsiadł<br />

i od je chał na uli cę Ry bac ką, gdzie<br />

mieszkał u państwa Maleczków.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!