Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
ano, wtedy porozmawiasz z doktorem.<br />
Nie poszłam do domu. Była pierwsza w nocy, może nawet po wpół<br />
do drugiej. Nie było już autobusów ani tramwajów. Musiałabym ponad<br />
godzinę iść do domu piechotą, na co nie miałam najmniejszej ochoty.<br />
Byłam zmęczona i nie chciałam odchodzić od Sławka. Nie mogłabym go<br />
zostawić na pastwę zaśluzowanych chirurgów czy też jego samego<br />
zaśluzowanego. Nie mogłam zadzwonić na przykład po ojca. Po<br />
pierwsze, nie miał przecież ani prawa jazdy, ani samochodu, a nawet<br />
zaprzyjaźnionego sąsiada, którego mógłby poprosić o taką przysługę. Po<br />
drugie, najważniejsze, nie było w domu rodzinnym telefonu. W nagłych<br />
przypadkach dzwoniło się do sąsiadki z góry, która to, łomocząc w rurę,<br />
wzywała nas do telefonu. To były niezmiernie rzadkie sytuacje. Na<br />
przykład śmierć ciotki Stasi, matki ciotki Katarzyny. Ciotka, nie chcąc<br />
wysyłać telegramu, zadzwoniła do sąsiadki. Stukanie w rurę wywołało<br />
pełen przestrachu komentarz matki:<br />
– Jezu przenajświętszy, ktoś umarł…<br />
Ojciec nie mógł pójść na górę, bo był w samych gaciach, a matka<br />
nie chciała „usłyszeć o czyjejś śmierci”. Wreszcie sąsiadka znudzona<br />
waleniem w rurę sama zeszła i przekazała wiadomość. Gdybym<br />
zadzwoniła z przedpotopowego aparatu szpitalnego, który wisiał na<br />
pierwszym piętrze, sąsiadka byłaby wściekła, a matka natychmiast<br />
pogrzebałaby sprawcę telefonu. Ojciec i tak nic by nie poradził, co<br />
najwyżej, żebym nie wsiadała do taksówki, bo strasznie są drogie.<br />
Zresztą miałam z nimi już bardzo zdawkowe kontakty. Po tamtym<br />
wybuchu Sławka u nich w domu byli obrażeni. Wprawdzie upierali się<br />
przy naszych regularnych wizytach, to znaczy bywaniu raz w miesiącu,<br />
ale zwykle po dwóch godzinach męki wracaliśmy ze Sławkiem do domu,<br />
oddychając z ulgą, gdy tylko wyszliśmy za próg rodzinnego domu.<br />
Rodzice już nigdy mnie nie odzyskali. Nie mieli nawet na nas „haka”<br />
w postaci wypominania nam, że mieszkamy w mieszkaniu po dziadkach,<br />
odkąd rok wcześniej przeprowadziliśmy się do większego mieszkania.<br />
Zostawiliśmy dwupokojową klitkę i odetchnęliśmy w większym lokum.<br />
Sławek marzył o tym, żeby móc zapewnić nam lepsze warunki. Dusił się<br />
w małym mieszkaniu, obijał w maleńkiej kuchni i dostawał szału<br />
w łazience, kiedy wychodząc spod prysznica, ślizgał się na mokrej