TELE PRO 062014

TELE PRO 062014 TELE PRO 062014

26.10.2014 Views

MOJA HISTORIA TELEWIZJI FRANCUZI przed ekranem Telewizja francuska uważana jest za jedną z najlepszych na świecie. Ma długą i piękną tradycję, w której eksponowane miejsce przypada realizowanym z polotem programom poświęconym kulturze i historii. Na tym polu Francuzi są ciągle klasą dla siebie i można się od nich wiele nauczyć. Pucharowe mecze Paris Saint-Germain z londyńską Chelsea wiosną 2014 zgromadziły przed telewizorami rekordową widownię. Apetyty na wielkie wydarzenie rozbudziło 3:1 dla gospodarzy w Paryżu. Na murawie w Londynie poszło im znacznie gorzej, Ibra i jego drużyna przegrali rewanż nadspodziewanie gładko. Ale nie samym sportem Francja i jej telewizja żyje. Absolutny boom przeżywają od dłuższego czasu francuskie archiwa fi lmowe. Chodzi o rok 1914 i Wielką Wojnę. Stulecie, jakie niebawem upłynie od jej wybuchu, stało się dla Francji kapitalną okazją do przypomnienia o wojennej chwale oręża i ogromie poniesionych w latach 1914-1918 strat. Rocznicowe ślady pamięci o tamtych czasach można znaleźć na każdym kroku: wielkie bilboardy w metrze, artykuły w prasie, albumy z fotografi ami, specjalne wydania magazynów ilustrowanych, obfi ta literatura historyczna. Swój wielki udział w promocji tego, jak się okazało bardzo atrakcyjnego, tematu ma również telewizja. Zwrot historyczny, jaki dokonał się w zbiorowej świadomości Francuzów, został starannie przygotowany i precyzyjnie wyreżyserowany. Pierwszorzędną rolę odegrały w tym zaliczane do ekstraklasy światowej paryskie archiwa fi lmowe, w których spoczywają tysiące bezcennych taśm. Producenci telewizyjni zrobili z nich znakomity użytek. Z uznaniem odnotowano fakt, iż pierwszy odcinek dokumentalnego cyklu o Francji w I wojnie światowej obejrzały miliony telewidzów. Gamelin, Nivelle, Pétain, Weygand, Archinard, Foch, a przede wszystkim marszałek Joffre stali się nagle mieszkańcami masowej wyobraźni współczesnych mieszkańców Francji, przypominając o jej ówczesnej potędze i pozycji lidera Ententy. Powróciła pamięć o polach chwały: Marna, Somma, Verdun, Ardeny, Wogezy, Szampania, Ypres, Aisne, fort Douaumont… Ta wojna była również naszą. Paderewski, Piłsudski, Pierwsza Kompania Kadrowa, Legiony Polskie, Haller, Błękitna Armia, Lis-Kula, Sosnkowski, Szeptycki, Krzywopłoty, Rafajłowa, Rokitna, Kostiuchnówka, Kaniów, Prypeć, Stochód, Nida, Prut, Styr… Czy na fali rosnącego zainteresowania I wojną światową będziemy potrafi li opowiedzieć naszą własną wojenną odyseję i drogę do wywalczonej z takim trudem niepodległości? MAREK HENDRYKOWSKI 32 CZERWIEC 2014

NA CELOWNIKU Zły pieniądz wypiera dobry Pracowni Filmu Animowanego krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych stuknęło 55 lat, Katedra Animacji łódzkiej Szkoły Filmowej właśnie obchodzi swe ćwierćwiecze, a poznański Uniwersytet Artystyczny naucza trudnej sztuki animacji już ponad 35 lat. Spiritus movens wprowadzenia animacji do programu polskich uczelni artystycznych jest prof. Kazimierz Urbański. To on tworzył Pracownię Rysunku Filmowego w krakowskiej i poznańskiej ASP, on uczył podstaw animacji w łódzkiej Szkole Filmowej. Wraz ze swymi najlepszymi studentami (Julian Józef Antonisz, Ryszard Czekała, Jan January Janczak, Krzysztof Raynoch) założył w Krakowie Studio Filmów Animowanych, a w Poznaniu – Telewizyjne Studio Filmów Animowanych. Od początku lat osiemdziesiątych Pracownię Filmu Animowanego w krakowskiej ASP prowadzi prof. Jerzy Kucia, którą przejął ją po Janie Januarym Janczaku (pedagogicznym „spadkobiercy” Urbańskiego na krakowskiej uczelni). Właściwie Kucia jest nie tylko opiekunem artystycznym powstających pod jego okiem etiud, ale ich prawdziwym producentem w najszerszym znaczeniu tego terminu. Dba o wszystko, walczy o pieniądze, doradza, sugeruje, nie narzuca swojej woli, dyskutuje, przede wszystkim – dużo rozmawia. I wcale nie trzeba w pracowni Profesora robić fi lmów „mu podobnych”. Jeśli ma się wyrazistą, choć „obcą” mu wizję artystyczną, potrafi to docenić, czego dowodem tak różne stylistycznie – i odmienne od poetyki kina Kuci – fi lmy Alexandra Sroczyńskiego, Wiesława Skibińskiego, Andrzeja Zaręby, Rafała Bartkowicza, Olgi Woszczyny czy Ewy Borysewicz. Oczywiście, pośród prac studentów Kuci jest wiele „bliższych” charakterem fi lmowego pisma kinu Profesora, choćby dokonania Sławomira Zalewskiego, Zbigniewa Knapczyka czy Wojciecha Sobczyka. Efektowny box wydany z okazji 55-lecia krakowskiej ASP składa się z sześciu płyt, na których znalazło się 87 filmów (ćwiczeń i etiud). Ich obejrzenie zajmuje blisko dziewięć godzin. A są wśród nich prawdziwe rarytasy, nagradzane na znaczących festiwalach, m.in. w Belgradzie, Lublanie, Moskwie, Pradze, Wiedniu, Zagrzebiu i Krakowie. Bo spod artystycznej ręki Jerzego Kuci wyszli – poza wymienionymi powyżej – twórcy tej klasy co Marta Pajek, Wiola Sowa, Zbigniew Czapla, Robert Sowa, Tomasz Siwiński, Edyta Turczanik. To oni coraz poważniej zaczynają kształtować aktualny obraz naszej animacji. Podobnie, jak absolwenci poznańskiej czy łódzkiej uczelni. Niebawem trafi ą zapewne na rynek jubileuszowe wydawnictwa z ich dokonaniami. Polecam je Państwu gorąco, bo warte są obejrzenia, a nie zobaczycie raczej tych fi lmów na ekranach telewizorów, jeśli już, to w programach „niszowych” festiwali (choć pokaźnych rozmiarów to nisze), typu wrocławskich Nowych Horyzontów, poznańskiego Animatora czy krakowskiej Etiudy & Animy. Telewizje bardziej zainteresowane są tańczącymi gwiazdami, śpiewającymi łyżwiarzami czy przekrzykującymi się w studio dyżurnymi oszołomami. Zły pieniądz wypiera dobry, tego uczył już Kopernik. Nie tylko w telewizji, niestety. JERZY ARMATA CZERWIEC 2014 33

NA CELOWNIKU<br />

Zły pieniądz<br />

wypiera dobry<br />

Pracowni Filmu Animowanego krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych<br />

stuknęło 55 lat, Katedra Animacji łódzkiej Szkoły Filmowej właśnie<br />

obchodzi swe ćwierćwiecze, a poznański Uniwersytet Artystyczny<br />

naucza trudnej sztuki animacji już ponad 35 lat.<br />

Spiritus movens wprowadzenia animacji do programu<br />

polskich uczelni artystycznych jest<br />

prof. Kazimierz Urbański. To on tworzył Pracownię<br />

Rysunku Filmowego w krakowskiej i poznańskiej<br />

ASP, on uczył podstaw animacji w łódzkiej Szkole<br />

Filmowej. Wraz ze swymi najlepszymi studentami<br />

(Julian Józef Antonisz, Ryszard Czekała, Jan January<br />

Janczak, Krzysztof Raynoch) założył w Krakowie Studio<br />

Filmów Animowanych, a w Poznaniu – Telewizyjne<br />

Studio Filmów Animowanych.<br />

Od początku lat osiemdziesiątych Pracownię<br />

Filmu Animowanego w krakowskiej ASP prowadzi<br />

prof. Jerzy Kucia, którą przejął ją po Janie Januarym<br />

Janczaku (pedagogicznym „spadkobiercy” Urbańskiego<br />

na krakowskiej uczelni). Właściwie Kucia jest<br />

nie tylko opiekunem artystycznym powstających<br />

pod jego okiem etiud, ale ich prawdziwym producentem<br />

w najszerszym znaczeniu tego terminu. Dba<br />

o wszystko, walczy o pieniądze, doradza, sugeruje,<br />

nie narzuca swojej woli, dyskutuje, przede wszystkim<br />

– dużo rozmawia. I wcale nie trzeba w pracowni<br />

Profesora robić fi lmów „mu podobnych”. Jeśli ma się<br />

wyrazistą, choć „obcą” mu wizję artystyczną, potrafi<br />

to docenić, czego dowodem tak różne stylistycznie<br />

– i odmienne od poetyki kina Kuci – fi lmy Alexandra<br />

Sroczyńskiego, Wiesława Skibińskiego, Andrzeja Zaręby,<br />

Rafała Bartkowicza, Olgi Woszczyny czy Ewy<br />

Borysewicz. Oczywiście, pośród prac studentów<br />

Kuci jest wiele „bliższych” charakterem fi lmowego<br />

pisma kinu Profesora, choćby dokonania Sławomira<br />

Zalewskiego, Zbigniewa Knapczyka czy Wojciecha<br />

Sobczyka.<br />

Efektowny box wydany z okazji 55-lecia krakowskiej<br />

ASP składa się z sześciu płyt, na których znalazło<br />

się 87 filmów (ćwiczeń i etiud). Ich obejrzenie<br />

zajmuje blisko dziewięć godzin. A są wśród nich<br />

prawdziwe rarytasy, nagradzane na znaczących festiwalach,<br />

m.in. w Belgradzie, Lublanie, Moskwie,<br />

Pradze, Wiedniu, Zagrzebiu i Krakowie. Bo spod artystycznej<br />

ręki Jerzego Kuci wyszli – poza wymienionymi<br />

powyżej – twórcy tej klasy co Marta Pajek,<br />

Wiola Sowa, Zbigniew Czapla, Robert Sowa, Tomasz<br />

Siwiński, Edyta Turczanik. To oni coraz poważniej<br />

zaczynają kształtować aktualny obraz naszej<br />

animacji.<br />

Podobnie, jak absolwenci poznańskiej czy łódzkiej<br />

uczelni. Niebawem trafi ą zapewne na rynek jubileuszowe<br />

wydawnictwa z ich dokonaniami. Polecam<br />

je Państwu gorąco, bo warte są obejrzenia, a nie zobaczycie<br />

raczej tych fi lmów na ekranach telewizorów,<br />

jeśli już, to w programach „niszowych” festiwali<br />

(choć pokaźnych rozmiarów to nisze), typu wrocławskich<br />

Nowych Horyzontów, poznańskiego Animatora<br />

czy krakowskiej Etiudy & Animy.<br />

Telewizje bardziej zainteresowane są tańczącymi<br />

gwiazdami, śpiewającymi łyżwiarzami czy przekrzykującymi<br />

się w studio dyżurnymi oszołomami. Zły pieniądz<br />

wypiera dobry, tego uczył już Kopernik. Nie tylko<br />

w telewizji, niestety.<br />

JERZY ARMATA<br />

CZERWIEC 2014 33

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!