o_18pisot46mg61os71t11ijhlaia.pdf

04.06.2014 Views

pierwszy ją zobaczyłam. Siedziała na samym końcu stołu, jakby kątem zerkając to na swój pusty jeszcze talerz, to znów na śmiejące się i konwersujące ze sobą koleżanki. Wyraźnie nie pasowała do tego towarzystwa, ale nie mogła zdecydować, czy chciałaby się w nim znaleźć, czy też zjeść służbową kolację w ciszy i spokoju, a potem po odbyciu obowiązku służbowego pójść do domu. Tymczasem piła wodę z kieliszka, cóż za pomysł, dotykając go delikatnie opuszkami palców i podnosząc do bladych, doskonale wykrojonych ust. Falujące półdługie włosy miała wetknięte za drobne ucho przekłute maleńkim kolczykiem z perełką. Co chwila poprawiała długimi palcami wymykające się kosmyki i zerkała niepewnie w bok. Wyglądała prześlicznie w szarej spódnicy i o ton ciemniejszym żakiecie, delikatnych pończochach i czarnych butach na wysokim obcasie. Kostki miała szczupłe, widziałam, kiedy wstawała, poruszała się z gracją, jakby urodziła się w butach na dziesięciocentymetrowym obcasie. Biały kołnierzyk jedwabnej bluzki otulał cienką, długą szyję. Pomyślałam wtedy, że być może widziałam w swoim życiu ładniejsze kobiety, ale ta dziewczyna na pewno robiła na mężczyznach piorunujące wrażenie. Wydawało mi się, że nasze spojrzenia spotkały się na chwilę. Byłam pewna, że ona przypatruje mi się skrycie i w pierwszej chwili zastanawiałam się niemądra, dlaczego. W końcu kogo ja mogłam ciekawić jako Weronika? Ale zaraz pojawiło się to uczucie, mieszanina pustki, bólu i żalu, kiedy ktoś orientuje się, że został wykpiony, ale bonusem jest to, że prawdopodobnie nikt o tym nie wie. To jest tylko sprawa między wami. Mógł być tylko jeden powód, dla którego ona, pełnoprawna pracownica korporacji, siedziała na samym brzeżku krzesła, przy końcu stołu, a mój mąż siedział tyłem do mnie i do niej, jakby miał coś do ukrycia. Kelner postawił przede mną homara. Tak jak obiecywał, mięsko leżało elegancko w nieckach zrobionych ze szczypców. Do tego miałam jeden widelczyk i jedno coś przypominającego łopatkę do tortu, tylko małą. W „domu Waldka” najwyraźniej albo świetnie znali się na savoir-vivre, albo umieli doskonale wprawiać gości w zakłopotanie. Zerknęłam na piękną kobietę. Dostała dwie kolorowe piramidki, jedną przepasaną czymś zielonym, może to była nitka szczypiorku albo por, drugą w dominującym kolorze żółci przeplatanym z czerwienią. Trudno

mi było poznać z daleka, co to jest, nie mogłam tak ostentacyjnie się przyglądać. Ona wzięła widelec, jakby był ze szkła, i zaczęła nim dziubać w talerzu. Pomyślałam, że pewnie nie zje wszystkiego. Taka eteryczna, nic nie je, tylko kilka listków sałaty dziennie, popija wodą mineralną, snułam przypuszczenia, ale ona małymi kęskami powoli napoczynała to jedną piramidkę, to drugą. Skoncentrowana na daniu, wyglądała jak dziecko, któremu dano kilka kolorowych kulek lodów i ono teraz zgaduje, jakie to smaki. Sama nie poświęcając specjalnie uwagi homarowi, obserwowałam, jak cieszy ją rozbrajanie dania na talerzu i jak smakuje jej kuchnia hiszpańska. Cała niepewność, jaką miała poprzednio, zniknęła, jej miejsce zajęło smakowanie i odkrywanie. Kiedy skończyła, na jej talerzu, o ile mogłam dojrzeć, została wyłącznie misternie ułożona w girlandy natka pietruszki. Dopiero wtedy „piękna” zeszła na ziemię i przypomniała sobie, że znajduje się na spotkaniu służbowym, a wokoło są ludzie interesu oraz żony tych ludzi, czyli ja i jedna gorzej ode mnie wyglądająca nieszczęśnica, która radziła sobie z niepewnością, śmiejąc się głośno i gestykulując, jakby ćwiczyła mięśnie ramion. Pozwoliłam kelnerowi dolać sobie wina, poprosiłam o białe, bo widziałam, że ona też takie pije. Zgadywałam, że lubi po prostu białe wino, a nie tylko uznaje zasadę czerwone mięso – czerwone wino, białe mięso – białe wino. – Słucham? – Sławek zbudził mnie jak ze snu pytaniem, którego nie usłyszałam. – Pytałem, czy ci smakowało. – Uśmiechnął się. – Tak – potwierdziłam. – Trudno, żeby mi homar nie smakował. Jego kolega, który do tej pory zawzięcie z nim dyskutował, teraz tkwił odwrócony plecami do Sławka i z równym zaangażowaniem zabawiał kobietę siedzącą z drugiej strony. – Jeśli danie jest drogie, to nie znaczy, że automatycznie będziesz zachwycona. Niektórzy nie cierpią ostryg. – Być może – powiedziałam, walcząc z pokusą, żeby odwrócić głowę i nadal patrzeć na tę fascynującą istotę. – Ostryg też nie jadłam. Niewykluczone, że by mi smakowały, podobnie jak homar… – W takim razie muszę cię zaprosić na ostrygi – stwierdził, obserwując mnie badawczo.

mi było poznać z daleka, co to jest, nie mogłam tak ostentacyjnie się<br />

przyglądać. Ona wzięła widelec, jakby był ze szkła, i zaczęła nim<br />

dziubać w talerzu. Pomyślałam, że pewnie nie zje wszystkiego. Taka<br />

eteryczna, nic nie je, tylko kilka listków sałaty dziennie, popija wodą<br />

mineralną, snułam przypuszczenia, ale ona małymi kęskami powoli<br />

napoczynała to jedną piramidkę, to drugą. Skoncentrowana na daniu,<br />

wyglądała jak dziecko, któremu dano kilka kolorowych kulek lodów<br />

i ono teraz zgaduje, jakie to smaki. Sama nie poświęcając specjalnie<br />

uwagi homarowi, obserwowałam, jak cieszy ją rozbrajanie dania na<br />

talerzu i jak smakuje jej kuchnia hiszpańska. Cała niepewność, jaką<br />

miała poprzednio, zniknęła, jej miejsce zajęło smakowanie i odkrywanie.<br />

Kiedy skończyła, na jej talerzu, o ile mogłam dojrzeć, została wyłącznie<br />

misternie ułożona w girlandy natka pietruszki. Dopiero wtedy „piękna”<br />

zeszła na ziemię i przypomniała sobie, że znajduje się na spotkaniu<br />

służbowym, a wokoło są ludzie interesu oraz żony tych ludzi, czyli ja<br />

i jedna gorzej ode mnie wyglądająca nieszczęśnica, która radziła sobie<br />

z niepewnością, śmiejąc się głośno i gestykulując, jakby ćwiczyła<br />

mięśnie ramion. Pozwoliłam kelnerowi dolać sobie wina, poprosiłam<br />

o białe, bo widziałam, że ona też takie pije. Zgadywałam, że lubi po<br />

prostu białe wino, a nie tylko uznaje zasadę czerwone mięso – czerwone<br />

wino, białe mięso – białe wino.<br />

– Słucham? – Sławek zbudził mnie jak ze snu pytaniem, którego<br />

nie usłyszałam.<br />

– Pytałem, czy ci smakowało. – Uśmiechnął się.<br />

– Tak – potwierdziłam. – Trudno, żeby mi homar nie smakował.<br />

Jego kolega, który do tej pory zawzięcie z nim dyskutował, teraz<br />

tkwił odwrócony plecami do Sławka i z równym zaangażowaniem<br />

zabawiał kobietę siedzącą z drugiej strony.<br />

– Jeśli danie jest drogie, to nie znaczy, że automatycznie będziesz<br />

zachwycona. Niektórzy nie cierpią ostryg.<br />

– Być może – powiedziałam, walcząc z pokusą, żeby odwrócić<br />

głowę i nadal patrzeć na tę fascynującą istotę. – Ostryg też nie jadłam.<br />

Niewykluczone, że by mi smakowały, podobnie jak homar…<br />

– W takim razie muszę cię zaprosić na ostrygi – stwierdził,<br />

obserwując mnie badawczo.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!