Coś na Progu #10
W numerze znajdziecie między innymi opowiadania Raya Bradbury'ego i Ernesta Bramaha, wywiad z Juliuszem Vernem, esej Roberta Louisa Stevensona na temat "Wyspy Skarbów" oraz niepublikowany dotąd komiks na podstawie "Rękopisu znalezionego w butli" Edgara Allana Poego.
Temat przewodni to SZALENI NAUKOWCY. Piszemy m. in. o Nikoli Tesli i Izaaku Newtonie, fenomenie popkulturowych doktorów na przykładzie Emmeta Browna z "Powrotu do przyszłości" oraz odrażającego Antona Phibesa, a ponadto prawdziwych szalonych naukowcach!
W numerze znajdziecie między innymi opowiadania Raya Bradbury'ego i Ernesta Bramaha, wywiad z Juliuszem Vernem, esej Roberta Louisa Stevensona na temat "Wyspy Skarbów" oraz niepublikowany dotąd komiks na podstawie "Rękopisu znalezionego w butli" Edgara Allana Poego.
Temat przewodni to SZALENI NAUKOWCY. Piszemy m. in. o Nikoli Tesli i Izaaku Newtonie, fenomenie popkulturowych doktorów na przykładzie Emmeta Browna z "Powrotu do przyszłości" oraz odrażającego Antona Phibesa, a ponadto prawdziwych szalonych naukowcach!
PROZA POEZJA JULIUSZ VERNE W DOMU Jego własny rozrachunek z życia i pracy W relacji R. H. Sherrarda McClure’s Magazine, styczeń 1894 Przełożyła: Ewa Chani Skalec “Wielkim żalem mego życia jest to, że nigdy nie zostałem uznany za godnego przedstawiciela literatury francuskiej” rzekł stary człowiek; jego głowa opadła, a dzwon smutku zabrzmiał pogodnym i serdecznym odgłosem. “Je ne compte pas dans la littérature française,” powtórzył. Któż to był, kto to powiedział, z opadająca głową i dzwonkiem smutku brzmiącym pogodnym i serdecznym odgłosem? Jakiś pisarz tanich, choć popularnych felietonów w prasie po pół pensa, jakiś literat, który nigdy nie miał skrupułów, by stwierdzić, że spogląda na swe pióro jak na narzędzie do robienia pieniędzy i który zawsze wolał chwalić i czcić pełne pieniędzy konto w kasie Towarzystwa Francuskich Literatów? Nie – dziwnym i potwornym może się zdać, ale był to nikt inny, jak tylko Juliusz Verne. Tak, Juliusz Verne, ten Juliusz Verne. Wasz Juliusz Verne i mój, który przez tyle lat uszczęśliwiał nas wszystkich i który będzie zachwycał świat przez kolejne i następne nadchodzące pokolenia. Był to chłodny pokój gościnny Société Industrielle w Amiens, w którym mistrz wypowiedział te słowa i nigdy nie zapomnę tonu smutku, w jakim je powiedział. To było jak wyznanie zmarnowanego życia, westchnienie starego człowieka nad sprawami, które nie mogą zostać przywrócone. Dla mnie było to wzruszające i smutne – usłyszeć, jak to mówił i wszystko, co mogłem zrobić, to powiedzieć, z niekłamanym entuzjazmem, że był dla mnie i milionów takich jak ja, wielkim mistrzem, podmiotem naszego bezwzględnego podziwu i szacunku, pisarzem, który zachwyca wielu z nas bardziej, niż wszyscy powieściopisarze, którzy kiedykolwiek chwycili do ręki pióro. On jednak potrząsnął jedynie swą siwą głowa i rzekł: „Nie liczę się dla francuskiej literatury.” Sześćdziesięciosześcioletni, i – poza kuleniem – nadal krzepki i zdrowy, z twarzy przypominający Victora Hugo. Niczym dobry, stary kapitan statków morskich – o rumianej twarzy i pełen życia. Jedna powieka lekko opada, ale spojrzenie jest zdecydowane i jasne, i od całej jego osoby emanuje aura dobroci i życzliwego serca, które zawsze były cechami człowieka, o którym Hector Malot, pisząc wiele lat temu, powiedział: „On jest najlepszym z ludzi”. Człowieka, którego chłodny i powściągliwy Aleksander Dumas kocha niczym brata, a który nie ma i nigdy nie miał, mimo swego błyskotliwego sukcesu, choćby jednego prawdziwego wroga. Jego stan zdrowia niestety go martwi. W ostatnim czasie jego oczy osłabły tak, że nieraz nie może prowadzić pióra, a są i takie dni, kiedy zadręcza go ból w nadbrzuszu. On jednak jest dzielny, jak zawsze. “Napisałem sześćdziesiąt sześć tomów – powiedział – i jeśli Bóg obdarzy mnie życiem, powinienem ukończyć osiemdziesiąt.” Jules Verne mieszka na Boulevard Longueville, w Amiens, na rogu Rue Charles Dubois, w pięknym, przestronnym domu, który wynajmuje. Jest to dom o trzech kondygnacjach, z trzema rzędami po pięć okien wychodzących na Boulevard Longueville i trzema oknami na rogu, a także trzema kolejnymi od strony Rue Charles Dubois. Powóz i drugie wejście znajdują się na tej właśnie ulicy. Z okien wychodzących na Boulevard Longueville rozciąga się wspaniały widok na malownicze, kiedy tonie we mgle, miasto Amiens, z jego starą katedrą i innymi średniowiecznymi budowlami. Naprzeciwko domu, po drugiej stronie bulwaru, jest wcięcie kolejowe, które naprzeciwko okna gabinetu Verne’a, znika w ziemi. Tam też znajduje się duża altana koncertowa, w której podczas ładnej pogody gra zespół 90 COŚ NA PROGU
pułku. Ta kombinacja jest moim zdaniem symbolem pracy tego wielkiego pisarza: spieszący z hukiem tramwaj, brzęk ultramodernizmu, a także romans z muzyką. Czyż to nie przez połączenie nauki i industrializmu z wszystkim, co jest w życiu najbardziej romantyczne, powieści Verne’a posiadają oryginalność, których nie można znaleźć w pracach żadnego innego żyjącego pisarza, nawet wśród tych, którzy liczą się we francuskiej literaturze najbardziej? Rezydencja Pisarza Wysoki mur obiega Rue Charles Dubois i ukrywa przed przechodniami dziedziniec i ogród domu Państwa Verne’ów. Kiedy ktoś dzwoni przy małym bocznym wejściu i – w odpowiedzi na wielki huk – drzwi zostają otwarte, znajduje się na wybrukowanym dziedzińcu. Naprzeciwko są kuchnia i biura; po lewej stronie można zobaczyć przyjemny ogród, obsadzony licznymi drzewami; po prawej stronie budynku – rząd szerokich stopni prowadzących PROZA POEZJA do domu i rozciągających się na całej długości fasady. Oranżeria wypełniona kwiatami i palmami tworzy przedpokój, a przechodząc przez nią, gość wchodzi do salonu. Jest to bogato urządzony pokój, z rzeźbami z marmuru i brązu, ciepłymi i bogatymi zasłonami oraz najwygodniejszymi fotelami – gabinet mężczyzny bogatego i mającego czas wolny, choć bez jakichś charakterystycznych cech. Wygląda na pokój, który jest mało używany, co jest prawdą. Zarówno Pan i Pani Verne są bardzo prostymi ludźmi, którzy nie dbają o życie na pokaz, a o ciszę i komfort. Sąsiednia duża jadalnia jest rzadko używana, z wyjątkiem sytuacji, gdy wydawane są przyjęcia lub odbywają się rodzinne uroczystości, a pisarz i jego żona swoje proste posiłki spożywają w małym pokoiku śniadaniowym, przylegającym do kuchni. Z dziedzińca zauważa gość, w rogu domu, wzniosłą wieżę. Kręte schody, które prowadzą do wyższych kondygnacji, znajdują się w tej właśnie wieży, a na samym szczycie schodów jest COŚ NA PROGU 91
- Page 39 and 40: EGIPSKA ESKAPADA W 1928 roku księ
- Page 41 and 42: inwestorów. Wraz z zakończeniem w
- Page 43 and 44: tutejsi mieszkańcy czczą Moreau,
- Page 45 and 46: na człowieka, arcydziełem chirurg
- Page 47 and 48: impulsy, sprawiając nosicielom nie
- Page 49 and 50: TEMAT NUMERU Dwuskrzydłowe drzwi u
- Page 51 and 52: zamyślony, nieobecny. Jego myśli
- Page 53 and 54: Nie dopuszczał do swojej świadomo
- Page 55 and 56: odprysków kina nowej przygody - ni
- Page 57 and 58: VARIA wygłoszony przez Nadę po wk
- Page 59 and 60: VARIA pisanie jest trudne. Nauczył
- Page 61 and 62: monstrualnej maszkary z koszmarów
- Page 63 and 64: VARIA wyrwa mu uszy, po czym przyk
- Page 65 and 66: The Toxic Crusaders „Toksyczny M
- Page 67 and 68: podobny riddle box możemy znaleź
- Page 69 and 70: he’s pickin fights with his best
- Page 71 and 72: STREFA KRYMINAŁU I SENSACJI od „
- Page 73 and 74: STREFA KRYMINAŁU I SENSACJI niej,
- Page 75 and 76: STREFA KRYMINAŁU I SENSACJI zeznaw
- Page 77 and 78: STREFA KRYMINAŁU I SENSACJI WIDMO
- Page 79 and 80: STREFA KRYMINAŁU I SENSACJI barona
- Page 81 and 82: STREFA KRYMINAŁU I SENSACJI się p
- Page 83 and 84: - Potrzebuję tej ekspertyzy na dzi
- Page 85 and 86: jego rozmówca - co pozytywy, któr
- Page 87 and 88: mężczyzna, który go wcześniej p
- Page 89: wywiązywała się ze swoich obowi
- Page 93 and 94: yło takiego zakamarku ani zakątka
- Page 95 and 96: “Nie miał więc pan żadnej wied
- Page 97 and 98: międzyczasie pisuję opowiadania.
- Page 99 and 100: poczytne. Wszystko stało się nauk
- Page 101 and 102: odpowiednią dla zaspokojenia swoje
- Page 103 and 104: nastawieniem aparatury zamieszam w
- Page 105 and 106: krwawy ślad. Sullivan popłynął
- Page 107 and 108: zrobiło się mokre i lepkie, a po
- Page 109 and 110: i odepchnął od siebie młodzieńc
- Page 111 and 112: yło teraz najważniejsze. Frank wi
- Page 113 and 114: piętnaście lat praktyki w moim w
- Page 115 and 116: jako jedna z nielicznych handlował
- Page 117 and 118: Tequili usta, przez co prawie zerwa
- Page 119 and 120: powiedział, spoglądając na dopal
- Page 121 and 122: CDN... COŚ NA PROGU 121
- Page 123 and 124: GRY RETRO I BEZ PRĄDU woźny! Hawk
- Page 125 and 126: GRY RETRO I BEZ PRĄDU rozprowadza
- Page 127 and 128: STREFA GIER wszystko, co tylko się
- Page 129 and 130: STREFA GIER powstał szał na Mad M
- Page 131 and 132: ESEJ/FELIETON ROBERT LOUIS STEVENSO
- Page 133 and 134: to robiłem i nic nie szło do przo
- Page 135 and 136: „Wyspą szkieletów”, nie wiedz
- Page 137 and 138: ESEJ/FELIETON Rzeczywiście tak si
- Page 139 and 140: ESEJ/FELIETON powtórnie, dzicy mog
PROZA POEZJA<br />
JULIUSZ VERNE W DOMU<br />
Jego własny rozrachunek z życia i pracy<br />
W relacji R. H. Sherrarda<br />
McClure’s Magazine, styczeń 1894<br />
Przełożyła: Ewa Chani Skalec<br />
“Wielkim żalem mego życia jest to, że<br />
nigdy nie zostałem uz<strong>na</strong>ny za godnego<br />
przedstawiciela literatury francuskiej” rzekł<br />
stary człowiek; jego głowa opadła, a<br />
dzwon smutku zabrzmiał pogodnym i<br />
serdecznym odgłosem.<br />
“Je ne compte pas dans la littérature<br />
française,” powtórzył. Któż to był,<br />
kto to powiedział, z opadająca głową<br />
i dzwonkiem smutku brzmiącym<br />
pogodnym i serdecznym odgłosem?<br />
Jakiś pisarz tanich, choć popularnych<br />
felietonów w prasie po pół pensa, jakiś<br />
literat, który nigdy nie miał skrupułów,<br />
by stwierdzić, że spogląda <strong>na</strong> swe pióro<br />
jak <strong>na</strong> <strong>na</strong>rzędzie do robienia pieniędzy i<br />
który zawsze wolał chwalić i czcić pełne<br />
pieniędzy konto w kasie Towarzystwa<br />
Francuskich Literatów? Nie – dziwnym<br />
i potwornym może się zdać, ale był to<br />
nikt inny, jak tylko Juliusz Verne. Tak,<br />
Juliusz Verne, ten Juliusz Verne. Wasz<br />
Juliusz Verne i mój, który przez tyle<br />
lat uszczęśliwiał <strong>na</strong>s wszystkich i który<br />
będzie zachwycał świat przez kolejne i<br />
<strong>na</strong>stępne <strong>na</strong>dchodzące pokolenia.<br />
Był to chłodny pokój gościnny<br />
Société Industrielle w Amiens, w którym<br />
mistrz wypowiedział te słowa i nigdy<br />
nie zapomnę tonu smutku, w jakim<br />
je powiedział. To było jak wyz<strong>na</strong>nie<br />
zmarnowanego życia, westchnienie<br />
starego człowieka <strong>na</strong>d sprawami, które<br />
nie mogą zostać przywrócone. Dla mnie<br />
było to wzruszające i smutne – usłyszeć,<br />
jak to mówił i wszystko, co mogłem<br />
zrobić, to powiedzieć, z niekłamanym<br />
entuzjazmem, że był dla mnie i milionów<br />
takich jak ja, wielkim mistrzem,<br />
podmiotem <strong>na</strong>szego bezwzględnego<br />
podziwu i szacunku, pisarzem, który<br />
zachwyca wielu z <strong>na</strong>s bardziej, niż<br />
wszyscy powieściopisarze, którzy<br />
kiedykolwiek chwycili do ręki pióro.<br />
On jed<strong>na</strong>k potrząsnął jedynie swą siwą<br />
głowa i rzekł: „Nie liczę się dla francuskiej<br />
literatury.”<br />
Sześćdziesięciosześcioletni, i – poza<br />
kuleniem – <strong>na</strong>dal krzepki i zdrowy, z<br />
twarzy przypomi<strong>na</strong>jący Victora Hugo.<br />
Niczym dobry, stary kapitan statków<br />
morskich – o rumianej twarzy i pełen<br />
życia. Jed<strong>na</strong> powieka lekko opada, ale<br />
spojrzenie jest zdecydowane i jasne, i od<br />
całej jego osoby emanuje aura dobroci<br />
i życzliwego serca, które zawsze były<br />
cechami człowieka, o którym Hector<br />
Malot, pisząc wiele lat temu, powiedział:<br />
„On jest <strong>na</strong>jlepszym z ludzi”. Człowieka,<br />
którego chłodny i powściągliwy<br />
Aleksander Dumas kocha niczym brata,<br />
a który nie ma i nigdy nie miał, mimo<br />
swego błyskotliwego sukcesu, choćby<br />
jednego prawdziwego wroga. Jego stan<br />
zdrowia niestety go martwi.<br />
W ostatnim czasie jego oczy osłabły<br />
tak, że nieraz nie może prowadzić pióra,<br />
a są i takie dni, kiedy<br />
zadręcza go ból w <strong>na</strong>dbrzuszu. On<br />
jed<strong>na</strong>k jest dzielny, jak zawsze.<br />
“Napisałem sześćdziesiąt sześć tomów –<br />
powiedział – i jeśli Bóg obdarzy mnie życiem,<br />
powinienem ukończyć osiemdziesiąt.”<br />
Jules Verne mieszka <strong>na</strong> Boulevard<br />
Longueville, w Amiens, <strong>na</strong> rogu<br />
Rue Charles Dubois, w pięknym,<br />
przestronnym domu, który wy<strong>na</strong>jmuje.<br />
Jest to dom o trzech kondyg<strong>na</strong>cjach,<br />
z trzema rzędami po pięć okien<br />
wychodzących <strong>na</strong> Boulevard Longueville<br />
i trzema ok<strong>na</strong>mi <strong>na</strong> rogu, a także trzema<br />
kolejnymi od strony Rue Charles Dubois.<br />
Powóz i drugie wejście z<strong>na</strong>jdują się <strong>na</strong><br />
tej właśnie ulicy. Z okien wychodzących<br />
<strong>na</strong> Boulevard Longueville rozciąga się<br />
wspaniały widok <strong>na</strong> malownicze, kiedy<br />
tonie we mgle, miasto Amiens, z jego<br />
starą katedrą i innymi średniowiecznymi<br />
budowlami. Naprzeciwko domu, po<br />
drugiej stronie bulwaru, jest wcięcie<br />
kolejowe, które <strong>na</strong>przeciwko ok<strong>na</strong><br />
gabinetu Verne’a, znika w ziemi. Tam też<br />
z<strong>na</strong>jduje się duża alta<strong>na</strong> koncertowa, w<br />
której podczas ładnej pogody gra zespół<br />
90 COŚ NA PROGU