Browse publication
Browse publication
Browse publication
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
Z a w in y n ie p o p e łn io n e ..<br />
W małym saloniku na tyłach Muzeum Historycznego<br />
życie dosłownie tętni - zupełnie jak w Qui Pro Quo przed<br />
premierą - myślę wspinając się po schodach. Już na dole<br />
słychać śmiechy dziewczęce - to pewnie modelki Wojciecha<br />
Bokłago de Bof - naszego przyjaciela i współtwórcy kilku<br />
wieczorów. Jak ja uwielbiam tę atmosferę - gorączka, nerwy,<br />
pierwsi goście...<br />
- O czym dzisiaj? - starsza pani zagląda do nas uchylając<br />
ciężkie, rzeźbione drzwi.<br />
- Bodo, Eugeniusz Bodo, pani Janeczko - wołamy do<br />
niej z Joląjednogłośnie.<br />
- Bodo, element społecznie niebezpieczny - mówi przed<br />
siebie Andrzej Koziara, który wpadł zapalić papierosa przed<br />
spektaklem.<br />
Jeszcze nie wiemy, że tak zatytułuje później artykuł,<br />
który ukaże się nazajutrz. Na razie czwartkowy wieczór zapowiadał<br />
się beztrosko jak uśmiech Eugeniusza Bodo... Rozchichotane<br />
modelki, dym z papierosa, brzęk kieliszków<br />
i szampana (dla gości), na talerzach piętrzyły się ciastka<br />
upieczone przez moją przyjaciółkę Marysię.<br />
Ciasteczka były a la Ritz - umownie, bo nikt nigdy nie<br />
dowiódł, że w Ritzu były podawane, ale skoro przepis był od<br />
pokoleń w rodzinie, to niewykluczone... czy Bodo bywał w<br />
Ritzu tez niewiadomo. Że był w naszym mieście to wiadomo<br />
z całą pewnością i nawet nie miał najlepszych recenzji, prasa<br />
potraktowała go dość surowo, przygadując, że oprócz uśmiechu<br />
niewiele miał do zaofiarowania. Nie zawiodły fanki,<br />
piszcząc histerycznie. Potem (tez wiadomo) aktor zjadł kola-<br />
64