o_18pisot46mg61os71t11ijhlaia.pdf

04.06.2014 Views

– Dlaczego ty miałaś tylko jedno dziecko? – zapytałam. – Powinnaś mieć nas całe gromady z takim podejściem… Oczywiście nie oczekiwałam odpowiedzi. Chciałam tylko odwrócić jej uwagę od strachu, jaki we mnie się właśnie urodził, trzepotał, z motyla zamieniał się powoli w ćmę, żeby wreszcie osiągnąć rozmiary nietoperza. Chciałam krzyczeć, że nie mogę mieć dzieci, że nigdy nie będę matką. A własna matka w tym czasie próbowała mnie przekonać, że powinnam iść drogą, jaką chrześcijaństwo zarezerwowało dla kobiety od zarania dziejów. – Nie mieliśmy z ojcem warunków – powiedziała. – Czyli co? – indagowałam. – Jak po mnie sobie z tym radziłaś? Pytanie było cokolwiek bezczelne, znów nie liczyłam na odpowiedź. Nawet mogłam się spodziewać awantury, ale matka opuściła głowę, zacisnęła wargi i powiedziała: – W sposób bez grzechu. Nic dziwnego, że ci ludzie byli tak zgorzknieli, tak szarzy i wyzuci z wszelkiej ikry. Po chrześcijańsku zrobili szare dziecko, a następnie zaprzestali cielesnych praktyk. – Nie martw się o nas – wycedziłam. – Nie żyjemy w grzechu, mamy ślub. – Żyjecie w grzechu, bo przed Bogiem nie chciałaś przysięgać. – Co mama mówi… – Czułam strach, zmęczenie, chciałam znaleźć się ze Sławkiem w naszym mieszkaniu, zamknąć drzwi na zasuwę i zapaść się w niego, wyżalić, podzielić swoim strachem. – Przymusiliśmy was z ojcem – sapnęła. – Nie chcieliście przecież. A i ta spowiedź… widziałam cię, pięć minut przed konfesjonałem… pięć minut… Z księdzem Andrzejem rozmawiałam, tajemnicą się zasłaniał, ale ja wiem, żeś ty nie wyznała wszystkiego. W tym momencie do kuchni wszedł Sławek, który miał na twarzy wypisaną grozę zbyt długiego siedzenia sam na sam z ojcem, i zapytał, czy nie pomóc w zmywaniu. Nie mogłam już odpowiedzieć ani pokornie, że powiedziałam co trzeba księdzu Andrzejowi, ślub wzięłam, przysięgałam przed ołtarzem, ani przekornie, że nie miałam takich grzechów, jakie matka miała na myśli. Prawda była jedna. Nie powiedziałam księdzu Andrzejowi nic

ponadto, że zapominałam pacierza zmówić, a i w kościele co niedziela nie bywałam. Dodałam jeszcze z własnej woli, że zdarza mi się rodziców nie uszanować, że myślą straszną – już nie dodałam. Dałam znak Sławkowi miną, że tu jest równie strasznie jak w pokoju i jeśli natychmiast nie opuścimy tego domu, to wejdą nam oboje do łóżka i zaczną analizować, czy na pewno dobrze się do tego zabieramy. Uciekliśmy wtedy prawie bez pożegnania. Sławek wymógł na ojcu, żeby ten oddał mu klucz. Ojciec stanął przed konfrontacją, wziął głęboki oddech… i skapitulował. Dał nam klucze bez słowa, mrucząc coś o tym, żeby go nie prosić o podlanie kwiatków albo o posiedzenie, kiedy przyjdzie hydraulik. – Swoją drogą – skwitował Sławek, kiedy tylko znaleźliśmy się w domu – koszmar może przybierać różne oblicza. Kiwnęłam głową. Usiedliśmy na kanapie i przytuliliśmy się do siebie. – Nie mogę mieć dzieci – powiedziałam. Właśnie zaczynał się wieczorny film. Sławek spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem. – Chcesz, żebym wyłączył telewizor? – zapytał. Objęłam go i pocałowałam, bo był mężczyzną moich marzeń. Który facet chce wyłączyć film, bo jego żona ma jakiś problem? – Bo mogę wyłączyć i poszlibyśmy sobie do łóżeczka robić potomeczka… Tomek potomek… Tomek to bardzo ładne imię, nie? – Ale ja nie mogę mieć dzieci – upierałam się. – Co ty mówisz? – zapytał poważnie. – Ja to czuję… że nie mogę… – Weroniko – jego ręce objęły moją twarz – cóż za głupstwa opowiadasz? – Sławek, próbujemy przecież już prawie dwa lata i… nic… Film toczył się niezależnie od naszego własnego dramatu. Kątem oka zobaczyłam, że bohaterka strzela do jakiegoś mężczyzny. Doprawdy, zabiła go prawie na początku filmu, co zatem wypełni pozostałe półtorej godziny, kołatało mi w głowie. – Kochanie – powiedział. – Rok, dwa, to nie jest dużo. Przecież do

– Dlaczego ty miałaś tylko jedno dziecko? – zapytałam.<br />

– Powinnaś mieć nas całe gromady z takim podejściem…<br />

Oczywiście nie oczekiwałam odpowiedzi. Chciałam tylko<br />

odwrócić jej uwagę od strachu, jaki we mnie się właśnie urodził,<br />

trzepotał, z motyla zamieniał się powoli w ćmę, żeby wreszcie osiągnąć<br />

rozmiary nietoperza. Chciałam krzyczeć, że nie mogę mieć dzieci, że<br />

nigdy nie będę matką. A własna matka w tym czasie próbowała mnie<br />

przekonać, że powinnam iść drogą, jaką chrześcijaństwo zarezerwowało<br />

dla kobiety od zarania dziejów.<br />

– Nie mieliśmy z ojcem warunków – powiedziała.<br />

– Czyli co? – indagowałam. – Jak po mnie sobie z tym radziłaś?<br />

Pytanie było cokolwiek bezczelne, znów nie liczyłam na<br />

odpowiedź. Nawet mogłam się spodziewać awantury, ale matka opuściła<br />

głowę, zacisnęła wargi i powiedziała:<br />

– W sposób bez grzechu.<br />

Nic dziwnego, że ci ludzie byli tak zgorzknieli, tak szarzy i wyzuci<br />

z wszelkiej ikry. Po chrześcijańsku zrobili szare dziecko, a następnie<br />

zaprzestali cielesnych praktyk.<br />

– Nie martw się o nas – wycedziłam. – Nie żyjemy w grzechu,<br />

mamy ślub.<br />

– Żyjecie w grzechu, bo przed Bogiem nie chciałaś przysięgać.<br />

– Co mama mówi… – Czułam strach, zmęczenie, chciałam znaleźć<br />

się ze Sławkiem w naszym mieszkaniu, zamknąć drzwi na zasuwę<br />

i zapaść się w niego, wyżalić, podzielić swoim strachem.<br />

– Przymusiliśmy was z ojcem – sapnęła. – Nie chcieliście przecież.<br />

A i ta spowiedź… widziałam cię, pięć minut przed konfesjonałem… pięć<br />

minut… Z księdzem Andrzejem rozmawiałam, tajemnicą się zasłaniał,<br />

ale ja wiem, żeś ty nie wyznała wszystkiego.<br />

W tym momencie do kuchni wszedł Sławek, który miał na twarzy<br />

wypisaną grozę zbyt długiego siedzenia sam na sam z ojcem, i zapytał,<br />

czy nie pomóc w zmywaniu. Nie mogłam już odpowiedzieć ani<br />

pokornie, że powiedziałam co trzeba księdzu Andrzejowi, ślub wzięłam,<br />

przysięgałam przed ołtarzem, ani przekornie, że nie miałam takich<br />

grzechów, jakie matka miała na myśli.<br />

Prawda była jedna. Nie powiedziałam księdzu Andrzejowi nic

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!