Zobacz peÅne wydanie (PDF) - SÄ deczanin
Zobacz peÅne wydanie (PDF) - SÄ deczanin
Zobacz peÅne wydanie (PDF) - SÄ deczanin
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
WWW.SADECZANIN.INFO<br />
30 SĄDECKIE WIGILIE<br />
GRUDZIEŃ 2011<br />
Czy wie dząc, że np. ro dzi ce ma ją tu fa -<br />
cho wą i do brą opie kę, za po mi na się<br />
o nich… na wet wte dy – za py ta łam<br />
niepewnie pracowników.<br />
– Odwiedzają. Zazwyczaj w pierwszy<br />
dzień świąt. W tam tym ro ku<br />
na przy kład jed na z có rek zja dła ze<br />
swo ją ma mą wspól ną wi gi lię tu taj,<br />
po czym do pie ro wte dy za bra ła ją<br />
do domu. W Boże Narodzenie, jest tu<br />
więk szy ruch niż za zwy czaj. Na szczę -<br />
ście. One wszyst kie bar dzo te go po trze -<br />
bują… – mówią panie Alicja i Elżbieta.<br />
– Wcho dzi my w re la cje<br />
ro dzin ne, do ka żde go<br />
sta ra my się pod cho dzić<br />
w spo sób in dy wi du al ny.<br />
Bar dzo nie lu bi my po jęć<br />
„pen sjo na riusz” bądź<br />
„pen sjo na riusz ka”,<br />
to są miesz kań cy.<br />
MA RIAN MO RAŃ SKI<br />
– Chociaż… – dodają po chwili.<br />
– Trze ba przy znać, że jak tyl ko my wra -<br />
camy, po jakiejś krótkiej nieobecności,<br />
od razu jesteśmy zasypywane mnóstwem<br />
pytań i opowieściami. Teraz my również<br />
jesteśmy dla tych ludzi rodziną…<br />
Pra cow ni cy Do mu Po mo cy Spo -<br />
łecznej nie traktują swojej pracy, jako<br />
przykrego obowiązku – to praca z powołania.<br />
To dzięki temu, święta Bożego<br />
Narodzenia mogą być ŚWIĘTAMI,<br />
a nie tęsknotą i wspomnieniem wcześniejszych,<br />
lepszych lat.<br />
DO RO TA DO BRZAŃ SKA<br />
Fot. ar ch. DPS dla ko biet w No wym Są czu<br />
BRAT NA SPA CER NI KU<br />
– Naj pierw sie dzie li śmy na doł ku<br />
– opowiada Ryszard Pawłowski – a potem<br />
za pa ko wa li nas do ny ski. I wio zą<br />
trzech przestępców: Romek Hasslinger,<br />
pro fe sor Gre la i ja. Gre la 13 grud nia<br />
miał imie ni ny, bo Alek san der. Był wy -<br />
chowawcą w „ekonomie”, czekał w domu<br />
na delegacje z klasy z życzeniami, bo<br />
to by ła nie dzie la. I za miast uczniów<br />
przy szli smut ni pa no wie i za bra li<br />
go. I tak so bie dys ku tuj my we trzech,<br />
gdzie je dzie my, a pię ciu nas pil nu je.<br />
Po kierunku jazdy uznaliśmy, że to będzie<br />
wię zie nie w Tar no wie. Mi nę li śmy<br />
Tarnów i w tym momencie jeden z milicjan<br />
tów mó wi tak, że by śmy sły sze li:<br />
„Ciekawa, jaka dzisiaj pogoda w Medyce”.<br />
Ciar ki nas prze szły po ple cach, ale<br />
mówię: „Straszą”. Kiedy jednak zobaczy<br />
li śmy świa tła Rze szo wa, ob je cha li -<br />
śmy mia sto i da lej je dzie my, to mó wię:<br />
– Jed nak chy ba bia łe nie dźwie dzie,<br />
na co Gre la wy buch nął: „K…, a ja mam<br />
płyt kie bu ty”, to my z Rom kiem<br />
w śmiech. Pan pro fe sor pierw szy raz<br />
w życiu zaklął! Jechał na Sybir w płytkich<br />
bu tach i pod kra wa tem, gdyż cze kał<br />
w do mu na swo ich uczniów. Ja by łem<br />
dobrze ubrany, akurat z nocki na kolei<br />
wró ci łem, jak mnie zgar nę li, a to by ła<br />
bardzo mroźna noc.<br />
Pierwszy raz puścili nas na spacery<br />
w Za łę żu, gdy przy spa wa li kra ty<br />
nad spacernikami, bo wcześniej złodzieje<br />
strajkowali tam na kominie. I dopiero<br />
wte dy do wie dzia łem się, że mój brat He -<br />
niek też tu jest, bo aku rat okno mo jej ce -<br />
li, do dziś pa mię tam nu mer – 333<br />
wychodziło na spacernik. Wtedy w Załężu<br />
były trzy rodziny: Pawłowscy, Majdzi<br />
ko wie – oj ciec i syn oraz bra cia<br />
Moj ko wie z Tar no wa. Jak zo ba czy łem<br />
bra ta na spa cer ni ku, to za dar łem się<br />
przez okno „He nek!”. Obej rzał się, za -<br />
machnął mi ręką i w tym momencie jeden<br />
kla wisz krzy czy do dru gie go:<br />
„Po licz okna, wjedź pod ce lę i spuść mu<br />
kon kret ny ło mot…”, ale nie wje chał.<br />
Mnie się w Za łę żu nic nie dzia ło: jeść<br />
dali, bezpiecznie – kraty z jednej strony,<br />
zaryglowane drzwi z drugiej, natomiast<br />
naj strasz niej sza by ła myśl, że w do mu<br />
została trójka małych dzieci, a żona musi<br />
iść do ro bo ty. Dla te go uwa żam, że je -<br />
żeli dzisiaj dostajemy jakieś blachy, to