recenzje - Portret
recenzje - Portret recenzje - Portret
ecenzje Przystupę, ma dziewiętnaście lat. Jest chuda, żylasta, jakby sękata” (s. 9), że w ogóle „niewiele mówiła, trzymała wszystko dla siebie” (s. 7), a jeśli już się jej coś wyrwało, była to gwara. Niemniej jednak narrator, przez „uczonych w piśmie filologów” zwany auktoralnym, zmienia się niekiedy, choć niezwykle rzadko, w opowiadacza personalnego, a wtedy mamy szansę wejrzeć w myśli Przystupy lub zobaczyć świat jej oczami. Są to epizody, które trzeba wyławiać jak perełki z oceanu mowy wszechwiedzącego gaduły, np. w zdaniu z „Początku tej historii”, kiedy Przystupa „w końcu zrozumiała, że musi stąd odejść” (s. 18). W większości wypadków widzenie bohaterki zawłaszczane jest przez jej narratorskiego opiekuna, który jeszcze opatruje myślenie swojej podopiecznej komentarzami w nawiasach. Weźmy przykład z rozdziału „O tym, jak Pan wziął panią z telewizji, o piersiach i o strasznym końcu karpia”, który ujawnia moralistyczne zapędy prawdziwego bohatera tej książki, czyli narratora właśnie. W tym oto rozdziale aktualny Pan Przystupy zdradza swoją uroczą żonę, aby zapewnić żonie medialny sukces: „[...] naraz zza okna usłyszała szepty, szarpaninę, gardłowy chichot – i oto na szybie, tuż przed jej nosem rozpłaszczył się tyłek. Szeroki i gąbczasty, przykleił się do ciemnej szyby z plaśnięciem (głowa tkwiąca pod okienną ramą nie pozwalała na wgląd w personalia). W bezosobowy zad wepchnął się penis – długi, wyprężony, cienki – i przez jakiś czas słychać było dyszenie, ocieranie, jęki, sapanie, widać też było niezdarne próby dodatkowych pieszczot, jak ujmowanie żołędzi od dołu upierścienioną ręką czy podgniatanie zadu bladymi palcami, które do złudzenia przypominały ‘Paluszki rybne’. [...] Widok rąk Pana, zaciskających się na wiotczejącym właśnie bezgłowym cielsku, wprawił ją w zdumienie. Z jej punktu widzenia to nie była kwestia zasad (nikt nie wyposażył jej w mieszczańską mentalność z religijnym wykazem tego, co wolno, a czego nie wolno mężowi i żonie 52 [...]). To była sprawa proporcji – Gwiazda miała pupę zgrabną, jędrną, o idealnym kształcie jabłka, którym ponoć Ewa skusiła Adama, by ugryzł – tymczasem wieloryb po drugiej stronie szyby…” (s. 31-32). „Wieloryb po drugiej stronie szyby” widziany jest przez Przystupę z perspektywy niższej kondygnacji zarówno w znaczeniu architektonicznym, jak i klasowym, jest więc widzeniem fragmentarycznym, „nie pozwalającym na wgląd w personalia”, co buduje wrażenie typowości wydarzeń i postaci, pretenduje niemal do uniwersalności pewnego rodzaju wiedzy o człowieku: „Z perspektywy piwnicznego okna Przystupa podziwiała paradę nóg chwiejących się na wysokich obcasach, gołych brzuchów z kolczykami lub tatuażami oraz biustów: damskich, widocznych zza prześwitów bluzek, i męskich: włochatych (starzy rockmani), nieckowatych (młodzi pieśniarze), skrytych pod bluzą (wykonawcy piosenek dla dzieci)” (s. 31). Być może narażę się na zarzut, że wszystko mi się z literaturą kojarzy, nie byłby on wszakże bezpodstawny. Otóż mamy w literaturze polskiej podobny fragment takiego bezrefleksyjnego, acz krytycznego w zamiarze narratorskim widzenia – znajduje się on w „Granicy” Zofii Nałkowskiej, a dotyczy egzystencji starej Karoliny Bogutowej, matki Justyny, co to przez Zenona Ziembiewicza skrzywdzona została. U hrabiów Tczewskich stara Bogutowa zajmowała się „kuchnią” ich życia i z tej perspektywy je oglądała: „Z okna kuchni, wychylając się na lewo, Bogutowa mogła niekiedy zobaczyć tył odjeżdżającego Rolls Royce’a z czyimś profilem i dyndającym za szybą pluszowym fetyszem, czasami ogon konia i kawałek angielskiego dyplomaty na siodle. Zaledwie tyle, nie więcej. Tak wyglądała od strony Bogutowej ta najwyższa kondygnacja bytu, któremu służyła całym swoim jestestwem” (Z. Nałkowska, Granica. PIW, Warszawa 1993, s. 36). To cząstkowe widzenie jest, tak w „Granicy”, jak i w „Przystupie”, znaczące dla literatury polskiej na jej tematologicznym poziomie, przesunięcie polega tu bowiem na odwróceniu autorskich oczu od postaci do tej pory reprezentującej najniższe warstwy społeczne, czyli „świętej kucharki” – jak zatytułowała swoją powieść Wanda Melcer, na postać „służącej”, która co najmniej od czasów „Całego życia Sabiny” Heleny Boguszewskiej pragnie wybić się na literacką niepodległość. Służąca widzi cząstkowo, wybiórczo, ale więcej niż kucharka, jej mobilność w przestrzeni domu, społeczeństwa i narodowości przewyższa znacząco mobilność osób gotujących, do których podniebienie jaśniepaństwa przywiązuje się na dłużej. Służąca widzi także życie swoich chlebodawców nie tyle „od kuchni”, co „od sypialni”, widzi zatem intymność, której spore obszary znajdują się po „ciemnej strony mocy”. Jest tu też miejsce na odwołanie się do zdolności odczuwania przez czytelniczki, utożsamiające się z doświadczeniami Przystupy, mściwej satysfakcji płynącej z podglądania kolejnych Państwa, ujawniania ich hipokryzji i śmieszności, konfrontowania ich deklaracji i postępków. Wszystkie postacie tej powieści udają i dlatego kompromitują się w oczach narratora, mają się więc i skompromitować w oczach tego, kto czyta, kto narratorowi zawierza. Ocalona została jedynie Przystupa, jest ona bowiem jedyną postacią, która niczego nie udaje. A może takiemu wrażeniu narrator ulega, bo Przystupa, która „wszystko trzymała dla siebie”, wystrychnęła na dudka także i tego ufnego w swą wszechwiedzę opowiadacza? Narrator całej
ecenzje historii nie przyjmuje przecież do wiadomości, podobnie jak wszyscy pracodawcy Przystupy, że jednak dziewczyna jakąś szkołę skończyła i po angielsku mówi z najlepszym brytyjskim akcentem. „Ale Przystupa już odchodzi, znika za rogiem Pałacu Kultury” (s. 392). Być może – chciałabym tak myśleć – pojawienie się „Przystupy” jako udanej krzyżówki romansu pikarejskiego i wczesnej powieści francuskiej czy angielskiej z przełomu XVII i XVIII wieku w stylu „Gila Blasa” Alaina René Lasage’a, „Kubusia Fatalisty i jego pana” Denisa Diderota, „Józefa Andrewsa” Henry’ego Fildinga czy też „Moll Flanders” Daniela Defoe, jest tylko kolejnym momentem w dziejach literatury, kiedy forma literacka potrafi zmierzyć się z kryzysem myśli danej epoki w jakiejś dziedzinie. Być może – chciałabym tak myśleć – forma literacka, która już raz spełniła swoje zadanie, jak to się stało w wypadku pikareski, odpowiedzi na kryzys hiszpańskiej myśli barokowej z jej fiksacją na punkcie czystości krwi i honoru, i dlatego rodzącej postać antybohatera-łotrzyka, spełni swoje zadanie także w naszych czasach, pod koniec pierwszej dekady XXI wieku w Polsce. Być może – chciałabym tak myśleć – profesjonalnie napisana „Przystupa” podważy choć odrobinę obraz Polki, która w wielu literackich wariantach występuje ciągle jeszcze, choć regularnie degradowana, jako kobieta heroiczna, kobieta karmicielka, kobieta cnotliwa, bez względu na to, czy poluje na partnera w romansie popularnym, czy wspiera swojego mężczyznę w walce o „sprawę” w powieściach z najwyższej półki – czyli „mężczyźni wszystkich krajów łączcie się” w zachwycie nad słowiańską diwą. Być może – chciałabym tak myśleć – właśnie w powieściach po prostu warsztatowo sprawnych można zawrzeć nierozstrzygalne kompleksy danego czasu: Przystupa jest panią do sprzątania, jak setki polskich kobiet, które wyjechały za chlebem, ale podczas gdy kobiety, które Przystupa „obsługuje”, to „złe kobiety były”, jej samej udaje się zachować „naturalną” niewinność serca i prostotę umysłu, wraca więc do rodzinnej wsi wewnętrznie z nią pogodzona, wiedząc, że życie na prowincji i życie w mieście, jeśli gdzieś się różni, to nie na poziomie „jakości”, lecz „stopnia”. Grażyna Plebanek, Przystupa, Wyd. W.A.B., Warszawa 2007. 53
- Page 1 and 2: ecenzje
- Page 4 and 5: pis treści recenzje Szkice Anna Ra
- Page 6 and 7: Wiktoria Klera, Fiołki zamiast cie
- Page 8 and 9: szkice Anna Rau Uczucie za 3,66 zł
- Page 10 and 11: Ola. Z opisanych pozycji widać, i
- Page 12 and 13: dla romantyków i erotomanów - „
- Page 14 and 15: szkice Marta Więckiewicz Drugie ż
- Page 16 and 17: poezja Jakub Winiarski, „Piosenki
- Page 18 and 19: poezja Piękno jasnych sytuacji Jes
- Page 20 and 21: - Byle co. - Na kiedy? - Na jutro.
- Page 22 and 23: yła kobietą? - Chciałbym spotka
- Page 24 and 25: Buzz myśli, że uda się nawiać.
- Page 26 and 27: western z ekranu telewizora unitra
- Page 28 and 29: kierunek lotu, żeby uprzedzić kre
- Page 30 and 31: poszedł do tego doktora z kopertą
- Page 32 and 33: poezja igor kędzierski ma kolczyki
- Page 34 and 35: ozmowa Korozja Rzeczywistości Z Ew
- Page 36 and 37: od tego zacząć, że „Rdza“ je
- Page 38 and 39: filozofia Marek Parulski Język jak
- Page 40 and 41: językowe potrzeby i możliwości.
- Page 42 and 43: mogłoby jedynie pozytywnie zaświa
- Page 44 and 45: Kręgi Boli mnie. Krzyż. W środku
- Page 46 and 47: ecenzje Z opowiadania tytułowego d
- Page 48 and 49: ecenzje przed jakąkolwiek jednozna
- Page 50 and 51: ecenzje wspomnień na nowo przynies
- Page 54 and 55: ecenzje Nina Olszewska Ocalić od z
- Page 56 and 57: ecenzje „pasikonik usiadł na szy
- Page 58 and 59: ecenzje „Słownik” jest więc n
- Page 60 and 61: ecenzje „Powstała przerywana roz
- Page 62 and 63: ecenzje coś nieuchronnego, pozbawi
- Page 64 and 65: ecenzje Kobieta wychodzi za mąż i
- Page 66 and 67: ecenzje pierwowzór Zosi z „Wesel
- Page 68 and 69: ecenzje Wydana na świecie w 1998 r
- Page 70 and 71: według określonego klucza. Stąd
- Page 72 and 73: poezja Wiktoria Klera OKNA NAD MONO
- Page 74 and 75: W jednym z wywiadów Izabela Filipi
- Page 76 and 77: zerojedynkowy. Te wiersze mają w s
- Page 78 and 79: poezja Agata Chmiel błękitna raps
- Page 80 and 81: proza Arkadiusz Łuba VIATOR (fragm
- Page 82 and 83: koronką obszyte majteczki, wrzuci
- Page 84 and 85: swoim strumieniom myślowym inne ki
- Page 86 and 87: poezja Piotr Rowicki mała miss nie
- Page 88 and 89: ecenzje Jarosław Czechowicz Dużo
- Page 90 and 91: ecenzje Nina Olszewska Kiedy treś
- Page 92 and 93: ecenzje Anita Frankowiak Oswajanie
- Page 94 and 95: ecenzje Anna Rau Definicja zmartwyc
- Page 96 and 97: ecenzje Urszula Bielas Mroki (nie)s
- Page 98 and 99: ecenzje Zjednoczonych. Polskiego cz
- Page 100 and 101: ecenzje bagna za własne włosy. Do
ecenzje<br />
historii nie przyjmuje przecież do wiadomości, podobnie jak<br />
wszyscy pracodawcy Przystupy, że jednak dziewczyna jakąś<br />
szkołę skończyła i po angielsku mówi z najlepszym brytyjskim<br />
akcentem. „Ale Przystupa już odchodzi, znika za rogiem Pałacu<br />
Kultury” (s. 392).<br />
Być może – chciałabym tak myśleć – pojawienie się<br />
„Przystupy” jako udanej krzyżówki romansu pikarejskiego i<br />
wczesnej powieści francuskiej czy angielskiej z przełomu XVII<br />
i XVIII wieku w stylu „Gila Blasa” Alaina René Lasage’a,<br />
„Kubusia Fatalisty i jego pana” Denisa Diderota, „Józefa<br />
Andrewsa” Henry’ego Fildinga czy też „Moll Flanders” Daniela<br />
Defoe, jest tylko kolejnym momentem w dziejach literatury,<br />
kiedy forma literacka potrafi zmierzyć się z kryzysem myśli<br />
danej epoki w jakiejś dziedzinie. Być może – chciałabym tak<br />
myśleć – forma literacka, która już raz spełniła swoje zadanie,<br />
jak to się stało w wypadku pikareski, odpowiedzi na kryzys<br />
hiszpańskiej myśli barokowej z jej fiksacją na punkcie czystości<br />
krwi i honoru, i dlatego rodzącej postać antybohatera-łotrzyka,<br />
spełni swoje zadanie także w naszych czasach, pod koniec<br />
pierwszej dekady XXI wieku w Polsce. Być może – chciałabym<br />
tak myśleć – profesjonalnie napisana „Przystupa” podważy choć<br />
odrobinę obraz Polki, która w wielu literackich wariantach<br />
występuje ciągle jeszcze, choć regularnie degradowana, jako<br />
kobieta heroiczna, kobieta karmicielka, kobieta cnotliwa, bez<br />
względu na to, czy poluje na partnera w romansie popularnym,<br />
czy wspiera swojego mężczyznę w walce o „sprawę” w<br />
powieściach z najwyższej półki – czyli „mężczyźni wszystkich<br />
krajów łączcie się” w zachwycie nad słowiańską diwą. Być<br />
może – chciałabym tak myśleć – właśnie w powieściach po<br />
prostu warsztatowo sprawnych można zawrzeć nierozstrzygalne<br />
kompleksy danego czasu: Przystupa jest panią do sprzątania, jak<br />
setki polskich kobiet, które wyjechały za chlebem, ale podczas<br />
gdy kobiety, które Przystupa „obsługuje”, to „złe kobiety były”,<br />
jej samej udaje się zachować „naturalną” niewinność serca i<br />
prostotę umysłu, wraca więc do rodzinnej wsi wewnętrznie z<br />
nią pogodzona, wiedząc, że życie na prowincji i życie w mieście,<br />
jeśli gdzieś się różni, to nie na poziomie „jakości”, lecz „stopnia”.<br />
Grażyna Plebanek,<br />
Przystupa,<br />
Wyd. W.A.B.,<br />
Warszawa 2007.<br />
53