02.10.2014 Views

recenzje - Portret

recenzje - Portret

recenzje - Portret

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

studenta (z pięcioletnim biegiem czasu stającego się stosownym<br />

tytułem) nie zastawiał; to dla niego było jak sen, który<br />

niezupełnie zatracił pamięć, bo coś mu tam świtało, miał<br />

prześwity niepamięci w pamięci zaprzeszłej i, od czasu do<br />

czasu, rzeczywistej, ale ojca gromkie na niego nagonki ciągle<br />

pamiętał i co w nich też, więc wiedział, czego unikać, przed<br />

czym pierzchać-uciekać (ale dumnie, ale szumnie, bez kości<br />

ogonowej podkuleń), by czasem planu ojca ojcu nie zrealizować.<br />

Powiedział, że poszedł więc tropem matki i poszedł do szkoły,<br />

zwanej tu i ówdzie, zawodową, ale, powiedział, ona wcale<br />

nie była zawodowa, ona była cokolwiek zawodna, zwodziła<br />

go na jakieś niewiedzenia manowce, wpędzała go w stan<br />

wcale prawej niemrawości umysłowej, z którą nie mógł sobie<br />

poradzić, której z wiekiem (trumny się nad nim z każdym<br />

dniem zamykającym) nie potrafił nie-ulec, wolał w niej po-lec<br />

i pławić się, i pływać w niej w nadziei, że żadnych nie będzie<br />

utopień, że mu ta utopia będzie trwała i będzie trwała, taka już<br />

nie do zniszczenia, nie do przerwania (powiedział, że wtedy<br />

zyskał sobie tę w rodzinie zdrobniałość, to ust zastawienie w<br />

śmiechu dławieniu, że on, że szkoła taka nie taka, no wiesz,<br />

no jak mogłeś mu na to pozwolić). I skończył tę szkołę, i<br />

ukończył, ale w żadnym wystarczaniu umiejętności, by mógł się<br />

podejmować czegokolwiek, by mógł podjąć pracę, by ją mógł<br />

do siebie zdjąć-ściągnąć, żeby mógł się w ogóle stać już takim<br />

dojrzałym, takim dorosłym, odpowiedzialnym; powiedział,<br />

że (chociaż teraz nie jest już pewien) ta szkoła zawodna<br />

zwodna zawodowa miała mu dać umiejętności jakiegoś tam<br />

młodszego pomocnika pomocnika starszego pomocnika<br />

głównego elektryka, ale te umiejętności (powiedział, że to były<br />

raczej nieumiejętności, bo o tym nie można mówić w żadnych<br />

pozytywnych kategoriach jakościowych, żadnych dodatnich<br />

wartościowaniach ilościowych) mógł wcielać jedynie w ciało<br />

figurek bożonarodzeniowych, kiedy im wydrążone brzuchy<br />

rozświetlał tymi malusieńkimi żaróweczkami z dziecięcychchłopięcych<br />

latarek, tak, bo to wszystko było dla niego małe,<br />

takie zastępcze, takie zamiast w skrajności na skraju, z którego<br />

już tylko w nic, w czerń, w zianie, w anty- spaść można.<br />

Powiedział, że jednakowoż do pracy poszedł, on już nawet<br />

nie pamięta co, gdzie i jak, bo to już teraz nie ma znaczenia, on<br />

to z siebie wyparł, nie wyparł się tego, ale pozbył zwyczajnie, bo<br />

mu pamięć o tym nie była potrzebna, może nie zbędna, ale nie<br />

niezbędna; taka, którą sankcjonuje prywatna neutralność, jakieś<br />

sito, filtr jakiś na świadomości teraźniejszej i tej interpretującej<br />

przeszłość, którego zagęszczenia, którego rozrzedzenia dla<br />

każdego w inną rozmiarowość, w inne nasycenie wstępują<br />

równolegle z wyczerpywaniem debetu w rachubie rachunku<br />

osobistego. I poszedł, ale nie zaszedł, i sięgnął, ale nie<br />

osiągnął, nie wyciągnął po zcylindrowemu czegoś, co byłoby<br />

prawdziwą niespodzianością, niespodzianką cofającą wszystko z<br />

odpowiednim refleksem i refluksem czasowym. To było jakieś,<br />

by tak rzec, stanowisko-wyrobisko w zupełnej szaraczkowości,<br />

w ambicji niedopełnieniu spełnieniem, wypełnieniem, o które<br />

przecież w tamtych czasach (powiedział, że teraz to jeszcze<br />

gorzej jest przecież) zabieganie wielokrotne, o które starania<br />

naginania uproszenia wybiegania do całkowitej utraty, do<br />

utarcia świadomości, do utarczek z sobą samym, kiedy już<br />

w tarczę nie można trafić i staje się jedynie wieszakiem na<br />

ciało, bezosobową osobą, cząstką, która nie jest nacechowana,<br />

nienazwanym przedmiotem, nazwą nieuprzedmiotowioną. On<br />

oczywiście od ojca propozycję pracy<br />

załatwienia, pracą się przez ojca dla<br />

niego załatwienia, uwzględniając<br />

w tym załatwienie jakiegoś<br />

pracownika, którego zbędność<br />

ojciec mógł uzasadnić, posadzić<br />

mógł ją w argumentację właściwą,<br />

otrzymał, tak, ojciec z każdym nie<br />

tabelę rang poszerzał, wspinał się<br />

po schodkach, już po kilka nawet<br />

przeskakiwał, już mu pomijał tę<br />

awansowatość, przy której z każdym<br />

gradacyjnym przeskokiem, z każdym<br />

ukoronowaniem błyskotliwej kariery<br />

zawodowej (????) jego synowi,<br />

wnukowi jego ojca, podnosiłaby się<br />

poprzeczka, przez którą chciałby<br />

skakać, wierząc, że może przeskoczyć<br />

samego siebie, a później i innych<br />

przecież, bo on jego, bo on syn ojca,<br />

no! komilfo!<br />

Powiedział, że on ojca propozycji<br />

pozycji wygodnej, utrwalenia w<br />

dowiecznym, w dośmiertnym<br />

ustawieniu w stronę wszystkiego<br />

ułożenia i potrzebnej z wszystkimi<br />

układności nie przyjął, bo to przecież,<br />

powiedział, byłoby w krytycznej<br />

hipokryzie kołowo wokół jego szyi<br />

oplecionej wobec tych zapracowań<br />

wieloletnich, starań, uniknięć,<br />

przesmyknięć pomiędzy potknięciami<br />

i podtykaniem pod nos (nośnych w<br />

chwilach zwątpień) pokus, po-kuszeń<br />

o zrezygnowanie, pogodzenie (z i z),<br />

zaprzestanie, na półkę odstawienie<br />

i w ogóle na dno szuflady, bo taki<br />

pesymizm już jest passe, nie w tym<br />

wieku przecież, bo trzeba by może<br />

zapomnieć jak wszyscy, to już nie<br />

wypada, bo można wypaść z tego<br />

przyporządkowania wiekowego, a<br />

potem to już tylko przedszkole dla<br />

dorosłych, więc nie, bo to już passe,<br />

bo to już passemizm jest przecież. I<br />

go to postanowienie doprowadziło<br />

do tego, że się w dziwnym znalazł<br />

siebie samego podduszaniu trwałymciągłym,<br />

w zaklinowaniu, z którego<br />

się nie mógł wyswobodzić, się<br />

odszukał-pojawił w nie do z niego<br />

wyjścia środku, bo mu środków do,<br />

by tak rzec, życia nie starczało, życia<br />

jakiegokolwiek, on powiedział, że<br />

tu jednakowoż nie chodziło tylko o<br />

środki do życia jako takiego, do tej<br />

powtarzalnej fizjologii, nie chodziłobiegło<br />

wyłącznie o perystaltykę i<br />

mechanikę wewnętrzną wnętrzności<br />

123

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!