Coś na Progu #10
W numerze znajdziecie między innymi opowiadania Raya Bradbury'ego i Ernesta Bramaha, wywiad z Juliuszem Vernem, esej Roberta Louisa Stevensona na temat "Wyspy Skarbów" oraz niepublikowany dotąd komiks na podstawie "Rękopisu znalezionego w butli" Edgara Allana Poego. Temat przewodni to SZALENI NAUKOWCY. Piszemy m. in. o Nikoli Tesli i Izaaku Newtonie, fenomenie popkulturowych doktorów na przykładzie Emmeta Browna z "Powrotu do przyszłości" oraz odrażającego Antona Phibesa, a ponadto prawdziwych szalonych naukowcach!
W numerze znajdziecie między innymi opowiadania Raya Bradbury'ego i Ernesta Bramaha, wywiad z Juliuszem Vernem, esej Roberta Louisa Stevensona na temat "Wyspy Skarbów" oraz niepublikowany dotąd komiks na podstawie "Rękopisu znalezionego w butli" Edgara Allana Poego.
Temat przewodni to SZALENI NAUKOWCY. Piszemy m. in. o Nikoli Tesli i Izaaku Newtonie, fenomenie popkulturowych doktorów na przykładzie Emmeta Browna z "Powrotu do przyszłości" oraz odrażającego Antona Phibesa, a ponadto prawdziwych szalonych naukowcach!
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
PROZA POEZJA<br />
Corranem? Gdzie jest Corran! – pochylił się<br />
<strong>na</strong>d alfonsem i szarpał go za mary<strong>na</strong>rkę. – Ja nie<br />
zapomniałem! Ty... Corran! – Frank zaczął głośno<br />
oddychać, próbując się uspokoić. Podniósł powoli<br />
rękę i wbił nóż prosto w krtań mężczyzny. Kiedy<br />
usłyszał pierwsze charknięcia, zadał kolejny cios.<br />
I kolejny. Zadawał je w idealnych odstępach,<br />
prawie odrywając głowę od reszty ciała. Skończył<br />
dopiero po kilku<strong>na</strong>stu pchnięciach. Wypuścił nóż<br />
z ręki i zwalił się ciężko <strong>na</strong> ziemię.<br />
Zaczął dyszeć i przewracać się z boku <strong>na</strong> bok.<br />
Wymacał ręką <strong>na</strong>rzędzie zbrodni i odrzucił je<br />
daleko przed siebie. Poczuł, jak w kąciku jego<br />
oczu roni się mała łza.<br />
nie miałem problemu. Naprawdę <strong>na</strong>zywała się<br />
Christine Harpenger i była nieodwzajemnioną<br />
miłością Franka z czasów sprzed wojny. Mimo<br />
że nie był w stanie tego wyrazić, czuł z nią<br />
podświadomie ogromną więź.<br />
Przygotowywałem się do tego przez kilka<br />
miesięcy. Wszystko inne wydawało mi się zbyt<br />
ba<strong>na</strong>lne, zbyt błahe. Stręczyciel i prostytutka to<br />
był strzał w dziesiątkę. I w końcu mi się udało.<br />
Terapia Franka miała się ku końcowi. Przestał<br />
mieć problemy z mówieniem, oczy w końcu stały<br />
się takie jak u innych ludzi.<br />
Ale nie wszystko było tak, jak być miało. Frank<br />
stał się... On...<br />
***<br />
Tutaj <strong>na</strong>prawdę nie ma żadnego przypadku.<br />
Choć może się to wydawać dziwne, działania te<br />
były skalkulowane i wycelowane w sukces. Dwa<br />
<strong>na</strong>jważniejsze wydarzenia w życiu Franka, które<br />
wstrząsnęły nim tak bardzo, że jego własny mózg<br />
zaczął je wypierać. Poszły w niepamięć!<br />
Corran był <strong>na</strong>jlepszym przyjacielem Franka.<br />
Byli nierozłączni. Razem dorastali, razem chodzili<br />
do ki<strong>na</strong> i razem podrywali dziewczyny, kiedy już<br />
pojęli, że między płciami są większe różnice niż<br />
tylko sukienki i spodnie. To Corran <strong>na</strong>mówił<br />
Franka <strong>na</strong> wojsko i wzięcie udziału w wojnie.<br />
Razem wyjechali do jednostki i razem walczyli.<br />
Najtrudniejszy moment bitwy przypadł wtedy,<br />
gdy obaj byli <strong>na</strong> pierwszej linii frontu. Sytuacja<br />
była bez<strong>na</strong>dziej<strong>na</strong>, generałowie dali syg<strong>na</strong>ł do<br />
odwrotu, ale sierżanci widzieli, że <strong>na</strong>gle zdobywają<br />
przewagę, i wydali nieprzepisowy rozkaz ataku,<br />
który okazał się totalnym fiaskiem.<br />
To wtedy zginął Corran. Frank zdążył się<br />
tylko doczołgać do niego i przesunąć jego ciało<br />
za przeszkodę, aby nie leżało <strong>na</strong> linii strzału.<br />
Corran sko<strong>na</strong>ł przez nierozsądną i szaloną decyzję<br />
swojego przełożonego.<br />
Nietrudno było skojarzyć tę sytuację. Starałem<br />
się jak <strong>na</strong>jwierniej oddać realia tamtego zdarzenia.<br />
Miałem z tym duże problemy, zasta<strong>na</strong>wiałem<br />
się, czy dla Franka nie będzie to zbyt <strong>na</strong>ciągane.<br />
Udało mi się <strong>na</strong>kłonić jednego z moich pacjentów,<br />
którego nie stać było <strong>na</strong> kontynuowanie terapii,<br />
żeby udawał stręczyciela. Z doborem kobiety<br />
***<br />
Gdy adapter skończył grać klimatyczne dźwięki<br />
gitary, a czyste powietrze zza ok<strong>na</strong> zaczy<strong>na</strong>ło<br />
przerzedzać gęstą zawiesinę dymu fajkowego tak<br />
przyjemnie nęcącego zmysł powonienia, Frank<br />
wstał z fotela. Popatrzył w lustro, zrobił kilka<br />
min, poprawiając włosy, i doszedł do wniosku, że<br />
nie wygląda źle jak <strong>na</strong> swój wiek. Zacmokał kilka<br />
razy, otworzył szeroko usta i powiedział, szeroko<br />
rozwierając żuchwę:<br />
– Nazywam się... Frank Wierbols... Wiercho... –<br />
Potrząsnął głową z niesmakiem. Nabrał powietrza<br />
i spróbował jeszcze raz: – Nazywam się Frank<br />
Wiercholsky. Jestem... Jestem znowu kimś. –<br />
Zastygł przez chwilę przed lustrem, wpatrując<br />
się w swoje oblicze. Wiedział już wszystko, co<br />
było niezbędne. Teraz pozostawała już tylko<br />
ostateczność. Nie było wiele czasu.<br />
Z szafy wyjął duży parasol z parą skrzydeł <strong>na</strong><br />
rzeźbionej rączce, popatrzył <strong>na</strong> niego i pokiwał<br />
głową. Nasunął kapelusz <strong>na</strong> czoło i wyszedł z<br />
domu. Jego ciężkie staromodne buty rozlewały<br />
zebraną w kałużach wodę, a stukotem parasola,<br />
który służył mu za laskę, wygrywał jednostajny<br />
rytm. Szedł przed siebie, spoglądając w dół i<br />
słuchając ostrych dźwięków grzmotów. Patrzył<br />
czasem <strong>na</strong> boki, widział rozpadające się kamienice<br />
o licznych śladach od kul, przechodził przez<br />
zakazane miejsca, w których smród rozkładających<br />
się ciał przykrytych spleśniałymi workami <strong>na</strong><br />
śmieci był powszedniością, z każdym krokiem<br />
słyszał coraz więcej pijackich kłótni. Lecz nie to<br />
110 COŚ NA PROGU