Coś na Progu #10
W numerze znajdziecie między innymi opowiadania Raya Bradbury'ego i Ernesta Bramaha, wywiad z Juliuszem Vernem, esej Roberta Louisa Stevensona na temat "Wyspy Skarbów" oraz niepublikowany dotąd komiks na podstawie "Rękopisu znalezionego w butli" Edgara Allana Poego. Temat przewodni to SZALENI NAUKOWCY. Piszemy m. in. o Nikoli Tesli i Izaaku Newtonie, fenomenie popkulturowych doktorów na przykładzie Emmeta Browna z "Powrotu do przyszłości" oraz odrażającego Antona Phibesa, a ponadto prawdziwych szalonych naukowcach!
W numerze znajdziecie między innymi opowiadania Raya Bradbury'ego i Ernesta Bramaha, wywiad z Juliuszem Vernem, esej Roberta Louisa Stevensona na temat "Wyspy Skarbów" oraz niepublikowany dotąd komiks na podstawie "Rękopisu znalezionego w butli" Edgara Allana Poego.
Temat przewodni to SZALENI NAUKOWCY. Piszemy m. in. o Nikoli Tesli i Izaaku Newtonie, fenomenie popkulturowych doktorów na przykładzie Emmeta Browna z "Powrotu do przyszłości" oraz odrażającego Antona Phibesa, a ponadto prawdziwych szalonych naukowcach!
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
– Potrzebuję tej ekspertyzy <strong>na</strong> dzisiaj –<br />
wyjaśnił jego gość, w którego tonie znowu<br />
zaczęły pobrzmiewać desperackie tony. –<br />
Jutro będzie już <strong>na</strong> to za późno.<br />
Pan Baxter wyglądał <strong>na</strong> niewzruszonego.<br />
– O tej godzinie trudno oczekiwać, żeby<br />
ktokolwiek miał jeszcze otwarte – zauważył.<br />
– Ja sam powinienem był wyjść dwie<br />
godziny temu, gdybym nie był umówiony z<br />
amerykańskim milionerem, który ma dość<br />
osobliwe poczucie czasu. – Mogłoby się przez<br />
moment wydawać, że pan Baxter mrugnął<br />
do niego porozumiewawczo. – Nazywa się<br />
Offmunson. Pewien błyskotliwy młody<br />
genealog prześledził jego linię aż do Offy, króla<br />
Mercji. Z tego powodu mój klient zażyczył<br />
sobie, <strong>na</strong>turalnie, monet z okresu panowania<br />
Offy jako swojego rodzaju dowodu.<br />
– Interesujące – wymamrotał pan Carlyle,<br />
bawiąc się swoim zegarkiem. – Z przyjemnością<br />
spędziłbym godzinę, rozmawiając z panem<br />
o pańskich klientach-milionerach, ale może<br />
innym razem. Ale obecnie... Posłuchaj mnie,<br />
Baxter, czy nie mógłbyś mnie zapoz<strong>na</strong>ć z kimś<br />
z branży, kto mieszka w okolicy? Z pewnością<br />
z<strong>na</strong> pan wielu innych ekspertów.<br />
– Doprawdy, panie Carlyle, nie z<strong>na</strong>m ich <strong>na</strong><br />
tyle dobrze – odparł pan Baxter, spoglądając<br />
<strong>na</strong> niego. – Z tego co wiem, mogą mieszkać w<br />
okolicy Park Lane lub Petticoat Lane. Po<strong>na</strong>dto<br />
nie ma w mieście aż tak wielu ekspertów,<br />
jak się panu wydaje, a dwóch <strong>na</strong>jlepszych i<br />
tak <strong>na</strong>jpewniej wda się w spór odnośnie tej<br />
monety. Pewnie miał już pan do czynienia z<br />
biegłymi świadkami, czyż nie?<br />
– Świadek jest mi zbędny, nie ma potrzeby<br />
zez<strong>na</strong>wać. Jedyne, czego chcę, to absolutnej<br />
pewności w działaniu, popartej autorytatywną<br />
opinią. Czy <strong>na</strong>prawdę nie ma nikogo, kto<br />
mógłby zaświadczyć o autentyczności tej<br />
blaszki?<br />
Z<strong>na</strong>cząca cisza pa<strong>na</strong> Baxtera w<br />
konsekwencji <strong>na</strong>brała cynicznego wydźwięku,<br />
kiedy <strong>na</strong>dal uporczywie wpatrywał się z<strong>na</strong>d<br />
lady w swojego gościa, a <strong>na</strong>stępnie wyraźnie<br />
się rozluźnił.<br />
– Poczekaj. Jest jeden człowiek, amator<br />
wprawdzie, o którym jakiś czas temu słyszałem<br />
sporo dobrego. Podobno <strong>na</strong>prawdę z<strong>na</strong> się <strong>na</strong><br />
rzeczy.<br />
– O tym właśnie mówiłem – powiedział z ulgą<br />
pan Carlyle. – Zawsze się ktoś z<strong>na</strong>jdzie. Jego<br />
godność?<br />
– Zabawnie się <strong>na</strong>zywa – odparł Baxter.<br />
– Wynn jakiś tam, a może Wynn to było jego<br />
<strong>na</strong>zwisko...<br />
Sprzedawca wyciągnął szyję, by spojrzeć<br />
przez szybę <strong>na</strong> zbliżający się do krawężnika<br />
automobil, <strong>na</strong> który czekał.<br />
PROZA POEZJA<br />
– Wynn Carrrados! – przypomniał sobie. –<br />
A teraz niech mi pan wybaczy, chyba widzę<br />
pa<strong>na</strong> Offmunso<strong>na</strong>.<br />
Carlyle <strong>na</strong>skrobał w pośpiechu imię wraz z<br />
<strong>na</strong>zwiskiem <strong>na</strong> swoim mankiecie.<br />
– Wynn Carrados, zapisałem. Gdzie mogę go<br />
z<strong>na</strong>leźć?<br />
– Nie mam <strong>na</strong>jmniejszego pojęcia – odrzekł<br />
Baxter, poprawiając swój krawat przed<br />
ściennym lustrem. – Nigdy go w życiu nie<br />
widziałem. Skoro już w niczym nie mogę panu<br />
służyć pomocą, czy mógłby pan...?<br />
Pan Carlyle miał tyle taktu, by zrozumieć<br />
intencje niecierpliwego moneciarza.<br />
Wychodząc <strong>na</strong> zewnątrz, nie mógł<br />
powstrzymać się od uśmiechu, widząc kontrast<br />
w zachowaniu Baxtera, który teraz uniżenie<br />
otwierał drzwi dla wpływowego cudzoziemca,<br />
rzekomo będącego potomkiem samego Offa,<br />
po czym ruszył zabłoconą uliczką w stronę<br />
swojego biura. Istniał tylko jeden sposób <strong>na</strong><br />
z<strong>na</strong>lezienie osoby prywatnej w tak krótkim<br />
czasie – sprawdzenie, czy nie ma jej w książce<br />
telefonicznej. Mężczyz<strong>na</strong> nie oceniał zatem<br />
swoich szans <strong>na</strong> powodzenie zbyt wysoko.<br />
Los mu jed<strong>na</strong>k sprzyjał. Dość szybko odkrył<br />
Wyn<strong>na</strong> Carradosa rezydującego w Richmond,<br />
a dalsze poszukiwania upewniły go, że<br />
innego adresu nie z<strong>na</strong>jdzie. Najwidoczniej<br />
w Londynie pod tym <strong>na</strong>zwiskiem figurował<br />
tylko jeden właściciel domu, więc zanotował<br />
potrzebne informacje i wyruszył w stronę<br />
Richmond.<br />
Dom, jak się dowiedział, z<strong>na</strong>jdował się w<br />
z<strong>na</strong>cznej odległości od stacji, więc zdecydował<br />
się dostać <strong>na</strong> miejsce taksówką, którą odesłał,<br />
gdy zajechali pod bramę. Zawsze szczycił<br />
się swoimi zdolnościami obserwacyjnymi i<br />
celnością dedukcji, która była ich rezultatem,<br />
taki mały szczegół jego profesji. „ T o<br />
nic takiego, wystarczy tylko zrobić użytek<br />
z własnych oczu i dodać dwa do dwóch”,<br />
odpowiedziałby skromnie, gdyby bardziej mu<br />
zależało <strong>na</strong> wyrażeniu swojej wyższości niż <strong>na</strong><br />
poklasku.<br />
W momencie, gdy dotarł do drzwi<br />
wejściowych przybytku zwanego<br />
Wieżyczkami, miał już w pełni ukształtowaną<br />
opinię <strong>na</strong> temat pozycji i smaku ludzi w nim<br />
mieszkających.<br />
Służący wpuścił pa<strong>na</strong> Carlyle’a do domu,<br />
przyjął jego wizytówkę, oczywiście prywatną,<br />
z zapewnieniem, że sprawa, z którą chce się<br />
zwrócić do pa<strong>na</strong> Carradosa, nie zajmie mu<br />
więcej niż dziesięć minut. Szczęście <strong>na</strong>dal było<br />
po jego stronie. Pan Carrados przebywał w<br />
domu i <strong>na</strong>tychmiast zechciał się z nim spotkać.<br />
Służący, hol, przez który przechodzili, pokój,<br />
w którym został przyjęty – wszystko to<br />
COŚ NA PROGU 83