11.12.2014 Views

Coś na Progu #10

W numerze znajdziecie między innymi opowiadania Raya Bradbury'ego i Ernesta Bramaha, wywiad z Juliuszem Vernem, esej Roberta Louisa Stevensona na temat "Wyspy Skarbów" oraz niepublikowany dotąd komiks na podstawie "Rękopisu znalezionego w butli" Edgara Allana Poego. Temat przewodni to SZALENI NAUKOWCY. Piszemy m. in. o Nikoli Tesli i Izaaku Newtonie, fenomenie popkulturowych doktorów na przykładzie Emmeta Browna z "Powrotu do przyszłości" oraz odrażającego Antona Phibesa, a ponadto prawdziwych szalonych naukowcach!

W numerze znajdziecie między innymi opowiadania Raya Bradbury'ego i Ernesta Bramaha, wywiad z Juliuszem Vernem, esej Roberta Louisa Stevensona na temat "Wyspy Skarbów" oraz niepublikowany dotąd komiks na podstawie "Rękopisu znalezionego w butli" Edgara Allana Poego.

Temat przewodni to SZALENI NAUKOWCY. Piszemy m. in. o Nikoli Tesli i Izaaku Newtonie, fenomenie popkulturowych doktorów na przykładzie Emmeta Browna z "Powrotu do przyszłości" oraz odrażającego Antona Phibesa, a ponadto prawdziwych szalonych naukowcach!

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

PROZA POEZJA<br />

– Ach nie? – Sullivan pozwolił sobie <strong>na</strong> dyskretny<br />

sarkazm, który został przyjęty przyjaznym skinieniem głowy.<br />

– Nie myśl, że traktuję cię jak dziecko, Sam. Po prostu<br />

się martwię. Dobrze wiesz, że tak daleko idące zespolenie<br />

może się okazać po prostu... po prostu... – przez chwilę<br />

szukał odpowiedniego słowa, profesor postanowił go w tym<br />

wyręczyć.<br />

– Perwersyjne?<br />

– Niemożliwe.<br />

– Ach<br />

– Raczej to chciałem powiedzieć.<br />

– Raczej?<br />

– Nawet <strong>na</strong> pewno. Choć jak o tym myślę, to i twoje<br />

określenie jest blisko prawdy.<br />

Profesor popił kawy z filiżanki.<br />

– Pewnie masz rację – odparł, czując, jak przyjemne<br />

ciepło przepływa przez przełyk i z właściwą sobie lekkością<br />

lokuje się w żołądku. Na moment zagłuszyło nieprzyjemny<br />

chłód w sercu. „Ale i tak to zrobię” – dodał w myślach. „Jak<br />

mógłbym nie spróbować?”<br />

Dzień był pogodny i ciepły, tak samo jak poprzedni.<br />

Sullivan postanowił spędzić go <strong>na</strong> solidnej pracy w<br />

laboratorium. Tak też uczynił. Sprawdził jeszcze raz rów<strong>na</strong>nia,<br />

potem przetestował sprzęt i uruchomił sieć. W międzyczasie<br />

Patsy przynosił mu ka<strong>na</strong>pki i służył dobrą radą. Kamerdyner<br />

profesora nie był bowiem byle obszczymurkiem z łapanki.<br />

Służył w rodzinie Sullivanów od wielu lat. Nosił <strong>na</strong> sobie<br />

już silne z<strong>na</strong>ki zużycia (łysinę, zmarszczki, przeszczepione<br />

organy), wciąż jed<strong>na</strong>k wypełniał swoje obowiązki z niezwykłą<br />

skrupulatnością. Poza tym z<strong>na</strong>ł się <strong>na</strong> ludzkiej a<strong>na</strong>tomii.<br />

Nie raz jego podpowiedzi miały istotny wpływ <strong>na</strong> końcowy<br />

sukces.<br />

– To wi<strong>na</strong> maści konserwującej – podjął Patsy, czując<br />

<strong>na</strong> sobie ciężkie, wyczekujące spojrzenie Sulliva<strong>na</strong>. – Tak<br />

uważam, proszę pa<strong>na</strong>. Nie zapobiegła degradacji nerwów. Nie<br />

wszystkich. Tutaj i tutaj. W tych <strong>na</strong>jbardziej przeschniętych<br />

częściach. Brakuje odpowiedniego przewodzenia bodźców.<br />

Stali pochyleni <strong>na</strong>d ciałem, a profesor po raz kolejny<br />

zajrzał w głąb rozprutego ciała rozciągniętego <strong>na</strong> stole.<br />

Potrząsnął głową.<br />

– Nie miało tak być. Nie to mu obiecywałem.<br />

– Proszę wybaczyć, ale nikt nie mógł tego przewidzieć.<br />

– Ale mogłem się szybciej zorientować.<br />

– Jest pan geniuszem. A geniusze często szukają w<br />

dalekich krai<strong>na</strong>ch, zamiast <strong>na</strong> swoim podwórku.<br />

Sullivan roześmiał się <strong>na</strong> te słowa i poklepał służącego<br />

po ramieniu.<br />

– Zrób mi ka<strong>na</strong>pkę z żółwim jajem.<br />

Kiedy nie mógł złapać weny, jadł, grał <strong>na</strong> harfie i<br />

wpatrywał się w ścianę. Pokryty freskiem mur przedstawiał<br />

antropomorfizację gangreny, która idzie przez jego ukochane<br />

miasto, pokrywając wszystkich jego mieszkańców warstwą<br />

zgnilizny i zepsucia. Była to dla niego jas<strong>na</strong> metafora<br />

wyko<strong>na</strong><strong>na</strong> <strong>na</strong> zamówienie Sulliva<strong>na</strong>, którą <strong>na</strong>malował stary<br />

przyjaciel – Matrioso Dunhan, z<strong>na</strong>ny artysta.<br />

Kolejne dźwięki koiły jego skołatane nerwy, umysł<br />

skupiał się <strong>na</strong> malowidle, a żołądek trawił. Gdy te trzy<br />

elementy składały się w pozornie chaotyczną całość, serce<br />

Sama rosło, jego głowa <strong>na</strong>bierała lekkości, a myśl strzelała<br />

jak błyskawica. Po godzinie przygotowania wstał w końcu od<br />

instrumentu i pędem rzucił się do laboratorium.<br />

Nie było chwili do stracenia.<br />

Zanurzył zmysły i palce w <strong>na</strong>jbardziej wymagających<br />

częściach udręczonego ciała. Za pomocą maszyny<br />

soczewkowej wejrzał do wnętrza tkanek, mechanizm ręcznego<br />

robota wspomógł go w precyzyjnym umieszczaniu nerwów<br />

<strong>na</strong> miejscu. Wiedział, że to nie wszystko, ale obserwacja<br />

Patsiego stanowiła tu klucz do rozwiązania zagadki.<br />

Już wkrótce tkanki ożyją, a serce zabije z pełną mocą. Był<br />

tego pewien. Musiał być.<br />

– To musi się stać dzisiaj, Patsy – rzucił <strong>na</strong>d stołem,<br />

dostrzegając kątem oka wchodzącego do laboratorium sługę.<br />

– Proszę pa<strong>na</strong>? – spytał kamerdyner, stawiając <strong>na</strong> stoliku<br />

porcelanowy czajnik z herbatą.<br />

– Widziałem w nocy zorze – mówił profesor, nie<br />

przerywając pracy. Rzeźbił, rwał i wiązał. Zszywał.<br />

Kompletował. – Zorze <strong>na</strong> księżycu. Widziałem je.<br />

– Ach – odrzekł Patsy, z<strong>na</strong>jąc ich z<strong>na</strong>czenie. Zatrzymał<br />

się <strong>na</strong> moment <strong>na</strong>d stolikiem, jakby ważył w głowie słowa,<br />

które zamierza wypowiedzieć. – Mogę pa<strong>na</strong> zastąpić przy<br />

zamykaniu ka<strong>na</strong>łów. Pan w tym czasie może zechce <strong>na</strong>pić<br />

się herbaty?<br />

Naukowiec podniósł wzrok i wyszczerzył zęby.<br />

– Chętnie, przyjacielu. Chętnie.<br />

Gorąco parzyło go w podniebienie i gardło. Przyjemne<br />

uczucie. Założył nogę <strong>na</strong> nogę.<br />

– Kiedy skończysz... – rzekł do sługi – ...<strong>na</strong>stawimy<br />

wspólnie odbiorniki <strong>na</strong> częstotliwość kosmicznej burzy. I<br />

wystawimy wszystkie piorunołapacze. Myślę, że dodatkowe<br />

<strong>na</strong>pięcie da <strong>na</strong>m potrzebnej energii.<br />

– A sieć?<br />

– Sieć nie zadziała. Jest za słaba.<br />

– Ach.<br />

Sullivan wstał, odstawiając filiżankę. Podszedł do ciała.<br />

– Tyle lat pracy. Tyle wyrzeczeń. Tyle pracy...<br />

– Czuję, że to ten dzień, proszę pa<strong>na</strong> – rzucił Patsy,<br />

kończąc zszywać wyschniętą skórę. – Może przed<br />

102 COŚ NA PROGU

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!