recenzje - Portret
recenzje - Portret recenzje - Portret
ecenzje bagna za własne włosy. Dopóki możecie, dopóki macie się od czego w sobie odbić, bo coś was tam w środku boli – piszcie, odbijajcie się, latajcie wysoko! Nie po to, żeby mdły facet w okularach mógł się nad tym wymądrzać, ale żeby po prostu ocalić siebie i światło niesione przez wieki – swojego Graala” („Po debiucie” – Pokolenie obeszło go bokiem). Naiwne? Być może. Jednak w obecnej sytuacji widocznego zmniejszenia oddziaływania poezji na życie społeczne, taka na wpół romantyczna propozycja wydaje się paradoksalnie najbardziej racjonalna. Poezja wraca do punktu wyjścia, staje w „miejscu zero”, totalnie wolna od zewnętrznych paradygmatów, z tego prostego powodu, że naprawdę interesuje ona niewielką ilość osób. Maliszewski jest świadomy takiego obrotu sprawy, dlatego też może pozwolić sobie w tej książce na bardziej osobisty, momentami nawet emocjonalny ton, nie tracąc przy tym nic z rzeczowości i trafności opinii. Jest to zdecydowany plus tego zbioru. Wymieniony wyżej „Radar” stanowi ważny punkt odniesienia w przygodzie Maliszewskiego z poezją. Dzięki wspomnianemu przed chwilą bardziej osobistemu niż akademickiemu traktowaniu materii poetyckiej w „Po debiucie” czytelnik zapoznaje się z historią młodoliterackiego karnawału nieco odmienną od tej „oficjalnej”. Generalnie przyznaje się wiodącą rolę w kształtowaniu obecnego gustu literackiego poetom udzielającym się na łamach kultowego „bruLionu”, co jest niewątpliwie prawdą, spłaszcza to jednak ogląd ówczesnej sytuacji. W „Radarze”, oprócz przytoczonych wcześniej nazwisk, które obecnie nie udzielają się mocno w życiu literackim, debiutowali przecież również Marcin Sendecki (omyłkowo wydrukowany zresztą pod nazwiskiem „Sandecki”), Krzysztof Śliwka czy też Anna Piwkowska. „Radar” spełniałby więc tutaj rolę łącznika, miejsca, w którym zapomniana dziś poezja lat osiemdziesiątych płynnie przechodzi w bliższą już obecnemu czytelnikowi, obowiązującą dzisiaj estetykę. Warto rozszerzyć swą wiedzę na temat tych 100 ważnych przecież dla literatury wydarzeń. Podobnych przytoczonych faktów, czy też anegdot, możemy napotkać w książce Maliszewskiego więcej, i są one kolejnym argumentem na zapoznanie się z nią. Rzeczą, która mi zaimponowała jako osobie zanurzającej się od czasu do czasu w nurcie pisanej obecnie poezji i chcącej ją na swój, jakże niedoskonały, sposób opisywać, jest niezwykła aktualność omawianych w „Po debiucie” tomików i nazwisk. Oprócz osób, które muszą się znaleźć w tego typu publikacjach, czyli np. Adama Wiedemanna, Bartłomieja Majzla, Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, czy też wymienionych już wcześniej Andrzeja Sosnowskiego oraz Marcina Świetlickiego, autor znajduje czas i miejsce, by wspomnieć lub omówić zupełnych debiutantów, osoby, które objawiły się czytelnikom w ostatnich latach, a niekiedy nawet i miesiącach. Warto zobaczyć, co Maliszewski ma do powiedzenia na temat Marty Grunwald, Ryszarda Będkowskiego, Łukasza Jarosza czy też Dariusza Adamowskiego. Warto też zachować tę książkę jako dowód trafnych, czy też chybionych, prognoz dotyczących tych właśnie poetów. Maliszewski niewątpliwie trzyma rękę na pulsie, przytaczane przez niego debiuty roku 2006 to osoby, które przez ostatnie dwa lata potwierdziły swoją obecność we współczesnej poezji i choć, z oczywistych względów, trudno prorokować, czy za lat pięć albo dziesięć będziemy jeszcze słyszeć o tych nazwiskach, to po raz kolejny wydaje się, że ten a nie inny wybór nie był przypadkowy. Notki krytyczne, które składają się na treść tej książki, przeplatane są świadectwem przejmującym, a może i nawet nieco przygnębiającym. Mowa tutaj o listach do debiutantów, które jako „Pocztówki Literackie” już od paru lat ukazują się pod redakcją Karola Maliszewskiego we wrocławskiej „Odrze”. Dużo jest w tych fragmentach słów na „nie”, odrzucenia poezji niedoskonałej, niedojrzałej, czy też zwyczajnie grafomańskiej. Fragmenty te dlatego są przejmujące i przygnębiające, ponieważ ujawniają brutalną prawdę na temat przepaści, jaka rozciąga się pomiędzy poezją jako stanem umysłu, a poezją jako gotowym do publikacji wytworem pióra. Są to fragmenty, które mogą przyprawić o drżenie każdego z młodych piszących. Odsłaniają one najgłębiej skrywany lęk młodego literata, lęk przed negatywnym osądem. Poezja mimo swojej niszowości nie jest jednak majsterkowaniem, zabawą dla wszystkich. Pisaniu wierszy nieodłącznie towarzyszy wpinanie się na Parnas, który u swego podnóża usłany jest podartymi kartkami papieru tych, którym się nie udało. Jedyną dyskusyjną sprawą, jaką możemy znaleźć w „Po debiucie” to kwestia poruszona w ostatnim tekście książki: „O nowym królestwie debiutu”. Fragment ten traktuje o publikowaniu utworów w internecie. Według Maliszewskiego, „[...] jeśli ktoś wykorzystuje Nieszufladę zgodnie z przeznaczeniem, jako potężne narzędzie, i nie traktuje krytyki swoich utworów osobiście – serwis daje mu w zasadzie nieograniczone możliwości rozwoju. Bardzo często taka praca
ecenzje przynosi owoce, pozwala pisać w sposób bardziej świadomy, co jest satysfakcjonujące zarówno dla samych piszących, jak i towarzyszących im komentatorów” („Po debiucie” – „O nowym królestwie debiutu”). Maliszewski twierdzi, że podbijanie Parnasu internetowego musi prędzej czy później przełożyć się na zdobycie Parnasu papierowego. Otóż wydaje się, że taki sposób zdobywania czytelników ma tyle samo zalet, co wad. Nie będę wchodził głębiej w ten temat, bo nie o tym traktuje to omówienie, jednakże wydaje mi się, iż zwiększona dostępność publikacji, czy to na papierze, czy też wirtualnie, prowadzi prostą drogą do pewnej inflacji słowa, co jest na dłuższą metę zjawiskiem szkodliwym. Zaznaczam, że jest to tylko moje osobiste zdanie. Podsumowując, jeżeli ktoś zajmuje się na poważnie poezją, to „Po debiucie” jest dla niego lekturą obowiązkową. Jeżeli ktoś dopiero raczkuje w rozpoznawaniu swoich poetyckich tropów i szuka swojej literackiej tożsamości, książka ta może być wielce pomocnym drogowskazem. Karol Maliszewski, Po debiucie, Wyd. Biuro Literackie, Wrocław 2008. 101
- Page 50 and 51: ecenzje wspomnień na nowo przynies
- Page 52 and 53: ecenzje Przystupę, ma dziewiętna
- Page 54 and 55: ecenzje Nina Olszewska Ocalić od z
- Page 56 and 57: ecenzje „pasikonik usiadł na szy
- Page 58 and 59: ecenzje „Słownik” jest więc n
- Page 60 and 61: ecenzje „Powstała przerywana roz
- Page 62 and 63: ecenzje coś nieuchronnego, pozbawi
- Page 64 and 65: ecenzje Kobieta wychodzi za mąż i
- Page 66 and 67: ecenzje pierwowzór Zosi z „Wesel
- Page 68 and 69: ecenzje Wydana na świecie w 1998 r
- Page 70 and 71: według określonego klucza. Stąd
- Page 72 and 73: poezja Wiktoria Klera OKNA NAD MONO
- Page 74 and 75: W jednym z wywiadów Izabela Filipi
- Page 76 and 77: zerojedynkowy. Te wiersze mają w s
- Page 78 and 79: poezja Agata Chmiel błękitna raps
- Page 80 and 81: proza Arkadiusz Łuba VIATOR (fragm
- Page 82 and 83: koronką obszyte majteczki, wrzuci
- Page 84 and 85: swoim strumieniom myślowym inne ki
- Page 86 and 87: poezja Piotr Rowicki mała miss nie
- Page 88 and 89: ecenzje Jarosław Czechowicz Dużo
- Page 90 and 91: ecenzje Nina Olszewska Kiedy treś
- Page 92 and 93: ecenzje Anita Frankowiak Oswajanie
- Page 94 and 95: ecenzje Anna Rau Definicja zmartwyc
- Page 96 and 97: ecenzje Urszula Bielas Mroki (nie)s
- Page 98 and 99: ecenzje Zjednoczonych. Polskiego cz
- Page 102 and 103: ecenzje Anna Brzezińska Ostrożnie
- Page 104 and 105: ecenzje Joanna Chłosta-Zielonka An
- Page 106 and 107: ecenzje „Tamci nie podnoszą na s
- Page 108 and 109: ecenzje nie za sprawą podziału ś
- Page 110 and 111: ecenzje w percepcji poetki: smak, d
- Page 112 and 113: ecenzje strumień świadomości ni
- Page 114 and 115: ecenzje Bernadetta Darska Nałóg z
- Page 116 and 117: poezja Milena Kubisz NIEKOMÓRKA OB
- Page 118 and 119: Krappem. Powiedziała, że teraz. P
- Page 120 and 121: zamroczeniu już ostatecznym bywał
- Page 122 and 123: jak mu ubezwłasnodzielnienie nakaz
- Page 124 and 125: i zewnętrzności, nie, powiedział
- Page 126 and 127: poezja Jacek Uglik to zawsze jest o
- Page 128 and 129: całości jeszcze bardziej biblijny
- Page 130 and 131: Czy w pewien sposób nie jest ta po
- Page 132 and 133: poezja Heinrich Böll, Utracona cze
- Page 134 and 135: i godności. Suknia jest symbolem s
- Page 136 and 137: jednym z bohaterów. Budująca nast
- Page 138 and 139: Pamiętam z jakiegoś filmu dialog:
- Page 140 and 141: Katarzyna Blum jest osobą silną c
- Page 142 and 143: ecenzje Analizą tego zjawiska zajm
- Page 144 and 145: ecenzje Joanna Szydłowska Czy ocal
- Page 146 and 147: ecenzje Bernadetta Żynis Zabraniam
- Page 148 and 149: ecenzje wojny światowej, leczący
ecenzje<br />
bagna za własne włosy. Dopóki<br />
możecie, dopóki macie się od czego<br />
w sobie odbić, bo coś was tam w<br />
środku boli – piszcie, odbijajcie się,<br />
latajcie wysoko! Nie po to, żeby mdły<br />
facet w okularach mógł się nad tym<br />
wymądrzać, ale żeby po prostu ocalić<br />
siebie i światło niesione przez wieki<br />
– swojego Graala” („Po debiucie” –<br />
Pokolenie obeszło go bokiem).<br />
Naiwne? Być może. Jednak<br />
w obecnej sytuacji widocznego<br />
zmniejszenia oddziaływania poezji<br />
na życie społeczne, taka na wpół<br />
romantyczna propozycja wydaje się<br />
paradoksalnie najbardziej racjonalna.<br />
Poezja wraca do punktu wyjścia,<br />
staje w „miejscu zero”, totalnie wolna<br />
od zewnętrznych paradygmatów, z<br />
tego prostego powodu, że naprawdę<br />
interesuje ona niewielką ilość osób.<br />
Maliszewski jest świadomy takiego<br />
obrotu sprawy, dlatego też może<br />
pozwolić sobie w tej książce na<br />
bardziej osobisty, momentami nawet<br />
emocjonalny ton, nie tracąc przy tym<br />
nic z rzeczowości i trafności opinii.<br />
Jest to zdecydowany plus tego zbioru.<br />
Wymieniony wyżej „Radar”<br />
stanowi ważny punkt odniesienia<br />
w przygodzie Maliszewskiego z<br />
poezją. Dzięki wspomnianemu<br />
przed chwilą bardziej osobistemu<br />
niż akademickiemu traktowaniu<br />
materii poetyckiej w „Po debiucie”<br />
czytelnik zapoznaje się z historią<br />
młodoliterackiego karnawału<br />
nieco odmienną od tej „oficjalnej”.<br />
Generalnie przyznaje się wiodącą<br />
rolę w kształtowaniu obecnego gustu<br />
literackiego poetom udzielającym się<br />
na łamach kultowego „bruLionu”,<br />
co jest niewątpliwie prawdą,<br />
spłaszcza to jednak ogląd ówczesnej<br />
sytuacji. W „Radarze”, oprócz<br />
przytoczonych wcześniej nazwisk,<br />
które obecnie nie udzielają się mocno<br />
w życiu literackim, debiutowali<br />
przecież również Marcin Sendecki<br />
(omyłkowo wydrukowany zresztą<br />
pod nazwiskiem „Sandecki”),<br />
Krzysztof Śliwka czy też Anna<br />
Piwkowska. „Radar” spełniałby<br />
więc tutaj rolę łącznika, miejsca, w<br />
którym zapomniana dziś poezja lat<br />
osiemdziesiątych płynnie przechodzi<br />
w bliższą już obecnemu czytelnikowi,<br />
obowiązującą dzisiaj estetykę. Warto<br />
rozszerzyć swą wiedzę na temat tych<br />
100<br />
ważnych przecież dla literatury wydarzeń. Podobnych<br />
przytoczonych faktów, czy też anegdot, możemy<br />
napotkać w książce Maliszewskiego więcej, i są one<br />
kolejnym argumentem na zapoznanie się z nią.<br />
Rzeczą, która mi zaimponowała jako osobie<br />
zanurzającej się od czasu do czasu w nurcie pisanej<br />
obecnie poezji i chcącej ją na swój, jakże niedoskonały,<br />
sposób opisywać, jest niezwykła aktualność omawianych<br />
w „Po debiucie” tomików i nazwisk. Oprócz osób, które<br />
muszą się znaleźć w tego typu publikacjach, czyli np.<br />
Adama Wiedemanna, Bartłomieja Majzla, Eugeniusza<br />
Tkaczyszyna-Dyckiego, czy też wymienionych już<br />
wcześniej Andrzeja Sosnowskiego oraz Marcina<br />
Świetlickiego, autor znajduje czas i miejsce, by<br />
wspomnieć lub omówić zupełnych debiutantów, osoby,<br />
które objawiły się czytelnikom w ostatnich latach,<br />
a niekiedy nawet i miesiącach. Warto zobaczyć, co<br />
Maliszewski ma do powiedzenia na temat Marty<br />
Grunwald, Ryszarda Będkowskiego, Łukasza Jarosza<br />
czy też Dariusza Adamowskiego. Warto też zachować<br />
tę książkę jako dowód trafnych, czy też chybionych,<br />
prognoz dotyczących tych właśnie poetów. Maliszewski<br />
niewątpliwie trzyma rękę na pulsie, przytaczane przez<br />
niego debiuty roku 2006 to osoby, które przez ostatnie<br />
dwa lata potwierdziły swoją obecność we współczesnej<br />
poezji i choć, z oczywistych względów, trudno<br />
prorokować, czy za lat pięć albo dziesięć będziemy<br />
jeszcze słyszeć o tych nazwiskach, to po raz kolejny<br />
wydaje się, że ten a nie inny wybór nie był przypadkowy.<br />
Notki krytyczne, które składają się na treść tej<br />
książki, przeplatane są świadectwem przejmującym,<br />
a może i nawet nieco przygnębiającym. Mowa tutaj<br />
o listach do debiutantów, które jako „Pocztówki<br />
Literackie” już od paru lat ukazują się pod redakcją<br />
Karola Maliszewskiego we wrocławskiej „Odrze”. Dużo<br />
jest w tych fragmentach słów na „nie”, odrzucenia<br />
poezji niedoskonałej, niedojrzałej, czy też zwyczajnie<br />
grafomańskiej. Fragmenty te dlatego są przejmujące i<br />
przygnębiające, ponieważ ujawniają brutalną prawdę na<br />
temat przepaści, jaka rozciąga się pomiędzy poezją jako<br />
stanem umysłu, a poezją jako gotowym do publikacji<br />
wytworem pióra. Są to fragmenty, które mogą<br />
przyprawić o drżenie każdego z młodych piszących.<br />
Odsłaniają one najgłębiej skrywany lęk młodego<br />
literata, lęk przed negatywnym osądem. Poezja mimo<br />
swojej niszowości nie jest jednak majsterkowaniem,<br />
zabawą dla wszystkich. Pisaniu wierszy nieodłącznie<br />
towarzyszy wpinanie się na Parnas, który u swego<br />
podnóża usłany jest podartymi kartkami papieru tych,<br />
którym się nie udało.<br />
Jedyną dyskusyjną sprawą, jaką możemy znaleźć w<br />
„Po debiucie” to kwestia poruszona w ostatnim tekście<br />
książki: „O nowym królestwie debiutu”. Fragment<br />
ten traktuje o publikowaniu utworów w internecie.<br />
Według Maliszewskiego, „[...] jeśli ktoś wykorzystuje<br />
Nieszufladę zgodnie z przeznaczeniem, jako potężne<br />
narzędzie, i nie traktuje krytyki swoich utworów<br />
osobiście – serwis daje mu w zasadzie nieograniczone<br />
możliwości rozwoju. Bardzo często taka praca