04.06.2014 Views

o_18pisot46mg61os71t11ijhlaia.pdf

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

się przy małych dzieciach, widzę to.<br />

– Weroniczko, ja nic nie rozumiem, coś ci się pomyliło. – Oczy<br />

skakały mu w tempie godnym pociągu dalekobieżnego.<br />

– Powtarzam ci, że wiem, że jesteś zbokiem!<br />

– Ale… – Znów próbował jakichś sztuczek.<br />

– Żadnych „ale”. – Dźgałam go palcem po chudej klatce piersiowej<br />

obleczonej w robiony na drutach sweterek. – Nie chcę cię tu widzieć.<br />

Zabieraj się natychmiast z przedszkola, a jak usłyszę, że poszedłeś tam,<br />

gdzie są jakieś dzieci, to pożałujesz, ty gnido…<br />

Oolo przeszedł do ataku. Zamachał rękoma jak wiatrak, a jego głos<br />

zrobił się piskliwy. W sumie to było nawet śmieszne, kiedy stał taki<br />

przerażony, dziubkował i machał rękoma.<br />

– Zwolnisz się, słyszysz? – Pokonałam obrzydzenie i zbliżyłam<br />

swoją twarz do jego twarzy.<br />

– Ty opozycyjna kurwo, ty… – wydyszał.<br />

Śmiać mi się chciało. Miałam tyle wspólnego z opozycją, co on<br />

z fryzjerem.<br />

– Wiesz, kogo ja znam, ty… ty…<br />

– Nawet gdyby sam pierwszy sekretarz rękę ci ściskał, to ja się od<br />

ciebie nie odczepię, zboczeńcu. – Twardo trzymałam się blisko niego.<br />

– Ja cię wyrzucę z pracy… Ty, ty… Nigdzie cię nie przyjmą…<br />

To była realna groźba. Taka szuja, takie beztalencie pewnie dostał<br />

się na studia po protekcji, skończył je dzięki wujkowi, kto wie, może<br />

i tatusiowi w kc. Pewnie mógł wybierać, gdzie pójdzie uczyć.<br />

– Ci twoi kumple z „Solidarności” ci nie pomogą… – Nie dawał za<br />

wygraną.<br />

Nie mam pojęcia, skąd mu się „Solidarność” wzięła, a aluzje do<br />

mojej „opozycyjności” byłyby nawet śmieszne, gdyby nie to, że<br />

wystarczyły, żebym została zwolniona z pracy. Ale nie ugięłam się.<br />

– Nie mam żadnych opozycyjnych znajomości, ale mam brata, a on<br />

ma kolegów… Niech mi włos z głowy spadnie, a dziesięciu chłopa<br />

z kijami będzie tu w ciągu godziny. Będą stali, warowali pod twoim<br />

domem, aż w końcu wyjdziesz…<br />

– Ty, ty… – Najwyraźniej podziałało.<br />

– Połamią ci ręce, strzaskają kolana – rozkręcałam się. – Będziesz

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!