magazyn,94,8c1d78b230329b4c35880dbca16a03a0,pdf
magazyn,94,8c1d78b230329b4c35880dbca16a03a0,pdf
magazyn,94,8c1d78b230329b4c35880dbca16a03a0,pdf
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
ISSN 2353-6357 WWW.SFP.ORG.PL<br />
9 (37) / wrzesień 2014<br />
Wywiad<br />
Sylwester<br />
Chęciński<br />
Całe życie zdaję maturę<br />
Temat numeru<br />
Zawód:<br />
producent<br />
1
nr 37<br />
wrzesień 2014<br />
Spis treści<br />
SFP/ZAPA 3<br />
ROZMOWA NUMERU<br />
Sylwester Chęciński 4<br />
OPINIE<br />
Dzieje elipsy 62<br />
Fot. T. Jędrzejowski/SFP<br />
TEMAT NUMERU<br />
Zawód: producent 12<br />
Holy Motors, reż. Leos Carax<br />
Fot. Stowarzyszenie Nowe Horyzonty<br />
ŁÓDZKIE<br />
TU SIĘ KRĘCI<br />
Fot. Kuba Kiljan/SFP<br />
WYDARZENIA<br />
Legalna Kultura w Gdyni 20<br />
FESTIWALE KRAJOWE<br />
T-Mobile Nowe Horyzonty 22<br />
Dwa Brzegi 24<br />
Transatlantyk 26<br />
Ińskie Lato Filmowe 28<br />
Zwierzyniec 29<br />
Lubomierz 30<br />
Gdynia 31<br />
POLSKIE PREMIERY<br />
Kalendarz premier 37<br />
Rozmowa z Janem Komasą 38<br />
Rozmowa z Aleksandrą Gowin i Ireneuszem Grzybem 42<br />
Rozmowa z Elwirą Niewierą i Piotrem Rosołowskim 44<br />
W PRODUKCJI 46<br />
FESTIWALE ZAGRANICZNE<br />
Rzym – Isola del Cinema 47<br />
Fiuggi 48<br />
Rimini 49<br />
HISTORIA FESTIWALI<br />
Jerozolima 50<br />
Audiowizualna historia kina 66<br />
10 000 dni filmowej podróży 68<br />
Nie ma stolika 70<br />
Moja (filmowa) muzyka 71<br />
SWOICH NIE ZNACIE<br />
Janusz Kopiowski 72<br />
NIEWIARYGODNE PRZYGODY<br />
POLSKIEGO FILMU<br />
Do widzenia, do jutra... 74<br />
MIEJSCA<br />
Dom Technika/Piekiełko 76<br />
PISF 78<br />
STUDIO MUNKA 80<br />
KSIĄŻKI 82<br />
DVD 84<br />
POŻEGNANIA 86<br />
VARIA 88<br />
BOX OFFICE 95<br />
WWW.LODZFILMCOMMISSION.PL<br />
Fotos z filmu „Małe stłuczki”, reż. A. Gowin, I.Grzyb, prod. Koi Studio<br />
POLSCY FILMOWCY NA ŚWIECIE 52<br />
PRODUKCJE/FIRMY/TECHNOLOGIE<br />
Kino za Rogiem 56<br />
Nigeryjski Popiół i diament 58<br />
Filmowe regiony 60<br />
Legalna Kultura 61<br />
Fundusze Europejskie dla rozwoju regionu łódzkiego. Projekt współfinansowany przez Unię Europejską z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego<br />
na okładce: Sylwester Chęciński<br />
Fot. Janusz Stankiewicz/Materiał prasowy<br />
Pomorskiej Fundacji Filmowej<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
Rys. Henryk Sawka
SFP/ZAPA<br />
SFP/ZAPA<br />
WYDAWCA<br />
Stowarzyszenie Filmowców<br />
Polskich<br />
REDAKCJA<br />
Redaktor naczelny<br />
Jerzy Armata<br />
Zastępca<br />
redaktora naczelnego<br />
Anna Głaszczka<br />
Sekretarz redakcji<br />
Aneta Ostrowska<br />
Cecylia Żuk-Obrębska<br />
Redakcja tekstów i korekta<br />
Julia Michałowska<br />
Współpraca<br />
Kuba Armata, Anna Bielak,<br />
Andrzej Bukowiecki, Józef<br />
Gębski, Jerzy Gruza,<br />
Andrzej Haliński, Barbara<br />
Hollender, Krystyna Krupska-<br />
-Wysocka, Marek Łuszczyna,<br />
Łukasz Maciejewski,<br />
Anna Michalska, Kalina<br />
Pietrucha, Jerzy Płażewski,<br />
Dagmara Romanowska, Ola<br />
Salwa, Anna Serdiukow,<br />
Grzegorz Wojtowicz, Anna<br />
Wróblewska, Marcin<br />
Zawiśliński, Stanisław<br />
Zawiśliński, Paweł Zwoliński<br />
Reklama<br />
Julia Michałowska<br />
j.michalowska@sfp.org.pl<br />
Projekt graficzny, DTP<br />
Rafał Sosin<br />
Druk<br />
Oficyna Wydawnicza<br />
READ ME<br />
Nakład: 3900 egz.<br />
Od Redakcji<br />
Adres redakcji<br />
Stowarzyszenie Filmowców<br />
Polskich<br />
ul. Krakowskie Przedmieście 7<br />
00-068 Warszawa<br />
tel.: (48) 22 556 54 84<br />
faks: (48) 22 845 39 08<br />
e-mail: <strong>magazyn</strong>@sfp.org.pl<br />
www.sfp.org.pl<br />
Stowarzyszenie Filmowców<br />
Polskich<br />
Bank Pekao SA O/W-wa,<br />
ul. Jasna 1<br />
Konto: 31124062471111–<br />
000049801952<br />
Stowarzyszenie Filmowców<br />
Polskich<br />
Sekretariat<br />
ul. Krakowskie<br />
Przedmieście 7<br />
00–068 Warszawa<br />
tel.: (48) 22 845 51 32,<br />
(48) 22 556 54 40<br />
faks: (48) 22 845 39 08<br />
e-mail: biuro@sfp.org.pl<br />
ZARZĄD GŁÓWNY<br />
Prezesi Honorowi<br />
Jerzy Kawalerowicz<br />
Janusz Majewski<br />
Andrzej Wajda<br />
Prezes<br />
Jacek Bromski<br />
Wiceprezesi<br />
Janusz Chodnikiewicz<br />
Janusz Kijowski<br />
Skarbnik<br />
Michał Kwieciński<br />
Członkowie Zarządu<br />
Witold Adamek<br />
Jerzy Armata<br />
Redaktor Naczelny<br />
Przed nami kolejna Gdynia, tym razem pod artystyczną<br />
batutą Michała Oleszczyka, niezwykle<br />
uzdolnionego krytyka i naukowca młodego pokolenia,<br />
laureata Nagrody Polskiego Instytutu Sztuki<br />
Filmowej sprzed dwóch lat. Dokonane przez niego<br />
zmiany w programie gdyńskiego festiwalu są istotne,<br />
choć nie rewolucyjne. Przede wszystkim<br />
selekcja konkursowych filmów, ona<br />
zawsze budziła najwięcej kontrowersji.<br />
„Dyskutujemy i dochodzimy do spójnej<br />
propozycji, którą następnie przedstawiam<br />
Komitetowi Organizacyjnemu.<br />
Ostateczny głos ma Komitet i dokładnie<br />
tak stało się w tym roku. Ostateczna lista<br />
jest wypadkową dążeń trzech wierzchołków<br />
wyobrażonego trójkąta: Komitet, Zespół<br />
Selekcyjny, dyrektor artystyczny.<br />
Moim zdaniem zadziałało to bardzo dobrze”<br />
– wyznaje Oleszczyk. I druga ważna<br />
zmiana to podniesienie rangi (dzięki<br />
przeniesieniu do Teatru Muzycznego)<br />
oraz poziomu (poprzez zaostrzenie selekcji) Konkursu<br />
Młodego Kina. Wywiad z nowym dyrektorem artystycznym<br />
gdyńskiego festiwalu, zamieszczony na łamach<br />
tego numeru „Magazynu Filmowego”, nosi tytuł:<br />
„Jestem Ślązakiem z urodzenia i pozytywistą z ducha:<br />
fedruję dzień po dniu”. To budzi nadzieję. Efekty<br />
filmowego fedrowania w ciągu ostatniego roku poznamy<br />
niebawem podczas festiwalowej gali, natomiast już<br />
teraz znamy laureata tegorocznych Platynowych Lwów.<br />
Został nim Sylwester Chęciński. Dobre scenariusze,<br />
trafna obsada aktorska, znakomite opanowanie warsztatu<br />
filmowego to główne cechy jego kina.<br />
Nic dziwnego, że wiele jego filmów<br />
– od debiutanckiej Historii żółtej ciżemki,<br />
z także debiutującym na ekranie Markiem<br />
Kondratem, poprzez sagę o Kargulach<br />
i Pawlakach, z Władysławem Hańczą<br />
i Wacławem Kowalskim, którzy wcielili<br />
się w seniorów skłóconych rodów, aż<br />
po Wielkiego Szu, z Janem Nowickim w<br />
roli tytułowej, to jedne z większych hitów<br />
frekwencyjnych polskiej kinematografii.<br />
Poza tym w Gdyni czeka nas jeszcze wiele<br />
innych atrakcji. Szczególnie polecam<br />
cykl „Klasycy mniej znani”, którego bohaterem<br />
będzie Janusz Nasfeter, twórca<br />
wielu znakomitych filmów skierowanych do młodej widowni,<br />
choć nie tylko. No i jeszcze tradycyjne Forum<br />
SFP, a na nim „tradycyjne” – niestety – tematy: piractwo<br />
internetowe oraz impas, w jakim znalazł się przemysł<br />
kreatywny w wyniku braku interwencji państwa.<br />
Serdecznie zapraszam.<br />
Fot. Archiwum Jerzego Armaty<br />
Filip Bajon<br />
Witold Giersz<br />
Dorota Lamparska<br />
Juliusz Machulski<br />
Marcin Pieczonka<br />
Allan Starski<br />
oraz<br />
Marek Serafiński – Sekcja<br />
Filmu Animowanego<br />
(Przewodniczący)<br />
Jerzy Kucia – Sekcja<br />
Filmu Animowanego<br />
(Wiceprzewodniczący)<br />
Andrzej Marek Drążewski<br />
– Sekcja Filmu<br />
Dokumentalnego<br />
(Przewodniczący)<br />
Paweł Kędzierski – Sekcja<br />
Filmu Dokumentalnego<br />
(Wiceprzewodniczący)<br />
Krzysztof Magowski<br />
– Sekcja Telewizyjna<br />
(Przewodniczący)<br />
Witold Będkowski –<br />
Sekcja Telewizyjna<br />
(Wiceprzewodniczący)<br />
Janina Dybowska-Person<br />
– Koło Charakteryzatorów<br />
(Przewodnicząca)<br />
Andrzej Wojnach – Koło<br />
Cyfrowych Form Filmowych<br />
(Przewodniczący)<br />
Ryszard Janikowski<br />
– Koło Kaskaderów<br />
(Przewodniczący)<br />
Michał Wnuk – Koło<br />
Młodych (Przewodniczący)<br />
Barbara Hollender –<br />
Koło Piśmiennictwa<br />
(Przewodnicząca)<br />
Michał Kwieciński<br />
– Koło Producentów<br />
(Przewodniczący)<br />
Andrzej Roman Jasiewicz –<br />
Koło Realizatorów Filmów<br />
dla Dzieci i Młodzieży<br />
(Przewodniczący)<br />
Michał Żarnecki – Koło<br />
Reżyserów Dźwięku<br />
(Przewodniczący)<br />
Maciej Karpiński –<br />
Koło Scenarzystów<br />
(Przewodniczący)<br />
Andrzej Haliński –<br />
Koło Scenografów<br />
(Przewodniczący)<br />
Krzysztof Wierzbiański<br />
– Koło Seniora<br />
(Przewodniczący)<br />
Tomasz Dettloff – Oddział<br />
Krakowski (Przewodniczący)<br />
Zbigniew Żmudzki – Oddział<br />
Łódzki (Przewodniczący)<br />
Andrzej Rafał Waltenberger<br />
– Oddział Wrocławski<br />
(Przewodniczący)<br />
SĄD KOLEŻEŃSKI<br />
Przewodniczący<br />
Marek Piestrak<br />
Sekretarz<br />
Beata Matuszczak<br />
Członkowie<br />
Grażyna Banaszkiewicz<br />
Henryk Bielski<br />
Marcin Ehrlich<br />
Barbara Kosidowska<br />
Magdalena Łazarkiewicz<br />
Tomasz Miernowski<br />
Jan Purzycki<br />
Andrzej Sołtysik<br />
Andrzej Stachecki<br />
Piotr Wojciechowski<br />
KOMISJA REWIZYJNA<br />
Przewodniczący<br />
Zbigniew Domagalski<br />
Wiceprzewodnicząca<br />
Ewa Jastrzębska<br />
Sekretarz<br />
Łukasz Mańczyk<br />
Członkowie<br />
Irena Strzałkowska<br />
Krzysztof Tchórzewski<br />
Projekt zrealizowany przy wsparciu:<br />
Światowa Konferencja<br />
Scenarzystów<br />
w Warszawie<br />
W dniach 1-2 października odbędzie się w stolicy<br />
3. Światowa Konferencja Scenarzystów. To<br />
najważniejsze w skali globalnej zgromadzenie autorów<br />
znanych na całym świecie filmów i seriali,<br />
laureatów Oscarów i innych prestiżowych nagród.<br />
W<br />
tym roku tematyka<br />
obrad będzie<br />
w znacznej mierze<br />
poświęcona dramaturgii telewizyjnej.<br />
Przyjedzie wielu znakomitych<br />
gości, scenarzystów<br />
seriali odnoszących sukcesy<br />
na całym świecie, w tym także<br />
w Polsce. Swoją obecność<br />
potwierdzili już m.in.: Olivia<br />
Hetreed (autorka m.in. Dziewczyny<br />
z perłą), Hagai Levi<br />
(m.in. In treatment, w Polsce<br />
znanego jako Bez tajemnic).<br />
Gdyńskie Forum SFP<br />
Tradycyjnie, na zakończenie Festiwalu Filmowego<br />
w Gdyni, zapraszamy na Forum Stowarzyszenia<br />
Filmowców Polskich, które odbędzie się<br />
pod stałym adresem – w Sali Lazurowej hotelu<br />
Gdynia – 20 września (sobota) o godz. 12.<br />
Gdyńskie fora Stowarzyszenia<br />
Filmowców Polskich<br />
– największej organizacji<br />
w Polsce zrzeszającej<br />
ludzi filmu – są od lat miejscem<br />
gorących dyskusji na najistotniejsze<br />
tematy dotyczące<br />
środowiska filmowego. Poza<br />
przedstawieniem bieżącej działalności<br />
oraz nowych przedsięwzięć<br />
Stowarzyszenia, motywami<br />
przewodnimi tegorocznego<br />
Forum będą: piractwo internetowe<br />
oraz impas, w jakim<br />
znalazł się przemysł kreatywny<br />
w wyniku braku interwencji<br />
państwa.<br />
Do udziału w tegorocznym<br />
Forum w roli prelegentów zaproszeni<br />
zostali: Małgorzata Omilanowska<br />
– minister kultury<br />
i dziedzictwa narodowego, Rafał<br />
Trzaskowski – minister administracji<br />
i cyfryzacji, Andrzej<br />
Wyrobiec – podsekretarz stanu<br />
w Ministerstwie Kultury i<br />
Dziedzictwa Narodowego, Jacek<br />
Bromski – prezes Stowarzyszenia<br />
Filmowców Polskich,<br />
Agnieszka Odorowicz – dyrektor<br />
Polskiego Instytutu Sztuki<br />
Filmowej, prof. Elżbieta Traple,<br />
reprezentująca Związek Autorów<br />
i Producentów Audiowizualnych<br />
(ZAPA), Maciej Strzembosz,<br />
wiceprezes Stowarzyszenia<br />
Kreatywna Polska oraz mec.<br />
Dominik Skoczek ze Związku<br />
Autorów i Producentów Audiowizualnych<br />
(ZAPA).<br />
Koleżanki i Koledzy,<br />
Z polskiej strony głos zabiorą<br />
m.in.: Andrzej Wajda, Agnieszka<br />
Odorowicz i Jacek Bromski.<br />
Światowa Konferencja<br />
Scenarzystów organizowana<br />
jest co dwa lata. Biorą w niej<br />
udział przedstawiciele gildii<br />
i związków scenarzystów<br />
z całej Europy, USA, Kanady<br />
i innych krajów, zrzeszonych<br />
w Federacji Scenarzystów Europy<br />
(FSE) i Międzynarodowym<br />
Stowarzyszeniu Gildii<br />
Scenarzystów.<br />
Pierwsza edycja konferencji<br />
odbyła się w Atenach,<br />
druga w Barcelonie, a w tym<br />
roku gospodarzem wydarzenia<br />
będzie Warszawa. Organizatorem<br />
głównym jest Stowarzyszenie<br />
Filmowców Polskich<br />
we współpracy z siostrzanymi<br />
stowarzyszeniami<br />
z innych krajów. Konferencja<br />
jest w znacznej części finansowana<br />
przez Polski Instytut<br />
Sztuki Filmowej, a także<br />
Kreatywną Europę, Miasto<br />
Stołeczne Warszawę, Telewizję<br />
Polską SA oraz ZAiKS<br />
i ZAPA.<br />
Miejscem odbywania się<br />
konferencji będzie – należące<br />
do SFP – kino Kultura, udostępniające<br />
swoje obie sale:<br />
Kulturę i Rejs.<br />
Światowa Konferencja<br />
Scenarzystów będzie<br />
niewątpliwie doskonałą okazją<br />
do promocji polskiego przemysłu<br />
audiowizualnego we<br />
wszystkich aspektach jego<br />
funkcjonowania, a także stworzy<br />
wyjątkową możliwość podnoszenia<br />
kwalifikacji zawodowych<br />
przez scenarzystów polskich.<br />
Nad konferencją patronat<br />
medialny objęli: TVP Kultura,<br />
gazeta.pl i TOK FM oraz „Magazyn<br />
Filmowy” i serwis<br />
sfp.org.pl.<br />
we wrześniowym „Magazynie…” znajduję dużo dobrych wiadomości,<br />
związanych głównie z Festiwalem Filmowym w Gdyni. W zeszłym roku<br />
podczas Festiwalu obchodziliśmy uroczystość dziesięciolecia pokazów<br />
filmów dla najmłodszych widzów – Gdynia Dzieciom. Uroczystość<br />
dość skromną z powodu niewielkich środków finansowych, jakie<br />
można było przeznaczyć na ten cel. W tym roku dobra wiadomość:<br />
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wsparło Gdynię<br />
Dzieciom, a nowy dyrektor artystyczny festiwalu Michał Oleszczyk<br />
zdecydował, że pokazy będą prezentowane w kinie Helios, w miejscu<br />
dostępnym i atrakcyjnym. Bardzo mnie to cieszy. Wygląda na to,<br />
że sekcja filmów dla dzieci będzie się rozwijać, o czym świadczy również<br />
uczynienie bohaterem cyklu „Klasycy mniej znani” znakomitego<br />
reżysera, twórcy wielu świetnych filmów dla młodych widzów – Janusza<br />
Nasfetera. Ta decyzja podkreśla rangę kina dla dzieci i młodzieży.<br />
Słowa Michała Oleszczyka, że to gałąź kinematografii światowej<br />
równie ważna co kino dla dorosłych, pozwalają wierzyć, iż w<br />
przyszłości sekcja Gdynia Dzieciom będzie istotną częścią gdyńskiego<br />
festiwalu. Czytam też o nowej idei pokazów kina przedwojennego<br />
podczas Festiwalu. Uważam, że to świetny pomysł.<br />
I jeszcze jedna pomyślna wiadomość, trwa<br />
dobry czas dla Łodzi, powstają tam nowe<br />
produkcje wspierane przez władze miasta.<br />
Pisze o tym Anna Wróblewska, wymieniając<br />
między innymi silną reprezentację<br />
Łodzi na gdyńskim festiwalu.<br />
Wszystkich pamiętających dobre<br />
czasy łódzkiej Szkoły Filmowej musi<br />
to cieszyć.<br />
Serdecznie Was pozdrawiam<br />
Krystyna Krupska-Wysocka<br />
Fot. Adrianna Kędzierska/SFP<br />
2<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
3
Rozmowa numeru: Sylwester Chęciński<br />
Bywałem szczęśliwy. Zwłaszcza<br />
wtedy, kiedy widziałem rozbawionych<br />
ludzi na pokazach moich filmów.<br />
Byłem usatysfakcjonowany, gdy<br />
obserwowałem, że dowcip dociera<br />
do publiczności, a oglądane sceny<br />
budzą żywe reakcje. Nie zapomnę,<br />
jak na festiwalu w Łagowie, gdzieś<br />
po pół godzinie plenerowej projekcji<br />
Kochaj albo rzuć, nagle lunął deszcz.<br />
Myślałem, że to koniec – pokaz<br />
zostanie przerwany. Tymczasem kilka<br />
tysięcy przemokniętych ludzi nawet<br />
nie ruszyło się z miejsc. Siedzieli<br />
na ławkach do końca filmu, a przez<br />
szum deszczu docierał do mnie ich<br />
śmiech.<br />
Fot. T. Jędrzejowski/SFP<br />
Z Sylwestrem Chęcińskim<br />
Całe życie<br />
rozmawia Stanisław Zawiśliński<br />
zdaję maturę<br />
4 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
5
Rozmowa numeru: Sylwester Chęciński<br />
Całe życie zdaję maturę<br />
Fot. Tadeusz Kubiak/Filmoteka Narodowa<br />
Sylwester Chęciński na planie filmu Historia żółtej ciżemki<br />
Urodziłem się w dość biednej wsi<br />
lubelskiej, położonej na granicy<br />
Puszczy Solskiej, w Suścu. Tam było<br />
ze sto chałup. Z jednej strony kościół,<br />
kilka sklepów i remiza strażacka,<br />
a z drugiej strony stacja kolejowa. Ona<br />
była miejscem, na które przychodziło<br />
się tak, jak później na telewizję, by<br />
oglądać, co się dzieje.<br />
Już na początku kariery<br />
obsypano pana srebrem,<br />
a na stare lata<br />
obrasta pan w platynę…<br />
Ja?<br />
W roku 1961 na festiwalu<br />
w Wenecji otrzymał pan<br />
Srebrne Lwy za Historię żółtej<br />
ciżemki, natomiast kilka<br />
lat temu w Poznaniu – Platynowe<br />
Koziołki, zresztą za ten<br />
sam film. Wkrótce, na festiwalu<br />
w Gdyni, odbierze pan<br />
Platynowe Lwy za całokształt<br />
twórczości.<br />
No, tak… Dożyłem laurów za<br />
całokształt.<br />
Jest pan szczęśliwy?<br />
Bywałem szczęśliwy. Zwłaszcza<br />
wtedy, kiedy widziałem rozbawionych<br />
ludzi na pokazach moich<br />
filmów. Byłem usatysfakcjonowany,<br />
gdy obserwowałem, że<br />
dowcip dociera do publiczności,<br />
a oglądane sceny budzą żywe<br />
reakcje. Nie zapomnę, jak na<br />
festiwalu w Łagowie, gdzieś po<br />
pół godzinie plenerowej projekcji<br />
Kochaj albo rzuć, nagle lunął<br />
deszcz. Myślałem, że to koniec<br />
– pokaz zostanie przerwany.<br />
Tymczasem kilka tysięcy<br />
przemokniętych ludzi nawet<br />
nie ruszyło się z miejsc. Siedzieli<br />
na ławkach do końca filmu,<br />
Kina w Suścu nie było?<br />
Nie było, ani w Suścu, ani<br />
w okolicznych wsiach. Raz, pamiętam,<br />
przyjechało objazdowe.<br />
W jednej z chałup, w której<br />
nie było nawet podłogi,<br />
rozwieszono prześcieradło, na<br />
którym pojawił się czarno-biały,<br />
niemy obraz wypuszczoa<br />
przez szum deszczu docierał<br />
do mnie ich śmiech. To była<br />
dla mnie wielka satysfakcja, bo<br />
ci dla których robiłem ten film,<br />
w tak wspaniały sposób mi się<br />
odwdzięczali. Platynowe Lwy to<br />
wielka, prestiżowa i niespodziewana<br />
dla mnie nagroda. Tym,<br />
którzy się do niej przyczynili,<br />
z głębi serca bardzo dziękuję.<br />
Czy inne nagrody pana cieszyły?<br />
Cieszyły, ale te od publiczności<br />
pozostawiły we mnie mocniejsze<br />
ślady i emocje.<br />
Srebrne Lwy pomogły panu<br />
w karierze?<br />
Dowiedziałem się o przyznaniu<br />
tej nagrody z gazety.<br />
Srebrne Lwy ktoś odebrał<br />
w moim imieniu. Kilkanaście<br />
lat później usłyszałem, że Lwy<br />
znajdują się w gablocie na korytarzu<br />
Ministerstwa Kultury<br />
i Sztuki. Postanowiłem, że<br />
je odzyskam. Pojechałem do<br />
Warszawy, nastawiłem się na<br />
awanturę, ale nie musiałem jej<br />
robić, by nagroda trafiła wreszcie<br />
w moje ręce. A czy mi pomogła?<br />
Po jej zdobyciu poczułem<br />
się odrobinę pewniejszy.<br />
Historia żółtej ciżemki to był<br />
trudny film, bo i historyczny,<br />
i kolorowy, i dla dzieci. Uwierzyłem<br />
po nim, że dam sobie<br />
radę w zawodzie.<br />
Przedtem miał pan wątpliwości?<br />
Starsi koledzy, którym asystowałem<br />
po studiach – przede<br />
wszystkim Andrzej Wajda,<br />
a także Stanisław Lenartowicz<br />
i Jerzy Passendorfer – posiadali<br />
większe ode mnie obycie,<br />
nie mówiąc o umiejętnościach.<br />
Współpracując z nimi<br />
podpatrywałem, jak przygotowują<br />
sceny, jak ustawiają kamerę,<br />
jak rozmawiają z aktorami.<br />
Byłem głodny wszystkiego,<br />
co jest praktycznie związane<br />
z realizacją filmu. Ale<br />
pierwszą, praktyczną lekcję kina<br />
otrzymałem po drugim roku<br />
studiów. Wtedy trafiłem na<br />
plan „oświatówki”. Asystowałem<br />
absolwentce szkoły filmowej<br />
realizującej film o chłopcu,<br />
który buduje karmnik dla<br />
ptaków. To nie był film typowo<br />
oświatowy – trzeba było wybrać<br />
bohatera, obiekty zdjęciowe,<br />
wykonać scenografię<br />
itd. Po tygodniu zdjęć reżyserka<br />
wysłała do Łodzi taśmę<br />
do wywołania. Materiały nie<br />
spodobały się kierownictwu<br />
Wytwórni Filmów Oświatowych.<br />
Przysłano więc nam na<br />
plan nowego operatora. Po kolejnych<br />
zdjęciach historia powtórzyła<br />
się. Przyjechał kolejny<br />
operator. Za trzecim razem<br />
zjawiła się cała nowa ekipa.<br />
Wszystko, co wcześniej przygotowaliśmy,<br />
wywróciła do góry<br />
nogami. Jako obiekt zdjęciowy,<br />
zamiast szkoły tysiąclecia,<br />
wybrali zwykłą chałupę.<br />
Pojawiły się inne rekwizyty<br />
i dekoracje. Klimat na planie<br />
zmienił się radykalnie. Zobaczyłem,<br />
że ten sam temat i ten<br />
sam scenariusz można zupełnie<br />
inaczej realizować. Na moich<br />
oczach działo się kino.<br />
Na czele tej grupy stał Wojciech<br />
Has, którego przedtem<br />
nie znałem, a towarzyszył mu<br />
operator Mieczysław Jahoda.<br />
Dzięki nim, wydało mi się, że<br />
zrozumiałem na czym polega<br />
robienie filmu i poczułem, że<br />
nie znajdę już dla siebie lepszego<br />
zajęcia.<br />
Szkole filmowej nic pan nie<br />
zawdzięcza?<br />
Wszystko jej zawdzięczam.<br />
Przede wszystkim to, że mnie<br />
z niej nie wyrzucili. Bo nie byłem<br />
orłem. Dostałem absolutorium,<br />
ale dyplomu nie mam<br />
do dziś.<br />
Historia żółtej ciżemki, reż. Sylwester Chęciński<br />
Od dzieciństwa marzył pan<br />
o reżyserii?<br />
Skądże! Nie miałem nawet<br />
pojęcia, że taki zawód istnieje.<br />
Urodziłem się w dość biednej<br />
wsi lubelskiej, położonej<br />
na granicy Puszczy Solskiej,<br />
w Suścu. Tam było ze sto chałup.<br />
Z jednej strony kościół,<br />
kilka sklepów i remiza strażacka,<br />
a z drugiej strony stacja kolejowa.<br />
Ona była miejscem, na<br />
które przychodziło się tak, jak<br />
później na telewizję, by oglądać,<br />
co się dzieje.<br />
A co się działo?<br />
Zawsze o tej samej porze przejeżdżał,<br />
a niekiedy nawet zatrzymywał<br />
się, pociąg relacji<br />
Warszawa – Lwów. Czasem<br />
wysiadały z niego pięknie<br />
ubrane panie, dystyngowani<br />
panowie. Moja mama o pasażerach<br />
pociągu mówiła do<br />
mnie: „Wiesz, oni to maturę<br />
mają”. Bo dla niej matura, to<br />
była furtka do lepszego świata.<br />
Fot. Tadeusz Kubiak/Filmoteka Narodowa<br />
Janusz Zaorski<br />
6<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
Sławomir Fabicki<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
7
Rozmowa numeru: Sylwester Chęciński<br />
Całe życie zdaję maturę<br />
Fot. Eugeniusz Gawrysiak/SF Kadr/Filmoteka Narodowa<br />
Na egzaminach do szkoły filmowej<br />
pomogły panu punkty<br />
za pochodzenie?<br />
Nie pamiętam, czy już wtedy<br />
– w roku 1950 – je przyznawano.<br />
W każdym razie wyprawa<br />
do Łodzi to było dla mnie nie<br />
tylko wielkie wydarzenie i nie<br />
tylko szalony awans, ale biorąc<br />
pod uwagę skomplikowaną sytuację<br />
rodzinną, wręcz wybawienie.<br />
Zamieszkałem w akademiku,<br />
który był połączony<br />
z głównym budynkiem szkoły<br />
filmowej. Byłem trzecim rocznikiem<br />
na tej uczelni. Na starszych<br />
latach studiowali Andrzej<br />
Wajda, Andrzej Munk,<br />
Kazimierz Kutz… Spośród wyny<br />
z przywiezionego aparatu.<br />
To było nie lada przeżycie.<br />
Film, który wtedy oglądałem,<br />
był o tematyce religijnej. Wpatrywałem<br />
się w ekran, a na<br />
nim poruszał się Jezus. Szalenie<br />
mnie to intrygowało – Jezus<br />
chodzi, gestykuluje… Jak<br />
to się dzieje? Najpewniej wtedy<br />
moja wyobraźnia została<br />
po raz pierwszy filmowo „uruchomiona”.<br />
Na dodatek w czasie<br />
tej projekcji pękła soczewka<br />
i pokaz przerwano. Miałem<br />
więc nadzwyczajne przeżycie<br />
i mnóstwo pytań. Co to za<br />
wehikuł magiczny? Co to za<br />
skrzynka, która pokazuje rzeczy<br />
dziejące się tysiące lat temu?<br />
Frapowało mnie to niesłychanie.<br />
Czy w dzieciństwie przejawiał<br />
pan zainteresowania<br />
artystyczne?<br />
Pamiętam, jak podczas akademii<br />
w rocznicę śmierci Józefa<br />
Piłsudskiego, recytowałem<br />
wiersz Adama Mickiewicza<br />
„Śmierć pułkownika”, na<br />
podeście w remizie strażackiej.<br />
Byłem ogromnie stremowany,<br />
nauczyciel musiał mnie<br />
Anna Dymna, Wacław Kowalski i Władysław Hańcza<br />
w filmie Kochaj albo rzuć, reż. Sylwester Chęciński<br />
podprowadzić na scenę, która<br />
znajdowała się dwa metry nad<br />
publicznością. Bałem się, że<br />
spadnę. Tekst dukałem i omal<br />
nie popłakałem się z przerażenia.<br />
Dobrnąłem jakoś do końca<br />
i stałem, nie wiedząc co dalej<br />
mam robić, ale po chwili<br />
podszedł nauczyciel i pochwalił<br />
mnie, że z uczuciem powiedziałem<br />
wiersz. Były jednak<br />
dwie opinie na temat mojego<br />
występu: jedna, że wypadłem<br />
źle i druga – ta nauczyciela,<br />
z którą się zgadzam i trzymam<br />
się jej do dzisiaj. Miałem wtedy<br />
osiem lat.<br />
To było jeszcze przed wojną.<br />
Tak, w 1938 roku. W lipcu 1939<br />
opuściłem Susiec. Rodzice zakupili<br />
pod Zamościem dwa<br />
hektary ziemi i chcieli się tam<br />
budować. Zgromadzili drewno,<br />
cegły oraz inne materiały,<br />
a w Zamościu wynajęli pokój<br />
z kuchnią. Stało się to pod<br />
naciskiem mojej matki, która<br />
uważała, że w Suścu jej dzieci<br />
nie mają szans na kształcenie<br />
się i rozwijanie umiejętności.<br />
Mama miała ukończone cztery<br />
klasy szkoły powszechnej<br />
– pracowała dorywczo w sklepie,<br />
ale marzyła o tym, by któreś<br />
z jej dzieci miało maturę.<br />
To było jej głównym celem.<br />
I w końcu wymusiła na ojcu<br />
przenosiny do miejscowości,<br />
w której było gimnazjum, czyli<br />
do Zamościa.<br />
Tam zastała pana wojna?<br />
Tak. Wkrótce po wyjeździe<br />
z Suśca skończyło się moje<br />
sielankowe życie. Zaczęło się<br />
piekło. Wokół wywózki, deportacje,<br />
ucieczki, eksterminacje.<br />
Żyliśmy w strachu. Tobołek<br />
stał w gotowości. W każdej<br />
chwili mogliśmy być gdzieś<br />
wywiezieni albo straceni. By<br />
się ratować, załamani rodzice<br />
podpisali volkslistę przynależności<br />
do narodowości niemieckiej.<br />
Przez ponad dwa lata<br />
chodziłem do niemieckiej<br />
szkoły. Raz, z powodu jakiegoś<br />
pogrzebu, nauczyciel kazał<br />
nam włożyć brunatne koszule,<br />
które przyniósł do klasy.<br />
Do dzisiaj nie potrafię o tym<br />
jednym dniu w brunatnej koszuli<br />
spokojnie myśleć. Ale tak<br />
było. W drugiej połowie roku<br />
1<strong>94</strong>1, kilometr od naszego domu,<br />
za torami, utworzono hitlerowski<br />
obóz dla jeńców radzieckich.<br />
Ludzie umierali tam<br />
z głodu i z zimna. Słychać było<br />
jęki i nieludzkie wycie marznących.<br />
To było straszne.<br />
W takich warunkach dorastałem.<br />
Przenosiliśmy się z miejsca<br />
na miejsce. W końcu 1<strong>94</strong>3<br />
roku zamieszkaliśmy w Iwanowicach<br />
koło Krzepic. Tam<br />
aż do końca wojny nie chodziłem<br />
do żadnej szkoły, lecz jedynie<br />
na prywatne lekcje do<br />
nauczyciela.<br />
A gdzie kształcił się pan po<br />
wojnie?<br />
Czwartą klasę gimnazjum<br />
ukończyłem w Krzepicach. Potem<br />
moi rodzice wyjechali na<br />
Ziemie Odzyskane szukać domu<br />
do zamieszkania, a ja przebywałem<br />
w internacie. W 1<strong>94</strong>7<br />
roku przyjechałem do rodziców,<br />
do Dzierżoniowa. Tyle,<br />
że oni wówczas już się ze sobą<br />
rozstawali. Mieli do siebie pretensje<br />
o czas okupacji. Formalnie<br />
nigdy się nie rozwiedli, ale<br />
nie spotykali się. Ojciec powrócił<br />
do Suśca i tam zmarł,<br />
w roku 1950. Ja z mamą zostałem<br />
w Dzierżoniowie.<br />
To miasto okazało się dla pana<br />
dobrą trampoliną…<br />
Tak, tam szybko dojrzewałem.<br />
Chodziłem do stacjonarnego<br />
kina i na spektakle teatralne –<br />
przyjeżdżały wtedy do Dzierżoniowa<br />
teatry z Wrocławia<br />
i ze Świdnicy. W liceum byłem<br />
odpowiedzialny za organizowanie<br />
biletów na spektakle<br />
i dzięki temu trafiłem do<br />
miejscowego, półzawodowego<br />
teatru. Postanowiono tam<br />
wystawić „Nowego Świętoszka”<br />
Stanisława Dygata i Jana<br />
Kotta. Odbywaliśmy regularne<br />
próby, robiło się kostiumy<br />
i dekoracje. Najpierw się tylko<br />
wszystkiemu przypatrywałem,<br />
ale szybko ten teatr mnie<br />
pochłonął. Jeździłem z nim po<br />
gminach. Pewnego razu musiałem<br />
zastąpić aktora, który<br />
się rozchorował. Dostałem<br />
brawa i pierwsze w życiu pieniądze<br />
za występ. A niedługo<br />
po tym, od kolegi – aktora dowiedziałem<br />
się, że w Łodzi jest<br />
szkoła filmowa…<br />
Dostał się pan do niej za<br />
pierwszym podejściem?<br />
Tak. Tuż po zdaniu prawdziwej<br />
matury w dzierżoniowskim<br />
I Liceum Ogólnokształcącym<br />
im. Jędrzeja Śniadeckiego.<br />
Fot. SF Kadr/Filmoteka Narodowa<br />
Jan Nowicki w Wielkim Szu, reż. Sylwester Chęciński<br />
kładowców największe wrażenie<br />
robili na mnie Antoni Bohdziewicz,<br />
Aleksander Jackiewicz<br />
i Jerzy Kawalerowicz.<br />
Kawalerowicz, który sam nie<br />
ukończył studiów, wykładał?<br />
I to jak! Wspaniale. Aczkolwiek<br />
twierdził, że to, co ma do powiedzenia<br />
starcza na godzinny<br />
wykład. Uważał, że rzemiosła<br />
filmowego można się nauczyć<br />
przede wszystkim na planie,<br />
w praktyce. Miał niesamowite<br />
wyczucie kina. Kiedy po latach<br />
przystępowałem w jego Zespole<br />
Filmowym „Kadr” do realizacji<br />
Wielkiego Szu i zwierzyłem<br />
się, że do głównej roli przymierzam<br />
Jana Nowickiego, Kawalerowicz<br />
powiedział: „Dobrze,<br />
ale on powinien być piętnaście<br />
lat starszy. I zastanów się,<br />
czy nie powinien nosić złotych<br />
okularów”. To były inspirujące<br />
sugestie praktyka.<br />
W czasie studiów jedną<br />
z etiud zrealizował pan z Kazimierzem<br />
Karabaszem, później<br />
znakomitym dokumentalistą.<br />
Pana dokument nie<br />
pociągał?<br />
Nie. I mało kogo pociągał.<br />
Niemal wszyscy myśleliśmy<br />
o fabule. Dla większości z nas<br />
dokument to była taka asekuracja<br />
na wypadek, gdyby z fabułą<br />
dobrze nie szło.<br />
Studia kończył pan tuż przed<br />
Październikiem ’56, a już na<br />
ostatnim roku przeniósł się<br />
pan z Łodzi do Wrocławia.<br />
Dlaczego?<br />
Wrocławska Wytwórnia Filmów<br />
Fabularnych, która wtedy<br />
szybko rozwijała się, zaproponowała,<br />
że przyjmie sześć<br />
osób kończących studia. Na<br />
dodatek zaoferowała nam trzypokojowe<br />
mieszkanie. Odczuwaliśmy,<br />
że dostaliśmy wielką<br />
szansę od losu: byliśmy w grupie,<br />
mieszkaliśmy razem i mogliśmy<br />
skupić się na tym, co<br />
najbardziej nas interesowało<br />
– na pracy przy filmie fabularnym.<br />
Wrocławska wytwórnia<br />
to umożliwiała, a władze otaczały<br />
ją takim snobistycznym,<br />
a miłym dla nas zainteresowaniem.<br />
Z czasem to wszystko<br />
się pokruszyło. Z naszej szóstki<br />
we Wrocławiu zostałem tylko<br />
ja i Zenon Wolniakowski,<br />
absolwent wydziału produkcji<br />
filmowej.<br />
Nie pragnął pan wyprowadzić<br />
się do stolicy?<br />
Były takie chwile, że o tym<br />
myślałem. Zwłaszcza, gdy doskwierało<br />
mi już egzystowanie<br />
na siedmiu metrach kwadratowych.<br />
Ale po latach doczekałem<br />
się dużo większego lokum.<br />
Gdybym go nie miał, wyniósłbym<br />
się pewnie do Warszawy,<br />
bo miałem taką możliwość.<br />
Nie żałuje pan, że z niej nie<br />
skorzystał?<br />
Nie. Związałem się z Wrocławiem<br />
na dobre i złe. Dobrze się<br />
w tym mieście czułem i czuję.<br />
Miałem pracę, przyjaciół, ciekawe<br />
życie towarzyskie. Obserwowałem<br />
jak Wrocław zmienia<br />
się, jak podnosi się z powojennego<br />
rozgardiaszu i pięknieje.<br />
Podobno, poza Wrocławiem,<br />
sentymentem darzy pan też<br />
rodzinny Susiec. Tam do dzisiaj<br />
pana wspominają…<br />
Skąd pan to wie?<br />
Czytałem, że planują pańskim<br />
imieniem nazwać jakiś park…<br />
Wskazałem im innych, naprawdę<br />
zasługujących na<br />
coś takiego. A moją rodzinną<br />
miejscowość od lat odwiedzam<br />
przynajmniej raz do roku.<br />
Jeszcze żyje tam paru moich<br />
kolegów z klasy, przyjeżdżam<br />
na groby bliskich – ojca,<br />
babci, wujków. Stamtąd, z Suśca,<br />
dobrze widać drogę, jaką<br />
w życiu przeszedłem. Prawdę<br />
mówiąc, to urodziłem się<br />
w tej części Suśca, którą nazywano<br />
Skwarki. Tablicę z tą nazwą<br />
z sentymentu umieściłem<br />
w filmie Wielki Szu. Co jakoby<br />
miało znaczyć, że jestem ze<br />
Skwarek.<br />
Sylwester Chęciński i Wojciech Solarz na planie filmu Agnieszka 46<br />
Fot. Tadeusz Kubiak/Filmoteka Narodowa<br />
8<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
9
Rozmowa numeru: Sylwester Chęciński<br />
Całe życie zdaję maturę<br />
Fot. Julian Magda/SF Kadr/Filmoteka Narodowa<br />
Andrzej Wasilewicz, Wacław Kowalski, Anna Dymna i Władysław Hańcza<br />
w filmie Nie ma mocnych, reż. Sylwester Chęciński<br />
To niejedyny autobiograficzny<br />
ślad, który można dostrzec<br />
w pańskich filmach.<br />
Czy Agnieszkę 46 również<br />
inspirowały pana powojenne,<br />
przesiedleńcze doświadczenia?<br />
Te doświadczenia zaowocowały<br />
nie tylko Agnieszką 46. Bez<br />
nich nie podjąłbym się realizacji<br />
Samych swoich i ich kontynuacji.<br />
Dla mnie ważna jest<br />
wiarygodność kina. Prawdziwość.<br />
Wygodnie jest sprawdzić<br />
wiarygodność scenariusza<br />
współczesnego filmu, gdy<br />
ma się własne doświadczenia.<br />
One są dla mnie punktem odniesienia.<br />
Ważne są też lektury,<br />
solidna dokumentacja…<br />
Zatem Agnieszka 46 odzwierciedla<br />
pana czy cudze<br />
losy?<br />
Zaczęło się od tego, że po Historii<br />
żółtej ciżemki, w zespo-<br />
le „Iluzjon”, poszukiwano dla<br />
mnie scenariusza do realizacji.<br />
Zdzisław Skowroński, który<br />
był kierownikiem literackim,<br />
zapytał mnie o czym<br />
chciałbym zrobić film? Odpowiedziałem,<br />
że o tym, jakie rysy,<br />
pęknięcia i spustoszenia<br />
w psychice człowieka czyni<br />
wojna. I o tym, jak broń przeznaczona<br />
do unicestwiania<br />
wroga, w określonej sytuacji,<br />
staje się narzędziem do załatwiania<br />
porachunków między<br />
bliskimi. Bo takie rzeczy<br />
właśnie się działy. Skowroński<br />
skontaktował mnie ze znanym<br />
pisarzem i scenarzystą<br />
Wilhelmem Machem. Opowiedziałem<br />
mu o swoich doświadczeniach.<br />
Po kilku miesiącach<br />
otrzymałem jego scenariusz.<br />
Z moich opowieści<br />
prawie nic w nim nie zostało…<br />
ale poruszane problemy – owszem.<br />
Dlatego zdecydowałem<br />
się ten scenariusz sfilmować.<br />
Zależało mi, żeby każdy mój film był lepszy od<br />
poprzedniego i to czasem było paraliżujące.<br />
Bardzo solidnie przygotowywałem się do realizacji<br />
każdego filmu. Nie spieszyłem się. Nawet<br />
z kontynuacją Samych swoich, a potem Nie<br />
ma mocnych zwlekałem.<br />
Przy okazji odkrył pan dla kina<br />
Joannę Szczerbic. Zresztą<br />
nie tylko ją, także Wacława<br />
Kowalskiego, ale najpierw<br />
Marka Kondrata, który w Historii<br />
żółtej ciżemki zadebiutował,<br />
mając zaledwie dziesięć<br />
lat.<br />
Wybrałem go do roli na castingu,<br />
spośród ponad tysiąca<br />
kandydatów. Rzucał się w<br />
oczy. A potem, na próbach, bałem<br />
się, że nie sprosta zadaniu,<br />
bo on z występowaniem był już<br />
oswojony. Był dzieckiem artystów<br />
i wiedział, że ma coś odgrywać,<br />
a ja potrzebowałem jego<br />
wdzięku, naturalności. Powiedziałem<br />
o tym kłopocie Gustawowi<br />
Holoubkowi i on mnie<br />
uspokoił: „Zobaczysz, jak ten<br />
chłopak wejdzie w kostium, jak<br />
znajdzie się pośród dekoracji,<br />
to wszystko zagra”. I tak się stało.<br />
A dekoracje robili Lidia i Jerzy<br />
Skarżyńscy, wspaniali scenografowie,<br />
którym nie tylko<br />
Historia żółtej ciżemki wiele<br />
zawdzięcza.<br />
O to jak reżyserował pan<br />
Pawlaka i Kargula, czyli Wacława<br />
Kowalskiego i Władysława<br />
Hańczę nie pytam,<br />
bo wielokrotnie pan o tym<br />
mówił. Jednak fama głosi,<br />
że pierwotnie rolę Pawlaka<br />
chciał pan powierzyć Jackowi<br />
Woszczerowiczowi…<br />
To prawda, i do niego dobrałem<br />
Hańczę jako Kargula.<br />
Woszczerowicz miał jednak poważne<br />
kłopoty zdrowotne i postawił<br />
warunek, że zdjęcia muszą<br />
być kręcone blisko Warszawy.<br />
A miały być we Wrocławiu.<br />
Chcąc nie chcąc, musiałem<br />
znaleźć innego aktora. Pomyślałem<br />
o Kowalskim, bo grał<br />
w Agnieszce 46 i miał tam scenę<br />
dramatyczną, w której bardzo<br />
mnie śmieszył. Kiedy jeszcze<br />
usłyszałem, jakim on mówi<br />
dialektem, to tym chętniej<br />
z nim zaryzykowałem.<br />
Kowalski sprawdził się znakomicie.<br />
Natomiast głos<br />
Hańczy podłożył na postsynchronach<br />
Bolesław Płotnicki.<br />
To było konieczne?<br />
Tak. Hańcza nie mówił z tym<br />
charakterystycznym kresowo-wschodnim<br />
akcentem, co<br />
Kowalski. To, co wypowiadał,<br />
brzmiało niezbyt prawdziwie.<br />
A kino nie znosi fałszu.<br />
Przypuszczam, że dzisiaj<br />
czuje się pan w pełni usatysfakcjonowanym<br />
i spełnionym<br />
reżyserem.<br />
A wie pan, że nie…<br />
Dlaczego?<br />
Żałuję, że nie udało mi się nakręcić<br />
więcej filmów.<br />
Co stanęło na przeszkodzie?<br />
Długo musiałbym o tym opowiadać.<br />
To może tak w skrócie.<br />
Zależało mi, żeby każdy mój<br />
film był lepszy od poprzednie-<br />
Marek Kondrat w filmie<br />
Historia żółtej ciżemki,<br />
reż. Sylwester Chęciński<br />
Fot. SF Kadr/Filmoteka Narodowa<br />
go i to czasem było paraliżujące.<br />
Bardzo solidnie przygotowywałem<br />
się do realizacji każdego<br />
filmu. Nie spieszyłem<br />
się. Nawet z kontynuacją Samych<br />
swoich, a potem Nie ma<br />
mocnych zwlekałem.<br />
Obawiał się pan porażki?<br />
Oczywiście, przecież znam jej<br />
smak. Jednak po sukcesie nie<br />
chciałem odcinać kuponów<br />
i schodzić poniżej poziomu, do<br />
którego w jakimś sensie przyzwyczaiłem<br />
widzów. A utrzymać<br />
poziom wcale nie jest tak<br />
łatwo, ponieważ realizacja udanego<br />
filmu zależy od mnóstwa<br />
okoliczności. Dlatego z różnych<br />
powodów nie udało mi się kilku<br />
filmów nakręcić. W połowie<br />
lat 70. przygotowywałem się do<br />
I jak wielu kolegów czasem starałem<br />
się przemycić jakieś sceny<br />
lub dialogi, które były nie<br />
w smak władzom. Muszę jednak<br />
przyznać, że moje filmy nie<br />
były specjalnie kiereszowane<br />
przez cenzurę. Może najzabawniejszą,<br />
z dzisiejszej perspektywy,<br />
ingerencją w moje filmy było<br />
usunięcie z Kochaj albo rzuć<br />
sceny, w której Jimmy Carter<br />
kiwa do Pawlaka, a ten się<br />
do niego uśmiecha, przyjaźnie<br />
machając rękami. Uznano, że ta<br />
scena może obrażać prezydenta<br />
supermocarstwa.<br />
A jak ją pan sfilmował?<br />
Zwyczajnie. W Chicago nakręciłem<br />
pochód, w którym brał<br />
udział Carter, wówczas kandydat<br />
na prezydenta. Filmowaliśmy<br />
Wydaje mi się, że komedia tak naprawdę<br />
powstaje na planie filmowym. Podczas prób,<br />
powtarzanych scen, dubli. Wtedy dopracowuje<br />
się dialogi, gesty, miny, spojrzenia. Wystarczy,<br />
że aktor będzie patrzył chwilę dłużej niż potrzeba,<br />
wypowie kwestię zbyt głośno lub za cicho,<br />
i już można stracić oczekiwany efekt komediowy.<br />
Wszystko musi do siebie pasować – role,<br />
charaktery bohaterów, sytuacje.<br />
Wielkiej Warszawskiej według<br />
scenariusza Janka Purzyckiego.<br />
To miał być film o wyścigach<br />
konnych i towarzyszących im<br />
machlojkach. Dyrekcja toru na<br />
Służewcu, gdzie miały powstawać<br />
zdjęcia, zażądała scenariusza.<br />
Nie spodobał się i w rezultacie<br />
realizację filmu zablokowano.<br />
Wcześniej miałem reżyserować<br />
Akcję pod Arsenałem, i to<br />
już w kolorze, ale scenariusz poszedł<br />
w takim kierunku, który<br />
mi nie odpowiadał, więc zrezygnowałem.<br />
Film wyreżyserował później<br />
Jan Łomnicki.<br />
Tak. Ja podobno jestem dość<br />
trudnym reżyserem. To znaczy<br />
nie brałem się za wszystko,<br />
co mi wpada w rękę. Poszukiwałem<br />
dobrych scenariuszy.<br />
go w różnych sytuacjach. Z drugiej<br />
kamery kręciliśmy Pawlaka<br />
przedzierającego się przez tłum,<br />
uśmiechającego się, machającego<br />
do Kargula. Potem w odpowiedni<br />
sposób to zmontowałem<br />
– Cartera z Pawlakiem.<br />
Jest pan jednym z nielicznych<br />
polskich reżyserów,<br />
którym za czasów<br />
PRL-u udało się kręcić film<br />
w Ameryce. Jak doszło do tej<br />
produkcji?<br />
Zdziwi się pan, ale bez większych<br />
problemów. Nasze władze<br />
– to była pierwsza połowa<br />
dekady Gierka – nie stawiały<br />
przeszkód, natomiast chicagowska<br />
Polonia ogromnie<br />
nam pomagała. Bez niej nie<br />
dalibyśmy sobie rady. Byłem<br />
wtedy strasznie zapracowany,<br />
ale szczęśliwy, no i zauroczony<br />
Ameryką. Bardzo chciałem<br />
ją zobaczyć i to – dzięki filmowi<br />
– mi się udało.<br />
Ale ma pan na koncie także<br />
koprodukcję z Rosjanami. Do<br />
zapomnianej dzisiaj Legendy<br />
zaangażował pan Nikołaja<br />
Burlajewa, pamiętnego Iwana<br />
z Dziecka wojny Andrieja<br />
Tarkowskiego. Liczył pan,<br />
że ten świetny aktor poniesie<br />
panu film?<br />
Oczywiście, miałem taką nadzieję,<br />
ale to mi nie wyszło.<br />
Nie umiem powiedzieć dlaczego.<br />
Okazało się, że na ekranie<br />
lepiej od Burlajewa wypadł jego<br />
partner, Igor Straburzyński.<br />
Co się z nim działo po tak<br />
udanym występie w pana filmie?<br />
Wiem tylko, że nie kontynuował<br />
kariery aktorskiej. Natomiast<br />
z Legendy nie byłem<br />
zadowolony. Pomimo, że jej<br />
współscenarzystą był nominowany<br />
do Oscara za Balladę<br />
o żołnierzu Walentyn Jeżow,<br />
powstał obraz zanadto propagandowy.<br />
Pan stał się mistrzem komedii.<br />
Wbrew pozorom, to trudny<br />
gatunek kina.<br />
Ma pan rację, wbrew pozorom<br />
– trudny. Podobno Chaplin potrafił<br />
pracować nad jednym<br />
gagiem parę lat. Wydaje mi<br />
się, że komedia tak naprawdę<br />
powstaje na planie filmowym.<br />
Podczas prób, powtarzanych<br />
scen, dubli. Wtedy dopracowuje<br />
się dialogi, gesty, miny,<br />
spojrzenia. Wystarczy, że aktor<br />
będzie patrzył chwilę dłużej<br />
niż potrzeba, wypowie kwestię<br />
zbyt głośno lub za cicho,<br />
i już można stracić oczekiwany<br />
efekt komediowy. Wszystko<br />
musi do siebie pasować – role,<br />
charaktery bohaterów, sytuacje.<br />
Od tego wszystkiego zależy<br />
w końcu jakość filmu.<br />
A nie od pieniędzy?<br />
Od nich też, ale one może nie<br />
są aż takim problemem, skoro<br />
tyle ich się wyrzuca na niedobre<br />
filmy…<br />
Może w ogóle dzisiaj za dużo<br />
produkuje się filmów?<br />
W Polsce raczej za mało.<br />
Śni się jeszcze panu jakiś<br />
film?<br />
Cały czas myślę kinem, obrazem,<br />
montażem...<br />
A Manuel de Oliveira ma 106<br />
lat i wciąż staje za kamerą.<br />
Tak, bo robienie filmu niesamowicie<br />
mobilizuje. Gdy robi się film, to<br />
zazwyczaj ustępują rozmaite dolegliwości<br />
zdrowotne, które potem<br />
– oczywiście – powracają. Nie odpycham<br />
od siebie myśli o tym, że<br />
może jeszcze coś nakręcę. Nawet<br />
lubię tak myśleć. Musiałbym jednak<br />
znaleźć odpowiedni, inspirujący<br />
scenariusz, a z tym jest kłopot.<br />
Te teksty, które do mnie trafiają,<br />
no, nie powiem…<br />
Nie może pan sam napisać<br />
scenariusza?<br />
Próbowałem, ale nie potrafię.<br />
Wielu rzeczy nie potrafię.<br />
Odnoszę czasem wrażenie, że<br />
wciąż zdaję maturę. Przez całe<br />
życie ją zdaję…<br />
W oczach matki – zdał ją<br />
pan?<br />
Nie powiedziała mi tego wprost.<br />
A co by pan zmienił, gdyby<br />
mógł powtórnie wyreżyserować<br />
swoje własne życie?<br />
Uprawianego zawodu starałbym<br />
się nie zmieniać, ale parę<br />
innych rzeczy, owszem.<br />
Co na przykład?<br />
Tylko niech się pan nie śmieje<br />
– ożeniłbym się…<br />
Wrocław, lato 2014.<br />
Sylwester Chęciński<br />
Fot. Jerzy Troszczyński/Filmoteka Narodowa<br />
10<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
11
Temat numeru: Producenci<br />
Marcin Adamczak: Zawód: producent<br />
Zawód:<br />
Marcin<br />
Adamczak<br />
Fot. Kuba Kiljan/SFP<br />
W pierwszych latach Polski<br />
Ludowej słowa „producent filmowy”<br />
były traktowane alergicznie<br />
i kojarzone z wrogim<br />
kapitalizmem. Stąd funkcja producenta<br />
pozostawała w systemie<br />
kinematografii socjalistycznej<br />
w pewnym sensie ukryta<br />
i niejednoznaczna. Przedmiotem<br />
akademickich dyskusji<br />
może być obecnie spór o to<br />
czy producentem było wówczas<br />
państwo poprzez swoje agendy<br />
(jak Naczelny Zarząd Kinematografii),<br />
czy szef kinematografii<br />
(w randze wiceministra<br />
kultury), czy też szefowie poszczególnych<br />
zespołów filmowych<br />
(których pozycja względem<br />
władzy, paradoksalnie, zachowuje<br />
paralele z podległością<br />
szefów production units względem<br />
właścicieli studiów w klasycznym<br />
systemie hollywoodzniejsza<br />
niż przytoczone wyżej,<br />
uniwersalne, a nie odnoszące<br />
się do partykularnej kinematografii,<br />
sformułowania Edwarda<br />
Zajička. W myśl ustawy producent<br />
to osoba fizyczna, prawna<br />
lub jednostka organizacyjna,<br />
która: „podejmuje inicjatywę,<br />
faktycznie prowadzi i ponosi<br />
odpowiedzialność za kreatywny,<br />
organizacyjny i finansowy<br />
proces produkcji filmu”.<br />
Sformułowanie takie pozwala<br />
na zaistnienie we współczesnej<br />
praktyce różnych wariantów<br />
roli producenta, o zmiennej<br />
pozycji w stosunku do reżysera.<br />
Trzy historyczne<br />
wcielenia<br />
Producenci funkcjonowali<br />
w odmienny sposób w trzech<br />
łatwych do wyodrębnienia<br />
okresach kina polskiego: II RP,<br />
PRL i III RP. W latach międzywojennych<br />
akurat ten filmowy<br />
zawód nie cieszył się powszechną<br />
estymą, zarówno<br />
w kręgach artystów, krytyków<br />
i publicystów, jak i w kręgach<br />
kupieckich. Plastyczny obraz<br />
działalności przedstawicieli tej<br />
profesji przedstawia w swych<br />
nie ukończonych wspomnieniach<br />
Ludwik Starski. Szkicuje<br />
sylwetki ludzi, których podstawową<br />
cechą jest silna niechęć<br />
do płacenia komukolwiek za<br />
cokolwiek, którym nigdy „nie<br />
mogła przyjść do głowy taka<br />
niedorzeczna myśl, żeby lokować<br />
własne pieniądze w takim<br />
niepewnym, ryzykanckim luftgeszefcie<br />
jak produkcja filmowa”,<br />
stąd wytrwale poszukiwali<br />
wspólników, lokujących w tym<br />
biznesie choćby drobne kwoty.<br />
O poszukiwaniach tych wiele<br />
mówi fakt, iż pozytywne ich<br />
zwieńczenie nazywano nieodmiennie<br />
„ustrzeleniem jelenia”.<br />
Opis Ludwika Starskiego<br />
zgodnie z temperamentem<br />
autora przybiera komediowy<br />
charakter, wiele wydarzeń,<br />
zwłaszcza z lat 20., przekonuje<br />
jednak o tym, że jest to komedia<br />
mocno osadzona w rzeczywistości.<br />
Niesprawiedliwie byłoby<br />
jednak zapomnieć o funkcjonujących<br />
już wtedy poważnych<br />
producentach, takich jak:<br />
Aleksander Hertz, Stefan Dękierowski<br />
czy Eugeniusz Bodo,<br />
a także o inicjatywach środowiska<br />
zmierzających do ukrócenia<br />
wątpliwych praktyk, jak<br />
powstanie Komisji Konwencyjnej<br />
przy Polskim Związku<br />
Producentów Filmowych. Dążenia<br />
te przerwała wojna.<br />
Fot. Philip Skraba/Opus Film<br />
Edward Zajiček rozpoczyna swój opis<br />
profesji producenta od konfrontacji<br />
wyobrażeń potocznych z literaturą<br />
fachową. „W potocznym mniemaniu<br />
producent, to człowiek, który płaci i wymaga”<br />
– stwierdza znawca ekonomicznych<br />
aspektów kinematografii, dodając<br />
natychmiast, iż w rzeczywistości najczęściej<br />
w dużej mierze obraca on jedynie<br />
kapitałami powierzonymi mu przez inny<br />
podmiot (korporację, instytucję publiczną<br />
lub prywatnych inwestorów), a co więcej<br />
– w literaturze traktuje się go inaczej,<br />
mianowicie jako współautora filmu.<br />
Temat numeru:<br />
Producenci<br />
producent<br />
Jest to bowiem człowiek,<br />
który nie tylko ma wizję<br />
przyszłego filmu, ale wie<br />
także, jak tę koncepcję zrealizować.<br />
Skąd zdobyć środki, jaki<br />
przyjąć scenariusz, jakie zlecić<br />
poprawki i uzupełnienia,<br />
od kogo nabyć prawa autorskie,<br />
stając się ich właścicielem.<br />
To producent ustala obsadę<br />
aktorską filmu i zawiera<br />
stosowne umowy z wybranymi<br />
aktorami, wyznacza miejsca<br />
zdjęć, dobiera reżysera reprezentującego<br />
koncepcję odpowiadającą<br />
produkcyjnym<br />
zamysłom. (…) Tylko on bowiem<br />
jako projektodawca zna<br />
zamysł dzieła, jest twórcą, nosicielem<br />
i postulatorem kształtu<br />
filmu. W klasycznym producenckim<br />
systemie autorzy,<br />
kompozytorzy, aktorzy i realizatorzy<br />
są wykonawcami jego<br />
woli i jego wskazań. Mogą go<br />
inspirować, zgłaszać propozycje<br />
i pomysły. Ostatnie słowo<br />
należy wszakże do producenta”<br />
– kończy swą wstępną charakterystykę<br />
zawodu Zajiček.<br />
Pytaniem otwartym pozostaje<br />
czy we współczesnej polskiej<br />
kinematografii mamy<br />
do czynienia z tak silną pozycją<br />
producenta, jak zarysowana<br />
powyżej, czy w istocie mamy<br />
do czynienia z systemem<br />
producenckim lub chociażby<br />
formą w jego stronę zmierzającą?<br />
Po przełomie ustrojowym<br />
chętnie szafowano pojęciem<br />
kinematografii producenckiej,<br />
brakowało jednak instytucjonalnego<br />
zdefiniowania praw<br />
i obowiązków producenta.<br />
Ustawa z 2005 roku zmieniła<br />
ten stan rzeczy. Zawarta w niej<br />
charakterystyka jest ostroż-<br />
Gabriela Muskała w filmie Wymyk, reż. Greg Zglinski<br />
12<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
13
Temat numeru: Producenci<br />
Marcin Adamczak: Zawód: producent<br />
Na przełomie lat 80. i 90., u progu ustrojowej<br />
zmiany, słowo „producent” znowu nabrało<br />
blasku, tym razem kojarzone z tak wtedy dla<br />
odmiany pożądanym Zachodem, kapitalizmem,<br />
wolnym rynkiem i blichtrem kinematografii,<br />
od których kino polskie schyłku PRL<br />
coraz wyraźniej zaczynało odstawać.<br />
kim), czy też kierownicy produkcji<br />
poszczególnych filmów<br />
(ich ówczesne działania przywodzą<br />
na myśl dzisiejsze rozumienie<br />
obowiązków producenta wykonawczego).<br />
Instytut powstał w 2005 roku<br />
na mocy nowej Ustawy<br />
o kinematografii, o którą środowisko<br />
filmowe walczyło<br />
przez wiele lat. Dyrektor Instytutu,<br />
powoływany na pięcioletnie<br />
kadencje, ma mocną pozycję<br />
gwarantowaną przepisię<br />
na świecie, mianowicie<br />
systemu producenckiego”,<br />
a w oficjalnych dokumentach<br />
postulowano: „przekształcenie<br />
kinematografii tradycyjnie<br />
reżyserskiej w odpowia-<br />
Rynek producentów<br />
Dobrym miernikiem pozycji<br />
i aktywności producentów<br />
jest lista beneficjentów Polskiego<br />
Instytutu Sztuki Filmowej.<br />
Prym wiedzie w niej kilka<br />
podmiotów: Wytwórnia Filmów<br />
Dokumentalnych i Fabularnych,<br />
a dalej Akson Studio,<br />
Opus Film, Apple Film Production<br />
oraz Studia Filmowe:<br />
„Zebra”, „Kadr” i „Tor”. Podmioty<br />
te otrzymały dotacje na<br />
realizację ponad siedemdziesięciu<br />
filmów (w tym WFDiF<br />
na dwadzieścia, Akson, Opus<br />
i Apple – każdy na przeszło<br />
dziesięć). Zwraca uwagę mieszany<br />
charakter wiodących<br />
Rynek po 1989 roku, mimo<br />
wielu swoich niedomagań<br />
podczas pierwszych kilkunastu<br />
lat po przemianie ustrojowej,<br />
pozwolił jednak na wyłonienie<br />
się kilku silnych, nowych<br />
podmiotów, powstałych<br />
w oparciu o polski kapitał<br />
i rozwijających się początkowo<br />
w innych niż produkcja fabularna<br />
sektorach rynku audiowizualnego.<br />
Jest to sytuacja<br />
o tyle specyficzna, że podobne<br />
firmy nie pojawiły się w innych<br />
krajach regionu, takich<br />
jak Czechy i Węgry. Drugą<br />
z cech różnicujących producenckie<br />
rynki krajów wyszehradzkich<br />
w ciągu lat transfor-<br />
nad Wisłą dopiero w ostatnich<br />
latach.<br />
Najistotniejszym elementem<br />
polskiego rynku producenckiego<br />
jest jednak bezsprzecznie<br />
instytucja decydująca<br />
o dystrybucji środków publicznych,<br />
czyli PISF.<br />
sami ustawy, co czyni go niezależnym<br />
od politycznego korowodu<br />
zmian rządów czy ministrów<br />
kultury. Naczelną zasadą,<br />
na jakiej oparto w ustawie<br />
finansowanie kinematografii,<br />
jest zapewnienie dopływu<br />
środków z ułamka (1,5 pro-<br />
w roku 2000 produkcję filmową<br />
wsparto z budżetu państwa<br />
kwotą 17 mln złotych, w 2001<br />
roku 11 mln, a w 2002 jedynie<br />
6 mln. Nawet jeżeli założymy,<br />
że większe było wówczas zaangażowanie<br />
telewizji publicznej,<br />
to różnica i tak pozosta-<br />
Daas, reż. Adrian Panek<br />
Jesteś Bogiem, reż. Leszek Dawid<br />
Fot. Best Film<br />
Na przełomie lat 80. i 90.,<br />
u progu ustrojowej zmiany,<br />
słowo „producent” znowu nabrało<br />
blasku, tym razem kojarzone<br />
z tak wtedy dla odmiany<br />
pożądanym Zachodem,<br />
kapitalizmem, wolnym<br />
rynkiem i blichtrem kinematografii,<br />
od których kino polskie<br />
schyłku PRL coraz wyraźniej<br />
zaczynało odstawać.<br />
Waldemar Dąbrowski mówił<br />
wówczas: „ważną rzeczą, jaką<br />
chcemy osiągnąć, jest przyjęcie<br />
systemu, który sprawdził<br />
dającą standardom światowym<br />
kinematografię producencką”.<br />
Fraza o przekształceniu kinematografii<br />
reżyserskiej<br />
w producencką była ówcześnie<br />
bardzo modna. Czy po<br />
ćwierćwieczu udało się postulowanego<br />
przekształcenia<br />
dokonać? Jacy producenci<br />
(zgodnie z ustawą mogą to<br />
być osoby fizyczne bądź instytucje)<br />
wyłoniły się i zyskały<br />
mocną pozycję w ciągu tego<br />
okresu?<br />
producentów, pośród których<br />
znajdujemy zarówno podmioty<br />
powstałe w wyniku przekształceń<br />
instytucji państwowych,<br />
jak i prywatne firmy,<br />
których majątek zbudowany<br />
został po 1989 roku w innych<br />
obszarach przemysłu audiowizualnego.<br />
Znakomitymi przykładami<br />
są tutaj Opus Film<br />
(przez pierwszą dekadę swej<br />
działalności aktywny głównie<br />
na rynku reklamowym) oraz<br />
Akson Studio (seriale i spektakle<br />
telewizyjne).<br />
macji jest fakt braku w Polsce<br />
lat 90. spektakularnych karier<br />
młodych producentów, pracujących<br />
w tandemie z wiodącymi<br />
reżyserami młodego pokolenia.<br />
Zjawisko takie wystąpiło<br />
w Czechach i znacząco ożywiło<br />
tamtejszą kinematografię.<br />
W Polsce lat 90. zabrakło<br />
zarówno wyrazistego pokolenia<br />
młodych reżyserów, jak<br />
i współpracujących z nimi producentów<br />
tej samej generacji,<br />
a tego rodzaju bliższa współpraca<br />
daje się zaobserwować<br />
Fot. Katarzyna Kural/Kino Świat<br />
Rynek po 1989 roku, mimo wielu swoich niedomagań<br />
podczas pierwszych kilkunastu lat<br />
po przemianie ustrojowej, pozwolił jednak na<br />
wyłonienie się kilku silnych, nowych podmiotów,<br />
powstałych w oparciu o polski kapitał<br />
i rozwijających się początkowo w innych niż<br />
produkcja fabularna sektorach rynku audiowizualnego.<br />
cent) przychodów podmiotów<br />
działających w profitogennych<br />
obszarach przemysłu audiowizualnego<br />
(dystrybutorzy,<br />
kina, operatorzy platform cyfrowych<br />
i sieci kablowych, telewizyjne<br />
wpływy z reklam).<br />
Roczne kwoty wsparcia w poszczególnych<br />
programach<br />
operacyjnych szacować możemy<br />
na ponad 100 mln złotych.<br />
Warto porównać tę kwotę<br />
ze stanem przed uchwaleniem<br />
nowej ustawy. Jak podaje<br />
w swej pracy Ewa Gębicka,<br />
je bezdyskusyjna. Sprawia ona,<br />
iż zasadne wydaje się, spoglądając<br />
na ostatnie ćwierćwiecze<br />
historii polskiego kina, dzielić<br />
je na okres przed i po 2005 roku.<br />
Znaczenie Instytutu docenić<br />
można także przyglądając<br />
się mu w perspektywie regionalnej.<br />
Na Węgrzech uchwalono<br />
w 2004 roku nowe prawo<br />
filmowe z jedną szczególnie<br />
istotną względem rozwiązań<br />
polskich różnicą: finansowanie<br />
rządzonej przez twórców<br />
kinematografii oparto na gwa-<br />
14<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
15
Temat numeru: Producenci<br />
Marcin Adamczak: Zawód: producent<br />
Fot. Kuba Kiljan/SFP<br />
rantowanych przez rząd pożyczkach<br />
bankowych. W ciągu<br />
kilku lat doprowadziło to do<br />
ogromnego zadłużenia i zapaści<br />
produkcyjnej. Czesi, nie<br />
posiadający póki co podobnej<br />
instytucji, spoglądają na PISF<br />
z wielkim zainteresowaniem.<br />
Rosjanie dwa lata temu zamówili<br />
obszerną ekspertyzę opisującą<br />
jego działanie.<br />
Wyprodukowanie filmu<br />
bez wsparcia Instytutu jest co<br />
prawda teoretycznie możliwe,<br />
ale bardzo trudne i zachodzi<br />
najczęściej jedynie w przypadku<br />
projektów specyficznych,<br />
niskobudżetowych lub powstających<br />
w oparciu o agendy<br />
koncernu ITI. Śledząc katalogi<br />
gdyńskiego festiwalu<br />
z ostatnich lat, łatwo zorientować<br />
się, że zarówno w Konkursie<br />
Głównym jak i w Panoramie<br />
filmy powstałe bez wsparcia<br />
PISF lub ITI należą do zjawisk<br />
incydentalnych. Polski<br />
Instytut Sztuki Filmowej jest<br />
bezsprzecznie hegemonem na<br />
rynku, a rytm jego kolejnych<br />
sesji oraz transz przyznanych<br />
środków wyznacza rytm działalności<br />
producentów.<br />
Kinematografia: reżyserska,<br />
producencka<br />
czy instytutowa?<br />
Reguły zapisane w Ustawie<br />
o kinematografii i wdrażane<br />
przez PISF kreują środowisko<br />
bardzo przyjazne dla producentów.<br />
W przypadku pozytywnej<br />
decyzji gremiów opiniujących,<br />
mogą otrzymać oni<br />
dotację w wysokości 50 procent<br />
lub w przypadku debiutów<br />
lub filmów trudnych 70<br />
procent budżetu. Pozostałe<br />
środki producent musi zebrać<br />
samodzielnie, jego wkład<br />
własny wynosić powinien nie<br />
mniej niż 5 procent budżetu<br />
przedsięwzięcia, a środki te<br />
mogą stanowić wkład finansowy<br />
lub finansowo-rzeczowy.<br />
W tym drugim przypadku<br />
wysokość wkładu finansowego<br />
w ramach całości zobowiązań<br />
producenta nie może być<br />
niższa niż 5 procent. Jak wylicza<br />
w swojej ostatniej książce<br />
(„Organizacja produkcji filmu<br />
fabularnego w Polsce”)<br />
Michał J. Zabłocki, teoretycznie<br />
możliwa jest więc sytuacja,<br />
gdy producent inwestuje gotówkę<br />
w wysokości 0,25 procent<br />
budżetu filmu (w przypadku<br />
filmu o budżecie 4 mln<br />
złotych będzie to więc 10 tys.<br />
Ewa Puszczyńska i Piotr Dzięcioł z gdyńskimi Złotymi Lwami 2013 za Idę,<br />
w reżyserii Pawła Pawlikowskiego<br />
Ponadto producent zachowuje<br />
prawa do wyprodukowanego<br />
tytułu, a Instytut świadomie<br />
stawia się na końcu łańcucha<br />
podmiotów czerpiących<br />
dochód z eksploatacji. Priorytetem<br />
systemu nie jest więc<br />
zwrot dotacji, lecz stworzenie<br />
swoistego koła zamachowego<br />
produkcji w Polsce oraz animowanie<br />
rodzimego rynku<br />
oprzeć się wrażeniu, iż są one<br />
obecnie znacznie rzadsze niż<br />
w latach 90.<br />
Dotacja z Instytutu związana<br />
jest z konkretnym nazwiskiem<br />
reżysera, a postrzeganie<br />
jego dorobku oraz koncepcji<br />
przyszłego dzieła odgrywa<br />
istotną rolę w przyznaniu decyzji<br />
o współfinansowaniu. Wskazuje<br />
to na wciąż kluczową pozycję<br />
reżyserów w polskim kinie<br />
i rzu-<br />
Fot. SFP<br />
„kinematografia ekspercko-instytutowa”.<br />
W wyniku reformy<br />
z roku 2012, jeszcze większemu<br />
wzmocnieniu uległa pozycja<br />
reżyserów, a znacznemu ograniczeniu<br />
liczba ekspertów rekrutujących<br />
się z profesji okołofilmowych.<br />
To reżyserzy pozostają<br />
liderami komisji pierwszego<br />
stopnia, niekiedy dobierając<br />
sobie współpracowników<br />
spośród przedstawicieli innych<br />
zawodów filmowych lub okołofilmowych<br />
i to oni konstytuują<br />
komisję drugiego stopnia,<br />
decydując o podziale środków<br />
publicznych, kluczowych<br />
dla współczesnego funkcjonowania<br />
na rynku. Sądzę więc, że<br />
po 2012 roku znacznie bardziej<br />
adekwatne niż mówienie o „kinematografii<br />
producenckiej”,<br />
byłoby nazywanie jej „kinematografią<br />
samorządu twórców”<br />
lub „kinematografią samorządu<br />
reżyserów”.<br />
Genealogia<br />
producentów<br />
W sytuacji tej producenci jawią<br />
się nie tyle jako postacie<br />
kontrolujące rynek, lecz jako<br />
jeden z jego istotnych elementów,<br />
pozostający w relacji<br />
do innych silnych podmiotów:<br />
reżyserów, Instytutu rozdzielającego<br />
publiczne środki<br />
oraz dystrybutorów. Skoro<br />
w PRL-u kompetencje producenta<br />
pozostawały rozdzielone<br />
między kilka instancji<br />
i częściowo „ukryte”, ciekawe<br />
jest pytanie o ścieżki zawodowej<br />
drogi przedstawicieli „nowej”,<br />
w realiach gospodarki<br />
wolnorynkowej, profesji. Według<br />
badań przeprowadzonych<br />
w 2000 roku najczęściej rekrutowali<br />
się oni z grupy kierowników<br />
produkcji (35 procent),<br />
a w dalszej kolejności reżyserów<br />
(20 procent), scenarzystów,<br />
literatów, krytyków<br />
Dotacja z Instytutu związana jest z konkretnym<br />
nazwiskiem reżysera, a postrzeganie<br />
jego dorobku oraz koncepcji przyszłego<br />
dzieła odgrywa istotną rolę w przyznaniu<br />
decyzji o współfinansowaniu. Wskazuje<br />
to na wciąż kluczową pozycję reżyserów w<br />
polskim kinie i rzuca cień wątpliwości na<br />
deklaracje o budowie kinematografii producenckiej.<br />
Wydaje się, że oba sformułowania<br />
(„reżyserska” i „producencka”) nie oddają<br />
istoty sprawy, mamy natomiast do czynienia<br />
z formą pośrednią, publiczno-rynkową,<br />
z wiodącą rolą PISF.<br />
Fot. Solopan<br />
złotych), co wydaje<br />
się regulacją stawiającą<br />
go w relatywnie<br />
komfortowej<br />
sytuacji.<br />
Wyprodukowanie<br />
filmu bez<br />
wsparcia Instytutu jest co<br />
prawda teoretycznie możliwe, ale<br />
bardzo trudne i zachodzi najczęściej jedynie<br />
w przypadku projektów specyficznych, niskobudżetowych<br />
lub powstających w oparciu o<br />
agendy koncernu ITI.<br />
filmowego. Owa relatywnie<br />
komfortowa sytuacja sprawiać<br />
może, iż niekonieczne staje<br />
się szczególnie intensywne zabieganie<br />
o prywatne inwestycje<br />
w produkcję filmową.<br />
W każdym razie<br />
trudno<br />
ca cień wątpliwości na deklaracje<br />
o budowie kinematografii<br />
producenckiej. Wydaje się, że<br />
oba sformułowania („reżyserska”<br />
i „producencka”) nie oddają<br />
istoty sprawy, mamy natomiast<br />
do czynienia z formą pośrednią,<br />
publiczno-rynkową,<br />
z wiodącą rolą PISF. Bardziej<br />
adekwatną (co nie znaczy,<br />
że lepiej brzmiącą) nazwą<br />
systemu istniejącego<br />
po 2005 roku<br />
wydaje się określenie<br />
Agata Kulesza i Agata Trzebuchowska w Idzie, reż. Paweł Pawlikowski<br />
16<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
17
Temat numeru: Producenci<br />
Marcin Adamczak: Zawód: producent<br />
Greg Zglinski, opowiadając<br />
o współpracy z Łukaszem<br />
Dzięciołem przy okazji Wymyku<br />
mówił: „Zazwyczaj jak producent<br />
pojawia się na planie,<br />
szczególnie kiedy jest kryzys,<br />
to u wszystkich pojawia się napięcie.<br />
A w tym filmie to działało<br />
dokładnie odwrotnie. Kiedy<br />
Łukasz się pojawiał, to ja<br />
czułem rozluźnienie i miałem<br />
poczucie bezpieczeństwa, bo<br />
wiedziałem, że jest tu po to, żeby<br />
pomóc. W takim momencie<br />
kryzysu bezcenny jest producent,<br />
który jest członkiem<br />
drużyny”.<br />
Adrian Panek, wracając do<br />
okresu realizacji Daas twierdził,<br />
iż Lambros Ziotas sam<br />
sugerował powrót do pierwotnych<br />
scenariuszowych pomysłów<br />
na realizację, wymagających<br />
większych nakładów<br />
scen, z korzyścią dla całości<br />
widowiska, postulując, by<br />
określona scena kręcona była<br />
nie we wnętrzu, a na zewnątrz,<br />
ze statystami i fragmentem<br />
miasta, co oczywiście z punktu<br />
widzenia czysto produkcyjnego<br />
jest jedynie kłopotem.<br />
Podobny charakter miała<br />
współpraca Leszka Dawida<br />
z Jerzym Kapuścińskim przy<br />
realizacji Jesteś Bogiem. „Dostaliśmy<br />
od studia wolną rękę:<br />
«Powiedzcie, jak to sobie wyobrażacie,<br />
to tak to zrobimy».<br />
Czułem się przez taką postawę<br />
zobowiązany. Taki przykład:<br />
chciano od nas dość wcześnie<br />
eksplikacji sprzętowej, a nie<br />
mieliśmy jeszcze spisanego<br />
całego scenopisu filmu, jedi<br />
dziennikarzy (10 procent),<br />
operatorów (10 procent) oraz<br />
menedżerów związanych wcześniej<br />
z telewizją (10 procent).<br />
Odpowiada to potocznym odczuciom,<br />
iż producenci średniego<br />
i starszego pokolenia<br />
wywodzą się przede wszystkim<br />
z dwóch grup zawodowych:<br />
kierowników produkcji<br />
oraz reżyserów (co ponownie<br />
daje asumpt do krytycznych<br />
rozważań o schyłku „kinematografii<br />
reżyserskiej”). Działo<br />
się tak zwłaszcza w pierwszych<br />
kilkunastu latach transformacji,<br />
kiedy to właśnie kierownicy<br />
produkcji oraz reżyserzy<br />
w największym stopniu posiadali<br />
kapitał umiejętności, wiedzy<br />
i kontaktów umożliwiający<br />
start w zawodzie producenta.<br />
Dziś dominacja przedstawicieli<br />
tych dwóch zawodów<br />
staje się coraz bardziej historyczną,<br />
stąd nie ma już sensu<br />
zagłębiać się w złośliwości, jakie<br />
ich przedstawiciele wymieniali<br />
niekiedy na temat własnych<br />
kwalifikacji i przygotowania<br />
do zawodu producenta<br />
oraz wdawać się w rozważania<br />
kto przygotowany był lepiej.<br />
Współczesny rynek cechuje<br />
bowiem znacznie większa różnorodność<br />
wcześniejszych zawodowych<br />
ścieżek adeptów tego<br />
fachu, szybsze kariery oraz<br />
rosnąca pozycja młodszego<br />
pokolenia.<br />
nej z polskim rynkiem producenckim<br />
poczynić parę uwag.<br />
Po pierwsze, postawa taka na<br />
pewno nie dotyczy wszystkich<br />
producentów, o czym świadczyć<br />
mogą choćby ich festiwalowe<br />
starania, zabiegi o agentów<br />
sprzedaży czy dyskusje<br />
z dystrybutorami na temat<br />
form promocji. Jest to o tyle<br />
logiczne, że przypuszczać<br />
można, iż nawet bazując na<br />
wynagrodzeniach za produkcję,<br />
mało kto byłby aż tak leniwy,<br />
żeby pogardzić dodatkowym<br />
źródłem dochodu z eksploatacji<br />
za cenę dodatkowego,<br />
relatywnie niewielkiego<br />
wysiłku. Po drugie, oparcie się<br />
na honorariach wbrew pozorom<br />
nie jest jedynie cechą rynku<br />
polskiego, lecz również innych<br />
kinematografii europejskich<br />
w sytuacji przemożnej<br />
dominacji „globalnego Hollywood”<br />
i produkcji amerykańskich,<br />
o czym przekonać możemy<br />
się, czytając choćby autorów<br />
analizujących sytuację<br />
brytyjską i francuską (Martin<br />
Dale, John Micklethwait i Adrian<br />
Wooldridge).<br />
W swym wszechstronnym<br />
opracowaniu na temat organizacji<br />
produkcji w Polsce Michał<br />
J. Zabłocki nazywa co<br />
prawda tę sytuację „niezdrową”,<br />
ale przytacza też szereg<br />
obiektywnych przyczyn zaistnienia<br />
takiego stanu rzeczy.<br />
Wymienia pośród nich między<br />
innymi problemy w relacji<br />
producent – dystrybutor (kłopot<br />
z ich pozyskaniem oraz zainteresowaniem<br />
rodzimą twórczością,<br />
wysokie prowizje dystrybutorów<br />
oraz koszty ich<br />
usług), a także niewielki rozmiar<br />
polskiego rynku kinowego<br />
(wraz, dodajmy, z trudnościami<br />
ze sprzedażą zagraniczną<br />
polskich filmów) oraz<br />
ogromną konkurencję w postaci<br />
globalnej produkcji audiowizualnej.<br />
Kształtują one rzeczywistość,<br />
w której producentowi<br />
bardzo trudno osiągnąć znaczące<br />
wpływy z samego rynku<br />
kinowego, stąd szuka on<br />
innych możliwości zabezpieczenia<br />
sobie dochodów. Z całą<br />
pewnością obok postponowania<br />
tej praktyki warto<br />
przyjrzeć się jednak złożoności<br />
przesłanek ją determinujących,<br />
a próby zmiany tej sytuacji<br />
należałoby rozpocząć od<br />
znacznie szerszej refleksji na<br />
temat wspomnianych uwarunkowań<br />
rynkowych.<br />
Daleko od Pogardy<br />
W powszechnym oglądzie<br />
wciąż silny jest stereotyp<br />
przeciwstawiający reżysera<br />
i producenta, wynikający jak<br />
się zdaje częściowo z przemożnego<br />
wpływu polityki autorskiej,<br />
wizerunku reżysera<br />
jako artysty i wizjonera, a producenta<br />
jako przyziemnego<br />
buchaltera, który chce jedynie<br />
zarobić, prawdziwą sztukę lekce<br />
sobie ważąc. Dość powiedzieć,<br />
że potoczna wizja relacji<br />
przedstawicieli dwóch profesji<br />
jawi się wciąż na kształt<br />
tej, jaką przedstawił Jean-Luc<br />
Godard w Pogardzie. Pozycję<br />
producenta oraz jego relacje<br />
z reżyserem cechuje w obecnym<br />
polskim systemie wielowariantowość.<br />
Stąd można<br />
przypuszczać, że zdarzają się<br />
również tego rodzaju „Godardowskie”<br />
wypadki. Tym niemniej<br />
co najmniej w przypadku<br />
kilku interesujących filmów<br />
z ostatnich lat (realizowanych,<br />
dodajmy, przez młodych<br />
reżyserów, dla których<br />
były to debiuty lub filmy drugie)<br />
zauważalna jest zupełnie<br />
inna, partnerska, wspierająca<br />
i oparta na zaufaniu, relacja<br />
producenta z reżyserem.<br />
Fot. Kuba Kiljan/SFP<br />
nak musieliśmy o tym zdecydować.<br />
Jak to się zwykle robi,<br />
wpisaliśmy z operatorem dużo<br />
więcej, bo i tak nam produkcja<br />
część wykreśli. Eksplikacja<br />
wróciła z podpisem: «OK».<br />
Byliśmy zdziwieni, że nic nam<br />
nie skreślili, więc postanowiliśmy<br />
się jednak zmobilizować<br />
i nie rozdmuchiwać nadmiernie<br />
budżetu. Usiedliśmy i powykreślaliśmy,<br />
co niepotrzebne<br />
i odesłaliśmy tę eksplikację<br />
w kształcie realnym” – wspominał<br />
reżyser.<br />
Szkolnictwo i otwarcie<br />
na Europę<br />
O przyszłości rynku producenckiego<br />
w Polsce decydować<br />
będzie szkolnictwo oraz<br />
stopień otwarcia polskiej branży<br />
na Europę. Zawodu producenta<br />
można uczyć się obecnie<br />
w Polsce na kilku uczelniach,<br />
zarówno państwowych,<br />
jak i prywatnych. Stażem i prestiżem<br />
prym pośród nich wiedzie<br />
Wydział Organizacji<br />
Sztuki Filmowej w PWSFTviT<br />
w Łodzi. Program oferowany<br />
studentom budowany jest<br />
pod kątem kształcenia możliwie<br />
wszechstronnych kierowników<br />
produkcji o szerokim<br />
rozumieniu sztuki filmowej,<br />
pozwalającym na podejmowanie<br />
z czasem również roli<br />
producenta. Dr Roman Sawka,<br />
dziekan Wydziału, przedstawiając<br />
przyjętą na nim filozofię<br />
kształcenia, mówi: „Młody<br />
człowiek, który chciałby<br />
być producentem musi odkryć<br />
w sobie taką pasję, a jednocześnie<br />
pracować ze swoim pokoleniem<br />
w Szkole. Pokoleniem<br />
reżyserów, operatorów, dźwiękowców,<br />
wszystkich osób, które<br />
spotka w Szkole. On musi<br />
budować tutaj ten swój przyszły<br />
świat, on też powinien<br />
być na zajęciach z reżyserem,<br />
powinien analizować scenariusze,<br />
powinien umieć zrobić<br />
zdjęcia filmowe, powinien też<br />
ocenić poziomy i barwę dźwięku,<br />
powinien znać się na muzyce,<br />
powinien również dotknąć<br />
montażu. Dzięki temu<br />
będzie w przyszłości partnerem<br />
dla reżysera, dla kierow-<br />
Kongres, reż. Ari Folman<br />
Kontrowersja, czyli zarabianie<br />
na produkcji,<br />
a nie na produkcie<br />
W rozmaitych mniej lub bardziej<br />
oficjalnych wypowiedziach<br />
pojawia się zarzut, iż<br />
większość polskich producentów<br />
stara się zarabiać przede<br />
wszystkim na samym fakcie<br />
produkowania filmu (honoraria<br />
twórców, w tym producenckie,<br />
sięgają nierzadko połowy<br />
wysokości budżetu), nie zaś<br />
na jego późniejszej eksploatacji<br />
i rynkowym sukcesie, o które<br />
dbają w sposób umiarkowany,<br />
myśląc przede wszystkim<br />
już o kolejnym projekcie<br />
oraz dotacji. Warto na marginesie<br />
tej, najważniejszej chyba<br />
obecnie, kontrowersji związanika<br />
produkcji, dla operatora,<br />
czy dla scenografa lub operatora<br />
dźwięku. Oni będą potrafili<br />
wtedy wspólnie porozmawiać,<br />
a z takiej rozmowy tworzy<br />
się zalążek przyszłego projektu<br />
filmu”.<br />
Tak wykształceni, na łódzkiej<br />
oraz pozostałych uczelniach,<br />
producenci nie powinni<br />
mieć problemu z coraz silniejszym<br />
zaznaczaniem swojej<br />
obecności na rynku europejskim.<br />
Pozycja Polski jest<br />
tam coraz mocniejsza, co o tyle<br />
może umykać uwadze obserwatorów,<br />
że nie wiąże się<br />
jedynie z pełnometrażową<br />
produkcją fabularną, ale także<br />
z sektorem usług i postprodukcji.<br />
W maju tego roku,<br />
w ramach projektu FIND, odwiedziła<br />
Polskę grupa studentów<br />
i badaczy z Czech. Opiekun<br />
grupy i jeden z wiodących<br />
europejskich akademickich<br />
badaczy produkcji filmowej,<br />
dr Petr Szczepanik, na gorąco<br />
dzieląc się wrażeniami<br />
z pobytu w warszawskich i krakowskich<br />
studiach stwierdził:<br />
„Było to prawdziwe spotkanie<br />
z przedstawicielami polskiego<br />
media industry, działającymi<br />
na najwyższym poziomie,<br />
w warunkach ostrej konkurencji<br />
europejskiej. Studenci wynieśli<br />
z tej wyprawy dużą wiedzę,<br />
zmieniły się ich wyobrażenia<br />
o polskim przemyśle filmowym.<br />
Dzisiaj jawi się on im<br />
bardziej jako wpływowy gracz<br />
na rynku europejskim, niż jako<br />
zamknięty rynek narodowy”.<br />
Oczywiście, nie oznacza to,<br />
iż polscy producenci ograniczają<br />
się jedynie do sektora<br />
usług. Przywykło się postrzegać<br />
najmłodsze pokolenie polskich<br />
producentów jako coraz<br />
lepiej radzące sobie w otoczeniu<br />
międzynarodowym, nierzadko<br />
kończące producenckie<br />
studia za granicą (Łukasz Dzięcioł),<br />
uczestniczące w programach<br />
takich jak EAVE (Anna<br />
Wydra, Łukasz Dzięcioł, Małgorzata<br />
Staroń) czy „Producers<br />
on the Move” (Piotr Mularuk,<br />
Kamila Polit, Łukasz Dzięcioł,<br />
Marta Plucińska, Agnieszka<br />
Kurzydło, Mikołaj Pokromski),<br />
dysponujące coraz rozleglejszą<br />
siecią kontaktów ułatwiających<br />
przedsięwzięcia koprodukcyjne.<br />
Być może pewnym uproszczeniem<br />
jest łączenie międzynarodowych<br />
kontaktów tylko<br />
z najmłodszym pokoleniem.<br />
Ewa Puszczyńska z Opus Film<br />
wspomina, iż planowała ukończyć<br />
warsztat EAVE, ale okazało<br />
się to niemożliwe, bo wcześniej<br />
została tam zaproszona<br />
w charakterze wykładowcy. Nie<br />
ograniczając więc restrykcyjnie<br />
pokoleniowej obecności w Europie<br />
i poprzestając na konstatacji,<br />
iż z natury rzeczy jest to<br />
aktywność bliższa pokoleniu<br />
najmłodszemu, zauważyć można,<br />
iż kontakty te stopniowo zaczynają<br />
procentować, a polscy<br />
producenci postrzegani są jako<br />
wiarygodny partner. Budowanie<br />
pozycji w Europie wymaga<br />
lat starań i ponoszenia<br />
kosztów, wydaje się jednak nieodzownym<br />
elementem rozwoju<br />
w realiach wciąż frekwencyjnie<br />
dość ograniczonego polskiego<br />
rynku. Łukasz Dzięcioł tak komentuje<br />
tę sytuację: „Wszystkie<br />
nasze wyjazdy na zagraniczne<br />
festiwale, targi i szkolenia służą<br />
temu, że w pewnym momencie<br />
jedziesz na taki festiwal i jesteś<br />
częścią jednej wielkiej grupy<br />
ludzi, którzy tam się pojawiają<br />
i wszyscy się znają. To<br />
jest trochę taka filmowa rodzina<br />
i także zamknięty krąg, ale<br />
trzeba inwestować w te spotkania<br />
i w te wyjazdy, bo inaczej<br />
będziemy przez cały czas zamknięci<br />
na naszym podwórku”.<br />
Wyprodukowanie Kongresu<br />
Ariego Folmana, otwierającego<br />
jedną z sekcji festiwalu<br />
w Cannes oraz ostatnie spektakularne<br />
sukcesy Idy na ekranach<br />
zagranicznych kin przekonują,<br />
że istotnie tego rodzaju<br />
inwestycje w dłuższej perspektywie<br />
przynoszą owoce<br />
i pozwalają wykroczyć poza lokalne<br />
uwarunkowania.<br />
Fot. Gutek Film<br />
18<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
19
Wydarzenia: Legalna Kultura w Gdyni<br />
Wydarzenia: Legalna Kultura w Gdyni<br />
Z Legalną<br />
Kulturą<br />
Fundacja Legalna Kultura od czasów założycielskich<br />
zawsze była blisko środowisk twórczych.<br />
Wspieramy polskich filmowców i artystów<br />
– z wzajemnością! Twórcy biorą aktywny<br />
udział w spotach i akcjach realizowanych przez<br />
Legalną Kulturę. Spotkacie nas na festiwalach<br />
artystycznych, koncertach, spektaklach, pokazach<br />
i wielu innych wydarzeniach kulturalnych,<br />
które wspierają ideę Legalnej Kultury. Prowadzimy<br />
również warsztaty edukacyjne o prawie<br />
autorskim, filmie, mediach oraz współpracujemy<br />
z ekspertami, którzy w naszym imieniu<br />
udzielają pomocy i porad prawnych artystom<br />
i nauczycielom. Niedawno wyszliśmy w przestrzeń<br />
publiczną z projektem Kultura Na<br />
Widoku, który promuje korzystanie z legalnych<br />
źródeł w Internecie. Wspieramy kulturę. Film<br />
to dzisiaj jedna z jej najważniejszych dziedzin.<br />
I właśnie dlatego, po raz trzeci, Legalna Kultura<br />
będzie czynnie uczestniczyć w Festiwalu<br />
Filmowym w Gdyni.<br />
Legalna Kultura<br />
Prawny Box Office,<br />
czyli konsultacje<br />
prawne dla twórców<br />
Starożytni juryści mówili: „ignorantia<br />
iuris nocet”, czyli nieznajomość<br />
prawa szkodzi. Ta jedna<br />
z podstawowych zasad prawa<br />
niesie ze sobą myśl o tym,<br />
że prawo należy znać, ale także<br />
powinno się z niego umiejętnie<br />
korzystać. Sformułowanie<br />
„umiejętnie”, jest bardzo trafne<br />
w obecnej rzeczywistości, czyli<br />
skomplikowanym porządku<br />
prawnym, jaki nas otacza.<br />
Umiejętne korzystanie<br />
z przepisów, także przy produkcji<br />
filmowej, pozwala<br />
w Gdyni<br />
Cyfrowa rewolucja!<br />
Przepis na Legalną<br />
Kulturę – III edycja<br />
konkursu<br />
Podczas Festiwalu nastąpi rozstrzygnięcie<br />
konkursu na spot<br />
propagujący korzystanie z legalnych<br />
źródeł kultury. Hasło<br />
tegorocznej edycji brzmi „Cyfrowa<br />
rewolucja. Stwórz przepis<br />
na legalną kulturę”. Konkurs<br />
ma zwrócić uwagę na kondycję<br />
kultury w kontekście zmian cywilizacyjnych<br />
i szerokiego dostępu<br />
do technologii w cyfrowych<br />
czasach. Na ręce organizatorów<br />
kampanii i Festiwalu<br />
od kilku miesięcy spływały<br />
krótkie formy filmowe. Tegoroczna<br />
edycja konkursu jest<br />
już trzecią odsłoną tej inicjatywy.<br />
Po raz pierwszy konkurs został<br />
zorganizowany podczas 37.<br />
Festiwalu – wyróżnienie m.in.<br />
otrzymał wówczas, bardzo popularny<br />
w sieci, film: Sorry filw<br />
przyszłości uniknąć bardzo<br />
wielu problemów. A przy<br />
produkcji filmu zagadnienia<br />
prawne są szczególnie istotne.<br />
Takie projekty, na prawie każdym<br />
ich etapie realizacji, dotykają<br />
szeregu przepisów oraz<br />
coraz bardziej skomplikowanych<br />
umów. Mowa tutaj choćby<br />
o niuansach czy „kruczkach<br />
prawnych” w umowach z zakresu<br />
prawa autorskiego, umowach<br />
koprodukcyjnych czy<br />
umowach dystrybucyjnych,<br />
a także dotykających dofinansowania<br />
produkcji filmu.<br />
Z umiejętnym korzystaniem<br />
z przepisów powinno być jak<br />
Mirosław Baka<br />
Fot. Krzysztof Mystkowski<br />
z diagnostyką. Czyli gdyby<br />
przenieść to na grunt medyczny,<br />
to jak powtarzają lekarze –<br />
taniej jest zapobiegać, niż leczyć.<br />
Ta kolejna reguła doskonale<br />
się sprawdza, gdy mówimy<br />
o przepisach. Od wielu lat<br />
powtarza się, przy okazji różnych<br />
kampanii prawniczych,<br />
edukacyjnych, że najczęściej,<br />
gdy idziemy do radcy prawnego<br />
po pomoc prawną, to w sytuacji,<br />
gdy rzeczywiście jesteśmy<br />
„przyciśnięci do muru”.<br />
Ale gdyby z tej samej porady<br />
skorzystać zapobiegawczo, tj.<br />
przed powstaniem problemu,<br />
wówczas ten pewnie w ogóle<br />
by nie powstał, a jeśli by powstał,<br />
to na pewno z finalnie<br />
mniejszym skutkiem.<br />
Dlatego podczas Festiwalu<br />
w Gdyni Legalna Kultura<br />
zaprasza do Prawnego Box<br />
Office’u, w pobliżu prowadzonej<br />
przez siebie kawiarenki internetowej,<br />
gdzie codziennie<br />
(i nieodpłatnie) będzie można<br />
porozmawiać z radcą prawnym<br />
o niuansach prawniczych<br />
przy produkcji filmowej. Porad<br />
prawnych będzie udzielał mec.<br />
Albert Stawiszyński – radca<br />
prawny współpracujący z Fundacją<br />
Legalna Kultura, członek<br />
Komisji Prawa Autorskiego<br />
przy MKiDN.<br />
W przypadku pytań skomplikowanych<br />
można zabrać<br />
dokumenty czy konkretne postanowienia<br />
umowne, a wówczas<br />
na miejscu dokonamy ich<br />
analizy i postaramy się wyjaśnić<br />
problematyczne kwestie.<br />
Warto być „z prawem” o krok<br />
przed innymi.<br />
Kultura Na Widoku<br />
W tym roku, w gościnnych<br />
progach Festiwalu Filmowego<br />
w Gdyni, pojawimy się z naszą<br />
najnowszą inicjatywą – Kulturą<br />
Na Widoku. To przyjazny<br />
projekt dający dostęp do zasobów<br />
legalnych źródeł kultury.<br />
Na instalacji znajdziecie Państwo<br />
ponad 600 wyselekcjonowanych<br />
treści i utworów. Projekt<br />
został objęty Honorowym<br />
Patronatem Prezydenta RP<br />
Bronisława Komorowskiego –<br />
25-lecie Wolności.<br />
Kultura Na Widoku to instalacja<br />
w przestrzeni publicznej,<br />
na którą składa się pięć regałów.<br />
Oferują one dostęp do<br />
filmów, książek, muzyki, gier<br />
oraz archiwaliów z czasów Solidarności,<br />
poprzez skrócone<br />
linki i kody QR, które pozwalają<br />
pobrać treści na urządzenia<br />
mobilne. Wszystkie materiały,<br />
które wybraliśmy i umieściliśmy<br />
na regałach, dostępne<br />
są również na stronie kulturanawidoku.pl.<br />
Blisko połowa<br />
zamieszczonych utworów<br />
dostępna jest bezpłatnie. Dotychczas<br />
Kultura Na Widoku<br />
zawitała do: Warszawy, Łodzi,<br />
Opola, Katowic, Wrocławia,<br />
Krakowa, Zakopanego, Sopotu<br />
i Gdańska. Odwiedziła m.in.:<br />
krakowski ArtBoom, Open’er<br />
Festival w Gdyni, „Dwa Brzegi”<br />
w Kazimierzu Dolnym, katowicki<br />
Off Festival, Solidarity<br />
of Arts w Gdańsku i poznański<br />
Transatlantyk Festival. Kultura<br />
Na Widoku cieszy się ogromną<br />
popularnością i jest świadectwem<br />
tego, że ludzie chcą<br />
korzystać z legalnych źródeł.<br />
Dotychczas odnotowaliśmy<br />
ponad pół miliona odsłon na<br />
stronie projektu. Dlatego instalacja<br />
stanie także w pobliżu<br />
Teatru Muzycznego w Gdyni,<br />
gdzie przez cały okres trwania<br />
Festiwalu, korzystać z niej<br />
będą mogli wszyscy, którym<br />
bliska jest kultura. Użytkownikom<br />
instalacji szczególnie polecamy<br />
panoramiczny przekrój<br />
polskiej kinematografii<br />
i jej krótką historię. Na regale<br />
znaleźć można m.in. filmy nieme,<br />
pierwsze polskie animacje<br />
i dwie kolekcje rodzimych<br />
plakatów filmowych. W ofercie<br />
Kultury Na Widoku nie<br />
brakuje dobrych polskich filmów<br />
– zarówno klasyki, jak Faraon<br />
Jerzego Kawalerowicza,<br />
Do widzenia, do jutra… Janusza<br />
Morgensterna czy Ostatni<br />
dzień lata Tadeusza Konwickiego,<br />
jak i tytułów nagrodzonych<br />
podczas ubiegłorocznej<br />
edycji gdyńskiej imprezy<br />
– Idy Pawła Pawlikowskiego,<br />
Papuszy Joanny Kos-Krauze<br />
i Krzysztofa Krauzego, Płynących<br />
wieżowców Tomasza Wa-<br />
silewskiego i innych. Wszystkim<br />
polecamy również zwrócenie<br />
uwagi na to, co kryje się<br />
pod okładkami zatytułowanymi<br />
„Niespodzianka”.<br />
mowcy w reżyserii Michała Baczunia.<br />
W 2013 roku zwyciężył<br />
spot 17-letniego Michała<br />
Toczka Ściągaj z legalnych źródeł.<br />
Dzięki zaangażowaniu dystrybutora<br />
filmu Lego przygoda<br />
i właścicieli kin, błyskotliwa<br />
animacja z klocków Lego była<br />
prezentowana wiosną w kinach<br />
w całej Polsce.<br />
Nadesłane prace oceni jury<br />
Konkursu Młodego Kina,<br />
a filmy zostaną zaprezentowane<br />
podczas projekcji festiwalowych.<br />
Główna nagroda to<br />
8 tys. złotych. Wyróżnieniem<br />
jest także udział w warsztatach<br />
Film Spring Open. Ogłoszenie<br />
wyników odbędzie się podczas<br />
Gali Młodego Kina w Teatrze<br />
Muzycznym 19 września.<br />
Życzymy wszystkim gościom<br />
39. Festiwalu Filmowego<br />
w Gdyni udanego spotkania<br />
z najnowszym polskim<br />
kinem i trafnych werdyktów.<br />
Mamy nadzieję, że odnajdziecie<br />
Państwo przyjemność<br />
w korzystaniu z oferty Legalnej<br />
Kultury.<br />
Do zobaczenia na Festiwalu!<br />
Maurycy Popiel<br />
Fot. Łukasz Gągulski<br />
Kultura Na Widoku na krakowskim Rynku<br />
20 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
21
Festiwale krajowe: T-Mobile Nowe Horyzonty<br />
Festiwale krajowe: T-Mobile Nowe Horyzonty<br />
Kuba Armata<br />
horyzont<br />
Coraz szerszy<br />
Za nami 14. edycja MFF T-Mobile Nowe<br />
Horyzonty. Imprezy, która z roku na roku<br />
zyskuje coraz mocniejszą pozycję już nie<br />
tylko na mapie polskich festiwali filmowych,<br />
ale i w znacznie szerszej perspektywie.<br />
Gala rozdania nagród<br />
Dyskusja o międzynarodowym<br />
wymiarze festiwalu<br />
Romana Gutka<br />
była jednym z przewodnich<br />
tematów tegorocznej edycji.<br />
To z jednej strony pokłosie<br />
bogatej, różnorodnej selekcji,<br />
wśród której, jak zresztą<br />
co roku, znalazły się głośne<br />
tytuły m.in. z Cannes, Wenecji,<br />
Berlina czy Rotterdamu. Za<br />
dobry tego przykład może służyć<br />
otwarcie wrocławskiej imprezy.<br />
Podczas niego widzowie<br />
zobaczyli aż trzy tytuły, które<br />
przed kilkoma miesiącami<br />
walczyły na Lazurowym Wybrzeżu<br />
o Złotą Palmę. Wśród<br />
nich triumfatora, czyli Zimowy<br />
sen tureckiego reżysera<br />
Nuri Bilge Ceylana. Na festiwal<br />
też przybywa coraz więcej<br />
gości zagranicznych. Nie tylko<br />
twórców, ale i przedstawicieli<br />
branży, selekcjonerów, agentów<br />
sprzedaży czy dziennikarzy.<br />
W tym roku we Wrocławiu<br />
pojawili się bowiem przedsta-<br />
Fot. Miłosz Poloch/ Stowarzyszenie Nowe Horyzonty<br />
wiciele „ Variety”, „The Hollywood<br />
Reporter” czy legendarnego<br />
„ Cahiers du Cinéma”.<br />
I wszyscy, jednym głosem,<br />
bardzo ciepło wypowiadali<br />
się tak o samym festiwalu, jak<br />
i perspektywach rozwoju, jakie<br />
przed nim stoją. Wysuwając<br />
na pierwszy plan dwa argumenty<br />
– szczere i pełne pasji<br />
podejście do kina oraz wyjątkową<br />
publiczność. „Dużo<br />
podróżuję po różnych festiwalach,<br />
ale rzadko kiedy spotykam<br />
się z taką publicznością.<br />
Ciekawą, żądną nowych<br />
odkryć i wyzwań, a jednocześnie<br />
tak dobrze znającą kino.<br />
Ludzie po filmach zostają,<br />
by dyskutować i wspólnie<br />
przeżywać to, co przed chwilą<br />
zobaczyli. To bardzo rzadkie<br />
w dzisiejszych czasach” –<br />
przekonywał Ariel Schweitzer<br />
z „ Cahiers du Cinéma”.<br />
Carole Horst z „Variety”<br />
zwracała uwagę na to, że T-Mobile<br />
Nowe Horyzonty bardzo<br />
dobrze wypełniają misję, która<br />
stać powinna przed każdym<br />
festiwalem. Chodzi o szczególne<br />
traktowanie kina artystycznego,<br />
dla którego coraz<br />
mniej miejsca jest w regularnej<br />
dystrybucji, ale i odkrywanie<br />
kolejnych twórców dla<br />
szerszej publiczności. W tej<br />
materii Romana Gutka nazwać<br />
można prawdziwym weteranem.<br />
Przez kolejne lata odkrył<br />
dla polskich widzów całą rzeszę<br />
twórców z różnych zakątków<br />
świata. Wystarczy wspomnieć<br />
takich reżyserów jak:<br />
Tsai Ming-liang, Bruno Dumont,<br />
Aleksander Sokurow czy<br />
Béla Tarr, a wyliczanka ta mogłaby<br />
być dużo dłuższa. Gutek<br />
przyznaje, że dzięki temu może<br />
teraz zapraszać do konkursu<br />
młodych, wyrazistych twórców.<br />
A to właśnie sekcja, która<br />
w największym stopniu określa<br />
i definiuje MFF T-Mobile Nowe<br />
Horyzonty.<br />
Tegoroczny konkurs był wyjątkowy<br />
także ze względu na<br />
udział w nim aż trzech polskich<br />
filmów. I choć ostatecznie<br />
żaden z nich nie wygrał,<br />
była to sytuacja bez precedensu.<br />
Christian Jeune, selekcjo-<br />
ner festiwalu w Cannes, a jednocześnie<br />
jeden z jurorów tegorocznej<br />
edycji, przekonywał,<br />
że produkcje te cechowała duża<br />
różnorodność. Największe<br />
wrażenie zrobiła Huba Anki<br />
i Wilhelma Sasnalów. „Twórcy<br />
ci w niezwykle oryginalny sposób<br />
podeszli do prezentowanego<br />
tematu. To radykalne kino,<br />
ale przy tym hipnotyczne i interesujące”<br />
– opowiadał. Obok<br />
filmu, mającego swoją światową<br />
premierę podczas tegorocznego<br />
Berlinale, w konkursie<br />
znalazły się także Wołanie<br />
Marcina Dudziaka oraz Jak<br />
całkowicie zniknąć Przemysława<br />
Wojcieszka. Musiały one<br />
jednak uznać wyższość znakomitego<br />
Białego cienia, osadzonej<br />
w oryginalnym kontekście<br />
i niezwykle poruszającej<br />
opowieści o nietolerancji oraz<br />
niesprawiedliwości, w reżyserii<br />
Noaza Deshe. Argumentując<br />
werdykt, Jeune przekonywał,<br />
że po projekcji tego filmu<br />
jurorzy czuli się, jakby dostali<br />
Projekcja na wrocławskim rynku<br />
obuchem w głowę, i że w gruncie<br />
rzeczy wytypowanie zwycięzcy<br />
było stosunkowo łatwe.<br />
Bez niespodzianek obyło się<br />
również w Międzynarodowym<br />
Konkursie Filmów o Sztuce,<br />
gdzie triumfował Zjazd absolwentów<br />
w reżyserii kontrowersyjnej<br />
szwedzkiej artystki Anny<br />
Odell. Film ten charakteryzuje<br />
ciekawa struktura, bowiem<br />
zaczyna się jak klasycz-<br />
na fabuła, by w miarę rozwoju<br />
akcji przejść w coś na granicy<br />
dokumentu i performance’u.<br />
To poniekąd odpowiedź na pytanie,<br />
które często powtarzało<br />
się przy okazji tej kompetycji,<br />
a mianowicie o kryteria samej<br />
selekcji. Wojciech Bąkowski,<br />
który pełnił rolę jurora, przekonywał,<br />
że bardziej interesują<br />
go dokumenty obrazujące jakieś<br />
zjawisko czy gałąź sztuki,<br />
jednak wygrał film sam śmiało<br />
mogący aspirować do roli dzieła<br />
sztuki.<br />
Coraz prężniej wygląda też<br />
branżowa odsłona festiwalu<br />
MFF T-Mobile Nowe Horyzonty,<br />
na którą w dużej mierze<br />
składają się trzy wydarzenia.<br />
Obok Polish Days to Studio<br />
Nowe Horyzonty, czyli<br />
program szkoleniowy dla młodych<br />
profesjonalistów, oraz<br />
A Sunday in the Country – nowatorski<br />
program edukacyjny<br />
dla młodych krytyków. Oczy<br />
zagranicznych gości zwrócone<br />
były przede wszystkim na filmowy<br />
market. W jego ramach,<br />
na zamkniętych projekcjach,<br />
wyświetlonych zostało siedem<br />
ukończonych polskich filmów,<br />
m.in. wspomniany obraz Wojcieszka<br />
oraz Obywatel Jerzego<br />
Stuhra. Obok nich kolejne<br />
propozycje znajdujące się na<br />
etapie pitchingu czy work in<br />
progress. Tym samym swoje<br />
najbliższe plany przedstawili:<br />
Wojtek Smarzowski (Wołyń),<br />
Maciej Pieprzyca (Jestem mordercą),<br />
ale też debiutanci – Julia<br />
Kolberger (Toksymia) oraz<br />
Zbigniew Libera (Walser). Według<br />
koordynatora całego<br />
przedsięwzięcia, Jana Naszewskiego,<br />
to dobra okazja do tego,<br />
by przedstawiciele branży<br />
filmowej z zagranicy przyjrzeli<br />
się najnowszej polskiej produkcji,<br />
co jednocześnie nie zamyka<br />
tym filmom drogi do<br />
udziału w największych międzynarodowych<br />
imprezach.<br />
MFF T-Mobile Nowe Horyzonty<br />
to jednak nie tylko uczta<br />
dla miłośników kina. Festiwalowi<br />
towarzyszy szereg dodatkowych<br />
wydarzeń, skupionych<br />
wokół innych dziedzin sztuki.<br />
Wśród nich wystawy plastyczne,<br />
performance czy instalacje<br />
wideo rozgrywające<br />
się w przyjaznej wrocławskiej<br />
przestrzeni miejskiej. Trudno<br />
oprzeć się wrażeniu, że od<br />
ubiegłego roku impreza, której<br />
przewodzi Roman Gutek, zrobiła<br />
kolejny krok do przodu.<br />
Co będzie dalej? O taką prognozę<br />
pokusił się jeden z gości<br />
tegorocznej edycji, dziennikarz<br />
„The Hollywood Reporter”<br />
Neil Young: „Nie zdziwię<br />
się, jeśli w przyszłym roku zainteresowanie<br />
waszym festiwalem<br />
sięgnie Stanów Zjednoczonych.<br />
Dziennikarze będą<br />
mogli wtedy pisać, że Europejczycy<br />
mają Cannes, Wenecję,<br />
Berlin i właśnie Wrocław”.<br />
Fot. Miłosz Poloch/ Stowarzyszenie Nowe Horyzonty<br />
22 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
23
Festiwale krajowe: Dwa Brzegi<br />
Festiwale krajowe: Dwa Brzegi<br />
„To jest niezwykły festiwal w niezwykłym<br />
miejscu. Warto sobie przy tej okazji<br />
uświadomić, że to miasto zostało kompletnie<br />
zniszczone w czasie I wojny światowej,<br />
a następnie odbudowane wielkim<br />
wysiłkiem mądrych ludzi, zafascynowanych<br />
kulturą tego obszaru” – powiedziała<br />
prof. Małgorzata Omilanowska, minister<br />
kultury i dziedzictwa narodowego, dokonując<br />
oficjalnego otwarcia 8. Festiwalu<br />
Filmu i Sztuki „Dwa Brzegi” w Kazimierzu<br />
Dolnym i Janowcu nad Wisłą.<br />
I<br />
dodała: „To właśnie wtedy<br />
zaczęła się wielka kariera<br />
Kazimierza jako mekki<br />
artystów, którzy na wiele dziesięcioleci<br />
zawładnęli niemal<br />
każdym drewnianym domkiem<br />
schowanym gdzieś za<br />
wzgórzami. Od lat przybywają<br />
tu architekci, malarze, rzeźbiarze,<br />
pisarze, a w XXI wieku<br />
przyszedł czas na wielkie<br />
kino”. W ciągu ośmiu festiwalowych<br />
dni widzowie obejrzeli<br />
kawał naprawdę interesującego<br />
kina. W sumie grubo ponad<br />
sto filmów – od pełnometrażowych<br />
fabuł po krótkie<br />
etiudy studenckie.<br />
W jedynym na „Dwóch<br />
Brzegach” Niezależnym Konkursie<br />
Filmów Krótkometrażowych<br />
I nagrodę zdobyła Mocna<br />
kawa wcale nie jest taka zła<br />
Aleksandra Pietrzaka. Opowieść<br />
o dwóch mężczyznach<br />
Marcin<br />
Zawiśliński<br />
Wielkie i małe<br />
kino z Oscarem w tle<br />
Fot. Jarosław Antoniak/Dwa Brzegi<br />
tor. Jednak najbardziej oczekiwane<br />
było spotkanie z Pawłem<br />
Pawlikowskim. Zbiegło się<br />
ono z ogłoszeniem, przez obradującą<br />
pod auspicjami Ministerstwa<br />
Kultury i Dziedzictwa<br />
Narodowego specjalną komisję,<br />
że oficjalnym tegorocznym<br />
polskim kandydatem do<br />
Oscara będzie wyreżyserowana<br />
przez niego Ida. Kameralny,<br />
czarno-biały film o młodej<br />
dziewczynie, która lada dzień<br />
ma zostać zakonnicą, i przy<br />
okazji odkrywa swoje żydowskie<br />
korzenie, został pokazany<br />
na kazimierskim Małym Rynku.<br />
Wyświetlono tam również<br />
Papuszę oraz Bilet na Księżyc<br />
Jacka Bromskiego.<br />
Na „Dwóch Brzegach” odbył<br />
się także drugi w Polsce (po<br />
Tarnowskiej Nagrodzie Filmowej)<br />
pokaz Psiego Pola, nowego<br />
filmu Lecha Majewskiego.<br />
„Ten film stanowi swoiste zamknięcie<br />
tryptyku filmowego,<br />
który współtworzą Ogród<br />
rozkoszy ziemskich oraz Młyn<br />
i krzyż” – powiedział podczas<br />
spotkania z festiwalową publicznością<br />
reżyser. W dwóch<br />
pierwszych filmach Majewski<br />
zmierzył się, najpierw z malarstwem<br />
Hieronima Boscha<br />
(tryptyk malarski „Ogród rozkoszy<br />
ziemskich”), a następnie<br />
Pietera Breugla (obraz „Droga<br />
na Kalwarię”). Tym razem zainspirował<br />
go Dante Aligheri<br />
oraz stworzone przez niego arcydzieło<br />
literatury światowej<br />
„Boska komedia”, której fragmenty<br />
i inspiracje z niej płynące<br />
zderza z osobistym dramatem<br />
młodego człowieka, żyjącego<br />
nie w XIV wieku (jak<br />
Dante), ale w roku 2010. Wybrane<br />
fragmenty z tej książki<br />
nadają sens codziennemu życiu<br />
głównego bohatera, który<br />
zmaga się z otaczającą rzeczywistością<br />
oraz z własnymi wizjami<br />
sennymi.<br />
Odrębny rozdział festiwalu<br />
stanowiły pokazy cyfrowo<br />
zrekonstruowanych dzieł polskiej<br />
klasyki: Brzeziny Andrzeja<br />
Wajdy i Matki Królów<br />
Janusza Zaorskiego. „Zawsze<br />
mi się wydawało, że lepiej<br />
jest robić filmy z literatury<br />
Paweł Pawlikowski i Grażyna Torbicka<br />
niż ze scenariuszy. I tak też było<br />
w przypadku Brzeziny, która<br />
powstała na podstawie opowiadania<br />
Jarosława Iwaszkiewicza”<br />
– wspominał podczas<br />
spotkania z widzami Andrzej<br />
Wajda. Do pracy nad ekranizacją<br />
prozy wybitnego polskiego<br />
pisarza zaprosił znanego<br />
operatora Zygmunta Samosiuka.<br />
„Na planie, pierwszą kamerę<br />
prowadził mój późniejszy<br />
przyjaciel Edward Kłosiński,<br />
który dopiero wyszedł ze<br />
szkoły filmowej. Wtedy się poznaliśmy,<br />
a później zrealizowaliśmy<br />
wspólnie kilka ważnych<br />
filmów w moim życiu” – dodał.<br />
Do Kazimierza przyjechał również<br />
Janusz Zaorski. Reżyser<br />
Matki Królów promował swoją<br />
najnowszą książkę „Jaja, serce,<br />
łeb”.<br />
Część festiwalu poświęcono<br />
również dwojgu artystom, którzy<br />
niewątpliwie znajdują się<br />
w rozkwicie swoich filmowych<br />
karier: Andrzejowi Chyrze,<br />
trzykrotnemu laureatowi nagrody<br />
za pierwszoplanową rolę<br />
męską na festiwalu w Gdyni<br />
(za kreacje w Długu, Komorniku<br />
i W imię...) i Małgośce Szumowskiej,<br />
która zaprezentowała<br />
tu nie tylko swoje fabuły,<br />
(Wojciech Mecwaldowski<br />
i Marian Dziędziel), którzy nie<br />
widzieli się przez 18 lat, a są<br />
zbyt uparci, by się pogodzić<br />
i powiedzieć sobie, co czują,<br />
zachwyciła 20-osobowe jury.<br />
Dwie pozostałe nagrody otrzymali:<br />
Julia Rogowska i Magdalena<br />
Załęcka za Gorzko, gorzko!<br />
oraz Mateusz Głowacki za<br />
Sondę o mężczyznach.<br />
W ramach tradycyjnych<br />
„Lekcji Kina” Tadeusz Sobolewski<br />
opowiadał o pojęciu<br />
czasu w filmie, zaś wybitny<br />
scenograf i laureat Oscara<br />
Allan Starski zdradzał tajniki<br />
profesji i promował swą najnowszą<br />
książkę „Scenografia”.<br />
O muzyce w filmie, na przykłaale<br />
także dokumenty (Jeden<br />
dzień z życia Tomka Karata,<br />
Dokument...).<br />
„Dwa Brzegi” zainaugurował<br />
pokaz Zimowego snu<br />
Nuriego Bilge Ceylana, uhonorowanego<br />
Złotą Palmą podczas<br />
tegorocznego festiwalu<br />
canneńskiego oraz najnowszy<br />
obraz Kena Loacha Klub Jimmy’ego,<br />
natomiast na zakończenie<br />
Grażyna Torbicka, dyrektor<br />
artystyczna imprezy,<br />
zaprosiła widzów na Kapitał<br />
ludzki Paola Virziego. Film<br />
okazał się wielkim zwycięzcą<br />
tegorocznych nagród David<br />
di Donatello, pokonując<br />
– prezentowane na „Dwóch<br />
Brzegach” rok temu – Wielkie<br />
piękno Paola Sorrentino, które<br />
zdobyło podczas ostatniej<br />
oscarowej gali statuetkę Amerykańskiej<br />
Akademii Filmowej<br />
w kategorii najlepszy film<br />
nieanglojęzyczny. Włoskie kino<br />
w Kazimierzu Dolnym to<br />
także retrospektywa, zrealizowanych<br />
w latach 70., społecznie<br />
zaangażowanych filmów<br />
Liny Wertmüller (m.in. Dobrze<br />
znaczy źle, Miłość i anarchia).<br />
Widzowie festiwalu w Kazimierzu<br />
Dolnym mieli również<br />
dzie takich dzieł, jak: Wodzirej<br />
Feliksa Falka, Papusza Joanny<br />
Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego<br />
czy Zawrócony i Pułkownik<br />
Kwiatkowski Kazimierza<br />
Kutza opowiadał Jan Kanty<br />
Pawluśkiewicz. „Muzyka, która<br />
powstaje na potrzeby filmu,<br />
nie powinna w nim zajmować<br />
więcej niż 15 minut. Nie jest<br />
elementem obrazu. Jest dźwiękiem,<br />
który – mówiąc w skrócie<br />
– sam w sobie nic nie znaczy.<br />
Muzyka filmowa zwiększa<br />
głębię ostrości w filmie.<br />
Pomaga reżyserowi w tworzeniu<br />
czystej kreacji. Daje obrazowi<br />
szansę na przekazanie<br />
pewnych idei, pomysłów”<br />
– uważa krakowski kompozyokazję<br />
zetknąć się z filmami<br />
znanych twórców skandynawskich:<br />
Jana Troella ze Szwecji<br />
, Pirja Honkasalo z Finlandii<br />
oraz Benedikta Erlingssona<br />
z Islandii. Warto również<br />
wspomnieć o projekcji dokumentu<br />
poświęconego życiu<br />
i twórczości Czesława Niemena<br />
Sen o Warszawie Krzysztofa<br />
Magowskiego oraz niezwykle<br />
interesującego Alfabetu<br />
Erwina Wagenhofera, który<br />
wskazuje na to, jak współczesny<br />
system edukacji wpływa,<br />
nierzadko destrukcyjnie,<br />
na nasz sposób patrzenia na<br />
świat.<br />
„To był bardzo udany festiwal,<br />
pod względem organizacyjnym,<br />
bo wszystko przebiegło<br />
bez żadnych zakłóceń<br />
i pod względem programowym,<br />
o czym świadczy frekwencja,<br />
najwyższa spośród<br />
wszystkich dotychczasowych<br />
edycji tej imprezy” – podkreślił<br />
Grzegorz Dunia, burmistrz Kazimierza<br />
Dolnego nad Wisłą.<br />
„Podjąłem również decyzję, że<br />
od tej edycji festiwalu kino pozostanie<br />
w Kazimierzu przez<br />
cały rok w formule, jaką oferuje<br />
projekt Kino za Rogiem” –<br />
dodał na zakończenie.<br />
Fot. Jarosław Antoniak/Dwa Brzegi<br />
24 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
25
Festiwale krajowe:: Transatlantyk<br />
Festiwale krajowe: Transatlantyk<br />
Fot. Transatlantyk Festival Poznań<br />
W blasku<br />
Czym poznański Transatlantyk wybija się<br />
na tle innych rodzimych festiwali filmowych?<br />
Nie jest tak otwarty na filmowe<br />
eksperymenty jak T-Mobile Nowe Horyzonty,<br />
brakuje mu tradycji Warszawskiego<br />
Festiwalu Filmowego, gwiazd<br />
Camerimage czy medialnego oddźwięku<br />
Gdyni, nie jest wreszcie imprezą skoncentrowaną<br />
na jednym nurcie – jak choćby<br />
American Film Festival czy Off Plus<br />
Camera. Nie, impreza Jana A.P. Kaczmarka<br />
– paradoksalnie – bije najjaśniejszym<br />
blaskiem już po zapaleniu świateł na sali,<br />
gdy zgłodniała rozmowy publiczność wyjdzie<br />
z kina i uda się na jedno z kilkudziesięciu<br />
spotkań czy paneli dyskusyjnych.<br />
Jacek Sobczyński<br />
idei<br />
ku odgryzł się sekcją poświęconą<br />
kinu duchowemu. W tym<br />
roku na jednej sali, tuż po sobie<br />
grano retrospektywę dzieł<br />
Charlesa Chaplina i przegląd<br />
współczesnych filmów o zombie.<br />
Odnalezienie się w przepastnym<br />
programie festiwalu<br />
(16 sekcji tematycznych!) graniczy<br />
z cudem, a przecież jest<br />
jeszcze masa rozmów, warsztatów<br />
i paneli dyskusyjnych!<br />
Wśród cykli filmowych – jak<br />
co roku – najwięcej widzów zebrała<br />
Panorama, prezentująca<br />
najciekawsze i najgłośniejsze<br />
premiery sezonu, które<br />
jeszcze nie dotarły do polskich<br />
kin. Gwoździami Panoramy<br />
byli dwaj sensacyjni zwycięzcy<br />
festiwali w Berlinie i Wenecji<br />
– Czarny węgiel, cienki lód<br />
Yi’nana Diao oraz Rzymska<br />
aureola Gianfranco Rosiego.<br />
Sensacyjni, ponieważ niezwykle<br />
rzadko zdarza się, by na<br />
tak wielkich festiwalach wygrywały<br />
obrazy, reprezentujące<br />
kino gatunków (Czarny węgiel,<br />
cienki lód jest rasowym<br />
kryminałem noir) czy dokumenty.<br />
A jednak, o czym przekonaliśmy<br />
się na Transatlantyku,<br />
laureaci okazali się wyjątkowo<br />
trafni. W chińskim kryminale<br />
jak w lustrze przeglądają<br />
się dwa rodzaje kina – masowy,<br />
wysmakowany czarny<br />
kryminał rodem z Hollywood<br />
lat 40. oraz eksperymentujące<br />
formalnie współczesne kino<br />
autorskie. Całość unika typowych<br />
dla nowej azjatyckiej kinematografii<br />
ostrych komentarzy<br />
społecznych, ale nie jest<br />
w swoich sądach nad chińskim<br />
społeczeństwem bezkrytyczne.<br />
Po prostu grozi palcem<br />
w bardziej wysublimowany<br />
sposób, na przykład zawierając<br />
sens filmu już w samym tytule<br />
– Czarny węgiel, cienki lód<br />
to metafora twardego kontaktu<br />
z rzeczywistością i kruchości<br />
więzów międzyludzkich.<br />
A rzecz opowiada o upadłym<br />
policjancie, który ściga grasującego<br />
po Chinach seryjnego<br />
mordercę. Z kolei Rzymska<br />
aureola jest znakomitym rewersem<br />
pocztówkowego Wielkiego<br />
piękna Paola Sorrenti-<br />
Czarny węgiel, cienki lód, reż. Yi’nan Diao<br />
no, ukazując Rzym jako miasto<br />
społecznych sprzeczności,<br />
podzielone tytułową aureolą<br />
– czyli szeroką, wielopasmową<br />
obwodnicą – segregując<br />
swoich obywateli na biedniejszych<br />
i bogatszych. Na pierwszym<br />
planie obecni są jednak<br />
ci, którzy mają na ten temat<br />
najwięcej do powiedzenia,<br />
mieszkańcy okolicznych bloków<br />
i domów. Każdy z nich ma<br />
do opowiedzenia swoją prywatną<br />
historię, bowiem jak<br />
każda aureola, także i ta musi<br />
nieść ze sobą walory ewidentnie<br />
magiczne.<br />
Ważnymi wydarzeniami Panoramy<br />
były również seanse nagrodzonego<br />
w Karlowych Warach<br />
wojennego Dużego zeszytu<br />
Janosza Szasza, urokliwej Ulicy<br />
w Palermo Emmy Dante (kolejny<br />
laureat ubiegłorocznej Wenecji)<br />
czy Psiego Pola Lecha Majewskiego,<br />
po którym reżyser<br />
spotkał się z poznańską publicznością.<br />
W bijącej w tym roku rekordy<br />
popularności sekcji Transatlantyk<br />
Docs (bilety na praktycznie<br />
każdy seans były wyprzedawane<br />
do ostatniego miejsca<br />
na sali) głośnymi tytułami<br />
okazały się: Rezerwat Pine Ridge<br />
Anny Eborn (przejmujący i niezwykle<br />
smutny portret Indian<br />
z rezerwatu w Dakocie, którzy<br />
nie potrafią pogodzić się z degradacją<br />
do roli żywych maskotek,<br />
prezentowanych ku uciesze<br />
Ten pozafilmowy aspekt<br />
festiwalowego życia nabiera<br />
na Transatlantyku<br />
ogromnego znaczenia.<br />
Nie bez powodu jego założyciel<br />
i głównodowodzący Jan<br />
A.P. Kaczmarek od zawsze nazywa<br />
go festiwalem idei. Choć<br />
znakomitymi nośnikami tychże<br />
są według laureata Oscara<br />
film i muzyka, to i tak słowo<br />
brzmiało w tym roku na Transatlantyku<br />
najdonośniej. „Historia<br />
jest większa od osobistej<br />
woli jednostki” – brutalnie<br />
puentowała wstrząsający dokument<br />
Rozważania o przemocy<br />
prof. Gayatri Chakravorty<br />
Spivak, wybitna badaczka<br />
kolonializmu, laureatka Transatlantyk<br />
Glocal Hero Award,<br />
nagrody przyznawanej coturystów),<br />
zrywająca z sielankowym<br />
mitem wolności w zorganizowanych,<br />
zamkniętych grupach<br />
Amerykańska komuna duetu Reny<br />
i Nadine Mundo oraz Inside<br />
Out Alastaira Siddonsa przybliżający<br />
postać francuskiego artysty<br />
ulicznego o pseudonimie JR.<br />
Honoru ulubionego przez twórców<br />
festiwalu kina zaangażowanego<br />
broniła sekcja Konfrontacje,<br />
w której zobaczyliśmy m.in.<br />
dotykający tragedii Kurdów po<br />
operacji Anfal film 1001 jabłek<br />
Tahy Karimiego czy wstrząsającą<br />
Strefę bez ognia Calluma<br />
McRae – portret upadku Tamilskich<br />
Tygrysów. Były też sekcje<br />
poświęcone kinu sportowemu,<br />
ekologicznemu oraz niezwykle<br />
lubiane Kino Kulinarne, którego<br />
seanse zaczynały się na sali kinowej,<br />
kończyły zaś w zbudowanej<br />
na potrzeby festiwalu Transatlantyk<br />
Restaurant, gdzie widzowie<br />
mogli wybrać się na eleganckie,<br />
inspirowane prezentowanymi<br />
tytułami filmowymi kolacje.<br />
Jeśli jednak wybrać sekcję,<br />
która najpełniej zobrazuje<br />
Transatlantyk jako festiwal<br />
otwarty i multikulturowy, który<br />
jednocześnie mocno trzyma<br />
rękę na pulsie światowej,<br />
współczesnej kinematografii,<br />
to jest nią z pewnością cykl<br />
„Sundance na Transatlantyku”,<br />
wybór filmów przygotowanych<br />
przy współpracy porocznie<br />
za wybitne osiągnięcia<br />
w bardzo różnych dziedzinach<br />
życia. Ledwie dzień<br />
wcześniej Lech Majewski podczas<br />
długiego spotkania omawiał<br />
z widzami znaczenie symboliki<br />
w kinie, Michał Oleszczyk<br />
analizował twórczość Alfreda<br />
Hitchcocka, a Wiktor<br />
Osiatyński zastanawiał się nad<br />
słabościami współczesnej demokracji.<br />
Tak, całość wygląda trochę<br />
niczym tematyczny patchwork,<br />
ale w tym szaleństwie<br />
jest metoda. Poruszający masę<br />
wątków Transatlantyk gromadzi<br />
na swoich salach z roku<br />
na rok coraz więcej ludzi. Jeśli<br />
po dwóch pierwszych edycjach<br />
zarzucano mu nadmierną<br />
lewicowość, ten w 2013 roznańskiego<br />
festiwalu z Programem<br />
Muzyki Filmowej Instytutu<br />
Sundance. I o ile rok<br />
wcześniej sekcja „Sundance”<br />
skupiała w sobie przede<br />
wszystkim emblematyczne dla<br />
tego festiwalu niezależne kino<br />
amerykańskie, o tyle podczas<br />
tegorocznej edycji mogliśmy<br />
przekonać się, że nie tylko<br />
Ameryką Sun dance stoi. Zobaczyliśmy<br />
bowiem 10 filmów<br />
z całego świata – od Meksyku<br />
przez Afrykę po Kanadę – które<br />
łączyło tylko jedno, udział<br />
w słynnym festiwalu Roberta<br />
Redforda. „Sundance na Transatlantyku”<br />
to rodzaj festiwalu<br />
w festiwalu, kreującego własne<br />
trendy, przyciągającego<br />
„swoją” publiczność – trafiali<br />
się bowiem widzowie, którzy<br />
wybierali tylko filmy z tej<br />
sekcji. A przy tym stawiającego<br />
na uniwersalność, nieprzypadkowo<br />
bowiem przyznawaną<br />
przez publiczność nagrodę<br />
Transatlantyk Audience<br />
Award otrzymał, wyświetlany<br />
właśnie w tej sekcji, dokument<br />
20 000 dni na Ziemi Jane Pollard<br />
i Iaina Forsytha.<br />
Szkoda tylko, że na festiwalu<br />
zabrakło głównego bohatera<br />
filmu, kultowego muzyka<br />
Nicka Cave’a. Kto jak kto, ale<br />
w nastawionej na żywy dialog<br />
formule Transatlantyku akurat<br />
on odnalazłby się jak mało<br />
kto.<br />
Fot. Transatlantyk Festival Poznań<br />
26 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
27
Po ce<br />
Krzysztof<br />
Festiwale krajowe: Ińskie Lato Filmowe<br />
czterdziest-<br />
Spór<br />
Festiwale krajowe: Zwierzyniec<br />
Dobre filmy<br />
w pięknych okolicznościach<br />
Artur Zaborski<br />
przyrody<br />
Fot. Małgorzata Miller<br />
Ińskie Lato Filmowe jest jednym z najstarszych<br />
polskich festiwali, w tym roku odbyła<br />
się jego 41. edycja. Czy imprezę dosięgnął<br />
kryzys wieku średniego? Zdecydowanie nie!<br />
Seanse przy niemal pełnych salach dowodzą,<br />
że impreza ma ugruntowaną pozycję<br />
na festiwalowej mapie kraju oraz spore<br />
grono oddanych widzów.<br />
pewniają organizatorzy, festiwal<br />
w Ińsku nie chce urosnąć<br />
do gigantycznych rozmiarów<br />
innych letnich imprez filmowych,<br />
a znakiem rozpoznawalnym<br />
ma być tutaj: organizacyjna<br />
skromność, niemal rodzinna<br />
atmosfera, nieśpieszna podróż<br />
przez ekrany oraz klimat<br />
małego miejsca o wielkim sercu.<br />
Iński festiwal nie jest nastawiony<br />
na premierowe czy<br />
Spotkanie z Ewą Kustusz i Bartoszem Warwasem<br />
przedpremierowe seanse –<br />
choć i takich nie brakowało –<br />
za to wiadomo, że propozycje<br />
będą wybrane bardzo starannie.<br />
Instynkt nie zawiódł organizatorów<br />
i w tym roku. Festiwalowe<br />
seanse odbywające się<br />
w kilku miejscach, zawsze mogły<br />
liczyć na liczną publiczność.<br />
I choć było kilka tytułów,<br />
które nie zachwyciły widowni,<br />
wywołując sporą konsternację,<br />
to bardzo szybko zapominano<br />
o takich przypadkach, oddając<br />
się we władanie wybitnej<br />
filmowej twórczości i muzycznych<br />
atrakcji.<br />
Tradycyjnie nie zabrakło<br />
w tym roku atrakcyjnych festiwalowych<br />
gości, choć organizatorzy<br />
zapewne życzyliby<br />
sobie jeszcze liczniejszej<br />
ich obecności. Do Ińska zawitali<br />
m.in.: Eliza Kubarska z genialnym<br />
dokumentem Badjao.<br />
Duchy z morza, Ewa Kustusz<br />
i Bartosz Warwas z wywołującym<br />
spore emocje filmem Jaskółka,<br />
Maciej Drygas prezentujący<br />
swój najnowszy dokumentalny<br />
projekt Świat od świtu<br />
do zmierzchu, liczna i bardzo<br />
żywiołowa ekipa filmu<br />
Antyterapia, Paulina Wnuk<br />
z Kuchnią filmową, Marcel Sabat<br />
reprezentujący młodych<br />
aktorów z Kamieni na szaniec<br />
Roberta Glińskiego. Publiczność<br />
festiwalu chłonęła chwile<br />
z twórcami i prowadziła bardzo<br />
ciekawe dyskusje, często<br />
swoimi dociekliwymi pytaniami<br />
zaskakując autorów prezentowanych<br />
produkcji.<br />
Nowością była obecność festiwalu<br />
poza Ińskiem i jego debiut<br />
w pobliskim Drawsku Po-<br />
W<br />
Ińsku żartuje się, że<br />
liczba wszystkich<br />
stałych mieszkańców<br />
miasta zmieściłaby się<br />
na Titanicu. Niewielka miejscowość,<br />
z jednym z najczystszych<br />
jezior w Polsce, przyciąga<br />
osoby chcące uciec od<br />
zgiełku wielkomiejskiego,<br />
a jednocześnie daje możliwość<br />
obcowania z kinem w międzynarodowym<br />
wydaniu. Jak zamorskim,<br />
gdzie codziennie organizatorzy<br />
serwowali widzom<br />
możliwość obcowania z kinem,<br />
muzyką i ciekawymi gośćmi.<br />
Inne okoliczne miejscowości<br />
przyglądały się temu z zainteresowaniem,<br />
więc za rok okazać<br />
się może, że całe urokliwe<br />
Pojezierze Drawskie stanie się<br />
centrum filmowego życia.<br />
Ińskie Lato Filmowe podsumowało<br />
w tym roku symbolicznie<br />
czterdzieści dotychczasowych<br />
edycji. Organizatorzy,<br />
wspominając ten czas, skupili<br />
się na osobie Dolanda Paszkiewicza,<br />
twórcy i pomysłodawcy<br />
festiwalu. Okazja była<br />
ku temu znacząca, bowiem<br />
w Ińsku odbyła się prezentacja<br />
książki Anny Paszkiewicz<br />
„Życie jak w kinie”, poświęconej<br />
zmarłemu kilka lat temu<br />
legendarnemu animatorowi<br />
kultury filmowej. Jak można<br />
było się przekonać, pamięć<br />
o Dolandzie Paszkiewiczu jest<br />
wciąż bardzo żywa, a liczne<br />
grono jego przyjaciół z wielką<br />
radością i wzruszeniem wspominało<br />
wspólnie spędzone<br />
chwile, dzieląc się anegdotami<br />
z jego barwnego życiorysu.<br />
41. Ińskie Lato Filmowe to<br />
tradycyjne nagrody, czyli Złote<br />
Rybki. Ida Pawła Pawlikowskiego<br />
nie miała sobie równych<br />
wśród filmów polskich.<br />
Gruzińsko-estońskie Mandarynki<br />
Zazy Urushadze wygrały<br />
trudną rywalizację w gronie<br />
produkcji zagranicznych. Wiele<br />
osób już tęskni za Ińskim<br />
Latem Filmowym, a organizatorzy<br />
obiecują, że za rok też<br />
oczarują widzów tym magicznym<br />
miejscem.<br />
Jubileuszowa, 15. edycja Letniej Akademii<br />
Filmowej w Zwierzyńcu potwierdziła<br />
status tej imprezy: to bez wątpienia jedna<br />
z ciekawszych propozycji spędzenia letniego<br />
czasu. Dobre filmy wyświetlano w pięknych<br />
okolicznościach przyrody.<br />
Roztocze nie budzi konotacji<br />
z filmem. Kojarzy się<br />
raczej z Dzikim Wschodem,<br />
miejscem styku kultur –<br />
polskiej i ukraińskiej, które nie<br />
poddaje się procesom dotykającym<br />
większe aglomeracje – tutaj<br />
westernizacja jeszcze jakby nie<br />
dotarła. W małym Zwierzyńcu<br />
(miasteczko liczy 3,5 tys. mieszkańców)<br />
dominują lokalne produkty.<br />
Na ulicznych straganach<br />
można nabyć dobra produkowane<br />
przez miejscowych wyrobników<br />
i przetwórców, od zaprzyjaźnionych<br />
handlarzy można<br />
zaś zakupić ukraińskie papierosy<br />
i alkohol. To miejsce<br />
niezwykle klimatyczne, które<br />
ma do zaoferowania moc atrakcji<br />
turystycznych: kajaki, jeziora<br />
czy promenadę. I właśnie w tę<br />
tkankę wrósł naturalnie filmowy<br />
festiwal, stanowiący kluczowy<br />
punkt sierpnia w kalendarzu<br />
miejskich imprez.<br />
Tegoroczna edycja imprezy<br />
zaoferowała, jak zresztą zwykle,<br />
wnikliwe spojrzenie na kinematografię<br />
Wschodu – Europy<br />
i Azji. Istotnym punktem<br />
programu były sekcje poświęcone<br />
dorobkowi państw nieistniejących<br />
– Kurdystanu i Palestyny.<br />
Pierwszy reprezentowa-<br />
li zarówno reżyserzy działający<br />
w obrębie Kurdystanu irańskiego,<br />
irackiego, tureckiego i syryjskiego,<br />
jak i ci, którzy filmy<br />
kręcą w Europie, portretując<br />
kurdyjskie diaspory. Druga zaistniała<br />
w programie dzięki retrospektywie<br />
Hany Abu-Assada,<br />
twórcy nominowanego do<br />
Oscara Omara. Projekcjom –<br />
co znamienne dla tego festiwalu<br />
– towarzyszyły wstępy specjalistów,<br />
którzy na co dzień piszą<br />
o kinie. To dzięki nim mogła<br />
na kinowych salach (pokazy<br />
odbywają się w czterech<br />
obiektach) pojawić się refleksja<br />
na temat niejasnego statusu<br />
tych kinematografii. Widzowie<br />
musieli przedefiniować pojęcie<br />
kina narodowego i nauczyć<br />
się identyfikować dzieło z kulturą<br />
ludu, a nie państwowością<br />
narzuconą przez geopolityczne<br />
układy i postanowienia. Ważnymi<br />
i zarazem – obleganymi<br />
sekcjami była też ta poświęcona<br />
filmom z Gruzji, a także ta<br />
oddająca hołd zmarłemu Aleksiejowi<br />
Bałabanowi.<br />
To jednak, co stanowi o sile<br />
i oryginalności tego festiwalu,<br />
to sposób podejścia do widza.<br />
Wolontariusze są mili, życzliwi<br />
i pomocni (w kinie Jowita nie<br />
tylko usłyszymy życzenia miłego<br />
seansu przed projekcją, ale<br />
też podziękowanie za wspólnie<br />
spędzony czas po), a prelegenci<br />
profesjonalni i kompetentni.<br />
Jeśli więc do czegoś Letnią<br />
Akademię Filmową porównać,<br />
to najtrafniejszym skojarzeniem<br />
będzie młodszy odeń festiwal<br />
Nowe Horyzonty. Obie imprezy<br />
osiągnęły rzecz bez precedensu,<br />
mianowicie: wyrobiły sobie<br />
swoją publiczność, która ma zaufanie<br />
do organizatorów w kwestii<br />
selekcji. W Zwierzyńcu<br />
opuszczanie kinowej sali przez<br />
widzów to kwestia pojedynczych<br />
przypadków. Mimo wielu<br />
wspomnianych już atrakcji turystycznych<br />
dookoła, obiekty kinowe<br />
nigdy nie świecą pustkami,<br />
nawet przy wyjątkowo pięknej<br />
pogodzie.<br />
Jest więc Letnia Akademia<br />
Filmowa dowodem na to, że<br />
nawet bez wielkich, profesjonalnych<br />
sal kinowych (w większości<br />
wypadków tutejsze projekcje<br />
odbywają się w odpowiednio<br />
zaadaptowanych salach<br />
gimnastycznych) można<br />
stworzyć klimatyczną imprezę,<br />
którą od dziesiątek podobnych<br />
odróżnia jakość pokazywanych<br />
nań filmów oraz pasja<br />
i życzliwość pracujących przy<br />
niej ludzi.<br />
Fot. Malwina Kurzak/LAF<br />
28 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
29
Festiwale krajowe: Lubomierz<br />
Festiwale krajowe: Gdynia<br />
Lubomierska<br />
Jadwiga Sieniuć<br />
osiemnastka<br />
Gdynia?<br />
Jaka<br />
Anna Wróblewska<br />
Już po raz osiemnasty Lubomierz stał się<br />
stolicą polskiej komedii. Tegoroczne świętowanie<br />
rozpoczęło się tradycyjnie projekcją<br />
filmu Sami swoi Sylwestra Chęcińskiego na<br />
lubomierskim rynku. Scenom nakręconym<br />
przed laty towarzyszyła żywa reakcja widzów<br />
i okrzyk: „Patrzcie, Lubomierz!”.<br />
skiego, a także kabaret „Abonent<br />
czasowo dostępny” Macieja<br />
Wilewskiego. Nie zabrakło<br />
koncertów. Juan Carlos<br />
Cano (zwycięzca IV edycji<br />
„The Voice of Poland”) oraz<br />
zespoły Top One i Big Cyc<br />
przyciągnęły tysiące fanów,<br />
zaś kulminacją okazał się koncert<br />
muzyki – nie tylko filmowej<br />
– „ Coloriage” w wykonaniu<br />
Marcina Wyrostka z zespołem<br />
w kościele parafialnym.<br />
18. Ogólnopolski Festiwal<br />
Filmów Komediowych w Lubomierzu<br />
był imprezą niepowtarzalną.<br />
A zdarzyła się ona<br />
w miasteczku, gdzie nie ma<br />
stałego kina, a liczy ono niespełna<br />
dwa tysiące mieszkańców.<br />
Wszystko to dzięki Stowarzyszeniu<br />
Miłośników Filmów<br />
Komediowych oraz miejscowym<br />
władzom i sponsobacz,<br />
Maciej Wilewski. Odsłonięto<br />
pamiątkowe tablice, grała<br />
orkiestra reprezentacyjna z Olszyny,<br />
a Sylwester Chęciński<br />
otrzymał doroczną nagrodę festiwalową,<br />
natomiast Marzena<br />
Kipiel-Sztuka i Ryszard Kotys –<br />
Kryształowe Granaty. Uhonorowani<br />
zostali również pionie-<br />
rzy festiwalu (niektórzy pracują<br />
przy organizacji filmowego<br />
lubomierskiego święta od jego<br />
narodzin). Ogromnym zainteresowaniem<br />
wśród festiwalowiczów<br />
cieszyły się spotkania<br />
z aktorami, a w Zaułku Autografów<br />
przez cały dzień oczekiwały<br />
tłumy ludzi na pojawienie<br />
się kolejnych gwiazd, z którymi<br />
mogli uwiecznić się na wspólnym<br />
zdjęciu.<br />
Dużą atrakcją okazał się turniej<br />
„Filmowcy kontra Swojaki”.<br />
Po oryginalnych, nie tylko<br />
filmowych, zmaganiach<br />
wygrali filmowcy i otrzymali<br />
ogromny kufer… najprzeróżniejszych<br />
wędlin. Setki widzów<br />
na rynku zgromadził „Ósmy<br />
cud świata, czyli rozwód na<br />
wariata” – spektakl komediowy<br />
w wykonaniu Agnieszki<br />
Wielgosz i Macieja Wilew-<br />
Na scenie Sylwester Chęciński i Ryszard Kotys - laureaci tegorocznych nagród festiwalowych<br />
Dużym zainteresowaniem<br />
cieszyła się także<br />
projekcja filmu Piotra<br />
Łazarkiewicza Kocham kino,<br />
również tu nakręconego. Plenerowe<br />
kino funkcjonowało przez<br />
wszystkie festiwalowe dni, podobnie<br />
jak stacjonarne Raj. Repertuar<br />
– oczywiście – komediowy.<br />
Specjalnie powołane jury<br />
oceniało siedem najnowszych<br />
komedii zgłoszonych<br />
do konkursu na najśmieszniejszy<br />
film sezonu 2013/2014. Złotym<br />
Granatem uhonorowano<br />
Wkręconych Piotra Wereśniaka,<br />
Srebrnym – Kochanie, chyba<br />
cię zabiłem Kuby Nieścierowa,<br />
a Brązowym – Antyterapię<br />
Bartosza Brzeskota.<br />
Świętowanie „osiemnastki”<br />
rozpoczęła Parada Komediantów,<br />
barwny korowód z udziałem<br />
wszystkich festiwalowych<br />
gości, a zabawę kontynuowano<br />
– tradycyjnie – Pod Kasztanami<br />
do białego rana. W tym roku<br />
do Lubomierza przybyli m.in.<br />
Grażyna Zielińska, Olga Kowalska,<br />
Lech Dyblik, Marek Rę-<br />
Fot. Ogólnopolski Festiwal Filmów Komediowych w Lubomierzu<br />
Wybór nowego dyrektora artystycznego<br />
był jednym z najczęściej komentowanych<br />
wydarzeń dotyczących gdyńskiego festiwalu.<br />
Na moment przed godziną zero<br />
krótko podsumowujemy – co nowego przybywa,<br />
a co pozostaje tak, jak było.<br />
ziom ilościowy produkcji nieco<br />
się obniżył. Z 31 filmów<br />
zgłoszonych kilku nie ukończono<br />
na festiwal, a kilka okazało<br />
się produkcjami z pogranicza<br />
offu lub eksperymentu.<br />
Najważniejszą zmianą w tym<br />
obszarze jest powołanie przez<br />
Komitet Organizacyjny Zespołu<br />
Selekcyjnego, w skład którego<br />
weszli: Andrzej Jakimowski,<br />
Katarzyna Klimkiewicz,<br />
Ryszard Lenczewski, Juliusz<br />
Machulski i Janusz Zaorski.<br />
To oni wspólnie z dyrektorem<br />
artystycznym przedstawiają<br />
propozycję selekcji Komitetowi<br />
Organizacyjnemu, którego<br />
głos jest ostateczny.<br />
Zupełnie nowym pomysłem<br />
– autorstwa Michała Oleszczyka<br />
– jest utworzenie sekcji<br />
Inne Spojrzenie zamiast mało<br />
wyrazistej Panoramy, z której<br />
w tym roku zrezygnowano.<br />
Tam trafiają filmy z pogranicza<br />
sztuki, eksperymentu,<br />
wymykające się kategoryzacji.<br />
Sekcja ta, wzorowana nieco<br />
na canneńskim Un Certain<br />
Regard, na razie jest bardzo<br />
skromna, liczy raptem cztery<br />
tytuły, ale ma szansę zwrócić<br />
uwagę na rolę eksperymentu<br />
w sztuce filmowej.<br />
Ważną zmianą, o której mówi<br />
się na razie dość mało, jest<br />
zaostrzenie selekcji Konkursu<br />
Młodego Kina i przeniesienie<br />
go do Teatru Muzycznego.<br />
To niezwykle istotny konkurs,<br />
pomijany zazwyczaj w krytycznym<br />
dyskursie, więc taka decyzja<br />
zapewne okaże się słuszna.<br />
Szczególnie cieszy efektowny<br />
program organizowanej<br />
przez SFP Gdyni Dzieciom,<br />
niedostrzeganej przez krytykę<br />
filmową sekcji, która potrafiła<br />
przyciągnąć na festiwal<br />
kilka tysięcy młodych widzów<br />
– w domyśle przyszłych kinomanów.<br />
Forum SFP również<br />
przedstawia się jako mocne<br />
wydarzenie branżowe – swoją<br />
obecność zapowiedziała m.in.<br />
Małgorzata Omilanowska –<br />
minister kultury i dziedzictwa<br />
narodowego. W zeszłym roku<br />
było ostro i bezkompromisowo,<br />
ciekawe, jak będzie tym<br />
razem?<br />
Z powszechnym aplauzem<br />
spotkał się wybór laureata nagrody<br />
Platynowych Lwów –<br />
Sylwestra Chęcińskiego. I tu<br />
także możemy być dumni, bo<br />
ten jeden z najbardziej ulubionych<br />
polskich reżyserów został<br />
przez SFP, już wiele lat<br />
temu, uhonorowany nagrodą<br />
za całokształt twórczości.<br />
Platynowe Lwy są zwieńczeniem<br />
długiej, wspaniałej drogi<br />
artystycznej Chęcińskiego.<br />
A na otwarcie festiwalu zapowiada<br />
się prawdziwa rewelacja<br />
– Potop Redivivus Jerze-<br />
Michał Oleszczyk od<br />
początku w wywiadach<br />
podkreślał zasługi<br />
poprzedniego dyrektora<br />
artystycznego Michała Chacińskiego<br />
i deklarował chęć<br />
zmian raczej umiarkowanych.<br />
Tak też się stało. Kilka nowości<br />
widocznych jest jednak gołym<br />
okiem. Po kilku latach poszukiwań<br />
impreza ostatecznie<br />
odbywa się pod prostą, intuicyjną<br />
nazwą Festiwal Filmowy<br />
w Gdyni. Nowy szef artystyczny<br />
zadbał o nowe logo i ciekawy<br />
plakat artystyczny. Tyle<br />
oprawa. Ważna, choć nie najważniejsza.<br />
Wygląda na to, że oba składy<br />
jurorskie pod batutą Ryszarda<br />
Bugajskiego (Konkurs<br />
Główny) oraz Magdaleny Łazarkiewicz<br />
(Konkurs Młodego<br />
Kina) będą miały pełne<br />
ręce roboty. W Konkursie<br />
Głównym startuje 13 filmów.<br />
Ostra selekcja Michała Chacińskiego<br />
nie każdemu przypadła<br />
do gustu, a przecież on<br />
także w pierwszym roku swojego<br />
urzędowania zdecydował<br />
się na podobną liczbę tytułów.<br />
Jednak obecnie pogo<br />
Hoffmana (pierwsze Złote<br />
Lwy Gdańskie), odrestaurowany,<br />
skrócony do trzech godzin<br />
i przeznaczony do regularnej<br />
dystrybucji w kinach.<br />
Bywalców festiwalu zaskoczą<br />
z pewnością kolejne zmiany<br />
w infrastrukturze. Teatr<br />
Muzyczny nadal lśni nowością,<br />
ale już do jego widoku<br />
przywykliśmy. Szokuje widok<br />
odświeżonego, porażającego<br />
białą elewacją hotelu Gdynia,<br />
który ewidentnie podjął rywalizację<br />
z Teatrem, a zwłaszcza<br />
widok wielkiego placu budowy,<br />
na miejscu pustej przestrzeni<br />
obok starej muszli koncertowej.<br />
Jak dobrze pójdzie, a dyrektor<br />
festiwalu i prezes Pomorskiej<br />
Fundacji Filmowej<br />
Leszek Kopeć zapewnia,<br />
że szanse są duże – za<br />
rok, 40. edycję festiwalu,<br />
będziemy świętować w nowym<br />
gmachu Gdyńskiego Centrum<br />
Filmowego.<br />
Fot. Festiwal Filmowy w Gdyni<br />
30 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
31
Festiwale krajowe: Gdynia<br />
Festiwale krajowe: Gdynia<br />
Fot. Sławomir Pultyn/Gdyńska Szkoła Filmowa<br />
Jestem Ślązakiem<br />
z urodzenia i pozytywistą z ducha:<br />
fedruję<br />
dzień<br />
po dniu<br />
Z Michałem Oleszczykiem,<br />
dyrektorem artystycznym<br />
Festiwalu Filmowego<br />
w Gdyni, rozmawia<br />
Jerzy Armata<br />
Jakie kino lubisz najbardziej?<br />
Mam bardzo eklektyczny<br />
gust, z którego śmieje się<br />
wielu moich znajomych. Nie<br />
istnieją dla mnie sztywne podziały<br />
na kino wysokie i niskie,<br />
artystyczne i komercyjne.<br />
Mój ulubiony reżyser wszech<br />
czasów – Alfred Hitchcock –<br />
działał jako twórca komercyjny,<br />
a jednocześnie zadał pytania<br />
o naturę zła, jakich nie powstydziłaby<br />
się średniowieczna<br />
teodycea. Jak to pogodzić?<br />
Odmówić mu prawa do tytułu<br />
artysty…? Na twoje pytanie<br />
odpowiem litanią moich<br />
ulubionych reżyserów: są<br />
to Hitchcock, Terence Davies,<br />
Mike Leigh, Eric Rohmer, Preston<br />
Sturges i Quentin Tarantino.<br />
Ulubiony film: Okno na<br />
podwórze. Film, który najczęściej<br />
mi się śni: Atalanta<br />
Jeana Vigo.<br />
Co w kinie najbardziej cię fascynuje?<br />
Jego nowoczesność. Kino jest<br />
sztuką, która dokonała poznawczej<br />
rewolucji: wiek dwudziesty<br />
jest pierwszym stuleciem<br />
w historii, w którym<br />
mieszkańcy najdalej oddalonych<br />
od siebie zakątków globu<br />
mogli się wzajemnie zobaczyć,<br />
nie opuszczając zarazem rodzinnych<br />
stron. Kino odegrało<br />
epokową rolę: rozbudziło<br />
miliardy apetytów na inne życie,<br />
popchnęło ludzi w stronę<br />
niemądrych marzeń i straceńczych<br />
wyzwań, a także zmusiło<br />
do konfrontacji z innymi stylami<br />
życia. Co za tym idzie, do<br />
kwestionowania zasad własnej<br />
kultury. Każdy z nas do pewnego<br />
stopnia myśli kategoriami<br />
uformowanymi przez kino.<br />
Tropienie tych wpływów, tego<br />
karambolu fantazji i społecznych<br />
uwarunkowań jest moim<br />
ulubionym zajęciem jako krytyka<br />
filmowego.<br />
A co w polskim kinie jest dla<br />
ciebie najcenniejsze?<br />
Wypowiem tautologię: w polskim<br />
kinie najlepsze jest to,<br />
że odzwierciedla ono polską<br />
kulturę. Fakt, że ta ostatnia<br />
jest tak bogata, a zarazem pokiereszowana<br />
(wojną, niewolą,<br />
zrywaną raz po raz ciągłością),<br />
przesądza o jej fascynującej<br />
sile. Moje ulubione polskie<br />
filmy to te, które dzięki<br />
sile wyobraźni i rzemiosła<br />
zbliżają się do wyartykułowania<br />
skomplikowanych prawd<br />
o naszej tożsamości. Być może<br />
dlatego za jednego z największych<br />
naszych twórców<br />
uważam Wojciecha Wiszniewskiego.<br />
Jeśli idzie o mój<br />
ulubiony polski film, od lat<br />
wskazuję na Barwy ochronne<br />
Krzysztofa Zanussiego, najlepszy<br />
kinowy portret społeczeństwa<br />
bez obywateli.<br />
Czy festiwal gdyński, który<br />
jest festiwalem narodowym,<br />
może być imprezą autorską?<br />
Uważam, że nie może – przynajmniej<br />
nie w całości. Oczywiście,<br />
że tegoroczna edycja<br />
nosi moje autorskie piętno.<br />
Retrospektywa Janusza<br />
Nasfetera, kino przedwojenne,<br />
cyfrowe rekonstrukcje filmów<br />
Waleriana Borowczyka<br />
- to wszystko jest wyraźnie<br />
„moje”, bo każda z tych sekcji<br />
spełnia któreś z moich kinofilskich<br />
marzeń. Natomiast<br />
nie może być tak, by jedyną<br />
busolą w układaniu listy Konkursu<br />
Głównego był gust dyrektora,<br />
za dużo byłoby pokrzywdzonych<br />
w imię prywatnego<br />
estetycznego dogmatu.<br />
Mam bardzo wyrazisty gust<br />
jako krytyk, ale nie chodzi<br />
o to, żeby Festiwal był przeglądem<br />
ulubieńców Michała<br />
Oleszczyka. Myślę, że każdy<br />
programer festiwalowy na<br />
świecie wykształca umiejętność<br />
wyciszania prywatnych<br />
gustów i skupienia na tym, co<br />
będzie atrakcyjne z punktu<br />
widzenia formuły Festiwalu,<br />
dla którego pracuje.<br />
Czy jako nowy dyrektor artystyczny<br />
festiwalu gdyńskiego<br />
dokonasz w jego formule<br />
programowej rewolucji,<br />
czy będą to raczej zmiany<br />
ewolucyjne? Co będziesz<br />
kontynuował, czego nie, a co<br />
zmienisz?<br />
W tym roku największe<br />
zmiany dotyczą Konkursu<br />
Młodego Kina, który jest<br />
dla mnie równie ważny jak<br />
Konkurs Główny. Zaznaczyłem<br />
to, przenosząc go do Teatru<br />
Muzycznego i dokonując<br />
bardziej starannej selekcji,<br />
niż miało to miejsce w latach<br />
poprzednich. Nie jestem<br />
rewolucjonistą. Szanuję<br />
to, co zrobił Michał Chaciński,<br />
i bynajmniej nie demontuję<br />
jego osiągnięć.<br />
Mam wrażenie, że pod moją<br />
dyrekcją Festiwal rozwija się<br />
w dobrym kierunku – ale naprawdę<br />
będą to mogli ocenić<br />
dopiero uczestnicy imprezy<br />
we wrześniu.<br />
Jakie obowiązują zasady<br />
kwalifikacji filmów do Konkursu<br />
Głównego?<br />
Obecna formuła jest taka: Rada<br />
Programowa Festiwalu, licząca<br />
sobie kilkudziesięciu<br />
członków, wybiera spośród<br />
siebie Zespół Selekcyjny, który<br />
w tym roku składał się z Andrzeja<br />
Jakimowskiego, Ryszarda<br />
Lenczewskiego, Katarzyny<br />
Klimkiewicz, Juliusza Machulskiego<br />
i Janusza Zaorskiego.<br />
Najpierw ja spotykam się z Zespołem,<br />
który proponuje swoją<br />
listę, a ja swoją. Dyskutujemy<br />
i dochodzimy do spójnej propozycji,<br />
którą następnie przedstawiam<br />
Komitetowi Organizacyjnemu.<br />
Ostateczny głos<br />
ma Komitet i dokładnie tak<br />
stało się w tym roku. Ostateczna<br />
lista jest wypadkową dążeń<br />
trzech wierzchołków wyobrażonego<br />
trójkąta: Komitet, Zespół,<br />
dyrektor artystyczny. Moim<br />
zdaniem zadziałało to bardzo<br />
dobrze.<br />
Jakie nadzieje wiążesz<br />
z Konkursem Młodego Kina?<br />
Dla mnie ten konkurs jest jak<br />
okno, w którym jawią się zary-<br />
sy przyszłości polskiego kina.<br />
To właśnie ci twórcy wymagają<br />
najbaczniejszej uwagi, bo to<br />
oni będą tworzyć i działać najaktywniej<br />
w nadchodzących<br />
latach. Nie jest przypadkiem,<br />
że laureaci z poprzednich lat<br />
(jak Katarzyna Klimkiewicz<br />
czy Julia Kolberger) to obecnie<br />
ci sami twórcy, których poczynania<br />
śledzimy ze szczególną<br />
uwagą.<br />
Co znajdzie się w Konkursie<br />
Kina Niezależnego? Jak pojmujesz<br />
i oceniasz polski off?<br />
Ten konkurs ma dość szeroką<br />
formułę, być może zbyt szeroką.<br />
Obok offu mamy tu produkcje<br />
w pełni profesjonalne i już<br />
nagradzane, jak Wyspa wspomnianej<br />
już Kasi Klimkiewicz<br />
(wyreżyserowana wraz z Domingą<br />
Sotomayor). Polski off<br />
jest często bardzo niezdyscyplinowany<br />
formalnie i wiele nadesłanych<br />
propozycji odrzucaliśmy,<br />
bo były po prostu rażąco<br />
niekompetentne technicznie.<br />
Tegoroczna dwunastka jest<br />
bardzo silna, ale nie przestaję<br />
myśleć o wynalezieniu jakiejś<br />
innej formuły, w której off i profesjonalne<br />
filmy krótkometrażowe<br />
byłyby jednak jakoś oddzielone<br />
od siebie. To zadanie<br />
na przyszły rok.<br />
Jak konstruujesz składy jurorskie?<br />
W jury głównym zasiądzie<br />
dziewięciu członków: sześciu<br />
Polaków i trzech gości z zagranicy.<br />
Moim zdaniem to zdrowa<br />
proporcja. Zadbałem o obecność<br />
przedstawicieli różnych<br />
Piotr Garlicki i Zbigniew Zapasiewicz<br />
w filmie Barwy ochronne, reż. Krzysztof Zanussi<br />
zawodów filmowych (dwóch<br />
scenarzystów, dwoje reżyserów,<br />
dwoje aktorów), a także<br />
krytyków, dystrybutorów zagranicznych<br />
i osób zupełnie<br />
spoza branży. Układanie jury<br />
jest jak komponowanie menu:<br />
musi być sycąco, ale nie monotonnie.<br />
Co szczególnie polecasz<br />
z imprez pozakonkursowych<br />
i towarzyszących?<br />
Szczególnie bliska jest mi sekcja<br />
filmów przedwojennych,<br />
a także spotkanie „Polscy bohaterowie<br />
wojenni: porównanie<br />
projektów”, na którym zestawimy<br />
ze sobą dwa seriale<br />
historyczne: polskie Portrety<br />
wojenne i brytyjskie Heroes of<br />
War – Poland i porozmawiamy<br />
o tym, w jaki sposób mówić<br />
o polskiej historii, tak by było<br />
to atrakcyjne, ciekawe i zrozumiałe<br />
pod każdą szerokością<br />
geograficzną.<br />
Julian Józef Antonisz zawsze<br />
podkreślał, że „nie ma festiwali<br />
bez skandali”. Zanosi<br />
się na coś?<br />
Urokiem skandalu jest jego<br />
nieprzewidywalność – w przeciwnym<br />
razie mamy prowokację.<br />
Mam nadzieję, że coś<br />
nieprzewidzianego się wydarzy,<br />
bo inaczej grozi nam nuda.<br />
Czy marzę o skandalach?<br />
Nie bardzo. Jestem Ślązakiem<br />
z urodzenia i pozytywistą<br />
z ducha: fedruję dzień po<br />
dniu i liczę na to, że moja praca<br />
(wsparta pracą świetnego<br />
Zespołu) przełoży się na udany<br />
festiwal.<br />
Fot. Jerzy Troszczyński/Filmoteka Narodowa<br />
32 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
33
Festiwale krajowe: Gdynia<br />
Skarby<br />
Marcin Adamczak<br />
Festiwale krajowe: Gdynia<br />
Janusz Nasfeter:<br />
dramaty<br />
kina przedwojennego<br />
Jerzy Armata<br />
małe i duże<br />
Fot. Filmoteka Narodowa<br />
W katalogu Filmu Polskiego z 1954 roku,<br />
przedstawiającym ofertę polskiej kinematografii,<br />
nie znalazła się żadna wzmianka o<br />
filmach przedwojennych, znalazło się za to<br />
zdanie: „Dokładnie rzecz biorąc, w dawnej<br />
Polsce nie było kinematografii narodowej (…)”.<br />
Dobrze oddaje ono politycznie<br />
motywowany<br />
zamiar „wymazania”<br />
kina przedwojennego z historii<br />
polskiego filmu lub, jeśli<br />
nie powiodłoby się ono w stu<br />
procentach, przynajmniej zaszczepienia<br />
trwałego przekonania<br />
o nieistotności oraz fatalnym<br />
poziomie kina II RP.<br />
Dobrodziejstwa ery internetu<br />
oraz cyfryzacji sprawiły<br />
jednak, iż filmy przedwojenne<br />
ponownie trafiają do obiegu.<br />
Zastanawiają bardzo wysokie<br />
oceny, jakie wiele z tych<br />
utworów otrzymuje w rankingach<br />
na portalach filmowych<br />
oraz entuzjastyczne niekiedy,<br />
choć podszyte sentymentem<br />
i melancholią, komentarze za-<br />
Jadzia, reż. Mieczysław Krawicz<br />
le (1972). Uzupełni je przypomnienie<br />
kilku krótkich metraży,<br />
od których zaczęła się droga<br />
twórcza jej bohatera (Brudasek,<br />
1951; Staś spóźnialski,<br />
1952; Obrazki 1/55, 1955; Koledzy,<br />
1956).<br />
Już pierwszymi etiudami<br />
oraz pełnometrażowym debiutem<br />
Małe dramaty (1958) – Janusz<br />
Nasfeter w pełni zdefiniował<br />
kino, które chciał uprawiać,<br />
i pozostał mu wierny do<br />
końca twórczości. Małe dramaty<br />
– to interesowało go najbardziej,<br />
małe nie dlatego, że<br />
nieistotne, wręcz odwrotnie,<br />
a z powodu bohaterów, których<br />
dotykały. Dziecięce dramaty<br />
– jego zdaniem – mocno<br />
zapadają w pamięć i szczególnie<br />
odciskają się na dalszym<br />
życiu. Problematykę dziecięcą<br />
kontynuował w Kolorowych<br />
pończochach (1960), subtelnym<br />
studium psychologicznym<br />
dwóch dziewczynek, ich<br />
codziennych problemów, namieszczane<br />
tam przy poszczególnych<br />
tytułach.<br />
Kino przedwojenne wraca<br />
także na ekrany przy okazji<br />
specjalnej sekcji „Skarby kina<br />
przedwojennego” towarzyszącej<br />
tegorocznemu festiwalowi<br />
w Gdyni, która być może<br />
na stałe zagości w gdyńskim<br />
repertuarze podczas kolejnych<br />
imprez. W tym roku zaprezentowane<br />
zostaną, będące świeżo<br />
po rekonstrukcji cyfrowej,<br />
trzy filmy Michała Waszyńskiego:<br />
ABC miłości, Będzie lepiej<br />
oraz U kresu drogi, a także<br />
komedia Mieczysława Krawicza<br />
Jadzia. Postać Waszyńskiego<br />
zostanie także przypomniana<br />
w trakcie festiwalowego<br />
spotkania z Łukaszem M.<br />
Maciejewskim, autorem scenariusza<br />
filmu fabularnego poświęconego<br />
wyjątkowo barwnej<br />
postaci reżysera, po II wojnie<br />
światowej w Europie Zachodniej<br />
podającego się za<br />
księcia, współpracującego<br />
z Orsonem Wellesem i Josephem<br />
Mankiewiczem oraz defraudującego<br />
ogromne sumy<br />
pieniędzy w trakcie produkcji<br />
epickich filmów we franki-<br />
stowskiej Hiszpanii.<br />
Nowa sekcja na festiwalu<br />
w Gdyni prowokuje pytania<br />
o przyczyny powrotu do kina<br />
przedwojennego. Wiele lat temu<br />
Anatol Stern zatytułował<br />
zbiór własnych tekstów poświęconych<br />
temu kinu „Wspomnienia<br />
z Atlantydy”. Dzisiaj<br />
Michał Oleszczyk, zapowiadając<br />
sekcję, sięga po inną jeszcze<br />
metaforę: „Kino przedwojenne<br />
to wspaniała kapsuła<br />
czasu: czarno-biały bursztyn<br />
z zatopionym skarbem w postaci<br />
Polski, której już nie ma”.<br />
Oba porównania dobrze oddają<br />
czar tych filmów oraz ich<br />
dzisiejszą wartość. Warto sięgnąć<br />
po nie dla obrazu świata,<br />
którego już nie ma i który<br />
nigdy nie wróci, Polski doszczętnie<br />
zniszczonej, w miejsce<br />
której po II wojnie zbudowano<br />
inny, nowy kraj (w sensie<br />
politycznym, kulturowym,<br />
a nawet, w przypadku jego stolicy,<br />
materialnym). Niebagatelnej<br />
przyjemności dostarcza<br />
widzowi obcowanie z ówczesnym<br />
słowem i sposobem jego<br />
akcentowania, kostiumem,<br />
scenografią, gestem, piosenką,<br />
a nawet, jeśli jest po temu<br />
okazja, ujęciami w wielkomiejskich<br />
plenerach.<br />
Bezsprzecznie jednak filmy<br />
te mają wartość wykraczającą<br />
poza walory dokumentacyjno-archiwalne.<br />
Przekonanie<br />
o słabej jakości ówczesnego<br />
kina warto zweryfikować<br />
na własną rękę, pamiętając,<br />
iż jego krzywdzące oceny<br />
były warunkowane nie tylko<br />
przez powojenny system polityczny,<br />
ale również poprzez<br />
ocenianie ich w oparciu o kategorie<br />
estetyczne obce kinematografii<br />
II RP. Lata dominacji<br />
modernizmu i polityki autorskiej,<br />
epoka przekonań, iż<br />
znaczący film traktować powinien<br />
o ważkich problemach<br />
społecznych lub filozoficznych,<br />
wadzić się ze światem,<br />
eksperymentować z językiem<br />
i zawierać akcenty krytyczne,<br />
sprawiły, iż kino to oceniano<br />
z perspektywy systemu estetycznego,<br />
który niepodzielnie<br />
zapanował później, i w którym<br />
niewiele miejsca pozostawało<br />
po prostu dla znakomitego<br />
kina rozrywkowego. Tymczasem<br />
z myślą o tej właśnie roli<br />
i podług typowych dla niej<br />
zasad, realizowano większość<br />
propozycji kina przedwojennego.<br />
Warto zwrócić uwagę<br />
jak znakomicie wpisywało się<br />
ono w ówczesny system rozrywkowy<br />
i jak sprawnie korzystało<br />
ze specyfiki jego lokalnych<br />
zasobów (gwiazdy aktorskie<br />
oraz piosenki czerpane<br />
z oszałamiająco popularnych<br />
wówczas rewii i kabaretów).<br />
Jeśli przyjmiemy, że<br />
modernistyczne, wysokoartystyczne<br />
kategorie oceny dzieła<br />
filmowego nie są jedynymi<br />
możliwymi, a w świecie X Muzy<br />
jest miejsce również na inne<br />
modele kina, to przedwojenne<br />
filmy tym pełniej objawią<br />
nam swoją wartość. Przekonać<br />
się o tym będzie można<br />
już na najbliższym gdyńskim<br />
festiwalu.<br />
Bohaterem cyklu „Klasycy mniej znani” będzie<br />
podczas tegorocznej edycji gdyńskiego<br />
festiwalu Janusz Nasfeter, twórca wielu<br />
znakomitych filmów skierowanych dla<br />
młodej widowni, choć nie tylko. Jego tzw.<br />
filmy dziecięce z dużym zainteresowaniem<br />
może także oglądać dorosły widz. Zresztą<br />
Nasfeter zrealizował również kilka interesujących<br />
filmów przeznaczonych wyłącznie<br />
dla dorosłych.<br />
Kręcenie kina dla dzieci<br />
i młodzieży to obecnie<br />
niemal osobna gałąź<br />
kinematografii światowej,<br />
celebrowana takim sekcjami<br />
jak choćby berlińskie Generation.<br />
Chciałem tą retrospektywą<br />
przypomnieć, że mieliśmy<br />
w Polsce prawdziwego<br />
mistrza tego rodzaju kina: autora<br />
filmów przemawiających<br />
równie mocno do wszystkich<br />
grup wiekowych, których delikatność,<br />
mądrość i formalna<br />
elegancja stawiają Nasfetera<br />
w czołówce światowych twórców,<br />
adresujących swoje kino<br />
do młodego widza” – mówi<br />
Michał Oleszczyk, dyrektor artystyczny<br />
Festiwalu Filmowego<br />
w Gdyni.<br />
Podczas festiwalowej retrospektywy<br />
zaprezentowane zostanie<br />
pięć pełnometrażowych<br />
filmów Nasfetera: Małe dramaty<br />
(1958), Kolorowe pończochy<br />
(1960), Mój stary (1962),<br />
Abel, twój brat (1970) i Moty-<br />
dziei i niepowodzeń, oraz Moim<br />
starym (1962), gdzie analizował<br />
skomplikowane relacje<br />
niemogących znaleźć wspólnego<br />
języka ojca i syna.<br />
Zbrodniarzem i panną<br />
(1963), pełnym suspensu<br />
kryminałem, osnutym wokół<br />
śledztwa prowadzonego<br />
w sprawie morderstwa dokonanego<br />
na tle rabunkowym,<br />
zapoczątkował serię filmów<br />
dla widza dorosłego. Ranny<br />
w lesie (1963) i Weekend<br />
z dziewczyną (1968) to pełne<br />
trafnych obserwacji psychologicznych<br />
historie rozgrywające<br />
się podczas niemieckiej<br />
okupacji, ujęte w formułę partyzanckiej<br />
ballady. Na uwagę<br />
zasługują jednak przede<br />
wszystkim: Niekochana (1965),<br />
melodramatyczna historia namiętnego<br />
uczucia młodej Żydówki<br />
do polskiego studenta,<br />
rozgrywająca się nocą z 31<br />
sierpnia na 1 września 1939 roku,<br />
oraz Długa noc (1967; premiera<br />
dopiero w 1989), przejmujący<br />
obraz małego miasteczka<br />
roku 1<strong>94</strong>3, gdzieś we<br />
wschodniej Polsce, w którym<br />
jeden z jego mieszkańców<br />
ukrywa mężczyznę pochodzenia<br />
żydowskiego.<br />
W 1970 roku dramatem<br />
Abel, twój brat, historią 12-letniego<br />
chłopca, który nie potrafi<br />
dostosować się do cwaniactwa<br />
i szpanerstwa rządzącej<br />
klasą paczki, powrócił udanie<br />
do tematyki dziecięcej. Kontynuował<br />
ją w nie mniej interesujących<br />
filmach: Ten okrutny,<br />
nikczemny chłopak (1972),<br />
Motyle (1972), Nie będę cię kochać<br />
(1973), Królowa pszczół<br />
(1977), udowadniając, że jest<br />
wybitnym znawcą dziecięcej<br />
psychiki, a także znakomitym<br />
scenarzystą i reżyserem.<br />
Filmy Janusza Nasfetera<br />
zajmują ważne – i oryginalne<br />
– miejsce na mapie rodzimej<br />
kinematografii. „Na przykładzie<br />
dzieci rozważał mechanizmy<br />
tych samych zjawisk,<br />
które ze znacznie większą<br />
intensywnością przebiegały<br />
w pokoleniu rodziców, pokazał,<br />
że «dzieci to ludzie», tacy<br />
«niedorośli dorośli»” – jak<br />
trafnie zauważa Roman Włodek<br />
na łamach książki „Autorzy<br />
kina polskiego” (Kraków<br />
2004). A Marek Hendrykowski<br />
dodaje w „Polskim filmie fabularnym<br />
dla dzieci i młodzieży”<br />
(Poznań 19<strong>94</strong>), że swymi filmami<br />
wpisał się doskonale „(…)<br />
w powojenny nurt kina światowego<br />
opartego na połączeniu<br />
autorskiej wrażliwości z uwierzytelniającym<br />
ją niejako ekranowym<br />
udziałem dziecięcego<br />
medium”.<br />
Małe dramaty, nowela Upadek milionera,<br />
reż. Janusz Nasfeter<br />
Fot. Filmoteka Narodowa<br />
34 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
35
Festiwale krajowe: Gdynia<br />
Polskie premiery<br />
Gdynia<br />
Julia Michałowska<br />
Tegoroczny 39. Festiwal Filmowy w Gdyni jest<br />
szczególnie oczekiwany, jako pierwsza edycja<br />
pod artystycznym kierownictwem Michała<br />
Oleszczyka. Nowy dyrektor zaproponował<br />
formułę, w której uwzględnił sprawdzone<br />
dotychczas pozycje programowe, inne nieco<br />
zmodyfikował lub też wprowadził zupełnie<br />
nowe. Wśród stałych punktów imprezy nie<br />
mogło zabraknąć Gdyni Dzieciom – zasłużonej<br />
sekcji, skierowanej do najmłodszych widzów.<br />
ny przez SFP projekt „Spotkania<br />
ze sztuką filmową”. Gdynia<br />
Dzieciom to trochę taki mały<br />
festiwal w strukturze wielkiego<br />
festiwalu. Ma swoje własne<br />
sekcje, jak: Klasyka Filmu<br />
Polskiego (w tym roku dzieci<br />
obejrzą m.in. Kolorowe pończochy<br />
Janusza Nasfetera, Pierścień<br />
i różę Jerzego Gruzy, Odlotowe<br />
wakacje Marka Piestraka),<br />
Najnowsze Produkcje Animowane<br />
Polskich Studiów Filmowych<br />
(wśród propozycji<br />
m.in. Parauszek i przyjaciele<br />
z łódzkiego Se-ma-fora, Baśnie<br />
i bajki polskie z poznańskiego<br />
TV Studia Filmów Animowanych,<br />
Mami Fatale z warszawskiego<br />
Studia Miniatur Filmowych)<br />
oraz Panoramę Kina<br />
Światowego (a w niej m.in.<br />
chiński Mój koń Avatar, irański<br />
Zielony parasol, indyjski<br />
Lukka Chuppi – Gra w chowanego).<br />
Program Gdyni Dzieciom<br />
nie ogranicza się tylko<br />
do projekcji filmowych, ale<br />
dzieciom<br />
uczestnicy będą mogli wziąć<br />
udział w różnych warsztatach<br />
tematycznych. „Spotkania ze<br />
sztuką filmową” mają przede<br />
wszystkim uświadomić młodym<br />
widzom, że film jest sztuką<br />
interdyscyplinarną, łączącą<br />
literaturę, plastykę, muzykę,<br />
i że każdy obraz filmowy można<br />
umiejscowić w szerszym<br />
kulturowo kontekście.<br />
Nowością tegorocznej Gdyni<br />
Dzieciom będzie miejsce<br />
projekcji – kino Helios w niedawno<br />
otwartej galerii handlowej<br />
Riviera, które zapewni<br />
odpowiednią jakość seansów<br />
oraz przestrzeń dla przeprowadzenia<br />
warsztatów artystycznych.<br />
W obliczu budowy Gdyńskiego<br />
Centrum Filmowego,<br />
które ma być gotowe w imponującym<br />
czasie, bo w drugiej<br />
połowie 2015 roku, dla sekcji<br />
Gdynia Dzieciom otworzą się<br />
być może nowe perspektywy.<br />
GCF gros swojej działalności<br />
będzie skupiać na edukacji filmowej<br />
i szerzej audiowizualnej.<br />
Zapewne w kalendarzu za-<br />
Kolorowe pończochy, nowela Jadźka,<br />
reż. Janusz Nasfeter<br />
Nikogo nie trzeba było<br />
przekonywać do zachowania<br />
tego elementu<br />
programu, gdyż wszyscy<br />
organizatorzy gdyńskiego<br />
festiwalu wiedzą, że to mądra<br />
i potrzebna inwestycja w edukację<br />
przyszłej świadomej widowni<br />
kinowej. Projekt Gdyni<br />
Dzieciom narodził się z inicjatywy<br />
Stowarzyszenia Filmowców<br />
Polskich oraz jego<br />
Koła Realizatorów Filmów dla<br />
Dzieci i Młodzieży pod przewodnictwem<br />
Andrzeja Jasiewicza.<br />
To zawsze kluczowe wydarzenie<br />
w dorocznym programie<br />
Polskiego Kina Młodego<br />
Widza, realizowanym przez<br />
SFP i wspieranym przez Polski<br />
Instytut Sztuki Filmowej.<br />
Przed nami już 11. edycja<br />
Gdyni Dzieciom, która tym razem,<br />
dzięki wsparciu finansowemu<br />
Ministerstwa Kultury<br />
i Dziedzictwa Narodowego,<br />
będzie mogła poszerzyć swoją<br />
ofertę o nowy, realizowajęć<br />
znajdą się różne propozycje<br />
dla najmłodszych kinomanów,<br />
których wspaniałym dopełnieniem<br />
będzie mogła być<br />
Gdynia Dzieciom. A niewykluczone,<br />
że wśród ubiegających<br />
się o przyjęcie do Gdyńskiej<br />
Szkoły Filmowej (która siedzibę<br />
swą znajdzie właśnie w murach<br />
Centrum) znajdą się młodzi<br />
ludzie, którzy swoją przygodę<br />
z kinem rozpoczęli kiedyś<br />
od dziecięcych projekcji<br />
na gdyńskim festiwalu…<br />
Trzeba też odnotować, że<br />
podobnie jak bywało w latach<br />
ubiegłych, Gdynia Dzieciom<br />
zagości nie tylko w samej<br />
Gdyni, ale również dotrze<br />
do widzów w Elblągu, Wejherowie,<br />
Lęborku i Cieplewie,<br />
znacząco poszerzając grono<br />
odbiorców. A termin na dwa<br />
tygodnie po rozpoczęciu roku<br />
szkolnego daje nadzieję, że<br />
uczniowie i nauczyciele chętnie<br />
będą uczestniczyć w festiwalu,<br />
za darmo podróżując po<br />
różnych filmowych światach,<br />
przedłużając sobie tym samym<br />
wakacyjny klimat.<br />
Fot. Filmoteka Narodowa<br />
Kalendarz premier<br />
wrzesień 2014<br />
Fot. Barbara Kaniewska/Alter Ego Pictures<br />
Małe stłuczki<br />
film fabularny<br />
premiera: 5 września<br />
reżyseria: Aleksandra Gowin, Ireneusz Grzyb<br />
scenariusz: Ireneusz Grzyb<br />
zdjęcia: Ita Zbroniec-Zajt<br />
muzyka: Enchanted Hunters (zespół)<br />
scenografia: Dorota Borkowska<br />
montaż: Aleksandra Gowin, Ireneusz Grzyb<br />
dźwięk: Radosław Ochnio<br />
wykonawcy: Helena Sudecka, Agnieszka Pawełkiewicz,<br />
Szymon Czacki, Maria Maj, Arkadiusz<br />
Jakubik, Agnieszka Matysiak, Katarzyna<br />
Bargiełowska, Aleksander Janiszewski<br />
producent: Agnieszka Dziedzic, Jakub Burakiewicz<br />
produkcja: Koi Studio<br />
czas projekcji: 82 min<br />
dystrybucja: Alter Ego Pictures<br />
Dwie przyjaciółki zarabiają na życie, likwidując<br />
mieszkania po zmarłych niedawno<br />
osobach. Część sprzętów i bibelotów<br />
sprzedają na pchlim targu. Kiedy<br />
spotykają Piotra, który pracuje w fabryce<br />
pudełek, rozpoczyna się między<br />
nimi dziwna gra. Historia o przypadkowym<br />
spotkaniu ludzi, którzy z różnych<br />
powodów nie lubią wyznaczonych szlaków.<br />
Chcą szczęścia na własnych, a nie<br />
podyktowanych przez innych warunkach.<br />
To także opowieść o miłości, a raczej<br />
o tym, co robić, aby się przed nią<br />
obronić, bo jest zachłanna, egoistyczna,<br />
przeczy niezależności i nie prowadzi<br />
do niczego dobrego. To film o tym, czy<br />
daje się z miłości wybronić za pomocą<br />
małej stłuczki, czy też, gdy w grę wchodzą<br />
prawdziwe emocje, musi się ona<br />
skończyć wielką katastrofą.<br />
Fot. Aleksandra Grochowska/Akson Studio<br />
Miasto 44<br />
film fabularny<br />
premiera: 19 września<br />
reżyseria: Jan Komasa<br />
scenariusz: Jan Komasa<br />
zdjęcia: Marian Prokop<br />
muzyka: Antoni Komasa-Łazarkiewicz<br />
scenografia: Grzegorz Piątkowski, Marek Warszewski<br />
montaż: Michał Czarnecki<br />
dźwięk: Bartosz Putkiewicz<br />
wykonawcy: Zofia Wichłacz, Józef Pawłowski,<br />
Anna Próchniak, Karolina Staniec, Filip Gurłacz,<br />
Maurycy Popiel, Antoni Królikowski, Michał<br />
Mikołajczak, Tomasz Schuchardt, Michał<br />
Meyer, Jan Kowalewski, Grzegorz Daukszewicz,<br />
Michał Żurawski, Jaśmina Polak, Magdalena<br />
Koleśnik, Krzysztof Stelmaszyk, Monika<br />
Kwiatkowska<br />
producent: Michał Kwieciński<br />
produkcja: Akson Studio<br />
czas projekcji: 127 min<br />
dystrybucja: Kino Świat<br />
Opowieść o młodych Polakach, którym<br />
przyszło wchodzić w dorosłość<br />
w okrutnych realiach okupacji. Mimo<br />
to są pełni życia, namiętni, niecierpliwi.<br />
Żyją tak, jakby każdy dzień miał<br />
okazać się tym ostatnim. Nie wynika to<br />
jednak z nadmiernej brawury, czy młodzieńczej<br />
lekkomyślności – taka postawa<br />
jest czymś naturalnym w otaczającej<br />
ich rzeczywistości, kiedy śmierć<br />
grozi na każdym kroku. To film o miłości,<br />
młodości i walce.<br />
Fot. Spectator<br />
Efekt domina<br />
film dokumentalny<br />
premiera: 26 września<br />
reżyseria: Elwira Niewiera, Piotr Rosołowski<br />
scenariusz: Piotr Rosołowski, Elwira Niewiera<br />
zdjęcia: Piotr Rosołowski<br />
muzyka: Maciej Cieślak<br />
montaż: Karoline Schulz, Andrzej Dąbrowski<br />
dźwięk: Marcin Lenarczyk, Tomasz Wieczorek,<br />
Elwira Niewiera<br />
producent: Anna Wydra, Ann Carolin Renniger,<br />
Thomas Kufus<br />
produkcja: Otter Films, Zero One Film<br />
czas projekcji: 76 min<br />
dystrybucja: Spectator<br />
Na ruinach państwa, które się jeszcze<br />
naprawdę nie narodziło, Rafael i Natasza<br />
rozpoczynają wspólne życie. On jest<br />
ministrem sportu nieuznawanej republiki<br />
Abchazji, ona rosyjską śpiewaczką<br />
operową. Dla Rafaela Natasza porzuciła<br />
swoją karierę i rodzinę w Rosji. Jednak<br />
życie w kraju nieuznawanym praktycznie<br />
przez nikogo, naznaczonym wojną<br />
domową i całkowicie uzależnionym od<br />
kaprysów Rosji szybko przestaje być romantyczną<br />
przygodą. Jak w reakcji łańcuchowej,<br />
kiedy jedno zdarzenie uruchamia<br />
szereg następnych, losy bohaterów<br />
splatają się z biegiem historii. Czy ich<br />
miłość w kraju, w którym wszechobecny<br />
dramat nieustannie przeplata się z absurdem<br />
ma jakiekolwiek szanse na przetrwanie?<br />
36 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
37<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
37
Polskie premiery: Miasto 44 Polskie premiery: Miasto 44<br />
Fot. Aleksandra Grochowska/Akson Studio<br />
Z Janem Komasą,<br />
scenarzystą<br />
i reżyserem Miasta 44,<br />
rozmawia<br />
Katarzyna Skorupska<br />
Miasto 44, reż. Jan Komasa<br />
które deprawuje<br />
wszystkich<br />
Zło,Dlaczego swoich bohaterów<br />
osadziłeś<br />
w Zgrupowaniu „Radosław”?<br />
Gdy zostałem zaproszony<br />
przez Michała Kwiecińskiego,<br />
żeby zrobić film o Powstaniu<br />
Warszawskim, nie znałem<br />
szczegółów dotyczących<br />
walk poszczególnych formacji<br />
i dzielnic. Michał dał mi pamiętniki<br />
Batalionu „Zośka”<br />
i „Parasol” i wtedy naiwnie<br />
przyjąłem, że przechodzenie<br />
między dzielnicami to było<br />
doświadczenie wspólne dla<br />
wszystkich. Na tej podstawie<br />
powstał pierwszy zarys scenariusza.<br />
Gdy dowiedziałem się<br />
więcej, zrozumiałem, że przechodzenie<br />
między dzielnicami<br />
Zgrupowania „Radosław”<br />
to jednak wyjątek. Dla filmu<br />
to była zaleta, bo powstańcy<br />
wtedy w sposób wyrazisty się<br />
zmieniali. Doświadczenie Woli,<br />
obrony cmentarza ewangelickiego,<br />
a potem Starego Miasta<br />
znalazło odbicie w języku.<br />
Wychodząc z kanałów w Śródmieściu,<br />
mówili o sobie, że są<br />
„po Starówce”. A na Czernia-<br />
kowie byli już „po wszystkim”.<br />
Doświadczyli każdego rodzaju<br />
zła, z którym można było<br />
się zetknąć w Powstaniu. Bycie<br />
ciągle na pierwszej linii<br />
frontu wyróżniało Zgrupowanie<br />
„Radosław”. To już w pewnym<br />
momencie byli bardzo<br />
mocno „wstrzelani” żołnierze.<br />
Formuła wędrującego powstania<br />
dawała mi możliwość ukrycia<br />
moich – fikcyjnych przecież<br />
– bohaterów. Tam dochodziło<br />
tyle osób, że do dziś<br />
trudno zweryfikować, kto de<br />
facto uczestniczył w Zgrupowaniu<br />
„Radosław”. Wielu jest<br />
nieznanych bohaterów: ktoś<br />
kogoś widział, ktoś pamięta<br />
jakiś pseudonim. Jest paręset,<br />
a może parę tysięcy nazwisk,<br />
które trudno ustalić,<br />
a wśród nich nasi bohaterowie.<br />
Ich nikt nie pamięta, zostali<br />
wymazani z historii świata<br />
i pozostaną nieznanymi żołnierzami.<br />
Nie chciałem mieć<br />
dokumentalnych bohaterów,<br />
bo to by mi związało ręce. Musiałbym<br />
konsultować scenariusz<br />
z rodzinami, co stanowiłoby<br />
duże utrudnienie dramaturgiczne.<br />
Szukałeś bohatera typowego<br />
czy wręcz przeciwnie?<br />
Wyszedłem od podejścia homeryckiego,<br />
w którym tworzymy<br />
bohaterów ze spiżu.<br />
To miał być portret zbiorowy,<br />
więc postaci musiały być wyraziste,<br />
inaczej rozpłynęłyby<br />
się w magmie nierozpoznawalnych<br />
twarzy. W serialu można<br />
wydobyć osobowości. Tu trzeba<br />
było wyrazistych archetypów:<br />
namiętnej dziewczyny<br />
i eterycznej panienki. Dowódcy,<br />
który jest sam z siebie obowiązkiem,<br />
i dezertera, który<br />
nie pojawia się w pierwszym<br />
dniu Powstania. I najlepszego<br />
przyjaciela, trochę błazna, który<br />
niweluje napięcie w scenie.<br />
W końcu głównego bohatera,<br />
który jest przewodnikiem po<br />
tym świecie. Przechodzi drogę<br />
od kogoś „czystego” do kogoś,<br />
kto nagle zostaje osobiście<br />
dotknięty i zamienia się<br />
w mordercę. Jako postać robi<br />
zwrot o 180 stopni. Na ko-<br />
niec staje się człowiekiem niejako<br />
z krwi i kości, bogatszym<br />
o doświadczenie poprzednich<br />
stadiów. Potem, podczas pracy<br />
z aktorami, do tej wyrazistej<br />
konstrukcji zaczęliśmy wprowadzać<br />
dodatkowe kolory.<br />
Przyjacielowi dodaliśmy trochę<br />
bohaterstwa, a dowódcy –<br />
tchórzostwa. Chodziło o to, żeby<br />
każda z tych postaci złamała<br />
się w odpowiednim momencie.<br />
To wystarczyło do orkiestracji<br />
całego zespołu. Punkt<br />
wyjścia był taki, że każda z postaci<br />
ma bardzo silny background.<br />
Wcześniej nigdy nie miałem<br />
okazji pracować nad portretem<br />
zbiorowym, to się zupełnie<br />
inaczej reżyseruje.<br />
W pieczołowicie odtworzonym<br />
świecie Miasta 44 pojawiają<br />
się Polacy, którzy<br />
zachowują się jak Niemcy,<br />
i Niemcy, którzy zachowują<br />
się jak Polacy.<br />
W Muzeum Powstania Warszawskiego<br />
korzystałem z archiwum<br />
historii mówionej,<br />
przeprowadziłem też dla niego<br />
parę wywiadów. Miałem osobiste,<br />
wręcz intymne, spotkania<br />
z powstańcami. Opowiadali<br />
rzeczy, o których nie mówili<br />
nigdy wcześniej. Obraz płynący<br />
z ośmioletniego researchu<br />
robi się bardzo bogaty<br />
i pokazuje, że czasem w parze<br />
z bohaterstwem idzie podłość.<br />
Stanisław Dąmbski w książce<br />
„Egzekutor” pokazał prawdę<br />
o wojnie, którą wiele osób<br />
intuicyjnie czuje. To jest zło,<br />
które deprawuje wszystkich.<br />
Konwencja genewska obowiązywała<br />
Polaków, którzy często<br />
z bólem serca i przy licznych<br />
protestach pomagali rannym<br />
Niemcom. Oni potem w ich<br />
obronie próbowali mediować.<br />
Pokazujemy to w filmie. Mamy<br />
wojnę ludzi, a nie krajów.<br />
Ludzi, którzy przestają sobie<br />
ufać, a wszelkie uczucia i relacje<br />
zostają zgwałcone. Tak<br />
jak to się dzieje teraz na Ukrainie<br />
czy w Syrii. Giną dzieci,<br />
całe rodziny są wymazywane,<br />
ludzie wpadają w znieczulicę,<br />
Zachód przestaje reagować.<br />
Zawsze się dzieje to samo<br />
Miasto 44, reż. Jan Komasa<br />
zło. Wielość postaw ludzkich<br />
podczas Powstania Warszawskiego,<br />
która może wydać się<br />
kontrowersyjna, dla mnie jest<br />
prawdziwa. Wiadomo, że cywile<br />
często nie pomagali, a powstańcy<br />
znajdowali się między<br />
młotem i kowadłem. Rozumiem<br />
cywili, bo im całe życie<br />
runęło. Rozumiem też powstańców,<br />
którzy nie mogli się<br />
już wycofać, wpłynąć na swoich<br />
dowódców i walczyli do samego<br />
końca. A to były dzieciaki,<br />
które często myślały, że<br />
wychodzą do Powstania na<br />
trzy dni. To była sytuacja dramatyczna<br />
z każdej strony. Nie<br />
mam sumienia oceniać, czy<br />
była potrzebna, czy nie. Żal<br />
tych istnień.<br />
W którym momencie wpadłeś<br />
na pomysł, żeby w trakcie<br />
opowieści narrację nagle<br />
subiektywizować?<br />
Na samym początku. W pierwszej<br />
wersji scenariusza była<br />
scena wybuchu Borgwarda,<br />
która jest operowym potraktowaniem<br />
tego, co się wtedy wydarzyło.<br />
Uczestnicy odczuwają<br />
o wiele więcej, stąd zwielokrotnienie,<br />
które pojawia się w filmie.<br />
Tak samo z kanałami. To<br />
działo się w potwornej ciemności<br />
i w niczym nie przypominało<br />
Kanału Andrzeja Wajdy.<br />
Dla kogoś, kto miał klaustrofobię<br />
albo lęk przestrzeni,<br />
było równoznaczne ze śmiercią.<br />
Dla wielu osób przejście<br />
kanałami to było najgorsze<br />
doświadczenie z Powstania.<br />
I ta scena była już w pierwszej<br />
wersji scenariusza. Czułem,<br />
że to jest język, w którym<br />
chcę to opowiedzieć. Kamera,<br />
jak w grach komputerowych,<br />
jest „przytroczona” do bohatera,<br />
a my podążamy z nim. Tyle<br />
że w pierwszej wersji scenariusza<br />
bohater zabijał chyba<br />
z sześćdziesięciu Niemców,<br />
a ostatecznie zostało to zupełnie<br />
zmienione. Nie można było<br />
być takim Rambo w Powstaniu.<br />
Jak się dostało broń, to<br />
było szczęście. W trakcie pracy<br />
scenariusz został mocno<br />
uprawdopodobniony.<br />
Pierwsza scena nierealistyczna<br />
bardzo mocno wytrąca<br />
widza z dotychczasowej<br />
narracji. Potem już jesteśmy<br />
przygotowani, że będą<br />
dziać się rzeczy zaskakujące.<br />
Zależało mi na tym, żeby tę<br />
opowieść wpuścić w konwencję<br />
i nie udawać, że to jest realistyczne.<br />
Te zwolnienia akcji,<br />
lecące filiżanki czy portret<br />
matki z dagerotypu, który zamienia<br />
się w obraz realnej osoby,<br />
mają na celu powiedzenie,<br />
że to nie będzie klasyczny film<br />
wojenny, tylko moje wrażenie<br />
na ten temat. W pewnym momencie<br />
kamera przestaje być<br />
realistyczna, zostaje uwolniona<br />
głowica steadicamu, a aktorzy<br />
patrzą wprost w obiektyw.<br />
Inspirowałem się filmem<br />
Idź i patrz, bo to dla mnie jest<br />
wspaniałe kino. Jeszcze Czas<br />
Apokalipsy, Pianista i Kanał<br />
– to filmy, na których się opierałem.<br />
Fot. Aleksandra Grochowska/Akson Studio<br />
38 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
39
Polskie premiery: Miasto 44<br />
Fot. Aleksandra Grochowska/Akson Studio<br />
Jakie były twoje relacje<br />
z producentem, który właściwie<br />
cię wypromował.<br />
Michał Kwieciński wziął mnie<br />
pod skrzydła po Odzie do radości.<br />
Dał zresztą szansę całej<br />
trójce, jedynie jeszcze Maciek<br />
Migas przygotowuje się<br />
do debiutu, Ania Kazejak zrobiła<br />
u niego Skrzydlate świnie,<br />
a mnie natychmiast po<br />
Odzie do radości zaproponował<br />
temat Powstania Warszawskiego.<br />
Jak wyglądała współpraca?<br />
Zdałem się na Michała w wielu<br />
kwestiach. Pamiętajmy, że on<br />
też jest reżyserem. Nawet zastąpił<br />
mnie przy kręceniu sceny<br />
na cmentarzu, gdy na jeden<br />
dzień zaniemogłem. Potrzebuję<br />
w pracy ludzi, którzy ocenią<br />
moje pomysły. Wielekroć<br />
się przekonałem, że to popłaca,<br />
że własne fiksacje dla dobra<br />
filmu trzeba niszczyć, jak<br />
w scenariuszowym przykazaniu<br />
„kill your darlings”. Jeżeli<br />
z kolei jest coś takiego, co wraca<br />
po raz tysięczny w snach,<br />
to trzeba za tym iść. Nie wiem,<br />
dlaczego pokazywać lecącą filiżankę<br />
w zwolnionym tempie<br />
i robić to w 3D, przecież to<br />
jest wydatek dodatkowych pięciu<br />
tysięcy dolarów. Wystarczy<br />
scenę zacząć od rzucenia filiżanki.<br />
Ale czułem, że sceny<br />
oniryczne, z pogranicza wizji,<br />
nierealistyczne, które ciągle do<br />
Miasto 44, reż. Jan Komasa<br />
mnie wracały, powinny takie<br />
być, i o nie walczyłem. Michał<br />
widział, że jestem w tym konsekwentny.<br />
Co do całej reszty<br />
– aktorów, strojów – wszystko<br />
z nim konsultowałem. To mi<br />
dawało poczucie pewności, że<br />
nie zabłądziłem w jakieś artystowskie<br />
rejony. Od połowy filmu<br />
jest dużo scen onirycznych,<br />
impresyjnych, operowych, które<br />
wiążą się z kosztami, bo takie<br />
ujęcie ustawia się cztery godziny<br />
zamiast jednej. Kamera<br />
nie może być zwykła, tylko na<br />
steadicamie, który daje tę jazdę<br />
w powietrzu. Takich decyzji<br />
były setki, a Michał umiał rozpoznać<br />
moją prawdziwą fiksację<br />
i wtedy w nią szedł. Mówił,<br />
że jak będę starszym twórcą, to<br />
nie pozwolę sobie na elementy<br />
popkulturowe. A ja to lubię.<br />
Mnie nie razi, że nagle kule zakręcają<br />
dookoła bohaterki podczas<br />
pocałunku, bo to w założeniu<br />
sięga do miksowania kiczu<br />
z marzeniem, pokazuje, że<br />
film to jest konwencja. To najpierw<br />
wyrywa widza z narracji,<br />
ale potem powoli do tego przyzwyczaja.<br />
I nadaje filmowi charakter.<br />
Przy końcu okazuje się,<br />
że nie mógłby być inny. Ten<br />
sposób opowiadania przepuszczony<br />
przez moją wrażliwość<br />
nie jest umizgiem do współczesnego<br />
widza, tylko moim czuciem<br />
kina.<br />
Przy Sali samobójców mówiłeś,<br />
że obawiałeś się, by samobójstwo<br />
nie okazało się<br />
atrakcyjne. Czego obawiałeś<br />
się w związku z tym filmem?<br />
Tego, że to duży film. A jak<br />
jest tak duży, to nie jest to kino<br />
autorskie. Taki film właściwie<br />
kręci się sam, bo wszyscy<br />
wiedzą lepiej od reżysera, jak<br />
powinno wyglądać kino o Powstaniu<br />
Warszawskim. Kiedy<br />
byłem początkującym reżyserem,<br />
przerażały mnie wszechobecne<br />
głosy, że nasze środowisko<br />
umiera. To był 2004<br />
rok, jeszcze przed powołaniem<br />
PISF i po klapie Quo vadis.<br />
Nikt nie chciał wtedy dawać<br />
pieniędzy na filmy, bo mówiło<br />
się, że internet wszystko rozkrada,<br />
a Polska jest za małym<br />
krajem na duże produkcje. Do<br />
końca nie wierzyłem, że Miasto<br />
44 powstanie, choć ufałem,<br />
iż Michał się tym zajmie.<br />
Wtedy postawiłem sobie taki<br />
cel, że jeżeli kiedykolwiek to<br />
się uda z tak młodym zespołem,<br />
któremu normalnie nie<br />
daje się takich pieniędzy, to<br />
my swoją postawą udowodnimy,<br />
że było warto. Może to jest<br />
naiwne, ale jako osoby z nikim<br />
niepowiązane czujemy, że<br />
otwieramy drogę dla innych<br />
filmowców, a nasz film przekona<br />
inwestorów, by dawali<br />
kasę ludziom z autorską wizją.<br />
Chciałbym, żeby Krzysiek<br />
Skonieczny czy Sławek Fabicki<br />
mogli zrobić swoje filmy,<br />
o których się mówi, że się<br />
ich zrobić nie da. Może dzięki<br />
temu filmowi uruchomią<br />
się środki i zaufanie – czasem<br />
warto zaryzykować większe<br />
pieniądze na duże projekty.<br />
Jan Komasa na planie Miasta 44<br />
Fot. Aleksandra Grochowska/Akson Studio<br />
40 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014
Polskie premiery: Małe stłuczki<br />
Polskie premiery: Małe stłuczki<br />
Fot. Barbara Kaniewska/Alter Ego Pictures<br />
Chłoniemy<br />
Małe stłuczki, reż. Aleksandra Gowin, Ireneusz Grzyb<br />
kino<br />
Z Aleksandrą Gowin<br />
i Ireneuszem Grzybem,<br />
reżyserami Małych<br />
stłuczek, rozmawia<br />
Urszula Lipińska<br />
Jesteście rzadkim w polskim<br />
kinie przykładem<br />
reżyserskiego duetu.<br />
Jak doszło do tego, że pracujecie<br />
razem?<br />
Ireneusz Grzyb: Zaprzyjaźniliśmy<br />
się już na studiach. Omawiając<br />
nawzajem swoje projekty<br />
odkryliśmy, że podobnie<br />
myślimy. Potem przygotowaliśmy<br />
wspólnie jakieś ćwiczenie<br />
i właściwie naturalne dla<br />
nas się stało, że kolejne rzeczy<br />
chcieliśmy robić razem.<br />
Mówi się o was jako o twórcach<br />
filmów niezależnych.<br />
Co to właściwie znaczy?<br />
Gdzie wy sami odnajdujecie<br />
się na mapie polskiego kina?<br />
I.G.: Nie wiem, gdzie umiejscawiamy<br />
się w świecie polskiego<br />
kina i czy stawiamy się<br />
wobec niego na pozycji twórców<br />
niezależnych. Na pewno<br />
mamy własny sposób myślenia<br />
i opowiadania historii. Jeśli<br />
więc gdzieś miałbym upatrywać<br />
naszej niezależności,<br />
to byłaby to niezależność myśli.<br />
Zależność finansowa jest<br />
dla nas mniej ważna, bo zasadniczo<br />
nie mamy nic przeciwko<br />
niej. Jeżeli tylko moglibyśmy<br />
zrobić film za duże pieniądze,<br />
bardzo chętnie staniemy się w<br />
ten sposób od kogoś „zależni”.<br />
Oczywiście, pod warunkiem,<br />
że ten ktoś nie będzie nam<br />
mówił, co mamy z tymi pieniędzmi<br />
zrobić.<br />
Aleksandra Gowin: Jeśli chodzi<br />
o przynależność naszych<br />
filmów do polskiego kina, na-<br />
wet kiedy robi się jakąś drobną<br />
rzecz, trafia się do tego samego<br />
kosza, w którym znajdują<br />
się już duże filmy.<br />
I.G.: Każdy obraz powinien<br />
mieć swój język, a większość<br />
polskich filmów raczej go nie<br />
ma. To nie znaczy, że krytykuję<br />
polskie kino. Po prostu, cenię<br />
wyjątki starające się szukać<br />
języka.<br />
A.G.: Tworzymy osobne filmy.<br />
Nie wypisujemy się z żadnego<br />
nurtu, ale też w żaden nie<br />
chcemy się wpisywać.<br />
Co jest dla was punktem zaczepienia<br />
w sztuce?<br />
A.G.: Myślę, że kino w ogóle.<br />
Nie utożsamiamy się z konkretnym<br />
nurtem czy twórcą.<br />
Nie znaczy to jednak, że<br />
nie jesteśmy widzami. Wydaje<br />
mi się, że wszyscy filmowcy<br />
najpierw są kinomanami.<br />
Chętnie oglądamy filmy, lubimy<br />
wielu reżyserów, ale niekoniecznie<br />
chcemy tworzyć tak<br />
jak oni. Chłoniemy kino. Język<br />
naszych filmów i sposób<br />
ich tworzenia jest przesiąknięty<br />
tym, co lubimy. Dosyć ciężko<br />
byłoby jednak sprecyzować,<br />
co to dokładnie jest.<br />
Wspomnieliście, że polskie<br />
kino nie ma własnego języka?<br />
Co według was jest przyczyną<br />
tego stanu?<br />
A.G.: Myślę, że nie do końca<br />
potrafimy ocenić, czy polskie<br />
kino ma swój język, bo jesteśmy<br />
stąd, nie umiemy na nie<br />
spojrzeć z dystansu. Być może<br />
ono nie szuka własnej formy<br />
z powodu braku okoliczności<br />
ku temu. Naśladownictwo jest<br />
procesem naturalnym. Zamiast<br />
szukać własnego głosu, wszyscy<br />
chcą najpierw nadążyć za<br />
tym, co się dzieje dookoła.<br />
I.G.: Jako kraj mamy za sobą<br />
trzydzieści lat, które były interesujące<br />
politycznie, społecznie,<br />
kulturowo, ale dopiero<br />
dojrzewają twórcy potrafiący o<br />
tym w oryginalny sposób opowiedzieć.<br />
Na szczęście już się<br />
tacy pojawiają i jest ich coraz<br />
więcej, ale myślę, że nasza kultura<br />
dopiero – na nowo – zaczyna<br />
wykształcać swój język.<br />
Duże znaczenie w waszych<br />
filmach ma strona estetyczna,<br />
wygląd filmowanego<br />
świata. W jaki sposób go<br />
kreujecie?<br />
I.G.: Prawdę powiedziawszy,<br />
u nas najpierw pojawia się forma<br />
– w postaci bohaterów,<br />
scen i poszczególnych zdarzeń,<br />
a dopiero później staramy<br />
się sprawdzić czy to<br />
wszystko razem niesie ze sobą<br />
jakąś historię.<br />
A.G.: Dla nas wszystko razem<br />
się uzupełnia. Pojawia się pomysł<br />
na bohatera, którego<br />
wyobrażamy sobie w jakiejś<br />
scenie i od razu widzimy jak<br />
on ma wyglądać, w jakiej przestrzeni<br />
powinien się znaleźć.<br />
Jak dużą rolę mają w tym<br />
procesie wasi współpracownicy:<br />
kostiumograf, operator<br />
czy scenograf?<br />
I.G.: Dla nas pierwszą poważną<br />
decyzją reżyserską jest dobranie<br />
do współpracy kogoś z<br />
podobną wizją filmu. To musi<br />
być ktoś, kto przypomina swoją<br />
energią naszą energię. Tak<br />
naprawdę, bardzo dużo bierzemy<br />
od innych ludzi, ale zawsze<br />
starannie ich wybieramy. Szukamy<br />
osób, których estetyka<br />
się nam podoba.<br />
A.G.: Zwykle, kiedy pokazujemy<br />
scenariusz ludziom, którzy<br />
mają z nami pracować, od razu<br />
widzimy czy oni czują materiał<br />
i czy się z nimi dogadamy.<br />
I.G.: Przy Małych stłuczkach<br />
znajdowaliśmy w rzeczywistości<br />
coś, co odpowiadało mniej<br />
lub bardziej naszym wyobrażeniom.<br />
Nasza scenografka Dorota<br />
Borkowska wraz z Kasią<br />
Gołaszewską, jej asystentką,<br />
musiały się do tych wyobrażeń<br />
dostosować. Często zderzały<br />
się jednak z rzeczywistością.<br />
Przykładowo, w jednej scenie<br />
wymyśliliśmy sobie mieszkanie<br />
ze strasznie długimi korytarzami<br />
i dużą ilością pokoi<br />
zawalonych najróżniejszymi<br />
rzeczami. Po czym okazało<br />
się, że jedyne mieszkanie z odpowiednim<br />
klimatem ma dwa<br />
ciasne pokoje i nie ma żadnego<br />
korytarza. Praca Kasi i Doroty<br />
polegała więc na tym, żeby<br />
w zupełnie innym pomieszczeniu<br />
wykreować nastrój, którego<br />
oczekiwaliśmy.<br />
A.G.: Bywało więc tak, że wizja<br />
odwrotna do naszych wyobrażeń<br />
działała. Często jest tak, że<br />
my chcemy na przykład, żeby<br />
coś wydawało się smutne oraz<br />
samotne i wydaje nam się, że<br />
najlepiej odda to pomieszczenie<br />
z białymi ścianami i kozetką,<br />
a Dorota pokazuje nam, że<br />
ten efekt możemy osiągnąć,<br />
pokazując pokój, w którym jest<br />
mnóstwo gratów.<br />
I.G.: Z kolei moja wizja kostiumów<br />
kończyła się na czerni i bieli.<br />
Dopiero Ilona Urbańska-Grzyb,<br />
nasza kostiumografka, wydobyła<br />
wszystkie potrzebne kolory, bazując<br />
na wizji ze scenariusza.<br />
Nie kusiło was zaproszenie<br />
do współpracy kogoś z „innego<br />
świata”, by zobaczyć swój<br />
materiał w nowym świetle?<br />
I.G.: Nawet jeśli gromadzimy<br />
wokół siebie ludzi z „naszego<br />
świata”, to ilość niespodzianek,<br />
która spotyka nas na planie,<br />
okazuje się niezliczona.<br />
Ireneusz Grzyb i Aleksandra Gowin<br />
Czy budżety, którymi dysponujecie,<br />
to coś, co was ogranicza<br />
czy raczej wzbudza waszą<br />
kreatywność?<br />
A.G.: Raczej ogranicza. Myślę,<br />
że u nas samych, jak i u naszej<br />
ekipy, kreatywność uruchamia<br />
się niezależnie od ilości<br />
posiadanych pieniędzy,<br />
ale im jest ich więcej, tym lepiej.<br />
Wspominam pracę nad<br />
Drucikami jako wspaniałe<br />
przeżycie, a robiliśmy ten film<br />
bez żadnych pieniędzy. Było<br />
naprawdę ciężko. Pieniądze<br />
otworzyłyby nam nowe możliwości.<br />
Dlaczego wasi bohaterowie<br />
tworzą sobie własny świat?<br />
A.G.: Oni pragną po prostu<br />
być szczęśliwi i wolni. Pewnych<br />
rzeczy nie chcą robić, ale<br />
ich otoczenie narzuca im jakieś<br />
modele zachowań, konwenanse.<br />
Dlatego się od niego<br />
oddalają, nie chcą się w to<br />
włączać.<br />
I.G.: Chcieliśmy sportretować<br />
kilka osób, które mają<br />
pragnienie, by nie iść z prądem,<br />
nie ulegać najróżniejszym<br />
presjom wywieranym<br />
przez społeczeństwo, rodzinę,<br />
kulturę. Tak naprawdę to<br />
film o ludziach, którzy nas<br />
otaczają. To nie są portrety<br />
naszych konkretnych przyjaciół,<br />
ale osób, które znamy,<br />
które mają podobne problemy<br />
i dylematy, stają przed<br />
wyborami takimi samymi,<br />
jak bohaterowie Małych stłuczek.<br />
Fot. Kuźnia Zdjęć/Młodzi i Film<br />
42 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
43
Polskie premiery: Efekt domina<br />
Polskie premiery: Efekt domina<br />
Fot. Spectator<br />
Z Elwirą Niewierą<br />
i Piotrem Rosołowskim,<br />
twórcami filmu Efekt domina,<br />
rozmawia Kuba Armata<br />
Dramat<br />
Efekt domina, reż. Elwira Niewiera, Piotr Rosołowski<br />
w krzywym zwierciadle<br />
Historia, którą opowiadacie<br />
w Efekcie domina,<br />
jest z jednej strony<br />
uniwersalna, ale z drugiej<br />
dość nietypowa. Rozgrywa<br />
się w Abchazji, miejscu z naszej<br />
perspektywy raczej nieznanym.<br />
Elwira Niewiera: Zaczęło się<br />
od Ryszarda Kapuścińskiego<br />
i jego reportaży z książki „Imperium”.<br />
Opisuje Abchazję<br />
sprzed 20 lat, zaraz po upadku<br />
Związku Radzieckiego, gdy<br />
trwała tam wojna domowa. To<br />
według niego miejsce cudowne,<br />
ale zarazem przeklęte. Zaciekawiło<br />
nas to i pod koniec<br />
2011 roku postanowiliśmy tam<br />
pojechać, nie mając jeszcze<br />
pomysłu na film. Trafiliśmy na<br />
przygotowania do mistrzostw<br />
świata w domino. Widzieliśmy<br />
ludzi, którzy z tym wydarzeniem<br />
wiązali ogromne nadzieje.<br />
To była pierwsza międzynarodowa<br />
impreza, którą mogli<br />
zorganizować jako suwerenny<br />
kraj i liczyli na to, że dzięki<br />
niej może w końcu uznana zostanie<br />
ich niepodległość.<br />
Piotr Rosołowski: Większość<br />
mieszkańców Abchazji ma<br />
sentyment do lat 70., 80., kiedy<br />
miejsce to uchodziło za Saint -<br />
-Tropez Związku Radzieckiego.<br />
Przyjeżdżali tu ludzie z całego<br />
bloku wschodniego, Stalin<br />
miał trzy wille. Mieszkańcy<br />
ciągle odczuwają sentyment<br />
i nawet niewielkie – z perspektywy<br />
innego kraju – wydarzenie,<br />
jakim były mistrzostwa<br />
świata w domino, obudziło<br />
wspomnienia.<br />
E.N.: Dzięki mistrzostwom poznaliśmy<br />
Rafaela, który był<br />
ministrem sportu w Abchazji.<br />
Nie wierzyliśmy jednak,<br />
że w pojedynkę może „pociągnąć”<br />
cały film. Po mistrzostwach<br />
poznaliśmy Nataszę,<br />
która właśnie przeprowadziła<br />
się do niego, do Abchazji. Dopiero<br />
w połączeniu z Nataszą<br />
dostrzegliśmy, jak interesująca<br />
i emocjonalna opowieść<br />
w nich tkwi, i od razu zdecydowaliśmy,<br />
że oboje będą naszymi<br />
bohaterami. Fascynowało<br />
nas, że zdecydowali się<br />
na wspólne życie pomimo problemów<br />
i przeciwności losu.<br />
W tym momencie doszliśmy<br />
do wniosku, że wszystko, co do<br />
tej pory nakręciliśmy, możemy<br />
wyrzucić do kosza. W końcu<br />
mieliśmy poczucie, że znaleźliśmy<br />
naszych bohaterów,<br />
a w tle ich uczucia stoi osobliwy<br />
polityczny kontekst.<br />
Abchazja bardziej was zachwyciła<br />
czy przeraziła?<br />
Przedstawiacie dość niejednoznaczny<br />
obraz miejsca,<br />
które cały czas poszukuje<br />
swojej tożsamości.<br />
E.N.: To dość smutne miejsce,<br />
takie, w którym ciężko o jakieś<br />
rozwiązanie. Brakuje perspektyw,<br />
dlatego też ludzie tak bardzo<br />
żyją przeszłością. Teraźniejszość<br />
pozostaje w zawiesze-<br />
niu. Gdy spędzisz tam trochę<br />
czasu, oczywiście jesteś w stanie<br />
zaadaptować się do tych<br />
warunków, ale na dłuższą metę<br />
pokutuje przekonanie, że wojna,<br />
nawet jeśli się skończyła, to<br />
w pewnym sensie trwa dalej.<br />
Trwa w ludziach, pozostawia<br />
złe doświadczenia, traumy.<br />
Daje się wyczuć, że to miejsce,<br />
które jest jedną wielką<br />
niewiadomą.<br />
P.R.: Szczególnie czują to tacy<br />
ludzie jak Natasza, która<br />
przyjechała do Abchazji z Rosji.<br />
Kraju rozwiniętego, który<br />
ma konkretne plany na przyszłość.<br />
Największe obiekcje<br />
miała jako matka. Zastanawiała<br />
się, jaką przyszłość będzie<br />
miało jej dziecko. Dlatego<br />
też nie chciała w ogóle rodzić<br />
w Abchazji.<br />
Dużo czasu tam spędziliście?<br />
E.N.: Od 2011 roku byliśmy<br />
tam siedem razy. Zazwyczaj<br />
spędzaliśmy w Abchazji po 3-4<br />
tygodnie. Ostatnie zdjęcia kręciliśmy<br />
latem ubiegłego roku.<br />
Trudno było przekonać do<br />
siebie bohaterów? To chyba<br />
dość hermetyczne i zamknięte<br />
społeczeństwo.<br />
E.N.: Największym wyzwaniem<br />
było dla nas to, by pokazać ich<br />
relację z bliskiej, intymnej perspektywy.<br />
Natasza jest osobą,<br />
która zawsze mówi to, co myśli,<br />
choć często nie jest to na<br />
miejscu. Rafael z kolei jest bardzo<br />
zamknięty i zdobywanie<br />
jego zaufania trwało dłużej.<br />
Może dlatego, iż zdawał sobie<br />
sprawę z pełnionej funkcji i tego,<br />
że reprezentuje swój kraj.<br />
W pewnym momencie jednak<br />
bardzo się otworzył. Może nawet<br />
za bardzo jak na Abchaza.<br />
Tak naprawdę nie kręciliśmy<br />
z nimi wiele materiału. Staraliśmy<br />
się po prostu być.<br />
A co z kamerą?<br />
P.R.: Kamera była trochę przy<br />
okazji. Spędzaliśmy z nimi<br />
czas, dzięki czemu nawiązaliśmy<br />
świetny kontakt. Co jakiś<br />
czas wyciągaliśmy kamerę<br />
i coś filmowaliśmy. To w ogóle<br />
był taki film trochę przy okazji.<br />
Nie atakowaliśmy ich z kamerą.<br />
Byliśmy świadkami głębokiego<br />
kryzysu w ich związku.<br />
Mieliśmy poczucie, że powinniśmy<br />
to jakoś zapisać, ale<br />
w taki sposób, żeby nie zniszczyć<br />
tej wyjątkowej relacji.<br />
Nie mieliście obawy, że ingerujecie<br />
w ich życie i może to<br />
pójść w złą stronę?<br />
E.N.: Z Rafaelem i Nataszą nakręciliśmy<br />
tak mało scen, że<br />
poza tym, co znalazło się w filmie,<br />
została nam tylko jedna.<br />
Był nawet moment, że oni sami<br />
trochę się martwili, że nie kręcimy.<br />
Zawsze byliśmy spokojni<br />
w takiej sytuacji. Szybko zrozumieliśmy,<br />
że narasta pewien<br />
konflikt między nimi, i automatycznie<br />
staliśmy się jego świadkami.<br />
Nie była to dla nas łatwa<br />
sytuacja. Od początku naszej<br />
znajomości staraliśmy się<br />
ich wspierać emocjonalnie, bo<br />
oboje często tego potrzebowali.<br />
Ten film niejako wymógł na<br />
nas, abyśmy stali się częścią<br />
rzeczywistości bohaterów.<br />
Czyli to od początku do końca<br />
dokument obserwacyjny?<br />
Nie prowokowaliście żadnych<br />
sytuacji?<br />
P.R.: Kiedyś pokazaliśmy im<br />
nasz wcześniejszy film i rozmowa<br />
o filmie przerodziła się<br />
w bardzo emocjonalną kłótnię<br />
między nimi. Myślę, że ważne<br />
było to, że nie byliśmy z Abchazji<br />
ani z Rosji. Traktowali<br />
nas jako kogoś z zewnątrz,<br />
ale ponieważ obydwoje mówimy<br />
po rosyjsku, mieliśmy z nimi<br />
bezpośredni kontakt. Na<br />
poziomie werbalnym ich rozumieliśmy,<br />
ale jednocześnie<br />
nie reprezentowaliśmy żadnej<br />
z tych kultur. To był atut, bo<br />
w niektórych sytuacjach liczyli,<br />
że możemy osądzić pewne<br />
spory i wskazać, kto ma rację.<br />
Chwilami byliśmy ich audytorium,<br />
choć nigdy nie zostało<br />
to powiedziane wprost.<br />
Co was w nich najbardziej<br />
zaskoczyło?<br />
P.R.: Natasza i Rafael to bardzo<br />
różne osoby, z zupełnie<br />
odmienną przeszłością. Także<br />
na poziomie kulturowym reprezentują<br />
zupełnie inne stanowiska.<br />
Z drugiej strony są<br />
parą, mają dziecko, żyją razem<br />
i świetnie dopełniają się<br />
na płaszczyźnie emocjonalnej.<br />
Kultura kaukaska ma charakter<br />
patriarchalny, mężczyzna<br />
decyduje o wszystkim. Natasza<br />
w ogóle tego nie uznawała.<br />
Wychowała się w Rosji,<br />
gdzie Kaukaz traktuje się jako<br />
miejsce drugiej kategorii. Już<br />
pierwsze spotkanie z nimi pokazało,<br />
jak dużo tam się dzieje,<br />
jaka to skomplikowana relacja.<br />
Na płaszczyźnie fabularnej<br />
wasz film jest wieloznaczny.<br />
Trudno w nim wyodrębnić<br />
jeden temat.<br />
E.N.: To wzięło się też z języka,<br />
którym operujemy. Chcieliśmy<br />
wszystko opowiedzieć<br />
przez bohaterów, niczego specjalnie<br />
nie tłumacząc. Znając<br />
dobrze tę problematykę miejsca,<br />
relacje, zależności pomiędzy<br />
Rosją a Abchazją, wiedzieliśmy,<br />
że chcemy się o to<br />
wszystko otrzeć, ale bez wchodzenia<br />
w „wielką” politykę, nazwiska<br />
i historię.<br />
Nawiązując do tego, dramat<br />
miesza się tu z absurdem<br />
i komizmem.<br />
Elwira Niewiera i Piotr Rosołowski<br />
P.R.: Jadąc do Abchazji, zdawaliśmy<br />
sobie sprawę, że ta<br />
mieszanka nastrojów to coś,<br />
co nas pociąga. Początkowo na<br />
każdym kroku napotykaliśmy<br />
na różnego rodzaju paradoksalne<br />
sytuacje. Jednocześnie<br />
zdawaliśmy sobie sprawę z tego,<br />
jak łatwo można ośmieszyć<br />
ten kraj i ludzi w nim żyjących.<br />
Dlatego zdecydowaliśmy się<br />
spojrzeć głębiej i wydobyć tragedię,<br />
z jaką mierzą się zwykli<br />
ludzie.<br />
Wasz film, zupełnie nieintencjonalnie,<br />
zyskuje dzisiaj kolejny<br />
poziom w kontekście<br />
tego, co się dzieje na Ukrainie.<br />
E.N.: Niestety, przypomina<br />
to w dużym stopniu powtórkę<br />
z tamtych wydarzeń. To,<br />
co dzieje się na wschodzie<br />
Ukrainy, działo się 20 lat temu<br />
w Abchazji. Oczywiście<br />
każdy konflikt jest trochę inny.<br />
W Abchazji poczucie świadomości<br />
narodowej było dużo<br />
silniejsze niż na wschodzie<br />
Ukrainy. W obu przypadkach<br />
podobna jest natomiast<br />
rola Rosji, która odzwierciedla<br />
starą rzymską zasadę: „dziel<br />
i rządź”. Trzeba najpierw skłócić<br />
sąsiadów, a potem stosunkowo<br />
łatwo można przejąć nad<br />
nimi kontrolę.<br />
Fot. Marcin Warszawski/SFP<br />
44 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
45
W produkcji<br />
Festiwale zagraniczne: Rzym – Isola del Cinema<br />
Fot. Marcin Makowski/Jacek Bromski Produkcja Filmowa<br />
Pełnometrażowe<br />
filmy fabularne<br />
Anatomia zła<br />
etap produkcji: montaż<br />
reżyseria: Jacek Bromski<br />
scenariusz: Jacek Bromski<br />
zdjęcia: Michał Englert<br />
muzyka: Ludek Drizhal<br />
scenografia: Grzegorz Piątkowski<br />
montaż: Krzysztof Szpetmański<br />
dźwięk: Jan Freda<br />
wykonawcy: Krzysztof Stroiński, Marcin Kowalczyk,<br />
Andrzej Seweryn, Piotr Głowacki, Krzysztof<br />
Czeczot, Michalina Olszańska, Ewa Kolasińska,<br />
Katarzyna Kwiatkowska, Łukasz Simlat, Anna<br />
Dereszowska, Marcin Perchuć, Spencer Gibb<br />
producent: Jacek Bromski<br />
produkcja: Jacek Bromski Produkcja Filmowa<br />
dystrybucja: Kino Świat<br />
czas projekcji: ok. 120 min<br />
planowane zakończenie produkcji: marzec 2015<br />
premiera: 2015<br />
Akcja rozgrywa się we współczesnej<br />
Polsce, gdzie konflikt rodzi się na styku<br />
wpływów biznesu, polityki i służb specjalnych.<br />
Bohater uwikłany w mroczną<br />
przeszłość otrzymuje wyzwanie, które<br />
staje się dla niego szansą na lepsze<br />
życie. Buduje misterny plan, w myśl fałszywej<br />
dewizy, że mniejsze zło zapobiega<br />
większemu. Film, posługując się formułą<br />
politycznego thrillera, obnaża relatywizm<br />
moralny i degrengoladę społeczną,<br />
gdzie na każdym szczeblu kłamstwo,<br />
zdrada i cynizm okazują się jedynym<br />
punktem odniesienia. To konsekwentnie<br />
demaskowany świat bez zasad,<br />
gdzie żaden dobry odruch nie popłaca…<br />
Fot. Robert Pałka/WFDiF/Next Film<br />
Karbala<br />
etap produkcji: zdjęcia<br />
reżyseria: Krzysztof Łukaszewicz<br />
scenariusz: Krzysztof Łukaszewicz<br />
zdjęcia: Arek Tomiak P.S.C.<br />
scenografia: Marek Warszewski<br />
montaż: Michał Czarnecki<br />
dźwięk: Wojciech Ślusarz<br />
wykonawcy: Bartłomiej Topa, Antoni Królikowski,<br />
Tomasz Schuchardt, Hristo Shopov, Atheer Adel,<br />
Leszek Lichota, Mikołaj Roznerski, Michał Żurawski,<br />
Piotr Żurawski, Piotr Głowacki, Łukasz Simlat<br />
producent: Włodzimierz Niderhaus<br />
produkcja: Wytwórnia Filmów Dokumentalnych<br />
i Fabularnych<br />
dystrybucja: Next Film<br />
czas projekcji: ok. 100 min<br />
planowane zakończenie produkcji: czerwiec 2015<br />
premiera: III/IV kwartał 2015<br />
To były cztery dni piekła… Irackie miasto<br />
Karbala. 2004 rok, środek wojny w Zatoce<br />
Perskiej. Zaczyna się ważne muzułmańskie<br />
święto Aszura. Bojówki Al-<br />
-Kaidy i As-Sadry atakują miejscowy ratusz<br />
City Hall – siedzibę lokalnych władz<br />
i policji, w którym przetrzymywani są też<br />
aresztowani terroryści. Ich kolejne wściekłe<br />
ataki odpiera osiemdziesięciu polskich<br />
i bułgarskich żołnierzy, którzy mają<br />
zapasy jedzenia oraz broni jedynie na<br />
24 godziny walki. Tracą kontakt z bazą,<br />
nie wiadomo, kiedy dotrze wsparcie. Wystrzeliwszy<br />
niemal całą amunicję, na racjach<br />
głodowych, zabijają ponad stu napastników,<br />
nie tracąc ani jednego żołnierza.<br />
Wygrywają największą polską bitwę<br />
od czasów II wojny światowej. Dramat<br />
wojenny oparty na prawdziwej historii.<br />
Fot. Robert Jaworski/Skopia Film<br />
11 minut (tytuł roboczy)<br />
koprodukcja polsko-irlandzka<br />
etap produkcji: zdjęcia<br />
reżyseria: Jerzy Skolimowski<br />
scenariusz: Jerzy Skolimowski<br />
zdjęcia: Mikołaj Łebkowski<br />
scenografia: Joanna Kaczyńska, Wojciech Żogała<br />
montaż: Agnieszka Glińska<br />
dźwięk: Radosław Ochnio<br />
wykonawcy: Andrzej Chyra, Wojciech Mecwaldowski,<br />
Dawid Ogrodnik, Jan Nowicki, Agata Buzek,<br />
Beata Tyszkiewicz, Piotr Głowacki, Paulina Chapko,<br />
Łukasz Sikora<br />
producent: Ewa Piaskowska, Jerzy Skolimowski<br />
produkcja: Skopia Film Sp. z o.o.<br />
czas projekcji: ok. 95 min<br />
planowane zakończenie produkcji: wiosna 2015<br />
premiera: IV kwartał 2015<br />
Te same 11 minut z życia różnych postaci,<br />
przedstawione w ośmiu paralelnych<br />
wątkach dramaturgicznych. Przed upływem<br />
ostatniej sekundy jedenastej minuty<br />
ich losy połączy wydarzenie, które definitywnie<br />
zaważy na ich życiu…<br />
Polskie<br />
Łukasz<br />
Maciejewski<br />
wielkie piękno<br />
Trudno wyobrazić sobie piękniejsze miejsce<br />
na pokazy filmowe. Oddzielona dwoma<br />
mostami – Fabrycjusza oraz Ponte Cestio<br />
– Wyspa Tyberyjska, usytuowana jest<br />
w samym centrum Rzymu.<br />
W<br />
ciągu roku można tutaj<br />
podziwiać architektoniczne<br />
perełki:<br />
czynny szpital ojców bonifratrów,<br />
kościółek świętego Jana<br />
Kalibity oraz wspaniałą bazylikę<br />
świętego Bartłomieja z relikwiami<br />
męczenników, m.in.<br />
świętego Wojciecha. W okresie<br />
wakacyjnym (od końca czerwca<br />
do połowy września) nieco<br />
uśpione miejsce tętni życiem<br />
towarzyskim i filmowym. Od<br />
dwudziestu lat na Isola del Cinema<br />
pokazywane są filmy, prezentowane<br />
retrospektywy i pokazy<br />
specjalne, a obok imprez<br />
stricte filmowych na uczestników<br />
festiwalu czekają koncerty,<br />
pokazy multimedialne oraz kulinarna<br />
oferta kilkudziesięciu<br />
usytuowanych obok siebie kafejek,<br />
kawiarni i restauracji. Filmowe<br />
życie nad Tybrem zaczyna<br />
się codziennie późnym wieczorem,<br />
a kończy o świcie.<br />
Od czterech lat, dzięki zaangażowaniu<br />
dwojga osób, cenionej<br />
we Włoszech aktorki,<br />
a także tłumaczki i producenta<br />
– Zuzanny Paluch oraz wybitnego<br />
kompozytora i wiolon-<br />
czelisty – Marcina Krzyżanowskiego,<br />
przy wsparciu Instytutu<br />
Polskiego w Rzymie oraz<br />
pomocy finansowej PISF, nad<br />
Tybrem pokazywane są również<br />
polskie tytuły. Tegoroczna<br />
edycja Dalla Polonia miała<br />
wyjątkowo bogaty charakter.<br />
Tradycyjnie najistotniejszym<br />
elementem naszych prezentacji<br />
na Isola del Cinema<br />
była prezentacja nowego polskiego<br />
kina, tytułów niepokazywanych<br />
dotąd we Włoszech.<br />
Pomiędzy pokazami włoskich<br />
klasyków: Ewangelii według<br />
świętego Mateusza Piera<br />
Paola Pasoliniego, nowości<br />
i przebojów kinowych (Wielkie<br />
piękno Paola Sorrentino, Kapitał<br />
ludzki Paola Virziego),<br />
oraz nowych produkcji Spike’a<br />
Jonze, Woody’ego Allena<br />
czy Miki Kaurismakiego, przez<br />
kilka dni na Isola del Cinema<br />
rozbrzmiewał język polski.<br />
Duże uznanie widzów zdobyła<br />
polsko-izraelska koprodukcja<br />
Moja Australia Ami<br />
Drozda prezentowana w kinie<br />
plenerowym przez producenta<br />
filmu Dariusza Jabłońskiego.<br />
Długo w nocy trwało spotkanie<br />
włoskiej publiczności<br />
z Maciejem Pieprzycą po projekcji,<br />
owacyjnie przyjętego,<br />
Chce się żyć.<br />
„Dlaczego tak wspaniałe<br />
filmy nie powstają we Włoszech?”<br />
– dopytywał dziennikarz<br />
„La Repubblica”. „Dziękujemy<br />
za dwie godziny humanistycznego<br />
wzruszenia” – mówił<br />
młody włoski aktor filmowy<br />
Umberto Callado.<br />
W dwóch miejscach: Schermo<br />
Tenere oraz w promującym<br />
kino artystyczne Cine Labie<br />
rozbrzmiewał polski jazz.<br />
Włoscy melomani mogli oglądać<br />
fragmenty gali łódzkiego<br />
festiwalu Grand Prix Jazz Melomani.<br />
W cyklu „25 lat wolności!”,<br />
przygotowanym przez<br />
Jerzego Kapuścińskiego, dyrektora<br />
Programu II TVP, pokazano<br />
Zdjęcia z krzyża Pawła<br />
Sali (reżyser był obecny na festiwalu),<br />
a także Mięso Piotra<br />
Szulkina, Dziennik z podróży<br />
Piotra Stasika czy Campo di<br />
Fiori Michała Nekanda-Trepki.<br />
Swoją włoską premierę na<br />
Dalla Polonia miał także fabularyzowany<br />
dokument Aurelii<br />
Sobczak i Ewy Pytki Siewba,<br />
opowiadający o początkach ruchu<br />
ludowego w Polsce. Wydarzeniem<br />
artystycznym dużej<br />
rangi, odnotowanym przez<br />
włoskie media, był interdyscyplinarny<br />
pokaz performance’u<br />
– „Fotoplastikon” zrealizowany<br />
na podstawie partytury<br />
graficznej Bogusława Schaeffera<br />
„Free From 1” w reżyserii<br />
Roberta Balińskiego. Znakomici<br />
muzycy: Piotr Żyła,<br />
Paulina Owczarek oraz Marcin<br />
Krzyżanowski w ciekawie<br />
zakomponowanej przestrzeni<br />
towarzyszyli beckettowskim<br />
zmaganiom z tożsamością<br />
w wykonaniu wybitnej artystki<br />
pantomimy, Eweliny Ciszewskiej.<br />
Lipcowy Rzym rozbrzmiewał<br />
naszym kinem, jazzem,<br />
kulturą, to było prawdziwe<br />
„polskie wielkie piękno”.<br />
Fot. Łukasz Maciejewski<br />
46 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
47
Festiwale zagraniczne: Fiuggi<br />
Chce się żyć<br />
Festiwale zagraniczne: Rimini<br />
Animacja<br />
podbija Włochy<br />
Łukasz Maciejewski<br />
w mieście Felliniego Klaudyna Bajkowska<br />
Fot. Fiuggi Family Festival<br />
Jednym z najbardziej uhonorowanych bohaterów<br />
7. edycji Międzynarodowego Festiwalu<br />
Filmów Familijnych w Fiuggi (Fiuggi<br />
Family Festival ) był Maciej Pieprzyca. Jego<br />
Chce się żyć, które miało w Fiuggi włoską<br />
premierę, otrzymało nagrodę specjalną<br />
festiwalu, o filmie mówiło się dużo i w<br />
samych superlatywach.<br />
Fiuggi jest znanym włoskim<br />
kurortem słynącym<br />
z wód termalnych. Przepiękna<br />
miejscowość usytuowana<br />
wysoko w górach ma ambicje<br />
centrum kulturalnego regionu<br />
Lacjum. Fiuggi Family<br />
Festival to jedno z głównych<br />
artystycznych wydarzeń kalendarza<br />
kulturalnego tych okolic.<br />
Centrum festiwalowym jest<br />
wspaniały budynek Teatro delle<br />
Fonti oraz sąsiadująca z nim<br />
bryła Grand Hotelu, dookoła<br />
kwitnie zaś średniowiecze:<br />
zbudowane z kamienia budynki<br />
pamiętające XIII lub XIV<br />
stulecie, ukwiecone uliczki,<br />
tak wąskie i strome, że trzeba<br />
naprawdę uważać, żeby podziwiając<br />
krajobrazy, nie skręcić<br />
cie ulubionych bohaterów. Nawet<br />
ci, dla których fantastyka<br />
kończy się na Juliuszu Verne,<br />
mają tu swoje miejsce – nurt<br />
steampunk nawiązujący do rewolucji<br />
technicznej epoki wiktoriańskiej.<br />
Festiwal trwa miesiąc,<br />
a przez resztę roku w szkołach<br />
podstawowych w Rimini<br />
odbywają się warsztaty rysunku.<br />
Wydawany jest także<br />
miesięcznik o animacji i kona)<br />
oraz liczne warsztaty i spotkania<br />
z twórcami.<br />
Były także polonica. Kilka<br />
lat temu we Fiuggi pokazywano<br />
Magiczne drzewo Andrzeja<br />
Maleszki, w tym roku jednym<br />
z najbardziej obleganych gości<br />
festiwalu był Maciej Pieprzyca,<br />
odbierający nagrodę specjalną<br />
za Chce się żyć. Szczelnie<br />
wypełniona sala Teatro delle<br />
Fonti wielominutową owacją<br />
na stojąco nagrodziła skromny<br />
polski film o przełamywaniu<br />
obcości oraz nadziei na lepsze<br />
jutro. „Pana film daje nam<br />
wszystkim siłę, daje nadzieję”<br />
– mówili widzowie. Temperamentny<br />
dwunastolatek podczas<br />
spotkania z Pieprzycą nie<br />
wytrzymał i nieoczekiwanie<br />
wskoczył na scenę, żeby osobiście<br />
ucałować reżysera.<br />
„Odbyłem dziesiątki spotkań<br />
z publicznością po tym<br />
.org<br />
Maciej Pieprzyca odbiera nagrodę specjalną za Chce się żyć<br />
19-26 luglio 2014<br />
filmie, wszystkie przebiegały<br />
w miłej atmosferze, ale rozmowa<br />
z publicznością i nagroda<br />
we Fiuggi należały do najprzyjemniejszych”<br />
– powiedział reżyser.<br />
Warto dodać, że film<br />
Pieprzycy ma w Italii międzynarodowego<br />
agenta sprzedaży,<br />
wkrótce film trafi także do regularnej<br />
dystrybucji kinowej.<br />
Włoska przygoda Chce się żyć<br />
dopiero się zaczyna.<br />
Fot. Fiuggi Family Festival<br />
W położonym nad Adriatykiem Rimini odbywa<br />
się corocznie festiwal animacji i komiksu – Cartoon<br />
Club. W tym roku obchodził swoje trzydziestolecie.<br />
To, co w 1984 roku było pojedynczymi<br />
projekcjami na zabytkowym targu rybnym, dziś<br />
jest ogromnym, trwającym cały miesiąc festiwalem,<br />
obejmującym wystawy, konkursy oraz targi.<br />
Polska animacja od blisko<br />
dziesięciu lat jest<br />
ważnym elementem festiwalowego<br />
programu. Przez<br />
ten czas wyświetlono w Rimini<br />
przeszło 80 rodzimych produkcji.<br />
Ponadto, co roku gośćmi<br />
festiwalu są polscy twórcy.<br />
Pokazywali tu swoje filmy<br />
i spotykali się z włoską<br />
publicznością m.in.: Tadeusz<br />
Wilkosz, Ewa Sobolewska, Witold<br />
Giersz, Daniel Szczechura,<br />
Andrzej Orzechowski, Zdzisław<br />
Kudła, a także Andrzej<br />
Jasiewicz – przewodniczący<br />
Koła Realizatorów Filmów dla<br />
Dzieci i Młodzieży SFP.<br />
W ramach współpracy w przyszłym<br />
roku planowane są w Polsce<br />
wystawy komiksów i animacji<br />
włoskich. Z kolei w Rimini po<br />
raz kolejny zaprezentowane zostaną<br />
polskie produkcje. Festiwal<br />
liczy na poszerzenie współpracy,<br />
a także – z uwagi na swój konkurs<br />
animacji studenckich – nawiązanie<br />
jej z polskimi uczelniami<br />
filmowymi.<br />
W tym roku do udziału<br />
w konkursach animacji zgłoszono<br />
przeszło 230 filmów,<br />
przede wszystkim z Francji<br />
i Niemiec. W pierwszym z nich<br />
– Signor Rossi – po raz osiem-<br />
nasty wybrano najlepsze animacje<br />
tworzone przez studentów.<br />
O tytuł najlepszej walczyły<br />
także trzy etiudy z Polski:<br />
After all Bogny Kowalczyk,<br />
Za Edgara Ewy Łuczków<br />
oraz Pochleba Barbary Mydlak.<br />
Laur zwycięzcy przypadł<br />
filmowi The Present Jacoba<br />
Freya, przejmującej opowieści<br />
o przyjaźni chłopca i psa. Drugi<br />
konkurs, odbywający się po raz<br />
czwarty Cartoon Club, skupiał<br />
filmy profesjonalne. Również<br />
w nim startowały polskie produkcje:<br />
Ziegenort Tomasza Popakula<br />
i T. Zbigniewa Czapli.<br />
W odpowiedzi na potrzeby<br />
kinomanów, włoski festiwal<br />
został poszerzony o sekcję poświęconą<br />
komiksom – Rimini<br />
Comix. Tu istotną rolę, poza<br />
publikacjami europejskimi czy<br />
amerykańskimi, odgrywają komiksy<br />
japońskie oraz ich animowane<br />
ekranizacje. Komiks<br />
i animacja funkcjonują w coraz<br />
większej symbiozie. Naturalną<br />
kontynuacją tego stanu<br />
zdają się być wszechobecni<br />
na festiwalowych targach<br />
cosplayerzy (z ang. costume<br />
playing – przebieranie). Tak<br />
jak filmy wprawiają w ruch komiksy,<br />
tak oni wcielają w żynogi.<br />
Zarówno centrum miasta,<br />
jak i wszystkie lokacje festiwalowe<br />
wypełniały głosy<br />
dzieci i nastolatków, głównych<br />
adresatów festiwalu.<br />
W tym roku podczas Fiuggi<br />
Family Festival pokazano<br />
kilkadziesiąt tytułów. W konkursie<br />
startowały m.in. Ismael<br />
Marcelo Pineyro oraz znany<br />
z polskich ekranów Locke Stevena<br />
Knighta, w sekcjach równoległych<br />
prezentowane były<br />
klasyczne filmy Luigi Comenciniego,<br />
Dworzec nadziei<br />
Waltera Sallesa czy musicalowa<br />
wersja Mary Poppins. Podstawę<br />
programu stanowiły jednak<br />
tytuły adresowane do widowni<br />
dziecięcej i młodzieżowej:<br />
wyświetlono wszystkie<br />
części Shreka, wzruszający<br />
francuski film Belle & Sebastien<br />
Nicolasa Vaniera oraz<br />
w cyklu Kids Corner najnowszego<br />
Transformersa, którego<br />
projekcja obudowana została<br />
wieloma atrakcjami przygotowanymi<br />
przez amerykańskiego<br />
dystrybutora i producenta<br />
filmu. W czasie festiwalu odbywały<br />
się także koncerty włoskich<br />
gwiazd muzyki pop (Alberto<br />
Pagnotta, Attilo Fonta-<br />
miksie. Całość sponsoruje –<br />
przede wszystkim – A.C.L.I.<br />
(katolickie związki zawodowe),<br />
a wszystko to organizuje<br />
sztab złożony z zaledwie dziesięciu<br />
wolontariuszy, na czele<br />
których stoi Sabrina Zanetti.<br />
Będzie ona gościem tegorocznej<br />
edycji Gdyni Dzieciom,<br />
organizowanej podczas<br />
naszego narodowego festiwalu<br />
z myślą o najmłodszych<br />
widzach.<br />
Fot. Cartoon Club-International Festival<br />
of Animation Cinema and Comics<br />
48 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
49
Historia festiwali<br />
Jerozolima<br />
Jerzy Płażewski<br />
Ważną cechą Międzynarodowego Festiwalu<br />
Filmowego w Jerozolimie jest to, że odbywa<br />
się w kraju odnotowującym najwyższy<br />
procent chodzących do kina widzów.<br />
tyści pochodzenia żydowskiego,<br />
albo które zajmują się tematyką<br />
żydowską. Stąd zabiega<br />
on szczególnie o wszelkie<br />
filmowe odniesienia do Holokaustu,<br />
a także problematyki<br />
antysemityzmu w ogóle. W roku<br />
2013 specjalną nagrodę<br />
prezesa Yad Vashem otrzymało<br />
Pokłosie Władysława Pasikowskiego,<br />
nowe słowo w kwestii<br />
żydowskiej. Ale coraz liczniej<br />
pojawiają się tam również<br />
filmy realizowane przez Palestyńczyków,<br />
dobrze służące<br />
idei porozumienia między<br />
dwoma współżyjącymi narodami.<br />
Takim jest właśnie film,<br />
otwierający festiwal w lipcu<br />
2014 roku, Tańczący Arabowie,<br />
produkcji izraelskiej, ale<br />
w reżyserii Palestyńczyka Erana<br />
Riklisa.<br />
Pierwsza dyrektor festiwalu<br />
jerozolimskiego Lia van Leer<br />
ustąpiła dopiero w wieku lat 84,<br />
przekazując władzę obecnemu<br />
dyrektorowi Ibanowi de Vries.<br />
Główna nagroda nosi tu uroczyste<br />
miano Ducha Wolności,<br />
ale istnieje również wysoka nagroda<br />
ufundowana przez amerykańskiego<br />
filantropa Jacka<br />
Wolgina, przeznaczona dla najlepszego<br />
izraelskiego filmu roku.<br />
Natomiast międzynarodowa<br />
nagroda federacji krytyki<br />
FIPRESCI zastrzeżona jest wyłącznie<br />
dla debiutanta.<br />
Dodać wypada, że Jerozolima<br />
nie jest jedynym w Izraelu<br />
festiwalem międzynarodowym.<br />
Obok niej poważną renomą<br />
cieszy się nadmorska<br />
Hajfa, młodsza o dwanaście<br />
lat. Ma charakter nieco bardziej<br />
międzynarodowy i włącza<br />
do konkursu filmy pokazane<br />
już na innych festiwalach.<br />
Fot. Marcin Makowski/Apple Film Production<br />
Pokłosie, reż. Władysław Pasikowski<br />
Festiwal rozpoczął działalność<br />
w maju 1984 roku.<br />
Dyrektorka Filmoteki<br />
Izraelskiej Lia van Leer rok<br />
wcześniej powołana została<br />
na jurora festiwalu w Cannes<br />
i to obudziło w niej pragnienie<br />
zorganizowania podobnej imprezy<br />
w Izraelu. Od razu jej inaugurację<br />
udało się zaaranżować<br />
na dużą skalę, skoro wzięli<br />
w niej udział m.in. Jeanne<br />
Moreau, Lilian Gish, Warren<br />
Beatty i John Schlesinger.<br />
Zdecydowano też, że w konkursie<br />
będą brać udział filmy<br />
jeszcze na innych festiwalach<br />
nie pokazywane. Oparcie lokalowe<br />
i kadrowe uzyskała Jerozolima<br />
w swej Filmotece. Festiwal<br />
wykazuje szczególne zainteresowanie<br />
filmami, które<br />
na całym świecie realizują ar-<br />
50 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
51
Polscy Filmowcy na Świecie<br />
Odwiedziny z nagrodą<br />
w Bułgarii<br />
Na 12. festiwalu filmów krótkometrażowych<br />
In The Palace<br />
(28 czerwca – 4 lipca) nagrodzono<br />
polski dokument w reżyserii<br />
Mateja Bobrika. To pierwsza<br />
zagraniczna nagroda dla<br />
tego dokumentu, zrealizowanego<br />
w ramach programu „Pierwszy<br />
Dokument” Studia Munka.<br />
Festiwal In The Palace odbywa<br />
się od 2003 roku w miejscowości<br />
Bałczik nad Morzem Czarnym<br />
i prezentuje filmy krótkometrażowe<br />
– animowane, dokumentalne<br />
i fabularne – o czasie<br />
trwania nieprzekraczającym 27<br />
minut. W tym roku, w międzynarodowym<br />
konkursie wzięły<br />
udział aż cztery polskie filmy.<br />
Oprócz Odwiedzin, które otrzymały<br />
nagrodę dla najlepszego<br />
filmu dokumentalnego, pokazano<br />
także: Żar Bartosza Kruhlika,<br />
Toto Zbigniewa Czapli<br />
i Gdzie ja Arjuna Talwara.<br />
Polacy nagrodzeni<br />
na MFF w Locarno<br />
Podczas 67. MFF w Locarno<br />
(6-16 sierpnia), nagrodę specjalną<br />
za całokształt twórczości<br />
przyznano Romanowi Polańskiemu.<br />
Pokazano jego<br />
ostatni film Wenus w futrze,<br />
jednak sam reżyser na festiwalu<br />
się nie pojawił. W programie<br />
tegorocznej edycji znalazły<br />
się ponadto trzy polskie filmy.<br />
W konkursie międzynarodowym<br />
sekcji filmów krótkometrażowych<br />
Pardi di domani/<br />
Leopards of Tomorrow zaprezentowano<br />
– z sukcesem –<br />
Matkę Ziemię Piotra Złotorowicza,<br />
zrealizowaną w Szkole<br />
Filmowej w Łodzi. W sekcji<br />
La Semaine de la Critique<br />
(wyróżnienie Jury Młodych)<br />
zwyciężył film 15 stron świata<br />
Zuzanny Solakiewicz. W konkursie<br />
Cineasti del Presente<br />
– dla debiutów i drugich filmów<br />
– pokazano, nakręcony<br />
w Polsce, obraz Arizona w mojej<br />
głowie Matthiasa Husera.<br />
W tej polsko-szwajcarskiej koprodukcji<br />
wystąpili m.in. Eryk<br />
Lubos i Krzysztof Kiersznowski.<br />
Obok konkursów i pokazów<br />
filmowych, w ramach festiwalu,<br />
odbyły się warsztaty<br />
dla młodych filmowców i krytyków<br />
filmowych. Wśród 25<br />
twórców z całego świata, w zajęciach<br />
tegorocznej edycji Summer<br />
Filmmakers Academy,<br />
udział wziął Krzysztof Skonieczny,<br />
reżyser nagrodzonego<br />
w Koszalinie pełnometrażowego<br />
debiutu Hardkor<br />
Disko. Kolejnym polskim akcentem<br />
był prestiżowy udział<br />
w jury Europa Cinemas – Małgorzaty<br />
Kuzdry – szefowej poznańskiego<br />
kina Muza.<br />
Ida, reż. Paweł Pawlikowski<br />
Hipopotamy i Łaźnia<br />
triumfują na Cyprze<br />
W programie konkursowym<br />
13. cypryjskiego festiwalu filmów<br />
animowanych Countryside<br />
Animafest (17-20 lipca),<br />
znalazły się dwa polskie filmy,<br />
które zachwyciły jury i publiczność.<br />
Grand Prix wywalczył<br />
obraz Piotra Dumały Hipopotamy,<br />
a specjalne wyróżgo.<br />
W artystycznym pojedynku<br />
zmierzą się trzy filmy. Oprócz<br />
Idy są to: Class Enemy słoweńskiego<br />
reżysera Roka Bičeka<br />
oraz – prezentowany podczas<br />
ostatniego MFF w Cannes<br />
(sekcja Quinzaine des Réalisateurs)<br />
– Girlhood francuskiej<br />
reżyserki Céline Sciammy. Celem<br />
Nagrody LUX Parlamentu<br />
Europejskiego jest promowanie<br />
wybitnego europejskiego<br />
kina oraz pobudzanie debaty<br />
o wartościach europejskich<br />
i aktualnych problemach społecznych.<br />
Werdykt będzie ogłoszony<br />
w Strasburgu 17 grudnia.<br />
Zabicie ciotki wygrywa<br />
na Ukrainie<br />
Na zakończonym 27 lipca<br />
7. Festiwalu Wiz-Art we Lwowie,<br />
Grand Prix międzynarodowego<br />
konkursu filmów krótkometrażowych<br />
trafiło do Mateusza<br />
Głowackiego za film<br />
Zabicie ciotki. To obraz dyplomowy<br />
reżysera, który ukończył<br />
studia na Wydziale Radia<br />
i Telewizji Uniwersytetu<br />
Śląskiego w Katowicach.<br />
Film był jedynym polskim filmem<br />
w konkursowym zestatomiast,<br />
dwie nagrody przyznano<br />
polsko-armeńskiej koprodukcji<br />
Studia Munka –<br />
Mleczny brat w reżyserii Vahrama<br />
Mkhitaryana. Film zdobył<br />
Golden Apricot w kategorii<br />
Krótkometrażowych Filmów<br />
Fabularnych oraz Specjalną<br />
Nagrodę za Najlepszy<br />
Scenariusz im. Hranta Matevosyana.<br />
Trzeba jeszcze<br />
dodać, że widzowie festiwalu<br />
mogli obejrzeć w programie<br />
dwie inne produkcje ze<br />
Studia Munka: Psubrata Marii<br />
Zbąskiej oraz Gry Macieja<br />
Marczewskiego.<br />
Fot. Solopan<br />
Fot. FFA Animator<br />
jów w amerykańskich kinach<br />
w 2014 roku. Obraz Pawlikowskiego<br />
zarobił więcej niż Locke<br />
z Tomem Hardym (1,3 mln<br />
dolarów wpływu), Imigrantka<br />
z Marion Cotillard (2 mln dolarów),<br />
Veronica Mars z Kristen<br />
Bell (3,3 mln dolarów). Wreszcie<br />
Ida pokonała tegorocznego<br />
laureata Oscara w kategorii<br />
Najlepszy Film Nieanglojęzyczny<br />
– Wielkie piękno Sorrentino,<br />
który będąc dystrybuowanym<br />
w Stanach Zjednoczonych jesienią<br />
2013 roku, zarobił 2,8 mln<br />
dolarów.<br />
Polacy na Ex Oriente<br />
Do udziału w Ex Oriente Film<br />
zgłoszono 53 projekty z 20 krajów.<br />
Najwięcej zgłoszeń napłynęło<br />
z Polski. W tegorocznej<br />
edycji imprezy rozwijanych<br />
będzie dwanaście projektów,<br />
z czego aż cztery to polskie<br />
produkcje lub koprodukcje.<br />
Są to: Pierwszy Polak na<br />
Marsie – reżyseria: Agnieszka<br />
Elbanowska, produkcja: Square<br />
Film Studio Ltd; Biegacze – reżyseria:<br />
Łukasz Borowski, produkcja:<br />
Wajda Studio; Fryzjerki<br />
Ida w ścisłym finale<br />
LUX PRIZE 2014<br />
Film Pawła Pawlikowskiego<br />
znalazł się w finałowej trójce,<br />
która powalczy o prestiżową,<br />
doroczną Nagrodę Filmową<br />
Parlamentu Europejskieprzygraniczne<br />
– reżyseria: Igor<br />
Chojna, produkcja: Hanfgarn<br />
& Ufer Filmproduktion GbR<br />
(Niemcy), Lava Films (Polska),<br />
Hiszpania; Nowa krew – reżyseria:<br />
Paweł Ziemilski, produkcja:<br />
NUR (Polska), Islandia. Ex<br />
Oriente Film to warsztaty, których<br />
celem jest pomoc w produkcji<br />
oraz finansowaniu filmów<br />
dokumentalnych z Europy<br />
Środkowej oraz Wschodniej.<br />
Skierowane są zarówno do<br />
reżyserów jak i do producentów.<br />
Warsztaty podzielone zostały<br />
na trzy sesje odbywające<br />
się w lipcu i październiku 2014<br />
oraz marcu 2015. Pierwsza sesja<br />
odbyła się pod koniec lipca<br />
w chorwackiej Rijece.<br />
Łaźnia, reż. Tomek Ducki<br />
Efekt domina i Mleczny<br />
brat nagrodzone<br />
w Armenii<br />
Na 11. MFF Golden Apricot<br />
w Erewaniu (13-20 lipca) film<br />
Efekt domina w reżyserii Elwiry<br />
Niewiery i Piotra Rosołowskiego<br />
zdobył w Konkursie<br />
Dokumentalnym festiwalu<br />
drugie miejsce i nagrodę<br />
Silver Apricot. W Panoramie<br />
Filmu Armeńskiego nanienia<br />
otrzymała Łaźnia Tomka<br />
Duckiego. Tegoroczna edycja<br />
festiwalu, jak co roku zgromadziła<br />
dużą widownię, która<br />
miała okazję obejrzeć najnowsze,<br />
niezależne filmy animowane<br />
zrealizowane na całym<br />
świecie. Podczas czterech<br />
dni projekcji na festiwalu zaprezentowano<br />
ponad 50 filmów,<br />
w tym programy specjalne<br />
przygotowane przez łódzki<br />
Se-ma-for, holenderski festiwal<br />
filmów animowanych HAFF<br />
czy festiwal filmów animowanych<br />
w Ottawie.<br />
Ida pokonała oscarowe<br />
Wielkie piękno<br />
Film Pawła Pawlikowskiego cieszy<br />
się w USA wyższymi wpływami<br />
niż, nagrodzony przez<br />
Amerykańską Akademię Sztuki<br />
i Wiedzy Filmowej, obraz Paolo<br />
Sorrentino. W 12. tygodniu<br />
wyświetlania wpływy Idy to już<br />
3,341 mln dolarów. Film na koniec<br />
lipca plasował się na 78.<br />
miejscu największych przebowieniu<br />
festiwalu. Warto wspomnieć,<br />
że w programie znalazł<br />
się także specjalny pokaz polskich<br />
filmów przygotowany<br />
przez organizatorów festiwalu<br />
Short Waves. Widzowie obejrzeli<br />
siedem polskich filmów<br />
m.in.: Nieprawdopodobnie elastycznego<br />
człowieka Karoliny<br />
Specht, Żar Bartosza Kruhlika<br />
czy 128. Szczur Jakuba Pączka.<br />
Łaźnia zwycięża<br />
w Meksyku<br />
Film Tomka Duckiego wygrał<br />
międzynarodowy konkurs<br />
podczas 7. edycji festiwalu<br />
filmów animowanych<br />
ANIMASIVO w Meksyku.<br />
W tym roku o miano najlepszego<br />
obrazu ubiegało się 51<br />
filmów z całego świata. Wśród<br />
nich aż pięć polskich animacji<br />
– oprócz wspomnianej Łaźni<br />
Duckiego także Ex Animo<br />
Wojciecha Wojtkowskiego,<br />
Gruby i Chudy Aleksandry<br />
Brożyny, Kołysanka konopna<br />
Sylwii Kubus oraz Katachi<br />
duetu Kijek/ Adamski. Dodatkowo<br />
warto wspomnieć o zrealizowanym<br />
w koprodukcji<br />
polsko-brytyjskiej filmie Natalii<br />
Dziedzic Łakomstwa Endemita.<br />
Ogrodnik i Dziędziel<br />
nagrodzeni w Bułgarii<br />
Dawid Ogrodnik oraz Marian<br />
Dziędziel zostali laureatami<br />
nagród specjalnych podczas<br />
festiwali filmowych w Starej<br />
Zagorze i w Warnie. Podczas<br />
2. edycji MFF Nowego Kina<br />
Europejskiego „Złota Lipa”,<br />
odbywającego się w dniach<br />
31 maja – 4 czerwca w mieście<br />
Stara Zagora, nagrodę dla najlepszego<br />
aktora otrzymał Dawid<br />
Ogrodnik za rolę w filmie<br />
Chce się żyć Macieja Pieprzycy.<br />
Ten festiwal w Bułgarii jest<br />
jedynym w tym kraju wydarze-<br />
52 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
53
Polscy filmowcy na świecie<br />
niem, prezentującym współczesne<br />
kino europejskie. Kreacja<br />
w filmie Piąta pora roku<br />
Jerzego Domaradzkiego, przyniosła<br />
natomiast nagrodę za<br />
najlepszą rolę męską Marianowi<br />
Dziędzielowi. Aktor został<br />
wyróżniony podczas 22. MFF<br />
„Miłość jest szaleństwem”<br />
w Warnie. Wydarzenie miało<br />
charakter konkursowy i objęło<br />
trzynaście wyselekcjonowanych<br />
filmów, wyprodukowanych<br />
w ciągu ostatnich dwóch<br />
lat, o tematyce miłosnej.<br />
Polskie dokumenty<br />
zawojowały Estonię<br />
W gronie laureatów 28. Międzynarodowego<br />
Festiwalu Filmów<br />
Dokumentalnych i Antropologicznych<br />
w Pärnu (14-27 lipca)<br />
znalazły się aż cztery rodzime<br />
tytuły. Abu Haraz Macieja<br />
Drygasa otrzymał Nagrodę dla<br />
Najlepszego Filmu o Przetrwaniu<br />
Ludności Rdzennej, Przywódcy<br />
Pawła Ferdka zdobyli Nagrodę<br />
dla Najlepszego Filmu<br />
dla Dzieci, natomiast Nagroda<br />
dla Najlepszego Autoportretu<br />
powędrowała do, pozostających<br />
w dialogu ze sobą, dokumentów:<br />
Ojciec i syn Pawła Łozińskiego<br />
oraz Ojciec i syn w podróży<br />
Marcela Łozińskiego.<br />
Małe stłuczki<br />
nagrodzone w Giffoni<br />
Film Aleksandry Gowin i Ireneusza<br />
Grzyba otrzymał nagrodę<br />
specjalną na 44. Międzynarodowym<br />
Festiwalu Filmowym<br />
Giffoni we Włoszech (18-27 lipca).<br />
Małe stłuczki były pokazywane<br />
w sekcji konkursowej 18+.<br />
Film otrzymał nagrodę British<br />
Film Institute Certificate. W tej<br />
samej sekcji widzowie mogli<br />
zobaczyć również Obietnicę<br />
w reżyserii Anny Kazejak. Oba<br />
filmy były współfinansowane<br />
przez PISF. MFF Giffoni odbywa<br />
się od 1971 roku we włoskiej<br />
miejscowości Giffoni Valle Piana.<br />
Jego celem jest promocja<br />
wartościowego kina dla dzieci<br />
i młodzieży.<br />
Lech Majewski<br />
Lech Majewski jurorem<br />
i laureatem<br />
Znany polski reżyser Lech<br />
Majewski był przewodniczącym<br />
jury na najstarszym festiwalu<br />
włoskich filmów dokumentalnych<br />
– 21. Rassegna<br />
Del Documentario Premio Libero<br />
Bizzari w San Benedetto<br />
del Tronto (21-26 lipca). Należy<br />
nadmienić, że w poprzednich<br />
edycjach, składom jurorskim<br />
przewodzili m.in.: Michelangelo<br />
Antonioni, Pier<br />
Paolo Pasolini, czy Lucchino<br />
Visconti, co niewątpliwie<br />
świadczy o ogromnym zaufaniu<br />
i uznaniu włoskich organizatorów<br />
dla polskiego twórcy.<br />
Majewski ponadto, na zakończenie<br />
festiwalu, został<br />
uhonorowany nagrodą za całokształt<br />
twórczości Premio<br />
Una Vita Per Le Arti.<br />
Fot. Archiwum prywatne Lecha Majewskiego<br />
Polskie filmy z szansą<br />
na światową nagrodę za<br />
muzykę<br />
W tym roku w plebiscycie<br />
publiczności na nagrodę<br />
World Soundtrack Awards<br />
Public Choice Award biorą<br />
udział trzy polskie filmy:<br />
W imię..., reż. Małgośka Szumowska,<br />
autorzy muzyki –<br />
Paweł Mykietyn i Adam Walicki;<br />
Kongres, reż. Ari Folman,<br />
autor muzyki – Max<br />
Richter; Wenus w futrze,<br />
reż. Roman Polański, autor<br />
muzyki – Alexandre Desplat.<br />
Publiczność może głosować<br />
na najlepszą muzykę<br />
spośród ponad 120 filmów.<br />
Oprócz polskich produkcji<br />
na konkursowej liście znalazły<br />
się takie filmy jak: American<br />
Hustle, Don Jon, Godzilla,<br />
The Grand Budapest<br />
Hotel, Grawitacja, Ona, Nebraska,<br />
Tom czy Yves Saint<br />
Laurent. World Soundtrack<br />
Awards 2014 zostaną przyznane<br />
25 października podczas<br />
Film Fest Gent w Gandawie.<br />
Widzowie mogą głosować<br />
na stronie: www.worldsoundtrackacademy.com.<br />
Ida w Sarajewie<br />
Film w reżyserii Pawła Pawlikowskiego<br />
był pokazany na<br />
Sarajevo Film Festival, który<br />
odbywał się w dniach 15-23<br />
sierpnia w pozakonkursowej<br />
sekcji Kinoscope. Zaproszono<br />
do niej 21 najlepszych produkcji<br />
zrealizowanych przez doświadczonych<br />
i młodych reżyserów.<br />
Oprócz Idy widzowie<br />
obejrzeli również takie filmy,<br />
jak: Boyhood Richarda Linklatera,<br />
Tourist Rubena Östlunda<br />
czy Le Meraviglie Alice<br />
Rohrwacher.<br />
Rodzime projekty na<br />
Baltic Sea Forum<br />
Wśród 24. wybranych projektów,<br />
które zostały zaprezentowane<br />
podczas 18. Forum Dokumentu<br />
Baltic Sea w Rydze<br />
w dniach 3-7 września, znalazły<br />
się trzy propozycje z Polski:<br />
Geniusz na żądanie, reż.<br />
i prod. Aleksandra i Mirosław<br />
Skowron, Birdwatching,<br />
reż. i prod. Katarzyna Trzaska,<br />
Staring at The Sun, reż.<br />
i prod. Maciek Hamela. Obok<br />
polskich projektów do udziału<br />
w forum zakwalifikowały<br />
się projekty z Belgii, Danii,<br />
Finlandii, Francji, Gruzji,<br />
Niemiec, Rosji, Szwecji, Wielkiej<br />
Brytanii, Estonii, Łotwy<br />
i Litwy.<br />
Polskie filmy<br />
na Słowacji<br />
W dniach 6-8 sierpnia, na festiwalu<br />
4 Elementy w Bańskiej<br />
Szczawnicy na Słowacji,<br />
pokazano dwa polskie<br />
filmy. Publiczność obejrzała<br />
obraz Marcela Łozińskiego<br />
Jak to się robi, a obecny<br />
na festiwalu reżyser, poprowadził<br />
również wykład mistrzowski.<br />
Drugim polskim<br />
filmem była Drogówka Wojtka<br />
Smarzowskiego. Projekcje<br />
odbyły się w ramach jednego<br />
z najstarszych pozakonkursowych<br />
pokazów filmowych<br />
odbywających się<br />
na Słowacji. Widzowie mieli<br />
okazję zobaczyć filmy krajowe<br />
i zagraniczne, które nie<br />
były dystrybuowane w słowackich<br />
kinach.<br />
Łaźnia wygrywa<br />
w Kosowie<br />
Animacja Tomka Duckiego<br />
zdobyła główną nagrodę na,<br />
odbywającym się w dniach<br />
5-10 sierpnia, Międzynarodowym<br />
Festiwalu Filmów Animowanych<br />
w mieście Peja<br />
w Kosowie. Łaźnia wyprodukowana<br />
została przez warszawskie<br />
Studio Miniatur Filmowych<br />
i Peek and Boo.<br />
Wyróżnienie dla Flory<br />
i fauny<br />
Etiuda fabularna Piotra Litwina<br />
została wyróżniona na Festiwalu<br />
Filmów Krótkometrażowych<br />
„Alpinale”, odbywającym<br />
się w dniach 5-9 sierpnia<br />
w Nenzing w Austrii. Obraz<br />
Piotra Litwina został wyprodukowany<br />
przez Szkołę Filmową<br />
w Łodzi, Fixafilm, Mimis oraz<br />
MX35. To nie pierwszy międzynarodowy<br />
laur dla tego filmu,<br />
bo już wcześniej został on<br />
dostrzeżony i nagrodzony jako<br />
najlepszy film krótkometrażowy<br />
podczas Międzynarodowego<br />
Festiwalu Filmów Krótkometrażowych<br />
i Dokumentalnych<br />
w Ismailii w Egipcie.<br />
54 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
55
Produkcje/ Firmy/ Technologie: Kino za Rogiem<br />
Telewizja,<br />
internet,<br />
Z Grzegorzem<br />
Molewskim<br />
o Kinie za Rogiem<br />
rozmawia<br />
Marcin Zawiśliński<br />
tablet to nie kino<br />
Pierwsze Kino za Rogiem<br />
uruchomiono pod koniec<br />
2012 roku.<br />
Kino w Sklepie z Kanapkami<br />
powstało jako projekt pilotażowy<br />
w samym sercu Warszawy,<br />
przy Krakowskim Przedmieściu,<br />
czyli w ekstremalnym<br />
miejscu i ekstremalnym lokalu.<br />
Nie ma tam przecież społeczności<br />
lokalnej.<br />
To dlaczego je tam zaaranżowaliście?<br />
W tej okolicy jest mnóstwo<br />
urzędów państwowych, a naszym<br />
celem było wówczas pokazanie<br />
decydentom, że jest<br />
niezagospodarowane pole,<br />
nad którym warto się pochylić.<br />
Tym polem są pokazy filmowe<br />
dla małych grup ludzi<br />
(do 60 widzów). I w tym sensie<br />
sądzę, że to kino przy Krakowskim<br />
Przedmieściu spełniło<br />
swoją rolę. Nasz projekt wzbudził<br />
zainteresowanie. Po pewnym<br />
czasie zmienili się jednak<br />
właściciele wspomnianego lokalu,<br />
a nowi nie byli zainteresowani<br />
ideą, jaka od początku<br />
nam przyświeca.<br />
Co to za idea?<br />
Telewizja, internet i tablet nie<br />
są formami kontaktu z filmem<br />
kinowym. Dlatego od samego<br />
początku naszym priorytetem<br />
jest tworzenie miejsc do oglądania<br />
filmów w estetyce kinowej.<br />
Głównym adresatem naszych<br />
projektów są społeczności<br />
lokalne pozbawione kin, co<br />
nie znaczy, że pomijamy duże<br />
miasta, takie jak: Warszawa,<br />
Kraków czy Gdańsk.<br />
Półtora roku temu zakładał<br />
pan, że do końca 2013 powstanie<br />
kilkadziesiąt Kin za Rogiem,<br />
a w ciągu trzech lat dojdziecie<br />
do około tysiąca. Wszystko<br />
idzie zgodnie z planem?<br />
Nasze pierwotne założenia<br />
w sensie ilościowym nie<br />
uległy zasadniczej zmianie.<br />
Pierwsze kino pilotażowe uruchomiliśmy<br />
w ostatnim kwartale<br />
2012 roku. Dofinansowanie<br />
unijne nasz projekt uzyskał<br />
we wrześniu 2013.<br />
Jak to wygląda w innych województwach?<br />
Jesteśmy na etapie tworzenia<br />
rozwiązania modelowego. Nasze<br />
kina wzorcowe znajdują<br />
się już w województwach: dolnośląskim,<br />
kujawsko-pomorskim,<br />
opolskim, wielkopolskim,<br />
małopolskim i pomorskim.<br />
Docelowo w całym kraju<br />
do końca roku chcemy uruchomić<br />
50 kin. Wokół nich –<br />
od 2015 roku – zamierzamy<br />
tworzyć kolejne.<br />
Kiedy planujecie dobić do<br />
tysiąca?<br />
Do końca 2015 chcielibyśmy,<br />
aby takich kin w całej Polsce<br />
działało już 150. W kolejnych<br />
dwóch-trzech latach zamierzamy<br />
dojść do siedmiuset. A co<br />
będzie dalej, zobaczymy...<br />
Pokazujecie animacje, dokumenty<br />
i fabuły. Sięgacie również<br />
po krótkie metraże realizowane<br />
przez młodych<br />
twórców.<br />
Cały czas rozbudowujemy naszą<br />
bibliotekę filmową. Co ty-<br />
dzień dochodzi kilka nowych<br />
tytułów. Mamy podpisane<br />
umowy z czołowymi polskimi<br />
dystrybutorami oraz studiami<br />
filmowymi. Ze wszystkimi<br />
świetnie nam się współpracuje.<br />
Od samego początku naszej<br />
działalności współpracujemy<br />
ze Studiem Munka. Jesteśmy<br />
w kontakcie ze szkołami filmowymi<br />
w Gdyni i Łodzi. Zaczynamy<br />
też wprowadzać do biblioteki<br />
wybrane wydania Polskiej<br />
Kroniki Filmowej. Poza<br />
fabułami (filmami współczesnymi<br />
i klasyką po rekonstrukcji<br />
cyfrowej) posiadamy bogaty<br />
zestaw filmów dokumentalnych<br />
i filmów dla dzieci.<br />
Kino za Rogiem to jednak nie<br />
tylko pokazy filmowe.<br />
Nasz model opiera się na<br />
trzech filarach. Poza seansami<br />
kinowymi są to transmisje na<br />
żywo wydarzeń kulturalnych<br />
i sportowych oraz wynajem sal<br />
multimedialnych do celów indywidualnych.<br />
W tym roku Kino za Rogiem<br />
po raz pierwszy pojawiło się<br />
również na dwóch letnich festiwalach<br />
filmowych.<br />
Wymyśliliśmy formułę „Festiwalowe<br />
Kino za Rogiem”.<br />
Przetestowaliśmy ją na Lubuskim<br />
Lecie Filmowym w Łagowie,<br />
a inauguracji dokonaliśmy<br />
w Kazimierzu Dolnym i Janowcu<br />
nad Wisłą podczas Festiwalu<br />
Filmu i Sztuki „Dwa Brzegi”.<br />
Chcieliśmy w ten sposób pokazać,<br />
że przy użyciu stosunkowo<br />
prostych środków można uruchomić<br />
prawdziwe kino.<br />
Co charakterystyczne,<br />
w żadnej z tych trzech miejscowości<br />
nie ma kina.<br />
Ale „Festiwalowe Kina za Rogiem”<br />
sprawiły, że lokalne władze<br />
rozmawiają z nami o uruchomieniu<br />
takich kin.<br />
Z jakimi trudnościami zmaga<br />
się pan jeszcze przy wdrażaniu<br />
tego projektu?<br />
Sama idea spotyka się z pozytywnym<br />
odbiorem. Mimo to<br />
nadal w wielu małych miejscowościach<br />
przedstawiciele lokalnych<br />
władz obawiają się<br />
kosztów takiego przedsięwzięcia,<br />
a te – wbrew pozorom –<br />
wcale nie są dzisiaj wysokie.<br />
Grzegorz Molewski<br />
Fot. Szymon Pulcyn/SFP<br />
/<br />
CYKL ORGANIZOWANY PRZY WSPARCIU FINANSOWYM<br />
POLSKIEGO INSTYTUTU SZTUKI FILMOWEJ<br />
56 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014
Polscy Produkcje/ filmowcy Firmy/ na Technologie: świecie Nigeryjski Popiół i diament<br />
Produkcje/ Firmy/ Technologie: Nigeryjski Popiół i diament<br />
Fot. Filip Drożdż<br />
Takiego<br />
remake’u<br />
Zbigniew Cybulski w filmie Popiół i diament, reż. Andrzej Wajda<br />
jeszcze nie było<br />
O nowym Popiele i diamencie,<br />
powstającym na Czarnym<br />
Lądzie, z Moniką Derendą<br />
rozmawia Artur Zaborski<br />
Jan Simon, kadr z trailera filmu Popiół i diament, reż. Niji Akanni<br />
Skąd zainteresowanie<br />
Nigeryjczyków Popiołem<br />
i diamentem?<br />
Film trafił do Nigerii za sprawą<br />
Jana Simona, artysty wizualnego,<br />
który w swojej twórczości<br />
zajmuje się geografią<br />
kulturową. Przenosi ikony naszej<br />
kultury w inne strefy geograficzne<br />
i tam testuje, na ile<br />
są czytelne. Kiedy kilka lat<br />
wcześniej był w Nigerii, gdzie<br />
zetknął się z Nollywood, który<br />
ilościowo jest chyba największym<br />
rynkiem na świecie – według<br />
szacunków powstaje tam<br />
50 filmów tygodniowo. Nollywood<br />
jest oddolnym zjawiskiem,<br />
które ukształtowało się<br />
w latach 90. W tej chwili ten<br />
przemysł się profesjonalizuje,<br />
ale nadal większość twórców<br />
to domorośli filmowcy, którzy<br />
nie korzystają z tradycji filmowej,<br />
a raczej z zasady „zrób to<br />
sam”. Filmy adresowane są do<br />
tamtejszej publiczności, a ich<br />
popularność jest tak duża, że<br />
praktycznie wyparły kino hollywoodzkie.<br />
No i pojawił się<br />
pomysł, żeby tam przetestować<br />
dzieło polskiej kinematografii<br />
– Popiół i diament Andrzeja<br />
Wajdy.<br />
Dlaczego właśnie ten utwór?<br />
Popiół i diament reprezentuje<br />
dylemat rozliczenia z komunizmem.<br />
W zależności od tego,<br />
jak sami na ten okres polskiej<br />
historii patrzymy, tak też<br />
oceniamy bohaterów opowieści.<br />
Film stawia ciągle aktualne<br />
pytania dotyczące istoty<br />
Fot. Wiesław Zdort/SF Kadr/Filmoteka Narodowa<br />
komunizmu. Jan Simon zdecydował,<br />
że to jest właśnie<br />
film, który będzie dobrze reprezentował<br />
ten fragment naszej<br />
kultury. Chciał dać go do<br />
odczytania i twórczego przetworzenia<br />
ludziom, którzy nie<br />
są obarczeni naszym bagażem<br />
ideologicznym.<br />
Co Nigeryjczycy wiedzą<br />
o Polsce?<br />
Jest chyba tak samo, jak w Polsce<br />
– my nie wiemy o Afryce<br />
prawie nic, nie mamy pojęcia<br />
o ogromnej kulturze Nigerii,<br />
nie rozumiemy procesów,<br />
jakimi ona się rządzi. Podobnie<br />
w drugą stronę – Nigeryjczycy<br />
na temat Polski również<br />
nie mają żadnej wiedzy. Projekt<br />
Simona może się przysłużyć<br />
do zmiany takiego stanu<br />
rzeczy. Zakłada on powstanie<br />
dwóch filmów. Pierwszy to fabuła<br />
oparta na scenariuszu Jerzego<br />
Andrzejewskiego i Andrzeja<br />
Wajdy, a drugi to dokument<br />
opowiadający o procesie<br />
powstawania dzieła. Jesteśmy<br />
cały czas na etapie poszukiwania<br />
partnerów.<br />
Wiemy za to, że Nigeryjczycy<br />
mają specyficzny stosunek<br />
do kobiet. Zmaskulinizowani<br />
twórcy Nollywoodu<br />
traktowali cię poważnie?<br />
Nollywood to środowisko mężczyzn.<br />
Kobiety w Nigerii nie<br />
są jednak w opresyjnej sytuacji,<br />
jeśli chodzi o sprawy zawodowe,<br />
gorzej jeśli chodzi<br />
o sprawy społeczne. Kobieta<br />
wciąż musi dać mężczyźnie<br />
syna. Jeśli tego nie robi, matka<br />
mężczyzny może przyprowadzić<br />
do domu drugą żonę,<br />
która ma tego potomka dać.<br />
Mnie postrzegano jako partnera<br />
do ciekawego – lub kasowego<br />
– projektu. Nie miałam odczucia,<br />
żeby na tym poziomie<br />
traktowano mnie inaczej, niż<br />
w innych krajach.<br />
Jak wyglądał proces selekcji<br />
reżyserów?<br />
Najpierw były długie miesiące,<br />
kiedy przygotowywaliśmy<br />
się do wyjazdu. Nigdy wcze-<br />
śniej w Afryce nie byłam i nie<br />
wiedziałam, czego ani kogo<br />
mogę się spodziewać. Pojechaliśmy<br />
w ubiegłym roku i spędziliśmy<br />
tam niemal miesiąc.<br />
Naszym celem było znalezienie<br />
reżysera projektu. Korzystaliśmy<br />
z różnych źródeł – instytucji<br />
kultury, pytaliśmy reżyserów<br />
o innych twórców, itp.<br />
Poszczęściło nam się, bo dotarliśmy<br />
do śmietanki reżyserów<br />
nollywoodzkich, ale reprezentujących<br />
różne podejście<br />
do kina. Na naszej drodze<br />
pojawił się twórca kina akcji,<br />
który robi filmy taśmowo,<br />
w bardzo krótkim czasie, trafiliśmy<br />
na reżysera-intelektualistę,<br />
który kręci filmy tylko na<br />
taśmie 35 mm, a później wydaje<br />
je w Anglii, spotkaliśmy<br />
też reżysera filmów komercyjnych,<br />
popularnego za granicą.<br />
W końcu pojawił się Niji<br />
Akanni, który pracuje w Nollywood,<br />
jednak nie jest jego typowym<br />
przedstawicielem. Zna<br />
bowiem twórczość Wajdy, wykształcił<br />
się w szkole filmowej<br />
w Indiach, posługuje się językiem<br />
kina światowego. Każdemu<br />
z nich daliśmy do obejrzenia<br />
Popiół i diament, a po<br />
kilku dniach spotkaliśmy się<br />
z nimi i pytaliśmy o wrażenia<br />
oraz o to, czy są zainteresowani<br />
udziałem w projekcie. Każdy<br />
z nich chciał z nami pracować.<br />
Ale trzeba było wybrać jednego.<br />
Padło na Akanniego.<br />
Co o tym zadecydowało?<br />
W zależności od tego, jaką ci<br />
filmowcy mają strategię twórczą,<br />
taki film chcieli zrobić.<br />
Mógł więc powstać film sensacyjny<br />
czy traktat filozoficzny<br />
o uwikłaniu. Akanni poszedł<br />
w inną stronę. Zaczął się<br />
zastanawiać nad tym, w jakich<br />
realiach historycznych Nigerii<br />
akcja filmu mogłaby zostać<br />
umieszczona. Paralelą dla scenariusza<br />
miał być koniec wojny<br />
w Biafrze. Nigeria uzyskała<br />
niepodległość od brytyjskich<br />
kolonizatorów na początku<br />
lat 60. XX wieku. Jako młody<br />
kraj, który wcześniej nie był<br />
odrębnym bytem politycznym,<br />
zaczął borykać się z licznymi<br />
problemami wewnętrznymi.<br />
Wiele grup etnicznych, które<br />
wcześniej stanowiły osobne<br />
społeczeństwa, musiało<br />
teraz radzić sobie jako jedno<br />
państwo. Po kilku latach<br />
wybuchła wojna w Biafrze –<br />
grupa etniczna Igbo ogłosiła<br />
niezależność od Nigerii.<br />
Ich powstanie zostało krwawo<br />
stłumione, szacuje się, że<br />
w ciągu niespełna trzech lat<br />
zginęło około dwóch milionów<br />
ludzi. To w Nigerii ciągle<br />
nie przepracowana trauma.<br />
Twórcy boją się podejmować<br />
ten temat, żeby nie rozbudzić<br />
niepokojów społecznych.<br />
O ile w literaturze o wojnie<br />
w Biafrze się mówi, o tyle w filmie<br />
– nie.<br />
To efekt działania cenzury?<br />
Zazwyczaj, jak choćby w przypadku<br />
filmu Half of the Yellow<br />
Sun, który był pokazywany<br />
w Polsce na „AfryKamerze”.<br />
Reżyser miał przyjechać na zamknięcie<br />
festiwalu, ale odwołał<br />
wizytę, bo film został zablokowany<br />
w Nigerii. Powodem<br />
było tło historyczne, na<br />
którym rozgrywała się historia<br />
miłosna. Tym tłem była właśnie<br />
Biafra.<br />
Monika Derenda, Jan Simon, Igor Kłaczyński i Filip Drożdż<br />
Nie boisz się, że cenzura zablokuje<br />
wasz projekt?<br />
Ideą tego projektu jest danie<br />
wolnej ręki autorowi z Nigerii,<br />
więc od jego decyzji zależy,<br />
w jaki sposób podejdzie do tematu.<br />
Nie sądzę, żeby twórca<br />
tak szanowany w środowisku<br />
zrobił film, który zantagonizuje<br />
społeczeństwo. Ufam mu.<br />
Andrzej Wajda, realizując ten<br />
film, też musiał grać z cenzurą<br />
i posłużyć się językiem ezopowym.<br />
Wajda wie o tym pomyśle?<br />
Zanim przystąpiliśmy do pracy<br />
nad projektem, zwróciliśmy<br />
się do Andrzeja Wajdy, który<br />
dał nam zielone światło, pisząc,<br />
że sprawa jest głęboko słuszna<br />
i czeka na rezultaty tego pomysłu.<br />
Mamy więc jego aprobatę.<br />
Film będzie można oglądać<br />
w Nigerii i Polsce?<br />
Zależy nam na tym, żeby to<br />
nie był jedynie projekt badawczy.<br />
Chcemy, żeby trafił do widowni<br />
w Nigerii i w Polsce.<br />
W tej chwili w Nollywood dystrybucja<br />
skupiona jest głównie<br />
na rynku DVD, rozwija się też<br />
telewizja internetowa. Chcielibyśmy<br />
z tych możliwości<br />
skorzystać i pokazywać film<br />
w Polsce. Ale na razie za wcześnie<br />
na takie rozmowy.<br />
Fot. Monika Derenda<br />
58 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
59
Produkcje/ Firmy/ Technologie: Filmowe regiony<br />
Produkcje/ Firmy/ Technologie: Legalna Kultura<br />
Łódź Film<br />
Commission<br />
Część 3: Łodzią do Gdyni<br />
Anna Wróblewska<br />
dr Katarzyna Błeszyńska*<br />
Prawo przedruku<br />
Co prawda film Marynarz w Łodzi Marcina<br />
Latałły dopiero powstaje, ale nawet bez<br />
morskich służb mundurowych łódzka<br />
ekipa z powodzeniem dopłynęła w tym<br />
roku do portu Gdynia.<br />
W<br />
tym roku w Konkursie<br />
Głównym gdyńskiego<br />
festiwalu<br />
Łódź Film Commission pokaże<br />
aż trzy filmy, które powstały<br />
z udziałem finansowym i organizacyjnym<br />
miasta Łodzi.<br />
Przypomnijmy, że zarówno<br />
fundusz filmowy, jak i komisja<br />
działają w strukturach Urzędu<br />
Miasta Łodzi, które de facto<br />
staje się stroną producencką<br />
tych przedsięwzięć.<br />
Miasto 44 Jana Komasy<br />
pierwsi widzowie obejrzeli już<br />
wcześniej na Stadionie Narodowym<br />
w trakcie obchodów<br />
70. rocznicy wybuchu Powstania<br />
Warszawskiego. Jednym<br />
z premierowych filmów Konkursu<br />
Głównego będzie Obywatel<br />
Jerzego Stuhra. Bohater<br />
nowego filmu twórcy Historii<br />
miłosnych, leżąc po wypadku<br />
na łóżku szpitalnym, przypomina<br />
sobie sceny z przeszłości.<br />
W jego losie, jak w soczewce,<br />
odbija się powojenna historia<br />
Polski. Kolejnym, długo<br />
oczekiwanym filmem są Sąsiady<br />
Grzegorza Królikiewicza.<br />
To opowieść o mieszkańcach<br />
ubogiej łódzkiej famuły<br />
byłej fabryki, stojącej naprzeciwko<br />
centrum handlowego,<br />
nowoczesnego muzeum i eleganckiego<br />
hotelu. Jak tłuma-<br />
czą twórcy filmu – to portret<br />
ludzi wykluczonych z kultury,<br />
z głównych nurtów życia społecznego,<br />
żyjących na marginesie<br />
rzeczywistości. Zarówno<br />
Grzegorz Królikiewicz, jak<br />
i Jerzy Stuhr, zdobyli już najwyższe<br />
polskie trofeum festiwalowe<br />
– Złote Lwy – pierwszy<br />
za Przypadek Pekosińskiego,<br />
drugi za Historie miłosne. Jak<br />
pójdzie im tym razem, przekonamy<br />
się już 20 września, podczas<br />
festiwalowej gali w gdyńskim<br />
Teatrze Muzycznym.<br />
Warto wspomnieć również<br />
o filmie, który znalazł się w nowej<br />
– wymyślonej przez Michała<br />
Oleszczyka, dyrektora<br />
artystycznego festiwalu –<br />
sekcji Inne Spojrzenie. Małe<br />
stłuczki Aleksandry Gowin<br />
i Ireneusza Grzyba bardzo ciepło<br />
zostały przyjęte na tegorocznym<br />
festiwalu „Młodzi<br />
i Film” w Koszalinie, podobnie<br />
zresztą jak Druciki, poprzedni<br />
film tej pary.<br />
Zeszłoroczny gdyński festiwal<br />
okazał się dla Łodzi niezwykle<br />
szczęśliwy. Grand Prix<br />
zdobyła wówczas wyprodukowana<br />
przez łódzki Opus Film<br />
Ida, również wsparta przez<br />
Łódź Film Commission. Film<br />
Pawła Pawlikowskiego, twórcy<br />
od dawna cenionego w Sta-<br />
nach Zjednoczonych, idzie<br />
przez kolejne kraje i rynki<br />
dystrybucyjne jak burza. Ida<br />
cieszy się w USA wyższymi<br />
wpływami niż uhonorowane<br />
Oscarem Wielkie piękno Paolo<br />
Sorrentino. Wcześniej ten<br />
skromny dramat podbił Francję.<br />
Blisko pół miliona widzów<br />
czynią z Idy trzeci najpopularniejszy<br />
film w języku polskim,<br />
wyświetlany nad Sekwaną<br />
po 1<strong>94</strong>5 roku. Jak podkreśla<br />
analityk Serwisu Internetowego<br />
SFP Paweł Zwoliński,<br />
po sukcesie we Francji,<br />
Ida na różnych polach eksploatacji<br />
trafiła na 40 rynków,<br />
gdzie również cieszy się dużym<br />
powodzeniem. Obraz był<br />
przez wiele tygodni wysoko<br />
w zestawieniach box office’ów<br />
w takich krajach jak: Włochy,<br />
Hiszpania, Holandia, Belgia,<br />
Australia, Nowa Zelandia czy<br />
Niemcy. Czy sukcesy te nie<br />
oznaczają, że film Pawlikowskiego<br />
może być w tym roku<br />
polskim kandydatem do<br />
Mariusz Pudzianowski, Anna Mucha i Grzegorz Królikiewicz<br />
na planie filmu Sąsiady, reż. Grzegorz Królikiewicz<br />
Oscara, jednym z najmocniejszych<br />
od lat?<br />
W 2012 roku W ciemności<br />
Agnieszki Holland, film<br />
wsparty przez łódzki fundusz<br />
filmowy i Łódź Film Commission<br />
otrzymał zarówno Złote<br />
Lwy na gdyńskim festiwalu,<br />
jak i nominację do Oscara.<br />
Czy ten festiwal okaże się<br />
dla Łodzi równie szczęśliwy?<br />
Cóż, nagrody w sumie<br />
rzecz drugorzędna. Najważniejsze,<br />
że Łódź niezmiennie<br />
przyciąga twórców i producentów,<br />
że wciąż jest postrzegana<br />
przez filmowców jako znakomite<br />
miejsce kręcenia filmów,<br />
z różnorodnymi lokacjami,<br />
zapleczem, specjalistami,<br />
przychylnością miasta<br />
i najstarszym w Polsce, dobrze<br />
funkcjonującym funduszem<br />
filmowym oraz pierwszą w naszej<br />
historii komisją filmową,<br />
w której pracują ludzie pozytywnie<br />
„zakręceni” na punkcie<br />
zarówno filmu, jak i swojego<br />
miasta.<br />
Fot. Jacek Łukasiewicz/SF Kadr<br />
Kopiowanie na tzw. potrzeby prasowe<br />
stało się banalnie proste. Korzystanie<br />
z cudzej, rozpowszechnionej twórczości<br />
na zasadzie „kopiuj-wklej” w prasie drukowanej,<br />
a przede wszystkim w internecie,<br />
na wszelkiego rodzaju portalach stało się<br />
plagą. W dobie internetu nie trzeba wychodzić<br />
z domu, aby opracować „newsa”<br />
czy zebrać informacje do artykułu. Na jakich<br />
zasadach można legalnie korzystać<br />
w celach prasowych z artykułów stworzonych<br />
przez innych autorów?<br />
wizji: 1) już rozpowszechnione:<br />
a) sprawozdania o aktualnych<br />
wydarzeniach, b) aktualne artykuły<br />
na tematy polityczne, gospodarcze<br />
lub religijne, chyba<br />
że zostało wyraźnie zastrzeżone,<br />
że ich dalsze rozpowszechnianie<br />
jest zabronione, c) aktualne<br />
wypowiedzi i fotografie<br />
reporterskie. 2) krótkie wyciągi<br />
ze sprawozdań i artykułów,<br />
o których mowa w pkt. 1 lit.<br />
a) i b), 3) przeglądy publikacji<br />
i utworów rozpowszechnionych,<br />
4) mowy wygłoszone na<br />
publicznych zebraniach i rozprawach;<br />
nie upoważnia to jednak<br />
do publikacji zbiorów mów<br />
jednej osoby, 5) krótkie streszczenia<br />
rozpowszechnionych<br />
utworów”. Ustawa dopuszcza<br />
także możliwość rozpowszechniania<br />
wskazanych utworów<br />
w tłumaczeniu.<br />
Oczywiście przepisy o dozwolonym<br />
użytku są wyjątkami<br />
od bezwzględnych praw<br />
autorskich i w żadnym razie<br />
nie może być mowy o ich rozszerzającej<br />
wykładni. Tym<br />
istotniejszy wydaje się wobec<br />
powyższego cel przedstawionych<br />
ograniczeń, ujęty<br />
przez ustawodawcę jako „informacyjny”.<br />
Utwory dziennikarskie<br />
bardzo często realizują<br />
ten cel, a jednym z podstawowych<br />
zadań prasy jest urzeczywistnienie<br />
prawa obywateli<br />
do rzetelnej informacji. Dostrzeżenie<br />
przez ustawodawcę<br />
potrzeb o charakterze ogólnospołecznym,<br />
a wśród nich<br />
wymóg sprawnego przepływu<br />
informacji o istotnych, aktualnych<br />
wydarzeniach o charakterze<br />
gospodarczym, politycznym<br />
czy kulturalnym, były<br />
podstawą do stworzenia regulacji<br />
ograniczających prawa<br />
autora. Wyłączne prawo autora<br />
doznaje zatem z mocy ustawy<br />
określonych ograniczeń,<br />
które spowodowane są istnieniem<br />
nadrzędnych racji społecznych<br />
i są przejawem prowadzonej<br />
przez państwo polityki<br />
informacyjnej i kulturalnej<br />
zagwarantowanej obywatelom<br />
konstytucyjnie. Owo<br />
Korzystanie w celach informacyjnych<br />
z już<br />
rozpowszechnionych<br />
utworów jest zarezerwowane<br />
wyłącznie dla prasy, radia i telewizji.<br />
Definicja prasy w świetle<br />
przepisów prawa prasowego<br />
jest bardzo szeroka i obejmuje<br />
przekaz w różnych formach:<br />
radiowych, telewizyjnych,<br />
a także internetowych,<br />
przy czym w Polsce działalność<br />
prasowa wymaga rejestracji<br />
w sądzie okręgowym,<br />
właściwym dla siedziby redakcji.<br />
Tym samym zarejestrowanie<br />
np. portalu internetowego<br />
jako prasy statuuje działalność<br />
prasową i możliwość korzystania<br />
z tzw. prawa przedruku.<br />
W celu ułatwienia działalności<br />
prasy, dla zapewnienia<br />
swobodnego przepływu informacji,<br />
art. 25 prawa autorskiego<br />
przewiduje, iż „wolno rozpowszechniać<br />
w celach informacyjnych<br />
w prasie, radiu i teleograniczenie<br />
nie powinno odbywać<br />
się kosztem zasługujących<br />
na ochronę praw twórców,<br />
zarówno majątkowych,<br />
jak i niemajątkowych.<br />
Pewną rekompensatą za dozwolenie<br />
prawa przedruku jest<br />
przyznane autorowi ustawowo<br />
prawa do wynagrodzenia<br />
za korzystanie z utworów będących<br />
aktualnymi artykułami<br />
na tematy polityczne, gospodarcze<br />
lub religijne i aktualnymi<br />
wypowiedziami i fotografiami<br />
reporterskimi. Faktycznie<br />
owo prawo do wynagrodzenia<br />
bardzo często nie<br />
jest wypłacane ani uprawnionym<br />
redakcjom, ani autorom,<br />
mimo ogromnej skali przedruków.<br />
W związku z tym, redakcje<br />
coraz częściej zastrzegają<br />
sobie zakaz przedrukowywania<br />
artykułów, co powinno być<br />
wyraźnie oznaczone pod artykułem<br />
lub w stopce redakcyjnej.<br />
Na skutek takiego zastrzeżenia<br />
przedruk jest nielegalny<br />
bez wyraźnego porozumienia<br />
w tym zakresie z redakcją.<br />
*Autorka jest radcą prawnym i pisarką.<br />
Fot. Kuba Kiljan/SFP<br />
60 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
61
Opinie: Dzieje elipsy<br />
Opinie: Dzieje elipsy<br />
Fot. Krzysztof Wiktor/www.krzysztof.wiktor.eu<br />
Dzieje elipsy<br />
Dom zły, reż. Wojtek Smarzowski<br />
Mam wrażenie, że współczesny autor<br />
filmowy ma nieco zbyt wygórowane pojęcie<br />
o znajomości języka filmowego przez<br />
dzisiejszego widza. Tym tłumaczę brak w<br />
ostatnich dekadach poważnych dyskusji o<br />
rozwoju tego języka. Dyskusji, które mogłyby<br />
leżeć w interesie samych twórców,<br />
bardziej jeszcze niż w interesie widzów.<br />
Jerzy Płażewski<br />
Otóż pojawiły się niedawno<br />
dwa głośne filmy,<br />
pozornie bardzo<br />
odmienne, ale w gruncie rzeczy<br />
generujące tę samą polemikę<br />
– Post tenebras lux Carlosa<br />
Reygadasa i Holy Motors<br />
Leosa Caraxa. Wywołały dyskusję<br />
na temat sytuacji w języku<br />
filmu, dyskusję, jakiej<br />
w dziedzinie formy dawno nie<br />
prowadzono, a która zamierać<br />
nigdy nie powinna.<br />
Nowa dyskusja o języku<br />
filmu<br />
Postawię pewną tezę. Rzecz<br />
dla każdego miłośnika filmu<br />
oczywista, że przed Nową Falą<br />
narracja filmowa była inna<br />
niż obecnie. Gdyby nas zaprowadzono<br />
na dobry film, o którym<br />
nic nie wiemy i pokazano<br />
parę środkowych aktów, to bez<br />
większego trudu rozpoznalibyśmy,<br />
czy film jest wcześniejszy,<br />
czy późniejszy niż 400 batów<br />
François Truffauta. Ale na jakiej<br />
podstawie tak byśmy orzekli?<br />
Otóż wydaje się, że podstawowa<br />
różnica byłaby jedna.<br />
Opowiadający filmowiec,<br />
podobnie jak i pisarz, operuje<br />
elipsami, wyrzutniami. Pewne<br />
fragmenty akcji eliminuje,<br />
bo następny fragment czytelnie<br />
podpowiada widzowi, co<br />
w międzyczasie nastąpiło.<br />
Elipsy kino stosowało od<br />
zarania, by oszczędzać czas,<br />
nie zanudzać zbędnym gadulstwem.<br />
Ale w użytkowaniu<br />
elips następuje znamienna<br />
ewolucja. Najłatwiej się o niej<br />
przekonać obserwując interpunkcję.<br />
Im dalej w przeszłość<br />
kina, tym typowe elementy<br />
budowy utworu filmowego –<br />
przenikania i zaciemniania –<br />
stosowane były częściej. Gdy<br />
twórca zamierzył np. cofnąć<br />
akcję o rok, to zanim to zrobił,<br />
pokazywał wielki plan myślącego<br />
bohatera i dodatkowo<br />
Fot. Stowarzyszenie Nowe Horyzonty<br />
jeszcze zaciemniał obraz. Gdy<br />
z rozjaśnienia wyłaniał się nowy<br />
obraz, starszy o rok, nawet<br />
nieuważni widzowie nie tracili<br />
wątku. Wiedzieli, że coś zmajstrowano<br />
z chronologią.<br />
Ale tu mówimy o widzach<br />
starego stylu, którzy pierwszy<br />
kontakt z kinem mieli najczęściej<br />
w drugiej klasie szkoły<br />
podstawowej. Dziś, kiedy telewizor<br />
włączają dzieci prawie<br />
nie umiejące jeszcze mówić,<br />
które od maleńkiego oglądają<br />
domowe DVD – bywalcy<br />
kin współczesnych język filmu<br />
znają bez porównania lepiej<br />
niż pięćdziesiąt lat temu. Jeśli<br />
więc zostaniemy zaproszeni<br />
do określenia daty produkcji<br />
pokazanego nam filmu i widzimy,<br />
że przeskoków w czasie<br />
i przestrzeni jest dużo, że nie<br />
są prawie wcale sygnalizowane<br />
interpunkcją, a akcja posuwa<br />
się naprzód bez dłużyzn, to<br />
film bez wahań określimy jako<br />
współczesny.<br />
Pożytek i szkoda<br />
Ale w każdej nowej dążności<br />
można przeholować. W jakim<br />
momencie? To jasne: od chwili,<br />
w której zaczyna ona przynosić<br />
więcej szkody niż pożytku.<br />
Ale co jest pożytkiem<br />
w sztuce? Moderniści żądający<br />
przede wszystkim nowatorstwa<br />
mogą czuć się zaspokojeni,<br />
że „czegoś takiego<br />
jeszcze nie było”, że to po raz<br />
pierwszy… Nie sądzę, by ambitny<br />
twórca, pragnący zademonstrować<br />
swój stosunek do<br />
świata, mógł poczuć się zadowolony<br />
tym jedynie, że jest<br />
Holy Motors, reż. Leos Carax<br />
w czymś pierwszy. Musi być<br />
również przekonany, że jego<br />
nowatorstwo pozwala mu lepiej<br />
wyrazić dążenie do prawdy<br />
czy piękna, niż sposobami<br />
dotychczasowymi.<br />
Korzystając z postępującej<br />
dojrzałości widza w języku filmowym<br />
reżyser może więc<br />
stosować elipsy rozleglejsze,<br />
opuszczające większe partie<br />
narracji, które widz sam sobie<br />
dośpiewa. Ale czy nie obowiązują<br />
w tym dojrzewaniu żadne<br />
granice, wynikające z mechaniki<br />
ludzkiego umysłu? Czy<br />
nawet dociekliwy widz potrafi<br />
zawsze domyślić się, co w zamyśle<br />
twórcy połączyło scenę<br />
A ze sceną B? Czy nie straci<br />
kontenansu i czy zamiar twórcy<br />
do niego dotrze?<br />
Otóż oba wymienione wyżej<br />
filmy, argentyński Post tenebras<br />
lux i francuski Holy<br />
Motors (oba zatytułowane obcojęzycznie)<br />
w zastanawiający,<br />
bo niemal identyczny sposób<br />
przekraczają granice zrozumiałości<br />
elips. Żeby tego<br />
dowieść zanalizuję już nawet<br />
nie interesy widza, ale interesy<br />
samego twórcy. Przy czym<br />
chodzić mi będzie nie tylko<br />
o jego interes w postaci uzupełnienia<br />
brakującej fabuły,<br />
ale bardziej jeszcze – w postaci<br />
brakującej motywacji bohatera<br />
czy cech jego charakteru.<br />
Żadnemu z tych filmów nie<br />
odmawiam ciekawych aspiracji<br />
i oryginalnych pomysłów,<br />
żadnego jednak nie uznaję za<br />
udany. Odwrotnie niż np. Tadeusz<br />
Lubelski, który o jednym<br />
z nich (Holy Motors) pi-<br />
sze w „Ekranach”: „Precyzyjna<br />
konstrukcja, hipnotyczny<br />
rytm. Jak Francuzowi się udaje,<br />
to już naprawdę się udaje”.<br />
Niech to będzie pierwszy z cytatów<br />
dowodzących, że omawiany<br />
tu problem wywołał<br />
u krytyków zasadnicze różnice<br />
zdań, jakich od dawna nie notowano.<br />
Czy mamy być<br />
Oscarami?<br />
Weźmy więc najpierw Holy<br />
Motors, film, który już w tytule<br />
proklamuje ideę ruchu. Niebotycznie<br />
długa, biała limuzyna<br />
łączy jedenaście sekwencji, ale<br />
czysto mechanicznie. Za żadnym<br />
razem, gdy otwierają się<br />
jej drzwiczki, nie zgadujemy,<br />
kto nimi wysiądzie: stara żebraczka,<br />
płatny morderca czy<br />
kochanek szympansicy. Oczywiście<br />
Carax świadomie wykorzystał<br />
szczególną zdolność<br />
Denisa Lavanta do wymiany<br />
tożsamości (i mistrzostwo Floriana<br />
Sansona w charakteryzowaniu<br />
bohatera, pana Oscara).<br />
Ale jeśli każdą z jedenastu sekwencji<br />
można sobie wyobrazić<br />
rozbudowaną w samodzielny<br />
film, to nie sposób zgodzić<br />
się, że scenarzysta-reżyser Carax<br />
znalazł sposób na organiczne<br />
połączenie rozsypanych<br />
efektów.<br />
Bo oczywiście, głównym<br />
łącznikiem fabuły są działania<br />
pana Oscara. Niestety, nie<br />
udało się Caraxowi ani przekonująco<br />
wymyślić komu<br />
i w jakim celu bohater służy,<br />
ani co jego samego do działania<br />
pobudza. Reżyser zdaje sobie<br />
sprawę, że całkiem uchylić<br />
się od wyjaśnień nie może,<br />
ale wyjaśnienia proponuje nieadekwatne.<br />
Wprowadza osobę<br />
Szefa (trudny do rozpoznania<br />
Michel Piccoli), doradzającego<br />
podwładnemu, by kupił<br />
sobie dobry rewolwer. Jeśli<br />
ma być Najwyższym Rozkazodawcą,<br />
zsyłającym najbardziej<br />
niespodziewane dopusty losu,<br />
to reżyserowi nie udało się<br />
wyposażyć go w jakiś przekonujący<br />
zespół dziesięciu przykazań,<br />
tłumaczący jego Racje.<br />
Może i sam Szef wyczuwa wątłość<br />
tych Racji, bo obawia się,<br />
że coraz widoczniej zmęczony<br />
Oscar może odmówić mu posłuszeństwa.<br />
Bada go:<br />
– „No to co cię skłania do<br />
działań?”<br />
– „Piękno tych aktów!”<br />
Zaiste, „piękno” łatwo realizuje<br />
się tu w pożeraniu cudzych<br />
dolarów, odgryzaniu paluszka<br />
fotografce prasowej<br />
i szarpaniu zębami cmentarnych<br />
bukietów. Jeśli to my, widzowie,<br />
mamy być Oscarami,<br />
przyjmującymi bez szemrania<br />
zlecenia Szefów, to odwoływanie<br />
się w tych przypadkach do<br />
piękna jest – przepraszam –<br />
zawracaniem głowy.<br />
Aprobujący Caraxa Piotr<br />
Kletowski na łamach „Kina”<br />
pisze, że film „zrywa fabularne<br />
alibi, niweluje… szkielet fabularny,<br />
tworzy film w o l n y<br />
(podkr. P.K.), w którym jedynym<br />
ograniczeniem jest wyobraźnia<br />
twórcy”. Tak, to prawda,<br />
zrywanie fabularnej konsekwencji<br />
prowadzi do tego – jak<br />
to określiła Malwina Grochowska<br />
w Filmweb, że „dziwne postaci<br />
robią niewytłumaczalne<br />
rzeczy”. Widz nie zgaduje<br />
i nie ma zgadywać, jak pan<br />
Oscar zachowa się za chwilę.<br />
Ewa Szponar w „Ekranach”<br />
trafnie zauważa, że „następstwo<br />
obrazów bardziej niż logika<br />
rządzi się prawem sennych<br />
skojarzeń”. Zgoda. Tylko<br />
dopowiedzmy jeszcze następne<br />
zdanie. Sny śnimy bezwiednie,<br />
filmy robimy świadomie!<br />
Gdy się nam przyśni, że<br />
napisaliśmy genialny poemat,<br />
nikt nie będzie miał nam tego<br />
za złe. Jeśli to samo będziemy<br />
rozgłaszać na jawie, to najbardziej<br />
oczywista będzie prośba<br />
o zacytowanie tego poematu.<br />
Odpowiedzialność! Za sny<br />
odpowiedzialni nie jesteśmy.<br />
Czy wolność tworzenia (śladami<br />
sennych skojarzeń Caraxowych)<br />
ma być wolnością<br />
od odpowiedzialności? Czy<br />
wolność polega na negowaniu<br />
oczywistych konsekwencji<br />
czynów? Kiedy od śmierci<br />
po morderczym ciosie w szy-<br />
62 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
63
Opinie: Dzieje elipsy<br />
Opinie: Dzieje elipsy<br />
Fot. Krzysztof Wojciewski/Syrena Films<br />
Agata Buzek i Marcin Dorociński w filmie Rewers, reż. Borys Lankosz<br />
ję natychmiast się zmartwychwstaje?<br />
Kiedy gotową do samobójstwa<br />
kobietę można uratować<br />
prostym: „Jest coś, czego<br />
o nas nie wiesz”, ale się tego<br />
nie mówi ani kobiecie, ani<br />
widzom? Kiedy nocny przejazd<br />
przez Avenue de l ‘Opéra<br />
można przenieść na barwny<br />
negatyw i skąpać Paryż w nieoczekiwanie<br />
żółtej poświacie?<br />
Czy elipsy, wyrzutnie, po użyciu<br />
pomysłowych sennych widziadeł<br />
nigdy-jeszcze-nie-pokazanych-w-kinie,<br />
nie mają<br />
być dyspensą od odpowiedzialności?<br />
Rodzajem okrzyku:<br />
Bóg nie istnieje, więc wszystko<br />
wolno!? „Sny są paliwem kina”<br />
– komentuje film Caraxa Edyta<br />
Jarząb w Portalu Filmowym.<br />
Ale czy powinny prowadzić do<br />
obudzenia, czy nie?<br />
Wyczuć smak kawioru<br />
O Post tenebras lux Carlosa<br />
Reygadasa na łamach „Kina”<br />
pisały Adriana Prodeus i Ola<br />
Salwa. Użyły zastanawiająco<br />
identycznych konkluzji. Pierwsza<br />
napisała o Reygadasie, że<br />
„stworzone przez niego obrazy<br />
Polskie elipsy<br />
Na szczęście w kinie polskim<br />
podobnie ekstremalnych przegięć<br />
nie obserwujemy (jeszcze?),<br />
ale nic nie uwalnia nas<br />
od konieczności obserwowania,<br />
czy nie zbliżamy się do ryzykownej<br />
granicy. Dlatego pozwolę<br />
sobie przytoczyć parę<br />
zastanawiających przykładów.<br />
I to umyślnie z filmów, które<br />
uważam za udane, gdyż właśnie<br />
w takich trzeba je uznawać<br />
nie za warsztatową pomyłkę,<br />
ale za świadomą decyzję<br />
twórcy.<br />
Akcja Rewersu Borysa Lankosza<br />
rozgrywa się w Warszawie<br />
we wczesnych latach 50.<br />
i kilkadziesiąt lat później. Podwójność<br />
warstw czasowych<br />
bardzo wcześnie zostaje zasygnowana<br />
odrębnym wtrętem<br />
kolorowego rozkładu przylotów<br />
na Okęciu, łatwo zauważalnym<br />
w tym czarno-białym<br />
filmie. To nic, że widzowie<br />
jeszcze nie wiedzą, co ów<br />
wtręt oznacza. Dalszymi kolorowymi<br />
wtrętami będą poinformowani,<br />
że bohaterka przyjechała<br />
na lotnisko przywitać<br />
kogoś bliskiego i że dzieje się<br />
to w wiele lat po głównym wydarzeniu.<br />
Ale ta kolorowa warstwa<br />
współczesna, zawierająca<br />
przesłanie filmu, pozostaje<br />
nieczytelna dla nie-warszawiaków,<br />
a zwłaszcza cudzoziemców.<br />
W ostatniej (kolorowej)<br />
scenie Sabina składa bukiet<br />
kwiatów przed płaskorzeźbą<br />
jakiegoś robotnika. Otóż dla<br />
pełnego zrozumienia tej sceny<br />
trzeba wiedzieć: po pierwsze,<br />
że chodzi o skrzydło Pałacu<br />
Kultury w Warszawie, a po<br />
drugie, że to na fundamenty<br />
tego gmachu rozkopano ziemię,<br />
w której bohaterka pochowała<br />
kości uśmierconego<br />
przez siebie kochanka-ubeka.<br />
Elipsa za rozległa dla szerokich<br />
widowni. W dodatku dotycząca<br />
nie zwykłego połączenia<br />
dwóch sekwencji fabuły,<br />
ale moralnej konkluzji filmu.<br />
Fabuła Domu złego Wojtka<br />
Smarzowskiego, pomijając<br />
wstęp, toczy się w dwóch<br />
warstwach czasowych – zimowywołują<br />
silne emocje”, gdy<br />
druga – że wywołują „głębokie<br />
filmowe przeżycie”. Otóż właśnie<br />
w emocjonalnym działaniu<br />
na widza styl obrany przez<br />
reżysera może mu najbardziej<br />
szkodzić. Wzmaganie emocji<br />
zależy od ilości zaangażowanych<br />
środków, gdy jeden oddziałuje<br />
na drugi, z którego<br />
wynika jeszcze silniej działający<br />
trzeci. Wyrzucanie spajających<br />
elementów, eliminowanie<br />
istotnych partii akcji osłabia<br />
przeżycia widza.<br />
Post tenebras lux ma być<br />
epopeją rodziny, która porzuca<br />
wielkie miasto, by osiedlić się<br />
na wsi. Ale co zniechęca Juana,<br />
głowę rodu, do egzystencji<br />
miejskiej? Elipsa, nie wiemy.<br />
Jaki jest program życiowy<br />
Juana na egzystencję wiejską?<br />
Elipsa, nie wiemy. Czym<br />
się tutaj Juan różni w zapatrywaniach<br />
z ojcem, z którym pozostaje<br />
w konflikcie? Elipsa.<br />
Co doprowadza go do stanu<br />
zapiekłej wściekłości, w którym<br />
morduje ukochanego<br />
psa? Elipsa. Co spowodowało,<br />
że morduje Jeana jego oddany<br />
wej i o cztery lata późniejszej,<br />
jesiennej. Utrzymanie przejrzystości<br />
fabuły tak wielowątkowej<br />
(14 postaci) wymagało<br />
skoncentrowanych zabiegów:<br />
utrzymania różnic klimatycznych,<br />
odmiennego uczesania<br />
bohatera, różnicy w porze<br />
dnia. Jednak zabiegiem głównym,<br />
bo dającym się stosować<br />
bez ograniczeń i dobrze postrzeganym<br />
przez widza, było<br />
użycie kolorów. A raczej odwrotnie<br />
– użycie wizji czarno-<br />
-białej do niektórych scen tego<br />
barwnego filmu. Gdy pojawia<br />
się pierwszy przeskok kolorystyczny<br />
mamy prawo przypuszczać,<br />
jak się to często zdarza,<br />
że sceny kolorowe będą<br />
oznaczać warstwę zimową roku<br />
1982, a czarno-białe – jesienną<br />
roku 1979. Szybko jednak<br />
okazuje się, że w obu warstwach<br />
występują obie formy<br />
barwności. Może więc, co także<br />
byłoby logiczne, warstwa kolorowa<br />
oznacza rzeczywistość<br />
obiektywną, a warstwa czarno-<br />
-biała – subiektywne widzenia<br />
rzeczywistości przez zootechnika<br />
Środonia, centralnego bohatera?<br />
Niestety, już przy drugim<br />
przeskoku barwnym widzimy<br />
na czarno-biało także twarz<br />
Środonia, a więc patrzy na niego<br />
obiektyw kamery, albo ktoś<br />
inny. Nie tylko więc kolorowspółpracownik<br />
Siódemka?<br />
Elipsa. To z filmu wyrzucono.<br />
Reygadas przyjechał do Polski<br />
z całym swym dorobkiem,<br />
którego dzieła wcześniejsze<br />
Japón, Bitwa w niebie i Ciche<br />
światło nie zawierają tak<br />
ryzykowanych eksperymentów<br />
z narracją. Zwłaszcza ten<br />
ostatni – rozegrany w środowisku<br />
amerykańskich menonitów,<br />
posługujących się zniekształconą<br />
niemczyzną – przekazywał<br />
widowni czytelnie<br />
specyfikę odrębnej filozofii bohaterów.<br />
Cóż stało się tym razem?<br />
W rozmowie z Urszulą<br />
Lipińską w „Ekranach” reżyser<br />
przewidując takie pytanie<br />
odpowiada: „W Post tenebras<br />
lux nie chodzi o odgadywanie<br />
co autor miał na myśli,<br />
tylko o wypełnienie tego filmu<br />
własną interpretacją”. Ba.<br />
Ale oczywiście, że chodzi! Gdy<br />
Reygadas włamuje w fabułę<br />
raptownie i całkiem niespodziewanie<br />
chłopięcą drużynę<br />
rugby (nawet nie precyzując,<br />
czy należy ona do sekwencji<br />
„miasto” czy „wieś”), to przecież<br />
najpierw była jego o tym<br />
decyzja, a dopiero potem nasza<br />
tego interpretacja.<br />
W tym samym wywiadzie<br />
Meksykanin oskarża nas o niestosowne<br />
reakcje: widzowie<br />
„nie chcą chłonąć mojego filmu<br />
zmysłami. Koncentrują<br />
się na budowaniu jakiejś wewnętrznej<br />
logiki, chcą wszystko<br />
ze sobą połączyć, odczytać<br />
jakieś – według nich zaklęte<br />
w tym filmie – kody”. Ale<br />
właśnie to jego oskarżenie jest<br />
w gruncie rzeczy przyznaniem<br />
się do winy. Bo to niemal tak,<br />
jakby namawiał nas, byśmy<br />
przestali oddychać. Umysł<br />
ludzki nie przestanie dociekać<br />
„co autor miał na myśli”,<br />
niezależnie od tego, czy autor<br />
owo odgadywanie mu ułatwia<br />
czy utrudnia. Ola Salwa, recenzując<br />
film, jest zdania, że „prywatne<br />
lęki i tęsknoty… dzięki<br />
filmowej sile osobowości twórcy<br />
stają się na czas seansu uniwersalne<br />
i wspólne”. Otóż jest<br />
oczywiste, że jeśli prywatne lęki<br />
twórcy mają stać się uniwersalnymi<br />
i wspólnymi, to tym<br />
bardziej, im bardziej wiemy,<br />
„co autor miał na myśli”.<br />
Wskazałem na kilka zasadniczych<br />
momentów, w których<br />
Reygadas mógł bez trudu zwęzić<br />
zakres swoich elips, by szerzej<br />
wyjaśnić o co komu chodziło,<br />
gdy wyselekcjonował ze<br />
swych „lęków i tęsknot” właśnie<br />
ten, a nie inny obraz. Jeśli<br />
tego nie zrobił, to stracił szansę<br />
na pogłębienie emocji widza.<br />
Gdy zaraz w drugiej sekwencji<br />
w nocnym wnętrzu<br />
mieszkania (nawet nie sprecyzowawszy<br />
– czyjego) otwiera<br />
drzwi do pokoju, z którego<br />
wyprowadza czerwonego,<br />
animowanego diabła z rogami<br />
i ogonem, to mamy wrażenie,<br />
że zastosowanie tak agresywnego<br />
środka z innej poetyki<br />
spełni w filmie jakąś podstawową<br />
funkcję. Tymczasem<br />
nawet ponowne użycie diabła<br />
nie przesądza, do czego miałby<br />
się narracji przydać. Podobnie<br />
powtórne wywołanie dziecięcej<br />
drużyny rugby nie precyzuje<br />
w czym miałby twórcy<br />
pomóc. Czy może Siódemka,<br />
powiernik i morderca Juana,<br />
w przerażającym akcie ekspiacji<br />
odrywający sobie głowę,<br />
nie bez powodu ubrany jest<br />
w kostium rugby, starszy o kilkadziesiąt<br />
lat? Kto z państwa<br />
widzi w tym związek?<br />
W zdjęciach plenerowych<br />
Reygadas i jego operator<br />
Alexis Zabe chętnie stosują<br />
rekordowo szerokokątne<br />
obiektywy, które obraz po obu<br />
bokach deformują nieostrością<br />
i rozszczepieniem. Rzekomo<br />
po to, by uwagę widza<br />
skoncentrować w środku ekranu.<br />
Oto znowu przykład, jak<br />
pobożne życzenia twórców obracają<br />
się w odwrotność: jeśli<br />
widz dostrzega, że stojąca<br />
z boku postać nagle rozdwaja<br />
się, to z centrum ekranu przerzuca<br />
spojrzenie na bok.<br />
Ponad określenia, że Post<br />
tenebras lux budzi głębokie<br />
przeżycia i silne emocje wolę<br />
egzegezę Bartosza Staszczyszyna<br />
z Filmweb, że „jest<br />
to kino chaotyczne, w którym<br />
bezwład staje się samoistną<br />
wartością”. Radykalnym środkiem<br />
na bezład w filmie była<br />
zawsze interpunkcja, o której<br />
już pisałem, że stosowana jest<br />
coraz rzadziej. Tak postępuje<br />
Reygadas. Używa zaciemnienia<br />
dosłownie raz jeden,<br />
gdy Juan leży w łóżku, kurując<br />
przestrzelone płuco. Dlaczego<br />
zaciemnienie zostaje<br />
użyte właśnie tutaj i dlaczego<br />
tylko raz jeden? Odpowiedź<br />
nie pada.<br />
Tłumaczę się. Celem moim<br />
nie było ponowne zrecenzowanie<br />
dwóch głośnych filmów.<br />
Zgadzam się z tezą, że<br />
publiczność kinowa dorośleje,<br />
że coraz lepiej zna język filmu.<br />
Że więc trzeba z tego korzystać,<br />
opowiadać elipsami: krócej,<br />
dobitniej i szczegółowiej.<br />
Ale też zdawać sobie sprawę,<br />
że można na tej drodze przeholować.<br />
Utracić kontakt z widzem.<br />
I to nie tylko – jak próbuje<br />
pocieszać się Reygadas<br />
– z widzem łatwego kina rozrywkowego,<br />
który „karmiony<br />
w fast foodzie nie doceni smaku<br />
kawioru”.<br />
wość nie ułatwia orientacji, ale<br />
sprawę dodatkowo komplikuje,<br />
zwłaszcza że końcowa pointa<br />
składa się z ujęć roku 1979 i roku<br />
1982 o umyślnie analogicznej<br />
kompozycji, sugerujących<br />
stosunek autora do opisywanego<br />
świata.<br />
Wspomnę jeszcze o Jasminum<br />
Jana Jakuba Kolskiego.<br />
Jego tytuł wziął się stąd,<br />
że piękna Natasza, przyjeżdżająca<br />
z córeczką do klasztoru<br />
w Bielawach dla restauracji<br />
obrazu Madonny, umie także<br />
komponować zapachy. Ale ponadto<br />
przyjeżdża z pewną tajemnicą.<br />
Zostaje ona wyjaśniona<br />
pod sam koniec filmu. Jednak<br />
tak długa elipsa powoduje,<br />
że poznajemy sekret Nataszy<br />
powierzchownie i nie do<br />
końca. Czy rezygnacja z części<br />
raptowności finału na rzecz<br />
wzbogacenia osobowości Nataszy<br />
nie wyszłaby w sumie na<br />
korzyść filmu?<br />
Wiem, że przestroga przed<br />
powiększaniem rozmiaru elips<br />
może być uznawana za hamowanie<br />
nowatorstwa w narracyjności.<br />
Zależy to jednak od tego,<br />
czy cenimy wyżej radykalny<br />
eksperyment, czy wywarcie<br />
maksymalnego wrażenia<br />
na widzu. Wolałbym, by kino<br />
polskie kroczyło raczej w tym<br />
drugim kierunku.<br />
Wiktoria Gąsiewska i Grażyna Błęcka-Kolska w filmie Jasminum, reż. Jan Jakub Kolski<br />
Fot. www.Fabrykaobrazu.pl<br />
64 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
65
Jeżeli dzisiaj ogląda się Pokolenie Andrzeja<br />
Wajdy, film zrobiony z ogromnej miłości do<br />
doświadczeń neorealistów, nasuwa się myśl,<br />
że tak winny powstawać arcydzieła.<br />
Warszawę okupacyjną opowiadał doskonale Bronisław<br />
Wojciech Linke apokaliptycznymi ruinami<br />
w kształcie umierającego człowieka-domu, ekspresyjnie<br />
przedstawiał Tadeusz Kulisiewicz, fotografiami<br />
pokazywał ją mistrz Leonard Sempoliński w albumie<br />
„Warszawa 45”. To byli plastycy, a nie opisywacze obrazów<br />
przepełnionych dialogami.<br />
I tutaj zatrzymam się nad wyjątkowo ważnym epizodem<br />
„korespondencji sztuk” – na fotografii.<br />
Szkoła Filmowa w Łodzi z pewnością była założo-<br />
audio-<br />
część18<br />
wizualna<br />
historia kina<br />
Józef Gębski<br />
Włodzisław Ziembiński, Maria Kierzkowska, Bogusz Bilewski i Maria Ciesielska<br />
w filmie Zimowy zmierzch, reż. Stanisław Lenartowicz<br />
na przez oszalałych fotografów. Ludzie, którzy przeszli<br />
przez prawdziwy ogień pola walki, którzy szli,<br />
jak Stanisław Wohl pod Lenino z ręczną kamerą tuż<br />
przed tyralierą, nie mogli uwolnić się od urazu i lęku<br />
wojny. „Wielki lęk” jest właściwością tych, którzy o ile<br />
tylko przeżyją, nigdy nie poprzestaną na obrazie zewnętrznym.<br />
Oni będą się męczyli z tymi koszmarami<br />
przez resztę życia. Na wojnie posługiwali się kamerą<br />
jak wielcy fotoreporterzy, zaczajając się na ujęcie.<br />
Tylko oni wiedzą czym było uczucie prawdziwego<br />
ludzkiego strachu.<br />
Tadeusz Borowski wiedział, co to jest obóz koncentracyjny,<br />
którego nie sposób opisać, wysłowić… Może<br />
poza poetyckim czterowierszem: „Nad nami - noc.<br />
Fot. Janusz Zachwajewski/SF Kadr/Filmoteka Narodowa<br />
Opinie: Audiowizualna historia kina<br />
Michał Szewczyk, Mariusz Gorczyński, Zbigniew Cybulski i Roman Polański<br />
w filmie Koniec nocy, reż. Paweł Komorowski, Julian Dziedzina, Walentyna Uszycka<br />
Fot. PWSFTviT Łódź/Filmoteka Narodowa<br />
Goreją gwiazdy,/ dławiący, trupi nieba fiolet./ Zostanie<br />
po nas złom żelazny/ i głuchy, drwiący śmiech<br />
pokoleń”. Jakiż to śmiech... Borowski wiedział, czyjego<br />
śmiechu bał się najmocniej. Miał świadomość,<br />
że ten jego wielki strach był tylko dla niego wielkim<br />
strachem. Wiedział, że za kilka lat nikt już nie będzie<br />
go rozumiał – i tego się obawiał najmocniej.<br />
A Leonard Sempoliński z aparatem fotograficznym<br />
– w styczniu 1<strong>94</strong>5 roku – spacerował, włóczył się<br />
i płakał pewnie, widząc... co widział. NIC!!! Czyli sztukę.<br />
Spalona Warszawa, przysypana śniegiem, o deszczowym<br />
niebie... schodziła w... fotografię. Nic tak, jak<br />
statyczne fotogramy Sempolińskiego nie poruszyło<br />
naszego strachu. Naszego ludzkiego strachu.<br />
Dlatego dzisiaj mam wielki szacunek do tych ojców-założycieli<br />
Szkoły przy Targowej, że tak wielką<br />
rolę powierzyli fotografowaniu. Każdy student, nawet<br />
ci, którzy zamierzali być pracownikami pionu<br />
produkcyjnego, spędzali długie godziny na fotograficznym<br />
polowaniu. Fotografia przedwojenna,<br />
ta z Jana Bułhaka i awangardzistów(!), nie usnęła<br />
w czasie okupacji, potem zabłysła po wojnie. Zdjęcia<br />
Władysława Forberta do Suity warszawskiej to<br />
były rewelacje wizualne. Pierwsze etiudy – i znakomita<br />
większość Polskiej Kroniki Filmowej – stały się<br />
szkołą kultury wizualnej. Mało uświadomiony estetycznie<br />
prosty widz, odbudowujący swój dom… był<br />
stale zaskakiwany wizualną sztuką kinową. Uczył<br />
się widzieć w... kinie. To była prawdziwa walka<br />
z analfabetyzmem.<br />
Studenci Szkoły Filmowej, oczarowani zdjęciami<br />
w Złodziejach rowerów Vittorio De Siki, Paisie Roberto<br />
Rosselliniego i w obrazie Rzym, godzina 11 Giuseppe<br />
De Santisa, wiedzieli jak filmować w warunkach<br />
pogodowych takich, jakich by się nie podjął<br />
żaden amerykański „cukiernik”.<br />
Nic dziwnego. Wajda był malarzem z krakowskiej<br />
akademii. Jego pierwszy wielki film Idę do słońca pokazywał<br />
sędziwego Xawerego Dunikowskiego, który<br />
po pięciu latach pobytu w Oświęcimiu, nadal malował,<br />
rzeźbił i uczył młodzież. Operatorzy z tego filmu<br />
przeszli z Wajdą do Pokolenia, które udowodniło, że<br />
już nie tylko Włosi garnki lepią.<br />
Andrzej Munk zrealizował swój pierwszy pełnometrażowy<br />
film fabularny Człowiek na torze. Jakaż tam<br />
była feeria skali szarości – w lokomotywach, brudnych<br />
kantorkach i zmierzchu. Munkowa kamera i jego<br />
intelekt pokazał kilka niedostrzegalnych prawd.<br />
Historia dramatu kolejarza Orzechowskiego opowiedziana<br />
była z trzech punktów widzenia. Kończył się<br />
czas jednej i bezwarunkowej prawdy...<br />
No i jeszcze jeden majsterkowicz – Stanisław Lenartowicz<br />
oraz jego Zimowy zmierzch. Ten film był<br />
zarazem zapowiedzią niebanalnego talentu Tadeusza<br />
Konwickiego. Kiedy teraz czytam o jego pomyśle<br />
filmu Lenartowicza, widzę jaką wielką siłą<br />
poetyckiego obrazu rozporządzał reżyser uzbrojony<br />
przez Konwickiego. Zimowy zmierzch zapowiadał<br />
szkołę oszalałych kaligrafów. Oczy zdumionego<br />
Zachodu odkrywały jakąś prowincjonalną kinematografię,<br />
która… dystansowała wszystkie wyrafinowane<br />
wizje Zachodu. Stawała na równi z odkryciami<br />
kina francuskiego.<br />
Szkoła Filmowa charakteryzowała się misją<br />
doprowadzania studentów do debiutu w każdym<br />
formacie. Od dawna powstawały składanki miniatur<br />
filmowych, ale teraz powstał pełnometrażowy Koniec<br />
nocy. Cóż to była za wizja, jakaż to była eksplozja<br />
talentów. Objawił się wtedy geniusz kamery – Jerzy<br />
Wójcik. Pojawili się aktorzy: Roman Polański, Ryszard<br />
Filipski i Zbigniew Cybulski, zabłysło nazwisko<br />
Marka Hłaski, który nie tyle wirtuozerią werbalną, co<br />
siłą widzenia surowej prawdy… znokautował cały dotychczasowy<br />
sposób obrazowania. Ci młodzi chłopcy<br />
zrozumieli, że kino jest poczęte nie z literatury, ale<br />
z idei kina, nie jest wyciągiem z przerabianych lektur<br />
ze szkolnego stolika, ale wyobraźnią malarza-filmowca.<br />
Kino poczęte z Końca nocy jest kinem z kina. Jest<br />
obrazem nie dającym się opisać słowami. Tutaj niewiele<br />
mieli do zrobienia przodujący literaci, podsuwający<br />
swoje wymuskane literackie popisy, warte<br />
może nagród za „złote pióro”. Tutaj fotografia brała<br />
ślub z kroniką filmową. Tutaj codzienność zaobserwowana<br />
przez pracowitych kronikarzy dnia powszechnego<br />
z PKF... tworzyła nowy nieznany świat<br />
budowany tylko z ruchomych obrazów. Taką wizję<br />
podejmą niedługo we Francji, artyści z Nowej Fali<br />
z Jean-Luc Godardem na czele.<br />
Jeszcze tylko krok i powstanie Kanał oraz Eroica.<br />
Po projekcji canneńskiej filmu Wajdy amerykańskie<br />
„lisy” będą chwaliły autorów za inwencję, pytając –<br />
jakżeście panowie wpadli na taki temat, a po filmie<br />
Munka – wszyscy zobaczą, że bohaterstwo może być<br />
również komiczne, że wszystko to zależy od punktu<br />
widzenia, ponieważ świat objawia się jako wieczna<br />
groteska, szybciej się zmieniająca niż jego przywódcy<br />
oraz jego miary.<br />
66<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
67
Opinie: 10 000 DNI FILMOWEJ PODRÓŻY<br />
Opinie: 10 000 DNI FILMOWEJ PODRÓŻY<br />
Andrzej Haliński<br />
Pod okiem Piotra Dudzińskiego i Maćka Putowskiego, zacząłem<br />
uczyć się nowego zawodu. Przecież ja nawet nie<br />
umiałem trafić na halę zdjęciową! Długi szereg warsztatów,<br />
w których powstawały elementy dekoracji, wprawił mnie<br />
w prawdziwy zachwyt. Codzienny ich obchód stał się obowiązkiem,<br />
a wykonywałem go z niekłamaną ochotą. Najpierw biegłem<br />
do stolarni, gdzie królował pan Józef Łyskawka, szef i fachman<br />
pełną gębą. Nasza znajomość, która potem przeszła we<br />
filmowy<br />
Czeladnik<br />
wzajemne uznanie, zaczęła się od wstydliwego nieporozumienia.<br />
Pan Płocki powierzył mi rysowanie detali i nadzór nad wyko-<br />
Targ ptaków w żydowskim miasteczku –<br />
kadr z Sanatorium pod Klepsydrą, reż. Wojciech Jerzy Has<br />
Fot. Romuald Pieńkowski/Filmoteka Narodowa<br />
nawstwem dekoracji w dwóch halach zdjęciowych. Moim pierwszym<br />
rysunkiem była ogromna płachta skomplikowanego okna<br />
w stylu wybujałej secesji. Odwaliłem ten rysunek jak prawdziwy,<br />
dyplomowany architekt, wykreśliłem w tuszu, ze wszystkimi detalami<br />
i szczegółowym opisem. Zajęło mi to pełne dwa dni. Oddałem.<br />
Wkrótce zadzwonił telefon ze stolarni.<br />
– Mówi Łyskawka. Proszę mi tu przysłać tego zapaleńca, który<br />
to okno narysował!<br />
Poszedłem przekonany, że przy moich brakach z historii sztuki,<br />
jak nic coś sknociłem. Wszedłem do pachnącego świeżym<br />
drewnem warsztatu. Potężnej budowy, siwe chłopisko w granatowym<br />
fartuchu popatrzyło na mnie spode łba i mówi:<br />
– To pan, młody człowieku chce mnie po trzydziestu latach<br />
w fachu, uczyć jak się łączy kawałki drewna w oknie i która część<br />
ma wchodzić w którą? Jak ja tego nie wiem, to co ja, do cholery,<br />
tu robię?<br />
– Ja nie chciałem pana obrazić, naprawdę! Chciałem, żeby nie<br />
było problemów...<br />
Pan Józef wyraźnie złagodniał.<br />
– Panie kolego. Pana zadanie to narysować, może być nawet<br />
ręcznie, zarys, kształt tego, co pan potrzebuje w dekoracji, i proszę<br />
zostawić nam resztę. Po jaką cholerę pan marnuje życie na<br />
takie wykreślanie niepotrzebnych nikomu detali? My i tak zrobimy<br />
po swojemu i będzie gites. Zgoda?<br />
Uścisnąłem wyciągniętą rękę i od tego dnia była między nami<br />
sztama, a to miało swoją wagę, bo czasami potrzebne były rzeczy<br />
„na wczoraj” i Józef co prawda psioczył i cholerował, ale zawsze<br />
wykonał na czas.<br />
A tuż obok była sztukatornia, gdzie drobniutki pan Madejski<br />
wraz z trzema braćmi Osmulskimi, odlewał w gipsie antyczne<br />
popiersia i wazy, kafle piecowe, drobne figurki i co tylko człowiek<br />
sobie zażyczył. Nawet nie trzeba było wysilać się z rysunkami:<br />
ich piwnice kryły setki gotowych form i odlewów. Wszyscy ci<br />
wspaniali rzemieślnicy potrafili się do tego cieszyć, kiedy dostawali<br />
trudne i nietypowe zadanie!<br />
Trudno sobie to wyobrazić w czasach, kiedy wszystko stało się<br />
jakieś takie byle jakie. Te warsztaty umarły wraz z WFF-1 akurat<br />
w okresie, kiedy nie było mnie w kraju. Po powrocie z bijącym ze<br />
wzruszenia sercem przekroczyłem szklane drzwi i zobaczyłem<br />
puste korytarze, szyldy jakichś małych firm, wynajmujących tanio<br />
pomieszczenia biurowe. Szybko wyszedłem z opustoszałej<br />
wytwórni i nie wróciłem tam nigdy więcej. „Moja” już nie istniała,<br />
odeszła w nicość, ale pozostały wspomnienia.<br />
Nasze dekoracje do Sanatorium pod Klepsydrą były zbudowane<br />
z takim rozmachem i wykonane z tak wielką pieczołowitością,<br />
że ściągały tłumy ciekawskich z branży i nie tylko. To był<br />
prawdziwy triumf, a ja miałem w nim swoją malutką cząsteczkę.<br />
Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo udział<br />
w tym przedsięwzięciu pomoże mi w przyszłości.<br />
Piotr wyruszył z teką rysunków pod pachą do Krakowa. Miało<br />
powstać tam miasteczko żydowskie – kilkanaście uliczek, rynek<br />
z cerkwią na środku, obok kirkut. Wybrano pod to ogromne<br />
przedsięwzięcie bardzo dobrze znany krakowianom teren Skałek<br />
Twardowskiego, odwieczne miejsce spotkań młodych par<br />
szukających odosobnienia. Mój kompan zawiózł mnie następnego<br />
dnia na budowę, która zaparła mi dech w piersiach. Nie<br />
miałem pojęcia, że to będzie takie wielkie. Rysunek, rysunkiem,<br />
a co innego zobaczyć las rusztowań, częściowo ukończone uliczki,<br />
górali kończących cerkiew... Imponujące! Kierował tą budową<br />
wspaniały majster, pan Filipiak, późniejszy kierownik wydziału<br />
budowy dekoracji łódzkiej wytwórni. Człowiek skrupulatny<br />
i świetny organizator. Miał pod sobą sześćdziesięciu budowlanych<br />
i pluton wojska do prac pomocniczych.<br />
Przyjechał Has. Naiwnie zapytałem:<br />
– A gdzie pan Płocki?<br />
– A po co ci pan Płocki? Teraz ty za to odpowiadasz. Chodź,<br />
przejdziemy się po tym kurewskim miasteczku i pogadamy.<br />
Masz zmienić, co uważasz.<br />
– Wojtek, ale przecież te domy są prawie gotowe...<br />
– To ma wyglądać jak żywe miasto, a nie niedokończona dekoracja<br />
filmowa! Rozumiesz?<br />
Potem Has wyjechał. Następnych miesięcy wolę nawet nie<br />
wspominać. Tak ciężko w życiu nie harowałem. Na szczęście pan<br />
Filipiak znosił wszystko z niezmąconym spokojem i w końcu<br />
chyba się udało, bo zarówno Has, jak i operator Witold Sobociński<br />
z zapałem przystąpili do zdjęć.<br />
Nasze żydowskie miasteczko ukazało się w pełnej krasie dopiero<br />
po zapełnieniu go aktorami i statystami. Targ ptaków na<br />
rynku przeszedł do historii polskiej kinematografii, a przy okazji<br />
wydarzył się zabawny epizod.<br />
Na życzenie Hasa sprowadzono z wrocławskiego zoo ogromnego<br />
kondora – kosztowało to 30 tysięcy złotych, kwotę na tamte<br />
czasy astronomiczną. Ptak wyglądał niezwykle okazale, przywiązany<br />
do belki drabiniastego wozu, górował nad ludzkimi głowami.<br />
Trwały próby, minęło kilka godzin i kondor, jak każde dzikie<br />
stworzenie, zmęczył się, wsadził więc głowę pod skrzydło<br />
i opadł na nogach tak nisko, że pozostała z niego szara kupa pierza.<br />
Zbliżał się moment najważniejszego ujęcia, a tu nic: nie pomagały<br />
poszturchiwania, wabienia i pokrzykiwania. Ptaszydło<br />
spało jak zabite. Nerwy puściły kierownikowi produkcji Zygmuntowi<br />
Wójcikowi. Szarpnął z całych sił i wtedy wydarzył się<br />
cud. Kondor wyciągnął głowę spod skrzydła, a widząc szarżującego<br />
kierownika, zamachał potężnymi skrzydłami i zaczął wolno<br />
i majestatycznie unosić się w powietrze. Widok był imponujący,<br />
ale kiedy wóz, a potem i zady końskie zaczęły się z wolna unosić<br />
za nim, wybuchła powszechna panika. Niestety operatorzy<br />
ratowali kamery przed uszkodzeniem, więc nikt nie miał głowy<br />
do zarejestrowania tego wydarzenia na taśmie, a wielka szkoda.<br />
Kondor zaś, narobiwszy tyle szkód, opadł na swoją belkę, wsadził<br />
łeb pod skrzydło i ponownie zamienił się w szary kłąb piór. Na<br />
próżno szukać go na ekranie, albowiem przy panoramie kamery<br />
niczym nie różni się od zakutanej w szale babiny sprzedającej<br />
gorący bób, hajse bobes.<br />
Film został wreszcie ukończony, a my, nie ukrywam, byliśmy<br />
z niego naprawdę dumni. Władze kinematografii były jednak<br />
odmiennego zdania. Do tego stopnia, że cała ekipa filmu została<br />
ukarana odebraniem tzw. nagrody artystycznej, czyli połowy<br />
naszych zarobków. Oficjalnym uzasadnieniem tej przykrej dla<br />
nas decyzji, było zajmowanie się tematyką niezgodną z kulturalną<br />
polityką partii i państwa. Has wydął pogardliwie wargi i skwitował<br />
krótko:<br />
– A pies jebał tych ubeków! Zobaczymy w Cannes.<br />
Film rzeczywiście został wysłany do Cannes, mimo że organizacja<br />
powołana do promocji naszych filmów za granicą, czyli<br />
Film Polski, zrobiła wszystko, aby do tego nie dopuścić. Skapitulowała<br />
dopiero, kiedy film został zaproszony imiennie przez<br />
międzynarodowe jury. Ale i tak dziwnym trafem na pokazy dla<br />
francuskojęzycznej widowni została wysłana kopia filmu z napisami<br />
angielskimi, a plakaty wyłącznie po polsku. Na szczęście<br />
produkcja przewidziała to i w Cannes, jeszcze przed rozpoczęciem<br />
festiwalu, zawisły duże piękne plakaty Franciszka Starowieyskiego.<br />
Film dostał Nagrodę Jury.<br />
*Fragmenty książki „10 000 dni filmowej podróży” Andrzeja Halińskiego;<br />
Prószyński i S-ka, Warszawa 2002<br />
68 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
69
Opinie: Nie ma stolika<br />
Opinie: Moja (filmowa) muzyka<br />
Oglądam Czarnego Łabędzia<br />
W filmie napipczono zdrowo. Prosta historia zazdrości o główną<br />
rolę w ciężkiej harówie tancerki obudowano kretyńskimi<br />
strachami. Całość pozbawiona homoseksualizmu męskiego, co<br />
stanowi główny klimat tego środowiska.<br />
Kiedyś w przerwie próby w Teatrze Wielkim, siedzi przy oknie<br />
solista baletu Stacha Szymańska i robi na drutach.<br />
– Co robisz Stasiu?<br />
– Jak to, co? Idzie wiosna. Pruję czapkę, robię slipy.<br />
To w Polsce. A tam? Dopiero.<br />
Telekamery<br />
Wszyscy podzieleni na dwie grupy: „wręczających” w tym roku<br />
i „otrzymujących” w przyszłym albo odwrotnie. Już nie ma innych<br />
ludzi show-biznesu w Polsce. Ciągły strach, że do końca<br />
życia będę oglądał Torbicką w Telekamerach, Wiktorach, Orłach,<br />
Festiwalach, Przeglądach, Pokazach… Bo ile tego przede mną?<br />
Kilka lat, a może mniej… A może, to już ostatnia moja Torbicka.<br />
By the way, jest to największa gwiazda polskiej telewizji od początku<br />
świata. Przed tym była tylko jej matka, Krystyna Loska.<br />
A w czasach przedpotopowych – Irena Dziedzic.<br />
Życie może być podzielone na te trzy kobiety. Reszta jest tym,<br />
co pomiędzy – mało ważnym.<br />
Jak mówił jeden decydent telewizyjny:<br />
– A gówno mnie obchodzi, co<br />
jest na ekranie między reklamami.<br />
Żywa mowa<br />
Jest tylko „szybką wojną metafor”.<br />
Jak się tak zastanowić,<br />
to Nietzsche miał rację, gdy to<br />
odkrył.<br />
– Mam cię w dupie… przecież<br />
nie dosłownie: lekceważę cię,<br />
nic mi nie zrobisz…<br />
– Pocałuj mnie w dupę…<br />
– Spierdalaj!<br />
– Możesz mi naskoczyć!<br />
– Kurwa!<br />
To wszystko metafory.<br />
Wszyscy…<br />
…szukają nowych pól działania. Jeden autor scenariuszy filmowych<br />
entuzjastycznie opowiada o swoim nowym tekście, ale jak<br />
zawsze znajduje się drugi autor, co opowiada własny pomysł.<br />
Niby lepszy. Historia dziecka podczas okupacji. Najlepiej, gdyby<br />
to było dziecko: cygańskie, żydowskie, staroświątkowe lub chore<br />
umysłowo. Dziecko pięknie śpiewa arie z operetek niemieckich.<br />
Tym ratuje sobie życie. Przedstawia się hitlerowcom, nauczone<br />
przez matkę: „Ich bin Waldemar”. Żołnierze niemieccy zachwyceni.<br />
Za to śpiewanie dostaje przepustkę na życie.<br />
– Blaszany bębenek, przecież to podobne. To już było!<br />
– No i co z tego? Jak było, znaczy dobre.<br />
Fitness znowu<br />
Rozmowa ze starszą zapamiętale ćwiczącą kobietą w nieskromnie<br />
obcisłych lajkrach.<br />
Jerzy Gruza<br />
– Czy to ćwiczenie nie spowoduje bólu kręgosłupa? – pytam.<br />
Widząc, że to wytrawna fitness dama.<br />
– Mam świetnego kręgarza. Cudotwórca. Setki ludzi co rano<br />
z całej Polski w kolejce.<br />
– Gdzie on przyjmuje?<br />
– Niestety, umarł już.<br />
– Aha. A co pani ma na brzuch?<br />
– Mąż ma taki sam problem jak pan.<br />
– I co robi?<br />
– Pije mniej piwa.<br />
Wtrąca się Adrian „pakiernik”:<br />
– Nie słuchaj baby. Weź się tu i zrób trzy razy po piętnaście.<br />
– Jeżeli nie stracę brzucha do 1 marca, to cię zwalniam i nie<br />
zagrasz w Na Wspólnej.<br />
Przy stoliku…<br />
…Głowa oznajmia, że nic już nie ogląda. Nie widział Czarnego<br />
Łabędzia, nie czytał dodatku „Rzepy”, nawet nie widział… a po<br />
chuj!<br />
część 9<br />
nie<br />
ma<br />
stolika<br />
Kubica…<br />
…otrzymuje od arcybiskupa<br />
kroplę krwi błogosławionego<br />
Jana Pawła II<br />
w szczerozłotej oprawie.<br />
Robert Santo Subito. Jak<br />
bardzo potrzebujemy<br />
bożyszcza, aby zaspokoić<br />
nasze strachy, że może<br />
nie jesteśmy najlepsi<br />
i jedyni na świecie.<br />
Prawdziwe męstwo<br />
Film braci Coen. Nie<br />
wiem. Mam tzw. mieszane<br />
uczucia. Co mnie<br />
obchodzi, że wszystko<br />
jest tak nakręcone jak w książce. Może to dobre dla czytelników<br />
książek.<br />
Nagle na ekranie telewizora Bollywood<br />
Jak prosto i pięknie grają i śpiewają ci ludzie – wzruszają i śmieszą.<br />
Historia jak ze „Skrzypka na dachu” – hinduska rodzina<br />
i pięć córek do wydania. Umieją sprzedać swój kolor, urodę i seks.<br />
W końcówce filmu ani jednego polsko-amerykańskiego nazwiska.<br />
Na fitness pełno<br />
Sobota. Zapamiętałem wreszcie, co ćwiczę. Dwa mięśnie: przywodziciele<br />
i odwodziciele! Ale zaraz znów zapomniałem. Natomiast<br />
kupiłem szpanerską skórzaną opaskę na nadgarstek, że niby boję<br />
się kontuzji przy nadmiernym ciężarze, który kiedyś szarpnę. Pokażę<br />
ją księdzu L. I powiem, że się nie kąpałem po treningu, aby<br />
zajeżdżać testosteronem. Jak skropiłem się w zeszłym tygodniu<br />
Joopem i wchodziłem do „Czytelnika”, to ktoś zapytał:<br />
– Co, od rana lecisz Żubrówką?<br />
Co za dzicz!<br />
Wojciech Waglewski:<br />
fantastycznie przeżyć<br />
Jerzy Armata<br />
Tak naprawdę Wojciecha Waglewskiego<br />
wcześniej dostrzegłem w epizodzie aktorskim,<br />
niż usłyszałem jego muzykę filmową.<br />
W początkowej scenie Uprowadzenia Agaty<br />
(1993) Marka Piwowskiego, rozgrywającej się<br />
w celi, grał na gitarze i śpiewał niegdysiejszy<br />
szlagier Reny Rolskiej „Złoty pierścionek”, z<br />
nowym „więziennym” tekstem: „Złoty pierścionek<br />
pierdolnął Bronek z wystawy, za ten<br />
pierścionek posiedzi Bronek do sprawy…”. A<br />
miał już wtedy na swym koncie kilka filmowych<br />
partytur, m.in. do debiutanckiego filmu<br />
Bogusława Lindy Seszele (1990).<br />
Waglewski to bez wątpienia<br />
jedna z najważniejszych<br />
ikon<br />
naszej muzyki rockowej, zresztą<br />
nie tylko rockowej. Jego horyzonty<br />
muzyczne są bardzo<br />
szerokie, można w nich odnaleźć<br />
i bluesa, i jazz, i folk czy<br />
elementy tzw. world music.<br />
Jest nie tylko ojcem założycielem<br />
i liderem istniejącego już<br />
niemal trzy dekady zespołu<br />
Voo Voo, grywał m.in. z Tomaszem<br />
Stańką, Michałem Urbaniakiem,<br />
Jackiem Ostaszewskim<br />
(słynny zespół Osjan),<br />
współpracował m.in. z Martyną<br />
Jakubowicz, Renatą Przemyk,<br />
Edytą Bartosiewicz, Justyną<br />
Steczkowską, Antoniną<br />
Krzysztoń, Kayah, Marią Peszek,<br />
Zbigniewem Hołdysem,<br />
Lechem Janerką, Maciejem<br />
Maleńczukiem, Raz Dwa Trzy,<br />
T.Love, Plateau. Świetną formację<br />
tworzy z Fiszem i Ema-<br />
życie<br />
de, czyli dwójką swoich synów.<br />
Jest fantastycznym gitarzystą,<br />
pełnym weny kompozytorem,<br />
aranżerem i producentem muzycznym.<br />
Ale nade wszystko<br />
Waglewski to niezwykle interesujący<br />
człowiek, pełen pasji,<br />
a zarazem tak niezbędnego<br />
względem otaczającej rzeczywistości<br />
– dystansu. Imponują<br />
mi jego wypowiedzi, ich prostota,<br />
szczerość oraz zawarta<br />
w nich życiowa mądrość. Oto<br />
kilka jego konstatacji, które<br />
wynotowałem przed kilku laty<br />
z wywiadu, jakiego udzielił<br />
„Wysokim Obcasom”. „Liczą<br />
się tylko trzy tematy. Kosmos<br />
i Bóg. Śmierć i przemijanie.<br />
Miłość i lęk przed utratą<br />
miłości”. „Sztuka pomaga<br />
w zachwycaniu<br />
się”. „Małżeństwo jest<br />
sztuką, bo tak jak nad<br />
dziełem sztuki trzeba<br />
nad nim troszkę popracować”.<br />
„Nie zdarzyło mi<br />
się przeżywać czegoś naprawdę<br />
– kina, podróży – bez żony.<br />
Kiedy jestem sam, wszystko<br />
wydaje mi się puste”. „Gdybym<br />
poczuł, że coś muszę, to<br />
wolałbym iść pracować na budowie”.<br />
„Bieżączka, tym nie<br />
warto się przejmować”. „Trzeba<br />
się troszeczkę przyzwyczaić,<br />
że już minął kryzys wieku<br />
średniego, trzeba przejść<br />
do tej grupy mędrców i z tej<br />
perspektywy patrzeć na okoliczności<br />
życiowe”. „A ty już<br />
wiesz, że wyścig nie ma znaczenia.<br />
Nic już nie musisz, poza<br />
tym, by fantastycznie przeżyć<br />
życie”.<br />
Waglewski napisał muzykę<br />
do blisko dwudziestu filmów,<br />
są wśród nich pełnometrażowe<br />
fabuły, m.in. Kroniki domowe<br />
(1997) Leszka Wosiewicza,<br />
Trzeci (2004) Jana<br />
Hryniaka, Jasne<br />
błękitne okna<br />
(2006) Bogusława<br />
Lindy, animacje,<br />
m.in. Tytus,<br />
Romek i<br />
A’Tomek wśród<br />
złodziei marzeń<br />
(2002) Leszka<br />
Gałysza, dokumenty,<br />
m.in.<br />
Ballada o kozie<br />
(2004) Bartosza<br />
Konopki. Jego<br />
piosenki często<br />
pojawiają<br />
się na ścieżkach dźwiękowych<br />
filmów, do których muzykę pisali<br />
inni kompozytorzy, m.in.<br />
w To ja, złodziej (2000) Jacka<br />
Bromskiego, Zakochany anioł<br />
(2005) Artura Więcka „Barona”,<br />
Warsaw Dark (2011) Christophera<br />
Doyle’a. Za muzykę<br />
do Kronik domowych dostał<br />
nominację do Orła (1999), a za<br />
partyturę do etiudy szkolnej<br />
Jakuba Czekaja Za horyzont<br />
(2007) – nagrodę za najlepszą<br />
muzykę na Festiwalu Filmowym<br />
„Drzwi” w Gliwicach<br />
(2008). To bez wątpienia jeden<br />
z ciekawszych, choć do końca<br />
jeszcze nieodkrytych kompozytorów<br />
polskiej muzyki filmowej.<br />
Ale on już wie, że wyścig<br />
nie ma znaczenia. Nic już nie<br />
musi, poza tym, by fantastycznie<br />
przeżyć życie.<br />
Fot. Tomasz Urbanek/DDTVN/East News<br />
Wojciech Waglewski<br />
70 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
71
Swoich nie znacie: Janusz Kopiowski<br />
Swoich nie znacie: Janusz Kopiowski<br />
go, który za komuny dostał nakaz pracy<br />
w filmie i został w niej czterdzieści lat” –<br />
mówi Kopiowski. „Bo ta robota wciąga” –<br />
dodaje. „Każdy kolejny film jest inny od<br />
poprzedniego, zmieniają się reżyserzy,<br />
ekipy, lokacje, poznaje się nowych ludzi,<br />
zwiedza nieznane miejsca. Sam wózkarz<br />
też musi sprostać różnym wymaganiom.<br />
Na przykład w Łóżku Wierszynina Andrzeja<br />
Domalika były bardzo długie jazdy<br />
kamery – jak u Hasa, mistrza długich<br />
pozostawia się więcej swobody przed kamerą<br />
niż dawniej. „Wyczucia nabiera się<br />
z doświadczeniem, zwłaszcza u boku dobrych<br />
reżyserów, operatorów i szwenkierów.<br />
W moim życiu zawodowym jakoś<br />
tak się układało, że pracowałem przeważnie<br />
– i nadal pracuję – ze wspaniałymi<br />
filmowcami, którzy wiele mnie nauczyli.<br />
Nie zapomnę, jak wybitny operator<br />
Witold Sobociński, słysząc młodego<br />
kolegę po fachu, który chwalił się, że bę-<br />
Co najmniej równie istotne, jak technika,<br />
jest docenianie profesji wózkarza. Czy<br />
u nas ludzie, którzy ją uprawiają, są szanowani<br />
przez pozostałych członków ekipy?<br />
„Kiedyś bywało z tym różnie” – twierdzi<br />
Kopiowski. „Pamiętam, jak wniosłem<br />
ciężki wózek po schodach i usłyszałem<br />
od operatora, że do zdjęć to on mu nie będzie<br />
potrzebny, chce sobie tylko na nim<br />
posiedzieć. Teraz sytuacja bardzo się poprawiła,<br />
gdyż obsługa nowoczesnych<br />
Człowiek<br />
wózka<br />
Piotr Fronczewski, Miłogost Reczek i Janusz Kopiowski<br />
Janusz Kopiowski i Cezary Pazura<br />
Janusz Kopiowski<br />
Fot. Archiwum prywatne Janusza Kopiowskiego<br />
O autorach zdjęć filmowych mówi<br />
się i pisze całkiem sporo. O operatorach<br />
kamery (szwenkierach)<br />
– już mniej, ale czasem udaje<br />
się i o nich czegoś dowiedzieć.<br />
Natomiast publikacje poświęcone<br />
pracownikom pomocniczym pionu<br />
operatorskiego – ostrzycielom,<br />
wózkarzom – można zliczyć na<br />
palcach jednej ręki. Tymczasem<br />
jakość obrazu filmowego zależy<br />
w niemałym stopniu od ich<br />
umiejętności i wyczucia. Przedstawiamy<br />
sylwetkę Janusza<br />
Kopiowskiego, jednego z najbardziej<br />
doświadczonych wózkarzy<br />
w polskim kinie i telewizji.<br />
Andrzej Bukowiecki<br />
Kim nie był w ponad trzydziestoletniej<br />
karierze zawodowej Janusz<br />
Kopiowski! W czołówkach, względnie<br />
tyłówkach (listach płac) około setki<br />
filmów, seriali i spektakli telewizyjnych,<br />
jego nazwisko znajdziemy pod najróżniejszymi<br />
hasłami. Raz będzie to rekwizytor,<br />
kiedy indziej dyżurny planu czy grip (dla<br />
niewtajemniczonych - pracownik odpowiedzialny<br />
za sprzęt zdjęciowy), w jeszcze<br />
innych przypadkach: transport, współpraca<br />
scenograficzna, produkcyjna, realizatorska.<br />
Ba! Kopiowskiemu zdarza się grywać<br />
role epizodyczne, ale znany jest przede<br />
wszystkim jako wózkarz (ukryty nieraz<br />
pod szyldem: współpraca operatorska). Tę<br />
funkcję, polegającą na obsłudze wszelkich<br />
urządzeń zapewniających mobilność kamery<br />
filmowej (z wyjątkiem Steadicamu),<br />
a więc nie tylko stricte wózków, ale rów-<br />
nież kranów czy ramion (wysięgników)<br />
zdalnie sterowanych, pełnił, często łącząc<br />
je z innymi, wcześniej wymienionymi –<br />
na planie m.in. takich filmów, jak: Miasto<br />
prywatne Jacka Skalskiego, Zakochani<br />
Piotra Wereśniaka, Show Macieja Ślesickiego,<br />
Rezerwat Łukasza Palkowskiego,<br />
Ki Leszka Dawida, Yuma Piotra Mularuka<br />
czy Wszystkie kobiety Mateusza Artura<br />
Więcka „Barona”.<br />
Do kinematografii trafił po liceum,<br />
w 1980 roku, za namową kolegi. Zaczynał<br />
w Wytwórni Filmów Fabularnych we<br />
Wrocławiu. Miał pracować trzy miesiące.<br />
Pracuje do dziś – trzydzieści cztery lata.<br />
Oczywiście, od dawna już nie w wytwórni<br />
filmowej, bo większość zlikwidowano, tylko<br />
na swoim – ma własną firmę i wynajmuje<br />
się produkcjom. „Trochę mi jeszcze<br />
brakuje do rekordu już nieżyjącego znakomitego<br />
wózkarza Bronka Stasiowskie-<br />
Fot. Archiwum prywatne Janusza Kopiowskiego<br />
ujęć, którego miałem szczęście podejrzeć<br />
przy pracy, bawiąc prywatnie na planie<br />
jego ostatniego filmu Niezwykła podróż<br />
Baltazara Kobera. Z kolei w Papuszy<br />
Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego<br />
wiele scen filmowano z dużej odległości,<br />
obiektywami długoogniskowymi, które<br />
łatwo „gubią” ostrość, co zmuszało do<br />
szczególnie precyzyjnego manewrowania<br />
wózkiem” – tłumaczy Kopiowski.<br />
Jak widać, do wykonywania zawodu<br />
wózkarza nie wystarczy siła w rękach, co<br />
zresztą podkreśla bohater naszego artykułu.<br />
Choć bez niej nie ma co marzyć<br />
o tej pracy, bo wózek potrafi ważyć kilkaset<br />
kilogramów, a nieraz trzeba go wnieść<br />
na wysokie piętro wieżowca. Niemniej potrzebne<br />
jest jeszcze wyczucie w operowaniu<br />
wózkiem w trakcie ujęcia. Zwłaszcza<br />
dzisiaj, kiedy nie ma tyle czasu na próby,<br />
ile kiedyś miał choćby właśnie Has. Wózkarz<br />
musi więc bardziej polegać na intuicji,<br />
by w ścisłej współpracy ze szwenkierem<br />
nadążać za aktorami, którym teraz<br />
dzie mieć na planie wózek amerykański,<br />
powiedział: «Nie ma znaczenia, jakiego<br />
wózka się używa, ważne, kto nim jeździ».<br />
I przypomniał, że Ziemię obiecaną sfilmował<br />
z polskiego wózka produkcji FOBR-<br />
-u (Filmowy Ośrodek Badawczo-Rozwojowy,<br />
przyp. A.B.). Był to jeżdżący po szynach,<br />
pchany lub ciągnięty przez człowieka<br />
kawał dechy, do którego przymocowywano<br />
kamerę na statywie. Wszystko. A jak<br />
wspaniałe są jazdy w Ziemi obiecanej!” –<br />
mówi Kopiowski.<br />
Oczywiście, współczesne wózki – wszelkie<br />
Elemacki, Fishery, Panthery, itp – dają<br />
więcej możliwości od FOBR-ów, ale też<br />
mają słabe strony. Pneumatyczne są ciężkie,<br />
a elektryczne – zawodne, bo ich elektronika<br />
źle znosi wilgoć i mróz. Pożytek<br />
dla wózkarzy płynie natomiast z wypierania<br />
taśmy światłoczułej przez zapis cyfrowy.<br />
Negatywu starczało bowiem najwyżej<br />
na trzy duble, więc wózkarz drżał, żeby<br />
ich nie zepsuć, podczas gdy „cyfrą” można<br />
zrobić powtórek ile się chce.<br />
urządzeń do zdjęć filmowych wymaga nie<br />
tylko sprawności fizycznej i wyczucia, ale<br />
również wiedzy o elektronice, hydraulice<br />
i mechanice” – konkluduje, spiesząc się<br />
na plan kolejnego filmu.<br />
Janusz Kopiowski<br />
Fot. Archiwum prywatne Janusza Kopiowskiego<br />
72 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
73
NiewiArygodne Niewiarygodne przygody polskiego filmu<br />
Fot. Wiesław Pyda/SF Kadr/Filmoteka Narodowa<br />
Do widzenia,<br />
do jutra…<br />
właśnie – dlaczego<br />
stał się, choć wte-<br />
No dy, gdy pojawił się<br />
na ekranach, wcale nie został<br />
przyjęty entuzjastycznie? Owszem,<br />
zauważano jego oryginalność<br />
oraz „nowofalowość“, podkreślano,<br />
że przełamuje nurt<br />
wojenno-rozliczeniowy w polskim<br />
kinie i nagradzano za granicą<br />
(na festiwalach w Stratford<br />
i Melbourne), ale wytykano<br />
też niespójność dramaturgiczną,<br />
pretensjonalność niektórych<br />
dialogów oraz nadmierną teatralność.<br />
Do widzenia, do jutra… to<br />
reżyserski debiut 38-letniego<br />
Morgensterna, który wcześniej<br />
przez lata był asystentem<br />
oraz II reżyserem – przy<br />
filmach Wandy Jakubowskiej<br />
(Opowieść atlantycka),<br />
Andrzeja Wajdy (Kanał, Popiół<br />
i diament, Lotna) i Jerzego<br />
Kawalerowicza (Prawdziwy<br />
Teresa Tuszyńska i Zbigniew Cybulski w filmie<br />
Do widzenia, do jutra..., reż. Janusz Morgenstern<br />
Nakręcony w roku 1960 przez Janusza Morgensterna<br />
film nie grzeszy nadzwyczaj<br />
atrakcyjną fabułą. Przeciwnie. Opowiada<br />
banalną historię krótkiej znajomości animatora<br />
gdańskiego teatru studenckiego<br />
i nastoletniej córki zagranicznego konsula.<br />
Dlaczego po latach stał się filmem kultowym,<br />
wciąż chętnie oglądanym przez różne<br />
pokolenia widzów?<br />
koniec wielkiej wojny). Współtworzył<br />
nowe oblicze naszego<br />
powojennego kina i Polską<br />
Szkołę Filmową, pracując na<br />
planach „poważnych filmów“<br />
starszych i młodszych od siebie<br />
(Wajda) reżyserów. Pośród<br />
realizatorów Do widzenia, do<br />
jutra… on był najstarszy. Tyle,<br />
że znał się z młodszymi o pięć,<br />
dziesięć lat artystami, m.in. ze<br />
Zbigniewem Cybulskim, Bogumiłem<br />
Kobielą, Wowo Bielickim,<br />
Krzysztofem Komedą,<br />
Romanem Polańskim. Spotykał<br />
się z nimi na warsztatach<br />
szkół artystycznych w Jadwisinie,<br />
w słynnym wówczas gdańskim<br />
satyrycznym teatrzyku<br />
Bim-Bom, na jazzowych<br />
koncertach na Kalatówkach,<br />
a z niektórymi także na planach<br />
filmowych. Te znajomości<br />
zaowocowały projektem filmu<br />
o młodym pokoleniu czasu<br />
popaździernikowej odwilży,<br />
– zatrzymana<br />
ulotność<br />
o ludziach, którzy zaznaczają<br />
swą odrębność i wnoszą do życia<br />
„świeże uczucia” i „nowego<br />
ducha”.<br />
Fama głosiła, że scenariusz<br />
filmu oparty został głównie na<br />
przeżyciach i doświadczeniach<br />
Zbyszka Cybulskiego, a ekranowy<br />
romans Polaka z młodą<br />
Francuzką zaczerpnięto z jego<br />
biografii. Kilkanaście lat temu<br />
znany trójmiejski lekarz obwieścił,<br />
że to on opowiedział<br />
aktorowi oraz reżyserowi historię<br />
swojej przygody z córką<br />
konsula i dzięki niemu trafiła<br />
ona do scenariusza filmu.<br />
Jak było naprawdę? Kto kogo<br />
i czym zainspirował? Ile scen<br />
było improwizowanych? Niech<br />
dociekają inni.<br />
Nie ulega natomiast wątpliwości,<br />
że Janusz Morgenstern<br />
odkrył dla kina Teresę Tuszyńską.<br />
Ta urodziwa i żywiołowa<br />
osiemnastolatka otrzymała<br />
pierwszoplanową rolę uwodzonej<br />
córki konsula. Zagrała...<br />
siebie. Po premierze Do<br />
widzenia, do jutra… z dnia na<br />
dzień stała się sławna. Jak się<br />
okazało, nie na długo. W przeciwieństwie<br />
do większości<br />
występujących w debiucie<br />
Morgensterna artystów nie<br />
zrobiła wielkiej kariery. Posypały<br />
się jej małżeństwa. Szybko<br />
została zapomniana. Jej kolega<br />
z planu – Cybulski – życie<br />
Stanisław<br />
Zawiśliński<br />
zakończył tragicznie, przedwcześnie.<br />
Podobnie, jak autor<br />
klimatycznej muzyki – Krzysztof<br />
Komeda. Być może to również<br />
tłumaczy, dlaczego film<br />
Morgensterna po latach zyskuje<br />
na znaczeniu. Stał się<br />
nie tylko świadectwem peerelowskich<br />
inteligenckich tęsknot<br />
za wolnością i lepszym życiem,<br />
ale i lustrem, w którym<br />
możemy obejrzeć jak za młodu<br />
wyglądały legendy polskiego<br />
kina. Jakie miny stroił Polański,<br />
jak na korcie tenisowym<br />
uczył Margueritte tańczyć<br />
cza-czę…<br />
Odtwórca jednej z głównych<br />
ról w Do widzenia, do jutra…, satyryk<br />
Jacek Fedorowicz, wyznał<br />
niedawno, że nie lubił tego filmu.<br />
Nie podobał mu się, ponieważ<br />
nie odzwierciedlał prawdy<br />
o bimbomowym środowisku.<br />
„Jednak ostatnio to się zmieniło.<br />
Patrzę na ten obraz i coraz<br />
bardziej on mi się podoba. Dzisiaj<br />
już go lubię…” – stwierdził.<br />
Nie powiedział, dlaczego.<br />
Nie da się ukryć: poza<br />
wszystkim innym, zrealizowany<br />
na czarno-białej taśmie debiut<br />
Morgensterna posiada to,<br />
czego brakuje wielu współczesnym<br />
filmom – próbuje zatrzymać<br />
ulotność. Czaruje klimatem,<br />
nastrojem, poetyckością.<br />
Czy kino nie powinno czarować…?<br />
74 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 35/lipiec 2014<br />
75
Miejsca: Dom Technika/Piekiełko<br />
Miejsca: Dom Technika/Piekiełko<br />
Fot. SFP<br />
Piekiełko<br />
Z Domu<br />
Technika<br />
do Piekiełka<br />
Marek Łuszczyna<br />
Wajda milczał. Ścibor-Rylski, lekko podpity, powiedział<br />
do Tejchmy: „Albo pan przejdzie do historii<br />
polskiej kultury, albo na zawsze zostanie aparatczykiem<br />
bez życiorysu”.<br />
Nadeszła moda na to, żeby sycić<br />
się tym, co kultowe i pokryte szlachetną<br />
patyną, najlepiej o czerwonym<br />
zabarwieniu. W zasadzie moda na to<br />
co PRL-owskie nadeszła zaraz po upadku<br />
systemu, tak więc knajpy, w których<br />
autentycznie nie podchodził kelner i panowała<br />
atmosfera niezdanego egzaminu,<br />
funkcjonowały obok tych „stylizowanych<br />
na poprzedni system”. Trudno się było<br />
zorientować, czy ktoś nie pracuje i podaje<br />
w brudnym szkle, bo tak było zawsze, czy<br />
może to nowa konwencja energicznego<br />
menedżera lokalu.<br />
Klubu Piekiełko w hotelu Gdynia raczej<br />
te rozważania nie dotyczyły, lokal łagodnie<br />
przeszedł transformację, wraz z Festiwalem<br />
Polskich Filmów Fabularnych.<br />
Można założyć, z dużą dozą prawdopodobieństwa,<br />
że gdyby zniknął najsłynniejszy<br />
polski konkurs filmowy, nie udałoby się<br />
ocalić kultowego, legendarnego Piekiełka,<br />
a przynajmniej trzeba by wprowadzić<br />
poważny lifting. Dzięki Złotym Lwom<br />
klub ma się jednak świetnie, a przynajmniej<br />
jest wymieniany w mediach. Nawet<br />
gazeta plotkarska napisała, że upił się<br />
w nim jeden znany aktor średniego pokolenia.<br />
I to był koniec newsa, koniec anegdoty.<br />
Dla tych, którzy znają klub i festiwal,<br />
anegdota powinna mieć odwrotną<br />
pointę. Można by w ramach sensacji donosić,<br />
że widziano, iż ze znanej wszystkim<br />
bryły hotelu Gdynia, ze słynnego Piekiełka,<br />
o godzinie siódmej rano, wyszło<br />
dwóch całkowicie trzeźwych aktorów, po<br />
czym oddaliło się w celach rekreacyjnych<br />
na pobliską bieżnię. Chociaż nie, to chyba<br />
nawet kiedyś miało miejsce. Jacek Fedorowicz<br />
był ponoć widziany, jak z samego<br />
rana wychodzi pobiegać, mijając zastygłe<br />
już w piekielnym bezruchu filmowe towarzystwo.<br />
To bieganie mu się przydało, bo<br />
– jak głosi inna legenda – truchtając tyłem,<br />
usiłował powstrzymać przed kąpielą<br />
w morzu Wojciecha Pszoniaka i Andrzeja<br />
Seweryna, którzy szli zrealizować zakład<br />
zawarty przy kawiarnianym stoliku:<br />
kto pierwszy przepłynie Zatokę Gdańską.<br />
Była piąta rano. Ciekawe czy wciąż można<br />
by obstawić Seweryna, który kilka lat<br />
wcześniej, kiedy festiwal odbywał się jeszcze<br />
w Gdańsku, świetnie zagrał w Człowieku<br />
z żelaza Andrzeja Wajdy wysportowanego,<br />
sformatowanego przez system<br />
ubola.<br />
Ważne jednak, żeby nie sprowadzić klubu<br />
Piekiełko do samego picia, bo to łatwe<br />
i na pewno wdzięczne, ale przytrafiło<br />
się w tamtym miejscu kilka innych, ciekawych<br />
rzeczy. Przede wszystkim niezliczona<br />
ilość oficjalnych i – co może nawet bardziej<br />
twórcze – nieoficjalnych spotkań między<br />
artystami. Zanim jednak kultowym miejscem<br />
dla bywalców festiwalu zaczęło być<br />
Piekiełko, to wcześniej, jeszcze w Gdańsku<br />
– istotne były dwa inne miejsca: hotel<br />
Heweliusz i sala widowiskowa Domu Technika<br />
NOT, czasami nie tylko sala.<br />
W 1977 roku na gdańskim festiwalu<br />
wyświetlono Człowieka z marmuru, ale<br />
film „puszczony” jakby trochę niechcący<br />
przez gapiostwo władz, nie miał szans<br />
na oficjalną nagrodę. Dostał wyróżnienie<br />
od dziennikarzy, którzy w Domu Technika<br />
odbyli wiele gorących dyskusji dotyczących<br />
bezsensu i szkodliwości cenzury.<br />
To w tym budynku właśnie dochodziło<br />
do niekończących się rozmów przedstawicieli<br />
Stowarzyszenia Filmowców Polskich,<br />
którzy – tego samego roku – na oficjalnym<br />
Forum zaatakowali politykę kulturalną<br />
państwa. Chodziło przede wszystkim<br />
o to, że wyniki festiwalu nie mogą<br />
być przywożone z Warszawy w teczkach.<br />
Taka sytuacja powodowała zrozumiały<br />
opór twórców, ale bywało, że i on nie wystarczał.<br />
Z politykami trzeba było twardo, rozumiał<br />
to scenarzysta Człowieka z marmuru<br />
Aleksander Ścibor-Rylski. Niesamowita<br />
jest historia owego gapiostwa władz, które<br />
spowodowało, że obraz Wajdy nie stał<br />
się „półkownikiem”. Zanim więc filmowi<br />
udało się wejść na ekrany, Ścibor-Rylski<br />
i Wajda spotykali się dwukrotnie z ministrem<br />
kultury Józefem Tejchmą. Drugie<br />
spotkanie miało miejsce w Gdańsku, przy<br />
kawie. Powód był wciąż ten sam – trzeba<br />
było przekonać ministra. Po latach Tejchma<br />
wspominał: „Rylski był trochę podpity<br />
i mówił mi, że mogę przejść do historii,<br />
puszczając film, albo pozostać aparatczykiem.<br />
Byłem oniemiały po obejrzeniu<br />
tego obrazu, więc nawet nie mogłem się<br />
obrażać, miarkować go. Mowę mi odebrało.<br />
Wajda siedział skromnie i milczał. A ja<br />
na ekranie zobaczyłem siebie. Widziałem<br />
znane mi realia – ludzi wierzących w nowy<br />
system, ciężarówki, błoto, budowanie<br />
nowego miasta – z wiarą. I później odsłonięcie<br />
tego kłamstwa. W Człowieku<br />
z marmuru negatywnymi bohaterami są<br />
aparatczycy pozbawieni życiorysów. Wajda<br />
milczał, bo wiedział, że to ja. Ja też to<br />
wiedziałem. Puściłem film i przyszło mi<br />
za to słono zapłacić”. Nie tak słono, po<br />
kilku latach na ławce kar, Tejchma wrócił<br />
na stanowisko ministra kultury.<br />
Bogusław Linda i Marcin Świetlicki podczas koncertu w Piekiełku<br />
Nie był to zresztą pierwszy tego rodzaju<br />
przypadek w jednej z gdańskich knajp.<br />
Nie pierwszy raz urabiano tam kacyka<br />
z Warszawy. W 1981 festiwal w Gdańsku<br />
wygrała Gorączka Agnieszki Holland. Nigdy<br />
by jednak nie powstała, gdyby nie<br />
kierownik produkcji Barbara Pec-Ślesicka.<br />
Przysiadła się podczas festiwalu, rok<br />
wcześniej, do stolika Michała Misiornego.<br />
To był facet, który upijał się na smutno,<br />
szlochał nad swoim losem i ubolewał<br />
nad stanem polskiej kinematografii. Tak<br />
się składało, że kierował również filmy<br />
do produkcji z „ramienia centralnego”.<br />
Więc te pojękiwania przywodziły na myśl<br />
anegdotę o premierze Cyrankiewiczu, kobieciarzu,<br />
który obudziwszy się z jedną<br />
młodą damą, wysłuchał uprzejmie jej sugerujących<br />
opowieści o słabej pracy i braku<br />
perspektyw w zawodzie modelki, po<br />
czym skonstatował: „No widzisz, jak oni<br />
rządzą”.<br />
Misiornego wystarczyło porządnie<br />
upić. Przy kawiarnianym stoliku dał się<br />
przekonać Ślesickiej, że Gorączkę trzeba<br />
zrobić, a na trzeźwo głupio mu się było<br />
wycofać i w durszlaku odgórnej cenzury<br />
powstał kolejny przeciek.<br />
Dziennikarze, po kilku burzliwych dyskusjach<br />
w Domu Technika, stanęli na wysokości<br />
zadania jeszcze raz, w 1984 roku.<br />
Nagrodzili, całkowicie pominiętego przez<br />
jurorów, Dantona Wajdy. Był to głupi ruch<br />
władz, bo posłał ludzi do kin (mimo że bilety<br />
na wszystkie seanse były naturalnie<br />
wyprzedane) z głębokim przekonaniem,<br />
że władza sama o sobie myśli jak o jakobinach,<br />
a film wycisza się z obawy przed ewidentnym<br />
porównaniem Jaruzelskiego do<br />
Robespierre’a. To samobójcze, pokrętne<br />
myślenie świetnie pokazał Wojciech Marczewski<br />
w Ucieczce z kina Wolność, kiedy<br />
to cenzor – brawurowo zagrany przez Janusza<br />
Gajosa – głupawo, ale przewrotnie<br />
tłumaczy meandry swojego zawodu.<br />
Hotel Heweliusz, Dom Technika, a później<br />
Piekiełko – kiedy festiwal przeniesiono<br />
do Gdyni – to zatem kawał historii<br />
polskiego kina, setki spotkań z reżyserami<br />
i innymi twórcami filmów, setki dyskusji,<br />
czasami mających wpływ na kulturę.<br />
No, ale teraz newsem jest to, że się tam<br />
popularny aktor średniego pokolenia upił,<br />
o czym jedna z gazet donosi na pierwszej<br />
stronie. Albo portal donosi. W każdym razie<br />
– kończenie opowieści na fakcie upicia<br />
się przez kogoś jest doniesieniem małodusznym<br />
i legendarnego Piekiełka niegodnym.<br />
I niepotrzebnym, bo gdyby chcieć<br />
każdego popularnego człowieka, który<br />
w Piekiełku…, to jak mawiał redaktor Turowicz:<br />
„płachty by nie nastarczyło”.<br />
Fot. SFP<br />
76 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
77
PISF<br />
PISF<br />
Edukacja<br />
może być<br />
Z Katarzyną Kubacką<br />
rozmawia Marta Sikorska<br />
kiedy organizujecie<br />
państwo<br />
Od „Ogrody polskiej<br />
animacji”?<br />
Pomysł na warsztaty filmowe<br />
dla młodzieży zrodził się<br />
w 2006 roku podczas edukacyjnych<br />
spotkań z filmem zorganizowanych<br />
przez Centralny<br />
Gabinet Edukacji Filmowej<br />
w łódzkim Pałacu Młodzieży.<br />
Podzieliłam się swoimi<br />
przemyśleniami i ideą nowego<br />
projektu z Andrzejem Goleniewskim,<br />
szefem Sieci Kin<br />
Studyjnych i Lokalnych, który<br />
był instytucjonalnym partnerem<br />
łódzkiego wydarzenia. Pomysł<br />
został przez niego uznany<br />
za intersujący, a SKSiL została<br />
mecenasem warsztatów.<br />
Tak jest szczęśliwie do dnia<br />
dzisiejszego. Od pomysłu do<br />
projektu czasem jest długa<br />
droga i pierwsza edycja „Ogrodów<br />
polskiej animacji” odbyła<br />
się po dwóch latach, w maju<br />
2008 roku w Poznaniu. Nawet<br />
jeśli nam dorosłym pomysł<br />
wydawał się ciekawy, nie mieliśmy<br />
pewności, że warsztaty<br />
spodobają się tym, dla których<br />
powstały – młodym twórcom.<br />
Tym bardziej, że wybrana<br />
przez nas grupa docelowa –<br />
gimnazjaliści – jest bardzo wymagająca.<br />
Atmosfera podczas<br />
warsztatów od początku by-<br />
atrakcyjna<br />
ła świetna. Przyjechała wspaniała<br />
młodzież, otwarta, spontaniczna,<br />
chętna zarówno do<br />
pracy, jak i do śmiechu.<br />
Kto może wziąć udział w tym<br />
przedsięwzięciu?<br />
Każdego roku na portalu www.<br />
edukacjafilmowa.pl ogłaszany<br />
jest konkurs dla młodzieży<br />
„Dwa srebrne ekrany”. Jedną<br />
z nagród jest udział w naszych<br />
warsztatach filmowych „Ogrody<br />
polskiej animacji”. Metodycy<br />
z Centralnego Gabinetu<br />
Edukacji Filmowej wybierają<br />
zwycięzców konkursu, a Ula<br />
Silwon (wcześniej Marysia<br />
Kornacka) z Sieci Kin Studyjnych<br />
i Lokalnych czuwa nad<br />
jego logistyką i przyjazdem<br />
młodzieży do Sandomierza.<br />
Dlaczego warsztaty odbywają<br />
się przy Festiwalu Filmów<br />
NieZwykłych?<br />
Od drugiej edycji warsztatów<br />
postanowiłam włączyć je do<br />
programu Festiwalu Filmów<br />
NieZwykłych jako wydarzenie<br />
towarzyszące. Mój festiwal to<br />
impreza, która ma swoją tradycję<br />
i poszczycić się może obecnością<br />
wielu wspaniałych polskich<br />
twórców. Jej podstawowym<br />
założeniem jest promowanie<br />
polskich artystów i dorobku<br />
naszej kinematografii.<br />
Każdego roku wybieramy Reżysera<br />
Niezwykłego, a w tym<br />
roku również, po raz pierwszy,<br />
Aktora Niezwykłego. Obecność<br />
młodzieży na festiwalu,<br />
to dla nich szansa na udział<br />
w ważnych spotkaniach, na<br />
bezpośredni kontakt z wielkimi<br />
twórcami, możliwość rozmowy<br />
i kształtowania swoich<br />
poglądów. Ten festiwal jest imprezą,<br />
na której twórcy są partnerami<br />
widzów, a rozmowy<br />
nie odbywają się w wielkich,<br />
onieśmielających ich salach,<br />
ale w przyjaznych wnętrzach<br />
sprzyjających wymianie opinii.<br />
Obecność młodzieży na festiwalu<br />
to część zamysłu edukacyjnego.<br />
Skupiamy się nie<br />
tylko na realizacji etiud, ale<br />
także na stymulowaniu intelektualnym<br />
poprzez obecność<br />
na wydarzeniach, które od widzów<br />
wymagają więcej niż banalna<br />
rozrywka.<br />
Co zadecydowało o włączeniu<br />
do programu spotkań<br />
także z dokumentalistami?<br />
Od początku opiekunami artystycznymi<br />
warsztatów byli reżyserzy<br />
filmów animowanych.<br />
Stąd wzięła się też poetycka<br />
nazwa, której autorem jest<br />
współpracujący ze mną Jan<br />
Szymański. Wspaniali reżyserzy<br />
i cudowni opiekunowie<br />
warsztatów: Stanisław Lenartowicz,<br />
Wiesław Zięba, Zbigniew<br />
Kotecki, Robert Turło oraz producent<br />
Eugeniusz Gordziejuk,<br />
związany ze Studiem Miniatur<br />
Filmowych, które właśnie<br />
w tym roku konkuruje z nami<br />
do Nagrody PISF w tej samej<br />
kategorii! Pod ich kierunkiem<br />
powstało wiele etiud i krótkich<br />
filmów animowanych. Kiedy<br />
moje projekty osiągają swój<br />
pełny kształt, zawsze mam pokusę,<br />
żeby je zmieniać, poszerzać,<br />
modyfikować. Tak się stało<br />
i tym razem. Zaprosiłam do<br />
współpracy Macieja Cuske,<br />
z którym spotkałam się kilka<br />
lat wcześniej podczas warsztatów<br />
zorganizowanych przy<br />
innym moim projekcie edukacyjnym<br />
– Akademii Filmowej<br />
„Otwórz oczy!”, notabene<br />
nominowanej również do Nagrody<br />
PISF w 2009 roku. Okazało<br />
się, że pomysł rozszerzenia<br />
formuły jest trafny, ponieważ<br />
daje uczestnikom warsztatów<br />
wybór między dokumentem<br />
a animacją. Młodzież<br />
konfrontuje ze sobą różne rodzaje<br />
i style pracy, dopasowując<br />
własny temperament twórczy<br />
do naszych propozycji. Tak<br />
więc w kolejnych latach, razem<br />
z Robertem Turło, niezależne<br />
warsztaty dokumentalne<br />
prowadzili też Maciej Cuske<br />
i Marcin Sauter. Ich dokumenty<br />
pokazały, jak wiele możliwości<br />
realizacji dają tak krótkie,<br />
zaledwie kilkudniowe warsztaty.<br />
W 2013 roku reżyserzy postanowili<br />
połączyć swoje siły<br />
i zrealizowali jeden wspólny<br />
film naszych młodych animatorów<br />
i dokumentalistów.<br />
Od tego więc roku warsztaty<br />
zmieniają swoją nazwę, bo poprzednia<br />
wskazywała na animację<br />
i ograniczała je formalnie.<br />
W 2014 warsztaty odbyły<br />
się zatem po raz pierwszy pod<br />
nazwą „Ogrody polskiej wyobraźni”.<br />
Macie państwo bardzo ciekawe<br />
i niestandardowe propozycje<br />
dla uczestników, m.in.<br />
spotkania międzykulturowe.<br />
Przez trzy lata organizowałam<br />
spotkania z filmem polskim<br />
w Maroku. Już po pierwszej<br />
edycji stwierdziłam, że pokazywanie<br />
filmów i spotkania<br />
z zaproszonymi artystami<br />
w tym kręgu kulturowym<br />
to za mało. Trzeba działać.<br />
Chciałam, żeby po wydarzeniu<br />
pozostał jakiś ślad. Postanowiłam<br />
włączyć do programu<br />
warsztaty filmowe. Efekt<br />
pracy polskiego reżysera Roberta<br />
Turły z Marokańczykami<br />
był znakomity. Na moje<br />
zaproszenie do Polski bardzo<br />
pozytywnie zareagowała<br />
pani dyrektor Instytutu<br />
Francuskiego w Meknes<br />
i obiecała sfinansować bilety<br />
lotnicze dla grupy młodzieży<br />
z Maroka. Wszystko się fantastycznie<br />
udało i w 2012 roku<br />
nasi gimnazjaliści zrealizowali<br />
w Sandomierzu filmy<br />
wraz z Marokańczykami. To<br />
była pierwsza międzynarodowa<br />
edycja warsztatów, w kolejnych<br />
latach gościliśmy<br />
młodzież z Włoch i z Ukrainy.<br />
Mam nadzieję, że to będą<br />
niezapomniane dla wszystkich<br />
chwile, a praca pod kierunkiem<br />
znakomitych polskich<br />
reżyserów będzie znaczącym<br />
pretekstem do dalszego<br />
rozwoju i kreatywnej postawy,<br />
która być może nie wszystkich<br />
zaprowadzi do szkół filmowych,<br />
ale da mocny fundament<br />
do rozwoju osobistego.<br />
My nie mamy ambicji<br />
szkolenia przyszłych artystów,<br />
chcemy inspirować młodzież<br />
do budowania swojego<br />
życia w interesujący sposób.<br />
Co oni z tym zrobią, pozostaje<br />
oczywiście w sferze życzeń<br />
i nadziei. Gdyby jednak okazało<br />
się, że za kilka lat jakiś zdolny<br />
debiutant powie, że pierwsze<br />
szlify zdobywał na naszych<br />
„Ogrodach...”, satysfakcja byłaby<br />
podwójna.<br />
W 2013 roku do udziału zostały<br />
zaproszone osoby niesłyszące.<br />
Warsztaty z udziałem osób<br />
niesłyszących „Okiem motyla”<br />
były zrealizowane pod patronatem<br />
Ministerstwa Kultury<br />
i Dziedzictwa Narodowego.<br />
Dzięki dofinasowaniu z PISF<br />
mogliśmy kupić sprzęt: kamerę,<br />
aparaty fotograficzne, oprogramowanie<br />
i poszerzyć w ten<br />
sposób możliwości oraz zasięg<br />
warsztatów. Skierowaliśmy nasze<br />
zainteresowanie do środowiska,<br />
które ze względu na<br />
swoje ograniczenia, trudniej<br />
niż my kontaktuje się z otoczeniem.<br />
Współpraca osób głuchych<br />
ze słyszącymi miała na<br />
celu nie tylko aktywizowanie<br />
środowiska „motyli” (tak symbolicznie<br />
nazywani są niesłyszący),<br />
ale także budowanie<br />
wspólnego porozumienia, łamanie<br />
barier, uświadamianie,<br />
że wokół nas są ludzie, którzy<br />
komunikują się ze światem innymi<br />
narzędziami, że są w tym<br />
osamotnieni, a my odwracamy<br />
się, zajmując się tym, co dla<br />
nas proste i oczywiste. Oczywiście<br />
nie było łatwo dotrzeć<br />
do środowiska głuchych, udało<br />
się to dzięki tłumaczce języka<br />
migowego Karinie Akseńczuk,<br />
za co jestem jej bardzo<br />
wdzięczna. Zrealizowaliśmy<br />
filmy nie tylko podczas<br />
„Ogrodów...”. Kontynuowaliśmy<br />
je później w trzech innych<br />
Katarzyna Kubacka z uczestnikami warsztatów „Ogrody polskiej animacji”<br />
miejscach: w Koninie, Poznaniu<br />
i Warszawie. Powstał niezwykle<br />
interesujący i różnorodny<br />
materiał: film dokumentalny<br />
o problemach osób głuchych,<br />
związanych z ich codziennym<br />
funkcjonowaniem,<br />
reportaż z przedstawienia „Zemsty”<br />
z udziałem tłumacza języka<br />
migowego, zrealizowany<br />
z okazji obchodów 100-lecia<br />
Teatru Polskiego im. Arnolda<br />
Szyfmana, dla dzieci z kolei<br />
przetłumaczyliśmy na język<br />
migowy trzy filmy animowane<br />
z cyklu Baśnie i bajki polskie<br />
wyprodukowane przez poznańskie<br />
TV Studio Filmów<br />
Animowanych, partnera wielu<br />
naszych działań. Mam nadzieję,<br />
że nowe pomysły pomogą<br />
w poszerzaniu obszarów, które<br />
się przed nami otwierają,<br />
że idea warsztatów otwartych,<br />
międzykulturowych będzie inspiracją<br />
na kolejne lata, a my<br />
będziemy razem z nią wędrować.<br />
Fot. „Ogrody polskiej animacji”<br />
78 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
79
Studio Munka<br />
Studio Munka<br />
Piątka<br />
Kalina Pietrucha<br />
w gdyńskim konkursie<br />
Studio Munka jedzie na 39. Festiwal<br />
Filmowy w Gdyni z pięcioma<br />
tytułami, zrealizowanymi<br />
w ramach projektu „30 Minut”.<br />
O Nagrodę im. Lucjana Bokińca<br />
powalczy w Konkursie Młodego<br />
Kina 25 filmów.<br />
Polska była gościem honorowym 17. Guanajuato<br />
International Film Festival, na którym<br />
Studio Munka prezentowało swoje najbardziej<br />
nagradzane filmy, a także nowy dokument<br />
Casa Blanca Aleksandry Maciuszek.<br />
Mam wrażenie, że Konkurs<br />
Młodego Kina<br />
pozostawał ostatnio<br />
trochę w cieniu Konkursu<br />
Głównego i pracuję mocno<br />
nad zmianą tego stanu rzeczy.<br />
W tym roku główne projekcje<br />
konkursowe odbędą się<br />
w Teatrze Muzycznym w Gdyni,<br />
w samym sercu Festiwalu.<br />
Mamy w Polsce wspaniałych,<br />
utalentowanych młodych reżyserów<br />
i producentów. Chcę, by<br />
czuli oni, że Gdynia jest także<br />
ich festiwalem” – mówi Michał<br />
Oleszczyk, nowy dyrektor artystyczny<br />
gdyńskiego festiwalu.<br />
W programie Konkursu<br />
Młodego Kina znalazły się<br />
dwie wspólne produkcje Stu-<br />
W sierpniu i we wrześniu Studio Munka oraz<br />
jego francuski odpowiednik G.R.E.C. realizowały<br />
zdjęcia do dwóch krótkometrażowych<br />
filmów polsko-francuskich, w ramach – przeprowadzonego<br />
na początku roku – finału<br />
konkursu „Warszawa – Paryż”.<br />
Studio Munka-SFP<br />
oraz G.R.E.C. – (Groupe<br />
de Recherches et d’Essais<br />
Cinématographiques – Stowarzyszenie<br />
Poszukiwań i Eksperymentów<br />
Filmowych), biorąc<br />
pod uwagę podobną misję<br />
wspierania młodych talentów,<br />
podjęły współpracę, mającą<br />
na celu poszerzenie działalności<br />
o rynek międzynarodowy.<br />
Wynikiem tej współpracy<br />
jest koprodukcja dwóch krótkometrażowych<br />
filmów. Inicjatywa<br />
zakłada proporcjonalny<br />
wkład partnerów we wspólnie<br />
realizowane filmy i takie same<br />
zasady wzajemnego wsparcia.<br />
Pierwszym etapem współpracy<br />
był konkurs na polsko-francuskie<br />
scenariusze krótkich<br />
fabuł o temacie „Spotkania”,<br />
ogłoszony równolegle w Polsce<br />
i we Francji. W jego wyniku<br />
do produkcji skierowano<br />
dwa projekty: po stronie polskiej<br />
scenariusz Stefana Łazarskiego,<br />
po francuskiej – Kevina<br />
Bouvyer.<br />
Zdjęcia do projektu francuskiego<br />
Jeden dzień w Warszawie<br />
realizowane były na początku<br />
sierpnia, w Paryżu miesiąc<br />
później na plan zdjęciowy<br />
dia Munka-SFP i Wajda Studio:<br />
Naturalni Kristoffera Rusa<br />
(koprodukcja: Tango Production,<br />
Juice, Samolot.tv)<br />
oraz Mleczny brat Vahrama<br />
Mkhitaryana (MX35, Hasmik<br />
Hovhannisyan, przy wsparciu<br />
National Cinema Center<br />
of Armenia). Obie produkcje<br />
miały premierę w Konkursie<br />
Polskim 54. Krakowskiego Festiwalu<br />
Filmowego, na którym<br />
Mleczny brat otrzymał wyróżnienie.<br />
Kolejną nagrodą dla<br />
„trzydziestki” Vahrama Mkhitaryana<br />
był Jantar 2014 (najlepszy<br />
krótkometrażowy film<br />
fabularny na 33. Koszalińskim<br />
Festiwalu Debiutów Filmowych<br />
„Młodzi i Film”). Również<br />
w Koszalinie jury Konkursu<br />
Krótkometrażowych Filmów<br />
Fabularnych przyznało<br />
pozaregulaminową nagrodę<br />
Jarosławowi Stawirejowi za<br />
scenariusz filmu Naturalni.<br />
Kolejny film Studia Munka-SFP<br />
w Konkursie Młodego<br />
Kina to Całe mnóstwo miłości<br />
Bartłomieja Kaczmarka. Film<br />
premierowo prezentowany był<br />
w Koszalinie, gdzie Łukasz Korybalski<br />
otrzymał nagrodę pozaregulaminową<br />
za muzykę.<br />
Producentem wykonawczym<br />
Całego mnóstwa miłości jest<br />
Maniana Film.<br />
Mały palec Tomasza Cichonia<br />
to „trzydziestka” wyprodukowana<br />
wspólnie z Zielonym<br />
Pomidorem, Studiem Spot i 3<br />
Monkeys ze świetną rolą Adama<br />
Bobika i gościnnym występem<br />
Anny Samusionek. Również<br />
ten tytuł miał premierę<br />
podczas tegorocznej edycji koszalińskiego<br />
festiwalu „Młodzi<br />
i Film”, gdzie został entuzjastycznie<br />
przyjęty przez publiczność.<br />
Zestawienie filmów Studia<br />
Munka–SFP w Konkursie<br />
Młodego Kina w Gdyni<br />
zamyka debiut krótkometrażowy<br />
Bartłomieja Żmudy<br />
Sandland, którego koproducentami<br />
są Before My Eyes<br />
odpowiedzialne również za<br />
produkcję wykonawczą oraz<br />
SoInter active SA.<br />
Projekt „Warszawa –<br />
Paryż” po zdjęciach<br />
no Polskę. Studio Munka zostało<br />
jedną z tych rodzimych<br />
instytucji, które na festiwalu<br />
obecne były z własnym programem.<br />
W dniach 27-29 lipca,<br />
podczas Pitching Market, prezentowaliśmy<br />
znajdujący się<br />
na etapie montażu dokument<br />
Aleksandry Maciuszek Casa<br />
Blanca. Miejscem akcji filmu<br />
jest tytułowe, małe miasteczko<br />
rybackie, a jego bohaterami<br />
– 36-letni Vladimir, dotknięty<br />
zespołem Downa oraz jego<br />
77-letnia matka Nelsa, częściowo<br />
sparaliżowana po przebytym<br />
udarze. Film jest intymnym<br />
portretem, niepozbawionej<br />
konfliktów, wzajemnej<br />
relacji nadopiekuńczej matki<br />
i opiekującego się nią syna<br />
oraz ich stosunków z lokalną<br />
społecznością.<br />
Casa Blanca to wyjątkowy<br />
projekt w historii Studia Munka-SFP,<br />
pierwsza polsko-meksykańska<br />
koprodukcja w średnim<br />
metrażu, realizowana<br />
w ramach programu „Pierwszy<br />
Dokument”. Film będzie przygotowany<br />
w dwóch wersjach:<br />
kinowej (ok. 70 min) oraz telewizyjnej<br />
(52 min). Polskim<br />
koproducentem dokumentu<br />
Maciuszek jest Kijora Anna<br />
Gawlita, meksykańskimi zaś:<br />
Santiago De La Paz Nicolau<br />
i Lucia Diaz Alvarez (studio<br />
produkcyjne Nomadas).<br />
Projekt ten świetnie wpisywał<br />
się w tematykę, jednego<br />
z najważniejszych wydarzeń<br />
związanych z polską wizytą na<br />
GIFF – Foro Bilateral. Polskoweszła<br />
ekipa polskiego Paryż<br />
– Warszawa.<br />
Kevin Bouvyer jest autorem<br />
scenariusza i reżyserem<br />
Jednego dnia w Warszawie.<br />
Zdjęcia realizował Nicolas<br />
Villegas. W głównej roli męskiej<br />
zagrał Quentin Pradelle,<br />
któremu partnerują: Mirosław<br />
Haniszewski, Anna<br />
Terpiłowska, Joanna Derengowska<br />
i Agnieszka Pawełkiewicz.<br />
Kierownikiem produkcji<br />
jest Aleksandra Orzechowska.<br />
Zdjęcia realizowane<br />
były w dniach 8-12 sierpnia.<br />
Zdjęcia do filmu Paryż –<br />
Warszawa Stefana Łazarskiego<br />
odbyły się w dniach<br />
2-6 września. Za ich realizację<br />
odpowiadał Filip Drożdż.<br />
W głównej roli żeńskiej występuje<br />
debiutująca Zofia Domalik,<br />
której partneruje Akil Wingate,<br />
Amerykanin mieszkający<br />
w Paryżu – aktor, tancerz i performer.<br />
Partnerami projektu „Warszawa<br />
– Paryż” są: MX35,<br />
ARTCORE, Di Factory. Producentem<br />
wykonawczym obu<br />
produkcji jest Joanna Szymańska.<br />
K.P.<br />
Fot. Studio Munka - SFP<br />
Studio Munka w Meksyku!<br />
Festiwal, odbywający się<br />
od 1998 roku w miastach<br />
San Miguel de Allende<br />
oraz Guanajuato, jest najważniejszym<br />
wydarzeniem promującym<br />
młodych filmowców<br />
w Ameryce Łacińskiej. Działająca<br />
na zasadzie non profit,<br />
dzięki wsparciu państwowych<br />
i prywatnych instytucji filmowych<br />
impreza, stanowi wyjątkową<br />
platformę wymiany doświadczeń<br />
oraz nawiązywania<br />
kontaktów pomiędzy młodymi<br />
filmowymi talentami, a weteranami<br />
światowego rynku filmowego.<br />
Każdego roku festiwal zaprasza<br />
inny kraj jako gościa<br />
honorowego. Zgodnie z tą tradycją,<br />
w tym roku wyróżnio-<br />
meksykańskie forum miało<br />
na celu zainicjowanie dialogu<br />
oraz otwarcie drogi do koprodukcji<br />
między kinematografiami<br />
obu krajów. W programie<br />
forum znalazły się panele dyskusyjne<br />
poświęcone edukacji<br />
filmowej, produkcji oraz dystrybucji,<br />
w których udział brali<br />
przedstawiciele szkół filmowych,<br />
producenci oraz dystrybutorzy<br />
z obu krajów. Panele<br />
służyły obustronnej wymianie<br />
doświadczeń, omówieniu problemów<br />
i ich możliwych rozwiązań<br />
oraz przybliżeniu warunków,<br />
na jakich możliwa jest<br />
realizacja koprodukcji polskomeksykańskich.<br />
Wśród panelistów<br />
z Polski znaleźli się m.in.:<br />
przedstawiciele Szkoły Wajdy,<br />
łódzkiej Szkoły Filmowej, Wydziału<br />
Radia i Telewizji Uniwersytetu<br />
Śląskiego, PISF oraz<br />
firmy Gutek Film.<br />
Pokaz specjalnie przygotowanego<br />
zestawu filmów Studia<br />
Munka odbył się 2 sierpnia.<br />
Publiczność Guanajuato<br />
International Film Festival<br />
obejrzała: z programu „30 Minut”<br />
– Chomika Bartka Ignaciuka<br />
i Portret z pamięci Marcina<br />
Bortkiewicza, z „Pierwszego<br />
Dokumentu” – Księżniczkę<br />
i mur Małgorzaty Kozery<br />
i Gwizdek Grzegorza Zaricznego<br />
oraz z programu „Młoda<br />
Animacja” – Dróżnika Piotra<br />
Szczepanowicza. K.P.<br />
Fot. Studio Munka - SFP<br />
80 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
81
ecenzje: książki<br />
Recenzje i omówienia na stronie:<br />
www.sfp.org.pl/ksiazki_i_film<br />
Lucy Scher<br />
Czy będzie z tego dobry film?<br />
Wydawnictwo Filmowe<br />
Myślenice 2014<br />
Praca zbiorowa<br />
Stawkowy przewodnik filmowy<br />
Centrum Inicjatyw na rzecz Rozwoju „Regio”<br />
Łódź 2014<br />
Elżbieta Baniewicz<br />
Dymna<br />
Wydawnictwo Marginesy<br />
Warszawa 2014<br />
Lucy Scher stworzyła kurs analizowania i developmentu<br />
scenariuszy, który przez lata prowadzony<br />
był w Script Factory, a następnie – co jest światowym<br />
ewenementem – stał się podstawą kursu<br />
dyplomowego w londyńskiej szkole filmowej.<br />
I choć „Czy będzie z tego dobry film?” to pozycja<br />
ciekawa i słuszna, to jednak pierwsza refleksja<br />
brzmi: czy to się nam w Polsce w ogóle przyda?<br />
Bo to opowieść o doświadczeniach brytyjskich.<br />
A rzeczywistość, w której polski producent<br />
zleca komuś analizę scenariuszy jakie dostaje,<br />
żeby rozpatrzyć, czy któryś produkować, a potem<br />
dokładnie te analizy czyta i podejmuje na ich<br />
podstawie decyzję, jest daleka od polskiej, gdzie<br />
wszystko toczy się wśród znajomych, a decyzję,<br />
czy scenariusz się do czegoś nadaje czy nie, przenosi<br />
się na ekspertów w PISF. I co prawda świat<br />
idzie do przodu, producenci już wiedzą, co to znaczy<br />
development, to jednak miejmy świadomość,<br />
że dostajemy tę światłą książkę, podczas gdy jeszcze<br />
10 lat temu nie było u nas instytutu filmowego,<br />
a tym bardziej żadnych procedur oceny scenariuszy<br />
(nie wspominam o czasach zespołów filmowych,<br />
bo to zupełnie inna bajka). Porzuciwszy<br />
jednak te narzekania, należy entuzjastycznie<br />
przyklasnąć idei dokształcania się polskiej branży<br />
filmowej i porządkowania pracy w działach literackich.<br />
Bowiem dowiemy się z tej lektury, jak<br />
czytać i oceniać scenariusz, jak dostrzec siłę pomysłu<br />
w niedoskonałym tekście. Bo każdy jest<br />
niedoskonały, wiadomo, że scenariusze czyta się<br />
na wczesnym etapie powstawania filmu, więc nie<br />
o krytykę chodzi i nie porównywanie kiepskiego<br />
tekstu ze wspaniałymi filmami, jakie już powstały,<br />
ale o wychwycenie, czy w pomyśle tkwi wystarczająco<br />
duży potencjał, aby poświęcić czas, wysiłek<br />
i pieniądze na dalszą długą pracę nad tym<br />
projektem.<br />
Przewodniki po miejscach filmowych, to znaczy<br />
„uświęconych” kręconymi tam zdjęciami do polskich<br />
i zagranicznych obrazów, powoli stają się<br />
nowym gatunkiem literackim. Do obszernej już<br />
liczby przewodników po miastach i regionach,<br />
które w szczególniejszy sposób upodobali sobie<br />
filmowcy, dochodzi oto kolejna, obszerna (320<br />
s.) publikacja poświęcona jednemu tylko serialowi,<br />
ale za to jakiemu! „Stawkowy przewodnik filmowy”<br />
jest wędrówką śladami filmu kręconego<br />
przez Andrzeja Konica i Janusza Morgensterna<br />
w latach 1967-1968, ciągle emitowanego przez<br />
różne stacje telewizyjne i nieustannie przyciągającego<br />
rzesze nowych miłośników. Książka<br />
podzielona została na rozdziały odpowiadające<br />
miejscowościom, w których powstawały sceny<br />
do poszczególnych odcinków. Każdy z rozdziałów<br />
opisuje filmowe lokalizacje z podaniem informacji,<br />
w jakim odcinku obiekt czy miejsce zagrało<br />
i czym było w fabularnej opowieści. Tak<br />
np. łódzki pałac Karola Scheiblera (dziś siedziba<br />
Muzeum Kinematografii) pojawia się w odcinku<br />
Cafe Rose jako elegancki nocny lokal w<br />
Stambule o nazwie identycznej z tytułem odcinka<br />
oraz jako reprezentacyjne wnętrze w Berlinie,<br />
w którym Kloss odbiera odznaczenie w odcinku<br />
Żelazny Krzyż. Opisywanym miejscom towarzyszą<br />
liczne fotografie, zdjęcia planu, z których<br />
znaczna część nigdy nie była publikowana.<br />
Często stare kadry uzupełnione są współcześnie<br />
wykonanymi fotografiami: wówczas dopiero<br />
widać, jak działa magia kina i co mogą wyczyniać<br />
scenografowie z operatorami. Książka powstała<br />
jako efekt poszukiwań autorów, ale cenne<br />
są także wspomnienia i wypowiedzi współautorów<br />
i współrealizatorów filmu, wykorzystane<br />
przy budowaniu kolejnych opowieści o miejscach<br />
i scenach.<br />
Książki Elżbiety Baniewicz czyta się z zainteresowaniem<br />
i przyjemnością. Tak było z monografiami:<br />
„Kazimierz Kutz – z dołu widać inaczej” i<br />
„Janusz Gajos – nie grać siebie”. To tytuły „z tego<br />
samego pnia” co pozycja najnowsza – „Dymna”,<br />
480-stronicowe, poszerzone wydanie książki<br />
„Anna Dymna – ona to ja” (1997). Bo i postaci, o<br />
których pisze Baniewicz, to artyści „z tego samego<br />
pnia” – poważnie traktujący uprawianą profesję,<br />
szczerze wypowiadający własne poglądy<br />
i mądrze przeżywający swe życie. Zresztą cała<br />
trójka nieraz ze sobą współpracowała (wystarczy<br />
wymienić choćby jeden z najlepszych spektakli<br />
w dziejach Teatru Telewizji – wyreżyserowane<br />
przez Kutza „Opowieści Hollywoodu” z Dymną<br />
i Gajosem w rolach głównych) i pozostaje w bliskiej<br />
przyjaźni. „Dymna” to książka o świetnej<br />
aktorce, ale i o wspaniałym człowieku. „Przejście<br />
od aktorstwa, zawodu kojarzonego powszechnie<br />
z lekką muzą, do zajęć zaufania publicznego<br />
samo w sobie jest fenomenem socjologicznym,<br />
zdarza się jak upał w grudniu. A jednak. Zjawiskowo<br />
piękna dziewczyna stała się zjawiskowo<br />
pięknym Człowiekiem” – pisze autorka we wstępie.<br />
Jej książka o Dymnej to frapująca opowieść<br />
o życiu trudnym i pełnym dramatycznych zwrotów,<br />
ale spełnionym i szczęśliwym. W życiu zawodowym<br />
zawsze najważniejszy był Stary Teatr<br />
i ludzie, których w nim spotkała, w życiu prywatnym<br />
– miłość, bez niej trudno byłoby czegokolwiek<br />
dokonać. To Wiesław Dymny, „najbardziej<br />
wolny i dziki człowiek na świecie”, nauczył ją życiowej<br />
uczciwości, zawodowej dumy, a zarazem<br />
właściwie pojętej pokory, sprawił, że gwiazdorstwo<br />
nie uderzyło jej do głowy, bo przecież mogło.<br />
Bohaterka książki Baniewicz podkreśla, że<br />
zawsze miała szczęście do ludzi. Dodajmy, i vice<br />
versa.<br />
Oriana Kujawska-Dowjat<br />
Mieczysław Kuźmicki<br />
Jerzy Armata<br />
82 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014
ecenzje: DVD<br />
Jerzy Armata<br />
4 i ½ godziny<br />
dokumentalnej uczty<br />
Fot. Krakowska Fundacja Filmowa<br />
„Polish Docs 2014” to już<br />
piąta płyta DVD wydana<br />
przez Krakowską Fundację<br />
Filmową w ramach<br />
realizowanego przez nią<br />
projektu poświęconego<br />
promocji rodzimego filmu<br />
dokumentalnego. Równie<br />
udana jak cztery wcześniejsze.<br />
Coroczne kompilacje polskich dokumentów<br />
mają charakter promocyjny,<br />
wydawane są z myślą o międzynarodowej<br />
branży dokumentalnej. Ich dystrybucja<br />
ograniczona jest do znanych festiwali<br />
i targów organizowanych za granicą,<br />
otrzymują je przedstawiciele ważnych instytucji<br />
kulturalnych oraz festiwalowi programerzy.<br />
Stąd zawarte na płycie zastrzeżenie,<br />
że nie jest przeznaczona do sprzedaży.<br />
Może w przyszłości należałoby pomyśleć<br />
również o jej komercyjnej wersji?<br />
Płyta najnowsza zawiera osiem tytułów<br />
(wszystkie umieszczone na niej filmy wyprodukowano<br />
w roku bieżącym), których<br />
łączny czas projekcji wynosi 270 minut.<br />
I jest to doprawdy cztery i pół godziny<br />
obcowania z dokumentem wysokiej próby.<br />
Przede wszystkim zrealizowany w Abchazji<br />
pełnometrażowy film Elwiry Niewiery<br />
i Piotra Rosołowskiego Efekt domina,<br />
uhonorowany w Krakowie laurami<br />
najwyższymi (Złoty Róg, Złoty Lajkonik),<br />
nagrodzony także w Nyon i Erywaniu.<br />
Również na Krakowskim Festiwalu Filmowym<br />
został doceniony (Nagroda Prezesa<br />
SFP za najlepszy montaż) Dom na głowie<br />
Adama Palenty, poświęcony życiu i twórczości<br />
Wojciecha Zamecznika, znakomitego<br />
architekta, scenografa, plakacisty.<br />
Ten dokument nagrodzono również na tegorocznej<br />
edycji koszalińskiego festiwalu<br />
„Młodzi i Film”. Podobnie jak Punkt wyjścia<br />
Michała Szcześniaka, frapujący portret<br />
dziewczyny, odsiadującej długi wyrok,<br />
podczas którego podjęła się pracy opiekunki<br />
w domu spokojnej starości. Z kolei<br />
na Lubuskim Lecie Filmowym w Łagowie<br />
została dostrzeżona przez jury Pieśń<br />
pasterza Vahrama Mkhitaryana, wzruszająca<br />
opowieść o niewidomym mężczyźnie<br />
zajmującym się wypasem kóz na stromych<br />
stokach armeńskich gór oraz jego<br />
tracącym wzrok synku.<br />
Wiele wzruszeń, ale i życiowej siły przynosi<br />
Salon sióstr W. Jakuba Stożka, historia<br />
tytułowego szczecińskiego salonu urody<br />
dla pań z chorobą nowotworową, prowadzonego<br />
przez dwie siostry, również<br />
pacjentki Zachodniopomorskiego Centrum<br />
Onkologii. Wiele samozaparcia i wewnętrznej<br />
energii ma w sobie tytułowa<br />
protagonistka Siłaczki Kacpra Czubaka<br />
i Iwony Kaliszewskiej, żyjąca gdzieś w dagestańskiej<br />
wiosce była mistrzyni Związku<br />
Radzieckiego w zapasach. Z kolei bohaterką<br />
Superjednostki Teresy Czepiec jest…<br />
jeden z największych budynków mieszkalnych<br />
w Polsce. Taki budowlany kolos<br />
– z 762 mieszkaniami – istnieje w Katowicach.<br />
I na koniec coś zdecydowanie odmiennego<br />
– One Man Show, blisko godzinna<br />
słodko-gorzka opowieść Jakuba Piątka,<br />
dokumentująca rok z życia 33-letniego<br />
mężczyzny, któremu marzy się aktorska<br />
kariera, ale póki co, wypada uporządkować<br />
sprawy zwykłe, codzienne…<br />
„Polish Docs 2014” to cenne wydawnictwo,<br />
choć na płycie zabrakło miejsca dla<br />
wielu udanych filmów, jak choćby Deep<br />
Love Jana P. Matuszyńskiego, przejmującej<br />
opowieści o Januszu Solarzu, który<br />
mimo ciężkiego stanu zdrowia nie porzucił<br />
swej największej pasji – nurkowania na<br />
dużych głębokościach (notabene, bohater<br />
tego dokumentu przez kilka lat był dyrektorem<br />
Krakowskiego Festiwalu Filmowego).<br />
Ostatnie lata to świetny okres dla<br />
polskiego kina dokumentalnego. Może<br />
kilkupłytowe wydawnictwo rozwiązywałoby<br />
w przyszłości problem z nadmiarem<br />
dobrych filmów?<br />
WWW.TELEPRO.COM.PL<br />
84 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014
POŻEGNANIA<br />
POŻEGNANIA<br />
Mantu:<br />
Był niezwykle barwną postacią. Niepokornym<br />
i niepoprawnym optymistą,<br />
kochającym życie. Mówił o sobie<br />
– Mantu. Pisał liczne listy do ludzi,<br />
z którymi współpracował, na starej maszynie<br />
do pisania i tak się podpisywał:<br />
„Stan Mantu + jego Bantu” (bantu w języku<br />
bantu to po prostu ludzie, mantu to<br />
liczba pojedyncza, czyli człowiek).<br />
Stanisław Manturzewski (1928-2014)<br />
był człowiekiem o wielu twarzach, duszach<br />
i talentach. Świat postrzegał kompletnie<br />
inaczej niż ja. Żył po swojemu,<br />
nie przejmując się żadnymi kanonami<br />
czy konwenansami. Nie dbał o to, co się<br />
o nim myśli jako o człowieku, a sądząc<br />
po wyglądzie, można było nie mieć o nim<br />
zbyt dobrego zdania. Nie interesowała go<br />
opinia ludzi. Wręcz przeciwnie, bawiło go<br />
obserwowanie ich, a szczególnie z punktu<br />
widzenia kloszarda. Czuł się osobny, chociaż<br />
przyjaźnił się z wieloma ludźmi. Był<br />
Stanisław<br />
Manturzewski<br />
Małgorzata Łupina<br />
Scenarzysta, reżyser filmów<br />
dokumentalnych i fabularnych,<br />
dziennikarz, poeta,<br />
aktor, artysta, a przy tym<br />
szaleniec, maniak, pasjonat,<br />
romantyk, miłośnik kobiet,<br />
kloszard. Podkreślał, że nie<br />
jest profesjonalistą, nigdy<br />
nie skończył studiów filmowych,<br />
reżyserskich ani aktorskich,<br />
a do branży „wlazł<br />
tylnymi drzwiami”.<br />
natury samotniczej, dzięki temu dużo pisał,<br />
a rodzaj jego pisarstwa również był<br />
wyjątkowy. Uprawiał wyrafinowany intelektualizm,<br />
ujęty w formie szalonego żartu<br />
i swobody literackiej. Tak pisał o klimacie,<br />
który powinien być zawarty w naszym<br />
filmie Himilsbach. Prawdy, bujdy, czarne<br />
dziury: „Gdyby mogły tu dojść do głosu<br />
moje obsesje: żeglowanie pod wiatr, metoda<br />
artezyjska, szarża husarii, metoda bumerangowania,<br />
«łobiektywizm łokrutny»,<br />
bezlitosne, samobójczo uporczywe taranowanie<br />
rutyny (własnej i cudzej), technika<br />
indywidualnego wglądu, meta-postmodernistyczne<br />
penetrowanie, to byłbym<br />
szczęśliwy. Niech widz poczuje, że prawda<br />
się chwieje, umyka, zanieczyszczona jest<br />
minoderią, egotyzmem, niech widz da się<br />
wciągnąć w proces węszenia, niedowierzania<br />
i szukania dziury w całym”.<br />
Mantu żył swoimi szalonymi pomysłami<br />
i strzępkami informacji, które<br />
w przedziwny sposób potrafił ze sobą łączyć.<br />
Śledził wszystko, co się dzieje: w kinie,<br />
sztuce, nauce, kulturze, popkulturze.<br />
Oglądał wszystko i czytał wszystko.<br />
Z gazet wycinał istotne dla niego artykuły,<br />
sentencje, informacje. Wszystko gromadził<br />
w teczki lub wieszał na ścianach<br />
swojego mieszkania. Miał zamiar wydawać<br />
własne pismo – „Głos Wariata”, na łamach<br />
którego chciał drukować swoje pomysły<br />
na filmy. Najbardziej w pracy filmowca<br />
nienawidził zdobywania budżetów<br />
na swoje produkcje. Nie znosił oczekiwania<br />
na decyzje, tak jakby się bał, że za moment<br />
będzie miał już nowe, a te zostaną<br />
niezrealizowane.<br />
W jednym z listów do mnie napisał:<br />
„Mam maniacko precyzyjną wizję, o czym<br />
ma być nasz przyszły film, ale to się nie<br />
da tak wymyślić, żeby napisać trzy stroniczki<br />
i niech z tym Zbynio zacznie antyszambrować<br />
po korytarzach rozmaitych<br />
Kapuściorów, Fidyków i innych tego typu<br />
zyg-zyg-marchewkowiczów. Nasze zadanie:<br />
spróbować się przebić na Festiwalu,<br />
a jak się nie uda, to wyartykułować pełnym<br />
głosem, co w trawie piszczy. Gdybyście<br />
wpadli do mnie na Nowogrodzką, to<br />
zobaczylibyście, że ja mam zwały tekstu.<br />
Wpadłem w szał bojowy – jak wikingowie,<br />
którzy żuli przed bitwą suszone muchomory<br />
– wiem, co mam do zrobienia<br />
i przed żadnym Kapuściorem tego nie da<br />
się wykrztusić, to trzeba w postaci libretta<br />
i partytury bluznąć na łamach pierwszego<br />
numeru żartu wydawniczego «Głos<br />
Wariata»”.<br />
Przez długie lata Zbyszek Domagalski,<br />
współwłaściciel Studia Filmowego „Kalejdoskop”,<br />
wspierał Mantu i pomagał mu,<br />
nawet w takich sprawach jak obiad czy<br />
mieszkanie. Pozwalał przesiadywać godzinami<br />
w biurze firmy, w Wytwórni Filmów<br />
Dokumentalnych i Fabularnych przy<br />
Chełmskiej. To Zbyszek, wysłuchawszy<br />
niestworzonych historii o Himilsbachu,<br />
zamówił u Stanisława ten film i wyprodukował<br />
go, dając mu możliwość szalonej<br />
twórczości przez dobrych kilka lat. Nigdy<br />
nie zapomnę fascynującej współpracy<br />
przy tworzeniu tego filmu i wspaniałego<br />
człowieka jakim był Manturzewski.<br />
Himilsbach. Prawdy, bujdy, czarne dziury,<br />
reż. Stanisław Manturzewski, Małgorzata Łupina<br />
Fot. SFP<br />
Fot. Krzysztof Pakulski/SF Kalejdoskop<br />
Fot. SFP<br />
Fot. SFP Fot. SFP<br />
Fot. Marcin Kułakowski/PISF<br />
Fot. Ireneusz Sobieszczuk/TVP/PAP<br />
24 lipca zmarła w Wilkowicach Zofia Malicka (89 l.), ceniona animatorka<br />
związana ze Studiem Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej.<br />
Pracowała od końca lat 60. do początku 90. przy licznych produkcjach<br />
dla dzieci, w tym przy poszczególnych odcinkach najbardziej<br />
popularnych serii bielskiego Studia – czyli Reksia oraz Bolka<br />
i Lolka. Była wieloletnim członkiem Stowarzyszenia Filmowców Polskich.<br />
1 sierpnia zmarła Halina Miroszowa (93 l.), dziennikarka i reżyserka<br />
filmów dokumentalnych. Zrealizowała jako scenarzystka i reżyserka<br />
pięć dokumentów: Miejsce dla Słońca, Żeby tylko chcieć, Drogi do<br />
Polski, Grób Nieznanego Żołnierza, Przyczynki do życiorysu. Za reżyserię<br />
filmu Tyś nam obiecał ziemię sprawiedliwą w 1982 roku, na<br />
Ogólnopolskim Festiwalu Filmów Krótkometrażowych w Krakowie,<br />
otrzymała nagrodę Brązowego Lajkonika.<br />
1 sierpnia zmarł Tadeusz Pawłowicz (64 l.), scenarzysta i reżyser filmów<br />
dokumentalnych. Był zafascynowany biografiami najsłynniejszych<br />
przedwojennych oraz powojennych artystów kina i teatru.<br />
Obie profesje, scenarzysty i reżysera, łączył przy takich produkcjach<br />
jak: Demon komizmu. Antoni Fertner; Polski król komików. Adolf<br />
Dymsza; Zdjąć kapelusz, Ćwikła idzie…; Kombatanci; Nie odchodź…<br />
12 wspomnień o Kalinie Jędrusik czy 100 filmów z Wiesławem Gołasem.<br />
Był wieloletnim pracownikiem Działu Produkcji i Rozwoju Projektów<br />
Filmowych Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.<br />
13 sierpnia zmarł Zbigniew Wolski (<strong>94</strong> l.), zasłużony operator<br />
dźwięku. Z kinematografią związany był od końca lat 40. Zadebiutował<br />
w roku 1960 jako autor muzyki w filmie dokumentalnym Powązki.<br />
Był również realizatorem lub współrealizatorem kilku filmów<br />
dokumentalnych i animowanych. Zasłynął natomiast jako operator<br />
dźwięku, pracując przy prawie 400 filmach: animowanych, dokumentalnych,<br />
i fabularnych. Z tych ostatnich najbardziej znane tytuły<br />
to: Błękitny krzyż, Ja gorę!, …Gdziekolwiek jesteś panie prezydencie…<br />
oraz seriale Wojna domowa, Trzecia granica i Życie na gorąco. Był<br />
wieloletnim członkiem Stowarzyszenia Filmowców Polskich.<br />
14 sierpnia zmarł Wojciech Fadiejew (68 l.), animator związany<br />
z łódzkim studiem „Se-Ma-For”, współtwórca postaci misia Colargola.<br />
Pracował przy wielu znanych serialach, m.in: Przygody Misia<br />
Uszatka, Colargol na Dzikim Zachodzie, Mały pingwin Pik-Pok, Colargol<br />
i cudowna walizka, Plastusiowy pamiętnik, Kolorowy świat Pacyka,<br />
Trzy misie, Maurycy i Hawranek. Był wieloletnim członkiem<br />
Stowarzyszenia Filmowców Polskich.<br />
86 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
87
VARIA<br />
VARIA<br />
Fot. Andrzej Wiktor<br />
Andrzej Wyrobiec<br />
Nowy wiceminister odpowiedzialny<br />
za kinematografię<br />
Andrzej Wyrobiec został mianowany<br />
na stanowisko podsekretarza<br />
stanu w Ministerstwie<br />
Kultury i Dziedzictwa Narodowego,<br />
gdzie nadzorował będzie<br />
bezpośrednio zadania wykonywane<br />
przez Departament Własności<br />
Intelektualnej i Mediów<br />
oraz Departament Legislacyjny.<br />
W ramach swoich kompetencji<br />
będzie nadzorował przemysł<br />
audiowizualny w Polsce. Andrzej<br />
Wyrobiec ukończył historię<br />
w Wyższej Szkole Pedagogicznej<br />
w Krakowie, a także studium<br />
dziennikarskie w Instytucie<br />
Filologii Polskiej tej uczelni oraz<br />
studia podyplomowe z zakresu<br />
rachunkowości i finansów na<br />
Uniwersytecie Ekonomicznym<br />
w Krakowie. Ukończył również<br />
kurs i zdał egzamin dla<br />
kandydatów na członków rad<br />
nadzorczych w spółkach Skarbu<br />
Państwa. Do 19<strong>94</strong> roku był związany<br />
z krakowskimi instytucjami<br />
kultury. W latach 2002-2006<br />
zasiadał w Radzie Nadzorczej<br />
Radia Kraków SA, a w okresie<br />
2007-2009 był wiceprzewodniczącym<br />
Rady Nadzorczej<br />
MPL Kraków – Balice Sp. z o.o.<br />
W latach 2005-2014 był radcą<br />
Izby Przemysłowo-Handlowej<br />
w Krakowie. Jest działaczem<br />
Platformy Obywatelskiej.<br />
Caleb Deschanel z Nagrodą<br />
za Całokształt<br />
Twórczości na Camerimage<br />
2014<br />
Festiwal Camerimage uhonorował<br />
tym razem amerykańskiego<br />
autora zdjęć filmowych<br />
i reżysera, który w trakcie<br />
swej trwającej już ponad 40<br />
lat kariery, dał się poznać<br />
zarówno jako artysta sztuki<br />
operatorskiej, jak i twórca innowacyjny,<br />
idący z duchem czasu,<br />
który ma swój ogromny udział<br />
w powstaniu obecnie jednego<br />
z podstawowych narzędzi operatorskich<br />
– Steadicamu. Caleb<br />
Deschanel będzie gościem<br />
honorowym 22. edycji Camerimage,<br />
która odbędzie się<br />
w Bydgoszczy w dniach 15-22<br />
listopada. Deschanel był wraz<br />
z Davidem Lynchem i Terrencem<br />
Malickiem absolwentem<br />
pierwszego rocznika American<br />
Film Institute Conservatory,<br />
a także jednym z członków<br />
oryginalnej ekipy American<br />
Zoetrope, firmy produkcyjnej<br />
Francisa Forda Coppoli i George’a<br />
Lucasa. Wiedzę na temat<br />
praktycznych zastosowań<br />
sztuki operatorskiej zdobywał<br />
na planach filmów Johna Cassavetesa<br />
oraz George’a Lucasa.<br />
Jego kandydaturę do członkostwa<br />
prestiżowego ASC, Amerykańskiego<br />
Stowarzyszenia<br />
Autorów Zdjęć Filmowych,<br />
przedłożyli m.in. Haskell Wexler<br />
i Conrad L. Hall. Otrzymał pięć<br />
nominacji do Oscara (za Pierwszy<br />
krok w kosmos Philipa Kaufmana,<br />
Urodzonego sportowca<br />
Barry’ego Levinsona, Drogę do<br />
domu Carrolla Ballarda, Patriotę<br />
Rolanda Emmericha i Pasję<br />
Mela Gibsona).<br />
TVP partnerem Uniwersytetu<br />
Warszawskiego<br />
Telewizja Polska jako jedyny<br />
nadawca telewizyjny objęła<br />
opieką medialną obchody<br />
200-lecia Uniwersytetu Warszawskiego.<br />
Odpowiednią<br />
umowę podpisali 17 lipca rektor<br />
UW prof. Marcin Pałys i prezes<br />
TVP Juliusz Braun. Jak powiedział<br />
rektor Pałys: „Łączy nas<br />
z Telewizją Polską misja społeczna.<br />
Zależy nam, żeby opinia<br />
publiczna i specjaliści znali<br />
działalność, misję i śledzili życie<br />
Uniwersytetu Warszawskiego.<br />
To właśnie TVP jest najbardziej<br />
rozpoznawalna dla tej grupy”.<br />
Telewizja Polska będzie miała<br />
zagwarantowaną wyłączność na<br />
prezentowanie na swoich antenach<br />
dorobku i osiągnięć pokoleń<br />
uczonych, studentów i absolwentów<br />
stołecznej uczelni,<br />
a także jej planów na przyszłość.<br />
Umowa obowiązywać będzie aż<br />
do końca 2016 roku.<br />
Nowy gmach Wydziału<br />
Radia i Telewizji UŚ<br />
W ciągu najbliższych 18 miesięcy<br />
ma stanąć w centrum Katowic<br />
nowy gmach WRiTV UŚ. W marcu<br />
2011 roku rozstrzygnięto konkurs<br />
architektoniczny – zwyciężył<br />
projekt przygotowany przez<br />
pracownię Grupa 5 Architekci<br />
z Warszawy we współpracy<br />
z BAAS Arquitectes z Barcelony<br />
oraz Małeccy Biuro Projektowe.<br />
Zgodnie z niedawno podpisaną<br />
umową, nową siedzibę Wydziału<br />
Radia i Telewizji im. Krzysztofa<br />
Kieślowskiego na Uniwersytecie<br />
Śląskim ma wybudować<br />
Mostostal Zabrze – Gliwickie<br />
Przedsiębiorstwo Budownictwa<br />
Przemysłowego. Wartość inwestycji<br />
wynosi ok. 26,8 mln, a wraz<br />
z wyposażeniem wnętrz może<br />
sięgnąć nawet 32,9 mln zł (tyle<br />
wynosi dotacja celowa ministerstwa<br />
nauki). Nowa siedziba katowickiej<br />
„filmówki” ma stanąć<br />
blisko kampusu uniwersyteckiego,<br />
przy ul. św. Pawła 3. Budynek<br />
ma się składać ze studia telewizyjno-filmowego<br />
(ok. 200 m<br />
Projekt nowej siedziby WRiTV<br />
kw.) oraz sali projekcyjnej na ok.<br />
150 miejsc. Na piętrze zaplanowano<br />
pracownie m.in. do nauki<br />
montażu i produkcji. Projekt<br />
budowlany obejmuje również<br />
dwukondygnacyjną bibliotekę.<br />
Całość ma liczyć ok. 5,3 tys. m<br />
kw. powierzchni (w tym ok. 2 tys.<br />
m kw. powierzchni technicznej<br />
wraz z podziemnym garażem).<br />
Lech Jaworski w radzie<br />
nadzorczej TVP<br />
Lech Jaworski został zgłoszony<br />
przez minister kultury i dziedzictwa<br />
narodowego Małgorzatę<br />
Omilanowską do nowej rady<br />
nadzorczej Telewizji Polskiej.<br />
Kandydat ten ukończył studia<br />
na Wydziale Prawa i Administracji<br />
UW. W 2003 uzyskał<br />
stopień doktora nauk prawnych.<br />
Był członkiem rady nadzorczej<br />
w latach 1997-2001. Wcześniej<br />
pracował w biurze Krajowej<br />
Rady Radiofonii i Telewizji oraz<br />
w TVP. W latach 1998-2001<br />
pełnił funkcję dyrektora biura<br />
prawno-organizacyjnego oraz<br />
zastępcy dyrektora biura zarządu<br />
Polskiej Agencji Informacyjnej.<br />
W latach 2001-2005 był<br />
członkiem KRRiT. Jak poinformował<br />
portal Wirtualnemedia.<br />
pl, obok Jaworskiego w radzie<br />
zasiądzie pięciu członków<br />
wybranych w konkursie przez<br />
KRRiT, czyli: Stanisław Jekiełek<br />
(przewodniczący obecnej rady<br />
nadzorczej, adwokat, sędzia),<br />
Leszek Rowicki (sekretarz obecnej<br />
rady, pracownik naukowy<br />
UW), Tadeusz Kowalski (pracownik<br />
naukowy UW, dyrektor<br />
Filmoteki Narodowej, dotąd<br />
zasiadał w radzie z rekomendacji<br />
ministra kultury), Marzena<br />
Fot. Grupa 5 Architekci, BAAS architects<br />
oraz Małeccy Biuro Projektowe<br />
88<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
89
VARIA<br />
VARIA<br />
Barańska (pracownik naukowy<br />
UAM, sędzia) i Juliusz Maliszewski<br />
(dyrektor Polskiego Radia dla<br />
Zagranicy, szef rady nadzorczej<br />
Radia RDC). Siódmego członka<br />
rady rekomenduje minister<br />
Skarbu Państwa.<br />
Trzy Korony - Małopolska<br />
Nagroda Filmowa<br />
Do 30 września potrwa nabór<br />
scenariuszy do filmów fabularnych,<br />
w ramach organizowanego<br />
przez Województwo Małopolskie<br />
wspólnie z TVP Kraków,<br />
Polskim Instytutem Sztuki<br />
Filmowej i Krakowskim Biurem<br />
Festiwalowym konkursu „Trzy<br />
Korony – Małopolska Nagroda<br />
Filmowa”. Nagrodę za najlepszy<br />
scenariusz fabuły stanowią<br />
odpowiednio kwoty: 40 tysięcy<br />
zł z budżetu Województwa<br />
Małopolskiego za zajęcie I miejsca,<br />
30 tysięcy zł z budżetu<br />
PISF za zajęcie II miejsca oraz<br />
15 tysięcy zł z budżetu KBF za<br />
zajęcie III miejsca. Wyniki konkursu<br />
zostaną ogłoszone podczas<br />
uroczystej gali w grudniu<br />
tego roku. Nagrody przyzna jury<br />
w składzie: Feliks Falk, Łukasz<br />
Maciejewski, Marta Węgiel oraz<br />
Artur Więcek „Baron”. Patronat<br />
nad VII edycją Konkursu objęły:<br />
Stowarzyszenie Filmowców<br />
Polskich, „Dziennik Polski”,<br />
„Kino”, Radio Kraków, Bahama<br />
Films, Krajowa Izba Producentów<br />
Audiowizualnych oraz<br />
serwis audiowizualni.pl. Zasady<br />
konkursu oraz wzory wymaganych<br />
dokumentów dostępne są<br />
na stronie: www.malopolskie.<br />
pl/trzykorony/<br />
Hanna Baka w Fokus TV<br />
Hanna Baka została nowym<br />
dyrektorem programowym naziemnego<br />
kanału Fokus TV, należącego<br />
do Grupy ZPR. Będzie<br />
zajmować się produkcją własną<br />
telewizji. Dotychczasowa dyrektor<br />
programowa i ds. zakupów<br />
Fokus TV – Julia Ogińska objęła<br />
z kolei stanowisko dyrektora ds.<br />
licencji i zakupów programowych.<br />
Hanna Baka od 19<strong>94</strong> do<br />
2013 roku związana była z firmą<br />
Canal+ Cyfrowy. Przez ostatnie<br />
osiem lat pełniła tam funkcję<br />
dyrektora kanału filmowego<br />
Ale kino+, a wcześniej była jego<br />
menadżerem odpowiedzialnym<br />
za stworzenie linii programowej.<br />
Ostatnio pracowała w redakcji<br />
widowisk artystycznych i form<br />
studyjnych TVP2. Współpracowała<br />
także z Fokus TV jako doradca<br />
ds. programowych. Fokus<br />
TV to naziemny kanał o profilu<br />
edukacyjno-poznawczym. Poza<br />
MUX-1 oglądać można go na<br />
platformach cyfrowych i w sieciach<br />
kablowych.<br />
Szkoła Filmowa w Łodzi<br />
w światowej czołówce<br />
„The Hollywood Reporter”<br />
opublikował w internecie oraz<br />
w sierpniowym wydaniu <strong>magazyn</strong>u<br />
– ranking uczelni „Study<br />
Abroad: The Top 15 International<br />
Film Schools”. Na drugim miejscu<br />
po słynnej National Film and<br />
Television School z Londynu<br />
znalazła się Szkoła Filmowa<br />
w Łodzi! W zestawieniu ujęto 15<br />
uczelni z Europy (Anglia, Francja,<br />
Czechy, Norwegia, Dania, Niemcy,<br />
Włochy, Rosja), Azji (Chiny, Indie,<br />
Korea Południowa, Izrael) i Australii.<br />
Magazyn podkreślił, że<br />
założona w 1<strong>94</strong>8 roku PWSFTviT<br />
w Łodzi „wykształciła panteon<br />
wielkich ludzi kina, wśród których<br />
jest zdobywca Oscara Roman<br />
Polański”. Wśród grona znakomitych<br />
absolwentów <strong>magazyn</strong><br />
wymienia takie nazwiska, jak:<br />
Jerzy Skolimowski, Krzysztof<br />
Zanussi, Zbigniew Rybczyński,<br />
Krzysztof Kieślowski, Adam<br />
Holender, Witold Sobociński, Sławomir<br />
Idziak, Paweł Edelman,<br />
„zdobywców Oscara i laureatów<br />
nagród w Wenecji, Cannes, Berlinie”.<br />
Magazyn zwraca też uwagę,<br />
że co roku na uczelni powstaje<br />
ponad 300 filmów studenckich,<br />
z czego połowa realizowana<br />
jest na taśmie 35 mm. „Tym, co<br />
wyróżnia naszą szkołę spośród<br />
innych jest właśnie możliwość<br />
pracy na profesjonalnej taśmie<br />
filmowej 35 mm” – poinformował<br />
czytelników „The Hollywood<br />
Reporter” Krzysztof Brzezowski,<br />
pełnomocnik rektora ds. promo-<br />
cji i współpracy z zagranicą. „Nasi<br />
polscy i zagraniczni studenci<br />
uczą się od absolwentów Szkoły,<br />
którzy wracają do nas jako<br />
nauczyciele, tworząc kreatywne<br />
otoczenie relacji mistrz-student”<br />
– dodał Brzezowski.<br />
Filmy Andrzeja Wajdy<br />
w światowym plakacie<br />
filmowym<br />
Na tegorocznym festiwalu<br />
w Gdyni odbędzie się kolejna<br />
(po krakowskim Muzeum Narodowym)<br />
odsłona wystawy,<br />
przygotowanej przez Muzeum<br />
Kinematografii w Łodzi, zatytułowanej<br />
„Filmy Andrzeja<br />
Wajdy w światowym plakacie<br />
filmowym”. Ekspozycja stanowi<br />
próbę przedstawienia dorobku<br />
jednego z najwybitniejszych<br />
polskich reżyserów filmowych,<br />
teatralnych i telewizyjnych.<br />
Twórczość Wajdy ukazana jest<br />
poprzez plakaty, które zostały<br />
do jego filmów wydane na całym<br />
świecie w ciągu ostatnich 60 lat.<br />
Muzeum Kinematografii jest<br />
w posiadaniu największego na<br />
świecie zbioru tych plakatów.<br />
Często stanowią one prawdziwe<br />
dzieła sztuki, a ich autorami byli<br />
wspaniali artyści graficy polscy<br />
i zagraniczni. Prezentacja plakatów<br />
dowodzi ogromnej popularności<br />
polskiego reżysera oraz<br />
jego filmów na świecie. Otwarcie<br />
wystawy nastąpi w dniu rozpoczęcia<br />
39. Festiwalu Filmowego<br />
w Gdyni (15 września) w Muzeum<br />
Miasta Gdyni. Ekspozycję będzie<br />
można oglądać do 5 października.<br />
Wystawie towarzyszyć<br />
będzie album – katalog, wydany<br />
w wersji polsko-angielskiej,<br />
którego pierwsza prezentacja<br />
odbędzie się w Gdyni. W albumie<br />
znalazło się 420 plakatów z 37<br />
krajów. Projekt ten zrealizowano<br />
pod opieką merytoryczną Andrzeja<br />
Wajdy, a „Magazyn Filmowy”<br />
objął wystawę patronatem<br />
medialnym.<br />
Fot. Muzeum Kinematografii w Łodzi<br />
Plakat do filmu Kanał, reż. Andrzej Wajda<br />
90<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
91
VARIA<br />
BOX OFFICE<br />
Jubileuszowy NURT<br />
W dniach 24-28 listopada odbędzie<br />
się 20. Festiwal Form Dokumentalnych<br />
NURT w Kielcach.<br />
Historia imprezy rozpoczęła się<br />
w Krakowie w 1995 roku, ale już<br />
rok później festiwal przeniósł<br />
się do stolicy województwa<br />
świętokrzyskiego. Kolejne edycje<br />
utrwaliły wizerunek imprezy<br />
jako dorocznego podsumowania<br />
wszystkich wykształconych<br />
przez praktykę telewizyjną<br />
i filmową gatunków oraz form<br />
dokumentalnych. NURT to<br />
spotkanie wybitnych dokumentalistów,<br />
debiutantów, krytyków<br />
oraz przedstawicieli środowiska<br />
artystycznego, związanych swoją<br />
codzienną praktyką z dokumentem<br />
filmowym i telewizyjnym.<br />
NURT to czas dyskusji i bezpośredniej<br />
konfrontacji twórców<br />
z widzami. Organizatorzy czekają<br />
na zgłoszenia filmów do 10 października.<br />
Więcej informacji na<br />
oficjalnej stronie festiwalu:<br />
www.festiwalnurt.pl<br />
Zgłoszenia na Ventana<br />
Sur Film Market<br />
Do 15 października można<br />
zgłaszać się na targi filmowe<br />
Ventana Sur w Buenos Aires.<br />
Wydarzenie odbędzie się<br />
w dniach 1-5 grudnia. Targi<br />
te organizowane są od 2009<br />
roku z inicjatywy Marché du<br />
Film w Cannes i Argentyńskiego<br />
Instytutu Filmowego. Są<br />
największą tego typu imprezą<br />
w Ameryce Południowej.<br />
Celem imprezy jest pomoc<br />
w nawiązaniu kontaktów<br />
i współpracy pomiędzy dystrybutorami<br />
i agentami sprzedaży<br />
oraz promocja tamtejszej kinematografii.<br />
Więcej informacji<br />
o Ventana Sur na stronie:<br />
www.ventanasur.gov.ar<br />
skiej. Jeszcze w tym roku, na<br />
dużym ekranie, obejrzeć będzie<br />
można takie filmy jak: Tramwaj<br />
zwany pożądaniem (1951), reż. Elia<br />
Kazan, Buntownik bez powodu<br />
(1955), reż. Nicholas Ray, 2001:<br />
Odyseja kosmiczna (1968) oraz<br />
Mechaniczna pomarańcza (1971),<br />
reż. Stanley Kubrick, Egzorcysta<br />
(1973), reż. William Friedkin, Kolor<br />
purpury (1985) oraz Imperium<br />
słońca (1987), reż. Steven Spielberg,<br />
a także Co się wydarzyło<br />
w Madison County? (1995), reż.<br />
Clint Eastwood.<br />
Ida polskim kandydatem<br />
do Oscara<br />
Powołana 10 lipca, przez minister<br />
kultury i dziedzictwa<br />
narodowego prof. Małgorzatę<br />
Omilanowską, Komisja Oscarowa<br />
w składzie: Filip Bajon<br />
(przewodniczący), Katarzyna<br />
Adamik, Jacek Bławut, Michał<br />
Komar, Agnieszka Odorowicz,<br />
Anda Rottenberg, Janusz Zaorski<br />
i Marek Żydowicz, wybrała<br />
film Ida w reżyserii Pawła<br />
Pawlikowskiego na polskiego<br />
kandydata do Oscara w kategorii<br />
„Najlepszy Film Nieanglojęzyczny”.<br />
Członkowie komisji<br />
podkreślali jednogłośność swojej<br />
decyzji i głębokie przekonanie,<br />
że film ten, który przez<br />
ostatni rok zbiera tak znakomite<br />
recenzje na całym świecie,<br />
liczne nagrody festiwalowe<br />
i osiąga sukcesy dystrybucyjne<br />
na międzynarodowych rynkach,<br />
ma zdecydowanie największe<br />
szanse w tej trudnej kategorii<br />
oscarowej.<br />
Dorota Kośmicka-Gacke<br />
Dorota Kośmicka-Gacke<br />
w ATM<br />
Ta doświadczona producentka<br />
filmowa i telewizyjna, wiele<br />
lat związana z HBO, TVN i<br />
TVP, została członkiem zespołu<br />
ATM Grupy, gdzie jako producent<br />
odpowiadać będzie za nowe<br />
projekty telewizyjne spółki.<br />
W latach 1996-2001 prowadziła<br />
ze strony stacji HBO produkcję<br />
takich filmów, jak Sezon<br />
na leszcza Bogusława Lindy,<br />
Quo vadis Jerzego Kawalerowicza,<br />
Weiser Wojciecha Marczewskiego,<br />
Operacja Samum<br />
Władysława Pasikowskiego,<br />
Na koniec świata Magdaleny<br />
Łazarkiewicz, Szczęśliwego Nowego<br />
Jorku Janusza Zaorskiego.<br />
W latach 2001–2008 związana<br />
była z TVN i koprodukowała<br />
Vinci Juliusza Machulskiego,<br />
Nigdy w życiu Ryszarda Zatorskiego<br />
oraz seriale: Hela w opałach,<br />
Niania, Camera Cafe i Kasia<br />
i Tomek. Następnie związała<br />
się z Telewizją Polską, gdzie<br />
jako producent czuwała nad takimi<br />
tytułami, jak: Tatarak Andrzeja<br />
Wajdy, Miasto 44 Jana<br />
Komasy oraz serialami: Rodzinka.pl,<br />
Ja to mam szczęście, Tancerze<br />
czy pierwszy sezon Czasu<br />
honoru, a także Londyńczyków,<br />
za który odebrała wiele<br />
międzynarodowych nagród.<br />
W rankingu przygotowanym<br />
przez portal Wirtualna Polska<br />
„One rządzą polskim show-biznesem!”<br />
Dorota Kośmicka zajęła<br />
trzecie miejsce.<br />
Fot. Archiwum prywatne<br />
Amerykańska klasyka<br />
ponownie w kinach<br />
Organizator wrocławskiego American<br />
Film Festival, czyli Stowarzyszenie<br />
Nowe Horyzonty, zapowiedział<br />
regularną dystrybucję<br />
w wybranych kinach klasycznych<br />
dzieł kinematografii amerykań-<br />
Ida, reż. Paweł Pawlikowski<br />
Fot. Solopan<br />
92<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
93
VARIA<br />
BOX OFFICE<br />
Fot. Studio Munka-SFP<br />
Chłopcy, reż. Paweł Orwat<br />
Festiwal Filmowy<br />
Bluebox zaprasza<br />
Do 15 września można zgłaszać<br />
utwory filmowe do czterech<br />
konkursów 3. edycji Festiwalu<br />
Filmowego Bluebox, który<br />
odbędzie się w Olsztynie, w<br />
dniach 8-12 października. Festiwal<br />
wpisał w kulturalną mapę<br />
kraju nowe zjawisko: imprezę<br />
poświęconą scenografii<br />
cyfrowej i efektom specjalnym<br />
jako znaczącej składowej<br />
we współczesnej filmowej narracji.<br />
W Polsce, podobnie jak<br />
w wielu krajach europejskich,<br />
brakuje festiwalu filmowego<br />
nagradzającego pracę scenografów<br />
i twórców efektów<br />
specjalnych działających w<br />
środowisku wirtualnym. Jak<br />
ważna to dziedzina sztuki wystarczy<br />
przekonać się, patrząc<br />
na listę największych przebojów<br />
kinowych ostatnich lat.<br />
Fakt, że w Olsztynie powołano<br />
festiwal o takiej tematyce,<br />
zmienia nieco oblicze województwa<br />
i miasta postrzeganego<br />
dotychczas jako zagłębie<br />
turystyczne. Festiwal Filmowy<br />
Bluebox, w swoim podstawowym<br />
założeniu, ma stać się lokalną<br />
marką związaną z regionem<br />
warmińsko-mazurskim.<br />
Organizatorzy festiwalu dążą<br />
do tego, żeby Bluebox okazał<br />
się najważniejszym krajowym<br />
przeglądem ruchomej grafiki<br />
komputerowej i efektów specjalnych,<br />
wykorzystywanych<br />
w filmach fabularnych, animowanych,<br />
reklamach, krótkich<br />
formach filmowych, czołówkach<br />
i wideoklipach. Patronat<br />
nad imprezą objęli: Urząd Miasta<br />
Olsztyna, Polski Instytut<br />
Sztuki Filmowej oraz Stowarzyszenie<br />
Filmowców Polskich.<br />
Więcej szczegółów o festiwalu<br />
można znaleźć na stronie:<br />
www.bluebox-festival.eu<br />
Studio Munka triumfuje<br />
w Kołobrzegu<br />
W dniach 7-10 sierpnia odbył się<br />
III Kołobrzeski Festiwal Filmowy<br />
„Sensacyjne Lato Filmów”.<br />
Jury konkursu First Shot, organizowanego<br />
dla młodych twórców<br />
pod patronatem telewizji<br />
AXN i Sony Mobile, w składzie:<br />
Magdalena Łazarkiewicz, Grażyna<br />
Pieczuro i przewodniczący<br />
- Wojciech Wójcik, przyznało<br />
I miejsce dla filmu Chłopcy w reżyserii<br />
Pawła Orwata - absolwenta<br />
filmoznawstwa UJ (film<br />
wyprodukowany w Studiu Munka),<br />
I wyróżnienie dla obrazu<br />
Leszczu Aleksandry Terpińskiej –<br />
studentki reżyserii UŚ (produkcja<br />
Studia Munka) i II wyróżnienie<br />
dla filmu Mały palec w reżyserii<br />
Tomasza Cichonia - absolwenta<br />
UŚ i Szkoły Wajdy (film<br />
również wyprodukowany w Studiu<br />
Munka). Nagrodę specjalną<br />
im. Wojciecha Jerzego Hasa z rąk<br />
Fundatorki – wdowy po zmarłym<br />
reżyserze – Wandy Ziembickiej-Has<br />
otrzymała studentka<br />
PWSFTviT w Łodzi – Jagoda<br />
Szelc.<br />
Kalendarz imprez<br />
wrzesień 2014<br />
11. Europejski Festiwal Filmowy „Integracja Ty i Ja”<br />
Koszalin, 2-6 września<br />
www.integracjatyija.pl<br />
10. Spotkania z Filmem Górskim<br />
Zakopane, 3-7 września<br />
www.spotkania.zakopane.pl<br />
4. Sokołowsko Festiwal Filmowy „Hommage à Kieślowski”<br />
Sokołowsko, 5-7 września<br />
www.hommageakieslowski.pl<br />
5. Międzynarodowy Festiwal Filmów Historycznych<br />
i Wojskowych<br />
Warszawa, 9-13 września<br />
www.militaryfilmfestival.pl<br />
7. Międzynarodowy Festiwal Filmów Dokumentalnych<br />
„Okiem Młodych”<br />
Świdnica, 10-14 września<br />
www.okiemmlodych.pl<br />
1. Festiwal Form Komunikacji Wizualnej<br />
„Interference Festival”<br />
Gdańsk, 12-14 września<br />
www.interferencefestival.com<br />
39. Festiwal Filmowy w Gdyni<br />
Gdynia, 15-20 września<br />
www.festiwalgdynia.pl<br />
31. Międzynarodowy Festiwal Filmowy Dozwolone<br />
do 21 / UP TO 21<br />
Warszawa, 18-20 września<br />
www.upto21.pl<br />
1. Ogólnopolski Festiwal Filmowy „Bytom Film Festiwal”<br />
Bytom, 19-21 września<br />
www.bytomfilmfestiwal.org<br />
2. Festiwal Filmowy dla Dzieci i Młodzieży<br />
„Kino w trampkach”<br />
Warszawa, 20-28 września<br />
www.kinowtrampkach.pl<br />
4. Festiwal Filmów dla Dzieci i Młodzieży „KinoJazda”<br />
Nowy Sącz, 22-26 września<br />
www.kino-sokol.pl<br />
4. Międzynarodowy Festiwal Filmowy Ars Independent<br />
Katowice, 23-28 września<br />
www.arsindependent.pl<br />
7. Festiwal Muzyki Filmowej<br />
Kraków, 25-28 września<br />
www.fmf.fm<br />
1. Festiwal Filmowy „Kino Dzieci”<br />
Warszawa i kilkanaście innych miast,<br />
27 września – 5 października<br />
www.nhef.pl<br />
Kinomani<br />
na wakacjach<br />
Paweł Zwoliński<br />
W<br />
lipcu kina świeciły pustkami.<br />
Dobitnym tego dowodem jest<br />
fakt, że czołowa pozycja zestawienia<br />
filmowych bestsellerów – Jak wytresować<br />
smoka 2 – zainteresowała w lipcu<br />
jedynie 299 tysięcy widzów. Pierwszy<br />
miesiąc lata przyzwyczaił kiniarzy do<br />
wprowadzania na ekrany hitów, które gromadziły<br />
w ciągu kilku tygodni ponad milionową<br />
widownię. Ten pułap wydaje się<br />
być w zasięgu ręki jedynie twórców amerykańskiej<br />
animacji. Jak wytresować smoka<br />
2 obejrzało do końca lipca 893 tysiące<br />
osób (film miał premierę w czerwcu).<br />
Notabene, poprawiono wynik frekwencyjny<br />
pierwszej części filmu z 2010 roku, bo<br />
tamta produkcja zainteresowała 765 tysięcy<br />
widzów.<br />
Drugą pozycję zajęła superprodukcja<br />
Transformers: Wiek zagłady – 261 tysięcy<br />
sprzedanych biletów. Dystrybutor filmu<br />
nie powinien jednak mieć w tym przypadku<br />
dużych powodów do zmartwień, ponieważ<br />
widowisko Michaela Baya okazało się<br />
w naszym kraju najpopularniejszą częścią<br />
serii o Transformerach. Pod koniec miesiąca<br />
na jej koncie znajdowało się ponad<br />
535 tysięcy osób.<br />
Hitem wśród animacji nie okazał się<br />
Gang Wiewióra. Produkcję, która kosztowała<br />
42 miliony dolarów, obejrzało w polskich<br />
kinach zaledwie 256 tysięcy widzów.<br />
Oczko niżej znalazła się inna tego typu<br />
premiera – Samoloty 2. Film Disneya od<br />
18 lipca uzbierał 238 tysięcy widzów. To<br />
bardzo słaby wynik, zważywszy, że rok temu<br />
pierwsza część spin-offu Aut zanotowała<br />
sprzedaż 583 tysięcy biletów.<br />
Zaskoczeniem może być piąta pozycja<br />
horroru Zbaw nas ode złego. Film z Erikiem<br />
Baną obejrzało przyzwoite – jak na<br />
ten gatunek – 114 tysięcy widzów. Na szóstym<br />
miejscu pojawił się dramat science<br />
fiction Ewolucja planety małp. W tym<br />
przypadku można już mówić o klęsce.<br />
Podczas, gdy w USA film Matta Reevesa<br />
stał się jednym z najbardziej dochodowych<br />
tytułów roku (wpływy wyniosły ponad<br />
200 milionów dolarów, co plasuje obraz<br />
w gronie dziesięciu najpopularniejszych<br />
produkcji roku), w Polsce obejrza-<br />
Powstanie Warszawskie w lipcu obejrzało blisko 14 tysięcy widzów<br />
To był najgorszy lipiec w polskich<br />
kinach od 2006 roku.<br />
Sprzedanych zostało zaledwie<br />
2,214 miliona biletów.<br />
ło go jedynie 112 tysięcy osób. I nie pociesza<br />
fakt, że to i tak lepszy wynik niż ten,<br />
który osiągnęła Geneza planety małp w<br />
2011 roku (101 tysięcy). Kompletnym niewypałem<br />
okazała się nowa odsłona serii<br />
tanecznej. Step Up: All In obejrzało zaledwie<br />
96 tysięcy widzów. Warto przypomnieć,<br />
że niektóre z wcześniejszych części<br />
cyklu osiągały ponad półmilionową<br />
widownię…<br />
Lipiec był wyjątkowo upalnym okresem,<br />
stąd też tak słabe wyniki frekwencyjne<br />
filmów wchodzących na ekrany.<br />
Z pierwszych danych wynika, że sierpień<br />
okazał się dużo lepszy. Miejmy nadzieję,<br />
że tendencja ta utrzyma się już do końca<br />
roku.<br />
Fot. Muzeum Powstania Warszawskiego/Next Film<br />
<strong>94</strong><br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />
95
BOX OFFICE<br />
BOX OFFICE, LIPIEC 2014 – WSZYSTKIE FILMY<br />
LP. TYTUŁ POLSKI TYTUŁ ORYGINALNY DYSTRYBUTOR KRAJ WPŁYWY WIDZOWIE WPŁYWY<br />
OD PREMIERY<br />
WIDZOWIE OD<br />
PREMIERY<br />
EKRANY<br />
DATA<br />
PREMIERY<br />
1 TRANSFORMERS:<br />
WIEK ZAGŁADY<br />
2 JAK WYTRESOWAĆ<br />
SMOKA 2<br />
TRANSFORMERS:<br />
AGE OF EXTINCTION<br />
HOW TO TRAIN<br />
YOUR DRAGON 2<br />
UIP USA/Chiny 5 624 185 261 675 11 517 447 535 535 213 27.06.2014<br />
IMPERIAL<br />
CINEPIX<br />
3 GANG WIEWIÓRA THE NUT JOB MONOLITH Kanada/<br />
Korea Płd./<br />
USA<br />
USA 5 388 678 299 704 16 577 783 893 718 234 20.06.2014<br />
4 349 320 256 317 4 418 742 259 798 166 04.07.2014<br />
4 SAMOLOTY 2 PLANES: FIRE & RESCUE DISNEY USA 4 197 964 237 964 4 197 964 237 964 233 18.07.2014<br />
5 EWOLUCJA PLANETY<br />
MAŁP<br />
6 ZBAW NAS ODE<br />
ZŁEGO<br />
DAWN OF THE<br />
PLANET OF THE<br />
APES<br />
DELIVER US FROM<br />
EVIL<br />
IMPERIAL<br />
CINEPIX<br />
USA 2 346 786 112 096 2 346 786 112 096 113 11.07.2014<br />
UIP USA 2 112 177 113 814 2 112 177 113 814 93 04.07.2014<br />
7 STEP UP: ALL IN STEP UP: ALL IN MONOLITH USA 1 982 922 96 369 1 982 922 96 369 136 18.07.2014<br />
8 HERCULES HERCULES FORUM FILM USA 1 <strong>94</strong>5 075 <strong>94</strong> 546 1 <strong>94</strong>5 075 <strong>94</strong> 546 145 25.07.2014<br />
9 PRZYCHODZI FACET<br />
DO LEKARZA<br />
SUPERCONDRIAQUE MONOLITH Francja/<br />
Belgia<br />
1 817 446 98 236 1 817 446 98 236 111 11.07.2014<br />
10 RODZINNE REWOLUCJE BLENDED WARNER USA 1 270 824 69 697 1 307 789 72 370 112 04.07.2014<br />
11 ZACZNIJMY OD<br />
NOWA<br />
12 STULATEK, KTÓRY<br />
WYSKOCZYŁ PRZEZ<br />
OKNO I ZNIKNĄŁ<br />
13 NOC OCZYSZCZENIA:<br />
ANARCHIA<br />
31 035 377 1 640 418<br />
BEGIN AGAIN KINO ŚWIAT USA 1 091 699 60 342 1 0<strong>94</strong> 499 60 486 107 04.07.2014<br />
HUNDRAARINGEN<br />
SOM KLEV UT<br />
GENOM FONSTRET<br />
OCH FORSVANN<br />
THE PURGE:<br />
ANARCHY<br />
KINO ŚWIAT<br />
UIP<br />
Szwecja/<br />
Chorwacja<br />
USA/<br />
Francja<br />
14 CZAROWNICA MALEFICENT DISNEY USA/Wlk.<br />
Brytania<br />
1 022 690 56 282 1 908 246 106 355 110 27.06.2014<br />
976 600 54 132 976 600 54 132 96 18.07.2014<br />
973 009 51 729 11 603 296 603 089 172 30.05.2014<br />
15 POŻĄDANIE UNE RENCONTRE KINO ŚWIAT Francja 689 171 37 845 689 171 37 845 90 18.07.2014<br />
16 SZEF CHEF KINO ŚWIAT USA 485 139 26 499 485 139 26 499 93 25.07.2014<br />
17 RIWIERA DLA<br />
DWOJGA<br />
LOVE PUNCH MONOLITH Francja 459 761 25 116 1 184 971 65 337 120 27.06.2014<br />
18 RIO 2 RIO 2 IMPERIAL<br />
CINEPIX<br />
USA 379 704 23 2<strong>94</strong> 13 115 653 714 919 200 09.05.2014<br />
19 22 JUMP STREET 22 JUMP STREET UIP USA 319 4<strong>94</strong> 17 697 2 846 255 160 573 112 13.06.2014<br />
20 NA SKRAJU JUTRA EDGE OF<br />
TOMORROW<br />
WARNER<br />
USA/<br />
Australia<br />
285 585 13 814 4 082 769 196 466 172 06.06.2014<br />
6 682 852 366 750<br />
TOP 20: 37 718 229 2 007 168<br />
BOX OFFICE, LIPIEC 2014 – FILMY POLSKIE<br />
LP. TYTUŁ DYSTRYBUTOR WPŁYWY WIDZOWIE<br />
WPŁYWY OD<br />
PREMIERY<br />
WIDZOWIE OD<br />
PREMIERY<br />
EKRANY<br />
PREMIERA<br />
1 POWSTANIE WARSZAWSKIE NEXT FILM 246 009 13 982 9 091 425 562 015 176 09.05.2014<br />
2 WKRĘCENI INTERFILM 51 618 4 664 15 156 671 838 268 151 10.01.2014<br />
3 DROGÓWKA NEXT FILM 8 930 816 19 297 883 1 020 724 167 01.02.2013<br />
4 CHCE SIĘ ŻYĆ KINO ŚWIAT 8 111 1 117 4 812 716 295 787 125 11.10.2013<br />
5 JACK STRONG VUE MOVIE 8 002 796 20 903 419 1 172 530 202 07.02.2014<br />
6 PAPUSZA NEXT FILM 5 843 665 1 760 413 114 348 93 15.11.2013<br />
7 POD MOCNYM ANIOŁEM KINO ŚWIAT 5 473 558 16 249 331 881 055 250 17.01.2014<br />
8 W IMIĘ... KINO ŚWIAT 4 496 446 3 352 318 193 784 165 20.09.2013<br />
9 HARDKOR DISKO GUTEK FILM 3 852 288 456 426 26 714 51 04.04.2014<br />
10 PŁYNĄCE WIEŻOWCE FILM POINT 3 746 700 703 222 47 310 71 22.11.2013<br />
346 080 24 032<br />
96<br />
MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014