28.10.2014 Views

magazyn,94,8c1d78b230329b4c35880dbca16a03a0,pdf

magazyn,94,8c1d78b230329b4c35880dbca16a03a0,pdf

magazyn,94,8c1d78b230329b4c35880dbca16a03a0,pdf

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

ISSN 2353-6357 WWW.SFP.ORG.PL<br />

9 (37) / wrzesień 2014<br />

Wywiad<br />

Sylwester<br />

Chęciński<br />

Całe życie zdaję maturę<br />

Temat numeru<br />

Zawód:<br />

producent<br />

1


nr 37<br />

wrzesień 2014<br />

Spis treści<br />

SFP/ZAPA 3<br />

ROZMOWA NUMERU<br />

Sylwester Chęciński 4<br />

OPINIE<br />

Dzieje elipsy 62<br />

Fot. T. Jędrzejowski/SFP<br />

TEMAT NUMERU<br />

Zawód: producent 12<br />

Holy Motors, reż. Leos Carax<br />

Fot. Stowarzyszenie Nowe Horyzonty<br />

ŁÓDZKIE<br />

TU SIĘ KRĘCI<br />

Fot. Kuba Kiljan/SFP<br />

WYDARZENIA<br />

Legalna Kultura w Gdyni 20<br />

FESTIWALE KRAJOWE<br />

T-Mobile Nowe Horyzonty 22<br />

Dwa Brzegi 24<br />

Transatlantyk 26<br />

Ińskie Lato Filmowe 28<br />

Zwierzyniec 29<br />

Lubomierz 30<br />

Gdynia 31<br />

POLSKIE PREMIERY<br />

Kalendarz premier 37<br />

Rozmowa z Janem Komasą 38<br />

Rozmowa z Aleksandrą Gowin i Ireneuszem Grzybem 42<br />

Rozmowa z Elwirą Niewierą i Piotrem Rosołowskim 44<br />

W PRODUKCJI 46<br />

FESTIWALE ZAGRANICZNE<br />

Rzym – Isola del Cinema 47<br />

Fiuggi 48<br />

Rimini 49<br />

HISTORIA FESTIWALI<br />

Jerozolima 50<br />

Audiowizualna historia kina 66<br />

10 000 dni filmowej podróży 68<br />

Nie ma stolika 70<br />

Moja (filmowa) muzyka 71<br />

SWOICH NIE ZNACIE<br />

Janusz Kopiowski 72<br />

NIEWIARYGODNE PRZYGODY<br />

POLSKIEGO FILMU<br />

Do widzenia, do jutra... 74<br />

MIEJSCA<br />

Dom Technika/Piekiełko 76<br />

PISF 78<br />

STUDIO MUNKA 80<br />

KSIĄŻKI 82<br />

DVD 84<br />

POŻEGNANIA 86<br />

VARIA 88<br />

BOX OFFICE 95<br />

WWW.LODZFILMCOMMISSION.PL<br />

Fotos z filmu „Małe stłuczki”, reż. A. Gowin, I.Grzyb, prod. Koi Studio<br />

POLSCY FILMOWCY NA ŚWIECIE 52<br />

PRODUKCJE/FIRMY/TECHNOLOGIE<br />

Kino za Rogiem 56<br />

Nigeryjski Popiół i diament 58<br />

Filmowe regiony 60<br />

Legalna Kultura 61<br />

Fundusze Europejskie dla rozwoju regionu łódzkiego. Projekt współfinansowany przez Unię Europejską z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego<br />

na okładce: Sylwester Chęciński<br />

Fot. Janusz Stankiewicz/Materiał prasowy<br />

Pomorskiej Fundacji Filmowej<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

Rys. Henryk Sawka


SFP/ZAPA<br />

SFP/ZAPA<br />

WYDAWCA<br />

Stowarzyszenie Filmowców<br />

Polskich<br />

REDAKCJA<br />

Redaktor naczelny<br />

Jerzy Armata<br />

Zastępca<br />

redaktora naczelnego<br />

Anna Głaszczka<br />

Sekretarz redakcji<br />

Aneta Ostrowska<br />

Cecylia Żuk-Obrębska<br />

Redakcja tekstów i korekta<br />

Julia Michałowska<br />

Współpraca<br />

Kuba Armata, Anna Bielak,<br />

Andrzej Bukowiecki, Józef<br />

Gębski, Jerzy Gruza,<br />

Andrzej Haliński, Barbara<br />

Hollender, Krystyna Krupska-<br />

-Wysocka, Marek Łuszczyna,<br />

Łukasz Maciejewski,<br />

Anna Michalska, Kalina<br />

Pietrucha, Jerzy Płażewski,<br />

Dagmara Romanowska, Ola<br />

Salwa, Anna Serdiukow,<br />

Grzegorz Wojtowicz, Anna<br />

Wróblewska, Marcin<br />

Zawiśliński, Stanisław<br />

Zawiśliński, Paweł Zwoliński<br />

Reklama<br />

Julia Michałowska<br />

j.michalowska@sfp.org.pl<br />

Projekt graficzny, DTP<br />

Rafał Sosin<br />

Druk<br />

Oficyna Wydawnicza<br />

READ ME<br />

Nakład: 3900 egz.<br />

Od Redakcji<br />

Adres redakcji<br />

Stowarzyszenie Filmowców<br />

Polskich<br />

ul. Krakowskie Przedmieście 7<br />

00-068 Warszawa<br />

tel.: (48) 22 556 54 84<br />

faks: (48) 22 845 39 08<br />

e-mail: <strong>magazyn</strong>@sfp.org.pl<br />

www.sfp.org.pl<br />

Stowarzyszenie Filmowców<br />

Polskich<br />

Bank Pekao SA O/W-wa,<br />

ul. Jasna 1<br />

Konto: 31124062471111–<br />

000049801952<br />

Stowarzyszenie Filmowców<br />

Polskich<br />

Sekretariat<br />

ul. Krakowskie<br />

Przedmieście 7<br />

00–068 Warszawa<br />

tel.: (48) 22 845 51 32,<br />

(48) 22 556 54 40<br />

faks: (48) 22 845 39 08<br />

e-mail: biuro@sfp.org.pl<br />

ZARZĄD GŁÓWNY<br />

Prezesi Honorowi<br />

Jerzy Kawalerowicz<br />

Janusz Majewski<br />

Andrzej Wajda<br />

Prezes<br />

Jacek Bromski<br />

Wiceprezesi<br />

Janusz Chodnikiewicz<br />

Janusz Kijowski<br />

Skarbnik<br />

Michał Kwieciński<br />

Członkowie Zarządu<br />

Witold Adamek<br />

Jerzy Armata<br />

Redaktor Naczelny<br />

Przed nami kolejna Gdynia, tym razem pod artystyczną<br />

batutą Michała Oleszczyka, niezwykle<br />

uzdolnionego krytyka i naukowca młodego pokolenia,<br />

laureata Nagrody Polskiego Instytutu Sztuki<br />

Filmowej sprzed dwóch lat. Dokonane przez niego<br />

zmiany w programie gdyńskiego festiwalu są istotne,<br />

choć nie rewolucyjne. Przede wszystkim<br />

selekcja konkursowych filmów, ona<br />

zawsze budziła najwięcej kontrowersji.<br />

„Dyskutujemy i dochodzimy do spójnej<br />

propozycji, którą następnie przedstawiam<br />

Komitetowi Organizacyjnemu.<br />

Ostateczny głos ma Komitet i dokładnie<br />

tak stało się w tym roku. Ostateczna lista<br />

jest wypadkową dążeń trzech wierzchołków<br />

wyobrażonego trójkąta: Komitet, Zespół<br />

Selekcyjny, dyrektor artystyczny.<br />

Moim zdaniem zadziałało to bardzo dobrze”<br />

– wyznaje Oleszczyk. I druga ważna<br />

zmiana to podniesienie rangi (dzięki<br />

przeniesieniu do Teatru Muzycznego)<br />

oraz poziomu (poprzez zaostrzenie selekcji) Konkursu<br />

Młodego Kina. Wywiad z nowym dyrektorem artystycznym<br />

gdyńskiego festiwalu, zamieszczony na łamach<br />

tego numeru „Magazynu Filmowego”, nosi tytuł:<br />

„Jestem Ślązakiem z urodzenia i pozytywistą z ducha:<br />

fedruję dzień po dniu”. To budzi nadzieję. Efekty<br />

filmowego fedrowania w ciągu ostatniego roku poznamy<br />

niebawem podczas festiwalowej gali, natomiast już<br />

teraz znamy laureata tegorocznych Platynowych Lwów.<br />

Został nim Sylwester Chęciński. Dobre scenariusze,<br />

trafna obsada aktorska, znakomite opanowanie warsztatu<br />

filmowego to główne cechy jego kina.<br />

Nic dziwnego, że wiele jego filmów<br />

– od debiutanckiej Historii żółtej ciżemki,<br />

z także debiutującym na ekranie Markiem<br />

Kondratem, poprzez sagę o Kargulach<br />

i Pawlakach, z Władysławem Hańczą<br />

i Wacławem Kowalskim, którzy wcielili<br />

się w seniorów skłóconych rodów, aż<br />

po Wielkiego Szu, z Janem Nowickim w<br />

roli tytułowej, to jedne z większych hitów<br />

frekwencyjnych polskiej kinematografii.<br />

Poza tym w Gdyni czeka nas jeszcze wiele<br />

innych atrakcji. Szczególnie polecam<br />

cykl „Klasycy mniej znani”, którego bohaterem<br />

będzie Janusz Nasfeter, twórca<br />

wielu znakomitych filmów skierowanych do młodej widowni,<br />

choć nie tylko. No i jeszcze tradycyjne Forum<br />

SFP, a na nim „tradycyjne” – niestety – tematy: piractwo<br />

internetowe oraz impas, w jakim znalazł się przemysł<br />

kreatywny w wyniku braku interwencji państwa.<br />

Serdecznie zapraszam.<br />

Fot. Archiwum Jerzego Armaty<br />

Filip Bajon<br />

Witold Giersz<br />

Dorota Lamparska<br />

Juliusz Machulski<br />

Marcin Pieczonka<br />

Allan Starski<br />

oraz<br />

Marek Serafiński – Sekcja<br />

Filmu Animowanego<br />

(Przewodniczący)<br />

Jerzy Kucia – Sekcja<br />

Filmu Animowanego<br />

(Wiceprzewodniczący)<br />

Andrzej Marek Drążewski<br />

– Sekcja Filmu<br />

Dokumentalnego<br />

(Przewodniczący)<br />

Paweł Kędzierski – Sekcja<br />

Filmu Dokumentalnego<br />

(Wiceprzewodniczący)<br />

Krzysztof Magowski<br />

– Sekcja Telewizyjna<br />

(Przewodniczący)<br />

Witold Będkowski –<br />

Sekcja Telewizyjna<br />

(Wiceprzewodniczący)<br />

Janina Dybowska-Person<br />

– Koło Charakteryzatorów<br />

(Przewodnicząca)<br />

Andrzej Wojnach – Koło<br />

Cyfrowych Form Filmowych<br />

(Przewodniczący)<br />

Ryszard Janikowski<br />

– Koło Kaskaderów<br />

(Przewodniczący)<br />

Michał Wnuk – Koło<br />

Młodych (Przewodniczący)<br />

Barbara Hollender –<br />

Koło Piśmiennictwa<br />

(Przewodnicząca)<br />

Michał Kwieciński<br />

– Koło Producentów<br />

(Przewodniczący)<br />

Andrzej Roman Jasiewicz –<br />

Koło Realizatorów Filmów<br />

dla Dzieci i Młodzieży<br />

(Przewodniczący)<br />

Michał Żarnecki – Koło<br />

Reżyserów Dźwięku<br />

(Przewodniczący)<br />

Maciej Karpiński –<br />

Koło Scenarzystów<br />

(Przewodniczący)<br />

Andrzej Haliński –<br />

Koło Scenografów<br />

(Przewodniczący)<br />

Krzysztof Wierzbiański<br />

– Koło Seniora<br />

(Przewodniczący)<br />

Tomasz Dettloff – Oddział<br />

Krakowski (Przewodniczący)<br />

Zbigniew Żmudzki – Oddział<br />

Łódzki (Przewodniczący)<br />

Andrzej Rafał Waltenberger<br />

– Oddział Wrocławski<br />

(Przewodniczący)<br />

SĄD KOLEŻEŃSKI<br />

Przewodniczący<br />

Marek Piestrak<br />

Sekretarz<br />

Beata Matuszczak<br />

Członkowie<br />

Grażyna Banaszkiewicz<br />

Henryk Bielski<br />

Marcin Ehrlich<br />

Barbara Kosidowska<br />

Magdalena Łazarkiewicz<br />

Tomasz Miernowski<br />

Jan Purzycki<br />

Andrzej Sołtysik<br />

Andrzej Stachecki<br />

Piotr Wojciechowski<br />

KOMISJA REWIZYJNA<br />

Przewodniczący<br />

Zbigniew Domagalski<br />

Wiceprzewodnicząca<br />

Ewa Jastrzębska<br />

Sekretarz<br />

Łukasz Mańczyk<br />

Członkowie<br />

Irena Strzałkowska<br />

Krzysztof Tchórzewski<br />

Projekt zrealizowany przy wsparciu:<br />

Światowa Konferencja<br />

Scenarzystów<br />

w Warszawie<br />

W dniach 1-2 października odbędzie się w stolicy<br />

3. Światowa Konferencja Scenarzystów. To<br />

najważniejsze w skali globalnej zgromadzenie autorów<br />

znanych na całym świecie filmów i seriali,<br />

laureatów Oscarów i innych prestiżowych nagród.<br />

W<br />

tym roku tematyka<br />

obrad będzie<br />

w znacznej mierze<br />

poświęcona dramaturgii telewizyjnej.<br />

Przyjedzie wielu znakomitych<br />

gości, scenarzystów<br />

seriali odnoszących sukcesy<br />

na całym świecie, w tym także<br />

w Polsce. Swoją obecność<br />

potwierdzili już m.in.: Olivia<br />

Hetreed (autorka m.in. Dziewczyny<br />

z perłą), Hagai Levi<br />

(m.in. In treatment, w Polsce<br />

znanego jako Bez tajemnic).<br />

Gdyńskie Forum SFP<br />

Tradycyjnie, na zakończenie Festiwalu Filmowego<br />

w Gdyni, zapraszamy na Forum Stowarzyszenia<br />

Filmowców Polskich, które odbędzie się<br />

pod stałym adresem – w Sali Lazurowej hotelu<br />

Gdynia – 20 września (sobota) o godz. 12.<br />

Gdyńskie fora Stowarzyszenia<br />

Filmowców Polskich<br />

– największej organizacji<br />

w Polsce zrzeszającej<br />

ludzi filmu – są od lat miejscem<br />

gorących dyskusji na najistotniejsze<br />

tematy dotyczące<br />

środowiska filmowego. Poza<br />

przedstawieniem bieżącej działalności<br />

oraz nowych przedsięwzięć<br />

Stowarzyszenia, motywami<br />

przewodnimi tegorocznego<br />

Forum będą: piractwo internetowe<br />

oraz impas, w jakim<br />

znalazł się przemysł kreatywny<br />

w wyniku braku interwencji<br />

państwa.<br />

Do udziału w tegorocznym<br />

Forum w roli prelegentów zaproszeni<br />

zostali: Małgorzata Omilanowska<br />

– minister kultury<br />

i dziedzictwa narodowego, Rafał<br />

Trzaskowski – minister administracji<br />

i cyfryzacji, Andrzej<br />

Wyrobiec – podsekretarz stanu<br />

w Ministerstwie Kultury i<br />

Dziedzictwa Narodowego, Jacek<br />

Bromski – prezes Stowarzyszenia<br />

Filmowców Polskich,<br />

Agnieszka Odorowicz – dyrektor<br />

Polskiego Instytutu Sztuki<br />

Filmowej, prof. Elżbieta Traple,<br />

reprezentująca Związek Autorów<br />

i Producentów Audiowizualnych<br />

(ZAPA), Maciej Strzembosz,<br />

wiceprezes Stowarzyszenia<br />

Kreatywna Polska oraz mec.<br />

Dominik Skoczek ze Związku<br />

Autorów i Producentów Audiowizualnych<br />

(ZAPA).<br />

Koleżanki i Koledzy,<br />

Z polskiej strony głos zabiorą<br />

m.in.: Andrzej Wajda, Agnieszka<br />

Odorowicz i Jacek Bromski.<br />

Światowa Konferencja<br />

Scenarzystów organizowana<br />

jest co dwa lata. Biorą w niej<br />

udział przedstawiciele gildii<br />

i związków scenarzystów<br />

z całej Europy, USA, Kanady<br />

i innych krajów, zrzeszonych<br />

w Federacji Scenarzystów Europy<br />

(FSE) i Międzynarodowym<br />

Stowarzyszeniu Gildii<br />

Scenarzystów.<br />

Pierwsza edycja konferencji<br />

odbyła się w Atenach,<br />

druga w Barcelonie, a w tym<br />

roku gospodarzem wydarzenia<br />

będzie Warszawa. Organizatorem<br />

głównym jest Stowarzyszenie<br />

Filmowców Polskich<br />

we współpracy z siostrzanymi<br />

stowarzyszeniami<br />

z innych krajów. Konferencja<br />

jest w znacznej części finansowana<br />

przez Polski Instytut<br />

Sztuki Filmowej, a także<br />

Kreatywną Europę, Miasto<br />

Stołeczne Warszawę, Telewizję<br />

Polską SA oraz ZAiKS<br />

i ZAPA.<br />

Miejscem odbywania się<br />

konferencji będzie – należące<br />

do SFP – kino Kultura, udostępniające<br />

swoje obie sale:<br />

Kulturę i Rejs.<br />

Światowa Konferencja<br />

Scenarzystów będzie<br />

niewątpliwie doskonałą okazją<br />

do promocji polskiego przemysłu<br />

audiowizualnego we<br />

wszystkich aspektach jego<br />

funkcjonowania, a także stworzy<br />

wyjątkową możliwość podnoszenia<br />

kwalifikacji zawodowych<br />

przez scenarzystów polskich.<br />

Nad konferencją patronat<br />

medialny objęli: TVP Kultura,<br />

gazeta.pl i TOK FM oraz „Magazyn<br />

Filmowy” i serwis<br />

sfp.org.pl.<br />

we wrześniowym „Magazynie…” znajduję dużo dobrych wiadomości,<br />

związanych głównie z Festiwalem Filmowym w Gdyni. W zeszłym roku<br />

podczas Festiwalu obchodziliśmy uroczystość dziesięciolecia pokazów<br />

filmów dla najmłodszych widzów – Gdynia Dzieciom. Uroczystość<br />

dość skromną z powodu niewielkich środków finansowych, jakie<br />

można było przeznaczyć na ten cel. W tym roku dobra wiadomość:<br />

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wsparło Gdynię<br />

Dzieciom, a nowy dyrektor artystyczny festiwalu Michał Oleszczyk<br />

zdecydował, że pokazy będą prezentowane w kinie Helios, w miejscu<br />

dostępnym i atrakcyjnym. Bardzo mnie to cieszy. Wygląda na to,<br />

że sekcja filmów dla dzieci będzie się rozwijać, o czym świadczy również<br />

uczynienie bohaterem cyklu „Klasycy mniej znani” znakomitego<br />

reżysera, twórcy wielu świetnych filmów dla młodych widzów – Janusza<br />

Nasfetera. Ta decyzja podkreśla rangę kina dla dzieci i młodzieży.<br />

Słowa Michała Oleszczyka, że to gałąź kinematografii światowej<br />

równie ważna co kino dla dorosłych, pozwalają wierzyć, iż w<br />

przyszłości sekcja Gdynia Dzieciom będzie istotną częścią gdyńskiego<br />

festiwalu. Czytam też o nowej idei pokazów kina przedwojennego<br />

podczas Festiwalu. Uważam, że to świetny pomysł.<br />

I jeszcze jedna pomyślna wiadomość, trwa<br />

dobry czas dla Łodzi, powstają tam nowe<br />

produkcje wspierane przez władze miasta.<br />

Pisze o tym Anna Wróblewska, wymieniając<br />

między innymi silną reprezentację<br />

Łodzi na gdyńskim festiwalu.<br />

Wszystkich pamiętających dobre<br />

czasy łódzkiej Szkoły Filmowej musi<br />

to cieszyć.<br />

Serdecznie Was pozdrawiam<br />

Krystyna Krupska-Wysocka<br />

Fot. Adrianna Kędzierska/SFP<br />

2<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

3


Rozmowa numeru: Sylwester Chęciński<br />

Bywałem szczęśliwy. Zwłaszcza<br />

wtedy, kiedy widziałem rozbawionych<br />

ludzi na pokazach moich filmów.<br />

Byłem usatysfakcjonowany, gdy<br />

obserwowałem, że dowcip dociera<br />

do publiczności, a oglądane sceny<br />

budzą żywe reakcje. Nie zapomnę,<br />

jak na festiwalu w Łagowie, gdzieś<br />

po pół godzinie plenerowej projekcji<br />

Kochaj albo rzuć, nagle lunął deszcz.<br />

Myślałem, że to koniec – pokaz<br />

zostanie przerwany. Tymczasem kilka<br />

tysięcy przemokniętych ludzi nawet<br />

nie ruszyło się z miejsc. Siedzieli<br />

na ławkach do końca filmu, a przez<br />

szum deszczu docierał do mnie ich<br />

śmiech.<br />

Fot. T. Jędrzejowski/SFP<br />

Z Sylwestrem Chęcińskim<br />

Całe życie<br />

rozmawia Stanisław Zawiśliński<br />

zdaję maturę<br />

4 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

5


Rozmowa numeru: Sylwester Chęciński<br />

Całe życie zdaję maturę<br />

Fot. Tadeusz Kubiak/Filmoteka Narodowa<br />

Sylwester Chęciński na planie filmu Historia żółtej ciżemki<br />

Urodziłem się w dość biednej wsi<br />

lubelskiej, położonej na granicy<br />

Puszczy Solskiej, w Suścu. Tam było<br />

ze sto chałup. Z jednej strony kościół,<br />

kilka sklepów i remiza strażacka,<br />

a z drugiej strony stacja kolejowa. Ona<br />

była miejscem, na które przychodziło<br />

się tak, jak później na telewizję, by<br />

oglądać, co się dzieje.<br />

Już na początku kariery<br />

obsypano pana srebrem,<br />

a na stare lata<br />

obrasta pan w platynę…<br />

Ja?<br />

W roku 1961 na festiwalu<br />

w Wenecji otrzymał pan<br />

Srebrne Lwy za Historię żółtej<br />

ciżemki, natomiast kilka<br />

lat temu w Poznaniu – Platynowe<br />

Koziołki, zresztą za ten<br />

sam film. Wkrótce, na festiwalu<br />

w Gdyni, odbierze pan<br />

Platynowe Lwy za całokształt<br />

twórczości.<br />

No, tak… Dożyłem laurów za<br />

całokształt.<br />

Jest pan szczęśliwy?<br />

Bywałem szczęśliwy. Zwłaszcza<br />

wtedy, kiedy widziałem rozbawionych<br />

ludzi na pokazach moich<br />

filmów. Byłem usatysfakcjonowany,<br />

gdy obserwowałem, że<br />

dowcip dociera do publiczności,<br />

a oglądane sceny budzą żywe<br />

reakcje. Nie zapomnę, jak na<br />

festiwalu w Łagowie, gdzieś po<br />

pół godzinie plenerowej projekcji<br />

Kochaj albo rzuć, nagle lunął<br />

deszcz. Myślałem, że to koniec<br />

– pokaz zostanie przerwany.<br />

Tymczasem kilka tysięcy<br />

przemokniętych ludzi nawet<br />

nie ruszyło się z miejsc. Siedzieli<br />

na ławkach do końca filmu,<br />

Kina w Suścu nie było?<br />

Nie było, ani w Suścu, ani<br />

w okolicznych wsiach. Raz, pamiętam,<br />

przyjechało objazdowe.<br />

W jednej z chałup, w której<br />

nie było nawet podłogi,<br />

rozwieszono prześcieradło, na<br />

którym pojawił się czarno-biały,<br />

niemy obraz wypuszczoa<br />

przez szum deszczu docierał<br />

do mnie ich śmiech. To była<br />

dla mnie wielka satysfakcja, bo<br />

ci dla których robiłem ten film,<br />

w tak wspaniały sposób mi się<br />

odwdzięczali. Platynowe Lwy to<br />

wielka, prestiżowa i niespodziewana<br />

dla mnie nagroda. Tym,<br />

którzy się do niej przyczynili,<br />

z głębi serca bardzo dziękuję.<br />

Czy inne nagrody pana cieszyły?<br />

Cieszyły, ale te od publiczności<br />

pozostawiły we mnie mocniejsze<br />

ślady i emocje.<br />

Srebrne Lwy pomogły panu<br />

w karierze?<br />

Dowiedziałem się o przyznaniu<br />

tej nagrody z gazety.<br />

Srebrne Lwy ktoś odebrał<br />

w moim imieniu. Kilkanaście<br />

lat później usłyszałem, że Lwy<br />

znajdują się w gablocie na korytarzu<br />

Ministerstwa Kultury<br />

i Sztuki. Postanowiłem, że<br />

je odzyskam. Pojechałem do<br />

Warszawy, nastawiłem się na<br />

awanturę, ale nie musiałem jej<br />

robić, by nagroda trafiła wreszcie<br />

w moje ręce. A czy mi pomogła?<br />

Po jej zdobyciu poczułem<br />

się odrobinę pewniejszy.<br />

Historia żółtej ciżemki to był<br />

trudny film, bo i historyczny,<br />

i kolorowy, i dla dzieci. Uwierzyłem<br />

po nim, że dam sobie<br />

radę w zawodzie.<br />

Przedtem miał pan wątpliwości?<br />

Starsi koledzy, którym asystowałem<br />

po studiach – przede<br />

wszystkim Andrzej Wajda,<br />

a także Stanisław Lenartowicz<br />

i Jerzy Passendorfer – posiadali<br />

większe ode mnie obycie,<br />

nie mówiąc o umiejętnościach.<br />

Współpracując z nimi<br />

podpatrywałem, jak przygotowują<br />

sceny, jak ustawiają kamerę,<br />

jak rozmawiają z aktorami.<br />

Byłem głodny wszystkiego,<br />

co jest praktycznie związane<br />

z realizacją filmu. Ale<br />

pierwszą, praktyczną lekcję kina<br />

otrzymałem po drugim roku<br />

studiów. Wtedy trafiłem na<br />

plan „oświatówki”. Asystowałem<br />

absolwentce szkoły filmowej<br />

realizującej film o chłopcu,<br />

który buduje karmnik dla<br />

ptaków. To nie był film typowo<br />

oświatowy – trzeba było wybrać<br />

bohatera, obiekty zdjęciowe,<br />

wykonać scenografię<br />

itd. Po tygodniu zdjęć reżyserka<br />

wysłała do Łodzi taśmę<br />

do wywołania. Materiały nie<br />

spodobały się kierownictwu<br />

Wytwórni Filmów Oświatowych.<br />

Przysłano więc nam na<br />

plan nowego operatora. Po kolejnych<br />

zdjęciach historia powtórzyła<br />

się. Przyjechał kolejny<br />

operator. Za trzecim razem<br />

zjawiła się cała nowa ekipa.<br />

Wszystko, co wcześniej przygotowaliśmy,<br />

wywróciła do góry<br />

nogami. Jako obiekt zdjęciowy,<br />

zamiast szkoły tysiąclecia,<br />

wybrali zwykłą chałupę.<br />

Pojawiły się inne rekwizyty<br />

i dekoracje. Klimat na planie<br />

zmienił się radykalnie. Zobaczyłem,<br />

że ten sam temat i ten<br />

sam scenariusz można zupełnie<br />

inaczej realizować. Na moich<br />

oczach działo się kino.<br />

Na czele tej grupy stał Wojciech<br />

Has, którego przedtem<br />

nie znałem, a towarzyszył mu<br />

operator Mieczysław Jahoda.<br />

Dzięki nim, wydało mi się, że<br />

zrozumiałem na czym polega<br />

robienie filmu i poczułem, że<br />

nie znajdę już dla siebie lepszego<br />

zajęcia.<br />

Szkole filmowej nic pan nie<br />

zawdzięcza?<br />

Wszystko jej zawdzięczam.<br />

Przede wszystkim to, że mnie<br />

z niej nie wyrzucili. Bo nie byłem<br />

orłem. Dostałem absolutorium,<br />

ale dyplomu nie mam<br />

do dziś.<br />

Historia żółtej ciżemki, reż. Sylwester Chęciński<br />

Od dzieciństwa marzył pan<br />

o reżyserii?<br />

Skądże! Nie miałem nawet<br />

pojęcia, że taki zawód istnieje.<br />

Urodziłem się w dość biednej<br />

wsi lubelskiej, położonej<br />

na granicy Puszczy Solskiej,<br />

w Suścu. Tam było ze sto chałup.<br />

Z jednej strony kościół,<br />

kilka sklepów i remiza strażacka,<br />

a z drugiej strony stacja kolejowa.<br />

Ona była miejscem, na<br />

które przychodziło się tak, jak<br />

później na telewizję, by oglądać,<br />

co się dzieje.<br />

A co się działo?<br />

Zawsze o tej samej porze przejeżdżał,<br />

a niekiedy nawet zatrzymywał<br />

się, pociąg relacji<br />

Warszawa – Lwów. Czasem<br />

wysiadały z niego pięknie<br />

ubrane panie, dystyngowani<br />

panowie. Moja mama o pasażerach<br />

pociągu mówiła do<br />

mnie: „Wiesz, oni to maturę<br />

mają”. Bo dla niej matura, to<br />

była furtka do lepszego świata.<br />

Fot. Tadeusz Kubiak/Filmoteka Narodowa<br />

Janusz Zaorski<br />

6<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

Sławomir Fabicki<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

7


Rozmowa numeru: Sylwester Chęciński<br />

Całe życie zdaję maturę<br />

Fot. Eugeniusz Gawrysiak/SF Kadr/Filmoteka Narodowa<br />

Na egzaminach do szkoły filmowej<br />

pomogły panu punkty<br />

za pochodzenie?<br />

Nie pamiętam, czy już wtedy<br />

– w roku 1950 – je przyznawano.<br />

W każdym razie wyprawa<br />

do Łodzi to było dla mnie nie<br />

tylko wielkie wydarzenie i nie<br />

tylko szalony awans, ale biorąc<br />

pod uwagę skomplikowaną sytuację<br />

rodzinną, wręcz wybawienie.<br />

Zamieszkałem w akademiku,<br />

który był połączony<br />

z głównym budynkiem szkoły<br />

filmowej. Byłem trzecim rocznikiem<br />

na tej uczelni. Na starszych<br />

latach studiowali Andrzej<br />

Wajda, Andrzej Munk,<br />

Kazimierz Kutz… Spośród wyny<br />

z przywiezionego aparatu.<br />

To było nie lada przeżycie.<br />

Film, który wtedy oglądałem,<br />

był o tematyce religijnej. Wpatrywałem<br />

się w ekran, a na<br />

nim poruszał się Jezus. Szalenie<br />

mnie to intrygowało – Jezus<br />

chodzi, gestykuluje… Jak<br />

to się dzieje? Najpewniej wtedy<br />

moja wyobraźnia została<br />

po raz pierwszy filmowo „uruchomiona”.<br />

Na dodatek w czasie<br />

tej projekcji pękła soczewka<br />

i pokaz przerwano. Miałem<br />

więc nadzwyczajne przeżycie<br />

i mnóstwo pytań. Co to za<br />

wehikuł magiczny? Co to za<br />

skrzynka, która pokazuje rzeczy<br />

dziejące się tysiące lat temu?<br />

Frapowało mnie to niesłychanie.<br />

Czy w dzieciństwie przejawiał<br />

pan zainteresowania<br />

artystyczne?<br />

Pamiętam, jak podczas akademii<br />

w rocznicę śmierci Józefa<br />

Piłsudskiego, recytowałem<br />

wiersz Adama Mickiewicza<br />

„Śmierć pułkownika”, na<br />

podeście w remizie strażackiej.<br />

Byłem ogromnie stremowany,<br />

nauczyciel musiał mnie<br />

Anna Dymna, Wacław Kowalski i Władysław Hańcza<br />

w filmie Kochaj albo rzuć, reż. Sylwester Chęciński<br />

podprowadzić na scenę, która<br />

znajdowała się dwa metry nad<br />

publicznością. Bałem się, że<br />

spadnę. Tekst dukałem i omal<br />

nie popłakałem się z przerażenia.<br />

Dobrnąłem jakoś do końca<br />

i stałem, nie wiedząc co dalej<br />

mam robić, ale po chwili<br />

podszedł nauczyciel i pochwalił<br />

mnie, że z uczuciem powiedziałem<br />

wiersz. Były jednak<br />

dwie opinie na temat mojego<br />

występu: jedna, że wypadłem<br />

źle i druga – ta nauczyciela,<br />

z którą się zgadzam i trzymam<br />

się jej do dzisiaj. Miałem wtedy<br />

osiem lat.<br />

To było jeszcze przed wojną.<br />

Tak, w 1938 roku. W lipcu 1939<br />

opuściłem Susiec. Rodzice zakupili<br />

pod Zamościem dwa<br />

hektary ziemi i chcieli się tam<br />

budować. Zgromadzili drewno,<br />

cegły oraz inne materiały,<br />

a w Zamościu wynajęli pokój<br />

z kuchnią. Stało się to pod<br />

naciskiem mojej matki, która<br />

uważała, że w Suścu jej dzieci<br />

nie mają szans na kształcenie<br />

się i rozwijanie umiejętności.<br />

Mama miała ukończone cztery<br />

klasy szkoły powszechnej<br />

– pracowała dorywczo w sklepie,<br />

ale marzyła o tym, by któreś<br />

z jej dzieci miało maturę.<br />

To było jej głównym celem.<br />

I w końcu wymusiła na ojcu<br />

przenosiny do miejscowości,<br />

w której było gimnazjum, czyli<br />

do Zamościa.<br />

Tam zastała pana wojna?<br />

Tak. Wkrótce po wyjeździe<br />

z Suśca skończyło się moje<br />

sielankowe życie. Zaczęło się<br />

piekło. Wokół wywózki, deportacje,<br />

ucieczki, eksterminacje.<br />

Żyliśmy w strachu. Tobołek<br />

stał w gotowości. W każdej<br />

chwili mogliśmy być gdzieś<br />

wywiezieni albo straceni. By<br />

się ratować, załamani rodzice<br />

podpisali volkslistę przynależności<br />

do narodowości niemieckiej.<br />

Przez ponad dwa lata<br />

chodziłem do niemieckiej<br />

szkoły. Raz, z powodu jakiegoś<br />

pogrzebu, nauczyciel kazał<br />

nam włożyć brunatne koszule,<br />

które przyniósł do klasy.<br />

Do dzisiaj nie potrafię o tym<br />

jednym dniu w brunatnej koszuli<br />

spokojnie myśleć. Ale tak<br />

było. W drugiej połowie roku<br />

1<strong>94</strong>1, kilometr od naszego domu,<br />

za torami, utworzono hitlerowski<br />

obóz dla jeńców radzieckich.<br />

Ludzie umierali tam<br />

z głodu i z zimna. Słychać było<br />

jęki i nieludzkie wycie marznących.<br />

To było straszne.<br />

W takich warunkach dorastałem.<br />

Przenosiliśmy się z miejsca<br />

na miejsce. W końcu 1<strong>94</strong>3<br />

roku zamieszkaliśmy w Iwanowicach<br />

koło Krzepic. Tam<br />

aż do końca wojny nie chodziłem<br />

do żadnej szkoły, lecz jedynie<br />

na prywatne lekcje do<br />

nauczyciela.<br />

A gdzie kształcił się pan po<br />

wojnie?<br />

Czwartą klasę gimnazjum<br />

ukończyłem w Krzepicach. Potem<br />

moi rodzice wyjechali na<br />

Ziemie Odzyskane szukać domu<br />

do zamieszkania, a ja przebywałem<br />

w internacie. W 1<strong>94</strong>7<br />

roku przyjechałem do rodziców,<br />

do Dzierżoniowa. Tyle,<br />

że oni wówczas już się ze sobą<br />

rozstawali. Mieli do siebie pretensje<br />

o czas okupacji. Formalnie<br />

nigdy się nie rozwiedli, ale<br />

nie spotykali się. Ojciec powrócił<br />

do Suśca i tam zmarł,<br />

w roku 1950. Ja z mamą zostałem<br />

w Dzierżoniowie.<br />

To miasto okazało się dla pana<br />

dobrą trampoliną…<br />

Tak, tam szybko dojrzewałem.<br />

Chodziłem do stacjonarnego<br />

kina i na spektakle teatralne –<br />

przyjeżdżały wtedy do Dzierżoniowa<br />

teatry z Wrocławia<br />

i ze Świdnicy. W liceum byłem<br />

odpowiedzialny za organizowanie<br />

biletów na spektakle<br />

i dzięki temu trafiłem do<br />

miejscowego, półzawodowego<br />

teatru. Postanowiono tam<br />

wystawić „Nowego Świętoszka”<br />

Stanisława Dygata i Jana<br />

Kotta. Odbywaliśmy regularne<br />

próby, robiło się kostiumy<br />

i dekoracje. Najpierw się tylko<br />

wszystkiemu przypatrywałem,<br />

ale szybko ten teatr mnie<br />

pochłonął. Jeździłem z nim po<br />

gminach. Pewnego razu musiałem<br />

zastąpić aktora, który<br />

się rozchorował. Dostałem<br />

brawa i pierwsze w życiu pieniądze<br />

za występ. A niedługo<br />

po tym, od kolegi – aktora dowiedziałem<br />

się, że w Łodzi jest<br />

szkoła filmowa…<br />

Dostał się pan do niej za<br />

pierwszym podejściem?<br />

Tak. Tuż po zdaniu prawdziwej<br />

matury w dzierżoniowskim<br />

I Liceum Ogólnokształcącym<br />

im. Jędrzeja Śniadeckiego.<br />

Fot. SF Kadr/Filmoteka Narodowa<br />

Jan Nowicki w Wielkim Szu, reż. Sylwester Chęciński<br />

kładowców największe wrażenie<br />

robili na mnie Antoni Bohdziewicz,<br />

Aleksander Jackiewicz<br />

i Jerzy Kawalerowicz.<br />

Kawalerowicz, który sam nie<br />

ukończył studiów, wykładał?<br />

I to jak! Wspaniale. Aczkolwiek<br />

twierdził, że to, co ma do powiedzenia<br />

starcza na godzinny<br />

wykład. Uważał, że rzemiosła<br />

filmowego można się nauczyć<br />

przede wszystkim na planie,<br />

w praktyce. Miał niesamowite<br />

wyczucie kina. Kiedy po latach<br />

przystępowałem w jego Zespole<br />

Filmowym „Kadr” do realizacji<br />

Wielkiego Szu i zwierzyłem<br />

się, że do głównej roli przymierzam<br />

Jana Nowickiego, Kawalerowicz<br />

powiedział: „Dobrze,<br />

ale on powinien być piętnaście<br />

lat starszy. I zastanów się,<br />

czy nie powinien nosić złotych<br />

okularów”. To były inspirujące<br />

sugestie praktyka.<br />

W czasie studiów jedną<br />

z etiud zrealizował pan z Kazimierzem<br />

Karabaszem, później<br />

znakomitym dokumentalistą.<br />

Pana dokument nie<br />

pociągał?<br />

Nie. I mało kogo pociągał.<br />

Niemal wszyscy myśleliśmy<br />

o fabule. Dla większości z nas<br />

dokument to była taka asekuracja<br />

na wypadek, gdyby z fabułą<br />

dobrze nie szło.<br />

Studia kończył pan tuż przed<br />

Październikiem ’56, a już na<br />

ostatnim roku przeniósł się<br />

pan z Łodzi do Wrocławia.<br />

Dlaczego?<br />

Wrocławska Wytwórnia Filmów<br />

Fabularnych, która wtedy<br />

szybko rozwijała się, zaproponowała,<br />

że przyjmie sześć<br />

osób kończących studia. Na<br />

dodatek zaoferowała nam trzypokojowe<br />

mieszkanie. Odczuwaliśmy,<br />

że dostaliśmy wielką<br />

szansę od losu: byliśmy w grupie,<br />

mieszkaliśmy razem i mogliśmy<br />

skupić się na tym, co<br />

najbardziej nas interesowało<br />

– na pracy przy filmie fabularnym.<br />

Wrocławska wytwórnia<br />

to umożliwiała, a władze otaczały<br />

ją takim snobistycznym,<br />

a miłym dla nas zainteresowaniem.<br />

Z czasem to wszystko<br />

się pokruszyło. Z naszej szóstki<br />

we Wrocławiu zostałem tylko<br />

ja i Zenon Wolniakowski,<br />

absolwent wydziału produkcji<br />

filmowej.<br />

Nie pragnął pan wyprowadzić<br />

się do stolicy?<br />

Były takie chwile, że o tym<br />

myślałem. Zwłaszcza, gdy doskwierało<br />

mi już egzystowanie<br />

na siedmiu metrach kwadratowych.<br />

Ale po latach doczekałem<br />

się dużo większego lokum.<br />

Gdybym go nie miał, wyniósłbym<br />

się pewnie do Warszawy,<br />

bo miałem taką możliwość.<br />

Nie żałuje pan, że z niej nie<br />

skorzystał?<br />

Nie. Związałem się z Wrocławiem<br />

na dobre i złe. Dobrze się<br />

w tym mieście czułem i czuję.<br />

Miałem pracę, przyjaciół, ciekawe<br />

życie towarzyskie. Obserwowałem<br />

jak Wrocław zmienia<br />

się, jak podnosi się z powojennego<br />

rozgardiaszu i pięknieje.<br />

Podobno, poza Wrocławiem,<br />

sentymentem darzy pan też<br />

rodzinny Susiec. Tam do dzisiaj<br />

pana wspominają…<br />

Skąd pan to wie?<br />

Czytałem, że planują pańskim<br />

imieniem nazwać jakiś park…<br />

Wskazałem im innych, naprawdę<br />

zasługujących na<br />

coś takiego. A moją rodzinną<br />

miejscowość od lat odwiedzam<br />

przynajmniej raz do roku.<br />

Jeszcze żyje tam paru moich<br />

kolegów z klasy, przyjeżdżam<br />

na groby bliskich – ojca,<br />

babci, wujków. Stamtąd, z Suśca,<br />

dobrze widać drogę, jaką<br />

w życiu przeszedłem. Prawdę<br />

mówiąc, to urodziłem się<br />

w tej części Suśca, którą nazywano<br />

Skwarki. Tablicę z tą nazwą<br />

z sentymentu umieściłem<br />

w filmie Wielki Szu. Co jakoby<br />

miało znaczyć, że jestem ze<br />

Skwarek.<br />

Sylwester Chęciński i Wojciech Solarz na planie filmu Agnieszka 46<br />

Fot. Tadeusz Kubiak/Filmoteka Narodowa<br />

8<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

9


Rozmowa numeru: Sylwester Chęciński<br />

Całe życie zdaję maturę<br />

Fot. Julian Magda/SF Kadr/Filmoteka Narodowa<br />

Andrzej Wasilewicz, Wacław Kowalski, Anna Dymna i Władysław Hańcza<br />

w filmie Nie ma mocnych, reż. Sylwester Chęciński<br />

To niejedyny autobiograficzny<br />

ślad, który można dostrzec<br />

w pańskich filmach.<br />

Czy Agnieszkę 46 również<br />

inspirowały pana powojenne,<br />

przesiedleńcze doświadczenia?<br />

Te doświadczenia zaowocowały<br />

nie tylko Agnieszką 46. Bez<br />

nich nie podjąłbym się realizacji<br />

Samych swoich i ich kontynuacji.<br />

Dla mnie ważna jest<br />

wiarygodność kina. Prawdziwość.<br />

Wygodnie jest sprawdzić<br />

wiarygodność scenariusza<br />

współczesnego filmu, gdy<br />

ma się własne doświadczenia.<br />

One są dla mnie punktem odniesienia.<br />

Ważne są też lektury,<br />

solidna dokumentacja…<br />

Zatem Agnieszka 46 odzwierciedla<br />

pana czy cudze<br />

losy?<br />

Zaczęło się od tego, że po Historii<br />

żółtej ciżemki, w zespo-<br />

le „Iluzjon”, poszukiwano dla<br />

mnie scenariusza do realizacji.<br />

Zdzisław Skowroński, który<br />

był kierownikiem literackim,<br />

zapytał mnie o czym<br />

chciałbym zrobić film? Odpowiedziałem,<br />

że o tym, jakie rysy,<br />

pęknięcia i spustoszenia<br />

w psychice człowieka czyni<br />

wojna. I o tym, jak broń przeznaczona<br />

do unicestwiania<br />

wroga, w określonej sytuacji,<br />

staje się narzędziem do załatwiania<br />

porachunków między<br />

bliskimi. Bo takie rzeczy<br />

właśnie się działy. Skowroński<br />

skontaktował mnie ze znanym<br />

pisarzem i scenarzystą<br />

Wilhelmem Machem. Opowiedziałem<br />

mu o swoich doświadczeniach.<br />

Po kilku miesiącach<br />

otrzymałem jego scenariusz.<br />

Z moich opowieści<br />

prawie nic w nim nie zostało…<br />

ale poruszane problemy – owszem.<br />

Dlatego zdecydowałem<br />

się ten scenariusz sfilmować.<br />

Zależało mi, żeby każdy mój film był lepszy od<br />

poprzedniego i to czasem było paraliżujące.<br />

Bardzo solidnie przygotowywałem się do realizacji<br />

każdego filmu. Nie spieszyłem się. Nawet<br />

z kontynuacją Samych swoich, a potem Nie<br />

ma mocnych zwlekałem.<br />

Przy okazji odkrył pan dla kina<br />

Joannę Szczerbic. Zresztą<br />

nie tylko ją, także Wacława<br />

Kowalskiego, ale najpierw<br />

Marka Kondrata, który w Historii<br />

żółtej ciżemki zadebiutował,<br />

mając zaledwie dziesięć<br />

lat.<br />

Wybrałem go do roli na castingu,<br />

spośród ponad tysiąca<br />

kandydatów. Rzucał się w<br />

oczy. A potem, na próbach, bałem<br />

się, że nie sprosta zadaniu,<br />

bo on z występowaniem był już<br />

oswojony. Był dzieckiem artystów<br />

i wiedział, że ma coś odgrywać,<br />

a ja potrzebowałem jego<br />

wdzięku, naturalności. Powiedziałem<br />

o tym kłopocie Gustawowi<br />

Holoubkowi i on mnie<br />

uspokoił: „Zobaczysz, jak ten<br />

chłopak wejdzie w kostium, jak<br />

znajdzie się pośród dekoracji,<br />

to wszystko zagra”. I tak się stało.<br />

A dekoracje robili Lidia i Jerzy<br />

Skarżyńscy, wspaniali scenografowie,<br />

którym nie tylko<br />

Historia żółtej ciżemki wiele<br />

zawdzięcza.<br />

O to jak reżyserował pan<br />

Pawlaka i Kargula, czyli Wacława<br />

Kowalskiego i Władysława<br />

Hańczę nie pytam,<br />

bo wielokrotnie pan o tym<br />

mówił. Jednak fama głosi,<br />

że pierwotnie rolę Pawlaka<br />

chciał pan powierzyć Jackowi<br />

Woszczerowiczowi…<br />

To prawda, i do niego dobrałem<br />

Hańczę jako Kargula.<br />

Woszczerowicz miał jednak poważne<br />

kłopoty zdrowotne i postawił<br />

warunek, że zdjęcia muszą<br />

być kręcone blisko Warszawy.<br />

A miały być we Wrocławiu.<br />

Chcąc nie chcąc, musiałem<br />

znaleźć innego aktora. Pomyślałem<br />

o Kowalskim, bo grał<br />

w Agnieszce 46 i miał tam scenę<br />

dramatyczną, w której bardzo<br />

mnie śmieszył. Kiedy jeszcze<br />

usłyszałem, jakim on mówi<br />

dialektem, to tym chętniej<br />

z nim zaryzykowałem.<br />

Kowalski sprawdził się znakomicie.<br />

Natomiast głos<br />

Hańczy podłożył na postsynchronach<br />

Bolesław Płotnicki.<br />

To było konieczne?<br />

Tak. Hańcza nie mówił z tym<br />

charakterystycznym kresowo-wschodnim<br />

akcentem, co<br />

Kowalski. To, co wypowiadał,<br />

brzmiało niezbyt prawdziwie.<br />

A kino nie znosi fałszu.<br />

Przypuszczam, że dzisiaj<br />

czuje się pan w pełni usatysfakcjonowanym<br />

i spełnionym<br />

reżyserem.<br />

A wie pan, że nie…<br />

Dlaczego?<br />

Żałuję, że nie udało mi się nakręcić<br />

więcej filmów.<br />

Co stanęło na przeszkodzie?<br />

Długo musiałbym o tym opowiadać.<br />

To może tak w skrócie.<br />

Zależało mi, żeby każdy mój<br />

film był lepszy od poprzednie-<br />

Marek Kondrat w filmie<br />

Historia żółtej ciżemki,<br />

reż. Sylwester Chęciński<br />

Fot. SF Kadr/Filmoteka Narodowa<br />

go i to czasem było paraliżujące.<br />

Bardzo solidnie przygotowywałem<br />

się do realizacji każdego<br />

filmu. Nie spieszyłem<br />

się. Nawet z kontynuacją Samych<br />

swoich, a potem Nie ma<br />

mocnych zwlekałem.<br />

Obawiał się pan porażki?<br />

Oczywiście, przecież znam jej<br />

smak. Jednak po sukcesie nie<br />

chciałem odcinać kuponów<br />

i schodzić poniżej poziomu, do<br />

którego w jakimś sensie przyzwyczaiłem<br />

widzów. A utrzymać<br />

poziom wcale nie jest tak<br />

łatwo, ponieważ realizacja udanego<br />

filmu zależy od mnóstwa<br />

okoliczności. Dlatego z różnych<br />

powodów nie udało mi się kilku<br />

filmów nakręcić. W połowie<br />

lat 70. przygotowywałem się do<br />

I jak wielu kolegów czasem starałem<br />

się przemycić jakieś sceny<br />

lub dialogi, które były nie<br />

w smak władzom. Muszę jednak<br />

przyznać, że moje filmy nie<br />

były specjalnie kiereszowane<br />

przez cenzurę. Może najzabawniejszą,<br />

z dzisiejszej perspektywy,<br />

ingerencją w moje filmy było<br />

usunięcie z Kochaj albo rzuć<br />

sceny, w której Jimmy Carter<br />

kiwa do Pawlaka, a ten się<br />

do niego uśmiecha, przyjaźnie<br />

machając rękami. Uznano, że ta<br />

scena może obrażać prezydenta<br />

supermocarstwa.<br />

A jak ją pan sfilmował?<br />

Zwyczajnie. W Chicago nakręciłem<br />

pochód, w którym brał<br />

udział Carter, wówczas kandydat<br />

na prezydenta. Filmowaliśmy<br />

Wydaje mi się, że komedia tak naprawdę<br />

powstaje na planie filmowym. Podczas prób,<br />

powtarzanych scen, dubli. Wtedy dopracowuje<br />

się dialogi, gesty, miny, spojrzenia. Wystarczy,<br />

że aktor będzie patrzył chwilę dłużej niż potrzeba,<br />

wypowie kwestię zbyt głośno lub za cicho,<br />

i już można stracić oczekiwany efekt komediowy.<br />

Wszystko musi do siebie pasować – role,<br />

charaktery bohaterów, sytuacje.<br />

Wielkiej Warszawskiej według<br />

scenariusza Janka Purzyckiego.<br />

To miał być film o wyścigach<br />

konnych i towarzyszących im<br />

machlojkach. Dyrekcja toru na<br />

Służewcu, gdzie miały powstawać<br />

zdjęcia, zażądała scenariusza.<br />

Nie spodobał się i w rezultacie<br />

realizację filmu zablokowano.<br />

Wcześniej miałem reżyserować<br />

Akcję pod Arsenałem, i to<br />

już w kolorze, ale scenariusz poszedł<br />

w takim kierunku, który<br />

mi nie odpowiadał, więc zrezygnowałem.<br />

Film wyreżyserował później<br />

Jan Łomnicki.<br />

Tak. Ja podobno jestem dość<br />

trudnym reżyserem. To znaczy<br />

nie brałem się za wszystko,<br />

co mi wpada w rękę. Poszukiwałem<br />

dobrych scenariuszy.<br />

go w różnych sytuacjach. Z drugiej<br />

kamery kręciliśmy Pawlaka<br />

przedzierającego się przez tłum,<br />

uśmiechającego się, machającego<br />

do Kargula. Potem w odpowiedni<br />

sposób to zmontowałem<br />

– Cartera z Pawlakiem.<br />

Jest pan jednym z nielicznych<br />

polskich reżyserów,<br />

którym za czasów<br />

PRL-u udało się kręcić film<br />

w Ameryce. Jak doszło do tej<br />

produkcji?<br />

Zdziwi się pan, ale bez większych<br />

problemów. Nasze władze<br />

– to była pierwsza połowa<br />

dekady Gierka – nie stawiały<br />

przeszkód, natomiast chicagowska<br />

Polonia ogromnie<br />

nam pomagała. Bez niej nie<br />

dalibyśmy sobie rady. Byłem<br />

wtedy strasznie zapracowany,<br />

ale szczęśliwy, no i zauroczony<br />

Ameryką. Bardzo chciałem<br />

ją zobaczyć i to – dzięki filmowi<br />

– mi się udało.<br />

Ale ma pan na koncie także<br />

koprodukcję z Rosjanami. Do<br />

zapomnianej dzisiaj Legendy<br />

zaangażował pan Nikołaja<br />

Burlajewa, pamiętnego Iwana<br />

z Dziecka wojny Andrieja<br />

Tarkowskiego. Liczył pan,<br />

że ten świetny aktor poniesie<br />

panu film?<br />

Oczywiście, miałem taką nadzieję,<br />

ale to mi nie wyszło.<br />

Nie umiem powiedzieć dlaczego.<br />

Okazało się, że na ekranie<br />

lepiej od Burlajewa wypadł jego<br />

partner, Igor Straburzyński.<br />

Co się z nim działo po tak<br />

udanym występie w pana filmie?<br />

Wiem tylko, że nie kontynuował<br />

kariery aktorskiej. Natomiast<br />

z Legendy nie byłem<br />

zadowolony. Pomimo, że jej<br />

współscenarzystą był nominowany<br />

do Oscara za Balladę<br />

o żołnierzu Walentyn Jeżow,<br />

powstał obraz zanadto propagandowy.<br />

Pan stał się mistrzem komedii.<br />

Wbrew pozorom, to trudny<br />

gatunek kina.<br />

Ma pan rację, wbrew pozorom<br />

– trudny. Podobno Chaplin potrafił<br />

pracować nad jednym<br />

gagiem parę lat. Wydaje mi<br />

się, że komedia tak naprawdę<br />

powstaje na planie filmowym.<br />

Podczas prób, powtarzanych<br />

scen, dubli. Wtedy dopracowuje<br />

się dialogi, gesty, miny,<br />

spojrzenia. Wystarczy, że aktor<br />

będzie patrzył chwilę dłużej<br />

niż potrzeba, wypowie kwestię<br />

zbyt głośno lub za cicho,<br />

i już można stracić oczekiwany<br />

efekt komediowy. Wszystko<br />

musi do siebie pasować – role,<br />

charaktery bohaterów, sytuacje.<br />

Od tego wszystkiego zależy<br />

w końcu jakość filmu.<br />

A nie od pieniędzy?<br />

Od nich też, ale one może nie<br />

są aż takim problemem, skoro<br />

tyle ich się wyrzuca na niedobre<br />

filmy…<br />

Może w ogóle dzisiaj za dużo<br />

produkuje się filmów?<br />

W Polsce raczej za mało.<br />

Śni się jeszcze panu jakiś<br />

film?<br />

Cały czas myślę kinem, obrazem,<br />

montażem...<br />

A Manuel de Oliveira ma 106<br />

lat i wciąż staje za kamerą.<br />

Tak, bo robienie filmu niesamowicie<br />

mobilizuje. Gdy robi się film, to<br />

zazwyczaj ustępują rozmaite dolegliwości<br />

zdrowotne, które potem<br />

– oczywiście – powracają. Nie odpycham<br />

od siebie myśli o tym, że<br />

może jeszcze coś nakręcę. Nawet<br />

lubię tak myśleć. Musiałbym jednak<br />

znaleźć odpowiedni, inspirujący<br />

scenariusz, a z tym jest kłopot.<br />

Te teksty, które do mnie trafiają,<br />

no, nie powiem…<br />

Nie może pan sam napisać<br />

scenariusza?<br />

Próbowałem, ale nie potrafię.<br />

Wielu rzeczy nie potrafię.<br />

Odnoszę czasem wrażenie, że<br />

wciąż zdaję maturę. Przez całe<br />

życie ją zdaję…<br />

W oczach matki – zdał ją<br />

pan?<br />

Nie powiedziała mi tego wprost.<br />

A co by pan zmienił, gdyby<br />

mógł powtórnie wyreżyserować<br />

swoje własne życie?<br />

Uprawianego zawodu starałbym<br />

się nie zmieniać, ale parę<br />

innych rzeczy, owszem.<br />

Co na przykład?<br />

Tylko niech się pan nie śmieje<br />

– ożeniłbym się…<br />

Wrocław, lato 2014.<br />

Sylwester Chęciński<br />

Fot. Jerzy Troszczyński/Filmoteka Narodowa<br />

10<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

11


Temat numeru: Producenci<br />

Marcin Adamczak: Zawód: producent<br />

Zawód:<br />

Marcin<br />

Adamczak<br />

Fot. Kuba Kiljan/SFP<br />

W pierwszych latach Polski<br />

Ludowej słowa „producent filmowy”<br />

były traktowane alergicznie<br />

i kojarzone z wrogim<br />

kapitalizmem. Stąd funkcja producenta<br />

pozostawała w systemie<br />

kinematografii socjalistycznej<br />

w pewnym sensie ukryta<br />

i niejednoznaczna. Przedmiotem<br />

akademickich dyskusji<br />

może być obecnie spór o to<br />

czy producentem było wówczas<br />

państwo poprzez swoje agendy<br />

(jak Naczelny Zarząd Kinematografii),<br />

czy szef kinematografii<br />

(w randze wiceministra<br />

kultury), czy też szefowie poszczególnych<br />

zespołów filmowych<br />

(których pozycja względem<br />

władzy, paradoksalnie, zachowuje<br />

paralele z podległością<br />

szefów production units względem<br />

właścicieli studiów w klasycznym<br />

systemie hollywoodzniejsza<br />

niż przytoczone wyżej,<br />

uniwersalne, a nie odnoszące<br />

się do partykularnej kinematografii,<br />

sformułowania Edwarda<br />

Zajička. W myśl ustawy producent<br />

to osoba fizyczna, prawna<br />

lub jednostka organizacyjna,<br />

która: „podejmuje inicjatywę,<br />

faktycznie prowadzi i ponosi<br />

odpowiedzialność za kreatywny,<br />

organizacyjny i finansowy<br />

proces produkcji filmu”.<br />

Sformułowanie takie pozwala<br />

na zaistnienie we współczesnej<br />

praktyce różnych wariantów<br />

roli producenta, o zmiennej<br />

pozycji w stosunku do reżysera.<br />

Trzy historyczne<br />

wcielenia<br />

Producenci funkcjonowali<br />

w odmienny sposób w trzech<br />

łatwych do wyodrębnienia<br />

okresach kina polskiego: II RP,<br />

PRL i III RP. W latach międzywojennych<br />

akurat ten filmowy<br />

zawód nie cieszył się powszechną<br />

estymą, zarówno<br />

w kręgach artystów, krytyków<br />

i publicystów, jak i w kręgach<br />

kupieckich. Plastyczny obraz<br />

działalności przedstawicieli tej<br />

profesji przedstawia w swych<br />

nie ukończonych wspomnieniach<br />

Ludwik Starski. Szkicuje<br />

sylwetki ludzi, których podstawową<br />

cechą jest silna niechęć<br />

do płacenia komukolwiek za<br />

cokolwiek, którym nigdy „nie<br />

mogła przyjść do głowy taka<br />

niedorzeczna myśl, żeby lokować<br />

własne pieniądze w takim<br />

niepewnym, ryzykanckim luftgeszefcie<br />

jak produkcja filmowa”,<br />

stąd wytrwale poszukiwali<br />

wspólników, lokujących w tym<br />

biznesie choćby drobne kwoty.<br />

O poszukiwaniach tych wiele<br />

mówi fakt, iż pozytywne ich<br />

zwieńczenie nazywano nieodmiennie<br />

„ustrzeleniem jelenia”.<br />

Opis Ludwika Starskiego<br />

zgodnie z temperamentem<br />

autora przybiera komediowy<br />

charakter, wiele wydarzeń,<br />

zwłaszcza z lat 20., przekonuje<br />

jednak o tym, że jest to komedia<br />

mocno osadzona w rzeczywistości.<br />

Niesprawiedliwie byłoby<br />

jednak zapomnieć o funkcjonujących<br />

już wtedy poważnych<br />

producentach, takich jak:<br />

Aleksander Hertz, Stefan Dękierowski<br />

czy Eugeniusz Bodo,<br />

a także o inicjatywach środowiska<br />

zmierzających do ukrócenia<br />

wątpliwych praktyk, jak<br />

powstanie Komisji Konwencyjnej<br />

przy Polskim Związku<br />

Producentów Filmowych. Dążenia<br />

te przerwała wojna.<br />

Fot. Philip Skraba/Opus Film<br />

Edward Zajiček rozpoczyna swój opis<br />

profesji producenta od konfrontacji<br />

wyobrażeń potocznych z literaturą<br />

fachową. „W potocznym mniemaniu<br />

producent, to człowiek, który płaci i wymaga”<br />

– stwierdza znawca ekonomicznych<br />

aspektów kinematografii, dodając<br />

natychmiast, iż w rzeczywistości najczęściej<br />

w dużej mierze obraca on jedynie<br />

kapitałami powierzonymi mu przez inny<br />

podmiot (korporację, instytucję publiczną<br />

lub prywatnych inwestorów), a co więcej<br />

– w literaturze traktuje się go inaczej,<br />

mianowicie jako współautora filmu.<br />

Temat numeru:<br />

Producenci<br />

producent<br />

Jest to bowiem człowiek,<br />

który nie tylko ma wizję<br />

przyszłego filmu, ale wie<br />

także, jak tę koncepcję zrealizować.<br />

Skąd zdobyć środki, jaki<br />

przyjąć scenariusz, jakie zlecić<br />

poprawki i uzupełnienia,<br />

od kogo nabyć prawa autorskie,<br />

stając się ich właścicielem.<br />

To producent ustala obsadę<br />

aktorską filmu i zawiera<br />

stosowne umowy z wybranymi<br />

aktorami, wyznacza miejsca<br />

zdjęć, dobiera reżysera reprezentującego<br />

koncepcję odpowiadającą<br />

produkcyjnym<br />

zamysłom. (…) Tylko on bowiem<br />

jako projektodawca zna<br />

zamysł dzieła, jest twórcą, nosicielem<br />

i postulatorem kształtu<br />

filmu. W klasycznym producenckim<br />

systemie autorzy,<br />

kompozytorzy, aktorzy i realizatorzy<br />

są wykonawcami jego<br />

woli i jego wskazań. Mogą go<br />

inspirować, zgłaszać propozycje<br />

i pomysły. Ostatnie słowo<br />

należy wszakże do producenta”<br />

– kończy swą wstępną charakterystykę<br />

zawodu Zajiček.<br />

Pytaniem otwartym pozostaje<br />

czy we współczesnej polskiej<br />

kinematografii mamy<br />

do czynienia z tak silną pozycją<br />

producenta, jak zarysowana<br />

powyżej, czy w istocie mamy<br />

do czynienia z systemem<br />

producenckim lub chociażby<br />

formą w jego stronę zmierzającą?<br />

Po przełomie ustrojowym<br />

chętnie szafowano pojęciem<br />

kinematografii producenckiej,<br />

brakowało jednak instytucjonalnego<br />

zdefiniowania praw<br />

i obowiązków producenta.<br />

Ustawa z 2005 roku zmieniła<br />

ten stan rzeczy. Zawarta w niej<br />

charakterystyka jest ostroż-<br />

Gabriela Muskała w filmie Wymyk, reż. Greg Zglinski<br />

12<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

13


Temat numeru: Producenci<br />

Marcin Adamczak: Zawód: producent<br />

Na przełomie lat 80. i 90., u progu ustrojowej<br />

zmiany, słowo „producent” znowu nabrało<br />

blasku, tym razem kojarzone z tak wtedy dla<br />

odmiany pożądanym Zachodem, kapitalizmem,<br />

wolnym rynkiem i blichtrem kinematografii,<br />

od których kino polskie schyłku PRL<br />

coraz wyraźniej zaczynało odstawać.<br />

kim), czy też kierownicy produkcji<br />

poszczególnych filmów<br />

(ich ówczesne działania przywodzą<br />

na myśl dzisiejsze rozumienie<br />

obowiązków producenta wykonawczego).<br />

Instytut powstał w 2005 roku<br />

na mocy nowej Ustawy<br />

o kinematografii, o którą środowisko<br />

filmowe walczyło<br />

przez wiele lat. Dyrektor Instytutu,<br />

powoływany na pięcioletnie<br />

kadencje, ma mocną pozycję<br />

gwarantowaną przepisię<br />

na świecie, mianowicie<br />

systemu producenckiego”,<br />

a w oficjalnych dokumentach<br />

postulowano: „przekształcenie<br />

kinematografii tradycyjnie<br />

reżyserskiej w odpowia-<br />

Rynek producentów<br />

Dobrym miernikiem pozycji<br />

i aktywności producentów<br />

jest lista beneficjentów Polskiego<br />

Instytutu Sztuki Filmowej.<br />

Prym wiedzie w niej kilka<br />

podmiotów: Wytwórnia Filmów<br />

Dokumentalnych i Fabularnych,<br />

a dalej Akson Studio,<br />

Opus Film, Apple Film Production<br />

oraz Studia Filmowe:<br />

„Zebra”, „Kadr” i „Tor”. Podmioty<br />

te otrzymały dotacje na<br />

realizację ponad siedemdziesięciu<br />

filmów (w tym WFDiF<br />

na dwadzieścia, Akson, Opus<br />

i Apple – każdy na przeszło<br />

dziesięć). Zwraca uwagę mieszany<br />

charakter wiodących<br />

Rynek po 1989 roku, mimo<br />

wielu swoich niedomagań<br />

podczas pierwszych kilkunastu<br />

lat po przemianie ustrojowej,<br />

pozwolił jednak na wyłonienie<br />

się kilku silnych, nowych<br />

podmiotów, powstałych<br />

w oparciu o polski kapitał<br />

i rozwijających się początkowo<br />

w innych niż produkcja fabularna<br />

sektorach rynku audiowizualnego.<br />

Jest to sytuacja<br />

o tyle specyficzna, że podobne<br />

firmy nie pojawiły się w innych<br />

krajach regionu, takich<br />

jak Czechy i Węgry. Drugą<br />

z cech różnicujących producenckie<br />

rynki krajów wyszehradzkich<br />

w ciągu lat transfor-<br />

nad Wisłą dopiero w ostatnich<br />

latach.<br />

Najistotniejszym elementem<br />

polskiego rynku producenckiego<br />

jest jednak bezsprzecznie<br />

instytucja decydująca<br />

o dystrybucji środków publicznych,<br />

czyli PISF.<br />

sami ustawy, co czyni go niezależnym<br />

od politycznego korowodu<br />

zmian rządów czy ministrów<br />

kultury. Naczelną zasadą,<br />

na jakiej oparto w ustawie<br />

finansowanie kinematografii,<br />

jest zapewnienie dopływu<br />

środków z ułamka (1,5 pro-<br />

w roku 2000 produkcję filmową<br />

wsparto z budżetu państwa<br />

kwotą 17 mln złotych, w 2001<br />

roku 11 mln, a w 2002 jedynie<br />

6 mln. Nawet jeżeli założymy,<br />

że większe było wówczas zaangażowanie<br />

telewizji publicznej,<br />

to różnica i tak pozosta-<br />

Daas, reż. Adrian Panek<br />

Jesteś Bogiem, reż. Leszek Dawid<br />

Fot. Best Film<br />

Na przełomie lat 80. i 90.,<br />

u progu ustrojowej zmiany,<br />

słowo „producent” znowu nabrało<br />

blasku, tym razem kojarzone<br />

z tak wtedy dla odmiany<br />

pożądanym Zachodem,<br />

kapitalizmem, wolnym<br />

rynkiem i blichtrem kinematografii,<br />

od których kino polskie<br />

schyłku PRL coraz wyraźniej<br />

zaczynało odstawać.<br />

Waldemar Dąbrowski mówił<br />

wówczas: „ważną rzeczą, jaką<br />

chcemy osiągnąć, jest przyjęcie<br />

systemu, który sprawdził<br />

dającą standardom światowym<br />

kinematografię producencką”.<br />

Fraza o przekształceniu kinematografii<br />

reżyserskiej<br />

w producencką była ówcześnie<br />

bardzo modna. Czy po<br />

ćwierćwieczu udało się postulowanego<br />

przekształcenia<br />

dokonać? Jacy producenci<br />

(zgodnie z ustawą mogą to<br />

być osoby fizyczne bądź instytucje)<br />

wyłoniły się i zyskały<br />

mocną pozycję w ciągu tego<br />

okresu?<br />

producentów, pośród których<br />

znajdujemy zarówno podmioty<br />

powstałe w wyniku przekształceń<br />

instytucji państwowych,<br />

jak i prywatne firmy,<br />

których majątek zbudowany<br />

został po 1989 roku w innych<br />

obszarach przemysłu audiowizualnego.<br />

Znakomitymi przykładami<br />

są tutaj Opus Film<br />

(przez pierwszą dekadę swej<br />

działalności aktywny głównie<br />

na rynku reklamowym) oraz<br />

Akson Studio (seriale i spektakle<br />

telewizyjne).<br />

macji jest fakt braku w Polsce<br />

lat 90. spektakularnych karier<br />

młodych producentów, pracujących<br />

w tandemie z wiodącymi<br />

reżyserami młodego pokolenia.<br />

Zjawisko takie wystąpiło<br />

w Czechach i znacząco ożywiło<br />

tamtejszą kinematografię.<br />

W Polsce lat 90. zabrakło<br />

zarówno wyrazistego pokolenia<br />

młodych reżyserów, jak<br />

i współpracujących z nimi producentów<br />

tej samej generacji,<br />

a tego rodzaju bliższa współpraca<br />

daje się zaobserwować<br />

Fot. Katarzyna Kural/Kino Świat<br />

Rynek po 1989 roku, mimo wielu swoich niedomagań<br />

podczas pierwszych kilkunastu lat<br />

po przemianie ustrojowej, pozwolił jednak na<br />

wyłonienie się kilku silnych, nowych podmiotów,<br />

powstałych w oparciu o polski kapitał<br />

i rozwijających się początkowo w innych niż<br />

produkcja fabularna sektorach rynku audiowizualnego.<br />

cent) przychodów podmiotów<br />

działających w profitogennych<br />

obszarach przemysłu audiowizualnego<br />

(dystrybutorzy,<br />

kina, operatorzy platform cyfrowych<br />

i sieci kablowych, telewizyjne<br />

wpływy z reklam).<br />

Roczne kwoty wsparcia w poszczególnych<br />

programach<br />

operacyjnych szacować możemy<br />

na ponad 100 mln złotych.<br />

Warto porównać tę kwotę<br />

ze stanem przed uchwaleniem<br />

nowej ustawy. Jak podaje<br />

w swej pracy Ewa Gębicka,<br />

je bezdyskusyjna. Sprawia ona,<br />

iż zasadne wydaje się, spoglądając<br />

na ostatnie ćwierćwiecze<br />

historii polskiego kina, dzielić<br />

je na okres przed i po 2005 roku.<br />

Znaczenie Instytutu docenić<br />

można także przyglądając<br />

się mu w perspektywie regionalnej.<br />

Na Węgrzech uchwalono<br />

w 2004 roku nowe prawo<br />

filmowe z jedną szczególnie<br />

istotną względem rozwiązań<br />

polskich różnicą: finansowanie<br />

rządzonej przez twórców<br />

kinematografii oparto na gwa-<br />

14<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

15


Temat numeru: Producenci<br />

Marcin Adamczak: Zawód: producent<br />

Fot. Kuba Kiljan/SFP<br />

rantowanych przez rząd pożyczkach<br />

bankowych. W ciągu<br />

kilku lat doprowadziło to do<br />

ogromnego zadłużenia i zapaści<br />

produkcyjnej. Czesi, nie<br />

posiadający póki co podobnej<br />

instytucji, spoglądają na PISF<br />

z wielkim zainteresowaniem.<br />

Rosjanie dwa lata temu zamówili<br />

obszerną ekspertyzę opisującą<br />

jego działanie.<br />

Wyprodukowanie filmu<br />

bez wsparcia Instytutu jest co<br />

prawda teoretycznie możliwe,<br />

ale bardzo trudne i zachodzi<br />

najczęściej jedynie w przypadku<br />

projektów specyficznych,<br />

niskobudżetowych lub powstających<br />

w oparciu o agendy<br />

koncernu ITI. Śledząc katalogi<br />

gdyńskiego festiwalu<br />

z ostatnich lat, łatwo zorientować<br />

się, że zarówno w Konkursie<br />

Głównym jak i w Panoramie<br />

filmy powstałe bez wsparcia<br />

PISF lub ITI należą do zjawisk<br />

incydentalnych. Polski<br />

Instytut Sztuki Filmowej jest<br />

bezsprzecznie hegemonem na<br />

rynku, a rytm jego kolejnych<br />

sesji oraz transz przyznanych<br />

środków wyznacza rytm działalności<br />

producentów.<br />

Kinematografia: reżyserska,<br />

producencka<br />

czy instytutowa?<br />

Reguły zapisane w Ustawie<br />

o kinematografii i wdrażane<br />

przez PISF kreują środowisko<br />

bardzo przyjazne dla producentów.<br />

W przypadku pozytywnej<br />

decyzji gremiów opiniujących,<br />

mogą otrzymać oni<br />

dotację w wysokości 50 procent<br />

lub w przypadku debiutów<br />

lub filmów trudnych 70<br />

procent budżetu. Pozostałe<br />

środki producent musi zebrać<br />

samodzielnie, jego wkład<br />

własny wynosić powinien nie<br />

mniej niż 5 procent budżetu<br />

przedsięwzięcia, a środki te<br />

mogą stanowić wkład finansowy<br />

lub finansowo-rzeczowy.<br />

W tym drugim przypadku<br />

wysokość wkładu finansowego<br />

w ramach całości zobowiązań<br />

producenta nie może być<br />

niższa niż 5 procent. Jak wylicza<br />

w swojej ostatniej książce<br />

(„Organizacja produkcji filmu<br />

fabularnego w Polsce”)<br />

Michał J. Zabłocki, teoretycznie<br />

możliwa jest więc sytuacja,<br />

gdy producent inwestuje gotówkę<br />

w wysokości 0,25 procent<br />

budżetu filmu (w przypadku<br />

filmu o budżecie 4 mln<br />

złotych będzie to więc 10 tys.<br />

Ewa Puszczyńska i Piotr Dzięcioł z gdyńskimi Złotymi Lwami 2013 za Idę,<br />

w reżyserii Pawła Pawlikowskiego<br />

Ponadto producent zachowuje<br />

prawa do wyprodukowanego<br />

tytułu, a Instytut świadomie<br />

stawia się na końcu łańcucha<br />

podmiotów czerpiących<br />

dochód z eksploatacji. Priorytetem<br />

systemu nie jest więc<br />

zwrot dotacji, lecz stworzenie<br />

swoistego koła zamachowego<br />

produkcji w Polsce oraz animowanie<br />

rodzimego rynku<br />

oprzeć się wrażeniu, iż są one<br />

obecnie znacznie rzadsze niż<br />

w latach 90.<br />

Dotacja z Instytutu związana<br />

jest z konkretnym nazwiskiem<br />

reżysera, a postrzeganie<br />

jego dorobku oraz koncepcji<br />

przyszłego dzieła odgrywa<br />

istotną rolę w przyznaniu decyzji<br />

o współfinansowaniu. Wskazuje<br />

to na wciąż kluczową pozycję<br />

reżyserów w polskim kinie<br />

i rzu-<br />

Fot. SFP<br />

„kinematografia ekspercko-instytutowa”.<br />

W wyniku reformy<br />

z roku 2012, jeszcze większemu<br />

wzmocnieniu uległa pozycja<br />

reżyserów, a znacznemu ograniczeniu<br />

liczba ekspertów rekrutujących<br />

się z profesji okołofilmowych.<br />

To reżyserzy pozostają<br />

liderami komisji pierwszego<br />

stopnia, niekiedy dobierając<br />

sobie współpracowników<br />

spośród przedstawicieli innych<br />

zawodów filmowych lub okołofilmowych<br />

i to oni konstytuują<br />

komisję drugiego stopnia,<br />

decydując o podziale środków<br />

publicznych, kluczowych<br />

dla współczesnego funkcjonowania<br />

na rynku. Sądzę więc, że<br />

po 2012 roku znacznie bardziej<br />

adekwatne niż mówienie o „kinematografii<br />

producenckiej”,<br />

byłoby nazywanie jej „kinematografią<br />

samorządu twórców”<br />

lub „kinematografią samorządu<br />

reżyserów”.<br />

Genealogia<br />

producentów<br />

W sytuacji tej producenci jawią<br />

się nie tyle jako postacie<br />

kontrolujące rynek, lecz jako<br />

jeden z jego istotnych elementów,<br />

pozostający w relacji<br />

do innych silnych podmiotów:<br />

reżyserów, Instytutu rozdzielającego<br />

publiczne środki<br />

oraz dystrybutorów. Skoro<br />

w PRL-u kompetencje producenta<br />

pozostawały rozdzielone<br />

między kilka instancji<br />

i częściowo „ukryte”, ciekawe<br />

jest pytanie o ścieżki zawodowej<br />

drogi przedstawicieli „nowej”,<br />

w realiach gospodarki<br />

wolnorynkowej, profesji. Według<br />

badań przeprowadzonych<br />

w 2000 roku najczęściej rekrutowali<br />

się oni z grupy kierowników<br />

produkcji (35 procent),<br />

a w dalszej kolejności reżyserów<br />

(20 procent), scenarzystów,<br />

literatów, krytyków<br />

Dotacja z Instytutu związana jest z konkretnym<br />

nazwiskiem reżysera, a postrzeganie<br />

jego dorobku oraz koncepcji przyszłego<br />

dzieła odgrywa istotną rolę w przyznaniu<br />

decyzji o współfinansowaniu. Wskazuje<br />

to na wciąż kluczową pozycję reżyserów w<br />

polskim kinie i rzuca cień wątpliwości na<br />

deklaracje o budowie kinematografii producenckiej.<br />

Wydaje się, że oba sformułowania<br />

(„reżyserska” i „producencka”) nie oddają<br />

istoty sprawy, mamy natomiast do czynienia<br />

z formą pośrednią, publiczno-rynkową,<br />

z wiodącą rolą PISF.<br />

Fot. Solopan<br />

złotych), co wydaje<br />

się regulacją stawiającą<br />

go w relatywnie<br />

komfortowej<br />

sytuacji.<br />

Wyprodukowanie<br />

filmu bez<br />

wsparcia Instytutu jest co<br />

prawda teoretycznie możliwe, ale<br />

bardzo trudne i zachodzi najczęściej jedynie<br />

w przypadku projektów specyficznych, niskobudżetowych<br />

lub powstających w oparciu o<br />

agendy koncernu ITI.<br />

filmowego. Owa relatywnie<br />

komfortowa sytuacja sprawiać<br />

może, iż niekonieczne staje<br />

się szczególnie intensywne zabieganie<br />

o prywatne inwestycje<br />

w produkcję filmową.<br />

W każdym razie<br />

trudno<br />

ca cień wątpliwości na deklaracje<br />

o budowie kinematografii<br />

producenckiej. Wydaje się, że<br />

oba sformułowania („reżyserska”<br />

i „producencka”) nie oddają<br />

istoty sprawy, mamy natomiast<br />

do czynienia z formą pośrednią,<br />

publiczno-rynkową,<br />

z wiodącą rolą PISF. Bardziej<br />

adekwatną (co nie znaczy,<br />

że lepiej brzmiącą) nazwą<br />

systemu istniejącego<br />

po 2005 roku<br />

wydaje się określenie<br />

Agata Kulesza i Agata Trzebuchowska w Idzie, reż. Paweł Pawlikowski<br />

16<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

17


Temat numeru: Producenci<br />

Marcin Adamczak: Zawód: producent<br />

Greg Zglinski, opowiadając<br />

o współpracy z Łukaszem<br />

Dzięciołem przy okazji Wymyku<br />

mówił: „Zazwyczaj jak producent<br />

pojawia się na planie,<br />

szczególnie kiedy jest kryzys,<br />

to u wszystkich pojawia się napięcie.<br />

A w tym filmie to działało<br />

dokładnie odwrotnie. Kiedy<br />

Łukasz się pojawiał, to ja<br />

czułem rozluźnienie i miałem<br />

poczucie bezpieczeństwa, bo<br />

wiedziałem, że jest tu po to, żeby<br />

pomóc. W takim momencie<br />

kryzysu bezcenny jest producent,<br />

który jest członkiem<br />

drużyny”.<br />

Adrian Panek, wracając do<br />

okresu realizacji Daas twierdził,<br />

iż Lambros Ziotas sam<br />

sugerował powrót do pierwotnych<br />

scenariuszowych pomysłów<br />

na realizację, wymagających<br />

większych nakładów<br />

scen, z korzyścią dla całości<br />

widowiska, postulując, by<br />

określona scena kręcona była<br />

nie we wnętrzu, a na zewnątrz,<br />

ze statystami i fragmentem<br />

miasta, co oczywiście z punktu<br />

widzenia czysto produkcyjnego<br />

jest jedynie kłopotem.<br />

Podobny charakter miała<br />

współpraca Leszka Dawida<br />

z Jerzym Kapuścińskim przy<br />

realizacji Jesteś Bogiem. „Dostaliśmy<br />

od studia wolną rękę:<br />

«Powiedzcie, jak to sobie wyobrażacie,<br />

to tak to zrobimy».<br />

Czułem się przez taką postawę<br />

zobowiązany. Taki przykład:<br />

chciano od nas dość wcześnie<br />

eksplikacji sprzętowej, a nie<br />

mieliśmy jeszcze spisanego<br />

całego scenopisu filmu, jedi<br />

dziennikarzy (10 procent),<br />

operatorów (10 procent) oraz<br />

menedżerów związanych wcześniej<br />

z telewizją (10 procent).<br />

Odpowiada to potocznym odczuciom,<br />

iż producenci średniego<br />

i starszego pokolenia<br />

wywodzą się przede wszystkim<br />

z dwóch grup zawodowych:<br />

kierowników produkcji<br />

oraz reżyserów (co ponownie<br />

daje asumpt do krytycznych<br />

rozważań o schyłku „kinematografii<br />

reżyserskiej”). Działo<br />

się tak zwłaszcza w pierwszych<br />

kilkunastu latach transformacji,<br />

kiedy to właśnie kierownicy<br />

produkcji oraz reżyserzy<br />

w największym stopniu posiadali<br />

kapitał umiejętności, wiedzy<br />

i kontaktów umożliwiający<br />

start w zawodzie producenta.<br />

Dziś dominacja przedstawicieli<br />

tych dwóch zawodów<br />

staje się coraz bardziej historyczną,<br />

stąd nie ma już sensu<br />

zagłębiać się w złośliwości, jakie<br />

ich przedstawiciele wymieniali<br />

niekiedy na temat własnych<br />

kwalifikacji i przygotowania<br />

do zawodu producenta<br />

oraz wdawać się w rozważania<br />

kto przygotowany był lepiej.<br />

Współczesny rynek cechuje<br />

bowiem znacznie większa różnorodność<br />

wcześniejszych zawodowych<br />

ścieżek adeptów tego<br />

fachu, szybsze kariery oraz<br />

rosnąca pozycja młodszego<br />

pokolenia.<br />

nej z polskim rynkiem producenckim<br />

poczynić parę uwag.<br />

Po pierwsze, postawa taka na<br />

pewno nie dotyczy wszystkich<br />

producentów, o czym świadczyć<br />

mogą choćby ich festiwalowe<br />

starania, zabiegi o agentów<br />

sprzedaży czy dyskusje<br />

z dystrybutorami na temat<br />

form promocji. Jest to o tyle<br />

logiczne, że przypuszczać<br />

można, iż nawet bazując na<br />

wynagrodzeniach za produkcję,<br />

mało kto byłby aż tak leniwy,<br />

żeby pogardzić dodatkowym<br />

źródłem dochodu z eksploatacji<br />

za cenę dodatkowego,<br />

relatywnie niewielkiego<br />

wysiłku. Po drugie, oparcie się<br />

na honorariach wbrew pozorom<br />

nie jest jedynie cechą rynku<br />

polskiego, lecz również innych<br />

kinematografii europejskich<br />

w sytuacji przemożnej<br />

dominacji „globalnego Hollywood”<br />

i produkcji amerykańskich,<br />

o czym przekonać możemy<br />

się, czytając choćby autorów<br />

analizujących sytuację<br />

brytyjską i francuską (Martin<br />

Dale, John Micklethwait i Adrian<br />

Wooldridge).<br />

W swym wszechstronnym<br />

opracowaniu na temat organizacji<br />

produkcji w Polsce Michał<br />

J. Zabłocki nazywa co<br />

prawda tę sytuację „niezdrową”,<br />

ale przytacza też szereg<br />

obiektywnych przyczyn zaistnienia<br />

takiego stanu rzeczy.<br />

Wymienia pośród nich między<br />

innymi problemy w relacji<br />

producent – dystrybutor (kłopot<br />

z ich pozyskaniem oraz zainteresowaniem<br />

rodzimą twórczością,<br />

wysokie prowizje dystrybutorów<br />

oraz koszty ich<br />

usług), a także niewielki rozmiar<br />

polskiego rynku kinowego<br />

(wraz, dodajmy, z trudnościami<br />

ze sprzedażą zagraniczną<br />

polskich filmów) oraz<br />

ogromną konkurencję w postaci<br />

globalnej produkcji audiowizualnej.<br />

Kształtują one rzeczywistość,<br />

w której producentowi<br />

bardzo trudno osiągnąć znaczące<br />

wpływy z samego rynku<br />

kinowego, stąd szuka on<br />

innych możliwości zabezpieczenia<br />

sobie dochodów. Z całą<br />

pewnością obok postponowania<br />

tej praktyki warto<br />

przyjrzeć się jednak złożoności<br />

przesłanek ją determinujących,<br />

a próby zmiany tej sytuacji<br />

należałoby rozpocząć od<br />

znacznie szerszej refleksji na<br />

temat wspomnianych uwarunkowań<br />

rynkowych.<br />

Daleko od Pogardy<br />

W powszechnym oglądzie<br />

wciąż silny jest stereotyp<br />

przeciwstawiający reżysera<br />

i producenta, wynikający jak<br />

się zdaje częściowo z przemożnego<br />

wpływu polityki autorskiej,<br />

wizerunku reżysera<br />

jako artysty i wizjonera, a producenta<br />

jako przyziemnego<br />

buchaltera, który chce jedynie<br />

zarobić, prawdziwą sztukę lekce<br />

sobie ważąc. Dość powiedzieć,<br />

że potoczna wizja relacji<br />

przedstawicieli dwóch profesji<br />

jawi się wciąż na kształt<br />

tej, jaką przedstawił Jean-Luc<br />

Godard w Pogardzie. Pozycję<br />

producenta oraz jego relacje<br />

z reżyserem cechuje w obecnym<br />

polskim systemie wielowariantowość.<br />

Stąd można<br />

przypuszczać, że zdarzają się<br />

również tego rodzaju „Godardowskie”<br />

wypadki. Tym niemniej<br />

co najmniej w przypadku<br />

kilku interesujących filmów<br />

z ostatnich lat (realizowanych,<br />

dodajmy, przez młodych<br />

reżyserów, dla których<br />

były to debiuty lub filmy drugie)<br />

zauważalna jest zupełnie<br />

inna, partnerska, wspierająca<br />

i oparta na zaufaniu, relacja<br />

producenta z reżyserem.<br />

Fot. Kuba Kiljan/SFP<br />

nak musieliśmy o tym zdecydować.<br />

Jak to się zwykle robi,<br />

wpisaliśmy z operatorem dużo<br />

więcej, bo i tak nam produkcja<br />

część wykreśli. Eksplikacja<br />

wróciła z podpisem: «OK».<br />

Byliśmy zdziwieni, że nic nam<br />

nie skreślili, więc postanowiliśmy<br />

się jednak zmobilizować<br />

i nie rozdmuchiwać nadmiernie<br />

budżetu. Usiedliśmy i powykreślaliśmy,<br />

co niepotrzebne<br />

i odesłaliśmy tę eksplikację<br />

w kształcie realnym” – wspominał<br />

reżyser.<br />

Szkolnictwo i otwarcie<br />

na Europę<br />

O przyszłości rynku producenckiego<br />

w Polsce decydować<br />

będzie szkolnictwo oraz<br />

stopień otwarcia polskiej branży<br />

na Europę. Zawodu producenta<br />

można uczyć się obecnie<br />

w Polsce na kilku uczelniach,<br />

zarówno państwowych,<br />

jak i prywatnych. Stażem i prestiżem<br />

prym pośród nich wiedzie<br />

Wydział Organizacji<br />

Sztuki Filmowej w PWSFTviT<br />

w Łodzi. Program oferowany<br />

studentom budowany jest<br />

pod kątem kształcenia możliwie<br />

wszechstronnych kierowników<br />

produkcji o szerokim<br />

rozumieniu sztuki filmowej,<br />

pozwalającym na podejmowanie<br />

z czasem również roli<br />

producenta. Dr Roman Sawka,<br />

dziekan Wydziału, przedstawiając<br />

przyjętą na nim filozofię<br />

kształcenia, mówi: „Młody<br />

człowiek, który chciałby<br />

być producentem musi odkryć<br />

w sobie taką pasję, a jednocześnie<br />

pracować ze swoim pokoleniem<br />

w Szkole. Pokoleniem<br />

reżyserów, operatorów, dźwiękowców,<br />

wszystkich osób, które<br />

spotka w Szkole. On musi<br />

budować tutaj ten swój przyszły<br />

świat, on też powinien<br />

być na zajęciach z reżyserem,<br />

powinien analizować scenariusze,<br />

powinien umieć zrobić<br />

zdjęcia filmowe, powinien też<br />

ocenić poziomy i barwę dźwięku,<br />

powinien znać się na muzyce,<br />

powinien również dotknąć<br />

montażu. Dzięki temu<br />

będzie w przyszłości partnerem<br />

dla reżysera, dla kierow-<br />

Kongres, reż. Ari Folman<br />

Kontrowersja, czyli zarabianie<br />

na produkcji,<br />

a nie na produkcie<br />

W rozmaitych mniej lub bardziej<br />

oficjalnych wypowiedziach<br />

pojawia się zarzut, iż<br />

większość polskich producentów<br />

stara się zarabiać przede<br />

wszystkim na samym fakcie<br />

produkowania filmu (honoraria<br />

twórców, w tym producenckie,<br />

sięgają nierzadko połowy<br />

wysokości budżetu), nie zaś<br />

na jego późniejszej eksploatacji<br />

i rynkowym sukcesie, o które<br />

dbają w sposób umiarkowany,<br />

myśląc przede wszystkim<br />

już o kolejnym projekcie<br />

oraz dotacji. Warto na marginesie<br />

tej, najważniejszej chyba<br />

obecnie, kontrowersji związanika<br />

produkcji, dla operatora,<br />

czy dla scenografa lub operatora<br />

dźwięku. Oni będą potrafili<br />

wtedy wspólnie porozmawiać,<br />

a z takiej rozmowy tworzy<br />

się zalążek przyszłego projektu<br />

filmu”.<br />

Tak wykształceni, na łódzkiej<br />

oraz pozostałych uczelniach,<br />

producenci nie powinni<br />

mieć problemu z coraz silniejszym<br />

zaznaczaniem swojej<br />

obecności na rynku europejskim.<br />

Pozycja Polski jest<br />

tam coraz mocniejsza, co o tyle<br />

może umykać uwadze obserwatorów,<br />

że nie wiąże się<br />

jedynie z pełnometrażową<br />

produkcją fabularną, ale także<br />

z sektorem usług i postprodukcji.<br />

W maju tego roku,<br />

w ramach projektu FIND, odwiedziła<br />

Polskę grupa studentów<br />

i badaczy z Czech. Opiekun<br />

grupy i jeden z wiodących<br />

europejskich akademickich<br />

badaczy produkcji filmowej,<br />

dr Petr Szczepanik, na gorąco<br />

dzieląc się wrażeniami<br />

z pobytu w warszawskich i krakowskich<br />

studiach stwierdził:<br />

„Było to prawdziwe spotkanie<br />

z przedstawicielami polskiego<br />

media industry, działającymi<br />

na najwyższym poziomie,<br />

w warunkach ostrej konkurencji<br />

europejskiej. Studenci wynieśli<br />

z tej wyprawy dużą wiedzę,<br />

zmieniły się ich wyobrażenia<br />

o polskim przemyśle filmowym.<br />

Dzisiaj jawi się on im<br />

bardziej jako wpływowy gracz<br />

na rynku europejskim, niż jako<br />

zamknięty rynek narodowy”.<br />

Oczywiście, nie oznacza to,<br />

iż polscy producenci ograniczają<br />

się jedynie do sektora<br />

usług. Przywykło się postrzegać<br />

najmłodsze pokolenie polskich<br />

producentów jako coraz<br />

lepiej radzące sobie w otoczeniu<br />

międzynarodowym, nierzadko<br />

kończące producenckie<br />

studia za granicą (Łukasz Dzięcioł),<br />

uczestniczące w programach<br />

takich jak EAVE (Anna<br />

Wydra, Łukasz Dzięcioł, Małgorzata<br />

Staroń) czy „Producers<br />

on the Move” (Piotr Mularuk,<br />

Kamila Polit, Łukasz Dzięcioł,<br />

Marta Plucińska, Agnieszka<br />

Kurzydło, Mikołaj Pokromski),<br />

dysponujące coraz rozleglejszą<br />

siecią kontaktów ułatwiających<br />

przedsięwzięcia koprodukcyjne.<br />

Być może pewnym uproszczeniem<br />

jest łączenie międzynarodowych<br />

kontaktów tylko<br />

z najmłodszym pokoleniem.<br />

Ewa Puszczyńska z Opus Film<br />

wspomina, iż planowała ukończyć<br />

warsztat EAVE, ale okazało<br />

się to niemożliwe, bo wcześniej<br />

została tam zaproszona<br />

w charakterze wykładowcy. Nie<br />

ograniczając więc restrykcyjnie<br />

pokoleniowej obecności w Europie<br />

i poprzestając na konstatacji,<br />

iż z natury rzeczy jest to<br />

aktywność bliższa pokoleniu<br />

najmłodszemu, zauważyć można,<br />

iż kontakty te stopniowo zaczynają<br />

procentować, a polscy<br />

producenci postrzegani są jako<br />

wiarygodny partner. Budowanie<br />

pozycji w Europie wymaga<br />

lat starań i ponoszenia<br />

kosztów, wydaje się jednak nieodzownym<br />

elementem rozwoju<br />

w realiach wciąż frekwencyjnie<br />

dość ograniczonego polskiego<br />

rynku. Łukasz Dzięcioł tak komentuje<br />

tę sytuację: „Wszystkie<br />

nasze wyjazdy na zagraniczne<br />

festiwale, targi i szkolenia służą<br />

temu, że w pewnym momencie<br />

jedziesz na taki festiwal i jesteś<br />

częścią jednej wielkiej grupy<br />

ludzi, którzy tam się pojawiają<br />

i wszyscy się znają. To<br />

jest trochę taka filmowa rodzina<br />

i także zamknięty krąg, ale<br />

trzeba inwestować w te spotkania<br />

i w te wyjazdy, bo inaczej<br />

będziemy przez cały czas zamknięci<br />

na naszym podwórku”.<br />

Wyprodukowanie Kongresu<br />

Ariego Folmana, otwierającego<br />

jedną z sekcji festiwalu<br />

w Cannes oraz ostatnie spektakularne<br />

sukcesy Idy na ekranach<br />

zagranicznych kin przekonują,<br />

że istotnie tego rodzaju<br />

inwestycje w dłuższej perspektywie<br />

przynoszą owoce<br />

i pozwalają wykroczyć poza lokalne<br />

uwarunkowania.<br />

Fot. Gutek Film<br />

18<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

19


Wydarzenia: Legalna Kultura w Gdyni<br />

Wydarzenia: Legalna Kultura w Gdyni<br />

Z Legalną<br />

Kulturą<br />

Fundacja Legalna Kultura od czasów założycielskich<br />

zawsze była blisko środowisk twórczych.<br />

Wspieramy polskich filmowców i artystów<br />

– z wzajemnością! Twórcy biorą aktywny<br />

udział w spotach i akcjach realizowanych przez<br />

Legalną Kulturę. Spotkacie nas na festiwalach<br />

artystycznych, koncertach, spektaklach, pokazach<br />

i wielu innych wydarzeniach kulturalnych,<br />

które wspierają ideę Legalnej Kultury. Prowadzimy<br />

również warsztaty edukacyjne o prawie<br />

autorskim, filmie, mediach oraz współpracujemy<br />

z ekspertami, którzy w naszym imieniu<br />

udzielają pomocy i porad prawnych artystom<br />

i nauczycielom. Niedawno wyszliśmy w przestrzeń<br />

publiczną z projektem Kultura Na<br />

Widoku, który promuje korzystanie z legalnych<br />

źródeł w Internecie. Wspieramy kulturę. Film<br />

to dzisiaj jedna z jej najważniejszych dziedzin.<br />

I właśnie dlatego, po raz trzeci, Legalna Kultura<br />

będzie czynnie uczestniczyć w Festiwalu<br />

Filmowym w Gdyni.<br />

Legalna Kultura<br />

Prawny Box Office,<br />

czyli konsultacje<br />

prawne dla twórców<br />

Starożytni juryści mówili: „ignorantia<br />

iuris nocet”, czyli nieznajomość<br />

prawa szkodzi. Ta jedna<br />

z podstawowych zasad prawa<br />

niesie ze sobą myśl o tym,<br />

że prawo należy znać, ale także<br />

powinno się z niego umiejętnie<br />

korzystać. Sformułowanie<br />

„umiejętnie”, jest bardzo trafne<br />

w obecnej rzeczywistości, czyli<br />

skomplikowanym porządku<br />

prawnym, jaki nas otacza.<br />

Umiejętne korzystanie<br />

z przepisów, także przy produkcji<br />

filmowej, pozwala<br />

w Gdyni<br />

Cyfrowa rewolucja!<br />

Przepis na Legalną<br />

Kulturę – III edycja<br />

konkursu<br />

Podczas Festiwalu nastąpi rozstrzygnięcie<br />

konkursu na spot<br />

propagujący korzystanie z legalnych<br />

źródeł kultury. Hasło<br />

tegorocznej edycji brzmi „Cyfrowa<br />

rewolucja. Stwórz przepis<br />

na legalną kulturę”. Konkurs<br />

ma zwrócić uwagę na kondycję<br />

kultury w kontekście zmian cywilizacyjnych<br />

i szerokiego dostępu<br />

do technologii w cyfrowych<br />

czasach. Na ręce organizatorów<br />

kampanii i Festiwalu<br />

od kilku miesięcy spływały<br />

krótkie formy filmowe. Tegoroczna<br />

edycja konkursu jest<br />

już trzecią odsłoną tej inicjatywy.<br />

Po raz pierwszy konkurs został<br />

zorganizowany podczas 37.<br />

Festiwalu – wyróżnienie m.in.<br />

otrzymał wówczas, bardzo popularny<br />

w sieci, film: Sorry filw<br />

przyszłości uniknąć bardzo<br />

wielu problemów. A przy<br />

produkcji filmu zagadnienia<br />

prawne są szczególnie istotne.<br />

Takie projekty, na prawie każdym<br />

ich etapie realizacji, dotykają<br />

szeregu przepisów oraz<br />

coraz bardziej skomplikowanych<br />

umów. Mowa tutaj choćby<br />

o niuansach czy „kruczkach<br />

prawnych” w umowach z zakresu<br />

prawa autorskiego, umowach<br />

koprodukcyjnych czy<br />

umowach dystrybucyjnych,<br />

a także dotykających dofinansowania<br />

produkcji filmu.<br />

Z umiejętnym korzystaniem<br />

z przepisów powinno być jak<br />

Mirosław Baka<br />

Fot. Krzysztof Mystkowski<br />

z diagnostyką. Czyli gdyby<br />

przenieść to na grunt medyczny,<br />

to jak powtarzają lekarze –<br />

taniej jest zapobiegać, niż leczyć.<br />

Ta kolejna reguła doskonale<br />

się sprawdza, gdy mówimy<br />

o przepisach. Od wielu lat<br />

powtarza się, przy okazji różnych<br />

kampanii prawniczych,<br />

edukacyjnych, że najczęściej,<br />

gdy idziemy do radcy prawnego<br />

po pomoc prawną, to w sytuacji,<br />

gdy rzeczywiście jesteśmy<br />

„przyciśnięci do muru”.<br />

Ale gdyby z tej samej porady<br />

skorzystać zapobiegawczo, tj.<br />

przed powstaniem problemu,<br />

wówczas ten pewnie w ogóle<br />

by nie powstał, a jeśli by powstał,<br />

to na pewno z finalnie<br />

mniejszym skutkiem.<br />

Dlatego podczas Festiwalu<br />

w Gdyni Legalna Kultura<br />

zaprasza do Prawnego Box<br />

Office’u, w pobliżu prowadzonej<br />

przez siebie kawiarenki internetowej,<br />

gdzie codziennie<br />

(i nieodpłatnie) będzie można<br />

porozmawiać z radcą prawnym<br />

o niuansach prawniczych<br />

przy produkcji filmowej. Porad<br />

prawnych będzie udzielał mec.<br />

Albert Stawiszyński – radca<br />

prawny współpracujący z Fundacją<br />

Legalna Kultura, członek<br />

Komisji Prawa Autorskiego<br />

przy MKiDN.<br />

W przypadku pytań skomplikowanych<br />

można zabrać<br />

dokumenty czy konkretne postanowienia<br />

umowne, a wówczas<br />

na miejscu dokonamy ich<br />

analizy i postaramy się wyjaśnić<br />

problematyczne kwestie.<br />

Warto być „z prawem” o krok<br />

przed innymi.<br />

Kultura Na Widoku<br />

W tym roku, w gościnnych<br />

progach Festiwalu Filmowego<br />

w Gdyni, pojawimy się z naszą<br />

najnowszą inicjatywą – Kulturą<br />

Na Widoku. To przyjazny<br />

projekt dający dostęp do zasobów<br />

legalnych źródeł kultury.<br />

Na instalacji znajdziecie Państwo<br />

ponad 600 wyselekcjonowanych<br />

treści i utworów. Projekt<br />

został objęty Honorowym<br />

Patronatem Prezydenta RP<br />

Bronisława Komorowskiego –<br />

25-lecie Wolności.<br />

Kultura Na Widoku to instalacja<br />

w przestrzeni publicznej,<br />

na którą składa się pięć regałów.<br />

Oferują one dostęp do<br />

filmów, książek, muzyki, gier<br />

oraz archiwaliów z czasów Solidarności,<br />

poprzez skrócone<br />

linki i kody QR, które pozwalają<br />

pobrać treści na urządzenia<br />

mobilne. Wszystkie materiały,<br />

które wybraliśmy i umieściliśmy<br />

na regałach, dostępne<br />

są również na stronie kulturanawidoku.pl.<br />

Blisko połowa<br />

zamieszczonych utworów<br />

dostępna jest bezpłatnie. Dotychczas<br />

Kultura Na Widoku<br />

zawitała do: Warszawy, Łodzi,<br />

Opola, Katowic, Wrocławia,<br />

Krakowa, Zakopanego, Sopotu<br />

i Gdańska. Odwiedziła m.in.:<br />

krakowski ArtBoom, Open’er<br />

Festival w Gdyni, „Dwa Brzegi”<br />

w Kazimierzu Dolnym, katowicki<br />

Off Festival, Solidarity<br />

of Arts w Gdańsku i poznański<br />

Transatlantyk Festival. Kultura<br />

Na Widoku cieszy się ogromną<br />

popularnością i jest świadectwem<br />

tego, że ludzie chcą<br />

korzystać z legalnych źródeł.<br />

Dotychczas odnotowaliśmy<br />

ponad pół miliona odsłon na<br />

stronie projektu. Dlatego instalacja<br />

stanie także w pobliżu<br />

Teatru Muzycznego w Gdyni,<br />

gdzie przez cały okres trwania<br />

Festiwalu, korzystać z niej<br />

będą mogli wszyscy, którym<br />

bliska jest kultura. Użytkownikom<br />

instalacji szczególnie polecamy<br />

panoramiczny przekrój<br />

polskiej kinematografii<br />

i jej krótką historię. Na regale<br />

znaleźć można m.in. filmy nieme,<br />

pierwsze polskie animacje<br />

i dwie kolekcje rodzimych<br />

plakatów filmowych. W ofercie<br />

Kultury Na Widoku nie<br />

brakuje dobrych polskich filmów<br />

– zarówno klasyki, jak Faraon<br />

Jerzego Kawalerowicza,<br />

Do widzenia, do jutra… Janusza<br />

Morgensterna czy Ostatni<br />

dzień lata Tadeusza Konwickiego,<br />

jak i tytułów nagrodzonych<br />

podczas ubiegłorocznej<br />

edycji gdyńskiej imprezy<br />

– Idy Pawła Pawlikowskiego,<br />

Papuszy Joanny Kos-Krauze<br />

i Krzysztofa Krauzego, Płynących<br />

wieżowców Tomasza Wa-<br />

silewskiego i innych. Wszystkim<br />

polecamy również zwrócenie<br />

uwagi na to, co kryje się<br />

pod okładkami zatytułowanymi<br />

„Niespodzianka”.<br />

mowcy w reżyserii Michała Baczunia.<br />

W 2013 roku zwyciężył<br />

spot 17-letniego Michała<br />

Toczka Ściągaj z legalnych źródeł.<br />

Dzięki zaangażowaniu dystrybutora<br />

filmu Lego przygoda<br />

i właścicieli kin, błyskotliwa<br />

animacja z klocków Lego była<br />

prezentowana wiosną w kinach<br />

w całej Polsce.<br />

Nadesłane prace oceni jury<br />

Konkursu Młodego Kina,<br />

a filmy zostaną zaprezentowane<br />

podczas projekcji festiwalowych.<br />

Główna nagroda to<br />

8 tys. złotych. Wyróżnieniem<br />

jest także udział w warsztatach<br />

Film Spring Open. Ogłoszenie<br />

wyników odbędzie się podczas<br />

Gali Młodego Kina w Teatrze<br />

Muzycznym 19 września.<br />

Życzymy wszystkim gościom<br />

39. Festiwalu Filmowego<br />

w Gdyni udanego spotkania<br />

z najnowszym polskim<br />

kinem i trafnych werdyktów.<br />

Mamy nadzieję, że odnajdziecie<br />

Państwo przyjemność<br />

w korzystaniu z oferty Legalnej<br />

Kultury.<br />

Do zobaczenia na Festiwalu!<br />

Maurycy Popiel<br />

Fot. Łukasz Gągulski<br />

Kultura Na Widoku na krakowskim Rynku<br />

20 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

21


Festiwale krajowe: T-Mobile Nowe Horyzonty<br />

Festiwale krajowe: T-Mobile Nowe Horyzonty<br />

Kuba Armata<br />

horyzont<br />

Coraz szerszy<br />

Za nami 14. edycja MFF T-Mobile Nowe<br />

Horyzonty. Imprezy, która z roku na roku<br />

zyskuje coraz mocniejszą pozycję już nie<br />

tylko na mapie polskich festiwali filmowych,<br />

ale i w znacznie szerszej perspektywie.<br />

Gala rozdania nagród<br />

Dyskusja o międzynarodowym<br />

wymiarze festiwalu<br />

Romana Gutka<br />

była jednym z przewodnich<br />

tematów tegorocznej edycji.<br />

To z jednej strony pokłosie<br />

bogatej, różnorodnej selekcji,<br />

wśród której, jak zresztą<br />

co roku, znalazły się głośne<br />

tytuły m.in. z Cannes, Wenecji,<br />

Berlina czy Rotterdamu. Za<br />

dobry tego przykład może służyć<br />

otwarcie wrocławskiej imprezy.<br />

Podczas niego widzowie<br />

zobaczyli aż trzy tytuły, które<br />

przed kilkoma miesiącami<br />

walczyły na Lazurowym Wybrzeżu<br />

o Złotą Palmę. Wśród<br />

nich triumfatora, czyli Zimowy<br />

sen tureckiego reżysera<br />

Nuri Bilge Ceylana. Na festiwal<br />

też przybywa coraz więcej<br />

gości zagranicznych. Nie tylko<br />

twórców, ale i przedstawicieli<br />

branży, selekcjonerów, agentów<br />

sprzedaży czy dziennikarzy.<br />

W tym roku we Wrocławiu<br />

pojawili się bowiem przedsta-<br />

Fot. Miłosz Poloch/ Stowarzyszenie Nowe Horyzonty<br />

wiciele „ Variety”, „The Hollywood<br />

Reporter” czy legendarnego<br />

„ Cahiers du Cinéma”.<br />

I wszyscy, jednym głosem,<br />

bardzo ciepło wypowiadali<br />

się tak o samym festiwalu, jak<br />

i perspektywach rozwoju, jakie<br />

przed nim stoją. Wysuwając<br />

na pierwszy plan dwa argumenty<br />

– szczere i pełne pasji<br />

podejście do kina oraz wyjątkową<br />

publiczność. „Dużo<br />

podróżuję po różnych festiwalach,<br />

ale rzadko kiedy spotykam<br />

się z taką publicznością.<br />

Ciekawą, żądną nowych<br />

odkryć i wyzwań, a jednocześnie<br />

tak dobrze znającą kino.<br />

Ludzie po filmach zostają,<br />

by dyskutować i wspólnie<br />

przeżywać to, co przed chwilą<br />

zobaczyli. To bardzo rzadkie<br />

w dzisiejszych czasach” –<br />

przekonywał Ariel Schweitzer<br />

z „ Cahiers du Cinéma”.<br />

Carole Horst z „Variety”<br />

zwracała uwagę na to, że T-Mobile<br />

Nowe Horyzonty bardzo<br />

dobrze wypełniają misję, która<br />

stać powinna przed każdym<br />

festiwalem. Chodzi o szczególne<br />

traktowanie kina artystycznego,<br />

dla którego coraz<br />

mniej miejsca jest w regularnej<br />

dystrybucji, ale i odkrywanie<br />

kolejnych twórców dla<br />

szerszej publiczności. W tej<br />

materii Romana Gutka nazwać<br />

można prawdziwym weteranem.<br />

Przez kolejne lata odkrył<br />

dla polskich widzów całą rzeszę<br />

twórców z różnych zakątków<br />

świata. Wystarczy wspomnieć<br />

takich reżyserów jak:<br />

Tsai Ming-liang, Bruno Dumont,<br />

Aleksander Sokurow czy<br />

Béla Tarr, a wyliczanka ta mogłaby<br />

być dużo dłuższa. Gutek<br />

przyznaje, że dzięki temu może<br />

teraz zapraszać do konkursu<br />

młodych, wyrazistych twórców.<br />

A to właśnie sekcja, która<br />

w największym stopniu określa<br />

i definiuje MFF T-Mobile Nowe<br />

Horyzonty.<br />

Tegoroczny konkurs był wyjątkowy<br />

także ze względu na<br />

udział w nim aż trzech polskich<br />

filmów. I choć ostatecznie<br />

żaden z nich nie wygrał,<br />

była to sytuacja bez precedensu.<br />

Christian Jeune, selekcjo-<br />

ner festiwalu w Cannes, a jednocześnie<br />

jeden z jurorów tegorocznej<br />

edycji, przekonywał,<br />

że produkcje te cechowała duża<br />

różnorodność. Największe<br />

wrażenie zrobiła Huba Anki<br />

i Wilhelma Sasnalów. „Twórcy<br />

ci w niezwykle oryginalny sposób<br />

podeszli do prezentowanego<br />

tematu. To radykalne kino,<br />

ale przy tym hipnotyczne i interesujące”<br />

– opowiadał. Obok<br />

filmu, mającego swoją światową<br />

premierę podczas tegorocznego<br />

Berlinale, w konkursie<br />

znalazły się także Wołanie<br />

Marcina Dudziaka oraz Jak<br />

całkowicie zniknąć Przemysława<br />

Wojcieszka. Musiały one<br />

jednak uznać wyższość znakomitego<br />

Białego cienia, osadzonej<br />

w oryginalnym kontekście<br />

i niezwykle poruszającej<br />

opowieści o nietolerancji oraz<br />

niesprawiedliwości, w reżyserii<br />

Noaza Deshe. Argumentując<br />

werdykt, Jeune przekonywał,<br />

że po projekcji tego filmu<br />

jurorzy czuli się, jakby dostali<br />

Projekcja na wrocławskim rynku<br />

obuchem w głowę, i że w gruncie<br />

rzeczy wytypowanie zwycięzcy<br />

było stosunkowo łatwe.<br />

Bez niespodzianek obyło się<br />

również w Międzynarodowym<br />

Konkursie Filmów o Sztuce,<br />

gdzie triumfował Zjazd absolwentów<br />

w reżyserii kontrowersyjnej<br />

szwedzkiej artystki Anny<br />

Odell. Film ten charakteryzuje<br />

ciekawa struktura, bowiem<br />

zaczyna się jak klasycz-<br />

na fabuła, by w miarę rozwoju<br />

akcji przejść w coś na granicy<br />

dokumentu i performance’u.<br />

To poniekąd odpowiedź na pytanie,<br />

które często powtarzało<br />

się przy okazji tej kompetycji,<br />

a mianowicie o kryteria samej<br />

selekcji. Wojciech Bąkowski,<br />

który pełnił rolę jurora, przekonywał,<br />

że bardziej interesują<br />

go dokumenty obrazujące jakieś<br />

zjawisko czy gałąź sztuki,<br />

jednak wygrał film sam śmiało<br />

mogący aspirować do roli dzieła<br />

sztuki.<br />

Coraz prężniej wygląda też<br />

branżowa odsłona festiwalu<br />

MFF T-Mobile Nowe Horyzonty,<br />

na którą w dużej mierze<br />

składają się trzy wydarzenia.<br />

Obok Polish Days to Studio<br />

Nowe Horyzonty, czyli<br />

program szkoleniowy dla młodych<br />

profesjonalistów, oraz<br />

A Sunday in the Country – nowatorski<br />

program edukacyjny<br />

dla młodych krytyków. Oczy<br />

zagranicznych gości zwrócone<br />

były przede wszystkim na filmowy<br />

market. W jego ramach,<br />

na zamkniętych projekcjach,<br />

wyświetlonych zostało siedem<br />

ukończonych polskich filmów,<br />

m.in. wspomniany obraz Wojcieszka<br />

oraz Obywatel Jerzego<br />

Stuhra. Obok nich kolejne<br />

propozycje znajdujące się na<br />

etapie pitchingu czy work in<br />

progress. Tym samym swoje<br />

najbliższe plany przedstawili:<br />

Wojtek Smarzowski (Wołyń),<br />

Maciej Pieprzyca (Jestem mordercą),<br />

ale też debiutanci – Julia<br />

Kolberger (Toksymia) oraz<br />

Zbigniew Libera (Walser). Według<br />

koordynatora całego<br />

przedsięwzięcia, Jana Naszewskiego,<br />

to dobra okazja do tego,<br />

by przedstawiciele branży<br />

filmowej z zagranicy przyjrzeli<br />

się najnowszej polskiej produkcji,<br />

co jednocześnie nie zamyka<br />

tym filmom drogi do<br />

udziału w największych międzynarodowych<br />

imprezach.<br />

MFF T-Mobile Nowe Horyzonty<br />

to jednak nie tylko uczta<br />

dla miłośników kina. Festiwalowi<br />

towarzyszy szereg dodatkowych<br />

wydarzeń, skupionych<br />

wokół innych dziedzin sztuki.<br />

Wśród nich wystawy plastyczne,<br />

performance czy instalacje<br />

wideo rozgrywające<br />

się w przyjaznej wrocławskiej<br />

przestrzeni miejskiej. Trudno<br />

oprzeć się wrażeniu, że od<br />

ubiegłego roku impreza, której<br />

przewodzi Roman Gutek, zrobiła<br />

kolejny krok do przodu.<br />

Co będzie dalej? O taką prognozę<br />

pokusił się jeden z gości<br />

tegorocznej edycji, dziennikarz<br />

„The Hollywood Reporter”<br />

Neil Young: „Nie zdziwię<br />

się, jeśli w przyszłym roku zainteresowanie<br />

waszym festiwalem<br />

sięgnie Stanów Zjednoczonych.<br />

Dziennikarze będą<br />

mogli wtedy pisać, że Europejczycy<br />

mają Cannes, Wenecję,<br />

Berlin i właśnie Wrocław”.<br />

Fot. Miłosz Poloch/ Stowarzyszenie Nowe Horyzonty<br />

22 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

23


Festiwale krajowe: Dwa Brzegi<br />

Festiwale krajowe: Dwa Brzegi<br />

„To jest niezwykły festiwal w niezwykłym<br />

miejscu. Warto sobie przy tej okazji<br />

uświadomić, że to miasto zostało kompletnie<br />

zniszczone w czasie I wojny światowej,<br />

a następnie odbudowane wielkim<br />

wysiłkiem mądrych ludzi, zafascynowanych<br />

kulturą tego obszaru” – powiedziała<br />

prof. Małgorzata Omilanowska, minister<br />

kultury i dziedzictwa narodowego, dokonując<br />

oficjalnego otwarcia 8. Festiwalu<br />

Filmu i Sztuki „Dwa Brzegi” w Kazimierzu<br />

Dolnym i Janowcu nad Wisłą.<br />

I<br />

dodała: „To właśnie wtedy<br />

zaczęła się wielka kariera<br />

Kazimierza jako mekki<br />

artystów, którzy na wiele dziesięcioleci<br />

zawładnęli niemal<br />

każdym drewnianym domkiem<br />

schowanym gdzieś za<br />

wzgórzami. Od lat przybywają<br />

tu architekci, malarze, rzeźbiarze,<br />

pisarze, a w XXI wieku<br />

przyszedł czas na wielkie<br />

kino”. W ciągu ośmiu festiwalowych<br />

dni widzowie obejrzeli<br />

kawał naprawdę interesującego<br />

kina. W sumie grubo ponad<br />

sto filmów – od pełnometrażowych<br />

fabuł po krótkie<br />

etiudy studenckie.<br />

W jedynym na „Dwóch<br />

Brzegach” Niezależnym Konkursie<br />

Filmów Krótkometrażowych<br />

I nagrodę zdobyła Mocna<br />

kawa wcale nie jest taka zła<br />

Aleksandra Pietrzaka. Opowieść<br />

o dwóch mężczyznach<br />

Marcin<br />

Zawiśliński<br />

Wielkie i małe<br />

kino z Oscarem w tle<br />

Fot. Jarosław Antoniak/Dwa Brzegi<br />

tor. Jednak najbardziej oczekiwane<br />

było spotkanie z Pawłem<br />

Pawlikowskim. Zbiegło się<br />

ono z ogłoszeniem, przez obradującą<br />

pod auspicjami Ministerstwa<br />

Kultury i Dziedzictwa<br />

Narodowego specjalną komisję,<br />

że oficjalnym tegorocznym<br />

polskim kandydatem do<br />

Oscara będzie wyreżyserowana<br />

przez niego Ida. Kameralny,<br />

czarno-biały film o młodej<br />

dziewczynie, która lada dzień<br />

ma zostać zakonnicą, i przy<br />

okazji odkrywa swoje żydowskie<br />

korzenie, został pokazany<br />

na kazimierskim Małym Rynku.<br />

Wyświetlono tam również<br />

Papuszę oraz Bilet na Księżyc<br />

Jacka Bromskiego.<br />

Na „Dwóch Brzegach” odbył<br />

się także drugi w Polsce (po<br />

Tarnowskiej Nagrodzie Filmowej)<br />

pokaz Psiego Pola, nowego<br />

filmu Lecha Majewskiego.<br />

„Ten film stanowi swoiste zamknięcie<br />

tryptyku filmowego,<br />

który współtworzą Ogród<br />

rozkoszy ziemskich oraz Młyn<br />

i krzyż” – powiedział podczas<br />

spotkania z festiwalową publicznością<br />

reżyser. W dwóch<br />

pierwszych filmach Majewski<br />

zmierzył się, najpierw z malarstwem<br />

Hieronima Boscha<br />

(tryptyk malarski „Ogród rozkoszy<br />

ziemskich”), a następnie<br />

Pietera Breugla (obraz „Droga<br />

na Kalwarię”). Tym razem zainspirował<br />

go Dante Aligheri<br />

oraz stworzone przez niego arcydzieło<br />

literatury światowej<br />

„Boska komedia”, której fragmenty<br />

i inspiracje z niej płynące<br />

zderza z osobistym dramatem<br />

młodego człowieka, żyjącego<br />

nie w XIV wieku (jak<br />

Dante), ale w roku 2010. Wybrane<br />

fragmenty z tej książki<br />

nadają sens codziennemu życiu<br />

głównego bohatera, który<br />

zmaga się z otaczającą rzeczywistością<br />

oraz z własnymi wizjami<br />

sennymi.<br />

Odrębny rozdział festiwalu<br />

stanowiły pokazy cyfrowo<br />

zrekonstruowanych dzieł polskiej<br />

klasyki: Brzeziny Andrzeja<br />

Wajdy i Matki Królów<br />

Janusza Zaorskiego. „Zawsze<br />

mi się wydawało, że lepiej<br />

jest robić filmy z literatury<br />

Paweł Pawlikowski i Grażyna Torbicka<br />

niż ze scenariuszy. I tak też było<br />

w przypadku Brzeziny, która<br />

powstała na podstawie opowiadania<br />

Jarosława Iwaszkiewicza”<br />

– wspominał podczas<br />

spotkania z widzami Andrzej<br />

Wajda. Do pracy nad ekranizacją<br />

prozy wybitnego polskiego<br />

pisarza zaprosił znanego<br />

operatora Zygmunta Samosiuka.<br />

„Na planie, pierwszą kamerę<br />

prowadził mój późniejszy<br />

przyjaciel Edward Kłosiński,<br />

który dopiero wyszedł ze<br />

szkoły filmowej. Wtedy się poznaliśmy,<br />

a później zrealizowaliśmy<br />

wspólnie kilka ważnych<br />

filmów w moim życiu” – dodał.<br />

Do Kazimierza przyjechał również<br />

Janusz Zaorski. Reżyser<br />

Matki Królów promował swoją<br />

najnowszą książkę „Jaja, serce,<br />

łeb”.<br />

Część festiwalu poświęcono<br />

również dwojgu artystom, którzy<br />

niewątpliwie znajdują się<br />

w rozkwicie swoich filmowych<br />

karier: Andrzejowi Chyrze,<br />

trzykrotnemu laureatowi nagrody<br />

za pierwszoplanową rolę<br />

męską na festiwalu w Gdyni<br />

(za kreacje w Długu, Komorniku<br />

i W imię...) i Małgośce Szumowskiej,<br />

która zaprezentowała<br />

tu nie tylko swoje fabuły,<br />

(Wojciech Mecwaldowski<br />

i Marian Dziędziel), którzy nie<br />

widzieli się przez 18 lat, a są<br />

zbyt uparci, by się pogodzić<br />

i powiedzieć sobie, co czują,<br />

zachwyciła 20-osobowe jury.<br />

Dwie pozostałe nagrody otrzymali:<br />

Julia Rogowska i Magdalena<br />

Załęcka za Gorzko, gorzko!<br />

oraz Mateusz Głowacki za<br />

Sondę o mężczyznach.<br />

W ramach tradycyjnych<br />

„Lekcji Kina” Tadeusz Sobolewski<br />

opowiadał o pojęciu<br />

czasu w filmie, zaś wybitny<br />

scenograf i laureat Oscara<br />

Allan Starski zdradzał tajniki<br />

profesji i promował swą najnowszą<br />

książkę „Scenografia”.<br />

O muzyce w filmie, na przykłaale<br />

także dokumenty (Jeden<br />

dzień z życia Tomka Karata,<br />

Dokument...).<br />

„Dwa Brzegi” zainaugurował<br />

pokaz Zimowego snu<br />

Nuriego Bilge Ceylana, uhonorowanego<br />

Złotą Palmą podczas<br />

tegorocznego festiwalu<br />

canneńskiego oraz najnowszy<br />

obraz Kena Loacha Klub Jimmy’ego,<br />

natomiast na zakończenie<br />

Grażyna Torbicka, dyrektor<br />

artystyczna imprezy,<br />

zaprosiła widzów na Kapitał<br />

ludzki Paola Virziego. Film<br />

okazał się wielkim zwycięzcą<br />

tegorocznych nagród David<br />

di Donatello, pokonując<br />

– prezentowane na „Dwóch<br />

Brzegach” rok temu – Wielkie<br />

piękno Paola Sorrentino, które<br />

zdobyło podczas ostatniej<br />

oscarowej gali statuetkę Amerykańskiej<br />

Akademii Filmowej<br />

w kategorii najlepszy film<br />

nieanglojęzyczny. Włoskie kino<br />

w Kazimierzu Dolnym to<br />

także retrospektywa, zrealizowanych<br />

w latach 70., społecznie<br />

zaangażowanych filmów<br />

Liny Wertmüller (m.in. Dobrze<br />

znaczy źle, Miłość i anarchia).<br />

Widzowie festiwalu w Kazimierzu<br />

Dolnym mieli również<br />

dzie takich dzieł, jak: Wodzirej<br />

Feliksa Falka, Papusza Joanny<br />

Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego<br />

czy Zawrócony i Pułkownik<br />

Kwiatkowski Kazimierza<br />

Kutza opowiadał Jan Kanty<br />

Pawluśkiewicz. „Muzyka, która<br />

powstaje na potrzeby filmu,<br />

nie powinna w nim zajmować<br />

więcej niż 15 minut. Nie jest<br />

elementem obrazu. Jest dźwiękiem,<br />

który – mówiąc w skrócie<br />

– sam w sobie nic nie znaczy.<br />

Muzyka filmowa zwiększa<br />

głębię ostrości w filmie.<br />

Pomaga reżyserowi w tworzeniu<br />

czystej kreacji. Daje obrazowi<br />

szansę na przekazanie<br />

pewnych idei, pomysłów”<br />

– uważa krakowski kompozyokazję<br />

zetknąć się z filmami<br />

znanych twórców skandynawskich:<br />

Jana Troella ze Szwecji<br />

, Pirja Honkasalo z Finlandii<br />

oraz Benedikta Erlingssona<br />

z Islandii. Warto również<br />

wspomnieć o projekcji dokumentu<br />

poświęconego życiu<br />

i twórczości Czesława Niemena<br />

Sen o Warszawie Krzysztofa<br />

Magowskiego oraz niezwykle<br />

interesującego Alfabetu<br />

Erwina Wagenhofera, który<br />

wskazuje na to, jak współczesny<br />

system edukacji wpływa,<br />

nierzadko destrukcyjnie,<br />

na nasz sposób patrzenia na<br />

świat.<br />

„To był bardzo udany festiwal,<br />

pod względem organizacyjnym,<br />

bo wszystko przebiegło<br />

bez żadnych zakłóceń<br />

i pod względem programowym,<br />

o czym świadczy frekwencja,<br />

najwyższa spośród<br />

wszystkich dotychczasowych<br />

edycji tej imprezy” – podkreślił<br />

Grzegorz Dunia, burmistrz Kazimierza<br />

Dolnego nad Wisłą.<br />

„Podjąłem również decyzję, że<br />

od tej edycji festiwalu kino pozostanie<br />

w Kazimierzu przez<br />

cały rok w formule, jaką oferuje<br />

projekt Kino za Rogiem” –<br />

dodał na zakończenie.<br />

Fot. Jarosław Antoniak/Dwa Brzegi<br />

24 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

25


Festiwale krajowe:: Transatlantyk<br />

Festiwale krajowe: Transatlantyk<br />

Fot. Transatlantyk Festival Poznań<br />

W blasku<br />

Czym poznański Transatlantyk wybija się<br />

na tle innych rodzimych festiwali filmowych?<br />

Nie jest tak otwarty na filmowe<br />

eksperymenty jak T-Mobile Nowe Horyzonty,<br />

brakuje mu tradycji Warszawskiego<br />

Festiwalu Filmowego, gwiazd<br />

Camerimage czy medialnego oddźwięku<br />

Gdyni, nie jest wreszcie imprezą skoncentrowaną<br />

na jednym nurcie – jak choćby<br />

American Film Festival czy Off Plus<br />

Camera. Nie, impreza Jana A.P. Kaczmarka<br />

– paradoksalnie – bije najjaśniejszym<br />

blaskiem już po zapaleniu świateł na sali,<br />

gdy zgłodniała rozmowy publiczność wyjdzie<br />

z kina i uda się na jedno z kilkudziesięciu<br />

spotkań czy paneli dyskusyjnych.<br />

Jacek Sobczyński<br />

idei<br />

ku odgryzł się sekcją poświęconą<br />

kinu duchowemu. W tym<br />

roku na jednej sali, tuż po sobie<br />

grano retrospektywę dzieł<br />

Charlesa Chaplina i przegląd<br />

współczesnych filmów o zombie.<br />

Odnalezienie się w przepastnym<br />

programie festiwalu<br />

(16 sekcji tematycznych!) graniczy<br />

z cudem, a przecież jest<br />

jeszcze masa rozmów, warsztatów<br />

i paneli dyskusyjnych!<br />

Wśród cykli filmowych – jak<br />

co roku – najwięcej widzów zebrała<br />

Panorama, prezentująca<br />

najciekawsze i najgłośniejsze<br />

premiery sezonu, które<br />

jeszcze nie dotarły do polskich<br />

kin. Gwoździami Panoramy<br />

byli dwaj sensacyjni zwycięzcy<br />

festiwali w Berlinie i Wenecji<br />

– Czarny węgiel, cienki lód<br />

Yi’nana Diao oraz Rzymska<br />

aureola Gianfranco Rosiego.<br />

Sensacyjni, ponieważ niezwykle<br />

rzadko zdarza się, by na<br />

tak wielkich festiwalach wygrywały<br />

obrazy, reprezentujące<br />

kino gatunków (Czarny węgiel,<br />

cienki lód jest rasowym<br />

kryminałem noir) czy dokumenty.<br />

A jednak, o czym przekonaliśmy<br />

się na Transatlantyku,<br />

laureaci okazali się wyjątkowo<br />

trafni. W chińskim kryminale<br />

jak w lustrze przeglądają<br />

się dwa rodzaje kina – masowy,<br />

wysmakowany czarny<br />

kryminał rodem z Hollywood<br />

lat 40. oraz eksperymentujące<br />

formalnie współczesne kino<br />

autorskie. Całość unika typowych<br />

dla nowej azjatyckiej kinematografii<br />

ostrych komentarzy<br />

społecznych, ale nie jest<br />

w swoich sądach nad chińskim<br />

społeczeństwem bezkrytyczne.<br />

Po prostu grozi palcem<br />

w bardziej wysublimowany<br />

sposób, na przykład zawierając<br />

sens filmu już w samym tytule<br />

– Czarny węgiel, cienki lód<br />

to metafora twardego kontaktu<br />

z rzeczywistością i kruchości<br />

więzów międzyludzkich.<br />

A rzecz opowiada o upadłym<br />

policjancie, który ściga grasującego<br />

po Chinach seryjnego<br />

mordercę. Z kolei Rzymska<br />

aureola jest znakomitym rewersem<br />

pocztówkowego Wielkiego<br />

piękna Paola Sorrenti-<br />

Czarny węgiel, cienki lód, reż. Yi’nan Diao<br />

no, ukazując Rzym jako miasto<br />

społecznych sprzeczności,<br />

podzielone tytułową aureolą<br />

– czyli szeroką, wielopasmową<br />

obwodnicą – segregując<br />

swoich obywateli na biedniejszych<br />

i bogatszych. Na pierwszym<br />

planie obecni są jednak<br />

ci, którzy mają na ten temat<br />

najwięcej do powiedzenia,<br />

mieszkańcy okolicznych bloków<br />

i domów. Każdy z nich ma<br />

do opowiedzenia swoją prywatną<br />

historię, bowiem jak<br />

każda aureola, także i ta musi<br />

nieść ze sobą walory ewidentnie<br />

magiczne.<br />

Ważnymi wydarzeniami Panoramy<br />

były również seanse nagrodzonego<br />

w Karlowych Warach<br />

wojennego Dużego zeszytu<br />

Janosza Szasza, urokliwej Ulicy<br />

w Palermo Emmy Dante (kolejny<br />

laureat ubiegłorocznej Wenecji)<br />

czy Psiego Pola Lecha Majewskiego,<br />

po którym reżyser<br />

spotkał się z poznańską publicznością.<br />

W bijącej w tym roku rekordy<br />

popularności sekcji Transatlantyk<br />

Docs (bilety na praktycznie<br />

każdy seans były wyprzedawane<br />

do ostatniego miejsca<br />

na sali) głośnymi tytułami<br />

okazały się: Rezerwat Pine Ridge<br />

Anny Eborn (przejmujący i niezwykle<br />

smutny portret Indian<br />

z rezerwatu w Dakocie, którzy<br />

nie potrafią pogodzić się z degradacją<br />

do roli żywych maskotek,<br />

prezentowanych ku uciesze<br />

Ten pozafilmowy aspekt<br />

festiwalowego życia nabiera<br />

na Transatlantyku<br />

ogromnego znaczenia.<br />

Nie bez powodu jego założyciel<br />

i głównodowodzący Jan<br />

A.P. Kaczmarek od zawsze nazywa<br />

go festiwalem idei. Choć<br />

znakomitymi nośnikami tychże<br />

są według laureata Oscara<br />

film i muzyka, to i tak słowo<br />

brzmiało w tym roku na Transatlantyku<br />

najdonośniej. „Historia<br />

jest większa od osobistej<br />

woli jednostki” – brutalnie<br />

puentowała wstrząsający dokument<br />

Rozważania o przemocy<br />

prof. Gayatri Chakravorty<br />

Spivak, wybitna badaczka<br />

kolonializmu, laureatka Transatlantyk<br />

Glocal Hero Award,<br />

nagrody przyznawanej coturystów),<br />

zrywająca z sielankowym<br />

mitem wolności w zorganizowanych,<br />

zamkniętych grupach<br />

Amerykańska komuna duetu Reny<br />

i Nadine Mundo oraz Inside<br />

Out Alastaira Siddonsa przybliżający<br />

postać francuskiego artysty<br />

ulicznego o pseudonimie JR.<br />

Honoru ulubionego przez twórców<br />

festiwalu kina zaangażowanego<br />

broniła sekcja Konfrontacje,<br />

w której zobaczyliśmy m.in.<br />

dotykający tragedii Kurdów po<br />

operacji Anfal film 1001 jabłek<br />

Tahy Karimiego czy wstrząsającą<br />

Strefę bez ognia Calluma<br />

McRae – portret upadku Tamilskich<br />

Tygrysów. Były też sekcje<br />

poświęcone kinu sportowemu,<br />

ekologicznemu oraz niezwykle<br />

lubiane Kino Kulinarne, którego<br />

seanse zaczynały się na sali kinowej,<br />

kończyły zaś w zbudowanej<br />

na potrzeby festiwalu Transatlantyk<br />

Restaurant, gdzie widzowie<br />

mogli wybrać się na eleganckie,<br />

inspirowane prezentowanymi<br />

tytułami filmowymi kolacje.<br />

Jeśli jednak wybrać sekcję,<br />

która najpełniej zobrazuje<br />

Transatlantyk jako festiwal<br />

otwarty i multikulturowy, który<br />

jednocześnie mocno trzyma<br />

rękę na pulsie światowej,<br />

współczesnej kinematografii,<br />

to jest nią z pewnością cykl<br />

„Sundance na Transatlantyku”,<br />

wybór filmów przygotowanych<br />

przy współpracy porocznie<br />

za wybitne osiągnięcia<br />

w bardzo różnych dziedzinach<br />

życia. Ledwie dzień<br />

wcześniej Lech Majewski podczas<br />

długiego spotkania omawiał<br />

z widzami znaczenie symboliki<br />

w kinie, Michał Oleszczyk<br />

analizował twórczość Alfreda<br />

Hitchcocka, a Wiktor<br />

Osiatyński zastanawiał się nad<br />

słabościami współczesnej demokracji.<br />

Tak, całość wygląda trochę<br />

niczym tematyczny patchwork,<br />

ale w tym szaleństwie<br />

jest metoda. Poruszający masę<br />

wątków Transatlantyk gromadzi<br />

na swoich salach z roku<br />

na rok coraz więcej ludzi. Jeśli<br />

po dwóch pierwszych edycjach<br />

zarzucano mu nadmierną<br />

lewicowość, ten w 2013 roznańskiego<br />

festiwalu z Programem<br />

Muzyki Filmowej Instytutu<br />

Sundance. I o ile rok<br />

wcześniej sekcja „Sundance”<br />

skupiała w sobie przede<br />

wszystkim emblematyczne dla<br />

tego festiwalu niezależne kino<br />

amerykańskie, o tyle podczas<br />

tegorocznej edycji mogliśmy<br />

przekonać się, że nie tylko<br />

Ameryką Sun dance stoi. Zobaczyliśmy<br />

bowiem 10 filmów<br />

z całego świata – od Meksyku<br />

przez Afrykę po Kanadę – które<br />

łączyło tylko jedno, udział<br />

w słynnym festiwalu Roberta<br />

Redforda. „Sundance na Transatlantyku”<br />

to rodzaj festiwalu<br />

w festiwalu, kreującego własne<br />

trendy, przyciągającego<br />

„swoją” publiczność – trafiali<br />

się bowiem widzowie, którzy<br />

wybierali tylko filmy z tej<br />

sekcji. A przy tym stawiającego<br />

na uniwersalność, nieprzypadkowo<br />

bowiem przyznawaną<br />

przez publiczność nagrodę<br />

Transatlantyk Audience<br />

Award otrzymał, wyświetlany<br />

właśnie w tej sekcji, dokument<br />

20 000 dni na Ziemi Jane Pollard<br />

i Iaina Forsytha.<br />

Szkoda tylko, że na festiwalu<br />

zabrakło głównego bohatera<br />

filmu, kultowego muzyka<br />

Nicka Cave’a. Kto jak kto, ale<br />

w nastawionej na żywy dialog<br />

formule Transatlantyku akurat<br />

on odnalazłby się jak mało<br />

kto.<br />

Fot. Transatlantyk Festival Poznań<br />

26 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

27


Po ce<br />

Krzysztof<br />

Festiwale krajowe: Ińskie Lato Filmowe<br />

czterdziest-<br />

Spór<br />

Festiwale krajowe: Zwierzyniec<br />

Dobre filmy<br />

w pięknych okolicznościach<br />

Artur Zaborski<br />

przyrody<br />

Fot. Małgorzata Miller<br />

Ińskie Lato Filmowe jest jednym z najstarszych<br />

polskich festiwali, w tym roku odbyła<br />

się jego 41. edycja. Czy imprezę dosięgnął<br />

kryzys wieku średniego? Zdecydowanie nie!<br />

Seanse przy niemal pełnych salach dowodzą,<br />

że impreza ma ugruntowaną pozycję<br />

na festiwalowej mapie kraju oraz spore<br />

grono oddanych widzów.<br />

pewniają organizatorzy, festiwal<br />

w Ińsku nie chce urosnąć<br />

do gigantycznych rozmiarów<br />

innych letnich imprez filmowych,<br />

a znakiem rozpoznawalnym<br />

ma być tutaj: organizacyjna<br />

skromność, niemal rodzinna<br />

atmosfera, nieśpieszna podróż<br />

przez ekrany oraz klimat<br />

małego miejsca o wielkim sercu.<br />

Iński festiwal nie jest nastawiony<br />

na premierowe czy<br />

Spotkanie z Ewą Kustusz i Bartoszem Warwasem<br />

przedpremierowe seanse –<br />

choć i takich nie brakowało –<br />

za to wiadomo, że propozycje<br />

będą wybrane bardzo starannie.<br />

Instynkt nie zawiódł organizatorów<br />

i w tym roku. Festiwalowe<br />

seanse odbywające się<br />

w kilku miejscach, zawsze mogły<br />

liczyć na liczną publiczność.<br />

I choć było kilka tytułów,<br />

które nie zachwyciły widowni,<br />

wywołując sporą konsternację,<br />

to bardzo szybko zapominano<br />

o takich przypadkach, oddając<br />

się we władanie wybitnej<br />

filmowej twórczości i muzycznych<br />

atrakcji.<br />

Tradycyjnie nie zabrakło<br />

w tym roku atrakcyjnych festiwalowych<br />

gości, choć organizatorzy<br />

zapewne życzyliby<br />

sobie jeszcze liczniejszej<br />

ich obecności. Do Ińska zawitali<br />

m.in.: Eliza Kubarska z genialnym<br />

dokumentem Badjao.<br />

Duchy z morza, Ewa Kustusz<br />

i Bartosz Warwas z wywołującym<br />

spore emocje filmem Jaskółka,<br />

Maciej Drygas prezentujący<br />

swój najnowszy dokumentalny<br />

projekt Świat od świtu<br />

do zmierzchu, liczna i bardzo<br />

żywiołowa ekipa filmu<br />

Antyterapia, Paulina Wnuk<br />

z Kuchnią filmową, Marcel Sabat<br />

reprezentujący młodych<br />

aktorów z Kamieni na szaniec<br />

Roberta Glińskiego. Publiczność<br />

festiwalu chłonęła chwile<br />

z twórcami i prowadziła bardzo<br />

ciekawe dyskusje, często<br />

swoimi dociekliwymi pytaniami<br />

zaskakując autorów prezentowanych<br />

produkcji.<br />

Nowością była obecność festiwalu<br />

poza Ińskiem i jego debiut<br />

w pobliskim Drawsku Po-<br />

W<br />

Ińsku żartuje się, że<br />

liczba wszystkich<br />

stałych mieszkańców<br />

miasta zmieściłaby się<br />

na Titanicu. Niewielka miejscowość,<br />

z jednym z najczystszych<br />

jezior w Polsce, przyciąga<br />

osoby chcące uciec od<br />

zgiełku wielkomiejskiego,<br />

a jednocześnie daje możliwość<br />

obcowania z kinem w międzynarodowym<br />

wydaniu. Jak zamorskim,<br />

gdzie codziennie organizatorzy<br />

serwowali widzom<br />

możliwość obcowania z kinem,<br />

muzyką i ciekawymi gośćmi.<br />

Inne okoliczne miejscowości<br />

przyglądały się temu z zainteresowaniem,<br />

więc za rok okazać<br />

się może, że całe urokliwe<br />

Pojezierze Drawskie stanie się<br />

centrum filmowego życia.<br />

Ińskie Lato Filmowe podsumowało<br />

w tym roku symbolicznie<br />

czterdzieści dotychczasowych<br />

edycji. Organizatorzy,<br />

wspominając ten czas, skupili<br />

się na osobie Dolanda Paszkiewicza,<br />

twórcy i pomysłodawcy<br />

festiwalu. Okazja była<br />

ku temu znacząca, bowiem<br />

w Ińsku odbyła się prezentacja<br />

książki Anny Paszkiewicz<br />

„Życie jak w kinie”, poświęconej<br />

zmarłemu kilka lat temu<br />

legendarnemu animatorowi<br />

kultury filmowej. Jak można<br />

było się przekonać, pamięć<br />

o Dolandzie Paszkiewiczu jest<br />

wciąż bardzo żywa, a liczne<br />

grono jego przyjaciół z wielką<br />

radością i wzruszeniem wspominało<br />

wspólnie spędzone<br />

chwile, dzieląc się anegdotami<br />

z jego barwnego życiorysu.<br />

41. Ińskie Lato Filmowe to<br />

tradycyjne nagrody, czyli Złote<br />

Rybki. Ida Pawła Pawlikowskiego<br />

nie miała sobie równych<br />

wśród filmów polskich.<br />

Gruzińsko-estońskie Mandarynki<br />

Zazy Urushadze wygrały<br />

trudną rywalizację w gronie<br />

produkcji zagranicznych. Wiele<br />

osób już tęskni za Ińskim<br />

Latem Filmowym, a organizatorzy<br />

obiecują, że za rok też<br />

oczarują widzów tym magicznym<br />

miejscem.<br />

Jubileuszowa, 15. edycja Letniej Akademii<br />

Filmowej w Zwierzyńcu potwierdziła<br />

status tej imprezy: to bez wątpienia jedna<br />

z ciekawszych propozycji spędzenia letniego<br />

czasu. Dobre filmy wyświetlano w pięknych<br />

okolicznościach przyrody.<br />

Roztocze nie budzi konotacji<br />

z filmem. Kojarzy się<br />

raczej z Dzikim Wschodem,<br />

miejscem styku kultur –<br />

polskiej i ukraińskiej, które nie<br />

poddaje się procesom dotykającym<br />

większe aglomeracje – tutaj<br />

westernizacja jeszcze jakby nie<br />

dotarła. W małym Zwierzyńcu<br />

(miasteczko liczy 3,5 tys. mieszkańców)<br />

dominują lokalne produkty.<br />

Na ulicznych straganach<br />

można nabyć dobra produkowane<br />

przez miejscowych wyrobników<br />

i przetwórców, od zaprzyjaźnionych<br />

handlarzy można<br />

zaś zakupić ukraińskie papierosy<br />

i alkohol. To miejsce<br />

niezwykle klimatyczne, które<br />

ma do zaoferowania moc atrakcji<br />

turystycznych: kajaki, jeziora<br />

czy promenadę. I właśnie w tę<br />

tkankę wrósł naturalnie filmowy<br />

festiwal, stanowiący kluczowy<br />

punkt sierpnia w kalendarzu<br />

miejskich imprez.<br />

Tegoroczna edycja imprezy<br />

zaoferowała, jak zresztą zwykle,<br />

wnikliwe spojrzenie na kinematografię<br />

Wschodu – Europy<br />

i Azji. Istotnym punktem<br />

programu były sekcje poświęcone<br />

dorobkowi państw nieistniejących<br />

– Kurdystanu i Palestyny.<br />

Pierwszy reprezentowa-<br />

li zarówno reżyserzy działający<br />

w obrębie Kurdystanu irańskiego,<br />

irackiego, tureckiego i syryjskiego,<br />

jak i ci, którzy filmy<br />

kręcą w Europie, portretując<br />

kurdyjskie diaspory. Druga zaistniała<br />

w programie dzięki retrospektywie<br />

Hany Abu-Assada,<br />

twórcy nominowanego do<br />

Oscara Omara. Projekcjom –<br />

co znamienne dla tego festiwalu<br />

– towarzyszyły wstępy specjalistów,<br />

którzy na co dzień piszą<br />

o kinie. To dzięki nim mogła<br />

na kinowych salach (pokazy<br />

odbywają się w czterech<br />

obiektach) pojawić się refleksja<br />

na temat niejasnego statusu<br />

tych kinematografii. Widzowie<br />

musieli przedefiniować pojęcie<br />

kina narodowego i nauczyć<br />

się identyfikować dzieło z kulturą<br />

ludu, a nie państwowością<br />

narzuconą przez geopolityczne<br />

układy i postanowienia. Ważnymi<br />

i zarazem – obleganymi<br />

sekcjami była też ta poświęcona<br />

filmom z Gruzji, a także ta<br />

oddająca hołd zmarłemu Aleksiejowi<br />

Bałabanowi.<br />

To jednak, co stanowi o sile<br />

i oryginalności tego festiwalu,<br />

to sposób podejścia do widza.<br />

Wolontariusze są mili, życzliwi<br />

i pomocni (w kinie Jowita nie<br />

tylko usłyszymy życzenia miłego<br />

seansu przed projekcją, ale<br />

też podziękowanie za wspólnie<br />

spędzony czas po), a prelegenci<br />

profesjonalni i kompetentni.<br />

Jeśli więc do czegoś Letnią<br />

Akademię Filmową porównać,<br />

to najtrafniejszym skojarzeniem<br />

będzie młodszy odeń festiwal<br />

Nowe Horyzonty. Obie imprezy<br />

osiągnęły rzecz bez precedensu,<br />

mianowicie: wyrobiły sobie<br />

swoją publiczność, która ma zaufanie<br />

do organizatorów w kwestii<br />

selekcji. W Zwierzyńcu<br />

opuszczanie kinowej sali przez<br />

widzów to kwestia pojedynczych<br />

przypadków. Mimo wielu<br />

wspomnianych już atrakcji turystycznych<br />

dookoła, obiekty kinowe<br />

nigdy nie świecą pustkami,<br />

nawet przy wyjątkowo pięknej<br />

pogodzie.<br />

Jest więc Letnia Akademia<br />

Filmowa dowodem na to, że<br />

nawet bez wielkich, profesjonalnych<br />

sal kinowych (w większości<br />

wypadków tutejsze projekcje<br />

odbywają się w odpowiednio<br />

zaadaptowanych salach<br />

gimnastycznych) można<br />

stworzyć klimatyczną imprezę,<br />

którą od dziesiątek podobnych<br />

odróżnia jakość pokazywanych<br />

nań filmów oraz pasja<br />

i życzliwość pracujących przy<br />

niej ludzi.<br />

Fot. Malwina Kurzak/LAF<br />

28 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

29


Festiwale krajowe: Lubomierz<br />

Festiwale krajowe: Gdynia<br />

Lubomierska<br />

Jadwiga Sieniuć<br />

osiemnastka<br />

Gdynia?<br />

Jaka<br />

Anna Wróblewska<br />

Już po raz osiemnasty Lubomierz stał się<br />

stolicą polskiej komedii. Tegoroczne świętowanie<br />

rozpoczęło się tradycyjnie projekcją<br />

filmu Sami swoi Sylwestra Chęcińskiego na<br />

lubomierskim rynku. Scenom nakręconym<br />

przed laty towarzyszyła żywa reakcja widzów<br />

i okrzyk: „Patrzcie, Lubomierz!”.<br />

skiego, a także kabaret „Abonent<br />

czasowo dostępny” Macieja<br />

Wilewskiego. Nie zabrakło<br />

koncertów. Juan Carlos<br />

Cano (zwycięzca IV edycji<br />

„The Voice of Poland”) oraz<br />

zespoły Top One i Big Cyc<br />

przyciągnęły tysiące fanów,<br />

zaś kulminacją okazał się koncert<br />

muzyki – nie tylko filmowej<br />

– „ Coloriage” w wykonaniu<br />

Marcina Wyrostka z zespołem<br />

w kościele parafialnym.<br />

18. Ogólnopolski Festiwal<br />

Filmów Komediowych w Lubomierzu<br />

był imprezą niepowtarzalną.<br />

A zdarzyła się ona<br />

w miasteczku, gdzie nie ma<br />

stałego kina, a liczy ono niespełna<br />

dwa tysiące mieszkańców.<br />

Wszystko to dzięki Stowarzyszeniu<br />

Miłośników Filmów<br />

Komediowych oraz miejscowym<br />

władzom i sponsobacz,<br />

Maciej Wilewski. Odsłonięto<br />

pamiątkowe tablice, grała<br />

orkiestra reprezentacyjna z Olszyny,<br />

a Sylwester Chęciński<br />

otrzymał doroczną nagrodę festiwalową,<br />

natomiast Marzena<br />

Kipiel-Sztuka i Ryszard Kotys –<br />

Kryształowe Granaty. Uhonorowani<br />

zostali również pionie-<br />

rzy festiwalu (niektórzy pracują<br />

przy organizacji filmowego<br />

lubomierskiego święta od jego<br />

narodzin). Ogromnym zainteresowaniem<br />

wśród festiwalowiczów<br />

cieszyły się spotkania<br />

z aktorami, a w Zaułku Autografów<br />

przez cały dzień oczekiwały<br />

tłumy ludzi na pojawienie<br />

się kolejnych gwiazd, z którymi<br />

mogli uwiecznić się na wspólnym<br />

zdjęciu.<br />

Dużą atrakcją okazał się turniej<br />

„Filmowcy kontra Swojaki”.<br />

Po oryginalnych, nie tylko<br />

filmowych, zmaganiach<br />

wygrali filmowcy i otrzymali<br />

ogromny kufer… najprzeróżniejszych<br />

wędlin. Setki widzów<br />

na rynku zgromadził „Ósmy<br />

cud świata, czyli rozwód na<br />

wariata” – spektakl komediowy<br />

w wykonaniu Agnieszki<br />

Wielgosz i Macieja Wilew-<br />

Na scenie Sylwester Chęciński i Ryszard Kotys - laureaci tegorocznych nagród festiwalowych<br />

Dużym zainteresowaniem<br />

cieszyła się także<br />

projekcja filmu Piotra<br />

Łazarkiewicza Kocham kino,<br />

również tu nakręconego. Plenerowe<br />

kino funkcjonowało przez<br />

wszystkie festiwalowe dni, podobnie<br />

jak stacjonarne Raj. Repertuar<br />

– oczywiście – komediowy.<br />

Specjalnie powołane jury<br />

oceniało siedem najnowszych<br />

komedii zgłoszonych<br />

do konkursu na najśmieszniejszy<br />

film sezonu 2013/2014. Złotym<br />

Granatem uhonorowano<br />

Wkręconych Piotra Wereśniaka,<br />

Srebrnym – Kochanie, chyba<br />

cię zabiłem Kuby Nieścierowa,<br />

a Brązowym – Antyterapię<br />

Bartosza Brzeskota.<br />

Świętowanie „osiemnastki”<br />

rozpoczęła Parada Komediantów,<br />

barwny korowód z udziałem<br />

wszystkich festiwalowych<br />

gości, a zabawę kontynuowano<br />

– tradycyjnie – Pod Kasztanami<br />

do białego rana. W tym roku<br />

do Lubomierza przybyli m.in.<br />

Grażyna Zielińska, Olga Kowalska,<br />

Lech Dyblik, Marek Rę-<br />

Fot. Ogólnopolski Festiwal Filmów Komediowych w Lubomierzu<br />

Wybór nowego dyrektora artystycznego<br />

był jednym z najczęściej komentowanych<br />

wydarzeń dotyczących gdyńskiego festiwalu.<br />

Na moment przed godziną zero<br />

krótko podsumowujemy – co nowego przybywa,<br />

a co pozostaje tak, jak było.<br />

ziom ilościowy produkcji nieco<br />

się obniżył. Z 31 filmów<br />

zgłoszonych kilku nie ukończono<br />

na festiwal, a kilka okazało<br />

się produkcjami z pogranicza<br />

offu lub eksperymentu.<br />

Najważniejszą zmianą w tym<br />

obszarze jest powołanie przez<br />

Komitet Organizacyjny Zespołu<br />

Selekcyjnego, w skład którego<br />

weszli: Andrzej Jakimowski,<br />

Katarzyna Klimkiewicz,<br />

Ryszard Lenczewski, Juliusz<br />

Machulski i Janusz Zaorski.<br />

To oni wspólnie z dyrektorem<br />

artystycznym przedstawiają<br />

propozycję selekcji Komitetowi<br />

Organizacyjnemu, którego<br />

głos jest ostateczny.<br />

Zupełnie nowym pomysłem<br />

– autorstwa Michała Oleszczyka<br />

– jest utworzenie sekcji<br />

Inne Spojrzenie zamiast mało<br />

wyrazistej Panoramy, z której<br />

w tym roku zrezygnowano.<br />

Tam trafiają filmy z pogranicza<br />

sztuki, eksperymentu,<br />

wymykające się kategoryzacji.<br />

Sekcja ta, wzorowana nieco<br />

na canneńskim Un Certain<br />

Regard, na razie jest bardzo<br />

skromna, liczy raptem cztery<br />

tytuły, ale ma szansę zwrócić<br />

uwagę na rolę eksperymentu<br />

w sztuce filmowej.<br />

Ważną zmianą, o której mówi<br />

się na razie dość mało, jest<br />

zaostrzenie selekcji Konkursu<br />

Młodego Kina i przeniesienie<br />

go do Teatru Muzycznego.<br />

To niezwykle istotny konkurs,<br />

pomijany zazwyczaj w krytycznym<br />

dyskursie, więc taka decyzja<br />

zapewne okaże się słuszna.<br />

Szczególnie cieszy efektowny<br />

program organizowanej<br />

przez SFP Gdyni Dzieciom,<br />

niedostrzeganej przez krytykę<br />

filmową sekcji, która potrafiła<br />

przyciągnąć na festiwal<br />

kilka tysięcy młodych widzów<br />

– w domyśle przyszłych kinomanów.<br />

Forum SFP również<br />

przedstawia się jako mocne<br />

wydarzenie branżowe – swoją<br />

obecność zapowiedziała m.in.<br />

Małgorzata Omilanowska –<br />

minister kultury i dziedzictwa<br />

narodowego. W zeszłym roku<br />

było ostro i bezkompromisowo,<br />

ciekawe, jak będzie tym<br />

razem?<br />

Z powszechnym aplauzem<br />

spotkał się wybór laureata nagrody<br />

Platynowych Lwów –<br />

Sylwestra Chęcińskiego. I tu<br />

także możemy być dumni, bo<br />

ten jeden z najbardziej ulubionych<br />

polskich reżyserów został<br />

przez SFP, już wiele lat<br />

temu, uhonorowany nagrodą<br />

za całokształt twórczości.<br />

Platynowe Lwy są zwieńczeniem<br />

długiej, wspaniałej drogi<br />

artystycznej Chęcińskiego.<br />

A na otwarcie festiwalu zapowiada<br />

się prawdziwa rewelacja<br />

– Potop Redivivus Jerze-<br />

Michał Oleszczyk od<br />

początku w wywiadach<br />

podkreślał zasługi<br />

poprzedniego dyrektora<br />

artystycznego Michała Chacińskiego<br />

i deklarował chęć<br />

zmian raczej umiarkowanych.<br />

Tak też się stało. Kilka nowości<br />

widocznych jest jednak gołym<br />

okiem. Po kilku latach poszukiwań<br />

impreza ostatecznie<br />

odbywa się pod prostą, intuicyjną<br />

nazwą Festiwal Filmowy<br />

w Gdyni. Nowy szef artystyczny<br />

zadbał o nowe logo i ciekawy<br />

plakat artystyczny. Tyle<br />

oprawa. Ważna, choć nie najważniejsza.<br />

Wygląda na to, że oba składy<br />

jurorskie pod batutą Ryszarda<br />

Bugajskiego (Konkurs<br />

Główny) oraz Magdaleny Łazarkiewicz<br />

(Konkurs Młodego<br />

Kina) będą miały pełne<br />

ręce roboty. W Konkursie<br />

Głównym startuje 13 filmów.<br />

Ostra selekcja Michała Chacińskiego<br />

nie każdemu przypadła<br />

do gustu, a przecież on<br />

także w pierwszym roku swojego<br />

urzędowania zdecydował<br />

się na podobną liczbę tytułów.<br />

Jednak obecnie pogo<br />

Hoffmana (pierwsze Złote<br />

Lwy Gdańskie), odrestaurowany,<br />

skrócony do trzech godzin<br />

i przeznaczony do regularnej<br />

dystrybucji w kinach.<br />

Bywalców festiwalu zaskoczą<br />

z pewnością kolejne zmiany<br />

w infrastrukturze. Teatr<br />

Muzyczny nadal lśni nowością,<br />

ale już do jego widoku<br />

przywykliśmy. Szokuje widok<br />

odświeżonego, porażającego<br />

białą elewacją hotelu Gdynia,<br />

który ewidentnie podjął rywalizację<br />

z Teatrem, a zwłaszcza<br />

widok wielkiego placu budowy,<br />

na miejscu pustej przestrzeni<br />

obok starej muszli koncertowej.<br />

Jak dobrze pójdzie, a dyrektor<br />

festiwalu i prezes Pomorskiej<br />

Fundacji Filmowej<br />

Leszek Kopeć zapewnia,<br />

że szanse są duże – za<br />

rok, 40. edycję festiwalu,<br />

będziemy świętować w nowym<br />

gmachu Gdyńskiego Centrum<br />

Filmowego.<br />

Fot. Festiwal Filmowy w Gdyni<br />

30 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

31


Festiwale krajowe: Gdynia<br />

Festiwale krajowe: Gdynia<br />

Fot. Sławomir Pultyn/Gdyńska Szkoła Filmowa<br />

Jestem Ślązakiem<br />

z urodzenia i pozytywistą z ducha:<br />

fedruję<br />

dzień<br />

po dniu<br />

Z Michałem Oleszczykiem,<br />

dyrektorem artystycznym<br />

Festiwalu Filmowego<br />

w Gdyni, rozmawia<br />

Jerzy Armata<br />

Jakie kino lubisz najbardziej?<br />

Mam bardzo eklektyczny<br />

gust, z którego śmieje się<br />

wielu moich znajomych. Nie<br />

istnieją dla mnie sztywne podziały<br />

na kino wysokie i niskie,<br />

artystyczne i komercyjne.<br />

Mój ulubiony reżyser wszech<br />

czasów – Alfred Hitchcock –<br />

działał jako twórca komercyjny,<br />

a jednocześnie zadał pytania<br />

o naturę zła, jakich nie powstydziłaby<br />

się średniowieczna<br />

teodycea. Jak to pogodzić?<br />

Odmówić mu prawa do tytułu<br />

artysty…? Na twoje pytanie<br />

odpowiem litanią moich<br />

ulubionych reżyserów: są<br />

to Hitchcock, Terence Davies,<br />

Mike Leigh, Eric Rohmer, Preston<br />

Sturges i Quentin Tarantino.<br />

Ulubiony film: Okno na<br />

podwórze. Film, który najczęściej<br />

mi się śni: Atalanta<br />

Jeana Vigo.<br />

Co w kinie najbardziej cię fascynuje?<br />

Jego nowoczesność. Kino jest<br />

sztuką, która dokonała poznawczej<br />

rewolucji: wiek dwudziesty<br />

jest pierwszym stuleciem<br />

w historii, w którym<br />

mieszkańcy najdalej oddalonych<br />

od siebie zakątków globu<br />

mogli się wzajemnie zobaczyć,<br />

nie opuszczając zarazem rodzinnych<br />

stron. Kino odegrało<br />

epokową rolę: rozbudziło<br />

miliardy apetytów na inne życie,<br />

popchnęło ludzi w stronę<br />

niemądrych marzeń i straceńczych<br />

wyzwań, a także zmusiło<br />

do konfrontacji z innymi stylami<br />

życia. Co za tym idzie, do<br />

kwestionowania zasad własnej<br />

kultury. Każdy z nas do pewnego<br />

stopnia myśli kategoriami<br />

uformowanymi przez kino.<br />

Tropienie tych wpływów, tego<br />

karambolu fantazji i społecznych<br />

uwarunkowań jest moim<br />

ulubionym zajęciem jako krytyka<br />

filmowego.<br />

A co w polskim kinie jest dla<br />

ciebie najcenniejsze?<br />

Wypowiem tautologię: w polskim<br />

kinie najlepsze jest to,<br />

że odzwierciedla ono polską<br />

kulturę. Fakt, że ta ostatnia<br />

jest tak bogata, a zarazem pokiereszowana<br />

(wojną, niewolą,<br />

zrywaną raz po raz ciągłością),<br />

przesądza o jej fascynującej<br />

sile. Moje ulubione polskie<br />

filmy to te, które dzięki<br />

sile wyobraźni i rzemiosła<br />

zbliżają się do wyartykułowania<br />

skomplikowanych prawd<br />

o naszej tożsamości. Być może<br />

dlatego za jednego z największych<br />

naszych twórców<br />

uważam Wojciecha Wiszniewskiego.<br />

Jeśli idzie o mój<br />

ulubiony polski film, od lat<br />

wskazuję na Barwy ochronne<br />

Krzysztofa Zanussiego, najlepszy<br />

kinowy portret społeczeństwa<br />

bez obywateli.<br />

Czy festiwal gdyński, który<br />

jest festiwalem narodowym,<br />

może być imprezą autorską?<br />

Uważam, że nie może – przynajmniej<br />

nie w całości. Oczywiście,<br />

że tegoroczna edycja<br />

nosi moje autorskie piętno.<br />

Retrospektywa Janusza<br />

Nasfetera, kino przedwojenne,<br />

cyfrowe rekonstrukcje filmów<br />

Waleriana Borowczyka<br />

- to wszystko jest wyraźnie<br />

„moje”, bo każda z tych sekcji<br />

spełnia któreś z moich kinofilskich<br />

marzeń. Natomiast<br />

nie może być tak, by jedyną<br />

busolą w układaniu listy Konkursu<br />

Głównego był gust dyrektora,<br />

za dużo byłoby pokrzywdzonych<br />

w imię prywatnego<br />

estetycznego dogmatu.<br />

Mam bardzo wyrazisty gust<br />

jako krytyk, ale nie chodzi<br />

o to, żeby Festiwal był przeglądem<br />

ulubieńców Michała<br />

Oleszczyka. Myślę, że każdy<br />

programer festiwalowy na<br />

świecie wykształca umiejętność<br />

wyciszania prywatnych<br />

gustów i skupienia na tym, co<br />

będzie atrakcyjne z punktu<br />

widzenia formuły Festiwalu,<br />

dla którego pracuje.<br />

Czy jako nowy dyrektor artystyczny<br />

festiwalu gdyńskiego<br />

dokonasz w jego formule<br />

programowej rewolucji,<br />

czy będą to raczej zmiany<br />

ewolucyjne? Co będziesz<br />

kontynuował, czego nie, a co<br />

zmienisz?<br />

W tym roku największe<br />

zmiany dotyczą Konkursu<br />

Młodego Kina, który jest<br />

dla mnie równie ważny jak<br />

Konkurs Główny. Zaznaczyłem<br />

to, przenosząc go do Teatru<br />

Muzycznego i dokonując<br />

bardziej starannej selekcji,<br />

niż miało to miejsce w latach<br />

poprzednich. Nie jestem<br />

rewolucjonistą. Szanuję<br />

to, co zrobił Michał Chaciński,<br />

i bynajmniej nie demontuję<br />

jego osiągnięć.<br />

Mam wrażenie, że pod moją<br />

dyrekcją Festiwal rozwija się<br />

w dobrym kierunku – ale naprawdę<br />

będą to mogli ocenić<br />

dopiero uczestnicy imprezy<br />

we wrześniu.<br />

Jakie obowiązują zasady<br />

kwalifikacji filmów do Konkursu<br />

Głównego?<br />

Obecna formuła jest taka: Rada<br />

Programowa Festiwalu, licząca<br />

sobie kilkudziesięciu<br />

członków, wybiera spośród<br />

siebie Zespół Selekcyjny, który<br />

w tym roku składał się z Andrzeja<br />

Jakimowskiego, Ryszarda<br />

Lenczewskiego, Katarzyny<br />

Klimkiewicz, Juliusza Machulskiego<br />

i Janusza Zaorskiego.<br />

Najpierw ja spotykam się z Zespołem,<br />

który proponuje swoją<br />

listę, a ja swoją. Dyskutujemy<br />

i dochodzimy do spójnej propozycji,<br />

którą następnie przedstawiam<br />

Komitetowi Organizacyjnemu.<br />

Ostateczny głos<br />

ma Komitet i dokładnie tak<br />

stało się w tym roku. Ostateczna<br />

lista jest wypadkową dążeń<br />

trzech wierzchołków wyobrażonego<br />

trójkąta: Komitet, Zespół,<br />

dyrektor artystyczny. Moim<br />

zdaniem zadziałało to bardzo<br />

dobrze.<br />

Jakie nadzieje wiążesz<br />

z Konkursem Młodego Kina?<br />

Dla mnie ten konkurs jest jak<br />

okno, w którym jawią się zary-<br />

sy przyszłości polskiego kina.<br />

To właśnie ci twórcy wymagają<br />

najbaczniejszej uwagi, bo to<br />

oni będą tworzyć i działać najaktywniej<br />

w nadchodzących<br />

latach. Nie jest przypadkiem,<br />

że laureaci z poprzednich lat<br />

(jak Katarzyna Klimkiewicz<br />

czy Julia Kolberger) to obecnie<br />

ci sami twórcy, których poczynania<br />

śledzimy ze szczególną<br />

uwagą.<br />

Co znajdzie się w Konkursie<br />

Kina Niezależnego? Jak pojmujesz<br />

i oceniasz polski off?<br />

Ten konkurs ma dość szeroką<br />

formułę, być może zbyt szeroką.<br />

Obok offu mamy tu produkcje<br />

w pełni profesjonalne i już<br />

nagradzane, jak Wyspa wspomnianej<br />

już Kasi Klimkiewicz<br />

(wyreżyserowana wraz z Domingą<br />

Sotomayor). Polski off<br />

jest często bardzo niezdyscyplinowany<br />

formalnie i wiele nadesłanych<br />

propozycji odrzucaliśmy,<br />

bo były po prostu rażąco<br />

niekompetentne technicznie.<br />

Tegoroczna dwunastka jest<br />

bardzo silna, ale nie przestaję<br />

myśleć o wynalezieniu jakiejś<br />

innej formuły, w której off i profesjonalne<br />

filmy krótkometrażowe<br />

byłyby jednak jakoś oddzielone<br />

od siebie. To zadanie<br />

na przyszły rok.<br />

Jak konstruujesz składy jurorskie?<br />

W jury głównym zasiądzie<br />

dziewięciu członków: sześciu<br />

Polaków i trzech gości z zagranicy.<br />

Moim zdaniem to zdrowa<br />

proporcja. Zadbałem o obecność<br />

przedstawicieli różnych<br />

Piotr Garlicki i Zbigniew Zapasiewicz<br />

w filmie Barwy ochronne, reż. Krzysztof Zanussi<br />

zawodów filmowych (dwóch<br />

scenarzystów, dwoje reżyserów,<br />

dwoje aktorów), a także<br />

krytyków, dystrybutorów zagranicznych<br />

i osób zupełnie<br />

spoza branży. Układanie jury<br />

jest jak komponowanie menu:<br />

musi być sycąco, ale nie monotonnie.<br />

Co szczególnie polecasz<br />

z imprez pozakonkursowych<br />

i towarzyszących?<br />

Szczególnie bliska jest mi sekcja<br />

filmów przedwojennych,<br />

a także spotkanie „Polscy bohaterowie<br />

wojenni: porównanie<br />

projektów”, na którym zestawimy<br />

ze sobą dwa seriale<br />

historyczne: polskie Portrety<br />

wojenne i brytyjskie Heroes of<br />

War – Poland i porozmawiamy<br />

o tym, w jaki sposób mówić<br />

o polskiej historii, tak by było<br />

to atrakcyjne, ciekawe i zrozumiałe<br />

pod każdą szerokością<br />

geograficzną.<br />

Julian Józef Antonisz zawsze<br />

podkreślał, że „nie ma festiwali<br />

bez skandali”. Zanosi<br />

się na coś?<br />

Urokiem skandalu jest jego<br />

nieprzewidywalność – w przeciwnym<br />

razie mamy prowokację.<br />

Mam nadzieję, że coś<br />

nieprzewidzianego się wydarzy,<br />

bo inaczej grozi nam nuda.<br />

Czy marzę o skandalach?<br />

Nie bardzo. Jestem Ślązakiem<br />

z urodzenia i pozytywistą<br />

z ducha: fedruję dzień po<br />

dniu i liczę na to, że moja praca<br />

(wsparta pracą świetnego<br />

Zespołu) przełoży się na udany<br />

festiwal.<br />

Fot. Jerzy Troszczyński/Filmoteka Narodowa<br />

32 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

33


Festiwale krajowe: Gdynia<br />

Skarby<br />

Marcin Adamczak<br />

Festiwale krajowe: Gdynia<br />

Janusz Nasfeter:<br />

dramaty<br />

kina przedwojennego<br />

Jerzy Armata<br />

małe i duże<br />

Fot. Filmoteka Narodowa<br />

W katalogu Filmu Polskiego z 1954 roku,<br />

przedstawiającym ofertę polskiej kinematografii,<br />

nie znalazła się żadna wzmianka o<br />

filmach przedwojennych, znalazło się za to<br />

zdanie: „Dokładnie rzecz biorąc, w dawnej<br />

Polsce nie było kinematografii narodowej (…)”.<br />

Dobrze oddaje ono politycznie<br />

motywowany<br />

zamiar „wymazania”<br />

kina przedwojennego z historii<br />

polskiego filmu lub, jeśli<br />

nie powiodłoby się ono w stu<br />

procentach, przynajmniej zaszczepienia<br />

trwałego przekonania<br />

o nieistotności oraz fatalnym<br />

poziomie kina II RP.<br />

Dobrodziejstwa ery internetu<br />

oraz cyfryzacji sprawiły<br />

jednak, iż filmy przedwojenne<br />

ponownie trafiają do obiegu.<br />

Zastanawiają bardzo wysokie<br />

oceny, jakie wiele z tych<br />

utworów otrzymuje w rankingach<br />

na portalach filmowych<br />

oraz entuzjastyczne niekiedy,<br />

choć podszyte sentymentem<br />

i melancholią, komentarze za-<br />

Jadzia, reż. Mieczysław Krawicz<br />

le (1972). Uzupełni je przypomnienie<br />

kilku krótkich metraży,<br />

od których zaczęła się droga<br />

twórcza jej bohatera (Brudasek,<br />

1951; Staś spóźnialski,<br />

1952; Obrazki 1/55, 1955; Koledzy,<br />

1956).<br />

Już pierwszymi etiudami<br />

oraz pełnometrażowym debiutem<br />

Małe dramaty (1958) – Janusz<br />

Nasfeter w pełni zdefiniował<br />

kino, które chciał uprawiać,<br />

i pozostał mu wierny do<br />

końca twórczości. Małe dramaty<br />

– to interesowało go najbardziej,<br />

małe nie dlatego, że<br />

nieistotne, wręcz odwrotnie,<br />

a z powodu bohaterów, których<br />

dotykały. Dziecięce dramaty<br />

– jego zdaniem – mocno<br />

zapadają w pamięć i szczególnie<br />

odciskają się na dalszym<br />

życiu. Problematykę dziecięcą<br />

kontynuował w Kolorowych<br />

pończochach (1960), subtelnym<br />

studium psychologicznym<br />

dwóch dziewczynek, ich<br />

codziennych problemów, namieszczane<br />

tam przy poszczególnych<br />

tytułach.<br />

Kino przedwojenne wraca<br />

także na ekrany przy okazji<br />

specjalnej sekcji „Skarby kina<br />

przedwojennego” towarzyszącej<br />

tegorocznemu festiwalowi<br />

w Gdyni, która być może<br />

na stałe zagości w gdyńskim<br />

repertuarze podczas kolejnych<br />

imprez. W tym roku zaprezentowane<br />

zostaną, będące świeżo<br />

po rekonstrukcji cyfrowej,<br />

trzy filmy Michała Waszyńskiego:<br />

ABC miłości, Będzie lepiej<br />

oraz U kresu drogi, a także<br />

komedia Mieczysława Krawicza<br />

Jadzia. Postać Waszyńskiego<br />

zostanie także przypomniana<br />

w trakcie festiwalowego<br />

spotkania z Łukaszem M.<br />

Maciejewskim, autorem scenariusza<br />

filmu fabularnego poświęconego<br />

wyjątkowo barwnej<br />

postaci reżysera, po II wojnie<br />

światowej w Europie Zachodniej<br />

podającego się za<br />

księcia, współpracującego<br />

z Orsonem Wellesem i Josephem<br />

Mankiewiczem oraz defraudującego<br />

ogromne sumy<br />

pieniędzy w trakcie produkcji<br />

epickich filmów we franki-<br />

stowskiej Hiszpanii.<br />

Nowa sekcja na festiwalu<br />

w Gdyni prowokuje pytania<br />

o przyczyny powrotu do kina<br />

przedwojennego. Wiele lat temu<br />

Anatol Stern zatytułował<br />

zbiór własnych tekstów poświęconych<br />

temu kinu „Wspomnienia<br />

z Atlantydy”. Dzisiaj<br />

Michał Oleszczyk, zapowiadając<br />

sekcję, sięga po inną jeszcze<br />

metaforę: „Kino przedwojenne<br />

to wspaniała kapsuła<br />

czasu: czarno-biały bursztyn<br />

z zatopionym skarbem w postaci<br />

Polski, której już nie ma”.<br />

Oba porównania dobrze oddają<br />

czar tych filmów oraz ich<br />

dzisiejszą wartość. Warto sięgnąć<br />

po nie dla obrazu świata,<br />

którego już nie ma i który<br />

nigdy nie wróci, Polski doszczętnie<br />

zniszczonej, w miejsce<br />

której po II wojnie zbudowano<br />

inny, nowy kraj (w sensie<br />

politycznym, kulturowym,<br />

a nawet, w przypadku jego stolicy,<br />

materialnym). Niebagatelnej<br />

przyjemności dostarcza<br />

widzowi obcowanie z ówczesnym<br />

słowem i sposobem jego<br />

akcentowania, kostiumem,<br />

scenografią, gestem, piosenką,<br />

a nawet, jeśli jest po temu<br />

okazja, ujęciami w wielkomiejskich<br />

plenerach.<br />

Bezsprzecznie jednak filmy<br />

te mają wartość wykraczającą<br />

poza walory dokumentacyjno-archiwalne.<br />

Przekonanie<br />

o słabej jakości ówczesnego<br />

kina warto zweryfikować<br />

na własną rękę, pamiętając,<br />

iż jego krzywdzące oceny<br />

były warunkowane nie tylko<br />

przez powojenny system polityczny,<br />

ale również poprzez<br />

ocenianie ich w oparciu o kategorie<br />

estetyczne obce kinematografii<br />

II RP. Lata dominacji<br />

modernizmu i polityki autorskiej,<br />

epoka przekonań, iż<br />

znaczący film traktować powinien<br />

o ważkich problemach<br />

społecznych lub filozoficznych,<br />

wadzić się ze światem,<br />

eksperymentować z językiem<br />

i zawierać akcenty krytyczne,<br />

sprawiły, iż kino to oceniano<br />

z perspektywy systemu estetycznego,<br />

który niepodzielnie<br />

zapanował później, i w którym<br />

niewiele miejsca pozostawało<br />

po prostu dla znakomitego<br />

kina rozrywkowego. Tymczasem<br />

z myślą o tej właśnie roli<br />

i podług typowych dla niej<br />

zasad, realizowano większość<br />

propozycji kina przedwojennego.<br />

Warto zwrócić uwagę<br />

jak znakomicie wpisywało się<br />

ono w ówczesny system rozrywkowy<br />

i jak sprawnie korzystało<br />

ze specyfiki jego lokalnych<br />

zasobów (gwiazdy aktorskie<br />

oraz piosenki czerpane<br />

z oszałamiająco popularnych<br />

wówczas rewii i kabaretów).<br />

Jeśli przyjmiemy, że<br />

modernistyczne, wysokoartystyczne<br />

kategorie oceny dzieła<br />

filmowego nie są jedynymi<br />

możliwymi, a w świecie X Muzy<br />

jest miejsce również na inne<br />

modele kina, to przedwojenne<br />

filmy tym pełniej objawią<br />

nam swoją wartość. Przekonać<br />

się o tym będzie można<br />

już na najbliższym gdyńskim<br />

festiwalu.<br />

Bohaterem cyklu „Klasycy mniej znani” będzie<br />

podczas tegorocznej edycji gdyńskiego<br />

festiwalu Janusz Nasfeter, twórca wielu<br />

znakomitych filmów skierowanych dla<br />

młodej widowni, choć nie tylko. Jego tzw.<br />

filmy dziecięce z dużym zainteresowaniem<br />

może także oglądać dorosły widz. Zresztą<br />

Nasfeter zrealizował również kilka interesujących<br />

filmów przeznaczonych wyłącznie<br />

dla dorosłych.<br />

Kręcenie kina dla dzieci<br />

i młodzieży to obecnie<br />

niemal osobna gałąź<br />

kinematografii światowej,<br />

celebrowana takim sekcjami<br />

jak choćby berlińskie Generation.<br />

Chciałem tą retrospektywą<br />

przypomnieć, że mieliśmy<br />

w Polsce prawdziwego<br />

mistrza tego rodzaju kina: autora<br />

filmów przemawiających<br />

równie mocno do wszystkich<br />

grup wiekowych, których delikatność,<br />

mądrość i formalna<br />

elegancja stawiają Nasfetera<br />

w czołówce światowych twórców,<br />

adresujących swoje kino<br />

do młodego widza” – mówi<br />

Michał Oleszczyk, dyrektor artystyczny<br />

Festiwalu Filmowego<br />

w Gdyni.<br />

Podczas festiwalowej retrospektywy<br />

zaprezentowane zostanie<br />

pięć pełnometrażowych<br />

filmów Nasfetera: Małe dramaty<br />

(1958), Kolorowe pończochy<br />

(1960), Mój stary (1962),<br />

Abel, twój brat (1970) i Moty-<br />

dziei i niepowodzeń, oraz Moim<br />

starym (1962), gdzie analizował<br />

skomplikowane relacje<br />

niemogących znaleźć wspólnego<br />

języka ojca i syna.<br />

Zbrodniarzem i panną<br />

(1963), pełnym suspensu<br />

kryminałem, osnutym wokół<br />

śledztwa prowadzonego<br />

w sprawie morderstwa dokonanego<br />

na tle rabunkowym,<br />

zapoczątkował serię filmów<br />

dla widza dorosłego. Ranny<br />

w lesie (1963) i Weekend<br />

z dziewczyną (1968) to pełne<br />

trafnych obserwacji psychologicznych<br />

historie rozgrywające<br />

się podczas niemieckiej<br />

okupacji, ujęte w formułę partyzanckiej<br />

ballady. Na uwagę<br />

zasługują jednak przede<br />

wszystkim: Niekochana (1965),<br />

melodramatyczna historia namiętnego<br />

uczucia młodej Żydówki<br />

do polskiego studenta,<br />

rozgrywająca się nocą z 31<br />

sierpnia na 1 września 1939 roku,<br />

oraz Długa noc (1967; premiera<br />

dopiero w 1989), przejmujący<br />

obraz małego miasteczka<br />

roku 1<strong>94</strong>3, gdzieś we<br />

wschodniej Polsce, w którym<br />

jeden z jego mieszkańców<br />

ukrywa mężczyznę pochodzenia<br />

żydowskiego.<br />

W 1970 roku dramatem<br />

Abel, twój brat, historią 12-letniego<br />

chłopca, który nie potrafi<br />

dostosować się do cwaniactwa<br />

i szpanerstwa rządzącej<br />

klasą paczki, powrócił udanie<br />

do tematyki dziecięcej. Kontynuował<br />

ją w nie mniej interesujących<br />

filmach: Ten okrutny,<br />

nikczemny chłopak (1972),<br />

Motyle (1972), Nie będę cię kochać<br />

(1973), Królowa pszczół<br />

(1977), udowadniając, że jest<br />

wybitnym znawcą dziecięcej<br />

psychiki, a także znakomitym<br />

scenarzystą i reżyserem.<br />

Filmy Janusza Nasfetera<br />

zajmują ważne – i oryginalne<br />

– miejsce na mapie rodzimej<br />

kinematografii. „Na przykładzie<br />

dzieci rozważał mechanizmy<br />

tych samych zjawisk,<br />

które ze znacznie większą<br />

intensywnością przebiegały<br />

w pokoleniu rodziców, pokazał,<br />

że «dzieci to ludzie», tacy<br />

«niedorośli dorośli»” – jak<br />

trafnie zauważa Roman Włodek<br />

na łamach książki „Autorzy<br />

kina polskiego” (Kraków<br />

2004). A Marek Hendrykowski<br />

dodaje w „Polskim filmie fabularnym<br />

dla dzieci i młodzieży”<br />

(Poznań 19<strong>94</strong>), że swymi filmami<br />

wpisał się doskonale „(…)<br />

w powojenny nurt kina światowego<br />

opartego na połączeniu<br />

autorskiej wrażliwości z uwierzytelniającym<br />

ją niejako ekranowym<br />

udziałem dziecięcego<br />

medium”.<br />

Małe dramaty, nowela Upadek milionera,<br />

reż. Janusz Nasfeter<br />

Fot. Filmoteka Narodowa<br />

34 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

35


Festiwale krajowe: Gdynia<br />

Polskie premiery<br />

Gdynia<br />

Julia Michałowska<br />

Tegoroczny 39. Festiwal Filmowy w Gdyni jest<br />

szczególnie oczekiwany, jako pierwsza edycja<br />

pod artystycznym kierownictwem Michała<br />

Oleszczyka. Nowy dyrektor zaproponował<br />

formułę, w której uwzględnił sprawdzone<br />

dotychczas pozycje programowe, inne nieco<br />

zmodyfikował lub też wprowadził zupełnie<br />

nowe. Wśród stałych punktów imprezy nie<br />

mogło zabraknąć Gdyni Dzieciom – zasłużonej<br />

sekcji, skierowanej do najmłodszych widzów.<br />

ny przez SFP projekt „Spotkania<br />

ze sztuką filmową”. Gdynia<br />

Dzieciom to trochę taki mały<br />

festiwal w strukturze wielkiego<br />

festiwalu. Ma swoje własne<br />

sekcje, jak: Klasyka Filmu<br />

Polskiego (w tym roku dzieci<br />

obejrzą m.in. Kolorowe pończochy<br />

Janusza Nasfetera, Pierścień<br />

i różę Jerzego Gruzy, Odlotowe<br />

wakacje Marka Piestraka),<br />

Najnowsze Produkcje Animowane<br />

Polskich Studiów Filmowych<br />

(wśród propozycji<br />

m.in. Parauszek i przyjaciele<br />

z łódzkiego Se-ma-fora, Baśnie<br />

i bajki polskie z poznańskiego<br />

TV Studia Filmów Animowanych,<br />

Mami Fatale z warszawskiego<br />

Studia Miniatur Filmowych)<br />

oraz Panoramę Kina<br />

Światowego (a w niej m.in.<br />

chiński Mój koń Avatar, irański<br />

Zielony parasol, indyjski<br />

Lukka Chuppi – Gra w chowanego).<br />

Program Gdyni Dzieciom<br />

nie ogranicza się tylko<br />

do projekcji filmowych, ale<br />

dzieciom<br />

uczestnicy będą mogli wziąć<br />

udział w różnych warsztatach<br />

tematycznych. „Spotkania ze<br />

sztuką filmową” mają przede<br />

wszystkim uświadomić młodym<br />

widzom, że film jest sztuką<br />

interdyscyplinarną, łączącą<br />

literaturę, plastykę, muzykę,<br />

i że każdy obraz filmowy można<br />

umiejscowić w szerszym<br />

kulturowo kontekście.<br />

Nowością tegorocznej Gdyni<br />

Dzieciom będzie miejsce<br />

projekcji – kino Helios w niedawno<br />

otwartej galerii handlowej<br />

Riviera, które zapewni<br />

odpowiednią jakość seansów<br />

oraz przestrzeń dla przeprowadzenia<br />

warsztatów artystycznych.<br />

W obliczu budowy Gdyńskiego<br />

Centrum Filmowego,<br />

które ma być gotowe w imponującym<br />

czasie, bo w drugiej<br />

połowie 2015 roku, dla sekcji<br />

Gdynia Dzieciom otworzą się<br />

być może nowe perspektywy.<br />

GCF gros swojej działalności<br />

będzie skupiać na edukacji filmowej<br />

i szerzej audiowizualnej.<br />

Zapewne w kalendarzu za-<br />

Kolorowe pończochy, nowela Jadźka,<br />

reż. Janusz Nasfeter<br />

Nikogo nie trzeba było<br />

przekonywać do zachowania<br />

tego elementu<br />

programu, gdyż wszyscy<br />

organizatorzy gdyńskiego<br />

festiwalu wiedzą, że to mądra<br />

i potrzebna inwestycja w edukację<br />

przyszłej świadomej widowni<br />

kinowej. Projekt Gdyni<br />

Dzieciom narodził się z inicjatywy<br />

Stowarzyszenia Filmowców<br />

Polskich oraz jego<br />

Koła Realizatorów Filmów dla<br />

Dzieci i Młodzieży pod przewodnictwem<br />

Andrzeja Jasiewicza.<br />

To zawsze kluczowe wydarzenie<br />

w dorocznym programie<br />

Polskiego Kina Młodego<br />

Widza, realizowanym przez<br />

SFP i wspieranym przez Polski<br />

Instytut Sztuki Filmowej.<br />

Przed nami już 11. edycja<br />

Gdyni Dzieciom, która tym razem,<br />

dzięki wsparciu finansowemu<br />

Ministerstwa Kultury<br />

i Dziedzictwa Narodowego,<br />

będzie mogła poszerzyć swoją<br />

ofertę o nowy, realizowajęć<br />

znajdą się różne propozycje<br />

dla najmłodszych kinomanów,<br />

których wspaniałym dopełnieniem<br />

będzie mogła być<br />

Gdynia Dzieciom. A niewykluczone,<br />

że wśród ubiegających<br />

się o przyjęcie do Gdyńskiej<br />

Szkoły Filmowej (która siedzibę<br />

swą znajdzie właśnie w murach<br />

Centrum) znajdą się młodzi<br />

ludzie, którzy swoją przygodę<br />

z kinem rozpoczęli kiedyś<br />

od dziecięcych projekcji<br />

na gdyńskim festiwalu…<br />

Trzeba też odnotować, że<br />

podobnie jak bywało w latach<br />

ubiegłych, Gdynia Dzieciom<br />

zagości nie tylko w samej<br />

Gdyni, ale również dotrze<br />

do widzów w Elblągu, Wejherowie,<br />

Lęborku i Cieplewie,<br />

znacząco poszerzając grono<br />

odbiorców. A termin na dwa<br />

tygodnie po rozpoczęciu roku<br />

szkolnego daje nadzieję, że<br />

uczniowie i nauczyciele chętnie<br />

będą uczestniczyć w festiwalu,<br />

za darmo podróżując po<br />

różnych filmowych światach,<br />

przedłużając sobie tym samym<br />

wakacyjny klimat.<br />

Fot. Filmoteka Narodowa<br />

Kalendarz premier<br />

wrzesień 2014<br />

Fot. Barbara Kaniewska/Alter Ego Pictures<br />

Małe stłuczki<br />

film fabularny<br />

premiera: 5 września<br />

reżyseria: Aleksandra Gowin, Ireneusz Grzyb<br />

scenariusz: Ireneusz Grzyb<br />

zdjęcia: Ita Zbroniec-Zajt<br />

muzyka: Enchanted Hunters (zespół)<br />

scenografia: Dorota Borkowska<br />

montaż: Aleksandra Gowin, Ireneusz Grzyb<br />

dźwięk: Radosław Ochnio<br />

wykonawcy: Helena Sudecka, Agnieszka Pawełkiewicz,<br />

Szymon Czacki, Maria Maj, Arkadiusz<br />

Jakubik, Agnieszka Matysiak, Katarzyna<br />

Bargiełowska, Aleksander Janiszewski<br />

producent: Agnieszka Dziedzic, Jakub Burakiewicz<br />

produkcja: Koi Studio<br />

czas projekcji: 82 min<br />

dystrybucja: Alter Ego Pictures<br />

Dwie przyjaciółki zarabiają na życie, likwidując<br />

mieszkania po zmarłych niedawno<br />

osobach. Część sprzętów i bibelotów<br />

sprzedają na pchlim targu. Kiedy<br />

spotykają Piotra, który pracuje w fabryce<br />

pudełek, rozpoczyna się między<br />

nimi dziwna gra. Historia o przypadkowym<br />

spotkaniu ludzi, którzy z różnych<br />

powodów nie lubią wyznaczonych szlaków.<br />

Chcą szczęścia na własnych, a nie<br />

podyktowanych przez innych warunkach.<br />

To także opowieść o miłości, a raczej<br />

o tym, co robić, aby się przed nią<br />

obronić, bo jest zachłanna, egoistyczna,<br />

przeczy niezależności i nie prowadzi<br />

do niczego dobrego. To film o tym, czy<br />

daje się z miłości wybronić za pomocą<br />

małej stłuczki, czy też, gdy w grę wchodzą<br />

prawdziwe emocje, musi się ona<br />

skończyć wielką katastrofą.<br />

Fot. Aleksandra Grochowska/Akson Studio<br />

Miasto 44<br />

film fabularny<br />

premiera: 19 września<br />

reżyseria: Jan Komasa<br />

scenariusz: Jan Komasa<br />

zdjęcia: Marian Prokop<br />

muzyka: Antoni Komasa-Łazarkiewicz<br />

scenografia: Grzegorz Piątkowski, Marek Warszewski<br />

montaż: Michał Czarnecki<br />

dźwięk: Bartosz Putkiewicz<br />

wykonawcy: Zofia Wichłacz, Józef Pawłowski,<br />

Anna Próchniak, Karolina Staniec, Filip Gurłacz,<br />

Maurycy Popiel, Antoni Królikowski, Michał<br />

Mikołajczak, Tomasz Schuchardt, Michał<br />

Meyer, Jan Kowalewski, Grzegorz Daukszewicz,<br />

Michał Żurawski, Jaśmina Polak, Magdalena<br />

Koleśnik, Krzysztof Stelmaszyk, Monika<br />

Kwiatkowska<br />

producent: Michał Kwieciński<br />

produkcja: Akson Studio<br />

czas projekcji: 127 min<br />

dystrybucja: Kino Świat<br />

Opowieść o młodych Polakach, którym<br />

przyszło wchodzić w dorosłość<br />

w okrutnych realiach okupacji. Mimo<br />

to są pełni życia, namiętni, niecierpliwi.<br />

Żyją tak, jakby każdy dzień miał<br />

okazać się tym ostatnim. Nie wynika to<br />

jednak z nadmiernej brawury, czy młodzieńczej<br />

lekkomyślności – taka postawa<br />

jest czymś naturalnym w otaczającej<br />

ich rzeczywistości, kiedy śmierć<br />

grozi na każdym kroku. To film o miłości,<br />

młodości i walce.<br />

Fot. Spectator<br />

Efekt domina<br />

film dokumentalny<br />

premiera: 26 września<br />

reżyseria: Elwira Niewiera, Piotr Rosołowski<br />

scenariusz: Piotr Rosołowski, Elwira Niewiera<br />

zdjęcia: Piotr Rosołowski<br />

muzyka: Maciej Cieślak<br />

montaż: Karoline Schulz, Andrzej Dąbrowski<br />

dźwięk: Marcin Lenarczyk, Tomasz Wieczorek,<br />

Elwira Niewiera<br />

producent: Anna Wydra, Ann Carolin Renniger,<br />

Thomas Kufus<br />

produkcja: Otter Films, Zero One Film<br />

czas projekcji: 76 min<br />

dystrybucja: Spectator<br />

Na ruinach państwa, które się jeszcze<br />

naprawdę nie narodziło, Rafael i Natasza<br />

rozpoczynają wspólne życie. On jest<br />

ministrem sportu nieuznawanej republiki<br />

Abchazji, ona rosyjską śpiewaczką<br />

operową. Dla Rafaela Natasza porzuciła<br />

swoją karierę i rodzinę w Rosji. Jednak<br />

życie w kraju nieuznawanym praktycznie<br />

przez nikogo, naznaczonym wojną<br />

domową i całkowicie uzależnionym od<br />

kaprysów Rosji szybko przestaje być romantyczną<br />

przygodą. Jak w reakcji łańcuchowej,<br />

kiedy jedno zdarzenie uruchamia<br />

szereg następnych, losy bohaterów<br />

splatają się z biegiem historii. Czy ich<br />

miłość w kraju, w którym wszechobecny<br />

dramat nieustannie przeplata się z absurdem<br />

ma jakiekolwiek szanse na przetrwanie?<br />

36 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

37<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

37


Polskie premiery: Miasto 44 Polskie premiery: Miasto 44<br />

Fot. Aleksandra Grochowska/Akson Studio<br />

Z Janem Komasą,<br />

scenarzystą<br />

i reżyserem Miasta 44,<br />

rozmawia<br />

Katarzyna Skorupska<br />

Miasto 44, reż. Jan Komasa<br />

które deprawuje<br />

wszystkich<br />

Zło,Dlaczego swoich bohaterów<br />

osadziłeś<br />

w Zgrupowaniu „Radosław”?<br />

Gdy zostałem zaproszony<br />

przez Michała Kwiecińskiego,<br />

żeby zrobić film o Powstaniu<br />

Warszawskim, nie znałem<br />

szczegółów dotyczących<br />

walk poszczególnych formacji<br />

i dzielnic. Michał dał mi pamiętniki<br />

Batalionu „Zośka”<br />

i „Parasol” i wtedy naiwnie<br />

przyjąłem, że przechodzenie<br />

między dzielnicami to było<br />

doświadczenie wspólne dla<br />

wszystkich. Na tej podstawie<br />

powstał pierwszy zarys scenariusza.<br />

Gdy dowiedziałem się<br />

więcej, zrozumiałem, że przechodzenie<br />

między dzielnicami<br />

Zgrupowania „Radosław”<br />

to jednak wyjątek. Dla filmu<br />

to była zaleta, bo powstańcy<br />

wtedy w sposób wyrazisty się<br />

zmieniali. Doświadczenie Woli,<br />

obrony cmentarza ewangelickiego,<br />

a potem Starego Miasta<br />

znalazło odbicie w języku.<br />

Wychodząc z kanałów w Śródmieściu,<br />

mówili o sobie, że są<br />

„po Starówce”. A na Czernia-<br />

kowie byli już „po wszystkim”.<br />

Doświadczyli każdego rodzaju<br />

zła, z którym można było<br />

się zetknąć w Powstaniu. Bycie<br />

ciągle na pierwszej linii<br />

frontu wyróżniało Zgrupowanie<br />

„Radosław”. To już w pewnym<br />

momencie byli bardzo<br />

mocno „wstrzelani” żołnierze.<br />

Formuła wędrującego powstania<br />

dawała mi możliwość ukrycia<br />

moich – fikcyjnych przecież<br />

– bohaterów. Tam dochodziło<br />

tyle osób, że do dziś<br />

trudno zweryfikować, kto de<br />

facto uczestniczył w Zgrupowaniu<br />

„Radosław”. Wielu jest<br />

nieznanych bohaterów: ktoś<br />

kogoś widział, ktoś pamięta<br />

jakiś pseudonim. Jest paręset,<br />

a może parę tysięcy nazwisk,<br />

które trudno ustalić,<br />

a wśród nich nasi bohaterowie.<br />

Ich nikt nie pamięta, zostali<br />

wymazani z historii świata<br />

i pozostaną nieznanymi żołnierzami.<br />

Nie chciałem mieć<br />

dokumentalnych bohaterów,<br />

bo to by mi związało ręce. Musiałbym<br />

konsultować scenariusz<br />

z rodzinami, co stanowiłoby<br />

duże utrudnienie dramaturgiczne.<br />

Szukałeś bohatera typowego<br />

czy wręcz przeciwnie?<br />

Wyszedłem od podejścia homeryckiego,<br />

w którym tworzymy<br />

bohaterów ze spiżu.<br />

To miał być portret zbiorowy,<br />

więc postaci musiały być wyraziste,<br />

inaczej rozpłynęłyby<br />

się w magmie nierozpoznawalnych<br />

twarzy. W serialu można<br />

wydobyć osobowości. Tu trzeba<br />

było wyrazistych archetypów:<br />

namiętnej dziewczyny<br />

i eterycznej panienki. Dowódcy,<br />

który jest sam z siebie obowiązkiem,<br />

i dezertera, który<br />

nie pojawia się w pierwszym<br />

dniu Powstania. I najlepszego<br />

przyjaciela, trochę błazna, który<br />

niweluje napięcie w scenie.<br />

W końcu głównego bohatera,<br />

który jest przewodnikiem po<br />

tym świecie. Przechodzi drogę<br />

od kogoś „czystego” do kogoś,<br />

kto nagle zostaje osobiście<br />

dotknięty i zamienia się<br />

w mordercę. Jako postać robi<br />

zwrot o 180 stopni. Na ko-<br />

niec staje się człowiekiem niejako<br />

z krwi i kości, bogatszym<br />

o doświadczenie poprzednich<br />

stadiów. Potem, podczas pracy<br />

z aktorami, do tej wyrazistej<br />

konstrukcji zaczęliśmy wprowadzać<br />

dodatkowe kolory.<br />

Przyjacielowi dodaliśmy trochę<br />

bohaterstwa, a dowódcy –<br />

tchórzostwa. Chodziło o to, żeby<br />

każda z tych postaci złamała<br />

się w odpowiednim momencie.<br />

To wystarczyło do orkiestracji<br />

całego zespołu. Punkt<br />

wyjścia był taki, że każda z postaci<br />

ma bardzo silny background.<br />

Wcześniej nigdy nie miałem<br />

okazji pracować nad portretem<br />

zbiorowym, to się zupełnie<br />

inaczej reżyseruje.<br />

W pieczołowicie odtworzonym<br />

świecie Miasta 44 pojawiają<br />

się Polacy, którzy<br />

zachowują się jak Niemcy,<br />

i Niemcy, którzy zachowują<br />

się jak Polacy.<br />

W Muzeum Powstania Warszawskiego<br />

korzystałem z archiwum<br />

historii mówionej,<br />

przeprowadziłem też dla niego<br />

parę wywiadów. Miałem osobiste,<br />

wręcz intymne, spotkania<br />

z powstańcami. Opowiadali<br />

rzeczy, o których nie mówili<br />

nigdy wcześniej. Obraz płynący<br />

z ośmioletniego researchu<br />

robi się bardzo bogaty<br />

i pokazuje, że czasem w parze<br />

z bohaterstwem idzie podłość.<br />

Stanisław Dąmbski w książce<br />

„Egzekutor” pokazał prawdę<br />

o wojnie, którą wiele osób<br />

intuicyjnie czuje. To jest zło,<br />

które deprawuje wszystkich.<br />

Konwencja genewska obowiązywała<br />

Polaków, którzy często<br />

z bólem serca i przy licznych<br />

protestach pomagali rannym<br />

Niemcom. Oni potem w ich<br />

obronie próbowali mediować.<br />

Pokazujemy to w filmie. Mamy<br />

wojnę ludzi, a nie krajów.<br />

Ludzi, którzy przestają sobie<br />

ufać, a wszelkie uczucia i relacje<br />

zostają zgwałcone. Tak<br />

jak to się dzieje teraz na Ukrainie<br />

czy w Syrii. Giną dzieci,<br />

całe rodziny są wymazywane,<br />

ludzie wpadają w znieczulicę,<br />

Zachód przestaje reagować.<br />

Zawsze się dzieje to samo<br />

Miasto 44, reż. Jan Komasa<br />

zło. Wielość postaw ludzkich<br />

podczas Powstania Warszawskiego,<br />

która może wydać się<br />

kontrowersyjna, dla mnie jest<br />

prawdziwa. Wiadomo, że cywile<br />

często nie pomagali, a powstańcy<br />

znajdowali się między<br />

młotem i kowadłem. Rozumiem<br />

cywili, bo im całe życie<br />

runęło. Rozumiem też powstańców,<br />

którzy nie mogli się<br />

już wycofać, wpłynąć na swoich<br />

dowódców i walczyli do samego<br />

końca. A to były dzieciaki,<br />

które często myślały, że<br />

wychodzą do Powstania na<br />

trzy dni. To była sytuacja dramatyczna<br />

z każdej strony. Nie<br />

mam sumienia oceniać, czy<br />

była potrzebna, czy nie. Żal<br />

tych istnień.<br />

W którym momencie wpadłeś<br />

na pomysł, żeby w trakcie<br />

opowieści narrację nagle<br />

subiektywizować?<br />

Na samym początku. W pierwszej<br />

wersji scenariusza była<br />

scena wybuchu Borgwarda,<br />

która jest operowym potraktowaniem<br />

tego, co się wtedy wydarzyło.<br />

Uczestnicy odczuwają<br />

o wiele więcej, stąd zwielokrotnienie,<br />

które pojawia się w filmie.<br />

Tak samo z kanałami. To<br />

działo się w potwornej ciemności<br />

i w niczym nie przypominało<br />

Kanału Andrzeja Wajdy.<br />

Dla kogoś, kto miał klaustrofobię<br />

albo lęk przestrzeni,<br />

było równoznaczne ze śmiercią.<br />

Dla wielu osób przejście<br />

kanałami to było najgorsze<br />

doświadczenie z Powstania.<br />

I ta scena była już w pierwszej<br />

wersji scenariusza. Czułem,<br />

że to jest język, w którym<br />

chcę to opowiedzieć. Kamera,<br />

jak w grach komputerowych,<br />

jest „przytroczona” do bohatera,<br />

a my podążamy z nim. Tyle<br />

że w pierwszej wersji scenariusza<br />

bohater zabijał chyba<br />

z sześćdziesięciu Niemców,<br />

a ostatecznie zostało to zupełnie<br />

zmienione. Nie można było<br />

być takim Rambo w Powstaniu.<br />

Jak się dostało broń, to<br />

było szczęście. W trakcie pracy<br />

scenariusz został mocno<br />

uprawdopodobniony.<br />

Pierwsza scena nierealistyczna<br />

bardzo mocno wytrąca<br />

widza z dotychczasowej<br />

narracji. Potem już jesteśmy<br />

przygotowani, że będą<br />

dziać się rzeczy zaskakujące.<br />

Zależało mi na tym, żeby tę<br />

opowieść wpuścić w konwencję<br />

i nie udawać, że to jest realistyczne.<br />

Te zwolnienia akcji,<br />

lecące filiżanki czy portret<br />

matki z dagerotypu, który zamienia<br />

się w obraz realnej osoby,<br />

mają na celu powiedzenie,<br />

że to nie będzie klasyczny film<br />

wojenny, tylko moje wrażenie<br />

na ten temat. W pewnym momencie<br />

kamera przestaje być<br />

realistyczna, zostaje uwolniona<br />

głowica steadicamu, a aktorzy<br />

patrzą wprost w obiektyw.<br />

Inspirowałem się filmem<br />

Idź i patrz, bo to dla mnie jest<br />

wspaniałe kino. Jeszcze Czas<br />

Apokalipsy, Pianista i Kanał<br />

– to filmy, na których się opierałem.<br />

Fot. Aleksandra Grochowska/Akson Studio<br />

38 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

39


Polskie premiery: Miasto 44<br />

Fot. Aleksandra Grochowska/Akson Studio<br />

Jakie były twoje relacje<br />

z producentem, który właściwie<br />

cię wypromował.<br />

Michał Kwieciński wziął mnie<br />

pod skrzydła po Odzie do radości.<br />

Dał zresztą szansę całej<br />

trójce, jedynie jeszcze Maciek<br />

Migas przygotowuje się<br />

do debiutu, Ania Kazejak zrobiła<br />

u niego Skrzydlate świnie,<br />

a mnie natychmiast po<br />

Odzie do radości zaproponował<br />

temat Powstania Warszawskiego.<br />

Jak wyglądała współpraca?<br />

Zdałem się na Michała w wielu<br />

kwestiach. Pamiętajmy, że on<br />

też jest reżyserem. Nawet zastąpił<br />

mnie przy kręceniu sceny<br />

na cmentarzu, gdy na jeden<br />

dzień zaniemogłem. Potrzebuję<br />

w pracy ludzi, którzy ocenią<br />

moje pomysły. Wielekroć<br />

się przekonałem, że to popłaca,<br />

że własne fiksacje dla dobra<br />

filmu trzeba niszczyć, jak<br />

w scenariuszowym przykazaniu<br />

„kill your darlings”. Jeżeli<br />

z kolei jest coś takiego, co wraca<br />

po raz tysięczny w snach,<br />

to trzeba za tym iść. Nie wiem,<br />

dlaczego pokazywać lecącą filiżankę<br />

w zwolnionym tempie<br />

i robić to w 3D, przecież to<br />

jest wydatek dodatkowych pięciu<br />

tysięcy dolarów. Wystarczy<br />

scenę zacząć od rzucenia filiżanki.<br />

Ale czułem, że sceny<br />

oniryczne, z pogranicza wizji,<br />

nierealistyczne, które ciągle do<br />

Miasto 44, reż. Jan Komasa<br />

mnie wracały, powinny takie<br />

być, i o nie walczyłem. Michał<br />

widział, że jestem w tym konsekwentny.<br />

Co do całej reszty<br />

– aktorów, strojów – wszystko<br />

z nim konsultowałem. To mi<br />

dawało poczucie pewności, że<br />

nie zabłądziłem w jakieś artystowskie<br />

rejony. Od połowy filmu<br />

jest dużo scen onirycznych,<br />

impresyjnych, operowych, które<br />

wiążą się z kosztami, bo takie<br />

ujęcie ustawia się cztery godziny<br />

zamiast jednej. Kamera<br />

nie może być zwykła, tylko na<br />

steadicamie, który daje tę jazdę<br />

w powietrzu. Takich decyzji<br />

były setki, a Michał umiał rozpoznać<br />

moją prawdziwą fiksację<br />

i wtedy w nią szedł. Mówił,<br />

że jak będę starszym twórcą, to<br />

nie pozwolę sobie na elementy<br />

popkulturowe. A ja to lubię.<br />

Mnie nie razi, że nagle kule zakręcają<br />

dookoła bohaterki podczas<br />

pocałunku, bo to w założeniu<br />

sięga do miksowania kiczu<br />

z marzeniem, pokazuje, że<br />

film to jest konwencja. To najpierw<br />

wyrywa widza z narracji,<br />

ale potem powoli do tego przyzwyczaja.<br />

I nadaje filmowi charakter.<br />

Przy końcu okazuje się,<br />

że nie mógłby być inny. Ten<br />

sposób opowiadania przepuszczony<br />

przez moją wrażliwość<br />

nie jest umizgiem do współczesnego<br />

widza, tylko moim czuciem<br />

kina.<br />

Przy Sali samobójców mówiłeś,<br />

że obawiałeś się, by samobójstwo<br />

nie okazało się<br />

atrakcyjne. Czego obawiałeś<br />

się w związku z tym filmem?<br />

Tego, że to duży film. A jak<br />

jest tak duży, to nie jest to kino<br />

autorskie. Taki film właściwie<br />

kręci się sam, bo wszyscy<br />

wiedzą lepiej od reżysera, jak<br />

powinno wyglądać kino o Powstaniu<br />

Warszawskim. Kiedy<br />

byłem początkującym reżyserem,<br />

przerażały mnie wszechobecne<br />

głosy, że nasze środowisko<br />

umiera. To był 2004<br />

rok, jeszcze przed powołaniem<br />

PISF i po klapie Quo vadis.<br />

Nikt nie chciał wtedy dawać<br />

pieniędzy na filmy, bo mówiło<br />

się, że internet wszystko rozkrada,<br />

a Polska jest za małym<br />

krajem na duże produkcje. Do<br />

końca nie wierzyłem, że Miasto<br />

44 powstanie, choć ufałem,<br />

iż Michał się tym zajmie.<br />

Wtedy postawiłem sobie taki<br />

cel, że jeżeli kiedykolwiek to<br />

się uda z tak młodym zespołem,<br />

któremu normalnie nie<br />

daje się takich pieniędzy, to<br />

my swoją postawą udowodnimy,<br />

że było warto. Może to jest<br />

naiwne, ale jako osoby z nikim<br />

niepowiązane czujemy, że<br />

otwieramy drogę dla innych<br />

filmowców, a nasz film przekona<br />

inwestorów, by dawali<br />

kasę ludziom z autorską wizją.<br />

Chciałbym, żeby Krzysiek<br />

Skonieczny czy Sławek Fabicki<br />

mogli zrobić swoje filmy,<br />

o których się mówi, że się<br />

ich zrobić nie da. Może dzięki<br />

temu filmowi uruchomią<br />

się środki i zaufanie – czasem<br />

warto zaryzykować większe<br />

pieniądze na duże projekty.<br />

Jan Komasa na planie Miasta 44<br />

Fot. Aleksandra Grochowska/Akson Studio<br />

40 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014


Polskie premiery: Małe stłuczki<br />

Polskie premiery: Małe stłuczki<br />

Fot. Barbara Kaniewska/Alter Ego Pictures<br />

Chłoniemy<br />

Małe stłuczki, reż. Aleksandra Gowin, Ireneusz Grzyb<br />

kino<br />

Z Aleksandrą Gowin<br />

i Ireneuszem Grzybem,<br />

reżyserami Małych<br />

stłuczek, rozmawia<br />

Urszula Lipińska<br />

Jesteście rzadkim w polskim<br />

kinie przykładem<br />

reżyserskiego duetu.<br />

Jak doszło do tego, że pracujecie<br />

razem?<br />

Ireneusz Grzyb: Zaprzyjaźniliśmy<br />

się już na studiach. Omawiając<br />

nawzajem swoje projekty<br />

odkryliśmy, że podobnie<br />

myślimy. Potem przygotowaliśmy<br />

wspólnie jakieś ćwiczenie<br />

i właściwie naturalne dla<br />

nas się stało, że kolejne rzeczy<br />

chcieliśmy robić razem.<br />

Mówi się o was jako o twórcach<br />

filmów niezależnych.<br />

Co to właściwie znaczy?<br />

Gdzie wy sami odnajdujecie<br />

się na mapie polskiego kina?<br />

I.G.: Nie wiem, gdzie umiejscawiamy<br />

się w świecie polskiego<br />

kina i czy stawiamy się<br />

wobec niego na pozycji twórców<br />

niezależnych. Na pewno<br />

mamy własny sposób myślenia<br />

i opowiadania historii. Jeśli<br />

więc gdzieś miałbym upatrywać<br />

naszej niezależności,<br />

to byłaby to niezależność myśli.<br />

Zależność finansowa jest<br />

dla nas mniej ważna, bo zasadniczo<br />

nie mamy nic przeciwko<br />

niej. Jeżeli tylko moglibyśmy<br />

zrobić film za duże pieniądze,<br />

bardzo chętnie staniemy się w<br />

ten sposób od kogoś „zależni”.<br />

Oczywiście, pod warunkiem,<br />

że ten ktoś nie będzie nam<br />

mówił, co mamy z tymi pieniędzmi<br />

zrobić.<br />

Aleksandra Gowin: Jeśli chodzi<br />

o przynależność naszych<br />

filmów do polskiego kina, na-<br />

wet kiedy robi się jakąś drobną<br />

rzecz, trafia się do tego samego<br />

kosza, w którym znajdują<br />

się już duże filmy.<br />

I.G.: Każdy obraz powinien<br />

mieć swój język, a większość<br />

polskich filmów raczej go nie<br />

ma. To nie znaczy, że krytykuję<br />

polskie kino. Po prostu, cenię<br />

wyjątki starające się szukać<br />

języka.<br />

A.G.: Tworzymy osobne filmy.<br />

Nie wypisujemy się z żadnego<br />

nurtu, ale też w żaden nie<br />

chcemy się wpisywać.<br />

Co jest dla was punktem zaczepienia<br />

w sztuce?<br />

A.G.: Myślę, że kino w ogóle.<br />

Nie utożsamiamy się z konkretnym<br />

nurtem czy twórcą.<br />

Nie znaczy to jednak, że<br />

nie jesteśmy widzami. Wydaje<br />

mi się, że wszyscy filmowcy<br />

najpierw są kinomanami.<br />

Chętnie oglądamy filmy, lubimy<br />

wielu reżyserów, ale niekoniecznie<br />

chcemy tworzyć tak<br />

jak oni. Chłoniemy kino. Język<br />

naszych filmów i sposób<br />

ich tworzenia jest przesiąknięty<br />

tym, co lubimy. Dosyć ciężko<br />

byłoby jednak sprecyzować,<br />

co to dokładnie jest.<br />

Wspomnieliście, że polskie<br />

kino nie ma własnego języka?<br />

Co według was jest przyczyną<br />

tego stanu?<br />

A.G.: Myślę, że nie do końca<br />

potrafimy ocenić, czy polskie<br />

kino ma swój język, bo jesteśmy<br />

stąd, nie umiemy na nie<br />

spojrzeć z dystansu. Być może<br />

ono nie szuka własnej formy<br />

z powodu braku okoliczności<br />

ku temu. Naśladownictwo jest<br />

procesem naturalnym. Zamiast<br />

szukać własnego głosu, wszyscy<br />

chcą najpierw nadążyć za<br />

tym, co się dzieje dookoła.<br />

I.G.: Jako kraj mamy za sobą<br />

trzydzieści lat, które były interesujące<br />

politycznie, społecznie,<br />

kulturowo, ale dopiero<br />

dojrzewają twórcy potrafiący o<br />

tym w oryginalny sposób opowiedzieć.<br />

Na szczęście już się<br />

tacy pojawiają i jest ich coraz<br />

więcej, ale myślę, że nasza kultura<br />

dopiero – na nowo – zaczyna<br />

wykształcać swój język.<br />

Duże znaczenie w waszych<br />

filmach ma strona estetyczna,<br />

wygląd filmowanego<br />

świata. W jaki sposób go<br />

kreujecie?<br />

I.G.: Prawdę powiedziawszy,<br />

u nas najpierw pojawia się forma<br />

– w postaci bohaterów,<br />

scen i poszczególnych zdarzeń,<br />

a dopiero później staramy<br />

się sprawdzić czy to<br />

wszystko razem niesie ze sobą<br />

jakąś historię.<br />

A.G.: Dla nas wszystko razem<br />

się uzupełnia. Pojawia się pomysł<br />

na bohatera, którego<br />

wyobrażamy sobie w jakiejś<br />

scenie i od razu widzimy jak<br />

on ma wyglądać, w jakiej przestrzeni<br />

powinien się znaleźć.<br />

Jak dużą rolę mają w tym<br />

procesie wasi współpracownicy:<br />

kostiumograf, operator<br />

czy scenograf?<br />

I.G.: Dla nas pierwszą poważną<br />

decyzją reżyserską jest dobranie<br />

do współpracy kogoś z<br />

podobną wizją filmu. To musi<br />

być ktoś, kto przypomina swoją<br />

energią naszą energię. Tak<br />

naprawdę, bardzo dużo bierzemy<br />

od innych ludzi, ale zawsze<br />

starannie ich wybieramy. Szukamy<br />

osób, których estetyka<br />

się nam podoba.<br />

A.G.: Zwykle, kiedy pokazujemy<br />

scenariusz ludziom, którzy<br />

mają z nami pracować, od razu<br />

widzimy czy oni czują materiał<br />

i czy się z nimi dogadamy.<br />

I.G.: Przy Małych stłuczkach<br />

znajdowaliśmy w rzeczywistości<br />

coś, co odpowiadało mniej<br />

lub bardziej naszym wyobrażeniom.<br />

Nasza scenografka Dorota<br />

Borkowska wraz z Kasią<br />

Gołaszewską, jej asystentką,<br />

musiały się do tych wyobrażeń<br />

dostosować. Często zderzały<br />

się jednak z rzeczywistością.<br />

Przykładowo, w jednej scenie<br />

wymyśliliśmy sobie mieszkanie<br />

ze strasznie długimi korytarzami<br />

i dużą ilością pokoi<br />

zawalonych najróżniejszymi<br />

rzeczami. Po czym okazało<br />

się, że jedyne mieszkanie z odpowiednim<br />

klimatem ma dwa<br />

ciasne pokoje i nie ma żadnego<br />

korytarza. Praca Kasi i Doroty<br />

polegała więc na tym, żeby<br />

w zupełnie innym pomieszczeniu<br />

wykreować nastrój, którego<br />

oczekiwaliśmy.<br />

A.G.: Bywało więc tak, że wizja<br />

odwrotna do naszych wyobrażeń<br />

działała. Często jest tak, że<br />

my chcemy na przykład, żeby<br />

coś wydawało się smutne oraz<br />

samotne i wydaje nam się, że<br />

najlepiej odda to pomieszczenie<br />

z białymi ścianami i kozetką,<br />

a Dorota pokazuje nam, że<br />

ten efekt możemy osiągnąć,<br />

pokazując pokój, w którym jest<br />

mnóstwo gratów.<br />

I.G.: Z kolei moja wizja kostiumów<br />

kończyła się na czerni i bieli.<br />

Dopiero Ilona Urbańska-Grzyb,<br />

nasza kostiumografka, wydobyła<br />

wszystkie potrzebne kolory, bazując<br />

na wizji ze scenariusza.<br />

Nie kusiło was zaproszenie<br />

do współpracy kogoś z „innego<br />

świata”, by zobaczyć swój<br />

materiał w nowym świetle?<br />

I.G.: Nawet jeśli gromadzimy<br />

wokół siebie ludzi z „naszego<br />

świata”, to ilość niespodzianek,<br />

która spotyka nas na planie,<br />

okazuje się niezliczona.<br />

Ireneusz Grzyb i Aleksandra Gowin<br />

Czy budżety, którymi dysponujecie,<br />

to coś, co was ogranicza<br />

czy raczej wzbudza waszą<br />

kreatywność?<br />

A.G.: Raczej ogranicza. Myślę,<br />

że u nas samych, jak i u naszej<br />

ekipy, kreatywność uruchamia<br />

się niezależnie od ilości<br />

posiadanych pieniędzy,<br />

ale im jest ich więcej, tym lepiej.<br />

Wspominam pracę nad<br />

Drucikami jako wspaniałe<br />

przeżycie, a robiliśmy ten film<br />

bez żadnych pieniędzy. Było<br />

naprawdę ciężko. Pieniądze<br />

otworzyłyby nam nowe możliwości.<br />

Dlaczego wasi bohaterowie<br />

tworzą sobie własny świat?<br />

A.G.: Oni pragną po prostu<br />

być szczęśliwi i wolni. Pewnych<br />

rzeczy nie chcą robić, ale<br />

ich otoczenie narzuca im jakieś<br />

modele zachowań, konwenanse.<br />

Dlatego się od niego<br />

oddalają, nie chcą się w to<br />

włączać.<br />

I.G.: Chcieliśmy sportretować<br />

kilka osób, które mają<br />

pragnienie, by nie iść z prądem,<br />

nie ulegać najróżniejszym<br />

presjom wywieranym<br />

przez społeczeństwo, rodzinę,<br />

kulturę. Tak naprawdę to<br />

film o ludziach, którzy nas<br />

otaczają. To nie są portrety<br />

naszych konkretnych przyjaciół,<br />

ale osób, które znamy,<br />

które mają podobne problemy<br />

i dylematy, stają przed<br />

wyborami takimi samymi,<br />

jak bohaterowie Małych stłuczek.<br />

Fot. Kuźnia Zdjęć/Młodzi i Film<br />

42 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

43


Polskie premiery: Efekt domina<br />

Polskie premiery: Efekt domina<br />

Fot. Spectator<br />

Z Elwirą Niewierą<br />

i Piotrem Rosołowskim,<br />

twórcami filmu Efekt domina,<br />

rozmawia Kuba Armata<br />

Dramat<br />

Efekt domina, reż. Elwira Niewiera, Piotr Rosołowski<br />

w krzywym zwierciadle<br />

Historia, którą opowiadacie<br />

w Efekcie domina,<br />

jest z jednej strony<br />

uniwersalna, ale z drugiej<br />

dość nietypowa. Rozgrywa<br />

się w Abchazji, miejscu z naszej<br />

perspektywy raczej nieznanym.<br />

Elwira Niewiera: Zaczęło się<br />

od Ryszarda Kapuścińskiego<br />

i jego reportaży z książki „Imperium”.<br />

Opisuje Abchazję<br />

sprzed 20 lat, zaraz po upadku<br />

Związku Radzieckiego, gdy<br />

trwała tam wojna domowa. To<br />

według niego miejsce cudowne,<br />

ale zarazem przeklęte. Zaciekawiło<br />

nas to i pod koniec<br />

2011 roku postanowiliśmy tam<br />

pojechać, nie mając jeszcze<br />

pomysłu na film. Trafiliśmy na<br />

przygotowania do mistrzostw<br />

świata w domino. Widzieliśmy<br />

ludzi, którzy z tym wydarzeniem<br />

wiązali ogromne nadzieje.<br />

To była pierwsza międzynarodowa<br />

impreza, którą mogli<br />

zorganizować jako suwerenny<br />

kraj i liczyli na to, że dzięki<br />

niej może w końcu uznana zostanie<br />

ich niepodległość.<br />

Piotr Rosołowski: Większość<br />

mieszkańców Abchazji ma<br />

sentyment do lat 70., 80., kiedy<br />

miejsce to uchodziło za Saint -<br />

-Tropez Związku Radzieckiego.<br />

Przyjeżdżali tu ludzie z całego<br />

bloku wschodniego, Stalin<br />

miał trzy wille. Mieszkańcy<br />

ciągle odczuwają sentyment<br />

i nawet niewielkie – z perspektywy<br />

innego kraju – wydarzenie,<br />

jakim były mistrzostwa<br />

świata w domino, obudziło<br />

wspomnienia.<br />

E.N.: Dzięki mistrzostwom poznaliśmy<br />

Rafaela, który był<br />

ministrem sportu w Abchazji.<br />

Nie wierzyliśmy jednak,<br />

że w pojedynkę może „pociągnąć”<br />

cały film. Po mistrzostwach<br />

poznaliśmy Nataszę,<br />

która właśnie przeprowadziła<br />

się do niego, do Abchazji. Dopiero<br />

w połączeniu z Nataszą<br />

dostrzegliśmy, jak interesująca<br />

i emocjonalna opowieść<br />

w nich tkwi, i od razu zdecydowaliśmy,<br />

że oboje będą naszymi<br />

bohaterami. Fascynowało<br />

nas, że zdecydowali się<br />

na wspólne życie pomimo problemów<br />

i przeciwności losu.<br />

W tym momencie doszliśmy<br />

do wniosku, że wszystko, co do<br />

tej pory nakręciliśmy, możemy<br />

wyrzucić do kosza. W końcu<br />

mieliśmy poczucie, że znaleźliśmy<br />

naszych bohaterów,<br />

a w tle ich uczucia stoi osobliwy<br />

polityczny kontekst.<br />

Abchazja bardziej was zachwyciła<br />

czy przeraziła?<br />

Przedstawiacie dość niejednoznaczny<br />

obraz miejsca,<br />

które cały czas poszukuje<br />

swojej tożsamości.<br />

E.N.: To dość smutne miejsce,<br />

takie, w którym ciężko o jakieś<br />

rozwiązanie. Brakuje perspektyw,<br />

dlatego też ludzie tak bardzo<br />

żyją przeszłością. Teraźniejszość<br />

pozostaje w zawiesze-<br />

niu. Gdy spędzisz tam trochę<br />

czasu, oczywiście jesteś w stanie<br />

zaadaptować się do tych<br />

warunków, ale na dłuższą metę<br />

pokutuje przekonanie, że wojna,<br />

nawet jeśli się skończyła, to<br />

w pewnym sensie trwa dalej.<br />

Trwa w ludziach, pozostawia<br />

złe doświadczenia, traumy.<br />

Daje się wyczuć, że to miejsce,<br />

które jest jedną wielką<br />

niewiadomą.<br />

P.R.: Szczególnie czują to tacy<br />

ludzie jak Natasza, która<br />

przyjechała do Abchazji z Rosji.<br />

Kraju rozwiniętego, który<br />

ma konkretne plany na przyszłość.<br />

Największe obiekcje<br />

miała jako matka. Zastanawiała<br />

się, jaką przyszłość będzie<br />

miało jej dziecko. Dlatego<br />

też nie chciała w ogóle rodzić<br />

w Abchazji.<br />

Dużo czasu tam spędziliście?<br />

E.N.: Od 2011 roku byliśmy<br />

tam siedem razy. Zazwyczaj<br />

spędzaliśmy w Abchazji po 3-4<br />

tygodnie. Ostatnie zdjęcia kręciliśmy<br />

latem ubiegłego roku.<br />

Trudno było przekonać do<br />

siebie bohaterów? To chyba<br />

dość hermetyczne i zamknięte<br />

społeczeństwo.<br />

E.N.: Największym wyzwaniem<br />

było dla nas to, by pokazać ich<br />

relację z bliskiej, intymnej perspektywy.<br />

Natasza jest osobą,<br />

która zawsze mówi to, co myśli,<br />

choć często nie jest to na<br />

miejscu. Rafael z kolei jest bardzo<br />

zamknięty i zdobywanie<br />

jego zaufania trwało dłużej.<br />

Może dlatego, iż zdawał sobie<br />

sprawę z pełnionej funkcji i tego,<br />

że reprezentuje swój kraj.<br />

W pewnym momencie jednak<br />

bardzo się otworzył. Może nawet<br />

za bardzo jak na Abchaza.<br />

Tak naprawdę nie kręciliśmy<br />

z nimi wiele materiału. Staraliśmy<br />

się po prostu być.<br />

A co z kamerą?<br />

P.R.: Kamera była trochę przy<br />

okazji. Spędzaliśmy z nimi<br />

czas, dzięki czemu nawiązaliśmy<br />

świetny kontakt. Co jakiś<br />

czas wyciągaliśmy kamerę<br />

i coś filmowaliśmy. To w ogóle<br />

był taki film trochę przy okazji.<br />

Nie atakowaliśmy ich z kamerą.<br />

Byliśmy świadkami głębokiego<br />

kryzysu w ich związku.<br />

Mieliśmy poczucie, że powinniśmy<br />

to jakoś zapisać, ale<br />

w taki sposób, żeby nie zniszczyć<br />

tej wyjątkowej relacji.<br />

Nie mieliście obawy, że ingerujecie<br />

w ich życie i może to<br />

pójść w złą stronę?<br />

E.N.: Z Rafaelem i Nataszą nakręciliśmy<br />

tak mało scen, że<br />

poza tym, co znalazło się w filmie,<br />

została nam tylko jedna.<br />

Był nawet moment, że oni sami<br />

trochę się martwili, że nie kręcimy.<br />

Zawsze byliśmy spokojni<br />

w takiej sytuacji. Szybko zrozumieliśmy,<br />

że narasta pewien<br />

konflikt między nimi, i automatycznie<br />

staliśmy się jego świadkami.<br />

Nie była to dla nas łatwa<br />

sytuacja. Od początku naszej<br />

znajomości staraliśmy się<br />

ich wspierać emocjonalnie, bo<br />

oboje często tego potrzebowali.<br />

Ten film niejako wymógł na<br />

nas, abyśmy stali się częścią<br />

rzeczywistości bohaterów.<br />

Czyli to od początku do końca<br />

dokument obserwacyjny?<br />

Nie prowokowaliście żadnych<br />

sytuacji?<br />

P.R.: Kiedyś pokazaliśmy im<br />

nasz wcześniejszy film i rozmowa<br />

o filmie przerodziła się<br />

w bardzo emocjonalną kłótnię<br />

między nimi. Myślę, że ważne<br />

było to, że nie byliśmy z Abchazji<br />

ani z Rosji. Traktowali<br />

nas jako kogoś z zewnątrz,<br />

ale ponieważ obydwoje mówimy<br />

po rosyjsku, mieliśmy z nimi<br />

bezpośredni kontakt. Na<br />

poziomie werbalnym ich rozumieliśmy,<br />

ale jednocześnie<br />

nie reprezentowaliśmy żadnej<br />

z tych kultur. To był atut, bo<br />

w niektórych sytuacjach liczyli,<br />

że możemy osądzić pewne<br />

spory i wskazać, kto ma rację.<br />

Chwilami byliśmy ich audytorium,<br />

choć nigdy nie zostało<br />

to powiedziane wprost.<br />

Co was w nich najbardziej<br />

zaskoczyło?<br />

P.R.: Natasza i Rafael to bardzo<br />

różne osoby, z zupełnie<br />

odmienną przeszłością. Także<br />

na poziomie kulturowym reprezentują<br />

zupełnie inne stanowiska.<br />

Z drugiej strony są<br />

parą, mają dziecko, żyją razem<br />

i świetnie dopełniają się<br />

na płaszczyźnie emocjonalnej.<br />

Kultura kaukaska ma charakter<br />

patriarchalny, mężczyzna<br />

decyduje o wszystkim. Natasza<br />

w ogóle tego nie uznawała.<br />

Wychowała się w Rosji,<br />

gdzie Kaukaz traktuje się jako<br />

miejsce drugiej kategorii. Już<br />

pierwsze spotkanie z nimi pokazało,<br />

jak dużo tam się dzieje,<br />

jaka to skomplikowana relacja.<br />

Na płaszczyźnie fabularnej<br />

wasz film jest wieloznaczny.<br />

Trudno w nim wyodrębnić<br />

jeden temat.<br />

E.N.: To wzięło się też z języka,<br />

którym operujemy. Chcieliśmy<br />

wszystko opowiedzieć<br />

przez bohaterów, niczego specjalnie<br />

nie tłumacząc. Znając<br />

dobrze tę problematykę miejsca,<br />

relacje, zależności pomiędzy<br />

Rosją a Abchazją, wiedzieliśmy,<br />

że chcemy się o to<br />

wszystko otrzeć, ale bez wchodzenia<br />

w „wielką” politykę, nazwiska<br />

i historię.<br />

Nawiązując do tego, dramat<br />

miesza się tu z absurdem<br />

i komizmem.<br />

Elwira Niewiera i Piotr Rosołowski<br />

P.R.: Jadąc do Abchazji, zdawaliśmy<br />

sobie sprawę, że ta<br />

mieszanka nastrojów to coś,<br />

co nas pociąga. Początkowo na<br />

każdym kroku napotykaliśmy<br />

na różnego rodzaju paradoksalne<br />

sytuacje. Jednocześnie<br />

zdawaliśmy sobie sprawę z tego,<br />

jak łatwo można ośmieszyć<br />

ten kraj i ludzi w nim żyjących.<br />

Dlatego zdecydowaliśmy się<br />

spojrzeć głębiej i wydobyć tragedię,<br />

z jaką mierzą się zwykli<br />

ludzie.<br />

Wasz film, zupełnie nieintencjonalnie,<br />

zyskuje dzisiaj kolejny<br />

poziom w kontekście<br />

tego, co się dzieje na Ukrainie.<br />

E.N.: Niestety, przypomina<br />

to w dużym stopniu powtórkę<br />

z tamtych wydarzeń. To,<br />

co dzieje się na wschodzie<br />

Ukrainy, działo się 20 lat temu<br />

w Abchazji. Oczywiście<br />

każdy konflikt jest trochę inny.<br />

W Abchazji poczucie świadomości<br />

narodowej było dużo<br />

silniejsze niż na wschodzie<br />

Ukrainy. W obu przypadkach<br />

podobna jest natomiast<br />

rola Rosji, która odzwierciedla<br />

starą rzymską zasadę: „dziel<br />

i rządź”. Trzeba najpierw skłócić<br />

sąsiadów, a potem stosunkowo<br />

łatwo można przejąć nad<br />

nimi kontrolę.<br />

Fot. Marcin Warszawski/SFP<br />

44 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

45


W produkcji<br />

Festiwale zagraniczne: Rzym – Isola del Cinema<br />

Fot. Marcin Makowski/Jacek Bromski Produkcja Filmowa<br />

Pełnometrażowe<br />

filmy fabularne<br />

Anatomia zła<br />

etap produkcji: montaż<br />

reżyseria: Jacek Bromski<br />

scenariusz: Jacek Bromski<br />

zdjęcia: Michał Englert<br />

muzyka: Ludek Drizhal<br />

scenografia: Grzegorz Piątkowski<br />

montaż: Krzysztof Szpetmański<br />

dźwięk: Jan Freda<br />

wykonawcy: Krzysztof Stroiński, Marcin Kowalczyk,<br />

Andrzej Seweryn, Piotr Głowacki, Krzysztof<br />

Czeczot, Michalina Olszańska, Ewa Kolasińska,<br />

Katarzyna Kwiatkowska, Łukasz Simlat, Anna<br />

Dereszowska, Marcin Perchuć, Spencer Gibb<br />

producent: Jacek Bromski<br />

produkcja: Jacek Bromski Produkcja Filmowa<br />

dystrybucja: Kino Świat<br />

czas projekcji: ok. 120 min<br />

planowane zakończenie produkcji: marzec 2015<br />

premiera: 2015<br />

Akcja rozgrywa się we współczesnej<br />

Polsce, gdzie konflikt rodzi się na styku<br />

wpływów biznesu, polityki i służb specjalnych.<br />

Bohater uwikłany w mroczną<br />

przeszłość otrzymuje wyzwanie, które<br />

staje się dla niego szansą na lepsze<br />

życie. Buduje misterny plan, w myśl fałszywej<br />

dewizy, że mniejsze zło zapobiega<br />

większemu. Film, posługując się formułą<br />

politycznego thrillera, obnaża relatywizm<br />

moralny i degrengoladę społeczną,<br />

gdzie na każdym szczeblu kłamstwo,<br />

zdrada i cynizm okazują się jedynym<br />

punktem odniesienia. To konsekwentnie<br />

demaskowany świat bez zasad,<br />

gdzie żaden dobry odruch nie popłaca…<br />

Fot. Robert Pałka/WFDiF/Next Film<br />

Karbala<br />

etap produkcji: zdjęcia<br />

reżyseria: Krzysztof Łukaszewicz<br />

scenariusz: Krzysztof Łukaszewicz<br />

zdjęcia: Arek Tomiak P.S.C.<br />

scenografia: Marek Warszewski<br />

montaż: Michał Czarnecki<br />

dźwięk: Wojciech Ślusarz<br />

wykonawcy: Bartłomiej Topa, Antoni Królikowski,<br />

Tomasz Schuchardt, Hristo Shopov, Atheer Adel,<br />

Leszek Lichota, Mikołaj Roznerski, Michał Żurawski,<br />

Piotr Żurawski, Piotr Głowacki, Łukasz Simlat<br />

producent: Włodzimierz Niderhaus<br />

produkcja: Wytwórnia Filmów Dokumentalnych<br />

i Fabularnych<br />

dystrybucja: Next Film<br />

czas projekcji: ok. 100 min<br />

planowane zakończenie produkcji: czerwiec 2015<br />

premiera: III/IV kwartał 2015<br />

To były cztery dni piekła… Irackie miasto<br />

Karbala. 2004 rok, środek wojny w Zatoce<br />

Perskiej. Zaczyna się ważne muzułmańskie<br />

święto Aszura. Bojówki Al-<br />

-Kaidy i As-Sadry atakują miejscowy ratusz<br />

City Hall – siedzibę lokalnych władz<br />

i policji, w którym przetrzymywani są też<br />

aresztowani terroryści. Ich kolejne wściekłe<br />

ataki odpiera osiemdziesięciu polskich<br />

i bułgarskich żołnierzy, którzy mają<br />

zapasy jedzenia oraz broni jedynie na<br />

24 godziny walki. Tracą kontakt z bazą,<br />

nie wiadomo, kiedy dotrze wsparcie. Wystrzeliwszy<br />

niemal całą amunicję, na racjach<br />

głodowych, zabijają ponad stu napastników,<br />

nie tracąc ani jednego żołnierza.<br />

Wygrywają największą polską bitwę<br />

od czasów II wojny światowej. Dramat<br />

wojenny oparty na prawdziwej historii.<br />

Fot. Robert Jaworski/Skopia Film<br />

11 minut (tytuł roboczy)<br />

koprodukcja polsko-irlandzka<br />

etap produkcji: zdjęcia<br />

reżyseria: Jerzy Skolimowski<br />

scenariusz: Jerzy Skolimowski<br />

zdjęcia: Mikołaj Łebkowski<br />

scenografia: Joanna Kaczyńska, Wojciech Żogała<br />

montaż: Agnieszka Glińska<br />

dźwięk: Radosław Ochnio<br />

wykonawcy: Andrzej Chyra, Wojciech Mecwaldowski,<br />

Dawid Ogrodnik, Jan Nowicki, Agata Buzek,<br />

Beata Tyszkiewicz, Piotr Głowacki, Paulina Chapko,<br />

Łukasz Sikora<br />

producent: Ewa Piaskowska, Jerzy Skolimowski<br />

produkcja: Skopia Film Sp. z o.o.<br />

czas projekcji: ok. 95 min<br />

planowane zakończenie produkcji: wiosna 2015<br />

premiera: IV kwartał 2015<br />

Te same 11 minut z życia różnych postaci,<br />

przedstawione w ośmiu paralelnych<br />

wątkach dramaturgicznych. Przed upływem<br />

ostatniej sekundy jedenastej minuty<br />

ich losy połączy wydarzenie, które definitywnie<br />

zaważy na ich życiu…<br />

Polskie<br />

Łukasz<br />

Maciejewski<br />

wielkie piękno<br />

Trudno wyobrazić sobie piękniejsze miejsce<br />

na pokazy filmowe. Oddzielona dwoma<br />

mostami – Fabrycjusza oraz Ponte Cestio<br />

– Wyspa Tyberyjska, usytuowana jest<br />

w samym centrum Rzymu.<br />

W<br />

ciągu roku można tutaj<br />

podziwiać architektoniczne<br />

perełki:<br />

czynny szpital ojców bonifratrów,<br />

kościółek świętego Jana<br />

Kalibity oraz wspaniałą bazylikę<br />

świętego Bartłomieja z relikwiami<br />

męczenników, m.in.<br />

świętego Wojciecha. W okresie<br />

wakacyjnym (od końca czerwca<br />

do połowy września) nieco<br />

uśpione miejsce tętni życiem<br />

towarzyskim i filmowym. Od<br />

dwudziestu lat na Isola del Cinema<br />

pokazywane są filmy, prezentowane<br />

retrospektywy i pokazy<br />

specjalne, a obok imprez<br />

stricte filmowych na uczestników<br />

festiwalu czekają koncerty,<br />

pokazy multimedialne oraz kulinarna<br />

oferta kilkudziesięciu<br />

usytuowanych obok siebie kafejek,<br />

kawiarni i restauracji. Filmowe<br />

życie nad Tybrem zaczyna<br />

się codziennie późnym wieczorem,<br />

a kończy o świcie.<br />

Od czterech lat, dzięki zaangażowaniu<br />

dwojga osób, cenionej<br />

we Włoszech aktorki,<br />

a także tłumaczki i producenta<br />

– Zuzanny Paluch oraz wybitnego<br />

kompozytora i wiolon-<br />

czelisty – Marcina Krzyżanowskiego,<br />

przy wsparciu Instytutu<br />

Polskiego w Rzymie oraz<br />

pomocy finansowej PISF, nad<br />

Tybrem pokazywane są również<br />

polskie tytuły. Tegoroczna<br />

edycja Dalla Polonia miała<br />

wyjątkowo bogaty charakter.<br />

Tradycyjnie najistotniejszym<br />

elementem naszych prezentacji<br />

na Isola del Cinema<br />

była prezentacja nowego polskiego<br />

kina, tytułów niepokazywanych<br />

dotąd we Włoszech.<br />

Pomiędzy pokazami włoskich<br />

klasyków: Ewangelii według<br />

świętego Mateusza Piera<br />

Paola Pasoliniego, nowości<br />

i przebojów kinowych (Wielkie<br />

piękno Paola Sorrentino, Kapitał<br />

ludzki Paola Virziego),<br />

oraz nowych produkcji Spike’a<br />

Jonze, Woody’ego Allena<br />

czy Miki Kaurismakiego, przez<br />

kilka dni na Isola del Cinema<br />

rozbrzmiewał język polski.<br />

Duże uznanie widzów zdobyła<br />

polsko-izraelska koprodukcja<br />

Moja Australia Ami<br />

Drozda prezentowana w kinie<br />

plenerowym przez producenta<br />

filmu Dariusza Jabłońskiego.<br />

Długo w nocy trwało spotkanie<br />

włoskiej publiczności<br />

z Maciejem Pieprzycą po projekcji,<br />

owacyjnie przyjętego,<br />

Chce się żyć.<br />

„Dlaczego tak wspaniałe<br />

filmy nie powstają we Włoszech?”<br />

– dopytywał dziennikarz<br />

„La Repubblica”. „Dziękujemy<br />

za dwie godziny humanistycznego<br />

wzruszenia” – mówił<br />

młody włoski aktor filmowy<br />

Umberto Callado.<br />

W dwóch miejscach: Schermo<br />

Tenere oraz w promującym<br />

kino artystyczne Cine Labie<br />

rozbrzmiewał polski jazz.<br />

Włoscy melomani mogli oglądać<br />

fragmenty gali łódzkiego<br />

festiwalu Grand Prix Jazz Melomani.<br />

W cyklu „25 lat wolności!”,<br />

przygotowanym przez<br />

Jerzego Kapuścińskiego, dyrektora<br />

Programu II TVP, pokazano<br />

Zdjęcia z krzyża Pawła<br />

Sali (reżyser był obecny na festiwalu),<br />

a także Mięso Piotra<br />

Szulkina, Dziennik z podróży<br />

Piotra Stasika czy Campo di<br />

Fiori Michała Nekanda-Trepki.<br />

Swoją włoską premierę na<br />

Dalla Polonia miał także fabularyzowany<br />

dokument Aurelii<br />

Sobczak i Ewy Pytki Siewba,<br />

opowiadający o początkach ruchu<br />

ludowego w Polsce. Wydarzeniem<br />

artystycznym dużej<br />

rangi, odnotowanym przez<br />

włoskie media, był interdyscyplinarny<br />

pokaz performance’u<br />

– „Fotoplastikon” zrealizowany<br />

na podstawie partytury<br />

graficznej Bogusława Schaeffera<br />

„Free From 1” w reżyserii<br />

Roberta Balińskiego. Znakomici<br />

muzycy: Piotr Żyła,<br />

Paulina Owczarek oraz Marcin<br />

Krzyżanowski w ciekawie<br />

zakomponowanej przestrzeni<br />

towarzyszyli beckettowskim<br />

zmaganiom z tożsamością<br />

w wykonaniu wybitnej artystki<br />

pantomimy, Eweliny Ciszewskiej.<br />

Lipcowy Rzym rozbrzmiewał<br />

naszym kinem, jazzem,<br />

kulturą, to było prawdziwe<br />

„polskie wielkie piękno”.<br />

Fot. Łukasz Maciejewski<br />

46 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

47


Festiwale zagraniczne: Fiuggi<br />

Chce się żyć<br />

Festiwale zagraniczne: Rimini<br />

Animacja<br />

podbija Włochy<br />

Łukasz Maciejewski<br />

w mieście Felliniego Klaudyna Bajkowska<br />

Fot. Fiuggi Family Festival<br />

Jednym z najbardziej uhonorowanych bohaterów<br />

7. edycji Międzynarodowego Festiwalu<br />

Filmów Familijnych w Fiuggi (Fiuggi<br />

Family Festival ) był Maciej Pieprzyca. Jego<br />

Chce się żyć, które miało w Fiuggi włoską<br />

premierę, otrzymało nagrodę specjalną<br />

festiwalu, o filmie mówiło się dużo i w<br />

samych superlatywach.<br />

Fiuggi jest znanym włoskim<br />

kurortem słynącym<br />

z wód termalnych. Przepiękna<br />

miejscowość usytuowana<br />

wysoko w górach ma ambicje<br />

centrum kulturalnego regionu<br />

Lacjum. Fiuggi Family<br />

Festival to jedno z głównych<br />

artystycznych wydarzeń kalendarza<br />

kulturalnego tych okolic.<br />

Centrum festiwalowym jest<br />

wspaniały budynek Teatro delle<br />

Fonti oraz sąsiadująca z nim<br />

bryła Grand Hotelu, dookoła<br />

kwitnie zaś średniowiecze:<br />

zbudowane z kamienia budynki<br />

pamiętające XIII lub XIV<br />

stulecie, ukwiecone uliczki,<br />

tak wąskie i strome, że trzeba<br />

naprawdę uważać, żeby podziwiając<br />

krajobrazy, nie skręcić<br />

cie ulubionych bohaterów. Nawet<br />

ci, dla których fantastyka<br />

kończy się na Juliuszu Verne,<br />

mają tu swoje miejsce – nurt<br />

steampunk nawiązujący do rewolucji<br />

technicznej epoki wiktoriańskiej.<br />

Festiwal trwa miesiąc,<br />

a przez resztę roku w szkołach<br />

podstawowych w Rimini<br />

odbywają się warsztaty rysunku.<br />

Wydawany jest także<br />

miesięcznik o animacji i kona)<br />

oraz liczne warsztaty i spotkania<br />

z twórcami.<br />

Były także polonica. Kilka<br />

lat temu we Fiuggi pokazywano<br />

Magiczne drzewo Andrzeja<br />

Maleszki, w tym roku jednym<br />

z najbardziej obleganych gości<br />

festiwalu był Maciej Pieprzyca,<br />

odbierający nagrodę specjalną<br />

za Chce się żyć. Szczelnie<br />

wypełniona sala Teatro delle<br />

Fonti wielominutową owacją<br />

na stojąco nagrodziła skromny<br />

polski film o przełamywaniu<br />

obcości oraz nadziei na lepsze<br />

jutro. „Pana film daje nam<br />

wszystkim siłę, daje nadzieję”<br />

– mówili widzowie. Temperamentny<br />

dwunastolatek podczas<br />

spotkania z Pieprzycą nie<br />

wytrzymał i nieoczekiwanie<br />

wskoczył na scenę, żeby osobiście<br />

ucałować reżysera.<br />

„Odbyłem dziesiątki spotkań<br />

z publicznością po tym<br />

.org<br />

Maciej Pieprzyca odbiera nagrodę specjalną za Chce się żyć<br />

19-26 luglio 2014<br />

filmie, wszystkie przebiegały<br />

w miłej atmosferze, ale rozmowa<br />

z publicznością i nagroda<br />

we Fiuggi należały do najprzyjemniejszych”<br />

– powiedział reżyser.<br />

Warto dodać, że film<br />

Pieprzycy ma w Italii międzynarodowego<br />

agenta sprzedaży,<br />

wkrótce film trafi także do regularnej<br />

dystrybucji kinowej.<br />

Włoska przygoda Chce się żyć<br />

dopiero się zaczyna.<br />

Fot. Fiuggi Family Festival<br />

W położonym nad Adriatykiem Rimini odbywa<br />

się corocznie festiwal animacji i komiksu – Cartoon<br />

Club. W tym roku obchodził swoje trzydziestolecie.<br />

To, co w 1984 roku było pojedynczymi<br />

projekcjami na zabytkowym targu rybnym, dziś<br />

jest ogromnym, trwającym cały miesiąc festiwalem,<br />

obejmującym wystawy, konkursy oraz targi.<br />

Polska animacja od blisko<br />

dziesięciu lat jest<br />

ważnym elementem festiwalowego<br />

programu. Przez<br />

ten czas wyświetlono w Rimini<br />

przeszło 80 rodzimych produkcji.<br />

Ponadto, co roku gośćmi<br />

festiwalu są polscy twórcy.<br />

Pokazywali tu swoje filmy<br />

i spotykali się z włoską<br />

publicznością m.in.: Tadeusz<br />

Wilkosz, Ewa Sobolewska, Witold<br />

Giersz, Daniel Szczechura,<br />

Andrzej Orzechowski, Zdzisław<br />

Kudła, a także Andrzej<br />

Jasiewicz – przewodniczący<br />

Koła Realizatorów Filmów dla<br />

Dzieci i Młodzieży SFP.<br />

W ramach współpracy w przyszłym<br />

roku planowane są w Polsce<br />

wystawy komiksów i animacji<br />

włoskich. Z kolei w Rimini po<br />

raz kolejny zaprezentowane zostaną<br />

polskie produkcje. Festiwal<br />

liczy na poszerzenie współpracy,<br />

a także – z uwagi na swój konkurs<br />

animacji studenckich – nawiązanie<br />

jej z polskimi uczelniami<br />

filmowymi.<br />

W tym roku do udziału<br />

w konkursach animacji zgłoszono<br />

przeszło 230 filmów,<br />

przede wszystkim z Francji<br />

i Niemiec. W pierwszym z nich<br />

– Signor Rossi – po raz osiem-<br />

nasty wybrano najlepsze animacje<br />

tworzone przez studentów.<br />

O tytuł najlepszej walczyły<br />

także trzy etiudy z Polski:<br />

After all Bogny Kowalczyk,<br />

Za Edgara Ewy Łuczków<br />

oraz Pochleba Barbary Mydlak.<br />

Laur zwycięzcy przypadł<br />

filmowi The Present Jacoba<br />

Freya, przejmującej opowieści<br />

o przyjaźni chłopca i psa. Drugi<br />

konkurs, odbywający się po raz<br />

czwarty Cartoon Club, skupiał<br />

filmy profesjonalne. Również<br />

w nim startowały polskie produkcje:<br />

Ziegenort Tomasza Popakula<br />

i T. Zbigniewa Czapli.<br />

W odpowiedzi na potrzeby<br />

kinomanów, włoski festiwal<br />

został poszerzony o sekcję poświęconą<br />

komiksom – Rimini<br />

Comix. Tu istotną rolę, poza<br />

publikacjami europejskimi czy<br />

amerykańskimi, odgrywają komiksy<br />

japońskie oraz ich animowane<br />

ekranizacje. Komiks<br />

i animacja funkcjonują w coraz<br />

większej symbiozie. Naturalną<br />

kontynuacją tego stanu<br />

zdają się być wszechobecni<br />

na festiwalowych targach<br />

cosplayerzy (z ang. costume<br />

playing – przebieranie). Tak<br />

jak filmy wprawiają w ruch komiksy,<br />

tak oni wcielają w żynogi.<br />

Zarówno centrum miasta,<br />

jak i wszystkie lokacje festiwalowe<br />

wypełniały głosy<br />

dzieci i nastolatków, głównych<br />

adresatów festiwalu.<br />

W tym roku podczas Fiuggi<br />

Family Festival pokazano<br />

kilkadziesiąt tytułów. W konkursie<br />

startowały m.in. Ismael<br />

Marcelo Pineyro oraz znany<br />

z polskich ekranów Locke Stevena<br />

Knighta, w sekcjach równoległych<br />

prezentowane były<br />

klasyczne filmy Luigi Comenciniego,<br />

Dworzec nadziei<br />

Waltera Sallesa czy musicalowa<br />

wersja Mary Poppins. Podstawę<br />

programu stanowiły jednak<br />

tytuły adresowane do widowni<br />

dziecięcej i młodzieżowej:<br />

wyświetlono wszystkie<br />

części Shreka, wzruszający<br />

francuski film Belle & Sebastien<br />

Nicolasa Vaniera oraz<br />

w cyklu Kids Corner najnowszego<br />

Transformersa, którego<br />

projekcja obudowana została<br />

wieloma atrakcjami przygotowanymi<br />

przez amerykańskiego<br />

dystrybutora i producenta<br />

filmu. W czasie festiwalu odbywały<br />

się także koncerty włoskich<br />

gwiazd muzyki pop (Alberto<br />

Pagnotta, Attilo Fonta-<br />

miksie. Całość sponsoruje –<br />

przede wszystkim – A.C.L.I.<br />

(katolickie związki zawodowe),<br />

a wszystko to organizuje<br />

sztab złożony z zaledwie dziesięciu<br />

wolontariuszy, na czele<br />

których stoi Sabrina Zanetti.<br />

Będzie ona gościem tegorocznej<br />

edycji Gdyni Dzieciom,<br />

organizowanej podczas<br />

naszego narodowego festiwalu<br />

z myślą o najmłodszych<br />

widzach.<br />

Fot. Cartoon Club-International Festival<br />

of Animation Cinema and Comics<br />

48 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

49


Historia festiwali<br />

Jerozolima<br />

Jerzy Płażewski<br />

Ważną cechą Międzynarodowego Festiwalu<br />

Filmowego w Jerozolimie jest to, że odbywa<br />

się w kraju odnotowującym najwyższy<br />

procent chodzących do kina widzów.<br />

tyści pochodzenia żydowskiego,<br />

albo które zajmują się tematyką<br />

żydowską. Stąd zabiega<br />

on szczególnie o wszelkie<br />

filmowe odniesienia do Holokaustu,<br />

a także problematyki<br />

antysemityzmu w ogóle. W roku<br />

2013 specjalną nagrodę<br />

prezesa Yad Vashem otrzymało<br />

Pokłosie Władysława Pasikowskiego,<br />

nowe słowo w kwestii<br />

żydowskiej. Ale coraz liczniej<br />

pojawiają się tam również<br />

filmy realizowane przez Palestyńczyków,<br />

dobrze służące<br />

idei porozumienia między<br />

dwoma współżyjącymi narodami.<br />

Takim jest właśnie film,<br />

otwierający festiwal w lipcu<br />

2014 roku, Tańczący Arabowie,<br />

produkcji izraelskiej, ale<br />

w reżyserii Palestyńczyka Erana<br />

Riklisa.<br />

Pierwsza dyrektor festiwalu<br />

jerozolimskiego Lia van Leer<br />

ustąpiła dopiero w wieku lat 84,<br />

przekazując władzę obecnemu<br />

dyrektorowi Ibanowi de Vries.<br />

Główna nagroda nosi tu uroczyste<br />

miano Ducha Wolności,<br />

ale istnieje również wysoka nagroda<br />

ufundowana przez amerykańskiego<br />

filantropa Jacka<br />

Wolgina, przeznaczona dla najlepszego<br />

izraelskiego filmu roku.<br />

Natomiast międzynarodowa<br />

nagroda federacji krytyki<br />

FIPRESCI zastrzeżona jest wyłącznie<br />

dla debiutanta.<br />

Dodać wypada, że Jerozolima<br />

nie jest jedynym w Izraelu<br />

festiwalem międzynarodowym.<br />

Obok niej poważną renomą<br />

cieszy się nadmorska<br />

Hajfa, młodsza o dwanaście<br />

lat. Ma charakter nieco bardziej<br />

międzynarodowy i włącza<br />

do konkursu filmy pokazane<br />

już na innych festiwalach.<br />

Fot. Marcin Makowski/Apple Film Production<br />

Pokłosie, reż. Władysław Pasikowski<br />

Festiwal rozpoczął działalność<br />

w maju 1984 roku.<br />

Dyrektorka Filmoteki<br />

Izraelskiej Lia van Leer rok<br />

wcześniej powołana została<br />

na jurora festiwalu w Cannes<br />

i to obudziło w niej pragnienie<br />

zorganizowania podobnej imprezy<br />

w Izraelu. Od razu jej inaugurację<br />

udało się zaaranżować<br />

na dużą skalę, skoro wzięli<br />

w niej udział m.in. Jeanne<br />

Moreau, Lilian Gish, Warren<br />

Beatty i John Schlesinger.<br />

Zdecydowano też, że w konkursie<br />

będą brać udział filmy<br />

jeszcze na innych festiwalach<br />

nie pokazywane. Oparcie lokalowe<br />

i kadrowe uzyskała Jerozolima<br />

w swej Filmotece. Festiwal<br />

wykazuje szczególne zainteresowanie<br />

filmami, które<br />

na całym świecie realizują ar-<br />

50 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

51


Polscy Filmowcy na Świecie<br />

Odwiedziny z nagrodą<br />

w Bułgarii<br />

Na 12. festiwalu filmów krótkometrażowych<br />

In The Palace<br />

(28 czerwca – 4 lipca) nagrodzono<br />

polski dokument w reżyserii<br />

Mateja Bobrika. To pierwsza<br />

zagraniczna nagroda dla<br />

tego dokumentu, zrealizowanego<br />

w ramach programu „Pierwszy<br />

Dokument” Studia Munka.<br />

Festiwal In The Palace odbywa<br />

się od 2003 roku w miejscowości<br />

Bałczik nad Morzem Czarnym<br />

i prezentuje filmy krótkometrażowe<br />

– animowane, dokumentalne<br />

i fabularne – o czasie<br />

trwania nieprzekraczającym 27<br />

minut. W tym roku, w międzynarodowym<br />

konkursie wzięły<br />

udział aż cztery polskie filmy.<br />

Oprócz Odwiedzin, które otrzymały<br />

nagrodę dla najlepszego<br />

filmu dokumentalnego, pokazano<br />

także: Żar Bartosza Kruhlika,<br />

Toto Zbigniewa Czapli<br />

i Gdzie ja Arjuna Talwara.<br />

Polacy nagrodzeni<br />

na MFF w Locarno<br />

Podczas 67. MFF w Locarno<br />

(6-16 sierpnia), nagrodę specjalną<br />

za całokształt twórczości<br />

przyznano Romanowi Polańskiemu.<br />

Pokazano jego<br />

ostatni film Wenus w futrze,<br />

jednak sam reżyser na festiwalu<br />

się nie pojawił. W programie<br />

tegorocznej edycji znalazły<br />

się ponadto trzy polskie filmy.<br />

W konkursie międzynarodowym<br />

sekcji filmów krótkometrażowych<br />

Pardi di domani/<br />

Leopards of Tomorrow zaprezentowano<br />

– z sukcesem –<br />

Matkę Ziemię Piotra Złotorowicza,<br />

zrealizowaną w Szkole<br />

Filmowej w Łodzi. W sekcji<br />

La Semaine de la Critique<br />

(wyróżnienie Jury Młodych)<br />

zwyciężył film 15 stron świata<br />

Zuzanny Solakiewicz. W konkursie<br />

Cineasti del Presente<br />

– dla debiutów i drugich filmów<br />

– pokazano, nakręcony<br />

w Polsce, obraz Arizona w mojej<br />

głowie Matthiasa Husera.<br />

W tej polsko-szwajcarskiej koprodukcji<br />

wystąpili m.in. Eryk<br />

Lubos i Krzysztof Kiersznowski.<br />

Obok konkursów i pokazów<br />

filmowych, w ramach festiwalu,<br />

odbyły się warsztaty<br />

dla młodych filmowców i krytyków<br />

filmowych. Wśród 25<br />

twórców z całego świata, w zajęciach<br />

tegorocznej edycji Summer<br />

Filmmakers Academy,<br />

udział wziął Krzysztof Skonieczny,<br />

reżyser nagrodzonego<br />

w Koszalinie pełnometrażowego<br />

debiutu Hardkor<br />

Disko. Kolejnym polskim akcentem<br />

był prestiżowy udział<br />

w jury Europa Cinemas – Małgorzaty<br />

Kuzdry – szefowej poznańskiego<br />

kina Muza.<br />

Ida, reż. Paweł Pawlikowski<br />

Hipopotamy i Łaźnia<br />

triumfują na Cyprze<br />

W programie konkursowym<br />

13. cypryjskiego festiwalu filmów<br />

animowanych Countryside<br />

Animafest (17-20 lipca),<br />

znalazły się dwa polskie filmy,<br />

które zachwyciły jury i publiczność.<br />

Grand Prix wywalczył<br />

obraz Piotra Dumały Hipopotamy,<br />

a specjalne wyróżgo.<br />

W artystycznym pojedynku<br />

zmierzą się trzy filmy. Oprócz<br />

Idy są to: Class Enemy słoweńskiego<br />

reżysera Roka Bičeka<br />

oraz – prezentowany podczas<br />

ostatniego MFF w Cannes<br />

(sekcja Quinzaine des Réalisateurs)<br />

– Girlhood francuskiej<br />

reżyserki Céline Sciammy. Celem<br />

Nagrody LUX Parlamentu<br />

Europejskiego jest promowanie<br />

wybitnego europejskiego<br />

kina oraz pobudzanie debaty<br />

o wartościach europejskich<br />

i aktualnych problemach społecznych.<br />

Werdykt będzie ogłoszony<br />

w Strasburgu 17 grudnia.<br />

Zabicie ciotki wygrywa<br />

na Ukrainie<br />

Na zakończonym 27 lipca<br />

7. Festiwalu Wiz-Art we Lwowie,<br />

Grand Prix międzynarodowego<br />

konkursu filmów krótkometrażowych<br />

trafiło do Mateusza<br />

Głowackiego za film<br />

Zabicie ciotki. To obraz dyplomowy<br />

reżysera, który ukończył<br />

studia na Wydziale Radia<br />

i Telewizji Uniwersytetu<br />

Śląskiego w Katowicach.<br />

Film był jedynym polskim filmem<br />

w konkursowym zestatomiast,<br />

dwie nagrody przyznano<br />

polsko-armeńskiej koprodukcji<br />

Studia Munka –<br />

Mleczny brat w reżyserii Vahrama<br />

Mkhitaryana. Film zdobył<br />

Golden Apricot w kategorii<br />

Krótkometrażowych Filmów<br />

Fabularnych oraz Specjalną<br />

Nagrodę za Najlepszy<br />

Scenariusz im. Hranta Matevosyana.<br />

Trzeba jeszcze<br />

dodać, że widzowie festiwalu<br />

mogli obejrzeć w programie<br />

dwie inne produkcje ze<br />

Studia Munka: Psubrata Marii<br />

Zbąskiej oraz Gry Macieja<br />

Marczewskiego.<br />

Fot. Solopan<br />

Fot. FFA Animator<br />

jów w amerykańskich kinach<br />

w 2014 roku. Obraz Pawlikowskiego<br />

zarobił więcej niż Locke<br />

z Tomem Hardym (1,3 mln<br />

dolarów wpływu), Imigrantka<br />

z Marion Cotillard (2 mln dolarów),<br />

Veronica Mars z Kristen<br />

Bell (3,3 mln dolarów). Wreszcie<br />

Ida pokonała tegorocznego<br />

laureata Oscara w kategorii<br />

Najlepszy Film Nieanglojęzyczny<br />

– Wielkie piękno Sorrentino,<br />

który będąc dystrybuowanym<br />

w Stanach Zjednoczonych jesienią<br />

2013 roku, zarobił 2,8 mln<br />

dolarów.<br />

Polacy na Ex Oriente<br />

Do udziału w Ex Oriente Film<br />

zgłoszono 53 projekty z 20 krajów.<br />

Najwięcej zgłoszeń napłynęło<br />

z Polski. W tegorocznej<br />

edycji imprezy rozwijanych<br />

będzie dwanaście projektów,<br />

z czego aż cztery to polskie<br />

produkcje lub koprodukcje.<br />

Są to: Pierwszy Polak na<br />

Marsie – reżyseria: Agnieszka<br />

Elbanowska, produkcja: Square<br />

Film Studio Ltd; Biegacze – reżyseria:<br />

Łukasz Borowski, produkcja:<br />

Wajda Studio; Fryzjerki<br />

Ida w ścisłym finale<br />

LUX PRIZE 2014<br />

Film Pawła Pawlikowskiego<br />

znalazł się w finałowej trójce,<br />

która powalczy o prestiżową,<br />

doroczną Nagrodę Filmową<br />

Parlamentu Europejskieprzygraniczne<br />

– reżyseria: Igor<br />

Chojna, produkcja: Hanfgarn<br />

& Ufer Filmproduktion GbR<br />

(Niemcy), Lava Films (Polska),<br />

Hiszpania; Nowa krew – reżyseria:<br />

Paweł Ziemilski, produkcja:<br />

NUR (Polska), Islandia. Ex<br />

Oriente Film to warsztaty, których<br />

celem jest pomoc w produkcji<br />

oraz finansowaniu filmów<br />

dokumentalnych z Europy<br />

Środkowej oraz Wschodniej.<br />

Skierowane są zarówno do<br />

reżyserów jak i do producentów.<br />

Warsztaty podzielone zostały<br />

na trzy sesje odbywające<br />

się w lipcu i październiku 2014<br />

oraz marcu 2015. Pierwsza sesja<br />

odbyła się pod koniec lipca<br />

w chorwackiej Rijece.<br />

Łaźnia, reż. Tomek Ducki<br />

Efekt domina i Mleczny<br />

brat nagrodzone<br />

w Armenii<br />

Na 11. MFF Golden Apricot<br />

w Erewaniu (13-20 lipca) film<br />

Efekt domina w reżyserii Elwiry<br />

Niewiery i Piotra Rosołowskiego<br />

zdobył w Konkursie<br />

Dokumentalnym festiwalu<br />

drugie miejsce i nagrodę<br />

Silver Apricot. W Panoramie<br />

Filmu Armeńskiego nanienia<br />

otrzymała Łaźnia Tomka<br />

Duckiego. Tegoroczna edycja<br />

festiwalu, jak co roku zgromadziła<br />

dużą widownię, która<br />

miała okazję obejrzeć najnowsze,<br />

niezależne filmy animowane<br />

zrealizowane na całym<br />

świecie. Podczas czterech<br />

dni projekcji na festiwalu zaprezentowano<br />

ponad 50 filmów,<br />

w tym programy specjalne<br />

przygotowane przez łódzki<br />

Se-ma-for, holenderski festiwal<br />

filmów animowanych HAFF<br />

czy festiwal filmów animowanych<br />

w Ottawie.<br />

Ida pokonała oscarowe<br />

Wielkie piękno<br />

Film Pawła Pawlikowskiego cieszy<br />

się w USA wyższymi wpływami<br />

niż, nagrodzony przez<br />

Amerykańską Akademię Sztuki<br />

i Wiedzy Filmowej, obraz Paolo<br />

Sorrentino. W 12. tygodniu<br />

wyświetlania wpływy Idy to już<br />

3,341 mln dolarów. Film na koniec<br />

lipca plasował się na 78.<br />

miejscu największych przebowieniu<br />

festiwalu. Warto wspomnieć,<br />

że w programie znalazł<br />

się także specjalny pokaz polskich<br />

filmów przygotowany<br />

przez organizatorów festiwalu<br />

Short Waves. Widzowie obejrzeli<br />

siedem polskich filmów<br />

m.in.: Nieprawdopodobnie elastycznego<br />

człowieka Karoliny<br />

Specht, Żar Bartosza Kruhlika<br />

czy 128. Szczur Jakuba Pączka.<br />

Łaźnia zwycięża<br />

w Meksyku<br />

Film Tomka Duckiego wygrał<br />

międzynarodowy konkurs<br />

podczas 7. edycji festiwalu<br />

filmów animowanych<br />

ANIMASIVO w Meksyku.<br />

W tym roku o miano najlepszego<br />

obrazu ubiegało się 51<br />

filmów z całego świata. Wśród<br />

nich aż pięć polskich animacji<br />

– oprócz wspomnianej Łaźni<br />

Duckiego także Ex Animo<br />

Wojciecha Wojtkowskiego,<br />

Gruby i Chudy Aleksandry<br />

Brożyny, Kołysanka konopna<br />

Sylwii Kubus oraz Katachi<br />

duetu Kijek/ Adamski. Dodatkowo<br />

warto wspomnieć o zrealizowanym<br />

w koprodukcji<br />

polsko-brytyjskiej filmie Natalii<br />

Dziedzic Łakomstwa Endemita.<br />

Ogrodnik i Dziędziel<br />

nagrodzeni w Bułgarii<br />

Dawid Ogrodnik oraz Marian<br />

Dziędziel zostali laureatami<br />

nagród specjalnych podczas<br />

festiwali filmowych w Starej<br />

Zagorze i w Warnie. Podczas<br />

2. edycji MFF Nowego Kina<br />

Europejskiego „Złota Lipa”,<br />

odbywającego się w dniach<br />

31 maja – 4 czerwca w mieście<br />

Stara Zagora, nagrodę dla najlepszego<br />

aktora otrzymał Dawid<br />

Ogrodnik za rolę w filmie<br />

Chce się żyć Macieja Pieprzycy.<br />

Ten festiwal w Bułgarii jest<br />

jedynym w tym kraju wydarze-<br />

52 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

53


Polscy filmowcy na świecie<br />

niem, prezentującym współczesne<br />

kino europejskie. Kreacja<br />

w filmie Piąta pora roku<br />

Jerzego Domaradzkiego, przyniosła<br />

natomiast nagrodę za<br />

najlepszą rolę męską Marianowi<br />

Dziędzielowi. Aktor został<br />

wyróżniony podczas 22. MFF<br />

„Miłość jest szaleństwem”<br />

w Warnie. Wydarzenie miało<br />

charakter konkursowy i objęło<br />

trzynaście wyselekcjonowanych<br />

filmów, wyprodukowanych<br />

w ciągu ostatnich dwóch<br />

lat, o tematyce miłosnej.<br />

Polskie dokumenty<br />

zawojowały Estonię<br />

W gronie laureatów 28. Międzynarodowego<br />

Festiwalu Filmów<br />

Dokumentalnych i Antropologicznych<br />

w Pärnu (14-27 lipca)<br />

znalazły się aż cztery rodzime<br />

tytuły. Abu Haraz Macieja<br />

Drygasa otrzymał Nagrodę dla<br />

Najlepszego Filmu o Przetrwaniu<br />

Ludności Rdzennej, Przywódcy<br />

Pawła Ferdka zdobyli Nagrodę<br />

dla Najlepszego Filmu<br />

dla Dzieci, natomiast Nagroda<br />

dla Najlepszego Autoportretu<br />

powędrowała do, pozostających<br />

w dialogu ze sobą, dokumentów:<br />

Ojciec i syn Pawła Łozińskiego<br />

oraz Ojciec i syn w podróży<br />

Marcela Łozińskiego.<br />

Małe stłuczki<br />

nagrodzone w Giffoni<br />

Film Aleksandry Gowin i Ireneusza<br />

Grzyba otrzymał nagrodę<br />

specjalną na 44. Międzynarodowym<br />

Festiwalu Filmowym<br />

Giffoni we Włoszech (18-27 lipca).<br />

Małe stłuczki były pokazywane<br />

w sekcji konkursowej 18+.<br />

Film otrzymał nagrodę British<br />

Film Institute Certificate. W tej<br />

samej sekcji widzowie mogli<br />

zobaczyć również Obietnicę<br />

w reżyserii Anny Kazejak. Oba<br />

filmy były współfinansowane<br />

przez PISF. MFF Giffoni odbywa<br />

się od 1971 roku we włoskiej<br />

miejscowości Giffoni Valle Piana.<br />

Jego celem jest promocja<br />

wartościowego kina dla dzieci<br />

i młodzieży.<br />

Lech Majewski<br />

Lech Majewski jurorem<br />

i laureatem<br />

Znany polski reżyser Lech<br />

Majewski był przewodniczącym<br />

jury na najstarszym festiwalu<br />

włoskich filmów dokumentalnych<br />

– 21. Rassegna<br />

Del Documentario Premio Libero<br />

Bizzari w San Benedetto<br />

del Tronto (21-26 lipca). Należy<br />

nadmienić, że w poprzednich<br />

edycjach, składom jurorskim<br />

przewodzili m.in.: Michelangelo<br />

Antonioni, Pier<br />

Paolo Pasolini, czy Lucchino<br />

Visconti, co niewątpliwie<br />

świadczy o ogromnym zaufaniu<br />

i uznaniu włoskich organizatorów<br />

dla polskiego twórcy.<br />

Majewski ponadto, na zakończenie<br />

festiwalu, został<br />

uhonorowany nagrodą za całokształt<br />

twórczości Premio<br />

Una Vita Per Le Arti.<br />

Fot. Archiwum prywatne Lecha Majewskiego<br />

Polskie filmy z szansą<br />

na światową nagrodę za<br />

muzykę<br />

W tym roku w plebiscycie<br />

publiczności na nagrodę<br />

World Soundtrack Awards<br />

Public Choice Award biorą<br />

udział trzy polskie filmy:<br />

W imię..., reż. Małgośka Szumowska,<br />

autorzy muzyki –<br />

Paweł Mykietyn i Adam Walicki;<br />

Kongres, reż. Ari Folman,<br />

autor muzyki – Max<br />

Richter; Wenus w futrze,<br />

reż. Roman Polański, autor<br />

muzyki – Alexandre Desplat.<br />

Publiczność może głosować<br />

na najlepszą muzykę<br />

spośród ponad 120 filmów.<br />

Oprócz polskich produkcji<br />

na konkursowej liście znalazły<br />

się takie filmy jak: American<br />

Hustle, Don Jon, Godzilla,<br />

The Grand Budapest<br />

Hotel, Grawitacja, Ona, Nebraska,<br />

Tom czy Yves Saint<br />

Laurent. World Soundtrack<br />

Awards 2014 zostaną przyznane<br />

25 października podczas<br />

Film Fest Gent w Gandawie.<br />

Widzowie mogą głosować<br />

na stronie: www.worldsoundtrackacademy.com.<br />

Ida w Sarajewie<br />

Film w reżyserii Pawła Pawlikowskiego<br />

był pokazany na<br />

Sarajevo Film Festival, który<br />

odbywał się w dniach 15-23<br />

sierpnia w pozakonkursowej<br />

sekcji Kinoscope. Zaproszono<br />

do niej 21 najlepszych produkcji<br />

zrealizowanych przez doświadczonych<br />

i młodych reżyserów.<br />

Oprócz Idy widzowie<br />

obejrzeli również takie filmy,<br />

jak: Boyhood Richarda Linklatera,<br />

Tourist Rubena Östlunda<br />

czy Le Meraviglie Alice<br />

Rohrwacher.<br />

Rodzime projekty na<br />

Baltic Sea Forum<br />

Wśród 24. wybranych projektów,<br />

które zostały zaprezentowane<br />

podczas 18. Forum Dokumentu<br />

Baltic Sea w Rydze<br />

w dniach 3-7 września, znalazły<br />

się trzy propozycje z Polski:<br />

Geniusz na żądanie, reż.<br />

i prod. Aleksandra i Mirosław<br />

Skowron, Birdwatching,<br />

reż. i prod. Katarzyna Trzaska,<br />

Staring at The Sun, reż.<br />

i prod. Maciek Hamela. Obok<br />

polskich projektów do udziału<br />

w forum zakwalifikowały<br />

się projekty z Belgii, Danii,<br />

Finlandii, Francji, Gruzji,<br />

Niemiec, Rosji, Szwecji, Wielkiej<br />

Brytanii, Estonii, Łotwy<br />

i Litwy.<br />

Polskie filmy<br />

na Słowacji<br />

W dniach 6-8 sierpnia, na festiwalu<br />

4 Elementy w Bańskiej<br />

Szczawnicy na Słowacji,<br />

pokazano dwa polskie<br />

filmy. Publiczność obejrzała<br />

obraz Marcela Łozińskiego<br />

Jak to się robi, a obecny<br />

na festiwalu reżyser, poprowadził<br />

również wykład mistrzowski.<br />

Drugim polskim<br />

filmem była Drogówka Wojtka<br />

Smarzowskiego. Projekcje<br />

odbyły się w ramach jednego<br />

z najstarszych pozakonkursowych<br />

pokazów filmowych<br />

odbywających się<br />

na Słowacji. Widzowie mieli<br />

okazję zobaczyć filmy krajowe<br />

i zagraniczne, które nie<br />

były dystrybuowane w słowackich<br />

kinach.<br />

Łaźnia wygrywa<br />

w Kosowie<br />

Animacja Tomka Duckiego<br />

zdobyła główną nagrodę na,<br />

odbywającym się w dniach<br />

5-10 sierpnia, Międzynarodowym<br />

Festiwalu Filmów Animowanych<br />

w mieście Peja<br />

w Kosowie. Łaźnia wyprodukowana<br />

została przez warszawskie<br />

Studio Miniatur Filmowych<br />

i Peek and Boo.<br />

Wyróżnienie dla Flory<br />

i fauny<br />

Etiuda fabularna Piotra Litwina<br />

została wyróżniona na Festiwalu<br />

Filmów Krótkometrażowych<br />

„Alpinale”, odbywającym<br />

się w dniach 5-9 sierpnia<br />

w Nenzing w Austrii. Obraz<br />

Piotra Litwina został wyprodukowany<br />

przez Szkołę Filmową<br />

w Łodzi, Fixafilm, Mimis oraz<br />

MX35. To nie pierwszy międzynarodowy<br />

laur dla tego filmu,<br />

bo już wcześniej został on<br />

dostrzeżony i nagrodzony jako<br />

najlepszy film krótkometrażowy<br />

podczas Międzynarodowego<br />

Festiwalu Filmów Krótkometrażowych<br />

i Dokumentalnych<br />

w Ismailii w Egipcie.<br />

54 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

55


Produkcje/ Firmy/ Technologie: Kino za Rogiem<br />

Telewizja,<br />

internet,<br />

Z Grzegorzem<br />

Molewskim<br />

o Kinie za Rogiem<br />

rozmawia<br />

Marcin Zawiśliński<br />

tablet to nie kino<br />

Pierwsze Kino za Rogiem<br />

uruchomiono pod koniec<br />

2012 roku.<br />

Kino w Sklepie z Kanapkami<br />

powstało jako projekt pilotażowy<br />

w samym sercu Warszawy,<br />

przy Krakowskim Przedmieściu,<br />

czyli w ekstremalnym<br />

miejscu i ekstremalnym lokalu.<br />

Nie ma tam przecież społeczności<br />

lokalnej.<br />

To dlaczego je tam zaaranżowaliście?<br />

W tej okolicy jest mnóstwo<br />

urzędów państwowych, a naszym<br />

celem było wówczas pokazanie<br />

decydentom, że jest<br />

niezagospodarowane pole,<br />

nad którym warto się pochylić.<br />

Tym polem są pokazy filmowe<br />

dla małych grup ludzi<br />

(do 60 widzów). I w tym sensie<br />

sądzę, że to kino przy Krakowskim<br />

Przedmieściu spełniło<br />

swoją rolę. Nasz projekt wzbudził<br />

zainteresowanie. Po pewnym<br />

czasie zmienili się jednak<br />

właściciele wspomnianego lokalu,<br />

a nowi nie byli zainteresowani<br />

ideą, jaka od początku<br />

nam przyświeca.<br />

Co to za idea?<br />

Telewizja, internet i tablet nie<br />

są formami kontaktu z filmem<br />

kinowym. Dlatego od samego<br />

początku naszym priorytetem<br />

jest tworzenie miejsc do oglądania<br />

filmów w estetyce kinowej.<br />

Głównym adresatem naszych<br />

projektów są społeczności<br />

lokalne pozbawione kin, co<br />

nie znaczy, że pomijamy duże<br />

miasta, takie jak: Warszawa,<br />

Kraków czy Gdańsk.<br />

Półtora roku temu zakładał<br />

pan, że do końca 2013 powstanie<br />

kilkadziesiąt Kin za Rogiem,<br />

a w ciągu trzech lat dojdziecie<br />

do około tysiąca. Wszystko<br />

idzie zgodnie z planem?<br />

Nasze pierwotne założenia<br />

w sensie ilościowym nie<br />

uległy zasadniczej zmianie.<br />

Pierwsze kino pilotażowe uruchomiliśmy<br />

w ostatnim kwartale<br />

2012 roku. Dofinansowanie<br />

unijne nasz projekt uzyskał<br />

we wrześniu 2013.<br />

Jak to wygląda w innych województwach?<br />

Jesteśmy na etapie tworzenia<br />

rozwiązania modelowego. Nasze<br />

kina wzorcowe znajdują<br />

się już w województwach: dolnośląskim,<br />

kujawsko-pomorskim,<br />

opolskim, wielkopolskim,<br />

małopolskim i pomorskim.<br />

Docelowo w całym kraju<br />

do końca roku chcemy uruchomić<br />

50 kin. Wokół nich –<br />

od 2015 roku – zamierzamy<br />

tworzyć kolejne.<br />

Kiedy planujecie dobić do<br />

tysiąca?<br />

Do końca 2015 chcielibyśmy,<br />

aby takich kin w całej Polsce<br />

działało już 150. W kolejnych<br />

dwóch-trzech latach zamierzamy<br />

dojść do siedmiuset. A co<br />

będzie dalej, zobaczymy...<br />

Pokazujecie animacje, dokumenty<br />

i fabuły. Sięgacie również<br />

po krótkie metraże realizowane<br />

przez młodych<br />

twórców.<br />

Cały czas rozbudowujemy naszą<br />

bibliotekę filmową. Co ty-<br />

dzień dochodzi kilka nowych<br />

tytułów. Mamy podpisane<br />

umowy z czołowymi polskimi<br />

dystrybutorami oraz studiami<br />

filmowymi. Ze wszystkimi<br />

świetnie nam się współpracuje.<br />

Od samego początku naszej<br />

działalności współpracujemy<br />

ze Studiem Munka. Jesteśmy<br />

w kontakcie ze szkołami filmowymi<br />

w Gdyni i Łodzi. Zaczynamy<br />

też wprowadzać do biblioteki<br />

wybrane wydania Polskiej<br />

Kroniki Filmowej. Poza<br />

fabułami (filmami współczesnymi<br />

i klasyką po rekonstrukcji<br />

cyfrowej) posiadamy bogaty<br />

zestaw filmów dokumentalnych<br />

i filmów dla dzieci.<br />

Kino za Rogiem to jednak nie<br />

tylko pokazy filmowe.<br />

Nasz model opiera się na<br />

trzech filarach. Poza seansami<br />

kinowymi są to transmisje na<br />

żywo wydarzeń kulturalnych<br />

i sportowych oraz wynajem sal<br />

multimedialnych do celów indywidualnych.<br />

W tym roku Kino za Rogiem<br />

po raz pierwszy pojawiło się<br />

również na dwóch letnich festiwalach<br />

filmowych.<br />

Wymyśliliśmy formułę „Festiwalowe<br />

Kino za Rogiem”.<br />

Przetestowaliśmy ją na Lubuskim<br />

Lecie Filmowym w Łagowie,<br />

a inauguracji dokonaliśmy<br />

w Kazimierzu Dolnym i Janowcu<br />

nad Wisłą podczas Festiwalu<br />

Filmu i Sztuki „Dwa Brzegi”.<br />

Chcieliśmy w ten sposób pokazać,<br />

że przy użyciu stosunkowo<br />

prostych środków można uruchomić<br />

prawdziwe kino.<br />

Co charakterystyczne,<br />

w żadnej z tych trzech miejscowości<br />

nie ma kina.<br />

Ale „Festiwalowe Kina za Rogiem”<br />

sprawiły, że lokalne władze<br />

rozmawiają z nami o uruchomieniu<br />

takich kin.<br />

Z jakimi trudnościami zmaga<br />

się pan jeszcze przy wdrażaniu<br />

tego projektu?<br />

Sama idea spotyka się z pozytywnym<br />

odbiorem. Mimo to<br />

nadal w wielu małych miejscowościach<br />

przedstawiciele lokalnych<br />

władz obawiają się<br />

kosztów takiego przedsięwzięcia,<br />

a te – wbrew pozorom –<br />

wcale nie są dzisiaj wysokie.<br />

Grzegorz Molewski<br />

Fot. Szymon Pulcyn/SFP<br />

/<br />

CYKL ORGANIZOWANY PRZY WSPARCIU FINANSOWYM<br />

POLSKIEGO INSTYTUTU SZTUKI FILMOWEJ<br />

56 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014


Polscy Produkcje/ filmowcy Firmy/ na Technologie: świecie Nigeryjski Popiół i diament<br />

Produkcje/ Firmy/ Technologie: Nigeryjski Popiół i diament<br />

Fot. Filip Drożdż<br />

Takiego<br />

remake’u<br />

Zbigniew Cybulski w filmie Popiół i diament, reż. Andrzej Wajda<br />

jeszcze nie było<br />

O nowym Popiele i diamencie,<br />

powstającym na Czarnym<br />

Lądzie, z Moniką Derendą<br />

rozmawia Artur Zaborski<br />

Jan Simon, kadr z trailera filmu Popiół i diament, reż. Niji Akanni<br />

Skąd zainteresowanie<br />

Nigeryjczyków Popiołem<br />

i diamentem?<br />

Film trafił do Nigerii za sprawą<br />

Jana Simona, artysty wizualnego,<br />

który w swojej twórczości<br />

zajmuje się geografią<br />

kulturową. Przenosi ikony naszej<br />

kultury w inne strefy geograficzne<br />

i tam testuje, na ile<br />

są czytelne. Kiedy kilka lat<br />

wcześniej był w Nigerii, gdzie<br />

zetknął się z Nollywood, który<br />

ilościowo jest chyba największym<br />

rynkiem na świecie – według<br />

szacunków powstaje tam<br />

50 filmów tygodniowo. Nollywood<br />

jest oddolnym zjawiskiem,<br />

które ukształtowało się<br />

w latach 90. W tej chwili ten<br />

przemysł się profesjonalizuje,<br />

ale nadal większość twórców<br />

to domorośli filmowcy, którzy<br />

nie korzystają z tradycji filmowej,<br />

a raczej z zasady „zrób to<br />

sam”. Filmy adresowane są do<br />

tamtejszej publiczności, a ich<br />

popularność jest tak duża, że<br />

praktycznie wyparły kino hollywoodzkie.<br />

No i pojawił się<br />

pomysł, żeby tam przetestować<br />

dzieło polskiej kinematografii<br />

– Popiół i diament Andrzeja<br />

Wajdy.<br />

Dlaczego właśnie ten utwór?<br />

Popiół i diament reprezentuje<br />

dylemat rozliczenia z komunizmem.<br />

W zależności od tego,<br />

jak sami na ten okres polskiej<br />

historii patrzymy, tak też<br />

oceniamy bohaterów opowieści.<br />

Film stawia ciągle aktualne<br />

pytania dotyczące istoty<br />

Fot. Wiesław Zdort/SF Kadr/Filmoteka Narodowa<br />

komunizmu. Jan Simon zdecydował,<br />

że to jest właśnie<br />

film, który będzie dobrze reprezentował<br />

ten fragment naszej<br />

kultury. Chciał dać go do<br />

odczytania i twórczego przetworzenia<br />

ludziom, którzy nie<br />

są obarczeni naszym bagażem<br />

ideologicznym.<br />

Co Nigeryjczycy wiedzą<br />

o Polsce?<br />

Jest chyba tak samo, jak w Polsce<br />

– my nie wiemy o Afryce<br />

prawie nic, nie mamy pojęcia<br />

o ogromnej kulturze Nigerii,<br />

nie rozumiemy procesów,<br />

jakimi ona się rządzi. Podobnie<br />

w drugą stronę – Nigeryjczycy<br />

na temat Polski również<br />

nie mają żadnej wiedzy. Projekt<br />

Simona może się przysłużyć<br />

do zmiany takiego stanu<br />

rzeczy. Zakłada on powstanie<br />

dwóch filmów. Pierwszy to fabuła<br />

oparta na scenariuszu Jerzego<br />

Andrzejewskiego i Andrzeja<br />

Wajdy, a drugi to dokument<br />

opowiadający o procesie<br />

powstawania dzieła. Jesteśmy<br />

cały czas na etapie poszukiwania<br />

partnerów.<br />

Wiemy za to, że Nigeryjczycy<br />

mają specyficzny stosunek<br />

do kobiet. Zmaskulinizowani<br />

twórcy Nollywoodu<br />

traktowali cię poważnie?<br />

Nollywood to środowisko mężczyzn.<br />

Kobiety w Nigerii nie<br />

są jednak w opresyjnej sytuacji,<br />

jeśli chodzi o sprawy zawodowe,<br />

gorzej jeśli chodzi<br />

o sprawy społeczne. Kobieta<br />

wciąż musi dać mężczyźnie<br />

syna. Jeśli tego nie robi, matka<br />

mężczyzny może przyprowadzić<br />

do domu drugą żonę,<br />

która ma tego potomka dać.<br />

Mnie postrzegano jako partnera<br />

do ciekawego – lub kasowego<br />

– projektu. Nie miałam odczucia,<br />

żeby na tym poziomie<br />

traktowano mnie inaczej, niż<br />

w innych krajach.<br />

Jak wyglądał proces selekcji<br />

reżyserów?<br />

Najpierw były długie miesiące,<br />

kiedy przygotowywaliśmy<br />

się do wyjazdu. Nigdy wcze-<br />

śniej w Afryce nie byłam i nie<br />

wiedziałam, czego ani kogo<br />

mogę się spodziewać. Pojechaliśmy<br />

w ubiegłym roku i spędziliśmy<br />

tam niemal miesiąc.<br />

Naszym celem było znalezienie<br />

reżysera projektu. Korzystaliśmy<br />

z różnych źródeł – instytucji<br />

kultury, pytaliśmy reżyserów<br />

o innych twórców, itp.<br />

Poszczęściło nam się, bo dotarliśmy<br />

do śmietanki reżyserów<br />

nollywoodzkich, ale reprezentujących<br />

różne podejście<br />

do kina. Na naszej drodze<br />

pojawił się twórca kina akcji,<br />

który robi filmy taśmowo,<br />

w bardzo krótkim czasie, trafiliśmy<br />

na reżysera-intelektualistę,<br />

który kręci filmy tylko na<br />

taśmie 35 mm, a później wydaje<br />

je w Anglii, spotkaliśmy<br />

też reżysera filmów komercyjnych,<br />

popularnego za granicą.<br />

W końcu pojawił się Niji<br />

Akanni, który pracuje w Nollywood,<br />

jednak nie jest jego typowym<br />

przedstawicielem. Zna<br />

bowiem twórczość Wajdy, wykształcił<br />

się w szkole filmowej<br />

w Indiach, posługuje się językiem<br />

kina światowego. Każdemu<br />

z nich daliśmy do obejrzenia<br />

Popiół i diament, a po<br />

kilku dniach spotkaliśmy się<br />

z nimi i pytaliśmy o wrażenia<br />

oraz o to, czy są zainteresowani<br />

udziałem w projekcie. Każdy<br />

z nich chciał z nami pracować.<br />

Ale trzeba było wybrać jednego.<br />

Padło na Akanniego.<br />

Co o tym zadecydowało?<br />

W zależności od tego, jaką ci<br />

filmowcy mają strategię twórczą,<br />

taki film chcieli zrobić.<br />

Mógł więc powstać film sensacyjny<br />

czy traktat filozoficzny<br />

o uwikłaniu. Akanni poszedł<br />

w inną stronę. Zaczął się<br />

zastanawiać nad tym, w jakich<br />

realiach historycznych Nigerii<br />

akcja filmu mogłaby zostać<br />

umieszczona. Paralelą dla scenariusza<br />

miał być koniec wojny<br />

w Biafrze. Nigeria uzyskała<br />

niepodległość od brytyjskich<br />

kolonizatorów na początku<br />

lat 60. XX wieku. Jako młody<br />

kraj, który wcześniej nie był<br />

odrębnym bytem politycznym,<br />

zaczął borykać się z licznymi<br />

problemami wewnętrznymi.<br />

Wiele grup etnicznych, które<br />

wcześniej stanowiły osobne<br />

społeczeństwa, musiało<br />

teraz radzić sobie jako jedno<br />

państwo. Po kilku latach<br />

wybuchła wojna w Biafrze –<br />

grupa etniczna Igbo ogłosiła<br />

niezależność od Nigerii.<br />

Ich powstanie zostało krwawo<br />

stłumione, szacuje się, że<br />

w ciągu niespełna trzech lat<br />

zginęło około dwóch milionów<br />

ludzi. To w Nigerii ciągle<br />

nie przepracowana trauma.<br />

Twórcy boją się podejmować<br />

ten temat, żeby nie rozbudzić<br />

niepokojów społecznych.<br />

O ile w literaturze o wojnie<br />

w Biafrze się mówi, o tyle w filmie<br />

– nie.<br />

To efekt działania cenzury?<br />

Zazwyczaj, jak choćby w przypadku<br />

filmu Half of the Yellow<br />

Sun, który był pokazywany<br />

w Polsce na „AfryKamerze”.<br />

Reżyser miał przyjechać na zamknięcie<br />

festiwalu, ale odwołał<br />

wizytę, bo film został zablokowany<br />

w Nigerii. Powodem<br />

było tło historyczne, na<br />

którym rozgrywała się historia<br />

miłosna. Tym tłem była właśnie<br />

Biafra.<br />

Monika Derenda, Jan Simon, Igor Kłaczyński i Filip Drożdż<br />

Nie boisz się, że cenzura zablokuje<br />

wasz projekt?<br />

Ideą tego projektu jest danie<br />

wolnej ręki autorowi z Nigerii,<br />

więc od jego decyzji zależy,<br />

w jaki sposób podejdzie do tematu.<br />

Nie sądzę, żeby twórca<br />

tak szanowany w środowisku<br />

zrobił film, który zantagonizuje<br />

społeczeństwo. Ufam mu.<br />

Andrzej Wajda, realizując ten<br />

film, też musiał grać z cenzurą<br />

i posłużyć się językiem ezopowym.<br />

Wajda wie o tym pomyśle?<br />

Zanim przystąpiliśmy do pracy<br />

nad projektem, zwróciliśmy<br />

się do Andrzeja Wajdy, który<br />

dał nam zielone światło, pisząc,<br />

że sprawa jest głęboko słuszna<br />

i czeka na rezultaty tego pomysłu.<br />

Mamy więc jego aprobatę.<br />

Film będzie można oglądać<br />

w Nigerii i Polsce?<br />

Zależy nam na tym, żeby to<br />

nie był jedynie projekt badawczy.<br />

Chcemy, żeby trafił do widowni<br />

w Nigerii i w Polsce.<br />

W tej chwili w Nollywood dystrybucja<br />

skupiona jest głównie<br />

na rynku DVD, rozwija się też<br />

telewizja internetowa. Chcielibyśmy<br />

z tych możliwości<br />

skorzystać i pokazywać film<br />

w Polsce. Ale na razie za wcześnie<br />

na takie rozmowy.<br />

Fot. Monika Derenda<br />

58 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

59


Produkcje/ Firmy/ Technologie: Filmowe regiony<br />

Produkcje/ Firmy/ Technologie: Legalna Kultura<br />

Łódź Film<br />

Commission<br />

Część 3: Łodzią do Gdyni<br />

Anna Wróblewska<br />

dr Katarzyna Błeszyńska*<br />

Prawo przedruku<br />

Co prawda film Marynarz w Łodzi Marcina<br />

Latałły dopiero powstaje, ale nawet bez<br />

morskich służb mundurowych łódzka<br />

ekipa z powodzeniem dopłynęła w tym<br />

roku do portu Gdynia.<br />

W<br />

tym roku w Konkursie<br />

Głównym gdyńskiego<br />

festiwalu<br />

Łódź Film Commission pokaże<br />

aż trzy filmy, które powstały<br />

z udziałem finansowym i organizacyjnym<br />

miasta Łodzi.<br />

Przypomnijmy, że zarówno<br />

fundusz filmowy, jak i komisja<br />

działają w strukturach Urzędu<br />

Miasta Łodzi, które de facto<br />

staje się stroną producencką<br />

tych przedsięwzięć.<br />

Miasto 44 Jana Komasy<br />

pierwsi widzowie obejrzeli już<br />

wcześniej na Stadionie Narodowym<br />

w trakcie obchodów<br />

70. rocznicy wybuchu Powstania<br />

Warszawskiego. Jednym<br />

z premierowych filmów Konkursu<br />

Głównego będzie Obywatel<br />

Jerzego Stuhra. Bohater<br />

nowego filmu twórcy Historii<br />

miłosnych, leżąc po wypadku<br />

na łóżku szpitalnym, przypomina<br />

sobie sceny z przeszłości.<br />

W jego losie, jak w soczewce,<br />

odbija się powojenna historia<br />

Polski. Kolejnym, długo<br />

oczekiwanym filmem są Sąsiady<br />

Grzegorza Królikiewicza.<br />

To opowieść o mieszkańcach<br />

ubogiej łódzkiej famuły<br />

byłej fabryki, stojącej naprzeciwko<br />

centrum handlowego,<br />

nowoczesnego muzeum i eleganckiego<br />

hotelu. Jak tłuma-<br />

czą twórcy filmu – to portret<br />

ludzi wykluczonych z kultury,<br />

z głównych nurtów życia społecznego,<br />

żyjących na marginesie<br />

rzeczywistości. Zarówno<br />

Grzegorz Królikiewicz, jak<br />

i Jerzy Stuhr, zdobyli już najwyższe<br />

polskie trofeum festiwalowe<br />

– Złote Lwy – pierwszy<br />

za Przypadek Pekosińskiego,<br />

drugi za Historie miłosne. Jak<br />

pójdzie im tym razem, przekonamy<br />

się już 20 września, podczas<br />

festiwalowej gali w gdyńskim<br />

Teatrze Muzycznym.<br />

Warto wspomnieć również<br />

o filmie, który znalazł się w nowej<br />

– wymyślonej przez Michała<br />

Oleszczyka, dyrektora<br />

artystycznego festiwalu –<br />

sekcji Inne Spojrzenie. Małe<br />

stłuczki Aleksandry Gowin<br />

i Ireneusza Grzyba bardzo ciepło<br />

zostały przyjęte na tegorocznym<br />

festiwalu „Młodzi<br />

i Film” w Koszalinie, podobnie<br />

zresztą jak Druciki, poprzedni<br />

film tej pary.<br />

Zeszłoroczny gdyński festiwal<br />

okazał się dla Łodzi niezwykle<br />

szczęśliwy. Grand Prix<br />

zdobyła wówczas wyprodukowana<br />

przez łódzki Opus Film<br />

Ida, również wsparta przez<br />

Łódź Film Commission. Film<br />

Pawła Pawlikowskiego, twórcy<br />

od dawna cenionego w Sta-<br />

nach Zjednoczonych, idzie<br />

przez kolejne kraje i rynki<br />

dystrybucyjne jak burza. Ida<br />

cieszy się w USA wyższymi<br />

wpływami niż uhonorowane<br />

Oscarem Wielkie piękno Paolo<br />

Sorrentino. Wcześniej ten<br />

skromny dramat podbił Francję.<br />

Blisko pół miliona widzów<br />

czynią z Idy trzeci najpopularniejszy<br />

film w języku polskim,<br />

wyświetlany nad Sekwaną<br />

po 1<strong>94</strong>5 roku. Jak podkreśla<br />

analityk Serwisu Internetowego<br />

SFP Paweł Zwoliński,<br />

po sukcesie we Francji,<br />

Ida na różnych polach eksploatacji<br />

trafiła na 40 rynków,<br />

gdzie również cieszy się dużym<br />

powodzeniem. Obraz był<br />

przez wiele tygodni wysoko<br />

w zestawieniach box office’ów<br />

w takich krajach jak: Włochy,<br />

Hiszpania, Holandia, Belgia,<br />

Australia, Nowa Zelandia czy<br />

Niemcy. Czy sukcesy te nie<br />

oznaczają, że film Pawlikowskiego<br />

może być w tym roku<br />

polskim kandydatem do<br />

Mariusz Pudzianowski, Anna Mucha i Grzegorz Królikiewicz<br />

na planie filmu Sąsiady, reż. Grzegorz Królikiewicz<br />

Oscara, jednym z najmocniejszych<br />

od lat?<br />

W 2012 roku W ciemności<br />

Agnieszki Holland, film<br />

wsparty przez łódzki fundusz<br />

filmowy i Łódź Film Commission<br />

otrzymał zarówno Złote<br />

Lwy na gdyńskim festiwalu,<br />

jak i nominację do Oscara.<br />

Czy ten festiwal okaże się<br />

dla Łodzi równie szczęśliwy?<br />

Cóż, nagrody w sumie<br />

rzecz drugorzędna. Najważniejsze,<br />

że Łódź niezmiennie<br />

przyciąga twórców i producentów,<br />

że wciąż jest postrzegana<br />

przez filmowców jako znakomite<br />

miejsce kręcenia filmów,<br />

z różnorodnymi lokacjami,<br />

zapleczem, specjalistami,<br />

przychylnością miasta<br />

i najstarszym w Polsce, dobrze<br />

funkcjonującym funduszem<br />

filmowym oraz pierwszą w naszej<br />

historii komisją filmową,<br />

w której pracują ludzie pozytywnie<br />

„zakręceni” na punkcie<br />

zarówno filmu, jak i swojego<br />

miasta.<br />

Fot. Jacek Łukasiewicz/SF Kadr<br />

Kopiowanie na tzw. potrzeby prasowe<br />

stało się banalnie proste. Korzystanie<br />

z cudzej, rozpowszechnionej twórczości<br />

na zasadzie „kopiuj-wklej” w prasie drukowanej,<br />

a przede wszystkim w internecie,<br />

na wszelkiego rodzaju portalach stało się<br />

plagą. W dobie internetu nie trzeba wychodzić<br />

z domu, aby opracować „newsa”<br />

czy zebrać informacje do artykułu. Na jakich<br />

zasadach można legalnie korzystać<br />

w celach prasowych z artykułów stworzonych<br />

przez innych autorów?<br />

wizji: 1) już rozpowszechnione:<br />

a) sprawozdania o aktualnych<br />

wydarzeniach, b) aktualne artykuły<br />

na tematy polityczne, gospodarcze<br />

lub religijne, chyba<br />

że zostało wyraźnie zastrzeżone,<br />

że ich dalsze rozpowszechnianie<br />

jest zabronione, c) aktualne<br />

wypowiedzi i fotografie<br />

reporterskie. 2) krótkie wyciągi<br />

ze sprawozdań i artykułów,<br />

o których mowa w pkt. 1 lit.<br />

a) i b), 3) przeglądy publikacji<br />

i utworów rozpowszechnionych,<br />

4) mowy wygłoszone na<br />

publicznych zebraniach i rozprawach;<br />

nie upoważnia to jednak<br />

do publikacji zbiorów mów<br />

jednej osoby, 5) krótkie streszczenia<br />

rozpowszechnionych<br />

utworów”. Ustawa dopuszcza<br />

także możliwość rozpowszechniania<br />

wskazanych utworów<br />

w tłumaczeniu.<br />

Oczywiście przepisy o dozwolonym<br />

użytku są wyjątkami<br />

od bezwzględnych praw<br />

autorskich i w żadnym razie<br />

nie może być mowy o ich rozszerzającej<br />

wykładni. Tym<br />

istotniejszy wydaje się wobec<br />

powyższego cel przedstawionych<br />

ograniczeń, ujęty<br />

przez ustawodawcę jako „informacyjny”.<br />

Utwory dziennikarskie<br />

bardzo często realizują<br />

ten cel, a jednym z podstawowych<br />

zadań prasy jest urzeczywistnienie<br />

prawa obywateli<br />

do rzetelnej informacji. Dostrzeżenie<br />

przez ustawodawcę<br />

potrzeb o charakterze ogólnospołecznym,<br />

a wśród nich<br />

wymóg sprawnego przepływu<br />

informacji o istotnych, aktualnych<br />

wydarzeniach o charakterze<br />

gospodarczym, politycznym<br />

czy kulturalnym, były<br />

podstawą do stworzenia regulacji<br />

ograniczających prawa<br />

autora. Wyłączne prawo autora<br />

doznaje zatem z mocy ustawy<br />

określonych ograniczeń,<br />

które spowodowane są istnieniem<br />

nadrzędnych racji społecznych<br />

i są przejawem prowadzonej<br />

przez państwo polityki<br />

informacyjnej i kulturalnej<br />

zagwarantowanej obywatelom<br />

konstytucyjnie. Owo<br />

Korzystanie w celach informacyjnych<br />

z już<br />

rozpowszechnionych<br />

utworów jest zarezerwowane<br />

wyłącznie dla prasy, radia i telewizji.<br />

Definicja prasy w świetle<br />

przepisów prawa prasowego<br />

jest bardzo szeroka i obejmuje<br />

przekaz w różnych formach:<br />

radiowych, telewizyjnych,<br />

a także internetowych,<br />

przy czym w Polsce działalność<br />

prasowa wymaga rejestracji<br />

w sądzie okręgowym,<br />

właściwym dla siedziby redakcji.<br />

Tym samym zarejestrowanie<br />

np. portalu internetowego<br />

jako prasy statuuje działalność<br />

prasową i możliwość korzystania<br />

z tzw. prawa przedruku.<br />

W celu ułatwienia działalności<br />

prasy, dla zapewnienia<br />

swobodnego przepływu informacji,<br />

art. 25 prawa autorskiego<br />

przewiduje, iż „wolno rozpowszechniać<br />

w celach informacyjnych<br />

w prasie, radiu i teleograniczenie<br />

nie powinno odbywać<br />

się kosztem zasługujących<br />

na ochronę praw twórców,<br />

zarówno majątkowych,<br />

jak i niemajątkowych.<br />

Pewną rekompensatą za dozwolenie<br />

prawa przedruku jest<br />

przyznane autorowi ustawowo<br />

prawa do wynagrodzenia<br />

za korzystanie z utworów będących<br />

aktualnymi artykułami<br />

na tematy polityczne, gospodarcze<br />

lub religijne i aktualnymi<br />

wypowiedziami i fotografiami<br />

reporterskimi. Faktycznie<br />

owo prawo do wynagrodzenia<br />

bardzo często nie<br />

jest wypłacane ani uprawnionym<br />

redakcjom, ani autorom,<br />

mimo ogromnej skali przedruków.<br />

W związku z tym, redakcje<br />

coraz częściej zastrzegają<br />

sobie zakaz przedrukowywania<br />

artykułów, co powinno być<br />

wyraźnie oznaczone pod artykułem<br />

lub w stopce redakcyjnej.<br />

Na skutek takiego zastrzeżenia<br />

przedruk jest nielegalny<br />

bez wyraźnego porozumienia<br />

w tym zakresie z redakcją.<br />

*Autorka jest radcą prawnym i pisarką.<br />

Fot. Kuba Kiljan/SFP<br />

60 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

61


Opinie: Dzieje elipsy<br />

Opinie: Dzieje elipsy<br />

Fot. Krzysztof Wiktor/www.krzysztof.wiktor.eu<br />

Dzieje elipsy<br />

Dom zły, reż. Wojtek Smarzowski<br />

Mam wrażenie, że współczesny autor<br />

filmowy ma nieco zbyt wygórowane pojęcie<br />

o znajomości języka filmowego przez<br />

dzisiejszego widza. Tym tłumaczę brak w<br />

ostatnich dekadach poważnych dyskusji o<br />

rozwoju tego języka. Dyskusji, które mogłyby<br />

leżeć w interesie samych twórców,<br />

bardziej jeszcze niż w interesie widzów.<br />

Jerzy Płażewski<br />

Otóż pojawiły się niedawno<br />

dwa głośne filmy,<br />

pozornie bardzo<br />

odmienne, ale w gruncie rzeczy<br />

generujące tę samą polemikę<br />

– Post tenebras lux Carlosa<br />

Reygadasa i Holy Motors<br />

Leosa Caraxa. Wywołały dyskusję<br />

na temat sytuacji w języku<br />

filmu, dyskusję, jakiej<br />

w dziedzinie formy dawno nie<br />

prowadzono, a która zamierać<br />

nigdy nie powinna.<br />

Nowa dyskusja o języku<br />

filmu<br />

Postawię pewną tezę. Rzecz<br />

dla każdego miłośnika filmu<br />

oczywista, że przed Nową Falą<br />

narracja filmowa była inna<br />

niż obecnie. Gdyby nas zaprowadzono<br />

na dobry film, o którym<br />

nic nie wiemy i pokazano<br />

parę środkowych aktów, to bez<br />

większego trudu rozpoznalibyśmy,<br />

czy film jest wcześniejszy,<br />

czy późniejszy niż 400 batów<br />

François Truffauta. Ale na jakiej<br />

podstawie tak byśmy orzekli?<br />

Otóż wydaje się, że podstawowa<br />

różnica byłaby jedna.<br />

Opowiadający filmowiec,<br />

podobnie jak i pisarz, operuje<br />

elipsami, wyrzutniami. Pewne<br />

fragmenty akcji eliminuje,<br />

bo następny fragment czytelnie<br />

podpowiada widzowi, co<br />

w międzyczasie nastąpiło.<br />

Elipsy kino stosowało od<br />

zarania, by oszczędzać czas,<br />

nie zanudzać zbędnym gadulstwem.<br />

Ale w użytkowaniu<br />

elips następuje znamienna<br />

ewolucja. Najłatwiej się o niej<br />

przekonać obserwując interpunkcję.<br />

Im dalej w przeszłość<br />

kina, tym typowe elementy<br />

budowy utworu filmowego –<br />

przenikania i zaciemniania –<br />

stosowane były częściej. Gdy<br />

twórca zamierzył np. cofnąć<br />

akcję o rok, to zanim to zrobił,<br />

pokazywał wielki plan myślącego<br />

bohatera i dodatkowo<br />

Fot. Stowarzyszenie Nowe Horyzonty<br />

jeszcze zaciemniał obraz. Gdy<br />

z rozjaśnienia wyłaniał się nowy<br />

obraz, starszy o rok, nawet<br />

nieuważni widzowie nie tracili<br />

wątku. Wiedzieli, że coś zmajstrowano<br />

z chronologią.<br />

Ale tu mówimy o widzach<br />

starego stylu, którzy pierwszy<br />

kontakt z kinem mieli najczęściej<br />

w drugiej klasie szkoły<br />

podstawowej. Dziś, kiedy telewizor<br />

włączają dzieci prawie<br />

nie umiejące jeszcze mówić,<br />

które od maleńkiego oglądają<br />

domowe DVD – bywalcy<br />

kin współczesnych język filmu<br />

znają bez porównania lepiej<br />

niż pięćdziesiąt lat temu. Jeśli<br />

więc zostaniemy zaproszeni<br />

do określenia daty produkcji<br />

pokazanego nam filmu i widzimy,<br />

że przeskoków w czasie<br />

i przestrzeni jest dużo, że nie<br />

są prawie wcale sygnalizowane<br />

interpunkcją, a akcja posuwa<br />

się naprzód bez dłużyzn, to<br />

film bez wahań określimy jako<br />

współczesny.<br />

Pożytek i szkoda<br />

Ale w każdej nowej dążności<br />

można przeholować. W jakim<br />

momencie? To jasne: od chwili,<br />

w której zaczyna ona przynosić<br />

więcej szkody niż pożytku.<br />

Ale co jest pożytkiem<br />

w sztuce? Moderniści żądający<br />

przede wszystkim nowatorstwa<br />

mogą czuć się zaspokojeni,<br />

że „czegoś takiego<br />

jeszcze nie było”, że to po raz<br />

pierwszy… Nie sądzę, by ambitny<br />

twórca, pragnący zademonstrować<br />

swój stosunek do<br />

świata, mógł poczuć się zadowolony<br />

tym jedynie, że jest<br />

Holy Motors, reż. Leos Carax<br />

w czymś pierwszy. Musi być<br />

również przekonany, że jego<br />

nowatorstwo pozwala mu lepiej<br />

wyrazić dążenie do prawdy<br />

czy piękna, niż sposobami<br />

dotychczasowymi.<br />

Korzystając z postępującej<br />

dojrzałości widza w języku filmowym<br />

reżyser może więc<br />

stosować elipsy rozleglejsze,<br />

opuszczające większe partie<br />

narracji, które widz sam sobie<br />

dośpiewa. Ale czy nie obowiązują<br />

w tym dojrzewaniu żadne<br />

granice, wynikające z mechaniki<br />

ludzkiego umysłu? Czy<br />

nawet dociekliwy widz potrafi<br />

zawsze domyślić się, co w zamyśle<br />

twórcy połączyło scenę<br />

A ze sceną B? Czy nie straci<br />

kontenansu i czy zamiar twórcy<br />

do niego dotrze?<br />

Otóż oba wymienione wyżej<br />

filmy, argentyński Post tenebras<br />

lux i francuski Holy<br />

Motors (oba zatytułowane obcojęzycznie)<br />

w zastanawiający,<br />

bo niemal identyczny sposób<br />

przekraczają granice zrozumiałości<br />

elips. Żeby tego<br />

dowieść zanalizuję już nawet<br />

nie interesy widza, ale interesy<br />

samego twórcy. Przy czym<br />

chodzić mi będzie nie tylko<br />

o jego interes w postaci uzupełnienia<br />

brakującej fabuły,<br />

ale bardziej jeszcze – w postaci<br />

brakującej motywacji bohatera<br />

czy cech jego charakteru.<br />

Żadnemu z tych filmów nie<br />

odmawiam ciekawych aspiracji<br />

i oryginalnych pomysłów,<br />

żadnego jednak nie uznaję za<br />

udany. Odwrotnie niż np. Tadeusz<br />

Lubelski, który o jednym<br />

z nich (Holy Motors) pi-<br />

sze w „Ekranach”: „Precyzyjna<br />

konstrukcja, hipnotyczny<br />

rytm. Jak Francuzowi się udaje,<br />

to już naprawdę się udaje”.<br />

Niech to będzie pierwszy z cytatów<br />

dowodzących, że omawiany<br />

tu problem wywołał<br />

u krytyków zasadnicze różnice<br />

zdań, jakich od dawna nie notowano.<br />

Czy mamy być<br />

Oscarami?<br />

Weźmy więc najpierw Holy<br />

Motors, film, który już w tytule<br />

proklamuje ideę ruchu. Niebotycznie<br />

długa, biała limuzyna<br />

łączy jedenaście sekwencji, ale<br />

czysto mechanicznie. Za żadnym<br />

razem, gdy otwierają się<br />

jej drzwiczki, nie zgadujemy,<br />

kto nimi wysiądzie: stara żebraczka,<br />

płatny morderca czy<br />

kochanek szympansicy. Oczywiście<br />

Carax świadomie wykorzystał<br />

szczególną zdolność<br />

Denisa Lavanta do wymiany<br />

tożsamości (i mistrzostwo Floriana<br />

Sansona w charakteryzowaniu<br />

bohatera, pana Oscara).<br />

Ale jeśli każdą z jedenastu sekwencji<br />

można sobie wyobrazić<br />

rozbudowaną w samodzielny<br />

film, to nie sposób zgodzić<br />

się, że scenarzysta-reżyser Carax<br />

znalazł sposób na organiczne<br />

połączenie rozsypanych<br />

efektów.<br />

Bo oczywiście, głównym<br />

łącznikiem fabuły są działania<br />

pana Oscara. Niestety, nie<br />

udało się Caraxowi ani przekonująco<br />

wymyślić komu<br />

i w jakim celu bohater służy,<br />

ani co jego samego do działania<br />

pobudza. Reżyser zdaje sobie<br />

sprawę, że całkiem uchylić<br />

się od wyjaśnień nie może,<br />

ale wyjaśnienia proponuje nieadekwatne.<br />

Wprowadza osobę<br />

Szefa (trudny do rozpoznania<br />

Michel Piccoli), doradzającego<br />

podwładnemu, by kupił<br />

sobie dobry rewolwer. Jeśli<br />

ma być Najwyższym Rozkazodawcą,<br />

zsyłającym najbardziej<br />

niespodziewane dopusty losu,<br />

to reżyserowi nie udało się<br />

wyposażyć go w jakiś przekonujący<br />

zespół dziesięciu przykazań,<br />

tłumaczący jego Racje.<br />

Może i sam Szef wyczuwa wątłość<br />

tych Racji, bo obawia się,<br />

że coraz widoczniej zmęczony<br />

Oscar może odmówić mu posłuszeństwa.<br />

Bada go:<br />

– „No to co cię skłania do<br />

działań?”<br />

– „Piękno tych aktów!”<br />

Zaiste, „piękno” łatwo realizuje<br />

się tu w pożeraniu cudzych<br />

dolarów, odgryzaniu paluszka<br />

fotografce prasowej<br />

i szarpaniu zębami cmentarnych<br />

bukietów. Jeśli to my, widzowie,<br />

mamy być Oscarami,<br />

przyjmującymi bez szemrania<br />

zlecenia Szefów, to odwoływanie<br />

się w tych przypadkach do<br />

piękna jest – przepraszam –<br />

zawracaniem głowy.<br />

Aprobujący Caraxa Piotr<br />

Kletowski na łamach „Kina”<br />

pisze, że film „zrywa fabularne<br />

alibi, niweluje… szkielet fabularny,<br />

tworzy film w o l n y<br />

(podkr. P.K.), w którym jedynym<br />

ograniczeniem jest wyobraźnia<br />

twórcy”. Tak, to prawda,<br />

zrywanie fabularnej konsekwencji<br />

prowadzi do tego – jak<br />

to określiła Malwina Grochowska<br />

w Filmweb, że „dziwne postaci<br />

robią niewytłumaczalne<br />

rzeczy”. Widz nie zgaduje<br />

i nie ma zgadywać, jak pan<br />

Oscar zachowa się za chwilę.<br />

Ewa Szponar w „Ekranach”<br />

trafnie zauważa, że „następstwo<br />

obrazów bardziej niż logika<br />

rządzi się prawem sennych<br />

skojarzeń”. Zgoda. Tylko<br />

dopowiedzmy jeszcze następne<br />

zdanie. Sny śnimy bezwiednie,<br />

filmy robimy świadomie!<br />

Gdy się nam przyśni, że<br />

napisaliśmy genialny poemat,<br />

nikt nie będzie miał nam tego<br />

za złe. Jeśli to samo będziemy<br />

rozgłaszać na jawie, to najbardziej<br />

oczywista będzie prośba<br />

o zacytowanie tego poematu.<br />

Odpowiedzialność! Za sny<br />

odpowiedzialni nie jesteśmy.<br />

Czy wolność tworzenia (śladami<br />

sennych skojarzeń Caraxowych)<br />

ma być wolnością<br />

od odpowiedzialności? Czy<br />

wolność polega na negowaniu<br />

oczywistych konsekwencji<br />

czynów? Kiedy od śmierci<br />

po morderczym ciosie w szy-<br />

62 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

63


Opinie: Dzieje elipsy<br />

Opinie: Dzieje elipsy<br />

Fot. Krzysztof Wojciewski/Syrena Films<br />

Agata Buzek i Marcin Dorociński w filmie Rewers, reż. Borys Lankosz<br />

ję natychmiast się zmartwychwstaje?<br />

Kiedy gotową do samobójstwa<br />

kobietę można uratować<br />

prostym: „Jest coś, czego<br />

o nas nie wiesz”, ale się tego<br />

nie mówi ani kobiecie, ani<br />

widzom? Kiedy nocny przejazd<br />

przez Avenue de l ‘Opéra<br />

można przenieść na barwny<br />

negatyw i skąpać Paryż w nieoczekiwanie<br />

żółtej poświacie?<br />

Czy elipsy, wyrzutnie, po użyciu<br />

pomysłowych sennych widziadeł<br />

nigdy-jeszcze-nie-pokazanych-w-kinie,<br />

nie mają<br />

być dyspensą od odpowiedzialności?<br />

Rodzajem okrzyku:<br />

Bóg nie istnieje, więc wszystko<br />

wolno!? „Sny są paliwem kina”<br />

– komentuje film Caraxa Edyta<br />

Jarząb w Portalu Filmowym.<br />

Ale czy powinny prowadzić do<br />

obudzenia, czy nie?<br />

Wyczuć smak kawioru<br />

O Post tenebras lux Carlosa<br />

Reygadasa na łamach „Kina”<br />

pisały Adriana Prodeus i Ola<br />

Salwa. Użyły zastanawiająco<br />

identycznych konkluzji. Pierwsza<br />

napisała o Reygadasie, że<br />

„stworzone przez niego obrazy<br />

Polskie elipsy<br />

Na szczęście w kinie polskim<br />

podobnie ekstremalnych przegięć<br />

nie obserwujemy (jeszcze?),<br />

ale nic nie uwalnia nas<br />

od konieczności obserwowania,<br />

czy nie zbliżamy się do ryzykownej<br />

granicy. Dlatego pozwolę<br />

sobie przytoczyć parę<br />

zastanawiających przykładów.<br />

I to umyślnie z filmów, które<br />

uważam za udane, gdyż właśnie<br />

w takich trzeba je uznawać<br />

nie za warsztatową pomyłkę,<br />

ale za świadomą decyzję<br />

twórcy.<br />

Akcja Rewersu Borysa Lankosza<br />

rozgrywa się w Warszawie<br />

we wczesnych latach 50.<br />

i kilkadziesiąt lat później. Podwójność<br />

warstw czasowych<br />

bardzo wcześnie zostaje zasygnowana<br />

odrębnym wtrętem<br />

kolorowego rozkładu przylotów<br />

na Okęciu, łatwo zauważalnym<br />

w tym czarno-białym<br />

filmie. To nic, że widzowie<br />

jeszcze nie wiedzą, co ów<br />

wtręt oznacza. Dalszymi kolorowymi<br />

wtrętami będą poinformowani,<br />

że bohaterka przyjechała<br />

na lotnisko przywitać<br />

kogoś bliskiego i że dzieje się<br />

to w wiele lat po głównym wydarzeniu.<br />

Ale ta kolorowa warstwa<br />

współczesna, zawierająca<br />

przesłanie filmu, pozostaje<br />

nieczytelna dla nie-warszawiaków,<br />

a zwłaszcza cudzoziemców.<br />

W ostatniej (kolorowej)<br />

scenie Sabina składa bukiet<br />

kwiatów przed płaskorzeźbą<br />

jakiegoś robotnika. Otóż dla<br />

pełnego zrozumienia tej sceny<br />

trzeba wiedzieć: po pierwsze,<br />

że chodzi o skrzydło Pałacu<br />

Kultury w Warszawie, a po<br />

drugie, że to na fundamenty<br />

tego gmachu rozkopano ziemię,<br />

w której bohaterka pochowała<br />

kości uśmierconego<br />

przez siebie kochanka-ubeka.<br />

Elipsa za rozległa dla szerokich<br />

widowni. W dodatku dotycząca<br />

nie zwykłego połączenia<br />

dwóch sekwencji fabuły,<br />

ale moralnej konkluzji filmu.<br />

Fabuła Domu złego Wojtka<br />

Smarzowskiego, pomijając<br />

wstęp, toczy się w dwóch<br />

warstwach czasowych – zimowywołują<br />

silne emocje”, gdy<br />

druga – że wywołują „głębokie<br />

filmowe przeżycie”. Otóż właśnie<br />

w emocjonalnym działaniu<br />

na widza styl obrany przez<br />

reżysera może mu najbardziej<br />

szkodzić. Wzmaganie emocji<br />

zależy od ilości zaangażowanych<br />

środków, gdy jeden oddziałuje<br />

na drugi, z którego<br />

wynika jeszcze silniej działający<br />

trzeci. Wyrzucanie spajających<br />

elementów, eliminowanie<br />

istotnych partii akcji osłabia<br />

przeżycia widza.<br />

Post tenebras lux ma być<br />

epopeją rodziny, która porzuca<br />

wielkie miasto, by osiedlić się<br />

na wsi. Ale co zniechęca Juana,<br />

głowę rodu, do egzystencji<br />

miejskiej? Elipsa, nie wiemy.<br />

Jaki jest program życiowy<br />

Juana na egzystencję wiejską?<br />

Elipsa, nie wiemy. Czym<br />

się tutaj Juan różni w zapatrywaniach<br />

z ojcem, z którym pozostaje<br />

w konflikcie? Elipsa.<br />

Co doprowadza go do stanu<br />

zapiekłej wściekłości, w którym<br />

morduje ukochanego<br />

psa? Elipsa. Co spowodowało,<br />

że morduje Jeana jego oddany<br />

wej i o cztery lata późniejszej,<br />

jesiennej. Utrzymanie przejrzystości<br />

fabuły tak wielowątkowej<br />

(14 postaci) wymagało<br />

skoncentrowanych zabiegów:<br />

utrzymania różnic klimatycznych,<br />

odmiennego uczesania<br />

bohatera, różnicy w porze<br />

dnia. Jednak zabiegiem głównym,<br />

bo dającym się stosować<br />

bez ograniczeń i dobrze postrzeganym<br />

przez widza, było<br />

użycie kolorów. A raczej odwrotnie<br />

– użycie wizji czarno-<br />

-białej do niektórych scen tego<br />

barwnego filmu. Gdy pojawia<br />

się pierwszy przeskok kolorystyczny<br />

mamy prawo przypuszczać,<br />

jak się to często zdarza,<br />

że sceny kolorowe będą<br />

oznaczać warstwę zimową roku<br />

1982, a czarno-białe – jesienną<br />

roku 1979. Szybko jednak<br />

okazuje się, że w obu warstwach<br />

występują obie formy<br />

barwności. Może więc, co także<br />

byłoby logiczne, warstwa kolorowa<br />

oznacza rzeczywistość<br />

obiektywną, a warstwa czarno-<br />

-biała – subiektywne widzenia<br />

rzeczywistości przez zootechnika<br />

Środonia, centralnego bohatera?<br />

Niestety, już przy drugim<br />

przeskoku barwnym widzimy<br />

na czarno-biało także twarz<br />

Środonia, a więc patrzy na niego<br />

obiektyw kamery, albo ktoś<br />

inny. Nie tylko więc kolorowspółpracownik<br />

Siódemka?<br />

Elipsa. To z filmu wyrzucono.<br />

Reygadas przyjechał do Polski<br />

z całym swym dorobkiem,<br />

którego dzieła wcześniejsze<br />

Japón, Bitwa w niebie i Ciche<br />

światło nie zawierają tak<br />

ryzykowanych eksperymentów<br />

z narracją. Zwłaszcza ten<br />

ostatni – rozegrany w środowisku<br />

amerykańskich menonitów,<br />

posługujących się zniekształconą<br />

niemczyzną – przekazywał<br />

widowni czytelnie<br />

specyfikę odrębnej filozofii bohaterów.<br />

Cóż stało się tym razem?<br />

W rozmowie z Urszulą<br />

Lipińską w „Ekranach” reżyser<br />

przewidując takie pytanie<br />

odpowiada: „W Post tenebras<br />

lux nie chodzi o odgadywanie<br />

co autor miał na myśli,<br />

tylko o wypełnienie tego filmu<br />

własną interpretacją”. Ba.<br />

Ale oczywiście, że chodzi! Gdy<br />

Reygadas włamuje w fabułę<br />

raptownie i całkiem niespodziewanie<br />

chłopięcą drużynę<br />

rugby (nawet nie precyzując,<br />

czy należy ona do sekwencji<br />

„miasto” czy „wieś”), to przecież<br />

najpierw była jego o tym<br />

decyzja, a dopiero potem nasza<br />

tego interpretacja.<br />

W tym samym wywiadzie<br />

Meksykanin oskarża nas o niestosowne<br />

reakcje: widzowie<br />

„nie chcą chłonąć mojego filmu<br />

zmysłami. Koncentrują<br />

się na budowaniu jakiejś wewnętrznej<br />

logiki, chcą wszystko<br />

ze sobą połączyć, odczytać<br />

jakieś – według nich zaklęte<br />

w tym filmie – kody”. Ale<br />

właśnie to jego oskarżenie jest<br />

w gruncie rzeczy przyznaniem<br />

się do winy. Bo to niemal tak,<br />

jakby namawiał nas, byśmy<br />

przestali oddychać. Umysł<br />

ludzki nie przestanie dociekać<br />

„co autor miał na myśli”,<br />

niezależnie od tego, czy autor<br />

owo odgadywanie mu ułatwia<br />

czy utrudnia. Ola Salwa, recenzując<br />

film, jest zdania, że „prywatne<br />

lęki i tęsknoty… dzięki<br />

filmowej sile osobowości twórcy<br />

stają się na czas seansu uniwersalne<br />

i wspólne”. Otóż jest<br />

oczywiste, że jeśli prywatne lęki<br />

twórcy mają stać się uniwersalnymi<br />

i wspólnymi, to tym<br />

bardziej, im bardziej wiemy,<br />

„co autor miał na myśli”.<br />

Wskazałem na kilka zasadniczych<br />

momentów, w których<br />

Reygadas mógł bez trudu zwęzić<br />

zakres swoich elips, by szerzej<br />

wyjaśnić o co komu chodziło,<br />

gdy wyselekcjonował ze<br />

swych „lęków i tęsknot” właśnie<br />

ten, a nie inny obraz. Jeśli<br />

tego nie zrobił, to stracił szansę<br />

na pogłębienie emocji widza.<br />

Gdy zaraz w drugiej sekwencji<br />

w nocnym wnętrzu<br />

mieszkania (nawet nie sprecyzowawszy<br />

– czyjego) otwiera<br />

drzwi do pokoju, z którego<br />

wyprowadza czerwonego,<br />

animowanego diabła z rogami<br />

i ogonem, to mamy wrażenie,<br />

że zastosowanie tak agresywnego<br />

środka z innej poetyki<br />

spełni w filmie jakąś podstawową<br />

funkcję. Tymczasem<br />

nawet ponowne użycie diabła<br />

nie przesądza, do czego miałby<br />

się narracji przydać. Podobnie<br />

powtórne wywołanie dziecięcej<br />

drużyny rugby nie precyzuje<br />

w czym miałby twórcy<br />

pomóc. Czy może Siódemka,<br />

powiernik i morderca Juana,<br />

w przerażającym akcie ekspiacji<br />

odrywający sobie głowę,<br />

nie bez powodu ubrany jest<br />

w kostium rugby, starszy o kilkadziesiąt<br />

lat? Kto z państwa<br />

widzi w tym związek?<br />

W zdjęciach plenerowych<br />

Reygadas i jego operator<br />

Alexis Zabe chętnie stosują<br />

rekordowo szerokokątne<br />

obiektywy, które obraz po obu<br />

bokach deformują nieostrością<br />

i rozszczepieniem. Rzekomo<br />

po to, by uwagę widza<br />

skoncentrować w środku ekranu.<br />

Oto znowu przykład, jak<br />

pobożne życzenia twórców obracają<br />

się w odwrotność: jeśli<br />

widz dostrzega, że stojąca<br />

z boku postać nagle rozdwaja<br />

się, to z centrum ekranu przerzuca<br />

spojrzenie na bok.<br />

Ponad określenia, że Post<br />

tenebras lux budzi głębokie<br />

przeżycia i silne emocje wolę<br />

egzegezę Bartosza Staszczyszyna<br />

z Filmweb, że „jest<br />

to kino chaotyczne, w którym<br />

bezwład staje się samoistną<br />

wartością”. Radykalnym środkiem<br />

na bezład w filmie była<br />

zawsze interpunkcja, o której<br />

już pisałem, że stosowana jest<br />

coraz rzadziej. Tak postępuje<br />

Reygadas. Używa zaciemnienia<br />

dosłownie raz jeden,<br />

gdy Juan leży w łóżku, kurując<br />

przestrzelone płuco. Dlaczego<br />

zaciemnienie zostaje<br />

użyte właśnie tutaj i dlaczego<br />

tylko raz jeden? Odpowiedź<br />

nie pada.<br />

Tłumaczę się. Celem moim<br />

nie było ponowne zrecenzowanie<br />

dwóch głośnych filmów.<br />

Zgadzam się z tezą, że<br />

publiczność kinowa dorośleje,<br />

że coraz lepiej zna język filmu.<br />

Że więc trzeba z tego korzystać,<br />

opowiadać elipsami: krócej,<br />

dobitniej i szczegółowiej.<br />

Ale też zdawać sobie sprawę,<br />

że można na tej drodze przeholować.<br />

Utracić kontakt z widzem.<br />

I to nie tylko – jak próbuje<br />

pocieszać się Reygadas<br />

– z widzem łatwego kina rozrywkowego,<br />

który „karmiony<br />

w fast foodzie nie doceni smaku<br />

kawioru”.<br />

wość nie ułatwia orientacji, ale<br />

sprawę dodatkowo komplikuje,<br />

zwłaszcza że końcowa pointa<br />

składa się z ujęć roku 1979 i roku<br />

1982 o umyślnie analogicznej<br />

kompozycji, sugerujących<br />

stosunek autora do opisywanego<br />

świata.<br />

Wspomnę jeszcze o Jasminum<br />

Jana Jakuba Kolskiego.<br />

Jego tytuł wziął się stąd,<br />

że piękna Natasza, przyjeżdżająca<br />

z córeczką do klasztoru<br />

w Bielawach dla restauracji<br />

obrazu Madonny, umie także<br />

komponować zapachy. Ale ponadto<br />

przyjeżdża z pewną tajemnicą.<br />

Zostaje ona wyjaśniona<br />

pod sam koniec filmu. Jednak<br />

tak długa elipsa powoduje,<br />

że poznajemy sekret Nataszy<br />

powierzchownie i nie do<br />

końca. Czy rezygnacja z części<br />

raptowności finału na rzecz<br />

wzbogacenia osobowości Nataszy<br />

nie wyszłaby w sumie na<br />

korzyść filmu?<br />

Wiem, że przestroga przed<br />

powiększaniem rozmiaru elips<br />

może być uznawana za hamowanie<br />

nowatorstwa w narracyjności.<br />

Zależy to jednak od tego,<br />

czy cenimy wyżej radykalny<br />

eksperyment, czy wywarcie<br />

maksymalnego wrażenia<br />

na widzu. Wolałbym, by kino<br />

polskie kroczyło raczej w tym<br />

drugim kierunku.<br />

Wiktoria Gąsiewska i Grażyna Błęcka-Kolska w filmie Jasminum, reż. Jan Jakub Kolski<br />

Fot. www.Fabrykaobrazu.pl<br />

64 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

65


Jeżeli dzisiaj ogląda się Pokolenie Andrzeja<br />

Wajdy, film zrobiony z ogromnej miłości do<br />

doświadczeń neorealistów, nasuwa się myśl,<br />

że tak winny powstawać arcydzieła.<br />

Warszawę okupacyjną opowiadał doskonale Bronisław<br />

Wojciech Linke apokaliptycznymi ruinami<br />

w kształcie umierającego człowieka-domu, ekspresyjnie<br />

przedstawiał Tadeusz Kulisiewicz, fotografiami<br />

pokazywał ją mistrz Leonard Sempoliński w albumie<br />

„Warszawa 45”. To byli plastycy, a nie opisywacze obrazów<br />

przepełnionych dialogami.<br />

I tutaj zatrzymam się nad wyjątkowo ważnym epizodem<br />

„korespondencji sztuk” – na fotografii.<br />

Szkoła Filmowa w Łodzi z pewnością była założo-<br />

audio-<br />

część18<br />

wizualna<br />

historia kina<br />

Józef Gębski<br />

Włodzisław Ziembiński, Maria Kierzkowska, Bogusz Bilewski i Maria Ciesielska<br />

w filmie Zimowy zmierzch, reż. Stanisław Lenartowicz<br />

na przez oszalałych fotografów. Ludzie, którzy przeszli<br />

przez prawdziwy ogień pola walki, którzy szli,<br />

jak Stanisław Wohl pod Lenino z ręczną kamerą tuż<br />

przed tyralierą, nie mogli uwolnić się od urazu i lęku<br />

wojny. „Wielki lęk” jest właściwością tych, którzy o ile<br />

tylko przeżyją, nigdy nie poprzestaną na obrazie zewnętrznym.<br />

Oni będą się męczyli z tymi koszmarami<br />

przez resztę życia. Na wojnie posługiwali się kamerą<br />

jak wielcy fotoreporterzy, zaczajając się na ujęcie.<br />

Tylko oni wiedzą czym było uczucie prawdziwego<br />

ludzkiego strachu.<br />

Tadeusz Borowski wiedział, co to jest obóz koncentracyjny,<br />

którego nie sposób opisać, wysłowić… Może<br />

poza poetyckim czterowierszem: „Nad nami - noc.<br />

Fot. Janusz Zachwajewski/SF Kadr/Filmoteka Narodowa<br />

Opinie: Audiowizualna historia kina<br />

Michał Szewczyk, Mariusz Gorczyński, Zbigniew Cybulski i Roman Polański<br />

w filmie Koniec nocy, reż. Paweł Komorowski, Julian Dziedzina, Walentyna Uszycka<br />

Fot. PWSFTviT Łódź/Filmoteka Narodowa<br />

Goreją gwiazdy,/ dławiący, trupi nieba fiolet./ Zostanie<br />

po nas złom żelazny/ i głuchy, drwiący śmiech<br />

pokoleń”. Jakiż to śmiech... Borowski wiedział, czyjego<br />

śmiechu bał się najmocniej. Miał świadomość,<br />

że ten jego wielki strach był tylko dla niego wielkim<br />

strachem. Wiedział, że za kilka lat nikt już nie będzie<br />

go rozumiał – i tego się obawiał najmocniej.<br />

A Leonard Sempoliński z aparatem fotograficznym<br />

– w styczniu 1<strong>94</strong>5 roku – spacerował, włóczył się<br />

i płakał pewnie, widząc... co widział. NIC!!! Czyli sztukę.<br />

Spalona Warszawa, przysypana śniegiem, o deszczowym<br />

niebie... schodziła w... fotografię. Nic tak, jak<br />

statyczne fotogramy Sempolińskiego nie poruszyło<br />

naszego strachu. Naszego ludzkiego strachu.<br />

Dlatego dzisiaj mam wielki szacunek do tych ojców-założycieli<br />

Szkoły przy Targowej, że tak wielką<br />

rolę powierzyli fotografowaniu. Każdy student, nawet<br />

ci, którzy zamierzali być pracownikami pionu<br />

produkcyjnego, spędzali długie godziny na fotograficznym<br />

polowaniu. Fotografia przedwojenna,<br />

ta z Jana Bułhaka i awangardzistów(!), nie usnęła<br />

w czasie okupacji, potem zabłysła po wojnie. Zdjęcia<br />

Władysława Forberta do Suity warszawskiej to<br />

były rewelacje wizualne. Pierwsze etiudy – i znakomita<br />

większość Polskiej Kroniki Filmowej – stały się<br />

szkołą kultury wizualnej. Mało uświadomiony estetycznie<br />

prosty widz, odbudowujący swój dom… był<br />

stale zaskakiwany wizualną sztuką kinową. Uczył<br />

się widzieć w... kinie. To była prawdziwa walka<br />

z analfabetyzmem.<br />

Studenci Szkoły Filmowej, oczarowani zdjęciami<br />

w Złodziejach rowerów Vittorio De Siki, Paisie Roberto<br />

Rosselliniego i w obrazie Rzym, godzina 11 Giuseppe<br />

De Santisa, wiedzieli jak filmować w warunkach<br />

pogodowych takich, jakich by się nie podjął<br />

żaden amerykański „cukiernik”.<br />

Nic dziwnego. Wajda był malarzem z krakowskiej<br />

akademii. Jego pierwszy wielki film Idę do słońca pokazywał<br />

sędziwego Xawerego Dunikowskiego, który<br />

po pięciu latach pobytu w Oświęcimiu, nadal malował,<br />

rzeźbił i uczył młodzież. Operatorzy z tego filmu<br />

przeszli z Wajdą do Pokolenia, które udowodniło, że<br />

już nie tylko Włosi garnki lepią.<br />

Andrzej Munk zrealizował swój pierwszy pełnometrażowy<br />

film fabularny Człowiek na torze. Jakaż tam<br />

była feeria skali szarości – w lokomotywach, brudnych<br />

kantorkach i zmierzchu. Munkowa kamera i jego<br />

intelekt pokazał kilka niedostrzegalnych prawd.<br />

Historia dramatu kolejarza Orzechowskiego opowiedziana<br />

była z trzech punktów widzenia. Kończył się<br />

czas jednej i bezwarunkowej prawdy...<br />

No i jeszcze jeden majsterkowicz – Stanisław Lenartowicz<br />

oraz jego Zimowy zmierzch. Ten film był<br />

zarazem zapowiedzią niebanalnego talentu Tadeusza<br />

Konwickiego. Kiedy teraz czytam o jego pomyśle<br />

filmu Lenartowicza, widzę jaką wielką siłą<br />

poetyckiego obrazu rozporządzał reżyser uzbrojony<br />

przez Konwickiego. Zimowy zmierzch zapowiadał<br />

szkołę oszalałych kaligrafów. Oczy zdumionego<br />

Zachodu odkrywały jakąś prowincjonalną kinematografię,<br />

która… dystansowała wszystkie wyrafinowane<br />

wizje Zachodu. Stawała na równi z odkryciami<br />

kina francuskiego.<br />

Szkoła Filmowa charakteryzowała się misją<br />

doprowadzania studentów do debiutu w każdym<br />

formacie. Od dawna powstawały składanki miniatur<br />

filmowych, ale teraz powstał pełnometrażowy Koniec<br />

nocy. Cóż to była za wizja, jakaż to była eksplozja<br />

talentów. Objawił się wtedy geniusz kamery – Jerzy<br />

Wójcik. Pojawili się aktorzy: Roman Polański, Ryszard<br />

Filipski i Zbigniew Cybulski, zabłysło nazwisko<br />

Marka Hłaski, który nie tyle wirtuozerią werbalną, co<br />

siłą widzenia surowej prawdy… znokautował cały dotychczasowy<br />

sposób obrazowania. Ci młodzi chłopcy<br />

zrozumieli, że kino jest poczęte nie z literatury, ale<br />

z idei kina, nie jest wyciągiem z przerabianych lektur<br />

ze szkolnego stolika, ale wyobraźnią malarza-filmowca.<br />

Kino poczęte z Końca nocy jest kinem z kina. Jest<br />

obrazem nie dającym się opisać słowami. Tutaj niewiele<br />

mieli do zrobienia przodujący literaci, podsuwający<br />

swoje wymuskane literackie popisy, warte<br />

może nagród za „złote pióro”. Tutaj fotografia brała<br />

ślub z kroniką filmową. Tutaj codzienność zaobserwowana<br />

przez pracowitych kronikarzy dnia powszechnego<br />

z PKF... tworzyła nowy nieznany świat<br />

budowany tylko z ruchomych obrazów. Taką wizję<br />

podejmą niedługo we Francji, artyści z Nowej Fali<br />

z Jean-Luc Godardem na czele.<br />

Jeszcze tylko krok i powstanie Kanał oraz Eroica.<br />

Po projekcji canneńskiej filmu Wajdy amerykańskie<br />

„lisy” będą chwaliły autorów za inwencję, pytając –<br />

jakżeście panowie wpadli na taki temat, a po filmie<br />

Munka – wszyscy zobaczą, że bohaterstwo może być<br />

również komiczne, że wszystko to zależy od punktu<br />

widzenia, ponieważ świat objawia się jako wieczna<br />

groteska, szybciej się zmieniająca niż jego przywódcy<br />

oraz jego miary.<br />

66<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

67


Opinie: 10 000 DNI FILMOWEJ PODRÓŻY<br />

Opinie: 10 000 DNI FILMOWEJ PODRÓŻY<br />

Andrzej Haliński<br />

Pod okiem Piotra Dudzińskiego i Maćka Putowskiego, zacząłem<br />

uczyć się nowego zawodu. Przecież ja nawet nie<br />

umiałem trafić na halę zdjęciową! Długi szereg warsztatów,<br />

w których powstawały elementy dekoracji, wprawił mnie<br />

w prawdziwy zachwyt. Codzienny ich obchód stał się obowiązkiem,<br />

a wykonywałem go z niekłamaną ochotą. Najpierw biegłem<br />

do stolarni, gdzie królował pan Józef Łyskawka, szef i fachman<br />

pełną gębą. Nasza znajomość, która potem przeszła we<br />

filmowy<br />

Czeladnik<br />

wzajemne uznanie, zaczęła się od wstydliwego nieporozumienia.<br />

Pan Płocki powierzył mi rysowanie detali i nadzór nad wyko-<br />

Targ ptaków w żydowskim miasteczku –<br />

kadr z Sanatorium pod Klepsydrą, reż. Wojciech Jerzy Has<br />

Fot. Romuald Pieńkowski/Filmoteka Narodowa<br />

nawstwem dekoracji w dwóch halach zdjęciowych. Moim pierwszym<br />

rysunkiem była ogromna płachta skomplikowanego okna<br />

w stylu wybujałej secesji. Odwaliłem ten rysunek jak prawdziwy,<br />

dyplomowany architekt, wykreśliłem w tuszu, ze wszystkimi detalami<br />

i szczegółowym opisem. Zajęło mi to pełne dwa dni. Oddałem.<br />

Wkrótce zadzwonił telefon ze stolarni.<br />

– Mówi Łyskawka. Proszę mi tu przysłać tego zapaleńca, który<br />

to okno narysował!<br />

Poszedłem przekonany, że przy moich brakach z historii sztuki,<br />

jak nic coś sknociłem. Wszedłem do pachnącego świeżym<br />

drewnem warsztatu. Potężnej budowy, siwe chłopisko w granatowym<br />

fartuchu popatrzyło na mnie spode łba i mówi:<br />

– To pan, młody człowieku chce mnie po trzydziestu latach<br />

w fachu, uczyć jak się łączy kawałki drewna w oknie i która część<br />

ma wchodzić w którą? Jak ja tego nie wiem, to co ja, do cholery,<br />

tu robię?<br />

– Ja nie chciałem pana obrazić, naprawdę! Chciałem, żeby nie<br />

było problemów...<br />

Pan Józef wyraźnie złagodniał.<br />

– Panie kolego. Pana zadanie to narysować, może być nawet<br />

ręcznie, zarys, kształt tego, co pan potrzebuje w dekoracji, i proszę<br />

zostawić nam resztę. Po jaką cholerę pan marnuje życie na<br />

takie wykreślanie niepotrzebnych nikomu detali? My i tak zrobimy<br />

po swojemu i będzie gites. Zgoda?<br />

Uścisnąłem wyciągniętą rękę i od tego dnia była między nami<br />

sztama, a to miało swoją wagę, bo czasami potrzebne były rzeczy<br />

„na wczoraj” i Józef co prawda psioczył i cholerował, ale zawsze<br />

wykonał na czas.<br />

A tuż obok była sztukatornia, gdzie drobniutki pan Madejski<br />

wraz z trzema braćmi Osmulskimi, odlewał w gipsie antyczne<br />

popiersia i wazy, kafle piecowe, drobne figurki i co tylko człowiek<br />

sobie zażyczył. Nawet nie trzeba było wysilać się z rysunkami:<br />

ich piwnice kryły setki gotowych form i odlewów. Wszyscy ci<br />

wspaniali rzemieślnicy potrafili się do tego cieszyć, kiedy dostawali<br />

trudne i nietypowe zadanie!<br />

Trudno sobie to wyobrazić w czasach, kiedy wszystko stało się<br />

jakieś takie byle jakie. Te warsztaty umarły wraz z WFF-1 akurat<br />

w okresie, kiedy nie było mnie w kraju. Po powrocie z bijącym ze<br />

wzruszenia sercem przekroczyłem szklane drzwi i zobaczyłem<br />

puste korytarze, szyldy jakichś małych firm, wynajmujących tanio<br />

pomieszczenia biurowe. Szybko wyszedłem z opustoszałej<br />

wytwórni i nie wróciłem tam nigdy więcej. „Moja” już nie istniała,<br />

odeszła w nicość, ale pozostały wspomnienia.<br />

Nasze dekoracje do Sanatorium pod Klepsydrą były zbudowane<br />

z takim rozmachem i wykonane z tak wielką pieczołowitością,<br />

że ściągały tłumy ciekawskich z branży i nie tylko. To był<br />

prawdziwy triumf, a ja miałem w nim swoją malutką cząsteczkę.<br />

Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo udział<br />

w tym przedsięwzięciu pomoże mi w przyszłości.<br />

Piotr wyruszył z teką rysunków pod pachą do Krakowa. Miało<br />

powstać tam miasteczko żydowskie – kilkanaście uliczek, rynek<br />

z cerkwią na środku, obok kirkut. Wybrano pod to ogromne<br />

przedsięwzięcie bardzo dobrze znany krakowianom teren Skałek<br />

Twardowskiego, odwieczne miejsce spotkań młodych par<br />

szukających odosobnienia. Mój kompan zawiózł mnie następnego<br />

dnia na budowę, która zaparła mi dech w piersiach. Nie<br />

miałem pojęcia, że to będzie takie wielkie. Rysunek, rysunkiem,<br />

a co innego zobaczyć las rusztowań, częściowo ukończone uliczki,<br />

górali kończących cerkiew... Imponujące! Kierował tą budową<br />

wspaniały majster, pan Filipiak, późniejszy kierownik wydziału<br />

budowy dekoracji łódzkiej wytwórni. Człowiek skrupulatny<br />

i świetny organizator. Miał pod sobą sześćdziesięciu budowlanych<br />

i pluton wojska do prac pomocniczych.<br />

Przyjechał Has. Naiwnie zapytałem:<br />

– A gdzie pan Płocki?<br />

– A po co ci pan Płocki? Teraz ty za to odpowiadasz. Chodź,<br />

przejdziemy się po tym kurewskim miasteczku i pogadamy.<br />

Masz zmienić, co uważasz.<br />

– Wojtek, ale przecież te domy są prawie gotowe...<br />

– To ma wyglądać jak żywe miasto, a nie niedokończona dekoracja<br />

filmowa! Rozumiesz?<br />

Potem Has wyjechał. Następnych miesięcy wolę nawet nie<br />

wspominać. Tak ciężko w życiu nie harowałem. Na szczęście pan<br />

Filipiak znosił wszystko z niezmąconym spokojem i w końcu<br />

chyba się udało, bo zarówno Has, jak i operator Witold Sobociński<br />

z zapałem przystąpili do zdjęć.<br />

Nasze żydowskie miasteczko ukazało się w pełnej krasie dopiero<br />

po zapełnieniu go aktorami i statystami. Targ ptaków na<br />

rynku przeszedł do historii polskiej kinematografii, a przy okazji<br />

wydarzył się zabawny epizod.<br />

Na życzenie Hasa sprowadzono z wrocławskiego zoo ogromnego<br />

kondora – kosztowało to 30 tysięcy złotych, kwotę na tamte<br />

czasy astronomiczną. Ptak wyglądał niezwykle okazale, przywiązany<br />

do belki drabiniastego wozu, górował nad ludzkimi głowami.<br />

Trwały próby, minęło kilka godzin i kondor, jak każde dzikie<br />

stworzenie, zmęczył się, wsadził więc głowę pod skrzydło<br />

i opadł na nogach tak nisko, że pozostała z niego szara kupa pierza.<br />

Zbliżał się moment najważniejszego ujęcia, a tu nic: nie pomagały<br />

poszturchiwania, wabienia i pokrzykiwania. Ptaszydło<br />

spało jak zabite. Nerwy puściły kierownikowi produkcji Zygmuntowi<br />

Wójcikowi. Szarpnął z całych sił i wtedy wydarzył się<br />

cud. Kondor wyciągnął głowę spod skrzydła, a widząc szarżującego<br />

kierownika, zamachał potężnymi skrzydłami i zaczął wolno<br />

i majestatycznie unosić się w powietrze. Widok był imponujący,<br />

ale kiedy wóz, a potem i zady końskie zaczęły się z wolna unosić<br />

za nim, wybuchła powszechna panika. Niestety operatorzy<br />

ratowali kamery przed uszkodzeniem, więc nikt nie miał głowy<br />

do zarejestrowania tego wydarzenia na taśmie, a wielka szkoda.<br />

Kondor zaś, narobiwszy tyle szkód, opadł na swoją belkę, wsadził<br />

łeb pod skrzydło i ponownie zamienił się w szary kłąb piór. Na<br />

próżno szukać go na ekranie, albowiem przy panoramie kamery<br />

niczym nie różni się od zakutanej w szale babiny sprzedającej<br />

gorący bób, hajse bobes.<br />

Film został wreszcie ukończony, a my, nie ukrywam, byliśmy<br />

z niego naprawdę dumni. Władze kinematografii były jednak<br />

odmiennego zdania. Do tego stopnia, że cała ekipa filmu została<br />

ukarana odebraniem tzw. nagrody artystycznej, czyli połowy<br />

naszych zarobków. Oficjalnym uzasadnieniem tej przykrej dla<br />

nas decyzji, było zajmowanie się tematyką niezgodną z kulturalną<br />

polityką partii i państwa. Has wydął pogardliwie wargi i skwitował<br />

krótko:<br />

– A pies jebał tych ubeków! Zobaczymy w Cannes.<br />

Film rzeczywiście został wysłany do Cannes, mimo że organizacja<br />

powołana do promocji naszych filmów za granicą, czyli<br />

Film Polski, zrobiła wszystko, aby do tego nie dopuścić. Skapitulowała<br />

dopiero, kiedy film został zaproszony imiennie przez<br />

międzynarodowe jury. Ale i tak dziwnym trafem na pokazy dla<br />

francuskojęzycznej widowni została wysłana kopia filmu z napisami<br />

angielskimi, a plakaty wyłącznie po polsku. Na szczęście<br />

produkcja przewidziała to i w Cannes, jeszcze przed rozpoczęciem<br />

festiwalu, zawisły duże piękne plakaty Franciszka Starowieyskiego.<br />

Film dostał Nagrodę Jury.<br />

*Fragmenty książki „10 000 dni filmowej podróży” Andrzeja Halińskiego;<br />

Prószyński i S-ka, Warszawa 2002<br />

68 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

69


Opinie: Nie ma stolika<br />

Opinie: Moja (filmowa) muzyka<br />

Oglądam Czarnego Łabędzia<br />

W filmie napipczono zdrowo. Prosta historia zazdrości o główną<br />

rolę w ciężkiej harówie tancerki obudowano kretyńskimi<br />

strachami. Całość pozbawiona homoseksualizmu męskiego, co<br />

stanowi główny klimat tego środowiska.<br />

Kiedyś w przerwie próby w Teatrze Wielkim, siedzi przy oknie<br />

solista baletu Stacha Szymańska i robi na drutach.<br />

– Co robisz Stasiu?<br />

– Jak to, co? Idzie wiosna. Pruję czapkę, robię slipy.<br />

To w Polsce. A tam? Dopiero.<br />

Telekamery<br />

Wszyscy podzieleni na dwie grupy: „wręczających” w tym roku<br />

i „otrzymujących” w przyszłym albo odwrotnie. Już nie ma innych<br />

ludzi show-biznesu w Polsce. Ciągły strach, że do końca<br />

życia będę oglądał Torbicką w Telekamerach, Wiktorach, Orłach,<br />

Festiwalach, Przeglądach, Pokazach… Bo ile tego przede mną?<br />

Kilka lat, a może mniej… A może, to już ostatnia moja Torbicka.<br />

By the way, jest to największa gwiazda polskiej telewizji od początku<br />

świata. Przed tym była tylko jej matka, Krystyna Loska.<br />

A w czasach przedpotopowych – Irena Dziedzic.<br />

Życie może być podzielone na te trzy kobiety. Reszta jest tym,<br />

co pomiędzy – mało ważnym.<br />

Jak mówił jeden decydent telewizyjny:<br />

– A gówno mnie obchodzi, co<br />

jest na ekranie między reklamami.<br />

Żywa mowa<br />

Jest tylko „szybką wojną metafor”.<br />

Jak się tak zastanowić,<br />

to Nietzsche miał rację, gdy to<br />

odkrył.<br />

– Mam cię w dupie… przecież<br />

nie dosłownie: lekceważę cię,<br />

nic mi nie zrobisz…<br />

– Pocałuj mnie w dupę…<br />

– Spierdalaj!<br />

– Możesz mi naskoczyć!<br />

– Kurwa!<br />

To wszystko metafory.<br />

Wszyscy…<br />

…szukają nowych pól działania. Jeden autor scenariuszy filmowych<br />

entuzjastycznie opowiada o swoim nowym tekście, ale jak<br />

zawsze znajduje się drugi autor, co opowiada własny pomysł.<br />

Niby lepszy. Historia dziecka podczas okupacji. Najlepiej, gdyby<br />

to było dziecko: cygańskie, żydowskie, staroświątkowe lub chore<br />

umysłowo. Dziecko pięknie śpiewa arie z operetek niemieckich.<br />

Tym ratuje sobie życie. Przedstawia się hitlerowcom, nauczone<br />

przez matkę: „Ich bin Waldemar”. Żołnierze niemieccy zachwyceni.<br />

Za to śpiewanie dostaje przepustkę na życie.<br />

– Blaszany bębenek, przecież to podobne. To już było!<br />

– No i co z tego? Jak było, znaczy dobre.<br />

Fitness znowu<br />

Rozmowa ze starszą zapamiętale ćwiczącą kobietą w nieskromnie<br />

obcisłych lajkrach.<br />

Jerzy Gruza<br />

– Czy to ćwiczenie nie spowoduje bólu kręgosłupa? – pytam.<br />

Widząc, że to wytrawna fitness dama.<br />

– Mam świetnego kręgarza. Cudotwórca. Setki ludzi co rano<br />

z całej Polski w kolejce.<br />

– Gdzie on przyjmuje?<br />

– Niestety, umarł już.<br />

– Aha. A co pani ma na brzuch?<br />

– Mąż ma taki sam problem jak pan.<br />

– I co robi?<br />

– Pije mniej piwa.<br />

Wtrąca się Adrian „pakiernik”:<br />

– Nie słuchaj baby. Weź się tu i zrób trzy razy po piętnaście.<br />

– Jeżeli nie stracę brzucha do 1 marca, to cię zwalniam i nie<br />

zagrasz w Na Wspólnej.<br />

Przy stoliku…<br />

…Głowa oznajmia, że nic już nie ogląda. Nie widział Czarnego<br />

Łabędzia, nie czytał dodatku „Rzepy”, nawet nie widział… a po<br />

chuj!<br />

część 9<br />

nie<br />

ma<br />

stolika<br />

Kubica…<br />

…otrzymuje od arcybiskupa<br />

kroplę krwi błogosławionego<br />

Jana Pawła II<br />

w szczerozłotej oprawie.<br />

Robert Santo Subito. Jak<br />

bardzo potrzebujemy<br />

bożyszcza, aby zaspokoić<br />

nasze strachy, że może<br />

nie jesteśmy najlepsi<br />

i jedyni na świecie.<br />

Prawdziwe męstwo<br />

Film braci Coen. Nie<br />

wiem. Mam tzw. mieszane<br />

uczucia. Co mnie<br />

obchodzi, że wszystko<br />

jest tak nakręcone jak w książce. Może to dobre dla czytelników<br />

książek.<br />

Nagle na ekranie telewizora Bollywood<br />

Jak prosto i pięknie grają i śpiewają ci ludzie – wzruszają i śmieszą.<br />

Historia jak ze „Skrzypka na dachu” – hinduska rodzina<br />

i pięć córek do wydania. Umieją sprzedać swój kolor, urodę i seks.<br />

W końcówce filmu ani jednego polsko-amerykańskiego nazwiska.<br />

Na fitness pełno<br />

Sobota. Zapamiętałem wreszcie, co ćwiczę. Dwa mięśnie: przywodziciele<br />

i odwodziciele! Ale zaraz znów zapomniałem. Natomiast<br />

kupiłem szpanerską skórzaną opaskę na nadgarstek, że niby boję<br />

się kontuzji przy nadmiernym ciężarze, który kiedyś szarpnę. Pokażę<br />

ją księdzu L. I powiem, że się nie kąpałem po treningu, aby<br />

zajeżdżać testosteronem. Jak skropiłem się w zeszłym tygodniu<br />

Joopem i wchodziłem do „Czytelnika”, to ktoś zapytał:<br />

– Co, od rana lecisz Żubrówką?<br />

Co za dzicz!<br />

Wojciech Waglewski:<br />

fantastycznie przeżyć<br />

Jerzy Armata<br />

Tak naprawdę Wojciecha Waglewskiego<br />

wcześniej dostrzegłem w epizodzie aktorskim,<br />

niż usłyszałem jego muzykę filmową.<br />

W początkowej scenie Uprowadzenia Agaty<br />

(1993) Marka Piwowskiego, rozgrywającej się<br />

w celi, grał na gitarze i śpiewał niegdysiejszy<br />

szlagier Reny Rolskiej „Złoty pierścionek”, z<br />

nowym „więziennym” tekstem: „Złoty pierścionek<br />

pierdolnął Bronek z wystawy, za ten<br />

pierścionek posiedzi Bronek do sprawy…”. A<br />

miał już wtedy na swym koncie kilka filmowych<br />

partytur, m.in. do debiutanckiego filmu<br />

Bogusława Lindy Seszele (1990).<br />

Waglewski to bez wątpienia<br />

jedna z najważniejszych<br />

ikon<br />

naszej muzyki rockowej, zresztą<br />

nie tylko rockowej. Jego horyzonty<br />

muzyczne są bardzo<br />

szerokie, można w nich odnaleźć<br />

i bluesa, i jazz, i folk czy<br />

elementy tzw. world music.<br />

Jest nie tylko ojcem założycielem<br />

i liderem istniejącego już<br />

niemal trzy dekady zespołu<br />

Voo Voo, grywał m.in. z Tomaszem<br />

Stańką, Michałem Urbaniakiem,<br />

Jackiem Ostaszewskim<br />

(słynny zespół Osjan),<br />

współpracował m.in. z Martyną<br />

Jakubowicz, Renatą Przemyk,<br />

Edytą Bartosiewicz, Justyną<br />

Steczkowską, Antoniną<br />

Krzysztoń, Kayah, Marią Peszek,<br />

Zbigniewem Hołdysem,<br />

Lechem Janerką, Maciejem<br />

Maleńczukiem, Raz Dwa Trzy,<br />

T.Love, Plateau. Świetną formację<br />

tworzy z Fiszem i Ema-<br />

życie<br />

de, czyli dwójką swoich synów.<br />

Jest fantastycznym gitarzystą,<br />

pełnym weny kompozytorem,<br />

aranżerem i producentem muzycznym.<br />

Ale nade wszystko<br />

Waglewski to niezwykle interesujący<br />

człowiek, pełen pasji,<br />

a zarazem tak niezbędnego<br />

względem otaczającej rzeczywistości<br />

– dystansu. Imponują<br />

mi jego wypowiedzi, ich prostota,<br />

szczerość oraz zawarta<br />

w nich życiowa mądrość. Oto<br />

kilka jego konstatacji, które<br />

wynotowałem przed kilku laty<br />

z wywiadu, jakiego udzielił<br />

„Wysokim Obcasom”. „Liczą<br />

się tylko trzy tematy. Kosmos<br />

i Bóg. Śmierć i przemijanie.<br />

Miłość i lęk przed utratą<br />

miłości”. „Sztuka pomaga<br />

w zachwycaniu<br />

się”. „Małżeństwo jest<br />

sztuką, bo tak jak nad<br />

dziełem sztuki trzeba<br />

nad nim troszkę popracować”.<br />

„Nie zdarzyło mi<br />

się przeżywać czegoś naprawdę<br />

– kina, podróży – bez żony.<br />

Kiedy jestem sam, wszystko<br />

wydaje mi się puste”. „Gdybym<br />

poczuł, że coś muszę, to<br />

wolałbym iść pracować na budowie”.<br />

„Bieżączka, tym nie<br />

warto się przejmować”. „Trzeba<br />

się troszeczkę przyzwyczaić,<br />

że już minął kryzys wieku<br />

średniego, trzeba przejść<br />

do tej grupy mędrców i z tej<br />

perspektywy patrzeć na okoliczności<br />

życiowe”. „A ty już<br />

wiesz, że wyścig nie ma znaczenia.<br />

Nic już nie musisz, poza<br />

tym, by fantastycznie przeżyć<br />

życie”.<br />

Waglewski napisał muzykę<br />

do blisko dwudziestu filmów,<br />

są wśród nich pełnometrażowe<br />

fabuły, m.in. Kroniki domowe<br />

(1997) Leszka Wosiewicza,<br />

Trzeci (2004) Jana<br />

Hryniaka, Jasne<br />

błękitne okna<br />

(2006) Bogusława<br />

Lindy, animacje,<br />

m.in. Tytus,<br />

Romek i<br />

A’Tomek wśród<br />

złodziei marzeń<br />

(2002) Leszka<br />

Gałysza, dokumenty,<br />

m.in.<br />

Ballada o kozie<br />

(2004) Bartosza<br />

Konopki. Jego<br />

piosenki często<br />

pojawiają<br />

się na ścieżkach dźwiękowych<br />

filmów, do których muzykę pisali<br />

inni kompozytorzy, m.in.<br />

w To ja, złodziej (2000) Jacka<br />

Bromskiego, Zakochany anioł<br />

(2005) Artura Więcka „Barona”,<br />

Warsaw Dark (2011) Christophera<br />

Doyle’a. Za muzykę<br />

do Kronik domowych dostał<br />

nominację do Orła (1999), a za<br />

partyturę do etiudy szkolnej<br />

Jakuba Czekaja Za horyzont<br />

(2007) – nagrodę za najlepszą<br />

muzykę na Festiwalu Filmowym<br />

„Drzwi” w Gliwicach<br />

(2008). To bez wątpienia jeden<br />

z ciekawszych, choć do końca<br />

jeszcze nieodkrytych kompozytorów<br />

polskiej muzyki filmowej.<br />

Ale on już wie, że wyścig<br />

nie ma znaczenia. Nic już nie<br />

musi, poza tym, by fantastycznie<br />

przeżyć życie.<br />

Fot. Tomasz Urbanek/DDTVN/East News<br />

Wojciech Waglewski<br />

70 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

71


Swoich nie znacie: Janusz Kopiowski<br />

Swoich nie znacie: Janusz Kopiowski<br />

go, który za komuny dostał nakaz pracy<br />

w filmie i został w niej czterdzieści lat” –<br />

mówi Kopiowski. „Bo ta robota wciąga” –<br />

dodaje. „Każdy kolejny film jest inny od<br />

poprzedniego, zmieniają się reżyserzy,<br />

ekipy, lokacje, poznaje się nowych ludzi,<br />

zwiedza nieznane miejsca. Sam wózkarz<br />

też musi sprostać różnym wymaganiom.<br />

Na przykład w Łóżku Wierszynina Andrzeja<br />

Domalika były bardzo długie jazdy<br />

kamery – jak u Hasa, mistrza długich<br />

pozostawia się więcej swobody przed kamerą<br />

niż dawniej. „Wyczucia nabiera się<br />

z doświadczeniem, zwłaszcza u boku dobrych<br />

reżyserów, operatorów i szwenkierów.<br />

W moim życiu zawodowym jakoś<br />

tak się układało, że pracowałem przeważnie<br />

– i nadal pracuję – ze wspaniałymi<br />

filmowcami, którzy wiele mnie nauczyli.<br />

Nie zapomnę, jak wybitny operator<br />

Witold Sobociński, słysząc młodego<br />

kolegę po fachu, który chwalił się, że bę-<br />

Co najmniej równie istotne, jak technika,<br />

jest docenianie profesji wózkarza. Czy<br />

u nas ludzie, którzy ją uprawiają, są szanowani<br />

przez pozostałych członków ekipy?<br />

„Kiedyś bywało z tym różnie” – twierdzi<br />

Kopiowski. „Pamiętam, jak wniosłem<br />

ciężki wózek po schodach i usłyszałem<br />

od operatora, że do zdjęć to on mu nie będzie<br />

potrzebny, chce sobie tylko na nim<br />

posiedzieć. Teraz sytuacja bardzo się poprawiła,<br />

gdyż obsługa nowoczesnych<br />

Człowiek<br />

wózka<br />

Piotr Fronczewski, Miłogost Reczek i Janusz Kopiowski<br />

Janusz Kopiowski i Cezary Pazura<br />

Janusz Kopiowski<br />

Fot. Archiwum prywatne Janusza Kopiowskiego<br />

O autorach zdjęć filmowych mówi<br />

się i pisze całkiem sporo. O operatorach<br />

kamery (szwenkierach)<br />

– już mniej, ale czasem udaje<br />

się i o nich czegoś dowiedzieć.<br />

Natomiast publikacje poświęcone<br />

pracownikom pomocniczym pionu<br />

operatorskiego – ostrzycielom,<br />

wózkarzom – można zliczyć na<br />

palcach jednej ręki. Tymczasem<br />

jakość obrazu filmowego zależy<br />

w niemałym stopniu od ich<br />

umiejętności i wyczucia. Przedstawiamy<br />

sylwetkę Janusza<br />

Kopiowskiego, jednego z najbardziej<br />

doświadczonych wózkarzy<br />

w polskim kinie i telewizji.<br />

Andrzej Bukowiecki<br />

Kim nie był w ponad trzydziestoletniej<br />

karierze zawodowej Janusz<br />

Kopiowski! W czołówkach, względnie<br />

tyłówkach (listach płac) około setki<br />

filmów, seriali i spektakli telewizyjnych,<br />

jego nazwisko znajdziemy pod najróżniejszymi<br />

hasłami. Raz będzie to rekwizytor,<br />

kiedy indziej dyżurny planu czy grip (dla<br />

niewtajemniczonych - pracownik odpowiedzialny<br />

za sprzęt zdjęciowy), w jeszcze<br />

innych przypadkach: transport, współpraca<br />

scenograficzna, produkcyjna, realizatorska.<br />

Ba! Kopiowskiemu zdarza się grywać<br />

role epizodyczne, ale znany jest przede<br />

wszystkim jako wózkarz (ukryty nieraz<br />

pod szyldem: współpraca operatorska). Tę<br />

funkcję, polegającą na obsłudze wszelkich<br />

urządzeń zapewniających mobilność kamery<br />

filmowej (z wyjątkiem Steadicamu),<br />

a więc nie tylko stricte wózków, ale rów-<br />

nież kranów czy ramion (wysięgników)<br />

zdalnie sterowanych, pełnił, często łącząc<br />

je z innymi, wcześniej wymienionymi –<br />

na planie m.in. takich filmów, jak: Miasto<br />

prywatne Jacka Skalskiego, Zakochani<br />

Piotra Wereśniaka, Show Macieja Ślesickiego,<br />

Rezerwat Łukasza Palkowskiego,<br />

Ki Leszka Dawida, Yuma Piotra Mularuka<br />

czy Wszystkie kobiety Mateusza Artura<br />

Więcka „Barona”.<br />

Do kinematografii trafił po liceum,<br />

w 1980 roku, za namową kolegi. Zaczynał<br />

w Wytwórni Filmów Fabularnych we<br />

Wrocławiu. Miał pracować trzy miesiące.<br />

Pracuje do dziś – trzydzieści cztery lata.<br />

Oczywiście, od dawna już nie w wytwórni<br />

filmowej, bo większość zlikwidowano, tylko<br />

na swoim – ma własną firmę i wynajmuje<br />

się produkcjom. „Trochę mi jeszcze<br />

brakuje do rekordu już nieżyjącego znakomitego<br />

wózkarza Bronka Stasiowskie-<br />

Fot. Archiwum prywatne Janusza Kopiowskiego<br />

ujęć, którego miałem szczęście podejrzeć<br />

przy pracy, bawiąc prywatnie na planie<br />

jego ostatniego filmu Niezwykła podróż<br />

Baltazara Kobera. Z kolei w Papuszy<br />

Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego<br />

wiele scen filmowano z dużej odległości,<br />

obiektywami długoogniskowymi, które<br />

łatwo „gubią” ostrość, co zmuszało do<br />

szczególnie precyzyjnego manewrowania<br />

wózkiem” – tłumaczy Kopiowski.<br />

Jak widać, do wykonywania zawodu<br />

wózkarza nie wystarczy siła w rękach, co<br />

zresztą podkreśla bohater naszego artykułu.<br />

Choć bez niej nie ma co marzyć<br />

o tej pracy, bo wózek potrafi ważyć kilkaset<br />

kilogramów, a nieraz trzeba go wnieść<br />

na wysokie piętro wieżowca. Niemniej potrzebne<br />

jest jeszcze wyczucie w operowaniu<br />

wózkiem w trakcie ujęcia. Zwłaszcza<br />

dzisiaj, kiedy nie ma tyle czasu na próby,<br />

ile kiedyś miał choćby właśnie Has. Wózkarz<br />

musi więc bardziej polegać na intuicji,<br />

by w ścisłej współpracy ze szwenkierem<br />

nadążać za aktorami, którym teraz<br />

dzie mieć na planie wózek amerykański,<br />

powiedział: «Nie ma znaczenia, jakiego<br />

wózka się używa, ważne, kto nim jeździ».<br />

I przypomniał, że Ziemię obiecaną sfilmował<br />

z polskiego wózka produkcji FOBR-<br />

-u (Filmowy Ośrodek Badawczo-Rozwojowy,<br />

przyp. A.B.). Był to jeżdżący po szynach,<br />

pchany lub ciągnięty przez człowieka<br />

kawał dechy, do którego przymocowywano<br />

kamerę na statywie. Wszystko. A jak<br />

wspaniałe są jazdy w Ziemi obiecanej!” –<br />

mówi Kopiowski.<br />

Oczywiście, współczesne wózki – wszelkie<br />

Elemacki, Fishery, Panthery, itp – dają<br />

więcej możliwości od FOBR-ów, ale też<br />

mają słabe strony. Pneumatyczne są ciężkie,<br />

a elektryczne – zawodne, bo ich elektronika<br />

źle znosi wilgoć i mróz. Pożytek<br />

dla wózkarzy płynie natomiast z wypierania<br />

taśmy światłoczułej przez zapis cyfrowy.<br />

Negatywu starczało bowiem najwyżej<br />

na trzy duble, więc wózkarz drżał, żeby<br />

ich nie zepsuć, podczas gdy „cyfrą” można<br />

zrobić powtórek ile się chce.<br />

urządzeń do zdjęć filmowych wymaga nie<br />

tylko sprawności fizycznej i wyczucia, ale<br />

również wiedzy o elektronice, hydraulice<br />

i mechanice” – konkluduje, spiesząc się<br />

na plan kolejnego filmu.<br />

Janusz Kopiowski<br />

Fot. Archiwum prywatne Janusza Kopiowskiego<br />

72 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

73


NiewiArygodne Niewiarygodne przygody polskiego filmu<br />

Fot. Wiesław Pyda/SF Kadr/Filmoteka Narodowa<br />

Do widzenia,<br />

do jutra…<br />

właśnie – dlaczego<br />

stał się, choć wte-<br />

No dy, gdy pojawił się<br />

na ekranach, wcale nie został<br />

przyjęty entuzjastycznie? Owszem,<br />

zauważano jego oryginalność<br />

oraz „nowofalowość“, podkreślano,<br />

że przełamuje nurt<br />

wojenno-rozliczeniowy w polskim<br />

kinie i nagradzano za granicą<br />

(na festiwalach w Stratford<br />

i Melbourne), ale wytykano<br />

też niespójność dramaturgiczną,<br />

pretensjonalność niektórych<br />

dialogów oraz nadmierną teatralność.<br />

Do widzenia, do jutra… to<br />

reżyserski debiut 38-letniego<br />

Morgensterna, który wcześniej<br />

przez lata był asystentem<br />

oraz II reżyserem – przy<br />

filmach Wandy Jakubowskiej<br />

(Opowieść atlantycka),<br />

Andrzeja Wajdy (Kanał, Popiół<br />

i diament, Lotna) i Jerzego<br />

Kawalerowicza (Prawdziwy<br />

Teresa Tuszyńska i Zbigniew Cybulski w filmie<br />

Do widzenia, do jutra..., reż. Janusz Morgenstern<br />

Nakręcony w roku 1960 przez Janusza Morgensterna<br />

film nie grzeszy nadzwyczaj<br />

atrakcyjną fabułą. Przeciwnie. Opowiada<br />

banalną historię krótkiej znajomości animatora<br />

gdańskiego teatru studenckiego<br />

i nastoletniej córki zagranicznego konsula.<br />

Dlaczego po latach stał się filmem kultowym,<br />

wciąż chętnie oglądanym przez różne<br />

pokolenia widzów?<br />

koniec wielkiej wojny). Współtworzył<br />

nowe oblicze naszego<br />

powojennego kina i Polską<br />

Szkołę Filmową, pracując na<br />

planach „poważnych filmów“<br />

starszych i młodszych od siebie<br />

(Wajda) reżyserów. Pośród<br />

realizatorów Do widzenia, do<br />

jutra… on był najstarszy. Tyle,<br />

że znał się z młodszymi o pięć,<br />

dziesięć lat artystami, m.in. ze<br />

Zbigniewem Cybulskim, Bogumiłem<br />

Kobielą, Wowo Bielickim,<br />

Krzysztofem Komedą,<br />

Romanem Polańskim. Spotykał<br />

się z nimi na warsztatach<br />

szkół artystycznych w Jadwisinie,<br />

w słynnym wówczas gdańskim<br />

satyrycznym teatrzyku<br />

Bim-Bom, na jazzowych<br />

koncertach na Kalatówkach,<br />

a z niektórymi także na planach<br />

filmowych. Te znajomości<br />

zaowocowały projektem filmu<br />

o młodym pokoleniu czasu<br />

popaździernikowej odwilży,<br />

– zatrzymana<br />

ulotność<br />

o ludziach, którzy zaznaczają<br />

swą odrębność i wnoszą do życia<br />

„świeże uczucia” i „nowego<br />

ducha”.<br />

Fama głosiła, że scenariusz<br />

filmu oparty został głównie na<br />

przeżyciach i doświadczeniach<br />

Zbyszka Cybulskiego, a ekranowy<br />

romans Polaka z młodą<br />

Francuzką zaczerpnięto z jego<br />

biografii. Kilkanaście lat temu<br />

znany trójmiejski lekarz obwieścił,<br />

że to on opowiedział<br />

aktorowi oraz reżyserowi historię<br />

swojej przygody z córką<br />

konsula i dzięki niemu trafiła<br />

ona do scenariusza filmu.<br />

Jak było naprawdę? Kto kogo<br />

i czym zainspirował? Ile scen<br />

było improwizowanych? Niech<br />

dociekają inni.<br />

Nie ulega natomiast wątpliwości,<br />

że Janusz Morgenstern<br />

odkrył dla kina Teresę Tuszyńską.<br />

Ta urodziwa i żywiołowa<br />

osiemnastolatka otrzymała<br />

pierwszoplanową rolę uwodzonej<br />

córki konsula. Zagrała...<br />

siebie. Po premierze Do<br />

widzenia, do jutra… z dnia na<br />

dzień stała się sławna. Jak się<br />

okazało, nie na długo. W przeciwieństwie<br />

do większości<br />

występujących w debiucie<br />

Morgensterna artystów nie<br />

zrobiła wielkiej kariery. Posypały<br />

się jej małżeństwa. Szybko<br />

została zapomniana. Jej kolega<br />

z planu – Cybulski – życie<br />

Stanisław<br />

Zawiśliński<br />

zakończył tragicznie, przedwcześnie.<br />

Podobnie, jak autor<br />

klimatycznej muzyki – Krzysztof<br />

Komeda. Być może to również<br />

tłumaczy, dlaczego film<br />

Morgensterna po latach zyskuje<br />

na znaczeniu. Stał się<br />

nie tylko świadectwem peerelowskich<br />

inteligenckich tęsknot<br />

za wolnością i lepszym życiem,<br />

ale i lustrem, w którym<br />

możemy obejrzeć jak za młodu<br />

wyglądały legendy polskiego<br />

kina. Jakie miny stroił Polański,<br />

jak na korcie tenisowym<br />

uczył Margueritte tańczyć<br />

cza-czę…<br />

Odtwórca jednej z głównych<br />

ról w Do widzenia, do jutra…, satyryk<br />

Jacek Fedorowicz, wyznał<br />

niedawno, że nie lubił tego filmu.<br />

Nie podobał mu się, ponieważ<br />

nie odzwierciedlał prawdy<br />

o bimbomowym środowisku.<br />

„Jednak ostatnio to się zmieniło.<br />

Patrzę na ten obraz i coraz<br />

bardziej on mi się podoba. Dzisiaj<br />

już go lubię…” – stwierdził.<br />

Nie powiedział, dlaczego.<br />

Nie da się ukryć: poza<br />

wszystkim innym, zrealizowany<br />

na czarno-białej taśmie debiut<br />

Morgensterna posiada to,<br />

czego brakuje wielu współczesnym<br />

filmom – próbuje zatrzymać<br />

ulotność. Czaruje klimatem,<br />

nastrojem, poetyckością.<br />

Czy kino nie powinno czarować…?<br />

74 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 35/lipiec 2014<br />

75


Miejsca: Dom Technika/Piekiełko<br />

Miejsca: Dom Technika/Piekiełko<br />

Fot. SFP<br />

Piekiełko<br />

Z Domu<br />

Technika<br />

do Piekiełka<br />

Marek Łuszczyna<br />

Wajda milczał. Ścibor-Rylski, lekko podpity, powiedział<br />

do Tejchmy: „Albo pan przejdzie do historii<br />

polskiej kultury, albo na zawsze zostanie aparatczykiem<br />

bez życiorysu”.<br />

Nadeszła moda na to, żeby sycić<br />

się tym, co kultowe i pokryte szlachetną<br />

patyną, najlepiej o czerwonym<br />

zabarwieniu. W zasadzie moda na to<br />

co PRL-owskie nadeszła zaraz po upadku<br />

systemu, tak więc knajpy, w których<br />

autentycznie nie podchodził kelner i panowała<br />

atmosfera niezdanego egzaminu,<br />

funkcjonowały obok tych „stylizowanych<br />

na poprzedni system”. Trudno się było<br />

zorientować, czy ktoś nie pracuje i podaje<br />

w brudnym szkle, bo tak było zawsze, czy<br />

może to nowa konwencja energicznego<br />

menedżera lokalu.<br />

Klubu Piekiełko w hotelu Gdynia raczej<br />

te rozważania nie dotyczyły, lokal łagodnie<br />

przeszedł transformację, wraz z Festiwalem<br />

Polskich Filmów Fabularnych.<br />

Można założyć, z dużą dozą prawdopodobieństwa,<br />

że gdyby zniknął najsłynniejszy<br />

polski konkurs filmowy, nie udałoby się<br />

ocalić kultowego, legendarnego Piekiełka,<br />

a przynajmniej trzeba by wprowadzić<br />

poważny lifting. Dzięki Złotym Lwom<br />

klub ma się jednak świetnie, a przynajmniej<br />

jest wymieniany w mediach. Nawet<br />

gazeta plotkarska napisała, że upił się<br />

w nim jeden znany aktor średniego pokolenia.<br />

I to był koniec newsa, koniec anegdoty.<br />

Dla tych, którzy znają klub i festiwal,<br />

anegdota powinna mieć odwrotną<br />

pointę. Można by w ramach sensacji donosić,<br />

że widziano, iż ze znanej wszystkim<br />

bryły hotelu Gdynia, ze słynnego Piekiełka,<br />

o godzinie siódmej rano, wyszło<br />

dwóch całkowicie trzeźwych aktorów, po<br />

czym oddaliło się w celach rekreacyjnych<br />

na pobliską bieżnię. Chociaż nie, to chyba<br />

nawet kiedyś miało miejsce. Jacek Fedorowicz<br />

był ponoć widziany, jak z samego<br />

rana wychodzi pobiegać, mijając zastygłe<br />

już w piekielnym bezruchu filmowe towarzystwo.<br />

To bieganie mu się przydało, bo<br />

– jak głosi inna legenda – truchtając tyłem,<br />

usiłował powstrzymać przed kąpielą<br />

w morzu Wojciecha Pszoniaka i Andrzeja<br />

Seweryna, którzy szli zrealizować zakład<br />

zawarty przy kawiarnianym stoliku:<br />

kto pierwszy przepłynie Zatokę Gdańską.<br />

Była piąta rano. Ciekawe czy wciąż można<br />

by obstawić Seweryna, który kilka lat<br />

wcześniej, kiedy festiwal odbywał się jeszcze<br />

w Gdańsku, świetnie zagrał w Człowieku<br />

z żelaza Andrzeja Wajdy wysportowanego,<br />

sformatowanego przez system<br />

ubola.<br />

Ważne jednak, żeby nie sprowadzić klubu<br />

Piekiełko do samego picia, bo to łatwe<br />

i na pewno wdzięczne, ale przytrafiło<br />

się w tamtym miejscu kilka innych, ciekawych<br />

rzeczy. Przede wszystkim niezliczona<br />

ilość oficjalnych i – co może nawet bardziej<br />

twórcze – nieoficjalnych spotkań między<br />

artystami. Zanim jednak kultowym miejscem<br />

dla bywalców festiwalu zaczęło być<br />

Piekiełko, to wcześniej, jeszcze w Gdańsku<br />

– istotne były dwa inne miejsca: hotel<br />

Heweliusz i sala widowiskowa Domu Technika<br />

NOT, czasami nie tylko sala.<br />

W 1977 roku na gdańskim festiwalu<br />

wyświetlono Człowieka z marmuru, ale<br />

film „puszczony” jakby trochę niechcący<br />

przez gapiostwo władz, nie miał szans<br />

na oficjalną nagrodę. Dostał wyróżnienie<br />

od dziennikarzy, którzy w Domu Technika<br />

odbyli wiele gorących dyskusji dotyczących<br />

bezsensu i szkodliwości cenzury.<br />

To w tym budynku właśnie dochodziło<br />

do niekończących się rozmów przedstawicieli<br />

Stowarzyszenia Filmowców Polskich,<br />

którzy – tego samego roku – na oficjalnym<br />

Forum zaatakowali politykę kulturalną<br />

państwa. Chodziło przede wszystkim<br />

o to, że wyniki festiwalu nie mogą<br />

być przywożone z Warszawy w teczkach.<br />

Taka sytuacja powodowała zrozumiały<br />

opór twórców, ale bywało, że i on nie wystarczał.<br />

Z politykami trzeba było twardo, rozumiał<br />

to scenarzysta Człowieka z marmuru<br />

Aleksander Ścibor-Rylski. Niesamowita<br />

jest historia owego gapiostwa władz, które<br />

spowodowało, że obraz Wajdy nie stał<br />

się „półkownikiem”. Zanim więc filmowi<br />

udało się wejść na ekrany, Ścibor-Rylski<br />

i Wajda spotykali się dwukrotnie z ministrem<br />

kultury Józefem Tejchmą. Drugie<br />

spotkanie miało miejsce w Gdańsku, przy<br />

kawie. Powód był wciąż ten sam – trzeba<br />

było przekonać ministra. Po latach Tejchma<br />

wspominał: „Rylski był trochę podpity<br />

i mówił mi, że mogę przejść do historii,<br />

puszczając film, albo pozostać aparatczykiem.<br />

Byłem oniemiały po obejrzeniu<br />

tego obrazu, więc nawet nie mogłem się<br />

obrażać, miarkować go. Mowę mi odebrało.<br />

Wajda siedział skromnie i milczał. A ja<br />

na ekranie zobaczyłem siebie. Widziałem<br />

znane mi realia – ludzi wierzących w nowy<br />

system, ciężarówki, błoto, budowanie<br />

nowego miasta – z wiarą. I później odsłonięcie<br />

tego kłamstwa. W Człowieku<br />

z marmuru negatywnymi bohaterami są<br />

aparatczycy pozbawieni życiorysów. Wajda<br />

milczał, bo wiedział, że to ja. Ja też to<br />

wiedziałem. Puściłem film i przyszło mi<br />

za to słono zapłacić”. Nie tak słono, po<br />

kilku latach na ławce kar, Tejchma wrócił<br />

na stanowisko ministra kultury.<br />

Bogusław Linda i Marcin Świetlicki podczas koncertu w Piekiełku<br />

Nie był to zresztą pierwszy tego rodzaju<br />

przypadek w jednej z gdańskich knajp.<br />

Nie pierwszy raz urabiano tam kacyka<br />

z Warszawy. W 1981 festiwal w Gdańsku<br />

wygrała Gorączka Agnieszki Holland. Nigdy<br />

by jednak nie powstała, gdyby nie<br />

kierownik produkcji Barbara Pec-Ślesicka.<br />

Przysiadła się podczas festiwalu, rok<br />

wcześniej, do stolika Michała Misiornego.<br />

To był facet, który upijał się na smutno,<br />

szlochał nad swoim losem i ubolewał<br />

nad stanem polskiej kinematografii. Tak<br />

się składało, że kierował również filmy<br />

do produkcji z „ramienia centralnego”.<br />

Więc te pojękiwania przywodziły na myśl<br />

anegdotę o premierze Cyrankiewiczu, kobieciarzu,<br />

który obudziwszy się z jedną<br />

młodą damą, wysłuchał uprzejmie jej sugerujących<br />

opowieści o słabej pracy i braku<br />

perspektyw w zawodzie modelki, po<br />

czym skonstatował: „No widzisz, jak oni<br />

rządzą”.<br />

Misiornego wystarczyło porządnie<br />

upić. Przy kawiarnianym stoliku dał się<br />

przekonać Ślesickiej, że Gorączkę trzeba<br />

zrobić, a na trzeźwo głupio mu się było<br />

wycofać i w durszlaku odgórnej cenzury<br />

powstał kolejny przeciek.<br />

Dziennikarze, po kilku burzliwych dyskusjach<br />

w Domu Technika, stanęli na wysokości<br />

zadania jeszcze raz, w 1984 roku.<br />

Nagrodzili, całkowicie pominiętego przez<br />

jurorów, Dantona Wajdy. Był to głupi ruch<br />

władz, bo posłał ludzi do kin (mimo że bilety<br />

na wszystkie seanse były naturalnie<br />

wyprzedane) z głębokim przekonaniem,<br />

że władza sama o sobie myśli jak o jakobinach,<br />

a film wycisza się z obawy przed ewidentnym<br />

porównaniem Jaruzelskiego do<br />

Robespierre’a. To samobójcze, pokrętne<br />

myślenie świetnie pokazał Wojciech Marczewski<br />

w Ucieczce z kina Wolność, kiedy<br />

to cenzor – brawurowo zagrany przez Janusza<br />

Gajosa – głupawo, ale przewrotnie<br />

tłumaczy meandry swojego zawodu.<br />

Hotel Heweliusz, Dom Technika, a później<br />

Piekiełko – kiedy festiwal przeniesiono<br />

do Gdyni – to zatem kawał historii<br />

polskiego kina, setki spotkań z reżyserami<br />

i innymi twórcami filmów, setki dyskusji,<br />

czasami mających wpływ na kulturę.<br />

No, ale teraz newsem jest to, że się tam<br />

popularny aktor średniego pokolenia upił,<br />

o czym jedna z gazet donosi na pierwszej<br />

stronie. Albo portal donosi. W każdym razie<br />

– kończenie opowieści na fakcie upicia<br />

się przez kogoś jest doniesieniem małodusznym<br />

i legendarnego Piekiełka niegodnym.<br />

I niepotrzebnym, bo gdyby chcieć<br />

każdego popularnego człowieka, który<br />

w Piekiełku…, to jak mawiał redaktor Turowicz:<br />

„płachty by nie nastarczyło”.<br />

Fot. SFP<br />

76 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

77


PISF<br />

PISF<br />

Edukacja<br />

może być<br />

Z Katarzyną Kubacką<br />

rozmawia Marta Sikorska<br />

kiedy organizujecie<br />

państwo<br />

Od „Ogrody polskiej<br />

animacji”?<br />

Pomysł na warsztaty filmowe<br />

dla młodzieży zrodził się<br />

w 2006 roku podczas edukacyjnych<br />

spotkań z filmem zorganizowanych<br />

przez Centralny<br />

Gabinet Edukacji Filmowej<br />

w łódzkim Pałacu Młodzieży.<br />

Podzieliłam się swoimi<br />

przemyśleniami i ideą nowego<br />

projektu z Andrzejem Goleniewskim,<br />

szefem Sieci Kin<br />

Studyjnych i Lokalnych, który<br />

był instytucjonalnym partnerem<br />

łódzkiego wydarzenia. Pomysł<br />

został przez niego uznany<br />

za intersujący, a SKSiL została<br />

mecenasem warsztatów.<br />

Tak jest szczęśliwie do dnia<br />

dzisiejszego. Od pomysłu do<br />

projektu czasem jest długa<br />

droga i pierwsza edycja „Ogrodów<br />

polskiej animacji” odbyła<br />

się po dwóch latach, w maju<br />

2008 roku w Poznaniu. Nawet<br />

jeśli nam dorosłym pomysł<br />

wydawał się ciekawy, nie mieliśmy<br />

pewności, że warsztaty<br />

spodobają się tym, dla których<br />

powstały – młodym twórcom.<br />

Tym bardziej, że wybrana<br />

przez nas grupa docelowa –<br />

gimnazjaliści – jest bardzo wymagająca.<br />

Atmosfera podczas<br />

warsztatów od początku by-<br />

atrakcyjna<br />

ła świetna. Przyjechała wspaniała<br />

młodzież, otwarta, spontaniczna,<br />

chętna zarówno do<br />

pracy, jak i do śmiechu.<br />

Kto może wziąć udział w tym<br />

przedsięwzięciu?<br />

Każdego roku na portalu www.<br />

edukacjafilmowa.pl ogłaszany<br />

jest konkurs dla młodzieży<br />

„Dwa srebrne ekrany”. Jedną<br />

z nagród jest udział w naszych<br />

warsztatach filmowych „Ogrody<br />

polskiej animacji”. Metodycy<br />

z Centralnego Gabinetu<br />

Edukacji Filmowej wybierają<br />

zwycięzców konkursu, a Ula<br />

Silwon (wcześniej Marysia<br />

Kornacka) z Sieci Kin Studyjnych<br />

i Lokalnych czuwa nad<br />

jego logistyką i przyjazdem<br />

młodzieży do Sandomierza.<br />

Dlaczego warsztaty odbywają<br />

się przy Festiwalu Filmów<br />

NieZwykłych?<br />

Od drugiej edycji warsztatów<br />

postanowiłam włączyć je do<br />

programu Festiwalu Filmów<br />

NieZwykłych jako wydarzenie<br />

towarzyszące. Mój festiwal to<br />

impreza, która ma swoją tradycję<br />

i poszczycić się może obecnością<br />

wielu wspaniałych polskich<br />

twórców. Jej podstawowym<br />

założeniem jest promowanie<br />

polskich artystów i dorobku<br />

naszej kinematografii.<br />

Każdego roku wybieramy Reżysera<br />

Niezwykłego, a w tym<br />

roku również, po raz pierwszy,<br />

Aktora Niezwykłego. Obecność<br />

młodzieży na festiwalu,<br />

to dla nich szansa na udział<br />

w ważnych spotkaniach, na<br />

bezpośredni kontakt z wielkimi<br />

twórcami, możliwość rozmowy<br />

i kształtowania swoich<br />

poglądów. Ten festiwal jest imprezą,<br />

na której twórcy są partnerami<br />

widzów, a rozmowy<br />

nie odbywają się w wielkich,<br />

onieśmielających ich salach,<br />

ale w przyjaznych wnętrzach<br />

sprzyjających wymianie opinii.<br />

Obecność młodzieży na festiwalu<br />

to część zamysłu edukacyjnego.<br />

Skupiamy się nie<br />

tylko na realizacji etiud, ale<br />

także na stymulowaniu intelektualnym<br />

poprzez obecność<br />

na wydarzeniach, które od widzów<br />

wymagają więcej niż banalna<br />

rozrywka.<br />

Co zadecydowało o włączeniu<br />

do programu spotkań<br />

także z dokumentalistami?<br />

Od początku opiekunami artystycznymi<br />

warsztatów byli reżyserzy<br />

filmów animowanych.<br />

Stąd wzięła się też poetycka<br />

nazwa, której autorem jest<br />

współpracujący ze mną Jan<br />

Szymański. Wspaniali reżyserzy<br />

i cudowni opiekunowie<br />

warsztatów: Stanisław Lenartowicz,<br />

Wiesław Zięba, Zbigniew<br />

Kotecki, Robert Turło oraz producent<br />

Eugeniusz Gordziejuk,<br />

związany ze Studiem Miniatur<br />

Filmowych, które właśnie<br />

w tym roku konkuruje z nami<br />

do Nagrody PISF w tej samej<br />

kategorii! Pod ich kierunkiem<br />

powstało wiele etiud i krótkich<br />

filmów animowanych. Kiedy<br />

moje projekty osiągają swój<br />

pełny kształt, zawsze mam pokusę,<br />

żeby je zmieniać, poszerzać,<br />

modyfikować. Tak się stało<br />

i tym razem. Zaprosiłam do<br />

współpracy Macieja Cuske,<br />

z którym spotkałam się kilka<br />

lat wcześniej podczas warsztatów<br />

zorganizowanych przy<br />

innym moim projekcie edukacyjnym<br />

– Akademii Filmowej<br />

„Otwórz oczy!”, notabene<br />

nominowanej również do Nagrody<br />

PISF w 2009 roku. Okazało<br />

się, że pomysł rozszerzenia<br />

formuły jest trafny, ponieważ<br />

daje uczestnikom warsztatów<br />

wybór między dokumentem<br />

a animacją. Młodzież<br />

konfrontuje ze sobą różne rodzaje<br />

i style pracy, dopasowując<br />

własny temperament twórczy<br />

do naszych propozycji. Tak<br />

więc w kolejnych latach, razem<br />

z Robertem Turło, niezależne<br />

warsztaty dokumentalne<br />

prowadzili też Maciej Cuske<br />

i Marcin Sauter. Ich dokumenty<br />

pokazały, jak wiele możliwości<br />

realizacji dają tak krótkie,<br />

zaledwie kilkudniowe warsztaty.<br />

W 2013 roku reżyserzy postanowili<br />

połączyć swoje siły<br />

i zrealizowali jeden wspólny<br />

film naszych młodych animatorów<br />

i dokumentalistów.<br />

Od tego więc roku warsztaty<br />

zmieniają swoją nazwę, bo poprzednia<br />

wskazywała na animację<br />

i ograniczała je formalnie.<br />

W 2014 warsztaty odbyły<br />

się zatem po raz pierwszy pod<br />

nazwą „Ogrody polskiej wyobraźni”.<br />

Macie państwo bardzo ciekawe<br />

i niestandardowe propozycje<br />

dla uczestników, m.in.<br />

spotkania międzykulturowe.<br />

Przez trzy lata organizowałam<br />

spotkania z filmem polskim<br />

w Maroku. Już po pierwszej<br />

edycji stwierdziłam, że pokazywanie<br />

filmów i spotkania<br />

z zaproszonymi artystami<br />

w tym kręgu kulturowym<br />

to za mało. Trzeba działać.<br />

Chciałam, żeby po wydarzeniu<br />

pozostał jakiś ślad. Postanowiłam<br />

włączyć do programu<br />

warsztaty filmowe. Efekt<br />

pracy polskiego reżysera Roberta<br />

Turły z Marokańczykami<br />

był znakomity. Na moje<br />

zaproszenie do Polski bardzo<br />

pozytywnie zareagowała<br />

pani dyrektor Instytutu<br />

Francuskiego w Meknes<br />

i obiecała sfinansować bilety<br />

lotnicze dla grupy młodzieży<br />

z Maroka. Wszystko się fantastycznie<br />

udało i w 2012 roku<br />

nasi gimnazjaliści zrealizowali<br />

w Sandomierzu filmy<br />

wraz z Marokańczykami. To<br />

była pierwsza międzynarodowa<br />

edycja warsztatów, w kolejnych<br />

latach gościliśmy<br />

młodzież z Włoch i z Ukrainy.<br />

Mam nadzieję, że to będą<br />

niezapomniane dla wszystkich<br />

chwile, a praca pod kierunkiem<br />

znakomitych polskich<br />

reżyserów będzie znaczącym<br />

pretekstem do dalszego<br />

rozwoju i kreatywnej postawy,<br />

która być może nie wszystkich<br />

zaprowadzi do szkół filmowych,<br />

ale da mocny fundament<br />

do rozwoju osobistego.<br />

My nie mamy ambicji<br />

szkolenia przyszłych artystów,<br />

chcemy inspirować młodzież<br />

do budowania swojego<br />

życia w interesujący sposób.<br />

Co oni z tym zrobią, pozostaje<br />

oczywiście w sferze życzeń<br />

i nadziei. Gdyby jednak okazało<br />

się, że za kilka lat jakiś zdolny<br />

debiutant powie, że pierwsze<br />

szlify zdobywał na naszych<br />

„Ogrodach...”, satysfakcja byłaby<br />

podwójna.<br />

W 2013 roku do udziału zostały<br />

zaproszone osoby niesłyszące.<br />

Warsztaty z udziałem osób<br />

niesłyszących „Okiem motyla”<br />

były zrealizowane pod patronatem<br />

Ministerstwa Kultury<br />

i Dziedzictwa Narodowego.<br />

Dzięki dofinasowaniu z PISF<br />

mogliśmy kupić sprzęt: kamerę,<br />

aparaty fotograficzne, oprogramowanie<br />

i poszerzyć w ten<br />

sposób możliwości oraz zasięg<br />

warsztatów. Skierowaliśmy nasze<br />

zainteresowanie do środowiska,<br />

które ze względu na<br />

swoje ograniczenia, trudniej<br />

niż my kontaktuje się z otoczeniem.<br />

Współpraca osób głuchych<br />

ze słyszącymi miała na<br />

celu nie tylko aktywizowanie<br />

środowiska „motyli” (tak symbolicznie<br />

nazywani są niesłyszący),<br />

ale także budowanie<br />

wspólnego porozumienia, łamanie<br />

barier, uświadamianie,<br />

że wokół nas są ludzie, którzy<br />

komunikują się ze światem innymi<br />

narzędziami, że są w tym<br />

osamotnieni, a my odwracamy<br />

się, zajmując się tym, co dla<br />

nas proste i oczywiste. Oczywiście<br />

nie było łatwo dotrzeć<br />

do środowiska głuchych, udało<br />

się to dzięki tłumaczce języka<br />

migowego Karinie Akseńczuk,<br />

za co jestem jej bardzo<br />

wdzięczna. Zrealizowaliśmy<br />

filmy nie tylko podczas<br />

„Ogrodów...”. Kontynuowaliśmy<br />

je później w trzech innych<br />

Katarzyna Kubacka z uczestnikami warsztatów „Ogrody polskiej animacji”<br />

miejscach: w Koninie, Poznaniu<br />

i Warszawie. Powstał niezwykle<br />

interesujący i różnorodny<br />

materiał: film dokumentalny<br />

o problemach osób głuchych,<br />

związanych z ich codziennym<br />

funkcjonowaniem,<br />

reportaż z przedstawienia „Zemsty”<br />

z udziałem tłumacza języka<br />

migowego, zrealizowany<br />

z okazji obchodów 100-lecia<br />

Teatru Polskiego im. Arnolda<br />

Szyfmana, dla dzieci z kolei<br />

przetłumaczyliśmy na język<br />

migowy trzy filmy animowane<br />

z cyklu Baśnie i bajki polskie<br />

wyprodukowane przez poznańskie<br />

TV Studio Filmów<br />

Animowanych, partnera wielu<br />

naszych działań. Mam nadzieję,<br />

że nowe pomysły pomogą<br />

w poszerzaniu obszarów, które<br />

się przed nami otwierają,<br />

że idea warsztatów otwartych,<br />

międzykulturowych będzie inspiracją<br />

na kolejne lata, a my<br />

będziemy razem z nią wędrować.<br />

Fot. „Ogrody polskiej animacji”<br />

78 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

79


Studio Munka<br />

Studio Munka<br />

Piątka<br />

Kalina Pietrucha<br />

w gdyńskim konkursie<br />

Studio Munka jedzie na 39. Festiwal<br />

Filmowy w Gdyni z pięcioma<br />

tytułami, zrealizowanymi<br />

w ramach projektu „30 Minut”.<br />

O Nagrodę im. Lucjana Bokińca<br />

powalczy w Konkursie Młodego<br />

Kina 25 filmów.<br />

Polska była gościem honorowym 17. Guanajuato<br />

International Film Festival, na którym<br />

Studio Munka prezentowało swoje najbardziej<br />

nagradzane filmy, a także nowy dokument<br />

Casa Blanca Aleksandry Maciuszek.<br />

Mam wrażenie, że Konkurs<br />

Młodego Kina<br />

pozostawał ostatnio<br />

trochę w cieniu Konkursu<br />

Głównego i pracuję mocno<br />

nad zmianą tego stanu rzeczy.<br />

W tym roku główne projekcje<br />

konkursowe odbędą się<br />

w Teatrze Muzycznym w Gdyni,<br />

w samym sercu Festiwalu.<br />

Mamy w Polsce wspaniałych,<br />

utalentowanych młodych reżyserów<br />

i producentów. Chcę, by<br />

czuli oni, że Gdynia jest także<br />

ich festiwalem” – mówi Michał<br />

Oleszczyk, nowy dyrektor artystyczny<br />

gdyńskiego festiwalu.<br />

W programie Konkursu<br />

Młodego Kina znalazły się<br />

dwie wspólne produkcje Stu-<br />

W sierpniu i we wrześniu Studio Munka oraz<br />

jego francuski odpowiednik G.R.E.C. realizowały<br />

zdjęcia do dwóch krótkometrażowych<br />

filmów polsko-francuskich, w ramach – przeprowadzonego<br />

na początku roku – finału<br />

konkursu „Warszawa – Paryż”.<br />

Studio Munka-SFP<br />

oraz G.R.E.C. – (Groupe<br />

de Recherches et d’Essais<br />

Cinématographiques – Stowarzyszenie<br />

Poszukiwań i Eksperymentów<br />

Filmowych), biorąc<br />

pod uwagę podobną misję<br />

wspierania młodych talentów,<br />

podjęły współpracę, mającą<br />

na celu poszerzenie działalności<br />

o rynek międzynarodowy.<br />

Wynikiem tej współpracy<br />

jest koprodukcja dwóch krótkometrażowych<br />

filmów. Inicjatywa<br />

zakłada proporcjonalny<br />

wkład partnerów we wspólnie<br />

realizowane filmy i takie same<br />

zasady wzajemnego wsparcia.<br />

Pierwszym etapem współpracy<br />

był konkurs na polsko-francuskie<br />

scenariusze krótkich<br />

fabuł o temacie „Spotkania”,<br />

ogłoszony równolegle w Polsce<br />

i we Francji. W jego wyniku<br />

do produkcji skierowano<br />

dwa projekty: po stronie polskiej<br />

scenariusz Stefana Łazarskiego,<br />

po francuskiej – Kevina<br />

Bouvyer.<br />

Zdjęcia do projektu francuskiego<br />

Jeden dzień w Warszawie<br />

realizowane były na początku<br />

sierpnia, w Paryżu miesiąc<br />

później na plan zdjęciowy<br />

dia Munka-SFP i Wajda Studio:<br />

Naturalni Kristoffera Rusa<br />

(koprodukcja: Tango Production,<br />

Juice, Samolot.tv)<br />

oraz Mleczny brat Vahrama<br />

Mkhitaryana (MX35, Hasmik<br />

Hovhannisyan, przy wsparciu<br />

National Cinema Center<br />

of Armenia). Obie produkcje<br />

miały premierę w Konkursie<br />

Polskim 54. Krakowskiego Festiwalu<br />

Filmowego, na którym<br />

Mleczny brat otrzymał wyróżnienie.<br />

Kolejną nagrodą dla<br />

„trzydziestki” Vahrama Mkhitaryana<br />

był Jantar 2014 (najlepszy<br />

krótkometrażowy film<br />

fabularny na 33. Koszalińskim<br />

Festiwalu Debiutów Filmowych<br />

„Młodzi i Film”). Również<br />

w Koszalinie jury Konkursu<br />

Krótkometrażowych Filmów<br />

Fabularnych przyznało<br />

pozaregulaminową nagrodę<br />

Jarosławowi Stawirejowi za<br />

scenariusz filmu Naturalni.<br />

Kolejny film Studia Munka-SFP<br />

w Konkursie Młodego<br />

Kina to Całe mnóstwo miłości<br />

Bartłomieja Kaczmarka. Film<br />

premierowo prezentowany był<br />

w Koszalinie, gdzie Łukasz Korybalski<br />

otrzymał nagrodę pozaregulaminową<br />

za muzykę.<br />

Producentem wykonawczym<br />

Całego mnóstwa miłości jest<br />

Maniana Film.<br />

Mały palec Tomasza Cichonia<br />

to „trzydziestka” wyprodukowana<br />

wspólnie z Zielonym<br />

Pomidorem, Studiem Spot i 3<br />

Monkeys ze świetną rolą Adama<br />

Bobika i gościnnym występem<br />

Anny Samusionek. Również<br />

ten tytuł miał premierę<br />

podczas tegorocznej edycji koszalińskiego<br />

festiwalu „Młodzi<br />

i Film”, gdzie został entuzjastycznie<br />

przyjęty przez publiczność.<br />

Zestawienie filmów Studia<br />

Munka–SFP w Konkursie<br />

Młodego Kina w Gdyni<br />

zamyka debiut krótkometrażowy<br />

Bartłomieja Żmudy<br />

Sandland, którego koproducentami<br />

są Before My Eyes<br />

odpowiedzialne również za<br />

produkcję wykonawczą oraz<br />

SoInter active SA.<br />

Projekt „Warszawa –<br />

Paryż” po zdjęciach<br />

no Polskę. Studio Munka zostało<br />

jedną z tych rodzimych<br />

instytucji, które na festiwalu<br />

obecne były z własnym programem.<br />

W dniach 27-29 lipca,<br />

podczas Pitching Market, prezentowaliśmy<br />

znajdujący się<br />

na etapie montażu dokument<br />

Aleksandry Maciuszek Casa<br />

Blanca. Miejscem akcji filmu<br />

jest tytułowe, małe miasteczko<br />

rybackie, a jego bohaterami<br />

– 36-letni Vladimir, dotknięty<br />

zespołem Downa oraz jego<br />

77-letnia matka Nelsa, częściowo<br />

sparaliżowana po przebytym<br />

udarze. Film jest intymnym<br />

portretem, niepozbawionej<br />

konfliktów, wzajemnej<br />

relacji nadopiekuńczej matki<br />

i opiekującego się nią syna<br />

oraz ich stosunków z lokalną<br />

społecznością.<br />

Casa Blanca to wyjątkowy<br />

projekt w historii Studia Munka-SFP,<br />

pierwsza polsko-meksykańska<br />

koprodukcja w średnim<br />

metrażu, realizowana<br />

w ramach programu „Pierwszy<br />

Dokument”. Film będzie przygotowany<br />

w dwóch wersjach:<br />

kinowej (ok. 70 min) oraz telewizyjnej<br />

(52 min). Polskim<br />

koproducentem dokumentu<br />

Maciuszek jest Kijora Anna<br />

Gawlita, meksykańskimi zaś:<br />

Santiago De La Paz Nicolau<br />

i Lucia Diaz Alvarez (studio<br />

produkcyjne Nomadas).<br />

Projekt ten świetnie wpisywał<br />

się w tematykę, jednego<br />

z najważniejszych wydarzeń<br />

związanych z polską wizytą na<br />

GIFF – Foro Bilateral. Polskoweszła<br />

ekipa polskiego Paryż<br />

– Warszawa.<br />

Kevin Bouvyer jest autorem<br />

scenariusza i reżyserem<br />

Jednego dnia w Warszawie.<br />

Zdjęcia realizował Nicolas<br />

Villegas. W głównej roli męskiej<br />

zagrał Quentin Pradelle,<br />

któremu partnerują: Mirosław<br />

Haniszewski, Anna<br />

Terpiłowska, Joanna Derengowska<br />

i Agnieszka Pawełkiewicz.<br />

Kierownikiem produkcji<br />

jest Aleksandra Orzechowska.<br />

Zdjęcia realizowane<br />

były w dniach 8-12 sierpnia.<br />

Zdjęcia do filmu Paryż –<br />

Warszawa Stefana Łazarskiego<br />

odbyły się w dniach<br />

2-6 września. Za ich realizację<br />

odpowiadał Filip Drożdż.<br />

W głównej roli żeńskiej występuje<br />

debiutująca Zofia Domalik,<br />

której partneruje Akil Wingate,<br />

Amerykanin mieszkający<br />

w Paryżu – aktor, tancerz i performer.<br />

Partnerami projektu „Warszawa<br />

– Paryż” są: MX35,<br />

ARTCORE, Di Factory. Producentem<br />

wykonawczym obu<br />

produkcji jest Joanna Szymańska.<br />

K.P.<br />

Fot. Studio Munka - SFP<br />

Studio Munka w Meksyku!<br />

Festiwal, odbywający się<br />

od 1998 roku w miastach<br />

San Miguel de Allende<br />

oraz Guanajuato, jest najważniejszym<br />

wydarzeniem promującym<br />

młodych filmowców<br />

w Ameryce Łacińskiej. Działająca<br />

na zasadzie non profit,<br />

dzięki wsparciu państwowych<br />

i prywatnych instytucji filmowych<br />

impreza, stanowi wyjątkową<br />

platformę wymiany doświadczeń<br />

oraz nawiązywania<br />

kontaktów pomiędzy młodymi<br />

filmowymi talentami, a weteranami<br />

światowego rynku filmowego.<br />

Każdego roku festiwal zaprasza<br />

inny kraj jako gościa<br />

honorowego. Zgodnie z tą tradycją,<br />

w tym roku wyróżnio-<br />

meksykańskie forum miało<br />

na celu zainicjowanie dialogu<br />

oraz otwarcie drogi do koprodukcji<br />

między kinematografiami<br />

obu krajów. W programie<br />

forum znalazły się panele dyskusyjne<br />

poświęcone edukacji<br />

filmowej, produkcji oraz dystrybucji,<br />

w których udział brali<br />

przedstawiciele szkół filmowych,<br />

producenci oraz dystrybutorzy<br />

z obu krajów. Panele<br />

służyły obustronnej wymianie<br />

doświadczeń, omówieniu problemów<br />

i ich możliwych rozwiązań<br />

oraz przybliżeniu warunków,<br />

na jakich możliwa jest<br />

realizacja koprodukcji polskomeksykańskich.<br />

Wśród panelistów<br />

z Polski znaleźli się m.in.:<br />

przedstawiciele Szkoły Wajdy,<br />

łódzkiej Szkoły Filmowej, Wydziału<br />

Radia i Telewizji Uniwersytetu<br />

Śląskiego, PISF oraz<br />

firmy Gutek Film.<br />

Pokaz specjalnie przygotowanego<br />

zestawu filmów Studia<br />

Munka odbył się 2 sierpnia.<br />

Publiczność Guanajuato<br />

International Film Festival<br />

obejrzała: z programu „30 Minut”<br />

– Chomika Bartka Ignaciuka<br />

i Portret z pamięci Marcina<br />

Bortkiewicza, z „Pierwszego<br />

Dokumentu” – Księżniczkę<br />

i mur Małgorzaty Kozery<br />

i Gwizdek Grzegorza Zaricznego<br />

oraz z programu „Młoda<br />

Animacja” – Dróżnika Piotra<br />

Szczepanowicza. K.P.<br />

Fot. Studio Munka - SFP<br />

80 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

81


ecenzje: książki<br />

Recenzje i omówienia na stronie:<br />

www.sfp.org.pl/ksiazki_i_film<br />

Lucy Scher<br />

Czy będzie z tego dobry film?<br />

Wydawnictwo Filmowe<br />

Myślenice 2014<br />

Praca zbiorowa<br />

Stawkowy przewodnik filmowy<br />

Centrum Inicjatyw na rzecz Rozwoju „Regio”<br />

Łódź 2014<br />

Elżbieta Baniewicz<br />

Dymna<br />

Wydawnictwo Marginesy<br />

Warszawa 2014<br />

Lucy Scher stworzyła kurs analizowania i developmentu<br />

scenariuszy, który przez lata prowadzony<br />

był w Script Factory, a następnie – co jest światowym<br />

ewenementem – stał się podstawą kursu<br />

dyplomowego w londyńskiej szkole filmowej.<br />

I choć „Czy będzie z tego dobry film?” to pozycja<br />

ciekawa i słuszna, to jednak pierwsza refleksja<br />

brzmi: czy to się nam w Polsce w ogóle przyda?<br />

Bo to opowieść o doświadczeniach brytyjskich.<br />

A rzeczywistość, w której polski producent<br />

zleca komuś analizę scenariuszy jakie dostaje,<br />

żeby rozpatrzyć, czy któryś produkować, a potem<br />

dokładnie te analizy czyta i podejmuje na ich<br />

podstawie decyzję, jest daleka od polskiej, gdzie<br />

wszystko toczy się wśród znajomych, a decyzję,<br />

czy scenariusz się do czegoś nadaje czy nie, przenosi<br />

się na ekspertów w PISF. I co prawda świat<br />

idzie do przodu, producenci już wiedzą, co to znaczy<br />

development, to jednak miejmy świadomość,<br />

że dostajemy tę światłą książkę, podczas gdy jeszcze<br />

10 lat temu nie było u nas instytutu filmowego,<br />

a tym bardziej żadnych procedur oceny scenariuszy<br />

(nie wspominam o czasach zespołów filmowych,<br />

bo to zupełnie inna bajka). Porzuciwszy<br />

jednak te narzekania, należy entuzjastycznie<br />

przyklasnąć idei dokształcania się polskiej branży<br />

filmowej i porządkowania pracy w działach literackich.<br />

Bowiem dowiemy się z tej lektury, jak<br />

czytać i oceniać scenariusz, jak dostrzec siłę pomysłu<br />

w niedoskonałym tekście. Bo każdy jest<br />

niedoskonały, wiadomo, że scenariusze czyta się<br />

na wczesnym etapie powstawania filmu, więc nie<br />

o krytykę chodzi i nie porównywanie kiepskiego<br />

tekstu ze wspaniałymi filmami, jakie już powstały,<br />

ale o wychwycenie, czy w pomyśle tkwi wystarczająco<br />

duży potencjał, aby poświęcić czas, wysiłek<br />

i pieniądze na dalszą długą pracę nad tym<br />

projektem.<br />

Przewodniki po miejscach filmowych, to znaczy<br />

„uświęconych” kręconymi tam zdjęciami do polskich<br />

i zagranicznych obrazów, powoli stają się<br />

nowym gatunkiem literackim. Do obszernej już<br />

liczby przewodników po miastach i regionach,<br />

które w szczególniejszy sposób upodobali sobie<br />

filmowcy, dochodzi oto kolejna, obszerna (320<br />

s.) publikacja poświęcona jednemu tylko serialowi,<br />

ale za to jakiemu! „Stawkowy przewodnik filmowy”<br />

jest wędrówką śladami filmu kręconego<br />

przez Andrzeja Konica i Janusza Morgensterna<br />

w latach 1967-1968, ciągle emitowanego przez<br />

różne stacje telewizyjne i nieustannie przyciągającego<br />

rzesze nowych miłośników. Książka<br />

podzielona została na rozdziały odpowiadające<br />

miejscowościom, w których powstawały sceny<br />

do poszczególnych odcinków. Każdy z rozdziałów<br />

opisuje filmowe lokalizacje z podaniem informacji,<br />

w jakim odcinku obiekt czy miejsce zagrało<br />

i czym było w fabularnej opowieści. Tak<br />

np. łódzki pałac Karola Scheiblera (dziś siedziba<br />

Muzeum Kinematografii) pojawia się w odcinku<br />

Cafe Rose jako elegancki nocny lokal w<br />

Stambule o nazwie identycznej z tytułem odcinka<br />

oraz jako reprezentacyjne wnętrze w Berlinie,<br />

w którym Kloss odbiera odznaczenie w odcinku<br />

Żelazny Krzyż. Opisywanym miejscom towarzyszą<br />

liczne fotografie, zdjęcia planu, z których<br />

znaczna część nigdy nie była publikowana.<br />

Często stare kadry uzupełnione są współcześnie<br />

wykonanymi fotografiami: wówczas dopiero<br />

widać, jak działa magia kina i co mogą wyczyniać<br />

scenografowie z operatorami. Książka powstała<br />

jako efekt poszukiwań autorów, ale cenne<br />

są także wspomnienia i wypowiedzi współautorów<br />

i współrealizatorów filmu, wykorzystane<br />

przy budowaniu kolejnych opowieści o miejscach<br />

i scenach.<br />

Książki Elżbiety Baniewicz czyta się z zainteresowaniem<br />

i przyjemnością. Tak było z monografiami:<br />

„Kazimierz Kutz – z dołu widać inaczej” i<br />

„Janusz Gajos – nie grać siebie”. To tytuły „z tego<br />

samego pnia” co pozycja najnowsza – „Dymna”,<br />

480-stronicowe, poszerzone wydanie książki<br />

„Anna Dymna – ona to ja” (1997). Bo i postaci, o<br />

których pisze Baniewicz, to artyści „z tego samego<br />

pnia” – poważnie traktujący uprawianą profesję,<br />

szczerze wypowiadający własne poglądy<br />

i mądrze przeżywający swe życie. Zresztą cała<br />

trójka nieraz ze sobą współpracowała (wystarczy<br />

wymienić choćby jeden z najlepszych spektakli<br />

w dziejach Teatru Telewizji – wyreżyserowane<br />

przez Kutza „Opowieści Hollywoodu” z Dymną<br />

i Gajosem w rolach głównych) i pozostaje w bliskiej<br />

przyjaźni. „Dymna” to książka o świetnej<br />

aktorce, ale i o wspaniałym człowieku. „Przejście<br />

od aktorstwa, zawodu kojarzonego powszechnie<br />

z lekką muzą, do zajęć zaufania publicznego<br />

samo w sobie jest fenomenem socjologicznym,<br />

zdarza się jak upał w grudniu. A jednak. Zjawiskowo<br />

piękna dziewczyna stała się zjawiskowo<br />

pięknym Człowiekiem” – pisze autorka we wstępie.<br />

Jej książka o Dymnej to frapująca opowieść<br />

o życiu trudnym i pełnym dramatycznych zwrotów,<br />

ale spełnionym i szczęśliwym. W życiu zawodowym<br />

zawsze najważniejszy był Stary Teatr<br />

i ludzie, których w nim spotkała, w życiu prywatnym<br />

– miłość, bez niej trudno byłoby czegokolwiek<br />

dokonać. To Wiesław Dymny, „najbardziej<br />

wolny i dziki człowiek na świecie”, nauczył ją życiowej<br />

uczciwości, zawodowej dumy, a zarazem<br />

właściwie pojętej pokory, sprawił, że gwiazdorstwo<br />

nie uderzyło jej do głowy, bo przecież mogło.<br />

Bohaterka książki Baniewicz podkreśla, że<br />

zawsze miała szczęście do ludzi. Dodajmy, i vice<br />

versa.<br />

Oriana Kujawska-Dowjat<br />

Mieczysław Kuźmicki<br />

Jerzy Armata<br />

82 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014


ecenzje: DVD<br />

Jerzy Armata<br />

4 i ½ godziny<br />

dokumentalnej uczty<br />

Fot. Krakowska Fundacja Filmowa<br />

„Polish Docs 2014” to już<br />

piąta płyta DVD wydana<br />

przez Krakowską Fundację<br />

Filmową w ramach<br />

realizowanego przez nią<br />

projektu poświęconego<br />

promocji rodzimego filmu<br />

dokumentalnego. Równie<br />

udana jak cztery wcześniejsze.<br />

Coroczne kompilacje polskich dokumentów<br />

mają charakter promocyjny,<br />

wydawane są z myślą o międzynarodowej<br />

branży dokumentalnej. Ich dystrybucja<br />

ograniczona jest do znanych festiwali<br />

i targów organizowanych za granicą,<br />

otrzymują je przedstawiciele ważnych instytucji<br />

kulturalnych oraz festiwalowi programerzy.<br />

Stąd zawarte na płycie zastrzeżenie,<br />

że nie jest przeznaczona do sprzedaży.<br />

Może w przyszłości należałoby pomyśleć<br />

również o jej komercyjnej wersji?<br />

Płyta najnowsza zawiera osiem tytułów<br />

(wszystkie umieszczone na niej filmy wyprodukowano<br />

w roku bieżącym), których<br />

łączny czas projekcji wynosi 270 minut.<br />

I jest to doprawdy cztery i pół godziny<br />

obcowania z dokumentem wysokiej próby.<br />

Przede wszystkim zrealizowany w Abchazji<br />

pełnometrażowy film Elwiry Niewiery<br />

i Piotra Rosołowskiego Efekt domina,<br />

uhonorowany w Krakowie laurami<br />

najwyższymi (Złoty Róg, Złoty Lajkonik),<br />

nagrodzony także w Nyon i Erywaniu.<br />

Również na Krakowskim Festiwalu Filmowym<br />

został doceniony (Nagroda Prezesa<br />

SFP za najlepszy montaż) Dom na głowie<br />

Adama Palenty, poświęcony życiu i twórczości<br />

Wojciecha Zamecznika, znakomitego<br />

architekta, scenografa, plakacisty.<br />

Ten dokument nagrodzono również na tegorocznej<br />

edycji koszalińskiego festiwalu<br />

„Młodzi i Film”. Podobnie jak Punkt wyjścia<br />

Michała Szcześniaka, frapujący portret<br />

dziewczyny, odsiadującej długi wyrok,<br />

podczas którego podjęła się pracy opiekunki<br />

w domu spokojnej starości. Z kolei<br />

na Lubuskim Lecie Filmowym w Łagowie<br />

została dostrzeżona przez jury Pieśń<br />

pasterza Vahrama Mkhitaryana, wzruszająca<br />

opowieść o niewidomym mężczyźnie<br />

zajmującym się wypasem kóz na stromych<br />

stokach armeńskich gór oraz jego<br />

tracącym wzrok synku.<br />

Wiele wzruszeń, ale i życiowej siły przynosi<br />

Salon sióstr W. Jakuba Stożka, historia<br />

tytułowego szczecińskiego salonu urody<br />

dla pań z chorobą nowotworową, prowadzonego<br />

przez dwie siostry, również<br />

pacjentki Zachodniopomorskiego Centrum<br />

Onkologii. Wiele samozaparcia i wewnętrznej<br />

energii ma w sobie tytułowa<br />

protagonistka Siłaczki Kacpra Czubaka<br />

i Iwony Kaliszewskiej, żyjąca gdzieś w dagestańskiej<br />

wiosce była mistrzyni Związku<br />

Radzieckiego w zapasach. Z kolei bohaterką<br />

Superjednostki Teresy Czepiec jest…<br />

jeden z największych budynków mieszkalnych<br />

w Polsce. Taki budowlany kolos<br />

– z 762 mieszkaniami – istnieje w Katowicach.<br />

I na koniec coś zdecydowanie odmiennego<br />

– One Man Show, blisko godzinna<br />

słodko-gorzka opowieść Jakuba Piątka,<br />

dokumentująca rok z życia 33-letniego<br />

mężczyzny, któremu marzy się aktorska<br />

kariera, ale póki co, wypada uporządkować<br />

sprawy zwykłe, codzienne…<br />

„Polish Docs 2014” to cenne wydawnictwo,<br />

choć na płycie zabrakło miejsca dla<br />

wielu udanych filmów, jak choćby Deep<br />

Love Jana P. Matuszyńskiego, przejmującej<br />

opowieści o Januszu Solarzu, który<br />

mimo ciężkiego stanu zdrowia nie porzucił<br />

swej największej pasji – nurkowania na<br />

dużych głębokościach (notabene, bohater<br />

tego dokumentu przez kilka lat był dyrektorem<br />

Krakowskiego Festiwalu Filmowego).<br />

Ostatnie lata to świetny okres dla<br />

polskiego kina dokumentalnego. Może<br />

kilkupłytowe wydawnictwo rozwiązywałoby<br />

w przyszłości problem z nadmiarem<br />

dobrych filmów?<br />

WWW.TELEPRO.COM.PL<br />

84 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014


POŻEGNANIA<br />

POŻEGNANIA<br />

Mantu:<br />

Był niezwykle barwną postacią. Niepokornym<br />

i niepoprawnym optymistą,<br />

kochającym życie. Mówił o sobie<br />

– Mantu. Pisał liczne listy do ludzi,<br />

z którymi współpracował, na starej maszynie<br />

do pisania i tak się podpisywał:<br />

„Stan Mantu + jego Bantu” (bantu w języku<br />

bantu to po prostu ludzie, mantu to<br />

liczba pojedyncza, czyli człowiek).<br />

Stanisław Manturzewski (1928-2014)<br />

był człowiekiem o wielu twarzach, duszach<br />

i talentach. Świat postrzegał kompletnie<br />

inaczej niż ja. Żył po swojemu,<br />

nie przejmując się żadnymi kanonami<br />

czy konwenansami. Nie dbał o to, co się<br />

o nim myśli jako o człowieku, a sądząc<br />

po wyglądzie, można było nie mieć o nim<br />

zbyt dobrego zdania. Nie interesowała go<br />

opinia ludzi. Wręcz przeciwnie, bawiło go<br />

obserwowanie ich, a szczególnie z punktu<br />

widzenia kloszarda. Czuł się osobny, chociaż<br />

przyjaźnił się z wieloma ludźmi. Był<br />

Stanisław<br />

Manturzewski<br />

Małgorzata Łupina<br />

Scenarzysta, reżyser filmów<br />

dokumentalnych i fabularnych,<br />

dziennikarz, poeta,<br />

aktor, artysta, a przy tym<br />

szaleniec, maniak, pasjonat,<br />

romantyk, miłośnik kobiet,<br />

kloszard. Podkreślał, że nie<br />

jest profesjonalistą, nigdy<br />

nie skończył studiów filmowych,<br />

reżyserskich ani aktorskich,<br />

a do branży „wlazł<br />

tylnymi drzwiami”.<br />

natury samotniczej, dzięki temu dużo pisał,<br />

a rodzaj jego pisarstwa również był<br />

wyjątkowy. Uprawiał wyrafinowany intelektualizm,<br />

ujęty w formie szalonego żartu<br />

i swobody literackiej. Tak pisał o klimacie,<br />

który powinien być zawarty w naszym<br />

filmie Himilsbach. Prawdy, bujdy, czarne<br />

dziury: „Gdyby mogły tu dojść do głosu<br />

moje obsesje: żeglowanie pod wiatr, metoda<br />

artezyjska, szarża husarii, metoda bumerangowania,<br />

«łobiektywizm łokrutny»,<br />

bezlitosne, samobójczo uporczywe taranowanie<br />

rutyny (własnej i cudzej), technika<br />

indywidualnego wglądu, meta-postmodernistyczne<br />

penetrowanie, to byłbym<br />

szczęśliwy. Niech widz poczuje, że prawda<br />

się chwieje, umyka, zanieczyszczona jest<br />

minoderią, egotyzmem, niech widz da się<br />

wciągnąć w proces węszenia, niedowierzania<br />

i szukania dziury w całym”.<br />

Mantu żył swoimi szalonymi pomysłami<br />

i strzępkami informacji, które<br />

w przedziwny sposób potrafił ze sobą łączyć.<br />

Śledził wszystko, co się dzieje: w kinie,<br />

sztuce, nauce, kulturze, popkulturze.<br />

Oglądał wszystko i czytał wszystko.<br />

Z gazet wycinał istotne dla niego artykuły,<br />

sentencje, informacje. Wszystko gromadził<br />

w teczki lub wieszał na ścianach<br />

swojego mieszkania. Miał zamiar wydawać<br />

własne pismo – „Głos Wariata”, na łamach<br />

którego chciał drukować swoje pomysły<br />

na filmy. Najbardziej w pracy filmowca<br />

nienawidził zdobywania budżetów<br />

na swoje produkcje. Nie znosił oczekiwania<br />

na decyzje, tak jakby się bał, że za moment<br />

będzie miał już nowe, a te zostaną<br />

niezrealizowane.<br />

W jednym z listów do mnie napisał:<br />

„Mam maniacko precyzyjną wizję, o czym<br />

ma być nasz przyszły film, ale to się nie<br />

da tak wymyślić, żeby napisać trzy stroniczki<br />

i niech z tym Zbynio zacznie antyszambrować<br />

po korytarzach rozmaitych<br />

Kapuściorów, Fidyków i innych tego typu<br />

zyg-zyg-marchewkowiczów. Nasze zadanie:<br />

spróbować się przebić na Festiwalu,<br />

a jak się nie uda, to wyartykułować pełnym<br />

głosem, co w trawie piszczy. Gdybyście<br />

wpadli do mnie na Nowogrodzką, to<br />

zobaczylibyście, że ja mam zwały tekstu.<br />

Wpadłem w szał bojowy – jak wikingowie,<br />

którzy żuli przed bitwą suszone muchomory<br />

– wiem, co mam do zrobienia<br />

i przed żadnym Kapuściorem tego nie da<br />

się wykrztusić, to trzeba w postaci libretta<br />

i partytury bluznąć na łamach pierwszego<br />

numeru żartu wydawniczego «Głos<br />

Wariata»”.<br />

Przez długie lata Zbyszek Domagalski,<br />

współwłaściciel Studia Filmowego „Kalejdoskop”,<br />

wspierał Mantu i pomagał mu,<br />

nawet w takich sprawach jak obiad czy<br />

mieszkanie. Pozwalał przesiadywać godzinami<br />

w biurze firmy, w Wytwórni Filmów<br />

Dokumentalnych i Fabularnych przy<br />

Chełmskiej. To Zbyszek, wysłuchawszy<br />

niestworzonych historii o Himilsbachu,<br />

zamówił u Stanisława ten film i wyprodukował<br />

go, dając mu możliwość szalonej<br />

twórczości przez dobrych kilka lat. Nigdy<br />

nie zapomnę fascynującej współpracy<br />

przy tworzeniu tego filmu i wspaniałego<br />

człowieka jakim był Manturzewski.<br />

Himilsbach. Prawdy, bujdy, czarne dziury,<br />

reż. Stanisław Manturzewski, Małgorzata Łupina<br />

Fot. SFP<br />

Fot. Krzysztof Pakulski/SF Kalejdoskop<br />

Fot. SFP<br />

Fot. SFP Fot. SFP<br />

Fot. Marcin Kułakowski/PISF<br />

Fot. Ireneusz Sobieszczuk/TVP/PAP<br />

24 lipca zmarła w Wilkowicach Zofia Malicka (89 l.), ceniona animatorka<br />

związana ze Studiem Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej.<br />

Pracowała od końca lat 60. do początku 90. przy licznych produkcjach<br />

dla dzieci, w tym przy poszczególnych odcinkach najbardziej<br />

popularnych serii bielskiego Studia – czyli Reksia oraz Bolka<br />

i Lolka. Była wieloletnim członkiem Stowarzyszenia Filmowców Polskich.<br />

1 sierpnia zmarła Halina Miroszowa (93 l.), dziennikarka i reżyserka<br />

filmów dokumentalnych. Zrealizowała jako scenarzystka i reżyserka<br />

pięć dokumentów: Miejsce dla Słońca, Żeby tylko chcieć, Drogi do<br />

Polski, Grób Nieznanego Żołnierza, Przyczynki do życiorysu. Za reżyserię<br />

filmu Tyś nam obiecał ziemię sprawiedliwą w 1982 roku, na<br />

Ogólnopolskim Festiwalu Filmów Krótkometrażowych w Krakowie,<br />

otrzymała nagrodę Brązowego Lajkonika.<br />

1 sierpnia zmarł Tadeusz Pawłowicz (64 l.), scenarzysta i reżyser filmów<br />

dokumentalnych. Był zafascynowany biografiami najsłynniejszych<br />

przedwojennych oraz powojennych artystów kina i teatru.<br />

Obie profesje, scenarzysty i reżysera, łączył przy takich produkcjach<br />

jak: Demon komizmu. Antoni Fertner; Polski król komików. Adolf<br />

Dymsza; Zdjąć kapelusz, Ćwikła idzie…; Kombatanci; Nie odchodź…<br />

12 wspomnień o Kalinie Jędrusik czy 100 filmów z Wiesławem Gołasem.<br />

Był wieloletnim pracownikiem Działu Produkcji i Rozwoju Projektów<br />

Filmowych Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.<br />

13 sierpnia zmarł Zbigniew Wolski (<strong>94</strong> l.), zasłużony operator<br />

dźwięku. Z kinematografią związany był od końca lat 40. Zadebiutował<br />

w roku 1960 jako autor muzyki w filmie dokumentalnym Powązki.<br />

Był również realizatorem lub współrealizatorem kilku filmów<br />

dokumentalnych i animowanych. Zasłynął natomiast jako operator<br />

dźwięku, pracując przy prawie 400 filmach: animowanych, dokumentalnych,<br />

i fabularnych. Z tych ostatnich najbardziej znane tytuły<br />

to: Błękitny krzyż, Ja gorę!, …Gdziekolwiek jesteś panie prezydencie…<br />

oraz seriale Wojna domowa, Trzecia granica i Życie na gorąco. Był<br />

wieloletnim członkiem Stowarzyszenia Filmowców Polskich.<br />

14 sierpnia zmarł Wojciech Fadiejew (68 l.), animator związany<br />

z łódzkim studiem „Se-Ma-For”, współtwórca postaci misia Colargola.<br />

Pracował przy wielu znanych serialach, m.in: Przygody Misia<br />

Uszatka, Colargol na Dzikim Zachodzie, Mały pingwin Pik-Pok, Colargol<br />

i cudowna walizka, Plastusiowy pamiętnik, Kolorowy świat Pacyka,<br />

Trzy misie, Maurycy i Hawranek. Był wieloletnim członkiem<br />

Stowarzyszenia Filmowców Polskich.<br />

86 MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

87


VARIA<br />

VARIA<br />

Fot. Andrzej Wiktor<br />

Andrzej Wyrobiec<br />

Nowy wiceminister odpowiedzialny<br />

za kinematografię<br />

Andrzej Wyrobiec został mianowany<br />

na stanowisko podsekretarza<br />

stanu w Ministerstwie<br />

Kultury i Dziedzictwa Narodowego,<br />

gdzie nadzorował będzie<br />

bezpośrednio zadania wykonywane<br />

przez Departament Własności<br />

Intelektualnej i Mediów<br />

oraz Departament Legislacyjny.<br />

W ramach swoich kompetencji<br />

będzie nadzorował przemysł<br />

audiowizualny w Polsce. Andrzej<br />

Wyrobiec ukończył historię<br />

w Wyższej Szkole Pedagogicznej<br />

w Krakowie, a także studium<br />

dziennikarskie w Instytucie<br />

Filologii Polskiej tej uczelni oraz<br />

studia podyplomowe z zakresu<br />

rachunkowości i finansów na<br />

Uniwersytecie Ekonomicznym<br />

w Krakowie. Ukończył również<br />

kurs i zdał egzamin dla<br />

kandydatów na członków rad<br />

nadzorczych w spółkach Skarbu<br />

Państwa. Do 19<strong>94</strong> roku był związany<br />

z krakowskimi instytucjami<br />

kultury. W latach 2002-2006<br />

zasiadał w Radzie Nadzorczej<br />

Radia Kraków SA, a w okresie<br />

2007-2009 był wiceprzewodniczącym<br />

Rady Nadzorczej<br />

MPL Kraków – Balice Sp. z o.o.<br />

W latach 2005-2014 był radcą<br />

Izby Przemysłowo-Handlowej<br />

w Krakowie. Jest działaczem<br />

Platformy Obywatelskiej.<br />

Caleb Deschanel z Nagrodą<br />

za Całokształt<br />

Twórczości na Camerimage<br />

2014<br />

Festiwal Camerimage uhonorował<br />

tym razem amerykańskiego<br />

autora zdjęć filmowych<br />

i reżysera, który w trakcie<br />

swej trwającej już ponad 40<br />

lat kariery, dał się poznać<br />

zarówno jako artysta sztuki<br />

operatorskiej, jak i twórca innowacyjny,<br />

idący z duchem czasu,<br />

który ma swój ogromny udział<br />

w powstaniu obecnie jednego<br />

z podstawowych narzędzi operatorskich<br />

– Steadicamu. Caleb<br />

Deschanel będzie gościem<br />

honorowym 22. edycji Camerimage,<br />

która odbędzie się<br />

w Bydgoszczy w dniach 15-22<br />

listopada. Deschanel był wraz<br />

z Davidem Lynchem i Terrencem<br />

Malickiem absolwentem<br />

pierwszego rocznika American<br />

Film Institute Conservatory,<br />

a także jednym z członków<br />

oryginalnej ekipy American<br />

Zoetrope, firmy produkcyjnej<br />

Francisa Forda Coppoli i George’a<br />

Lucasa. Wiedzę na temat<br />

praktycznych zastosowań<br />

sztuki operatorskiej zdobywał<br />

na planach filmów Johna Cassavetesa<br />

oraz George’a Lucasa.<br />

Jego kandydaturę do członkostwa<br />

prestiżowego ASC, Amerykańskiego<br />

Stowarzyszenia<br />

Autorów Zdjęć Filmowych,<br />

przedłożyli m.in. Haskell Wexler<br />

i Conrad L. Hall. Otrzymał pięć<br />

nominacji do Oscara (za Pierwszy<br />

krok w kosmos Philipa Kaufmana,<br />

Urodzonego sportowca<br />

Barry’ego Levinsona, Drogę do<br />

domu Carrolla Ballarda, Patriotę<br />

Rolanda Emmericha i Pasję<br />

Mela Gibsona).<br />

TVP partnerem Uniwersytetu<br />

Warszawskiego<br />

Telewizja Polska jako jedyny<br />

nadawca telewizyjny objęła<br />

opieką medialną obchody<br />

200-lecia Uniwersytetu Warszawskiego.<br />

Odpowiednią<br />

umowę podpisali 17 lipca rektor<br />

UW prof. Marcin Pałys i prezes<br />

TVP Juliusz Braun. Jak powiedział<br />

rektor Pałys: „Łączy nas<br />

z Telewizją Polską misja społeczna.<br />

Zależy nam, żeby opinia<br />

publiczna i specjaliści znali<br />

działalność, misję i śledzili życie<br />

Uniwersytetu Warszawskiego.<br />

To właśnie TVP jest najbardziej<br />

rozpoznawalna dla tej grupy”.<br />

Telewizja Polska będzie miała<br />

zagwarantowaną wyłączność na<br />

prezentowanie na swoich antenach<br />

dorobku i osiągnięć pokoleń<br />

uczonych, studentów i absolwentów<br />

stołecznej uczelni,<br />

a także jej planów na przyszłość.<br />

Umowa obowiązywać będzie aż<br />

do końca 2016 roku.<br />

Nowy gmach Wydziału<br />

Radia i Telewizji UŚ<br />

W ciągu najbliższych 18 miesięcy<br />

ma stanąć w centrum Katowic<br />

nowy gmach WRiTV UŚ. W marcu<br />

2011 roku rozstrzygnięto konkurs<br />

architektoniczny – zwyciężył<br />

projekt przygotowany przez<br />

pracownię Grupa 5 Architekci<br />

z Warszawy we współpracy<br />

z BAAS Arquitectes z Barcelony<br />

oraz Małeccy Biuro Projektowe.<br />

Zgodnie z niedawno podpisaną<br />

umową, nową siedzibę Wydziału<br />

Radia i Telewizji im. Krzysztofa<br />

Kieślowskiego na Uniwersytecie<br />

Śląskim ma wybudować<br />

Mostostal Zabrze – Gliwickie<br />

Przedsiębiorstwo Budownictwa<br />

Przemysłowego. Wartość inwestycji<br />

wynosi ok. 26,8 mln, a wraz<br />

z wyposażeniem wnętrz może<br />

sięgnąć nawet 32,9 mln zł (tyle<br />

wynosi dotacja celowa ministerstwa<br />

nauki). Nowa siedziba katowickiej<br />

„filmówki” ma stanąć<br />

blisko kampusu uniwersyteckiego,<br />

przy ul. św. Pawła 3. Budynek<br />

ma się składać ze studia telewizyjno-filmowego<br />

(ok. 200 m<br />

Projekt nowej siedziby WRiTV<br />

kw.) oraz sali projekcyjnej na ok.<br />

150 miejsc. Na piętrze zaplanowano<br />

pracownie m.in. do nauki<br />

montażu i produkcji. Projekt<br />

budowlany obejmuje również<br />

dwukondygnacyjną bibliotekę.<br />

Całość ma liczyć ok. 5,3 tys. m<br />

kw. powierzchni (w tym ok. 2 tys.<br />

m kw. powierzchni technicznej<br />

wraz z podziemnym garażem).<br />

Lech Jaworski w radzie<br />

nadzorczej TVP<br />

Lech Jaworski został zgłoszony<br />

przez minister kultury i dziedzictwa<br />

narodowego Małgorzatę<br />

Omilanowską do nowej rady<br />

nadzorczej Telewizji Polskiej.<br />

Kandydat ten ukończył studia<br />

na Wydziale Prawa i Administracji<br />

UW. W 2003 uzyskał<br />

stopień doktora nauk prawnych.<br />

Był członkiem rady nadzorczej<br />

w latach 1997-2001. Wcześniej<br />

pracował w biurze Krajowej<br />

Rady Radiofonii i Telewizji oraz<br />

w TVP. W latach 1998-2001<br />

pełnił funkcję dyrektora biura<br />

prawno-organizacyjnego oraz<br />

zastępcy dyrektora biura zarządu<br />

Polskiej Agencji Informacyjnej.<br />

W latach 2001-2005 był<br />

członkiem KRRiT. Jak poinformował<br />

portal Wirtualnemedia.<br />

pl, obok Jaworskiego w radzie<br />

zasiądzie pięciu członków<br />

wybranych w konkursie przez<br />

KRRiT, czyli: Stanisław Jekiełek<br />

(przewodniczący obecnej rady<br />

nadzorczej, adwokat, sędzia),<br />

Leszek Rowicki (sekretarz obecnej<br />

rady, pracownik naukowy<br />

UW), Tadeusz Kowalski (pracownik<br />

naukowy UW, dyrektor<br />

Filmoteki Narodowej, dotąd<br />

zasiadał w radzie z rekomendacji<br />

ministra kultury), Marzena<br />

Fot. Grupa 5 Architekci, BAAS architects<br />

oraz Małeccy Biuro Projektowe<br />

88<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

89


VARIA<br />

VARIA<br />

Barańska (pracownik naukowy<br />

UAM, sędzia) i Juliusz Maliszewski<br />

(dyrektor Polskiego Radia dla<br />

Zagranicy, szef rady nadzorczej<br />

Radia RDC). Siódmego członka<br />

rady rekomenduje minister<br />

Skarbu Państwa.<br />

Trzy Korony - Małopolska<br />

Nagroda Filmowa<br />

Do 30 września potrwa nabór<br />

scenariuszy do filmów fabularnych,<br />

w ramach organizowanego<br />

przez Województwo Małopolskie<br />

wspólnie z TVP Kraków,<br />

Polskim Instytutem Sztuki<br />

Filmowej i Krakowskim Biurem<br />

Festiwalowym konkursu „Trzy<br />

Korony – Małopolska Nagroda<br />

Filmowa”. Nagrodę za najlepszy<br />

scenariusz fabuły stanowią<br />

odpowiednio kwoty: 40 tysięcy<br />

zł z budżetu Województwa<br />

Małopolskiego za zajęcie I miejsca,<br />

30 tysięcy zł z budżetu<br />

PISF za zajęcie II miejsca oraz<br />

15 tysięcy zł z budżetu KBF za<br />

zajęcie III miejsca. Wyniki konkursu<br />

zostaną ogłoszone podczas<br />

uroczystej gali w grudniu<br />

tego roku. Nagrody przyzna jury<br />

w składzie: Feliks Falk, Łukasz<br />

Maciejewski, Marta Węgiel oraz<br />

Artur Więcek „Baron”. Patronat<br />

nad VII edycją Konkursu objęły:<br />

Stowarzyszenie Filmowców<br />

Polskich, „Dziennik Polski”,<br />

„Kino”, Radio Kraków, Bahama<br />

Films, Krajowa Izba Producentów<br />

Audiowizualnych oraz<br />

serwis audiowizualni.pl. Zasady<br />

konkursu oraz wzory wymaganych<br />

dokumentów dostępne są<br />

na stronie: www.malopolskie.<br />

pl/trzykorony/<br />

Hanna Baka w Fokus TV<br />

Hanna Baka została nowym<br />

dyrektorem programowym naziemnego<br />

kanału Fokus TV, należącego<br />

do Grupy ZPR. Będzie<br />

zajmować się produkcją własną<br />

telewizji. Dotychczasowa dyrektor<br />

programowa i ds. zakupów<br />

Fokus TV – Julia Ogińska objęła<br />

z kolei stanowisko dyrektora ds.<br />

licencji i zakupów programowych.<br />

Hanna Baka od 19<strong>94</strong> do<br />

2013 roku związana była z firmą<br />

Canal+ Cyfrowy. Przez ostatnie<br />

osiem lat pełniła tam funkcję<br />

dyrektora kanału filmowego<br />

Ale kino+, a wcześniej była jego<br />

menadżerem odpowiedzialnym<br />

za stworzenie linii programowej.<br />

Ostatnio pracowała w redakcji<br />

widowisk artystycznych i form<br />

studyjnych TVP2. Współpracowała<br />

także z Fokus TV jako doradca<br />

ds. programowych. Fokus<br />

TV to naziemny kanał o profilu<br />

edukacyjno-poznawczym. Poza<br />

MUX-1 oglądać można go na<br />

platformach cyfrowych i w sieciach<br />

kablowych.<br />

Szkoła Filmowa w Łodzi<br />

w światowej czołówce<br />

„The Hollywood Reporter”<br />

opublikował w internecie oraz<br />

w sierpniowym wydaniu <strong>magazyn</strong>u<br />

– ranking uczelni „Study<br />

Abroad: The Top 15 International<br />

Film Schools”. Na drugim miejscu<br />

po słynnej National Film and<br />

Television School z Londynu<br />

znalazła się Szkoła Filmowa<br />

w Łodzi! W zestawieniu ujęto 15<br />

uczelni z Europy (Anglia, Francja,<br />

Czechy, Norwegia, Dania, Niemcy,<br />

Włochy, Rosja), Azji (Chiny, Indie,<br />

Korea Południowa, Izrael) i Australii.<br />

Magazyn podkreślił, że<br />

założona w 1<strong>94</strong>8 roku PWSFTviT<br />

w Łodzi „wykształciła panteon<br />

wielkich ludzi kina, wśród których<br />

jest zdobywca Oscara Roman<br />

Polański”. Wśród grona znakomitych<br />

absolwentów <strong>magazyn</strong><br />

wymienia takie nazwiska, jak:<br />

Jerzy Skolimowski, Krzysztof<br />

Zanussi, Zbigniew Rybczyński,<br />

Krzysztof Kieślowski, Adam<br />

Holender, Witold Sobociński, Sławomir<br />

Idziak, Paweł Edelman,<br />

„zdobywców Oscara i laureatów<br />

nagród w Wenecji, Cannes, Berlinie”.<br />

Magazyn zwraca też uwagę,<br />

że co roku na uczelni powstaje<br />

ponad 300 filmów studenckich,<br />

z czego połowa realizowana<br />

jest na taśmie 35 mm. „Tym, co<br />

wyróżnia naszą szkołę spośród<br />

innych jest właśnie możliwość<br />

pracy na profesjonalnej taśmie<br />

filmowej 35 mm” – poinformował<br />

czytelników „The Hollywood<br />

Reporter” Krzysztof Brzezowski,<br />

pełnomocnik rektora ds. promo-<br />

cji i współpracy z zagranicą. „Nasi<br />

polscy i zagraniczni studenci<br />

uczą się od absolwentów Szkoły,<br />

którzy wracają do nas jako<br />

nauczyciele, tworząc kreatywne<br />

otoczenie relacji mistrz-student”<br />

– dodał Brzezowski.<br />

Filmy Andrzeja Wajdy<br />

w światowym plakacie<br />

filmowym<br />

Na tegorocznym festiwalu<br />

w Gdyni odbędzie się kolejna<br />

(po krakowskim Muzeum Narodowym)<br />

odsłona wystawy,<br />

przygotowanej przez Muzeum<br />

Kinematografii w Łodzi, zatytułowanej<br />

„Filmy Andrzeja<br />

Wajdy w światowym plakacie<br />

filmowym”. Ekspozycja stanowi<br />

próbę przedstawienia dorobku<br />

jednego z najwybitniejszych<br />

polskich reżyserów filmowych,<br />

teatralnych i telewizyjnych.<br />

Twórczość Wajdy ukazana jest<br />

poprzez plakaty, które zostały<br />

do jego filmów wydane na całym<br />

świecie w ciągu ostatnich 60 lat.<br />

Muzeum Kinematografii jest<br />

w posiadaniu największego na<br />

świecie zbioru tych plakatów.<br />

Często stanowią one prawdziwe<br />

dzieła sztuki, a ich autorami byli<br />

wspaniali artyści graficy polscy<br />

i zagraniczni. Prezentacja plakatów<br />

dowodzi ogromnej popularności<br />

polskiego reżysera oraz<br />

jego filmów na świecie. Otwarcie<br />

wystawy nastąpi w dniu rozpoczęcia<br />

39. Festiwalu Filmowego<br />

w Gdyni (15 września) w Muzeum<br />

Miasta Gdyni. Ekspozycję będzie<br />

można oglądać do 5 października.<br />

Wystawie towarzyszyć<br />

będzie album – katalog, wydany<br />

w wersji polsko-angielskiej,<br />

którego pierwsza prezentacja<br />

odbędzie się w Gdyni. W albumie<br />

znalazło się 420 plakatów z 37<br />

krajów. Projekt ten zrealizowano<br />

pod opieką merytoryczną Andrzeja<br />

Wajdy, a „Magazyn Filmowy”<br />

objął wystawę patronatem<br />

medialnym.<br />

Fot. Muzeum Kinematografii w Łodzi<br />

Plakat do filmu Kanał, reż. Andrzej Wajda<br />

90<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

91


VARIA<br />

BOX OFFICE<br />

Jubileuszowy NURT<br />

W dniach 24-28 listopada odbędzie<br />

się 20. Festiwal Form Dokumentalnych<br />

NURT w Kielcach.<br />

Historia imprezy rozpoczęła się<br />

w Krakowie w 1995 roku, ale już<br />

rok później festiwal przeniósł<br />

się do stolicy województwa<br />

świętokrzyskiego. Kolejne edycje<br />

utrwaliły wizerunek imprezy<br />

jako dorocznego podsumowania<br />

wszystkich wykształconych<br />

przez praktykę telewizyjną<br />

i filmową gatunków oraz form<br />

dokumentalnych. NURT to<br />

spotkanie wybitnych dokumentalistów,<br />

debiutantów, krytyków<br />

oraz przedstawicieli środowiska<br />

artystycznego, związanych swoją<br />

codzienną praktyką z dokumentem<br />

filmowym i telewizyjnym.<br />

NURT to czas dyskusji i bezpośredniej<br />

konfrontacji twórców<br />

z widzami. Organizatorzy czekają<br />

na zgłoszenia filmów do 10 października.<br />

Więcej informacji na<br />

oficjalnej stronie festiwalu:<br />

www.festiwalnurt.pl<br />

Zgłoszenia na Ventana<br />

Sur Film Market<br />

Do 15 października można<br />

zgłaszać się na targi filmowe<br />

Ventana Sur w Buenos Aires.<br />

Wydarzenie odbędzie się<br />

w dniach 1-5 grudnia. Targi<br />

te organizowane są od 2009<br />

roku z inicjatywy Marché du<br />

Film w Cannes i Argentyńskiego<br />

Instytutu Filmowego. Są<br />

największą tego typu imprezą<br />

w Ameryce Południowej.<br />

Celem imprezy jest pomoc<br />

w nawiązaniu kontaktów<br />

i współpracy pomiędzy dystrybutorami<br />

i agentami sprzedaży<br />

oraz promocja tamtejszej kinematografii.<br />

Więcej informacji<br />

o Ventana Sur na stronie:<br />

www.ventanasur.gov.ar<br />

skiej. Jeszcze w tym roku, na<br />

dużym ekranie, obejrzeć będzie<br />

można takie filmy jak: Tramwaj<br />

zwany pożądaniem (1951), reż. Elia<br />

Kazan, Buntownik bez powodu<br />

(1955), reż. Nicholas Ray, 2001:<br />

Odyseja kosmiczna (1968) oraz<br />

Mechaniczna pomarańcza (1971),<br />

reż. Stanley Kubrick, Egzorcysta<br />

(1973), reż. William Friedkin, Kolor<br />

purpury (1985) oraz Imperium<br />

słońca (1987), reż. Steven Spielberg,<br />

a także Co się wydarzyło<br />

w Madison County? (1995), reż.<br />

Clint Eastwood.<br />

Ida polskim kandydatem<br />

do Oscara<br />

Powołana 10 lipca, przez minister<br />

kultury i dziedzictwa<br />

narodowego prof. Małgorzatę<br />

Omilanowską, Komisja Oscarowa<br />

w składzie: Filip Bajon<br />

(przewodniczący), Katarzyna<br />

Adamik, Jacek Bławut, Michał<br />

Komar, Agnieszka Odorowicz,<br />

Anda Rottenberg, Janusz Zaorski<br />

i Marek Żydowicz, wybrała<br />

film Ida w reżyserii Pawła<br />

Pawlikowskiego na polskiego<br />

kandydata do Oscara w kategorii<br />

„Najlepszy Film Nieanglojęzyczny”.<br />

Członkowie komisji<br />

podkreślali jednogłośność swojej<br />

decyzji i głębokie przekonanie,<br />

że film ten, który przez<br />

ostatni rok zbiera tak znakomite<br />

recenzje na całym świecie,<br />

liczne nagrody festiwalowe<br />

i osiąga sukcesy dystrybucyjne<br />

na międzynarodowych rynkach,<br />

ma zdecydowanie największe<br />

szanse w tej trudnej kategorii<br />

oscarowej.<br />

Dorota Kośmicka-Gacke<br />

Dorota Kośmicka-Gacke<br />

w ATM<br />

Ta doświadczona producentka<br />

filmowa i telewizyjna, wiele<br />

lat związana z HBO, TVN i<br />

TVP, została członkiem zespołu<br />

ATM Grupy, gdzie jako producent<br />

odpowiadać będzie za nowe<br />

projekty telewizyjne spółki.<br />

W latach 1996-2001 prowadziła<br />

ze strony stacji HBO produkcję<br />

takich filmów, jak Sezon<br />

na leszcza Bogusława Lindy,<br />

Quo vadis Jerzego Kawalerowicza,<br />

Weiser Wojciecha Marczewskiego,<br />

Operacja Samum<br />

Władysława Pasikowskiego,<br />

Na koniec świata Magdaleny<br />

Łazarkiewicz, Szczęśliwego Nowego<br />

Jorku Janusza Zaorskiego.<br />

W latach 2001–2008 związana<br />

była z TVN i koprodukowała<br />

Vinci Juliusza Machulskiego,<br />

Nigdy w życiu Ryszarda Zatorskiego<br />

oraz seriale: Hela w opałach,<br />

Niania, Camera Cafe i Kasia<br />

i Tomek. Następnie związała<br />

się z Telewizją Polską, gdzie<br />

jako producent czuwała nad takimi<br />

tytułami, jak: Tatarak Andrzeja<br />

Wajdy, Miasto 44 Jana<br />

Komasy oraz serialami: Rodzinka.pl,<br />

Ja to mam szczęście, Tancerze<br />

czy pierwszy sezon Czasu<br />

honoru, a także Londyńczyków,<br />

za który odebrała wiele<br />

międzynarodowych nagród.<br />

W rankingu przygotowanym<br />

przez portal Wirtualna Polska<br />

„One rządzą polskim show-biznesem!”<br />

Dorota Kośmicka zajęła<br />

trzecie miejsce.<br />

Fot. Archiwum prywatne<br />

Amerykańska klasyka<br />

ponownie w kinach<br />

Organizator wrocławskiego American<br />

Film Festival, czyli Stowarzyszenie<br />

Nowe Horyzonty, zapowiedział<br />

regularną dystrybucję<br />

w wybranych kinach klasycznych<br />

dzieł kinematografii amerykań-<br />

Ida, reż. Paweł Pawlikowski<br />

Fot. Solopan<br />

92<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

93


VARIA<br />

BOX OFFICE<br />

Fot. Studio Munka-SFP<br />

Chłopcy, reż. Paweł Orwat<br />

Festiwal Filmowy<br />

Bluebox zaprasza<br />

Do 15 września można zgłaszać<br />

utwory filmowe do czterech<br />

konkursów 3. edycji Festiwalu<br />

Filmowego Bluebox, który<br />

odbędzie się w Olsztynie, w<br />

dniach 8-12 października. Festiwal<br />

wpisał w kulturalną mapę<br />

kraju nowe zjawisko: imprezę<br />

poświęconą scenografii<br />

cyfrowej i efektom specjalnym<br />

jako znaczącej składowej<br />

we współczesnej filmowej narracji.<br />

W Polsce, podobnie jak<br />

w wielu krajach europejskich,<br />

brakuje festiwalu filmowego<br />

nagradzającego pracę scenografów<br />

i twórców efektów<br />

specjalnych działających w<br />

środowisku wirtualnym. Jak<br />

ważna to dziedzina sztuki wystarczy<br />

przekonać się, patrząc<br />

na listę największych przebojów<br />

kinowych ostatnich lat.<br />

Fakt, że w Olsztynie powołano<br />

festiwal o takiej tematyce,<br />

zmienia nieco oblicze województwa<br />

i miasta postrzeganego<br />

dotychczas jako zagłębie<br />

turystyczne. Festiwal Filmowy<br />

Bluebox, w swoim podstawowym<br />

założeniu, ma stać się lokalną<br />

marką związaną z regionem<br />

warmińsko-mazurskim.<br />

Organizatorzy festiwalu dążą<br />

do tego, żeby Bluebox okazał<br />

się najważniejszym krajowym<br />

przeglądem ruchomej grafiki<br />

komputerowej i efektów specjalnych,<br />

wykorzystywanych<br />

w filmach fabularnych, animowanych,<br />

reklamach, krótkich<br />

formach filmowych, czołówkach<br />

i wideoklipach. Patronat<br />

nad imprezą objęli: Urząd Miasta<br />

Olsztyna, Polski Instytut<br />

Sztuki Filmowej oraz Stowarzyszenie<br />

Filmowców Polskich.<br />

Więcej szczegółów o festiwalu<br />

można znaleźć na stronie:<br />

www.bluebox-festival.eu<br />

Studio Munka triumfuje<br />

w Kołobrzegu<br />

W dniach 7-10 sierpnia odbył się<br />

III Kołobrzeski Festiwal Filmowy<br />

„Sensacyjne Lato Filmów”.<br />

Jury konkursu First Shot, organizowanego<br />

dla młodych twórców<br />

pod patronatem telewizji<br />

AXN i Sony Mobile, w składzie:<br />

Magdalena Łazarkiewicz, Grażyna<br />

Pieczuro i przewodniczący<br />

- Wojciech Wójcik, przyznało<br />

I miejsce dla filmu Chłopcy w reżyserii<br />

Pawła Orwata - absolwenta<br />

filmoznawstwa UJ (film<br />

wyprodukowany w Studiu Munka),<br />

I wyróżnienie dla obrazu<br />

Leszczu Aleksandry Terpińskiej –<br />

studentki reżyserii UŚ (produkcja<br />

Studia Munka) i II wyróżnienie<br />

dla filmu Mały palec w reżyserii<br />

Tomasza Cichonia - absolwenta<br />

UŚ i Szkoły Wajdy (film<br />

również wyprodukowany w Studiu<br />

Munka). Nagrodę specjalną<br />

im. Wojciecha Jerzego Hasa z rąk<br />

Fundatorki – wdowy po zmarłym<br />

reżyserze – Wandy Ziembickiej-Has<br />

otrzymała studentka<br />

PWSFTviT w Łodzi – Jagoda<br />

Szelc.<br />

Kalendarz imprez<br />

wrzesień 2014<br />

11. Europejski Festiwal Filmowy „Integracja Ty i Ja”<br />

Koszalin, 2-6 września<br />

www.integracjatyija.pl<br />

10. Spotkania z Filmem Górskim<br />

Zakopane, 3-7 września<br />

www.spotkania.zakopane.pl<br />

4. Sokołowsko Festiwal Filmowy „Hommage à Kieślowski”<br />

Sokołowsko, 5-7 września<br />

www.hommageakieslowski.pl<br />

5. Międzynarodowy Festiwal Filmów Historycznych<br />

i Wojskowych<br />

Warszawa, 9-13 września<br />

www.militaryfilmfestival.pl<br />

7. Międzynarodowy Festiwal Filmów Dokumentalnych<br />

„Okiem Młodych”<br />

Świdnica, 10-14 września<br />

www.okiemmlodych.pl<br />

1. Festiwal Form Komunikacji Wizualnej<br />

„Interference Festival”<br />

Gdańsk, 12-14 września<br />

www.interferencefestival.com<br />

39. Festiwal Filmowy w Gdyni<br />

Gdynia, 15-20 września<br />

www.festiwalgdynia.pl<br />

31. Międzynarodowy Festiwal Filmowy Dozwolone<br />

do 21 / UP TO 21<br />

Warszawa, 18-20 września<br />

www.upto21.pl<br />

1. Ogólnopolski Festiwal Filmowy „Bytom Film Festiwal”<br />

Bytom, 19-21 września<br />

www.bytomfilmfestiwal.org<br />

2. Festiwal Filmowy dla Dzieci i Młodzieży<br />

„Kino w trampkach”<br />

Warszawa, 20-28 września<br />

www.kinowtrampkach.pl<br />

4. Festiwal Filmów dla Dzieci i Młodzieży „KinoJazda”<br />

Nowy Sącz, 22-26 września<br />

www.kino-sokol.pl<br />

4. Międzynarodowy Festiwal Filmowy Ars Independent<br />

Katowice, 23-28 września<br />

www.arsindependent.pl<br />

7. Festiwal Muzyki Filmowej<br />

Kraków, 25-28 września<br />

www.fmf.fm<br />

1. Festiwal Filmowy „Kino Dzieci”<br />

Warszawa i kilkanaście innych miast,<br />

27 września – 5 października<br />

www.nhef.pl<br />

Kinomani<br />

na wakacjach<br />

Paweł Zwoliński<br />

W<br />

lipcu kina świeciły pustkami.<br />

Dobitnym tego dowodem jest<br />

fakt, że czołowa pozycja zestawienia<br />

filmowych bestsellerów – Jak wytresować<br />

smoka 2 – zainteresowała w lipcu<br />

jedynie 299 tysięcy widzów. Pierwszy<br />

miesiąc lata przyzwyczaił kiniarzy do<br />

wprowadzania na ekrany hitów, które gromadziły<br />

w ciągu kilku tygodni ponad milionową<br />

widownię. Ten pułap wydaje się<br />

być w zasięgu ręki jedynie twórców amerykańskiej<br />

animacji. Jak wytresować smoka<br />

2 obejrzało do końca lipca 893 tysiące<br />

osób (film miał premierę w czerwcu).<br />

Notabene, poprawiono wynik frekwencyjny<br />

pierwszej części filmu z 2010 roku, bo<br />

tamta produkcja zainteresowała 765 tysięcy<br />

widzów.<br />

Drugą pozycję zajęła superprodukcja<br />

Transformers: Wiek zagłady – 261 tysięcy<br />

sprzedanych biletów. Dystrybutor filmu<br />

nie powinien jednak mieć w tym przypadku<br />

dużych powodów do zmartwień, ponieważ<br />

widowisko Michaela Baya okazało się<br />

w naszym kraju najpopularniejszą częścią<br />

serii o Transformerach. Pod koniec miesiąca<br />

na jej koncie znajdowało się ponad<br />

535 tysięcy osób.<br />

Hitem wśród animacji nie okazał się<br />

Gang Wiewióra. Produkcję, która kosztowała<br />

42 miliony dolarów, obejrzało w polskich<br />

kinach zaledwie 256 tysięcy widzów.<br />

Oczko niżej znalazła się inna tego typu<br />

premiera – Samoloty 2. Film Disneya od<br />

18 lipca uzbierał 238 tysięcy widzów. To<br />

bardzo słaby wynik, zważywszy, że rok temu<br />

pierwsza część spin-offu Aut zanotowała<br />

sprzedaż 583 tysięcy biletów.<br />

Zaskoczeniem może być piąta pozycja<br />

horroru Zbaw nas ode złego. Film z Erikiem<br />

Baną obejrzało przyzwoite – jak na<br />

ten gatunek – 114 tysięcy widzów. Na szóstym<br />

miejscu pojawił się dramat science<br />

fiction Ewolucja planety małp. W tym<br />

przypadku można już mówić o klęsce.<br />

Podczas, gdy w USA film Matta Reevesa<br />

stał się jednym z najbardziej dochodowych<br />

tytułów roku (wpływy wyniosły ponad<br />

200 milionów dolarów, co plasuje obraz<br />

w gronie dziesięciu najpopularniejszych<br />

produkcji roku), w Polsce obejrza-<br />

Powstanie Warszawskie w lipcu obejrzało blisko 14 tysięcy widzów<br />

To był najgorszy lipiec w polskich<br />

kinach od 2006 roku.<br />

Sprzedanych zostało zaledwie<br />

2,214 miliona biletów.<br />

ło go jedynie 112 tysięcy osób. I nie pociesza<br />

fakt, że to i tak lepszy wynik niż ten,<br />

który osiągnęła Geneza planety małp w<br />

2011 roku (101 tysięcy). Kompletnym niewypałem<br />

okazała się nowa odsłona serii<br />

tanecznej. Step Up: All In obejrzało zaledwie<br />

96 tysięcy widzów. Warto przypomnieć,<br />

że niektóre z wcześniejszych części<br />

cyklu osiągały ponad półmilionową<br />

widownię…<br />

Lipiec był wyjątkowo upalnym okresem,<br />

stąd też tak słabe wyniki frekwencyjne<br />

filmów wchodzących na ekrany.<br />

Z pierwszych danych wynika, że sierpień<br />

okazał się dużo lepszy. Miejmy nadzieję,<br />

że tendencja ta utrzyma się już do końca<br />

roku.<br />

Fot. Muzeum Powstania Warszawskiego/Next Film<br />

<strong>94</strong><br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014<br />

95


BOX OFFICE<br />

BOX OFFICE, LIPIEC 2014 – WSZYSTKIE FILMY<br />

LP. TYTUŁ POLSKI TYTUŁ ORYGINALNY DYSTRYBUTOR KRAJ WPŁYWY WIDZOWIE WPŁYWY<br />

OD PREMIERY<br />

WIDZOWIE OD<br />

PREMIERY<br />

EKRANY<br />

DATA<br />

PREMIERY<br />

1 TRANSFORMERS:<br />

WIEK ZAGŁADY<br />

2 JAK WYTRESOWAĆ<br />

SMOKA 2<br />

TRANSFORMERS:<br />

AGE OF EXTINCTION<br />

HOW TO TRAIN<br />

YOUR DRAGON 2<br />

UIP USA/Chiny 5 624 185 261 675 11 517 447 535 535 213 27.06.2014<br />

IMPERIAL<br />

CINEPIX<br />

3 GANG WIEWIÓRA THE NUT JOB MONOLITH Kanada/<br />

Korea Płd./<br />

USA<br />

USA 5 388 678 299 704 16 577 783 893 718 234 20.06.2014<br />

4 349 320 256 317 4 418 742 259 798 166 04.07.2014<br />

4 SAMOLOTY 2 PLANES: FIRE & RESCUE DISNEY USA 4 197 964 237 964 4 197 964 237 964 233 18.07.2014<br />

5 EWOLUCJA PLANETY<br />

MAŁP<br />

6 ZBAW NAS ODE<br />

ZŁEGO<br />

DAWN OF THE<br />

PLANET OF THE<br />

APES<br />

DELIVER US FROM<br />

EVIL<br />

IMPERIAL<br />

CINEPIX<br />

USA 2 346 786 112 096 2 346 786 112 096 113 11.07.2014<br />

UIP USA 2 112 177 113 814 2 112 177 113 814 93 04.07.2014<br />

7 STEP UP: ALL IN STEP UP: ALL IN MONOLITH USA 1 982 922 96 369 1 982 922 96 369 136 18.07.2014<br />

8 HERCULES HERCULES FORUM FILM USA 1 <strong>94</strong>5 075 <strong>94</strong> 546 1 <strong>94</strong>5 075 <strong>94</strong> 546 145 25.07.2014<br />

9 PRZYCHODZI FACET<br />

DO LEKARZA<br />

SUPERCONDRIAQUE MONOLITH Francja/<br />

Belgia<br />

1 817 446 98 236 1 817 446 98 236 111 11.07.2014<br />

10 RODZINNE REWOLUCJE BLENDED WARNER USA 1 270 824 69 697 1 307 789 72 370 112 04.07.2014<br />

11 ZACZNIJMY OD<br />

NOWA<br />

12 STULATEK, KTÓRY<br />

WYSKOCZYŁ PRZEZ<br />

OKNO I ZNIKNĄŁ<br />

13 NOC OCZYSZCZENIA:<br />

ANARCHIA<br />

31 035 377 1 640 418<br />

BEGIN AGAIN KINO ŚWIAT USA 1 091 699 60 342 1 0<strong>94</strong> 499 60 486 107 04.07.2014<br />

HUNDRAARINGEN<br />

SOM KLEV UT<br />

GENOM FONSTRET<br />

OCH FORSVANN<br />

THE PURGE:<br />

ANARCHY<br />

KINO ŚWIAT<br />

UIP<br />

Szwecja/<br />

Chorwacja<br />

USA/<br />

Francja<br />

14 CZAROWNICA MALEFICENT DISNEY USA/Wlk.<br />

Brytania<br />

1 022 690 56 282 1 908 246 106 355 110 27.06.2014<br />

976 600 54 132 976 600 54 132 96 18.07.2014<br />

973 009 51 729 11 603 296 603 089 172 30.05.2014<br />

15 POŻĄDANIE UNE RENCONTRE KINO ŚWIAT Francja 689 171 37 845 689 171 37 845 90 18.07.2014<br />

16 SZEF CHEF KINO ŚWIAT USA 485 139 26 499 485 139 26 499 93 25.07.2014<br />

17 RIWIERA DLA<br />

DWOJGA<br />

LOVE PUNCH MONOLITH Francja 459 761 25 116 1 184 971 65 337 120 27.06.2014<br />

18 RIO 2 RIO 2 IMPERIAL<br />

CINEPIX<br />

USA 379 704 23 2<strong>94</strong> 13 115 653 714 919 200 09.05.2014<br />

19 22 JUMP STREET 22 JUMP STREET UIP USA 319 4<strong>94</strong> 17 697 2 846 255 160 573 112 13.06.2014<br />

20 NA SKRAJU JUTRA EDGE OF<br />

TOMORROW<br />

WARNER<br />

USA/<br />

Australia<br />

285 585 13 814 4 082 769 196 466 172 06.06.2014<br />

6 682 852 366 750<br />

TOP 20: 37 718 229 2 007 168<br />

BOX OFFICE, LIPIEC 2014 – FILMY POLSKIE<br />

LP. TYTUŁ DYSTRYBUTOR WPŁYWY WIDZOWIE<br />

WPŁYWY OD<br />

PREMIERY<br />

WIDZOWIE OD<br />

PREMIERY<br />

EKRANY<br />

PREMIERA<br />

1 POWSTANIE WARSZAWSKIE NEXT FILM 246 009 13 982 9 091 425 562 015 176 09.05.2014<br />

2 WKRĘCENI INTERFILM 51 618 4 664 15 156 671 838 268 151 10.01.2014<br />

3 DROGÓWKA NEXT FILM 8 930 816 19 297 883 1 020 724 167 01.02.2013<br />

4 CHCE SIĘ ŻYĆ KINO ŚWIAT 8 111 1 117 4 812 716 295 787 125 11.10.2013<br />

5 JACK STRONG VUE MOVIE 8 002 796 20 903 419 1 172 530 202 07.02.2014<br />

6 PAPUSZA NEXT FILM 5 843 665 1 760 413 114 348 93 15.11.2013<br />

7 POD MOCNYM ANIOŁEM KINO ŚWIAT 5 473 558 16 249 331 881 055 250 17.01.2014<br />

8 W IMIĘ... KINO ŚWIAT 4 496 446 3 352 318 193 784 165 20.09.2013<br />

9 HARDKOR DISKO GUTEK FILM 3 852 288 456 426 26 714 51 04.04.2014<br />

10 PŁYNĄCE WIEŻOWCE FILM POINT 3 746 700 703 222 47 310 71 22.11.2013<br />

346 080 24 032<br />

96<br />

MAGAZYN FILMOWY nr 37/wrzesień 2014

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!