04.01.2015 Views

Show publication content! - Poznań

Show publication content! - Poznań

Show publication content! - Poznań

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

16 wk czerwiec/sierpień 2011<br />

17 wk czerwiec/sierpień 2011<br />

Święto dymu i pary<br />

W ostatni weekend kwietnia do Wolsztyna – niekwestionowanej stolicy kolei parowej – ściągają wielbiciele<br />

parowozów z całego świata. W tym roku paradowało siedem parowozów: cztery wolsztyńskie, dwa z Chabówki<br />

i jeden z Czech.<br />

Młodość została w Kościanie<br />

Byłem świetnie przygotowany do studiów. Dobrze znałem łacinę, francuski opanowałem w takim stopniu,<br />

że zwolniono mnie z lektoratów. Łaciny uczyła dwójka znakomitych filologów klasycznych państwo<br />

Kruszewscy. Na ich lekcjach tłumaczyliśmy Owidiusza, Horacego, Cycerona. Z kolei języka francuskiego<br />

uczyła wybitna pani profesor Anna Grątkowska, która była także naszą wychowawczynią – wspomina wybitny<br />

historyk mediewista prof. dr hab. Zbigniew Wielgosz w 60. rocznicę matury w kościańskim liceum.<br />

Jestem z pokolenia, które przynależy<br />

bardziej do tamtego stulecia.<br />

To były interesujące czasy. Miałem<br />

zaledwie kilka lat, ale zapamiętałem<br />

śmierć i pogrzeb Marszałka Piłsudskiego.<br />

Potem okupacja. Ledwo skończyłem<br />

12 lat, a już według niemieckiego porządku,<br />

musiałem iść do pracy. Nająłem<br />

się do pomocy w majątku w Słupi koło<br />

Stęszewa; oprzątałem konie i krowy.<br />

Później ponad 30 miesięcy zaliczono<br />

do mojego stażu pracy. Przed 1939 r. ojciec<br />

był nauczycielem w Słupi, tam też<br />

przetrwaliśmy wojnę. W 1945 r. zdałem<br />

egzamin wstępny i zacząłem naukę w liceum<br />

Paderewskiego w Poznaniu. Krótko<br />

potem ojciec przeniósł się do szkoły<br />

w Bieżyniu, a ja do Gimnazjum i Liceum<br />

im. św. Stanisława Kostki w Kościanie.<br />

Nadgonić stracony czas<br />

Uczyliśmy się według dawnego programu;<br />

cztery lata trwało gimnazjum,<br />

dwa liceum. Wszystko w jednej szkole,<br />

co miało swoje dobre strony. Trzy lata<br />

przed maturą w 1948 roku w wyniku reformy<br />

szkolnictwa utworzono Państwową<br />

11-letnią Szkołę Ogólnokształcącą.<br />

Ja jednak ceniłem sobie poprzedni tryb<br />

nauki, chociaż trwała długo, a niektórzy<br />

mieli opóźnienie z powodu wojny.<br />

Dzisiaj nauczyciele z liceów narzekają,<br />

że młodzież przychodzi do nich dopiero<br />

po gimnazjum, mają ich „w rękach”<br />

zaledwie przez trzy lata. To czasem<br />

za krótko, by przerobić cały program<br />

nauczania.<br />

W klasie było nas trzydziestu, ale z początkowego<br />

składu tylko dwóch zdawało<br />

maturę w 1951 r., reszta porozchodziła<br />

się do innych klas i szkół. Właśnie tworzono<br />

technika. Dyrektor Wybieralski,<br />

który potrafił być bezwzględny, przychodził<br />

do klasy i wskazywał palcem: – ty,<br />

ty i ty. Wyznaczeni uczniowie – czy im<br />

się to podobało czy nie – kontynuowali<br />

naukę w nieraz odległych miastach, np.<br />

w technikum w Skarżysku Kamiennej.<br />

To mnie niepokoiło, było niesprawiedliwe.<br />

Niejednemu koledze tą decyzją złamał<br />

karierę. Równie despotycznie przydzielał<br />

do nauki języków obcych.<br />

Chętnie się uczyliśmy. Wielu z nas<br />

wojna zabrała kilka lat nauki. W naszej<br />

klasie znaleźli się uczniowie z różnych<br />

roczników. Sam miałem 21 lat, kiedy<br />

zdawałem maturę. Kościańska<br />

szkoła wiele mnie nauczyła, bar-<br />

<br />

Od lewej: Jeremiasz Majorkowski, Jan Jacek Nikisch, Stanisław Majorkowski w Wolsztynie<br />

Fot. Marcin Majorkowski<br />

Święto pary, dymu i sadzy rozpoczęło<br />

się w piątek od nocnego pokazu<br />

w parowozowni, w którym<br />

lokomotywy odtańczyły swój taniec przy<br />

grze świateł w takt muzyki. Fotografowie<br />

– amatorzy i profesjonaliści mają wtedy<br />

używanie, mogą sprawdzić swój sprzęt<br />

fotograficzny, umiejętności i fantazję.<br />

Gwoździem programu była sobotnia<br />

XVIII już Parada Parowozów. Przez ponad<br />

godzinę przed tysiącami zachwyconych<br />

widzów paradowały zabytkowe,<br />

stalowe kolosy. Na uroczyste otwarcie<br />

parady przy nastawni stawiły się PM36-<br />

2 i czeska 477 043. I zaczęło się. Maszyny<br />

kursowały w tę i z powrotem, osobno<br />

i w parach, na końcu przejechały wszystkie<br />

razem. Radości było co niemiara.<br />

Maszyniści, niektórzy odświętni w białych<br />

rękawiczkach, machali do oglądających<br />

gęsto ustawionych przy barierkach.<br />

Sadza sypała się na zadowolone głowy,<br />

powietrze przecinał przenikliwy gwizd<br />

pędzących lokomotyw; w tym roku zakłócany,<br />

ku wściekłości nagrywających,<br />

przez helikopter, krążący nad dworcem<br />

i parowozownią. Ponoć najbardziej zagorzali<br />

miłośnicy parowozowni łapią<br />

dym do słoików, inni długo nie piorą koszul,<br />

na których osiadła sadza. Taka pamiątka<br />

z Wolsztyna, który jest już chyba<br />

ostatnim miejscem na ziemi, z którego<br />

codziennie wyjeżdżają rozkładowe pociągi<br />

prowadzone przez parowozy.<br />

W tym roku organizator PKP Cargo<br />

może mówić o wyjątkowym pechu. Maszyn<br />

było tylko siedem. Niemcy bojąc<br />

się pożaru od kilku lat nie zezwalają<br />

na przejazd parowozów przez ich teren.<br />

Stąd nie dojechały ich trzy niemieckie<br />

lokomotywy. Na domiar złego zepsuł się<br />

tradycyjnie obecny w Wolsztynie najszybszy<br />

parowóz na świecie BR18 201,<br />

awarii uległy także pojazdy ze Słowacji<br />

i Węgier. W sumie wystąpiło siedem maszyn,<br />

z Wolsztyna Pt47-65 – pieszczotliwie<br />

zwana „Petuchą”, dwie „Oelki”<br />

i Pm36-2 czyli „Piękna Helena” po kapitalnym<br />

remoncie, gościnnie ze skansenu<br />

w Chabówce przyjechały Ty2-953<br />

i Ol12-7 oraz jedyny zagraniczniak<br />

– niebieski parowóz z Czech 477 043.<br />

Ponad stuletnia wolsztyńska parowozownia<br />

tradycyjnie otworzyła podwoje<br />

dla zwiedzających. Można było zobaczyć<br />

lokomotywy nabierające wody i węgla<br />

na kanale, wjeżdżające przez obrotnicę<br />

do „szopy”. Bezcenne. Podobnie<br />

rozmowa z maszynistami, kolejarzami,<br />

czy niezastąpionym panem Wiesiem<br />

Jokielem, który o parowozowni wie<br />

wszystko. Jak zwykle najszczęśliwsze<br />

były dzieci, które ochoczo gramoliły się<br />

na czoła parowozów, pozując rodzicom<br />

do pamiątkowych zdjęć. Po imprezie organizatorzy<br />

– wbrew pogłoskom o ostatniej<br />

już paradzie – zaprosili wszystkich<br />

na przyszły rok.<br />

TERESA MASŁOWSKA<br />

Klasa II a w roku szkolnym 1947/48. Zbigniew Wielgosz siedzi drugi od prawej w drugim rzędzie.<br />

Fot. Ze zbiorów Zbigniewa Wielgosza

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!