04.06.2014 Views

o_18pisot46mg61os71t11ijhlaia.pdf

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

chociaż je słychać latem, a ona pachniała raczej jak ostatni tydzień<br />

wiosny, czas przed wybuchem lata. Może to ona kojarzyła mi się<br />

z cykadą, a ja natychmiast zobaczyłam siebie jako zwykłego konika<br />

polnego, mniej eleganckiego, takiego swojskiego, którego łatwo<br />

rozgnieść, jeśli ktoś nie lubi odgłosów, jakie wydaje ten owad.<br />

– Kim była ta ładna kobieta? – zapytałam Sławka, kiedy<br />

pożegnaliśmy się z prezesem, wesołym kolegą, nawet z nadmiernie<br />

umalowaną asystentką, i wolnym krokiem szliśmy w stronę przystanku<br />

z nocnymi autobusami.<br />

Od tego, co by mi powiedział, dużo zależało. Czekałam w napięciu<br />

na jego odpowiedź, rozglądając się na boki, gdzie na wystawach<br />

sklepowych pyszniły się choinki pokryte brokatowymi bombkami,<br />

renifery ciągnące sanie, duże Mikołaje i małe Mikołajki. Wszystko ładne<br />

albo brzydkie, w zależności od ulicy, którą mijaliśmy, z tym że<br />

najbrzydsze stały w witrynach ulicy Pięknej.<br />

– Ta, co siedziała na końcu i nie odezwała się do nikogo? – zapytał.<br />

– To nasza prawniczka.<br />

– Piękna i taka delikatna… – rzuciłam, zerkając w bok.<br />

Popatrzył na wystawę, na której wyjątkowo nie było reniferów,<br />

tylko mnóstwo łyżew poustawianych na lodowisku w dziwacznych<br />

konfiguracjach.<br />

– Pamiętasz, jak chodziliśmy na łyżwy? – zapytał. – Ależ to<br />

uwielbialiśmy…<br />

To prawda, kochaliśmy spędzać tak zimowe niedziele. Na<br />

lodowisku pod Pałacem Kultury albo gdzie bądź. Mieliśmy własne<br />

łyżwy, braliśmy termos do plecaka i jeździliśmy, trzymając się za ręce.<br />

Kiedy ostatni raz jeździliśmy? Chyba z pięć lat temu, przypomniałam<br />

sobie z trudem. Dlaczego zapomnieliśmy o naszej pasji? Chyba dlatego,<br />

że ja źle się czułam, puchłam po nowych hormonach i nie miałam<br />

zupełnie siły, a Sławek w swojej delikatności nie wspominał<br />

o lodowisku. A potem jakoś tak wyszło i łyżwy leżały na pawlaczu.<br />

– Przestaliśmy przeze mnie… – powiedziałam.<br />

– Skąd – zaprzeczył machinalnie. – Ja czułem się zmęczony pracą,<br />

miałem szkolenia w weekendy…<br />

Szliśmy w milczeniu. Ja na lekkim rauszu po winie, Sławek

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!