Coś na Progu #10

W numerze znajdziecie między innymi opowiadania Raya Bradbury'ego i Ernesta Bramaha, wywiad z Juliuszem Vernem, esej Roberta Louisa Stevensona na temat "Wyspy Skarbów" oraz niepublikowany dotąd komiks na podstawie "Rękopisu znalezionego w butli" Edgara Allana Poego. Temat przewodni to SZALENI NAUKOWCY. Piszemy m. in. o Nikoli Tesli i Izaaku Newtonie, fenomenie popkulturowych doktorów na przykładzie Emmeta Browna z "Powrotu do przyszłości" oraz odrażającego Antona Phibesa, a ponadto prawdziwych szalonych naukowcach! W numerze znajdziecie między innymi opowiadania Raya Bradbury'ego i Ernesta Bramaha, wywiad z Juliuszem Vernem, esej Roberta Louisa Stevensona na temat "Wyspy Skarbów" oraz niepublikowany dotąd komiks na podstawie "Rękopisu znalezionego w butli" Edgara Allana Poego.

Temat przewodni to SZALENI NAUKOWCY. Piszemy m. in. o Nikoli Tesli i Izaaku Newtonie, fenomenie popkulturowych doktorów na przykładzie Emmeta Browna z "Powrotu do przyszłości" oraz odrażającego Antona Phibesa, a ponadto prawdziwych szalonych naukowcach!

11.12.2014 Views

PROZA POEZJA ŁUKASZ ŚMIGIEL Tequila: Liczba Bestii RYS. KATARZYNA BABIS FRAGMENT POWIEŚCI www.projekttequila.blogspot.com Patrzyła oczami kota, swojego zwiadowcy, przyjaciela i ochroniarza, a to, co widziała, wcale jej się nie podobało. Spóźniła się na spotkanie i wymianę z Ludźmi-Mrówkami, z przerażającymi Marabunta. Czuła to samo, co czuł jej kudłaty przyjaciel. Parzący piasek pod łapami, gorący wiatr gładzący futro i zapach Ludzi-Mrówek, którzy ukrywali się w pajęczynie korytarzy pod prerią. Marabunta wychodzili ze swego królestwa tylko wtedy, kiedy naprawdę musieli, strzegąc za wszelką cenę swoich sekretów. Dziś mieli jej uczynić zaszczyt, pokazać się i dokonać wymiany z Kapitanem, w imieniu którego tu przybyła. Pech jednak chciał, że Tequila nie zdołała dotrzeć w umówione miejsce i teraz zamiast niej, z mrówkami rozmawiała Noah, jej kochanka, a zarazem jedna z wielu żon Kapitana. Kot, którego wysłała przodem i z którym pozostawała w psychicznym kontakcie, wzdrygnął się nagle. Usłyszała go. – La famine? La disette? – zaczął po francusku, szukając właściwego słowa. – La faim... – Wreszcie zrozumiała: – Głód... Odzywający się w jej głowie tłumacz kocich myśli był mocno niedoskonały. Tequila nie miała pojęcia, na jakiej zasadzie to cholerstwo działa, ale zwykle działało do dupy, prezentując pojedyncze słowa albo wyrwane z kontekstu zwroty, i to na dodatek po francusku. Całe szczęście, że jakimś cudem rozumiała ten język. Z zamyślenia wyrwało ją wyraźniejsze drżenie piasku i przykre uczucie ssania w żołądku. Później kontakt z kotem się zerwał. Tequila zaklęła pod nosem. Spróbowała poszukać kota myślami, ale ten przepadł jak kamień w wodę. Ignorował ją. Dziewczyna jeszcze przez chwilę siedziała w pozycji lotosu, skryta w leju po bombie, która musiała spaść tutaj w czasie wojny z serpentynami – podczas ostatniego zrywu, kiedy to niedobitki ludzkości zdecydowały się dokonać rozpaczliwego ataku na okna, dziwaczne anomalie, z których wypełzały te mordujące ludzi obłe, wężowate potwory. Tequila zmieniła pozycję, wygodniej siadając na ziemi. Zamknęła oczy i skupiła się na odnalezieniu myśli wielkiego kota. Płynęła tuż nad powierzchnią pustyni, ścigając strzępki jego odczuć i doświadczeń, ale nigdzie go nie było. Wyczuwała natomiast będących wszędzie dookoła Marabunta. Dziewczyna miała odebrać od nich coś dla swojego pracodawcy, który w zamian oferował Mrówkom kilka skarbów z przeszłości, artefaktów, których nikt już nie potrafił używać ani nazwać. Noah dostarczyła je w umówione na miejsce, a Tequila miała zająć się ryzykowną wymianą, bo 114 COŚ NA PROGU

jako jedna z nielicznych handlowała już niegdyś z ludźmi Marabunta i przeżyła. Pod jej nieobecność to jednak piękna Noah wzięła sprawy w swoje ręce, a to po prostu nie mogło się dobrze skończyć. Marabunta łatwo było urazić, a raz straconego zaufania Mrowiska nie dawało się odzyskać. Dlatego też chwilowo, nie chcąc ryzykować zbyt wczesnego wykrycia, Tequila zatrzymała się tuż przy granicy z ich terytorium. System podziemnych korytarzy zbudowanych przez Mrówki był jak ogromna pajęczyna. Wystarczyło, że jedna nitka zadrżała i cała kolonia od razu wiedziała, że oto pojawił się intruz. Wyglądało na to, że zaskoczenie jest jedną z nielicznych rzeczy, które mogłyby pomóc jej i Noah wydostać się z tarapatów. Tequila wysłała na zwiad swego kudłatego towarzysza, środek transportu i – jeśli było trzeba – obrońcę. Nawet ona sama nie wiedziała, co tak naprawdę łączy ją z potężnym dzikim kotem, który pewnego dnia po prostu odnalazł ją i od tego czasu nie odstępował jej na krok. Dość szybko okazało się, że Diesel – bo tak przezywały go dzieciaki z Los Alamos, ostatniego wolnego miasta – reagował na jej myśli. Ona z kolei, jeśli tylko odpowiednio się skupiła, czuła to co on. Łącząca ich psychiczna więź po latach przerodziła się w coś więcej. Stopniowo uczyli się ze sobą rozmawiać. Rozumieć na pewnym minimalnym poziomie pojawiające się w ich głowach słowa. Potrafiący zmieniać umaszczenie futra kot – niewidoczny dla serpentyn, które w ogóle nie interesowały się innymi gatunkami niż człowiek – był jej oczami i uszami, ale nie tylko. Ostatnio wyczuwała mocniej niż kiedykolwiek, że ta mająca własne zdanie na każdy temat rozwydrzona kupa futra bardzo ją kochała. Było to dziwne uczucie. Także dlatego, że Diesel był w stanie wyrazić je jedynie po francusku... Tequila jeszcze raz skupiła się na otaczającej ją prerii i wezwała kota. Tym razem dał się złapać. – Puis-je? – delikatnie zapytała w myślach, chcąc się przymilić i ukryć irytację za komplementem w jego ulubionym języku. Kot z początku zdecydowanie ją blokował i dopiero po chwili niechętnie otworzył swój umysł. Poczuła falę radości, jak u małego chłopca, który właśnie coś nabroił. Później radość przykrył drapieżny, bezwzględny zew krwi. Żołądek podszedł jej do gardła. PROZA POEZJA – Chasse, la joie, le sang doux. Polowanie, radość, słodka krew – powiedział kot bardzo chrapliwym głosem w jej głowie. Po chwili pozwolił jej w końcu spojrzeć na świat swoimi oczyma. Obraz stał się nieznośnie szeroki. Kot widział wszystko w czerni i bieli, dlatego krew, na którą patrzył, wyglądała jak kałuża lepkiej smoły. Podobne kałuże były wszędzie dookoła niego. Tequila poczuła także krew na pysku, na łapach i na języku... Więcej nie chciała wiedzieć. Zebrało jej się na wymioty. Była pewna, że krew jest jeszcze ciepła. Truchło, które brudziło prerię lepką smolistą mazią, leżało nieopodal – worek skóry, kości i flaków porzucony tuż obok odsłoniętego wejścia do płytkiego kanału, który musiał prowadzić do jednej z odnóg mrowiska. Zwłoki musiały należeć do jednego ze zwiadowców, pełniących straż na obrzeżach królestwa Marabunta. Diesel nie dał mu żadnych szans – dopadł go jak szczura. Jama była częściowo rozkopana, najwyraźniej nieszczęśnik próbował uciekać. Teraz najważniejsze było to, czy zdążył powiadomić resztę o wykryciu intruza. Pajęczyna musiała trząść się jak szalona w czasie jego walki z kotem, a mimo to Mrowisko wcale nie wyglądało na zaalarmowane. Z jakiegoś powodu dziesiątki wojowników nie wybiegły ze swoich kryjówek. Mrówki różniły się od reszty ludzi, którzy przetrwali w nowym świecie. Nigdy nie można było do końca przewidzieć, co zrobią w danej sytuacji. Pozostałe plemiona i klany, pozostając na powierzchni, musiały nieustannie się przemieszczać, aby nie trafić na celownik serpentyn. Nie stroniły od wzajemnego kontaktu i handlu, czasami ze sobą walczyły, a czasami się wspierały, ale każde z nich prędzej czy później wracało w pobliże Los Alamos – ostatniego wolnego miasta, a zarazem jedynego miejsca, do którego, nie wiedzieć czemu, nie zapuszczały się serpentyny. Marabunta robili jednak inaczej. Mrowisko uznało, że próba odbudowy starej cywilizacji nie ma sensu. Jedynym celem stało się dla nich przetrwanie gatunku, wyeliminowanie wiary w siłę jednostki i zastąpienie jej potęgą wspólnie działającej społeczności. O tym, w jaki sposób Ludzie-Mrówki byli zorganizowani, niewiele zresztą wiedziano. Podobno istniała królowa, która nimi kierowała, a ich niedostępne, ledwie COŚ NA PROGU 115

PROZA POEZJA<br />

ŁUKASZ ŚMIGIEL<br />

Tequila:<br />

Liczba<br />

Bestii<br />

RYS. KATARZYNA BABIS<br />

FRAGMENT POWIEŚCI<br />

www.projekttequila.blogspot.com<br />

Patrzyła oczami kota, swojego zwiadowcy, przyjaciela i<br />

ochroniarza, a to, co widziała, wcale jej się nie podobało.<br />

Spóźniła się <strong>na</strong> spotkanie i wymianę z Ludźmi-Mrówkami, z<br />

przerażającymi Marabunta. Czuła to samo, co czuł jej kudłaty<br />

przyjaciel. Parzący piasek pod łapami, gorący wiatr gładzący<br />

futro i zapach Ludzi-Mrówek, którzy ukrywali się w pajęczynie<br />

korytarzy pod prerią. Marabunta wychodzili ze swego<br />

królestwa tylko wtedy, kiedy <strong>na</strong>prawdę musieli, strzegąc<br />

za wszelką cenę swoich sekretów. Dziś mieli jej uczynić<br />

zaszczyt, pokazać się i doko<strong>na</strong>ć wymiany z Kapitanem, w<br />

imieniu którego tu przybyła. Pech jed<strong>na</strong>k chciał, że Tequila<br />

nie zdołała dotrzeć w umówione miejsce i teraz zamiast niej,<br />

z mrówkami rozmawiała Noah, jej kochanka, a zarazem jed<strong>na</strong><br />

z wielu żon Kapita<strong>na</strong>.<br />

Kot, którego wysłała przodem i z którym pozostawała w<br />

psychicznym kontakcie, wzdrygnął się <strong>na</strong>gle. Usłyszała go.<br />

– La famine? La disette? – zaczął po francusku, szukając<br />

właściwego słowa. – La faim... – Wreszcie zrozumiała: –<br />

Głód...<br />

Odzywający się w jej głowie tłumacz kocich myśli był<br />

mocno niedosko<strong>na</strong>ły. Tequila nie miała pojęcia, <strong>na</strong> jakiej<br />

zasadzie to cholerstwo działa, ale zwykle działało do dupy,<br />

prezentując pojedyncze słowa albo wyrwane z kontekstu<br />

zwroty, i to <strong>na</strong> dodatek po francusku. Całe szczęście, że<br />

jakimś cudem rozumiała ten język.<br />

Z zamyślenia wyrwało ją wyraźniejsze drżenie piasku i<br />

przykre uczucie ssania w żołądku. Później kontakt z kotem<br />

się zerwał.<br />

Tequila zaklęła pod nosem. Spróbowała poszukać kota<br />

myślami, ale ten przepadł jak kamień w wodę. Ignorował ją.<br />

Dziewczy<strong>na</strong> jeszcze przez chwilę siedziała w pozycji lotosu,<br />

skryta w leju po bombie, która musiała spaść tutaj w czasie<br />

wojny z serpenty<strong>na</strong>mi – podczas ostatniego zrywu, kiedy to<br />

niedobitki ludzkości zdecydowały się doko<strong>na</strong>ć rozpaczliwego<br />

ataku <strong>na</strong> ok<strong>na</strong>, dziwaczne anomalie, z których wypełzały te<br />

mordujące ludzi obłe, wężowate potwory. Tequila zmieniła<br />

pozycję, wygodniej siadając <strong>na</strong> ziemi. Zamknęła oczy i<br />

skupiła się <strong>na</strong> od<strong>na</strong>lezieniu myśli wielkiego kota. Płynęła<br />

tuż <strong>na</strong>d powierzchnią pustyni, ścigając strzępki jego odczuć i<br />

doświadczeń, ale nigdzie go nie było. Wyczuwała <strong>na</strong>tomiast<br />

będących wszędzie dookoła Marabunta.<br />

Dziewczy<strong>na</strong> miała odebrać od nich coś dla swojego<br />

pracodawcy, który w zamian oferował Mrówkom kilka<br />

skarbów z przeszłości, artefaktów, których nikt już nie potrafił<br />

używać ani <strong>na</strong>zwać. Noah dostarczyła je w umówione <strong>na</strong><br />

miejsce, a Tequila miała zająć się ryzykowną wymianą, bo<br />

114 COŚ NA PROGU

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!