02.10.2014 Views

recenzje - Portret

recenzje - Portret

recenzje - Portret

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

ecenzje<br />

Wiktoria Klera<br />

Fiołki zamiast cierni<br />

„Na początku jest power”. Pierwsze zdanie książki Bartosza<br />

Żurawieckiego „Ja, czyli 66 moich miłości” otwiera wirtualny<br />

świat, którego centrum stanowi miłość rozumiana na wiele<br />

sposobów. Bohater stwarza siebie na oczach czytelnika, więc<br />

już na wstępie pojawia się wątpliwość: kto mówi? Człowiek?<br />

Avatar? W wirtualu pojęcie tożsamości traci na znaczeniu.<br />

Niebezpieczeństwo rozpłynięcia w sieci grozi zarówno<br />

kreatorowi sztucznego bytu, jak i osobie po drugiej stronie<br />

komputera. Pomimo zagrożeń, bohaterowie książki brną w<br />

ten nieskończony labirynt szukając nowych uciech. I szybko<br />

popadają w znudzenie.<br />

Książkę Żurawieckiego można podzielić na trzy części. W<br />

każdej z nich na portalu randkowym „gaydonjuan” powstaje<br />

inny bohater. Autor powołuje do życia kolejno: młodego<br />

mężczyznę (przemianowanego później na „włochatego”),<br />

czterdziestoletnią kobietę oraz pisarza-„starego oblecha”.<br />

Mogłoby się wydawać, że przygody w ten sposób dobranych<br />

postaci będą bardzo różne. Jest tak jedynie w warstwie słownej,<br />

ale samo doświadczenie, co prawda opisywane z odmiennych<br />

perspektyw, wygląda niemal tak samo. Fikcja powstająca w<br />

sieci wypiera rzeczywistość. Wielokrotnie powtarzany schemat<br />

przylega do wirtualnego człowieka; niestety jego śmierć<br />

następuje równie prędko, jak narodziny. Sposobem na nudę i<br />

monotonię życia pozostaje tu ciągła kreacja.<br />

Nie można pozostać obojętnym wobec dosłownego<br />

cytowania rozmów internetowych. Nie mam zamiaru bronić<br />

czystości językowej, warto jednak zauważyć, iż wprowadzanie<br />

takich zapożyczeń bywa ryzykowne. Pewnego dnia może się<br />

ukazać książka „napisana” jedynie za pomocą emotikonów (a<br />

i takie próby podejmuje autor). Cóż wtedy poczną badacze<br />

literatury?<br />

Forma powieści mogłaby sugerować, że akcja rozgrywa<br />

się głównie podczas czatowania. To mylne wrażenie.<br />

Wydarzenia realne, skonfrontowane z informacjami mailowymi<br />

oraz rozmowami na portalu randkowym, obnażają ich<br />

powierzchowność. Tytułowe „miłości” są osobami kolejno<br />

poznawanymi przez narratora. Zazwyczaj nie mają imion –<br />

tylko numer i nick. Następny objaw bezduszności sztucznego<br />

świata. Efekt jest przytłaczający do tego stopnia, że trudno<br />

nie zauważyć faktu, iż na miłość niehomoseksualną nie ma<br />

w powieści miejsca. Ale żaden porządek nie zostaje w ten<br />

sposób zaburzony. Tu można upatrywać oryginalności książki<br />

Żurawieckiego. Niektóre z opisanych aktów erotycznych, na<br />

przykład przygody arcybiskupa, niejednego czytelnika oburzą.<br />

Ale nie zostały opisane w charakterze sensacji, raczej jako<br />

nieodłączny element życia pewnej grupy społecznej. Ponieważ<br />

jest coraz więcej tego typu świadectw w literaturze i innych<br />

środkach przekazu, toteż „heterycy” przywykli do nich i już się<br />

nie bulwersują. Zresztą próba stworzenia kolejnej „gejowskiej<br />

epopei” mogłaby przypominać historię Daffyda Thomasa,<br />

bohatera serialu „Mała Brytania”,<br />

przywołanego w powieści. Daffyd<br />

uważa, że jest „jedynym gejem<br />

w wiosce” i nie chce wiedzieć, że<br />

wokół niego mieszka wielu innych<br />

homoseksualistów. W Polsce serial<br />

ocenzurowano, co przeczy utopijnej<br />

wizji, czyli ironicznej obserwacji, iż<br />

niejeden gej mieszka obok, a nawet<br />

– być może – geje i lesbijki stanowią<br />

większość.<br />

Historie miłosne powołanych<br />

do wirtualnego życia bohaterów<br />

można analizować osobno. To<br />

jednak zabieg mało przydatny,<br />

gdyż nawet jeśli zmienia się płeć<br />

któregoś z nich, partnerzy pozostają<br />

ci sami. Dla przykładu – „miłość<br />

nr 2”, mężczyzna o nicku Normals,<br />

pojawia się we wszystkich historiach.<br />

Znajomości wyjątkowe (ze względu<br />

na bardziej niż zwykle wyrafinowane<br />

ekscesy seksualne) zawiera się<br />

poza oficjalnymi stronami, za<br />

pośrednictwem prywatnej poczty.<br />

W tym miejscu czas na kolejną<br />

mało odkrywczą refleksję. Nawet<br />

najdziwniejsze praktyki erotyczne nie<br />

mają tak wielkiej siły oddziaływania,<br />

jak przełamywanie tabu starości<br />

w powiązaniu z seksualnością. I,<br />

oczywiście, samotności w obliczu<br />

śmierci, choć w tym przypadku<br />

Żurawiecki zdaje się uciekać od<br />

tematyki płci. Najsmutniejszym jest<br />

fakt, iż nie ma w tej książce miejsca<br />

na wątpliwości moralne. Już nie tylko<br />

w sieci, ale także w „realu”, stającym<br />

się lustrzanym odbiciem fikcji. Brzmi<br />

paradoksalnie? „Ja, czyli 66 moich<br />

miłości” uświadamia, że sieć nas<br />

wchłania, zastępując istniejący świat.<br />

Żaden (żadna) „ja” w powieści nie<br />

istnieje. To tylko twór, przybierający<br />

cechy, jakich zapragnie jego partner.<br />

Każdy i nikt zarazem.<br />

Taki porządek lektury ulega<br />

pewnemu rozbiciu. Centralną część<br />

powieści stanowią wydarzenia<br />

najmocniej odrealnione. Tym razem<br />

107

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!