recenzje - Portret
recenzje - Portret recenzje - Portret
według określonego klucza. Stąd czytelnik odnajdzie legendyhorrory, opowieści wyjaśniające obecność tropikalnych zwierząt w sprzedawanych roślinach (sam pamiętam opowieści o jadowitych pająkach ukrytych w tropikalnych roślinach doniczkowych, które kupić rzekomo można było w polskich kwiaciarniach, czy też o żmijkach kryjących się w zakończeniach importowanych do naszego kraju bananów), wreszcie liczne historie z dreszczykiem dotyczące kulinariów i produktów żywnościowych obecnych na półkach sklepów spożywczych. We wstępie do „Legend miejskich” Mark Barber wskazuje nie tylko na narodziny pojęcia, analizuje także na mechanizm rozprzestrzeniania, który mimo obecności niezwykle wydajnych środków komunikowania bazuje prawie wyłącznie na przekazie ustnym. Stąd też natychmiastowe skojarzenie z pojęciem i konstrukcją mitu. Dlaczego jednak te krótkie, zawsze budzące przerażenie, lęk, obrzydzenie, niesmak historie są tak popularne? Wydaje się, że ich atrakcyjność wynika z tego, że w starciu z aparatem państwowym, z rzeczywistością, poszukujemy zawsze jakichś „onych”, którzy próbują nas oszukać. Skoro tak, nie mogąc wierzyć im i temu, co do nas mówią za pośrednictwem mediów, przekazujemy sobie jedyną i ostateczną prawdę o świecie, nie zważając na utrwalony obieg informacyjny. Stąd legendy miejskie zawierać mają w opiniach osób je rozpowszechniających, prawdę, całą prawdę i tylko prawdę. Jednocześnie, co paradoksalne, owej prawdzie przeczy sposób prezentacji. Prawie zawsze opowiadana historia przydarzyła się nie nam, tylko naszemu dobremu znajomemu, naszym bliskim. Owa relacja ma legendę uprawomocniać. Co się jednak okazuje, gdy pragniemy dotrzeć do źródła opowieści? Nasi bliscy również usłyszeli ją od kogoś, kogo znali i kto był oczywiście niezwykle wiarygodny. W ten sposób tworzymy długi łańcuch osób, które przekazując sobie „prawdę”, dodają coś od siebie. Stąd zasadne jest 70 pojęcie makroplotki, plotki na wielką skalę. Pragnąc prawdy, chcąc dostąpić zaszczytu wiedzy absolutnej, jednocześnie zgłaszamy pretensję do tego, by ów przekaz był czymś sensacyjnym, poruszającym, niezwykłym. Sensacyjność i niezwykłość gwarantuje historia eksploatująca te z instynktów, które odwołują się do strachu, poczucia zagrożenia, także ciekawości. Wreszcie czynnik ostatni, jakże jednak ważny zwłaszcza z perspektywy „wideologii” (ideologii wizualnej, związanej z sektorem inforozrywkowym, o którym pisze Benjamin Barber w książce „Dżihad kontra McŚwiat”), makroplotka musi być atrakcyjna, ponieważ człowiek jest istotą bawiącą się. Musi zaspokoić swe pragnienia, także, a współcześnie przede wszystkim, pragnienie rozrywki. Stąd niebywała popularność wszelkich opowieści grozy: piątków 13- tego, koszmarów z Ulic Wiązów, w Polsce zaś wilczyc. Rozważania o legendach miejskich zacząłem od zbioru tego, w co prawdopodobnie nigdy ludzkość nie będzie chciała uwierzyć, oraz tego, w co bez względu na ilość wystąpień dementujących, wierzyć będzie zawsze. Wiara lub niewiara, w zależności od tego, czego ma dotyczyć, jest czymś ponadczasowym, tak więc nie dziwi fakt, że niektóre z legend mają wielowiekowy rodowód. Przy czym ciekawe jest również to, że niczym organizmom żywym czy mikrobom właściwy jest im mechanizm adaptacyjny. Adaptują się zatem do zmiennych uwarunkowań cywilizacyjnych i kulturowych. Rycerz bez głowy być może zatem kierowcą bez głowy. Konie są wypierane przez samochody, demony tkwiące w starych domach lub starych mechanizmach umiejscowione zostać mogą w złośliwych komputerach, windach, supermarketach, na autostradach. Oprócz właściwości dyfuzyjnych charakteryzujących nie tylko legendy miejskie, lecz cały system kulturowy, właściwości adaptacyjnych, makroplotki, niczym to, co zwiemy ludową mądrością, bywają czasem instrumentem umożliwiającym przyswajanie wiedzy o świecie. Czynią tę wiedzę bardziej dostępną, bardziej zrozumiałą. Na myśl przychodzi mi legenda łącząca w sobie ostatnie dwie właściwości: adaptacyjną i dydaktyczną. Podobno w grudniu 2000 roku skazany potem na śmierć iracki dyktator Saddam Hussain nabyć miał przez podstawionych w USA kontrahentów cztery tysiące konsol video Playstation 2, by zbudować superkomputer. Działanie to miało też mieć inny skutek. Tym samym były dyktator doprowadzić miał do rozpaczy amerykańskie dzieci i ich rodziców, którzy swym pociechom nie mogli ofiarować wymarzonego prezentu gwiazdkowego. Bzdura czy milenijna legenda miejska? Historyjka pozwala jednak wskazać na kolejną z własności współczesnej mitologii rozprzestrzeniającej się w kulturze masowej. Pierwotnie nośnikiem legend miejskich był przekaz ustny, prymarnie ustny. Zmieniające się jednak uwarunkowania cywilizacyjne spowodowały, że legendy niczym wirusy rozprzestrzeniają się w systemie naczyń połączonych globalnej infostrady. Jest tak choćby w przypadku przywołanej przeze mnie legendy. Nie mniej jednak wciąż najważniejszym z nośników jest słowo wypowiedziane. Wracając jednak do zbioru legend Marka Barbera, wskazać warto na polski dodatek do jego publikacji. Mam na myśli opracowany przez Wojciecha Orlińskiego wybór legend polskich. Mowa w nich zarówno o kultowej już czarnej wołdze, wybuchu w warszawskiej Rotundzie czy śmierci Anny Jantar. Ja zaś z dzieciństwa pamiętam jeszcze historię ślubnej sukni, którą
ktoś kiedyś nabył w komisie, sukni pochodzącej jak się potem miało okazać ze splądrowanego grobu i nasączonej „trupim jadem”, od którego również podobno zmarła świeżo upieczona panna młoda. Prawdopodobnie każdy z nas słyszał niegdyś lub zwyczajnie zna historię, którą ktoś przeżył/usłyszał od znajomego, który przeżył ją na pewno. Jeśli podobną formułę usłyszymy, być może to dla nas wskazówka, że oto mamy do czynienia z legendą miejską. Będziemy jednak bezbronni wobec zagadki jej prawdziwości. Warto wobec tego przyjąć, że jak w każdej z legend, tak i w naszej skrywać się może ziarnko lub może choćby drobina prawdy. Mark Barber, Legendy miejskie, tłum. K. Berger-Kuźniar, P. Błoch, Wyd. RM, Warszawa 2007. Miłosz Babecki – sekretarz redakcji „Portretu”, adiunkt w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Warmińsko- Mazurskiego w Olsztynie; bada wszelkie aspekty komunikacji społecznej i kulturowej. Analizuje strategie medialne funkcjonujące we współczesnej kulturze masowej, w literaturze, dramacie i teatrze najnowszym. Koncentruje się na problematyce obecności i percepcji wytworów tzw. „kultury wysokiej” w zmediatyzowanej rzeczywistości, której filarami są rozrywkowe formaty telewizyjne. 71
- Page 20 and 21: - Byle co. - Na kiedy? - Na jutro.
- Page 22 and 23: yła kobietą? - Chciałbym spotka
- Page 24 and 25: Buzz myśli, że uda się nawiać.
- Page 26 and 27: western z ekranu telewizora unitra
- Page 28 and 29: kierunek lotu, żeby uprzedzić kre
- Page 30 and 31: poszedł do tego doktora z kopertą
- Page 32 and 33: poezja igor kędzierski ma kolczyki
- Page 34 and 35: ozmowa Korozja Rzeczywistości Z Ew
- Page 36 and 37: od tego zacząć, że „Rdza“ je
- Page 38 and 39: filozofia Marek Parulski Język jak
- Page 40 and 41: językowe potrzeby i możliwości.
- Page 42 and 43: mogłoby jedynie pozytywnie zaświa
- Page 44 and 45: Kręgi Boli mnie. Krzyż. W środku
- Page 46 and 47: ecenzje Z opowiadania tytułowego d
- Page 48 and 49: ecenzje przed jakąkolwiek jednozna
- Page 50 and 51: ecenzje wspomnień na nowo przynies
- Page 52 and 53: ecenzje Przystupę, ma dziewiętna
- Page 54 and 55: ecenzje Nina Olszewska Ocalić od z
- Page 56 and 57: ecenzje „pasikonik usiadł na szy
- Page 58 and 59: ecenzje „Słownik” jest więc n
- Page 60 and 61: ecenzje „Powstała przerywana roz
- Page 62 and 63: ecenzje coś nieuchronnego, pozbawi
- Page 64 and 65: ecenzje Kobieta wychodzi za mąż i
- Page 66 and 67: ecenzje pierwowzór Zosi z „Wesel
- Page 68 and 69: ecenzje Wydana na świecie w 1998 r
- Page 72 and 73: poezja Wiktoria Klera OKNA NAD MONO
- Page 74 and 75: W jednym z wywiadów Izabela Filipi
- Page 76 and 77: zerojedynkowy. Te wiersze mają w s
- Page 78 and 79: poezja Agata Chmiel błękitna raps
- Page 80 and 81: proza Arkadiusz Łuba VIATOR (fragm
- Page 82 and 83: koronką obszyte majteczki, wrzuci
- Page 84 and 85: swoim strumieniom myślowym inne ki
- Page 86 and 87: poezja Piotr Rowicki mała miss nie
- Page 88 and 89: ecenzje Jarosław Czechowicz Dużo
- Page 90 and 91: ecenzje Nina Olszewska Kiedy treś
- Page 92 and 93: ecenzje Anita Frankowiak Oswajanie
- Page 94 and 95: ecenzje Anna Rau Definicja zmartwyc
- Page 96 and 97: ecenzje Urszula Bielas Mroki (nie)s
- Page 98 and 99: ecenzje Zjednoczonych. Polskiego cz
- Page 100 and 101: ecenzje bagna za własne włosy. Do
- Page 102 and 103: ecenzje Anna Brzezińska Ostrożnie
- Page 104 and 105: ecenzje Joanna Chłosta-Zielonka An
- Page 106 and 107: ecenzje „Tamci nie podnoszą na s
- Page 108 and 109: ecenzje nie za sprawą podziału ś
- Page 110 and 111: ecenzje w percepcji poetki: smak, d
- Page 112 and 113: ecenzje strumień świadomości ni
- Page 114 and 115: ecenzje Bernadetta Darska Nałóg z
- Page 116 and 117: poezja Milena Kubisz NIEKOMÓRKA OB
- Page 118 and 119: Krappem. Powiedziała, że teraz. P
według określonego klucza. Stąd<br />
czytelnik odnajdzie legendyhorrory,<br />
opowieści wyjaśniające<br />
obecność tropikalnych zwierząt<br />
w sprzedawanych roślinach (sam<br />
pamiętam opowieści o jadowitych<br />
pająkach ukrytych w tropikalnych<br />
roślinach doniczkowych, które kupić<br />
rzekomo można było w polskich<br />
kwiaciarniach, czy też o żmijkach<br />
kryjących się w zakończeniach<br />
importowanych do naszego kraju<br />
bananów), wreszcie liczne historie z<br />
dreszczykiem dotyczące kulinariów i<br />
produktów żywnościowych obecnych<br />
na półkach sklepów spożywczych.<br />
We wstępie do „Legend<br />
miejskich” Mark Barber wskazuje<br />
nie tylko na narodziny pojęcia,<br />
analizuje także na mechanizm<br />
rozprzestrzeniania, który mimo<br />
obecności niezwykle wydajnych<br />
środków komunikowania bazuje<br />
prawie wyłącznie na przekazie<br />
ustnym. Stąd też natychmiastowe<br />
skojarzenie z pojęciem i konstrukcją<br />
mitu. Dlaczego jednak te krótkie,<br />
zawsze budzące przerażenie, lęk,<br />
obrzydzenie, niesmak historie są<br />
tak popularne? Wydaje się, że ich<br />
atrakcyjność wynika z tego, że w<br />
starciu z aparatem państwowym,<br />
z rzeczywistością, poszukujemy<br />
zawsze jakichś „onych”, którzy<br />
próbują nas oszukać. Skoro tak,<br />
nie mogąc wierzyć im i temu, co<br />
do nas mówią za pośrednictwem<br />
mediów, przekazujemy sobie jedyną<br />
i ostateczną prawdę o świecie,<br />
nie zważając na utrwalony obieg<br />
informacyjny. Stąd legendy miejskie<br />
zawierać mają w opiniach osób je<br />
rozpowszechniających, prawdę, całą<br />
prawdę i tylko prawdę. Jednocześnie,<br />
co paradoksalne, owej prawdzie<br />
przeczy sposób prezentacji. Prawie<br />
zawsze opowiadana historia<br />
przydarzyła się nie nam, tylko<br />
naszemu dobremu znajomemu,<br />
naszym bliskim. Owa relacja ma<br />
legendę uprawomocniać. Co się<br />
jednak okazuje, gdy pragniemy<br />
dotrzeć do źródła opowieści? Nasi<br />
bliscy również usłyszeli ją od kogoś,<br />
kogo znali i kto był oczywiście<br />
niezwykle wiarygodny. W ten sposób<br />
tworzymy długi łańcuch osób, które<br />
przekazując sobie „prawdę”, dodają<br />
coś od siebie. Stąd zasadne jest<br />
70<br />
pojęcie makroplotki, plotki na wielką skalę.<br />
Pragnąc prawdy, chcąc dostąpić zaszczytu wiedzy<br />
absolutnej, jednocześnie zgłaszamy pretensję do tego, by ów<br />
przekaz był czymś sensacyjnym, poruszającym, niezwykłym.<br />
Sensacyjność i niezwykłość gwarantuje historia eksploatująca<br />
te z instynktów, które odwołują się do strachu, poczucia<br />
zagrożenia, także ciekawości. Wreszcie czynnik ostatni, jakże<br />
jednak ważny zwłaszcza z perspektywy „wideologii” (ideologii<br />
wizualnej, związanej z sektorem inforozrywkowym, o którym<br />
pisze Benjamin Barber w książce „Dżihad kontra McŚwiat”),<br />
makroplotka musi być atrakcyjna, ponieważ człowiek jest<br />
istotą bawiącą się. Musi zaspokoić swe pragnienia, także, a<br />
współcześnie przede wszystkim, pragnienie rozrywki. Stąd<br />
niebywała popularność wszelkich opowieści grozy: piątków 13-<br />
tego, koszmarów z Ulic Wiązów, w Polsce zaś wilczyc.<br />
Rozważania o legendach miejskich zacząłem od zbioru<br />
tego, w co prawdopodobnie nigdy ludzkość nie będzie<br />
chciała uwierzyć, oraz tego, w co bez względu na ilość<br />
wystąpień dementujących, wierzyć będzie zawsze. Wiara lub<br />
niewiara, w zależności od tego, czego ma dotyczyć, jest czymś<br />
ponadczasowym, tak więc nie dziwi fakt, że niektóre z legend<br />
mają wielowiekowy rodowód. Przy czym ciekawe jest również<br />
to, że niczym organizmom żywym czy mikrobom właściwy jest<br />
im mechanizm adaptacyjny. Adaptują się zatem do zmiennych<br />
uwarunkowań cywilizacyjnych i kulturowych. Rycerz bez głowy<br />
być może zatem kierowcą bez głowy. Konie są wypierane przez<br />
samochody, demony tkwiące w starych domach lub starych<br />
mechanizmach umiejscowione zostać mogą w złośliwych<br />
komputerach, windach, supermarketach, na autostradach.<br />
Oprócz właściwości dyfuzyjnych charakteryzujących nie<br />
tylko legendy miejskie, lecz cały system kulturowy, właściwości<br />
adaptacyjnych, makroplotki, niczym to, co zwiemy ludową<br />
mądrością, bywają czasem instrumentem umożliwiającym<br />
przyswajanie wiedzy o świecie. Czynią tę wiedzę bardziej<br />
dostępną, bardziej zrozumiałą. Na myśl przychodzi mi legenda<br />
łącząca w sobie ostatnie dwie właściwości: adaptacyjną i<br />
dydaktyczną. Podobno w grudniu 2000 roku skazany potem<br />
na śmierć iracki dyktator Saddam Hussain nabyć miał przez<br />
podstawionych w USA kontrahentów cztery tysiące konsol<br />
video Playstation 2, by zbudować superkomputer. Działanie<br />
to miało też mieć inny skutek. Tym samym były dyktator<br />
doprowadzić miał do rozpaczy amerykańskie dzieci i ich<br />
rodziców, którzy swym pociechom nie mogli ofiarować<br />
wymarzonego prezentu gwiazdkowego. Bzdura czy milenijna<br />
legenda miejska? Historyjka pozwala jednak wskazać na kolejną<br />
z własności współczesnej mitologii rozprzestrzeniającej się<br />
w kulturze masowej. Pierwotnie nośnikiem legend miejskich<br />
był przekaz ustny, prymarnie ustny. Zmieniające się jednak<br />
uwarunkowania cywilizacyjne spowodowały, że legendy niczym<br />
wirusy rozprzestrzeniają się w systemie naczyń połączonych<br />
globalnej infostrady. Jest tak choćby w przypadku przywołanej<br />
przeze mnie legendy. Nie mniej jednak wciąż najważniejszym z<br />
nośników jest słowo wypowiedziane.<br />
Wracając jednak do zbioru legend Marka Barbera, wskazać<br />
warto na polski dodatek do jego publikacji. Mam na myśli<br />
opracowany przez Wojciecha Orlińskiego wybór legend<br />
polskich. Mowa w nich zarówno o kultowej już czarnej wołdze,<br />
wybuchu w warszawskiej Rotundzie czy śmierci Anny Jantar. Ja<br />
zaś z dzieciństwa pamiętam jeszcze historię ślubnej sukni, którą