Portret online - numer 30-31 Lipiec/sierpieÅ 2007 (pdf - 777 kb)
Portret online - numer 30-31 Lipiec/sierpieÅ 2007 (pdf - 777 kb) Portret online - numer 30-31 Lipiec/sierpieÅ 2007 (pdf - 777 kb)
niejsza do wy-myślenia ze względu na małą obsadę była scena „teatru w teatrze” z dramatu Büchnera. Fragment, w którym Wywoływacz pokazuje tresowane zwierzęta jest kluczowy dla rozumie-nia dramatu Buchnera. U nas musieli ją zagrać ci sami aktorzy, którzy grali resztę postaci: mieliśmy więc małpę-Tamburmajora, konia – Woyzecka z Andrzejem, co miało spore konse-kwencje interpretacyjne i stało się podstawą konstrukcji całej adaptacji. Scena teatru stała się bowiem ramą naszego spektaklu. Epilogiem naszego przedstawienia - zamiast sceny w knaj-pie po zamordowaniu Marii, jest więc monolog Woyzecka mówiącego słowami Wywoływa-cza. Myślę, że w pewien sposób stanowi on swoisty ekwiwalent tamtej sceny. W mojej adap-tacji jest sporo przesunięć wobec oryginalnego tekstu, pewne sceny wpisane są w inny kon-tekst np. wszystkie komentarze mężczyzn dotyczące Marii, które u Buchnera padają gdzieś na boku, w odosobnieniu, u nas są wypowiadane w obecności Woyzecka. Musiałam tworzyć świat „Woyzecka” z pomocą maleńkiej obsady, więc starałam się zagęszczać rzeczywistość, tworzyć w tej mikroskali siatkę dodatkowych napięć. Grzegorz Gromek, grający tytułową postać, jest znacznie niższy od Noemi Rogalewskiej – Marii. Czy dobór aktorów z dużą różnicą wzrostu ma przedstawiać przepaść pomię-dzy tymi postaciami? Decyzja, by obsadzić Grzesia i Noemi wynikała przede wszystkim z zupełnie innych cech tych aktorów, aniżeli z tzw. warunków scenicznych. Interesował mnie głównie pewien szcze-gólny typ energii, który widzę w Gromku, jakiś rodzaj dzikości, którą ma w sobie Noemi i która mnie wydała się szalenie zmysłowa. Różnica wzrostu była niejako wartością dodaną. Miłość Woyzecka i Marii jest dysonansem, zgrzytem w świecie stworzonym przez Buchnera. Pomyślałam sobie, że być może im dziwniejszą, nawet w pewien sposób komiczną parę sta-nowią, tym lepiej. Dlatego staraliśmy się nie ukrywać tej różnicy, lecz ją wykorzystać. W prologu spektaklu Maria wchodzi w butach na wysokich obcasach i ściąga je, by pocałować Woyzecka. Oni sami z siebie potrafią się śmiać, oni sami wiedzą że razem wyglądają jak para błaznów, ale to zupełnie nie ma znaczenia. Bo - przepraszam za banał - jak jest miłość, takie rzeczy naprawdę nie mają żadnego znaczenia, niezależnie
jak na to patrzą inni. Kontaminacja postaci Andrzeja i Idioty (w tej roli Grzegorz Sowa) to postać blisko Woyzcka pytającego o sens życia. To przy Andrzeju tytułowy bohater przeżywa wizje, a przed kulminacyjnym momentem daje mu swoją kamizelkę, krzyżyk i pierścionek. Kim jest Andrzej dla Woyzecka? Czy jest to drugie ja bohatera? Nasz Andrzej to postać w zasadzie na nowo napisana - powstała z kompilacji dwóch postaci Buchnerowskich: przyjaciela Woyzecka, Andrzeja oraz Idioty (w niektórych przekładach zwanego też Głupkiem albo Obłąkanym). Od początku było dla mnie oczywiste, że Woyzeck nie może istnieć bez Andrzeja, tak jak Hamlet nie istnieje bez Horacego, czy choćby Skóra z „Podróży do wnętrza pokoju” Walczaka - bez Judasza. We wszystkich tych duetach postać przyjaciela jest swoistym alter ego głównego bohatera, lustrem w którym odbija się jakiś aspekt jego osobowości. Fakt, że u nas tym odbiciem Woyzecka jest Idiota oczywiście ma znaczenie. Woyzeck też w oczach świata przecież uchodzi za frajera. Naiwniaka, który chce wierzyć że można wyjść z twarzą z tego cyrku, jakim jest życie, idiotę - bo wydawało mu się, że razem z Marią stworzy sobie małą szczęśliwą wyspę pod czarnym niebem. Przyjaciel-Idiota uosabia więc niejako to, co w Woyzecku jest naiwne, pozarozumowe i czyste. Chcieli-śmy by Andrzej był takim jasnym punktem w rzeczywistości, takim trochę dzieckiem - naiw-nie patrzącym na świat i niewinnym. Kimś bardzo bliskim dla Woyzecka ale jednocześnie niejednokrotnie jakoś wkurzającym. W toku spektaklu, gdy rozsypuje się świat Woyzecka, pewne rzeczy - choć w sposób dla niego nieuświadomiony - zmieniają się też w Andrzeju. Kulminacją jest jego okrutna finałowa bajka-rymowanka. Decyzja, żeby w taki sposób kon-struować postać Andrzeja wynikała również z innej bardzo prostej przyczyny - Idiota był też sposobem na odciążenie rzeczywistości spektaklu. Myślę, że np. wspomniana przez pana sce-na pożegnania Woyzecka z Andrzejem mogłaby być nieznośnie sentymentalna, gdyby nie to, że rozbija ją Andrzej swoimi małymi dziwactwami. Mam nadzieję, że widzów czasem ta po-stać po prostu śmieszy, wpuszczając trochę powietrza w przedstawienie.
- Page 1 and 2: PORTRET ONLINE 30-31
- Page 3 and 4: Ilona Godlewska Papierowy smak morz
- Page 5 and 6: prawie Magellana, ale też zanotowa
- Page 7 and 8: Marta Skłodowska Demon Joruba Ksi
- Page 9 and 10: na jej odbiorców nie umiem określ
- Page 11 and 12: podzielić na dwie kategorie - tych
- Page 13 and 14: zacofanej. Dawno nie było na polsk
- Page 15 and 16: FILM
- Page 17 and 18: ze mnie żarty, bawiąc się przy t
- Page 19 and 20: MUZYKA
- Page 21 and 22: Piotr Szauer: Zaintrygowało nas, d
- Page 23 and 24: Michał Orłowski: Co jest nie tak
- Page 25 and 26: można uprościć - stricte muzyczn
- Page 27 and 28: Piotr Szauer: Czy pojawi się jeszc
- Page 29 and 30: Sławek Blichiewicz: Właśnie. Pio
- Page 31 and 32: na plecach, czy nie. Muszę coś pr
- Page 33 and 34: Przewrotnie ocalona miłość Z Kar
- Page 35: yłyśmy przekonane, że mały real
- Page 39 and 40: Miłosz Babecki Woyzeck, naturalnie
- Page 41 and 42: konformista. Jego postępowanie jes
- Page 43 and 44: porządku. Młody mężczyzna nie p
- Page 45 and 46: Instynkty są silniejsze od rozumu
- Page 47 and 48: kilka, to Woyzeck zostawiłby Mari
- Page 49 and 50: Zabił, by ocalić Z Grzegorzem Gro
- Page 51 and 52: Woyzeck to ofiara epoki, małego mi
- Page 53 and 54: Noemi Rogalewska (Maria), Grzegorz
- Page 55 and 56: na pierwszym planie Grzegorz Gromek
- Page 57: KONIEC
jak na to patrzą inni.<br />
Kontaminacja postaci Andrzeja i Idioty (w tej roli Grzegorz Sowa) to postać blisko<br />
Woyzcka pytającego o sens życia. To przy Andrzeju tytułowy bohater przeżywa wizje,<br />
a przed kulminacyjnym momentem daje mu swoją kamizelkę, krzyżyk i pierścionek.<br />
Kim jest Andrzej dla Woyzecka? Czy jest to drugie ja bohatera?<br />
Nasz Andrzej to postać w zasadzie na nowo napisana - powstała z kompilacji dwóch<br />
postaci Buchnerowskich: przyjaciela Woyzecka, Andrzeja oraz Idioty (w niektórych<br />
przekładach zwanego też Głupkiem albo Obłąkanym). Od początku było dla mnie oczywiste,<br />
że Woyzeck nie może istnieć bez Andrzeja, tak jak Hamlet nie istnieje bez Horacego,<br />
czy choćby Skóra z „Podróży do wnętrza pokoju” Walczaka - bez Judasza. We wszystkich<br />
tych duetach postać przyjaciela jest swoistym alter ego głównego bohatera, lustrem w<br />
którym odbija się jakiś aspekt jego osobowości. Fakt, że u nas tym odbiciem Woyzecka jest<br />
Idiota oczywiście ma znaczenie. Woyzeck też w oczach świata przecież uchodzi za frajera.<br />
Naiwniaka, który chce wierzyć że można wyjść z twarzą z tego cyrku, jakim jest życie,<br />
idiotę - bo wydawało mu się, że razem z Marią stworzy sobie małą szczęśliwą wyspę pod<br />
czarnym niebem. Przyjaciel-Idiota uosabia więc niejako to, co w Woyzecku jest naiwne, pozarozumowe<br />
i czyste. Chcieli-śmy by Andrzej był takim jasnym punktem w rzeczywistości,<br />
takim trochę dzieckiem - naiw-nie patrzącym na świat i niewinnym. Kimś bardzo bliskim<br />
dla Woyzecka ale jednocześnie niejednokrotnie jakoś wkurzającym. W toku spektaklu, gdy<br />
rozsypuje się świat Woyzecka, pewne rzeczy - choć w sposób dla niego nieuświadomiony<br />
- zmieniają się też w Andrzeju. Kulminacją jest jego okrutna finałowa bajka-rymowanka.<br />
Decyzja, żeby w taki sposób kon-struować postać Andrzeja wynikała również z innej bardzo<br />
prostej przyczyny - Idiota był też sposobem na odciążenie rzeczywistości spektaklu.<br />
Myślę, że np. wspomniana przez pana sce-na pożegnania Woyzecka z Andrzejem mogłaby<br />
być nieznośnie sentymentalna, gdyby nie to, że rozbija ją Andrzej swoimi małymi dziwactwami.<br />
Mam nadzieję, że widzów czasem ta po-stać po prostu śmieszy, wpuszczając trochę<br />
powietrza w przedstawienie.