Vita Academica 1(61) - Uniwersytet Papieski Jana Pawła II

Vita Academica 1(61) - Uniwersytet Papieski Jana Pawła II Vita Academica 1(61) - Uniwersytet Papieski Jana Pawła II

02.10.2014 Views

Erazmus VitaAcademica nr 1(61)/2011 Grazie per questa possibilità Justyna Granda 20 Plac św. Piotra, Koloseum, fontanna di Trevi, Hiszpańskie Schody – to właśnie z tym kojarzy się Rzym – wieczne miasto, do którego turyści lgną dwanaście miesięcy w roku. Nic w tym dziwnego, bo tam zawsze świeci słońce, a przydrożni handlarze, którzy zrobią „sconto“ nawet do 70%, potrafią powiedzieć „ciao bella“ co najmniej w kilku językach. Moja przygoda z Rzymem zaczęła się w dość niekonwencjonalny sposób. Jak tylko dowiedziałam się, że mam szansę zdobyć doświadczenie za granicą, natychmiast zaczęłam szukać placówek, które przyjęłyby mnie na trzymiesięczną praktykę w ramach programu Erasmus. Na początku pełna zapału do pracy, miałam nadzieję, że wyślę kilka e-maili i na pewno ktoś się odezwie. Zależało mi głównie na telewizji włoskiej, stąd szperałam w Internecie i szukałam kontaktów do Rai czy Mediaset. Z czasem zdałam sobie sprawę, że to jednak nie jest takie proste, gdyż Włosi nie są przychylnie nastawieni do obcych, ponieważ, jak dowiedziałam się z różnych źródeł, nie chcą zdradzać tajemnic warsztatu. Po długich poszukiwaniach i dzięki pomocy życzliwej osoby udało się. Kiedy wszyscy z końcem czerwca rozpoczynali wakacje, ja wyjeżdżałam do Rzymu. Po wcześniejszych ustaleniach i rozmowach z Włochami wydawało się, że wszystko jest już dopięte na ostatni guzik. Co prawda, jeszcze nie wiedziałam, jak będzie wyglądała moja praca, ale przynajmniej miałam wrażenie, że z mieszkaniem nie będzie problemu. W rzeczywistości okazało się inaczej. Kiedy przyjechałam na miejsce, na kilka dni zatrzynałam się u iostry w oddalonym o ponad 100 km Spoleto. Do Rzymu wybrałam się dwa dni przed rozpoczęciem praktyk. Umówiona z właścicielami trzech mieszkań byłam przekonana, że na pewno coś wybiorę. Włosi jednak mają trochę inne podejście do życia, a 1 lipca w niektórych przypadkach to czasem nawet i 15. Pełna optymimu nie rezygnowałam z poszukiwań i pomyślałam, że nie należy zniechęcać się po pierwszej wizycie. Niestety, im dalej, tym gorzej. Następny przypadek też był dosyć interesujący, ponieważ zapracowany właściciel zapomniał poinformować dziewczynę, której wynajmował pokój, że 30 czerwca powinna opuścić mieszkanie. Pomyślałam sobie – trudno, trzeba szukać dalej. Czas uciekał, a ja nadal nie miałam żadnego lokum. W końcu trafiłam do kolej- nego „proprietario“ i udało się. Co prawda, nie była to wymarzona lokalizacja, ale jakiś punkt zaczepienia. Jak się później okazało, pomimo dużej odległości od centrum i skomplikowanego połączenia, zostałam tam całe trzy miesiące. Po trudnych zmaganiach z poszukiwaniem mieszkania nadszedł 1 lipca, który był dla mnie pierwszym i najbardziej stresującym dniem podczas pobytu w Marconi Channel. Pomimo uśmiechniętych twarzy i miłych przywitań, stres mnie nie opuszczał. Ciągle pojawiały się nowe osoby, które po usłyszeniu „Polonia“, przekonane były, że usłyszały „Bolonia“ i na początku niewiele zorientowało się, że mają do czynienia z cudzoziemką. Pierwsze dni spędzone w redakcji na długo pozostaną w mojej pamięci. Rzucona na głęboką wodę, musiałam szybko dostosować się do nowych warunków pracy. Już 1 lipca dostałam zakres moich obowiązków i powoli zapoznawałam się ze strukturą pracy w telewizji internetowej. Moim zadaniem było zrealizowanie trzech serwisów telewizyjnych trwających około 5 minut, które już dziś można obejrzeć. Cieszyłam się, że nie będę musiała patrzyć, co robią inni, lecz sama będę mogła zrealizować jakiś projekt. Żeby tematyka nie była mi zupełnie obca, dostałam propozycję zrobienia materiałów na temat historii Polski. Tak się też stało.

VitaAcademica nr 1(61)/2011 Psalmodia Pomimo znajomości języka włoskiego, nie było to łatwe zadanie. Zupełnie inaczej tworzy się coś w obcym języku. Ja miałam to szczęście, że pracowałam z bardzo pomocnymi ludźmi, którym tak samo zależało na dobrym materiale, jak mnie, więc w każdej chwili mogłam się do nich zwrócić o radę. Przy okazji dowiedzieli się czegoś o Polsce, zatem wszyscy na tym skorzystali. Zależało im również, żeby nauczyć mnie jak najwięcej i gdy tylko realizowali coś poza murami uczelni, zawsze mogłam liczyć na udział w nagraniu. Moj pobyt w Rzymie to nie tylko praca w Marconi Channel, szlifowanie języka, ale również wielka przygoda w wiecznym mieście. Setki zabytków na wyciągnięcie ręki to coś, o czym marzy wielu z nas i uważa to za niemożliwe. Jak widać, niemożliwe staje się możliwe. Wystraczy trochę chęci, żeby połączyć przyjemne z pożytecznym. Teraz zostały już tylko wspomnienia, których nikt mi nie odbierze, ale jeżeli miałabym jeszcze jedną szansę na wyjazd tego typu, nie zastanawiałabym się ani chwili. Doświadczenie tam zdobyte jest bezcenne. Sylwester w Rzymie, czyli krótka notatka o tym, jak dzięki pomocy Przyjaciół, można o wschodzie słońca rozruszać plac św. Piotra, spełnić swoje marzenia, realizując postulat radosnej drogi do świętości, a dodatkowo zachwycić międzynarodowe towarzystwo muzyką polską. Magdalena Syposz „W drodze do świętości musimy być radośni” – pisał ks. Robert Tyrała w otwartym liście do chórzystów zrzeszonych w Międzynarodowej Federacji Pueri Cantores, nawiązując do przesłania jej patrona – św. Dominika Savio. XXXVI Kongres Federacji był nie tylko okazją do rozważań, co w naszej codzienności znaczy, że Deus caritas est, ale i doskonałą możliwością, by postulat radosnego przeżywania chrześcijaństwa wcielić w Psalmodii ze skutkiem niemalże natychmiastowym. Rzym przywitał nas niezwykle sprzyjającą aurą – słońcem, bardzo dodatnią jak na grudzień temperaturą i mandarynkami na drzewach. Kolejne dnie spędzaliśmy, chłonąc atmosferę wiecznego miasta. Zachwycaliśmy się różnorodnością kościołów i bazylik, podziwialiśmy rozmach starożytnych Rzymian, spacerowaliśmy bez celu krętymi uliczkami i rozkoszowaliśmy się włoską kuchnią... Zwykle tętniący życiem plac św. Piotra o wschodzie słońca w Nowy Rok sprawia niezwykłe wrażenie – jest cichy i pusty (nie licząc nas – kilkudziesięciu chórów z całego świata, ustawionych dookoła w gigantycznej kolejce do Bazyliki i przytupujących z zimna). Ale w kolejce też można być radosnym Pueri Cantores... Efekt zabawy, rozpoczętej przez nie najmłodszych na Kongresie psalmodian pod wodzą niezawodnego Mateusza, przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania i na zawsze zapadł w pamięć – na placu nie było nikogo, kto przynajmniej nie zacząłby przytupywać w rytmie, pomrukując: „this is the story of my pony...”. Jednak cały harmider i radosny zamęt, jaki wnieśliśmy do Rzymu w okresie świąt Bożego Narodzenia, nie mógł przyćmić momentów szczególnie wzruszających – specjalnej audiencji dla wszystkich uczestników Kongresu z Benedyktem XVI czy Noworocznej Mszy św. w Bazylice św. Piotra, podczas której Papież był niemalże na wyciągnięcie ręki. Bez wątpienia należała do nich również chwila, gdy Psalmodia kolędowała nad grobem Jana Pawła II, aż „dziwili się na powietrzu muzyce...”. 21

<strong>Vita</strong><strong>Academica</strong> nr 1(<strong>61</strong>)/2011<br />

Psalmodia<br />

Pomimo znajomości języka<br />

włoskiego, nie było to łatwe zadanie.<br />

Zupełnie inaczej tworzy się<br />

coś w obcym języku. Ja miałam<br />

to szczęście, że pracowałam z bardzo<br />

pomocnymi ludźmi, którym<br />

tak samo zależało na dobrym materiale,<br />

jak mnie, więc w każdej<br />

chwili mogłam się do nich zwrócić<br />

o radę. Przy okazji dowiedzieli się<br />

czegoś o Polsce, zatem wszyscy na<br />

tym skorzystali. Zależało im również,<br />

żeby nauczyć mnie jak najwięcej<br />

i gdy tylko realizowali coś<br />

poza murami uczelni, zawsze mogłam<br />

liczyć na udział w nagraniu.<br />

Moj pobyt w Rzymie to nie tylko<br />

praca w Marconi Channel, szlifowanie<br />

języka, ale również wielka<br />

przygoda w wiecznym mieście.<br />

Setki zabytków na wyciągnięcie<br />

ręki to coś, o czym marzy wielu<br />

z nas i uważa to za niemożliwe. Jak<br />

widać, niemożliwe staje się możliwe.<br />

Wystraczy trochę chęci, żeby<br />

połączyć przyjemne z pożytecznym.<br />

Teraz zostały już tylko wspomnienia,<br />

których nikt mi nie odbierze,<br />

ale jeżeli miałabym jeszcze<br />

jedną szansę na wyjazd tego typu,<br />

nie zastanawiałabym się ani chwili.<br />

Doświadczenie tam zdobyte jest<br />

bezcenne.<br />

Sylwester w Rzymie,<br />

czyli krótka notatka o tym, jak<br />

dzięki pomocy Przyjaciół, można<br />

o wschodzie słońca rozruszać<br />

plac św. Piotra, spełnić swoje marzenia,<br />

realizując postulat radosnej<br />

drogi do świętości, a dodatkowo<br />

zachwycić międzynarodowe<br />

towarzystwo muzyką polską.<br />

Magdalena Syposz<br />

„W drodze do świętości musimy<br />

być radośni” – pisał ks. Robert Tyrała<br />

w otwartym liście do chórzystów<br />

zrzeszonych w Międzynarodowej<br />

Federacji Pueri Cantores,<br />

nawiązując do przesłania jej patrona<br />

– św. Dominika Savio. XXXVI<br />

Kongres Federacji był nie tylko<br />

okazją do rozważań, co<br />

w naszej codzienności<br />

znaczy, że Deus caritas<br />

est, ale i doskonałą<br />

możliwością, by postulat<br />

radosnego przeżywania<br />

chrześcijaństwa<br />

wcielić w Psalmodii ze<br />

skutkiem niemalże natychmiastowym.<br />

Rzym przywitał nas<br />

niezwykle sprzyjającą<br />

aurą – słońcem, bardzo<br />

dodatnią jak na<br />

grudzień temperaturą<br />

i mandarynkami na<br />

drzewach. Kolejne dnie spędzaliśmy,<br />

chłonąc atmosferę wiecznego<br />

miasta. Zachwycaliśmy się różnorodnością<br />

kościołów i bazylik, podziwialiśmy<br />

rozmach starożytnych<br />

Rzymian, spacerowaliśmy bez celu<br />

krętymi uliczkami i rozkoszowaliśmy<br />

się włoską kuchnią...<br />

Zwykle tętniący życiem plac św.<br />

Piotra o wschodzie słońca w Nowy<br />

Rok sprawia niezwykłe wrażenie<br />

– jest cichy i pusty (nie licząc<br />

nas – kilkudziesięciu chórów z całego<br />

świata, ustawionych dookoła<br />

w gigantycznej kolejce do Bazyliki<br />

i przytupujących z zimna).<br />

Ale w kolejce też można być radosnym<br />

Pueri Cantores... Efekt zabawy,<br />

rozpoczętej przez nie najmłodszych<br />

na Kongresie psalmodian<br />

pod wodzą niezawodnego Mateusza,<br />

przeszedł nasze najśmielsze<br />

oczekiwania i na zawsze zapadł<br />

w pamięć – na placu nie było nikogo,<br />

kto przynajmniej nie zacząłby<br />

przytupywać w rytmie, pomrukując:<br />

„this is the story of my pony...”.<br />

Jednak cały harmider i radosny<br />

zamęt, jaki wnieśliśmy do Rzymu<br />

w okresie świąt Bożego Narodzenia,<br />

nie mógł przyćmić momentów<br />

szczególnie wzruszających – specjalnej<br />

audiencji dla wszystkich<br />

uczestników Kongresu z Benedyktem<br />

XVI czy Noworocznej Mszy<br />

św. w Bazylice św. Piotra, podczas<br />

której Papież był niemalże na wyciągnięcie<br />

ręki. Bez wątpienia należała<br />

do nich również chwila, gdy<br />

Psalmodia kolędowała nad grobem<br />

<strong>Jana</strong> Pawła <strong>II</strong>, aż „dziwili się<br />

na powietrzu muzyce...”.<br />

21

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!