Browse publication
Browse publication
Browse publication
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
czyła do chałturniczego Zespołu Polskiej Pieśni i Tańca. Według<br />
relacji uczestnika tras koncertowych, „w jej artystycznej<br />
włóczędze kołchoźnicy, półanalfabeci, oklaskiwali ją tak<br />
samo gorąca jak publiczność Qui Pro Quo.”<br />
Przynajmniej to była pociecha, bo wielu zastanawiało się<br />
- dlaczego zdecydowała się śpiewać. Dlaczego nie zachowała<br />
się tak jak na Pawiaku? „Wersja oficjalno-legendarna stawia<br />
Hankę w szeregu Polek z Grottgera, składających siebie<br />
w ofierze” - pisze Groński, ale przecież każdy wie, że żeby<br />
żyć, trzeba przeżyć. Ona zdawała sobie sprawę z tego, że nie<br />
można dać się zepchnąć w anonimowość. „Poza tym - przytomnie<br />
sugeruje Groński - status artystki zapewniał przywilej<br />
przemieszczania się z miejsca na miejsce. Wtedy ruch był<br />
nadzieją, a oklaski widowni - jakiekolwiek by nie były oddalały<br />
chwile załamań i depresji. To już wiedzą wszyscy artyści<br />
niezależnie od epoki dziejowej...”.<br />
To przemieszczanie się z „miejsca na miejsce” było rzeczą<br />
naprawdę niebagatelną, bo kiedy Ordonka spotkała się z<br />
zarządzającym Łubianką enkawudzistą pytając o męża ten<br />
powiedział zafrasowany, że „grażdanina Tyszkiewicza nie<br />
ma w jego przechowalni.” A na pytanie, gdzie jest, odpowiedział<br />
filozoficznie: „Cóż, kraj jest duży, zróżnicowany krajobrazowo<br />
i klimatycznie...”<br />
Zdaniem jednych Ordonka „widziała się z naczelnikiem<br />
powstrzymując obrzydzenie, nigdy też nie koncertowała w<br />
Moskwie, zawadiacko przygrywając na harmoszce”, ale też<br />
niemożliwym jest w „trosce o mitotwórczą reputację” zamienić<br />
dramat w „serialową landrynę”.<br />
Łatwo jest mówić tym, którzy tego nie przeżyli.<br />
W Buzłuku w 1941 roku, gdzie wreszcie dotarła Ordonka,<br />
zaliczając po drodze pracę w chlewni, działali estradowcy<br />
i nie powitano tam sławnej koleżanki z otwartymi ramionami,<br />
o nie. Nie było dla niej miejsca, ani zapotrzebowania<br />
na jej sztukę. Jaki był prawdziwy powód? Pewnie mniej utalentowali<br />
poczuli się bardziej zagrożeni. Posypały się donosy<br />
62