recenzje - Portret
recenzje - Portret recenzje - Portret
ecenzje Bernadetta Darska Nałóg zabijania To książka bardzo męska. O mężczyznach, którzy zabijają dla przyjemności i którzy bez zabijania nie potrafią żyć. To książka bardzo kobieca. O żonach i córkach, które w samotności czekają na mężów i ojców, które zamykają oczy, gdy widzą krew, ale jednocześnie podciągają rękawy, by zabrać się za oprawianie zwierzyny, przygotowywanie potraw, gotowanie. O kobietach wciągniętych w rytuał odprawianej co tydzień na polowaniu śmierci. To książka bardzo ludzka. O łatwości, z jaką pozbawiamy innych prawa do życia, o uprzedmiotowieniu zwierząt i banalizowaniu ich śmierci, o uodpornieniu na krew i cierpienie, o zobojętnieniu. To książka bardzo zwierzęca. Choć nie zwierzęta tutaj mówią, to jednak im oddany jest głos. Mają szansę opowiedzieć o swoim lęku, bólu, o bezsensownej śmierci. Dzięki człowiekowi historia zwierzęcia staje się opowieścią ważną, odsłaniającą postępującą dehumanizację, cywilizacyjne okrucieństwo, zabawę w życie i śmierć. Zenon Kruczyński napisał książkę szczególną. „Farba znaczy krew” nie jest zwykłym wyznaniem ani rozliczeniem się z przeszłością, choć zaliczyć ją można do nurtu konfesyjnego. Nie jest też monograficznym ujęciem myśliwstwa, choć wszechstronnie portretuje fenomen polowań. Autor nie próbuje upolityczniać hobby polegającego na zabijaniu zwierząt, choć dostrzega, że jest to często przywilej ludzi bogatych i mających władzę. Nie jest to także historia zaangażowana, choć chęć pogodzenia się ze światem zwierząt zostaje tu wyraźnie zaakcentowana. Kruczyński 114 porywa się na coś więcej. Z jednej strony, mamy do czynienia z opowieścią bardzo intymną, z drugiej zaś szybko uświadamiamy sobie, że w prywatności, którą poznajemy, zawiera się fatum. Bowiem podobą historię moglibyśmy usłyszeć od innych myśliwych. Etapy wtajemniczania nie różniłyby się od siebie zbyt mocno. Oswajanie ze śmiercią nastąpiłoby prędzej czy później, zwykle „prędzej”, bo u mężczyzny nie ma w tym względzie miejsca na „później”. To bardzo męskie hobby – o tym trzeba przypominać i o tym nie wolno zapomnieć. Prywatne i własne staje się więc publiczne i uniwersalne. Rytuał wejścia w świat myśliwych przez swoją typowość zostaje odarty z tajemnicy. Mężczyzna żyje więc w złudzeniu niepowtarzalności własnego losu, tak naprawdę jednak odtwarza pewien schemat postępowania. Zaczyna się już w dzieciństwie. Mały chłopiec, ośmioletni, czasami już pięcioletni, zostaje zabrany przez ojca na polowanie. To wielkie wydarzenie. Matka wyprawia męża i dziecko do lasu, by ci nawiązali ze sobą kontakt poprzez współuczestnictwo w tropieniu, namierzaniu celu, strzelaniu i dobijaniu zwierzyny. Śmierć ma ich zjednoczyć. Zabijanie ma przygotować do życia. Kruczyński bardzo mocno akcentuje dziedziczenie uprawiania myślistwa. Ojciec wtajemnicza syna, a syn musi szybko nauczyć się obojętności na śmierć. Syn zostaje też naznaczony faktem posiadania ojca-myśliwego. Znajomi i sąsiedzi uważają, że jest predystynowany do zabijania, proszą go więc o dość specyficzne przysługi. Kruczyński przejmująco opowiada o zabiciu psa i o topieniu w ubikacji kociąt. „Farba znaczy krew” to historia mężczyzny, który był przeznaczony do myśliwstwa (ojciec myśliwy) i który przez wiele lat odczuwał radość z zabijania. Książka nie jest jednak tylko opowieścią o winie, mamy tu też miejsce na nawrócenie i odkupienie. Co ciekawe, autor nie dystansuje się wobec dawnych kolegów i życia, które kiedyś było też jego udziałem. Nie ukrywa, że więzi się poluźniły, przyjaźnie nie przetrwały, nie jest to jednak powód, by on sam był tylko obserwatorem. Pamięć uczestnictwa w celebrowaniu śmierci żywych istot stanowi ranę, która nigdy do końca się nie zagoi. Kruczyński pamięta. Czasami myśli, że zapomniał, ale obrazy i emocje wracają. Jak na przykład wspomnienie serca ryby, które ciągle biło, mimo że zostało oddzielone od martwego ciała, czy wspomnienie jelenia, którego trzeba było pociąć i oddzielić męskie trofea od mięsa.
ecenzje Kruczyński nie tylko odtwarza własną drogę do zostania myśliwym i do porzucenia ostatecznie polowań. Próbuje zrozumieć – siebie sprzed lat, swojego ojca, kolegów, obecnych znajomych, którzy ciągle w tym procederze uczestniczą. By pojąć, co ludzi pcha do mordowania dla rozrywki, przeprowadza szereg rozmów. Łowczy wojewódzki Piotr Ławrynowicz zwraca uwagę na postępującą banalizację polowań. Potencjalnym myśliwym nie zależy na zrozumieniu przyrody i doświadczeniu trudu tropienia zwierzyny, chodzi tylko o łatwość i skuteczność zdobywania zabitych przez siebie zwierząt. Psychoterapeuta Wojciech Eichelberger akcentuje m.in. konieczność empatii i potwierdza rozpoznanie autora kojarzącego polowania z próbą dowartościowania męskości. Anna Dodziuk, terapeutka, interpretuje myśliwstwo w kontekście trwania w nałogu. Jednocześnie mocno zaznacza fakt, że współczesna kultura wspiera istnienie nałogów. Szczególnie poruszająca jest rozmowa z żonami myśliwych – Małgorzatą Szczygieł-Reutt i Małgorzatą Grabarczyk. Obie kobiety opowiadają o samotności i o poczuciu odrzucenia – rodzina zdaje się być zawsze na drugim miejscu po polowaniu. Kruczyński rozmawia też z mistrzynią zen, Sensei Sunyą Kjolhede, oraz z ekolożką i wegetarianką, Ruth Rosenhek. Ostatnia rozmowa zamieszczona w książce rozszerza zakres śmierci zadawanej przez ludzi zwierzętom. Bożena Montwiłł, lekarka weterynarii w Szwecji, opowiada o masowym praktykowaniu usypiania kotów i psów. Powody, którymi tłumaczą ludzie swoją decyzję skazania zwierzęcia na śmierć, są bardzo różne – choroba, zanieczyszczanie mieszkania, alergia na sierść czy nawet... wyjazd na wakacje. Świadectwo Montwiłł poraża. Zwierzęta zabijane tu są nie dla rozrywki czy przyjemności jak w trakcie polowania, ale dla własnego spokoju, z pozornej troski, z chęci uniknięcia obcowania z cierpieniem. Śmierć zamienia się tu w cywilizacyjne, ale jakże barbarzyńskie w rzeczywistości, rozwiązanie. Warto w tym miejscu przytoczyć liczby, które podaje rozmówczyni Kruczyńskiego: „[...] przeciętnie wykonywałam dwa uśpienia dziennie. Pracuję cztery dni w tygodniu, mam osiem tygodni urlopu w roku. To daje mniej więcej trzysta sześćdziesiąt uśpień rocznie. Pracuję szesnaście lat i ostrożnie licząc, uzyskujemy wynik około sześciu tysięcy zabitych zwierząt” (s. 262). Eutanazja zwierząt, tyle że nie na ich życzenie, ale mocą władzy człowieka, odsłania obecność w naszym życiu tej śmierci, którą wypieramy z pamięci, której nie chcemy dowartościować i wreszcie którą nazbyt często bagatelizujemy, mówiąc, że „to tylko zwierzę”. W książce Zenona Kruczyńskiego zwierzęta są mordowane, zabijane, ich śmierć jest zawsze zetknięciem się z ostatecznością. Zwierzę – choć przywykliśmy do tego określenia – nie zdycha, ono umiera i tak samo jak człowiek rozpaczliwie pragnie przetrwać. Człowiek, który obojętnieje na śmierć zwierząt, odsuwa się też od ludzi. Jeśli rozrywką jest dla niego cierpienie żywych stworzeń, jego człowieczeństwo staje pod znakiem zapytania. Kruczyński nie próbuje nawracać, choć znajdziemy w jego książce także refleksję na temat św. Huberta, patrona myśliwych. Autor przypomina swoje zaskoczenie, gdy odkrył, że Hubert został świętym dopiero wówczas, jak przestał polować i zabijać. „Farba znaczy krew” jest opowieścią o takich ludzkich wyborach, które pod powierzchnią honoru, męskości, odwagi, kryją śmierć, cierpienie, tchórzostwo i okrucieństwo. To trudna lekcja, bo wobec tej książki nie da się przejść obojętnie. Jej lektura fizycznie boli. Zenon Kruczyński, Farba znaczy krew, Wyd. słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2008. 115
- Page 64 and 65: ecenzje Kobieta wychodzi za mąż i
- Page 66 and 67: ecenzje pierwowzór Zosi z „Wesel
- Page 68 and 69: ecenzje Wydana na świecie w 1998 r
- Page 70 and 71: według określonego klucza. Stąd
- Page 72 and 73: poezja Wiktoria Klera OKNA NAD MONO
- Page 74 and 75: O wielu homoerotycznych twórcach m
- Page 76 and 77: to rodzaj błazeństwa maskującego
- Page 78 and 79: poezja Agata Chmiel błękitna raps
- Page 80 and 81: proza Arkadiusz Łuba VIATOR (fragm
- Page 82 and 83: koronką obszyte majteczki, wrzuci
- Page 84 and 85: swoim strumieniom myślowym inne ki
- Page 86 and 87: poezja Piotr Rowicki mała miss nie
- Page 88 and 89: ecenzje Jarosław Czechowicz Dużo
- Page 90 and 91: ecenzje Nina Olszewska Kiedy treś
- Page 92 and 93: ecenzje Anita Frankowiak Oswajanie
- Page 94 and 95: ecenzje Anna Rau Definicja zmartwyc
- Page 96 and 97: ecenzje Urszula Bielas Mroki (nie)s
- Page 98 and 99: ecenzje Zjednoczonych. Polskiego cz
- Page 100 and 101: ecenzje bagna za własne włosy. Do
- Page 102 and 103: ecenzje Anna Brzezińska Ostrożnie
- Page 104 and 105: ecenzje Joanna Chłosta-Zielonka An
- Page 106 and 107: ecenzje „Tamci nie podnoszą na s
- Page 108 and 109: ecenzje nie za sprawą podziału ś
- Page 110 and 111: ecenzje w percepcji poetki: smak, d
- Page 112 and 113: ecenzje strumień świadomości ni
- Page 116 and 117: poezja Milena Kubisz NIEKOMÓRKA OB
- Page 118 and 119: Krappem. Powiedziała, że teraz. P
- Page 120 and 121: zamroczeniu już ostatecznym bywał
- Page 122 and 123: jak mu ubezwłasnodzielnienie nakaz
- Page 124 and 125: i zewnętrzności, nie, powiedział
- Page 126 and 127: poezja Jacek Uglik to zawsze jest o
- Page 128 and 129: całości jeszcze bardziej biblijny
- Page 130 and 131: dla mnie to zawsze jest i było jak
- Page 132 and 133: poezja Heinrich Böll, Utracona cze
- Page 134 and 135: i godności. Suknia jest symbolem s
- Page 136 and 137: jednym z bohaterów. Budująca nast
- Page 138 and 139: Pamiętam z jakiegoś filmu dialog:
- Page 140 and 141: Katarzyna Blum jest osobą silną c
- Page 142 and 143: ecenzje Analizą tego zjawiska zajm
- Page 144 and 145: ecenzje Joanna Szydłowska Czy ocal
- Page 146 and 147: ecenzje Bernadetta Żynis Zabraniam
- Page 148 and 149: ecenzje wojny światowej, leczący
- Page 150 and 151: ecenzje się nietoperzem, drugi mar
- Page 152 and 153: ecenzje osadzie) dla kobiet wyzwolo
- Page 154 and 155: ecenzje nieślubne dziecko oraz w r
- Page 156 and 157: ecenzje wyłaniają się z lektury.
- Page 158 and 159: ecenzje Dominika Kotuła „Życie
- Page 160 and 161: ecenzje Krzysztof Gryko Stan rośli
- Page 162 and 163: ecenzje Portowe nabrzeża, zamiejsk
ecenzje<br />
Bernadetta Darska<br />
Nałóg zabijania<br />
To książka bardzo męska.<br />
O mężczyznach, którzy zabijają<br />
dla przyjemności i którzy bez<br />
zabijania nie potrafią żyć. To<br />
książka bardzo kobieca. O żonach<br />
i córkach, które w samotności<br />
czekają na mężów i ojców, które<br />
zamykają oczy, gdy widzą krew, ale<br />
jednocześnie podciągają rękawy, by<br />
zabrać się za oprawianie zwierzyny,<br />
przygotowywanie potraw, gotowanie.<br />
O kobietach wciągniętych w rytuał<br />
odprawianej co tydzień na polowaniu<br />
śmierci. To książka bardzo ludzka. O<br />
łatwości, z jaką pozbawiamy innych<br />
prawa do życia, o uprzedmiotowieniu<br />
zwierząt i banalizowaniu ich śmierci,<br />
o uodpornieniu na krew i cierpienie,<br />
o zobojętnieniu. To książka bardzo<br />
zwierzęca. Choć nie zwierzęta tutaj<br />
mówią, to jednak im oddany jest<br />
głos. Mają szansę opowiedzieć o<br />
swoim lęku, bólu, o bezsensownej<br />
śmierci. Dzięki człowiekowi historia<br />
zwierzęcia staje się opowieścią<br />
ważną, odsłaniającą postępującą<br />
dehumanizację, cywilizacyjne<br />
okrucieństwo, zabawę w życie i<br />
śmierć.<br />
Zenon Kruczyński napisał<br />
książkę szczególną. „Farba<br />
znaczy krew” nie jest zwykłym<br />
wyznaniem ani rozliczeniem się<br />
z przeszłością, choć zaliczyć ją<br />
można do nurtu konfesyjnego. Nie<br />
jest też monograficznym ujęciem<br />
myśliwstwa, choć wszechstronnie<br />
portretuje fenomen polowań. Autor<br />
nie próbuje upolityczniać hobby<br />
polegającego na zabijaniu zwierząt,<br />
choć dostrzega, że jest to często<br />
przywilej ludzi bogatych i mających<br />
władzę. Nie jest to także historia<br />
zaangażowana, choć chęć pogodzenia<br />
się ze światem zwierząt zostaje tu<br />
wyraźnie zaakcentowana. Kruczyński<br />
114<br />
porywa się na coś więcej. Z jednej strony, mamy do czynienia z<br />
opowieścią bardzo intymną, z drugiej zaś szybko uświadamiamy<br />
sobie, że w prywatności, którą poznajemy, zawiera się fatum.<br />
Bowiem podobą historię moglibyśmy usłyszeć od innych<br />
myśliwych. Etapy wtajemniczania nie różniłyby się od siebie<br />
zbyt mocno. Oswajanie ze śmiercią nastąpiłoby prędzej czy<br />
później, zwykle „prędzej”, bo u mężczyzny nie ma w tym<br />
względzie miejsca na „później”. To bardzo męskie hobby –<br />
o tym trzeba przypominać i o tym nie wolno zapomnieć.<br />
Prywatne i własne staje się więc publiczne i uniwersalne.<br />
Rytuał wejścia w świat myśliwych przez swoją typowość<br />
zostaje odarty z tajemnicy. Mężczyzna żyje więc w złudzeniu<br />
niepowtarzalności własnego losu, tak naprawdę jednak<br />
odtwarza pewien schemat postępowania.<br />
Zaczyna się już w dzieciństwie. Mały chłopiec, ośmioletni,<br />
czasami już pięcioletni, zostaje zabrany przez ojca na polowanie.<br />
To wielkie wydarzenie. Matka wyprawia męża i dziecko do lasu,<br />
by ci nawiązali ze sobą kontakt poprzez współuczestnictwo w<br />
tropieniu, namierzaniu celu, strzelaniu i dobijaniu zwierzyny.<br />
Śmierć ma ich zjednoczyć. Zabijanie ma przygotować do życia.<br />
Kruczyński bardzo mocno akcentuje dziedziczenie uprawiania<br />
myślistwa. Ojciec wtajemnicza syna, a syn musi szybko nauczyć<br />
się obojętności na śmierć. Syn zostaje też naznaczony faktem<br />
posiadania ojca-myśliwego. Znajomi i sąsiedzi uważają, że jest<br />
predystynowany do zabijania, proszą go więc o dość specyficzne<br />
przysługi. Kruczyński przejmująco opowiada o zabiciu psa i o<br />
topieniu w ubikacji kociąt.<br />
„Farba znaczy krew” to historia mężczyzny, który był<br />
przeznaczony do myśliwstwa (ojciec myśliwy) i który przez<br />
wiele lat odczuwał radość z zabijania. Książka nie jest jednak<br />
tylko opowieścią o winie, mamy tu też miejsce na nawrócenie<br />
i odkupienie. Co ciekawe, autor nie dystansuje się wobec<br />
dawnych kolegów i życia, które kiedyś było też jego udziałem.<br />
Nie ukrywa, że więzi się poluźniły, przyjaźnie nie przetrwały,<br />
nie jest to jednak powód, by on sam był tylko obserwatorem.<br />
Pamięć uczestnictwa w celebrowaniu śmierci żywych istot<br />
stanowi ranę, która nigdy do końca się nie zagoi. Kruczyński<br />
pamięta. Czasami myśli, że zapomniał, ale obrazy i emocje<br />
wracają. Jak na przykład wspomnienie serca ryby, które ciągle<br />
biło, mimo że zostało oddzielone od martwego ciała, czy<br />
wspomnienie jelenia, którego trzeba było pociąć i oddzielić<br />
męskie trofea od mięsa.