Wywiad z Leo Leszkiem Kantorem KRAJOBRAZ ... - Strzegom
Wywiad z Leo Leszkiem Kantorem KRAJOBRAZ ... - Strzegom
Wywiad z Leo Leszkiem Kantorem KRAJOBRAZ ... - Strzegom
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
Katarzyna Głowiak, lat 13<br />
Szkoła Podstawowa nr 4 im. K. Makuszyńskiego w <strong>Strzegom</strong>iu<br />
szkolapsp4@wp.pl, tel. 74 8555 322<br />
opiekun: Dorota Bielawska<br />
Ja: Szanowny Panie! […] Czy Czy byłby Pan skłonny udzielić mi wywiadu? Jeśli to w ogóle byłoby<br />
możliwe, to jaka forma kontaktu wchodziłaby w grę? Skype? Maile? Bo pewnie nieczęsto bywa Pan<br />
w naszym rejonie... Ja w Szwecji jeszcze rzadziej...<br />
RE: Nie ma sprawy. Najlepszy byłby chyba Skype…<br />
<strong>Wywiad</strong> z <strong>Leo</strong> <strong>Leszkiem</strong> <strong>Kantorem</strong><br />
<strong>KRAJOBRAZ</strong> DZIECIŃSTWA<br />
- Od wielu lat mieszka pan w Szwecji. A jednak w swoich filmach, artykułach mówi pan<br />
o <strong>Strzegom</strong>iu, a nie o Sztokholmie. Dlaczego Dolny Śląsk jest panu tak bliski?<br />
- Długo się zastanawiałem nad tym, dlaczego <strong>Strzegom</strong> to najbliższe mi miasto. Byłem w tylu<br />
wspaniałych miastach na świecie- ich piękno jest nie do opisania. Są piękne w swojej<br />
architekturze, położeniu – jak Barcelona, Rzym czy Paryż. A jednak to właśnie <strong>Strzegom</strong> jest<br />
mi najbliższy. Myślę, że to niewątpliwie chodzi o krajobraz dzieciństwa. On zawsze wydaje<br />
się piękny. Rozmawiałam z różnymi ludźmi o tym, jak oni postrzegają miejsca, w których<br />
spędzili dzieciństwo. Także ze znajomymi Kurdami – to naród, który żyje w rozproszeniu<br />
w kilku krajach, m.in. w Syrii, w Turcji. Ich rodzinne strony to krajobraz pustynno-górski,<br />
właściwie nadający się tylko do tego, żeby tam namiot postawić. Kurdowie mieszkają<br />
w warunkach cywilizowanych, ale o wiele trudniejszych niż na Dolnym Śląsku. A jednak,<br />
choć nam tamten krajobraz wydaje się wyjątkowo ubogi, Kurdowie są do niego bardzo<br />
przywiązani. Tęsknią za tą skromną chałupą czy kozą. Tęsknią za tym osoby wrażliwe. Choć<br />
spotkałem też ludzi, którzy przekreślili swoje dzieciństwo. Mówią: „Urodziłem się tam, ale<br />
nigdy w tym miejscu później nie byłem.” Dziwi mnie taka postawa – myślę, że to właśnie<br />
kwestia pewnej wrażliwości. A Sztokholm? To piękne miasto. Jestem dla niego pełen<br />
podziwu, ale nie mogę się w nim zakochać…<br />
- W filmie „Tam, gdzie rosną porzeczki” stwierdza pan „Ludzie obrabowani<br />
z krajobrazów swojego dzieciństwa przyjechali do <strong>Strzegom</strong>ia, żeby żyć tutaj<br />
w zgodzie.” Czy to się naprawdę udało?<br />
- Mnie się wydawało, że to się udało. Czasy powojenne były bardzo niepewne. Tę<br />
niepewność odczuwali raczej nasi rodzice, nie my - dzieci. Zwłaszcza rodzice żydowskiego<br />
pochodzenia. Ale i dla wszystkich Polaków czasy były bardzo ciężkie. Każda rodzina<br />
w czasie wojny ucierpiała, a zwłaszcza ci, którzy zostali przesiedleni na Dolny Śląsk czy<br />
przybyli tutaj w poszukiwaniu nowego życia. Niektórzy wracali tutaj z robót z Niemiec – tak<br />
jak rodzice znakomitej postaci strzegomskiej profesora Niciei, rektora Uniwersytetu
Opolskiego. Wydawało mi się, że przybysze z różnych stron świata zgodnie tu żyli. Ale gdy<br />
opublikowałem kilka tekstów o <strong>Strzegom</strong>iu w dużych gazetach polskich, szwedzkich czy<br />
niemieckich, odezwali się do mnie dawni strzegomianie, którzy dziś mieszkają w różnych<br />
miejscach i opowiedzieli swoje historie. Okazało się, że powojenny <strong>Strzegom</strong> to nie do końca<br />
było takie wyłącznie bezpieczne miasteczko. Oczywiście nie było tutaj żadnego pogromu,<br />
lecz doszło do dwóch tragicznych wydarzeń, o których usłyszałem niedawno. Jednak moje<br />
dzieciństwo w <strong>Strzegom</strong>iu było bezpieczne – inaczej bym tak mocno tych lat nie zapamiętał,<br />
i nie pisał o tym. Ludzie raczej nie chcą wracać do rzeczy złych. To był krajobraz<br />
szczęśliwego dzieciństwa, pomimo tego, że żyliśmy w stanie tymczasowości, niepewności…<br />
- W dzisiejszym <strong>Strzegom</strong>iu mieszka wielu Turków z Bułgarii i nie prowadzi to do<br />
żadnych konfliktów. Czy myśli pan, że można tę zgodność uznać za jakąś dolnośląską<br />
tradycję?<br />
- Z całą pewnością jest to niezwykle cenna dolnośląska tradycja. Jeszcze przed drugą wojną<br />
światową na Dolnym Śląsku żyła bardzo liczebna mniejszość żydowska. Niezwykle barwna,<br />
wspaniała – wszystko w niej było. I pisarze, filozofowie i ludzie krańcowo biedni. Po wojnie<br />
w całej Polsce uratowało się około 250 tysięcy Żydów. Nie mogli wrócić do swoich mieszkań<br />
w Kieleckim, Lubelskim czy na Podlasiu, bo ich domy już były zajęte i powrót tam byłby<br />
niebezpieczny. Wielu z nich przyjechało więc na Dolny Śląsk. Tutaj osiedlili się także Żydzi<br />
i Polacy z terenów zajętych przez Związek Radziecki. Wszyscy musieli zacząć od nowa.<br />
Wszyscy znaleźli się w podobnej sytuacji – zaczynają swoje życie od początku, budują coś<br />
nowego. A zgoda buduje, niezgoda rujnuje. I ludzie to wyczuwają. Dlatego było bardzo dużo<br />
zgody na Dolnym Śląsku. Ja, jako można chyba powiedzieć dziecko wrażliwe, to wyraźnie<br />
obserwowałem i czułem w <strong>Strzegom</strong>iu taką zgodę. Myślę, że na Dolnym Śląsku jest wyraźny<br />
duch wielokulturowości. Bo przecież na tej ziemi tyle się stało na przestrzeni historii. Żyli tu<br />
Polacy, Czesi, Niemcy, Żydzi niemieccy… Myślę, że to może być naprawdę dobra tradycja,<br />
jeśli politycy potrafią ją mądrze wykorzystać, poprowadzić w tę stronę. Zresztą warto<br />
zauważyć, że w aplikacji Wrocławia do miana Europejskiej Stolicy Kultury słowo<br />
„wielokulturowość” jest myślą przewodnią, powtarza się 300 razy! Żyć w zgodzie z różnymi<br />
narodami – to jest bardzo mądre hasło. To właśnie jest wielokulturowość. Warto ją<br />
pielęgnować szczególnie dziś, gdy i na Dolnym Śląsku widać przejawy brutalizmu czy<br />
neofaszyzmu. Powinno się udać…<br />
- A jak była droga pana rodziny do <strong>Strzegom</strong>ia?<br />
- Podobna do drogi innych ocalonych Żydów. Dużo Żydów uratowało się w Rosji i w ramach<br />
repatriacji przybyło na Dolny Śląsk z Syberii, czy jak w moim przypadku, z Uralu. Wiele
tygodni spędziłem w bydlęcym wagonie razem z moją piękną mamą, rosyjską Żydówką,<br />
i ojcem, wspaniałym, bardzo mądrym człowiekiem. Droga do <strong>Strzegom</strong>ia, droga do „ziemi<br />
nieobiecanej” wiodła przez całą Rosję nieszczęsną. Ale to był dobry wybór – szczególnie, gdy<br />
spojrzy się dziś na to, co dzieje się w Rosji, jak ciężko żyje się tam zwykłym ludziom.<br />
- Czy powojenny <strong>Strzegom</strong> był dobrym miejscem do spędzenia dzieciństwa?<br />
- No, na pewno były lepsze. Pewnie Szklarska Poręba, Cieplice Zdrój czy Sopot byłyby<br />
lepsze… Ale dla mnie to było dobre miejsce. Chodziło się na piechotę do szkoły. Wszędzie<br />
było blisko. Kawiarenka jedna, gdzie można było kupić ciastka. Tereny wokół Góry<br />
Krzyżowej były piękniejsze niż dziś – później została zbyt mocno zabudowana. To było także<br />
dobre miejsce ze względu na życzliwość ludzką, która spotykała nas ze strony dorosłych –<br />
zarówno żydowskich rodziców, jak i polskich, a szczególnie ze strony nauczycieli. Dzieci<br />
pamiętają, jak ktoś jest dla nich dobry. Jak ja bym był dyrektorem szkoły, to bym zabronił<br />
nauczycielom podnosić głos. Dobre dzieci wyrosną, kiedy wokół nich jest dobra atmosfera.<br />
- Jak układały się relacje między dziećmi, które często dzieliło pochodzenie, religia? Czy<br />
w szkole, na podwórku różnice te miały znaczenie?<br />
- Myśmy mieli dobre relacje z dziećmi z rodzin inteligenckich, np. gdzie mama była<br />
nauczycielką czy księgową. Była część dzieci, która patrzyła na nas spode łba. Na szczęście<br />
tych dobrych dzieci było więcej. Wszyscy wiedzieli, kto jest żydowskiego pochodzenia, ale<br />
nikt nigdy mi nie wytknął, że jestem Żydem. W historii mojego życia dwukrotnie się<br />
zdarzyło, że ktoś mi wytknął pochodzenie: raz w średniej szkole i raz na studiach.<br />
W <strong>Strzegom</strong>iu chodziłem do kilku polskich domów i witano mnie przyjaźnie. Nie słyszałem<br />
nigdy, by dochodziło do jakiś konfliktów między dziećmi. A przecież dzieci często robią<br />
rzeczy nieprzyjemne, potrafią uczynić wiele zła. Moja kuzynka, która spędziła dzieciństwo<br />
w <strong>Strzegom</strong>iu, także uważa, że to miasto jest jej wyjątkowo bliskie. Również moi koledzy już<br />
jako dorośli wracali do <strong>Strzegom</strong>ia, by spojrzeć na swoje miasto, szkołę, dom.<br />
- Dopiero niedawno dowiedziałam się, że w naszym mieście żyło po wojnie tak wielu<br />
Żydów. Właściwie nie zachowały się żadne ślady. Jak wyglądało to powojenne życie<br />
Żydów w <strong>Strzegom</strong>iu?<br />
- Powojenne życie w <strong>Strzegom</strong>iu wyglądało niebywale. Żydzi pięknie potrafią się<br />
zorganizować. Był żłobek, do którego chodził mój brat – dziś lekarz w Sztokholmie. Była<br />
trzyletnia szkoła żydowska, teatr amatorski, trzy duże spółdzielnie pracy: stolarska, gdzie mój<br />
tatuś pracował, krawiecka (moja mama była tam księgową), trykotaży (gdzie pracował mój<br />
wujek). Działał też ośrodek zdrowia i malutka biblioteka. Tak wyglądało życie Żydów<br />
w <strong>Strzegom</strong>iu od 1946 roku do początku lat 60-tych. Potem Żydów ubywało, aż gdy w 1968
przyjechałem pożegnać się z miasteczkiem, jako emigrant polityczny relegowany z Wyższej<br />
Szkoły Pedagogicznej w Opolu, to już nikogo prawie nie było. Nie było żydowskich<br />
krawców, stolarzy, tych fajnych, prostych ludzi, którzy dziękowali Bogu za to, że żyją i ich<br />
największym zmartwieniem było to, żeby dzieci nie chodziły głodne.<br />
- W ciągu ostatnich lat kilkakrotnie odwiedził pan <strong>Strzegom</strong>. Czy pana zdaniem miasto<br />
zmieniło się? Na lepsze? Na gorsze? Czy może wcale nie widać zmian?<br />
- Pierwszy raz przyjechałem do <strong>Strzegom</strong>ia latem 1990 roku i byłem przygnębiony tą<br />
szarością, smutkiem. A może to ja wpadłem w jakąś depresję? Obawiałem się nawet wejść<br />
na klatkę schodową w moim domu. Ale gdy odwiedziłem miasto w ubiegłym roku, byłem<br />
niezwykle serdecznie przyjęty przez ludzi! A miasto nabiera kolorów, gdy ktoś na nas czeka.<br />
W moim pojęciu miasto zmieniło się na lepsze. Wyremontowano też stary cmentarz<br />
żydowski. Brakuje mi natomiast trochę zieleni.<br />
- Teraz trwają prace przy odnowie parków. Gdy następnym razem pan przyjedzie,<br />
będzie lepiej!<br />
- Na pewno chętnie jeszcze przyjadę: i do miasta, i do waszej szkoły. Może w maju, gdy będę<br />
na Dolnym Śląsku, by skończyć mój nowy film, który jest prawie w połowie gotowy.<br />
- A czy mógłby pan nam pan coś więcej zdradzić na temat filmu?<br />
- Film będzie nosił tytuł „W poszukiwaniu utraconego krajobrazu”. Jego opiekunem<br />
artystycznym będzie laureat Oskara Zbigniew Rybczyński, który był ze mną w <strong>Strzegom</strong>iu<br />
i zachwycił się atmosferą przyjęcia tam mojego filmu o żydowskiej historii miasteczka.<br />
Zbigniew Rybczyński ma objąć kierownictwo Centrum Technologii Audiowizualnych, które<br />
zostanie otwarte 28 stycznia we Wrocławiu. „W poszukiwaniu utraconego krajobrazu” będzie<br />
jednym z pierwszych wyprodukowanych tam filmów. Dotyczy społeczności żydowskiej we<br />
Wrocławiu – szczególnie przed drugą wojną światową. A jaka niezwykła to była społeczność!<br />
Pięciu laureatów nagrody Nobla. Edyta Stein mianowana przez Jana Pawła II patronką<br />
Europy. Słynny myśliciel Ferdinand Lassalle. Jakie tu były piękne instytucje naukowe,<br />
instytuty religijne. Ile gazet wydawano! Pierwszy w Europie Teatr Żydowski, który powstał<br />
w 1946 roku (dziś Teatr Polski). Film powinien być gotowy jeszcze w tym roku.<br />
- W takim razie czekamy i na premierę filmu, i na odwiedziny w <strong>Strzegom</strong>iu!<br />
<strong>Wywiad</strong> z panem <strong>Leo</strong> <strong>Leszkiem</strong> <strong>Kantorem</strong> przeprowadziła Katarzyna Głowiak<br />
<strong>Leo</strong> Leszek Kantor – publicysta, reżyser, slawista na Uniwersytecie Sztokholmskim, dyrektor<br />
Międzynarodowego Festiwalu Filmów Dokumentalnych "Człowiek w świecie". Urodził się<br />
w 1940. Dzieciństwo spędził w <strong>Strzegom</strong>iu, do szkoły średniej uczęszczał we Wrocławiu<br />
i Legnicy. Studiował w Opolu.