recenzje - Portret

recenzje - Portret recenzje - Portret

portret.org.pl
from portret.org.pl More from this publisher
02.10.2014 Views

ecenzje się nietoperzem, drugi marzy o gołębiach, jeszcze inny rzeźbi). Ponadto historia Świętego i jego paczki jest naprawdę ciekawa. Wprowadzenie do prozy poezji też zasługuje na uznanie. A niektóre fragmenty (patrz fragment o polskiej odmianie subkultury punkowej) są majstersztykiem humorystycznym. Krakowski pisarz nie zagłębia się w charakterystykę postaci, nie motywuje ich działań, przedstawione przez niego problemy nie są dojrzałą analizą opisywanych zjawisk – i nie to było jego celem. Jego cel to napisanie zgrabnie skonstruowanej, nieco humorystycznej i innej niż większość powieści książki. I to mu się udało. Krytycy zarzucają autorowi brak oryginalności, jednak jest to argument dość wyświechtany. Wszakże wszystko, no, prawie wszystko, w literaturze już było. Tymczasem Śliwiński opisał niejednoznaczny świat w sposób barwny i fascynujący. Mógł przecież zaprezentować czytelnikowi kolejną mdłą książkę o istniejącej tylko w wyobraźni miłośników telenowel rzeczywistości. Tymczasem w swojej „nierealnej” powieści zawarł kilka celnych spostrzeżeń na temat autentycznego życia (człowiek z habilitacją pracujący na budowie, przypadkowe zabójstwo jednego z bohaterów). Nie jest to być może książka wybitna, ale jak na prozatorski debiut wystarczy. I to z nawiązką. Piotr Śliwiński, Dziki kąt, Wyd. Czarne, Wołowiec 2007. 150

Justyna Jaskurzyńska Diagnoza: wiejsko-miejska rozwiązłość hermaniecka recenzje Czy możliwe jest dziś napisanie książki o polskiej wsi tak, żeby doskonale odzwierciedlić klimat i mentalność jej mieszkańców, nie narażając się jednocześnie na krytykę ze strony miłośników folkloru? Owszem, jest to możliwe, a najnowsza książka Barbary Kosmowskiej spełnia wszelkie, niezbędne warunki. Hermańce, wioskę położoną gdzieś w Polsce, poznajemy oczami Złotowskiego, syna miejscowego kamieniarza, który w powieści pełni rolę przewodnika. Historia rozpoczyna się, gdy Złotowski jest jeszcze dzieckiem i wraz ze swoimi przyjaciółmi, Nieśmiałym Tedem i Ilonką Szczęście, podglądają przyjeżdżającego na wieś poetę, Brunona Żubra. Po jego śmierci już dorosły Złotowski postanawia pójść w ślady swego mistrza, z tą niewielką różnicą, że młody literat skłania się bardziej ku prozie. Sztuka tworzenia wielkiej powieści nie jest łatwa, więc bohater układa jej zarys w głowie, by dopiero w odpowiednim momencie przelać swoje pomysły na papier. Na co dzień jednak nie rezygnuje z pisania jako takiego i oferuje Hermańcom swoje usługi jako pisarz, lecz nie mrożących krew w żyłach kryminałów, a listów wszelakiej treści. Wkrótce jednak okazuje się, że literackiego bakcyla złapał także Nieśmiały Ted, który odtąd staje się śmiertelnym wrogiem Złotowskiego. Kosmowska wprowadza nas do Hermańców, jakbyśmy byli turystami, odwiedzającymi pobliskie jeziora i lasy. Zapoznaje nas z topografią wsi, pokazuje miejsca ciekawe i niebezpieczne. A na mapie Hermańców jest kilka strategicznych punktów wartych głębszego poznania. Jak przystało na porządną wieś, jest w niej coś dla ciała i dla ducha, choć cielesność zdecydowanie bierze górę. Spragnionych tubylców, ale i przyjezdnych, napoi Wania w barze „Malczik”. Po dodaniu sobie animuszu kilkoma głębszymi hermaniecka młodzież wyrusza na bój. Żądnych przygód, a zwłaszcza przypadkowego seksu, zaprasza Kosmowska do Doliny Majtek, gdzie miejscowe dziewczęta, ale też przyjezdne, warszawskie panny, chętnie oddają się cielesnym rozkoszom na łożach wyściełanych leśnym mchem. W poszukiwaniu spokoju umartwionej codziennymi sprawami duszy wszyscy grzeczni i wyprasowani ruszają w niedzielę do kościoła, by posłuchać Słowa Bożego w wykonaniu ks. Belki. Skoro czasem nakazy boskie nie wystarczą, ludzie z chęcią się oddają w ręce specjalisty od ziemskich problemów duszy i zgłaszają na leczenie do pobliskiej kliniki psychiatrycznej. Czasami jednak i tam trudno odnaleźć spokój, a wtedy pozostaje już tylko jedno rozwiązanie: mocna gałąź na Suchych Bagnach, które upodobali sobie samobójcy. „Hermańce” to jednak coś więcej niż opowieść o wsi – to rozprawa o życiu i problemach ludzi, którzy tam mieszkają. Kosmowska wprowadza nas do swej powieści jak do miejsca, które jest nieznane i znajome równocześnie. Nieznane, bo to niezwykła wioska pełna dziwacznych osobowości, mrocznych zakątków i zawiłych historii. I może właśnie przez tę swoją tajemniczość Hermańce stają się nam bliskie i swojskie – bo czym różni się ta osada, ta wiejska społeczność, od innych, które skrzętnie skrywają swoje tajemnice przed wzrokiem zawistnych sąsiadów czy ciekawskich turystów? Wiejskie przywiązanie do tradycji już dawno odeszło do lamusa i Kosmowska zdaje się podzielać ten pogląd, choć uwidoczniła też że Kościół pozostał wciąż ważnym elementem życia mieszkańców tej osobliwej enklawy. Autorka doskonale oddaje ducha małomiasteczkowości, w której sąsiedzi z zawiścią patrzą na nowy samochód sąsiada, wiarygodnie pokazuje też specyficzne kariery hermanieckiej młodzieży, która opuściła domowe pielesze. Nie bez znaczenia pozostaje także problem alkoholizmu i powstające na tym podłożu patologie. Okazuje się bowiem, że w przypływie procentowej euforii można zrobić interes życia i zamienić żonę na piłę elektryczną. Wszystkie te hermanieckie „wyskoki” spełniają podstawowy cel: wzbogacają charakterystykę mieszkańców wsi – i nie mam tu na myśli bohatera zbiorowego. Kosmowska wyciąga bowiem z tłumu postaci dla niej ważne, niosące sobą jakieś przesłanie, i sporządza ich profile psychologiczne niczym miejscowy psychiatra Roch zawiadujący kliniką. Prócz naszego przewodnika Złotowskiego mamy wyraźnie zakreślone postacie jego rodziców, kolegów (Teda, Kostka, Edka), czy wreszcie wiejskich kobiet, nad którymi zwłaszcza pochyla się autorka (wcale nie po to jednak, by im współczuć). Przykładowo – opisuje pewne miejsce (w tej zdominowanej przez mężczyzn 151

ecenzje<br />

się nietoperzem, drugi marzy o<br />

gołębiach, jeszcze inny rzeźbi).<br />

Ponadto historia Świętego i jego<br />

paczki jest naprawdę ciekawa.<br />

Wprowadzenie do prozy poezji też<br />

zasługuje na uznanie. A niektóre<br />

fragmenty (patrz fragment o polskiej<br />

odmianie subkultury punkowej) są<br />

majstersztykiem humorystycznym.<br />

Krakowski pisarz nie zagłębia się<br />

w charakterystykę postaci, nie<br />

motywuje ich działań, przedstawione<br />

przez niego problemy nie są dojrzałą<br />

analizą opisywanych zjawisk – i<br />

nie to było jego celem. Jego cel to<br />

napisanie zgrabnie skonstruowanej,<br />

nieco humorystycznej i innej niż<br />

większość powieści książki. I to mu<br />

się udało.<br />

Krytycy zarzucają autorowi<br />

brak oryginalności, jednak jest<br />

to argument dość wyświechtany.<br />

Wszakże wszystko, no, prawie<br />

wszystko, w literaturze już było.<br />

Tymczasem Śliwiński opisał<br />

niejednoznaczny świat w sposób<br />

barwny i fascynujący. Mógł przecież<br />

zaprezentować czytelnikowi kolejną<br />

mdłą książkę o istniejącej tylko w<br />

wyobraźni miłośników telenowel<br />

rzeczywistości. Tymczasem w<br />

swojej „nierealnej” powieści zawarł<br />

kilka celnych spostrzeżeń na temat<br />

autentycznego życia (człowiek z<br />

habilitacją pracujący na budowie,<br />

przypadkowe zabójstwo jednego<br />

z bohaterów). Nie jest to być<br />

może książka wybitna, ale jak na<br />

prozatorski debiut wystarczy. I to z<br />

nawiązką.<br />

Piotr Śliwiński,<br />

Dziki kąt,<br />

Wyd. Czarne,<br />

Wołowiec 2007.<br />

150

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!