Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin

Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin

sadeczanin.info
from sadeczanin.info More from this publisher
15.01.2015 Views

WWW.SADECZANIN.INFO 40 WOKÓŁ NAS GRUDZIEŃ 2011 do któ rych zwró ci łam się o po moc – podkreśla pani Janina. Mogiłę wyremontował Urząd Gminy w Limanowej ze środków Małopolskiego Urzę du Wo je wódz kie go. Po ło żo no na niej nowe płyty nagrobne, zachowano oryginalny, metalowy krzyż z tablicą. Na płycie umieszczono symbol orła wojskowego (wzór z 1919 roku), którego Woj sko Pol skie uży wa ło w la - tach 1919-1920. Orzeł wy ko na ny z brą zu nie prze - trwał jed nak dłu go. W sierp niu 2011 ro - ku został skradziony przez nieznanego spraw cę. Ko men da Po wia to wa Po li cji w Li ma no wej umo rzy ła po stę po wa nie w tej spra wie pod ko niec wrze śnia, nie mniej, w przypadku wykrycia sprawcy, zostanie wznowione. NA RÓD BEZ HI STO RII JEST JAK CZŁO WIEK BEZ PA MIĘ CI Polacy czekali na wolność aż 123 lata. Pra wie tak sa mo dłu ga by ła dro ga do postawienia solidnego nagrobka młode mu le gio ni ście z Mę ci ny, jed ne mu z tych żołnierzy, którzy swe życie oddali wła śnie za wol ność Oj czy zny. Mo gi łę porucznika Jana Wróbla, bohatera walk o niepodległość Polski, wyremontowano do pie ro po 88 la tach. Pamięć o nim przetrwała dzięki pa - triotom z męcińskiej ziemi i bliskiej rodzinie Janka. – Dbajmy o tę mogiłę, przychodźmy tu z na szy mi dzieć mi, bo to na nas spa - da odpowiedzialność podtrzymania pamięci o wydarzeniach z historii naszego kraju – apeluje Janina Firlej. Le gio ni sta Jan Wró bel nie był wiel - kim strategiem wojennym, nie znajdziemy o nim wzmian ki w an na łach. To je den z wie lu żoł nie rzy, ja cy zgi nę li w walce. Dlaczego nazywamy go bohaterem Bo wal czył i zgi nął za to, w co wie - rzył – za niepodległość. Jego mogiła to trwały pomnik historii i dziedzictwa narodowego, a duch bohaterów walki o niepodległość naszego kraju będzie żył dopóty, dopóki pamięć o tamtych wydarzeniach będzie przekazywana następnym pokoleniom. KIN GA BED NAR CZYK fot. KB, ar chi wum Ja ni ny Fir lej Nie oglądaj się! 20 paź dzier ni ka br. w wie ku 90 lat zmarł w No wym Tar gu Je - rzy Bielecki, jeden z pierwszych więźniów Auschwitz, Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, honorowy obywatel państwa Izrael, człowiek, który wsławił się brawurową ucieczką – przebrany za esesmana – razem z ukochaną dziewczyną, również więźniarką, Cylą z oświęcimskiego obozu. Jurek i Cyla w 1998 roku Jerzy Bielecki miał silne związki z Nowym Sączem: osobiste. rodzinne, przyjacielskie i zawodowe (ja ko dy rek tor szko ły budowlanej). Z Nowego Sącza w maju 1940 r. pró bo wał prze do stać się do Francji, to został aresztowany i więzio ny. Po woj nie czę sto przy je żdżał na spotkania z sądeckimi kombatantami, młodzieżą szkolną w szkole Chrobrego, władzami miasta. Przyjaźnił się z b. więźniami Auschwitz, sądeczanami Iza kiem Gold fin ge rem i Zyg mun - tem Podhalańskim. Obdarzony świetną pamięcią i wyjątkowym darem pasjonu ją ce go opo wia da nia bu dził nie kła - mane zainteresowanie rozmówców. Niezwykłą historię obozowej miłości Je rze go i Cy li (zmar ła w 2006 r.) i nieprawdopodobnej ucieczki przypomi na my frag men ta mi ar ty ku łu z „Dziennika Polskiego” sprzed kilkunastu lat pióra sądeckiego redaktora Jerzego Leśniaka. *** (…) Ucieczka (bodaj jedyna w tak śmia łym sty lu) więź nia z bar dzo ni - skim nu me rem obo zo wym, mi mo wściekłego pościgu i poszukiwań, udała się. Dziś Je rzy miesz ka w No wym Tar gu, a Cy la – na Bro okly nie. 28 grudnia skończyła 78 lat. – Pan de Niro zainteresował się nami po obejrzeniu pokazanego w Ame-

WWW.SADECZANIN.INFO GRUDZIEŃ 2011 WOKÓŁ NAS 41 ry ce fil mu do ku men tal ne go To ma sza Ma gier skie go „Don’t turn back – a lo ve sto ry from Au schwitz” (Nie oglą daj się – historia miłosna z Oświęcimia) – mówi Je rzy. W powodzi wyjątkowo już bogatej literatury i obrazów filmowych o tematyce wojenno-obozowej, ten akurat epizod z ży cia Je rze go Bie lec kie go wznie ca ciarki po plecach. Wszyst ko, co naj wa żniej sze, dzie je się przez przypadek – Jerzy przywołuje za sły sza ną on giś myśl ks. prof. Jó ze fa Tischnera, znajomego od wielu lat z sąsiadującej z Nowym Targiem Łopusznej. Mi łość, nie na wiść, śmierć – ja kże często biorą swój początek w przypadkowej chwili. Ciekawe, czy Stwórca regu lu je te przy pad ki, czy jest obec ny przy tych epizodach człowieczego losu Czym za tem jest fa tum i ła ska, fa ta lizm i Bóg NU MER 243 Dziewiętnastoletni Jerzy opuścił rodzin ny dom w Mi cha ło wi cach ko ło Miechowa z plecakiem, w towarzystwie trzech kolegów – Stanisława Stachury, Józefa Waśki i Edwarda Bubki. W szufladzie zostawił list do rodziców i braci wy ja śnia jąc po wód odej ścia: „Wró cę do wolnej ojczyzny…” – Sta ra li śmy się uni kać bar dziej uczęszczanych dróg. Usiłowaliśmy przedo stać się w ma ju 1940 na Wę gry, a po - tem do Fran cji. Z prze zor no ści, po re ko ne san sie w re jo nie Sa no ka, chcieliśmy dobrze przygotować przerzut przez gra ni cę. Wpa dli śmy jed nak nie - oczekiwanie w ręce gestapo w Dąbrówce, na kwa te rze wiej skiej, pod No wym Sączem. Najprawdopodobniej zadenuncjował nas ukraiński konfident, którego spotkaliśmy na stacji kolejowej. Niemcy aresz to wa li nas w no cy z 7 na 8 ma ja, w dniu św. Stanisława. Wzięli też gospodarza, Ignacego. Przesłuchanie w sądeckim więzieniu. Jerzy tłumaczy, że przyjechał tu na pogrzeb ciotki i przy okazji poszukiwaniu pra cy. „Nie le piej ci by ło u ma my” – kpią stra żni cy. W ce li kil ka na ście osób, wszyscy granicznicy. Warszawiacy, ktoś z Kielc, na wet pro fe sor. Za nim jesz cze Je rzy usły szał „was hast du in Ungarn ge sucht!” (cze go szu ka łeś na Węgrzech) poczuł uderzenie pięścią mię dzy oczy, a w ustach smak krwi. Do - stał wtedy solidne bicie. Noc przeleżał na brzuchu. Polecenie spakowania manatek przyjął jak wybawienie. Pomyślał na wet, że bę dzie bli żej do mu, bo wci - śnię ty do sa mo cho du zdą żył doj rzeć przez szpa rę dro go wskaz: Brze sko – 23 km. Rzeczywiście trafił do więzienia w Tarnowie (…). – Niebawem, w czerwcu skierowano mnie w pierw szym trans por cie do Au - schwitz – wspomina Jerzy na dowód obnażając przedramię z niskim numerem obozowym „243”. CY LA NI CZYM PRO MYK SŁOŃ CA (…) Pochodziła z Łomży, była córką właściciela dużego, nowoczesnego młyna. W dniu jej przy jaz du trans por tem do Birkenau, w styczniu 1943 r., straciła matkę i dziewięcioletnią siostrę, obie za ga zo wa ne cy klo nem. Kil ka ty go dni póź niej wy koń czo no oj ca Mor de cha ja Wpa dli śmy jed nak nie - ocze ki wa nie w rę ce ge - sta po w Dą brów ce, na kwa te rze wiej skiej, pod No wym Są czem. Naj - praw do po dob niej za de - nun cjo wał nas ukra iń ski kon fi dent, któ re go spo - tka li śmy na sta cji ko le - jo wej. i dwóch dorosłych braci, Jakuba i Natana. Z licznej, szczęśliwej rodziny została przy ży ciu sa ma… – Naj czę ściej roz ma wia li śmy przez dziu rę w de sce sza lun ku, po wsta łą po wyjętym sęku. Rzadziej, z zachowaniem naj więk szej ostro żno ści, roz ma - wia li śmy pod czas przerw obia do wych przy otwar tych drzwiach, w ką cie wą - ziut kie go przed sion ka. Mo głem wów - czas do tknąć, a na wet po ca ło wać w po li czek. Co tu zresz tą ukry wać, już po kil ku dniach Cy la sta ła się dla mnie oso bą bli ską i dro gą. By ła jak pro myk słoń ca w tej po twor nej, obo zo wej sza - rzyźnie… Za miast zwy cza jo wych kwiat ków czy upo min ków, ja kie mło dy chło pak podarowuje dziewczynie, Jerzy podrzucał Cy li ka wa łek chle ba, ja kieś le kar - stwo czy odzież. Bielecki – 3 miesiące po ucieczce Cyla, 1945 r.

WWW.SADECZANIN.INFO<br />

GRUDZIEŃ 2011 WOKÓŁ NAS 41<br />

ry ce fil mu do ku men tal ne go To ma sza<br />

Ma gier skie go „Don’t turn back – a lo ve<br />

sto ry from Au schwitz” (Nie oglą daj się<br />

– historia miłosna z Oświęcimia) – mówi<br />

Je rzy.<br />

W powodzi wyjątkowo już bogatej literatury<br />

i obrazów filmowych o tematyce<br />

wojenno-obozowej, ten akurat epizod<br />

z ży cia Je rze go Bie lec kie go wznie ca<br />

ciarki po plecach.<br />

Wszyst ko, co naj wa żniej sze, dzie je<br />

się przez przypadek – Jerzy przywołuje<br />

za sły sza ną on giś myśl ks. prof. Jó ze fa<br />

Tischnera, znajomego od wielu lat z sąsiadującej<br />

z Nowym Targiem Łopusznej.<br />

Mi łość, nie na wiść, śmierć – ja kże<br />

często biorą swój początek w przypadkowej<br />

chwili. Ciekawe, czy Stwórca regu<br />

lu je te przy pad ki, czy jest obec ny<br />

przy tych epizodach człowieczego losu<br />

Czym za tem jest fa tum i ła ska, fa ta lizm<br />

i Bóg<br />

NU MER 243<br />

Dziewiętnastoletni Jerzy opuścił rodzin<br />

ny dom w Mi cha ło wi cach ko ło<br />

Miechowa z plecakiem, w towarzystwie<br />

trzech kolegów – Stanisława Stachury,<br />

Józefa Waśki i Edwarda Bubki. W szufladzie<br />

zostawił list do rodziców i braci<br />

wy ja śnia jąc po wód odej ścia: „Wró cę<br />

do wolnej ojczyzny…”<br />

– Sta ra li śmy się uni kać bar dziej<br />

uczęszczanych dróg. Usiłowaliśmy przedo<br />

stać się w ma ju 1940 na Wę gry, a po -<br />

tem do Fran cji. Z prze zor no ści,<br />

po re ko ne san sie w re jo nie Sa no ka,<br />

chcieliśmy dobrze przygotować przerzut<br />

przez gra ni cę. Wpa dli śmy jed nak nie -<br />

oczekiwanie w ręce gestapo w Dąbrówce,<br />

na kwa te rze wiej skiej, pod No wym<br />

Sączem. Najprawdopodobniej zadenuncjował<br />

nas ukraiński konfident, którego<br />

spotkaliśmy na stacji kolejowej. Niemcy<br />

aresz to wa li nas w no cy z 7 na 8 ma ja,<br />

w dniu św. Stanisława. Wzięli też gospodarza,<br />

Ignacego.<br />

Przesłuchanie w sądeckim więzieniu.<br />

Jerzy tłumaczy, że przyjechał tu na pogrzeb<br />

ciotki i przy okazji poszukiwaniu<br />

pra cy. „Nie le piej ci by ło u ma my”<br />

– kpią stra żni cy. W ce li kil ka na ście<br />

osób, wszyscy granicznicy. Warszawiacy,<br />

ktoś z Kielc, na wet pro fe sor. Za nim<br />

jesz cze Je rzy usły szał „was hast du in<br />

Ungarn ge sucht!” (cze go szu ka łeś<br />

na Węgrzech) poczuł uderzenie pięścią<br />

mię dzy oczy, a w ustach smak krwi. Do -<br />

stał wtedy solidne bicie. Noc przeleżał<br />

na brzuchu. Polecenie spakowania manatek<br />

przyjął jak wybawienie. Pomyślał<br />

na wet, że bę dzie bli żej do mu, bo wci -<br />

śnię ty do sa mo cho du zdą żył doj rzeć<br />

przez szpa rę dro go wskaz: Brze sko<br />

– 23 km. Rzeczywiście trafił do więzienia<br />

w Tarnowie (…).<br />

– Niebawem, w czerwcu skierowano<br />

mnie w pierw szym trans por cie do Au -<br />

schwitz – wspomina Jerzy na dowód obnażając<br />

przedramię z niskim numerem<br />

obozowym „243”.<br />

CY LA NI CZYM<br />

PRO MYK SŁOŃ CA<br />

(…) Pochodziła z Łomży, była córką<br />

właściciela dużego, nowoczesnego młyna.<br />

W dniu jej przy jaz du trans por tem<br />

do Birkenau, w styczniu 1943 r., straciła<br />

matkę i dziewięcioletnią siostrę, obie<br />

za ga zo wa ne cy klo nem. Kil ka ty go dni<br />

póź niej wy koń czo no oj ca Mor de cha ja<br />

Wpa dli śmy jed nak nie -<br />

ocze ki wa nie w rę ce ge -<br />

sta po w Dą brów ce,<br />

na kwa te rze wiej skiej,<br />

pod No wym Są czem. Naj -<br />

praw do po dob niej za de -<br />

nun cjo wał nas ukra iń ski<br />

kon fi dent, któ re go spo -<br />

tka li śmy na sta cji ko le -<br />

jo wej.<br />

i dwóch dorosłych braci, Jakuba i Natana.<br />

Z licznej, szczęśliwej rodziny została<br />

przy ży ciu sa ma…<br />

– Naj czę ściej roz ma wia li śmy przez<br />

dziu rę w de sce sza lun ku, po wsta łą<br />

po wyjętym sęku. Rzadziej, z zachowaniem<br />

naj więk szej ostro żno ści, roz ma -<br />

wia li śmy pod czas przerw obia do wych<br />

przy otwar tych drzwiach, w ką cie wą -<br />

ziut kie go przed sion ka. Mo głem wów -<br />

czas do tknąć, a na wet po ca ło wać<br />

w po li czek. Co tu zresz tą ukry wać, już<br />

po kil ku dniach Cy la sta ła się dla mnie<br />

oso bą bli ską i dro gą. By ła jak pro myk<br />

słoń ca w tej po twor nej, obo zo wej sza -<br />

rzyźnie…<br />

Za miast zwy cza jo wych kwiat ków<br />

czy upo min ków, ja kie mło dy chło pak<br />

podarowuje dziewczynie, Jerzy podrzucał<br />

Cy li ka wa łek chle ba, ja kieś le kar -<br />

stwo czy odzież.<br />

Bielecki – 3 miesiące po ucieczce<br />

Cyla, 1945 r.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!