recenzje - Portret
recenzje - Portret recenzje - Portret
ecenzje osadzie) dla kobiet wyzwolonych spod mężowskiego jarzma, pokazuje bowiem wdowy po alkoholikach jako silne i dobrze zorganizowane jednostki, prężnie działające w Komitecie Wdów... Niezwykłą historię Hermańców, przeplataną zadziwiającym zwrotami akcji, samobójstwami, przesyconą seksem, alkoholem, wariactwem, nie można nazwać paszkwilem na współczesną wieś. To raczej humorystyczna, ponadczasowa opowieść o zwykłych ludziach oraz o ich apatii i bezsilności, z których wyrwać ich może, na przykład, morderstwo bliskiej osoby. Wszystko w Hermańcach ma swój początek i koniec, wyznaczany przyjazdami i wyjazdami turystek. Powtarzając za raczkującym pisarzem Złotowskim: „wszystko – musi być w swoim czasie. I miłość, i czytanie, i bzykanie”. W tych kilku słowach zawiera się istota tej książki, której interpretacji może być tak wiele jak wielu jest mieszkańców w Hermańcach. Barbara Kosmowska, Hermańce, Wyd. W.A.B., Warszawa 2008. 152
ecenzje Anna Rau Jak się śpi w racuchu? Słodko! Po lekturze książki „Mam łóżko z racuchów” już wiemy, iż Jacklyn Moriarty rzeczywiście udało się wysmażyć gruby, wypasiony od rodzynków, wszelakich bakalii i innych kawałków czekolady, pobudzający ślinkę czytelnika – no, po prostu pokazowy – wypiek literacki. Szczególnie, iż powieść obyczajowa w ogóle rzadko kiedy łączy w sobie tak udatnie, tak bardzo niepodobne gatunkowo, że wręcz całkowicie rozłączne, płaszczyzny pisarskie – czyli: historie o możliwości prawdopodobieństwa, realizm magiczny, galerię soczyście odtworzonych postaci, sytuacje komiczne – i przy tym nie bywa wytworem schizofrenicznym. Moriarty znakomicie udało się połączyć płynne i nierzeczywiste z realnym i stałym, byty widzialne z niewidzialnymi, wyobraźnię z opisowością, i dać czytelnikowi lekką w odbiorze jak balon (jeden w ważnych motywów powieści), sycącą i smakowitą jak tytułowy racuch, opowieść. Jednocześnie odbiorca od początku książki bywa pozytywnie zaskakiwany zwrotami akcji, a do tego może rozkosznie powoli lubować się, zdawałoby się początkowo niepasującymi do siebie, kąskami „potrawy”, czy nawet sam sobie miesić ciasto, wrzucając kolejne bakalie dla urozmaicenia smaku wielkiego racucha pod tytułem „powieść J. Moriarty”... Rodzina Zingów ma coś wspólnego ze znaną z ekranów filmowych całego świata rodziną Addamsów – delikatnie mówiąc nie jest stereotypowa. Poznajemy ją lepiej dzięki fragmentom o zastanawiającym podtytule „Urywki z ogrodowej szopy Zingów (ocalałe z pożaru fragmenty)” (swoją drogą, ciekawy zabieg stylistyczny). Czytelnik od początku zaczyna zastanawiać się: o jaki pożar chodzi, kiedy on wybuchnie, czy rodzina Zingów to szpiedzy, czy książka Moriarty rozwija wątki wokół gromady szaleńców – i tym podobne kwestie podstawowe. Wszystko zaczyna się od niepokoju Cath Murphy, nauczycielki klas drugich, wpatrującej się w przedstawicielki klanu Zing: Fancy, Marbie i Cassie. Trudno się dziwić jej podświadomej obawie, skoro „osobowość Cath spaliła się na popiół razem z ogrodową szopą Zingów”. Przeczuwa kłopoty, a gdyby jeszcze wiedziała, iż (przykładowo) Fancy myśli o fali miłości, jaką czuje do wstęgi w ręce młodej nauczycielki, Marbie rozmyśla, jak to się czasem traci osobowość podczas rozmów kwalifikacyjnych i wieczorów panieńskich, a Cassie zastanawia się, czy ojciec ją okłamał wpierając, iż alektorofobia to strach przed kurczakami... Cath ma błysk Mary Poppins w oku i jeszcze niedawno była (prawie z wzajemnością) zakochana (i bardzo, prawie-bardzo, szczęśliwa) w Warrenie Woodfordzie, „nowym” nauczycielu ze swojej szkoły. Jest rzeczywiście tak ładna i miła, jak stanowczo twierdzili jej uczniowie, nie wiedziała tylko, iż wokół niej zawiązuje się pewien spisek, a właściwie jest tuż-tuż na rozwiązaniu jak zbyt napięta lina, choć młoda kobieta niby nie jest w żaden sposób związana z rodziną Zing... Za to Listen, niestandartowa jedenastolatka, jak najbardziej powiązana z Zingami, nagle, ni stąd ni zowąd, zostaje całkowicie odsunięta przez swoje (do tej) pory najlepsze przyjaciółki. Zwyczajnie jest ignorowana towarzysko! Początkowo oczywiście podciąga się w nauce, potem próbuje dokonywać jakichś desperackich aktów uniknięcia chodzenia do szkoły, a w końcu zaczyna uprawiać magię. Jedyną jej przyjaciółką staje się przypadkowo znaleziona Księga, która „sprawi, że będziesz fruwać, uczyni cię silną, przyniesie ci zadowolenie. Co więcej, zagoi Twoje złamane serce”. Końcowy efekt Księgi jest więc Listen – i nie tylko jej – bardzo potrzebny. Dziewczynka rzuca czary bardzo dokładnie, z odpowiednimi procedurami, w ścisłej kolejności, aczkolwiek bez przekonania, bo komu potrzebne jest wydarzenie pt. „Jak sprawić, aby dwoje szczęśliwych ludzi pokłóciło się o absolutne głupstwo”, albo „Jak sprawić, aby ktoś zjadł kawałek czekoladowego tortu”... Być może kompetentne wyjaśnienie tej kwestii złożyłaby wcześniej wspomniana Marbie, która pokłóciła się o absolutne głupstwo ze swoim chłopakiem Vernonem, ale wszelkiego typu zawikłania uczuciowe kobiet klanu Zing i tak zbladły przy końcowym wybryku Magicznej Księgi, za której sprawą (?) Fancy Zing-Radcliffe odkryła, iż czuje obrzydzenie, a w chwilach dobrego humoru – obojętność, wobec swego męża... Osobiste sprawy odchodzą jednak na drugi plan wobec Sekretu Zingów, swoistej misji całej rodziny, dzięki której regularnie spotykają się w szopie nestorów rodu, gdzie odbywają poufne narady, gromadzą mnóstwo świetnej jakości sprzętu podsłuchiwawczo-śledczego oraz wielką ilość szczegółowej dokumentacji. Stopniowo czytelnik dowiaduje się, że wszystko zaczęło się na planie filmu „Niebiańskie ciasto”, gdy zaistniał pewien romans, pewne 153
- Page 102 and 103: ecenzje Anna Brzezińska Ostrożnie
- Page 104 and 105: ecenzje Joanna Chłosta-Zielonka An
- Page 106 and 107: ecenzje „Tamci nie podnoszą na s
- Page 108 and 109: ecenzje nie za sprawą podziału ś
- Page 110 and 111: ecenzje w percepcji poetki: smak, d
- Page 112 and 113: ecenzje strumień świadomości ni
- Page 114 and 115: ecenzje Bernadetta Darska Nałóg z
- Page 116 and 117: poezja Milena Kubisz NIEKOMÓRKA OB
- Page 118 and 119: Krappem. Powiedziała, że teraz. P
- Page 120 and 121: zamroczeniu już ostatecznym bywał
- Page 122 and 123: jak mu ubezwłasnodzielnienie nakaz
- Page 124 and 125: i zewnętrzności, nie, powiedział
- Page 126 and 127: poezja Jacek Uglik to zawsze jest o
- Page 128 and 129: całości jeszcze bardziej biblijny
- Page 130 and 131: dla mnie to zawsze jest i było jak
- Page 132 and 133: poezja Heinrich Böll, Utracona cze
- Page 134 and 135: i godności. Suknia jest symbolem s
- Page 136 and 137: jednym z bohaterów. Budująca nast
- Page 138 and 139: Pamiętam z jakiegoś filmu dialog:
- Page 140 and 141: Katarzyna Blum jest osobą silną c
- Page 142 and 143: ecenzje Analizą tego zjawiska zajm
- Page 144 and 145: ecenzje Joanna Szydłowska Czy ocal
- Page 146 and 147: ecenzje Bernadetta Żynis Zabraniam
- Page 148 and 149: ecenzje wojny światowej, leczący
- Page 150 and 151: ecenzje się nietoperzem, drugi mar
- Page 154 and 155: ecenzje nieślubne dziecko oraz w r
- Page 156 and 157: ecenzje wyłaniają się z lektury.
- Page 158 and 159: ecenzje Dominika Kotuła „Życie
- Page 160 and 161: ecenzje Krzysztof Gryko Stan rośli
- Page 162 and 163: ecenzje Portowe nabrzeża, zamiejsk
- Page 164 and 165: ecenzje umiejscowiona została w bl
- Page 166 and 167: taniego sukcesu liczy się wiernoś
- Page 168 and 169: w ogóle nazwisko Marii Dulębianki
- Page 170 and 171: patetycznie deklaruje miłość do
- Page 172 and 173: Tomasz Majzel SPACER Za rogiem czek
- Page 174 and 175: poezja SPACER VI Na poboczu nie nę
- Page 176 and 177: czysto formalne, na poziomie język
- Page 178 and 179: przestrzeniach spełniających ró
- Page 180 and 181: umożliwiałaby jednak zachowanie c
- Page 182 and 183: pełne otwarcie się na drugą osob
- Page 184 and 185: poezja Marcin Łukasz Makowski apoc
- Page 186 and 187: poezja Sygnał I kroki listonosza d
- Page 188 and 189: Henrik Ibsen, Hedda Gabler, reżyse
- Page 190 and 191: yłoby uzasadnione, gdyby pominąć
- Page 192 and 193: teatr - rozmowa „Myślę sytuacj
- Page 194 and 195: W drugiej ze scen bohaterka oddaje
- Page 196 and 197: teatr Łatwiej jest ocenić niż zr
- Page 198 and 199: Największą obawą Heddy jest znal
- Page 200 and 201: teatr - rozmowa O „małym Tesmank
ecenzje<br />
Anna Rau<br />
Jak się śpi w racuchu?<br />
Słodko!<br />
Po lekturze książki „Mam łóżko z racuchów” już wiemy,<br />
iż Jacklyn Moriarty rzeczywiście udało się wysmażyć gruby,<br />
wypasiony od rodzynków, wszelakich bakalii i innych<br />
kawałków czekolady, pobudzający ślinkę czytelnika – no, po<br />
prostu pokazowy – wypiek literacki. Szczególnie, iż powieść<br />
obyczajowa w ogóle rzadko kiedy łączy w sobie tak udatnie,<br />
tak bardzo niepodobne gatunkowo, że wręcz całkowicie<br />
rozłączne, płaszczyzny pisarskie – czyli: historie o możliwości<br />
prawdopodobieństwa, realizm magiczny, galerię soczyście<br />
odtworzonych postaci, sytuacje komiczne – i przy tym nie<br />
bywa wytworem schizofrenicznym. Moriarty znakomicie udało<br />
się połączyć płynne i nierzeczywiste z realnym i stałym, byty<br />
widzialne z niewidzialnymi, wyobraźnię z opisowością, i dać<br />
czytelnikowi lekką w odbiorze jak balon (jeden w ważnych<br />
motywów powieści), sycącą i smakowitą jak tytułowy racuch,<br />
opowieść. Jednocześnie odbiorca od początku książki bywa<br />
pozytywnie zaskakiwany zwrotami akcji, a do tego może<br />
rozkosznie powoli lubować się, zdawałoby się początkowo<br />
niepasującymi do siebie, kąskami „potrawy”, czy nawet sam<br />
sobie miesić ciasto, wrzucając kolejne bakalie dla urozmaicenia<br />
smaku wielkiego racucha pod tytułem „powieść J. Moriarty”...<br />
Rodzina Zingów ma coś wspólnego ze znaną z ekranów<br />
filmowych całego świata rodziną Addamsów – delikatnie<br />
mówiąc nie jest stereotypowa. Poznajemy ją lepiej dzięki<br />
fragmentom o zastanawiającym podtytule „Urywki z ogrodowej<br />
szopy Zingów (ocalałe z pożaru fragmenty)” (swoją drogą,<br />
ciekawy zabieg stylistyczny). Czytelnik od początku zaczyna<br />
zastanawiać się: o jaki pożar chodzi, kiedy on wybuchnie, czy<br />
rodzina Zingów to szpiedzy, czy książka Moriarty rozwija<br />
wątki wokół gromady szaleńców – i tym podobne kwestie<br />
podstawowe. Wszystko zaczyna się od niepokoju Cath Murphy,<br />
nauczycielki klas drugich, wpatrującej się w przedstawicielki<br />
klanu Zing: Fancy, Marbie i Cassie. Trudno się dziwić jej<br />
podświadomej obawie, skoro „osobowość Cath spaliła się na<br />
popiół razem z ogrodową szopą Zingów”. Przeczuwa kłopoty,<br />
a gdyby jeszcze wiedziała, iż (przykładowo) Fancy myśli o<br />
fali miłości, jaką czuje do wstęgi w ręce młodej nauczycielki,<br />
Marbie rozmyśla, jak to się czasem traci osobowość podczas<br />
rozmów kwalifikacyjnych i wieczorów panieńskich, a Cassie<br />
zastanawia się, czy ojciec ją okłamał wpierając, iż alektorofobia<br />
to strach przed kurczakami... Cath ma błysk Mary Poppins w<br />
oku i jeszcze niedawno była (prawie z wzajemnością) zakochana<br />
(i bardzo, prawie-bardzo, szczęśliwa) w Warrenie Woodfordzie,<br />
„nowym” nauczycielu ze swojej szkoły. Jest rzeczywiście<br />
tak ładna i miła, jak stanowczo twierdzili jej uczniowie, nie<br />
wiedziała tylko, iż wokół niej zawiązuje się pewien spisek, a<br />
właściwie jest tuż-tuż na rozwiązaniu jak zbyt napięta lina,<br />
choć młoda kobieta niby nie jest w żaden sposób związana z<br />
rodziną Zing... Za to Listen, niestandartowa jedenastolatka,<br />
jak najbardziej powiązana z Zingami, nagle, ni stąd ni zowąd,<br />
zostaje całkowicie odsunięta przez<br />
swoje (do tej) pory najlepsze<br />
przyjaciółki. Zwyczajnie jest<br />
ignorowana towarzysko! Początkowo<br />
oczywiście podciąga się w nauce,<br />
potem próbuje dokonywać jakichś<br />
desperackich aktów uniknięcia<br />
chodzenia do szkoły, a w końcu<br />
zaczyna uprawiać magię. Jedyną jej<br />
przyjaciółką staje się przypadkowo<br />
znaleziona Księga, która „sprawi,<br />
że będziesz fruwać, uczyni cię<br />
silną, przyniesie ci zadowolenie.<br />
Co więcej, zagoi Twoje złamane<br />
serce”. Końcowy efekt Księgi jest<br />
więc Listen – i nie tylko jej – bardzo<br />
potrzebny. Dziewczynka rzuca czary<br />
bardzo dokładnie, z odpowiednimi<br />
procedurami, w ścisłej kolejności,<br />
aczkolwiek bez przekonania, bo<br />
komu potrzebne jest wydarzenie pt.<br />
„Jak sprawić, aby dwoje szczęśliwych<br />
ludzi pokłóciło się o absolutne<br />
głupstwo”, albo „Jak sprawić, aby<br />
ktoś zjadł kawałek czekoladowego<br />
tortu”... Być może kompetentne<br />
wyjaśnienie tej kwestii złożyłaby<br />
wcześniej wspomniana Marbie, która<br />
pokłóciła się o absolutne głupstwo<br />
ze swoim chłopakiem Vernonem,<br />
ale wszelkiego typu zawikłania<br />
uczuciowe kobiet klanu Zing i tak<br />
zbladły przy końcowym wybryku<br />
Magicznej Księgi, za której sprawą<br />
(?) Fancy Zing-Radcliffe odkryła,<br />
iż czuje obrzydzenie, a w chwilach<br />
dobrego humoru – obojętność, wobec<br />
swego męża... Osobiste sprawy<br />
odchodzą jednak na drugi plan<br />
wobec Sekretu Zingów, swoistej misji<br />
całej rodziny, dzięki której regularnie<br />
spotykają się w szopie nestorów<br />
rodu, gdzie odbywają poufne narady,<br />
gromadzą mnóstwo świetnej jakości<br />
sprzętu podsłuchiwawczo-śledczego<br />
oraz wielką ilość szczegółowej<br />
dokumentacji. Stopniowo czytelnik<br />
dowiaduje się, że wszystko zaczęło się<br />
na planie filmu „Niebiańskie ciasto”,<br />
gdy zaistniał pewien romans, pewne<br />
153