Coś na Progu #10
W numerze znajdziecie między innymi opowiadania Raya Bradbury'ego i Ernesta Bramaha, wywiad z Juliuszem Vernem, esej Roberta Louisa Stevensona na temat "Wyspy Skarbów" oraz niepublikowany dotąd komiks na podstawie "Rękopisu znalezionego w butli" Edgara Allana Poego.
Temat przewodni to SZALENI NAUKOWCY. Piszemy m. in. o Nikoli Tesli i Izaaku Newtonie, fenomenie popkulturowych doktorów na przykładzie Emmeta Browna z "Powrotu do przyszłości" oraz odrażającego Antona Phibesa, a ponadto prawdziwych szalonych naukowcach!
W numerze znajdziecie między innymi opowiadania Raya Bradbury'ego i Ernesta Bramaha, wywiad z Juliuszem Vernem, esej Roberta Louisa Stevensona na temat "Wyspy Skarbów" oraz niepublikowany dotąd komiks na podstawie "Rękopisu znalezionego w butli" Edgara Allana Poego.
Temat przewodni to SZALENI NAUKOWCY. Piszemy m. in. o Nikoli Tesli i Izaaku Newtonie, fenomenie popkulturowych doktorów na przykładzie Emmeta Browna z "Powrotu do przyszłości" oraz odrażającego Antona Phibesa, a ponadto prawdziwych szalonych naukowcach!
PROZA POEZJA prywatna domena Pana Verne’a. Przejście z czerwonym dywanem, takim jak na schodach, prowadzi obok starych map i wykresów do małego narożnego pokoju, który jest wyposażony w zwykłe łóżko polowe. Naprzeciwko wykuszu stoi mały stolik, na którym można zobaczyć bardzo starannie pocięty rękopis. Na gzymsie maleńkiego kominka stoją dwie statuetki – Moliera i Szekspira, a nad nimi wisi akwarela przedstawiająca jacht przecinający Zatokę Neapolitańską. To właśnie w tym pokoju pracuje Verne. Przylega do niego pomieszczenie wypełnione, po sam sufit, półkami z książkami. Mówiąc o swoich metodach pracy, Pan Verne powiedział: „Każdego ranka wstaję przed piątą – może trochę później w zimie – i o piątej rano jestem przy moim biurku w pracy. Pozostaję tu do jedenastej – pracuję bardzo powoli i z największą starannością, pisząc i przepisując aż każde zdanie osiągnie formę, której pragnę. Mam zawsze z góry co najmniej dziesięć powieści w głowie, przemyślane tematy i wątki, tak, że – proszę zobaczyć – jeśli zostanę oszczędzony, nie będę miał trudności w ukończeniu osiemdziesięciu powieści, o których wspominałem. Jednak to nad moimi korektami spędzam najwięcej czasu. Nigdy nie jestem usatysfakcjonowany z pierwszych siedmiu czy ośmiu korekt, poprawiam i znowu poprawiam, aż można bezpiecznie rzec, że ostatnia z nich nie nosi prawie żadnych śladów oryginalnego rękopisu. Oznacza to wielkie poświęcenie funduszy, jak również czasu, ale zawsze starałem się być najlepszy w kwestii formy i stylu, choć ludzie nigdy nie oddali mi sprawiedliwości w tym zakresie.” Siedzieliśmy razem w sali Société Industrielle. Z jednej strony Pana Verne’a był stos korekt – „szósty zestaw” wedle jego słów – a po drugiej inny długi rękopis, na który z zainteresowaniem spoglądałem, „ale który” – powiedział pisarz, ze swym błyskotliwym uśmiechem – „jest tylko raportem, który kieruję do rady miejskiej w Amiens, której jestem członkiem. Bardzo interesuję się sprawami miasta.” Poprosiłem Pana Verne’a, aby opowiedział mi o swym życiu i pracy, na co rzekł, że powie mi o rzeczach, o których nigdy wcześniej nie mówił. Moje pierwsze pytanie dotyczyło jego młodości i domu. Oto, jak na nie odpowiedział: “Urodziłem się w Nantes, ósmego lutego 1828, tak, że obecnie przeżywam swój sześćdziesiąty szósty rok życia i to raczej o moje wrażenia z wieku starczego, a nie o wspomnienia z dzieciństwa powinienem być pytany. Byliśmy bardzo szczęśliwą rodziną. Nasz ojciec, który był wspaniałym człowiekiem, był paryżaninem z urodzenia, czy też raczej, z wykształcenia, jako że urodził się w Brie, ale uczył się w Paryżu, gdzie ukończył studia i otrzymał stopień adwokata. Moja matka pochodziła z Dolnej Bretoni, z Morlaix, tak więc płynie we mnie krew bretońska i paryska.” Te dane są interesujące z psychologicznego punktu widzenia i pomagają w zrozumieniu charakteru Juliusza Verne’a, który łączy w sobie wesołość, savoir-vivre i radość życia lekkoducha (Claretie napisał o nim: „On jest lekkoduchem po czubki palców”), zamiłowania do samotności, religijności i uwielbienia morza i Bretonii. „Miałem bardzo szczęśliwą młodość. Mój ojciec był w Nantes radcą prawnym i adwokatem o dobrej pozycji finansowej. Był człowiekiem kultury i dobrego gustu literackiego. Pisał piosenki w okresie, gdy utwory takie były jeszcze we Francji pisane, to znaczy między 1830 a 1840 rokiem. Ale był człowiekiem bez ambicji i choć mógł wyróżnić się w literaturze, gdyby zdecydował się postawić krok do przodu, unikał wszelkiego rozgłosu. Jego piosenki były śpiewane w rodzinie i bardzo niewiele z nich zostało wydrukowanych. Mogę zauważyć, że żadne z nas nie było ambitne. Staraliśmy się cieszyć naszym życiem i naszą pracę wykonywać po cichu. Mój ojciec zmarł w 1871 roku, w wieku siedemdziesięciu trzech lat. Widzi pan, mógłby powiedzieć: „Miałem dwa lata, gdy narodził się ten wiek”, a to w nawiązaniu od słynnej uwagi Victora Hugo o dacie jego urodzin. Moja matka zmarła w 1885 roku, pozostawiając trzydziestu dwóch wnuków, i, jeżeli liczyć dalszych potomków i przyrodnie rodzeństwo, to razem daje ich dziewięćdziesięciu siedmiu. Wszystkie dzieci żyły, to znaczy, śmierć nie zabrała żadnego z piątki. Było nas dwóch chłopców i trzy dziewczynki i wszyscy nadal żyjemy. Mężczyźni i kobiety w Bretanii są solidnej budowy. Mój brat Paul był i jest moim najlepszym przyjacielem. Tak, mogę powiedzieć, że to nie tylko mój brat, ale mój najbliższy przyjaciel. Nasza przyjaźń sięga pierwszego dnia, jaki pamiętam. Na jakież wycieczki wybieraliśmy się razem, w nieszczelnych łodziach pływając po Loarze! Kiedy miałem piętnaście lat nie 92 COŚ NA PROGU
yło takiego zakamarku ani zakątka na Loarze, aż do morza, którego byśmy nie zbadali. Jakie straszne to były łodzie i jakie ryzyko my, bez wątpienia, podejmowaliśmy! Czasami ja byłem kapitanem, nieraz Paul. On jednak był lepszy z nas dwóch. Jak pan wie, potem wstąpił do marynarki i mógłby stać się bardzo wybitnym oficerem, gdyby nie był Vernem – to znaczy, gdyby miał ambicje.” „Zacząłem pisać w wieku lat dwunastu. Wszystko było wtedy poezją i to okropną. Wciąż pamiętam, że przemówienie, nazywane we Francji „powinszowaniem”, które napisałem na urodziny mojego ojca, zostało bardzo dobrze przemyślane, a ja zostałem tak pochwalony, że czułem się bardzo dumny. Pamiętam, że nawet w tym okresie dużo czasu poświęcałem na pisanie, kopiowanie i prostowanie moich utworów i nigdy nie byłem naprawdę zadowolony z tego, co zrobiłem.” „Przypuszczam, że można zobaczyć w mojej miłości do przygody i wody to, co miało stać się słabością mojego umysłu w późniejszych latach. Oczywiście, metoda pracy, którą wówczas miałem, przylgnęła do mnie na całe moje życie. I nie sądzę, bym kiedykolwiek wykonał jakąś pracę niechlujnie.” „Nie, nie mogę powiedzieć, że byłem szczególnie pochłonięty nauką. Właściwie nigdy nie byłem. To znaczy nigdy faktycznie nie zajmowałem się naukami ścisłymi. Ale gdy byłem jeszcze chłopakiem, uwielbiałem oglądać maszyny podczas pracy. Mój ojciec miał wiejski domek w Chantenay, u ujścia Loary, a w pobliżu znajduje się rządowa PROZA POEZJA fabryka maszyn Indret. Nigdy nie jechałem do Chanteneay bez odwiedzenia fabryki, i stałem tam godzinami, oglądając maszyny podczas pracy. To zamiłowanie pozostało mi na całe życie i dziś nadal czerpię tyle samo przyjemności z oglądania maszyny parowej lokomotywy w czasie pracy, jak wówczas, gdy kontempluję obraz Rafaela lub Correggio. Moje zainteresowania przemysłem zawsze były wyraźną cechą mojego charakteru, tak zaznaczoną, rzeczywiście, jak mój gust w literaturze, o którym niebawem opowiem i mój zachwyt sztukami plastycznymi, który zabrał mnie do każdego muzeum i galerii obrazów. Tak, mogę powiedzieć, każdej galerii mającej znaczenie COŚ NA PROGU 93
- Page 41 and 42: inwestorów. Wraz z zakończeniem w
- Page 43 and 44: tutejsi mieszkańcy czczą Moreau,
- Page 45 and 46: na człowieka, arcydziełem chirurg
- Page 47 and 48: impulsy, sprawiając nosicielom nie
- Page 49 and 50: TEMAT NUMERU Dwuskrzydłowe drzwi u
- Page 51 and 52: zamyślony, nieobecny. Jego myśli
- Page 53 and 54: Nie dopuszczał do swojej świadomo
- Page 55 and 56: odprysków kina nowej przygody - ni
- Page 57 and 58: VARIA wygłoszony przez Nadę po wk
- Page 59 and 60: VARIA pisanie jest trudne. Nauczył
- Page 61 and 62: monstrualnej maszkary z koszmarów
- Page 63 and 64: VARIA wyrwa mu uszy, po czym przyk
- Page 65 and 66: The Toxic Crusaders „Toksyczny M
- Page 67 and 68: podobny riddle box możemy znaleź
- Page 69 and 70: he’s pickin fights with his best
- Page 71 and 72: STREFA KRYMINAŁU I SENSACJI od „
- Page 73 and 74: STREFA KRYMINAŁU I SENSACJI niej,
- Page 75 and 76: STREFA KRYMINAŁU I SENSACJI zeznaw
- Page 77 and 78: STREFA KRYMINAŁU I SENSACJI WIDMO
- Page 79 and 80: STREFA KRYMINAŁU I SENSACJI barona
- Page 81 and 82: STREFA KRYMINAŁU I SENSACJI się p
- Page 83 and 84: - Potrzebuję tej ekspertyzy na dzi
- Page 85 and 86: jego rozmówca - co pozytywy, któr
- Page 87 and 88: mężczyzna, który go wcześniej p
- Page 89 and 90: wywiązywała się ze swoich obowi
- Page 91: pułku. Ta kombinacja jest moim zda
- Page 95 and 96: “Nie miał więc pan żadnej wied
- Page 97 and 98: międzyczasie pisuję opowiadania.
- Page 99 and 100: poczytne. Wszystko stało się nauk
- Page 101 and 102: odpowiednią dla zaspokojenia swoje
- Page 103 and 104: nastawieniem aparatury zamieszam w
- Page 105 and 106: krwawy ślad. Sullivan popłynął
- Page 107 and 108: zrobiło się mokre i lepkie, a po
- Page 109 and 110: i odepchnął od siebie młodzieńc
- Page 111 and 112: yło teraz najważniejsze. Frank wi
- Page 113 and 114: piętnaście lat praktyki w moim w
- Page 115 and 116: jako jedna z nielicznych handlował
- Page 117 and 118: Tequili usta, przez co prawie zerwa
- Page 119 and 120: powiedział, spoglądając na dopal
- Page 121 and 122: CDN... COŚ NA PROGU 121
- Page 123 and 124: GRY RETRO I BEZ PRĄDU woźny! Hawk
- Page 125 and 126: GRY RETRO I BEZ PRĄDU rozprowadza
- Page 127 and 128: STREFA GIER wszystko, co tylko się
- Page 129 and 130: STREFA GIER powstał szał na Mad M
- Page 131 and 132: ESEJ/FELIETON ROBERT LOUIS STEVENSO
- Page 133 and 134: to robiłem i nic nie szło do przo
- Page 135 and 136: „Wyspą szkieletów”, nie wiedz
- Page 137 and 138: ESEJ/FELIETON Rzeczywiście tak si
- Page 139 and 140: ESEJ/FELIETON powtórnie, dzicy mog
- Page 141 and 142: COŚ NA PROGU 141
PROZA POEZJA<br />
prywat<strong>na</strong> dome<strong>na</strong> Pa<strong>na</strong> Verne’a.<br />
Przejście z czerwonym dywanem, takim<br />
jak <strong>na</strong> schodach, prowadzi obok starych<br />
map i wykresów do małego <strong>na</strong>rożnego<br />
pokoju, który jest wyposażony w<br />
zwykłe łóżko polowe. Naprzeciwko<br />
wykuszu stoi mały stolik, <strong>na</strong> którym<br />
moż<strong>na</strong> zobaczyć bardzo starannie<br />
pocięty rękopis. Na gzymsie maleńkiego<br />
kominka stoją dwie statuetki – Moliera<br />
i Szekspira, a <strong>na</strong>d nimi wisi akwarela<br />
przedstawiająca jacht przeci<strong>na</strong>jący<br />
Zatokę Neapolitańską. To właśnie w tym<br />
pokoju pracuje Verne. Przylega do niego<br />
pomieszczenie wypełnione, po sam sufit,<br />
półkami z książkami.<br />
Mówiąc o swoich metodach pracy, Pan<br />
Verne powiedział: „Każdego ranka wstaję<br />
przed piątą – może trochę później w zimie – i o<br />
piątej rano jestem przy moim biurku w pracy.<br />
Pozostaję tu do jede<strong>na</strong>stej – pracuję bardzo<br />
powoli i z <strong>na</strong>jwiększą starannością, pisząc i<br />
przepisując aż każde zdanie osiągnie formę,<br />
której pragnę. Mam zawsze z góry co <strong>na</strong>jmniej<br />
dziesięć powieści w głowie, przemyślane<br />
tematy i wątki, tak, że – proszę zobaczyć – jeśli<br />
zostanę oszczędzony, nie będę miał trudności<br />
w ukończeniu osiemdziesięciu powieści, o<br />
których wspomi<strong>na</strong>łem. Jed<strong>na</strong>k to <strong>na</strong>d moimi<br />
korektami spędzam <strong>na</strong>jwięcej czasu. Nigdy<br />
nie jestem usatysfakcjonowany z pierwszych<br />
siedmiu czy ośmiu korekt, poprawiam i znowu<br />
poprawiam, aż moż<strong>na</strong> bezpiecznie rzec, że<br />
ostatnia z nich nie nosi prawie żadnych śladów<br />
orygi<strong>na</strong>lnego rękopisu. Oz<strong>na</strong>cza to wielkie<br />
poświęcenie funduszy, jak również czasu, ale<br />
zawsze starałem się być <strong>na</strong>jlepszy w kwestii<br />
formy i stylu, choć ludzie nigdy nie oddali mi<br />
sprawiedliwości w tym zakresie.”<br />
Siedzieliśmy razem w sali Société<br />
Industrielle. Z jednej strony Pa<strong>na</strong> Verne’a<br />
był stos korekt – „szósty zestaw” wedle<br />
jego słów – a po drugiej inny długi<br />
rękopis, <strong>na</strong> który z zainteresowaniem<br />
spoglądałem, „ale który” – powiedział<br />
pisarz, ze swym błyskotliwym uśmiechem<br />
– „jest tylko raportem, który kieruję do rady<br />
miejskiej w Amiens, której jestem członkiem.<br />
Bardzo interesuję się sprawami miasta.”<br />
Poprosiłem Pa<strong>na</strong> Verne’a, aby<br />
opowiedział mi o swym życiu i pracy,<br />
<strong>na</strong> co rzekł, że powie mi o rzeczach,<br />
o których nigdy wcześniej nie mówił.<br />
Moje pierwsze pytanie dotyczyło<br />
jego młodości i domu. Oto, jak <strong>na</strong> nie<br />
odpowiedział:<br />
“Urodziłem się w Nantes, ósmego lutego<br />
1828, tak, że obecnie przeżywam swój<br />
sześćdziesiąty szósty rok życia i to raczej<br />
o moje wrażenia z wieku starczego, a nie<br />
o wspomnienia z dzieciństwa powinienem<br />
być pytany. Byliśmy bardzo szczęśliwą<br />
rodziną. Nasz ojciec, który był wspaniałym<br />
człowiekiem, był paryżaninem z urodzenia, czy<br />
też raczej, z wykształcenia, jako że urodził się<br />
w Brie, ale uczył się w Paryżu, gdzie ukończył<br />
studia i otrzymał stopień adwokata. Moja<br />
matka pochodziła z Dolnej Bretoni, z Morlaix,<br />
tak więc płynie we mnie krew bretońska<br />
i paryska.”<br />
Te dane są interesujące<br />
z psychologicznego punktu widzenia<br />
i pomagają w zrozumieniu charakteru<br />
Juliusza Verne’a, który łączy w sobie<br />
wesołość, savoir-vivre i radość życia<br />
lekkoducha (Claretie <strong>na</strong>pisał o nim: „On<br />
jest lekkoduchem po czubki palców”),<br />
zamiłowania do samotności, religijności<br />
i uwielbienia morza i Bretonii.<br />
„Miałem bardzo szczęśliwą młodość. Mój<br />
ojciec był w Nantes radcą prawnym i adwokatem<br />
o dobrej pozycji fi<strong>na</strong>nsowej. Był człowiekiem<br />
kultury i dobrego gustu literackiego. Pisał<br />
piosenki w okresie, gdy utwory takie były<br />
jeszcze we Francji pisane, to z<strong>na</strong>czy między<br />
1830 a 1840 rokiem. Ale był człowiekiem bez<br />
ambicji i choć mógł wyróżnić się w literaturze,<br />
gdyby zdecydował się postawić krok do<br />
przodu, unikał wszelkiego rozgłosu. Jego<br />
piosenki były śpiewane w rodzinie i bardzo<br />
niewiele z nich zostało wydrukowanych. Mogę<br />
zauważyć, że żadne z <strong>na</strong>s nie było ambitne.<br />
Staraliśmy się cieszyć <strong>na</strong>szym życiem i <strong>na</strong>szą<br />
pracę wykonywać po cichu. Mój ojciec zmarł<br />
w 1871 roku, w wieku siedemdziesięciu trzech<br />
lat. Widzi pan, mógłby powiedzieć: „Miałem<br />
dwa lata, gdy <strong>na</strong>rodził się ten wiek”, a to w<br />
<strong>na</strong>wiązaniu od słynnej uwagi Victora Hugo<br />
o dacie jego urodzin. Moja matka zmarła w<br />
1885 roku, pozostawiając trzydziestu dwóch<br />
wnuków, i, jeżeli liczyć dalszych potomków<br />
i przyrodnie rodzeństwo, to razem daje ich<br />
dziewięćdziesięciu siedmiu. Wszystkie dzieci<br />
żyły, to z<strong>na</strong>czy, śmierć nie zabrała żadnego<br />
z piątki. Było <strong>na</strong>s dwóch chłopców i trzy<br />
dziewczynki i wszyscy <strong>na</strong>dal żyjemy. Mężczyźni<br />
i kobiety w Bretanii są solidnej budowy.<br />
Mój brat Paul był i jest moim <strong>na</strong>jlepszym<br />
przyjacielem. Tak, mogę powiedzieć, że to nie<br />
tylko mój brat, ale mój <strong>na</strong>jbliższy przyjaciel.<br />
Nasza przyjaźń sięga pierwszego dnia, jaki<br />
pamiętam. Na jakież wycieczki wybieraliśmy<br />
się razem, w nieszczelnych łodziach pływając<br />
po Loarze! Kiedy miałem pięt<strong>na</strong>ście lat nie<br />
92 COŚ NA PROGU