Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
nieskazitelnie białym wnętrzu, postanowiłam, że nie będziemy ich<br />
używali. nrf-owska kawa sprawiła, że zmieniłam zdanie. Odtąd pijaliśmy<br />
kawę regularnie w tych kubkach, ciesząc się nimi jak dzieci. Teraz także<br />
zrobiłam sobie kawę w jednym z tych kubeczków i próbowałam zrobić<br />
jakiś plan na nadchodzący dzień. Wczoraj zadzwoniłam do przedszkola<br />
i powiedziałam, że Sławek miał wypadek i jest w szpitalu. Dyrektorka<br />
zapewniła mnie, że nie muszę przychodzić do pracy, nawet brać<br />
zwolnienia lekarskiego, tylko zaświadczenie ze szpitala żebym<br />
dostarczyła, to już ona się tym zajmie. Kazała Sławka pozdrowić<br />
i zapewnić, że wszyscy tutaj życzą mu zdrowia. Wymamrotałam jakieś<br />
podziękowania, rejestrując w pamięci, że mam poprosić o jakieś<br />
zaświadczenie, że Sławek leży w szpitalu, a ja pod drzwiami jego<br />
pokoju, i nie zaprzątałam sobie tym więcej głowy. Zastanawiałam się,<br />
kiedy będę mogła do niego pojechać, żeby wreszcie porozmawiać z kimś<br />
z lekarzy i zapytać, kiedy wyciągną z niego te wszystkie rurki i oddadzą<br />
mi go bez śledziony, za to z ogromnym szwem biegnącym od góry do<br />
dołu brzucha. Niech mi go tylko pozwolą zabrać, a ja już go odkarmię,<br />
przywrócę do życia we wszystkich jego aspektach. Wskazówka<br />
poruszała się bardzo powoli. Odkąd wstałam, posunęła się ledwo<br />
o dziesięć minut. Wciąż nie było szóstej. Pomyślałam o rodzicach, ale<br />
uznałam, że nie mam jak ich zawiadomić, a poza tym w czym oni<br />
mogliby mi pomóc? Matka jedynie mogła uderzyć w lament pod<br />
tytułem, co ja teraz zrobię, a ojciec wygłosiłby tyradę, żeby lekarzom<br />
patrzeć na ręce, bo to są łapiduchy bez żadnych skrupułów, sprzedajne<br />
i pazerne na koperty. Nie potrzebowałam podobnych rad. Powinnam<br />
zawiadomić rodziców Sławka, nie mieli pojęcia, że coś się stało ich<br />
synowi, bo i skąd. Oni też nie mieli telefonu. Jedyną formą kontaktu<br />
było „wpadanie do nich” na popołudniową herbatę i ciasto w co drugą<br />
niedzielę albo nawet w co trzecią. Mimo wszystko powinni wiedzieć, bo<br />
to w końcu ich syn. Postanowiłam, że po dzisiejszym szpitalu wpadnę do<br />
nich do domu po drodze i opowiem o śluzie, śledzionie i ogólnie<br />
uspokoję. Zanim wyszłam, ugotowałam rzadkiego kisielu. Musiałam coś<br />
zrobić, żeby wytracić czas. Kisiel był przeterminowany, ale tylko<br />
o miesiąc, uznałam, że nic nie szkodzi. W końcu to tylko mąka<br />
kartoflana. Poprzedniego dnia spytałam pielęgniarek, czy mam coś