Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
– Aha. – Kiwnął głową. – Zszyliśmy śledzionę… Miał dużo<br />
szczęścia…<br />
Odwrócił się i poszedł. Wydał mi się w jednej chwili dostojny<br />
i wspaniały. Skoro to on operował Sławka i umiał zaszyć to, co ten<br />
pijany drań uszkodził, przestałam widzieć spocone czoło i tłuste, rzadkie<br />
włosy lekarza. Nawet ręce nie wydawały mi się już tak wielkie jak<br />
bochny. Byłam wdzięczna, że dotykał nimi mojego mężczyzny i tym<br />
samym go uleczył. Głęboko w to wierzyłam. Jeszcze kilka godzin<br />
dogorywałam na korytarzu, aż w końcu przekonałam się, że naprawdę<br />
nie wpuszczą mnie do sali intensywnej opieki pooperacyjnej. Regina już<br />
zeszła z dyżuru, a nowe siostry omiatały mnie obojętnym wzrokiem.<br />
W końcu jedna z nich powiedziała, żebym poszła do domu, wyspała się<br />
i przyszła następnego dnia rano, to pewnie Sławek będzie już na<br />
normalnej sali i będę mogła wejść. Poszłam zatem. Prosto do domu,<br />
z którego zadzwoniłam do pracy i uprzedziłam, że przez najbliższych<br />
kilka dni nie mają co na mnie liczyć. Na szczęście spotkałam się ze<br />
zrozumieniem. Potem ogarnęłam nieco dom, wzięłam prysznic i padłam<br />
na łóżko.<br />
Śniło mi się światło w wodzie. Świeca, która pali się w strumieniu.<br />
Solidna, biała, zwyczajna, i mocne światło, które daje mimo otaczającej<br />
ją wody. Wpatrywałam się w ten strumień, obserwując, jak rwący nurt<br />
podbiera leżące kamyczki i żwir, jak ziarenka piasku układają się<br />
w zatoczkę. Fala ciągnęła płomień ze sobą, wracała razem z nim, żeby<br />
znów pociągnąć go za sobą. Płomień uginał się, nawet całkiem kładł na<br />
fali, ale nie gasł. Sięgnęłam ręką do tej wody, nie czując ani chłodu, ani<br />
wilgoci, próbowałam zatrzymać nurt na dłoni, ale woda przepływała<br />
swobodnie przez moją rękę. „Może to nie woda”, pomyślałam, „przecież<br />
zatrzymałabym ją ręką, stworzyła tamę albo małe wodospady po<br />
bokach… To nie może być woda, to pewnie coś na kształt ogni, które<br />
połykają ludzie w cyrku, nie parząc się i nie krztusząc”. Chciałam<br />
zawołać Sławka, żeby mu pokazać dziwne zjawisko. Otworzyłam usta,<br />
ale nie umiałam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Spróbowałam<br />
jeszcze raz, ale ponownie nie mogłam nic powiedzieć. Odwróciłam się,<br />
żeby przywołać go gestem ręki. Ale za mną nie było ani naszego domu,<br />
ani żadnego znanego mi miejsca, tylko czarna zaorana ziemia. „To